Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Obudziłem się z samego rana i od razu poszedłem na spacer. Pamiętałem że okolica była przepiękna jednak dużo się zmieniło. Po około godzinie spaceru dostałem informacje że mam wracać. Podobno ma przyjechać nowa jednostka do ochrony i trzeba ich jakoś przywitać. Po chwili Skierowałem się w stronę bazy.

Edit

(Jednak kasuję)

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eragon // wreszcie się doczekałem...

1.      Imię i nazwisko:  Mateusz Zielnik
2.      Rasa: Człwoiek
3.      Stopień*; Półkownik
4.      Zawód*; GROM'owiec
5.      Wiek: 30
6.      Płeć: Mężczyzna
7.      Krótka historia: W młodości jego znajomości ograniczały się do kilku zaufanych przyjaciół, z którymi niemal zawsze robił typowe dla młodzieży dziwne rzeczy. Jednak w szkole wyższej ich drogi się rozeszły więc Mateusz stał się samotny i z nikim się nie zadawał.  Jak ukończył szkołę zaciągnął się do armii i brał udział w kilku misjach w Liban'ie gdzie zabłysnął swoimi umiejętnościami ratując oddział z pułapki terrorystów. Zainteresowało to jednostkę specjalną GROM i ci zaproponowali mu propozycję nie do udrzucienia.  Szybko awansował w nowej jednostce i otrzymał dowódctwo nad własną grupą.
8.      Wygląd (Opis / zdjęcie):1,90 mera wzrostu o mocniej budowie. twarz ma  trochę dziecinny wyraz ale w niebieskich oczach widzać wiele lat doświadczenia. długie włosy koloru ciemnego blondu zawsze ma związane w kucyk. Ubiera się paramilitarnie w czarne bojówki i T-shirty tego samego koloru.
9.      Cechy charakteru:Spokojny, cichy, dyplomatyczny, taki trochę błędny rycerz.
10.    Zdolności: Mac'Gaywer; instynk dowódcy
11.     Pochodzenie: Polska
12.    Znaki szczególne jeśli posiada* (Cutie Mark, blizny, tatuaże itp.): chwilowo brak.
13.    Strona (potem będzie można uzupełnić*): Rzeczpospolita Polska
14.    Ekwipunek*:To co ma każdy szanujący się GROM'owiec

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cel dalej się nie pojawiał. A ci goście, co na mnie patrzyli drażnili mnie. Przyda się nieco rozruszać pomyślałem. Powoli wysiadłem z samochodu. I zacząłem iść przed siebie. Byłem ciekawy czy pójdą za mną. Wyglądałem tak jakbym nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Miałem racje goście szli za mną. Nigdy takich nie brakowało wszędzie można takich znaleźć. Po prostu szukają powodu by się rozerwać lub cię okraść. Urokiem takich ludzi zawsze było to, że pewnie czuli się w grupie. Jeśli jednak przeważnie jeden leżał reszta wolała nie ryzykować i natychmiast się wycofywali. Może i w tym przypadku było podobnie? Skręciłem do okolicznego zaułka. Wtedy usłyszałem jak ktoś biegnie w moją stronę. Tak inteligencja takich ludzi zawsze mnie powalała. Nie potrafił się skradać? Tym swoim biegiem mógł poinformować pół okolicy, że jest w pobliżu. Zauważyłem, że coś mu błyszczy w dłoni. Najpewniej nóż. Gdy dobiegł do mnie wystarczająco blisko. Spróbował mnie dźgnąć tym nożem. Jednak, gdy tylko się zamachną ja natychmiast złapałem go za rękę, po czym mu ją wykręciłem. Nóż wyleciał mu z dłoni. Koleś zaczął wrzeszczeć. Był na mojej łasce. Jego koledzy natychmiast zaczęli uciekać. Zastanawiałem się, co z nim zrobić. Ale zabójstwo takiej płotki mogłoby przynieść kolejne problemy. Kopnąłem go z całej siły. Po czym ten wleciał w okoliczne śmietniki. Chyba ciężko mu się było pozbierać. Nóż wyrzuciłem gdzieś na ziemię, po czym zacząłem wracać do samochodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do bazy w Solinie zajechało kilka wojskowych ciężarówek wiozących sprzęt i ludzi. Z pierwszej wysiadło pięciu żołnierzy z czego czterech ustawiło się w szeregu a piąty podszedł do dowódcy garnizonu aby zameldować swoją jednostkę. Oczywiście tego nie było w bazie, a jako, że formalnie Mateusza tam nie było nie mógł wydać rozkazu zakwaterowania swoich ludzi. Pech. Od garnizonu dowiedział się tylko tyle, że ich dowódca ma zaraz się pojawić więc zostało mu tylko czekanie. A z powodu zmęczenia miał problem z rozróżnianiem twarzy. "Ciekawe za ilę padnę" pomyśłał

Edytowano przez eragon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth z zadowoleniem wchodziła do laboratorium. Jak powiedziała jej Danuta - Aurora wyszła chwilę temu i nic poważnego się w nocy nie działo. 

Potem dowiedziała się od Michaela, że podziemnym kanałem dostarczono jakieś zwierzę do poboru materiału genetycznego i że od razu przewieźli je na poziom D. Skwitowała to tylko uśmiechem. Jeszcze bardziej ucieszyło ją to, że podobno ma dzisiaj przyjechać ktoś z NASA, by sprawdzić przebieg badań.

Zjechała na poziom B, żeby wyciągnąć kilka papierów z archiwum.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość tego tu nic niema jadę stąd. Gdy już chciałem ruszać spostrzegłem grupę ludzi. Nie miałem wątpliwości jednego z nich właśnie szukałem. Dłużej nie mogło to już trwać ślimak jeden dobra teraz trzeba już tylko zaczekać na idealny moment. Spojrzałem jeszcze raz na listę. Nie było wątpliwości gość nieźle sobie nagrabił. Prawo było bezsilne. Nie było dowodów. Jednak rodzina jego ofiary nie chciała się tak łatwo poddać. Wystawili nagrodę za niego. Ma być wzięty żywcem. Cóż tak też można. Nie zależało mi na nagrodzie. Ale ona zawsze była dowodem dobrze wykonanej pracy. Przy okazji dobrze znałem pragnienie zemsty, więc pomogę im ją wypełnić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dopłynięciu drogą morską, a konkretniej czymś promo-podobnym Nelberg wyjechał z Gdańska w stronę Warszawy, jego samochód spisywał się nieźle. Dużo trasy ma do Warszawy jednak polecenia to polecenia, pomaganie policji polskiej. Oraz przedstawiciel norweskiej policji.

- Zawsze ja jestem męczony. - powiedział do siebie. - Ciekawe jak tam u polaków, ograniczenie prędkości jeszcze przeżyje ale aby nie było chorych, głupich rzeczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa nie trwała długo. Wszyscy poszli w swoją stronę. Już chciałem wysiąść z samochodu by dorwać gościa. Jednak zauważyłem, że ten kieruje się w moją stronę. To mi się podobało ułatwiał mi robotę. Gdy był już blisko samochodu. Kopnąłem w drzwi, po czym te uderzyły z dużą siłą w nogi gościa. Natychmiast runął na ziemie. Powoli opuściłem samochód. Goś patrzył na mnie wściekle

-Koleś pogięło cię?!

Nic nie powiedziałem tylko rzuciłem na niego kartkę z jego zdjęciem i nagrodą

-Wsiądziesz sam da samochodu? Czy mam ci pomóc?

Na twarzy mojej ofiary pojawiło się przerażenie

-Słuchaj może się jakoś dogadamy

-Czas leci. Wybieraj, co zrobisz. I tak już straciłem sporo czasu

Rzadko się to zdarzało, ale koleś nie stawiał oporu. Sam wszedł do środka i usiadł z przodu. Co nie znaczy, że było bezpiecznie. Zawsze trzeba było być czujnym. Powoli sprawdziłem jeszcze czy koleś niema czegoś przy sobie. Po czym usiadłem za kierownicą

-Mam nadzieje, że lubisz country, bo tylko tego słucham. Czeka nas długa podróż

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Po 15 minutach*

Gdy wracałem spokojnym krokiem do bazy zauważyłem wojskowe ciężarówki. Myślałem że będą później więc się nie śpieszyłem a teraz na mnie czekają, ciekawe jak długo? W sumie teraz już nie ma po co się śpieszyć. Parę minut w tą czy w tamtą to bez różnicy.

*Po 5 minutach*

Witam. Jestem dowódcą tej bazy. Kim jesteście i po co tutaj przyjechaliście? Nie dostałem żadnych wieści że ma przybyć dodatkowy oddział  - powiedziałem lekko zdenerwowany ponieważ musieli przybyć akurat w tym momencie. Nie mogli przyjechać za dwie trzy godziny? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod laboratorium przyszedł właśnie ciemnowłosy mężczyzna z kamiennym wyrazem twarzy. Miał spędzić tutaj trzy dni sprawdzając jak idzie w Laboratorium pani Eden. Zatrzymał się w hotelu Bristol. Teraz właśnie kierował się w stronę budynku. Na białym kitlu ukrytym pod płaszczem miał logo NASA.

W środku budynku powitała go sama Elizabeth z teczką pełną papierów i z promiennym uśmiechem zaprowadziła do windy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałem z gościem. Widziałem przerażenie na jego twarzy. Zapewne czeka go coś ciekawego. Gość na mnie spojrzał

-Słuchaj zapłacę ci dwa razy tyle, ale mnie wypuść

Nic odpowiedziałem tylko patrzyłem przed siebie

-Słyszysz mnie!

Powoli ściszyłem radio. Po czym westchnąłem

-A, więc teraz ty posłuchaj mnie. Po pierwsze nienawidzę, gdy ktoś gada jak słucham muzyki. Po drugie pieniądze mnie nie obchodzą. Rozumiesz to?

-To, dlaczego to robisz?

-Mam takie pokręcone poczucie humoru. Jeden zbiera znaczki a ja z nudów jeżdżę i łapię różnych ludzi. A teraz zamknij się, bo słucham muzyki. Jedno słowo i zakleję ci usta taśmą a ręce i nogi zwiąże. Po tych słowach znów pogłośniłem radio. Powoli dojeżdżałem w całkiem przyjemne. Miejsce w okolicy było pusto tylko jezioro i jeden dom. Teren prywatny. Nic dziwnego, że nikogo tu nie było. Miejsce w sam raz, aby oddać tego gościa i mieć go z głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Do nowo przybyłego żołnierza* Ale ja otrzymałem rozkazy aby tu przybyć i wspomóc twoją jednoskę przy ochronie obiektu. A teraz czy udzielisz moim ludziom pozwolenia na zakwaterowanie się, bo od kilku dni spaliśmy na tych ciężarówkach.-mówił spokojnym głosem bo nie miał ochoty już pierwszego dnia wdawać się w kłótnie z tutejszym dowódcą-A tak pozatym nazywam się Mateusz Zielnik, a ty?- wyciągnął prawą rękę na przywitanie a lewą zdjął hełm i maskę z twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli zacząłem parkować w okolicy jeziora. Znów spojrzałem na swojego pasażera.

-Nasza podróż się tutaj kończy. Zaczekaj teraz chwilę zaraz wrócę. I nie próbuj uciekać to są bardzo wytrzymałe drzwi ze specjalnym zamkiem. Tylko kluczkami można je otworzyć. Powoli wyszedłem, po czym zamknąłem drzwi. I podszedłem do bramki, która grodziła teren. Podszedł jakiś ochroniarz. Chwilę na mnie patrzył

-To teren prywatny. Proszę odejść

-Mam coś dla twojego szefa. Po czym sięgnąłem pod płaszcz i wyjąłem zdjęcie człowieka. Ochroniarz dokładnie je obejrzał.

-Czekaj chwilę. Ochroniarz zgłosił przez radio o tym, co się dzieje, po czym spojrzał na mnie

-Możesz jechać

Wróciłem do samochodu, po czym wjechałem na teren posiadłości. Stał tam starszy siwy gość ubrany w koszule z okularami przeciwsłonecznymi. Obok niego było dwóch innych. Zapewne jego ochrona. Otworzyłem drzwi samochodu. Po czym wyciągnąłem gościa za bluzę z samochodu. Starszy gość podszedł do przerażonego kolesia, po czym uderzył go z całej siły w brzuch. Aż ten się zgiął i próbował złapać powietrze

-Tak to zdecydowanie on. Popatrzył na swoich ludzi. -Zabierzcie go do środka. Popatrzyłem, po czym rzuciłem gościa ochroniarzom a ci go zabrali do wnętrza domku. -Naprawdę dobra robota w końcu zapłaci za wszystko. Oto twoje pieniądze. A teraz wybacz czas abym z nim porozmawiał.

Spojrzałem na pieniądze. Tak, choć nie są mi jakoś specjalnie potrzebne to mimo wszystko to zawsze oznaka dobrze wykonanej pracy. Powoli schowałem zapłatę i wsiadłem do samochodu. Można było słyszeć krzyki dochodzące z wnętrza domu. Mogłem się tylko domyślać, co się tam dzieje. Powoli ruszyłem samochodem znowu w kierunku miasta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po jakimś czasie pracownik z NASA, którego imię jak się dowiedzieli brzmiało Tobias Horwey, wyszedł z budynku i ciemnym, zamówionym autem pojechał do hotelu. Jak na razie wszystko szło po ich myśli. Miał tam przyjść jeszcze jutro i pojutrze w godzinach południowych. I miał poznać nowego pracownika, niejakiego Thomasa Carlsona. Jednak teraz nie zaprzątał sobie tym głowy.

 

Elizabeth odłożyła z lekkim westchnięciem dokumenty z powrotem. Nie lubiła takich wizyt. Oczywiście podziwiała i lubiła NASA, w końcu z nimi współpracowała, jednak nie lubiła gdy ktoś nagle nachodził jej laboratorium i kazał sobie wszystko pokazywać. To tak jakby to on tutaj rządził, a to było jej laboratorium. No cóż, musiała się z tym pogodzić. Pojechała na poziom D.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojechałem samochodem prosto do hotelu. Na dzisiaj mogłem dać sobie spokój z zabawami. Ale dzień był całkiem ładny szkoda go marnować. Jednak po co jeździć samochodem. Można dziś nieco pospacerować. Poszedłem na chwilę na górę zabrać coś z pokoju. Ten dzień mogłem mimo wszystko uznać za udany i przyjemny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Mateusz? Dawno się nie widzieliśmy. Wybacz nie poznałem cie w tym hełmie i masce. Widocznie nie dodarła do mnie ta informacja, wyjaśnię to później a teraz udzielam pozwolenia na zakwaterowanie. - powiedziałem i uścisnąłem dłoń przyjaciela którego dawno nie widziałem. 

 

*Gdzieś w Ameryce w pewnym budynku*

-Mogą się pojawić problemy z transportem to waży około 70 ton. - powiedział zmartwiony pracownik.

-Spokojnie ja się tym zajmę. - powiedział kierownik projektu po czym wyszedł i zadzwonił...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli opuściłem hotel i skierowałem się do centrum miasta. Dzisiaj postanowiłem bawić się w spokojnego turystę. Zacząłem oglądać bardziej miasto by przy okazji dokładniej zbadać okolice ostatnio nie miałem na to czasu, co chwilę coś wypadało. Cóż nie przypominam sobie, kiedy ostatnio byłem tak długo w jednym miejscu. Straciłem już rachubę od jak dawna tkwię w Warszawie. Trzeba było przyznać, że na nudę mimo wszystko jednak nie mogłem tu narzekać.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Equestria]

 

Celestia siedziała w pokoju, w którym wypełniała dokumenty dotyczące państwa, gdy przyszła odpowiedź zwrotna od gryfów. Przeleciała wzrokiem pismo, po czym kazała przynieść coś z kuchni. Smakołyki takie jak bezy, ptysie i inne wysokocukrowe produkty zapełniły większą część blatu. Władczyni dnia nie wróciła już do typowych spraw państwowych. Nie była wstanie zająć się zwykłymi zajęciami, którymi zajmowała się od wieku. Jej myśli kierowały się cały czas w jedną stronę. Tak więc wszystkie zwoje, które miała do przeczytania zostały ułożone przez nią w dość wysoki pionowy stos w prawym górnym z rogu biurka. Wiedziała że decyzje podjęte pod wpływem impulsu to są zwykle złe decyzje. Zamiast tego siedziała na poduszce nie wiedząc, co zrobić zajadała problem kolejnymi słodkościami. Myślała długo nad rozwiązaniem który nie skutkowałby przekreśleniem planów na ratowaniem świata.

Twilight Sparkle. Tylko ona... - wyszeptała pisząc wiadomość, by po chwili zniknęła w płomieniu.

 

[Gandzia]

Miasta: Manehattan, Trottingham, Stalliongrad zostają opuszczone przez siły equestriańskie.

Twilight Sparkle idzie na zakładnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomość o zawieszeniu broni i jego warunkach dotarła do nas około południa. Natychmiast nakazałem zatrzymanie pułku i zbiórkę żołnierzy.

Stałem na dość sporej łące. Przede mną w równych szeregach ustawiły się pododdziały mojego pułku. Podszedłem do dowódcy  I Batalionu, na którego piersi pysznił się order za odwagę na polu bitwy, i odczytałem wojsku treść wiadomości o zawieszeniu broni. Gdy skończyłem czytać, oznajmiłem:

- Żołnierze! Przez wiele pokoleń gryfy żyły w cieniu swego equestriańskiego sąsiada! Dzisiaj cień ten został rozświetlony, a oczom świata ukazała się doskonała machina wojenna nowoczesnego państwa! W krótkim czasie udowodniliście, że dla naszej nacji nie ma rzeczy niemożliwych; że nawet księżniczki i ich magia nie mogą się równać z waszą ofiarnością i determinacją! Za zasługi na polu walki pułk nasz otrzymał zaszczyt wkroczenia wraz z trzema innymi pułkami naszej armii do Manehattanu!

Żołnierze Gryfiej Cesarskiej Armii! Jestem z was dumny! Cesarz jest z was dumny! Ojczyzna jest z was dumna!

Niech żyje Cesarz!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siergiej! Stary druchu, nie poznałęm cię. Jak myśmy się dawno nie widzieli.*Do swoich żołnierzy* Macie pozwolienie na zakwaterowanie się, więc wykonać!Rozejżał się po bazie pogwizdując pod nosem."Ładnie tu, mógłbym prosić filiżankę kawe, albo dzbanek bo padam z nóg?" Po czym nie czekając na odpowiedź udał się do kantyny.
Żołnierze z kolei zaczęli wypakowywać sprzęt z ciężarówek i zgodnie z zaleceniami garnizonu roztawiać go po kilku tutejszych magazynach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Niesamowity przypadek. - powiedziałem zadowolony, warto mieć przy sobie zaufanych i dobrych ludzi jak się rozpęta piekło. Jak na złość od Rosji nie ma żadnych wieści. Czy to cisza przed burzą? Wkrótce wszyscy się przekonamy.

 

*W pewnym budynku w Ameryce*

-Pierwsze 6 sztuk gotowych. Za dwie godziny wysyłamy je na granice Polski, niestety to prototypy i mogą wystąpić z nimi problemy. Jeszcze dzisiaj poprawialiśmy wydajność chłodzenia działa by się nie przegrzewało. - powiedziała jedna z osób obecnych w pomieszczeniu.

 

Wygląd: Modyfikacje: Przednia płyta jest jednolita i pochylona pod większym kątem. Wieża dużo mniejsza, skrócona o 40 centymetrów i przesunięta do tyłu (Przez dużo mniejsze działo). Po lewej stronie wieży (Patrząc od tyłu czołgu) jest ukryty karabin maszynowy (Nie jest na zewnątrz wieży). Po prawej stronie na górze wieży jest zamontowany granatnik. Wieża bez włazów.
• Trakcja: Gąsienicowa 
• Załoga: 4
• Pancerz: Wykonany z kompozytu strukturalnego pokryty pancerzem reaktywnym
• Uzbrojenie:
• 1 działo elektromagnetyczne (Umieszczone w wieży)
• 1 karabin maszynowy (Gatling) 7,62 mm (Umieszczony w wieży)
• 1 granatnik 40 mm (Na górze wieży)
• 4 wyrzutnie rakiet 160 mm (w kadłubie za wieżą)

2.Wymiary
• Długość: 8 m
• Szerokość: 3,5 m
• Wysokość: Minimalna: 2,8 Maksymalna 3,2 (W metrach)
• Masa: 75 ton
• Zasięg: 589 km
• Prędkość: 70 km/h (W terenie 50 km/h)

 

 

(Nikt nie będzie utrudniał w transporcie nie?)

Edytowano przez Shatter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shatter, nie kuś, oj, nie kuś. Bo ja już dwóm postaciom życie utrudniłem.


Sekretarka była trochę zaskoczona, gdy Halicki podał jej adres. Ale nierobiła obiekcji. Szef kazał, to będzie zrobione. Bo jak nie zrobi, to potrąci po premii. A jeszcze musiała iść do fryzjerki i manikurzystki przed pierwszym. A dopiero dwudziesty piąty.

 

Po piętnastu minutach zajechała ciężarówka oraz czarny mercedes. Z mercedesu wysiadł nienagannie dokładnie ubrany w garnitur mężczyzna z włosami aż błyszczącymi się od żelu oraz okularami przeciwsłonecznymi pasującymi do garnituru. Stanął przed samochodem i zapalił sobie papierosa. Całkowicie różnił się od kierowcy ciężarówki. Ten był szeroki, z czerwonym nosem. Spod białego podkoszulka w żółte łaty, który był jego jedyną bluzką, wystawał brzuch, godny raczej kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży niż mężczyzny. Tuż po wyjściu podrapał się przez krótkie spodenki hawajskie po miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.

-Panie, co mam przenieść na pakę? - odezwał się tak, że ledwie dało się go zrozumieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Equestria]
Celestia leżała w swej komnacie na miękkim okrągłym dywanie. Przez okno wpadał wiatr i ostatnie promienie zachodzącego słońca. Pani dnia nie już miała siły na nic. Tyle decyzji na raz, by odwlec wszystko w czasie. Za niedługo to wszystko może się skończyć w ułamku sekundy. Wyparuje jak się nie powiedzie wielki plan.
- Twilight, ja przepraszam. Naprawdę nie miałam wyboru - rzekła zrezygnowana przewracając się na drugi bok. - To było konieczne. Mam nadzieje że cię dobrze traktują. - Pociągnęła nosem, gdy rozległo się pukanie.
- Siostro? - Słychać było głos Luny która bez pytania otworzyła drzwi zaglądając do środka.
- Tak? - powiedziała nie patrząc się w jej stronę. Druga księżniczka po cichu podeszła do niej nieskrępowana. Nie działo się tyle w jej głowie że przysłaniało to jej spojrzenie na świat. Była dobrej myśli że da się wszystko cofnąć zaraz po uratowaniu Equestrii. Położyła się koło niej przytulając ją. Celestia zesztywniała na moment zaskoczona.
- Wszystko będzie dobrze. Jak zawsze - szepnęła jej do ucha trwając w tym uścisku.
 
[Gandzia]
Gdy słońce wstanie będzie większe i pulsować na czerwono. 
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli się obudziłem. To była długa noc. Nie mam pojęcia, o której wróciłem do hotelu. Ale było warto. Poznałem ważniejsze lokalizacje w Warszawie, które mogą mi się przydać w późniejszych planach. Cóż trzeba zacząć nowy dzień. Usłyszałem jak ktoś puka do mojego pokoju. Powoli sięgnąłem po broń, po czym skierowałem się do drzwi. Miło, że w drzwiach był wizjer. Nie wiem, po co je montowali w drzwiach hotelu. No, ale nie ważne. Za drzwiami stał ktoś z obsługi. Westchnąłem, po czym schowałem broń i otworzyłem drzwi.

-W końcu się pan obudził. Chciałem tylko spytać. Czy będzie pan w pokoju w godzinach popołudniowych? Chodzi o posprzątanie pokoju. I nie chcielibyśmy panu przeszkadzać

-Tak nie będzie mnie popołudniu możecie sprzątać. Być może znowu późno wrócę

-Dobrze dziękuje za informacje. Koleś zaczął odchodzić. Już chciałem zamknąć drzwi. Gdy ten nagle się zatrzymał. -Proszę wybaczyć. Omal zapomniałem. Dostał pan pocztówkę. Chyba z Kanady

Trochę się tym zdziwiłem. Podszedłem do gościa i wziąłem pocztówkę

-Dzięki

Po tych słowach zamknąłem się w pokoju. Spojrzałem na pocztówkę, która przedstawiała kanadyjskie góry. Trochę mi ich brakowało. Adresat był mi dobrze znany a treści zdążyłem się domyślić zanim przeczytałem treść.

 

"Witaj synu. Słyszałem, że jesteś w Polsce. Nie jest to rozsądne. Tam nie jest teraz bezpiecznie. Niedawno Rosja zajęła Ukrainę nie wiadomo czy wkrótce nie wkroczą do Polski. Domyślam się, czemu tam pojechałeś. Ale proszę cię przestań się tym zadręczać i wróć do domu. Ta tragedia dotknęła nas wszystkich. Przestań żyć przeszłością i zacznij w końcu patrzeć w przyszłość. Twoja zemsta nie zwróci nikomu życia. Jestem pewny, że podejmiesz rozsądną decyzje. Twój ojciec Samuel Carlson."

 

Ile razy można tego słuchać? Czego on się spodziewa, że porzucę to wszystko i zacznę żyć jak jakiś nadęty snob? Nigdy nie byłem taki jak oni i nie będę. Dopóki nie skończę nigdzie nie wracam. A gdy już dorwę swój cel wtedy pomyślę, co zrobić dalej. Powoli się ubrałem, po czym opuściłem hotel i ruszyłem samochodem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwone słońce, jakie wzeszło na niebie, niepokoiło, prażyło niemiłosiernie. Mimo to koło południa defiladowym krokiem weszliśmy do miasta. Rozlokowałem pułk w rejonie stacji kolejowej i jej okolic; inne pułki w ilości trzech zajęły inne dzielnice. Po umieszczeniu oddziałów na kwaterach wraz z eskortą udałem się tam, gdzie spodziewałem się spotkać pozostałych dowódców naszej armii - do ratusza. Był to duży, przestronny budynek, z okien którego widać było doskonale port i stojącą w nim gryfią fregatę. Przed drzwiami do gabinetu burmistrza spotkałem innych oficerów - dwóch z piechoty i po jednym z kawalerii, artylerii i floty. Przywitałem się z nimi i po wymianie uprzejmości weszliśmy do pokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...