Khornel Napisano Luty 27, 2014 Share Napisano Luty 27, 2014 To ty im to powiedz. Jak wrzeszczą bez powodu, to nie bój im się tego wytknąć ("Nic nie zrobiłam, dlaczego na mnie krzyczysz?", "Nie musisz wrzeszczeć, żebym zrozumiała."). Nawet jak zareagują nerwowo, nie odpowiadając racjonalnie, to może dotrze to do nich później - gdy ochłoną. Moi rodzice też palą i niechętnie widzieliby mnie palącego. Chcą dobrze, więc nie widzę tu powodu do rozpaczania, w końcu nie palisz i już (nie?). Wszyscy są tutaj zamknięci w sobie, więc sama nie jesteś (nikt normalny nie tracili by czasu na forum o kucykach) Będąc "zbędna" masz czas dla siebie: książka, rower, spacer, ipt. Nawet jak nie ma się bliskiego kolegi, to warto coś robić nawet samemu. Zawsze można się czegoś nauczyć/dowiedzieć, albo chociażby miło spędzić czas. Może to do nich nie trafić, albo to ja tylko spotkałem się z sytuacją, gdy ktoś ponad pół roku nie jest w stanie ochłonąć. Ja mam podobny problem. Staram się być w domu jak najkrócej i unikać sytuacji konfliktowych. Kup sobie zatyczki do uszu i jak zaczynają krzyczeć, to załóż je i ignoruj ich. Polecam także wizyty u psychologa i znalezienie kogoś, kto pomoże ci w tej sytuacji. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Littlepip Napisano Luty 27, 2014 Share Napisano Luty 27, 2014 Niestety większość osób postronnych może nie być w stanie pomóc, po za wysłuchaniem problemu. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Luty 27, 2014 Share Napisano Luty 27, 2014 MaLinka- myśl o tym, że kiedyś wyprowadzisz się, np. na studia. To pomaga w takich sytuacjach, bardzo. Z idiotami się nie dyskutuje, bo i tak się nie wygra . Trzeba ich po prostu ignorować. I nie czuj się niepotrzebna. Zawsze jest ktoś, kto cię kocha- ty sam . Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
OttonandPooky Napisano Marzec 8, 2014 Share Napisano Marzec 8, 2014 Wczoraj pokojowo zakończyłam swój pięcioletni związek z moim chłopakiem i jestem w szoku ,że moja rodzina tak obojętnie na mnie patrzy w tak trudnych chwilach. Gdy moja starsza siostra rozstała się ze swoim chłopakiem miała wsparcie u wszystkich i 24 godzinnego "psychologa" w każdym członku rodziny. Trudno zaciskam żeby i dalej wysłuchuje brednie ,że "ona nie jest lepiej traktowana" ,ale uwierzcie mi to mnie boli..... i boli mnie to ,że pomimo pokojowego rozstania z moim ex moja siostra chcę to bardziej pokomplikować ,a co najgorsze ....zadzwoniła do mnie z informacją tylko po to by się pochwalić ,że idzie dzisiaj ze swoich chłopakiem do restauracji... tak bardzo to było "miłe" z jej strony oczywiście nikt z mojej rodziny nie widzi ,że to wszystko mnie rani....... zacytuję swoją mamę "DAJ JEJ SIĘ CIESZYĆ CHŁOPAKIEM". Gdy ostatnio rozmawiałam z moją mamą powiedziałam jej prosto w oczy ,że mam niską samoocenę (przez stosunek rodziny wobec mnie) ,a ona powiedziała tylko "masz niską samoocenę ,bo się zaniedbałaś" ....Myślałam ,że mnie szlag trafi jak to od niej usłyszałam.....czy ona w ogóle wie co to oznacza niska samoocena? Miałam już myśli samobójcze ,bo wiem ,że nikogo nie interesuję. Poza tym jeżeli moja mama nie wierzy w coś takiego jak niska samoocena to jak mam jej wytłumaczyć DDD? (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych). Rani mnie obojętność ludzi ,a zwłaszcza mojej rodziny ...czasami mam wrażenie ,że najlepiej byłoby odejść, bo jestem tylko zbędnym balastem dla wszystkich. Jest mi trochę wstyd ,że muszę się żalić tutaj w internecie ,ale to też powinien być cios dla mojej całej rodziny skoro wole się żalić na forum niż z nimi szczerze rozmawiać na ten temat. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burning Question Napisano Marzec 8, 2014 Share Napisano Marzec 8, 2014 Spokojnie, społeczeństwo (nawet internetowe) jest od tego, żeby zwracać się do niego o pomoc- duszenie tego w sobie byłoby niemądre. Twoja mama nie... nie wierzy w niską samoocenę tylko odbiło się od jej światopoglądu to, że być może jest złą matką i to przez nią. Prawda zawsze odbija się od ludzi szczególnie jeśli sugerujesz im porażkę rodzicielską no bo jak to tak? Problemy w rodzinie? Nieeeee, to twoja wina. <sarkazm> No i starsza siostra pewnie była pierwszym dzieckiem w ogóle, więc z nią obchodzono się bardziej jak z jajkiem, a z drugim dzieckiem rodzice zwykle dają sobie spokój i nie latają za nim aż tak- normalka. Pewnie po doświadczeniach z poprzednim dzieckiem wyluzowali i ustanowili sobie w głowie limit uwagi potrzebny tobie do normalnego rozwoju i myślą, że zrobili dobrze, a tak naprawdę nie powinno być takiego limitu i tylko cię tym ranią. Mam nadzieję, że szybko poczujesz się lepiej w związku z zerwanym związkiem i wiesz co... jeśli rzeczywiście się zaniedbałaś na skutek tego wszystkiego, to poświęć sobie najbliższy czas na totalne odpicowanie się pod każdym względem- odciągnie cię to od myślenia o rodzinie i chłopaku, może poczujesz się lepiej i pewniej i może nawet zwróci to czyjąś uwagę. Niesamowite jak to często działa w takich wypadkach jak twój, ale to tylko moja sugestia- znaleźć sobie coś, co będzie jak twój relaksujący ZEN i skupić się na swoim komforcie chwilowo olewając resztę. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Littlebart Napisano Marzec 12, 2014 Share Napisano Marzec 12, 2014 Ja mam pewnien problem związany z asertywnością i jeszcze czym innym. Nie potrafię odmówić kiedy ktoś o coś prosi i za wszelką cenę musze komuś pomóc, choć patrząc niekiedy na niektóre sytuację, gdy ja coś komuś potrafię dać w "prezencie" od siebie coś fajnego, to niekiedy nie jest to niestety odwzajemniane, co trochę odrzuca mnie już od ludzi. Przykładowo, gdy daję coś co mam w nadwyżce koledzę, nie koniecznie materialną rzecz, to później i tak potrafię spotkać się z odmową, gdy ja proszę o drobnostkę, która nic nie kosztuje... no chyba że ktoś sobie ceni 5 minut swojego życia tak drogo. Szkoda, że dużo jest takich ludzi co potrafią tylko brać a później nawet nie pomogą i nie poświęcą czasu gdy druga osoba jest w potrzebie. Nie mówię że wszyscy tak mają bo są oczywiście osoby które potrafią się poświęcić dla drugiej osoby, znane nawet na moim przypadku co bardzo sobię cenę, ale często poznaje po ludziach jacy potrafią być pazerni i nic od siebie nie dawać a tylko brać i wykorzysytywać czyjąś nie asertywność. No cóż... nie wiem, czy pomagać komuś dalej na kimś w pewnym stopniu się zawiodłem? Czy teraz mam odrzucać pomoc gdy taka osoba mnie poprosi, czy pomagać dalej, albo czy zwrócić uwagę, że jest to trochę nie fair wobec mnie? Drugi problem głupią nieśmiałość w większym gronie. Nie nawidzę przebywać w większych grupach,czuje się jakoś tak nie swojo. Nigdy nie pójdę już nawet na jakąś domówkę, co jest duża ilośćosób bo nie potrafię się odnaleźć w większym gronie, jescze nie znajomych mi osób. Dawniej zaprosił mnie na taką najlepszy kumpel, od tamtej pory nawet nie ruszam się na żadne większe imprezy, wole spędzić czas jak ktoś mnie zaprosi w mniejszym i to dużo mniejszym liczbowo gronie osób. Wydaje mi się że problem leży w tym, że nie potrafię jak pierwszy raz kogoś spotkam i go nie znam w ogóle rozmawiać o byle czym, jakaś taka wewnętrzna bariera, blokada słów. Większość osób jak wiadomo woli spędzać czas w dużym gronie, niestety. Za to w mniejszym gronie potrafię być sobą, tylko zdarza mi się taka blokada jak jest dużo osób. I niestety chyba nigdy nie pójdę na żadną wielką imprezę, choć nawet wole spędzić czas w domu i później być wypoczętym Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burning Question Napisano Marzec 12, 2014 Share Napisano Marzec 12, 2014 Drugi "problem" jest nim pewnie o wiele bardziej dlatego, że społeczeństwo uważa to za wadę, a nie dlatego, że to rzeczywiście jest jakiś problem. Chyba, że tobie to przeszkadza w czymś, ale nie widzę w czym by mogło. Ja wprawdzie jestem wygadana i rozbrajam obcych szczerością, ale tak jak ty czuję się źle na domówkach i imprezach. Ale skoro nie ma tam niczego wartościowego dla takich ludzi jak my, nie mamy z tego frajdy i pewnie jeszcze dochodzi potem poczucie zmarnowanego czasu, to po prostu trzeba pogodzić się z faktem, że to nie dla nas i znaleźć sobie inne formy interakcji z ludźmi. Jedynym problemem jest to, że lud z imprez nigdy nie będzie miał okazji poznać jacy jesteśmy fajni, wiec to oni tracą, ale to i tak nie towarzystwo dla nas, więc ponownie... nie ma problemu. Dlaczego więc piszesz "niestety chyba nigdy nie pójdę na żadną wielką imprezę"? Jeśli to nie jest odpowiednie dla ciebie to powinieneś się cieszyć, że nie pójdziesz, bo chodzenie tylko by sprawiało, że czujesz się niekomfortowo. Jaki sens? To nachalność społeczeństwa jest problemem, a nie twój gust do spędzania wolnego czasu. Jedyne "niestety" w takiej sytuacji, to ekstrawertyczny motłoch do którego nie dociera, że dla niektórych głośne imprezy nie są w żaden sposób fajne czy wyzwalające i trzeba to często tłumaczyć każdemu z osobna, a większość ma taką blokadę na mózgu, że to do nich nie dociera. Wtedy zwykle pytam jakim cudem nie sprawia im wielkiej frajdy spędzenie kilku dni z rzędu na czytaniu jakiejś mega serii książek fantasy i przez kolejne 10 minut palę głupa w ich stylu, czyli "no ale jak to, nie uważasz, że to super zabawa? To jakie ty masz rozrywki w życiu? ". Dopiero wtedy zaczyna do nich mgliście docierać, że pojęcie dobrej zabawy jest względne. ...mgliście. -.-" 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Piter Wan Kenobi Napisano Marzec 12, 2014 Share Napisano Marzec 12, 2014 (edytowany) Rozpoczynając od twojego drugiego problemu. Na forum jak można zauważyć spora część użytkowników walczy z nieśmiałością, sam znam dane uczucie, co poradzisz, taki jestem i wątpię aby charakter uległ zmianie. W sumie mam identycznie jak Ty, gdyż wśród przyjaciół/kumpli nawijam o głupotach na luzie, a jak przebywam w nieznanym otoczeniu czuje sie... dziwnie. Serio, lepiej iść na spacer, poczytać książkę czy coś w ten gust, bo słuchanie idiotów potrafi wkurzyć. Z drugiej strony, lepiej spedzac czas po swojemu, niż chlac na imprezach z nie wiadomo kim, prawda? Zresztą imprezy mają wiecej minusow niz plusów jak dla mnie, ale co kto woli. Poza tym, Burning ma dużo racji dlatego nie będę nic dopisywał na dany temat. Odnośnie pierwszej części. W tych czasach nie oszukujmy się pieniądze rządzą światem .__. Dlatego jest tylu egoistów/naciągaczy myślących tylko o sobie, lecz nie zapominajmy, ze istnieją także dobrzy ludzie, którzy nie są obojetni na innych. Sam lubię pomagać kiedy tylko mogę i na ile potrafię, pomimo tego, iż skur***** nie unikniemy, niestety. Radziłbym zwrócić uwagę, bo to jest bardzo nie w porządku z ich strony. Jakbyś miał jeszcze jakies problemy, to pisz na gg Edytowano Marzec 12, 2014 przez Piter Wan Kenobi Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cipher 618 Napisano Marzec 12, 2014 Share Napisano Marzec 12, 2014 Jako, że jestem na forum sporo czasu, to mogę również Wam powiedzieć o czymś osobistym, meh. Mój ''ojciec'' jest alkoholikiem, który zniszczył mi dzieciństwo praktycznie. OK, trochę zakurzone, ale nie mogę przejść obojętnie. Mam to samo. Ba, po jakimś czasie doszedł do tego drugi alkoholik. W 2008 matka przeszła ciężki zawał. Następny będzie ostatnim. Podstawa - zero stresu. Próbowałem wszystkiego. Każda instytucja mówiła to samo: dopóki sam nie zechce to my nic nie zrobimy. A ojciec? Przyjedzie policja i jeszcze mają pretensje, że do tak "błahych" spraw wzywają. No jakby wbił jej nóż między żebra to by było coś! A to? Kłótnia? Pfff... A tak na serio to powiem krótko - walcz, walcz i jeszcze raz walcz. Nie dosłownie. Zacznie szaleć? Dzwoń na policję. Może i nie mogą nic zrobić, ale po X telefonach coś się zacznie dziać. Masz do tego prawo. Niech przyjadą i 100 razy - to ich obowiązek. Prawda jest taka, że dla wielu alkoholików od rodziny ważniejsza jest reputacja na osiedlu. "Toż to taki porządny chłop, na rodzinę zarabia..." Ja popełniłem ten błąd, nie robiłem nic. I mam co mam. Dwóch alkoholików... Aha, jeden właśnie śpi w swoim pokoiku. Na dzień dzisiejszy wiele osób pyta dlaczego jestem taki wyciszony, wycofany, zamknięty w sobie... co mam im powiedzieć? A neurolog podejrzewa, że uzależniłem się od jednego z leków... Życie jest piękne. Nie masz możliwości z mamą odciąć się od ojca? Z Twojego opisu wynika, iż beznadziejny z niego zarówno ojciec jak i mąż, także po prostu zastanawia mnie czy próbowaliście takiej opcji. Polska to kraj w którym alkoholik ma większe prawa niż osoba współuzależniona. Wiem coś o tym. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Servant Saber Napisano Marzec 13, 2014 Share Napisano Marzec 13, 2014 Rodzice sobie sprawili iFony... Teraz średnio co 30 minut widuję któregoś z nich bo:A) Coś nie działaB) iTunes nie zrzuca muzykiC) Coś nie działaD) Nie mogą czegoś zrobićE) Czy mówiłem już że coś nie działa?Czy ja wiem żeby to był aż taki problem, że musiałeś tu o nim pisać? Zauważ, że rodzice większości z nas w naszym wieku ganiali za piłką i siedzieli na trzepakach. Informatyka była w powijakach, mało kto słyszał o czymś takim jak 'komputer', a fakt, że za 20 lat każdy będzie miał w kieszeni telefon wydawał się po prostu nierealny. Nie możesz ich winić za to w jakich czasach się urodzili.Z drugiej strony też nie musisz być omnibusem, ale zważając na rzeczywistość w której żyjemy - dzieci znają się na informatyce lepiej od rodziców - oni idą z tym bezpośrednio do Ciebie. Jeżeli nie jesteś w stanie im pomóc to po prostu to powiedz lub... wpisz problem w Google Kiedy moja rodzicielka sprawiła sobie nowy tablet, a mnie doprowadzało do frustracji jej ciągłe pytanie się o dość prozaiczne [z mojego punktu widzenia] rzeczy, to usiadłam z nią i krok po kroczku tłumaczyłam obsługę podstawowych funkcji.I czy Twoi rodzice nie mogli kupić bardziej pospolitych urządzeń tylko od razu rzucili się na Srajfony? :I Pomimo dość sporej zmiany na przestrzeni lat ja nadal uważam, że telefon - jakkolwiek zaawansowany technologicznie by nie był - służy przede wszystkim do dzwonienia, reszta to dodatki.No i coś raczej oczywistego: u Fapple płaci się za jabłuszko na obudowie, nie za urządzenie. 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cipher 618 Napisano Marzec 17, 2014 Share Napisano Marzec 17, 2014 Mam ochotę użyć słów bardzo niecenzuralnych, ale nie potrzebuję procentów. Wczorajsza noc dała mi nieźle w kość. W pogotowiu potrafią pracować prawdziwe "ze złej matki syny". Brat dostał trzech ataków padaczki (nie pierwszy raz). OK, może to i padaczka alkoholowa, czyli w pewnym sensie "choroba na życzenie" ale, mimo wszystko zakichanym obowiązkiem wezwanego pogotowia jest udzielenie pomocy. 1. Po 21:00 - pierwszy bardzo słaby atak - nie reagujemy. Często kończy się na nim. 2. Nieco po 22:00 - drugi silny atak - według wszelkich książeczek typu "co robić", jeśli atak nie ustąpi do 5 min należy wezwać pogotowie. Ten trwał ponad 15 (zanim brat zaczął odzyskiwać przytomność, ale nie świadomość) - wzywamy pogotowie. I tu zaczyna się jazda. Przyjeżdża ekipa z wielkimi pretensjami. Lekarz (pielęgniarz?) Wiesław Kulikowski odmówił podania relanium. Powód? a) Brat jest pełnoletni b)Świadomy (a Tom to diament ) c)Brat prawidłowo odpowiadał na "pytania kontrolne": czy chce zastrzyk, ten wybełkotał, że nie. Zapytał czy chce jechać do szpitala? Ta sama odpowiedź. Wiek, imię, data urodzenia... "Prawidłowo. Hurra, wygrałeś nie udzielenie pomocy" Ta menda doskonale wiedziała, że brat nie jest świadomy tego co mówi. Sam choruję. Po silnym ataku pamiętam jedno: położyłem się spać u siebie, "śniły mi się" jakieś rozmazane plamy, głosy, obudziłem się zdziwiony w szpitalnym łóżku pod kroplówką. Dopiero od rodziny dowiedziałem się, że miałem atak, w domu było pogotowie (to te plamy), rozmawiałem z nimi, odpowiedziałem na wszystkie pytania i o własnych siłach dolazłem z czwartego piętra do karetki. To tyle jeśli chodzi o "świadomość" Pan Wiesław, mimo próśb nie chciał podać relanium... "bo jeszcze igła pęknie, i co? Prokuraturę naślecie" Problem w tym, że bez relanium nie dość, że ataki będą się powtarzać, to będą coraz silniejsze. A n-ty może być ostatnim. Ale to nie koniec. 3. Po 02:00 nastąpił BARDZO silny atak. Pan Wiesław przyjechał z miną, jakby wezwali go do chomika, który ma zatwardzenie. Co zrobił? Podał wreszcie to zakichane relanium? Odwiózł na detoks? Nie. Wezwał POLICJĘ do zupełnie trzeźwej osoby, aby ta wzięła go na "izdebkę". Rzecz jasna to nie sprawa policji, trudno ich o to winić. Równie dobrze "Wiesiek" mógł wezwać straż pożarną, albo TOPR. Policja zawiozła go do miejskiej izby wytrzeźwień, a tamci przekierowali go... "przykro nam nie udzielamy takich informacji". Jak widać według Wieśka chory na padaczkę alkoholową, to awanturujący się pijak, którego trzeba przywiązać pasami na "izbie" Morał tej historii? Wystarczyło podać jeden zastrzyk przy pierwszym wezwaniu... I jeszcze jedno. Odnośnie prokuratury. Ciekawe kim zainteresowałaby się prokuratura: rodziną, która "bezpodstawnie" wezwała pogotowie dwa razy, czy mającym pretensje lekarzem, który odmówił udzielenia pomocy choremu, powołując się na złamanie igły czy prawidłowe odpowiedzi półprzytomnej osoby. Nie wspominając o wezwaniu policji, aby ta odwiozła trzeźwą osobę na izbę wytrzeźwień... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Airlick Napisano Marzec 17, 2014 Share Napisano Marzec 17, 2014 Ja w takiej sytuacji wytoczyłbym łapiduchowi proces. Są chyba organizacje, które zajmują się specjalnie takimi sprawami. Policja też na pewno ma obowiązek zapisać w jakiejś tam ich wewnętrznej karcie wynik badania alkomatem/badania krwi, więc to będzie przemawiać na waszą korzyść, jeśli twój brat faktycznie był trzeźwy. Oczywiście lekarz powie, jak dojdzie co do czego, że "on nic takiego nie powiedział", ale twoje zeznania będą warte tyle samo, co jego, a w dodatku będzie potwierdzenie z policji, że twój brat był trzeźwy.Jeśli nie chcesz/nie możesz zapłacić za poradę prawną, to słyszałem, że w ośrodkach Pomocy Społecznej raz w tygodniu przyjmują prawnicy. Wiadomo, że nie są to żadni wybitny adwokaci, ale powinni być w stanie cię pokierować i powiedzieć, czy masz jakieś szanse w ewentualnym procesie. Bo z tego co mówisz, to jest ewidentne narażenie zdrowia i życia pacjenta, za co lekarz może mocno beknąć.Tu się nie ma co żalić, tu trzeba działać. 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cipher 618 Napisano Marzec 17, 2014 Share Napisano Marzec 17, 2014 Problem w tym, że mieszkam w małym miasteczku, a lekarze to jedna wielka "mafia". Od lat mamusia wciąga córeczkę na swój fotelik. Nie warto. Gdyby to było większe miasto - tak, ale nie tutaj. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burning Question Napisano Marzec 17, 2014 Share Napisano Marzec 17, 2014 Ale próbowałeś chociaż? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sir Hugoholic :3 Napisano Marzec 20, 2014 Share Napisano Marzec 20, 2014 Kto by się spodziewał, że tu kiedyś napiszę. Nie proszę o radę. Bo rady na zaistniałą sytuację nie ma. Chcę zrzucić z siebie pewne brzemię, które dziś na mnie ciąży. Uprzedzam. Będzie długo. Jak każdy wie, kto mnie tu zna mam konto także na mlpforums.com. Swego czasu poznałem tam kogoś. Zwała się ona Natasha i bardzo szybko stała się bardzo bliską mi osobą. Moją i mojego znajomego. Gdy rozmawiała z nami sprawiała wrażenie szczęśliwej, beztroskiej osoby, jej pozytywne nastawienie mnie zadziwiało. Przypominała niemalże Pinkie Pie swoim nastawieniem. Rozmawialiśmy na tematy bardzo losowe. Czasem były to "śmieszne" rozmowy, czasem na poważniejsze tematy, czasem oceniałem jej prace w Photoshopie. Kolega podobnie z tym, że on z nią jeszcze w Team Fortress 2 grał (w którym z tego co mówił radziła sobie za dobrze). Lecz niestety taka była tylko w internecie. Na żywo nie miała żadnej rodziny poza bratem (dosłownie), niestety nie wiem co ten stan rzeczy spowodowało, bo nie chciałem złych wspomnień z niej wyciągać. Do tego była przeraźliwie nieśmiała, do tego stopnia, że bała się nawet ludzkich spojrzeń. Tak naprawdę byliśmy pierwszymi osobami, z którymi od bardzo dawna nawiązała kontakt poza jej bratem. Potem coś się stało. Przestała się logować przez ponad miesiąc. Wtedy też brat wszedł na jej konto licząc, że się dowie, co się stało (jak sam wyjaśnił popadła znowu w depresję i odmawiała rozmowy z kimkolwiek). To był pierwszy moment, gdy naprawdę bardzo o nią się martwiłem, wtedy też się dowiedziałem, że jej brat jest jedynym żyjącym członkiem jej rodziny. Ale tutaj już więcej nie mam do napisania, ja zostawiłem mu swoje konto na facebook'u, a kolega, który podobnie jak ona mieszka w Australii pozostawił mu swój numer telefonu na wypadek, gdyby pomoc była potrzebna. Na szczęście po jakimś czasie wszystko wróciło do normy i powróciła Natasha jaką ja i on pamiętaliśmy. Wtedy też wydawałoby się, że jej sytuacja powoli, lecz się poprawia. Zaczęła z bratem wychodzić do ludzi. Nosiła maskę z jednego teledysku, który był jej ulubionym (zespołu Gorillaz bodajże, ale tutaj nie powiem, czy na pewno, bowiem sam miałem rozbieżny od niej gust), lecz nadal był to ogromny postęp po tym, gdy całe życie spędzała w domu. Brat bardzo dużo czasu jej poświęcał i naprawdę zasługuje na medal. Koledze nawet wysłała swoje prawdziwe zdjęcie, niestety ja go nie widziałem, także ze względu na strefy czasowe, które skutecznie mi ograniczały kontakt z nią, ale jeśli mu wierzyć to była ona naprawdę urocza. Wydawało się nam obu, że wszystko idzie ku dobremu i być może nawet za parę miesięcy uda się jej wyjść do ludzi bez ukrywania swojej twarzy i bardziej się na świat otworzyć. Myliliśmy się. Dziś jej brat znowu wszedł na jej konto. Nie przyniósł dobrych wieści. Wszedł na nie, by napisać, że... popełniła samobójstwo. W liście pożegnalnym stwierdziła, że życie, w którym dotrwanie do następnego dnia jest możliwe tylko dzięki lekom to parodia życia. Że nie ma szans na założenie rodziny, na przyjaciół. W tym samym liście wymieniła mnie i ciągle wspominanego przeze mnie kolegę także, że będzie za nami tęsknić i nam dziękuje. Potem brat także podziękował stwierdzając, że spełniliśmy jego jedyne marzenie, czyli byliśmy dla niej rodziną, której tak jej brakowało i przeprosił, że on nas zawiódł... nie wiem po prostu co powiedzieć, jestem poruszony, ale też zdołowany, cały we łzach, czuję się jakbym stracił siostrę, która była mi mimo odległości naprawdę bliska. Nie ma na to żadnej rady. Ale chciałem się wygadać. Cały czas proszę samego siebie, by to był tylko sen i bym się z niego wybudził... Ten świat jest czasem zbyt okrutny, osoby takie jak ona nie zasługują na taki smutny los... Przepraszam, jeśli jest coś tu chaotycznie opisane i, że w ogóle z takimi rzeczami tu przyszedłem, ale już nie wiedziałem, gdzie to napisać... Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Verthini Napisano Marzec 20, 2014 Share Napisano Marzec 20, 2014 *hug* ;( Przykro mi... Jak coś dzwoń... 1 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Zegarmistrz Napisano Marzec 20, 2014 Share Napisano Marzec 20, 2014 Widzisz, wbrew pozorom może rada się znajdzie. Ale wymaga czasu, a to towar luksusowy w takich przypadkach. Widzisz, trafiłeś właśnie na tonący statek. Powoli idzie on na dno, niezależnie od tego, co robi załoga. To nie jest miłe, nie jest przyjemne, nawet nie żałosne. Jest prawdziwe. Mimo tego, zamiast leżeć i czekać na nieuniknione, jesteś tutaj i piszesz. Stoisz, choć świat właśnie stara się powalić cię na kolana. Widzisz, sam byłem kiedyś na tym samym okręcie, nawet parę razy niestety. Podobna sytuacja, choć po prawdzie one nigdy nie są podobne, prawda? Aż się wszystkiego odechciewa. A mimo tego, stoisz i opowiadasz. Dajesz z siebie więcej niż ktokolwiek by oczekiwał. Podziwiam. I dziękuję. Kiedy widzę osoby takie jak ty, osoby silne, zawsze sobie powtarzam, że sam muszę być silny. Bo skoro ty możesz to czemu ja nie? Ludzie przychodzą i odchodzą, płyną z nami na naszych okrętach. Czasami dłużej, czasami krócej. Do jednych się przywiązujemy mniej do innych bardziej. Lecz cel zawsze jest ten sam. Wskazać innym drogę, lub chociaż urozmaicić im podróż. Nie od nas zależy kiedy i jak ją zakończą. Możemy na to odrobinę wpłynąć, lecz w ostatecznym rozrachunku może być tak, że to co otrzymamy nie będzie przyjemne. Dla ciebie mam jedną radę. Pamiętaj wszystkie dobre chwile i te złe też, lecz nie poddawaj się. I nie zapominaj. Pamięć to największa z ofiar, pamiętając szanujesz. Nie myśl o tym jak i dlaczego umarła, lecz o tym jak żyła i ile czasu wzajemnie sobie urozmaicaliście. Czas jest bezcenną wartością, ty poświęcałeś go dla niej, ona dla ciebie. Żyj pamiętając o niej, to najwspanialszy dar jaki możesz jej ofiarować. I wybacz, jeśli okazałem się niezbyt taktowny. 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sir Hugoholic :3 Napisano Marzec 20, 2014 Share Napisano Marzec 20, 2014 Zegarmistrz, byłeś jak najbardziej taktowny i zgadzam się z tym, co piszesz. Nie zapomnę o niej nigdy i jeśli ona teraz gdzieś jest... całym sercem mam nadzieję, że jest szczęśliwa. Ten świat był dla niej okrutny, oby miejsce, w którym teraz jest takie nie było. To wszystko, o czym jej brat marzył. Ona na to zasługiwała. Pamięć o niej dla mnie na pewno nie umrze... żałuję tylko, że musiało do tego dojść i zrobiłbym wszystko, by cofnąć czas, powstrzymać ją od tego, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. W każdym razie dzięki za wypowiedź, bardzo mądrze napisałeś. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cipher 618 Napisano Marzec 20, 2014 Share Napisano Marzec 20, 2014 Ale próbowałeś chociaż?Ba, nie jeden próbował. Szkoda czasu, a skoro w całym miasteczku przyjmują lekarze po znajomości to lepiej im nie podpaść. Dla przykładu z rodzinną czy neurologiem mam bardzo dobrze. Ale jakbym zaczął "wojenkę"... wiadomo.Kto by się spodziewał, że tu kiedyś napiszę...To co napiszę będzie tendencyjne, ale po prostu pamiętaj o tym co było najlepsze. Tym, że byłeś przyjacielem na tak dużą odległość, kimś tak istotnym, wsparciem i pomocą w walce. Bądź z tego dumny i pamiętaj o tej przyjaźni. Przestanie boleć, a pozostaną najpiękniejsze wspomnienia. Wiem coś o tym.Sam przeżyłem coś podobnego. Swego czasu pisałem recenzje dla pewnego serwisu. Raz było lepiej, raz gorzej, ale jakoś nam szło. Ot n-ty serwis "od graczy dla graczy". Pewnego dnia na zamkniętym forum, żona redaktora naczelnego napisała, że nagle w nocy zmarł. Wkleiła też jego zdjęcie, pożegnalna wiadomość. Była to jakaś karłowatość. Szok. Po sześciu latach rozmów z kimś kto traktuje Ciebie jak "drugą prawą rękę", kandydata na zastępcę... cholera, bolało. I to długo. Nie potrafiłem i już nigdy nie będę potrafił dla nich pisać. Nie bez niego, to nie to samo.W ciągu ostatnich lat musiałem się pogodzić się ze stratą dwóch osób z mojego miasteczka w tym dziewczyny, która bardzo mi się podobała. Uczyłem się w LO dla dorosłych z jej matką i każdego dnia obiecałem sobie, że "jutro o niej pogadam", ale wygrała nieśmiałość. Druga to młodszy brat kolegi. Pamiętam jak denerwowałem kumpla że będzie miał drugą siostrzyczkę...Nie spodziewałem się, że się tak rozpiszę... 2 Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 Czasem już tak jest. Rozumiem Cię dosyć dobrze sir Hugoholic. Sama znam kilkoro takich osób. Dzięki niech będą Bogini, nikt z nich samobójstwa nie popełnił. Przyznaję jednak, że zawsze staram nauczyć moich znajomych i przyjaciół szacunku do życia oraz pokazać im jego wartość. Z niektórymi wychodzi lepiej, z innymi gorzej. Nie rozumiem dlaczego ona się zabiła, jest to dla mnie nie do pojęcia, przyznaję. Na pocieszenie- w tym tygodniu zmarł ktoś kto może nie był mi bliski, ale kogo nawet lubiłam i kogo będzie mi brakować. Stajenny ze stajni w której jeżdżę został przejechany przez samochód. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burning Question Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 @Cahan w jaki sposób to jest info na pocieszenie? ;_; Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 @Burning Że ludzie umierają, umierać będą [czasem w głupi sposób], a życie musi toczyć się dalej. Tak to już wszystko zostało skonstruowane. I nie ma co skupiać się na śmierci, co nie oznacza, że należy o niej zapomnieć. Po co żałować umarłych, kiedy oni nie żyją. Więc albo ich nie ma [brak problemu], albo się świetnie bawią w Zaświatach [to chyba dobrze?], albo się kiedyś zrespią [brak problemu]. Należy się skupić na żyjących, na teraźniejszości. A przeszłością się nie przejmować, choć miłe wspomnienia zapamiętać. Wiem, jestem nieczuła- przyznaję, że nigdy nie płakałam po śmierci kogokolwiek, nawet członków rodziny. W sumie to nie jestem pewna, czy ja w ogóle mam uczucia... Coś nakazuje mi chronić innych, ale nie do pojęcia jest dla mnie co i dlaczego. A emocjonalną więź jestem w stanie wytworzyć jedynie ze zwierzętami. Już nawet część mojej rodziny odpuściła mi "idź na medycynę", bo uświadomili sobie, że ja nie potrafię zrozumieć ludzi i dzielić z nimi uczucia i emocje. Za to w przypadku zwierząt odznaczam się ogromną empatią, czuję się niemal jak gdybym wchodziła w ich umysły. Nawet tego człowieka, o którym wspomniałam żal mi głównie dlatego, że mój koń go bardzo lubił, z wzajemnością. Oczywiście jest mi trochę smutno i zawsze by mi było, ale ja nie potrafię tego przeżywać. Cholera, Cahan się żali... Świat stanął na głowie . Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burning Question Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 Spoko, ja idę na psych. sądową, bo tylko z socjopatami się dogadam, a tak poza tym w kwestii rozumienia i empatii wobec ludzi i zwierząt mam tak samo jak ty. Ja się pożalę, że mam tak zrytą banię, że ze 2 razy cieszyłam się z czyjejś śmierci i teraz czekam na trzeci zgon, żeby w końcu móc odetchnąć z ulgą. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sir Hugoholic :3 Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 Mi też z czasem przejdzie, Cahan. Już dziś w lepszym stanie jestem, dalej mi jej bardzo brakuje, bo bardzo się do niej przywiązałem, ale nie jestem już w takim stanie jak wczoraj. Częściowo na moją reakcję wczorajszą złożyło się to, że wszystko wyglądało jakby szła w zupełnie innym kierunku i wychodziła do ludzi. Niestety to okazały się tylko pozory... Było to coś, czego nikt się nie spodziewał... Jak już w paru miejscach napisać zdążyłem mam nadzieję, że tam, gdzie jest teraz jest jej lepiej. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Cahan Napisano Marzec 21, 2014 Share Napisano Marzec 21, 2014 Taka tymczasowa poprawa często zwiastuje właśnie samobójstwo u osób cierpiących na depresję, ponieważ cieszą się one na myśl o samobójstwie. Tak przynajmniej mówił jeden facet na wykładach z psychologii, na które się zapisałam. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts