Skocz do zawartości

I Turniej Magicznych Pojedynków - Zapisy


Gość

Recommended Posts

The_arena_by_gregmks.jpg

Witam.

 

Długo zapowiadany i (może) długo oczekiwany Turniej Magicznych pojedynków właśnie ruszył. Cóż, tutaj nie rozpiszę się zbytnio, jedyne, co w zasadzie jest wskazane, to krótka informacja.

W tym temacie zgłaszają się chętni do udziału w Turnieju. Ma być to prosty zapis, praktycznie taki jak w sekcji Casual (przykład:' 'Chcę spróbować swoich sił, proszę o dopisanie mnie do listy uczestników'')

Ile jest wolnych miejsc? Ma być to liczba parzysta, wielokrotność szesnastki od której startujemy, ale w przypadku większego zainteresowania liczba zostanie zwiększona do trzydziestu dwóch.

Drogą eliminacji wyłonimy dwóch userów, którzy zawalczą w finałowym boju o zwycięstwo. Ten, który wygra walkę finałową zostanie nagrodzony głównym awardem, ale oczywiście oprócz tego do rozdania zostaną jeszcze trzy nagrody publiczności (których laureaci wybierani będą w sposób głosowania)

Także, zapraszam do zgłaszania się.

 

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedł pewnym krokiem w stronę osoby odpowiadającej za zapisy, lekko nachylając się do niższego tym samym nawiązując kontakt wzrokowy. Na twarzy osoby stojącej naprzeciw Maga wręcz wypisany był niepokój. Zupełnie poważny, wręcz bezemocjonalny oparł dłonie na ramionach człowieka: jedna ręka była metalowa, druga całkiem zwykła.

- Zapisz mnie w tej chwili. Przyszedłem po to, co mi się należy. - rzucił chłodno, samym wzrokiem poganiając do spisania formularza.

- Emronn. Tyle Ci wystarczy, człowieku. - po czym się odwrócił, ruszając ku sali oczekiwań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Klimatyczna wstawka*

Słońce zniżało się ku krańcowi krajobrazu. Niepozornie wyglądający chłopak zbliżał się powolnym krokiem w stronę persony odpowiedzialnej za zakwalifikowanie uczestników. Był w formie homo-sapiens i jego myśli były zajęte tym, czy będzie tu jedyną osobą o humanoidalnym wyglądzie. Nawet się nie zorientował, kiedy stał tuż przed celem jego przybycia.

-Proszę o zapisanie mnie do turnieju. - powiedział nie wkładając w wypowiedź zbędnych emocji, co mogło się niektórym wydać za wyjątkowo chłodne.

-Jak Pańska godność?

-Zmara.

-Zmara... Zmara jaki? - zapytał z wątpliwością w głosie.

-Po prostu - Zmara.

Po tej jakże krótkiej i niezbyt wykańczającej wymianie zdań, chłopak zaczął się rozsypywać. Powypadały mu wszystkie zęby, a gałki oczne wpłynęły do oczodołów, gołej już i nie pokrytej skórą czy mięśniami czaszki.* Niech nie mają ze mną tak łatwo... - pomyślał Zmara po zrekonstruowaniu się w pobliskiej sali.

*Koniec klimatycznej wstawki*

*Opis rozpadania zawdzięczam FF'om, którym autorom składam serdeczne gratulacje.

Widzę, że zostanę drugim, który się podejmie. Tak więc proszę o zapisanie mnie do turnieju. Mam szczerą nadzieję, że poziom wypowiedzi i wyobraźni innych użytkowników będzie im dopisywał. Dziękuję, przepraszam, pozdrawiam i życzę Miłego dnia!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmmm... Spam... Spam... Spam... Spam... Rachunek... Ogłoszenie?

Mag podrapał się i zaczął czytać.

- Taaa... Kto zechce... - mruczał. - Możliwość otrzymania nagrody... W Canterlot, sali magicznych pojedynków? Lecimy!

Chwycił swój wierny ekspres do kawy, ciasto kawowe na drogę, pogłaskał psa po mackach i wyszedł, wysadzając za sobą drzwi. Nabrał powietrza w pierś.

- Uwielbiam zapach uwolnionej magii o poranku - mrukną, następnie magicznym miotaczem ognia odpalił cygaro i puścić Wielką Armadę z dymu.

Przywołał swój wierny latający pieniek i wiosłując miotaczem ruszył do Canterlot.

***

Drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Mag spojrzał na zgromadzoną kolejkę i tylko się uśmiechnął. Następnie zaklęciem teleportacji przemieścił je w bardziej adekwatne miejsce, to jest poczekalnia najbliższego szpitala.

Podzwaniając srebrnymi dzwonkami na czarnych butach od Dżordża Armaturego podszedł do klaczy siedzącej za ladą. Wyczarował kawał kauczukowca i zaczął żuć. Puścił do zaskoczonej klaczy oczko.

- Cześć śliczna - zaczął. Poprawił swoją czarną brodę, sięgającą już 1 mm i oparł się łokciami o ladę. - Podobno macie tu konkurs... Turniej dokładnie. Chcę się zapisać - wyprostował się, wypiął pierś i z dumą zaczął dyktować. - Ja, Ambroży Coufee, Kawowy Mag pierwszego i jedynego stopnia, chcę wziąść udział w zbiorowej masa... znaczy się, w turnieju magicznym, gdzie walczyć będą... No... Ci...

- Magowie? - spytała niepewnie klacz.

- No tak! Magowie! - zakrzyknął Ambroży i ukłonił się dworsko. - No. Po prostu mnie tam zapisz... Albo wiesz co? - spytał się, nawet nie dając klaczy zareagować. - Ja sam się wpiszę.

Sięgnął ręką do wnętrza białej torby, wyrzucił z niej ekspres do kawy, klucze do Atlantydy, starą kanapkę, grupę demonów z innego rozdziału, aż wreszcie zakrzyknął triumfalnie.

- Acha! Jest! - i wyciągnął kawałek sznurka. Napluł na niego, wyprostował i rzucił na ladę. Po chwili, na oczach zdumionej recepcjonistki sznurek ożył i spokojnym, wężowym ruchem wślizgnął się na listę uczestników. Tam ułożył się w wyraźny podpis i zastygł.

- To z kim mam się bić? - spytał uśmiechnięty Ambroży, poprawiając wiszących mu na szyi szalik z mysiego futerka.

***

No to zapisuję się. Czekam z niecierpliwością na rozpoczęcie.

(Co ja ćpałem, jak ja to pisałem? :D )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do zapisów podchodzi kucyk w czerwonym kapturze , za którego widać jedynie kraniec rogu oraz szmaragdowe oczy błyszczące ogniem. Po chwili kucyk powiedział pewnym głosem

- Proszę mnie zapisać

- Ależ oczywiście.. Jak pańskie miano ?

- Zandi

Po chwili na papierze figurowało już 4 imię, ale osoba zapisująca spytała:

Wiem że raczej teraz wyda się to głupie, a;e jaką magią pan włada ?

Jednorożce uśmiechnął się nieznaczenie i powiedział

- Władam kilkoma rodzajami , ale specjalizuję się w jednej ,

- A w jakiej konkretnie ?

na dźwięk tego pytana drewniana kulka znajdująca się na biurku rozprysła i zamieniła się w kryształ ,a kucyk zniknął [pozostawiając kartkę zapisaną dziwnym pismem, ale jedno zdanie było dość i wybijało się z dziwnych symboli : Jedno jest wszystkim, wszystko jest Jednym

cóż i oto jestem 4 mam nadzieję że w turnieju też zajmę przynajmniej to miejsce

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do pomieszczenia z zapisami wszedł mężczyzna w długim prochowcu. Obejrzał całą salę i wziął głęboki oddech, po którym się wyprostował. Zmienił także wzrok z niepewnego na pełen wyższości. Pewnym, choć mającym nuty niepewności krokiem skierował się do biurka. Po drodze w jego dłoni pojawił się batonik, który zaczął jeść. Będąc w połowie drogi do biurka i po zjedzeniu połowy batonika potknął się i zaczął lecieć twarzą do podłogi. Nagle tuż przed dotknięciem podłogi przez twarz zaczął cofać swoją pozycję, co wyglądało, jak upadek oglądany od tego momentu do początku. Stanął, poprawił prochowiec i ponownie skierował się do biurka. Choć wzrok miał pewny siebie i spoglądał na innych jak na kmiotków, to usta wskazywały, że ma w sobie niepewność. Po chwili doszedł do biurka.

-Piekielne Ciastko-powiedział- I nawet nie pytaj się dlaczego tak się nazywam-powiedział groźnie i zmaterializował sobie w dłoni jabłko. Jedna z wypukłości jego prochowca jakby się wyprostowała. Skierował się do siedzeń i wyjął książkę bez tytułu na okładce. Co chwila wydobywał się z niego szybko tłumiony chichot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do sali wszedł kolejny kandydat na uczestnictwo w turnieju. Postać była o tyle nietypowa, że zwróciła uwagę innych. Była dość niska, jej twarz była idealnie biała, oczy świeciły czerwienią. Długie, kruczoczarne włosy opadały na ramiona i niżej, sięgając tułowia. Podziw budziły duże, pokryte czarnymi piórami skrzydła.

Nogi dziewczyny nie przypominały ludzkich. Wyglądały bardziej jak nogi wielkiego ptaka, zamiast stóp były zakończone szponami.

Powoli acz pewnie zbliżyła się do człowieka odpowiedzialnego za zapisy do pojedynków.

- Zapisz mnie proszę. Przebyłam długą drogę i nie mam zamiaru marnować tu czasu. Zwykle nie noszę imienia, po co mi ono...ale tutaj, w tej wyjątkowej sytuacji...R'hanaollea.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postać w długim płaszczu powoli weszła do budynku. Jak twierdził jeden z licznych plakatów, to tutaj można było się zapisać na turniej, zaś turniej był czymś, czego potrzebowała.

Podchodząc do miejsca gdzie przyjmowano zapisy raz za razem mijała różnych magów. Jedni mieli na twarzy desperacje, jedni radość, niektórzy głód wiedzy a kilku uśmiechało się tak podle jak tylko pozwalały im koślawe usta. Kiedy już doszła do stolika, zrzuciła kaptur.

Oczom zebranych ukazał się nie młody już mag. Długie siwe włosy i tak samo siwy zarost. Dłonią odzianą w rękawicę rzucił zwój do jednego z zapisujących. Ten po rozwinięciu takowego przeczytał na głos:

"Wybacz Panie iż sam nic nie mówię, ale nie posiadam ku temu możliwości. Ja Edwin Niemy pragnę wziąć udział w waszym turnieju. Mam nadzieję że będzie to widowisko miłe dla oka i przyjemne dla ucha."

Edwin tylko pokiwał głową z uśmiechem gdy ten skończył czytać, sam zaś mag podpisał gdzie mu wskazano i udał się ku wyjściu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

** Biuro zapisów na pojedynki magiczne**

Hmm... Ciekawe, może wreszcie długie siedzenie w laboratorium na coś się przyda.

*postać wkłada rękę do kieszeni i nerwowo je przeszukuje*

ZNOWU!! Nie mam nawet 2 bitsów na nowy sprzęt... a co dopiero na turnie...

*podrapał się po głowie*

W sumie mistrz mi tego zabronił, ale niech będzie.

<*> W biurze <*>

-Dzień dobry!!!

-*milczenie*

-Chciałbym zapisać się na turniej

-Pańskie imię lub przydomek!

-Shinin... tfu!! Chemik. Tak... Chemik.

-Opłata za uczestnictwo!

*wyciąga sztabkę złota i rzuca na stół, która wyłamuje w nim dziurę*

-Reszty nie trzeba... i... yyy... to chyba pokryje straty?:rd11:

-O to pańska rejestracja... proszę tu podpisać:wat:

-Dziękuję i do zobaczenia.

:wat:

-*szeptem* starczy na cydr do końca tego stulecia:wat:

<*>................<*>

Mam na dzieję że zdążę wyjechać z miasta po zakończeniu turnieju bo inaczej się zorientują... Fałszywe złoto, któż by pomyślał że uda mi się z takim badziewnym sprzętem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brązowa klacz jednorożca z fioletowo - różowym naszyjnikiem podeszła do biura Magicznych Pojedynków. Jej włosy były fioletowe, a oczy z iskierką pewności siebie takiego samego koloru jak grzywa i ogon. Magią trzymała małą karteczkę o jej najważniejszych informacjach.

- Jestem Shantee. Mam zamiar się zgłosić do Turnieju Magicznych Pojedynków.

Klacz, która sprawdzała zgłoszenia w czasie zgłoszenia Shantee, podniosła głowę znad biurka. Była ona zielonym pegazem z szarą grzywą.

- Nazwisko?

- Właściwie, Shantee to moje pełne imię.

- Zapisana. Coś jeszcze?

- Proszę mnie powiadomić, gdy pojedynki się zaczną.

Zielona omal nie podskoczyła, bo dwa pierwsze zdania zostały powiedziane przyjaźnie, to ostatnie powiedziała tak mrocznym, że pegazica obawiała się nawet, czy nie zawołać strażników. Jednak dała sobie spokój, bo wiedziała, że ma sprawić to wrażenie potężnej.

Którą nie była.

A ona już tylko z wesołym uśmieszkiem wychodziła z budynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[przedtem była tu dłuższa wstawka, ale z racji na zawiechę przeglądarki zrobił *PUFF!*. Tak więc pozwolę sobie na razie wstawić nieco mniej epicką, ale wciąż konkretną wersję mej chęci zapisu na turniej]

Urzędnik uniósł głowę znad dopiero co przyniesionego zapasowego stołu (cholerna sztabka...) i ujrzał kolejnego chętnego. Stał przed nim, dość wysoki i w miarę młodo wyglądajacy rudzielec w bogatej -i zapewne dosłownie napakowanej czarami - czerwonej szacie. W ręce zaś trzymał misternie, ale niezaprzeczalnie praktycznie wykonany magiczny kostur.

Nie wyglądał jakoś szczególnie, przynajmniej w stosunku do tego, co widział już dzisiaj Urzędnik. Tu jakaś sakwa, tam wzmocnione runami naramienniki... Ot, mag żywiołów. Jedynym niestandardowym ekwipunkiem była dziwna lupa wystająca mu z kieszeni, oraz złote karwasze z długimi, jarzącymi się lekko kryształami.

Ale, co dziwne, stał spokojnie i czekał na swoją kolej, uśmiechnięty uprzejmie. To niepodobne do tak młodego maga, oj nie...

- Pan rozumiem na turniej magiczny?

Mag tylko uniósł brew, ale dalej się uśmiechał. Urzędnik odchrząknął.

- Pańska godność?

- Ziguerro. Wpisowe za dwie standardowe sztuki złota?...

Po zapłaceniu i wypytaniu o kilka spraw organizacji Turnieju podszedł do kąta przy otwartym oknie, by poobserwować przyszłych przeciwników. Wyjął skądś zwiewną płachtę sporych rozmiarów i rzucił w górę. Opadając utworzyła kształt fotela, jakby natrafiła tam na niewidzialny mebel (którego, ułatwiając, nie było). Następnie zasiadł, wyjął z torby mały słoiczek miodu i podjadając obserwował rekrutację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A co mi tam - mruknął pod nosem - czasami trzeba sprawdzić potencjał tkwiący w tym cielsku.

Odziany w elegancką, choć niezbyt ostentacyjną czerń, wszedł do biura zapisów. Pewnym krokiem podszedł do urzędnika, prowadzącego rejestr wszystkich chętnych do zmierzenia swych sił na arenie. Ten zmierzył go obojętnym wzrokiem. Wyjątkowo solidnej budowy (ach te eufemizmy), z podkręconymi wąsami i papierosem przyklejonym do wargi, przybysz odwzajemnił się podobnym rzutem oka. Na jego plecach znajdował się wielki, wypchany do ostateczności bagaż, jednak przybysz nie sprawił wrażenia, jakby czuł się przytłoczony jego ciężarem. Ba! Wydawało się, że plecak nic nie waży. Za szerokim pasem z kutasami zatknięte było kilka narzędzi, a do opisu każdego z nich konieczne byłoby użycie przymiotnika "ostry". Na ręce niósł pokaźnych rozmiarów puklerz z wyrytymi na nim runami i symbolami. Do boku przytroczony miał całkiem spory młot bojowy, który oprócz niewątpliwych zalet w wstrzymywaniu bliźnim podstawowego utleniania charakteryzował się wieloma, cudnej roboty, zdobieniami. Całości dopełniał lekki półpancerz, oraz kilka strategicznie umieszczonych fragmentów pancerza, i pewna ilość biżuterii. Oceniając resztę ekwipunku, można było śmiało stwierdzić, że ich wartość ozdobna, znajduje się wyjątkowo daleko na liście priorytetów przybysza.

- Czym możemy służyć? - zapytał urzędnik

- Pomyślmy. Znajduję sie w miejscu, gdzie chętni zapisują się na magiczne pojedynki. Czego mogę zatem chcieć? Z pewnością chodzi mi o zakup sadzonek kwiatów i sprawdzenie cen na rynku transakcji krótkoterminowych. - sarkazm w głosie przybysza wystarczyłby na obdarzenie nim populacji całkiem sporego miasta.

- W takim razie sugeruję udać się na Bulwar Płomiennej Róży, gdzie z pewnością znajdzie szanowny Pan wszystko, czego sobie zażyczy - odpowiedział pełen najlepszych chęci siedzący.

Przybysz dosłownie zbaraniał. Przez chwilę mierzył urzędnika podejrzliwym wzrokiem, ale kiedy zorientował się, że ten mówi szczerze, westchnął ciężko i kontynuował rozmowę.

- A czy nie przyszło Panu do głowy, że moim zamiarem jest wpisanie się na listę osób pojedynkujących się? - boska cierpliwość zawsze się przydaje. Poza tym nieoczekiwana tępota urzędasa mogła okazać się całkie zabawna.

- Gdyby tak było, z pewnością Szanowny Pan, powiedziałby o tym na wstępie.

- Tak! Niewątpliwie ma Pan rację! Jednak pomijając moją chęć wzbogacenia się na tutajszych rynkach, uważam, że zażycie drobnej rozrywki w walce, jest jak najbardziej wskazane.

- To... Pan chce się w końcu zapisać, czy nie? - zapytał lekko skołowany urzędnik.

- Nie wiem - Przywołany na twarz wyraz szczerej zadumy, psuł nieco kąśliwy uśmiech, który nieproszony wykwitł na wargach przybysza. - Może Pan zdoła mi to powiedzieć, skoro tak dobrze się Pan orientuje w tutejszych sprawach.

W końcu coś się przebiło przez tą czaszkę. Muszę powiedzieć, że Władca tego miasta jest szczęśliwym człowiekiem. Oceniając lotność jego urzędników, wystarczy sprawić każdemu miecz i ma w gotowości niezliczoną liczbę rycerzy. Takie zakute łby nie trafiają się często...

- Nie podoba mi się, że stara się Pan zrobić ze mnie kretyna - warknął oburzony urzędas.

- Zapewniam, że nie było to moim zamierzeniem - powiedziałam, dodając pod wąsem - Nie da się zrobić czegoś, co już zostało zrobione.

Niestety w tymże momencie w biurze zapanowała martwa cisza i siedzący usłyszał wszystko dokładnie.

- Opłata wstępna wynosi piętnaście sztuk złota - warknął.

- Dobra. Postawmy sprawę jasno. Przypadkiem wiem, że każdy płacił po dwie sztuki, więc nie wydaje mi się właściwe, żebym musiał dorzucać cokolwiek. Naturalnie, możesz sie ze mną nie zgodzić, ale wtedy uznam, to za rzucone mi wyzwanie. Przy twojej lotności umysłowej powinieneś mieć wrodzoną odporność na czary, więc idealnie nadasz się na partnera w walce - przybysz wyszczerzył zęby w grymasie, którego nie dałoby się pomylić z uśmiechem. Z satysfakcją obserwował, jak z twarzy siedzącego przed nim urzędnika spływają wszystkie kolory. - Tak więc, jeżeli nie chcesz, żebym kopnął cię w miejsce, w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę, to wpisz mnie na listę uczestników. Rozmawia z tobą Hrabia Dolar.

- A... a... a... ależ oczywiście, proszę Szanownego Pana - zgiął się w ukłonie - naturalnie, dla tak znamienitego gościa opłata jest anulowana.

- Doceniam gest i żegnam ozięble - powiedział wyniośle przybysz. Kiedy znalazał sie poza zasięgiem słuchu, mruknął jeszcze pod wąsem - Cholerne biurwy, żyć nie dają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Średniego wzrostu kuc ubrany w czarną skurzaną kurtkę maszerował uśmiechnięty przez miasto.

-Nawet kaki przygłup nie popsuje mi okazji do zmierzenia się z równymi przeciwnikami.

Po chwili dotarł do budynku zapisów na turniej magiczny.

-Co tu dużo gadać, trzeba się będzie skradać- powiedział swe ulubione hasełko i zaczął robić to w czym był najlepszy.

Wcześniej wyrzucono go z zapisów za "kolizje" z pracownikiem. Musiał po prostu wejść znaleść biuro tego urzędasa i wpisać się tak żeby nikt nie zauważył. Nie stanowiło to żadnego problemu, nie takie rzeczy robił. Gdy go wyrzucali zabrał strażnikowi klucze. Wszedł do budynku wręcz bezszelestnie. Na korytarzach słyszał odgłosy kopyt strażników, postanowił wyciszyć dzwięki wokół niego za pomocą prostego zaklęcia. Pochwili mógł już nawet biegiem dostać się do celu ale nie sprawiłoby mu to przyjemności. Nie uważa się on bowiem za złodzieja lecz za artyste malującego zbrodnią i krwią winnych i tylko winnych. Specjalnie wybierał trase obok strażników aby poćwiczyć przed zawodami. Ominął ich z kocią zwinnością i już był u celu, wpisał swe imię na kartę leżącą na blacie biurka. Na fotelu zostawił temu przemądrzałemu ogierowi pierdzącą poduszkę po czym teleportował się jak gdyby nigdy nic. Został po nim tylko misterny podpis BLACK FIRE a obok kartki osmolona zapałka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojawiła się mgła ciemna i tajemnicza jak jej wykonawca. Wyszła z niej czarna postać w czarnym kapturze. Postać była rasy alicornów. Zdjęła kaptur i ukazała się koścista twarz. Był to Śmierć. Powiedział głosem brzmiącym jak łamane kości wszystkich męczenników.

- Ja się zgłaszam.

(Czyli jednym słowem proszę o dopisanie do listy :D)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do sali pewnym krokiem wszedł pewien osobnik. Z tyłu okrywał go ciemno zielony płaszcz, majestatycznie powiewający na wietrze, wytworzonym przez magię dla efektu. Zdjęty kaptur pokazywał młodą i mało doświadczoną, acz pełną zapału i uśmiechu twarz. Mag jadł galaretkę. Na plecach niósł różnego rodzaju oręż. Ten, kto się przyjrzał mu dokładniej dostrzegł, że płaszcz przykrywa cały wachlarz uzbrojenia. Każde z nich było dziełem sztuki płatnerskiej. Każdy oręż jaki posiadał ów człek był bronią białą. Ciało od głowy w dół pokrywał pancerz płytowy, ze znakami na sobie. Na głowie znajdował się stary, podziurawiony kapelusz, z dziurami i zielonym piórem. Najbardziej przykuwającą uwagę bronią był miecz dwuręczny znajdujący się na plecach, o bogatej ornamentyce i podwójnym obosiecznym ostrzu. Z boku wisiała wielka księga w żelaznej oprawie, a na zbroi znajdowało się wiele pieczęci z rozmaitymi symbolami. Mężczyzna podszedł do człowieka, który zapisywał.

- Słyszałem wiele o pojedynkach tu toczonych i chciałbym spróbować moich sił. Jeśli nie będzie to komuś wadziło, proszę o wpisanie na listę. Nazywam się Kapi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 dni temu, Manehatan.

Uncanny Trick kończył kolejne przedstawienie i musiał teraz przetrzymać to czego nie cierpiał - burzę oklasków.

Tak, kucyki rozumiem, że wam się podobało, ale możecie poklaskać kilka sekund, a nie marnować mój czas? - Magik mruknął do siebie nie zmywając uśmiechu z twarzy. Oczywiście, nie mógł tego powiedzieć głośno. Nie zyskałby na tym przyjaciół, a nienaganna reputacja jest ważna w jego zawodzie.

Ukłonił się jeszcze raz i postanowił najzwyczajniej w świecie dać nogę. Dobrze, że nie zabrali jeszcze rekwizytów ze sceny, w tym drzwi. Normalnych drzwi ustawionych po środku sceny, dla kucyka nie będącego magikiem prowadzące donikąd. Uncanny przeszedł przez nie i... zniknął.

Przeniósł się za kulisy gdzie odebrał zapłatę od dyrektora amfiteatru i zobaczył ciekawy plakat o Magicznym Turnieju.

Dziś

Uncanny jest już na miejscu. Poprawia swój typowy strój: cylinder, długą, granatową pelerynę i fioletową koszulę. Peleryna magika skrywa wiele tajemnic, a co dopiero takiego jak Uncanny Trick. Mógł się z nim równać tylko Winter Wind. Dobrze, że się go pozbył. Teraz to on jest iluzjonistą numer jeden.

Skończył rozmyślenia, wypełnił formularz i usiadł na najbliższym wolnym miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MagicRose stała prze wielkimi drzwiami.Jej Fioletowa grzywa wiała na wietrze.Pchnęła drzwi kopytem.Ruszyła w stronę kolejki.Odgarnęła grzywkę i dopiero po chwili zaczaiła,że sala jest wypełniona najróżniejszymi jednorożcami.Po kilku godzinach stania w kolejce podeszła do klaczy,która najwyraźniej zapisywała do turnieju.

-Imię?

-MagicRose

-Specjalność?

-Iluzja,magia bitewna,teleportacja.

-Proszę popisać tu i tu.

Klacz wskazała kopytem miejsce podpisu.Róg Rose zalśnił i magiczna aura ogarnęła długopis.Podpisała gdzie trzeba było i odeszła w stronę drzwi.

. .

'Chcę spróbować swoich sił, proszę o dopisanie mnie do listy uczestników''

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podchodzę do biurka za którym stoi mag i przegląda jakieś papiery. Zastanawiam się przez chwilę, ale odrzucam kaptur. Oczy zebranych najeżdżają na mnie. Nie którzy cofają się z krzykiem,inni tylko stają osłupieni moim niecodziennym wyglądem. Mam wielkie turkusowe oko,a drogie zakryte czarną opaską. Moje fioletowe typowe dla mieszkańców mojej planety włosy opadają mi na lekko błękitna twarz. Jestem wygnańcem, z planety miliardy kilometrów świetlnych od miejsca gdzie się teraz znajduję. nie chcę aby ludzie uciekali na mój widok,a turniej może mi to zapewnić. Widzę jak twarze pośpiesznie się odwracają gdy napotykają moje spojrzenie. Nigdy nie miałam nikogo. Rodzice porzucili mnie w wieku sześciu lat, a przyjaciół na próżno mogłam szukać. Chcę to zmienić więc bez dalszego wahania, przystępuję do udziłu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...