Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts


Natomiast przecietny autor fanfika zniszczyłby wszystkie czołgi, wyciąłby wszystkie kucyki i jeszcze zaorał i posolił ziemię Jak się czyta wspomnienia żołnierzy, to zazwyczaj wychodzi inny obraz wojny. Ludzie mają niezwykłą zdolność adaptacji do trudnych warunków i przeżywania najgorszego piekła. Dlatego zostawali ranni, tracili nogi, ręce i nadal żyli! Tego elementu często w fanfikach brakuje.By zabić człowieka na miejscu jednym trafieniem z pistoletu lub karabinu, to trzeba trafić w dość precyzyjne kilka punktów. By strącić samolot również trzeba go trochę zmasakrować (uwielbiam galerie "latających wraków", czyli zdjęcia, na których piloci pokazują sobie samoloty, na których wrócili bezpiecznie na lotnisko. Stukasy z utrąconymi statecznikami, B-29 z połową skrzydła...)
 
To tyle w kwestii realizmu. A jak to wygląda pod względem poetyki?
 
Tutaj również nie należy przesadzać. Śmierć czytelnikowi łatwo pwoszednieje, niczymw  grze komputerowej. Dużo bardziej wzrusza zabicie jednego bohatera, niż 100 naraz. Jeśli zabijamy Lunę lub Cadance, to wypada poświęcić temu trochę miejsca, kilka akapitów, lub wecz całych stron. Niech czytelnik się wzruszy i rozpłacze (lub drań poczuje satysfakcję). Ale teksty typu:
 
-Luna dostałą headshota. Upadła we krwi. Celestia rozpłakała się i sobie poszła. Koniec"
 
 
LUB
 
 

-Rzucił granat i zabił 20 wrogów, a potem z cekamemu kolejnych 40. Tak wygrali bitwę"

 

To prawda, że często zapomina się o uwzględnianiu takich rzeczy jak ranni, okalecznie, czy zaginieni. Nie twierdzę też, że należy wyżynać wszystkich dookoła. Tak jak wszędzie potrzebny jest tutaj umiar, bez przesady w jedną czy drugą stronę.

 

Natomiast co do śmierci jednej postaci, to tutaj mam dosyć mieszane uczucia. Piszesz, że uśmiercając ważną postać należy poświęcić temu sporą ilość tekstu. Z jednej strony się zgadzam, a z drugiej pozostaję sceptyczny. Dokładniej chodzi mi o to, że jak widzę kolejnę scenę, gdzie bohater/bohaterka powala coraz więcej wrogów, słaniając się po tym jak po raz pięćdziesiąty-do-umptej-potęgi został trafiony strzałami, mieczem, czy pociskami i kona przez dwie strony, to odchodzę od komputera i zaczynam tłuc głową w ścianę. Wolę rzecz nieco bardziej realistyczną, czyli przypadkowa kula w wirze walki, która taką postać załatwia. Dosłownie w jednym-dwóch zdaniach. Naturalnie opis konsekwencji takiej śmierci i jej wpływu na opowiadanie może mieć i kilka stron. Ba! Rozdział wręcz można mu poświęcić, tak samo jak odpowiedniemu przygotowaniu tej sceny. Ale tak - tutaj znowu warto zachować umiar i nie przesadzać (gdyby to jeszcze było takie łatwe).

 

 


Do popularnych motywów, które mnie wnerwiają, dodałbym jeszcze Ponyville - najludniejsze miasteczko w Equestrii.

 

Poczytałbyś "Background Pony", to ujrzałbyś jakie arcydzieło można stworzyć w tak niewielkim miasteczku... A co do umieszczania akcji gdzie indziej... Ostatnio najbardziej oklepany staje się właśnie Manehattan (coś o tym wiem, sam wpadłem w to bagno) - co i rusz ktoś osadza swoje opowiadanie w tym mieście. A fakt, że jednak najczęściej wybierane jest Ponyville nie powinien dziwić. W końcu dzięki serialowi właśnie to miejsce znamy najlepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do opisów śmierci- czasem mam ochoty na pełne patosu opisy, a innym razem wolę szast, prast i po bólu. W końcu taka Cadance może mieć odrąbaną głowę w przeciągu ułamka sekundy. Nawet nie zdąży zauważyć, że umiera, może nie stoczyć żadnej epickiej walki. Po prostu może mieć pecha. Chyba najbardziej lubię, kiedy w opowiadaniach pojawiają się oba rodzaje scen umierania. Tak na zasadzie kontrastu.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cahan, wciąż się nie rozumiemy. Jest jedno gore, które starałem się jak najbardziej "wpisać" w styl Cupcakes, tak dla eksperymentu. No i wyszło z tego, że nawet tak debilne teksty nie zbijają popularności.

Żeby otworzyć kolejny front, czyli zacząć inny temat: Czy lubicie (jako czytelnicy bądź jako autorzy) swoiste "oszukiwanie" czytającego? W tym sensie, że wydaje mu się, że "coś", a nagle za X akapitów, stron czy rozdziałów okazuje się, że to jednak nie tak. I jak sobie czytelnik wróci do owego fragmentu, widzi go w zupełnie innym świetle.

Sam uwielbiam to stosować i podoba mi się w opowiadaniach innych, bo pokazuje, że zostało to starannie zaplanowane i wplecione.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Foley, to dlaczego "Cupcakes" jest takie popularne? Chyba każdy to czytał, a ile ten syf ma fanów... No wrogów też ma dużo, ale i tak- dlaczego to się wybiło?

 

A co do pytania- tak, to jest coś co lubię zarówno robić, jak i o czym lubię czytać. Nic tak nie poprawia humoru jak mały trolling :trollface:. Lubię też wsadzać pozornie nieistotne zapychacze tła, które potem okazują się kluczowe dla fabuły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już wyjaśniam :) Cupcakes jest znane z tego, że jest znane. Wiem, dziwnie to brzmi :D Wszędzie masz "nie czytaj Cupcakes i SAM!! Warning!!" przez co 90% ludzi po to sięgnie :ming:

Eksperymentowałem (nawet nie sam), jakie gatunki odnoszą największy suces i udało się ustalić, że nie ma na to reguły :lol:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co daje opowiadaniu popularność? Przede wszystkim to, że jest dobrze napisane - tu nie ma że boli (nie, nie powiem czym są żebole!), wysoki poziom musi być. Niestety to nie wszystko.

 

Renoma - jeżeli masz wyrobioną dobrą renomę wśród ludzi, to sięgną po opowiadania widząc nick lubianego autora - dokładnie tak jak powiedział to Foley. Ale nie pisząc nie jesteś w stanie wyrobić sobie takiej renomy. Wniosek? Trzeba pisać i mieć nadzieję :D

 

Znajomi - fakt, możesz mieć X ludzi, którzy Ci skomentują opowiadanie, jednak to prowadzi do tak zwanego fanbojostwa (nie znoszę tego). Wbrew pozorom, coś takiego może potencjalnego czytelnika odstraszyć, a nie przyciągnać. Tak, wiem... ludzie są dziwni.

 

Marketing - prawda jest taka, że dobra reklama nigdy nie zaszkodziła żadnemu opowiadaniu. Czy to rozmowa o nim na SB, czy wspomnienie go w innym poście, czy też jego recenzja w Brohoofie lub MANEzette - to naprawdę doskonale wpływa na popularność o czym przekonał się Alberich, gdy jego słynne "Zegary" po recenzji powróciły na top zainteresowania (nie żeby potrzebowały reklamy - teksty tego autora bronią się same). Choć nie jest to rzecz niezbędna, to na pewno przydatna.

 

Odnoszę się teraz do podniesionego tematu Cupcakes i.... tego drugiego. Cupcakes zdobyło popularność przez róznego rodzaju filmiki i parodie, które często-gęsto pojawiały się na YouTube. Śmiem twierdzić, że bez tego popularność tegoż opowiadania byłaby znacznie mniejsze.

 

A "SAM"? To powinno zostać wypalone ogniem i żelazem z internetu, a jego autor umieszczony w zakładzie zamkniętym. Dożywotnio i bez prawa zwolnienia. Sugerowałbym wręcz leczenie elektrowstrząsami. Tak na wszelki wypadek.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że śmierci postaci, jeśli ma być szczególna i dobrze odwzorowana winien być poświęcony Pierwiastek Tragizmu, to jest elementy Porażki, Nieuchronności oraz Błędu. Gdy przychodziłem do pisania Mrocznej Wieży właśnie próbowałem zawrzeć przede wszystkim te trzy elementy. Porażka, to jest ostateczne klęska w starciu o swoje życie, ale również klęska o to co się walczyło. Nieuchronności, czyli pokazanie tragicznego dla bohatera przeznaczenia i braku innej drogi. Błędu, to jest element wad charakteru oraz porażki sojuszników bohatera, czego efektem jest jego śmierć.

 

Jako osoba która specjalizuje się w Tragediach na modłę Lovecraftową, uważam że czasem ważniejsza niż śmierć fizyczna jest śmierć psychiczna oraz moralna, ostateczny upadek wartości w które wierzył, upadek, ostatni krok w kierunku całkowitego zepsucia. Nie ma nic bardziej tragicznego niż ostateczne zniszczenie filarów umysłu bohatera. Śmierć męczeńska bohatera w walce o wartości szczytne nie jest tragiczna w żaden sposób. Śmierć męczennika który dopiero gdy odchodzi zdaje sobie ze sprawę jakie zło uczynił i że to o co walczył, to nie jest dobro. Dlatego dobija mnie czasem gdy pod [Tragedy] daje się opowiadania wojenne. Nie, wojna sama w sobie nie ma nic z tragedii. Owszem, zawiera wspomniany pierwiastek tragizmu, ale by nadać jej prawdziwą moc należy się skupić na aspektach umysłowych i psychicznych. 

 

O pisaniu mógłbym się rozpisywać długo i szeroko, ale czasem mnie dobijają mnie opowiadania z tagiem [slice of Life]. Osobiście uważam że każde opowiadanie winno mieć nieco utylitarności i dysponować jakimś materiałem który choć trochę mógłby nakierować myśli czytelnika na jakiś nowy punkt widzenia. Dlatego gdy widzę Slice of Life w którym nie ma absolutnie niczego innowacyjnego, żadnej nowej myśli to mam ochotę dokonać egzekucji, bo takie opowiadania są po prostu kompletnie puste.

 

 

 


Poczytałbyś "Background Pony", to ujrzałbyś jakie arcydzieło można stworzyć w tak niewielkim miasteczku... A co do umieszczania akcji gdzie indziej... Ostatnio najbardziej oklepany staje się właśnie Manehattan (coś o tym wiem, sam wpadłem w to bagno) - co i rusz ktoś osadza swoje opowiadanie w tym mieście. A fakt, że jednak najczęściej wybierane jest Ponyville nie powinien dziwić. W końcu dzięki serialowi właśnie to miejsce znamy najlepiej.

 

Huh, ja osadziłem swoje 2986 Steps we Flankfurcie oraz dzielnicy Mareggen. Właśnie też mnie zastanawia co ludzi ciągnie tak do tego Manehattanu. 

 

Przy okazji skoro już tu jestem chciałbym powiedzieć że najprawdopodobniej w najbliższym czasie TPWS doczeka się poważnej reformy. Spodziewam się że przyśpieszymy procesy translatorskie i spróbujemy dokonać podboju FimFiction. Jak? To jeszcze opracowywuje...

Edytowano przez Verlax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Dlatego dobija mnie czasem gdy pod [Tragedy] daje się opowiadania wojenne. Nie, wojna sama w sobie nie ma nic z tragedii. Owszem, zawiera wspomniany pierwiastek tragizmu, ale by nadać jej prawdziwą moc należy się skupić na aspektach umysłowych i psychicznych. 

 

Absolutnie i całkowicie nie zgadzam się z tym zdaniem. Żeby opisać tragizm wojny (ponieważ wojna zdecydowanie jest tragedią), wcale nie trzeba sięgać po aspekty umysłowe i psychiczne jak byłeś to uprzejmy stwierdzić. Naturalnie można - jest to jeden ze sposobów i dzięki niemu efekt może być wprost oszałamiający, ale tak naprawdę wystarczy opisać tak prozaiczne rzeczy, jak życie ludności cywilnej zmuszonej do egzystencji podczas działań wojennych. Polecam tutaj doskonały opisy, które znalazły się w opowiadaniu Equestria: Total War. Znajdziesz tam zarówno odwołania do psychiki, jak i opisy rzeczy prostych i prozaicznych, które doskonale pokazują jaką tragedią jest wojna i wspaniale uwypuklają rzeczony element tragizmu.

 

Naturalnie można napisać opowiadanie wojenne, które nie będzie musiało być oznaczone jako Tragedy. Nie jest to nawet takie trudne, ale muszę powiedzieć, że nie znam wielu typów opowiadań, do których ten tag pasowałby lepiej niż do opisów wojny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dolar, z tą uwagą dla śmierci ważnego bohatera nie do końca miałem na myśli, ze ma umierać przez 10 stron i po drodze wyciąć 50 wrogów :) Może zginąć od razu od przypadkowej kuli, ale potem za to reakcję otoczenia powinien opisać dość szczegółowo. Skoro to ważny bohater, to zasługuje na szerszy komentarz. Jeśli mu się go odmawia, to chyba zatem nie był taki istotny.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Przy okazji skoro już tu jestem chciałbym powiedzieć że najprawdopodobniej w najbliższym czasie TPWS doczeka się poważnej reformy. Spodziewam się że przyśpieszymy procesy translatorskie i spróbujemy dokonać podboju FimFiction. Jak? To jeszcze opracowywuje...

 

Świetnie, bo już się martwiłem, że TPWS zostało kolejną martwą organizacją :P

 


Oczywiście czasami można też pójść w drugą stronę i śmierć mniej ważnego bohatera opisać tak jakby był niezmiernie istotny dla fabuły. Ot tak dla zmyłki i ewnetualnego wprowadzenie nowych wątków.

 

Tutaj od razu przypomniała mi się scena z posłańcem królewskim z jednej z części Wiedźmina, który to jest opisywany przez kilka stron (na końcu ginie, zastrzelony przez elfa), a jego postać ma jedynie za zadanie dostarczyć kilku informacji czytelnikowi na temat sytuacji politycznej. I to właśnie ciekawe wykorzystanie - ową sytuację możnaby przedstawić "na sucho", poprzez zwykły opis, ale Sapkowski wybrał taką formę, która jest o wiele ciekawsza.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Tutaj od razu przypomniała mi się scena z posłańcem królewskim z jednej z części Wiedźmina, który to jest opisywany przez kilka stron (na końcu ginie, zastrzelony przez elfa), a jego postać ma jedynie za zadanie dostarczyć kilku informacji czytelnikowi na temat sytuacji politycznej. I to właśnie ciekawe wykorzystanie - ową sytuację możnaby przedstawić "na sucho", poprzez zwykły opis, ale Sapkowski wybrał taką formę, która jest o wiele ciekawsza.

 

Nie mogę się do końca zgodzić akurat z przytoczonym tu przykładem. Śmierć tegoż gońca, która doprowadziła do niepowodzenia jego misji miała kluczowe znaczenie dla dalszych wydarzeń. Chodziło mi raczej o postacie, których zejście naprawdę nie ma żadnego wpływu na dalsze losy danej książki lub opowiadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro mówimy o zgonach pragnę zauważyć, że dość rzadko główny bohater ginie przypadkowo. Nie czytałem jeszcze powieści, której bohater ginie od przypadkowej kuli, błędu bądź wypadku. Prawie zawsze jeśli już główny bohater umiera, to w stylu tego, że największy wróg zabija go w jakiejś długiej, pełnej zwrotów akcji walce. Nie ma sytuacji, gdy byle żołnierz wykorzystuje jego drobny błąd (lub zupełny przypadek) i doprowadza do śmierci bohatera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, szkoda tak zupełnie przypadkowo uśmiercić głównego bohatera, bo takie coś zazwyczaj oznacza, że autorowi skończył się pomysł. Ale w "Wiedźminie" w sumie jest ten rodzaj śmieci- głupia i przypadkowa. W fanfikach za to rzeczywiście się nie spotkałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja takie rzeczy czytałem ;) Ot zwykła kula trafia, zwyczajny żołnierz przeciwnika go zabija etc. Nawet śmierć bohaterów była tam opisana w kilku zdaniach raptem. I to nie jakichś drugoplanowych, tylko głównych.

I muszę przyznać, że takie sposoby "ubijania" też mają swój urok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nelson w wygranej bitwie pod Trafalgarem dostał przypadkową kulą w oko ^^ A taki był mądry... (cytując znany film). Rommel tez o mało nie zginął ze względu na swoją głupotę, w czasie ataku lotniczego stał wyprostowany w samochodzie. Dlatego autor chcący wprowadzić takie elementy do tekstu nie musi się obawiać, że będzie sztuczny :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tak pierdyknę bezczelnie pojedynczym, małolinijkowym postem w kwestiach technicznych. Jak w przystępny, a zarazem dający autorowi satysfakcję sposób zmieścić bogaty język w proste opowiadanko? Moje pierwsze i przypuszczalne ostatnie miało w sobie ten kłopot, jak sądzę. Nie lubię popełniać błędów, i dlatego byłbym zainteresowany wypowiedziami doświadczonych, pewnych swego pisarzy. Z góry dziękuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...