Skocz do zawartości

[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Poszedłem na górę do sypialni, po czym się położyłem. Byłem wykończony całym tym dniem. Zbyt wiele rzeczy się ostatnio dzieje. Michael też nie przyniósł dobrych wieści mam, co tego wszystkiego złe przeczucia. Obawiam się, że w najbliższym czasie może się zrobić bardzo nieprzyjemnie. Gdy tak rozmyślałem poczułem ogromne zmęczenie, po czym zasnąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

Postanowiłem się przespać. Kiedy się obudziłem czułem się o wiele lepiej i mogłem nareszcie ruszać tylnymi kopytami. Wstałem z łóżka i chwilę się chwiałem, po czym jako tako złapałem rytm w chodzeniu. Pielęgniarka powiedziała że jestem wolny. Świat na zewnątrz był naprawdę przepiękny. Właśnie taki jaki go sobie wyobrażałem. Nie wiem jednak gdzie mam teraz mieszkać. Oparłem się o okoliczne drzewo i chłonąłem promienie słoneczne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kristian siedział w gabinecie mając banana na twarzy.

- Dzisiejszy dzień jest świetny! - powiedział do siebie radośnie, wyszedł szybko z budynku i skierował się na rynek. Standardowo towarzyszyli mu ochroniarze, teraz musiał dojść na festiwal. Takie ma obowiązki poza tym go lubi.

 

Rynek w Richmond

 

Na rynku były rozstawione już namioty, a ludzie tańczyli. Stare Konfederackie piosenki cieszyły i to nieźle, teraz grano "To arms in Dixie". Jedna z najbardziej znanych piosenek, Kristian usiadł tylko na drewnianym krześle i słuchał. Łodzie jego narodu właśnie pływały około bariery i próbowały trochę popsuć Equestrii handel o ile taki istnieje. A dwie brygady w Afryce Północnej właśnie się okopywały.

 

Afryka Północna

 

Żołnierze w kowbojskich kapeluszach właśnie kopały okopy, rozkazy były rozkazami. A nie chciano by "granicę" przekraczały kopytniaki, no chyba że mają paszport co nie jest zbyt prawdopodobne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli się obudziłem. Sen był naprawdę pomocny. Wiedziałem, co chce teraz zrobić. Pomimo że byłem teraz bogaty nie potrafiłem stać w miejscu. Zrozumiałem, dlaczego każdy kucyk coś robi. Każdy ma swoje przeznaczenie. Moim jest walka mój cutie mark sam na to wskazywał. Wstałem z łóżka, po czym wyszedłem z butiku. Skierowałem się do budynku poborowego do armii królewskiej. Stanąłem w kolejce za grupą kucyków. W końcu przyszła moja kolej. Strażnik prowadzący rekrutacje poważnie zmierzył mnie wzrokiem.

-Czemu uważasz, że nadajesz się do straży królewskiej? Masz jakieś doświadczenie?

-Cóż, jako człowiek byłem już żołnierzem a jako kucyk działałem w szeregach POZ

-Rozumiem. Jednak tu będzie to wyglądało z goła inaczej niż na ziemi. No dobrze sprawdzimy, na co cię stać i czy się nadajesz. Jesteś jednorożcem, więc będziesz przechodził trening magiczny i walki. Twoje zajęcia z magii odbędą się za chwile idź do tej sali

Skierowałem się do sali wskazanej przez jednorożca i oczekiwałem na zajęcia. Byłem ciekawy czy sobie poradzę. Nigdy nie byłem ekspertem w magii.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przejściu przez portal znalazłem się w zamku z czystego kryształu. Wszedłem do jednej z komnat i zobaczyłem małą, siedmioletnią klaczkę o kolorze złota z rubinową grzywką i srebrnymi oczami. Klaczka odwróciła się i z uśmiechem przytuliła.

-Wujek Austin, ale fajnie. Dlaczego nas nie odwiedzałeś?

-Cześć Rubby. Wybacz, ale miałem dużo spraw na głowie. Gdzie jest twoja mama?- powiedziałem tuląc małą.

-Tuż za tobą, głuptasie.- za moimi plecami odezwał się delikatny głos klaczy. Odwróciłem się i zobaczyłem moją dobrą przyjaciółkę.

-Witaj Ariano. Jak miło cię spotkać.

-Dla mnie też jest miło, mój drogi. I gratuluję pięknej klaczy, mam nadzieję, że wkrótce będę mogła zostać matką chrzestną.

-He he, nie martw się, nie zawiedziesz się.- powiedziałem zarumieniony.- Jednak chcę o czymś pomówić.

-W takim razie chodźmy do salonu.

Skierowałem się z Arianą do dużego pokoju i zaczęliśmy rozmowę.

Edytowano przez Lightning Energy
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem wraz z resztą jednorożców w dziwnej sali. Wyglądała jak sala lekcyjna z czasów szkoły. Dziwnie się czułem przebywając tu. Miałem wrażenie, że wróciłem do szkoły. Zajęcia prowadził jeden ze strażników. Oczywiście jednorożec widać było, że zna się na magii. Tłumaczył nam na wykładzie różnice magii wśród jednorożców. I jak twierdził nie każdym miał predyspozycje by dostać się do straży. Nagle spojrzał na mnie.

-A pan, w jakiej magii się specjalizuje? Co pan potrafi?

-Ja... no, więc umiem się teleportować. Trochę też znam się na lewitacji i potrafię tworzyć broń z mojej magii taką jak noże czy miecze. Nagle wyciągnąłem amulet. -A dzięki temu moja magia jest silniejsza.

-Rozumiem. Jednak nie możesz polegać na tej rzeczy, jeśli stracisz ją i broń w czasie walki. Twoją jedyną bronią będzie róg. Magia, którą opisujesz u siebie jest dosyć rzadka. Chodzi mi oczywiście o tworzenie broni. Jednak każdy strażnik królewski musi umieć jeszcze inne zaklęcia. Których dziś będziemy się uczyć.

Wykład trwał naprawdę długo. Straciłem kompletnie poczucie czasu. Nie wiedziałem jak długo tam jestem. Ale sporo się nauczyłem. Jednak daleko mi było dalej do ekspertów od magii. Następnie czekał mnie trening walki miałem nadzieje, że tam zdołam pokazać się z lepszej strony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszedłem wraz z resztą jednorożców na świeże powietrze byliśmy w jakimś lesie w okolicy nie było innych kucyków. Przed nami stał kolejny instruktor. Który dokładnie nas obserwował

-Witajcie na treningu walki bronią. Każdy strażnik musi posiadać taką umiejętność. Zapewne każdy z was już kiedyś walczył bronią a nawet ma ją przy sobie. Proszę abyście ją oddali. Nie chcemy abyście się zranili albo zabili to tylko trening.

Niemal każdy jednorożec wyrzucił jakąś broń typu nóż czy inną broń białą w końcu i ja wyrzuciłem moją katanę. Dziwnie się bez niej czułem. Instruktor przyjrzał się z zaciekawieniem mojej broni.

-Skąd masz ten oręż?

-Dostałem na ziemi od przyjaciela z POZ

-Byłeś, więc na ziemi? Musisz mieć już, więc doświadczenie w walce dobrze. Zaczniemy od prostej walki między sobą. Każdy z was zmierzy się z jednym przeciwnikiem wtedy zobaczymy, co umiecie. Nagle spojrzał na mnie. -A zaczniemy od ciebie ciekawy jestem, co potrafisz. Pamiętajcie żadnej magii tu jest walka bronią. Weźcie po kiju w ten sposób nie zranicie się zbyt mocno.

Ustawiłem się wraz z moim przeciwnikiem, po czym dano nam sygnał do walki. Przeciwnik od razu na mnie natarł. Jednak ja byłem szybszy. Natychmiast się odsunąłem, po czym uderzyłem go w kark kijem momentalnie upadł na ziemie. Walka nie trwała długo.

-Całkiem nieźle umiesz walczyć bronią. Widać, że to nie jest twój pierwszy raz. Dobrze przejdźmy do kolejnych walk. A następnie do następnych ćwiczeń.

Trening był naprawdę wykańczający. Przypominały mi się czasy młodości, gdy ćwiczyłem w armii. Ale tu znacznie bardziej mi się podobało. Trening bronią wychodził mi znacznie lepiej niż magia. Zresztą zawsze tak było. Byłem kompletnie wykończony. Gdy trening się zakończył zostałem wezwany na rozmowę. Nie byłem pewny, o co chodzi. Ale i tak nie miałem za dużego wyboru. Miałem tylko nadzieje, że nie zrobiłem czegoś źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(122)

Powoli poszedłem do pokoju, do którego mnie wezwano pilnowało go dwóch strażników. Gdy mnie zauważyli otworzyli mi drzwi najwyraźniej spodziewali się mnie. Siedzący za biurkiem kucyk przeglądał jakieś dokumenty. W końcu je odłożył i spojrzał na mnie, po czym się uśmiechnął.

-Proszę usiądź

Posłuchałem i usiadłem przed biurkiem.

-Masz niesamowity talent do walki bronią. Z magią trochę gorzej, ale trochę zajęć i myślę, że dojdziemy do perfekcji. W każdym razie sądzę, że będziesz mógł chodzić na te zajęcia, ale i jednocześnie dobrze służyć w straży. Czasy są strasznie burzliwe. I przyda się nam każdy dobry kucyk do pomocy. Więc spytam chcesz na pewno wstąpić do straży? Wiesz, co to oznacza?

Popatrzyłem na kucyka chwilę się zastanowiłem, po czym się odezwałem

-Tak chce służyć tej krainie najlepiej jak potrafię

-Idealnie bardzo mnie to cieszy. Witaj na pokładzie. Jako strażnik słuchasz bezpośrednio rozkazów od nas i księżniczek. Rozumiesz?

-Oczywiście

-Dobrze. Gdzie mieszkasz?

-W Ponyville

-Cóż niema tam raczej żadnej straży. Ale w tych czasach nawet tam się przyda. Zwłaszcza, że zamieszkuje te miasteczko jedna z księżniczek. Dobrze twoje rozkazy są proste raz w tygodniu będziesz przychodził na trening magii. A twoim głównym obowiązkiem jest pilnowanie spokoju w Ponyville, czyli codzienne patrole i raporty o sytuacji. Chyba, że przyjdą inne rozkazy. Twój ekwipunek czeka w zbrojowni.

-Czy mogę używać mojej broni? Jestem do niej przywiązany

-Oczywiście nie wiedzę problemu. Możesz już odejść do zobaczenia

Skierowałem się do zbrojowni gdzie wydano mi zbroję i księgę z opisem zachowania strażnika. Dziwnie czułem się w zbroi. Ale cóż wszędzie jest jakiś rodzaj munduru. Wróciłem prosto do Ponyville gdzie zacząłem swój patrol. W czasie patrolu zobaczyłem kogoś znajomego pod drzewem. Postanowiłem zrobić mały kawał. Ciekawe czy Michael mnie w tym pozna.

-Proszę wybaczyć obowiązuje bezwzględny zakaz włóczenia i obijania bez celu. Powiedziałem poważnym tonem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[91]

Starsze dzieci nie zmieniły pozycji ani wyrazu twarzy, młodsze odpowiedziały mniej czy bardziej śmiałymi uśmiechami. Zanim któreś zdążyło zapytać, czy może dotknąć grzywy albo pogłaskać gościa, gestem zaprosiłem Celestię do środka. Przy wewnętrznej bramie też stało dwóch strażników, uzbrojonych jak na wojnę. Tryzuby na opaskach mocno kontrastowały z ciemnymi strojami. Oddali honory księżniczce, salutując otwartymi dłońmi. Wewnątrz kręciło się niewielu, jak na tę porę dnia, mieszkańców. Chodzili po salach i korytarzach, zajęci swoimi sprawami, lecz kiedy dostrzegali nas, czy może raczej towarzyszącą mi klacz, przystawali na chwilę w miejscu, zdziwieni. Tylko patrole milicji najpierw nieznacznie sięgały po broń, a potem salutowały i szły gdzieś dalej. A potem tak się jakoś złożyło, że mijaliśmy sektor dla kucyków. Jeszcze nie wykończony, bo dużo było roboty przy dostosowywaniu mebli i pomieszczeń. Oczywiście te będące pracoownikami zlikwidowanego biura przyszy, by powitać swoją władczynię i oddać jej pokłon. Nie przeszkadzałem im, ale uznałem za stosowne wytłumaczyć pokrótce, skąd się wzięły.

- Widzisz, jak likwidowaliśmy biuro, nie mieliśmy co z nimi zrobić. Gdybyśmy po prostu je wyrzucili, ktoś mógby zrobić im krzywdę. Nie zasługują na to. Więc przygarnęliśmy je i kazaliśmy uczyć przemienionych ludzi dobrego, kucykowego życia - wyjaśniłem dobrotliwie.

 

W końcu doszliśmy do sporej sali przypominającej trochę aulę uniwersytecką. Rzutnik, dużo wygodnych krzeseł, ekran, mównica.

- No, jesteśmy. Kawy, herbaty? Czegoś do jedzenia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie, dziękuję - powiedziała. - Jadłam już. To na prawdę bardzo życzliwe z waszej strony, że opiekujecie się inną rasą - dodała z lekkim uśmiechem.

Rozejrzała się po sali, a jej tiara lekko zabłyszczała.

- Prosiłeś mnie o spotkanie, więc powiedz, jaki ma być jego temat.

(Tomek cztery punkty)

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(63)

Jedna noc tyle zmian w sposobie patrzenia na świat. Obraz się przeczyścił problemy przestały być takie wielkie a wszystko to przez dziewczynę której imienia nawet nie pamiętam. Długonoga o szatynowych włosach do ramion przeciętnej typowej urody , niewyróżniająca się z tłumu. Czułem jej kojące ciepło. Podniosłem głowę. Przez okno wpadały pierwsze promienie słońca. Z ulicy słychać było dźwięki tramwaju, tak więc rynek . Najpewniej. Położyłem rękę na jej biodrze. Mrugnęła tylko coś przez sen. Położyłem głowę na poduszkę gdy z mojego zamyślenia wyrwał mnie regularny stukot. Kopyt chyba ale skąd? Za chwile to samo. Zerwałem się budząc moją towarzyszkę.

-Śpij jeszcze czas - rzekła ciągnąc mnie ręką do tyłu do siebie.

-Słysz to? - spytałem wskazując na drzwi.

-Śpij. Przesłyszało ci się - próbowała wyjaśnić to na swój sposób ale nie wierzyłem jej jak nikomu zresztą wyszyłem z łóżka ubierając slipy. Krzyczała coś ale nie zwracałem na to uwagi. Wiedziałem że coś tu jest nie tak. Jak otworzyłem drzwi wszystko ucichło. Obejrzałem się w prawo i w lewo. Nikogo nie było stała jedynie meblościanka. Mruknąłem idąc wzdłuż niej, Na końcu ktoś stał kogo w ogóle nie powinno tu być. Mała ciemna pegaz źrebak. Zmierzyłem ją wzrokiem. Drżała ze strachu w kopytach ściskając jabłko. Wypuściłem powietrze i wróciłem do pokoju.

-Coś się stało? - pytała niepewna drżącym głosem.

-Nic. Śpijmy dalej - powiedziałem kładąc się koło niej pozwalając jej mieć własny sekret. Nie interesowało mnie to już. To nie ona była wrogiem zbyt wiele istnień miałem na sumieniu. Nie chciałem kolejnych. Trza pozbyć się źródła bo te w koło nas to zwyczajne pionki.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

Leżałem sobie pod drzewem i nagle usłyszałem jakiś głos. Był to jeden ze strażników. Jego słowa mnie jednak zaskoczyły.

- Według paragrafu 5 pod punkt 32 Equestriańskiego kodeksu postępowania, każdy kto nie ma stałego lokum, może włóczyć się w celu jego znalezienia. Bezpodstawne zwracanie uwagi obywatelom także podchodzi pod jeden paragraf. - Rzuciłem dalej siedząc pod drzewem. Opłacało się studiować historię tego miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(125)

 

Oddziały Konfederacji stacjonujące w Afryce Północnej i na wzgórzu na przeciwko bariery, śpiewano aktualnie piosenkę "Dixie". Bardzo lubianą wśród żołnierzy z Karoliny którzy tutaj stacjonowali. Większość żołnierzy tańczyło, a niewielu obserwowało barierę. Nad okopami powiewała flaga Konfederacji która dawała do zrozumienia kto tu stacjonuje, na niebie wybuchały fajerwerki zrobione na szybko.

Ta piosenka była wręcz święta dla wojaków z Karoliny Południowej, ostatnio przybyło kilka. Ultimatum będzie niedługo gotowe i będą na nim warunki trudne do zaakceptowania.

- I wish I was in the land of cotton,

Old times dar am not forgotten,
Look away! Look away! Look away! Dixie Land.
In Dixie Land whar' I was born in,
Early on one frosty mornin',
Look away! Look away! Look away! Dixie Land.
- śpiewał jeden z wojaków pierwszą zwrotkę, żołnierze kuców o ile tacy istnieją nie mieli by szans z dobrymi żołnierzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[95]

Posadziłem bardzo uprzejmie Celestię na podłodze, mając cichą nadzieję, że nie obrazi się. Nie do końca ufałem stabilności krzeseł dla ludzi, a dla kucyków jeszcze tylu nie mieliśmy. Pomasowałem się ręką po czole, kiedy do sali wszedł Ihor, Pawło, Nadia oraz Kostek. Spojrzałem na nich pytająco.

- Ojcze Mykoło - głos jako pierwszy zabrał mój przyjaciel. - Dowiedzieliśmy się, że masz gościa, i to bardzo ważnego. Zebrałem na szybko trochę ludzi, by potem roznieśli wynik spotkania. Nie macie nic przeciwko?

- Nie, nie mam. Cieszę się, że o tym pomyślałeś. Wybierałeś po zajęciach? - pytałem bardziej pro forma, było przecież widać. Mamy doktora, milicjanta, kucharkę oraz nominalnego szefa Arki. Czyli właściwie przedstawicieli całej wspólnoty. - Celestio, poznaj proszę doktora Konstantina, panią Nadię, która zarządza naszą kuchnią, mojego przyjaciela i przywódcę schroniska, Ihora oraz jednego z milicjantów, Pawła. Posiedzą z nami. Jakbyś miała do nich pytania, nie krępuj się. Jak tam potrawy dla kucyków?

- Dwa czy trzy z ich kraiku uczą naszych, jak gotować ichnie jedzenie. Do tego używając kopyt - zameldowała raźno Nadia.

- Były ostatnio jakieś bójki?

- Chwalić Boga nie, ojcze. Dzieci okropnie lubią bawić się z kucykami, a rodzice nie mają serca coś im robić - odparł Pawło.

- Doktorze?

- Mamy drobne kłopoty w zrozumieniu niektórych problemów. Na przykład wciąż nie mam pojęcia, jak one potrafią złapać coś kopytami. Na oddziale jest jeden jednorożec, konwertyta...

- Kto?

- Przemieniony. Niedawno nauczył się posługiwać się jakąś mocą. Potrafi używać telekinezy, znaczy przenosić różne rzeczy na odległość, siłą umysłu. Potrafi kogoś na krótko uspokoić albo uśpić. Nie wiem jak.

- A przydaje się wam tam?

- Bardzo. NIe dość, że możemy korzystać z szybkiej narkozy, to jeszcze daje się badać. W końcy wypadałoby kogoś nauczyć weterynarii, na wszelki wypadek.

- Nic więcej?

- Nic. 

- Dobrze to słyszeć, siądziemy w kółku, żeby się dobrze widzieć.

 

Z lekkim rumorem ja i czwórka moich towarzyszy utworzyliśmy zrąg z krzeseł, tak, by Celestia znalazła się naprzeciw nas wszystkich. Usiedliśmy. Drzwi zostały otwarte, jakby ktoś chciał wejść i posłuchać. Na razie nikogo nie było.

- Zaprosiłem cię tutaj, a raczej poprosiłem o wizytę, by prosić o wyjaśnienia. Choć krótkie. Widzisz, ciężko nam tutaj w to wszystko, o czym wspomniałaś na naradzie uwierzyć, mając tylko twoje słowo. Potrzebujemy jakiegoś dowodu. Pamiętam, że oferowałaś doświadczenie tego, co może nas czekać w razie upadku bariery. Co do samej bariery, wiem, że ma chronić nas przed waszą magią. Mam dwa pytania. Po pierwsze, jak bardzo będzie się jeszcze poszerzać? Ludzie się boją, Celestio, tylko o to chodzi. Po drugie, czy jak się tutaj pojawialiście, wiedzieliście o promieniowaniu? Po trzecie, wiele złych wydarzeń nastąpiło od czasu waszego przybycia. Jedną z nich, może w twoich oczach mało ważnych było - tu zatrzymałem się na chwilę, bo głos mi się nieco załamał. Odkopywałem świeżą ranę, jaką było przytaczane teraz wydarzenie - niemal kompletne zniszczenie wsi, w której wcześniej mieszkałem, Małego Chutoru, przez wielkie stado robako-kucyków. Macie z nimi coś wspólnego? Proszę o szczerość, nikt tutaj nie uznaje was za wrogów. Jeśli już, to za nieznaną groźbę, by oddać honor szczerości.

 

Wreszcie ktoś wpadł, by mi przerwać.

- Ojcze Mykoło, Polacy ruszyli na Batkiwszczynu!

- Szczo? Jesteś pewien? - odwróciłem się gwałtownie. Pawło aż wstał.

- Tak. Przed chwilą przyszły wiadomości!

 

Odwróciłem się ponownie do Celestii, zniechęcony i zaskoczony. Przymknąłem oczy.

- Nie miej nam za złe obrony. Pawło, leć ogłosić na forum wspólnoty opór przeciw Polsce. Szykuj protest pod ich koszarami. Ja idę święcić broń - powiedziałem bardzo, bardzo smutno.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celestia uprzejmie kiwała głową, kiedy przedstawiono jej gości.

 

Kiedy zostały zadane jej pytania przez chwilę wpatrywała się w swoje złote pantofle, a potem podniosła głowę.

- Może... może zacznijmy od tych ,,robako-kucy''. Nazywają się one tak na prawdę podmieńce. To okropne stworzenia, z którymi nie raz zmierzaliśmy się w Equestrii, a których nie było sposobu zostawić w tamtym wymiarze. Żywią się one miłością i pozytywnymi uczuciami, wysysają je z istoty żywej, zostawiając tylko pustą skorupę smutku i żałoby - zamrugała. - Nie mam jak powiedzieć dokładnie, jak wielka będzie bariera, ale na pewno zatrzyma się ona przed Europą, Stanami Zjednoczonymi, częścią Rosji i Japonią. Za resztę nie ręczę, choć Chiny chyba też ocaleją. Wiedzieliśmy o promieniowaniu, dlatego wiele dni przed przeniesieniem się tutaj szukałyśmy sposobu na jej zatrzymanie i tak powstała bariera. Ja wam zaręczam, że gdyby nie magia, Equestria byłaby otwarta tak jak wszystkie państwa - po chwili dodała. - Co nie oznacza, że ludzie mogli by tam wejść. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, śmiało je zadawajcie, wydajecie się być dobrymi ludźmi - uśmiechnęła się lekko.

(Tomek cztery punkty... i Pado też)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(31. BTW, Pado zajął Białoruś i Ukrainę w KONPowym tempie, wręcz przesadnym... Aha, Polska jest krajem kapitalistycznym, Pado. Wszelakie firmy polskie mają w magazynach towary typu meble etc. Ty nie masz.)

Zadzwonił telefon. Rozmówca - jakiś mężczyzna - rzucił tylko jedno zdanie:

- Polacy zaatakowali na wschód - i rozłączył się. Sprawdziłem w Internecie, o czym mówił, po czym natychmiast zrobiłem facepalma. Nie dość że dwóch rządnych władzy bezideowców przejęło władzę w kilku państwach, to jeszcze wykorzystują je, by rozprzestrzenić swe wpływy nawet jeśli jest to wbrew ideałom, których mieli bronić. Pora coś z tym zrobić. Włączyłem pocztę...

 

Do: Damian Lis

TAJNE

Rozkaz Operacyjny Nr. 1

Kryptonim operacji: Pustułka

Zadanie: Dokonać fizycznej eliminacji celu: Gray Arrow. Eliminacja ma być ostrzeżeniem dla tych, którzy swymi działaniami szkodzą interesom Zjednoczonej Ludzkości.

Sposób: Dowolny

Środki: Własne

Priorytet: Wysoki

Powodzenia

 

Dowódca Frontu Obrony Ludzkości

Anton Pietrowski

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[99]

Zatrzymałem się w pół kroku. Ano racja, nie wypadało zostawiać gościa. Broń jest dużo mniej ważna od rozmów z kimś tak potężnym. Znowu westchnąłem i pokręciłem głową. Wróciłem się na miejsce i usiadłem ciężko. W pokoju zapadła nieprzyjemna cisza. Przerwało ją kilkukrotne kaszlnięcie doktora Konstantina, w tle bzyczała jakaś mucha. Wszyscy wpatrywaliśmy się głównie w podłogę, czasem ktoś spojrzał na Celestię. Chrząknąłem kilka razy, zanim zdecydowałem się w końcu odezwać.

- Przepraszam. Bardzo przepraszam. Po prostu... widzisz, ciężkie wiadomości. Co my im winni? Przecież Ukraina nie mieszała się do Polski. Miałem ich za dobrych ludzi, widziałem się z ich przywódcą... - wyprostowałem się. - Jeszczo pobaczymo. Wracając. Czy te stworzenia wrócą? Jeśli tak, to jak się bronić? Co poczniemy z ludźmi z pochłonietych terenów? Jest ich dużo, a będzie jeszcze więcej, nie pomożemy wszystkim, bo się po prostu nie da. Na przykład Murzyni w Europie będą cierpieli na nieznane im choroby, i tak dalej. Co wtedy? Co do ostatnich twych słów, nie wiem, jak jest tam u was. I pewnie nigdy się nie dowiem. Ale ludzie są z natury dobrzy, bo takimi stworzył ich Bóg. Choć popełniają wiele błędów. Dziękuję, że masz o nas takie zdanie. A czy ty chciałabyś coś o nas wiedzieć?

 

Protestujący utworzyli pole namiotowo-kartonowe. Nie przyjęli żadnej pomocy od zdrajców Polaków, odpowiadając gwizdami oraz krzykami o "polskich panach". Ochraniał też ich kordon złożony z lekko uzbrojonych milicjantów. Wśród nich był i Pawło, zachęcający otwarcie do biernego oporu oraz informujący przez megafon polskie wojsko (oczywiście po ukraińsku), że w razie użycia przemocy odpowiedź będzie równoważna. Do tego w kilku miejscach Polski pojawiły się graffiti "Ręce precz od Ukrajiny" po polsku i ukraińsku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kristian siedział spokojnie w gabinecie gdy dostał list od sojusznika, szybko wziął się za odpisanie.

 

Drogi Gray Arrow

 

Słyszałem już o tej akcji, oraz pochwalam to. Pokaz siły zawsze działa najlepiej, jednakże ostrzegam przed możliwym atakiem Rosji która będzie pilnowała swej strefy wpływów. A to się może źle skończyć, moje wojska właśnie wkraczają do Meksyku. I tak tam jest sama bieda i bezprawie więc wyświadczam im przysługę. Informuję również że do Polski przybędzie 13. Florydzka Brygada Piechoty i 2. Brygada Piechoty Wirginii Północnej. Pomogą utrzymać porządek na terenach okupowanych, w Afryce nic specjalnego się nie dzieje.

Kristian Thalberg

 

Po wysłaniu listu wydał rozkazy swym wojskom, trzeba wchłonąć Meksyk który dysponuję słabą i niewyszkoloną armią.

 

Meksyk

 

Wojska Konfederacji napotkały opór wroga w Chihuahua i Neuvo Leon. Jednakże wojsko meksykańskie jest zdemoralizowane i zbyt słabe by stawiać opór. Za godzinę ich armia zostanie rozbita co otworzy drogę do stolicy. Jednak trzeba liczyć się z nimi, równocześnie planowany jest atak na Maroko który będzie bazą zaopatrzeniową dla wojsk w Afryce.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Po 5 ponktów dla Pado, Nicolasa, Tomka i Komputera)

Celestia rozejrzała się.

- Najprawdopodobniej nie wrócą. A przynajmniej teraz, kiedy bariera jest wzmocniona Crystal Heart. Przykro mi z powodu przymusowego przesiedlenia ludzi, ale nic na to nie poradzę - odwróciła głowę, a potem spojrzała w oczy Mykoły i powiedziała. - Tak, mam pewne pytanie, może dosyć prozaiczne, jednakże... Kim był Jezus?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[104]

- Jak by ci to wytłumaczyć... Prosto. Od serca. Jezuch Chrystus to Zbawiciel, Syn Boży. Miłość. Światłość. To ktoś, kto dał się ubiczować i zelżyć, a potem poniósł okrutną śmierć krzyżową dla mnie, dla Nadii i Kostka, dla wszystkich ludzi Ziemi. Bez względu na to, kim są. Umarł i zmartwychwstał, by oczyścić nas z grzechu i otworzyć nam bramy raju, by pokazać nam drogę. Bo tak bardzo mocno nas ukochał. A my... my wielokrotnie nie potrafimy docenić tego daru, tej największej możliwej ofiary, ofiary życia. Odwracamy się od Dobrego Pasterza. Wciąż i wciąż dokładamy mu cierpień swoimi przewinami. A on to znosi, mimo wszystko. Podpiera nas, byśmy nie padali. Ociera łzy. Oddaje się wciąż na nowo. Dla nas. Dla mnie - zawiesiłem się.

 

Nie wiedziałem, co dalej mówić, by się nie poplątać, nie brzmieć głupio czy pompatycznie. Odpowiadałem nie tylko Celestii, ale też samemu sobie. Serce podpowiadało mi tyle rzeczy, że zrobił się chaos, a chciałem jak najlepiej oddać to, kim jest Jezus dla mnie i każdego chrześcijanina. Dlatego po prostu zamilkłem. Zamilkłem i ukryłem twarz w dłoniach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Michael

 

- Aha... to ty Jim. Nie poznałem cię w tej zbroi. Nie wiedziałem że zaciągnąłeś się do straży, chociaż to raczej do ciebie podobne, w końcu walka to twój talent. Ciekawią mnie te zjawiska, ale to pewnie jakieś dodatkowe zabezpieczenia. Jak myślisz, co może znaczyć mój znaczek? - Pokazałem mu symbol białego półksiężyca. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...