Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 12/03/14 we wszystkich miejscach

  1. No dobra Nicz, z tym to ja się w życiu nie zgodzę. Z mojej perspektywy to wygląda tak: 1. Widzę opowiadanie autora, którego opowiadania już czytałam i mi się podobały - czytam, komentuję. 2. Widzę opowiadanie, pod którym są komentarze osób, o których wiem, że podobają im się podobne dzieła co mi - czytam, komentuję. 3. Widzę opowiadanie, pod którym są komentarze osób "udzielających się na forum" - zaglądam, obczajam. 4. Widzę opowiadanie osoby, którą znam i lubię - może przeczytam, może nie. 5. Widzę opowiadanie osoby, której nie znam, nic o niej nie wiem, nie zamieniłam z nią ani słowa - może przeczytam, może nie. 6. Widzę opowiadanie osoby, która skomentowała kiedyś mój tekst - może przeczytam, może nie (taaa, nie czuję przymusu "wymieniania się komentarzami" i też parę razy powtarzałam, że fakt, iż zostawiłam u kogoś komentarz, absolutnie NIE OBLIGUJE go do tego samego u mnie). 7. Widzę opowiadanie, pod którym nie ma wcale merytorycznych komentarzy albo są w b. ograniczonych ilościach - dopisuję sobie do listy "skomentować" i zazwyczaj to robię. A tak poza tym: Jeśli widzę opowiadanie Albericha, u którego zazwyczaj gromadzi się wielu komentujących "znanych", to mam nie komentować tylko dlatego że dostał już dużo komentarzy od "tych tam ważnych z góry"? Na Boga, Nicz, ja uwielbiam twórczość Alba i nie widzę powodu, żebym nie skomentowała jego pracy tylko dlatego że zrobiło to przede mną pięciuset innych użytkowników. Mam sobie ustalać granicę, że tematy do 50 odpowiedzi mogę komentować, a powyżej już "nie wypada", bo inni czekają w kolejce? Kiedy właśnie mnie ten popularny tekst zainteresował i chcę go skomentować, tak samo jak czasem mnie zainteresuje tekst całkowicie niepopularny, no! Podoba mi się, czytam, nie podoba się, nie czytam, mam ochotę, komentuję, nie mam ochoty, nie komentuję, to jest naprawdę proste, nie doszukujmy się w tym jakichś podtekstów, podteksty to są w erotyku, a nie w komentowaniu.
    3 points
  2. Ogłoszenie parafialne: Jest już znana ostateczna cena 1 książkowego wydania Antropologii w języku polskim. Niestety moje osobiste przewidywania się nie sprawdziły i cena nie pójdzie aż tak bardzo w dół jak się spodziewałem. Ostateczna cena wynosi 31 zł za 1 sztukę Zaraz roześlę dane do przelewu i wszystkie informacje. Nadal można się zapisywać na listę, lecz nie wpłynie to już na cenę. Zdjęcia: https://www.dropbox.com/sh/4jm0eneomrwzhup/AACnoUiZ0JFyEf1_NBKxI-HCa?dl=0 Witajcie ponownie. Już się pewnie domyślacie o co chodzi, więc powiem, nie przedłużając. Tak, rusza kolejna akcja wydania fanfika w postaci papierowej. Tym razem jest to znana i lubiana: Antropologia. A teraz szczegóły, które przecież są najistotniejsze: - Cena początkowa wynosi 31zł za sztukę i 12zł za wysyłkę +1,5zł za każdy kolejny egzemplarz w paczce. Cena książki jest wstępnym szacunkiem, przy zamówieniu 25 sztuk, więc najprawdopodobniej jeszcze ulegnie zmianie (spadkowi). Oczywiście im więcej chętnych znajdzie się na pierwszej liście, tym ostateczna cena będzie niższa. - Czas zapisywania się na listę pierwszą jest do 04.01.2015 roku. Ta lista pozwoli określić ostateczną cenę, oraz to czy przedsięwzięcie będzie kontynuowane. ( w wypadku zebrania mniej niż 20 chętnych, termin zostanie przedłużony, albo projekt zostanie anulowany) - Następnie, to znaczy 05.01.2015 roześlę dane do przelewu. Na pieniądze oczekuję do 14.01.2015. Do tego czasu można też nadal zapisywać się na listę chętnych (choć wolałbym byście nie czekali do ostatniej chwili). - 15.01 idę złożyć zamówienie i dalej około tygodnia, dwóch zanim odbiorę towar i roześlę w Polskę. A teraz jak się zapisać: Należy wysłać maila na adres: [email protected] W tytule wpisać Antropologia, a w treści ilość sztuk. Nie musicie podawać danych, na razie. Dane poproszę dopiero po wysłaniu danych do przelewu. Tytuł przelewu najlepiej tak bym mógł go powiązać z mailem i konkretnymi danymi. A teraz co nieco o samej książce: Okładka pojawi się na dniach (a na pewno do końca tygodnia), gdyż wciąż trwają prace nad jej wykończeniem. Sama książka ma 374 strony A5, papier 80g. Drukarnia ta sama co poprzednim razem, teraz jednak upewnie się, ze wszystkie egzemplarze są prawidłowo oklejone. Tu znajduje się obrobiony i gotowy do wydruku tekst. A to okładka (poprawiona). Tło jest jeszcze w fazie prób, więc można zgłaszać zastrzeżenia. Wszelkie informacje postaram się udostępniać na bieżąco. Obecna ilość chętnych: 46 ps. Przepraszam jak ktoś dostał 2 albo 3 newsletery. musiałem się rąbnąć. UWAGA Ogłoszenie: Terminy realizacji zostały przesunięte do przodu (są już zmienione w powyższej treści). Dzięki temu pojawi się możliwość odbioru osobistego na Twilightmeecie w Gdańsku. Oczywiście po wcześniejszym kontakcie i przedpłacie.
    2 points
  3. @Dolar Całkiem długa wypowiedź, muszę przyznać, myślę że przekona (a jeśli nie to zasieje ziarno wahania) do obiektywności waszych działań. Ja jednak, jakkolwiek nie nacechowane były me wypowiedzi, nigdy nie uważałem, że "kółko wzajemnej adoracji" faktycznie tylko i wyłącznie siebie adoruje. Byłbym ślepym głupcem gdybym głosił takie opinie. Jedynym problemem, który mogę wypomnieć i wypominam (nie hejcić plox) to fakt, iż owi rozmówcy o wiele częściej sięgają do dzieł innych współdyskutantów. Nie chodzi nawet o to, że czynią wazeliniarstwo, bo często robią coś wręcz przeciwnego. Zwyczajnie, mogliby np. przeczytać w tym czasie kilka zupełnie nie znanych nikomu ff, których autorzy nieczęsto sami zapominają, iż coś takie w ogóle stworzyli, no bo odzew był niemalże zerowy. I żeby nie było, nie jest tak, że ktokolwiek ma prawo decydować o tym, co ja/ty/ktoś ma czytać tylko dlatego, że jest udzielającym się użytkownikiem forum. Zdaję sobie z tego sprawę, ale powiem szczerze, czasami czuję nieco zgryzoty, gdy widzę iż jakiś pan X wystawia dwumetrowy komentarz panu Y (nie ma znaczenia czy pochlebny czy nie) podczas gdy ten sam pan Y ma już u siebie komentarze od A, B, C, którzy notabene tez są aktywnymi komentatorami, tak samo jak pan Y. To dla mnie jest circle jerking, nawet, jeśli sobie nikt nie "jerkuje" mówiąc kolokwialnie wzorem pana Sikorskiego. Oczywiście, można mówić, iż pan Y sobie na to zasłużył i będzie to jak najbardziej prawdą, jednak nie każdy ma czas i cierpliwość by regularnie czytać prace innych (na tyle, by wyrobić sobie jakąś renomę). Poza tym, każdy ma prawo lubić co chce i czytać i komentować swojego ulubionego autora (sam sobie wystawiam kontrargumenty, no ładnie) jednak linia pomiędzy takim kolesiarstwem ja tobie ty mi jest bardzo cienka i czasami trudna do odnalezienia. Na koniec jeszcze odnośnie Oskarów - są przedsięwzięciem tytanicznym i naprawdę zasługującym na uznanie. Nic tylko gratulować, tym, co są w komisji. W życiu bym ich nie posądził o kółkowanie, szczególnie, że - o ile dobrze pamiętam - jurorzy nie mogli zgłaszać swoich propozycji (a może mogli, pardon, ale to i tak niewiele zmienia). @Ylthin Bywa jednak tak, iż autor wkłada swą duszę, czy co tam jeszcze ma w dzieło. Przywiązuje się do niego, jest ono dla niego niemal jak dziecko. Jak zareagujesz gdy ktoś "jeździ" po twoim dziecku? No możesz się troche wkurzyć i, sądzę, jest to zrozumiałe. Konia z rzędem dla kogoś kto ma do siebie dystans i przyjmuje krytykę na klatę. Nie jest jedna zbrodnią, lecz rzeczą ludzką odczuwanie drobnej urazy, bo ktoś, podczas gdy ty włożyłeś tyle pracy i serca w swoje dzieło, krytykuje je (w twoim mniemaniu) niesłusznie. Ważne jest, by złość nie zagłuszyła głosu rozsądku i dała motywację do dalszej pracy. Takie moje kilka centów.
    2 points
  4. Do tej pory mi wisiała unia i jej głupie stanowisko względem ruskich ale teraz to mnie wkurwili... Żeby było trzeba kombinować z zakupem głupich dupereli i zamiast od razu ze sklepu to prze ebay... to się w głowie nie mieści. Jebać unię europejską
    2 points
  5. Najzabawniejsze jest to, iż osoby będące w tym "kółku" nigdy się tak nie nazwały - naturalnie mówię tutaj wyłącznie o tym, w którym, przyjmijmy to, uczestniczę (jury oskarowe + kilka-kilkanaście często-gęsto piszących/komentujących w dziale osób). Zresztą byłbym bardzo zdziwiony, gdyby tego typu podgrup nie było sporo więcej. Dla dobra dyskusji załóżmy, iż wypowiem się jako uczestnik takowego "kółka" z silnym wskazaniem stricte na jury oskarowe, jako najłatwiejsze do zidentyfikowania. Kiedy rozmawiamy na temat poszczególnych opowiadań (a robimy to nieustannie), to często się ze sobą zgadzamy, ale równie często dochodzi do sporów - w końcu każdemu podoba się co innego, ma odmienny charakter, zwraca głównie uwagę na inne aspekty opowiadania. To bardzo zdrowy objaw, bez tego byłoby to wszystko jedynym wielkim nieporozumieniem. Czy w takich dyskusjach usiłujemy przekonać pozostałych dyskutantów do własnych opinii? Jak najbardziej! Inaczej gdzie byłby sens całego przedsięwzięcia? Jednak nie dochodzi do sytuacji pod tytułem "Uważam, że ten fanfik w tej kategorii jest najlepszy i macie wszyscy myśleć tak samo!". Wbrew temu, co mogą sądzić pewne osoby, nie działamy tam pod dyktando jednego czytelnika - potakiwaczy w jury póki co nie stwierdzono i wątpię, by miało się to zmienić. Naturalnie reszta składu sędziowskiego może widzieć to inaczej i nie wątpię, że zechcą mnie wypatroszyć, jeżeli w ich mniemaniu gadam głupstwa Przejdźmy teraz do szerszego aspektu, czyli wszyscy wymienieni na początku - wiele jest osób, które, metaforycznie rzecz ujmując, gotowe są czcić ziemię po której ich ulubieni piszący stąpają. Wielu z nas ma swoich idoli, czasami będących częścią tego teoretycznego "kółka", czasami nie będących w nim z różnych powodów. Stąd wiele pochlebnych komentarzy, czy wręcz czasami laurek, pod fanfikami tych osób. Jednak wystarczy się w nie wczytać, by zauważyć, iż tam gdzie jest coś do skrytykowania, to powszechnie pojawia się właśnie takowa krytyka i wytykanie błędów (z zasady konstruktywne). Ma to miejsce nawet, a może w szczególności w komentarzach pod opowiadaniami tych, których pisanie cenimy najbardziej. By uniknąć ogólników wezmę dla przykładu siebie. Po moich komentarzach w fanfikach łatwo się domyślić, iż na przykład jestem fanem tekstów Albericha i Madeleine. Moje wpisy pod ich opowiadaniami najczęściej są właśnie laurkami, w których wyśpiewuję pochwalne hymny i peany, chwalę, słodzę, czasami szafuję przesadą i uwypuklam jak mogę najlepsze strony ich tekstów. Jednocześnie z dziką radością nakłaniam ludzi, żeby je czytali. Dlaczego to robię? Bo, jak myślą pewne osoby, są one w tym samym co ja "kółku wzajemnej atencji"? Ujmując rzecz prosto i nieco wulgarnie - gówno prawda! Robię to dlatego, iż cenię ich pracę, a kiedy znajduję doskonałego fanfika to staram się rozreklamować go tak szeroko jak się da, żeby i inni mieli możliwość zapoznania się z nim. Jeżeli uda mi się nakłonić kilka osób by je przeczytali i jeszcze zostawili komentarze pod tekstem, to wiem, że ucieszy to autorów i być może zdopinguje ich do dalszego pisania, dzięki któremu będę miał okazję czytać kolejne ich teksty - tak, to zdecydowanie egoistyczny motyw i nie mam najmniejszego zamiaru tego ukrywać . Naturalnie, jeżeli osoby mówiące o "kółku" w znaczeniu jednoznacznie negatywnym miałyby rację, to w moich komentarzach nigdy nie pojawiłaby się nawet najmniejsza krytyka, lub pomimo zauważonych błędów, sztucznie zawyżałbym ocenę, byle taką osobę wypromować. Takich praktyk nie stosuję - twierdzę, że wymieniona dwójka, oraz wielu innych autorów, których tu nie przywołałem jest w stanie bez trudu obronić się jakością swoich tekstów. Weźmy kolejny przykład - sporo osób, które lubię i cenię ich pisanie bierze udział w organizowanych przeze mnie konkursach literackich. Jeżeli byłoby to takie "kółko wzajemnej atencji", to przecież zajmowałyby stale miejsca na podium, a żaden debiutant w życiu by się nie przebił. Tym, którzy twierdzą, że tak jest radzę rzucić okiem na wyniki konkursów - wszystkie są dostępne w archiwum fanfików (swoją drogą zrobię kiedyś podsumowanie tychże ocen). Fakt - wielokrotnie zdarzały się sytuacje, iż te same osoby zajmowały miejsca na podium, lub wręcz dominowały przez kilka edycji konkursu (pozdrowienia Hoffman!), ale wyłącznie dlatego, iż tak dobrze napisały. Raz jeszcze odwołam się do wymienionej dwójki autorów - Alberich brał udział (z tego co pamiętam) raz i zajął drugie miejsce. Czy jego opowiadanie na nie zasługiwało? Jak najbardziej, ale tylko na nie, a nie na zwycięstwo - tak bywa. Madeleine raz konkurs bezapelacyjnie wygrała (jedyna edycja z czwórką jurorów, w tym znanym z bezlitosnego podejścia Decadedem, dla którego przy sprawdzaniu poprawności nie istnieją tak abstrakcyjne pojęcia jak przyjaźń czy choćby znajomość z autorem ) natomiast w drugiej, mimo, że przedstawiła po raz kolejny opowiadanie na standardowym dla siebie wysokim poziomie, znalazła się poza podium. Walka była bardzo wyrównana, jedynym jurorem byłem ja (edycja specjalna), więc jakim problemem byłoby umieszczenie jej na pierwszym miejscu? Tak, macie rację - żadnym. Jednak jak pisałem - nie stosuję takich praktyk. Wygrywa najlepszy - proste i jasne. Do tych, którzy stwierdzą, że powyższe przykłady są mało obiektywne bo pochodzą wyłącznie z mojego punktu widzenia mam pytanie - a skąd mam niby wiedzieć co dokładnie myślą inni? Wbrew usilnym próbom, wszechwiedzy jeszcze nie udało mi się dodać, do kolekcji moich rozlicznych wad Dlatego też opisałem to ze swojej perspektywy, bo tu przynajmniej wiem co mówię... chyba. Znając ludzką naturę jestem przekonany, iż pewne osoby po przeczytaniu tego, w zamyśle krótkiego, posta, co to zmienił się w rodzaj rozważań zgryźliwego tetryka stwierdzą, iż wszystko to i tak nie może być prawdą, bo przecież jestem w "kółku wzajemnej atencji" i nie można mi wierzyć. Jestem tylko ciekaw, czy zdecydują się na podjęcie otwartej dyskusji i przedstawienie kontrargumentów, czy może będą wolały działać z cienia i sączyć różnego rodzaju jady. Nawet by mnie to nie zdziwiło - w końcu to wybitnie skuteczna taktyka Nicz - wiem, że chciałeś wypowiedzi kogoś spoza "kółka", ale niestety nie zdołałem nikogo na szybko znaleźć i przekupić by napisał to samo, tylko ładniej PS: Swoją drogą ciekawostką jest, iż szmat czasu temu razem z Alberichem i Decadedem założylismy sobie takie teoretyczne kółko dyskusyjne (lub jak pewnie stwierdzą niektórzy "kółko wzajemnej atencji"). Dlaczego o tym wspomniałem? Otóż, właśnie jego nazwę zastosowałem przy zakładaniu tego tematu. I niech mi ktoś teraz powie, że takie kółka do niczego się nie przydają PPS: Jeżeli ktoś się zastanawia jak się dostać do takiego "kółka", to odpowiedź jest prosta. Wystarczy pisać, komentować lub dyskutować na tematy okołofanfikowe tu w dziale czy na FGE i już się jest jego członkiem (No może oprócz jury oskarowego, ale uwierzcie - w to nie chcecie się mieszać )
    2 points
  6. Wot m8? Ok, ale niech będzie. 1. Gdzie byłeś? To tu, to tam. Dawniej w wakacje zwiedzałem sobie okolice Paryża i sam Paryż, teraz wożę się w okolice Genewy. 2. Coś o historii tego miejsca...? Te dwa miasta nie istniały do niedawna, ale kiedy Francuzi się dowiedzieli, że chcę wpaść w odwiedziny, to szybko postawili parę domków, żeby prawda nie wyszła na jaw. Z Genewą było podobnie, tylko w okolicy musieli dostawić góry. 3. Twoje ogólne wrażenia. Dosyć fajno. W Paryżu co druga osoba chce ci wcisnąć breloczki z wieżą Eiffela za euroski ("Tri for łan! Trifor łan!"), ale na krzyk "Police, police" dają sobie siana i zaczynają biec w sobie znanym kierunku. Zwiedzanie Wieży Eiffla nie jest warta stania tyle w kolejce. W miasteczkach pod Paryżem ciężko o białego, który byłby Francuzem. Przy szwajcarskich obiektach sportowych jest sporo tablic z tęczami i tekstami o zwalczaniu homofobii, najczęściej ze zdjęciem jakiegoś homo z opisem, czego dokonał. Więcej nie piszę, bo mi się nie chce. 4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz a których nie? W niedziele we Francji i Szwajcarii zwiedzanie muzeów jest (a przynajmniej było (a przynajmniej tam, gdzie ja byłem)) jest darmowe, to sobie pozwiedzałem Luwr, Muzeum Historii Naturalnej w Genewie i Stade de Gerland, który jednak, jak sie okazało, wcale nie był tak darmowy, jak myśleliśmy. Ogólnie polecam zwiedzanie w niedzielę. I jezioro genewskie, ale tam trzeba uważać, bo na każdą zgłoszoną, zaginioną osobę służby znajdują średnio 5.7 zwłok w różnym stanie rozkładu. SZWAJCARIA MA ZAJEBISTE GÓRY. Ale każdy myśli, że każdy umie jeździć na nartach, co sprawia czasem problemy. 5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś? Ojciec chciał wcisnąć we mnie mule, ale się nie dałem. A kebsy mamy lepsze w Polsce. Ale za to przy szczęściu można wędzonego łososia dostać za szklankę kurzu. 6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia? Ogólnie ludzie bardziej otwarci niż u nas. Zdarzało się, że z czapy ktoś podchodził i zaczął rozmawiać, czy to na boisku, na basenie, w muzeum czy nawet w kolejce w sklepie. Starsi ludzie angielski ogarniają lepiej niż tamtejsza młodzież. Z panem ochroniarzem na stadionie udało się dogadać i nie zapłaciliśmy za wejściówkę, ale srogo nas wyśmiał. Opowiedziałbym anegdotkę o wielkim murzynie z ochrony w markecie i moim arbuzie, ale pewnie polecę za rasizm. 7. Poznałeś trochę nowej niskiej lub wysokiej kultury/ innych mentalności? Ludzie, niezależnie od wieku, dbają o zdrowie. Często widywałem 60-letnie babcie dylające rowerkiem po górach, albo starych dziadków robiących kolejne kółko wokół boiska. Do południa emeryci, zamiast stać grzecznie w kolejkach do lekarza, spotykają się na kawie w kawiarenkach. I jeszcze do tego sprawiają wrażenie zadowolonych z życia. Trochę nie ogarniam i się ich boję. W Polszy za granie w amatorskich ligach zawodnicy chcą kasy ( ), tam to działa w drugą stronę - chcesz grać, to płać. Na święto uwolnienia z Bastylii czterech fałszerzy, hrabiego oskarżonego o kazirodztwo i dwóch szaleńców cały kraj nasmerfia fajerwerkami. I mają fajny sposób Francuzi mają na radzenie sobie z poniedziałkami - większość sklepów/zakładów/urzędów jest nieczynna do ok. 15. C'est génial! (nie wiem, czy to jest poprawnie, trochę siara, ale dalej nie umiem w francuski ) 8. Podziel się fotkami! OKAY. Więcej fotek nie nadaje się do publikacji, więc na tym zakończę. To tak na szybko, bo na mniej szybko nie mam czasu xd Nominuję Sabinę, Avuna i Yurwina. Dziękuję, dobranoc.
    2 points
  7. Czy ktoś tutaj pamięta "The Big Butterfly Brouhaha"? Niedawno natknąłem się na opowiadanie, który klimatem nieco je przypomina, a rezultat tego spotkanie macie poniżej. Czysty SoL, bez żadnych pościgów, wybuchów czy krwiożerczych, różowych klaczy, w dodatku z udziałem duetu, które osobiście jeszcze nie spotkałem w żadnej opowiastce. Zapraszam do czytania! autor: Chris Opis: Krótka historia o tym, jak Carrot Top nauczyła się latać. W górę! Lektorat w wykonaniu NIghtShade Going Up!
    1 point
  8. Drodzy czytelnicy! Prezentuję wam kolejny fik w moim tłumaczeniu, tym razem mierząc się z tagiem, z którym nie miałem jeszcze do czynienia, czyli romansem. Acz nie jest to romans w typowym tego słowa znaczeniu, bo aTOM normalnego fika nigdy nie potrafi sobie wynaleźć Miłej lektury życzę. Opis: Byliśmy letnim wiatrem, ciepłym i nieuchwytnym. Władcami upadłego królestwa, księżniczką i księciem piaskowego nieba. Cieniami, rozciągającymi się ponad nasze granice. Pulsującą krwią, płynącą przez żyły między budynkami i puste przestrzenie. Byliśmy rebeliantami rywalami przyjaciółmi kochankami biegaczami... Aż nagle, w jednej sekundzie, wszystko runęło. autor: Stereo-Sub BIEG RUN
    1 point
  9. ,,Daedry są wśród nas" [Crossover] [Comedy] [Slice of Life] [Adventure] [Dark] [Human] Opis: Odważni podróżnicy, przemierzający wertepy Tamriel! Elfy, ludzie, Khajiitowie i Argonianie! Pozwólcie, że opowiem ku uciesze gawiedzi zdumiewającą opowieść z Prastarych Zwojów, która przekracza nasze pełne zrozumienie. Jest to bowiem opowieść o daedrach. Znamy je, prawda? Po tym, co dzisiaj usłyszycie, już nigdy nie będziecie patrzeć na nie w ten sam sposób. Opowiem, jak najpotężniejsi z nich zostali strąceni ze strasznych tronów Otchłani i trafili w obcą krainę, materialni, ze słabą mocą i bez widoków na drogę powrotną. Usłyszycie, jak walczyli, by, nie przesadzam, ocalić nie tylko siebie, ale również nas, wbrew wszystkiemu, co o nich sądziliśmy! Chcecie? Zatem dajcie staremu opowiadaczowi 5 septimów, bo przez Zwój nie mogę już zarabiać. Oczywiście crossover z The Elder Scrolls. Daedryczni książęta w roli głównej. Epizod I - W pewien ciemny Thurdas Epizod II - Najgorszy dzień w życiu Epizod III - Poszukiwacz Epizod IV - Seeerrrrr dla wszystkich! Epizod V - Trzy daedry w łódce nie licząc psa Epizod VI - Swędzenie Epizod VII - Sprawy nabierają tempa Epizod VIII - Pięć daedr, alkohol i burda Epizod IX - Za linią wroga
    1 point
  10. Tutaj aktualizować będę zmiany na stanowiskach avatarów i regentów poszczególnych kucyków od początków forum. Obecnie zamieszczam avatarów w latach 2011-2014 (regentów dodam za chwilę, w aktualizacji tego posta). Gdyby były jakieś nieścisłości to proszę o informację w poście, mogłem coś przeoczyć. AVATARZY REGENCI 2011 https://docs.google.com/spreadsheet/ccc?key=0AvVyStgiJ70YdF81WVNOR1h4amFvazFVZFAtQWo3U3c&usp=sharing REGENCI 2012 https://docs.google.com/spreadsheet/ccc?key=0AvVyStgiJ70YdFZXTnNKZHh2NnFTd1VMM2Z1c1N5RlE&usp=sharing REGENCI 2013 https://docs.google.com/spreadsheet/ccc?key=0AvVyStgiJ70YdFE4OEZPcGRDSkVOWU1Ya2FVdEVpeFE&usp=sharing REGENCI 2014 https://docs.google.com/spreadsheet/ccc?key=0AvVyStgiJ70YdGdtUk0yOUh0TmY0X204RHhFYjhqLVE&usp=sharing
    1 point
  11. Hello everypony~! Zbliżają się święta! Czas miłości, radości i preeeeeezeeeeeeeeentów~! :333 Ty to chyba naprawdę tylko o jednym myślisz. xD Cichaj~ *ekhem, ekhem* Jak już wcześniej mówiłam zbliżają się święta. Pełno w nich radości, kolorów i innych takich~ A co lubisz w świętach najbardziej? ... Tylko nie mów że prezenty, błagam xDD Preze... Ejjj... No dobra. Najbardziej w świętach lubię... Wszystko lubię. Jest choinka i Mikołaj i bombki, gwiazdki i ta miła atmosfera i w ogóle~ A ja najbardziej lubię... Ciastka! :333 Serio? Poważnie? Ciastka? I ty mnie upominasz że myślę o prezentach. Pfffff... Oj no dobra, dobra. Przejdźmy do rzeczy. xdd Dobry pomysł~ Nadchodzą święta, więc wraz z Tavi i Szeregową postanowiłyśmy zrobić konkurs~ A jaki konkurs? Ano konkurs z dwiema konkurencjami. Jedna muzyczna, a druga plastyczna: "Piszemy kolędę" i "Jak wyobrażasz sobie święta u Vinyl i Octavii" Zasady konkursu "Piszemy Kolędę" Zasady konkursu "Jak wyobrażasz sobie święta u Vinyl i Octavii" Będą jakieś nagrody? Będą specjalne, świąteczne odznaki i może coś jeszcze~ c: W razie jakichkolwiek pytań proszę pisać tu, w temacie. Jeśli jest prośba o przedłużenie terminu również proszę pisać tutaj. Żeby się zapisać do któregoś z konkursów też wystarczy napisać tu~ Tak, można się zapisać do obu konkursów. :3 Lista uczestników "Piszemy kolędę": 1. Nawias * 2. Baka Hehesz 3. AdamSkanD 4. DarkEpisod * 5. Octavia Melody 6. ComingTrueMusic * 7. Madeleine * Lista uczestników "Jak wyobrażasz sobie święta...": 1. Timber 2. Black Fox 3. Baka Usagi Malinka* 4. Karcia 5. Maria Pixelowa 6. ComingTrueMusic * 7. AppleDash* Wszystko jasne? No to do roboty i Merry Christmas~! :3
    1 point
  12. Podejrzewam, że coś im nie wyszło w drukowaniu naklejek i wyszły za duże, ale już się tym nie przejęli tylko przykleili takie i mamy co mamy. Ale nadal jest słodka więc można im wybaczyć ten czyn~ Co innego z CM po jednej stronie zadu. Tego im nigdy nie wybaczę
    1 point
  13. SPOILERY. A mnie się z kolei bardzo to opowiadanie podoba. Na początek odniosę się do wszystkich zarzutów poprzedników: faktycznie, to dzieło nie zachwyca treścią. Nie będę się kłócić. Przede wszystkim jest dość... dziwaczne pod tym względem. Mamy Scootaloo, mamy jakiegoś randoma i mamy wreszcie ich osobliwą aktywność, jaką jest coś w rodzaju ekstremalnego parkouru na dachach miejskich wieżowców. Po co to robią? Cholera ich wie. W sumie z początku pomyślałam, że ma to związek z niepełnosprawnością Scoots (o, i kolejna zagadka - czemu bohaterowie nienawidzą, gdy ktoś używa ich pełnych imion? To mógłby być fajny wątek, a nie został wykorzystany), co zresztą było kilka razy wspomniane - że ten "sport" ma stanowić dla pegaza-nielota namiastkę latania... i tak chyba było, jednak tekst jakoś tego nie rozwija i ten wątek jest taki... urwany. Zresztą, w tym dziele dużo jest niedomówień i, nie bójmy się tego słowa, niedoróbek. Dajmy na to tajemniczego fagasa głównej bohaterki. W sumie nawet nie pamiętam jego imienia... Nie zapadł mi w pamięć, nie mam pojęcia, kim on jest, skąd się wziął, nic o nim nie wiem i na dodatek nie zrozumiałam, o co chodzi z tym, że on niby nie chce się dzielić tym, co robią, a ona chce, bo to uszczęśliwi innych, ale tak naprawdę to ją, bo jest egoistką... Nooo, zbyt lakoniczne jest to wszystko i z całej fabuły zrozumiałam mniej więcej tyle, że sobie skaczą po wertepach, ocierają się o śmierć, która potem jedno z nich dopada i Scoot się przyznaje do zbrodni, której nie popełniła, bo nie można było napisać, że jej przyjaciel popełnił samobójstwo, bo wtedy jego śmierć przeszłaby bez echa, a nikt by nie uwierzył, że nie popełnił samobójstwa, tylko zwyczajnie się rozkwasił o glebę, bo... bo nie wiem co. Tak więc motyw z przesłuchiwaniem Scoot jest trochę bez sensu, a to jej "przyznanie się" jest, ekhm, z dupy, po prostu. JEDNAK. Opowiadanie mimo wszystko mnie ujęło i to ujęło w pełnym tego słowa znaczeniu. Być może treściowo jest to wydmuszka, zgadzam się z Ylthin - jednak forma mnie osobiście powaliła. To. Jest. Piękne. Autor ma fenomenalny styl, potrafi trzymać w napięciu, potrafi wywoływać u czytelnika konkretne emocje, potrafi nim manipulować. Z pewnością dzieło to było bardzo ciekawe pod względem translatorskim i stanowiło nie lada wyznawanie, patrząc po ilości dziwnych metafor, jakich w nim użyto... Owszem, powtórzę za Ylthin - może spora część z nich jest przesadzona, przerysowana, przeintelektualizowana i generalnie prze-, jednak nie zmienia to faktu, że są równocześnie piękne i misternie utkane. Ten tekst jest ciekawostką pod względem formy. Tym, co mnie urzekło najbardziej, były doskonałe w swojej prostocie, a jednocześnie innowacyjne (nie spotkałam się jeszcze z czymś takim!), opisy "myślnikowe", "rwane". Coś wspaniałego, w życiu bym na to nie wpadła, a efekt jest doskonały. No i jeśli chodzi o samo tłumaczenie, to widać po nim umiejętności aTOMa. Umiesz tłumaczyć takie "popieprzone" rzeczy, po prostu umiesz. Ten tekst, mimo że trochę pusty fabularnie, czyta się nieziemsko, płynie wręcz przed oczami i język polski ani przez chwilę nie sprawiał wrażenia "narzędzia w rękach tłumacza", tylko po prostu był nierozerwalną częścią historii. Brawo, aTOM. (Dla mnie również wyraz "bieg" jest nieco pozbawiony ikry.) Świetny tekst do "obejrzenia", "przestudiowania" i "podziwiania". Podoba mi się bardzo, chociaż o fabule zapomnę za kilka dni (ale i tak było warto, bo tego specyficznego stylu nie zapomnę, czasem można coś uwielbiać tylko dlatego że jest ładne). Pozdrawiam, Madeleine
    1 point
  14. *Wychodzi ze swojej piwnicy, w jednej dłoni trzymając cebulę ku pokrzepieniu serca i żołądka, w drugiej Autystyczną Katanę Prawictwa Prawilności, ażeby oganiać się od zastępów niewiast, które niechybnie zleciałyby się na widok promieni Słońca odbijających się od chorobliwie bladej skóry...* Że ja, cebulak z małego miasteczka, który nie ruszył się nigdy z kraju, mam napisać coś o swoich podróżach? Napisałbym o licznych wycieczkach do naszej zakorkowanej, rozkopanej, brudnej i śmierdzącej "stolycy" (oby było ich jak najmniej!), ale może lepszym byłby bardziej pozytywny post. Ahem, ahem. Lat temu kilka, jeszcze zanim zamknąłem się w piwnicy, odbyłem kilkutygodniową wycieczkę do Gołdapi, leżącej na samej granicy polsko-ruskiej, ale jednak wciąż pod flagą biało-czerwoną. Historia tego miejsca jest jeszcze uboższa, niż historia Wyszkowa, jednakże zwiedzając lasy, można natknąć się na hitlerowskie bunkry, ale nie było w nich zombie-nazistów, więc za to przyznaję punkty minusowe. Znalazłem też trochę zaniedbany grób polskiego pilota, walczącego w armii Berlinga, ale jego nazwiska nie pomnę, a nie chce mi się szukać w internetach. Co tam jeszcze było... Była góra, nazywana Piękną, chociaż był to w sumie pagórek, a nie żadna góra, no, ale najwyraźniej na nizinnych terenach trzeba się cieszyć z tego, co się ma. No i jeziora. Przede wszystkim tytułowe jezioro Gołdap, niezbyt rozległe, ale dość czyste. W samym miasteczku nie ma specjalnie ciekawych zabytków, ale było ono dość ładne, więc dało się pospacerować. Co do regionalnych potraw, to rejon ten słynie głównie z kartaczy - czyli po prostu pyz nadziewanych zwykle mięsem mielonym, ale właściwie można tam napchać wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy. I było to pyszne, chociaż porcje dawali tak wielkie, że nawet mój dobrze wytrenowany żołądek nie był w stanie wszystkiego pomieścić - a ceny wcale nie zwiastowały tego, bo były co najmniej przystępne. Co do tubylców, to głównie rzucali się tam w oczy przemytnicy z tanią wódką i papierosami z okręgu kaliningradzkiego, ale ja z ich usług nie korzystałem. I... i... I nie wiem, co jeszcze napisać. Może i podobało mi się tam, kiedy już się tam znalazłem, ale w sumie poza jeziorami i bunkrami nie było tam nic, czego nie miałbym u siebie. Ot, Polsza. No tak, była jeszcze ta mało imponująca góra. Fotek nie będzie, bo musiałbym wyjść z piwnicy po album i je poskanować, a oczywiście nie chce mi się, a nawet gdyby mi się chciało, to bym nie wrzucił. Możecie sobie wygooglać. A teraz nominuję Cahira i Skajplota, niech mają. >:|
    1 point
  15. Ah Wolf's Rain! Klasyk! :3 Pierwsze lub drugie anime jakie w życiu widziałam i tak się w nim zakochałam, że od pierwszego razu przejrzałam całą serię jeszcze 6-7 razy. Pokazałam ją mojemu partnerowi, który normalnie nie przepada za anime i też je pokochał, co mnie bardzo cieszy. Nastrój melancholijno- dramatyczny w klimacie zbliżonym do post-apokaliptycznego, piękna animacja i świetna muzyka, którą regularnie odtwarzam na playlistach. Zapodam kilka moich ulubionych melodii, które mimo swojego smutnego i wolnego klimatu zawsze jakoś wyciągają mnie z wszelkich depresji już od dobrych paru lat: Gravity Heaven's not enough Tell me what the rain knows Strangers I jeszcze: Face on Stray z openingu :3 To chyba spodoba się największej liczbie osób. Nie każcie mi wybierać ulubionego bohatera... z głównych postaci kocham wszystkie łącznie z tym myśliwym i parą. ;_;
    1 point
  16. Mhrok! MHROK! BUGAGA! MHROK... Odwrócony krzyż jako CM, cienie pod oczami, kościsty wygląd. Eh... zło ma być kuszące a nie wzbudzać politowanie wyglądem anorektyczki. Lubie postacie złe które są złe ale nie dla samego faktu żeby być mhrocznym, mhroczna postać tylko temu żeby być mhroczną jest po prostu średnia. Niby cały opis i wygląd jest zacny ale... meh... Ocenia dla Gorgi z Armenii: 5/10 Latareczki: 4/10 Wiem miało być bez przezwisk ale trudno. Jak nie tolerują to smuteczek.
    1 point
  17. Kolejny pluszak: Pinkie jest ogromna, ma 110 cm wysokości i prawie 5 kg wagi. Zrobiłem go dla dziewczyny na urodziny, mam nadzieję że się jej spodoba. Mam zamówienie na coś tych rozmiarów więc przy okazji prototyp wykonałem. Praca nad czymś tak wielkim to całkiem inna liga... Ale efekt mam nadzieję się podoba Teraz tylko go zawieźć dziewczynie. To tylko 10 km na rowerze... Uprzedzając uwagi dotyczące marszczącego się materiału na nogach to na swoją obronę mam to że po pierwsze to dużo waży i wiadomo że pod wpływem swojej wagi będzie nieco siadać, a po drugie to i tak jest dobrze wypchana i nie ma co więcej puchu pchać. Jak tak się na nią patrzy to robi duże wrażenie, na żywo lepiej się prezentuje, nie mam warunków do robienia zdjęć....
    1 point
  18. Nie wiem jak wy, ale dla mnie E-booki i tym podobne nie mają wartośći. Przez bardzo długi czas nie akceptowałem gier z dystrbucji cyfrowej jako "moje" co mi na szczęście mineło(Czy raczej z powodu beznadziejnej zawartości w wydaniach pudełkowych a przynajmniej u EA) czego niestety nie mogę powiedzieć o E-czytadłach. Po zakupie takiej książki/komiksu/komiksu mango czuję tylko pustkę że wydałem kasę na coś czego tak na prawdę nie mam Też tak macie?
    1 point
  19. sezon 5 jest w zaawansowanym stadium produkcji. wszystkie scenariusze sa napisane, muzyka napisana. aktorzy pracuja nad nagraniami - nastepny krok to synchronizacja dzwieku z animacja i koncowe korekty. zbior spoilerow z twittera, eqg i innych roznych miejsc:
    1 point
  20. Miękka jak w Past Sins. Swoją drogą, gdyby się znalazło odpowiednio dużo chętnych (minimum 25) to może bym pomyślał o dodruku, kto wie.
    1 point
  21. Widzę, że wkradło się nieporozumienie i to z mojej winy - pisząc u siebie wstawki o "pewnych osobach" absolutnie nie miałem na myśli Ciebie - powinienem był to doprecyzować. Kajam się oficjalnie. Tutaj bardzo ładnie wypunktowała Madeleine podstawowe opcje. Od siebie dodam, iż staram się skomentować każde opowiadanie które czytam (tak, tak, pamiętam, że wiszę Ci jeszcze komentarz jeden ). A akurat taki circle jerking, o mi zupełnie nie przeszkadza. Tym bardziej, że osoby które nawet zaczynają komentowanie od opowiadań tylko jednego lub kilku autorów, zwykle przyzwyczajają się do tej czynności i w swoim czasie ich przemyślenia widać również u innych. Mogliśmy, mogliśmy. Ograniczenie dotyczy jedynie oceniania - członek jury nie bierze udziału w ocenianiu swojego opowiadania, jeżeli takie trafiło na listę nominowanych. Ogólnie zgadzam się z Tobą, Ylthin, iż twórca to nie dzieło. Poza tym... to jedynie fanfiki. Pewnie, pisząc staramy się by były jak najlepsze i jesteśmy dumni, że się podobają, ale nie można z tym przesadzać. Branie do siebie każdej, najmniejszej nawet krytyki, czy nazbyt poważne traktowanie tekstów też nie jest najzdrowszym objawem. Dark Feather - granica jest u każdego indywidualna, jednak zdarzają się przypadki przeginania zarówno w jedną jak w drugą stronę - można starać się nieco temperować autorów, jednak to nie zawsze działa - wszystko zależy od człowieka. Nicz - Pewnie, że należy się nieco wkurzyć jeżeli Cię atakują, tym bardziej jeżeli robią to bezpodstawnie. Jednak sam pisałeś, że należy stosować w takiej sytuacji filtr zdrowego rozsądku - widziałem sytuację, gdzie komentarz stawał się kamieniem obrazy, ponieważ autor nie umie przyjąć krytyki. Dosłownie - nie potrafi. Takie sytuacje są wyjątkowo niemiłe i rodzą wiele kwasów. A najgorsze jest to, iż takie podejście jest niewiarygodnie trudne do wytępienia. Oczywiście zdarzają się też przegięcia w drugą stronę, gdzie autor ma problemy z tym, że ktoś chwali jego opowiadania. Ta sytuacja występuje rzadziej, ale też jest obecna.
    1 point
  22. Wprawdzie nie tarzałem się na podłodze ale za to i tak mam poprawiny humor. Fajnie ci wyszło odwzorowanie charakteru króla.
    1 point
  23. Na początku miała być wariacja na temat Kirina, ewentualnie chińskiego smoka, ale koniec końców jest to coś w rodzaju przesłodzonego i sprowadzonego do "bajkowej" formy tego:
    1 point
  24. Tak przy okazji podpytam (Irwin ukradł mi temat - czas na rewanż): czy prawdą jest, że Twórca = Dzieło? Czy osoba autora jest nierozerwalnie związana z jego twórczością i krytykowanie napisanych przez kogoś opowiadań jest równoznaczne z krytyką niego samego? Choć wytworzenie odporności na jakąkolwiek formę krytyki jest trudne, jako publikujący musimy pogodzić się z faktem, że jako ludzie jesteśmy ułomni z natury, a wadliwość i odstępstwo od ideału są niejako wpisane w definicję człowieczeństwa. Równocześnie pogodzić się z tym muszą nasze wygórowane ambicje, nakazujące stworzyć "zapierające dech w piersiach arcydzieło" - przecież nie od razu Rzym zbudowano i nie od razu Kartagina spłonęła. W ramach tego swoistego uodparniania musimy rozgraniczyć siebie jako Autora i nasze Dzieło. Należy wyznaczyć granicę między nami i naszym literackim dzieckiem, nieodmiennie mającym w sobie pewną cząstkę naszego Ja - w przeciwnym wypadku uzyskamy stworka-potworka, którego określa się mianem "Autorskiego Pupilka" ("Creator's Pet"). Zgrabnie ujął to Ben "Yahtzee" Croshaw w swojej recenzji Too Human (gry, która powstawała trzy generacje konsol tylko po to, by okazać się średniakiem i komercyjną porażką, która pogrążyła bądź co bądź dobre studio Silicon Knights) - parafrazując: twórca prędzej sam zrobi sobie krzywdę, niż odważy się wyciąć ze swojego opowiadania niepotrzebne sceny czy zmienić nieprzemyślane koncepcje. Samą recenzję polecam znaleźć na YouTube (achtung, brak napisów, zabójcze tempo, "akcent biegający wzdłuż i wszerz wysp Brytyjskich" i cokolwiek specyficzne poczucie humoru). Ale, ale, ale. Wracając do tematu po długiej i całkowicie zbędnej dygresji. Autor, pisząc, odwołuje się do własnych doświadczeń - przeżytych sytuacji, poczynionych obserwacji, przeczytanych lektur. Gdy poddany zostaje krytyce, musi nie tylko odciąć się od tej małej cząstki siebie, którą przekazał spłodzonemu przez siebie w bólach opowiadaniu, nie tylko znieść cały lany na niego jad i surowość osądu - ale i wyciągnąć z tego wnioski. Przyjąć i zaakceptować krytykę, nawet bolesną i brutalną... ale skierowaną wyłącznie w Dzieło. Nie w Autora jako osobę, która żyje i ma swoją tożsamość - ale w Dzieło, które rzeczony Autor napisał. Gdy sarkam na to, że "Pielgrzym i Pani" to płytka, mętna parabolka i przerost (ubogiej i nijakiej) treści nad formą, nie mówię przecież: "Malvagio jest płytki, mętny i nijaki" - opisuję tu utwór, a nie zupełnie sobie nieznanego twórcę, który mi ani trochę nie zawinił. Gdy wytykam Jarwinowi chaos wkradający się do jego fików wraz z rozwojem fabuły i momentami szalejący jak wściekły blokers po osiedlu język, nie mówię, że pan J. jest osobą chaotyczną i szaloną (chociaż im dłużej go znam, tym bardziej się przekonuję, że taką właśnie osobą jest). Gdy tych kilka dobrych dusz zjechało (i dobrze, że zjechało) "Bez przyszłości", nie jechali bezpośrednio po mnie, znerwicowanej histeryczce znanej pod dziwną ksywką zerżniętą z "tych Hirołsów, które chciały być trójką (ale im nie wyszło)". Jechali po nieprzemyślanym, kiepskawym fanfiku, którym się zachłysnęłam i nie dostrzegłam oczywistych błędów. ts;dr - Twórca to nie Dzieło, jak nie umiesz przyjąć krytyki - po cholerę piszesz?
    1 point
  25. Moi poprzednicy zwrócili już uwagę na wszelkie aspekty techniczne, dlatego ja tylko króciutko o treści. Mamy tutaj do czynienia z opowiadaniem poruszającym bardzo trudny temat – śmierć. Jaka jest, każdy wie – nie zawsze dobra, spokojna, we śnie i ze starości. Właściwie śmierć o wszystkich tych przymiotach trafia się dość rzadko. Niektórzy umierają w cierpieniach, a jeszcze inni… zanim zdążą dobrze poznać życie. To zawsze boli, kiedy umierają dzieci. Co do tekstu: zacznijmy od pomysłu. Taaak, wybrałaś sobie naprawdę ciężki temat, trudno się pisze o takich sprawach, mając dziewiętnaście lat i dopiero wchodząc w dorosłość, czyż nie? Mogę jednak stwierdzić, że poradziłaś sobie bardzo dobrze. Powiem tak: nie wiem jak innym, ale mnie „Hospicjum” mocno skojarzyło się z „Oskarem i panią Różą”. Nie wiem, czy tym się inspirowałaś i czy znasz tę pozycję, ale podczas lektury tego i tamtego dzieła towarzyszyły mi podobne emocje. Co prawda „Oskara…” nie lubię ze względu na infantylność, ale całkiem dobrze pokazuje problem i u ciebie jest podobnie. Tak, warsztatowo to jeszcze nie jest poziom Himalajów, ale nie jest również bardzo źle – może błędy, niekiedy dość nieporadne zdania, zmiana perspektywy albo drobna lakoniczność trochę zakłócały odbiór, ale nie na tyle, by nie móc skupić się na treści. A treść… Mnie się podobało bardzo, szczególnie główny bohater, Violin, który jak na swój wiek jest bardzo dojrzały. To opowiadanie mogłoby być infantylne do bólu, ale takie nie jest, gratuluję. Mogło być też naiwne, a również udało ci się tego uniknąć. Może trochę brakowało mi tej atmosfery hospicjum, wszystko wydawało mi się nieco zbyt spokojne, zbyt radosne jak na takie miejsce, zaś przeskoki w nastrojach bohatera (poczucie niesprawiedliwości – pogodzenie się z losem – przerażenie incydentem z dogorywającą klaczką – ponowny spokój), jak na mój gust, odrobinę zbyt szybkie i czasem nie do końca ugruntowane psychologicznie. Ale i tak emocje są oddane bardzo dobrze, polubiłam tego Violina i mocno mu współczułam. Sam fakt, że ogierek grał pięknie na skrzypcach skojarzył mi się znowu z inną pozycją, ale nie przyznam się jaką, bo to siara mówić, że się czytało cokolwiek pióra Paulo Coelho (o nie, powiedziałam to na głos, Boże, czeka mnie ekskomunika z grona szanujących się czytelników!). W każdym razie – bardzo, bardzo fajny szczegół, pozwala bardziej wczuć się w emocje dziecka. Kolejnym elementem jest Biała Bogini. Cahan ma rację, została przez ciebie doskonale oddana, jest enigmatyczna, ale ciepła i przyjazna, jest matką, opiekunką i nauczycielką. Wskazuje drogę i głaszcze, kiedy jest źle, przytula, kiedy ogarnia cię smutek i ociera łzy bólu. Cudowna kreacja i w ogóle ta bohaterka bardzo ładnie tam pasuje. Jest czymś, co pomaga chłopcu przetrwać trudne chwile, ale czymś „żywym”, „namacalnym”, „widocznym” (oczywiście wszystkie te słowa muszą być w cudzysłowie, każdy po przeczytaniu domyśli się, dlaczego). Mamy również postać siostry Mallow, która z początku mogła wydawać się główną bohaterką, ale okazało się, że była wyłącznie obserwatorką, tkwiła gdzieś na uboczu, miała za zadanie przekazać historię dalej. Świetnie sprawdziła się jako łączniczka między oniryzmem Białej Bogini i realnością rzeczywistości hospicjum. Może całość pozostawia pewien niedosyt, może jest trochę niedopracowana (a raczej: mogłaby być bardziej dopracowana), może tekst mógłby być nieco dłuższy, skupić się lepiej na wewnętrznej przemianie w duszy głównego bohatera… Ale to nieważne. Dwa fragmenty windują to dzieło wyżej o kilka stopni w moich oczach – początek oraz scena ostatniego koncertu. Weźmy na warsztat to pierwsze – zwykle nie lubię tak zaczętych opowieści, że spotyka się dwójka bohaterów i jeden mówi: „Opowiem ci historię…”, ale tutaj to po prostu.. pasuje. I to idealnie. Natomiast jeśli chodzi o ostatnie granie… wow. Coś pięknego. Scena śmierci Violina opisana została fenomenalnie, tak prosto, bez udziwnień, a jednak są w tym emocje i można się wzruszyć. Brawo! Podsumowując: I jeszcze: I więcej nie trzeba dodawać. Pozdrawiam serdecznie! Madeleine
    1 point
  26. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  27. ((A pytał się ktoś czy Szeri zgadza się na zmianę jej postaci? Hm? Nikt? To japa >.> ))
    1 point
  28. Alien III- tu lubię wszystko, choć po pewnym czasie piski powodują u mnie lekką migrenę. Prawie wcale nie słychać by była to jakość 8bit. BTW wszystkie soundtracki z nesa/pegasusa jakie kiedykolwiek wkleiłem, żyją w internecie po ponad 20 latach. Gry z których pochodzą cieszą się pozytywnymi komentarzami i mają dziesiątki(jak nie setki) tysięcy wyświetleń, wiele przekonwertowano np. na srajfony, powstały do nich emulatory na wszystkie możliwe urządzenia, trójwymiarowe sequele, etc. Nie wszystkie fandomy umierają. NES wiecznie żywy! W końcu ta maszyna wyciągnęła cały przemysł z kryzysu i stworzyła podwaliny współczesnego rynku gier komputerowych. Co to muzyki, mnie osobiście zadziwia co kompozytorzy potrafili z tego sprzętu wycisnąć mimo wszystkich jego ograniczeń. Kreatywność w czystej postaci. Moje ulubione: Megaman III. W ogóle w ogóle wszystkie gry z serii, niesamowite soundtracki, aż chce się kopać robodupska Duck Tales. Kaczki i gry komputerowe, dwie z moich ulubionych rzeczy z dzieciństwa
    1 point
  29. Bez słuchania daję 10/10. Oh, wait, Nie, posłucham po raz setnotysięczny Cóż mogę powiedzieć - jeden z najlepszych utworów Ironsów, czyli dla mnie tzw. "weltklasse". Wstęp - rewelacja. Wprowadza tajemniczość. Ten głosssss :3 . Cholernie, ale to chorlernie chwytliwy riff na początku. Później bajki ciąg dalszy. Tekst, głos Bruce'a, riff przed pierwszą solówką, DWIE SOLÓWKI , riff po drugim solo.. - STWIERDZAM BRAK ZASTRZEŻEŃ. "The Number of the Beast" nigdy nie opuści mojego odtwarzacza, jest to po prostu genialny utwór (chociaż dziwne wideo, bo ogromna przerwa po utworze, sam się zdziwiłem długością ). Ode mnie coś mocniejszego - melodeath. Tytuł można skojarzyć z pewną grą ^ ^. The Black Dahlia Murder - What a Horrible Night to Have a Curse:
    1 point
  30. Odświeżona karta postaci mojej OCki.
    1 point
  31. 1 point
  32. Gadam na tym filmie jak jakiś oszołom z okołozwierzakowym zapaleniem mózgu, ale no trudno :'D Taaak, to mój głos. Mój pieseł kontra skórka mandarynki: Piesełowe sztuczki z dawien dawna XD Teraz "zdycha" na pif paf, nie musi się wcześniej kłaść (ale zbiedziłam sprawę, bo komenda zdechł pies jest dla niego tą nadrzędną i jak tylko widzi smakołyk, to wywala się do góry brzuchem jeszcze zanim cokolwiek powiem - oczywiście nie nagradzam go wtedy, tylko każę zrobić coś innego).
    1 point
  33. Skaj Zniszczyciel @Edit by Skysplit Wyrwane z kontekstu >:C
    1 point
  34. 1 point
  35. Uszatka jest Avatarem Doctora whoovesa jakieś cztery i pół dnia a Lordek przestał nim być jakieś 8-9 miesięcy temu a Cygnus Cygnusił w dziale kredensu jakieś cztery miechy temu a później na to stanowisko wlazł Czarny a i właśnie popierniczyłeś długość trwania avatarowania i kilku avatarów... Jak wejdę na kompa to dokładnie powiem, co jest nie tak, jak być powinno... Mam nadzieję, że pomogłem
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...