Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/24/15 w Posty
-
7 points
-
6 points
-
Mój post tutaj, poza zasadniczym wstępem, składał się będzie z dwóch części. Krótszej, gdzie odnoszę się do tych kilku wypowiedzi, gdzie wspomnino o mnie i moim artykule (lub "Sekretach...", choć to przeszłość) oraz dłuższą, w której dołączę do krucjaty polemicznej "Świat vs Spidi", jako, a jakże, reprezentant świata. Przepraszam też wszystkich biedaków, którzy włożyli masę zaangażowania w swoje artykuły i recenzje. Nie będę nawet ukrywał, że nie czytam w ET wszystkiego (mało tego, traktuję to czasopismo wyjątkowo wybiórczo), a nawet jeśli, to rzadko zdobywam się na komentarz. Z radością jednak ogólnie podsumuję Waszą pracę, że ten numer w moich oczach naprawdę się udał. Z niemałą nutą dumy dodam też, że sam miałem w tym swój udział. No, skoro wstępik mamy za sobą, sprawa pierwsza: Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy znaleźli chwilę na przeczytanie felietonu "Starość nie radość". Cieszy mnie jego pozotywny odbiór, a jeszcze bardziej fakt, że ktoś może wziąć sobie do serca kilka moich rad. Jak mówiłem, jakoś tak smutno mi spisać fandom na straty... Najwyraźniej jednak jest jeszcze nadzieja. Doskonale! Mały drobiazg... ALBERICH, nie ALBRECHT Dziękuję. Macter, akurat do Twojego komentarza muszę się w kilku miejscach odnieść. Szczerze dziękuję Ci za napisanie tego wszystkiego, cieszy mnie, że nie nie była to dla Ciebie tylko bierna lektura, jeszcze większą radość sprawiłeś mi krytyką kilku tez i uzupełnieniem innych. Jak pisałem, praktycznie nie było możliwości, bym napisał tak trudny artykuł bez pomyłki, tym lepiej więc, że mogę tutaj rozjaśnić parę spraw. Choć, co ciekawe, nie z każdą uwagą się zgadzam. Od tego właśnie zacznę: To niby tylko spór o porównanie, ale moim zdaniem istotny. O ile jestem gotów zgodzić się, że nazwanie obecnego stanu "starością" to przesada, o tyle jednak starzenie jako proces odcisnęło na nas już swoje piętno. Człowiek w wieku 20-30 lat ciągle się rozwija, owszem, zderza się z codziennością, zakłada rodzinę, ale choć rozwija się mniej dynamicznie niż dawniej, prawdopodobne ciągle nie osiągnął jeszcze szczytu swoich możliwości. Ja sam zdefiniował bym obecny moment gdzieś po czterdziestce, najdalej przed pięćdziesiątką. Złote czasy minęły, aktywność spadła, człowiek staje się zmęczony i zaczyna tęsknić za dawnymi czasami, choć na dobrą sprawę praktycznie drugie tyle życia przed nim. Jak jednak pisałem wyżej, to tylko spór o porównanie. Za to uzupełnienie szczerze dziękuję, bo jest niezwykle potrzebne. Mnie samemu nawet to mignęło, ale z jakiegoś powodu, czy to przeoczenia, czy braku umiejętności obrania to w zgrabne słowa, pominąłem ten niesamowicie istotny powód. Tym bardziej dziękuję, że powiedziałeś to za mnie. Tu akurat sam nie jestem pewien, co stricte chciałeś powiedzieć, więc spróbuję to jakoś ogarnąć. Fakt, tej tendencji nie opisałem, a jest ważna, jednak... Brakiem tego działania nie jest niedobór grupy "stada/mody", tylko właśnie brak przykładu. Dawny "beton aktywności" (cholera, jak to głupio i bezsensownie brzmi) robił cały czas bardzo dużo. A jak każdy pisał, każdy rysował, to jakoś szło. Teraz nie ma z kogo brać przykładu, bo sami zastali bywalcy nie są już tak aktywni jak dawniej. Autorytet w dziedzinie aktywności to teraz ktoś, kto jeszcze coś tworzy lub organizuje, aktualizuje dzieła i jakoś o nie dba. Takich jest, niestety, za mało. Akurat z tym jest lepiej, niż mogłem się kiedyś spodziewać. Poziom urósł, ale twórcy i komentatorzy wciąż pozostają wyrozumiali dla nowych. Gorzej z popychaniem i aktywnym komentowaniem ich dzieł... To tyle. Jeszcze raz dziękuję wszystkim! A zaraz po linii odzielające druga część, właściwie prawie osobny post. ******************************************************************************** Oj, Spidi, Spidi... Jeszcze nigdy tak wielu, nie polemizowało tak wiele, z tak niewieloma... Powiem Wam, że Spidi to jeden z największych oryginałów tego fandomu – nikt z takim zaangażowaniem, pomysłowością, ciężką pracą i ogromnym nakładem własnych sił i czasu, z tak nieopisaną pasją, nie podejmuje tak wielu bezsensownych, a nieraz nawet głupich inicjatyw. Z miejsca stanowczo odcinam się od krytyki całego Spidiego jako osoby, jest miły, grzeczny, pomocny, a pomimo tego, co napisałem wyżej, robi dla fandomu więcej dobrego niż niejeden. Tym bardziej boli fakt, z jak głupich założeń czasem wychodzi. Krytykowany tu wielokrotnie artykuł o hiperanalizie serialu jest jedną z takich rzeczy. W ogóle analiza w proponowanym przez Ciebie kształcie mija się z celem innym niż zabawa. Jeśli kogoś to bawi – proszę bardzo, choć zastanawiam się, po co komuś w takim razie poradnik. Niektórzy podejdą pewnie do tego z większym dystansem, poczuciem humoru i ironią – ich wola. Bowiem z której by strony nie podchodzić, nie da się uczynić badania świata i fabuły MLP nauką. Moi przedmówcy powiedzieli już mnóstwo rzeczy na ten temat i szczerze wątpię, bym dodał tu coś naprawdę nowego. Mało tego, sądzę, że nie uda mi się Ciebie przekonać. Z góry uprzedzam też, że nie czuję się w tym miejscu naukowcem, a temat na forum nie jest miejscem do "dyskusji akademickich", występuję z perspektywy publicysty-polemisty. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na więcej. Nie ukrywam od począktu, że analizę na Twój sposób, Spidi, traktuję jako niepoważną. Popper zaproponował kiedyś bardzo dobre kryterium falsyfikacji nauki, które tutaj w całości przytaczam: „Jeśli jakaś hipoteza nie może zostać poddana procedurze stwierdzającej fałszywość twierdzeń, nie powinna być uznawana za naukę." Lewis Wolpert, na podstawie którego "Nienaturalnej natury nauki" pisałem kiedyś esej (dawne dzieje) analizował Poppera, rozszerzając jego antydefinicję o swoją definicję nauki: „zjawiska, których dotyczy, powinni potwierdzić niezależni obserwatorzy; stosowane w niej pojęcia muszą być spójne, a wyjaśnienia, które podaje, łączyć się z innymi gałęziami nauki. Do wytłumaczenia złożonych zjawisk powinna wystarczać niewielka liczba praw i mechanizmów; byłoby ideałem, gdyby nauka miała charakter „ilościowy", a jej teorie dały się wyrazić matematycznie.” Nadal nie dotyka ona niestety samej istoty nauki, bo czym jest owa "rzecz" to dyskusja raczej dla filozofów. Problem w tym, że jak pisali inni, profili przychologiczne, elementy świata lub wydarzenia w MLP są czasem ze sobą jawnie sprzeczne. W dodatku nie można ich jednoznacznie zweryfikować, bo fakt, że coś raz pojawiło się w serialu wcale nie oznacza, że następne odcinki tego nie zmienią. Nie ma też co ukrywać, że pracuje nad tym zespół, gdzie każdy ciągnie prace w swoją stronę, a przy tylu ludziach nie istnieje fizyczna możliwość stworzenia świata doskonale spójnego, zwłaszcza, gdy docelowo był on projektowany dla dzieci. Można analizować na przykład baśnie, bo po częsci po to one są, by wyłapać spod skorupy dosłowności ich ukryte walory, ale nie ma co udawać, że to praca naukowa. Chyba, że pójdziemy o krok dalej i wraz z analizą kanonu będziemy jeszcze badać życiorysy twórców, mechanizmy ich pracy oraz historię samych odniesień... To jednak zakrawa już o paranoję. Powtórzę: nie mam nic przeciwko analizie, bo ta jest znakomitą rozrywką, jak do niej odpowiednio podejść. Nie podoba mi się jednak lansowanie "naukowego podejścia". Zresztą... na dobrą sprawę zastanówmy się, co to zmieni, że udowodniliśmy, że w kanonie coś jest dokładnie takie? Dostaniemy za to profesutę, doktorat albo chociaż licencjata? E tam, możemy mieć z tego jedynie własną satysfakcję. Ponadto, gdy używamy kanonu na przykład do fanfików, z miejsca wprowadzamy nasze interpretacje, a tu nie ma już żadnego znaczenia, czy są one zgodne z kanonem czy nie, mało tego, te wyjątkowo sprzeczne mogą być nieraz najbardziej interesujące. Sam bawiłem się, w jak to ująłeś "teorie spiskowe" w swoich fikach. Nie wierzę w nie ani trochę (o ile w ogóle można mówić tu o wierze), jednak gdyby lekko się na pocić, dałoby się je sensownie obronić. Pytanie tylko po co, skoro jako twórca mam władzę nad kształtem swojego dzieła. Jeśli tylko będzie wystarczająco sensowne dla czytelników, wszystko jest ok. Teraz kilka uwag co do samej treści: I zrobili to, problem w tym, że nie uniknęli sprzeczności. Zresztą słowo "logicznym" uważam za błędne, powiedziałbym raczej "rozsądnym" lub "sensownym". Tak długo jak odbiorcom podoba się produkt i nadążają za jego zasadami, tak długo twórcy spełniają swoją rolę. Nikt nie wymaga od nich takich rzeczy jak pełna poprawność biologiczna lub konstruowanie własnej chemii i zasad magii. Problem w tym, że zdrowy rozsądek zbyt często rozmija się z nauką. Aż do Newtona poglądem zdroworozsądkowym było uznanie, że każdy ruch wymuszony jest przez siłę, łącznie z ruchem jednostajnym. Rozumiem jednak to odwołanie, ponieważ nie posiadamy odpowiednich kryteriów ani możliwości "jednoznacznego wykluczenia", więc odwołujemy się do rozsądku. W tym momencie jednak opuszczamy uniwersytet i idziemy do kółka dyskusyjnego, gdyż jak mówiłem, rozsądek nie jest argumentem naukowym. "Co czyni satyrę? Cytata, nie komentarz" Dlatego w ramach małego podsumowania doradzam Spidiemu, by oddzielił badanie kanonu od nauki, a wszystko będzie w porządku. Możesz mieć takie hobby, proszę bardzo, jest ono naprawdę inspirujące i interesujące, ale gloryfikacja go na poziom nauki i przywoływanie tu zasad dyskursu akademickiego, to gargantuiczna przesada. Dixi Tak czy inaczej dziękuję za możliwość polemiki! Pozdrawiam serdecznie!6 points
-
O mój Boże, jest Progressio w Winningverse! To teraz czekam na Progressio z pewnym Progressio...5 points
-
5 points
-
5 points
-
5 points
-
Dawno, dawno temu obiecałem Spidiemu nie tylko przeczytanie „Żelaznego Księżyca”, ale także jego skomentowanie... i w końcu postanowiłem zebrać się w sobie i wywiązać wreszcie z tej obietnicy. Tym bardziej jest mi przykro, że nie będzie to komentarz o silnie pozytywnym wydźwięku. Na samym wstępie muszę zaznaczyć, że zupełnie nie przemawia do mnie najbardziej podstawowa idea fanfika, czyli łączenie kuców z II wojną światową. Po części powodem tego jest fakt, że nie jestem wielkim fanem literatury wojennej. Poza tym, wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy nie łączą się ze sobą, że po prostu nie można ich dobrze ze sobą scalić, by tworzyły strawną całość. Drugą wojnę i kolorowe koniki uznaję za jedną z tych rzeczy. Nie widzę po prostu sensu takiego połączenia, a to sprawia, że – już niezależnie od zdolności literackich autora – sam koncept od początku do końca jest dla mnie chybiony. Podczas lektury odniosłem wrażenie nie sprawnego crossoverowego przeplatania się, ale… hm… wpychania na siłę sześcianu do okrągłego otworu. Rozumiem, że chodziło tu o połączenie dwóch pasji autora, no ale… to po prostu nie działa. Podczas lektury wielokrotnie łapałem się na zadawaniu sobie pytania „dlaczego”. Dlaczego equestriańska armia korzysta z niemieckiego nazewnictwa jednostek, które jest dla niej obce (i z którego sami żołnierze nie chcą korzystać)? Nie jest to w żaden sposób wytłumaczone, co zmusza czytelnika do zastanawiania się, czy stoi za tym jakakolwiek inna podstawa, niż wyrażenie uwielbienia dla wojsk III Rzeszy, czy niemieckiego militaryzmu w ogóle. Dlaczego ktokolwiek miałby traktować poważnie przydomek „Tęczowa Śmierć”? Podczas lektury wypowiedziałem te słowa na głos, nie zdołałem jednak uzyskać pożądanego „makabrycznego” efektu. Dlaczego to oczywiście Rainbow Dash musi dowodzić najlepszą lotniczą jednostką Equestrii? Z serialu wiemy, co prawda, że jest uzdolnionym pegazim lotnikiem, ale… no cóż, w serialu do latania używa swych własnych skrzydeł, a nie maszyn bojowych (co zresztą jest nawet w opowiadaniu napomknięte). Fanfik zdaje się wpadać tu w pułapkę założenia, że na czołowych pozycjach Equestrii muszą znajdować się przyjaciółki z Ponyville nawet jeśli nie ma ku temu żadnych dobrych przesłanek. Jak ewentualnie można jednak jeszcze Rainbow wybronić, tak nie wyobrażam sobie, by ta sztuka mogła się udać w przypadku choćby Pinkie Pie dowodzącej pułkiem pancernym. Reprezentowanie Elementów Harmonii nijak się po prostu nie może przekładać na zdolność bojową, zwłaszcza, że żadna z Mane6 nie była żołnierzem. Tutaj można przejść do kolejnego pytania – Equestria miała swoją armię pod postacią gwardii lub nawet dwóch, dlaczego to nie jej członkowie piastują najwyższe stanowiska? Abstrahując oczywiście od tego, że oni również nie mogą być obeznani z nową-nie-tak-nową technologią (której istnienie też nie jest w satysfakcjonujący sposób wyjaśnione – ciężko mi bowiem za takowe uznać zdawkowe „Celestia i Luna dawno temu ją pogrzebały”). Co się tyczy samej fabuły – nie miałem żadnych problemów z przewidzeniem zakończenia. Nie należy traktować tego jednak jako stricte wady, ponieważ sam zapewne poprowadziłbym ją w identyczny sposób. Fanfik po prostu aż się prosił o zastosowanie właśnie takich rozwiązań. Przewidywalność, paradoksalnie, jest więc tutaj na plus. Potrafiłem się też wciągnąć w perypetie postaci, co również jest zaletą. Zderzenie Scootaloo i jej oczekiwań z wojenną rzeczywistością jest poprowadzone całkiem sprawnie. Problemem może być natomiast sama ta rzeczywistość, która kojarzy mi się z próbą przeniesienia na kuce II wojny światowej w skali 1:1. Czy nie lepiej byłoby napisać po prostu opowiadanie w realiach wojennych, bez wciskania doń na siłę kuców? Wydaje mi się, że wyszłoby mu to tylko na dobre, zwłaszcza że mało z „kucowatości” kuców zostaje (dla przykładu – mamy pegazy latające samolotami, czyli de facto usuwamy im skrzydła, równie dobrze mogłyby ich nie mieć). Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem przeciwny wojen u kuców w ogóle… po prostu wydaje mi się, że lepiej byłoby pozwolić im wtedy wojować… no cóż, jak kuce. Z włóczniami, magią i wszystkim innym, co można wynieść z serialu. Nie ma też potrzeby umieszczać ich w bardziej konkretnych realiach, niezależnie od tego, czy to II wojna światowa, wojna w Iraku, czy choćby wojna stuletnia. Kreacja postaci. Cóż, jak nie znosiłem Rainbow Dash, tak jej wersji z „Żelaznego Księżyca” nie znoszę jeszcze bardziej. Wszystkie jej najgorsze cechy są wyeksponowane i spotęgowane aż do przesady. Zwłaszcza głupota. Nie jestem do końca przekonany, czy rzeczywiście byłaby zdolna do takiego aktu kretynizmu, jak ściąganie bliskiej osoby do niemal samobójczej jednostki. Duet Scootalooo i Brave Wing jest natomiast niemal jej przeciwieństwem, co tworzy zgrabną dynamikę relacji. Nie zmienia to jednak faktu, że aż do końcowych scen Rainbow Dash jawi się jako pierwszej wody psychopatka. Nie tylko ona zresztą, jako że nawet pomimo zakończenia, ogólny wydźwięk fanfika zdaje się wojnę gloryfikować. Styl. Wydaje mi się, że momentami kuleje – parę razy w trakcie lektury odniosłem wrażenie, że niektóre słowa, poprzez swoje niedopasowanie, rozbijają klimat zdań. Miejscami pojawiają się też nie do końca zrozumiałe dla mnie zwroty, jak na przykład "niemoralnie płaski krajobraz" (gdyby był wypukły, to jeszcze dałoby się tę niemoralność zrozumieć, heh), czy "łatać niczym strażak". Najlepiej moim zdaniem zrealizowane zostały opisy powietrznych starć, których dynamikę da się odczuć – widać, że to dla autora jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. To, na co sam zwykle zwracam podczas pisania, czyli przekazywanie stanów emocjonalnych postaci, również wypada całkiem nieźle. Ech. Jak można się domyślić z powyższych wywodów, nie mogę – niestety – oddać swojego głosu na [Legendary]. Rozumiem, co i dlaczego może się podobać innym czytelnikom, do mnie jednak opowiadanie najzwyczajniej w świecie nie przemawia. Najwyraźniej nie jestem po prostu jego targetem.4 points
-
No i po kolejnej gargantuicznej, choć niezamierzonej, przerwie przedstawiam Wam Rozdział 11.3 points
-
Za grosz nie rozumiesz poezji! Poezja to nie tylko głupie rymy, a piękne środki artystyczne, głębia słów... No i poza tym nie rozumiesz samej miłości, jeżeli tak patrzysz na to. To o czym mówisz to zauroczenie, a nie prawdziwa miłość. Pewnych figur również nie zauważyłeś, jeżeli odbierasz miłość do klaczy jako prawdziwą miłość. Ale eh, bądź bardem w dzisiejszych czasach. Najpierw proszą o śpiewy, a potem wyganiają... Ciężkie czasy nastały.3 points
-
3 points
-
Zamieniam sobie tlen na dwutlenek węgla. Poza tym stale zastępuję stare komórki ciała nowymi. Nic specjalnego.3 points
-
Jeden z moich ulubionych odcinków 5 sezonu. Zwykła przyjaźń między bohaterami bardziej do mnie trafia niż walka z superwrogami. Taki trochę powrót to korzeni i za to plus. Do tego w końcu pokazano nam trochę historii gryfów i zwyczaje panujące w ich społeczeństwie. Chciałbym więcej takich odcinków. Może czas na Zebraden? Skoro Pinkie to nie zabrakło fajnych gagów z nią związanych. Dash też całkiem nieźle wypadła co nie jest regułą. Moja ocena to solidne 9/10. Zrobili nadzieję na piosenkę, a tu nic3 points
-
Oglądam jakieś kulinaria na jewtubie i rozkminiam skąd wziąć hajs na wódę przed wypłatą.3 points
-
3 points
-
To ja Wam powiem co miałem w schowku zamiast wklejać Moje 100-znakowe hasło do konta na tym forum3 points
-
Ja też... Prawdę widzę. Jest twarda jak np Sweetie Belle, tylko że Sweetie nie udaje twardzielki. Ty jak narazie nie dałeś dowodów potwierdzających, więc nie można RD uznać za "twardą"... Nie. To jest twoja ślepota... No chyba, że masz dowody jakieś, że się mylę Jak narazie ta "rozmowa", bo rzekłbym raczej, że prowadzę monolog, wygląda tak... Wiesz, był już tu na forum nie jeden fanatyk jakieś postaci, był koleś co sobie też ubzdurał swój własny wizerunek braci Flim Flam i gdy pojawił się odcinek z tym "eliksirem leczniczym", tak samo jak ty się oburzał na hasbro, na Tuska i wszelakie siły nieczyste, że ich zniszczy, że im nie popuści, bo zepsuli mu kanon i uparcie twierdził, iż oni byli dobrzy, bo chcieli pomagać z dobroci serca innym kucykom, a hasbro zrobiło z nich cwaniaczków, chcących zarabiać kasę na łatwowierności innych. Do tej pory pamiętam jak się rzucał na forum, jednak on wkońcu pojął, że się mylił, to właśnie różni was dwóch...3 points
-
Ten człowiek jest bardziej ślepy niż ktokolwiek z nas po wydłubaniu oczu Mówisz, że fakt iż Tank się ścigał, ponieważ zależało mu na zostaniu zwierzakiem RD jest nieważny? Ważne jest tylko to, że nie mógłby wygrać? Nosz...przecież właśnie bezsensowny trud jaki podjął świadczy o tym jak bardzo mu zależało. Rainbow Dash to dostrzegła. I co z tego, że zostałaby uratowana? Zostałaby, owszem. Jak sam wspomniałeś przez swoje przyjaciółko, bo prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Żadne sokoły i orły po nią nie wróciły. Nie pomogły jej przyjaciółki, bo Tank był pierwszy. Co uważam za bezsensowne? Dlaczego powtarzam, że jesteś ślepy? 1. Nie dostrzegasz podstawowych wartości. 2. Nie rozumiesz pojęcia przyjaźni. 3. Wybierasz sobie z serialu tylko to, co ci pasuje (odrzucasz fakty, z którymi się nie zgadzasz - sam tak napisałeś) 4. Nie podałeś faktów, a nawet jeśli już to zrobiłeś to w swój bezrozumny sposób odwróciłeś kota ogonem. Żółwie są silne. Dlaczego Tank podniósł ten głaz, a RD nie? Proste. Żółwie są silne + to jest bajka + ten osobnik może być wyjątkowo silnym okazem + RD była zbyt zajęta panikowaniem by sama sobie pomogła. Co wywnioskowałam z twoich postów, poza wyżej wymienionymi wadami? Najwyraźniej jesteś nieczuły i nie ma w tobie za grosz empatii. Liczą się tylko umiejętności. Gdyby ktoś się dla ciebie starał ponad własne siły, ale nie dałby rady to olał byś go ciepłym moczem, bo przecież nie dał rady. Nie liczy się dla ciebie nikt, kto nie potrafi/lubi tego co ty. Przykre, ale patrząc na to, co piszesz tak to właśnie wygląda. RD jest klaczą, a więc zachowuje się jak kobieta. I nie jest ślepa. Dostrzega wartości, a nie tylko umiejętności, a Tank te wartości ma i umiejętności także, ale jedynie w granicach swego żółwiowego jestestwa. Z mojej strony to wszystko. Jeśli nadal zobaczę w odpowiedzi "to, co mówisz jest nieprawdą, bo ja mam rację, bo RD jest twarda, a Tank to żółw i żółw do niej nie pasuje, bo brak mu umiejętności" to nie ma sensu prowadzić tej dysputy z jakimś trollem. Tak, trollem. Normalny człowiek nie zachowuje się tak jak ty.2 points
-
2 points
-
2 points
-
Widzę że populacja neopogan w fandomie zwiększa się. Doskonale . Swoją drogą - zrobienie tak z oczami nic nie da, poza tym że dziwnie to wygląda. Łapcie.2 points
-
Estherenn, a uśmiechnęłabyś się na jakimś zdjęciu jak wystarczająca ilość osób Cię poprosi? Żeby nie było, też się wrzucę. Dołączam się do zabawy:2 points
-
2 points
-
Lekko olewając fakt toczenia się w tej okolicy niezwykle interesującej dyskusji, pozwolę sobie na dokonanie subiektywnej krytyki niektórych tekstów zawartych w naszym, jakże uwielbianym, czasopiśmie. Artykuł Cygnusa o pyrkonie był całkiem interesujący, choć muszę przyznać, że stosunek ilościowy opisów przeżyć wewnętrznych do informacji/ciekawostek na temat pyrkonu samego w sobie, mógłby być dla mnie bardziej satysfakcjonujący. Cóż, różnie różni ludzie piszą. Tekst Albrechta o starzeniu się fandomu. Muszę przyznać, że czytało się bardzo przyjemnie - co do formy absolutnie nic nie mam do zarzucenia. Co do treści też. Bardzo ładnie, przemyślanie i dokładnie zrobiona analiza. Duży plus. Oby więcej takich artykułów - o tego stopnia kompletnych, że nawet nie mam na co ponarzekać. Felieton "Dola hist(o/e)ryka". Otóż drogi Cygnusie. Internety nie są niedouczone z historii. Internety są niedouczone z WSZYSTKIEGO. Powiedziałbym wręcz. że to nawet wszyscy są niedouczeni z wszystkiego! Wierz mi, widywałem sytuacje, gdy ludzie nie umieli nawet pojedynczego, banalnego zadania matematyki zrobić. Nie pojedynczy, ale większość. Albo jakie rzeczy z magnesami chcieliby porobić. Perpetum mobile! Bo zasada zachowania energii to spisek krwawych i chciwych korporacji energetycznych! O biologii nie wspominając, bo tutaj załamać się można, tak że Cię o 360 stopni obróci. Ale nie - to historia jest najważniejsza! NAUKA O ŻYCIU! Dobrze, teraz mogę coś napisać o hiperanalizie. Nie znam się na naukowych metodach historii. Możesz z nich korzystać, proszę bardzo. Tylko pamiętaj, że jak chcesz się zajmować tym, to nie możesz zakładać, że rzeczywiście świat kuców jest logiczny i spójny. Pewnie nie jest, w dodatku nie widzę za bardzo dlaczego uważasz, że jest. twoje argumenty bardzo do mnie nie trafiają. Fakt, że twórcy robią czasem podteksty, może co najwyżej negatywnie wpłynąć na spójność dzieła. Robi się z tego taka składanka różnych wizji i easter eggów podorzucanych przez różnych scenarzystów. I pamiętaj, że to nie leżało nawet obok nauki. Nauka bowiem, zajmuje się badaniem czegoś, co jest możliwe do zbadania. Kuce nie są, ponieważ jest to tylko wymyślona fikcja - w rzeczywistości nie ma miejsca na błędy, elektron nagle ci nie zatańczy poloneza z neutronem, bowiem te prawa które nimi rządzą są idealnie niezmienne. Kuce takie nie są. Jeżeli jakiś scenarzysta strzeli focha, i postanowi, że tak naprawdę Twilight jest żydo-cyborgiem z marsa, który przybył do Equestri w poszukiwaniu ciasteczek bananowych, to co zrobisz? Nic nie zrobisz. Każda jedna teoria jaką wcześniej na jej temat wymyśliłeś, jest całkowicie błędna. Coś ci też powiem na temat nauki: Matematyka udowadnia prawdę, fizyka ją możliwie przybliża, historia dopasowuje do aktualnych trendów politycznych. W kucykach nie ma tak rozumianej prawdy i dlatego nauką to nigdy nie będzie! Oprócz tego tekst bardzo ciekawy. PS. Odróżniajmy pasje od obsesji. Oczywiście bez niepotrzebnego nadawania negatywnych wydźwięków temu drugiemu.2 points
-
Ten odcinek był taaaaaki dobry. Najważniejszą postacią była tutaj Gilda. Oczywiście, jako że była niegdyś antagonistką, nie sposób było ją kiedyś lubić. Sorry, takiego chama po prostu nie sposób. Ale co to? Nowa duszyczka nawrócona na magię przyjaźni! To ma być zły odcinek? Gdy zapomniany bohater dostaje "drugą szansę"? Poza tym był "próba" której wynik był dość oczywisty, ale sam fakt rozwinięcia bohatera cieszy bardzo. Cały odcinek był taki... ciepły. Praktycznie cały czas się podśmiewałem. Głównie dzięki pięknie skonstruowanemu kontrastowi Pinkie-gryfy, czy początkowemu, dobrze już poznanemu humorowi gummy'ego (tak, mnie to dalej śmieszy). Dobrze pokazana Rainbow, nie była wyjątkowo najbardziej wkurzającym pegazem na ziemi. Całkiem fajnie ją połączono z pinkie pod względem interakcji. Poza tym podoba mi się pomysł, żeby wysyłać klacze z mane6 dwójkami na jakieś zadupia. To umożliwia zrobienie dużo ciekawych motywów. Ponadto, nie był przewidywalny. Przynajmniej dla mnie. Tzn. wiadomo było, że plasną przyjaźnią po ekranie, chociaż nie było wiadomo kiedy, jak i kim. W sumie nie wiem do czego miałbym się przyczepić, Chyba tylko do tego, że IQ Pinkie oscyluje w czasie od 9 do 199. Ale cóż, to je pinkacz, tego ni zrozumisz. Cały odcinek odbieram bardzo pozytywnie. Ocena? Niechm stracem - 10/10. Za świetnie zrobionego Pinkacza.2 points
-
2 points
-
WItajcie! Pewnie zastanawiacie się co tym razem zmajstrowałam. Otóż, pragnę przedstawić wam fanfik stworzony na Poulsenowy konkurs literacki. Limit wynosił 200 słów, opowiadanie zostało obecnie rozszerzone i jest nieco ponad dwa razy dłuższe. Fabularnie? Sztampowa historia o przemyśleniach Księżniczki Celestii. Nie znajdziecie tu nic odkrywczego, ale mam nadzieję, że całkiem przyjemnego i skłaniającego do refleksji. https://docs.google.com/document/d/1eOE5MHoK-mQTSmRbxJc69_2wvhwQYvY3S2Y8cXp3QfY/edit1 point
-
Witajcie. W tym temacie Apple Bloom, będzie prowadziła swój pamiętnik. Mam nadzi... Hola, hola... coś ty za jeden? Ja również cieszę się, że Ciebie poznałem. Nazywam się Triste Cordis. Od tej pory będę Twoim opiekunem Co? Co to, to nie. Moją opiekunką jest Applejack, a nie ty. No dobrze, źle się wysłowiłem, przepraszam. W porządku. Powiedz mi jedno. Dlaczego piszesz w MOIM pamiętniku? I dlaczego zmieniłeś mój kolor? Hej, to po prostu pierwsza strona. Chcę wyjaśnić zasady. Potraktujmy to jako... Hmm... Wspólny, powitalny wpis, dobrze? A kolor? Nawiązuje do twojego umaszczenia. Ma sens, a reszta wpisów? To w końcu mój pamiętnik Masz rację. Każdy następny wpis, będzie tylko i wyłącznie twój. Pisz o czym tylko chcesz. Właśnie to chciałem wytłumaczyć, ale mi przerwałaś. Więcej nie będę. Obiecuję W takim razie do dzieła, moja droga.1 point
-
Racja Uszatko... A ja się chcialem zapytać, z jakiego źródła kolega ma te wnioski, że "RD jest najtwardsza w serialu"? Masz jakieś statystyki, lub karty postaci, jakieś ankiety, czy inne tego typu dowody...? Bo jak narazie to są TYLKO czcze przechwałki, równie dobrze mógłbym ja się uprzeć, że RD jest cyborgiem, bo ja... "RD jest najtwardsza w serialu"1 point
-
>12 lat >hurr >prezydent zły >Duda wygra będzie tak dobrze >durr Może to wpływ tęsknoty za dzieciństwem, ale jak rządził Kwachu to było nawet nieźle. A teraz to jeden drugiego warty.1 point
-
Długo nic nie wstawiałem, ponieważ pracowałem nad czymś innym+ konkurs w dziale Rarity. Jestem dumny ze swojego nowego dzieła. A wam jak się podoba? Wprawdzie brak kucyków ale to mi chyba wybaczycie. Obrazek jest ogromny i byk waży prawie 10 MB ( ponad 3000x3000- rekordowy- jeszcze nigdy takiego nie robiłem) dlatego wstawiam tu tylko miniaturkę- oryginalna wersja tylko na DeviantArcie. Od tego czasu oprócz kucyków przyjmuje również krajobrazy na zamówienie. Update do wersji 2.0- poprawione kilka rzeczy.1 point
-
Ok. A więc tak... Odcinek poświęcony... no właśnie poświęcony nie jednej, ale aż dwóm bohaterką z mane six. Poza tym sporą role odegrała również Gilda, więc można nawet powiedzieć, że odcinek był o wzajemnych relacjach tych trzech postaci, a nie o rozbudowywaniu charakteru jednej konkretnej. I już jest plus za oryginalność. Na pierwszy ogień idzie Rainbow Dash. W tym odcinku nie uświadczyliśmy z jej strony żadnych nowych zachowań. RD i Pinkie Pie były w tym odcinku po prostu sobą. W przypadku Rainbow oznaczało to bycie energicznym, zdecydowanym i lekkomyślnym kucykiem. Wszystkie jej cechy charakteru zostały naprawdę dobrze pokazane w odcinku, łącznie z jej prześmiewczym stosunkiem do Twilight i całego tego gadania dla jajogłowych. Zostało jednak pokazane, że RD wciąż ma uraz do Gildy i do wszystkich gryfów i chciała odzyskać posążek tylko po to, aby móc wrócić do Ponyville. Choć los gryfów jej nie obchodził zdecydowała się wypełnić misje wyłącznie przez swoja lojalność względem magii przyjaźni. Ostatecznie jednak pogodziła się z Gildą, więc przyjaźń nie jest dla niej pustym słowem. Do tego dochodzi retrospekcja z obozu dla lotników z Cloudsdale. Zaprawdę Rainbow Dash była w tym epizodzie naprawdę świetna. No to teraz Pinkie Pie. Już na początku zniszczyła mnie jej scena z Gummym( wciąż najbardziej emocjonalnie zaangażowana postać w serialu) i praktycznie od początku do końca było tak sam. Jak już wspominałem to jest piękne w tym odcinku, że oba kucyki były sobą. Zdecydowanie lepiej niż Rainbow widziała w czym tkwi problem gryfów i chciała wzorem Twilight sprawić, aby zaznały MAGII PRZYJAŹNI. Powiem wam, że nawet nieźle jej to wychodziło, co tylko potwierdza, że Pinkie wbrew pozorom jest całkiem łebska w niektórych sytuacjach( zrzucenie liny Rainbow się do nich nie zalicza). Zdecydowanie była bardziej pozytywną postacią niż Rainbow, starała się szczerze pomóc gryfom i wykonać misje należycie. Teraz Gilda. Oprócz tego, że jej fani( tak, oni naprawdę istnieją i urośli w siłę) wreszcie doczekali się jej powrotu, to jeszcze ku wielkiemu zadowoleniu również jej "nawrócenia". Podobnie jak Trixie w trzecim sezonie tak samo Gilda zaznała MAGII PRZYJAŹNI, ale wcześniej oczywiście zachowywała się tak jak wcześniej - jak dureń, palant i gbur, czyli praktycznie tak jak reszta gryfów. Nie obchodziło jej kompletnie nic poza sobą, nie chciała nawet poprawiać sytuacji w swojej mieścinie... tak się przynajmniej wydawało. Na początku przypomniała sobie szczęśliwe chwile spędzone z Dash, co świadczy, że przyjaźń ta nadal ma dla niej spore znaczenie. Wystarczająco duże, żeby zrezygnować dla niej z artefaktu będącego dumą jej rasy. Gilda w tym odcinku zrobiła obrót o 180 stopni, co oczywiście wielu cieszy. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Na pewno na świetne przedstawienie historii gryfiego królestwa, ta cała walka z tym amp... kozło-cyklopem była niczym wyjęta z jakiegoś serialu fantastycznego. Fani gryfów wreszcie doczekali się więc porządnego odcinka im poświęconego. Wreszcie poznaliśmy zresztą jakąś inną krainę niż Equestria - kocham epizody rozbudowujące uniwersum. Była również retrospekcja, która zadbała o podniesienie poziomu cukru. Do tego dochodzą jeszcze heheszkowe sceny z udziałem Pinkie i zakończenie. Zakończenie po prostu nie mogło być lepsze. Reasumując - odcinek miał wszystko czego potrzeba: rozbudowa uniwersum, powrót i przemiana Gildy, fabuła rodem z noveli fantasy, równomierny podział uwagi pomiędzy Gilde, Pinkie i Rainbow, oraz parę naprawdę zabawnych scen. THE END1 point
-
Ty też.. "mów sobie co chcesz", ale nikogo nie przekonasz do swoich wyobrażeń.. Ps czemu nie teraz, czyżby ich zwyczajnie nie było na tę chwilę...? Podałem i to nie raz, ale ty ich nie widzisz, albo udajesz Ty też się mylisz i każdy tutaj ci to udowadnia i tłumaczy, on zwyczajnie zrozumiał, ty nie potrafisz, lub nie chcesz... No widzisz, ty "wymyślasz", a my argumentujemy nasze zdanie dowodami z serialu... I się nie doczekasz, bo ty jesteś zaślepiony swoimi fantazjami i chyba tylko okulista tu pomoże? ps RD jest miękka...1 point
-
Czy tylko ja odbieram to tak, ale odcinek wydaje mi się jeszcze bardziej uwłaczający niż cała derpy razem wzięta. Memy, memy, memy... w większości nieśmieszne. Chyba jednak oczekuję od Moich LP czegoś więcej, albo innego. Co nie znaczy, że nie było momentów, które mnie rozśmieszyły. Humor dla mnie był ciężki do przetrawienia, ale to humor. Nie wszystkim musi podpasować. No i kolejna nocna zmina gdzie nie było Luny.1 point
-
>implikowanie, że nie wolno ci mieć kanonu serialu dla dzieci w dupie1 point
-
Pilnuj lepiej własnej parceli. Garina nie da się hejcić. On sam w sobie jest hejtem. Vanadissa faceci klepią po tyłku, myśląc, że jest kobietą. Vanadiss przegrał w szachy z krzesłem. Vanadiss fapie do dakimakury. Vanadiss popiera Palikota. Vanadiss preferuje wklęsłe loli. Vanadiss nie umie w stalkowanie. Vanadiss obejrzał całe Boku no Pico bez pauzy. Vanadiss ma fetysz, który polega na wykopaniu go na księżyc. Vanadiss ma kartę stałego klienta w kurorcie dla heretyków. Vanadiss ma autograf od Trynkiewicza w trzech miejscach. Vanadiss wciągał sproszkowane odchody, gdyż uznał je za tabakę. Vanadiss w przeszłości chce być taki jak Leszke.1 point
-
Ale mi się ten odcinek podobał... Kurde, serio ten sezon jest super :3 Gilda... cóż. Nie lubiłam jej i nawet nie spodziewałam się jej w odcinku, mimo że wiedziałam, że będzie o gryfach. Oczywiście wielki plus za te gryfy (szczególnie te małe, takie urocze nawet nie koniecznie Gilda, ale przewinął się taki jeden słodziak), historia może akurat tutaj średnia, ale nie ma to raczej większego znaczenia. Fajnie, że mapa nie zawsze bierze zawsze wszystkie kuce, a może wybrać dwie klacze jak dzisiaj. Komuś może być źle, że większość antagonistów nawraca się, jednak ja uważam to za wielki plus. Lubię jak zło jest tłumaczone, bo dla mnie każdy rodzi się dobry, a potem tylko życie wpływa na to, jaki później się stanie. Rainbow Dash z grzywką Twilight mnie rozwaliła xD A Gummy i tak zrobił cały odcinek Cały odcinek 10/10. Nie widzę żadnych minusów. Chyba że liczyć to, że przypomnieli mi, że ze smoków zrobili ch*jów, a to mi się nie podoba Ale czekajcie... GUMMY NIE PASUJE DO PINKIE PIE! :ooooo (pozdro dla kumatych )1 point
-
Skusiłam się na przeczytanie, bo króciutkie, a akurat miałam wolną chwilkę, a poza tym Celestia. Tytuł prosty i jakże zachęcający dla każdego fana solarnej księżniczki. Ale do rzeczy, bo wypadałoby skomentować jakoś treść. To, co opisałaś jest raczej oczywiste, ale niestety wielu o tym zapomina i nie myśli w taki sposób. Mam na myśli nie tylko kucyki, nie tylko nasze wyobrażenie władców z różnych opowieści, gier, filmów. Nawet w prawdziwym życiu większość wyobraża ich sobie jako...no posągi, to określenie bardzo pasuje. Podoba mi się temat. Jest prosty, ale zachęcający do refleksji. Właściwie nie tylko władców tak sobie wyobrażamy. Mamy wklepane w głowę stereotypy różnych ludzi i ciężko nam pomyśleć, że ktoś mógłby być też zwyczajną osobą. No, ale trochę filozofować zaczynam ^^" Krótkie to, przyjemne. Nie znam oryginału, może był lepszy, a może nie. Mi się podoba ta wersja.1 point
-
@Alberich Zawsze miło się czytało twoje teksty (mimo początkowych problemów w znajomości na linie redaktor-DTP ). Nigdy jednak nie miałem okazji się za bardzo do nich odnieść, bo w tematyka pisania fanfików, to nie moje poletko. Teraz jednak korzystając z okazji postanowiłem skomentować, tym bardziej jeżeli mogłem napisać coś więcej niż same pochwały. I teraz pozwolę z dwa razy ciebie zacytować, aby doprecyzować niektóre moje tezy. Zgadza się, to tylko spór o porównanie, ale tutaj dość ładnie że mimo wszystko każdy mierzy swoją miarą (w szczególności to widać w boju SPIDI vs Reszta w sprawie nauki i poszczególnych jej dziedzin). Dla mnie w w zbiorze "starość" są osoby o wieku 75+, a jak widać dla ciebie jest to już koło 50. Niby mała rzecz, a ile to zmienia w postrzeganiu danego tematu. I chyba najcelniej porównujesz nas do czterdziestolatka, choć osobiście na podstawie niczym nie popartej wiary w fandom. będę upierał się że jesteśmy młodsi Zaś co do rozwoju, to tu się częściowo zgodzę. Prawdą jest że jeszcze człowiek się rozwija i ma szczyt zdolności przed sobą, ale tylko w dziedzinach które go interesują. Co raz rzadziej rozgląda się za nowymi zainteresowaniami i z nimi eksperymentuje, bo to było już wcześniej. Przekładając to na fandom, większość już zdążyła popróbować swoich sił w niejednej twórczości i przedsięwzięciu. Cześć się z nich odnalazło, część nie. Zmniejszenie tych eksperymetnów powoduje obserwowany efekt – zmniejsza się ilość, rośnie jakość. W ten sposób płynnie przechodzimy do drugiego i ostatniego cytatu. W tym zdaniu chciałem przekazać że oprócz tych wszystkich powodów które wspomniałeś, mamy jeszcze jeden i nie stoi on ponad innymi. I tutaj do głosu dochodzi efekt skali. Każdy z tych problemów może i byłby zauważalny, ale dopiero połączone razem wywołały tak potężne skutki. A zanik tego efektu skali, spowodował że zniknął on też gdzie indziej, czyli jak wspomniałeś w ogólnej twórczości i aktywności, która była nim nakręcana.1 point
-
Witajcie. Jestem The Silver i jestem ze Śląska. Może zacznijmy od tego, że jestem fanem Sonica oraz MLP: FiM. W fandomie Sonica siedzę od 3 - 4 lat, ale bronym jestem stosunkowo od niedawna. Wszystko zaczęło się po mojej tegorocznej maturze z polskiego. Jako, że chciałem się odstresować to zacząłem szukać oraz przypominać sobie bajki, które podnosiły mnie na duchu. I tu dziwnym trafem przypomniałem sobie o JJayJokerze i jego zamiłowaniu do kucyków. Postanowiłem zgłębić temat...... . I wyszło na to ze przed maturkami z maty i angielskiego dostarczyłem sobie potężna dawkę śmiechu i pozytywnej energii. I szczerze to pomogło :-). Zobaczyłem filmy MLP: EG oraz Rainbow Rocks. Potem zacząłem zapoznawać się z serialem. I tu się zaczyna jakby to powiedzieć moja przygoda :-D. Co do mojej osoby to jestem z reguły przyjacielski, szczery i pomocny. Bardzo lubię pograć w dobrą grę - prawie każdy gatunek, jeśli gra mnie zainteresuje. Oraz po maturach zacząłem analizować teksty kultury. Tak zacząłem zgłębiać moje zaciekawienie kucyki, tym serialem, ale także myślałem o filmach i grach - co autor miał na myśli, dlaczego ten motyw jest taki, a taki, itd.. Najlepsze jest to że jestem po mat - fiz - chemię :-D (fizyką jakoś mnie nie przekonała). A tak to uczenie się matmy, chemii było dla mnie bardzo przyjemne i wiele z tego wyniosłem. Jak mam chęci i tzw. "fazę" to bardzo lubię porysować, pooglądać film, pogotować, pogadać z kimś, komuś pomóc.....jest tego więcej, ale wszystko zależy od mojego nastawienia :-). Także to byłby mój skrócony opis. Jak macie pytania to zadawajcie. Z chęcią na nie odpowiem. Nie ukrywam, że MLP dostarczyło mi wielu doznań oraz pozytywnych wrażeń. No i dużo dobrego słyszałem o tym fandomie :-).1 point
-
No hej wszystkim. Tak więc po kolei: 1) Ulubiony film? Trochę tego mam. Na pewno "Iluzja", "21", seria Hobbita i Władcy Pierścieni. Bardzo też mi się spodobała seria "Jak Wytresować smoka". Filmy Studia Ghibli także bardzo lubię - szczególnie te autorstwa Miyazakiego. Te są chyba dla mnie najważniejsze. 2) Ulubiona postać/odcinek MLP? Szczerze polubiłem w tym serialu większość postaci. Tylko dlatego, że autorzy lubią pokazywać ich z różnych stron - bardzo mnie rozbawiła wkurzająca Fluttershy czy sam Discord. Ale tak najbardziej to bym się utożsamiał z Sunset Shimmer - z wrednej, nieczułej osoby stała się miłą i przyjacielską osobą. Bardzo lubię takie kontrastowe postaci w filmach i serialach. Ulubionego odcinka nie mam - wszystkie do tej pory bardzo mi się podobają i pokazują kreatywność twórców. 3) Czytasz jakieś książki/fanfiki? Po lekturach szkolnych - które teraz doceniam za to, że tyle motywów teraz mogę się doszukać w książkach, filmach - bardzo też lubię czytać też fantastykę i klimaty post apokaliptyczne. Metro 2033 i 2034 Dmitrija Glukovskiego bardzo polubiłem oraz historie napisane w podobnym stylu przez innych autorów. A tak to lubię też sięgnąć po książki inspirowane grami czy coś bardziej dla młodzieży ("Zwiadowcy" na przykład, ale jeszcze nie przeczytałem całej serii). Do fanfików pewnie zajrzę jak nie będę miał co czytać. Jedziem dalej: 4) Co planujesz robić teraz, po maturze? Już mam w planach (pod koniec czerwca) polecieć do Irlandii - program Erasmus. A tak to chyba podszkolę skilla w rysowaniu, może też zajmę się grafiką komputerową - studia z takim kierunkiem mnie interesują. Wieleeeeee rzeczy jeszcze mam w planach. 5) Organiczna czy nieorganiczna? Organiczna - bardziej mnie przekonały wszystkie te reakcje związane z alkenami, alkoholami, aminami itp. I nie zrażajcie się pytaniami. Wielkie dzięki za nie. dla wszystkich.1 point
-
1 point
-
Hej Jaskier. Zatem: 1) Z ulubionych gier to Lol, Hots, Freedom Planet, Dust an Elysian Tail, seria Sonica, NFS (najlepsze MW i Carbon), Warframe. Te dla mnie najważniejsze :-). 2) A lubię. Może nie słucham na codzień, ale są przyjemne, wesołe. Jak słucham to czuje klimat miejsca. 3) Za bardzo nie mam sprecyzowanego gatunku muzyki. Słucham tego co mi wpadnie w ucho. No właściwie co mi się spodoba. Ale w większości to Rock, muzyka z lat 70/80. Skrillexu tez słucham. Nawet przekonałem się do utworów z EG: Rainbow Rocks. 4) Aktualnie pije kakao - zawsze każdego ranka :-).1 point
-
Mi to bardziej wygląda jak osoba zmarnowana życiem a nie mhroczna, ale co ja tam wiem XD1 point
-
Oni nie odgrzewali kotleta. Oni wyciągnęli stare wino z piwnicy. I rzeczywiście, dobrze je podali.1 point
-
Bardzo ładny odcinek. Przewidywalny i ktoś może mu zarzucić, że odgrzewają kotlety, ale ten kotlet bardzo mi smakował. Taki odcinek w moim stylu, dużo historii, na pierwszy rzut oka logicznej, a także ogromna ilośc nowych materiałów. W końcu rozwiązano kwestię tych gryfów, choc oczywiście nic nie wyklucza istnienia innych społeczności. Podobał mi się. Było kilka fajnych smaczków, jak romans Pinkie z pomnikiem, a także retrospekcje. Solidne 7/101 point
-
Imię: Jeanne "Jean" Nazwisko: de Navarre Wiek: 18 lat Innocence: Typ pasożytniczy Innocence Jean objawiło się na jej dłoniach. Prawa ma niezwykle widoczne naczynia krwionośne i jest niezwykle delikatna, a przez to- podatna na urazy, dlatego też dziewczyna ukrywa ją za skórzaną rękawiczką. Lewa dłoń pokryta jest dziwnym naskórkiem chropowatym, a jednocześnie ciepłym w dotyku. Ciągnie się on na wysokość łokcia w kształt spirali okalającej ramię. Podczas używania swoich umiejętności, dłonie pokrywają się jasnozieloną poświatą. Na prawej dłoni efekt ten podkreśla zazielenienie się naczyń krwionośnych, a na lewej-zrogowaciałego naskórka. Innocence Jeanne jest bardzo specyficzny. Pozwala uzdrawiać ludzi nawet z ciężkich ran zadanych w bezpośrednim starciu. Jednak ma to konkretną cenę. Mimo skuteczności tej natychmiastowej kuracji, ma ona niezwykle negatywny wpływ na Jean. O ile leczenie lekkich lub powierzchownych ran nie zabiera jej wiele energii, o tyle w przypadku ciężkich mogą spowodować potężne osłabienie a nawet omdlenie dziewczyny co wyłącza ją z walki na dość długi czas. Wygląd: Jean jest średniego wzrostu nastolatką. Jej włosy to burza złotych,gęstych fal sięgających do pasa. Najczęściej dziewczyna po prostu je czesze i stara się ich nie związywać, no chyba, że jest to wymagane przez aktualną sytuację. Jej twarz można porównać do marmurowego posągu- bez żadnych skaz, szlachetnie biała a jednak delikatna cera. Nos nieduży, osadzony praktycznie na środku twarzy, nieco zadarty. Oczy bardzo duże, z wydatnymi tęczówkami w kolorze błękitu oceanu, niezwykle soczysty odcień. Okryte są długimi, grubymi rzęsami. Brwi wąskie, zadbane. Usta nieduże aczkolwiek nieco wydatne. Klatka piersiowa jest szeroka w barkach, co jest niezwykłe jak na kobietę. Długie ramiona które są częściowo zdeformowane przez Innocence, przez co dziewczyna chowa większość ich za długimi rękawiczkami ze skóry. Piersi niezbyt duże, wraz z resztą ciała chowają się za standardowym mundurem Zakonu. Nogi długie i smukłe, aczkolwiek nie patykowate, odziane są w opinające spodnie nie krępujące ruchów, zapięte grubym paskiem. Stopy nieduże, zawsze zadbane, ubrane w lekkie buty wojskowe, sięgające do 3/4 łydki. Jean jest postury szczupłej, dodatkowo wyeksponowanej przez dokładnie opinający ciało strój. J Mniej-więcej wygląd twarzy i włosów: Charakter: Jean jest dziewczyną niezwykle charakterną i pyskatą, czego nie udało się skorygować nawet przez trening w Zakonie. Potrafi się odezwać niezwykle wrednie nawet do przełożonych i zakwestionować ich decyzję jeśli wyda się jej bezsensowna. Ponadto, często wybucha śmiechem w najmniej odpowiedniej sytuacji. Jest to spowodowane tym, że przypomina sobie zabawne sytuacje i stara się zmusić do śmiechu swoich kompanów. A skoro już o tym mowa, to Jeanne, również ze względu na swoją Innocence, jest im niezwykle lojalna i stara się pomagać na każdym kroku, co niektórych może zacząć denerwować. Ponadto, jest bardzo gadatliwa i może zacząć rozmawiać z ludźmi nawet wtedy, gdy nie mają na to ochoty. A gdy partnerów do rozmowy zabraknie, lub gdy chce coś głośno przemyśleć- mówi sama do siebie, czasem nawet prowadzi kłótnie. Historia postaci: Jeanne urodziła się w arystokratycznej rodzinie francuskiej, pochodzącej z Navarry. Będąc niedalekimi krewnymi rodziny królewskiej francuskiej monarchii żyli w dostatku, nie raz będąc gośćmi na Wersalu. Tak było, do czasu urodzin 7 już dziecka, którym była właśnie Jeanne. Dziewczynka nie była najsilniejszym noworodkiem urodzonym w jej rodzinie. Jej matka, z pochodzenia Hiszpanka, podczas ciąży skarżyła się na braki zdrowotne, a ostatnie trzy miesiące spędziła w sypialni. Gdy dziecko w końcu przyszło na świat, radości nie było końca. A przynajmniej dopóki dziewczynka nie osiągnęła dojrzałości... W wieku 14 lat na jej ramionach pokazały się znaki obecności Innocence. O ile prawa dłoń jeszcze nie objawiała tak bardzo obecności tego niezwykłego pierwiastka. to lewa dłoń była w znacznie gorszym stanie niż dziś. Praktycznie cała była pokryta czymś na kształt rybiej łuski, sięgającej aż do obojczyka. Był to najgorszy okres w życiu dziewczynki. Odwrócili się od niej wszyscy przyjaciele, ojciec nakazał odizolowanie jej od reszty rodzeństwa. Jean siedziała sama w swoim pokoju, odwiedzana jedynie przez matkę i służkę, z którą i tak nie mogła się porozumieć. Dzięki zabiegom matki sprowadzono do niej najlepszego medyka w całej Francji. Jako że był on duchownym, rozpoznał obecność Innocence w ciele dziewczynki i powiedział rodzicom, że jeśli za pół roku "choroba" nie ustąpi, zabierze ją do sanatorium. Mimo rozpaczy, przyjęli to do wiadomości a Jeanne pozwolono na normalne życie. Po ok. miesiącu od opuszczenia swojego dworku, podczas zabawy w ogrodzie rezydencji, dziewczynka, biegając wśród labiryntu z żywopłotów, zauważyła dziwnego człowieka. Podeszła do niego niepewnie a ten, gdy tylko ją zobaczył, zacharczał dziwnie i rzucił się na nią z okropnym krzykiem. Na pisk dziewczynki strażnicy szybko ją znaleźli i obronili przed rzucającym się osobnikiem. Nikt nie wiedział wtedy, że taka sytuacja powtórzy się jeszcze nie raz. W końcu minął rok, i mimo że "choroba" znacznie zmniejszyła swój zasięg, obejmując aktualny zasięg, dziewczynka nie wychodziła z domu. Ataki były coraz częstsze a przed jej pokojem stało 4 strażników, nie przepuszczających nikogo. Przyjechał natomiast lekarz, który badał dziewczynkę rok wcześniej. Po długiej rozmowie z rodziną Jeanne, udał się do pokoju młodej szlachcianki. Rozkazał strażnikom nie wpuszczać do pokoju nikogo, nawet najbliższej rodziny. Usiadł przy sekretarzyku i zaczął dziewczynce wyjaśniać, czym jest tajemnicza "choroba". Powiedział, że jest to dar, a nie przekleństwo jak mogłoby się wydawać i poprosił aby pokazała mu dłonie. Wtedy stał się już całkowicie pewny, że ma do czynienia z Innocence oznajmił jej, że to, co może być dla niej chorobą, dla innych jest niezwykle użytecznym narzędziem. Zaciekawiona, zaczęła dopytywać a po dwugodzinnej dyskusji szlachcianka siedziała już w powozie, w drodze do szkoły Zakonu. Pierwszy raz Jeanne miała okazję użyć swojego Innocence bardzo szybko, gdy w trakcie podróży powóz został zaatakowany przez bandę akum. Dziewczynka, na wyraźne polecenie swojego nowego opiekuna, została w obozie, jednak ciekawość przezwyciężyła poczucie obowiązku. Jean wyszła z powozu i zauważyła swojego opiekuna, leżącego obok dwóch innych ciał. Podbiegła do niego i upadła na kolana, płacząc. Prosiła go, aby jej nie zostawiał, że sobie nie poradzi. Zaczęła zdejmować mu ubranie chcąc zatamować krwawienie i wtedy, nieświadomie, użyła swojej mocy. Jej dłonie ogarnęła jasnozielona poświata a rany znajdujące się pod nimi błyskawicznie się zagoiły. Jeanne zaczęła leczyć mężczyznę a gdy ostatni uraz się zasklepił, zemdlała. Obudziła się po tygodniu, we Włoszech. Tam też dowiedziała się o tym, co będzie robić w przyszłości... Informacje dodatkowe: Jeanne, mimo dość surowego życia, pozwala sobie na trochę luksusu. Jej osobie zawsze towarzyszy zapach kwiatu pomarańczy i jaśminu,a włosy zawsze są starannie wypielęgnowane. Niektóre jej żarty są beznadziejne, a mimo to ona się z nich śmieje.\ Ładna karta? :31 point
-
Nie wiadomo jeszcze kiedy, nawet w Ameryce nie skończono emitować sezonu. Dopiero jakiś czas (prawdopodobnie kilka miesięcy) po finale sezonu w US dowiemy się co i jak.1 point
-
http://img.joemonster.org//mg/albums/new/111107/wiedzmin_nadeslal_meszamorum.jpg1 point
-
1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00