Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/09/16 w Posty
-
Tekst jest za długi i gdybym miał pisać komentarz do całości, musiałbym go napisać w docsie i wkleić link. Dlatego będę się starał w jakichś tam odstępach czasu pisać komentarz do 1, 2 albo 3 rozdziałów. Zacznę od rozdziału 1 z pominięciem mało istotnego prologu. No i przejdę zatem do tak wychwalanego "Kryształowego Oblężenia"... A może "Crystal Siege"? Bo jak to w końcu jest? Tytuł jest w końcu polski czy angielski? Raz jest tak, a raz tak. Nie rozumiem. A pod spodem jeszcze "Festung Equestria". Nie potrafiłeś zdecydować się na jeden język? Od czego zaczyna się I rozdział... przepraszam... I akt? Rozmowa Celestii z Luną, no i w porządku. Rozmawiają sobie, sytuacja robi się napięta, atmosfera poważna. Widać, że coś jest nie tak... a za chwilę autor dopierdala "spytała na serio zaniepokojona Celestia". I przez to 1 słowo atmosferę i patetyczność wypowiedzi Luny szlag trafia. Z rozmowy wynika, że Sombra wcale nie zginął, a mógł przeżyć. Dlaczego? Ano wyjaśnienie Luny wcale nie jest złe. Nowatorskie, ale przynajmniej autor wyjaśnił, o co chodzi. Na plus. Ale kolejna scena... Mój borze i Boże. W dużym skrócie: Rainbow przegrywa mocowanie się na kopyta z Applejack, rozpłakuje się i strzela focha, po czym ucieka. CO JEST K***A?! Od kiedy to Rainbow beczy przy przegranych? Tym bardziej w gronie najbliższych przyjaciółek do grobowej deski? Nie powinna, bo ja wiem, jakoś się usprawiedliwiać, zwalać winy na krzywo stojącą beczkę albo coś takiego? stwierdzić, że AJ miała szczęście? Nie, Rainbow Dash, najbardziej zarozumiała klacz w Equestrii ucieka z płaczem. A Fluttershy? Jej słowa tak nie pasują... "foch"? W ustach postaci? Serio? Ech... Dalej jest sen Celestii. I wiesz co? On mógłby być dobry. Gdyby Celestia widziała więcej śmierci i zniszczenia, a nie kilku martwych strażników. Mimo to nie było aż tak tragicznie, czuć na początku niejakie napięcie, niepokój. Ale zaraz potem czytam o krwi która kapiąc zrobiła kałużę na poduszce... Ale zostawiamy tą rażącą nieścisłość, idziemy dalej. A tam Canterlot płonie, jest mrocznie, Celestia słyszy głos i na pełniej piździe wpada Luna. Nie miałbym nic do tego fragmentu, ani on koszmarny, ani wybitny. Ale jest jedna rzecz... A mianowicie... SOMBRA ZDRADZAJĄCY SIĘ ZE SWOJĄ PRZEWAGĄ TECHNOLOGICZNĄ! Serio? Serio, kuhwa? Gość ma czołgi, samoloty i u-booty, wie, że Equestria jest do tyłu i pokazuje księżniczkom swoje uzbrojenie? Mógł postawić ultimatum, mógł zagrozić. Ale po co od razu się zdradzać?! Mistrz przebiegłości 10/10. Teraz przychodzi kolej na tajną naradę wojenną. W sumie ciekawi akt, że jedynym kandydatem odpowiednim na zajęcie stanowiska Shining Armora jest Blueblood. Taki trochę akt desperacji, muszę przyznać, ale same księżniczki wydają się zdawać z tego sprawę. Także motyw całkiem ciekawy. Pozostali dowódcy też nie wypadają źle. Chociaż widać, kto gra pierwsze skrzypce - Dornier, Lighthouse jest gdzieś w tyle, rzadko się udziela, rzadko się o niej pisze. Co do Dorniera - jeden mankament: wspomniane jest, że rzadko się uśmiecha, a podczas narady co chwilę się złośliwe szczerzy. Jakiś psychol? W sumie Niemiec...(taka różnorodność kulturowa w Eq jest fajna, plus za wzięcie motywu pod uwagę). I ten fragment w sumie przez pierwszą część jest ok... aż dochodzimy do broni palnej... Co się okazuje? Equestria uzbrojona jest w dzidy i łuki podczas, gdy sąsiad - Gryfonia - ma już czołgi i samoloty. Equestria to Afryka tamtego świata? Ale nie to jest najlepsze. Najlepsze jest wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Pozwól, że sobie to rozpiszę chronologicznie: - Discord wynajduje wojnę totalną (która nijak ma się do prawdziwej definicji) i daje kucom broń palną, żeby się nią zabijały - Księżniczki pokonują Discorda, niszczą, ukrywają i zabraniają używania broni palnej, bo... źle wpływa na kucyki? [To nas natura obdarzyła takim skrzywieniem, ale to dlatego Equestria jest okrzyknięta niewyczerpaną kopalnią serdeczności. (Pomijam straszną składnię, ale to jest wręcz niedorzeczne).] Gryfy, które już wtedy miały broń palną, wychodzi, że samodzielnie wynalezioną, zgadzają się. CZEMU? - 500 później gryfy po raz drugi wynajdują broń palną, pomimo zakazu (co już powinno być powodem do niepokoju). I tu na moment się zatrzymam. Nawet gdyby gryfy wynalazły w tym momencie proste hakownicy, samopały i muszkiety to w czasach serialu powinny być uzbrojone po dziób w nowoczesne karabiny. Wychodzi na to, że Equestria to zadupie świata, w którym postęp technologiczny stoi w miejscu, bo jego władczynie tak sobie życzą. 10/10 mieszkałbym. I generalnie.. gryfy badały broń, wynajdowały coraz to potężniejszy oręż... ale ani razu go nie wykorzystały?! Co do chuja?! - Hej, co wy na to, żebyśmy poświęcili masę zasobów, pieniędzy i czasu na badania nad bronią. Ale nie używajmy jej. Bo po co? Ot, takie hobby. No i na koniec: nawiązania do wojska III Rzeszy, czyli Luftmare, Maremacht i Maremarine. Czyli jak przerobić Equestrię na III Rzeszę bez wyraźnego powodu i logicznego sensu. Bo wyjaśnienia, że ma to być szyfr utrudniający pracę wrogiego wywiadu jest nie do przyjęcia. Wywiad ma to do siebie, że wie dużo. I naprawdę używanie innego języka miałoby aż tak uprzykrzyć życie agentom? Poza tym... To nawet nie są w pełni niemieckie słowa. Mare w każdym. Czy to znaczy, że tylko klacze będą służyć w armii? Bo nazwa tak sugeruje. W ogóle nad tym nie myślałeś. Zero pomysłowości czy kombinowania, nazwy na szybko wymyślone, byleby brzmiały podobnie. Wiesz, już Stutestaffel brzmiałoby lepiej, bo jest w pełni po niemiecku. Nad resztą nawet nie myślałem. Powiem tak, pierwszy rozdział nie nastraja optymistycznie. Zobaczymy co jest dalej. Kto wie? Może dobrego złe początki? Pozdrawiam Słowo i Poezja11 points
-
Zacznę może od tego, że ten fanfik ma wiele, wiele problemów - od gramatyki, interpunkcji, błędne zastosowanie skrótów, słabo napisanych postaci, kompletnie kretyńskich clopowych wstawkach, nielogiczności do nieznajomości faktów historycznych i "śmieszkizmu" wojennego. Pozwolę się skupić w tym komentarzu tylko na tym, o czym mogę pisać w oparciu o źródła i wiedzę historyczną - czyli działaniach wojennych, ekonomii wojennej, logistyce (której u ciebie nie ma, ale to już typowe w średnich fanfikach wojennych), taktyce i wykorzystaniu konstrukcji wojskowych. Generalnie, okej. Konwencja jest oczywista - zrzynamy jak leci (udolnie czy nie) taktyki, uzbrojenie i podobne wydarzenia historyczne z I i II wojny światowej. Można to przyjąć. Ale tłumaczenie tego jest żadne, jest wręcz żałosne i jest do bólu nielogiczne. Żadna strategia, konstrukcja, projekt nie brała się z niczego, a wszystkie przygotowania wojenne są na wojnę, która już się odbyła. Nie byłoby taktyk infiltracji bez wcześniejszych porażek niemieckich pod Verdun i w Belgii. Nie byłoby rosnącej mechanizacji wojska i zastosowania ciężarówek do transportu wojska bez porażki konserwatywnego planu Schlieffena. Nie byłoby nawet tak oczywistej rzeczy jak mundury dostosowane do warunków przyrody z kamuflażem (słynne "cholernie świecące" czerwone spodnie francuskich żołnierzy w 1914) bez ekstremalnych porażek jakie odnosiły dywizje uzbrojone w taki sposób. Nie byłoby również doktryny "blitzkriegu" jako takiej bez doświadczeń z frontu wschodniego i protoplasty w postaci Ofensywy Brusiłowa. Więc jest to bardzo ciekawe, że gdy Equestria tworzy swój sprzęt i zestaw taktyk, natychmiast odrzuca wszystkie niemieckie projekty, które okazały się porażkami, ale zachowuje wszystkie, które były sukcesem... choć nie było żadnych doświadczeń wojennych mogących potwierdzić coś takiego. Dodatkowo - podoba mi się, że fanfik choć jednocześnie ma momenty, gdzie zżyna wszystko jak leci, to zaskakuje niesamowitą niekonsekwencją np. gdy czołgi Sombry są pozbawione kamuflażu zimowego oraz mają sierp i młot - podczas gdy dywizje equestriańskie są doskonale przygotowane. Otóż zaskoczenie jest dosyć bolesne: to niemieckie dywizje miały gigantyczny problem z kamuflażem zimowym - Stavka po klęsce w wojnie zimowej wprowadziła znaczące modyfikacje i wprowadziła odpowiedni sprzęt do walki w takich warunkach, czego Niemcy nie zrobili bo... dotychczas rzeczywiście nie mieli doświadczenia wojennego w takich warunkach. Tak samo dopiero po rozpoczęciu Operacji Barbarossa Niemcy zauważyli, że w tak złej logistyce dywizje pancerne nie są wcale tak wybitne i zaczęli formować dywizje konne. Ah, a poza tym - gratuluję pobicia rekordu. Niemcy by się przygotować do wojny potrzebowały 5 lat ciężkich zbrojeń, mając już bazę przemysłową, surowce i odpowiednie konstrukcje, a i tak nie byli gotowi do wojny. Rosja Sowiecka potrzebowała kilkudziesięciu lat by wprowadzić industrializację oraz zacząć masową produkcję zbrojeniową, a i tak przemysł ten ruszył dopiero za Lend-Lease i Sowieci też nie byli gotowi do wojny. Tymczasem Sombra zrobił w pełni udaną industrializację w 6 lat na kompletnym zadupiu tworząc gigantyczną armię z niczego. Podobnie Equestria, która bez przemysłu wojskowego (nie można nazwać "przemysłem" warsztatu eksperymentalnego mauserów z sprzed tysiąca lat) robi to samo. Gratuluję, przodownicy pracy są dumni. Kolejna kwestia - brawo, autor jest wyjątkowo ambitny i rżnie II wojnę światową jak leci. Problem polega na tym, że nie przedstawia nam nic interesującego w zamian. To jest inny świat, są jednorożce, pegazy, magia. Cokolwiek! Ale nie. Autor mógł pomyśleć o szybkich brygadach pegazów, mógł pomyśleć nad wykorzystaniem magii w boju, mógł podkreślić istotę zróżnicowania rasowego w oddziałach, mógł wreszcie wymyśleć całkowicie inny styl prowadzenia wojny. W końcu w Equestrii, bądź co bądź - wszystkie dywizje piechoty to w istocie dywizje kawalerii. Ale nie. Nie odważę się napisać niczego nowatorskiego. Podobnie autor zapomniał wytłumaczyć jak w ogóle kucyki używają tej "wspaniałej broni niemieckiej". Przypominam, spust jest mały. Generalnie, już abstrachując od kwestii wojskowych bardzo polecam to opowiadanie - jak dobrze w nim poszukać to znajdzie się wszystko. Jeśli czegoś brakuje definitywnie temu fanfikowi, to tagu [Comedy]. Osobiście uważam, że bardzo by na tym zyskało - bo wtedy te absurdy i śmieszki naprawdę by tworzyły piękny humor, a tak to się marnuje w ponurej konwencji. Szczęśliwie jednak, fanfik ma swoje zalety. Np. kanonicznie wygrywają Sowieci, więc szczęśliwie jest nadzieja, że tą skrajnie nielogiczną, idiotycznie prowadzoną i głupkowatą Equestrię trafi szlag. I tym optymistycznym wtrętem ten wywód można zakończyć. Pozdrawiam cieplutko PS. Osobiście uważam, że konsekwencję można byłoby podciągnąć gdyby Equestria zakładała obozy koncentracyjne dla tych sombryjskich podkucy. W końcu niemiecki kanon, jak rżnąć to rżnąć! Also, gdzie jest fuhrer Hoofler? Myślałem, że skoro już czynimy Equestrię III Rzeszą ściągając wszystkie niemieckie projekty, nazwy, hierarchię i tak dalej to autor będzie w tym konsekwentny do końca.10 points
-
"Mareryja"... Nie wiem, jak to skomentować. I śmieszno, i straszno, że ktoś może na poważnie umieścić takiego potworka w podobno poważnym opowiadaniu. I nie mówię tu o dosyć wątpliwej wartości nawiązaniu do ważnego dla wielu osób symbolu religijnego. To słowo zwyczajnie nie powinno istnieć. Przekracza wszelkie dopuszczalne granicę tzw. ponifikacji, w dodatku koślawo miksując język polski z angielskim. W pewien sposób nawet zachęca mnie do zajrzenia do KO - kto wie, może jest tam więcej takich kwiatków. Aż przypomina się "Bagoszno" i "krzatowe kalosze"...6 points
-
Hejka... stwierdziłam, że moje zachowanie na forum dotąd było okropne. Nie wiem czemu, ale jakoś tak... Chciałabym was za to bardzo przeprosić! Obiecuję, że będę odtąd sto razy milsza! A szczególnie przepraszam @Ziemovit Dash za to, że nie wzięłam Złotego Ziemovita na poważnie. Po prostu nigdy o tym nie słyszałam, a zresztą nie poczułam się za dobrze, jak przeczytałam, że mam najgorszego OC'ka... wiem że tam pisało że to nie hejt, ale i tak... taka już jestem... PRZEPRASZAM! Jakby co nie wiedziałam w jakim temacie to napisać, więc dałam po prostu ,,Na start". Jeśli jest taka możliwość, byłabym wdzięczna, jakby jakoś Moderator albo ktoś przeniósł ten post do jakiegoś tematu do którego bardziej pasuje. Postaram się to wam jakoś wynagrodzić. Serdecznie pozdraiwam! ~FlutterDash1006/Flutty4 points
-
Przyglądam się całej imprezie nieco z boku, bo o Oblężeniu nie sposób nie usłyszeć, i parę komentarzy tutaj zasmuciło mnie, tak że aż się odezwę. Naprawdę? Czy dobrze rozumiem, że dochodzimy do poziomu "don't like don't read", okrzyku bojowego trzynastolatek piszących kiepskie slashe na fanfiction.net, wznoszonego w odpowiedzi na krytykę? Nie idźmy tą drogą. Nie sądzę, żeby ktokolwiek krytykował to opowiadanie, żeby obrzydzić je tobie czy innym fanom. Twoja opinia to twoja opinia, ale miej odwagę przyznać, że inni mogą mieć odmienną! Co zresztą przyznajesz, ale po tej wypowiedzi wciąż pozostał mi zły smak. A co do samego Oblężenia - zostałem nakłoniony przez pewne osoby, żeby przeczytać niektóre jego fragmenty, i jeśli reszta jest taka jak one, to to może być najgorsze dzieło, z jakim przyszło mi mieć kontakt - jeśli nie pod względem stylu, to pod względem smaku i wewnętrznej spójności. Ale obawiam się, że gdybym chciał przeczytać całość i wypunktować wszystkie potknięcia, to zostałbym zbyty komentarzem podobnym do tych powyższych. Dlatego szacunek dla Zodiaka i Verlaxa.4 points
-
No i mamy pierwszy rozdział II tomu. I całe szczęście, bo czekałem na rozwinięcie historii i licznych wciąż otwartych wątków fabularnych. A co dostałem? Na początek, trochę jak na mój gust zbyt wyniosły początek, że już myślałem czy aby nie zmieniła Ci się narracja, ale na całe szczęście myliłem się i dalej miałem już jedynie przyjemność pochłaniać kolejne strony I rozdziału. SPOILERY (chociaż oczywiście i tak nikt nie zważa na to ostrzeżenie) Nie będę silił się na sztuczny obiektywizm, podejdę do oceny tych otrzymanych 20 stron subiektywnie. Twarda, zimna polityka zrzucania na innych winy za swoje niepowodzenia, intrygi dworskie, planowanie kolejnych ruchów, to jest to co dostajemy w większości książek fantasy ostatnich lat, nie inaczej jest w Wiedźmie i nie mogę powiedzieć, że jestem tym zawiedziony. Ba, jestem nawet zadowolony, bo cholernie lubię takie klimaty. Narada została napisana całkiem nieźle, podczas czytania czuć było panujące na niej napięcie i rodzącą się z niego potrzebę znalezienia winnego. To bardzo na plus, chociaż na razie wątek dworski nie pociąga mnie za bardzo, choć mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział chęci by go śledzić będą rosnąć. A co z innymi wątkami? Wątek naszego czarnego jednorożca z uszkodzonym rogiem, nie mam na razie za wiele do powiedzenie na ten temat. Jego problemy i poszukiwania na razie nie przedstawiają się najlepiej, ale coś mi mówi, że zgodnie z powiedzeniem "po nitce do kłębka" niedługo wpadnie na trop a akcja zacznie się kręcić. To co jak na razie ciekawi mnie w jego wątku to nie czekanie na to jak uda mu się wytropić Aloe, ale jak posłuży się kapłanem, z którego oczu widzimy zatęchłą więzienną celę. Czuję w nim potencjał, który Zodiak z pewnością wykorzysta, pytaniem pozostaje tylko, jak? Jest też wątek, który najbardziej mnie na razie zaciekawił, czyli nasza dwójka nieumarłych przyjaciółek z przeszłości. To ich przygody będę śledził z zapartym tchem, choć pewnie będą pojawiać się rzadko, co mnie smuci, no ale przecież nie można mieć wszystkiego. Co nie zmienia faktu, że domagam się ich więcej! Chcą dowiedzieć się jak skończyła reszta mane6. Zostaje jeszcze Au, ten ostatni maleńki epizodzik na końcu rozdziału otwierający zupełnie nową i mam nadzieję porywającą historię, bo Au na pewno będzie grała w II tomie pierwsze skrzypce. O niej na razie się nie powiem nic, poza nadzieję, że (tak jak w pozostałych przykładach powyżej) wyciśniesz z niej wszystko co się da, tak by każdy rozdział czytało się z zapartym tchem. Reasumując I rozdział, był spokojnym i bardzo płynnym wprowadzeniem do II tomu, wyjaśniającym co stało się zaraz po ostatnim rozdziale I tomu, nakreślił mniej więcej kierunki w których powieść będzie się kierować i zostawił nas z obietnicą nowych opowieści. Jak dla mnie mocne rozpoczęcie, które napawa mnie optymizmem i budzi ciekawość. Oraz zrodził pytanie, przez które pewnie spędzę kilka nocy pod rząd rozmyślając nad jedną rzeczą.4 points
-
Cóż, podszedłem już raz do pisania, co myślę o Oblężeniu i moja opinia na pewno się na lepsze nie zmieniła. Wciąż uwielbiam go nienawidzić i pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest tak złe, że aż dobre, jednak na pewno nie mam zamiaru szczerze go bronić. W komentarzach kolegów powyżej (skoro już się spoufalamy tutaj wszyscy) nie ma chyba ani słowa, za którym bym murem nie stanął, a pewnie jeszcze odrobinę amunicji bym z przyjemnością dodał. No i z przykrością stwierdzam, że najwyraźniej za rzadko używam sarkazmu i stał się zbyt delikatny, by wyczuć go w tekście bez ostentacyjnego "/s".3 points
-
Siema. Kilka standard pytań. 1. Jak masz na imię? 2. Jaki jest twój ulubiony kuc? 3. Jakiej muzyki słuchasz? 4. Jakich wykonawców słuchasz? 5. Co przyciągnęło Cię do serialu? Kopytko Have fun.2 points
-
2 points
-
2 points
-
No i nadszedł czas na drugi tom jednego z moich ulubionych fanfików. Chromowana zebra dalej nie żyje i to już się raczej nie zmieni, a zamiast tego mamy to co tygryski lubią najbardziej, czyli politykę. I jak wyszło? Ano bardzo dobrze wyszło. Czyta się to z prawdziwą przyjemnością, sposób w jaki ta banda kuczysynów kombinuje to jest coś. A sam Darklight jest postacią, która intryguje mnie coraz bardziej. Również Rose Thorne, który zadebiutował w tym rozdziale zasługuje na uwagę, inteligentny skurczybyk, przypomina mi Dijkstrę z Wiedźmina. Sama królowa Trixie nie podbiła mego serca. Za to ciekawi mnie co u Faitha, którego już dawno nie widzieliśmy :D. Wątek Mane 6 zdecydowanie należy do moich ulubionych. Bardzo ciekawi mnie co stało się z dawną Equestrią oraz z samymi klaczami. Przywodzi to na myśl inny fanfik, którym oczywiście jest Fallout: Equestria, ale podobny motyw pojawiał się też w Equestria: Mroczne Wieki oraz W Poszukiwaniu Dawnej Chwały. Oczywiście, wszystkie te dzieła są zupełnie różne, podobnie jak sposób przedstawienia motywu odkrywania przeszłości świata i Mane 6, które nie żyje lub przynajmniej nie żyć powinno. Zawsze lubiłam takie coś, a w Wiedźmie ten wątek zapowiada się iście wybornie. Chwalę też kreacje postaci Pinkie i Rarity. A co z Au? Lubię najemniczkę, ale Pickpocket już niekoniecznie. Na chwilę obecną ich historia interesuje mnie najmniej, co nie znaczy, że nie chcę o nich czytać. @White Hood, Zodiak nie jest Andrzejem Sapkowskim i bardzo dobrze. Zodiak jest Zodiakiem i powiedziałabym, że o ile jego styl bardzo Sapka przypomina, to... Na początku był od niego gorszy, potem wręcz identyczny, a teraz powiedziałabym, że stylistycznie stał się lepszy. Akurat to jest jeden z tych autorów, którzy poczynili przeogromne postępy i naprawdę przyjemnie się na to patrzy.2 points
-
2 points
-
Ban, bo.pobiłeś tym internet! Teraz będzie kaleką do końca abonamentu! XD2 points
-
2 points
-
2 points
-
2 points
-
Wolna lekcja infy to wrzucam wam coś takiego... P.S. Nie tak głośno tutaj2 points
-
2 points
-
Wow, wielkie dzięki za zainteresowanie. Nie no, serio dzięki. Myślę ze na tygodniu uporam się z kilkoma, na na weekend powinny być już (na ta chwile) wszystkie. Wypadało by teraz nikogo nie zawieść.2 points
-
Kompletnie nie wiem kim jesteś, a to oznacza, że Twoje zachowanie nie przekroczyło "normy" forum. Inaczej bym o tym wiedział, zapewniam. Jednakże, gratuluję odwagi i umiejętności przyznania się do błędu. W dzisiejszych czasach jest to coraz rzadziej spotykane. Temat przeniesiono.2 points
-
WYDRUK I ZAMÓWIENIE KSIĄŻKOWEGO EGZEMPLARZA NA DOLE TEGO POSTU i tutaj Opis i regulamin akcji: https://docs.google.com/document/d/1it5_pkhBHgM5zxakjeY8RegCvGBKYKuCGOIKbuogRLI/ Są też dwa filmy o tym fanfiku! Dziękuję Redzimowi, Piro i Sunowi. I audiobook! A tutaj dziękuję Night Shade'owi! Jest też utwór muzyczny inspirowany fanfikiem. Autor to GhostXb, a zleceniodawca Vitaj. Klacze i Ogiery! Z dawna obiecywane rozszerzenie „Żelaznego Księżyca”! W końcu dowiecie się jak wybuchła ta potworna wojna, skąd w Equestrii Focke-Wulfy i Tygrysy, jak Rainbow Dash otrzymała Żelazny Księżyc majora na pagonie oraz czemu to wszystko dzieje się właśnie w Kryształowym Imperium. Przez ostatnie półtorej roku pisałem, pisałem, czytałem i znowu pisałem. Ruhis i wielu innych wspaniałych grafików rysowało, starało się i dawało mi mnóstwo inspiracji. I teraz mogę z dumą ukazać to coś, przez co nieco zaniedbywałem swoją magisterkę. Według statystyk to najdłuższa kucykowa powieść polskiego autora. Równocześnie to jedyna powieść z tak bogatą szatą ilustracyjną już w chwili premiery (wliczam tutaj oczywiście rozdziały, które czekają na publikację). W chwili obecnej (a jeszcze nie skończyłem) mam już 1200 (1500?) stron bez obrazków! Oprócz grafik czeka na Was wiele tekstów lirycznych, tabel, map i schematów. Na początku tomu znajdują się wszystkie wstępy, listy, dedykacje i cała reszta. Tam opisałem co i jak tutaj działa. Wersja PDF. Jest najbezpieczniejsza, zawiera obrazki, wszystko powinno dobrze działać, w tym czcionki. WAŻNE: lista zapożyczonych i nadesłanych przez inne osoby OC, które w jakiejś formie wystąpiły w książce. Lista nie jest kompletna, aktualizuję ją sukcesywnie. https://docs.google.com/document/d/1kenO3-Jp8IllwOIt-4O_4U5NXvjnUAFEiFSsuMLdZko/edit?usp=sharing TOM PIERWSZY "CZERWONA UWERTURA" Prolog Akt 1 Akt 2 Akt 3 Akt 4 Akt 5 Akt 6 Akt 7 Akt 8 Akt 9 Akt 10 Akt 11 Akt 12 Akt 13 Akt 14 TOM DRUGI "FESTUNG EQUESTRIA" Prolog Akt 15 (1) Akt 16 (2) Akt 17 (3) Akt 18 (4) Akt 19 (5) Akt 20 (6) Akt 21 (7) Akt 22 (8) Akt 23 (9) Akt 24 (10) Akt 25 (11) Akt 26 (12) Akt 27 (13) Akt 28 (14) Akt 29 (15) Akt 30 (16) Akt 31 (17) Akt 32 (18) Akt 33 (19) Akt 34 (20) Akt 35 (21) Akt 36 (22) postludium TOM TRZECI "ODKUPIENIE" Prolog Akt 37 (1) Akt 38 (2) Akt 39 (3) Akt 40 (4) Akt 41 (5) Akt 42 (6) Akt 43 (7) Akt 44 (8) Akt 45 (9) Akt 46 (10) Akt 47 (11) Akt 48 (12) Akt 49 (13) Akt 50 (14) Akt 51 (15) Akt 52 (16) Akt 53 (17) Akt 54 (18) Postludium Akt 55 (19) Całość w jednym pliku (tom 1) Całość w jednym pliku (tom 2) Całość w jednym pliku (tomy 1-3) Siły Zbrojne Equestrii - krótki przewodnik po militarnej kwestii fanfika. Jak wygląda Maremacht, Luftmare i Maremarine. Jakie są kolory, symbole, struktura. Warto czytać po zapoznaniu się z I tomem. Arsenał - militarystyczny przewodnik czym jest myśliwiec, czym czołg, którym końcem karabinu się strzela. Dobre dla osób, które chcą upewnić się, czym różnił się Messerschmitt od Tygrysa albo Iljuszyna. Polecam czytać po zapoznaniu się z połową I tomu. Wersja google docs. Tutaj nie ma za bardzo obrazków, a wiele się rozjeżdża. Wstawiam ją na prośbę licznych osób, jednak nie gwarantuję, że to będzie wyglądało dobrze. TOM PIERWSZY "CZERWONA UWERTURA" Prolog Akt 1 Akt 2 Akt 3 Akt 4 Akt 5 Akt 6 Akt 7 Akt 8 Akt 9 Akt 10 Akt 11 Akt 12 Akt 13 Akt 14 TOM DRUGI "FESTUNG EQUESTRIA" Prolog Akt 15 (1) Akt 16 (2) Akt 17 (3) Akt 18 (4) Akt 19 (5) Akt 20 (6) Akt 21 (7) Akt 22 (8) Akt 23 (9) Akt 24 (10) Akt 25 (11) Akt 26 (12) Akt 27 (13) Akt 28 (14) Akt 29 (15) Akt 30 (16) Akt 31 (17) Akt 32 (18) Akt 33 (19) Akt 34 (20) Akt 35 (21) Postludium Akt 36 (22) TOM TRZECI "ODKUPIENIE" Prolog Akt 37 (1) Akt 38 (2) Akt 39 (3) Akt 40 (4) Akt 41 (5) Akt 42 (6) Akt 43 (7) Akt 44 (8) Akt 45 (9) Akt 46 (10) Akt 47 (11) Akt 48 (12) Akt 49 (13) Akt 50 (14) Akt 51 (15) Akt 52 (16) Akt 53 (17) Akt 54 (18) Postludium Akt 55 (19) Bardzo dziękuję wszystkim rysownikom, konsultantom i prereaderom! Bez Was ten potwór nigdy by nie powstał! DRUK I ZAMÓWIENIE KSIĄŻKOWEGO EGZEMPLARZA Epic: 2/10 Legendary: 2/501 point
-
1 point
-
I ja też lubię taką wojskową muzykę. Wpada w ucho. Może to nie rock, ale i tak jest spoko.1 point
-
1 point
-
Raczej wątpię, że to muzyka dzisiejsza. A szkoda, bo jest o niebo lepsza niż to dzisiejsze gówno. Let it rock!1 point
-
1.Władysław 2.Lyrka 3.To zabrzmi dziwnie , ale historycznej wojskowej i ludowej , Ciekawe są utwory czasów wojny secesyjnej i piosenki rosyjskie , słucham też klasycznej 4.Jeśli słucham muzyki dzisiejszej to zdecydowanie Rock , mianowicie The Police i The Beatles , 5.Nic wielkiego , avek znajomego na steam z fluttershy , postanowiłem bez pytania go nawet sprawdzić o co kaman i tak jakoś dalej poszło Tak wiem jestem dziwny Brohoof! 1.Za EG się jeszcze nie brałem , poza tym nie jest w kanonie 2.Poprzedni post 3.Wszystko co pochodzi od Studia ,,Paradox" i Pani Basi z paradoxu 4.Wstrzymam się tutaj (pkt 1) 5.Budyń1 point
-
No to lecim z klasykiem 1 EG czy FiM? 2 jeśli(oglądasz EG) {ulubiona postać z EG } Jeśli nie {.ulubiona z FiM} 3 Grasz w jakieś konkretne tytuły? 4 Sci-Twi czy Twi? (zastanów się dobrze) 5 ulubione papu Chyba na teraz to wsio Brohoof! " I wish you Best of luck " Have fun1 point
-
Hmm 1.16 lat 2.No, po roku bycia Bronym wypada w końcu to konto na forum założyć... 3.Książki Fantasy (Tolkien , Martin , Flanagan , tzn głównie ale nie tylko*) , Gry komputerowe - Grand Strategy Paradoxu głównie 4.Patrz punkt 3 5.Mazowsze - Powiat Grójecki (mamy tu największy sad jabłek w całej Europie między innymi) 6.Doctor Sombrero 7.Jak się dowiem o co dokładnie chodzi to chętnie Co do mojego avka , to dałem na fb wsparcie mieszkańcom Paryża ustawiając francuska flagę w czasie zamachów1 point
-
Ban, bo najczęściej wypadało mi A. W ostateczności B. Honestly, nigdy nie miałem okazji się bić. XD Jak tak popatrzę na siebie, to nie moja branża. Od początku coś mnie sport nie interesował za bardzo. Musiało skądś odbić to swoją piętę. Zresztą preferuje pokojowe nastawienie, chociaż Hollywoodem nie pogardzę.1 point
-
Witaj. Twój avek to jeden wielki paradoks ;-; Pozwól ,że Cię popytam. 1. Ile masz lat? 2. Co sprowadziło Cię tutaj? 3. Czym się interesujesz? 4. Jakaś fantastyka, sci - fi? 5. Gdzie mieszkasz? 6. Ulubiony antagonista? 7. Wstępujesz do klubu parówek? Pozdrawiam1 point
-
Parówka – wędlina drobno mielona, nietrwała, często spożywana w postaci hot doga, zapiekana w cieście bądź gotowana i spożywana z dodatkami, takimi jak musztarda, majonez lub ketchup. ~ Wikipedia Pozdrawia coś jeszcze?1 point
-
Cześć, zadam Ci parę pytań. 1. Jak masz na imię? 2. Ile masz lat? 3. Jaki jest twój ulubiony sport? 4. Grasz na jakimś instrumencie? 5. Nie zadaję Ci za dużo pytań? Nie? No to jedziemy dalej. 6. Jaki jest twój ulubiony kuc tła? 7. Jaki jest twój ulubiony antagonista? 8. Jakich zespołów lub wykonawców słuchasz? 9. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? 10. Applejack czy Rainbow Dash? 11. Masz jakąś ulubioną zabawę? 12. Jeśli masz, to jaką? 13. Gitara czy skrzypce? 14. Jakie książki czytasz? 15. Jakie filmy oglądasz? 16. Jaki jest twój ulubiony aktor? Dobra, już chyba wystarczy. A tak w ogóle Angelina jestem:)1 point
-
Również nie uważam, aby Spidi chciał celowo kogoś obrażać. Nie zmienia to faktu, że to słowo jest... złe. A ludzie mogą poczuć się urażeni niezależnie od intencji autora, jak to ludzie. W "Fallout: Equestria" i jego spinoffach poruszane są nie mniej poważne kwestie i tematy, nigdy bym jednak nie nazwał ich "poważnymi" - to nadal historie o kolorowych kucykach z obrazkami na tyłkach. Nieważne, z czym się je połączy, efekt nadal będzie, na najbardziej fundamentalnym poziomie, dość niepoważny. Proszę bardzo: nie wymyślaj więcej kiepskich zlepek polsko-angielskich w stylu "Mareryja" i będzie cacy. Masochizm to fetysz jak każdy inny, nie ma w nim nic złego. Czasem można też poczytać lub pooglądać coś kiepskiego dla beki, vide filmy w stylu "Sharknado" lub "Birdemic". Mam rozumieć, że nie znasz tej frazy? Dosyć dziwne u "poety i prozaika".1 point
-
Do zgarniecia Dark Souls: Prepare to Die http://store.goldenjoystick.com/free-dark-souls1 point
-
Ślicznie poproszę bo styl mi się podoba :3 Proszę bardzo pierwowzór... rób z nią co chcesz1 point
-
Ło, ło łoooo ło! ŁO....! Panowie, spokojnie. Czy ja dobrze czytam co tu widzę? Tag epic dal tych moich wypocin? Kurde... nie wiem co powiedzieć. Cieszę się że wam się podoba i wogóle, ale zdecydowanie tag EPIC może być przesadą. Owszem jakbym od pierwszego rozdziału poprawił co trzeba, doszlifował, dołożył szpachli tu i ówdzie, oraz przede wszystkim porządnie bejcą pierd***ą to może byłaby z tego podstawa do tagu epic. Jednak widzą takie zaangażowanie i nadzeje pokładane w moje opowiadanie, wyzwoliłem w sobie kolejne pokłady samozaparcia i motywacji. I jak wspominałem, do końca fika pozostało mi jakieś 3-4 rozdziały i może epilog, więc wyczekujcie ich. BTW... szkoda, że w moim temacie warsztatowym nie ma aż takiego ruchu, ale cóż, wszystkiego mieć nie można.1 point
-
Ten fanfik został moim faworytem, ze zniecierpliwieniem czekam na dokończenie go przez autora. Fabuła jest nieziemska, wciąga jak bagno. Z każdym rozdziałem chce się czytać więcej i więcej. Opisy też są takie, jakie według mnie powinny być- nie zbyt szczegółowe (żeby nie nudzić) i nie za krótkie. Jest bardzo niewiele błędów, zarówno językowych jak i stylistycznych(a przynajmniej nie są aż tak rażące). Podoba mi się główny ship. Dobrze, że autor pomyślał o opisaniu przeszłości głównych bohaterów. Każde z głównych postaci jest inne, mają zupełnie różne charaktery, czasem dochodzi do sprzeczek, ale próbują trzymać się razem i pokonywać przeciwności losu, pomagają sobie jak w rodzinie. Nie zabrakło też również spisków i miłych (lub nie) niespodzianek. W jednym zdaniu: fanfik jest napisany świetnie, nie nudzi,przyjemnie się go czyta i każda akcja jest przemyślana, wszystko splata się w całość. Moim zdaniem to opowiadanie zasługuje na tag [Epic]! Pewnie za mało napisałem, ale co tam.1 point
-
1 point
-
Cześć! Error! Oddawanie czci jest zbędne... Przestań. Przepraszam. To to rozdwojenie osobowości. Właściwie to raczej czcionki...nieważne. Po prostu ją ignorujcie. Słyszałam to!1 point
-
Kolejny temat o shipach, i ponownie wypowiem się dokładnie w ten sam sposób. Akceptuję tylko oficjalne i potwierdzone pary, nie żadne wydumane związki stworzone przez fandom.1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
Skisłem, macie tu pewnego zwycięzcę. ... Bo pewnie nikt inny nic nie napisze.1 point
-
Matko, nagle wstydzę się, że jestem w Twoim wieku. . . . . Nie, dobra, to było niemiłe. Co do samego OC'ka. Imię - Szczęśliwy Kot. Radziłabym Ci imiona dobierać trochę inaczej, niż łączenie przypadkowych wyrazów z angielskiego i uważanie tego za ,,słodkim'', czy też powszechnego w XXI wieku określenia ,,fajnego''. Poza tym, nie zapominajmy, że to nie koty, a kucyki. No, w każdym przypadku narazie to kucyki. *Kto wie, co tam ekipa MLPFiM szykuje?* Płeć - No, tu się raczej do niczego nie przyczepię. Rasa - Alicorn. Gdyby wszystkie OC'ki przenieść do serialu, to wszyscy byli by Alicornami. Było zrobić pegaza, albo jednorożca. Albo lepiej - kucyka ziemskiego! One są chyba najukochańsze. Miejsce zamieszkania - Okay, Ponyville. Nie mam nic przeciwko, jednakże mogłaś wymyśleć inne miasto, naprawdę. Rodzina - Dlaczego 3/6 OC'ków ma w Swoim imieniu ,,Dash", ,,Pinkie'', ,,Sunset'' itd. Naprawdę, nic innego nie można wymyśleć? Znaczek - Dobra, znaczek każdy wymyśla, jaki chce. Talent - Chyba każdy umie opiekować się kotami, prawda? BFF - Przyjaciele z Mane 6, skąd ja to znam? No, ale dobra, nie będę się już czepiać.. Aż tak bardzo. Ciekawostki - - Zostać Alicornem przez takie błahostki? Serio? - Okey, może lubić, może lubić. - Dla mnie spoko. - Kay, niech nie lubi. - Wow! Czemu ja nie jestem Twoją siostrą?! A tak naprawdę, patrz punkt 1. Marzenia - - Niech będzie szybka. - Niech Sobie dołącza. - A moją siostrą jest Derpy, wiesz? *Nie no, świetnie by było, ale nie.* Rozwijaj Swój talent i proszę, nie rób tyle Alicornów. Pozdrawiam i życzę powodzenia. ~ Setco1 point
-
Nie raz i nie dwa zbierałem się już do napisania tego komentarza. Najpierw, kiedy wypuszczone były jedynie trzy rozdziały Oblężenia, potem gdy miało ich sześć, siedem… aż do teraz. Nie pomagał również fakt, że z każdym rozdziałem ciężej było mi złożyć wszystkie moje odczucia w jedną, spójną opinię. Przyszedł jednak czas, by wziąć w obroty tę, jak to określa sam autor, powieść. SPOILERS AHEAD, TAKE CARE Miejmy od razu z głowy jeden z najprostszych zarzutów, jakie mogę z czystym sercem wysunąć Oblężeniu. Gdyby nazwać je powieścią jedynie ze względu na przynależność gatunkową, nie miałbym nic przeciwko temu. Autor jednak usilnie tworzy dookoła swojego dzieła aurę wielkości, próbuje już na wstępie przekonać, że jest to dzieło stojące ponad przeciętnymi, przydługimi opowiadaniami; nie zwykła fanowska fikcja, a profesjonalna książka, ba, będąca największym dziełem polskiej części fandomu. Problem w tym, że Oblężenie do związanych z tym oczekiwań nijak nie dorasta. W znaczącej części jest to zasługą zatrważającej strony technicznej. Nie raz i nie dwa natknąłem się podczas lektury na niewłaściwy zapis dialogów, literówki, brak znaków przestankowych, niekonsekwentnie używane odstępy, a nawet nagłe zmiany używanej czcionki czy koloru… Z każdym rozdziałem lista tych uchybień robi się dłuższa i dłuższa. Być może gdyby wersja na GDocsach nie była uznana z góry za gorszą, znalazłaby się jakaś dobra dusza, która w odpowiednich miejscach zostawiłaby pomocne komentarze. Nie mam zamiaru oczywiście całej winy za stan techniczny zwalać na bogu ducha winną korektę, jakkolwiek kilkakrotnie zdarzało mi się zastanawiać, czy w ogóle miała ona miejsce. Już nie od niej zależał styl autora, o którym odrobinę rozpisał się Dolar we wcześniejszym komentarzu. Teraz jednak rozdziałów jest więcej i z pewnym smutkiem muszę powiedzieć, że zmiany, o ile jakiekolwiek zaszły, są niezauważalne. Jedną z rzeczy najbardziej rzucających się w oczy jest godne podziwu łamanie wszelkiego, mozolnie wytworzonego klimatu za pomocą jednego czy dwóch słów. Jak ten nieszczęsny regulamin, tak kolący w Dolarowe oczy, tak “reumatyczna granica” (co autor miał na myśli?) czy “cała moc nokturnu” zmusiły mnie do przerwy w czytaniu. Na tym nie kończą się umiejętności doboru słów, oczywiście. Nigdy nie widziałem w niekomediowej literaturze użytych takich wyrażeń, jak “fiksum dyrdum”, czy “ni z gruszki ni z pietruszki”, których poważne traktowanie jest czymś, do czego zdolny nie jestem, tym bardziej, gdy pojawiają się w narracji. Naprzeciw nich stają słowa niepotrzebnie skomplikowane, użyte tylko dlatego, że zdają się brzmieć mądrze czy wzniośle, a tak naprawdę nie przekazują tego, na co wskazywałby kontekst zdania. Ten zresztą również jest czasami mało pomocny, gdyż błędy składniowe i nieprawidłowe związki wyrazowe skutecznie mu to uniemożliwiają. Konsekwencje tego stanu rzeczy nie są bynajmniej jedynie kosmetyczne. Sposób, w jaki opisywane są wydarzenia, nieraz utrudnił mi, czy wręcz uniemożliwił właściwe odczytanie tekstu. Sceny, które mają na celu przedstawienie życia codziennego, bardzo często wychodzą sztucznie i nieprzekonująco. Te zaś, które powinny być poważne, dzięki słowu czy dwóm tracą większość swojej wiarygodności. To akurat może być także winą postaci, które w tychże scenach występują. Charaktery bohaterów zawsze ciężko ocenić w przypadku dłuższych dzieł, gdyż mogą się zmieniać albo być niezbędne dla dalszych wydarzeń fabularnych, co odrobinę by usprawiedliwiało niesympatyczność bohaterów. Nie zmienia to w żadnym stopniu faktu, że jedyną spośród nich, na losie której w jakimkolwiek stopniu mi zależało w trakcie lektury, była Mistel. Z jednej strony z radością gratuluję autorowi, że zdołał tak porwać mnie wątkiem, który pojawił się góra trzy razy. Z drugiej zaś, przykrą sprawą jest, że niemal cała reszta mogłaby spłonąć, a ja nawet bym nie wstrzymał lektury, by zastanowić się nad ich losem. Najprościej zacząć będzie od szóstki głównych bohaterek serialu, które póki co nie miały szczególnie wiele czasu antenowego, lecz nawet Dolar w swoim wczesnym komentarzu dostrzegł pewne problemy w ich kreacji. Pod piórem autora zmieniły się w przerysowane wersje swoich kanonicznych wersji. Applejack jest jeszcze bardziej prostacka, Rainbow Dash jeszcze bardziej tępa, Rarity bardziej wyniosła i rasistowska, Pinkie głupsza… Fluttershy stanowi szczególny przypadek, gdyż z jednej strony jej charakter został zrównany z ziemią przez wypowiedź w pierwszym rozdziale, później jednak wdarła się niekonsekwencja, przez którą wpasowała się w schemat swoim tchórzostwem. Gdyby chociaż wykorzystała swoją znajomość z księżniczkami, by wyrwać siostrę spod opieki rodziców i uchronić ją od tego, co ją samą spotkało w młodości, zachowałaby chociaż swoją troskliwość. Wtedy nawet nie burzyłbym się, gdyby w dalszej części miała zostać komandosem i osobiście wyrywać gardła sombryjskim oficerom. Najwięcej godnego pochwały charakteru Elementy Harmonii pokazują niestety niewielkimi gestami, jak wtedy, gdy Rarity odrzuciła negatywne odczucia wobec siostry, czy reakcja Applejack na wieść o wojnie. W tym prostym przyłożeniu kapelusza do piersi zawarło się więcej emocji, niż w jakimkolwiek przekombinowanym, patetycznym dialogu. Twilight zaś… tak jak i w serialu jest traktowana jako główniejsza z głównych bohaterek, tak wypada poświęcić jej osobny, choć odrobinę krótszy akapit. Nie zaskoczył mnie fakt, że to w niej obudziło się poczucie obowiązku; jest to motyw częsty w przypadku opowiadań, które zakładają pogrążającą się w wojnie Equestrię. Pozwolę sobie porównać tę kreację z dwoma innymi, akurat anglojęzycznymi, które najlepiej mam zachowane w pamięci. Pierwszą z nich jest Upheaval, gdzie Twilight nie tylko czuje potrzebę ochrony wszystkich nieświadomych Equestrian w Wewnętrznej Equestrii, chronionej przed trwającą od wieków wojną, lecz także solidarność z walczącymi, o których podczas bezpiecznego życia nie miała nawet pojęcia, a do wszystkiego dochodzi fascynacja nigdy wcześniej nie widzianą magią bojową. Drugi to The Immortal Game, w którym powierniczka Elementu Magii również zostaje obarczona rolą dowódczą, okazuje się jednak być do tego przez Celestię subtelnie szkoloną i przygotowaną przez całe swoje życie, a w uzyskaniu autorytetu pomaga jej także niewiarygodna potęga magiczna, pozwalająca jej stawić czoła bogom. W obu tych przypadkach okoliczności sprawiają, że rozwój jej osobowości nie wydaje się bezpodstawny. Tutaj Twilight po prostu nagle oznajmia “Hajda na wojenkę!” Nie lepsze wydają się equestriańskie władczynie, które ze względu na to, jak często to właśnie ich losy obserwujemy, można śmiało nazwać centralnymi postaciami tekstu. Spośród rzeczy, które wyczytałem we wcześniejszych komentarzach, nic nie zaskoczyło mnie tak, bardzo, jak pozytywna ocena ich kreacji. Jak można się domyślić, moje zdanie jest odrobinę inne. Zarówno Celestia, jak i Luna, posiadają cechy które w zamiarze miały chyba uczynić je bardziej wielopoziomowymi i prawdopodobnymi postaciami. Tak więc mamy księżniczkę dnia, która dla swoich poddanych jest wyjątkowo miła, czy wręcz kochana… wystarczy jednak, że któryś z nich wyrazi sprzeciw wobec któregoś z jej pomysłów, a budzi się w niej dyktatorka. Nie przeszkadza jej to oczywiście zaniedbywać swojego państwa, cechować się niemal imponującą próżnością (a przy tym rumienić się, gdy jest czczona jako bóstwo) i mieć mniejszego pojęcia o magii niż nieobecna przez tysiąc lat siostra. Ta nie jest zresztą wiele lepsza. Młodsza z alicornów jest co najmniej psychicznie niestabilna, mściwa i brutalna, a mimo to nie życzy sobie, by jej imieniem nazywano narzędzia śmierci. Fakt, że “tajemnica” jest dla niej słowem-workiem niemal tak pojemnym, jak “gwiazda” dla Rafała Wojaczka, uznam za coś, co irytuje jedynie mnie. Cokolwiek próbował zrobić autor, jeżeli tylko jego zamiarem nie było przedstawienie władczyń nie nadających się do rządzenia, w moich oczach poległ. Kto w końcu ukrywa niebezpieczną technologię w oddalonej, wojowniczej prowincji, by potem zapomnieć o niej na ćwierć wieku, niemal prosząc się o zdradę? Dalej wypadałoby przejść do dowódczej trójcy Equestrii. Nie można na ich temat powiedzieć zbyt wiele, lecz zarazem nie są to bynajmniej tak krytyczne rzeczy, jak w przypadku wspomnianych wyżej postaci. Dornier pokazał się jako żołnierzyk o skrzywionym poczuciu honoru i postać w żadnym razie sympatyczna, niemniej jednak jego charakter jest spójny i wiarygodny. Lighthouse to klacz dość przyjemna, od której da się wyczuć troskę o tę gałąź wojska, nad którą sprawuje pieczę. Depicted Picture zaś, oprócz imienia, przez które chwytam się za głowę, ma całkiem ciekawy charakterek, dzięki któremu jeszcze jej nie skreśliłem. Patrząc na nich, ród Night Eye, czy nawet parę z pierwszego preludium albo upadłego imperatora, którego imienia ani kraju nie przywołam z obawy o własne zdrowie psychiczne, łatwo dostrzec, że w pisaniu tego typu postaci autor czuje się lepiej, a przynajmniej osiąga lepsze efekty. Nie wygląda to niestety tak dobrze po drugiej stronie barykady. Choć Sombra odrobinę zaczął bronić się przed zarzutami Dolara, który nazwał go “zwyczajnym idiotą i kretynem”. Uchylono przed czytelnikami rąbka tajemnicy, jak to udało mu się przejąć władzę w państwa składowych Sombrii… wciąż jednak nie zobaczyliśmy bezpośrednio nic z jego sprytu. Fragmenty, w których mu towarzyszymy, wciąż ukazują go jako kogoś dość bezmyślnego, wzywającego swoich doradców, by opowiedzieć sen, który wydał mu się ważny, a potem wyjawiającego swoje słabości komuś, kto jest tak ewidentnie dwulicowy, że jego zdrada jest tylko kwestią czasu, a dawanie mu amunicji to największe głupstwo. Nie, żeby Slither pokazał się jako ktoś inny, niż nadmiernie wulgarny typ spod ciemnej gwiazdy. White Fire’a i Śnieżynki było póki co zbyt mało, by mieć o nich konkretną opinię, jednak klacz jest co najmniej intrygująca. W tym miejscu można by postawić znak obwieszczający koniec tej najbardziej krytycznej części komentarza. O ile wierzę, że wspomniane wyżej elementy tekstu, zwłaszcza dotyczące strony technicznej, mają szansę zmienić się na lepsze, następne zarzuty mają odrobinę inny charakter. Nie zmienia to faktu, że z chęcią zobaczyłbym odpowiedź autora, gdyż dotyczą one samej idei opowiadania i niektórych podjętych przez niego wyborów. Na pierwszy ogień nich pójdzie pomysł z odtworzeniem II wojny światowej w Equestrii. “X, tyle że z kucami” to coś, z czym na fimfiction dane mi było spotykać się na każdym kroku, można więc powiedzieć, że jestem w pewnym sensie zahartowany. Rzucił mi się dzięki temu w oczy jeden problem: zazwyczaj opowiadania tego typu są ciekawe nawet dla kogoś zaznajomionego z materiałem źródłowym, ponieważ autorzy zmuszeni są znaleźć wytłumaczenia dla pewnych elementów, bez których całość by, najprościej mówiąc, nie działała. Tego póki co Oblężenie zaskakująco zręcznie unika. Nie dowiadujemy się, jak maszyny i broń przystosowane są do bycia obsługiwanym przez kuce. Magia zostaje, mam nadzieję że jedynie pozornie, wyłączona z rozgrywki. Poznajemy magiczne stworzenia, lecz tylko po to, by odciągnąć je od wojny. Nawet to, co zostało wyjaśnione, czyli pochodzenie zaawansowanego uzbrojenia, nie jest szczególnie porywające. Dawna technologia, ukryta dla dobra ogółu, lecz nie zniszczona “bo powody”? To banalny i uniwersalny motyw, który mógłby zostać wykorzystany w każdym uniwersum. Czemu więc kuce, a nie jakieś inne humanoidy? Może dlatego, że wtedy pozostałaby jedynie uproszczona wersja II wojny światowej, w której pozbawieni ideologii naziści są tymi dobrymi, a wróg-komunista zostaje wyniesiony do rangi zła ostatecznego. Nie pomaga także to, że autor usilnie próbuje kuce uczłowieczyć w najprostszy sposób. Dajmy im chwytne kopyta, w których będą taszczyć miecze i karabiny. Ubierzmy je i posadźmy za sterami maszyn, które kawałek po kawałku odrą je z różnic względem człowieka. Ba, dajmy im nawet miesiączkę, bo to taki cudowny motyw, kopalnia fabularnego złota, któremu po prostu nie można się oprzeć! Pytam więc: czemu nie pójść na całość i nie napisać anthro? Ponieważ to odarłoby czytelników z resztek złudzeń? Nie jestem także pewien, na ile dobre czy konieczne było umieszczenie w powieści szóstki głównych bohaterek serialu. Jest to motyw nad wyraz popularny w tego typu opowiadaniach (w końcu wielu to właśnie o nich chce czytać czy pisać), jednak powinien on być poparty choć szczątkowymi argumentami. Tutaj role zostają im przydzielone z marszu, bez żadnych prób czy testów, co można usprawiedliwić jedynie, jeżeli jest celowym zabiegiem, by czytelnicy mogli być świadkami porażek Elementów, wtedy jednak będę mieć kolejny argument na poparcie mojej opinii o księżniczkach. Znów mamy jeden szczególny przypadek, tym razem Rarity. Rozumiem, że można chcieć zrobić z głównych bohaterek jednostki wyjątkowe, lecz trzeba znać pewien umiar. Nie ważne, jak wybitną projektantką jest biała jednorożka, zrzucenie na nią stworzenia nie tylko mundurów, lecz także symboli i odznaczeń jest zwyczajnie przesadne. Nieprawdopodobne, wręcz. Kolejne moje zarzuty są coraz mniej poważne… i coraz mniej są zarzutami. Nazwanie całej rodziny Dorniera tak, by potem można było te miana przekazać na maszyny związane z lotnictwem mnie rozbawiło, nie wiem jednak, czy to zamierzona przez autora reakcja. Brummbär nie jest ani owadem, ani nazwą używaną przez nazistowskich żołnierzy. Opis smoka również był tak karykaturalny, że nie mogłem go potraktować poważnie. To już mniejsze rzeczy, które często nie są same w sobie problemami. Jest jednak jeszcze jedna sprawa, którą chciałbym poruszyć. Mianowicie, pomimo tego wszystkiego, co zawarłem w powyższych akapitach… przy czytaniu Oblężenia świetnie się bawiłem. Mimo wszelkich błędów, potknięć, głupot i absurdów, jest w tym tym dziele coś, co sprawiło, że nie zadowoliłem się jedynie zignorowaniem wszystkich niedociągnięć i zabrałem się do tego przydługiego i w większości dość negatywnego komentarza. Uznałem po prostu, że autor czegoś takiego nie potrzebuje klepania po główce i zrozumie, że jeżeli nie wspomniałem o czymś, nie mam żadnych zarzutów, lub też umknęło to mojej uwadze, co postaram się w swoim czasie nadrobić. Póki co jednak nie mogę nazwać Kryształowego Oblężenia niczym innym, jak tworem niemal z kategorii tak złych, że aż dobrych. Jak inne takie dzieła część rzeczy robi wystarczająco dobrze, by lektura nie była udręką, inne zaś były w swej niedoskonałości zaskakująco przyjemne. Niech więc żyje dalej ze swoimi złoczyńcami w szlafmycach, niepotrzebnymi rozmowami o seksie i bezpłodności i porażająco przesadzonymi dialogami. Inni niech dalej znajdują rozrywkę w tekście i dyskusjach o nim. Ja też będę wciąż czytać, zarazem bojąc się i oczekując dnia, w którym ta powieść przestanie mnie bawić.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00