Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/25/14 we wszystkich miejscach

  1. Szybki przegląd zakończony. Jest kilka artykułów, z którymi zapoznam się później (na przykład z gargantuicznym opisem jeździectwa), dwa przeczytałem od razu. Pomijam recenzję fanfików, które automatycznie pochłaniam i jak zwykle nie ma się tam do czego przyczepić a wybór jest interesujący. Teraz czas na rozważania o artykule SPIDIego - TAK! Znowu mogę się z nim nie zgadzać! Ta radość z przyszłej polemiki Na początek Mit 18 - Nie mogę się zgodzić z tym co napisałeś. Fakt - przytoczyłeś dobre, spójne i logiczne argumenty, jednak pominąłeś inną kwestię. Wspomnijmy odcinek "Cutie Mark Chronicles" - tam AJ wybiera się do Manehattanu. Całkiem sama. A jest patrząc na jej wzrost mniej więcej taka jak CMC, o ile nie mniejsza. Kilkuletnie dziecko udające się w samotną, długą podróż? Toż to byłby szczyt nieodpowiedzialności ze strony Granny Smith, czy choćby jej nieco starszego brata. Tak więc przedstawione przez Ciebie wyjaśnienie wydaje mi się nieco niekompletne, a potwierdzenie mitu nieco... przedwczesne. Ale to naturalnie wyłącznie moja teoria Mit 21 - Czy są czarne... tu nawet nie tyle się nie zgadzam, ile dorzuciłbym pewne spostrzeżenie natury ogólnej. Należy pamiętać, że przy określaniu kolorów zwierząt jak konie czy kuce, mamy do czynienia z kolorem grzywy i kolorem skóry, który nie zawsze jest identyczny. Na przykład czarna skóra i biała sierść - takie rzeczy występują. Tak więc nie jesteśmy w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy trafiają się czarne kucyki, czy nie. Jednak jak mówiłem - to spostrzeżenie ogólne, ponieważ w swoim micie pisałeś wyraźnie o sierści. Mit 24 - Tutaj zaś zupełnie się nie zgadzam. Po pierwsze - czasami różnica wzrostu konia i kuca jest niemal niezauważalna (powtarzam opinię Cahan, która w tej kwestii jest chyba najlepszą specjalistką w naszym fandomie), tak więc jeden argument odpada. Po drugie - pomnik. Od kiedy to pomnik musi przedstawiać postać naturalnej wielkości? Powiedziałbym, iż one najcześciej są wieksze od oryginałów. Tak więc drugi z Twoich argumentów odpieram. Pragnąłbym również zwrócić uwagę na wygląd gości z Saddle Arabia - są to postacie stosunkowo smukłe, a ich pyski mają wyraźnie widoczne (szczególnie u ogiera) końskie cechy - w zamieszczonym przez Ciebie obrazku zwróć uwagę na mocny zarys policzka tuż przy przejściu głowy w szyję (rzeczony policzek nosi nazwę "ganasz" - za poprawkę dziękuję Cahan). Nie jest aż tak wyraźny jak na pomniku, jednak wyraźnie sugeruje końskie pochodzenie. Dla porównanie spójrz na dowolny rysunke Big Maca - linia przejścia jest zdecydowanie łagodniejsza a zarys delikatniejszy. Może mieć tu zastosowanie Twoja teoria o dwóch podgatunkach kucyków (bardzo interesująca swoją drogą), jednak osobiście myślę, iż różnice w budowie są nieco nazbyt wyraźne. Dobra, koniec polemizowania, co z Twoim felietonem o Shinigu się w pełni zgadzam. Chociaż jak uczy nas serial, kiepsko wywiązuje się nawet z tych swoich obowiązków Teraz jeden poważny błąd - zakończenie numeru. Co to jest? Gdzie strona końcowa? Kończyć magazyn artykułem, bez żadnego finiszu? To wygląda po prostu brzydko i nieestetycznie. DTP zasłużyło na srogie baty. Naprawdę srogie.
    4 points
  2. No i po wyborach. Wyniki ciekawe, nie powiem, aż mi się pewien art przypomniał Chociaż w tym przypadku jest to 7.2% poparcia. No ale to sondaż, a prawdziwe wyniki mogą być kompletnie odmienne. Nie znaczy to jednak, że ciekawi mnie wynik KNP, bo to jest mimo wszystko niespodzianka (wzrost z 1% do 7 w ciągu pięciu lat to ogromny sukces). Czy to oznacza, że młodzi się tak zmobilizowali na wybory, czy po prostu pojawiły się eurosceptyczne poglądy u niektórych Polaków? No nic, mamy Krula w Europarlamencie. Satysfakcja jest, bo dorzuciłem do tego cegiełkę, więc osiągnąłem swój cel - wprowadzić nowych ludzi. Mina rodziców po sondażach - bezcenna (zwłaszcza ojca, który z ogromną dumą głosował na E+TR ). Z Korwinem zgodzę się na pewno z jednym - że może absolutnie podziękować mediom (zwłaszcza TVN-owi), które zrobiły mu piękną reklamę antyreklamą Będę oczekiwał na prawdziwe wyniki, zaś jeśli mój okręg wywiesi wyniki, to z ciekawości zobaczę, czy jako jedyny nie głosowałem na KNP (bo żywej duszy tam nie było ). Jedno jest pewne - eurosceptycy chyba nigdy w historii nie byli jeszcze tak silni, jak teraz (UKiP i Front Narodowy wygrały wybory). Może być naprawdę ciekawie w Europarlamencie. Tyle ode mnie. Wywód zakończę miłą pioseneczką ( ͡° ͜ʖ ͡°) Pozdrawiam i miłej nocy życzę!
    3 points
  3. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że ten tekst może być trochę przydługi i nudnawy, więc jeżeli nie jesteście tym zbytnio zainteresowani to od razu przejdźcie niżej by zobaczyć nasze całkiem imponujące statystyki. Cyfra numer sześć wywoływała we Wrocławiu ogromne salwy śmiechu. Nic dziwnego, bowiem nie mieliśmy tu żadnego zorganizowanego meetingu od półtora roku aż do… teraz! W końcu nam się udało, po wielu przejściach i spornych sytuacjach możemy to otwarcie ogłosić: dokonaliśmy tego. „VI Wrocławski Ponymeet” miał być swoistym punktem zwrotnym w tutejszym fandomie (który od jakiegoś czasu zaczął dołować) i reklamą stolicy Dolnego Śląska jako naprawdę fajnego miejsca do przyjazdu. Mam nadzieję, że praca jaką włożyliśmy w organizację tego przedsięwzięcia nie poszła w błoto, a wy spędziliście miło czas. Niektórzy mogliby sceptycznie na to popatrzeć i powiedzieć, że to w głównej mierze moja zasługa. Być może. Jednakże nie należy tu umniejszać wkładu innych organizatorów, którzy mimo swojego lenistwa, coś tam robili i przygotowywali się do tego wydarzenia. Dlatego też chciałbym podziękować właśnie im jako pierwszym. Cieszę się, że to spotkanie doszło do skutku bez większych afer i problemów. I tu podziękowania już należą się wszystkim uczestnikom, prelegentom oraz wystawcom – naprawdę cieszę się, że nie mieliśmy komplikacji z zorganizowaniem tej imprezy. Jeszcze raz dziękuje, gdyż bez Was ten Ponymeet nie miałby kompletnie sensu. A teraz garść statystyk: Na „VI Wrocławskim Ponymeecie” pojawiło się (włącznie z organizacją) 128 osób co jest nowym rekordem Wrocławia. Ponadto zebraliśmy 620 złotych podczas aukcji charytatywnej, do której dołączyłem 515 złotych nadwyżki z akredytacji, co daje nam łącznie 1135 złotych do przekazania na rzecz Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci. Jestem dumny z tej sumy i cieszę się niezmiernie, że możemy pomóc dzieciom nieuleczalnie chorym. Wszyscy możecie się pod tym podpisać. Na koniec chciałbym przeprosić za duchotę, wybrakowane informacje odnośnie pobliskich sklepów i rozmieszczenia sal, brak jednego panelu oraz wkradającą się nudę w późniejszym okresie imprezy. Postaram się, abyśmy przy organizacji następnego meeta o wiele lepiej wypadli i żebyśmy mogli pochwalić się kolejnymi rekordami. Byle do następnego!
    3 points
  4. Wróciłem! Mały raport po Combat Alert. Zacznijmy od tego że 4 dni przed combatem spałem codzinnie po 4h... a temperatura zarówno w dzień jak i w nocy była nieznośnie wysoka + czyste niebo... tak zapowiada się ciekawie. Jadąc z Poznania do Wawy w piątek o 6:20 udało mi się przespać 3h więc jako tako nadrobiłem brak snu. W Warszawie mieliśmy przesiadkę na pociąg regionalny do jakiejś mniejszej miejscowości ( nie pamiętam nazwy ) a z niej mieliśmy jechać autobusem na miejsce. Stojąc na przystanku zatrzymał się przy nas Honker i okazało się że kierowca też wybiera się na zlot więc szybko daliśmy sprzęcior na pakę i jazda Na miejscu byliśmy jakieś 20 min później; szybkie rozbicie namiotów, wizyta w lokalnym sklepie po jedzenie, wode i browarki ( ~5km ) po czym rejestracja i chronowanie replik. Gdy mieliśmy już formalności z głowy poszliśmy szukać reszty naszego oddziału ( Udało nam się dostać do Special Forces ). O godzinie 18:00 odbyła się pierwsza ogólna dla naszej strony konfliktu odprawa a o 20:00 odprawa dla specjalsów. Nasze pierwsze zadania były "dość" proste, plan zakładał że SF (my) zajmiemy i zabezpieczymy skrzyżowania z naszej bazy do więzienia które znajdowało się na środku poligonu aby marines mieli szybki i bezpieczny przejazd. Partyzanci mieli być wysunięci nieco przed nami aby utrudniać życie regularnej armii i odciążyć nas. Wymarsz zaplanowany był na 23:30. Niestety o 23:15 plany się pozmieniały... okazało się iż sztab zdecydował aby skrzyżowania były kontrolowane przez część marines, podczas gdy ich koledzy będą jechać do więzienia, partyzanci mieli opanować główne skrzyżowanie przed jakąś wiochą a my daleko wysunięte skrzyżowania za liniami wroga. W teorii gdybyśmy wyruszyli o 23:30 to bylibyśmy na pozycjach przed 00:00 ( o tej godzinie wyruszały regularne wojska ) przez co moglibyśmy się okopać i wprowadzić wroga w zasadzkę. Niestety wyruszyliśmy z bazy o 23:50... O dziwo udało nam się dotrzeć na miejsce przed wrogiem i okopać się w gęstym lesie i krzakach przy skrzyżowaniu. Noc wyła wyjątkowo ciemna, idąc w kolumnie gdy osoba przede mną oddaliła się na ~5m to nie było go już widać w ciemnościach. Po mniej więcej 15 minutach od okopania się na nasze pozycje przyjechał wrogi honker, zatrzymał sie na skrzyżowaniu i rozładował ludzi ( 5 w sumie ). Dostaliśmy rozkaz od dowódcy aby nie otwierać ognia do momentu aż zostaniemy wykryci. Gdy po chwili wrogowie poczuli się bezpiecznie to ustawili się w grupki na środku skrzyżowania i rozmawiali / popalali papieroski.... To był ten moment, dostaliśmy rozkaz otwarcia ognia . Szybko uporaliśmy się z wrogiem, niestety wymiana ognia w środku nocy nie pozostała bez echa... W przeciągu kilku chwil mieliśmy na skrzyżowaniu dodatkowego honkera z PKaśką na dachu i kilkuosobowym oddziałem. Na domiar złego od strony lasu pojawił się kolejny oddział. Tym razem walka nie miała sensu, wróg który zdesantował się z honkera zajął pozycje bojowe na skraju lasu więc ich nie widzieliśmy a drugi krył się pod osłoną nocy... Nie mogliśmy ani walczyć ani uciekać Leżeliśmy więc nieruchomo na ziemi w krzakach / lesie podczas gdy wróg chodził pomiędzy nami przeszukując teren. W pewnej chwili ktoś staną 2, może 3 metry ode mnie i kolegi z oddziału... moment napięcia i.... udał się w naszą stronę ( nie wiedział że tam jesteśmy ), w tej chwili szybko się odwróciliśmy i wypaliliśmy serię... rozpętało się piekło. zapaliło się kilka latarek, ludzie strzelali w kierunku gdzie słyszeli głosy ( częsty friendlyfire u nas i u wroga ) a strzelec z honkera nieustannie ładował po krzakach bez opamiętania. W efekcie po trwającej około minucie wymianie ognia do respa udała się cała parada trupów... szkoda tylko że to my zostaliśmy wycięci w pień ... Około godziny 0:40 byliśmy w respie, szybki wpis do księgi trupów, 30min czekania na ożywienie i udaliśmy się po rozkazy. Okazało się iż Wróg zepchną nasze siły pod samą bazę, po około godzinie walk prowadziliśmy już obronę bazy... Dostaliśmy zadanie aby przedrzeć się pod osłoną nocy za linie wroga i wspomóc zdziesiątkowany oddział marines podczas przejmowania więzienia. Po około 15 minutach byliśmy już niedaleko celu, widać było więzienie - było całe oświetlone przez 3 szperacze z pojazdów oraz grupę około 30 chłopa którzy szturmowali biednych marines wewnątrz budynku... nie widzieliśmy szans aby im pomóc ( było nas 2 SF... ) więc odpuściliśmy i idąc lasem zdecydowaliśmy się udać na dalekie tyły wroga aby utrudnić im życie . Skradając się w bardzo wolnym tempie udało nam się obejść po cichu dwa cheack pointy oraz potężny oddział wroga. Naturalnie mieliśmy stały kontakt z bazą i informowaliśmy ich o wszystkim. Około 2:00 byliśmy bardzo głęboko za liniami frontu i wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa... Stało się coś czego nie widziałem oraz nie przeżyłem na żadnym zlocie, to było to co jest kwintesencją tej pasji... Dowództwo widząc nasze poczynania poinformowało nas iż oprócz nas jest jeszcze jeden oddział SF głęboko za liniami wroga, a ich celem jest eliminacja dowódców wroga ( 4 dowódców ), zabicie dowódcy konkretnej kompani oznaczało wydłużenia czasu respa danej kompani o 30min ( łącznie godzina ) czyli było o co walczyć. Naszym zadaniem było odkryć hasło i odzew wroga aby móc wejśc bezpiecznie na teren bazy wroga. Hasło poznaliśmy gdy na skrzyżowaniu przed 1 w nocy doszło do wymiany ognia; hasło brzmiało "Wietnam". Pozostało odkryć odzew... Jak to zrobić? Najprostsze metody są ponoć najlepsze... Postanowiliśmy iż ja udam się spokojnym krokiem w stronę cheackpointu i... gdy mnie zauważą to krzyknę "Wietnam" mając nadzieje że usłyszę odzew przez co mnie przepuszczą i wykonam zadanie. Proste prawda? Cóż... Idę drogą z opuszczoną bronią na totalnym luzie w kierunku skrzyżowania z dwoma pojazdami ( KMy na dachach ) oraz potężną obsadą podczas gdy mój kompan ukrył się w lesie będąc w stałej łączności ze mną ( głupio jakby wszyscy mieli zginąć, we dwóch i tak byśmy nie mieli szans z tym co czekało na skrzyżowaniu ). Byłem coraz bliżej, serce waliło mi jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej, ręce całe drgały a adrenalina mnie rozsadzała... Myślę - "Jeszcze chwila, jeszcze nie krzycz hasła, za daleko" - zrobiłem jeszcze kilkanaście kroków po czym... Dwa potężne szperacze z Honkera i BRDM'a wycelowały prosto we mnie ( poza tym oczywiście ludzka obstawa ) oraz krzyk w moją stronę "Wietnam"... ( ). Nie mając za bardzo co robić postanowiłem polecieć w wuja - udałem że nie dosłyszałem co krzyknęli i odpowiedziałem "Wietnam"... usłyszałem tylko odzew "Napalm" po czym szperacze zgasły . Zdobyłem odzew, mogłem się swobodnie poruszać po ich cheackpoincie oraz żyje... epic win Pierwsze co zrobiłem to zdałem raport do bazy dotyczący hasła-odzewu oraz pozycji wroga po czym udałem się wolnym krokiem na skrzyżowanie czekając aż kolega dołączy. Jako iż byliśmy bezpieczni i mieliśmy możliwości to postanowiliśmy to wykorzystać; na cheack poincie udaliśmy że się zgubiliśmy i poprosiliśmy aby na ich mapie ( powiedzieliśmy że swoje mamy głęboko schowane ) pokazali jak gdzieś dojść przez co widzieliśmy jak są rozlokowane ich siły oraz gdzie mają jakieś sztaby itp Naturalnie wszystko od razu zameldowane do sztabu . Zrobiwszy swoje postanowiliśmy zrobić coś jeszcze bardziej bezczelnego Postanowiliśmy wejść jakby nigdy nic do ich sztabu i rozpętać rzeź Gdy podeszliśmy pod ich sztab który znajdował się na środku pustego pola który był zasypany piaskiem; na obronie było około 20 ludzi, jeden honker z KM oraz T-55 ( ) uświadomiliśmy sobie że żywi z tego nie wyjdziemy ale... i tak to zrobimy. Na luzie podeszliśmy prawie do stolika z dowódcami po czym jakiś młodziak podleciał do nas aby się wylegitymować... Ma mówimy "Wietnam" oczekując że odpowie "Napalm" ale ten nie dał się wydymać - chciał aby się wylegitymować ( aż dziwne że na cheack poincie nie chcieli od nas aby pokażać karty identywikacyjne ). My nalegaliśmy aby hasło-odzew wystarczył bo nie chce nam się wyciągać blach ( ) ale młody się nie dał, coś wyniuchał i podniósł broń. Na to ja że spoko luż już wyciągam... otwieram ładownice, wyciągam blachę i macham mu. Młody opuścił nieco broń aby się przyjrzeć i w momencie gdy zamiast czerwonej blachy zauważył białą z napisem Special Forces to aż zbladł ( - jego mina, piękny widok ). Kolega był już przygotowany i widząc że koleś jeszcze nie ogarnia o co chodzi to przykleił palec do spustu M249 ( ). Jako iż wszyscy czuli się bezpiecznie a połowa nawet nie miała broni na zawieszeniu to udało nam się we dwójkę wybić prawie cały sztab zanim honker, T55 i paru luków posłało nas do piachu. Jak już w końcu przestali nas dziurawić to z wrażenia do nas podleźli i rozmawialiśmy bite 5 min śmiejąc się jak to ich porobiliśmy (army of two w pełnej klasie haha) . Po powrocie do respa naszym kolejnym zadaniem było zdobycie więzienia ( całą noc trwały tam walki ) oraz utrzymanie okopów obok więzienia do 6:00. Tutaj w zasadzie nie ma co się dużo rozpisywać, około 5:10 zdobyliśmy więzienie a aż do 6:15 trwały naprawdę zaciekłe walki przy okopach z pojazdami i pirotechniką włącznie. Około 6:30 dołączyliśmy do oddziału SF którego zadaniem było wysadzić moździerze za liniami wroga. W dość krótkim czasie udało nam się dotrzeć pod cel, obronę stanowiło około 10 ludzi więc postanowiliśmy się szybko z nimi rozprawić i zmykać. Podzieliliśmy się na dwie grupy, jedna miała frontalnie zająć wroga a druga w której byłem miała za zadanie podgryzać wroga z flanki. Niestety wszystko co wydaje się proste zazwyczaj się pieprzy. Okazało się iż była to zasadzka, po około 5 min od pierwszego kontaktu na miejsce wjechały 3 wypełnione po brzegi ludźmi uzbrojone honkery... po kilku minutach walki zdaliśmy sobie sprawę że nie mamy najmniejszych szans więc postanowiliśmy się wycofać i przemyśleć sprawę. Straciliśmy kontakt z grupą która uderzała frontalnie więc postanowiliśmy się sprintem wycofać po czym wpadliśmy na kolejnego honkera z grupą ludzi, nim się zorientowałem o co chodzi to byłem martwy . Z naszego oddziału przeżyło dwóch ludzi którzy wezwali wsparcie artylerii niszcząc wrogowi honkera oraz zabijając dość pokaźną ilość ludzi, jednak nie mieliśmy już jak zaatakować. Następnym zadaniem było osłanianie dwóch ochotników ubranych w OP1 (!) szukających wykrywaczem metalu jakiegoś syfu w ziemi w tych nieziemskich upałach ( to chyba byli samobójcy... ). Niestety nie daliśmy dotrzeć do tych dwóch kondomów ( ) z wykrywaczami metalu przez zbyt duże siły wroga po drodze ( marines się zaopiekowali tą dwójką ) więc postanowiliśmy przejść kolejnego zadania.... CZAS WYSADZIĆ W POWIETRZE T55 Udało nam się dotrzeć w miejsce w którym zaplanowaliśmy zasadzkę, uzbroiliśmy IEDy... Niestety znów mieliśmy pecha, na chwilę przed przyjazdem T55 z obsadą przejeżdżał konwój 2 i nawiązał się kontakt... straciliśmy 2 ludzi po czym do walki włączył się T55. Mogliśmy tylko uciekać . Podczas ucieczki byliśmy zmuszeni podzielić się na 3 grupy. Jedna została wycięta w pień, druga uciekła i dołączyła do lokalnej partyzantki ( po 20min rozwalili czołg ) a grupa w której ja byłem uciekła w stronę bazy wroga ( byliśmy ścigani ale zgubiliśmy wrogów ). Ostatecznie skończyliśmy w 3 osoby przy drodze prowadzącej do respawnu wroga oraz 2 IED... Postanowiliśmy to wykorzystać . Na szybko uzbroiliśmy niespodzianki przy drodze na zakręcie i położyliśmy się na skraju lasu ( mocno odsłonięci ponieważ kable do IED były krótkie ). Nie musieliśmy długo czekać na farciarzy którzy dostali się w nasze rączki . Świeżo po respawnie z bazy wyjechały dwa szwedzkie transportery z pełną obsadą ( czyli jakoś około 16 ludzi ), jechali spokojnie drogą, wyjechali za zakręt... zauważyli nas ale nie strzelali ( niektórzy tylko wycelowali broń ) - byli wyraźnie zdziwieni... BUM! dwie ekspozje spowodowały iż obsada pojazdów nas ostrzelała - trafili lecz nie zgineliśm ponieważ IEDy ich pierwszych zabiły. Długo jednak nie zostaliśmy w świecie żywych, odgłosy wybuchów zwabiły znudzonych soldatów z lokalnego posterunku... Takk czy inaczej, dwa pojazdy i około 16 ludzi poszło do piachu . Po wyjściu z respa braliśmy udział w odparciu ( skutecznym ) potężnego ataku wroga na nasze pozycje oraz polowaniu na jakiegoś ludka. Cała reszta zlotu to była już praktycznie regularna walka z oddziałami wroga, nie było już "cichych" zadań dla nas. Dość dużo pominąłem bo wyszła by z tego książka . Jako podsumowanie powiem tak: Było ciepło, cholernie ciepło.... musiałem biegać w samym maskołacie i cheastriggu ale i tak było nieziemsko gorąco ( nawet nocą ), było kilka zgrzytów ale nie zwarcałem na to uwagi bo przyjechałem się bawić a nie wykłucać, byłem totalnie zmęczony, dość mocno pocharatany i uszkodzony wróciłem ( bieg przez krzewy z kolcami ), suka to piękna replika a maskałacik w brzozie spełnił w 100% swoje zadanie Pewnie czegoś zapomniałem ale... jak mi się przypomni to dopiszę. Jak będą zdjęcia to wstawię, na razie dam zdjęcia z Wawy gdy wieczorem wracałem do Poznania. Nie lubię Wawy ale... nocą wygląda pięknie :aWe6O: Eternal out!
    3 points
  5. W tym numerze Brohoofa znajdziecie sporo recenzji fanfików, kilka relacji (z Berlina, Pyrkonu oraz koncertów Przewalski’s Ponies), ponadto wywiad z twórcami WoE, przegląd komiksów, mity fandomu, bardzo obszerny artykuł o jeździectwie, a na koniec dwa felietony i artykuł związany z grami. Więcej do przeczytania na stronie.
    2 points
  6. Dodam kolejny komentarz - a co! Przeczytałem artykuł Cahan o jeździectwie. Oto wnioski: Za sposób przekazania wiedzy należy się celujący - laik (do których się zaliczam) rozumie przez cały czas o czym czyta. Za sam styl również celujący - czyta się lekko, przyjemnie, a wtrącane co jakiś czas humorystyczne dygresje doskonale pasują do całości. Za ilość wiedzy bardzo dobry - jedyne zastrzeżenie jest takie, iż jest jej masa podana naraz - to może czytelnika przytłoczyć. Z kwestii technicznych dot. samego tekstu, to znalazłem 3 powtórzenia (z czego jedno lub dwa wydają się być zastosowaniem go jako środka stylistycznego) oraz jedno czy dwa zdania, w których szyk był nieco... zachwiany. Jednak są to minimalne potknięcia, które absolutnie nie wpływają na przyjemność płynącą z lektury. Jedynym minusem jest skład. W tekście dziura goni dziurę a opisy na obrazeku siodła są tak niewyraźne, że litery trzeba odczytywać z nosem w ekranie. I to wszystko strasznie irytuje podczas lektury. Po raz kolejny srogie baty dla DTP. Mocniejsze niż za brak zakończenia.
    2 points
  7. Obejrzałam teraz tę animację, na którą czekałam przez długi czas i szczerze powiem... że trochę mnie zawiodła. Ogólnie, bardzo mnie się podobało, scena walki była po prostu genialna, oryginalna, pełna mroku, na myśl przyszedł mi film Harry Potter. Jednak... po zwiastunie myślałam, że będzie to bardziej złożone, dłuższe, a okazało się, że pozostałe 2 minuty wypełniały napisy końcowe, czyli obsada, reklamy innych filmów itd. Jak ujrzałam uwięzioną w pułapce Sombry Lunę, to już myślałam, że szykuje się niezły shipping i wspólne podbicie Equestrii Tyle, że Luna... znaczy w tej chwili NMM... była po prostu wzięta z d*py. Powiedziała do Sombry "ty głupcze" i tu koniec. Powiem, że miałam wielką nadzieję, że to Sombra wygra, gdyż zapowiadało się tak na zwiastunie. Jednak, na tym filmiku, moc Sombry była większa niż myślałam. Zrobił wielkie "suprise mother-fucker" i tak się słodko uśmiechnął... ok, lepiej z powagą. Zawiodłam się pod koniec, gdyż uważam ship Sombry i Luny za najlepszy, jednak widać, jak Luna go nienawidziła. Sombrze jednak zależało, po tych tekstach, przestraszonej minie... Cóż, będę musiała zaczekać na lepsze polskie napisy, żebym mogła to bardziej zrozumieć, jednak animacja bardzo mnie się podobała ^^
    2 points
  8. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  9. Czekałem na to od drugiej połowy wakacji i oto jest. Drodzy Bronies i Pegasisters, przedstawiam wam ukończoną animację Fall Of The Crystal Empire autorstwa Silly Filly Studios. Życzę miłego oglądania. NIECH ŻYJE KRÓL !!!!!
    2 points
  10. Mój komentarz mógłby zajmować pół strony...ale jako,że jestem leniem,dam gifa Uwaga bluzg [żeby nie było]
    2 points
  11. Oto kolejny mój FF. Tym razem jest to nowość również dla mnie ponieważ jest to moje pierwsze opowiadanie pisane z perspektywy pierwszej osoby. Zdaję sobie sprawę z tego, ze wybrałem niepewny grunt, pisząc tekst zamykający się w tagu [human], lecz pomysł ten dostatecznie długo mnie męczył, więc musiałem go spisać. Jak wyszło? Okaże się. Zapraszam zatem do lektury: ~ Część I Część II Część III Część IV Część V Część VI Część VII Część VIII Część IX Część X Rozdziały specjalne: Rozdział świąteczny One Last Day ~ Spin-off: Save Me: Silent Universe Fakty pomagające zrozumieć historię przedstawioną w opowiadaniu. Czytać po zapoznaniu się z tekstem. Oraz podziękowania i muzyka użyta przy pisaniu. Ponadto, warto wspomnieć, że wybrana przeze mnie lokacja została nieco zmodyfikowana, więc mogą w niej występować miejsca i rzeczy, nie mające swoich odpowiedników tamże. Epic: 10/10 Legendary 14/50
    1 point
  12. ...czy też inną broń białą jak na przykład kosa Sombry i... pika(?) Celestii. Piszę ten temat, bo wspomniana rzecz strasznie mi psuła ogólne wrażenie z tej skądinąnd pięknej animacji. Nie chodzi o wykonanie, ale o samą ideę. Dlaczego bohaterowie toczyli te wszystkie epickie pojedynki zamiast po prostu użyć magii? Nie tylko banalnej telekinezy, żeby efektownie pomachać ostrzami, ale prawdziwej potężnej magii, którą przecież takie istoty jak alicorny czy Sombra muszą posiadać? Żeby efektowniej wyglądało? No rzeczywiście było epicko, ale myślę, że mogłoby być nawet bardziej, gdyby główną bronią w walce były zaklęcia i siła woli (chociaż w końcu się to i tak do tego sprowadziło). Rąbanie ostrzami możnaby było już zostawić na przykład kucykom z gwardii księżniczek, a nie zniżać je same do tego poziomu. Pomijam fakt, że na Sombrze nawet przebicie go na wylot nie robiło wrażenia, więc gdzie logika? Jedyne sensowne wytłumaczenie jakie widzę to taktyka polegająca na maksymalnym rozproszeniu przeciwnika, żeby nie był w stanie się skupić i przywołać jakiegoś potężniejszego zaklęcia. Może macie jakieś inne pomysły? To w zasadzie mój główny zarzut. Zresztą można to odnieść też do wielu dzieł fandomu, kiedy na siłę kalkuje się świat ludzi do kopytnej wersji, zamiast uświadomić sobie, że u nich mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. Na przykład właśnie jak mogłaby wyglądać broń i sposób walki kogoś kto nie ma i nigdy nie miał rąk, zamiast tego porusza się na czterech kopytach, względnie skrzydłach i dysponuje magiczną mocą? Jakie ograniczenia i jakie właściwości daje choćby zwykła budowa anatomiczna kuca? I tak dalej, i tak dalej... P.S. Sama animacja od Silly Filly Studios mi się bardzo podoba, żeby nikt mnie źle nie zrozumiał. Po prostu chciałem podzielić się swoim spostrzeżeniem i - jak będę miał szczęście - wywołać dyskusję, albo usłyszeć jakiś ciekawy pomysł P.P.S. Linek do animacji dla tych, którzy nie wchodzą na EQD ani FGE, albo po prostu chcą sobie odświeżyć
    1 point
  13. >Lemur oddaje admina komuś innemu, kto ma robić meety >Warwick odbiera tego admina >Nagle Bronies Poznań umarło No kurwa przeczuwałem, że tak będzie :'D
    1 point
  14. A rzucę pytanie: Co chcielibyście zobaczyć w tym FF? Co was interesuje a co pominąłem do tej pory? Coś z wykreowanego świata, coś z życia bohaterów? Pytam, bo niektóre sugestie mogą okazać się przydatne, niektóre mogą mi wskazać coś co pominąłem a myślałem o tym i zapomniałem. Innymi słowy, pytam by ulepszyć tekst. Nie żebym nie miał pomysłów, bo Ci którzy mnie kojarzą, wiedzą, że mam ich całkiem sporo Zdaję sobie sprawę, że nie da się dogodzić każdemu, ale biorąc pod uwagę styl tekstu, można niejako rzucić pytanie do opowiadającego.
    1 point
  15. Spidi, Dolar ma rację. Kuce to rozpiętość wzrostu w kłębie od 80cm do 155cm. A konie arabskie mają tak 140-160cm, nie więcej. To bardzo niska rasa. Zresztą i kuc, i koń to jeden gatunek. Określenia te oznaczają typ budowy, nie wzrost. Jeśli chodzi o ścisłość.
    1 point
  16. Dobra, po kolei Nicolas: Wiele osób, które są w fandomie od dawna uznaje komiksy za kanoniczne. Niestety, ale ich treść nie pokrywa się z serialem (szczególnie po 4 sezonie), rozjeżdża się, ponadto nie są one ani dziełem Hasbro, ani Lauren faust, ani... to po prostu fandom. Dlatego uznanie ich za kanoniczne to moim zdaniem ogromne ryzyko, bo wtedy się wiele rzeczy psuje. Dlatego udział Stars Swirla w komiksie nic nie zmienia. I fakt, pisałem to przed finałem, ale on nic nie powiedział Nie wiemy, ile czasu minęło od chwili poznania się Scorpena z jednorożcem, a uwięzieniem Tireka. Mogły to być setki lat. Istoty wyjątkowe jak Tirek są długowieczne, jak widzimy. Nie jestem matematykiem, a humanistą. Tutaj logika ofc też obowiązuje (zdanie jest fałszywe, jeśli zawiera informację fałszywą), ale w warunkach badań nad historią (a większosć mitów dotyczy historii, socjologii itd), to często za fałszywe uznaje się też twierdzenia, których nie da się udowodnić dyposnując znaną pulą informacji. Ale przyznaję rację. To jest mało szczęśliwe uogólnienie... które ma podwyższyć dramatyzm artykułu. O! Echem, CMC robią to przez cały serial Rarity pognała na odległą pustynię też bez rodziców. Sądzę, że to kolejny brak konsekwencji serialu, skoro w Somepony to Watch Over Me po Scootaloo i Sweetie musi przyjść Rarity na nieodległą farmę. No właśnie, więc gdzie się ze mną nie zgadzasz? Czarna sierść nie występuje, a grzywy są 2-4 (jakiegoś randoma w tle znalazłem czarnego, ale już po publikacji artykułu. Nie zmienia to faktu, że czarne grzywy to skrajnie rzadkie przypadki, póki co jest ich mniej niż alicornów). Alicorny również mają specyficzną budowę ciała, tak samo jak niektóre postacie epizodyczne (Featherweight byłby sarenką?). Tutaj się zgodzę, że generalnie problem jest o tyle mętny, ze rzeźba może zaburzać wzrost modelu, a kuce z Saddle Arabii mogą być wszystkim. No i skoro to książęca para, to może są inne bo to arystokracja (ichnie alicorny?). Nie wiemy, jak wygląda zwykły Arabus. Jednak na chwilę obecną przypisywanie im gatunkowości istot, których nigdzie indziej w serialu nie ma jest moim zdaniem bardzo ryzykowne.
    1 point
  17. Omgfd, jaki odzew. Chciałabym na wstępie rzec, że dodałam info o postaciach w pierwszym poście, taka tam kopiuj wklejka. Ale do rzeczy. >U< Dziękować. - Hmm... Lubię wszystkie. Ale sentyment do lampartów pozostał, o i do panter też. - Duużo. Z przeglądarkowych to Transformice, lubuję Don't Starve, Scribblenauts, Pokemon, Terraria i wielee innych. :3 P.S. (Skyrim ) Sly, też, o. :# - Hmm... Też dużo. Moje pierwsze ulubione to One Piece, lubuję też Soul Eater i Kuroko no Basket. - Pinkacz. Z mane6. :3 Z backgroundów to Vinyl i Tavia. ^^ Energia życiowa to podstawa! >U< Miau. *U* Ten filmik rozwalił mój mózg przed spaniem. Dzięki ci. *U* Btw, furry lubię, choć do fandomu nie należę. Muffiś. Dziękować! -Kocham. :3 -Discuś. - Nie potrafię wybrać. ;A; -Szczerze wisi mi to kim jest Iskierka Zawsze ją lubiłam i będę. ^^ - Hmmm... Crisis Equestria! P.S. Zajrzę. Helof! - Duużo. Z przeglądarkowych to Transformice, lubuję Don't Starve, Scribblenauts, Pokemon, Terraria i wielee innych. :3 P.S. (Skyrim ) Sly, też, o. :# - Są ok. :3 - Crisis Equestria (mam wydanie książkowe >U<), ale najbardziej kocham serię Warriors. - Memy w internecie. XD Panda! 1. Tu du ru dum... Pinkie! 2. Vinyl i Tia. 3. Kocham. 4. Lubuję. *q* 5. Nie ma 5 D: 6. Chyba czwarty. 7. Perkusja. 8. Rock/ punk/ trochu metal :U 9. Miałam, teraz nie mam. ;-; Ale chcę mieć. ;A; 10. Niestety nie. ;q; Chciałabym tak umieć, ale się szkolę nadal, o. XD Cześć. :3 1. Trudny wybór, nwm. ;-; 2. Nie wybrałam, ha. >: D No dobra, wolę Change'a no. XD 3. Zobaczy się w praniu. XDD 4. Hug. :3 Kotttyyyy. *fanatyk*
    1 point
  18. Czytam artykuł Spidiego o mitach fandomowych. Ja się tylko czepię do tego, że brak dowodów=/=obalenia. Według matematyki formalnej, aby obalić pewne twierdzenie, trzeba doprowadzić je do ABSURDU. Niestety, brak dowodów(za i przeciw) powoduje jedynie, że twierdzenie jest hipotezą. Przepraszam, że się czepiam, ale mnie ten artykuł boli ;_; Ogólnie sam poziom ów artykułu jest dobry, rozumowanie też, ale wnioski... no cóż, tak jak wyżej. Spidi wykonał kawał dobrej roboty. Konkluzja: Nie ma solidnych dowodów za lub przeciw, można używać owych hipotez. To tak jak z fizyką... twierdzenie jest prawdziwe, dopóty się go nie obali.
    1 point
  19. Ja podobnie jak użytkowniczka wyżej też się zawiodłem. Liczyłem że to będzie zamknięta historia, podobnie jak Snowdrop. A tu głównie mamy ,,tylko'' 10 minut i cała akcja to tylko walka. Zdecydowanie brakowało mi jakiegoś sensownego wstępu do tej historii, w sumie jak i zakończenia. Ale animacyjnie wszystko stało na najwyższym poziomie. Mimo wszystko także czekam na polskie napisy, bo np. Sombry praktycznie nic nie rozumiałem co mówi z moim poziomem angielskiego
    1 point
  20. Obejrzałam teraz tę animację, na którą czekałam przez długi czas i szczerze powiem... że trochę mnie zawiodła. Ogólnie, bardzo mnie się podobało, scena walki była po prostu genialna, oryginalna, pełna mroku, na myśl przyszedł mi film Harry Potter. Jednak... po zwiastunie myślałam, że będzie to bardziej złożone, dłuższe, a okazało się, że pozostałe 2 minuty wypełniały napisy końcowe, czyli obsada, reklamy innych filmów itd. Jak ujrzałam uwięzioną w pułapce Sombry Lunę, to już myślałam, że szykuje się niezły shipping i wspólne podbicie Equestrii Tyle, że Luna... znaczy w tej chwili NMM... była po prostu wzięta z d*py. Powiedziała do Sombry "ty głupcze" i tu koniec. Powiem, że miałam wielką nadzieję, że to Sombra wygra, gdyż zapowiadało się tak na zwiastunie. Jednak, na tym filmiku, moc Sombry była większa niż myślałam. Zrobił wielkie "suprise mother-fucker" i tak się słodko uśmiechnął... ok, lepiej z powagą. Zawiodłam się pod koniec, gdyż uważam ship Sombry i Luny za najlepszy, jednak widać, jak Luna go nienawidziła. Sombrze jednak zależało, po tych tekstach, przestraszonej minie... Cóż, będę musiała zaczekać na lepsze polskie napisy, żebym mogła to bardziej zrozumieć, jednak animacja bardzo mnie się podobała ^^
    1 point
  21. Doskonały rozdział, akcja się rozkręca. Zakładam, że to bulgotanie to tajemnicze zero szóstki. Mam nadzieję, że w następnym rozddiale będą opisane.
    1 point
  22. Ja tam odniosłem wrażenie, że byłaś taka... smutna na tym meecie *** Nie chce mi się na nowo pisać, więc bezczelnie przekopiuję sobie z pejsbuczka: No, Maker latał jak Kogut po całym meecie i doglądał wszystkiego, i dobrze Dyskusja o ficach fajna. Ta aukcja charytatywna (Maker - zostajesz elementem śpiewu ♥), no i wiele rzeczy do kupienia. Z drugiej strony, warto chyba byłoby dać jakąś chociaż jedną zabawę na główny pokój, tak dla rozluźnienia, no i trochę za mały ten pokój zabawowy otrzymaliście. No i ten upał... Fajnie, że udało się mi spotkać z kilkoma osobami. So awesome.
    1 point
  23. OttonandPooky, arty są śliczne, ale nt. samych postaci za dużo nie powiem, bo mimo że kiedyś w to grałam, nie ogarniam niestety fandomu... Uwielbiam bliźniaków, a ci twoi wyglądają na kolejne sympatyczne postaci. Wątek broOTP Bortora brzmi ciekawie, właściwie to chętnie przeczytałabym z nim fanfika... fallout152, byłbyś w stanie opisać, jak mniej więcej wygląda to twoje uniwersum? OC do MLP leży i kwiczy, ale pewnie szybko do niej (bo to klacz) nie wrócę. Mam za to parę OCków z innych uniwersów... mangi i anime, bo jednak w tym głównie siedzę. Bleach (dla tych, co nie znają - fabuła opiera się głównie na koncepcie shinigami, czyli bogów śmierci, którzy wysyłają dusze zmarłych do swojego świata i zwalczają potwory, które tymi duszami się żywią - jednak te, które przetrwały, mogą sobie spokojnie żyć "po drugiej stronie", a przy odrobinie szczęścia i zapału do nauki zostać shinigami). Tu się nie będę rozpisywać, bo ostatni fanfik, jaki napisałam z tymi postaciami, powstał ładnych parę lat temu, ale sentyment pozostał: - Ayano - młoda shinigami, która zginęła w wypadku samochodowym, a po latach ciężkiej pracy udało jej się ukończyć naukę i wstąpić do jednego z oddziałów. Uparta, porywcza, nie zachowuje się stosownie do swojego wieku (18 lat). Jej humor jest jak pogoda - w jednej chwili może być uśmiechnięta od ucha do ucha, by w drugiej wybuchnąć gwałtownie ze złości. Jest "ułomna uczuciowo", jak ja to nazywam, nie radzi sobie z życiem prywatnym. Oznaką zmieszania/zdenerwowania jest u mnie podskubywanie rękawa ubrania. Bywa cholernie irytująca, jednak jak ją bliżej poznać, pokazuje swoją dobrą stronę. - Hisaki - nieco starszy od Ayano chłopak, który w tym samym czasie studiował w akademii. Potrafi trzymać nerwy na wodzy i ma łagodniejsze usposobienie od koleżanki, jednak do określenia "oaza spokoju" dużo mu brakuje. Wie, czego chce, jednak nie zawsze jest zdolny do osiągnięcia celu. Ma skłonności do flirtowania, jednak niektórzy opacznie rozumieją jego zamiary. Uwielbia alkohol, co bywa źródłem wielu nieporozumień i kłopotów. Jego specjalność to medycyna i mimo że wylądował w oddziale leczniczym, umie wyjątkowo dobrze walczyć. Katekyo Hitman Reborn (i znów, w dużym skrócie - manga o mafii z elementami, powiedzmy, fantasy, przeznaczona jednak dla nastolatków, nie dorosłych, w związku z czym podczas lektury, a zwłaszcza po nagłym zakończeniu, czułam niedosyt, co poskutkowało pociągnięciem historii przeze mnie i moją przyjaciółkę). Lecim z tym koksem: - Lia (o niej najwięcej, bo jest moją "główną" OC'ką) - pół-Włoszka, pół-Brytyjka, za młodu wraz z matką i ojcem należała do jednej z włoskich mafii, jednak rozpadła się ona, gdy dziewczyna miała ledwie kilka lat, co poskutkowało szybką przeprowadzką z Włoch do Anglii, a w dorosłym życiu dołączenie do mafii głównego bohatera. Jako mała dziewczynka dużo czytała, interesowała się historią, jednak w latach gimnazjalno-licealnych nauka odeszła na dalszy plan i dziewczyna coraz częściej ocierała się o kłopoty z prawem. Stara się być przyjazna dla otoczenia, jednak gdy ktoś wykazuje wobec niej nieprzyjazne zamiary, nie pozostaje mu dłużna. Typ starszej siostry, bywa nadopiekuńcza w stosunku do młodszych od siebie, jednak z małymi dziećmi sobie nie radzi, choć te w sumie ją lubią. Ma skłonności sadystyczne, co ujawnia się zwłaszcza w kontakcie z wyjątkowo znienawidzonym wrogiem. Przeklina po włosku, kiedy ktoś lub coś wytrąci ją z równowagi, jednak generalnie stara się panować nad emocjami. Nie szuka guza bez wyraźnego powodu, ale też nie pozwala się obrażać. Sprawnie posługuje się bronią palną, głównie pistoletem, który dostała od ojca. Uwielbia jeść, ale dzięki temu, że dużo ćwiczy, nie wpływa to znacząco na jej sylwetkę. Jest beznadziejna, jeśli chodzi o kontakt z nowinkami technicznymi - z komórki (starego modelu) korzysta sporadycznie, bez komputera potrafiłaby się kompletnie obejść, gdyby do korzystania z niego nie zmusiły jej okoliczności. - Fonsie - młody Hiszpan, który sporo podróżuje w sprawach służbowych, co średnio mu pasuje, jednak dobrze płacą. Nie cierpi swojego imienia, bo przez nie bywa obiektem kpin, więc wszystkim przedstawia się swoim drugim imieniem - Rico. Uwielbia dziewczyny, dla każdej znajdzie jakieś ciepłe słowo i nie odmawia sobie jednorazowych przygód. Ma tendencję do zapominania o najbardziej oczywistych i pozornie banalnych rzeczach. Uwielbia filmy akcji. - Christelle - dwudziesto-kilku letnia Francuzka, na którą wszyscy mówią "Chris", a ona z uprzejmości to ignoruje. Lubi poezję, gustuje w modnych okularach, mimo że nie posiada wady wzroku. Ukończyła studia orientalne na Oxfordzie, jest zafascynowana kulturą każdego kraju, jaki udało jej się odwiedzić. Wszędzie nosi ze sobą nieodłączny notatnik, w którym zapisuje ciekawostki z danego kraju, swoje uwagi i przemyślenia. Jej ojciec jest bossem jednej z pomniejszych mafii, jednak ona nie chce mieć z tym nic wspólnego i brzydzi się tego, czym zajmuje się tatuś, który zresztą nigdy nie ukrywał rozczarowania z posiadania córki, zamiast syna. Bywa czarująco miła, czasem aż do przesady. Jak znajdę chwilę, to zeskanuję arty pierwszych dwóch postaci, a pozostałe nie posiadają niestety swojego rysunkowego wizerunku, bo nie mam do tego talentu, ale znajoma obiecała pokombinować. Ewentualnie pokuszę się o commishiona u kogoś... Pewnie wszystkim/większości z was przez myśl przemknęło "tl;dr" i nawet nie dotarliście do tego punktu... Ale jeśli wam się udało to gratuluję i informuję, że naprawdę BARDZO to wszystko skróciłam. Kiedyś miałam jeszcze parę OC'ków z różnych innych uniwersów, ale były tak kiepskie i "gimbazjalne", że nawet szkoda o nich pamiętać.
    1 point
  24. Ale przecież kuce używały magii. Co chwilę coś wybuchało, pojawiało się czy teleportowało. Moim zdaniem wręcz zbyt dużo tego było, przez co animacja stała się bardzo chaotyczna. Siła woli? A czym innym był główny czar Sombry (po którym alicornom "zapalały" się oczy). Przecież to właśnie było starcie typowo umysłowe, które faktycznie zdecydowało o porażce Celestii w całej walce. W ten sam sposób Luna faktycznie pokonała Sombrę, kiedy próba opanowania Luny skończyła się wyzwoleniem Nightmare Moon. Samą walkę fizyczną w Fall of the Crystal Empire też osobiście postrzegam w trochę tolkienowskich stylu, gdzie bezpośrednie starcie wręcz i tak jest tylko swego rodzaju "uwidocznieniem" mentalnego starcia między bohaterami. Chociaż faktycznie, zerowa skuteczność broni białej przeciw Sombrze była niezbyt dobrze przemyślanym zagraniem twórców. Ale poruszyłeś ciekawy temat kalkowania naszego świata na w fandomowych pracach. Zauważ jednak, że całe MLP jest jedną wielką kalką. Np. kuce używają filiżanek z uszkiem, pomimo że nigdy żaden z nich nie mógł go chwycić. Dlatego też, kopiowanie ludzkich wynalazków przez fanów jest po prostu zgodne ze stylem użytym przez Hasbro. Zresztą użycie ludzkich broni też pochodzi of Hasbro, wszak straż w Canterlot chętnie nosi zwykłe włócznie. Poza tym, jakie inne uzbrojenie do starć na bliski dystans da się wymyślić? Ludzkość była bardzo kreatywna w tej kwestii i zabijała się na chyba wszystkie możliwe sposoby. Jedyne o czym mógłbym pomyśleć, to usunięcie typowych rękojeści, które nie są potrzebne jeśli broń trzyma się przy użyciu magii. Z tym, że kuce ziemne też muszą mieć jakąś możliwość podniesienia broni, choć raczej nie w celach bojowych, walka z mieczem w zębach nie jest chyba zbyt wygodna.
    1 point
  25. Przybyłem, zobaczyłem, zwiałem. Zasadniczo, nie mam prawa się wypowiadać, bo nie byłem na całym meecie, ale co tam... Nie ma to jak iść sobie ulicą na meeta i niemal od razu spotkać ekipę z forum w składzie Dolar, Chemik, Irwin czy Alberich... Naturalnie, dołączyłem się do tej wesołej grupki i razem udaliśmy się na miejsce spotkania, raczeni jakże eleganckimi żartami o czarnoskórych, Żydach, Cyganach, pierwiastkach i innych tym podobnych, które miały umilić nam podróż w deszczu. W domu kultury powitałali nas elyta organizatorzy, którzy grzecznie kazali nam stać bezczynnie do dziesiątej na otwarcie. Czas ten wykorzystaliśmy na wspólne rozmowy filozoficzne oraz integrowanie się z pozostałymi bronies. Gdy w końcu zostaliśmy wpuszczeni na sale, rozglądając się, trafiliśmy na stoiska, na których nielegalnie sprzedawano różne bardzo potrzebne do życia kucykowe gadżety, np. przypinki, plakaty, hamerykańskie figurki czy pluszaki (osobiście nic nie kupiłem, bo mój portfel przeżywał katusze już na CD-Action Expo). Skupieniu na ich oglądaniu, na początku nie zauważyliśmy rozpoczęcia wykładu Koguta o początkach wrocławskiego fandomu (później też nikt nie słuchał ). Po wykładzie mieliśmy chwilę przerwy, po czym przyszła na Dolara. Ten, zamiast narzucać wszystkim swoje przekonania, rozpoczął otwartą debatę na temat fanfików (w której bardzo skromny udział miała ma osoba). Zapamiętałem to jako najlepszą część spotkania, potem niestety było gorzej. Rozglądając się po salach, zauważyłem stoliki z przyborami artystycznymi i kartkami, przy których gawiedź wyżywała się, rysując kolorowe kucyki (z czego jedna dziewczyna jawnie clopa )(nawet Cygnus lepiej ode mnie rysuje ). Z tego, co wiem, w sali Carrot Top (czyt. pokoju o powierzchni 2 metrów kwadratowych) odbywały się różnego rodzaju zabawy związane z serialem, np. kalambury czy konkurs wiedzy. Zawsze była wypchana po brzegi, więc tam jedynie zaglądałem. W tym czasie odbywał się także wykład na temat modyfikacji związanych z MLP do gier. I tu moja relacja się zakończy... Muszę przyznać, że o wiele lepiej czułem się na Ponymeecie dla Nowych. Tutaj po "wykładzie" Dolara zasadniczo prawie się nie odzywałem. Mimo, że spotykałem znajome twarze (i nicki), zwykle kończyło się jedynie na uściśnięciu dłoni. Brakowało mi miejsca, gdzie można byłoby na spokojnie usiąść i móc pogadać lub coś zjeść. No i bolał brak jedzenia. Oczywiście, nie wytykam wam, iż nie kupiliście wszystkim po dziesięć pizz, ale przydałaby się jakaś mapka na ścianie "Jak dojść do najbliższego sklepu" czy coś w tym guście. Dla wszystkich, którzy zauważyli moją nieobecność po godzinie 14:30, śpieszę z wyjaśnieniem. Mianowicie pojechałem do siostry na obiad. Jednakże wracając na meeta, wsiadłem do właściwego tramwaja... tylko jadącego w przeciwnym kierunku. Wysiadłem dopiero o 18 .
    1 point
  26. Nie ja nie umiem pisać. Chce się nauczyć, a żeby to osiągną muszę próbować. Cieszcie się że nie wstawiałem tego co mam napisane na komórce z wcześniejszych okresów bo to było dno totalne... Luna i tulpy - bez komentarza. Co do uwag do których pewnie się dostosuje, ale nie był bym sobą gdybym na nie nie odpowiedział. Nie wiem. Chciałem pokazać jego obawy. Jest poza grupą, która go wspierała i poniekąd kontrolowała. Stąd ten chaos w jego myśleniu. Nie nie o taką zabawkę chodziło. Bardziej o potraktowanie przedmiotowe by osiągnąć cel. Rozumiem że mi by się wszystko z jednym kojarzyło... Może mnie poniosło. Co miałem zrobić urzędnika państwowego? Próbuje. Nie da się zlikwidować wszystkiego od razu. Zwłaszcza jak jedyną formą pisemną były raporty o działaniu układów, co wyglądały tak samo. Literki się zmieniały. Praktycznie każde zdanie było identyczne. Grupa i jej wpływ. Myślisz tak jak chcą tego starsi. Wpływ na młodszych. Po oddzieleniu od nich gubi się nie wie co ma robić. Stąd nie chęć do strażnika i wszystkiego innego. Nie jest w mieście gdzie otaczają go znane rzeczy. Nie jest u siebie. Nie ma ziomków dookoła. Samo wychowanie na dzielnicy jest wstanie to sprawić. Przykład. Podział dzielnic według klubów sportowych zwłaszcza tych popierających różne drużyny piłki nożnej. Każdy na dzielnicy stoi murem za jednym wybranym. Co do tytułu Anarchista - 2. «ktoś, kto nie podporządkowuje się obowiązującym przepisom» myślałem że będzie pasować. Trudno. Może później wpadnę na coś kreatywniejszego. Siła jej wpływu. Na dziecko łatwiej wpływać. Zwłaszcza jeżeli przypuszczać że to nie pierwszy taki przypadek, którym się zajmowała. Z drugiej strony mógł inaczej zareagować. Ech będę musiał to naprawić. Staram się. Nie widziałem niczego podobnego. Nie mam na czym się wzorować. To pierwsza próba, która ujrzała światło dzienne na tym forum. Musze poćwiczyć, a powinno być lepiej. Nie zamierzam rezygnować. Tego jestem pewien. Nie łysy tylko do sierści. Jednak to drobna różnica i ma ogon. Kolory. Wyobraźnia mnie poniosła zmieniłem na normalniejsze. Co do rodziców. Na ojca mam pomysł. Co do matki może wykorzystam. Pomyśle. Dziękuje za słowa otuchy. A jeszcze bardziej za krytykę i wskazanie błędów. Może faktycznie pomysł z resocjalizacją w Ponyville jest naciągany. Ale jak tu się powstrzymać przed umieszczeniem swojego bohatera w tej mieścinie?
    1 point
  27. Myślę, że ten wątek można podpiąć pod te dwa: http://mlppolska.pl/watek/914-akceptacja-codziennego-otoczenia/ http://mlppolska.pl/watek/6969-czy-wstydzisz-si%C4%99-kucyk%C3%B3w/
    1 point
  28. Tak dla jasności, wszystkie moje OC są z mojego uniwersum, więc właściwie nigdzie ich nie znajdziecie. Wszystkie moje postacie są superbohaterami, ich sojusznikami, albo wrogami. Radman http://th03.deviantart.net/fs71/PRE/i/2014/143/9/1/radman_by_fallout152-d7jfvpq.png Z ustalonych faktów jest to najmłodszy z moich OC, lubi koszykówkę, jest raczej dość pogodnym charakterem, jako jeden z niewielu jest zdolny dogadać się nawet z moim głównym OC, który jest dość odpychający. Jego dziwne przygody zaczęły się, gdy pewnego dnia przeszła przez niego tzw "czarna mgła", o której myślał, że jest to opad radioaktywny i stąd wziął się jego pseudonim, jednak tak naprawdę był to efekt uboczny działania pewnego magicznego rytuału jednej z sekt. Po pewnym czasie od tego wydarzenia Radman odkrył swą umiejętność lewitacji, a także to że dzięki lekko przerobionym okularom 3D widzi istoty nadnaturalne. Dalej stał się kimś w rodzaju pogromcy duchów. Swoje umiejętności doskonalił też współpracując z innymi bohaterami, dzięki którym zawdzięcza też swój strój, bo identyfikowali się oni właśnie z emblematami Z lub Y, ale to już inna historia. Jego głównym nemesis jest pewna demoniczna rodzinka wzorowana na Adamsach, tyle że bardziej zorientowana na praktyki gore.
    1 point
  29. Kolejny pluszak: Teraz moja kolekcja jest o przynajmniej 20% fajniejsza
    1 point
  30. Wrzeszczałabym ze szczęścia, a następnie wypytywałabym go jak dostać się do świata kucy. ( bo jak on zjawił się w świecie ludzi, to zapewne wie, jak dostać sie do świata kucy ;w; ) Co byś zrobił gdyby wielki potwór spaghetti zaatakował twoje miasto?
    1 point
  31. Schudłbym. Co byś zrobił gdyby odwiedził cie Król Sombra?
    1 point
  32. Do Sombry też trzeba zajrzeć. By samotny się nie czuł hahaha ^^ ---> Fin
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...