Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Słodko mi na myśl, że po wielu miesiącach i mi przyszło się tutaj na poważnie wypowiedzieć. Mam nadzieję, że już nikt tutaj o mnie nie pamięta i zostanę uznana za randoma.
Więc tak...
Jestem uzależniona
Od samookaleczenia, autoagresji, zachowań autodestrukcyjnych.
Po prostu od cięcia się.
Zaczęło się niewinnie pod koniec września: mały niewinny Agletuś płakał kolejny wieczór dołując się bardziej i bardziej. W końcu przypomniało mu się, że po spotkaniu ze znajomymi został mu nóż (nie, nie pożyczono mi go do cięcia się - z koleżanką wracałyśmy nocą przez miasto piechotą i taki środek do samoobrony :rainderp: ). Więc wziął nóż i się ciachnął. Raz, drugi, trzeci. Było lepiej, świetnie, cudownie.
I tak każdego dnia
Przez około tydzień
Wyciachałam sobie całe przedramię
Potem tylko poprawiałam te kreski, z każdym dniem wyglądało to gorzej... ale jak miało to inaczej wyglądać skoro powtarzałam ten "rytułał" minimum codziennie (bo zdarzało się kilka razy dziennie) przez trzy tygodnie?
Potem troszku lipa trochę bardzo, bo któryś z nauczycieli przyuważył i powiedział to pani pedagog. Przestałam, na tydzień. Zawsze coś.
A potem powrót na stare śmieci. Nie było to już codziennie, bardziej w miarę potrzeb. Ale nie było tygodnia żebym tego nie zrobiła.

Ok, przejdźmy do konkretów

Dlaczego się tniesz?
Nie powiem powodów, bo dla mnie to dość intymna sprawa. No chyba, że pytasz "Dlaczego?" w sensie co przy tym czuję - jest mi lepiej, po prostu.

Dlaczego nie powiesz powodów?
To jest wątek "Wyżal się", nie "Pls rozwiążcie moje problemy za mnie". Chcę tylko zostać wysłuchana, nawet nie trzeba odpowiadać na ten post.

Co na to otoczenie?
Haha, to jedna z najbardziej zabawnych (a może najtragiczniejszych?) rzeczy.
Niemal do końca października chodziłam w krótkim rękawku, było ciepło. Po prostu. Nie ukrywałam tego co mam na ręce bo skoro i tak nikt nie zauważa mnie, tego czy dla niego żyję albo czy jeszcze żyję to co ich [ludzi] obchodzi co mam na ręce?
Jeżeli ktoś przyuważył to nie podejmował reakcji, przewracał oczami (tudzież gapił się jak sroka w gnat) albo się śmiał. Żadna z tych reakcji mnie nie bolała. Nauczyciele też byli bierni.
Rodzice... haha
"- Czy pani wie, że córka się tnie?
- Nie, my z mężem to myśleliśmy, że się długopisem popisała"
Tak, serio.
Ludzie spoza szkoły... w sumie tylko fandom z Piotrkowa Trybunalskiego.
Ojeju, szok, Aglet taka twarda i harda, organizatorka ze stalowymi jajami i cyckami, a tutaj taki pamiętniczek na łapce. Szok, niedowierzanie i obgadywanie. Byłam wszystkim obojętna by w kilka chwil znaleźć się na językach wszystkich. :rainderp:
Czemu nie zakrywałaś?
Nie ukrywałam tego co mam na ręce bo skoro i tak nikt nie zauważa mnie, tego czy dla niego żyję albo czy jeszcze żyję to co ich [ludzi] obchodzi co mam na ręce?
Również próbowałam bandażować, ale kończyło się tak jak z chodzeniem w bluzie - materiał strasznie drażnił mi skórę. Jeden z najgorszych bóli jakich w życiu doznałam.

Myślałaś o psychologu?
Tak. Było to mi też proponowane, ale "Malwina, musisz iść z mamą". Wolę skoczyć z wiaduktu niż z nią iść.

Możesz iść sama.
Mogę, ale nie chcę. Po pewnym czasie straciłam wiarę w sens takiego rozwiązania. Nie, nie uważam psychologa za złe wyjście. Po prostu po co mam chodzić na wizyty by potem ponownie brać nóż w łapkę? Mam słabą siłę woli.

Czemu o tym piszesz?
To jest wątek "Wyżal się", nie "Pls rozwiążcie moje problemy za mnie". Chcę tylko zostać wysłuchana, nawet nie trzeba odpowiadać na ten post.
I trochę przesadziłam.
Tak, z tym można przesadzić w ciągu jednego wieczoru.
Tydzień temu, po kilkudniowej przerwie rozcięłam sobie naraz wszystkie trzydzieści ran. Doznałam swego rodzaju szoku, poczułam się gorzej, mniej-więcej tak jak miałabym zaraz zemdleć. Do tego czasu rany poprawiane tam były ponad 40 razy.
Pod koniec grudnia rozcięłam sobie ramiona (znaj różnicę pomiędzy ramieniem, a przedramieniem) i troszku barki.
A dzisiaj w nocy... przeszłam samą siebie.
Mam rozciętą skórę na mostku, nad piersiami, na brzuchu, plecach, barkach, ramionach.
Z tego powodu nie poszłam do szkoły, bo sama piżama strasznie drażniła mi skórę przez noc. Również dziś doznałam podobnego szoku co tydzień temu.
Nie, nie tnę się na ilość, ale w miarę potrzeb. Było gorzej i tyle.

Omfg, a jak ktoś to zobaczy na WFie czy gdzieś?
Nie uprawiam sportu, mam stałe zwolnienie z WFu. Swobodnie można patrzeć tylko na moje przedramię... przedramiona. Na prawym mam kilka kresek (zaczęłam masakrowanie od lewego bo jestem praworęczna).

Przestaniesz kiedyś? Chcesz przestać?
Chcę, a może bardziej powinnam powiedzieć: chciałam... ? Od tego noża uzależniłam większość mojej codzienności. To pozwala mi udawać uśmiech, normalnie chodzić do szkoły, rozmawiać z innymi ludźmi bez natychmiastowego rozpłakania się.
Raczej nie umiałabym z tym przestać, na pewno nie teraz.

Może znajdziesz jakiś substytut?
A myślisz [Ty, czytelniku], że nie próbowałam? W sumie to jest jeden - rozmowa. Ale tylko z dwiema osobami. Moją siostrzyczką Olą i braciszkiem Zmarciuszkiem, z którymi ciągnęłam ten... burdel :ming: zwany dalej Bronies Piotrków Trybunalski.
Tak poza tym to nic.

 

Dzięki za przeczytanie, bai :fluttershy5:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Aglet

 

Szczerze, jakoś mnie to nie dziwi. Sam raz na miesiąc praktykuję ten "rytuał samooczyszczenia", tylko w moim przypadku przejeżdżam sobie ostrzem po wewnętrznej stronie dłoni. Wcześniej podobnie jak ty całe przedramię ciachałem, ale to już dawno minęło. Opuściłem gimnazjum, sytuacja się delikatnie unormowała.

 

Odnośnie autoagresji.

Nie jest ani dobra, ani zła. Jeśli ci to w pewien sposób pomaga, daje ulgę, to czemu nie?

 

Jedynie na co uważaj, to to, aby nie przeholować.

Edytowano przez Garin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słodko mi na myśl, że po wielu miesiącach i mi przyszło się tutaj na poważnie wypowiedzieć. Mam nadzieję, że już nikt tutaj o mnie nie pamięta i zostanę uznana za randoma.

Więc tak...

Jestem uzależniona

Od samookaleczenia, autoagresji, zachowań autodestrukcyjnych.

Po prostu od cięcia się.

Zaczęło się niewinnie pod koniec września: mały niewinny Agletuś płakał kolejny wieczór dołując się bardziej i bardziej. W końcu przypomniało mu się, że po spotkaniu ze znajomymi został mu nóż (nie, nie pożyczono mi go do cięcia się - z koleżanką wracałyśmy nocą przez miasto piechotą i taki środek do samoobrony :rainderp: ). Więc wziął nóż i się ciachnął. Raz, drugi, trzeci. Było lepiej, świetnie, cudownie.

I tak każdego dnia

Przez około tydzień

Wyciachałam sobie całe przedramię

Potem tylko poprawiałam te kreski, z każdym dniem wyglądało to gorzej... ale jak miało to inaczej wyglądać skoro powtarzałam ten "rytułał" minimum codziennie (bo zdarzało się kilka razy dziennie) przez trzy tygodnie?

Potem troszku lipa trochę bardzo, bo któryś z nauczycieli przyuważył i powiedział to pani pedagog. Przestałam, na tydzień. Zawsze coś.

A potem powrót na stare śmieci. Nie było to już codziennie, bardziej w miarę potrzeb. Ale nie było tygodnia żebym tego nie zrobiła.

Ok, przejdźmy do konkretów

Dlaczego się tniesz?

Nie powiem powodów, bo dla mnie to dość intymna sprawa. No chyba, że pytasz "Dlaczego?" w sensie co przy tym czuję - jest mi lepiej, po prostu.

Dlaczego nie powiesz powodów?

To jest wątek "Wyżal się", nie "Pls rozwiążcie moje problemy za mnie". Chcę tylko zostać wysłuchana, nawet nie trzeba odpowiadać na ten post.

Co na to otoczenie?

Haha, to jedna z najbardziej zabawnych (a może najtragiczniejszych?) rzeczy.

Niemal do końca października chodziłam w krótkim rękawku, było ciepło. Po prostu. Nie ukrywałam tego co mam na ręce bo skoro i tak nikt nie zauważa mnie, tego czy dla niego żyję albo czy jeszcze żyję to co ich [ludzi] obchodzi co mam na ręce?

Jeżeli ktoś przyuważył to nie podejmował reakcji, przewracał oczami (tudzież gapił się jak sroka w gnat) albo się śmiał. Żadna z tych reakcji mnie nie bolała. Nauczyciele też byli bierni.

Rodzice... haha

"- Czy pani wie, że córka się tnie?

- Nie, my z mężem to myśleliśmy, że się długopisem popisała"

Tak, serio.

Ludzie spoza szkoły... w sumie tylko fandom z Piotrkowa Trybunalskiego.

Ojeju, szok, Aglet taka twarda i harda, organizatorka ze stalowymi jajami i cyckami, a tutaj taki pamiętniczek na łapce. Szok, niedowierzanie i obgadywanie. Byłam wszystkim obojętna by w kilka chwil znaleźć się na językach wszystkich. :rainderp:

Czemu nie zakrywałaś?

Nie ukrywałam tego co mam na ręce bo skoro i tak nikt nie zauważa mnie, tego czy dla niego żyję albo czy jeszcze żyję to co ich [ludzi] obchodzi co mam na ręce?

Również próbowałam bandażować, ale kończyło się tak jak z chodzeniem w bluzie - materiał strasznie drażnił mi skórę. Jeden z najgorszych bóli jakich w życiu doznałam.

Myślałaś o psychologu?

Tak. Było to mi też proponowane, ale "Malwina, musisz iść z mamą". Wolę skoczyć z wiaduktu niż z nią iść.

Możesz iść sama.

Mogę, ale nie chcę. Po pewnym czasie straciłam wiarę w sens takiego rozwiązania. Nie, nie uważam psychologa za złe wyjście. Po prostu po co mam chodzić na wizyty by potem ponownie brać nóż w łapkę? Mam słabą siłę woli.

Czemu o tym piszesz?

To jest wątek "Wyżal się", nie "Pls rozwiążcie moje problemy za mnie". Chcę tylko zostać wysłuchana, nawet nie trzeba odpowiadać na ten post.

I trochę przesadziłam.

Tak, z tym można przesadzić w ciągu jednego wieczoru.

Tydzień temu, po kilkudniowej przerwie rozcięłam sobie naraz wszystkie trzydzieści ran. Doznałam swego rodzaju szoku, poczułam się gorzej, mniej-więcej tak jak miałabym zaraz zemdleć. Do tego czasu rany poprawiane tam były ponad 40 razy.

Pod koniec grudnia rozcięłam sobie ramiona (znaj różnicę pomiędzy ramieniem, a przedramieniem) i troszku barki.

A dzisiaj w nocy... przeszłam samą siebie.

Mam rozciętą skórę na mostku, nad piersiami, na brzuchu, plecach, barkach, ramionach.

Z tego powodu nie poszłam do szkoły, bo sama piżama strasznie drażniła mi skórę przez noc. Również dziś doznałam podobnego szoku co tydzień temu.

Nie, nie tnę się na ilość, ale w miarę potrzeb. Było gorzej i tyle.

Omfg, a jak ktoś to zobaczy na WFie czy gdzieś?

Nie uprawiam sportu, mam stałe zwolnienie z WFu. Swobodnie można patrzeć tylko na moje przedramię... przedramiona. Na prawym mam kilka kresek (zaczęłam masakrowanie od lewego bo jestem praworęczna).

Przestaniesz kiedyś? Chcesz przestać?

Chcę, a może bardziej powinnam powiedzieć: chciałam... ? Od tego noża uzależniłam większość mojej codzienności. To pozwala mi udawać uśmiech, normalnie chodzić do szkoły, rozmawiać z innymi ludźmi bez natychmiastowego rozpłakania się.

Raczej nie umiałabym z tym przestać, na pewno nie teraz.

Może znajdziesz jakiś substytut?

A myślisz [Ty, czytelniku], że nie próbowałam? W sumie to jest jeden - rozmowa. Ale tylko z dwiema osobami. Moją siostrzyczką Olą i braciszkiem Zmarciuszkiem, z którymi ciągnęłam ten... burdel :ming: zwany dalej Bronies Piotrków Trybunalski.

Tak poza tym to nic.

 

Dzięki za przeczytanie, bai :fluttershy5:

Znam Cię tylko z forum, ale mimo to zrobiło mi się strasznie przykro czytając to co piszesz. Wydajesz się naprawdę spoko osobą, a mimo to cierpisz. Boli mnie to podwójnie, bo kiedyś osoba na której mi zależy robiła to samo, z tą różnica, że przez czysty egoizm ciągle odmawiała pomocy. Nie widziała że krzywdzi mnie i inne osoby, którym zależy na wspólnym szczęściu.

 

Masz swój własny rozum, ale wiedz że krzywdząc siebie, krzywdzisz osoby dla których jesteś ważna. I nie próbuj zaprzeczać mówiąc że "przecież nikomu na mnie nie zależy" zależy, może jest to osoba której się podobasz ale boi się zagadać? Może jest to dawny przyjaciel który nie wie w jakiej jesteś sytuacji? A może jest to osoba, którą dopiero co poznasz, a twoje blizny będą przypominały jej o twoim cierpieniu?

 

Jeżeli jesteś za słaba by przezwyciężyć pragnienie okaleczania się, zrób z tym coś. Od siebie polecam medytacje, bądź czytanie różnych artykułów psychologicznych. Zrozumienie siebie jest podstawą do prowadzenia lepszego życia.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam kiedyś przyjemność posłuchać wykładu o samookaleczaniu się na SWPS [szkoła Wyższa Psychologii Społecznej]. I cięcie się, podobnie jak samobójstwo to w większości przypadków chęć zwrócenia na siebie uwagi. I jak dla mnie jesteś tą większością, Aglet.

Nie wiem jakie masz problemy, ani czy w ogóle je masz. Może rodzinne, może w szkole, bądź wśród znajomych... Skoro do tej pory nikt z tym nawet nie próbował nic zrobić, to cóż... Musisz sobie pomóc sama. W życiu możemy liczyć tylko na siebie. Z samookaleczaniem się sama miałam krótki epizod - ale na 2 razach się skończyło, brzydziło mnie to co robię i dałam sobie z tym radę. Sama.

U Ciebie urosło to wręcz do rangi uzależnienia. Dlatego potrzebujesz zdobyć dwóch sojuszników - pasję i silną wolę. Powiedz temu stop już teraz. Nie wieczorem, nie jutro, nie za tydzień. Teraz. Bo gwarantuję Ci, że w przyszłości będziesz żałować przygód z "wzorkami w skórze".

Nie jestem Twoim przyjacielem ani wrogiem. Jestem randomową dziewczyną z Internetu. Ale z mojego życia ostatniej ofiary losu [co miało miejsce wiele lat temu] wyszłam na prostą i od paru lat jestem szczęśliwa i spełniona. Praktycznie nic nie może mnie zranić. Nie obchodzi mnie co myślą inni. Mam swoje cele i robię swoje. I daje mi to szczęście. Doceniam to co mam - przyjaciół, rośliny, kota, możliwość samodoskonalenia w paru dziedzinach. Wiem że ładnie rysujesz. Może kiedy masz doła to zamiast po nóż sięgaj po tablet/kartkę? Albo pisz coś, cokolwiek. Przelej swoje uczucia w sztukę. Znajdź rzeczy, które Cię bez reszty pochłoną.

I pamiętaj - zawsze czyń swoją Wolę. Każdy może być szczęśliwy, ale to my sami jesteśmy swoimi najgorszymi wrogami.

Nie powiem, że w Ciebie wierzę, bo ani Cię nie znam, ani nic... Zresztą... To Ty sama musisz w siebie uwierzyć. Że dasz radę. Że życie ma pozytywy, małe rzeczy, o których zapominasz w ferworze wieku gimnazjalnego. Bo życie jest piękne. Ból na swój sposób też. Ale nie powinniśmy niszczyć siebie... Lepiej tworzyć.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>tfw porady na forum od kucyków dla osoby z problemami w mózgu.

 

Jeśli nie przekona jej rodzina ani psycholog, nie wpłyną na nią przyjaciele, to nas tym bardziej oleje ciepłym moczem. Meh. Wyjdzie z tego albo zginie, tak czy siak problem się rozwiąże. A żeby nie było, że jakieś edgy lordy ze mnie wychodzą, to:

- znajoma jedna miała bardzo podobną sytuację z tym, że zamiast cięcia się wpadła w anoreksję. Z podobnych powodów i z podobnym nastawieniem do własnej matki. Lata minęły, była kilka razy w szpitalu ale wyszła z tego i zrobiła się z niej całkiem fajna dupa. Więc jeśli Aglet chce by zwracano na nią uwagę, to niech lepiej zamiast cięcia się zrzuci parę kilo i zacznie ćwiczyć, żeby osiągnąć lepsze kształty.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorczi, że odpowiadam tylko na pojedyncze fragmenty. I to jeszcze te wyjęte z kontekstu :rainderp:

 

Nie jest ani dobra, ani zła. Jeśli ci to w pewien sposób pomaga, daje ulgę, to czemu nie?

 

Jedną z rzeczy, które mnie najbardziej bolą w tej sytuacji nie jest bierność, ale... jednorazowość, jeżeli tak to można ująć.

Jeżeli już ktoś dobije się do mnie na szczerą rozmowę, usłyszy dlaczego podjęłam tak radykalne kroki to natychmiastowo deklaruje "Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć", "Pomogę Ci z tego wyjść" i temu podobne.

Tylko następnego dnia już ten ktoś zapomina, że żyję. :rainderp: Nie chcę w koło na okrągło słuchać słów rzucanych na wiatr, obietnic bez pokrycia. Albo robisz cokolwiek albo zostawiasz mnie w spokoju. To też nie tak, że dzielę ludzi na tych, którzy mnie kochają, a na resztę "egoistów" mam wywalone. Również sama odpycham ludzi, nie chcę ich krzywdzić czy pozwalać aby cierpieli razem ze mną.

 

Wydajesz się naprawdę spoko osobą, a mimo to cierpisz.

Nie jestem wyjątkiem

 

Masz swój własny rozum, ale wiedz że krzywdząc siebie, krzywdzisz osoby dla których jesteś ważna.

Jest to dla mnie mniejsze zło aniżeli wyładowywać na nich moją frustrację i stres.

 

I cięcie się, podobnie jak samobójstwo to w większości przypadków chęć zwrócenia na siebie uwagi. I jak dla mnie jesteś tą większością, Aglet.

Nie zaprzeczam, że jestem mniej lub bardziej atencyjną dziw... panią do towarzystwa, ale nie potwierdzam, że próbuję w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Od początku wiedziałam, że im więcej osób się dowie tym więcej będę mieć problemów. Bardzo mi brakuje tego okresu gdy nikt nie wiedział, nie pytał.

Nie chcę być nie miła, ale... po prostu również nie chcę aby oceniano moje zachowanie nie znając powodów, które mnie do tego pchnęły. Tylko to, że w nocy po raz kolejny przesadziłam w jakiś niewyjaśniony sposób pchnęło mnie do napisania o tym tutaj. Nie rozumiem siebie, po co.

 

Psycholog nie pomaga, więc może warto pomyśleć o psychiatrze?

Nie pomaga bo odrzuciłam możliwość pójścia do niego.

Okej, jest ze mną źle, ale bez cięcia się prawdopodobnie zrobiłabym coś o wiele głupszego :v

Och, hai Avan :rd6:

Edytowano przez Aglet
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


arkadiusz fuks, dnia 12 Sty 2015 - 5:12 PM, napisał:

Masz swój własny rozum, ale wiedz że krzywdząc siebie, krzywdzisz osoby dla których jesteś ważna.


Jest to dla mnie mniejsze zło aniżeli wyładowywać na nich moją frustrację i stres.

Wmawiaj tak sobie dalej :v

Kłótnie są normalne, krzywdzenie się już troszkę mniej :cadance:

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nah, ten temat. Jedyne co moim zdaniem pomaga na to, to porządny opieprz. Mi pomógł, chociaż widzieli tylko czubek góry lodowej, której też nie ukrywałam. Potem się żałuje tego, że się cięło, jak są mocne rany, to zostają blizny, które niezbyt schodzą, a wyglądają dość odrzucająco. 

Chociaż leprze to niż "zdzieranie" z siebie skóry, a niektóre "aniołki" miały takie epizody. :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cięcie się to rodzaj niemego krzyku rozpaczy, który ma zwrócić czyjąś uwagę. Tak, Aglet. Chcesz zwrócić na siebie uwagę, choć tu raczej nie o nas chodzi. Aż sparafrazuję Księżniczkę Celestię "Przestań szukać wymówek i znajdź sobie przyjaciół!".

 

Swoją drogą - dlaczego nie ćwiczysz na WFie? Uprawiasz jakikolwiek sport :grumpytwi:? Bo wiem, że często ludziom właśnie z braku ruchu takie emożale się robią.

 

Ja wiem, że gimnazjum to trudny wiek typu "nikt mnie nie lubi i nie rozumie". A prawda jest taka, że jedyne co trzeba to wyjść do ludzi. Niekoniecznie ze szkoły, raczej z jakiegoś kółka zainteresowań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam Cię tylko z forum, ale mimo to zrobiło mi się strasznie przykro czytając to co piszesz. Wydajesz się naprawdę spoko osobą, a mimo to cierpisz. Boli mnie to podwójnie, bo kiedyś osoba na której mi zależy robiła to samo, z tą różnica, że przez czysty egoizm ciągle odmawiała pomocy. Nie widziała że krzywdzi mnie i inne osoby, którym zależy na wspólnym szczęściu.

 

Masz swój własny rozum, ale wiedz że krzywdząc siebie, krzywdzisz osoby dla których jesteś ważna. I nie próbuj zaprzeczać mówiąc że "przecież nikomu na mnie nie zależy" zależy, może jest to osoba której się podobasz ale boi się zagadać? Może jest to dawny przyjaciel który nie wie w jakiej jesteś sytuacji? A może jest to osoba, którą dopiero co poznasz, a twoje blizny będą przypominały jej o twoim cierpieniu?

 

Jeżeli jesteś za słaba by przezwyciężyć pragnienie okaleczania się, zrób z tym coś. Od siebie polecam medytacje, bądź czytanie różnych artykułów psychologicznych. Zrozumienie siebie jest podstawą do prowadzenia lepszego życia.

 

Cholera arkadiusz pisze coś na poważnie, jest naprawdę źle. 

 

 

@Aglet

 

Nie no spoko tnij się, jak i tak nie zamierzasz nic z tym zrobić. Bo mówienie że to odpada bo to...., albo bo to...to tylko piep***e głupot. 

I z własnego doświadczenia wiem że uzależnienie jest efektem posiadania zbyt dużo czasu, i najlepszą drogą jest znalezienie jakiegoś hobby które by cie odwlekło od niego. 

Edytowano przez WilkU
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą - dlaczego nie ćwiczysz na WFie?

Mam okropne bóle prawej ręki, inaczej tego nie da się opisać. Generalnie to ani chirurg, ani neurolog, ani ortopeda, ani reumatolog nie wiedzą co mi jest. Brzmi niezbyt ciekawie i interesująco, ale jakbym miała inaczej to opisać... objawia to się mniej-więcej tak, że gdy piszę, rysuję, podnoszę coś, odbijam piłkę (a na WFie gramy tylko i wyłącznie w siatkówkę), generalnie wykonuję jakąś akcję prawą ręką to sprawia mi ból. Teraz nie jest aż tak źle, ale rok czy dwa lata temu gdy 4 razy w tygodniu musiałam odbijać ta piłkę to... po prostu już pisać nie mogłam, niejednokrotnie ten ból powodował tak jakby, że traciłam czucie w ręce.

A potem wracałam do domu, żeby do późnej nocy siedzieć i rysiać poniki za pieniądze :fluttershy5:

Gdyby nie to zwolnienie to ja bym już chyba długopisu w ręce nie utrzymała.

W marcu jadę do Warszawy do instytutu reumatologii na hospitalizacje, będą mnie badać, diagnozować i inne takie.

Co do zwracania na siebie uwagi - ja nadal uważam, że to powinno oceniać się tylko znając moje powody, ale nie mam tego za złe bo wiem jak to teraz wygląda :rainderp:

Ciesze się, że po prostu mogłam powiedzieć co mnie dręczy i tyle.

Sama świadomość, że jeszcze komuś chciało się czytać moje wypociny :luanderp:

Nie no spoko tnij się, jak i tak nie zamierzasz nic z tym zrobić. Bo mówienie że to odpada bo to...., albo bo to...to tylko piep***e głupot.

> jest niepełnoletnia

> idź do psychologa

> z rodzicami

> tata do 21 w pracy

> mama upodobała sobie bicie mnie, poniżanie, uderzyła w niemal świeżo porozcinane przedramie

> idź do psychologa

> z rodzicami

Dla mnie ta opcja odpada, ale nie lubię innym narzucać swojego zdania :fluttershy5:

Edytowano przez Aglet
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 jest niepełnoletnia

> idź do psychologa

> z rodzicami

> tata do 21 w pracy

> mama upodobała sobie bicie mnie, poniżanie, uderzyła w niemal świeżo porozcinane przedramie

> idź do psychologa

> z rodzicami

Dla mnie ta opcja odpada, ale nie lubię innym narzucać swojego zdania :fluttershy5:

 

Dobra więc to rozumiem, ale pozostaje jeszcze:

 

 

I z własnego doświadczenia wiem że uzależnienie jest efektem posiadania zbyt dużo czasu, i najlepszą drogą jest znalezienie jakiegoś hobby które by cie odwlekło od niego. 

 

Znajdź coś co cię wciągnie tak że gdy zaczniesz to nie będziesz chciała skończyć, takie coś co będziesz kończyła tylko wtedy gdy ktoś w domu powie ci żebyś kończyła bo jest już 2 rano. A zobaczysz jak szybko zwalczysz uzależnienie. Ja odnalazłem.

Postaraj się tylko aby nie było to tylko kolejne GROŹNE uzależnienie. 

 

Czekam na pierwsze kroki... 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pomaga bo odrzuciłam możliwość pójścia do niego.

Okej, jest ze mną źle, ale bez cięcia się prawdopodobnie zrobiłabym coś o wiele głupszego :v

 

 

Szukasz usprawiedliwienia dla czegoś, co sama uznałaś za chore. To jest naprawdę chore.

Poza tym odrzuciłaś możliwość pójścia do PSYCHOLOGA. Psychiatra to już trochę inna para kaloszy. Sam łaziłem do psychologa i wiem, że taki ktoś to mało daje. Spróbuj psychoterapii u psychiatry. 

 

Jedną z rzeczy, które mnie najbardziej bolą w tej sytuacji nie jest bierność, ale... jednorazowość, jeżeli tak to można ująć.

Jeżeli już ktoś dobije się do mnie na szczerą rozmowę, usłyszy dlaczego podjęłam tak radykalne kroki to natychmiastowo deklaruje "Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć", "Pomogę Ci z tego wyjść" i temu podobne.

Tylko następnego dnia już ten ktoś zapomina, że żyję.  :rainderp: Nie chcę w koło na okrągło słuchać słów rzucanych na wiatr, obietnic bez pokrycia. Albo robisz cokolwiek albo zostawiasz mnie w spokoju. To też nie tak, że dzielę ludzi na tych, którzy mnie kochają, a na resztę "egoistów" mam wywalone. Również sama odpycham ludzi, nie chcę ich krzywdzić czy pozwalać aby cierpieli razem ze mną.

 

A może ci ludzie nie mają wywalone, tylko nie wszystko się kręci wokół ciebie? Ja sam nie raz mówię ludziom, że mogą na mnie liczyć, ale dodaję, że "W miarę możliwości" - często mam różne sprawy na głowie, własne sprawy, a to studia, a to rodzina i nie zawsze mogę ten czas komuś poświęcić. Podobnie inni. Nie zawsze można od tak wszystko rzucić.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam okropne bóle prawej ręki

To biegaj :) Dla mnie w szkole wf był bardzo przyjemny. Bo ile można siedzieć w ławce? Zawsze to jakaś odskocznia.

 

Co do okaleczania się, to myślę, że chęć do takich rzeczy może być spowodowana bezczynnością w związku z jakimś problemem. Tak jak z alkoholem i papierosami. Człowiek się wnerwi i kurzy jednego za drugim, albo idzie pić. W niczym to nie pomaga, ale daje ulgę. Lepiej zamiast tego poczynić jakieś kroki by rozwiązać problem. Nawet jak będzie szło opornie, to poczujesz ulgę, bo nie siedzisz bezczynnie. Bezowocne rozwiązywanie problemu jest zawsze lepsze od bezczynności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten, taki mały problemik. W domu mam serio trudną sytuację, jesteśmy pozadłużani jak cholera, babcia poszła znów do roboty, i tak dalej. No i kłopot taki, że ja szukam pracy i jej dalej nie mam. Chyba, że uda mi się po znajomości załatwić znowu robótkę na budowie, oczywiście na czarno i oczywiście "ale nic nie obiecuję". Babcia nie mówi nic i traktuje mnie normalnie, lecz czasem sam z siebie zaczynam czuć się jak pasożyt.

 

Plus, od leków porobiło mi się dziwne uczucie w nogach. Są jakby zastane. Odstawić leków nie mogę. Mam też czasem pęd na twórczość, ale z tym jakoś sobie radzę.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, ostrzegam że moje zalenie się może wyglądać jak problemy pierwszego świata, ale i tak potrzebuje to z siebie wyrzucić.

Tak więc... Ostatnimi czasy mam ochotę, jak to mawiają, na wszystko położyć lachę. Na co konkretnie? Otóż jestem w klasie maturalnej, ale za cholerę nie mam ochoty się na nią przygotowywać. Po tych 5 latach spędzonych w technikum (te tak 5,raz zostałem) wypadało by skończyć i zdać maturę. Ale... Nie wiem, może boję się tego, że nie zdam jej albo egzaminu zawodowego. A przez to boje się o swoją przyszłość. Nie mam podjęcia co ja będę robić ani jak dążyć do tego co chciałbym robić. Można by rzec, że boję się przyszłości.

To chyba by było na tyle. Piszę z telefonu i jest późno, wiec na błędy bardzo nie patrzę (zdaję się na słownik).

Dzięki za poświęcenie czasu na przeczytanie tego posta. Trzymcie się ciepło :lunahug:

Edytowano przez Nishi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, ostrzegam że moje zalenie się może wyglądać jak problemy pierwszego świata, ale i tak potrzebuje to z siebie wyrzucić.

Tak więc... Ostatnimi czasy mam ochotę, jak to mawiają, na wszystko położyć lachę. Na co konkretnie? Otóż jestem w klasie maturalnej, ale za cholerę nie mam ochoty się na nią przygotowywać. Po tych 5 latach spędzonych w technikum (te tak 5,raz zostałem) wypadało by skończyć i zdać maturę. Ale... Nie wiem, może boję się tego, że nie zdam jej albo egzaminu zawodowego. A przez to boje się o swoją przyszłość. Nie mam podjęcia co ja będę robić ani jak dążyć do tego co chciałbym robić. Można by rzec, że boję się przyszłości.

To chyba by było na tyle. Piszę z telefonu i jest późno, wiec na błędy bardzo nie patrzę (zdaję się na słownik).

Dzięki za poświęcenie czasu na przeczytanie tego posta. Trzymcie się ciepło :lunahug:

 

Myślę że lepiej już ukończyć klasę i spróbować przejść do pisania matury i ją zawalić, nisz zostawać kolejną klasę i uciekać przed problemem.  Przynajmniej tak mi podpowiada mój system wartości.  Bo i tak kiedyś cię to złapie, i to tak chamsko że w najgorszym czasie, więc myślę że najlepiej będzie się przygotować na to teraz kiedy możesz. 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skojażyło

 

 

nisz

 

:

Niestety nie znam się zbytnio na technikum, gdyż nie uczyłem się tu. Znam tylko z opowieści to, że egzamin zawodowy jest dosyć wymagający. Jeżeli uważasz, że nie dasz rady podołać zarówno maturze jak i drugiemu testowi, to skupiłbym się na jednym z nich. Ja bym wybrał egzamin zawodowy, bo trudniejszy i poniekąd wyróżniający maturę, którą można napisać wszędzie w przeciwieństwie do tego pierwszego. Nie myślałeś o tym, by po zaliczeniu egzaminu tak z rok popracować lub porobić coś innego, a w przyszłym roku podejść do matury?

Edytowano przez Imesh
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdanie matury to banał. Napisanie jej dobrze już nie. Wystarczy wierzyć w siebie i nieco kombinować zamiast "O nie! Nie wiem! Nie umiem!". Powiem tak - w historii mojej szkoły nikt nigdy matury nie oblał.

 

Może zamiast zakuwać ucz się na rozumienie [częsty problem]?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...