Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts


Chyba nie do końca zrozumiałem, pojmowanie samobójstwa jako "szczęście"?
3 metry pod ziemią, wpieprzany przez robaki, po jakimś czasie zapomniany, tylko jeden z wielu, cudowna definicja szczęśliwego rozwiązania.
A stwierdzenie "zabójstwo to pójście na łatwiznę" jest całkowicie błędne, w moim mniemaniu. To jest poddanie się, słabość, nie ma tutaj mowy o chodzeniu na łatwiznę, to koniec wszystkiego.

Pojmowanie śmierci jako przegranej, jest moim zdaniem nieimplikowalne w niektórych systemach filozoficznych. Znam ludzi, którzy chcieliby nie istnieć, a mnie z kolei fascynuje idea bycia nieograniczonym przez logikę, co według mnie ma szansę stać się po śmierci (jestem katolikiem). Różni ludzie różnie wyobrażają sobie śmierć, i mają do niej różny stosunek. Poza tym, zarówno fakt że będę zapomniany jak i ewentualny stan mojego ciała, jest mi całkowicie obojętny. I tak mnie na świecie nie będzie, więc co to za problem?

 


Nie masz nikogo bliskiego? To zbierz się sam dla siebie, a na pewno kogoś znajdziesz. Ja tam się nie znam, mam 17 lat. Ale życie nie polega na skupianiu się na sobie, trzeba dawać coś ludziom, aby ludzie mogli to oddać. Jeżeli ktoś nie potrafi znaleźć w sobie siły, to może właśnie nie zasługuje na szczęście, skoro czeka na nie z założonymi rękami. Nie znam statystyk ani innych takich, ale jestem niemal pewien, że większość samobójstw wywodzi się nie od przeszkód materialnych, a od samego siebie. Nie ma rzeczy niemożliwych, a przynajmniej tak mówią.

Prawie nikt nie czeka na szczęście z założonymi rękoma. Ludzie mają zwyczaj działać, tylko że tego w tramwaju (kiedy spotykamy tzw. zwykłych ludzi) nie ujrzymy. I czemu życie ma nie polegać na skupianiu się na sobie? Powiem ci więcej: Ono na tym polega, tylko my tego nie widzimy. Każdy element tego świata rozpatrujemy w kontekście siebie. Nawet jak ludziom współczujemy, to ty skupiamy się na swoim współczuciu a nie na innej osobie. Jak pomagamy, to zazwyczaj traktujemy to jako powód, by zwiększyć swoją samoocenę lub ograniczyć wstyd. Wybacz, matka natura stworzyła nas egoistami.

 

I są rzeczy niemożliwe, jest ich kupa; im dłużej żyję, tym więcej ich widzę.

 


, trzeba być silnym, a stąd już prosta droga do szczęścia.

Życie to nie bajka, lubi zabierać i nie oddawać. Poza tym wątpię w istnienie drogi do szczęścia. To jest kwestia... cóż, szczęścia! Nie wspominając o tym, jak ludzie widzą bycie silnym. Jest kupa "silnych" których siła polega na wygrywaniu wyścigów do wrót od rzeźni. Takie krowy, co pchają się wszędzie za tłumem, byle być w tym najlepszym. Potem, gdy okazuje się, że warto było się zatrzymać i pomyśleć gdzie się pędzi, zazwyczaj jest za późno.

 


Dlatego też wyraziłam się w jakim przypadku jest to pójście na łatwiznę...

I w tym przypadku też uważam to za rażące uproszczenie, w dodatku bardzo krzywdzące.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>uproszczenie krzywdzące wobec łajzy, która się zabiła

serio?

 

Zrozumiem jeszcze się poświęcić w jakiś sposób. Ale po prostu popełnić samobójstwo to zawsze jest prostacki sposób na zejście z tego świata. Zejście egoistyczne, tchórzowskie i po najmniejszej linii oporu. Chciał się zabić, to się zabił. Ok. Ale nie ma co do tego dorabiać magicznej filozofii. Mogę mieć jakiś szacunek wobec osoby, ale nie wobec jej decyzji.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Zrozumiem jeszcze się poświęcić w jakiś sposób. Ale po prostu popełnić samobójstwo to zawsze jest prostacki sposób na zejście z tego świata. Zejście egoistyczne, tchórzowskie i po najmniejszej linii oporu. Chciał się zabić, to się zabił. Ok. Ale nie ma co do tego dorabiać magicznej filozofii. Mogę mieć jakiś szacunek wobec osoby, ale nie wobec jej decyzji.

Będę dorabiał magiczną filozofię do tego, bowiem uważam, że w niektórych stanach człowiek zachowuje się nieobliczalnie i wybitnie niezrozumiale. Nie mam zamiaru osądzać ludzi, których motywów nie znam i nie rozumiem. A zrozumienie ludzi którzy chcą się zabić do tego stopnia, że tego rzeczywiście próbują, jest dla mnie niesamowicie trudne, możliwe że wręcz niemożliwe. Po prostu jestem zdania, że inni ludzie nawet w stanie pełnej kontroli nad sobą i w pełni władz umysłowych, są trudni do zrozumienia, a co dopiero w tak fatalnym stanie.

 

Problem jest taki (jak już wyżej wspomniałem) że nam się wydaje, że inni myślą tak samo jak my. I na tej podstawie osądzamy innych ludzi. A ja osobiście uważam to za błędne przekonanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuje zakończyć temat o tym chłopaku- niektórzy zaczynają już powoli przeginać. Czasami przykro mi się robi jak czytam niektóre posty a jeszcze bardziej przykro może się zrobić mojej siostrze, dla której ten chłopak był kolegą z klasy.

 

Niestety stała się tragedia, świat nie jest piękny, idealny i bajeczny. Ale nie roztrząsajmy tego. Samobójstwo to nie zawsze tchórzostwo. To też bezsilność. I radzę o tym pamiętać. Zresztą coś co wyglądało na samobójstwo nie zawsze nim jest. Jednak dopatrywanie się w tą sprawę do mnie nie należy.

 

Nic już od siebie nie mogę dodać, nie wiem co też mogę zrobić- pozostaje mi współczuć.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Będę dorabiał magiczną filozofię do tego, bowiemuważam, że w niektórych stanach człowiek zachowuje się nieobliczalnie i wybitnie niezrozumiale.

Owszem. Ale fakt zachowywania się w ten sposób, niczego nie usprawiedliwia. Pod wpływem impulsu uratowałeś stadko małych słodkich szczeniaczków, kociąt i kaczuszek przed gorącym powitaniem miotacza gorejących jaśniejących brutalnie niebezpiecznych ogni piekielnych? Brawo, bohaterze. Pod wpływem emocji poszedłeś zrobić coś głupiego? Brawo, głupku.

Według mnie, można to oceniać, ale nie usprawiedliwiać. Fajnie jest się przespać jak się ma turbo doła, zamiast iść być smutnym i robić głupie rzeczy.

Człek powinien robić wszystko co złe świadomie, a nie bo emocje. :c

 


nam się wydaje, że inni myślą tak samo jak my. I na tej podstawie osądzamy innych ludzi. A ja osobiście uważam to za błędne przekonanie.

Tak właśnie robię. Żalę się w tym miejscu w sposób nakazujący ci wyprowadzenie mnie z błędu, albowiem uważam, że to przekonanie jest słusznem, jeśli obok niego dobierzemy sobie drugie przekonanie, które pozwoli nam spojrzeć z innych, czasem szerszych perspektyw, by uzyskać jak najpełniejszy obraz całości. Jednak ocenianie innych swoją miarą jest szybkie, popularne i wygodne. Np. uważam, że inni są zbyt mało tacy jak ja, dlatego uważam ich za nieco gorszych, aczkolwiek nie przesłania mi to innych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Zrozum to!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Według mnie, można to oceniać, ale nie usprawiedliwiać. Fajnie jest się przespać jak się ma turbo doła, zamiast iść być smutnym i robić głupie rzeczy.

Ciężko się śpi, gdy masz takiego doła, że nie możesz zasnąć.

 


Człek powinien robić wszystko co złe świadomie, a nie bo emocje. :c

Człowiek powinien robić wszystko co złe pod wpływem emocji. Jak robi to świadomie, to nazywamy go złym człowiekiem.

 


Jednak ocenianie innych swoją miarą jest szybkie, popularne i wygodne. Np. uważam, że inni są zbyt mało tacy jak ja, dlatego uważam ich za nieco gorszych, aczkolwiek nie przesłania mi to innych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Zrozum to!

Zgadzam się, że ocenianie innych swoją miarą jest wygodne i szybkie. I dobrze poprawia samoocenę, więc jest popularne.

Reszty tej części posta mój (najwidoczniej żałosny) umysł nie był w stanie zrozumieć. Wybacz, że zmuszam Cię do konwersacji z takim ćwierćinteligentem jak ja, jednak prosiłbym Cię o rozjaśnienie tej myśli. Np. poprzez wytłumaczenie mi, czym jest to drugie przekonanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ciężko się śpi, gdy masz takiego doła, że nie możesz zasnąć.

Fajnie, tylko że całym tym użalaniem się, do niczego nigdy się nie dojdzie.


Człowiek powinien robić wszystko co złe pod wpływem emocji. Jak robi to świadomie, to nazywamy go złym człowiekiem

Coś złego można zrobić nawet nie zdając sobie z tego sprawy.


Zgadzam się, że ocenianie innych swoją miarą jest wygodne i szybkie. I dobrze poprawia samoocenę, więc jest popularne.

A jak Ty oceniasz ludzi? Nie da się każdego poznać w takim stopniu, aby mieć o nim w pełni obiektywne zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Fajnie, tylko że całym tym użalaniem się, do niczego nigdy się nie dojdzie.

Zgadzam się. Gdzie ja pisałem coś przeciwnego?

 


Coś złego można zrobić nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Cóż, filozofowie nie są zgodni, czy zrobienie czegoś złego, nie będąc tego świadomym, jest złe.

 


A jak Ty oceniasz ludzi? Nie da się każdego poznać w takim stopniu, aby mieć o nim w pełni obiektywne zdanie.

Heh. Nie oceniam. Po co miałbym? Chwilowo samoocenę mam na wystarczająco dobrym poziomie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

STOP.

 

Mówicie, że przydałaby się w szkołach podstawowa wiedza z zakresu psychologii (moim zdaniem jeden semestr to psu na budę - wiem, bo sam miałem na studiach, a jeszcze jakoś się tam interesuję tematem), a jednocześnie sami...

 

Chodzi mi o to, że zdrowy psychicznie człowiek sam nigdy w nie podejmie dobrowolnie decyzji o odebraniu sobie życia. Tu nie ma do nic do rzeczy jakakolwiek logika, egoizm czy to jak wielkie ktoś ma problemy. Tacy ludzie autentycznie sobie mogą nie radzić z życiem i nie jest to ich wina. Potrzebują LECZENIA. Często nie tylko pomocy psychologa, ale i psychiatry i farmakoterapii. Taką pomoc często dostają dopiero po nieudanej próbie samobójczej, ale tu już inna sprawa.

 

Możemy rozważać problem samobójstwa na milion różnych sposobów podchodząc do niego od strony filozoficznej, czysto praktycznej czy też moralnej, ale zakładając, że wypowiadają się tu osoby zdrowe psychicznie, nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć kogoś kto podejmuje decyzję o dobrowolnym zejściu z tego świata. Trudno też, mając to na uwadze, podejmować się oceny postępowania takiego człowieka.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Człowiek powinien robić wszystko co złe pod wpływem emocji. Jak robi to świadomie, to nazywamy go złym człowiekiem.

Albo to COŚ jest złe ale tylko z pewnego punktu widzenia? Może ta osoba godzi się z ew. konsekwencjami? A co ze złem koniecznym? Ludzie mówiący to, wcale nie są nazywani złymi. Wyobraź sobie, że masz tyle perspektyw, że możesz przekonać każdego o wszystkim, zobacz jak fajnie <3 Na tym polega zabawa.

9h1mUUB.gif

Takie rozważania są bardzo względne ale uogólniając mogło chodzić o rzecz, która jest zła według przyjętych norm społecznych, czy coś. Chociaż te normy nie powinny być dekalogiem życia.

 


Ciężko się śpi, gdy masz takiego doła, że nie możesz zasnąć.

I po to bozia dała nam wudke. I samomkontrolę. Słuszne rozwiązania są dwa, albo zaliczysz zgona i obudzisz się jutro mając bardziej przystępne problemy (turbo kac, ale jak sie wykurujesz to od razu świat stanie się piękniejszy), albo będziesz leżał na tym barłogu wiedząc, że masz teraz źle i nie wolno ci robić głupstw, więc lepiej się przespać, przeleżeć, przemyśleć alternatywy, niż iść uzupełniać niedobór żelaza wstrzykując sobie widelec w żyłę.

 


Wybacz, że zmuszam Cię do konwersacji z takim ćwierćinteligentem jak ja, jednak prosiłbym Cię o rozjaśnienie tej myśli.

Wybaczam. Wymiana poglądów w przyjemnych warunkach jest dobrą zabawą i nauką.

 


Np. uważam, że inni są zbyt mało tacy jak ja, dlatego uważam ich za nieco gorszych, aczkolwiek nie przesłania mi to innych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.

Od wieków, moje kosmiczne ego twierdzi, że ludzie powinni zachowywać się w sposób podobny do mnie. Wzór nie kalka. Wtedy mamy średnią ajkju na świecie nie 40, tylko 1500 i ogólnie szczęście. Można powiedzieć, że jestem herbatosamolubnym egoistą o zbyt niskim mniemaniu o innych. To też uważam za fajną zabawę, ale mimo tego, potrafię raz na jakiś czas przestać mierzyć swoją miarą, zniżam się do poziomu innych i w ogóle. Nie jestem pewien co próbuję ci przekazać, przyjacielu, bo moje myśli są abstrakcyjne i pełne niewłaściwych przykładów i przenośni, ale jestem pewien, że jak zrozumiesz, tak będzie dobrze! \(^o^)/

 

Halo halo, myślę, że problem samobójstwa reguluje się sam. To dlatego, że psycholeki decydują za ciebie. A choroba psychiczna bez żadnych zmian w musku to nie choroba tylko urojenie. Tak myślałem do tej pory, ale chyba jest wyjątek w postaci shell shockniętych ludzi. Znajdę coś i na to. Może to po prostu silne urojenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Albo to COŚ jest złe ale tylko z pewnego punktu widzenia? Może ta osoba godzi się z ew. konsekwencjami? A co ze złem koniecznym? Ludzie mówiący to, wcale nie są nazywani złymi. Wyobraź sobie, że masz tyle perspektyw, że możesz przekonać każdego o wszystkim, zobacz jak fajnie <3 Na tym polega zabawa.

Mówiłem o punkcie widzenia osoby która coś popełnia. Akurat w tym przykładzie nie ma wyszczególnionych osób trzecich, więc mówienie o relatywizmie moralności jest raczej zbędne. A zło konieczne to dla mnie nie zło, tylko życie.

 


I po to bozia dała nam wudke. I samomkontrolę. Słuszne rozwiązania są dwa, albo zaliczysz zgona i obudzisz się jutro mając bardziej przystępne problemy (turbo kac, ale jak sie wykurujesz to od razu świat stanie się piękniejszy), albo będziesz leżał na tym barłogu wiedząc, że masz teraz źle i nie wolno ci robić głupstw, więc lepiej się przespać, przeleżeć, przemyśleć alternatywy, niż iść uzupełniać niedobór żelaza wstrzykując sobie widelec w żyłę.

<Wudka><samokontrola> pick one.

Jak dla mnie alkohol jest też złym sposobem rozwiązywania problemów. Ma tendencję do ich mnożenia. I też, jak samobójstwo jest formą ucieczki.

 


Od wieków, moje kosmiczne ego twierdzi, że ludzie powinni zachowywać się w sposób podobny do mnie. Wzór nie kalka. Wtedy mamy średnią ajkju na świecie nie 40, tylko 1500 i ogólnie szczęście. Można powiedzieć, że jestem herbatosamolubnym egoistą o zbyt niskim mniemaniu o innych. To też uważam za fajną zabawę, ale mimo tego, potrafię raz na jakiś czas przestać mierzyć swoją miarą, zniżam się do poziomu innych i w ogóle. Nie jestem pewien co próbuję ci przekazać, przyjacielu, bo moje myśli są abstrakcyjne i pełne niewłaściwych przykładów i przenośni, ale jestem pewien, że jak zrozumiesz, tak będzie dobrze! \(^o^)/

Nie martw się, bycie samolubnym egoistą, który uważa że ma ajkju wyższe od reszty jest bardzo popularne, i nie ma w tym nic dziwnego. Mnie z tego "wyleczyła" psychologia :). I chyba zrozumiałem o co ci chodzi, i bardzo to pochwalam.

 

@OjtamOjtam W kogo kierunku wysuwasz oskarżenia? To ja proponowałem lekcje psychologii, i to ja uważam, że próba zrozumienia samobójcy jest skazana na porażkę. Wybacz moją małostkowość, ale jako klasyczny osobnik Homo Sapiens czuję potrzebę obrony mojego honoru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Jak dla mnie alkohol jest też złym sposobem rozwiązywania problemów.

Po alko prędzej czy później wrócisz do żywych. I będziesz mógł przemyśleć swój błąd. Usunięcie konta nie pozwala na takie luksusy.

 


Nie martw się, bycie samolubnym egoistą, który uważa że ma ajkju wyższe od reszty jest bardzo popularne

Ale ja uważam się lepszym we wszystkim i w ogóle ja >>> all :c

 


I chyba zrozumiałem o co ci chodzi, i bardzo to pochwalam.

W takim razie chyba się cieszę. Lubię kiedy człowiek rozumie. Nie muszę wtedy udawać, że tłumaczę to co powiedziałem wcześniej ^o^

 


Wybacz moją małostkowość, ale jako klasyczny osobnik Homo Sapiens czuję potrzebę obrony mojego honoru.

Dobrze, że napisałeś 'klasyczny' a nie 'typowy', albo coś. Bo bym się czepiał XP No i to nie małostkowość! To wielkostkowość! Honor ważna sprawa! Serio. Konwertuje szkodliwe głupoty na niegroźne śmieszki, a to tylko jedna z jego zalet.

 


próba zrozumienia samobójcy jest skazana na porażkę

To dlatego, że na pierwszy rzut oka jest jak kobieta, nikogo nie obrażając. Stereotypy i ich śmieszki <3 Tzn uroi sobie coś w tej pociętej żyletkami główce i jedynym argumentem jest 'bo tak', albo rzucanie typowymi emo uogólnieniami. Rozwiązanie to surowy ojciec, albo sprawić by osoba stała się zabawką. Zabawka jest pod całkowitą kontrolą, a przynajmniej będzie do czegoś przydatna :3

Jeśli jest gdzieś prawdziwy problem, to w końcu wyjdzie, jeśli się tylko powstrzyma kogoś przed uniemożliwieniem poznania prawdy. Poza tym, w obliczu takiego incydentu uważam że należy się liczyć i brać pod uwagę stratę delikwenta. Dochodzę w myślach do ciężkich do połączenia wniosków i podoba mi się to. Pisałbym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Po alko prędzej czy później wrócisz do żywych. I będziesz mógł przemyśleć swój błąd. Usunięcie konta nie pozwala na takie luksusy.

Albo pod wpływem stwierdzisz że jesteś supermanem i umiesz latać, po czym wskoczysz do basenu i się utopisz. Fakt, że był to 30 cm brodzik, nie będzie dla ciebie już problemem.

Zawsze można też zostać alkoholikiem. I zmienić życie twojej przyszłej rodziny w piekło.

 


W takim razie chyba się cieszę. Lubię kiedy człowiek rozumie. Nie muszę wtedy udawać, że tłumaczę to co powiedziałem wcześniej ^o^

Właśnie dlatego lubię udawać, że rozumiem. Nie muszę wtedy udawać, że nie widzę, że ta osoba tylko udaje, że tłumaczy to co powiedziała wcześniej.

 


Pisałbym.

To pisz. Chociaż fajnie by było, gdybyś pisał trochę bardziej zrozumiale. Wtedy też mógłbym popisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


@OjtamOjtam W kogo kierunku wysuwasz oskarżenia? To ja proponowałem lekcje psychologii, i to ja uważam, że próba zrozumienia samobójcy jest skazana na porażkę. Wybacz moją małostkowość, ale jako klasyczny osobnik Homo Sapiens czuję potrzebę obrony mojego honoru.

Nikogo konkretnego, inaczej zacytowałbym konkretnych ludzi. Po prostu czytam tu posty i nie spodobał mi się kierunek, któy przybrała ta dyskusja i pomyślałem o twoim pomyśle doedukowania społeczeństwa z zakresu podstaw psychologii. Jeżeli  odniosłeś wrażenie, że atakuję konkretnie ciebie, z tego miejsca przepraszam - nie miałem wcale takiego zamiaru.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę się wtrącać w waszą dyskusję, ale proponuję Wam założyć osobny wątek na temat samobójstw i w nim tą dyskusję kontynuować. Trochę się zagalopowaliśmy - tutaj ludzie mają wyrzucać z siebie negatywne emocje, żalić się, gdy im coś nie wychodzi, szukać jakiegoś wsparcia moralnego, czy też porady na różne tematy i wypadałoby w końcu do tego wrócić. Jeśli wątek o samobójstwach powstanie, to z chęcią sam się do niego włączę. 

 

I przy okazji napiszę coś od siebie. Prośbę o radę, gdyż ostatnimi czasy powstają we mnie wątpliwości. Lecz prośbę tą kieruję do konkretnej grupy ludzi, mam nadzieję, że tacy się tu udzielają - inżynierów, czy też przyszłych inżynierów.

 

Zaczynam trochę wątpić w swoje studia. Mamy bardzo okrojony program nauczania (o takich programach jak autoCAD nie uczy się nas prawie wcale, fizyka była uczona jak zwykle na kolanie, matematyka też miała raczej żałosny poziom, na którym nawet całki, czy pochodne są po prostu łatwe). Wielu by się cieszyło, ale ja się obawiam, że negatywnie to się odbije na przyszłej karierze zawodowej, wszak rzeczy, które wymieniłem wydają mi się wiedzą raczej elementarną, czymś, co raczej powinno się wiedzieć. Niby inżynieria, na której siedzę nie jest najambitniejsza (inżynier procesu), ale... czy takie braki faktycznie mogą się odbić na mojej przyszłości? Mam się o co martwić, czy może powinienem się cieszyć, że mam "bezstresową" edukację? I jeśli mam się nie martwić to, proszę, nie chcę argumentów typu "teraz masz luzy, ciesz się". Jeśli te luzy w przyszłości zamienią się w zmarnowane pieniądze na naukę, to bynajmniej powód do radości to dla mnie nie będzie. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim, to studia nie są zwyczajnie do zaliczenia. A przynajmniej nie powinny być. Jeśli chcesz znaleźć dobrą pracę, to samemu też musisz być dobry. Musisz się wyróżniać. Jeśli nie zapewniają ci autoCADa, to zapisz się na dodatkowy kurs. Jeśli nie ogarniasz matematyki, to weź z niej korki. Studia rozwijają cię w danym kierunku. Jedne trochę lepiej, inne trochę gorzej, ale ostatecznie to tylko od ciebie samego zależy, ile z nich wyciągniesz.

 

Nie wiem na którym roku jesteś, ale zawsze możesz wejrzeć w swój syllabus, gdzie powinny dokładnie być opisane twoje zajęcia i co one sobą niby mają reprezentować. Może jest tak, że np. autoCAD pojawi się dopiero na 3-cim roku. No a jeśli już kończysz swój kierunek i wiesz, że więcej się na nim nie pojawi... To i tak nie ma sensu tego wszystkiego teraz przerywać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim, to studia nie są zwyczajnie do zaliczenia. A przynajmniej nie powinny być. Jeśli chcesz znaleźć dobrą pracę, to samemu też musisz być dobry. Musisz się wyróżniać. Jeśli nie zapewniają ci autoCADa, to zapisz się na dodatkowy kurs. Jeśli nie ogarniasz matematyki, to weź z niej korki. Studia rozwijają cię w danym kierunku. Jedne trochę lepiej, inne trochę gorzej, ale ostatecznie to tylko od ciebie samego zależy, ile z nich wyciągniesz.

 

Nie wiem na którym roku jesteś, ale zawsze możesz wejrzeć w swój syllabus, gdzie powinny dokładnie być opisane twoje zajęcia i co one sobą niby mają reprezentować. Może jest tak, że np. autoCAD pojawi się dopiero na 3-cim roku. No a jeśli już kończysz swój kierunek i wiesz, że więcej się na nim nie pojawi... To i tak nie ma sensu tego wszystkiego teraz przerywać.

Z autoCAD już mamy zajęcia i nauczyliśmy się tylko skrajnych podstaw. W 7 godzin uczyliśmy się czegoś, co mnie kolega nauczył "po godzinach" w... 45 minut. Więc są dwie opcje - albo ja jestem bardziej bystry niż myślałem w tych sprawach, albo na wykładach jest narzucone bardzo wolne tempo. A ja siebie jako jednostki wyjątkowej nie postrzegam - to sprawia, że zostaje już tylko jedna opcja.

 

Z matmy nie ukrywam - słaby nie jestem, korepetycje miałem i po nich wiele rzeczy liczyłem z marszu, nierzadko także w pamięci, a same wyniki były prawidłowe. Na egzaminie z całek uratowałem skórę koledze, który pisał z matematyki maturę rozszerzoną (a sam jestem po... podstawowej). Brakowało mi pójścia poziom wyżej, wyzwania, czegoś, gdzie musiałbym się zatrzymać i głębiej zastanowić, ale masz rację - chyba pora zastanowić się nad ostrzejszą nauką "na własna rękę". Z samego autoCAD'a kolega, który w nim pracuje od lat jest skłonny mi pomóc lepiej ogarniać. Po podstawach już widać, że bardzo skomplikowany program to nie jest. Śmiem rzec, że nieszczęsny Cubase używany w sprawach muzycznych potrafi bardziej zakręcić w głowie, ale jednak wsparcie zawsze jest bardzo pomocne oraz bardzo mile widziane. 

 

Zaś na roku studiów jestem drugim. Czwarty semestr, by być bardziej konkretnym. Dodam też, że po uzyskaniu tytułu inżyniera planuję rozpocząć studia magisterskie. Jestem na prywatnej uczelni na studiach zaocznych, mówiąc wprost - opis zajęć zastałbym chyba tylko w dziekanacie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro i tak zaoczne, to czemu prywatna? Poszedłbyś na Kraków, Wrocław czy Warszawę i nawet jeśli kierunek sam w sobie by cię zawiódł, to i tak miałbyś miliard możliwości na jego poszerzenie (i to w ramach zajęć na tej samej uczelni)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro i tak zaoczne, to czemu prywatna? Poszedłbyś na Kraków, Wrocław czy Warszawę i nawet jeśli kierunek sam w sobie by cię zawiódł, to i tak miałbyś miliard możliwości na jego poszerzenie (i to w ramach zajęć na tej samej uczelni)

Tu już kwestia odległości od miejsca zamieszkania, w którym pracuję. Jakbym studiował zaocznie we Wrocławiu to koszty dojazdu byłyby znacznie większe, zaś Kraków i Warszawa wiązałyby się z jej rzuceniem. W takiej sytuacji równie dobrze mógłbym iść na studia dzienne, a to z kolei oznacza powrót na garnuszek rodziców, którego nie chcę. Za bardzo przywykłem do sytuacji, gdy staram się sam utrzymywać. 

Czasem żałuję, że na początku dziennych nie wybrałem, ale teraz już za bardzo przyzwyczaiłem się do aktualnego stanu rzeczy, by to zmienić. Nie mówiąc o robieniu studiów od nowa, trzeci raz z kolei :c 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


autoCAD już mamy zajęcia i nauczyliśmy się tylko skrajnych podstaw. W 7 godzin uczyliśmy się czegoś, co mnie kolega nauczył "po godzinach" w... 45 minut. Więc są dwie opcje - albo ja jestem bardziej bystry niż myślałem w tych sprawach, albo na wykładach jest narzucone bardzo wolne tempo. A ja siebie jako jednostki wyjątkowej nie postrzegam - to sprawia, że zostaje już tylko jedna opcja.

 

A na jaki programie robisz- solid age? Ja to miałem w I KL technikum Mechanicznego. :NjdaT:  Mam gdzieś podręczniki jak chcesz to mogę je odkopać i wysłać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, chyba to napiszę.

Cóż, już jest maj, zaraz wakacje. Jak każdy wie, chce się ładnie i dobrze wyglądać. Zaczęłam dbać o siebie i w połowie marca stwierdziłam, że schudnę. Mam 164cm wzrostu i wtedy ważyłam trochę ponad 54kg. Aktualna waga (czyli ważyłam się z kilka godzin temu) to 50,7kg. Nadal czuje się źle, nadal widzę tłuszcz i brzydkie ciało. Czasem nie jem całymi dniami, wyrzucałam jedzenie lub oddawałam. Dziś jako, że skończył się papier kuchenny, to gdzieś indziej musiałam schować jedzenie, więc wzięłam aluminium i schowała około 3/4 obiadu tam (bo 1/4 weszła jeszcze do końcówki papieru i udało mi się wywalić do kibla). Nie wiem jak, ale mama znalazła tą paczuszkę aluminiową i nawrzeszczała na mnie. Wiem, że nie powinnam, ale ja się źle czuje jak jem, ja już nie umiem po prostu. Powiedziała, że teraz będzie patrzeć jak jem obiady. Szkoda tylko (chociaż w sumie nie szkoda), że zauważyła to dość tak... późno. Takie coś trwa już z drugi miesiąc. Dodatkowo wpycha mi słodycze i inne tłuste rzeczy prawie, że na siłe, i to jeszcze o późnych godzinach (wczoraj np. po 21). Ona nie rozumie, że ja nie jestem głodna, ona wie lepiej o moim zapotrzebowaniu żywieniowym. Żeby nie było, ja ćwiczę. Chodzę tyle ile mogę, jak wracam sama (co dość rzadko się zdarza, niestety), to całą drogę ze szkoły na piechotę. Z tatą też chodzę jeśli tylko ma czas. Przez dwa miesiące robiłam przysiady i ścianki płaczu (łącznie dziennie przysiadów nawet 200 może). Ja się staram, staram ile mogę, ale nie udaje mi się schudnąć jedząc. Ja mam wyrzuty sumienia, jedzenie nie daje mi przyjemności, ja chce się dobrze czuć, a teraz nie mogę.

Smutno mi, że ona niby myśli, że przed nią się nic nie ukryje, prawda jest taka, że nic o mnie nie wie, ale też nie chce jej mówić. 

Nie wiem co robić, chce tylko czuć się dobrze w swoim ciele, czy to tak dużo?

// Wiem, że to błahy temat w porównaniu do poprzednich i w końcu jakie problemy może mieć 15-latka, no ale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...