Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Ok, ostrzegam że moje zalenie się może wyglądać jak problemy pierwszego świata, ale i tak potrzebuje to z siebie wyrzucić.

 

Twoim problemem jest tzw. "samospełniająca się przepowiednia". Wiem co mówię, wywalili mnie z LO, maturę zdałem w prywatnym LO. O co chodzi?

 

1. Wychodzisz z założenia, że nie zdasz.

2. Przez takie myśli, nie możesz skupić się na nauce.

3. Nie skupiając się na nauce, nie przyswajasz wiedzy.

4. Wracasz do punktu 1. Koło się zamyka. 

 

Moja rada? Znajdź sobie nagrodę, którą otrzymasz, zrealizujesz (itp), ale dopiero po zdaniu matury. Musi być to coś, co jesteś w stanie załatwić. Ja miałem taki sam problem. Wpadłem w to przeklęte koło. Co pomogło? "Zdam maturę - jadę do kina na Zemstę Sithów". "Nie znam - nie jadę". Taka, możliwa do zrealizowania rzecz dała mi porządnego kopa w dupsko. Średnia z matury? 4.75 i oglądanie filmu w kinie. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


2. Przez takie myśli, nie możesz skupić się na nauce.

 

Samospełniająca się przepowiednia to jedna rzecz. Inna to taka, że nigdy nie mogłem się jakoś skupić na nauce, nawet gdy takie myśli nie zaprzątały mojej głowy. Prokrastynacja, lenistwo, you name it. Ale miałem tak od zawsze. 

+ Od samej podstawówki słuchanie tekstów "Paweł jest bardzo zdolny, może powinien chodzić na jakieś dodatkowe zajęcia, żeby poszerzyć wiedzę, bla bla bla". Niewiele to chyba dało, bo jak raz pojechałem na obóz jakiś matematyczny czy coś na tydzień, to dało to chyba skutek odwrotny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, głównie to jest to, że muszę przygotować bibliografię (jestem ostatnim rocznikiem, który ma "starą" maturę). Poza tym ogólnie mi idzie trochę słabo z przedmiotów zawodowych, a szkołę trzeba skończyć jak do matury chcę w ogóle podejść. Krotko mówiąc, matura się nie martwię, a raczej tym czy mnie dopuszczą do niej

Edytowano przez Nishi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci jak Cahan robiła bibliografię.

1. Eeee... Przydałoby się zrobić bibliografię...

2. Wezmę jakieś książki, które już czytałam.

3. Randomowe strony internetowe i publikacje jako opracowania. Jeśli opracowanie nie istnieje, to takowe stworzyć [bo można wpisać merytoryczne dyskusje na forach internetowych.

 

Na polski wbiłam z buta, dostałam 85%. Przygotowania nie zajęły mi 5 minut.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończ waść się martwić bo bo nonsens jest :forgiveme:

Ja 4 lata temu dałem zupełnie losową bibliografię, z żadnego z materiałów które podałem nie wykorzystałem, a o temacie prezentacji przypomniałem sobie tydzień przed maturą. Samą prezentację robiłem dzień przed maturą... zdane na ponad 70%.

 

Fuck the system :B6jwX:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no, ziomeczku xD.

Z tą bibliografią toś dowalił. Ale jeśli już mam coś konkretnego podpowiedzieć a nie śmieszkować tylko, to masz takie coś:

- osobiście bibliografię opracowałem z pomocą drugiej osoby*. Poszedłem sobie do biblioteki i poprosiłem pracującą tam panią o pomoc. Nie miała i tak wiele do roboty, to razem wyszukaliśmy książek (i artykułów) do mojego tematu, a następnie opracowaliśmy bibliografię. Potem pozostało już tylko zaniesienie tego do polonistki i dopieszczenie szczegółów.

 

A na koniec:

z bibliografią problem xDDDD iksdedede

Edytowano przez Avanidius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem podobnie rok temu, z tym że skupiłem się na egzaminie zawodowym -Technik Mechanik zdany na 95% , a myślałem że go nie zdam.

Niestety zabrakło mi 3 p na maturze z matematyki. Niestety mam teraz identyczny problem. Ale cóż będę musiał sobie jakoś sam poradzić (na korepetycje mnie nie stać).

Ale podejdę choćby po to aby podejść. Kiedyś chciałem całkiem zrezygnować z matury , ale jeden z profesorów z mechaniki powiedział mi żebym podejść aby podejść , a nóż się uda.  A jak nie to pozostaje sierpień, jak nie sierpień to za rok (do 5 lat można podchodzić za darmo). I tak zrobiłem 2 razy się mi nie udało, ale nie żałuje.

Edytowano przez KamilPL 94
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamil - przerobiłeś stare zestawy? Te zadania co roku są w zasadzie identyczne, tylko dane się zmieniają. Przerób parę zbiorów zadań - np. Kiełbasę i jedziesz.

 

Niestety matmę schrzaniłam. Próbne pisałam niemal na 100%, na normalnej złapałam się na najprostsze podpuchy i tylko 72% :burned:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdobądź wszystkie z paru lat wstecz - próbne, normalne, robione pod różne szkoły. Te zadania serio są łatwe. Wystarczą dobre podręczniki i dużo praktyki.

 

Z matmy zastanawiałam się nad rozszerzeniem, ale uznałam, że mi niepotrzebne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurzyłem się trochę dziś... firmę w której pracuje przejmuje inna, większa. No i wywiesili dziś ogłoszenie, że zamiast trzech przerw 10/10/30 minut będziemy mieć tylko jedną półgodzinną :/ Przynajmniej płatna, ale 3 posiłki w pracy odpadają... Cholera.

 

mlfw11015-tumblr_nfv649m9Ka1thsrlto5_500

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin i 30 minut przerwy, a wcześniej miałeś aż 3 przerwy :o?!?!

W mojej pracy, kasjerzy mają na 8 h, 1 przerwę trwającą 15 minut, a w TESCO kasjerzy mają 30 minut, z czego 15 odrabiają po pracy każdego dnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, w tyskim Fiacie - przynajmniej kiedyś, choć pewnie teraz też - było tak, że przerwa przerwą, ale umowa tylko na weekend i jak ci się nie podobało niewolnictwo tamtejsze (nawet o tym niewolnictwie piosenka powstała: http://w402.wrzuta.pl/audio/aVJpk4eRzC8/tychy_fiat_blues), to po weekendzie już z tobą umowy nie przedłużali. 

 

Niewolnictwo. W Polsce norma.

Polska nigdy nie była, nie jest i nie będzie cywilizowanym Zachodem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurzyłem się trochę dziś... firmę w której pracuje przejmuje inna, większa. No i wywiesili dziś ogłoszenie, że zamiast trzech przerw 10/10/30 minut będziemy mieć tylko jedną półgodzinną :/ Przynajmniej płatna, ale 3 posiłki w pracy odpadają... Cholera.

A to w UK nie ma ustawowo łącznie godziny przerwy na 8 godzin pracy? :drurrp: Coś takiego słyszałem, ale nie jestem pewny.

 

Chciałbym... ale to jakaś bzdura :rainderp:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja napiszę bardzo krótko i zwięźle: SESJA. Sesja i tysiąc pięćset sto dziewięćset projektów do pooddawania :| Wrrr...

To chyba wszystko :|

 

Trzeba było cały semestr zapiepszać, a nie zostawiać na ostatni moment. 

Wiem, co mówię, bo sam miałem nie jeden projekt z kartografii do oddania. I ankiety wśród mieszkańców Śródmieścia Południe (co wykonałem bez wykonywania ich samemu i bez wykorzystywania broniaczy). I jeszcze kilka pewnych prac. 

 

Aż mi się chce śmiać, bo ja właśnie przedwczoraj zaliczyłem najgorsze (w sensie trudności) ćwiczenia ze wszystkich, jakie miałem przez 4 lata studiów, w tym ćwiczenia z przedmiotu, na którym leży prawie cały starszy rok na warunkach (kartografia) i jak oni teraz nie zdadzą, to wypad z uczelni. Mi pozostają ostatnie furtki - egzaminy na sesji, z których o 4 egzaminy jestem spokojny, gorzej z egzaminem z karto, ale jak się zepnie poślady, to też da radę. 

 

Więc bez załamki, spinać poślady, mniej kucyczków, fandomu i innych spie<cenzor>lozy i DO ROBOTY. 

 

EDIT: Dopiero teraz zauważyłem, że mam do czynienia z klaczką rok ode mnie młodszą. Czyli studentka 3. roku jak mniemam. I jeszcze takich rzeczy nie rozumie?  :huhwha:

Edytowano przez Linds
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja, sesja... Do poprawy 7 kolosów z biofizyki i jakieś 5 z chemii. Brzmi milutko, nie :evilshy:? Już nie mówię o przedmiotach, które mam w sesji letniej... I to nie jest tak, że nie próbowałam zaliczać, kiedy było można. Ja się po prostu z biofizyką nie lubię. Bardzo. A chemia jest dla mnie za ciężka do wykucia - nie mam problemu ze zrozumieniem reakcji i napisania ich na wzorach ogólnych. Ale nauczenie się tych związków...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem problemy z meteorologią i klimatologią. Ba, jeszcze w środę rano brakowało mi 1,5 pkt do zaliczenia ćwiczeń. Ale raz kolosa poprawiłem, drugi raz męczyłem się kilka razy z diagramem aerologicznym. Plus ogólnie doliczmy fakt, że jestem za głupi, by w pełni uznać się za klasę inteligentną, by podwyższyć poziom trudności.

O dziwo, udało się. 

 

A może to ja taki idiot i jak to idiot, mam szczęście po prostu... ? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja napiszę bardzo krótko i zwięźle: SESJA. Sesja i tysiąc pięćset sto dziewięćset projektów do pooddawania :| Wrrr...

To chyba wszystko :|

 

Miałem to samo. W mojej miejscowości nie ma biblioteki z książkami pedagogicznymi - trzeba jechać 50km. Dzień z głowy. Na uczelni zakazują kserowania książek, bo "prawa autorskie..." Było tego zatrzęsienie. Projekt grupowy to koszmar. Kilka osób w różnych okolicach Podlasia. Część egzaminów była przekleństwem. Nie mogłeś napisać "na chłopski rozum", tak jak ty to wiesz i rozumiesz (oczywiście dobierając odpowiednie słowa, nie jak pod budką z piwem). NIE!. Ma być... na dobrą sprawę kopia książki. Na szczęście wśród tej bandy oszołomów, było kilka perełek:

Jeden z nich, wyświetlał informacje z projektora. Nie dało się tego spisać - przełączał zbyt szybko. Poprosiliśmy, żeby zwolnił, a ten odpowiedział: "Nie musicie tego przepisywać. Po co wam kopia książki? Są w bibliotece. Zróbcie ksero poruszanych tu zagadnień - wystarczy do egzaminu"  :giggle:  Inne dwie, nauczyły mnie w jeden semestr, więcej niż dwudziestu przez 6 lat (powtarzałem jeden rok)

 

U jednego z profesorów oblałem pedagogikę (główny przedmiot, jakby nie patrzeć). Na poprawce mówiłem dokładnie to samo, wklejając książkowe, utopijne pierdoły. Usłyszałem krótko: "teraz to pan się nauczył, nie można było tak od razu?"  :burned:

 

###

 

A tak z zupełnie innej beczki. Pomijając słabszy wzrok - stereoskopia (lewe oko widzi gorzej), okulary pryzmatyczne... czy jak im tam (ciekawe od czego  :lie:  ) okulista, widać że uczciwy gość, ponieważ odesłał mnie do: neurologa, kardiologa, gastrologa. Wszystko to, mogło mieć wpływ na "widzenie w 3D". Musiał mieć 100% pewność. Upały (bradykardia), hurtowe ilości silnych leków od epilepsji, a do tego gastrolog (śpię w 5 min po większym posiłku) Wszystko prywatnie (100zł tu, 100zł tam...) Inaczej byłoby tak, jak u urologa. Zapisuję się 4 listopada... wizyta pod koniec lutego. I znowu "stówka". Trzy razy. Wszędzie usłyszałem "nie, nie ma wpływu". Z jednej strony to dobrze, z drugiej na samą myśl o łażeniu w pinglach mam ochotę popaść w depresję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, w tyskim Fiacie - przynajmniej kiedyś, choć pewnie teraz też - było tak, że przerwa przerwą, ale umowa tylko na weekend i jak ci się nie podobało niewolnictwo tamtejsze (nawet o tym niewolnictwie piosenka powstała: http://w402.wrzuta.pl/audio/aVJpk4eRzC8/tychy_fiat_blues), to po weekendzie już z tobą umowy nie przedłużali. 

 

Niewolnictwo. W Polsce norma.

Polska nigdy nie była, nie jest i nie będzie cywilizowanym Zachodem. 

 

Dziadek mojego znajomego powiada że komunę w Polsce widać i czuć, żeby znikła musi wymrzeć całe pokolenie wychowane w PRL-u 

 

A tak z zupełnie innej beczki. Pomijając słabszy wzrok - stereoskopia (lewe oko widzi gorzej), okulary pryzmatyczne... czy jak im tam (ciekawe od czego  :lie:  ) okulista, widać że uczciwy gość, ponieważ odesłał mnie do: neurologa, kardiologa, gastrologa. Wszystko to, mogło mieć wpływ na "widzenie w 3D". Musiał mieć 100% pewność. Upały (bradykardia), hurtowe ilości silnych leków od epilepsji, a do tego gastrolog (śpię w 5 min po większym posiłku) Wszystko prywatnie (100zł tu, 100zł tam...) Inaczej byłoby tak, jak u urologa. Zapisuję się 4 listopada... wizyta pod koniec lutego. I znowu "stówka". Trzy razy. Wszędzie usłyszałem "nie, nie ma wpływu". Z jednej strony to dobrze, z drugiej na samą myśl o łażeniu w pinglach mam ochotę popaść w depresję. 

 

Powiada się że teraz ludzie chorują częściej niż w przeszłości, a według mnie gadają głupoty. Kiedyś  nie było po prostu  rozwiniętej diagnostyki i nie wiadomo było czy ktoś chorował czy nie. Ja mam podobno kilka alergi i lekką astmę (tak z pasją lotnictwa super się zgrało) Choć nigdy nie  miałem żadnych problemów, nawet przy ostrym wymęczeniu, bieganiu/pływaniu. Po prostu normalnie o tym bym nie wiedział bez diagnozy. 

Znam dziewczynę która też ma wadę wzroku i epilepsje, jakoś z tym żyje i niema problemu, W życiu nie chodzi aby narzekać na chorobę tylko o to aby żyć mimo niej. Ludzi zdrowych nie ma, każdy ma jakieś swoje problemy.  

Jak pisałem  z życiem z chorobą mam trochę doświadczenia bo ograniczyła mi dostęp do mojej pasji, ale zawsze musi być ktoś kto składa te samoloty. nie?   :aj5:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...