Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Albo zaproś kumpla, zawsze raźniej z kimś :3

 

...dostać wpierdol od dresów. :D

 

Z gazem pieprzowym różnie bywa. Można nim nie wycelować, a nawet jak ci się uda to wystarczy tylko twardszy zawodnik i tym sposobem go sprowokujesz,  zwłaszcza jak kupiłeś jakaś budżetową wersję.   Nie wspominam już o sytuacji kiedy to masz do czynienia z całą grupą. Są też latarki Black eye ale to trzeba mieć 300zł w kieszeni, albo pistolet hukowy, ale z nim nigdzie nie wejdziesz. 

 

Ale myślę że najbardziej zdroworozsądkowym podejściem jest zachowanie trzeźwego myślenia, tyle razy co latałem po mieście ok. północy to nigdy nie dostałem jeszcze wpierdzielu. No chyba że Lublin jest bardziej cywilizowany...  Po prostu trzeba unikać pijanych band, a najlepiej trzymać się w grupie, nawet z obcymi, ale  wyglądającymi porządnie. 

 

A jeżeli chodzi o twoją sytuację, to najlepiej żebyś  po filmie poczekał w kinie na transport i tyle. Jak zadzwonią po ciebie to lecisz prosto do samochodu. 

Edytowano przez WilkU
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubiór też ma znaczenie,

Dres, skórzana kurtka kaptur, pewność siebie, kieta, odpowiedni krok i już 50 proc. Lepiej. A co do ludzi, też nie jestem zbyt otwarty na innych, samotnik z wyboru.

Wysłane z mojego ST21i przy użyciu Tapatalka

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, mnie akurat parę razy napadnięto. Wielu frajerów myślało że samotna dziewczyna będzie łatwym celem. Cóż... Potem to oni uciekali, a nie ja.

 

A co do gazu - fakt, szczególnie że niektórzy mogą myć uodpornieni. Mimo wszystko to dość dobre rozwiązanie, choć chyba znam lepsze. Domestos w spray'u :crazytwi:. Domestos zabija wszystkie zarazki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Okej...czyli zrezygnuje z tego wyjścia. Lepiej się nie narażać. Na film poczekam aż będzie na DVD

To jacy tam ludzie, czy zwierzęta mieszkają, że strach wychodzić?

Na moim osiedlu nocami grasowały dziki (aż ich nie wystrzelano, lub wyłapano), a mimo to ludzie dalej spacerowali po nocach, a ty ludzi się boisz? 

Zwyczajnie, widzisz jakąś grupę ludzi, zwłaszcza podpitych, to idziesz na drugą stronę ulicy i nie patrzysz się na nich, żeby nieprowokować ich samym spojrzeniem i po problemie... Ewentualnie zaproś kogoś, jak boisz się samemu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja się ogólnie boję świata. Cahan co innego być twardą czeźwo myślącą kobietą a bojącą się wrzystkiego osobą która działa głównie emocjonalnie. Ja to nie Ty

 

 


To jacy tam ludzie, czy zwierzęta mieszkają, że strach wychodzić?

 

Zrozum- ja nigdy nigdzie nie wychodzę, Tarnów jest w miarę daleko od miejsca mojego zamieszkania. A taka pora wydaje mi się abstrakcyjna do wychodzenia w każdym miejscu na świecie. Nigdy nie chodziłem po Tarnowie i panicznie boje się co mi się może stać.

Edytowano przez SolarIsEpic
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem czemu chcecie rozwiązać jego problem jakbyście to wy tam szli. Boi się, bo widocznie nie jest super koksem, który poradzi sobie z bandą dresów jak wy. Ma swoje powody, jak chcecie komuś pomóc to nie patrzcie przez pryzmat siebie, bo to raczej nie pomoże, trochę empatii.

 

Najlepiej by było pójść z kimś, ale skoro mówisz, że nie ma z kim to niestety albo musisz wziąć się w garść i pierwszy raz spróbować pójść sam albo sobie odpuścić, może szybko wyjdzie na necie w HD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem czemu chcecie rozwiązać jego problem jakbyście to wy tam szli. Boi się, bo widocznie nie jest super koksem, który poradzi sobie z bandą dresów jak wy. Ma swoje powody, jak chcecie komuś pomóc to nie patrzcie przez pryzmat siebie, bo to raczej nie pomoże, trochę empatii.

>implying, że każde wyjście z domu wiążę się z radzeniem sobie z bandą dresów :derp6:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boi się, bo widocznie nie jest super koksem, który poradzi sobie z bandą dresów jak wy. Ma swoje powody, jak chcecie komuś pomóc to nie patrzcie przez pryzmat siebie, bo to raczej nie pomoże, trochę empatii.

Cóż ja też nie jestem "super koksem" :v i też nie dam rady dresiarzom, a mimo to nawet miałem odwagę paradować w mundurze ochrony na ulicy, po ciemku, że nawet kierownicy się dziwili, że się nie boję oklepu po pracy...

A po za tym, kto tu kazał mu radzić sobie z bandą dresów? 

Przecież każdy kazał ich omijać, a nie walczyć z nimi ...

Btw...

 

 

jak chcecie komuś pomóc to nie patrzcie przez pryzmat siebie, bo to raczej nie pomoże, trochę empatii.

Ale sztuczne użalanie się też nie pomoże, więc chyba dobra rada pomoże bardziej, niż współczucie i takie tam...

Edytowano przez BRONIESiPEGASIS
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba się po prostu przełamać. Problem nie tkwi w Tarnowie, a w twoim umyśle (nie odbierz tego źle). To normalne, że boimy się nieznanego. Jeśli dorzucić do tego wymyślanie czarnych scenariuszy... Gdy zacząłem studiować, w piątki i soboty kończyłem zajęcia o 20. Pół biedy jeśli wracała duża grupa studentów ze starszych roczników. Niestety bardzo często musiałem iść sam. Co gorsza uczelnia jest na zadupiu, a do przystanku MPK jest trochę drogi. Zimą było już ciemno, a w soboty nie brakowało "spacerowiczów". Czekanie 20-30 minut na autobus, przez pierwszy miesiąc było katorgą. Ale musiałem się przełamać. Wiele razy do prawie pustego autobusu wsiadali "kibice". Jeszcze raz - trzeba się przełamać. Prędzej czy później, będziesz musiał.  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę troszkę późno to piszę.

Są pewne proste zasady jeśli chodzi o walkę. Pluj, gryź, bierz piach, butelki, wydłubuj oczy, kop w jądra, bij w krtań, uszy i uciekaj.

  • I zasada: Unikaj miejsc i sytuacji niebezpiecznych.
  • II zasada: Jeżeli znajdziesz się w niebezpiecznym miejscu lub sytuacji, to oddal się z tego miejsca jak najszybciej.
  • III zasada: Jeżeli znajdziesz się w niebezpiecznym miejscu lub sytuacji i nie możesz się z niej oddalić, to walcz używając wszelkich dostępnych przedmiotów, które mogą Ci pomóc.
  • IV zasada: Jeżeli znalazłeś się w niebezpiecznym miejscu lub sytuacji, nie możesz się oddalić i w zasięgu nie ma żadnych przedmiotów, które można by było w walce wykorzystać, to walcz w sposób maksymalny, nie stawiając sobie żadnych ograniczeń.

Życie to nie film akcji. Znam ludzi którzy się chwalili jaki to oni I czy tam II Dan mają. Pustaki rozbić umiał fakt, ale po mordzie dostawał równo, ale ja nie o tym chciałem.

 

W życiu ludzie mówią, że trzeba się zastanowić i czekać na rozwój wypadków. Po prostu ludzie chcą uciekać od życia, bo to bezpieczniej. I mają racje jest bezpiecznej, ale co z tego skoro całe życie ci ucieka. Jeśli możesz jechać do Warszawy i akurat odjeżdża ostatni pociąg, to wskakuj,a nie mów sobie, że jutro też jest dzień. A na miejscu? Na miejscu możesz mieć problem z mieszkaniem, z możesz dostać w łeb, ale możesz też poznać wspaniałych ludzi i zdobyć doświadczenie. Czasami trzeba zaryzykować, rzucić prace, bezpieczny kąt, bo może czeka cię coś lepszego albo gorszego. I to jest wspaniałe w życiu, wolność i jej konsekwencje. Nie uciekaj od życia, a żyj.

Ja wiem, że masz ciężko, też tak miałem, ale to się zmieniło.

 

 

No, mnie akurat parę razy napadnięto. Wielu frajerów myślało że samotna dziewczyna będzie łatwym celem. Cóż... Potem to oni uciekali, a nie ja.

A co, zdjęłaś torbę z twarzy? (Coś czuje, że skończę jako człowiek bezzębny i bezpłodny)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę razy obyło się bez walki. Potrafię być całkiem wyszczekana, a to czasami pomaga - spodziewają się pokornej, współpracującej ofiary, a zostają wyśmiani, obrażeni i zlekceważeni. I co robią? Uciekają z podkulonymi ogonami, bo nie rozumieją że ktoś może się ich nie bać.

 

Innym razem rzucił się na mnie jakiś facet. Nie znałam go, nawet nie pamiętam jak wygląda. Najpierw ze strachu mnie sparaliżowało, ale potem włączył się instynkt. Skopałam mu dupę i żałuję że nie goniłam by dokończyć dzieła.

 

Dziś już się w sumie nie boję. Jest mi wszystko jedno na temat tego co przyniesie mi jutro. Potrafię walczyć o swoje, a w razie czego, to wiem jak się zabić bez użycia dodatkowych narzędzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś już się w sumie nie boję. Jest mi wszystko jedno na temat tego co przyniesie mi jutro. Potrafię walczyć o swoje, a w razie czego, to wiem jak się zabić bez użycia dodatkowych narzędzi.

 

Po co się, lepiej kogoś. A tak poważnie, jak umiesz walczyć to boisz się o życie przeciwnika. Przynajmniej ja się obawiam, bo wcale nie jest tak trudno  z człowieka zrobić kalekę (tak bardzo łatwo też nie) O wiele łatwiej jest jak walczy się z kilkoma przeciwnikami(oczywiście mowa o tych nieogarniętych) wtedy nie boisz się tak bardzo krzywdzić. Jednak zawsze lepiej kochać niż krzywdzić(choć czasem trzeba).

 

 

a zostają wyśmiani, obrażeni i zlekceważeni.

Aż boję się pytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie boję się krzywdzić sukinsynów. Niewinnych nie ruszam. Ale jeśli ktoś atakuje mnie, to sam prosi się o kalectwo i inne nieprzyjemności. Generalnie to jestem pokojowo nastawioną istotą, ale dokopać jak trzeba potrafię i lubię. I szczerze - bardzo zabawne jest uczucie, kiedy jakiś gnojek, który myślał, że jest silniejszy i chciał Cię skrzywdzić odkrywa jak bardzo się pomylił.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie walczyć (mowa o tych, którzy nie za bardzo potrafią)? Bez jaj, w dzisiejszych czasach, wyglądające na niewinne 12 letnie chuchro, może ci "sprzedać kosę"! Życie jest do rzyci. Mogą ci spuścić łomot w drodze do osiedlowego sklepiku, który jest oddalony od domu o 100m. Nie można myśleć takimi kategoriami, inaczej za 10 lat będziemy jechać na psychotropach. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie boję się krzywdzić sukinsynów. Niewinnych nie ruszam. Ale jeśli ktoś atakuje mnie, to sam prosi się o kalectwo i inne nieprzyjemności. Generalnie to jestem pokojowo nastawioną istotą, ale dokopać jak trzeba potrafię i lubię. I szczerze - bardzo zabawne jest uczucie, kiedy jakiś gnojek, który myślał, że jest silniejszy i chciał Cię skrzywdzić odkrywa jak bardzo się pomylił.

 

Przestań już pisać, bo jeszcze się w tobie zakocham.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przypominaj...

Największy problem to raczej to że po prostu boje się świata i przy okazji ludzi. Nigdy w życiu nie wyszedłem z domu z własnej woli, "wyjście z kolegami" to dla mnie pojęcie abstrakcyjne, a nawet jak z jakichś powodów chodzę sam w dzień i w mieście gdzie mieszkam boje się że zostanę prze kogoś zaatakowany/porwany/pobity/wypatroszony. Ale nie serio, serce zaczyna mi mocniej bić kiedy inny człowiek przejdzie obok mnie. Właściwie wystarczy że ktoś nieznajomy się do mnie odezwie i czuje się zdenerwowany.

Po za tym wszędzie chodzą nastolatkowie, boje się nastolatków.

 

Kruczek- wybacz nie czuje że to dobry plan

 

I rozumiem że wszyscy są zgodni że mogę zginąć w Tarnowie?

 

Wiesz, że reagowanie stresem (przyśpieszone bicie serca) i lękiem podczas relacji społecznych to objawy fobii społecznej? Powinieneś jak najszybciej powiedzieć o tym rodzinie, poważnie mówię. Tym powinien się zająć psychiatra dla Twojego dobra.

 

Jeśli moje obawy się potwierdzą, to niestety, ale żadne dobre rady w żaden sposób nie pomogą, bo to najzwyklejsza w świecie choroba. To jakby leczyć raka poprzez homeopatię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszek placebo, jedyne skuteczne lekarstwo na raka!

 

Fajne lavstori się tu robi :3

 

 

Ludzie walczyć (mowa o tych, którzy nie za bardzo potrafią)? Bez jaj, w dzisiejszych czasach, wyglądające na niewinne 12 letnie chuchro, może ci "sprzedać kosę"! Życie jest do rzyci. Mogą ci spuścić łomot w drodze do osiedlowego sklepiku, który jest oddalony od domu o 100m. Nie można myśleć takimi kategoriami, inaczej za 10 lat będziemy jechać na psychotropach. 

A jakimi kategoriami chcesz myśleć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od około dwóch dni mam doła. W sumie nawet nie wiem dlaczego, ale przez te dni zdarzyły się sytuację o których muszę komuś opowiedzieć. Dlaczego tutaj, a nie jakiemuś znajomemu? No cóż, o tym też będzie.

 

 

Po pierwsze, dlaczego w temacie "Wyżal się" piszę o swoim problemie, a nie zwierzę się komuś z rodziny albo przyjacielowi.

Po pierwsze, z moją rodziną ciężko się rozmawia. Mama albo przychodzi wpiórwiona z pracy, albo od razu idzie spać. Odpada. Tato, no cóż, nie mamy najlepszej relacji i wiem, że mógłby naszą rozmowę wykorzystać w kłótni z rodzicielką. Odpada. Z siostrą mam dobry kontakt, ale nie taki żeby się jej zwierzać, tak więc ona też odpada. Poza tym wiem, ze ona także ma swoje problemy, nie chcę jej dokładać swoich.

 

Co z przyjaciółmi, możecie się spytać. No cóż, takowych nie posiadam. Ostatni dobry przyjaciel wypiął się na mnie w chwil kiedy najbardziej go potrzebowałem, od tamtego czasu nawet cześć mu nie mówię. I nie byłoby to przykre gdyby nie fakt, że ja pomogłem mu, gdy miał podobną sytuację. Przyjaciółka którą poznałem na tym forum po kilku miesiącach dobrej znajomości wypięła się na mnie, zerwała kontakt bez słowa i tyle. Płakałem po niej, myślałem że to przeze mnie. Teraz już wiem, że tak nie było, przynajmniej nie w całości.

 

 

Dlaczego jednak smucę się od kilku dni? No cóż, myślę że wszystko co miało mnie przytłoczyć a wydarzyło się wcześniej po prostu zbierało się we mnie i dopiero teraz pękło. Pękło po wizycie w domu rodzinnym mojej mamy. Odwiedziliśmy cmentarz na którym leżą moi kochani dziadkowie. Po tej wizycie coś we mnie pękło. Zdałem sobie sprawę, że minęła podstawówka, gimnazjum, liceum w połowie, a ja nie znalazłem jeszcze ani jednego dobrego przyjaciela z którym mógłbym pogadać, wyżalić się, szukać pocieszenia. Czas pędził a mi jakby całe życie przebiegło przez palce. Przypomniałem sobie całe dzieciństwo, pooglądałem parę starych kreskówek i dotarło do mnie, że działo się to wszystko 10 lat, a nie rok temu.

 

Najgorsze jest we wszystkim, że muszę sobie radzić z tym wszystkim sam. W życiu założyłem jakby maskę osoby uśmiechniętej, wesołej, chowając swoją zranioną osobę. Zastanawiam się teraz czy nie był to błąd. Może powinienem wylać z siebie to wszystko przed jakimś krewnym? Szczerze mówiąc nie wiem. Wiem natomiast, że wczoraj płakałem 7 razy słuchając paru piosenek. Płaczę nawet teraz, pisząc tego posta. Siedzę na balkonie, żeby rodzina nie widziała. Mam minę jak kobieta z mojej sygnatury.

 

Niekiedy zazdroszczę niektórym ludziom, a to pieniędzy, a to znajomych. Zastanawiam się co byłoby gdybym zachowywał się inaczej, dopasował do modelu licealnego chłopaka. Zastanawiam się też czy rodzina zauważyłaby gdybym po prostu zniknął, wyszedł.Czasem mam wrażenie, że jedyną osobą dla której żyje to ja sam.

 

Piosenki których słucham:

 

 

 

 

 

Nie musisz się wstydzić ani czuć się źle z tym, że tutaj piszesz. Wiele osób to robi z mniejszymi i większymi problemami. To zdrowe, nie bój się :)

Co do Twojego problemu... Mam parę rad.

Zamierzasz studiować? Jeżeli tak to spróbuj być otwarty, na studiach często poznaje się zakręconych ludzi, często bardzo chętnie oni otwierają się na innych. Bo wiadomo że w gimnazjum czy średniej bardzo różnie to bywa, ale kolejna szansa przed Tobą :3

Możesz też popróbować spotkać się  z kimś z forum, bądź innej internetowej społeczności, jeżeli nie będziesz mieć za daleko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musisz się wstydzić ani czuć się źle z tym, że tutaj piszesz. Wiele osób to robi z mniejszymi i większymi problemami. To zdrowe, nie bój się :)

Co do Twojego problemu... Mam parę rad.

Zamierzasz studiować? Jeżeli tak to spróbuj być otwarty, na studiach często poznaje się zakręconych ludzi, często bardzo chętnie oni otwierają się na innych. Bo wiadomo że w gimnazjum czy średniej bardzo różnie to bywa, ale kolejna szansa przed Tobą :3

Możesz też popróbować spotkać się  z kimś z forum, bądź innej internetowej społeczności, jeżeli nie będziesz mieć za daleko.

Otwarty próbuję być już teraz i fakt, parę osób poznałem. Problem jest taki, że żadna z nich nie chce dopuścić mnie do siebie bliżej, traktując po prostu jak znajomego z klasy. Smuci mnie to, bo większość osób z klasy to już starzy znajomi a ja siedzę najczęściej sam cały dzień.

Studia powiadasz? Jedno z wielu rzeczy związanych z tym okresem to fakt mojej abstynencji i to, że nie jestem typem imprezowym.Chyba po prostu nie umiem się bawić, nawet bez alkoholu :dunno:

Spotkać się z kimś z forum poza forum? Trochu trudne, bo ani ja kasy na wyjazd nie mam, ani ktoś raczej nie mógłby przyjechać do mnie. Niemniej Jaskierka dzięki za poradę :discohug:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...