Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/25/15 we wszystkich miejscach

  1. Szanowni Państwo! Wczoraj odbył się tribroński Twilightmeet. Po meetcie w trakcie części nocnej (sleeproomy) kilka osób zachowało się skrajnie nieodpowiedzialnie, narażając współuczestników i organizatorów nie tylko na problemy z gospodarzami budynku, ale nawet na zagrożenie zdrowia lub życia. Chcielibyśmy ostrzec przed tymi osobami, aby nie wpuszczać ich na meety lub pilnować ze zwielokrotnioną uwagą. Te osoby to (nicki): Pingot (zwany także Torro) Czajnik Gej ---- ---- (dwa nicki wykreślone po wyrażeniu odpowiedniej skruchy. Co więcej, dokładne śledztwo przeprowadzone po apelacji wykazało, że te osoby nie dopuściły sie najpoważniejszych czynów dot. alkoholu). Łamali regulamin w kwestiach alkoholowo-tytoniowych. Co więcej, rozpijano nieletnich i podawano zakamuflowany alkohol (tzw.napój z prądem) nieświadomej tego osobie, która jest na alkohol silnie uczulona. Ta osoba mogła wylądować w szpitalu lub nawet umrzeć. W tej kwestii nie złapano nikogo na gorącym uczynku, ale znaleśmy tę osobę w tragicznym stanie upojenia. Ci bronies nie reagowali na upomnienia ochrony, prowokowali ją (na jej oczach łamiąc regulamin). Zmuszali organizatorów do bezpośredniej interwencji, co w Tribrony jeszcze się nie zdarzyło. EDIT: 27.01.2015 UWAGA: po rozmowie z Toybrem i ochroną post został zmodyfikowany. Toybro nie miał nic wspólnego z alkoholem, a jedynie znalazł się w złej grupie, a także niepotrzebnie o tym gadał (o przemycaniu alkoholu na meeta). Przyznaje uczciwie, że furał, klął i ogólnie źle się zachowywał, itd. W związku z czym post zostaje zmodyfikowany. Jeszcze raz podkreślam, Toybro NIE PIŁ na meetcie.
    23 points
  2. Popieram inicjatywę piętnowania takich zachowań. W sumie warto porozumieć się z innymi miastami i załatwić wymienionym osobom wilczy bilet na wszelkie zorganizowane meety. Skoro nie potrafią się zachować to niech poniosą surowe konsekwencje.
    9 points
  3. Dodam sobie do osiągnięć życiowych bycie posłańcem uciśnionego fandomu. Ach ten Alberich, ruszył walczyć z wiatrakami... Fragmenty Poulsena na temat loży są nadzwyczaj zabawne, przyznaję. By jednak post choć trochę korespondował z rzeczywistością jestem Wam winien krótkie wyjaśnienie – nikt mnie tak naprawdę nie wysyłał. Gdybym sam nie wierzył w to co piszę i nie uważał tego za potrzebne i realne, nigdy bym tego posta nie stworzył. A że mnóstwo ludzi daje reputki lub pozytywnie odnosi się do mojej wypowiedzi? Cóż... być może przemknęło się przez nią trochę sensu i coś wspólnego on jednak z rzeczywistością ma. Nie oczekiwałem od Ciebie wyjaśnień, ponieważ w gruncie rzeczy dobrze rozumiem to co robisz, od czasu do czasu jedynie wplatając w to moje własne teorie. Chciałem przede wszystkim tego, byś wiedział, że ktoś może uważać Twoje podejście za nieodpowiednie. A jako że sam powiedziałeś, że ludzie nie wchodzą z krytykami w polemikę, pora by ktoś ich wyręczył. Swoją drogą, dobrze, że fandom "posłał" akurat mnie, bo nieskromnie przyznam, że mam największe szanse coś tutaj ugrać. Po kolei, sukcesywnie: No właśnie, udowodnił Tobie, nie wszystkim. Mnie się "Pielgrzym i Pani" nie podoba wyjątkowo, "Księżniczki" uważam za średniaka. Nie zgadzanie się z recenzentami jest typowe, gdy ma się specyficzne podejście i miejscami egzotyczny gust jak ja, więc i to nie byłoby problemem. Nie w tym sęk – po prostu nagle miłujący "wiarygodność recenzencką" i będący "ścisłowcem" Mordecz spuszcza z tonu i zaczyna recenzować pozytywnie po masie typowych dla siebie, surowych komentarzy. Mówisz, że "zasłużył sobie na odrobinę pochlebstw", ale czy komentowani przez Ciebie na forum autorzy nie zasłużyli? Nawet jeśli recenzja ma służyć do zachęcenia czytelnika, w przypadku wielu Twoich komentarzy można dojść do wniosku, że mają one na celu zniechęcenie autora. Jako, że w swoim poście jedynie wspomniałem o "Czwartej Trzydzieści" Bestera i "Pszczołach" Madeleine, pozwolę sobie zbiorczo odpowiedzieć na Twoją opinię o ich dziełach. Nie było moim celem polemizowanie z Tobą na temat ich twórczości, teraz najwyraźniej to Ty "nie pojąłeś", co miałem na myśli w poście. Chciałem najzwyczajniej w świecie zwrócić Ci uwagę na to, że ktoś może nie być w stanie traktować Twoich postów i pisanych w specyficzny sposób opinii poważnie, nie próbowałem bronić tych autorów i ich dzieł, to zostawię raczej samym pisarzom i ich opowiadaniom. Sam uważam "Pszczoły" za naprawdę dobre, jednak nie pozbawione wad i zdecydowanie niewybitne, zresztą o mojej opinii autorka dobrze wie. Rozumiem, że w opowiadaniu napisanym bardzo dobrze (nie tylko technicznie), trzeba inaczej zabrać się za ocenę. Dawno temu, gdy pisałem komentarz pod "Ostatnią rzeczą jaką zrobi" Thara, był to chyba mój najbardziej czepliwy i przepełniony listą różnej wielkości mankamentów post. Wszystko dlatego, że opowiadanie naprawdę mnie urzekło i zasłużyło na to, by ktoś potraktował je poważnie. Z autorem na tym poziomie mogłem porozmawiać sobie o szczegółach i zarzucić mu drobiazgi, na które inni nawet nie zwróciliby uwagi, bo wiedziałem, że mówię z kimś, kto też będzie to widział i spokojnie rozezna się w moich racjach. Nie musiałem też pisać sprostowań na temat mojej opinii i zarzucać innym, że "nie pojęli" moich wypowiedzi, bo wszyscy, łącznie z Tharem, przyjęli ją pozytywnie. Skoro tak wnikliwie przeanalizowałem Twoją wypowiedź, a wierz mi, przeanalizowałem ją bardzo wnikliwie, musiałem jednak zauważyć, że coś jest z Twoimi komentarzami nie tak. Ty tymczasem pojawiasz się, wyskakujesz jak Filip z konopi tekstem, że "Na wyobraźnię działają, nie przeczę, acz nie z takimi historiami dane mi było się spotykać, będąc kilkulatkiem." Oczywiście, a jakże, bez konkretów i tytułów. Stwierdzasz potem, że ciężko Ci opisywać opowiadania bez przemiany głównej bohaterki (albo nieźle zawężasz sobie pole widzenia literackiego, albo znowu popadasz w przykrą niekonsekwencję), mówisz, że lektura niczego nie uświadamia i nie uczy, a potem jeszcze dodajesz, że fik ma takie same mankamenty jak "Księżniczki", które parę dni później wychwalasz w recenzji. Pozostawiam Wam, czytelnicy ocenę, na ile to był poważny komentarz. Opowiadanie Bestera nie było wybitne, ale mimo wszystko mi się podobało. I znowu, miałem sporą listę rzeczy, którą mógłbym temu opowiadaniu zarzucić (i zrobię to, wrócę tam za parę dni je skomentować), jednak dziwnym trafem nie pokrywała się ona z wypisanymi przez Ciebie bolączkami tekstu. Zresztą, tu znowu kolejny interesujący fakt, mały cytat z Twojego posta pod opowiadaniem: Po takim komentarzu na pewno autor będzie chciał ze wspaniałym krytykiem i analizatorem merytoryczną dyskusję podjąć, nawet, jeśli nie osiągnął jeszcze jej poziomu. Co jak co, ale Bester nie jest nowicjuszem i spokojnie podjąłby polemikę, więc mówienie w ten sposób o autorze niebezpiecznie blisko zbliża się do linii potwarzy. A reszta posta? Stwierdziłeś, że to smęcenie, że znałeś resztę treści po połowie pierwszej strony, że autor musi nauczyć się poruszać ciężkie tematy, że cechą opowiadań z narracją pierwszoosobową jest główny bohater o inteligencji ciut ponad przeciętnej (sic!). Na końcu próbowałeś jeszcze coś pocieszyć, ale w moich oczach nie miało to większego sensu, mało tego, zakrawało o kopanie leżącego. Ja mam jeszcze tę przewagę nad niektórymi, zwłaszcza początkującymi pisarzami, że ja Twoich opinii bazujących na przedziwnych, biorących się najbardziej niezbadanej otchłani pomysłowości zasadach, nie potrafię brać na poważnie. Nie mają dla mnie niemal żadnego przełożenia na rzeczywistość, nie mogę po nich ocenić, czy opowiadanie będzie dobrze napisane. Zdarza Ci się jednak w swoich postach pisać z perspektywy znawcy farmazony, które ktoś może wziąć na poważnie i sobie zaszkodzić. A teraz przechodzę do najciekawszego: Też bym chciał, by pisarze odpowiadali na krytyczne komentarze, byłbym też niezwykle rad, gdyby robili to na poziomie. Jest tylko jeden problem w tej diagnozie... wielu faktycznie to robi! Odpowiadają na komentarze, dziękują za krytykę, mało tego, często się do niej stosują. Przyczyną opieszałości niektórych raczej nie jest to, że im się nie chce. "Bo to nic nie da, bo to tylko potrafiący narzekać na wszystko ponurak, bo po co psuć sobie resztę dnia na dialogu z kimś, kto tylko mówi od rzeczy." – sam nie sformułowałbym tego lepiej. Cudowna autodiagnoza. Fandom, a zwłaszcza jego literacką część, dławi wiele przywar i paskudnych przypadłości. Jednak w przypadku sceny fanfikowej brak przyjmowania krytyki i nie polemizowanie z nią jest zjawiskiem nieznacznym, choć istniejącym. Tam gdzie występuje nie pomoże jednak "brak pozytywów", bo albo są to autorzy zapatrzeni w siebie i własne umiejętności, którzy krytyki przyjąć nie umieją, albo tacy, którzy mają tak niskie mniemanie o sobie i swojej twórczości, że po prostu uciekną z płaczem. W jednej i drugiej sytuacji nic się w sposób jaki działasz nie uzyska. To jest bowiem prawdziwy problem, Mordecz. Przychodzenie do twórców, ocenianie (najczęściej bardzo brutalne i negatywne) ich opowiadań według pokrętnych prawideł i zasad, w sposób sugerujący kompletny brak empatii i niezdolność do komunikacji na poziomie równy z równym. Mało komu z takim podejściem pomożesz, a jeśli, odnosząc się do Twoich słów, lubisz, by mieli Cię za takiego jakiego Cię mają, życzę powodzenia w dalszym uskutecznianiu praktyk śmiertelnie ponurego kota w buldożerze. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie narobisz w ten sposób szkód, bo pożytku z tego za wiele raczej mieć nie będziemy. A autorzy nie chcą jedynie, by klepać ich po główkach, pisząc tak pokazujesz, jak naprawdę wygląda Twoja wizja tutejszych twórców. Oni potrzebują rzeczowej krytyki, ale jak pisałem, porządnej, a nie ponuraka. Jeśli faktycznie chcesz komuś pomóc, spraw przynajmniej pozory, że działasz dla ich dobra. Pozwolę sobie przytoczyć pewien przykład. Był sobie na forum użytkownik, którego nie będę wymieniał z nicka, udzielał się czasem w tym dziale. Miał cyniczne i niezwykle szydercze posty, jednak nie można mu było odmówić spostrzegawczości. Strasznie przykra okazała się niestety jego tendencja do narzekania na opowiadania zbyt popularnie i publicznie uznane za znakomite. W ten sposób przesadził i zrównał z ziemią swoją reputację jako komentatora i oceniającego. I wiesz co stało się później? Pojawiło się kilka sytuacji, gdy ów osobnik był bardzo potrzebny w jakimś temacie lub nawet się w nim pojawił i napisał co trzeba... Nikt jednak nie wziął jego słów (często prawdziwych) na poważnie, ponieważ na własne życzenie stworzył sobie łatkę szydercy i opluwacza. Smutne, bardzo smutne. No i końcowy fragment, który pozwolił mi ostatecznie zacementować moją opinię, że działam słusznie, tylko za słabo. Przytaczam cały akapit: Nie traktuję tych postów jako nagrodę od społeczeństwa. Tak jednak traktuję fakt, że ludzie bardziej przychylają się jednak do moich racji niż Twoich. Z wielką przyjemnością wpoiłbym Ci moje zasady, jednak obawiam się, że to bezcelowe. Walka z wiatrakami, tylko tyle. Nie kryję się z tym, że zaogniam konflikt, bo o to mi właśnie chodzi, większa szansa, że ktoś naszą polemikę zauważy i przeczyta. Fragment o konsekwencji przy kilku poprzednich zdaniach jest niesamowicie zabawny, zwłaszcza w kontekście tego, że w moim poście napisałem kilka razy, że chcę jedynie, byś się nad tym zastanowił, a sam zrobisz co będziesz uważał. Nie ma co, jestem najbardziej okrutnym forumowym despotą, który narzucanie innym swojej opinii sprowadza do wypisywania argumentów, dyskusji i apelu o zastanowienie się. Gestapo nie powstydziłoby się moich metod, Święta Inkwizycja chyba też. "Lecz prowadzona dysputa nie wprowadziłaby nic godnego wspominania." Ponieważ najwyraźniej już istnieje ścisłe prawo fanfików, które jedna osoba zna, a druga nie. Ja niestety jestem po przegranej stronie barykady, ale cóż poradzić? Swoją droga kolejny raz polecam spojrzeć na poprzedni akapit o nie odpowiadających na krytykę twórcach. I na dobre zakończenie jeszcze kilka słów do czytelników tej dysputy – faktycznie, polemizujcie z krytykami Waszych dzieł, jednak nie uznawajcie ich opinii za Prawdę Objawioną, bo takiej po prostu nie ma. "Po owocach ich poznacie", jak mówi Pismo. Pozdrawiam i dziękuję za piękną dyskusję!
    8 points
  4. Nie będę się wypowiadał co do samej polemiki między Alberichem i Morderczem, bo nie jestem zorientowany w temacie, jednakowoż.... ...po przeczytaniu tego zdania nie potrafiłem sobie nie wyobrazić sceny, w której gdzieś na jakimś mrocznym, oświetlanym jedynie nikłym światłem emotikonek kanale na TSie zbiera się zakapturzona Najwyższa Loża polskich Brony-Illuminati-Kucokrzyżowców (nie śmiem zgadywać, kto miałby w niej zasiadać), aby w sekrecie wyznaczyć Bratu Alberichowi zadanie "ostatecznego rozwiązania kwestii morderczowej". Ale to może dlatego, że oglądałem ostatnio na Youtube dużo filmików o reptilianinach... Ekhm. Już się zamykam
    6 points
  5. A tak pilnie Gold uczy się w poniedziałek o godzinie 6.30. Nic, tylko brać przykład.
    5 points
  6. Po prawie roku przyszło mi powrócić do tego posta, by znowu wyrazić swoje zdanie. Nie chodzi już tylko o "Buldożerem...", której to serii entuzjastą nie jestem i niestety nigdy nie byłem. Mordecz... mimo wszystko moja opinia o Twojej działalności komentatorskiej, publicystycznej i recenzenckiej zmieniała się i kształtowała wraz z każdą rzeczą spod Twojego pióra, którą przeczytałem. Teraz dotarłem do tego przykrego momentu, gdy nie wystarczy powiedzieć, że nie jestem entuzjastą tego co robisz, ale wyraźnie mi się to nie podoba. Mam nadzieję, że wybacz mi, a wraz z Tobą moderacja, że w temacie poświęconym jedynie recenzjom powiem kilka słów nie tylko o tym, co pisałeś tutaj, ale też o Twoich komentarzach na tym forum. A wierz mi, jest o czym mówić. Nie kieruję się żadnym prywatnym interesem ani niechęcią personalną, spotkałem Cię dwa razy na meetach, byłem na Twoich prelekcjach, zamieniłem z Tobą kilka słów. Fakt, że najczęściej się z Tobą nie zgadzałem, ale naprawdę, osobiście nic do Ciebie nie mam. Wspomniałem o tym, byś nie odebrał tego jako ataku na siebie. Do rzeczy. Może mi się nie podobać styl, w jakim piszesz swoje recenzję, mogę nie lubić systemu oceniania, mogę nie zgadzać się z postawionym werdyktem, język, który stosujesz może wydawać mi się czasem przeintelektualizowany... To nic, jest to typowa różnica gustów i podejścia. Jednak w ostatniej recenzji i kilku postach pokazałeś przykład zachowania moim zdaniem nieodpowiedniego, nieprzyjemnego, które wyjątkowo mi się nie spodobało. Do tego stopnia, że postanowiłem wyjść i publicznie o tym napisać. Przeczytasz co mam do powiedzenia, mam nadzieję, że się nad tym zastanowisz... a potem oczywiście zrobisz z tym co będziesz uważał za słuszne. Sprawa jest wieloaspektowa i trudna, postaram się jednak ugryźć ją możliwie najlepiej... ach... ostrzegam przed wielką ilością cytatów, nie chcę być gołosłowny. Zaczęło się od następujących sytuacji: Ciężko mi stwierdzić, co to miało być i w jakim celu przyjąłeś taką a nie inną linię. Można sądzić, że to jakiś rodzaj recenzenckiego żartu (zdecydowanie przesadzonego). Sam pisałeś w przedmowie do "Buldożerem...", że chciałeś w fandomie zacząć od inteligentnego trollingu, jednak potem przestawiłeś się na porządniejszą pomoc początkującym twórcom. Teraz są dwie możliwości, co jedna to gorsza: albo "Śmiertelnie ponury kot" dalej trolluje w najlepsze, albo po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, jak nieprzyjazna, wręcz wredna jest jego praktyka. Wariant z trollingiem odłóżmy na bok, bo jednak po Twojej prelekcji Cię o to nie podejrzewam. Dlaczego takie działania są niewłaściwe? Z prostej przyczyny – wszyscy z wyjątkiem wąskiej grupy fetyszystów ciężkiej krytyki lubią słuchać pochlebnych rzeczy o swojej twórczości. Fakt, cenimy sobie rzeczowość, niektórzy nawet bardzo, ale jednak miło jest usłyszeć o swoim opowiadaniu trochę pozytywów. Pisząc w taki sposób automatycznie doprowadzasz do sytuacji, gdy wielu ludzi będzie krzywić się na widok Twoich postów, zresztą nie tylko sami autorzy, ale też entuzjaści ich twórczości. Poza tym, jak wspomniałem wyżej, wielu, w szczególności tych, którzy swoją pisaninę traktują ciut poważniej, bardzo ceni sobie rzeczowość i rzetelność. Krytykę owszem, ale konstruktywną. Tak się jednak składa, że recenzja nie będzie kompletna bez pozytywów, ponieważ na własnych sukcesach można się uczyć, nie tylko na porażkach, jak niektórzy myślą. Autorzy tak samo potrzebują wiedzy o tym, co robią dobrze i co jest ich atutem, jak informacji o ich mankamentach. W dodatku, tu znowu Cię zacytuję: Tak, na pewno wiarygodny recenzent nie będzie pozytywów wymieniał wcale... Dobrze, może pozwalam sobie na nadużycie, Twoje cytaty nie pochodziły z recenzji, tylko z komentarzy... jednak swoją formą znacznie bliżej im do recenzji niż opinii (do czego jeszcze wrócę). Bardzo brutalnej, bo ostatnio zbyt często skupionej wyłącznie na tym co złe. Problem w tym, że rzeczywistość to nie tylko ewidentne błędy. Pamiętam na Twojej prelekcji sławetny fragment "Cechy i wady opowiadań". Twoja wizja jest iście specyficzna... i owszem, działa na Twoją niekorzyść. Ja na przykład, pomimo Twoich starań, nie mogę traktować Cię jako wiarygodnego recenzenta i komentatora. Przykro mi, ale po tym wszystkim nie umiem, choćbym nie wiem jak próbował. No dobrze, pierwszą sprawę mamy za sobą... Trudno, nie podobało mi się Twoje podejście (swoją drogą sądzę, że takich ludzi jak ja jest więcej), ale i tak się zdarza. Potem jednak pojawia się recenzja twórczości Malvagio. I nagle kompletnie zmienia się linia, znika gdzieś zimno i niechęć, brak pozytywów, skupianie się wyłącznie na błędach. Nie ma "cech i wad", pojawia się co innego, znowu cytaty: Może zaczynam uskuteczniać prywatę, bowiem nie jestem miłośnikiem wcześniejszych opowiadań Malvagio (teraz to się na szczęście zmienia, jego nowe teksty naprawdę mi się podobają), jednak nie o to tu chodzi. W tej chwili brakuje Ci konsekwencji, z surowego pana, którym straszy się młodych pisarzy, stajesz się słodzikiem. Mogły Ci się podobać opowiadania Malvagio, w to nie wątpię, ma on bardzo szerokie grono odbiorców. Interesujący jest jednak Twój dobór lektur, gdyż na przykład opowiadanie Madeleine (pisałeś komentarz pod Pszczołami) krytykowałeś mocno, "Czwartą Trzydzieści" Bestera (wiem, teraz Draques, nie mogłem się powstrzymać) oceniłeś w komentarzu naprawdę surowo i do bólu krytycznie. Być może gusta... tylko, znowu cytując Twoją recenzję: Styl Malvagio raz podoba mi się bardziej, raz mniej, ale naprawdę dobrze się rozwija. Jednak Ty byłeś gotowy przyjąć na siebie fakt, że to Twoja wyobraźnia szwankuje, a nie jego sposób przedstawiania wydarzeń. Wziąłeś ten mankament na siebie jako czytelnika. Dziwne, biorąc pod uwagę Twój dotychczasowy wizerunek i dość niekonsekwentne. Przesada z negatywami i niekonsekwencja odhaczone... Teraz kolejny problem, moim zdaniem Twój największy. Jako wstęp do niego kolejnych kilka cytatów: Dla literata czy kogoś zajmującego się komentowaniem i recenzowaniem przyjęcie takiego "ścisłego" punktu widzenia jest po prostu niepoprawne i niemądre. Przede wszystkim twórczość, literatura, w ogóle słowo pisane nie jest i nigdy nauką ścisłą nie będzie. Owszem, są pewne reguły i prawidła, na przykład dotyczące stawiania przecinków, zbyt wiele jednak opiera się na gustach, subiektywizmie i rzeczach do bólu nieuchwytnych. Kartezjusz wysnuł kilkaset lat temu teorię dualizmu na świat materialny i... hmm... "umysłowy". Ten drugi miał różnić się od pierwszego tym, że jest "niemierzalny i nieskończony". Bardzo dobrze pasuje to do tego, co chcę powiedzieć. Myśl, w tym myśl pisana, jest rzeczą tak absolutnie nieuchwytną, że nie da się jej w żaden sposób sprowadzić do reguł nauki ścisłej. By coś być "ścisłe", musi dać się przedstawić w spójnym systemie, być prawdziwe i skuteczne niezależnie od odbiorcy i obserwatora. Nawet około-naukowe dziedziny jak socjologia czy psychologia nie osiągnęły jeszcze wszystkich cech nauk ścisłych w pełni, ciągle jest w nich zbyt wiele miejsca na opinie i spekulacje. Nie ma nic złego w byciu ścisłowcem. Ba! Nie ma nic złego w byciu ścisłowcem literatem! (sam w końcu studiuję matematykę) Jednak masowe sprowadzanie świata pisanego do zasad nauk ścisłych jest niemożliwe i skazane na porażkę, zasada "zmierz co niemierzalne" nie ma tutaj po prostu racji bytu. I nie jest tylko tak, że jedynie piszesz "ścisłowiec". Uskuteczniasz tę myśl w swoich recenzjach i komentarzach nader często. Kolejne cytaty: Nie mam nic przeciwko generalizowaniu w granicach rozsądku, kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień. Sam pisałem w swoich komentarzach "tak się nie robi", co wyraźnie brzmi jak zasada... Jednak tutaj zdarza Ci się mówić rzeczy co najmniej wątpliwe, ten sam problem miałeś na swojej prelekcji. Stworzyłeś lub poznałeś zasady, być może dobre z Twojej perspektywy, które jednak często (jak każde zasady w dziedzinie humanistycznej) mają wady i dziury. To nic, że starasz się na nich wzorować, jednak wyraźnie sugerujesz, że te zasady są ścisłe i ponadczasowe, a wierz mi – nie są. Przede wszystkim właśnie nad tym radzę Ci się zastanowić. To tyle. Jeszcze raz przepraszam, że tak mało było o samym "Buldożerem...", a tak wiele o Twoich komentarzach. Jak mówiłem, nie masz we mnie wroga, jednak wszystko wskazuje na to, że oponenta już tak. Istnieje tyle podejść do literatury co czytelników i twórców, czyli multum. Ja mam swoją, Ty masz swoją, a dyskusja i wzajemna weryfikacja jest dla myśli czystej dobra, zwłaszcza ścisłej (choć ta taka nie jest... no nic, nie zaszkodzi jej to). Nie podoba mi się co robisz, jednak mimo wszystko doceniam, że w ogóle próbujesz. Mam nadzieję, że przemyślisz sobie moje słowa. Dixi. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
    5 points
  7. No super, a kiedy ja proponowałem utworzenie czarnej listy, to był sprzeciw 2/3 reprezentacji Tribronych, która o tym pomyśle wiedziała. Aż sobie pozwolę zacytować: Rozumiem, że Tribrony w końcu się sparzyło na swoich przekonaniach, ale i tak czuję się zirytowany. Czarną Listę jak najbardziej popieram i od siebie do tej listy jak najbardziej chętnie dorzucę DASZKĘ za odwalanie manian, darcie się w miejscach publicznych, za ranieniem scyzorykiem jednej pegasis i rzucaniem nim w miejscu publicznym na oślep.
    3 points
  8. Przeczytane. Do tego fika podchodziłam jak pies do jeża, bo technologia jest "blech". Ale... Spodobało mi się i to bardzo. I czekam na kolejny rozdział. DAJ MI TEN ROZDZIAŁ! BO ROZSZARPIĘ! DAWAJ! CAHAN WANTS! O czym to ja... A no tak, zacznę od oceny tłumaczenia, ponieważ jestem pewna, że to jest dla was bardziej interesujące, więc oszczędzę wam ewentualnie niepotrzebnego przebijania się przez ścianę tekstu. Jak jest? Dobrze, potknięcia nie wpływają na odbiór tekstu. Niestety komentarze są wyłączone, więc nie mogłam zaznaczyć paru kwiatków, które skłaniały mnie do sięgnięcia po osprzęt bojowy i spalenia paru stanic. Generalnie - dobra robota. Jednak to co w oczy kole to powtórzenia. Polski to nie angielski i takie rzeczy nie mają prawa mieć w tym języku miejsca. W jednym krótkim akapicie czterokrotnie pojawiło się słowo "rana". W przypadku dialogów czasem ciężko było się rozeznać co kto mówi. Do tego literówki, błędy fleksyjne i stylistyczne. Mało, ale są. Za to czyta się to lekko i przyjemnie, a to w dużej mierze zasługa wasza, a nie autora. I co gorsza - KOLANA W PRZEDNICH NOGACH!!! Nie obchodzi mnie jak było w oryginale! Spalić to! Te rzekome "kolana" to nadgarstki. Grrrrrr... Tak dalej, panowie. Tylko nieco więcej uwagi, bo niektóre z powtórzeń są zabójcze. A teraz o samym fiku - wciąga jak diabli. Najbardziej na plus jest samo uniwersum, historia świata, stajnie [szczególnie 24 i 29] oraz ministerstwa. To opowiadanie ma niesamowity klimat i wzbudza we mnie niepohamowaną ciekawość odnośnie tego "Co dokładnie się stało?". Aż sprawdziłam w angielskich źródłach i się dowiedziałam . Cholera, sesja się zbliża, a przez was mam ochotę po angielsku czytać. Ten świat chce się poznawać i poznawać. Kolejnym mocnym punktem są charyzmatyczni bohaterowie - na czele gryfice, Stróż, Derpy i Littlepip. Ale nawet alikorny wypadają zadziwiająco nieźle. Te postacie są charakterystyczne i zapadają w pamięć. Również Mane 6 i CMC bardzo na plus. Bolączką są opisy. Mało ich, bardzo mało. Już XXI rozdziałów Małej Pipy, a dalej nie wiem za bardzo jak ona wygląda. Czasami też przeskoki w czasie i przestrzeni są zbyt gwałtowne i chaotyczne. No i fabuła. Trochę to takie za bardzo naciągane. Jak z gry komputerowej czy "Zabili go i uciekł". Bohaterowie dostają questy jak w jakimś Gothicu czy Tibii. Mikstury Leczące mają moc małych czerwonych miksturek... Czekam na Miksturę Many i Miksturę Kondycji. No i jak to się stało, że oni jeszcze nie wyżarli tego przedwojennego jedzenia? Powinni z głodu już dawno wyzdychać. Takie niedopatrzenia... Ale to już wina autora, nie wasza. Posumowanie: Bardzo przyjemny fanfik, choć niepozbawiony wad. Mimo wszystko bezwzględnie polecam, bo to doskonała rozrywka. I te biedne, małe chimery...
    3 points
  9. Szkoda by było nie odpowiedzieć na tak długą wypowiedź... Żeby nie wyjść z formy, potraktuję ją jako krzyk rozpaczy poniżonych autorów oraz zniechęconych gapiów. Zastanawiałem się, jak długo przyjdzie mi czekać na długi, dosadny odzew podsumowujący moje dotychczasowe posunięcia. Miód na serce. Muszę chyba częściej prowadzić te "nagonki" celem czytania radujących mnie litanii. No dobra, złośliwości na bok. Widzę jednak, że wciąż macie pewne obawy co do mojego podejścia i podobnie jak to było przy mechanizmach stawianych ocen, tak teraz muszę skupić się na tłumaczeniu moich motywów. A tylko winny się tłumaczy, więc przyjmijmy, że jednak mam te nieczyste sumienie. Zacznijmy od mojego podejścia do fików Malvagia - autor udowodnił, że potrafi pisać. Pomijając całkowicie jego wiek i doświadczenie, pokazywał w swoich opowiadaniach wiele perspektyw, za którymi z chęcią podążałem. Potrafił wykrzesać dostatecznie dużo, żeby mnie zainteresować, a czytając kolejne akapity, byłem coraz bardziej oczarowany jego dbałością o detale. Wisieńką na torcie jest "Pszczoła", której lektura pochłonęła mnie bez reszty. Zasłużył sobie na odrobinę pochlebstw, więc czemu miałbym mu tego odmówić, skoro trafił w moje gusta? Oczywiście miał kilka gorszych opowiadań, ot chociażby "Pościg" czy "Rocznicę", na temat których wymieniłbym więcej negatywów, acz te recenzje mają mieć bardziej charakter zachęcenia niż potępienia. Idea zniechęcania innych do czytania mijałaby się z celem, podobnie jak "złote maliny" jako kontr-edycja "oskarów". A teraz te sławetne "Pszczoły" - nie przeczę, że lektura potrafiła wciągnąć, że autorka posiada warsztat oraz styl godny naśladowania, że jej podejście do innych jest niezwykle łagodne, otwarte i serdeczne, że stoi na czele (a obok ma Irwina) grupy użytkowników sugerujących mi zmianę podejścia. Widocznie w trakcie lektury komentarza nie pojąłeś, dlaczego nadal twierdzę, że opowiadanie jest dobre i godne pochwały, chociaż nie pada ani jedno takie słowo. Skoro tak dobrze przeanalizowałeś większość moich słów, to jakim cudem nie wpadłeś na tak prostą poszlakę, jaką jest wytykanie błędów? Każdy mający ze mną styczność jest świadom tego, że komentarze przeznaczam na wytknięcie gramatyki, stylistyki i innych rzeczy. "Pszczoły" na tle wszystkich takich postów są ewenementem, ponieważ nie muszę poświęcać komentarza na wytknięcie blędów przy perfekcyjnie napisanej pracy - mam wolną rękę, żeby wdać się w polemikę, zainteresować dygresją, ot chociażby tą o amerykanach. Jedyny zarzut wobec tego opowiadania wynika z braku roztropności, co nadaj podtrzymuję. Pomimo tak dobrze opracowanego tematu, nie ma najważniejszego elementu - konkluzji. Zakończenie idealnie podtrzymuje stan beznadziei oraz współczucia do głównej bohaterki, ale jest niesatysfakcjonujące, dzięki czemu zasługuje na miano dobrego. Nic więcej. Co do "Czwartej trzydzieści" - z poruszaną problematyką autor wybrał się jak z motyką na słońce. Miał materiał na wyciskacz łez, ale zdecydował się napisać samotny koncert do kieliszka. Odnosząc się do rzeczywistości, każdy zasługuje na to, żeby go wysłuchać, żeby próbować ulżyć mu w cierpieniach. Problem jednak jest taki, że tutaj sam się muszę zastanawiać, czy przypadkiem takie nieszczęście nie spotkało samego piszącego, skoro jedyną cechą opowiadania jest wszechobecne smęcenie wynikające z chęci wyładowania nagromadzonych emocji. Dawniej na forum FGE pojawiła się wzmianka o tym, że jakiś brony przegrał walkę z chorobą i teraz powinniśmy go opłakiwać - wedle polecenia posłańca smutnej wiadomości. Problem był taki, że nikt tego człowieka nie znał, a na darmo łez nie będą wylewali, bo to samo w sobie jest niedorzeczne. Wieszcz poczuł się obrażony taką znieczulicą społeczną, ale nie mógł oczekiwać niczego więcej. Podobnie jest tutaj - autor pokazuje wszystkie okropieństwa świata, demonizuje odwracających się plecami do poszkodowanego, wspomina dobre czasy i opisuje, jak mu się serce kraja na samą myśl o wyborze, gdzie każda decyzja jest zła. I znowu - gdyby autor był nieco bardziej roztropny, poruszyłby ten sam temat o wiele lepiej i przejrzyściej, doszukałby się więcej niż dwóch wyjść, a może nawet zadziałał na emocje? Jest tyle filmów, anegdot, opowiadań, a mimo to autor potrafi jedynie doprowadzić do otwartego zakończenia, gdzie to za niego trzeba sobie wszystko dopowiedzieć. Z jednej strony taki zabieg pozwala na większe pole dla popisu wśród czytelników oraz wpływa na kreatywność. Szkoda tylko, że można potraktować jego bezczelność do słów leniwego artysty w trakcie koncertu - "Znacie słowa? No to śpiewajcie!" Nie jestem pasjonatem podejścia, że autor skupia swą uwagę na tylko jednej rzeczy na tak dużej rozpiętości tekstu, stąd apel, żeby myślał przy robocie. Może jeszcze konkluzja, ot na dobre zakończenie - gdyby autor był na tyle charakterny, nie bałby się porozmawiać z osobami, które mają mu coś do zarzucenia. Jeśli są ciekawi szerszej opinii, to powinni nawiązać dialog z drugą osobą by rozwiać nurtujące go wątpliwości. Myślę, że każdy (zwłaszcza piszący opowiadania) ma dostatecznie rozwinięty rozum, żeby zdołał sformułować jedno lub dwa zdania polemizujące z napisaną krytyką. Ale im się nie chce. Bo to nic nie da, bo to tylko potrafiący narzekać na wszystko ponurak, bo po co psuć sobie resztę dnia na dialogu z kimś, kto tylko mówi od rzeczy. Człowiek najwięcej się uczy, zadając pytania - to świadczy o jego zainteresowaniu w temacie. Widocznie większość autorów chce, aby ich poklepać po główkach, a nie żeby spróbowali poszerzyć horyzonty. Ach, i znowu biedny fandom musiał posłać Albericha, żeby przemówił Mordeczowi do rozsądku. Żałosne to i smutne zarazem, że trzeba się wyręczać drugą osobą, zamiast spróbować wziąć sprawy w swoje ręce. Nie traktuj tego jako nagrodę od społeczeństwa, że przyszło ci wmawiać zatwardziałemu w swych przekonaniach człowiekowi o tym, że postępuje niewłaściwie. Skoro lubisz mi zarzucać tendencyjność oraz brak konsekwencji, to pewnie coś musi być na rzeczy. Żałuję jedynie, że próbujesz mi wpoić swoje zasady przy całkowitym odrzuceniu już pojętych, przez co nie próbujesz załagodzić konfliktowi, a wyłącznie go zaogniasz. Też brakuje ci konsekwencji, ale muszę pogratulować skrupulatności oraz wytrwałości przy pisaniu tak rozległego komentarza. Moglibyśmy rozmawiać o tym, czy rzeczywiście opowiadanie musi mieć głównego bohatera, wątek przewodni, opis świata oraz przedstawiającą to wszystko narrację, lecz prowadzona dysputa nie przyniosłaby nic godnego wspominania. Pozdrawiam
    2 points
  10. To ja się podzielę czymś, czym wykarmiłem batalion broniaczów nocujących w naszej bazie podczas VII Wrocławskiego. Jest to biedacka, studencka wersja chili con carne. Chociaż przy zamianie jednego składnika ma do tegoż bliżej, ale to potem Polecam z racji łopatologiczności, jednogarnkowości i ceny. Ilość podana poniżej to w zależności od ceny poszczególnych składników około 15 złotych. Składniki (na 4 porcje dla dwóch wściekle głodnych osób lubiących dużo zjeść): -500g mięsa mielonego, tutaj polecam wieprzowo-wołowe -1 duża cebula -1 puszka (bodajże około 380g) kukurydzy konserwowej -1 puszka (pewnie podobna wagowo) czerwonej fasoli -1 kartonik (500ml) przecieru pomidorowego, można to znaleźć pod włoską nazwą passata/1 puszka krojonych pomidorów (o tym co daje taka zamiana przy efekcie końcowym, za chwilę) -1 słoiczek (~190g) koncentratu pomidorowego -4/5 łyżek stołowych oleju -Przyprawy: sól, pieprz, chili, opcjonalnie kmin rzymski (broń Boże nie mylić ze zwykłym kminkiem, bo wyjdzie wam syf) Tak więc wlewamy olej do garnka, po czym rozgrzewamy go. Cebulę kroimy w kostkę lub piórka (wedle uznania), po czym musimy ją zeszklić. Po osiągnięciu tego celu dodajemy mięso i kontynuujemy smażenie (średni ogień, mieszając od czasu do czasu), aż nabierze ładnego koloru. Poznacie bez problemu, pewnie każdy z was widział kolor kotleta mielonego w środku. Kiedy będzie już ładnie przysmażone, zaczynamy dodawać puszkowane ingredienty - fasolę i kukurydzę. Razem z wodą, nie odlewamy jej. Od razu po tym dodajemy przecier i calutki koncentrat. Należy cały czas pamiętać o mieszaniu. Po dodaniu tych dwóch ostatnich składników winno się zmniejszyć ogień na najmniejszy i powoli gotować. Na tym etapie możemy dodawać wszystkie przyprawy oprócz soli. Ta wędruje do garnka pod sam koniec gotowania - nie chcecie jeść słonego syfu przez wcześniejsze posolenie, zanim wasz sos się zredukuje. Przyprawy oczywiście według uznania. Danie jest gotowe po zagotowaniu. Bardzo fajnie smakuje z torebką ryżu w roli dodatkowego zapychacza. Wersja z puszką krojonych pomidorów - tę opcję polecam, kiedy planujecie robić coś w rodzaju buritto. Z racji mniejszej ilości wody (puszka pomidorów zamiast 500ml przecieru) i w dalszym ciągu tej samej ilości koncentratu, otrzymujemy bardzo fajny efekt końcowy - swoisty farsz, którym świetnie można napełniać tortille. My preferujemy wersję z przecierem, ponieważ więcej sosu = fajnie wymieszany z nim ryż na talerzu Zamiast przyprawy chilli można także używać ostrych papryczek. Czas przygotowania to, w zależności od tego jaką ilość przygotowujecie, 30 minut (przy powyższej ilości składników) do około 50 minut (wielki gar z Wrocławskiego dla 6 osób na dwa posiłki dla każdego) Lista najedzonych aprobujących : Lordek Cygnus Miskof Amol Żyźwił Niklas
    2 points
  11. Dzisiaj krótka forma, zaledwie siedem stron. Trochę rozmyślań i wspomnień pewnego kuca w pewnym miejscu. O czym rozmyśla i co wspomina dowiecie się z samego tekstu, zapraszam do lektury: Czwarta trzydzieści
    1 point
  12. ... to tylko na całego Robiłam sobie w pierwszej połowie ubiegłego roku pewien komiks i wyszło siedem stron. Jako że postanowiłam nie przykładać się do kreski (co jakoś wyjaśnić w komiksie planuję i stąd zastuj u mnie) to wygląda adekwatnie do tytułu. Wklejam pierwszą stronę i przypominam, że link do reszty można znaleźć w mojej sygnaturce. Będzie tylko jeden numer, bo potem robie inny komiks o kucykach o roboczych tytułach "Filly Hill" oraz "Magic of Friendship". A oto i pierwsza strona: Jak już pisałam, na pierwszych 7 stronach (czyli wszystkich istniejących do dnia założenia tego tematu) nie przejmowałam się kreską, co jakoś uargumentuję w samym fan-comicu. Nie linczujcie mnie.
    1 point
  13. Dobry wieczór jestem Tavi, nie koniecznie wiem co ja tutaj robię . W każdym bądź razie jestem Joanna, fanką My Little Pony jestem już od 2013 coś koło tego. Pierwszy raz jak to zobaczyłam uważałam to za głupotę ale potem to się zmieniało. Najbardziej lubię z mane6 hmm może Fluttershy. Z księżniczek Luna. A z tła Octavia. Interesuję się muzyką i lubię czasem na jakimś instrumencie pograć. Hmm możecie zadawać pytania .
    1 point
  14. Sweetie Belle Apple Bloom Scootaloo Babs Grupowe
    1 point
  15. Moje marzenia dotyczące przyszłości: 1. Z zawodu być wykładowcą (nie wiem, dlaczego). 2. Mieć kochającą żonę i dziecko. 3. Napisać przynajmniej jedną książkę. 4. Mieszać na obrzeżach miasta ala http://2.bp.blogspot.com/-Rb8sdt7ca2Q/Ud8zo3y0z7I/AAAAAAAAAdg/cNzPItdDR-E/s1600/WP_000473.jpg 5. Być prosem w Dote 2. Mam swoje bardziej realne plany, ale teraz nie chce mi się ich pisać.
    1 point
  16. Odkurzając temat: czemu nikt nie zauważył u braci kilku zarąbistych rzeczy, których nieraz nawet brakuje "Mane six", a mianowicie: 1. Ich jedności. Zobaczcie: za każdym razem zarówno wspólnie zarabiają, jak i wspólnie uciekają. A mógłby to przecież zwalić jeden na drugiego, na zasadzie "Ja nie wiedziałem, ja myślałem...". To moim zdaniem więź niespotykana w innych rodzeństwach w serialu ( No, może poza bliźniakami Cake, ale to w końcu dzieciaki). Nie wiem, czy to taka mentralność bliźniąt, czy tacy są od zawsze ( wyjaśnienie znaczenia ich znaczków). W każdym razie zamiast na przyjaźń, stawiają na rodzinę. Przez to trochę przypominają mi George'a i Freda z "Harryego Pottera" 2. Ich szczerości. Tak, tak, wiem, w 4-tym sezonie wykiwali pół miasta, ale kiedy Applejack ich "nakryła", dali jej wolną rękę, nie kryli się z prawdą. AJ sama była sobie w tym przypadku winna. (Tak btw: kto powiedział, że tonic nie działa? Może Flim i Flam, nawet przez przypadek, wynaleźli lek zwiększający witalność? Ja rozumiem, że babcia Smith mogła poczuć się lepiej na zasadzie placebo, ale bez przesady. W każdym razie nie widać przykładu kucyka, który wypił tonic i nie podziałało). 3. Ich mądrości. Raz- wynaleźli pierwszą wyciskarkę do soku, maszynę grającą, pierwszy pokaz slajdów ( albo nwm, jak inaczej nazwać ich prezentację). Dwa - wiedzą, jak przedstawić się z dobrej strony i zachęcić kucyki do zakupu produktu, a to wbrew pozorom trudna rzecz. Trzy - Flim serio zna się na chorobach ( w trakcie piosenki patrzył na kucyki i wiedział, co im dolega - a o zielonym gardle jednego z nich wiedział, zanim je otworzył!). Dlatego ja ich uwieeelbiam
    1 point
  17. 30.01.15 15.02.15 17.02.15 26.02.15 02.03.15 08.08.15
    1 point
  18. Pewnie pomagało im to odstresować się przed sprawdzianem z pszyry Zabrzmiało mi to troszkę dziwnie, myślałam o "potarłem", ale to chyba bez znaczenia. Zgubiłam się przy tym zdaniu i niezbyt rozumiem, o co chodzi (ale to chyba wina zmęczenia). Prawie w każdym akapicie było jakieś powtórzenie, czasami zdarzyło się też pytanie bez znaku zapytania na końcu. Drobnostki, których raczej nie musisz poprawiać - mnie przynajmniej aż tak nie utrudniało to czytania. Nie działają na mnie takie teksty, choć sama często piszę podobne (w wielorozdziałowcach głównie, które takie fragmenty nie są aż tak kluczowym elementem w fabule). Nie wiem, dlaczego, ale ja nie potrafiłam się wczuć. Przeczytałam to opowiadanie bardzo szybko, nie mogłam na niczym zawiesić myśli ani głębiej się nad czymś zastanowić, nic nie wywarło na mnie większego wrażenia. Może kwestia stylu i długości, może tematyki. Znając mnie rozwinęłabym wszystko jeszcze o jakieś 5 stron (poważnie, ja to dopiero smęcę xd) i może gdyby to opowiadanie było umieszczone w dłuższej historii, gdzie mogłabym poczuć prawdziwie świat i emocje bohatera, miałabym inne odczucia. Pomysł miałeś interesujący, dość trudna i kontrowersyjna tematyka. Końcówka sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, co główny bohater faktycznie zrobił - nawet przyłapałam się na tym, że już kolejny raz czytam ostatnie akapity i staram się znaleźć jakąś wskazówkę, która utwierdziłaby mnie w przekonaniu ^^ (a ostatecznie to miałam ich dość sporo). Mimo wszystko podobało mi się, choć odnoszę wrażenie, że mogło być lepiej.
    1 point
  19. Dtaques... Teraz lektoruje EqTripa Ale nie omieszkam uzupełnić playlisty o ten rozdział, jak tylko to będzie mozliwe Mam nadzieję, że i na to mam zgodę. Nie czytałem rozdziału, więc się jeszcze sam nie wypowiem, ale wierzę, że jest tak samo dobry, jak reszta
    1 point
  20. Dzisiejsza strzelanka była przeepicka! Mógłbym się dłuuugo rozpisywać, ale nie chcę Was zanudzać, więc po krótce jedna sytuacja: Podczas ataku razem z dwoma osobami ruszyliśmy na prawą flankę. Pierwsza dostała. Podczas próby likwidacji strzelca usłyszałem charakterystyczny dźwięk padającej baterii, więc wycofałem się nieco i położyłem, chcąc wymienić baterię (w kolbie noszę też rezerwową ). Zamiast tego zerknąłem na trafionego i syknąłem "Rzuć M'kę!", żeby nie tracić czasu. Rzucił, dosłownie Replika złożona za parę tysięcy, ale co tam (430 FPS i jakieś 30k/s RoFu). Złapałem i poderwałem się, żeby dostrzec jak dwóch próbuje mnie obejść. Wyszedłem im naprzeciw, przycelowałem pierwszego i nacisnąłem spust... Ach, ten genialny rof... Gość dostał, drugi zdołał się schować za kilkoma drzewkami. Było gęsto, ale ta replika mnie podjarała, więc posłałem trzy "krótkie" serie - dostał. Cofnąłem się i ukryłem, już mnie okrążali. Okazało się, że jestem ostatni. Usłyszałem kogoś za plecami, w mgnieniu oka poderwałem się, strzeliłem i ukryłem - trafiłem gościa. Inny z drugiej strony posłał serię, więc wtuliłem się w ziemię i kulki poszły obok mnie. Wyskoczyłem na niego i w tym samym momencie zastrzeliliśmy się nawzajem Ta replika była genialna
    1 point
  21. Pomysł dobry, nie zaprzeczę, ale należy wziąć pod uwagę, że rzeczeni osobnicy mogą chcieć wejść pod innymi pseudonimami, lub nawet spróbować się podszyć pod mniej znanych normalnych członków fandomu. Inna sprawa, że byłem na tym meecie (ale nie w sleeproomie) i szczerze mówiąc kojarzę tylko dwa nicki. Mianowicie Pingot, którego opisywano jako kogoś właśnie takiego. Czyżby był tak dobrze znany, że już o nim historię krążą? Dziwne, że wcześniej nie wyleciał. Drugi był Toybro, ale w tym wypadku po prostu gdzieś mi przemknął ten nick, albo podobny. Akcja jako taka dobra, warto oczywiście dorzucić jakiś opis, cechu charakterystyczne, albo i zdjęcie (tych klientów nie obsługujemy)
    1 point
  22. Na potęgę posępnej rosiczki! Poulsen! Nie ma żadnej loży masońskiej! Jest tylko kult Solarnego Plota! Ani Reptillian! Śmiesz mnie mylić z jaszczurem tylko dlatego, że mam łuski, ogon i gadzi łeb? A z bratem Alberichem muszę się niestety częściowo zgodzić. Lubię Mordecza i cenię sobie jego opinie, ale czasami mam wrażenie, że ujęcie w nich paru pozytywów uczyniłoby ich ogólny wydźwięk o wiele przyjemniejszym dla autora. Mimo to Mordecz jest dla mnie jedną z osób, których komentarze uważam za najbardziej pomocne dla autora. Czy demotywują? Może niektórych, nie jestem w stanie odpowiadać za innych. Jednakże czytając je odnoszę lekkie wrażenie, że pisał je ktoś nieco zgorzkniały. Dlatego jakbym miała coś zasugerować, to byłoby to: Więcej radości z życia, więcej ekspresji .
    1 point
  23. Jakby to zmorderczować, powiedziałbym, że nie wypada wspominać pozytywów takiej sytuacji
    1 point
  24. Najlepszy rozdział do tej pory. Serio. Tak bardzo nie spodziewałem się rozwiązań, które zastosowałeś. Widzę Diamentowe Psy, z automatu myślę o porwaniu Rarci, a tu zonk. Panna Rarity zostaje uratowana przez jej niegdysiejszych oprawców. Szczerze się zdziwiłem. W dodatku ten klimat... Wiemy już, że kucyki nie robią nic z własnej woli, a jedynie są marionetkami. Pytanie tylko, kto pociąga za sznurki? Nawet Zecora okazała się kimś dużo bardziej znaczącym, niż wydaje się na pierwszy rzut oka, ciekaw jestem, co ciekawego jeszcze przygotowałeś. Wątek Pinkie Pie... Według mnie idealny. Perfekcyjne połączenie randomu Pinkie i powagi sytuacji w jakiej się znalazła. Nie jest bezrozumną klaczką, która tylko myśli o przyjęciach i śmiechu, a dość poważną postacią, która w razie niebezpieczeństwa potrafi zachować zimną krew i poświęcić się dla kogoś. W dodatku jej przemyślenia... Coś wspaniałego. Ujęła mnie od razu, właśnie taką Pinkie chciałbym widzieć w każdym fiku. Oby tak dalej.
    1 point
  25. Może się boją odpowiedzi w stylu "a kimże ty jesteś, człeku, by sugerować mi zmianę podejścia?"
    1 point
  26. Jeżeli ktoś sam umie wyciągać wnioski, ale wyciąga mylne, to też będzie przegrywać. No wiesz, ten temat to "Wyżal się" i tutaj tradycją jest, że ludziom żalącym się i płaczącym nad sobą próbuje się pomóc, w mniej lub bardziej bezczelny sposób.
    1 point
  27. Człowiek szykuje się do tego, by paść w ramiona kojącego snu, a tu proszę!...jak mógłbym nie przeczytać? Ciekawe, nawet bardzo. Początkowo ryknąłem gromkim śmiechem, później jednak atmosfera zdawała się robić coraz bardziej poważna...miodzio. Relacje z gackiem fajnie opisane, czyta się to szybko i przyjemnie, co prawda nie było wybuchów ale na co komu one? zakończenie... świetne znowu mina typu WTF, ale jednocześnie pytanie "a może coś w tym jest?" odpowiedź przyszła szybko "każdy dzień jest tym jedynym" przynajmniej częściowo...tak mi się wydaję. No mniejsza, o to chodziło! to lubię bum!
    1 point
  28. Powiedz to politykom, którzy do swoich celów wykorzystują czasem sfałszowane wyniki statystyczne. Matma nigdy nie kłamie, ale o statystyce mówi się jako najlepszym środku do zakłamywania rzeczywistości nie bez powodu. Jak się dobrze ustawi to, co ma wyniknąć ze statystyk, to to wyniknie i koniec. Po prostu nie wierzę statystykom, choć ty wierzysz w to, że są one na 100% prawdziwe. Pewnie masz powody. Ale dla mnie ze statystykami to tak jak z tumblrem - wszyscy wiedzą, że tam to głównie blogi fandomowe są lub NSFW, lecz ci propagują tylko te blogi niszowe, normalno-tematyczne, by przeciwdziałać wizerunkowi, jaki się wyłania z faktu opisanego przed chwilą. Ciekawe, skąd tego typu ludzie się biorą... Nie, w tym momencie nie zrzucam tego na 4chan, bo takie coś mi bardziej śmierdzi takim FurAffinity, albo jakimś e621 itd. Uogólniam i fakt, celowo. Tak nawiasem, ładnie się irytujesz Chemik. Wiem, że ty akurat nie przesiadujesz całego życia przed internetem, tylko masz pasję w postaci studiów, którą rozwijasz. Ale ty jesteś jeden, a osób ograniczających życie do komputera jest w cholerę. Damn, jak ja się tego uczepiłem... a przecież nie każdy taki siedzi na chanach. Podajesz przykład akcji z iCloudem i o ile ciebie dobrze zrozumiałem (niespodzianka, nie znam tej akcji!) - ktoś chciał za nią wkopać 4chan, więc 4chan postanowił wziąć za to odwet? Czy nie, była to zaplanowana akcja z 4chana obrócona przeciwko 9gagowi? Jeśli to drugie i ty to widzisz jako fajną akcję, przemyślaną, to pogratulować, bo ja to widzę jako celowe wkurzenie ludzi, nie jako przemyślane heheszki. Podobnie wodoodporny iOS7. Wrobiono ludzi w uwierzenie w wodoodporne cechy sprzętu. Wykorzystano tu głupotę ludzką, owszem. I owszem, za głupotę powinno się karać, tyle, że to nie był niewinny żart. To jest żart, po którym masa ludzi obrywa po portfelu. Kolejny przykład nie wnoszenia czegoś do świata, tylko pasożyczenia na nim, wpieniania ludzi. Czerpania radości z cierpienia innych. Trudno mi ludzi, którzy takie coś zrobili, uznać za ogarniętych, tak samo jak za ogarniętych nie uznaję ludzi od tych ostatnich wydarzeń na Facebooku z całą "Litwą" i biblią w tytule. W przypadku Wykopu - nie będę twierdzić wszem i wobec, że nie ma tego, o czym piszesz, tak jak ty mi próbujesz mydlić oczy, że chany nie są wylęgarnią dziwactw, a czasem i chamstwa. Nie spędzam godzin na Mirko, bo szkoda mi na to czasu, więc nie wiem jak jest z hasztagami, które podałeś. Ja mam tylko kilka wybranych do obserwowanych jak np. #geografia; #kanada itd. I dzięki temu uzyskuję codziennie dawkę ciekawych wpisów. Obserwuję też #koreapolnocna. I tu uczciwie przyznam - przeważnie heheszki się trafiają. Zapominam o innych boardach, bo tam często jest mały ruch - takie mam przynajmniej doświadczenia plus wrażenia po wpisach i wypowiedziach wielu znajomych, którzy 4chanem się jarają niczym dzieci, w tym np. znajomego, który chwalił się, że znalazł tam dietę specjalną dla kogoś chcącego być trapem/transem/shemale. Pewnie się wkopuję, ale bardziej moimi komentarzami anty-4chanowymi niż brakiem wiedzy o 4chanie. No, ale ktoś musi, bo trudno, żeby były tylko dobre komentarze o jednym portalu, równowaga we wszechświecie musi być.
    1 point
  29. Oj tak, każdy ma swoją dobrą i złą stronę. A u niektórych ta zła strona jest niczym góra lodowa - widać tylko jej wierzchołek podczas, gdy w człowieku tego zła kryje się jeszcze więcej... Co wliczam do swoich wad? - Rozbudowane lenistwo - nawet jeśli mam wolny dzień i wtedy w planach np. siedzenie w bibliotece i uczenie się, to zanim ja się zbiorę i tam pojadę... - Wrażliwość, choć to jest bardziej mieczem obusiecznym - z jednej strony to jest wadą, ale z drugiej i zaletą, - Głód doznawania ciepłych emocji np. przyjaźni, - Ciężko mi wstaje się rano, w efekcie czego często na poranne zajęcia się spóźniam, albo docieram w ostatniej chwili. Wyobraźcie sobie jak ja w drodze na uczelnię pilnuję zegarka, a na przesiadce na Placu na Rozdrożu biegnę z jednego autobusu na drugi, skacząc po schodach niczym kozica, czy inny koziorożec, - Wychowanie w wygodzie i dostatku, przez co trudno mi się ograniczać z wydawaniem kasy (zwłaszcza na żarcie, zamiast robić sobie prosty, tani obiad to chętniej zamówię pizzę), chyba, że jestem w trasie stopowej, np. gdzieś zagranicę, to wtedy staję się za bardzo oszczędny - Ciągłe dążenie do ideału chociaż wiem, że w moim wypadku to niemożliwe... - Jestem inteligentny, ale nie mądry, więc i tak na studiach często wychodzę na głupka i czasem czuję się przez to jakbym był parodią studenta lub jakbym nie pasował do studiów - Pomijając fandom, za dobrze się dogaduję z dziewczynami podczas, gdy z facetami to tyle, ile trzeba załatwić i koniec. Więc jakaś przyjaźń męsko-męska? Cholernie ciężko podczas, gdy spokojnie na korytarzu wydziału znajdę dziewczynę, z którą pogadam i się pośmieję. I tu kolejna wada wychodzi, bo potem ludzie dookoła biorą mnie za podrywacza zalecającego się do każdej dziewczyny, jaka się nawinie - Mimo, że od długiego czasu działam nad pewnością siebie i wiarą w siebie, to jednak jej mi brak, co się najbardziej też odbija w relacjach damsko-męskich. Przykładowo miałem szanse wejść w związek z dziewczyną, której niejedna osoba by mi zazdrościła - szczupła, wysoka blondynka, sportowiec. Ona mnie lubi, nawet próbowała nakierować naszą znajomość w kierunku związku. Ja jednak pociągnąłem za zwrotnicę i zmieniłem kurs znajomości tylko dlatego, bo uważam, że taka dziewczyna jak ona zasługuje na kogoś lepszego. - Sam na sam jestem nudny - Niekontrolowane nerwy. O ile kiedyś to było na zasadzie, że szło mnie łatwo wkurzyć, a potem wkurzyć tak, że demolowałem salę lekcyjną, tak teraz jest tak, że jestem długo spokojny (czasem łatwo jest mnie zirytować), ale jak już się wkurzę, to się nie hamuję w słowach, - Czasem mój mózg mnie zaskakuje tym, jak bardzo polityczne i/lub złe, ale w miarę dopracowane plany, potrafi wymyślić.
    1 point
  30. Dzień dobry wieczór. Zatem dotrwaliście do kolejnego rozdziału, jestem z was dumny. Rozdział w pewnym momencie mi się rozwlekł bardziej niż oczekiwałem, dlatego też postanowiłem podzielić go na dwie części. Nie przedłużając dłużej, zapraszam do czytania. Sześć ogniw (część pierwsza) *** Będę wdzięczny za komentarz lub chociażby lajka przy poście z tym rozdziałem.
    1 point
  31. [zawiera przekleństwo]
    1 point
  32. Jakiś czas temu zapowiedziano pewne zmiany. Najwyższy czas wprowadzić przynajmniej część z nich. 1. Nazwa "Inkwizycja" znika i na jej miejsce wchodzi "Moderator Globalny" - jestem przekonany, że pojawią się twierdzenia, że to zmiana czysto kosmetyczna i w ogóle po co to komu? Fakt - jest to w znacznej mierze kosmetyka, jednak może przynieść całkiem wymierne efekty. Jakim cudem? Po pierwsze - określenie "Inkwizycja" kojarzy się źle. Stosy, palenie niewinnych, donosy i tak dalej... Nikt temu nie zaprzecza, tak więc zmiana na coś neutralnego powinna zdjąć część odruchowej niechęci do tej formacji. Drugi powód - użytkownicy wchodzący w skład "Inkwizycji" właśnie przez tę nazwę mogą mieć i czasem mają skłonność do odruchowego ustawiania się na piedestale i traktowania innych użytkowników z góry. Byłem tam, widziałem to, sam nie byłem od tego wolny - przyznaję bez bicia. Tutaj ta zmiana też może przynieść sporo dobrego, ponieważ nieco... przytłumi rozbuchane ego. 2. Zaostrzona zostaje kontrola nad zielonymi. Dla przykładu - jeżeli któryś z moderatorów będzie notorycznie popełniał błędy, wystawiał błędne warny, od których będzie duże uznanych odwołań lub zbytnio się wywyższał, może spodziewać się surowych konsekwencji z usunięciem ze stanowiska włącznie - lepiej częściej wymieniać moderatorów, niż trzymać takich, którzy się nie sprawdzają. Naturalnie istnieje druga strona medalu, gdyż nie wątpię, że po przeczytaniu poprzedniego zdania niektórzy już zaczęli zacierać łapki z uciechy - jeżeli ktoś myśli o zorganizowaniu kampanii odwołań, ponieważ jakiegoś moderatora nie lubi i sądzi, że wystarczy czepiać się każdego, nawet stuprocentowo poprawnego warna, niech tę myśl porzuci. Takie, działanie przeciwko moderatorom, jeżeli będzie miało podłoże ewidentnie osobiste może skończyć się warnem dla osób, które będą je wysyłać. Tak więc - zachowajcie umiar i rozsądek. Aha - ostatnio pojawiła się anonimowa skarga na jednego z moderatorów, która została uznana za zasadną i przyznano na jej podstawie warna. Następnie, po skutecznym odwołaniu rzeczony warn został cofnięty. Jednak w związku z tym wydarzeniem podjęta została następująca decyzja - skargi anonimowe NIE będą rozpatrywane. Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, to niech to zrobi pod swoim nickiem. Anonimowych donosów uznawać nie będziemy. 3. Kontrola działów - nie da się ukryć, że w wielu działach kucykowych aktywność jest słaba, lub nie istnieje. Tak więc przeprowadzona zostanie ich kontrola połączona z oceną pracy opiekunów. Jeżeli ktoś wybitnie się na swoim stanowisku nie sprawdza i jego dział umiera może spodziewać się, iż zostanie zdjęty ze stanowiska, a w niektórych przypadkach dział może zostać przeniesiony do archiwum. Naturalnie jeżeli opiekunowie mają jakieś pomysły, propozycje, lub prośby dotyczące swojego działu, z którymi sami mogą sobie nie radzić to proszeni są o kontakt z administracją - zobaczymy jak będziemy mogli pomóc. 4. Problem z SB - ostatnio doszło mnie sporo skarg, iż na SB nie da się normalnie porozmawiać, ponieważ co i rusz ktoś rzuca dziwnymi tekstami, spamuje emotami i wyczynia różne podobne rzeczy. Wiecie, ja rozumiem, że każdy chciałby się od czasu do czasu powygłupiać, czy rzucić kompletnie randomowym tekstem - to całkiem naturalne. Jednak od takich rzeczy jest kanał "Offtopic" i tam możecie czynić chaos praktycznie do woli - spamujcie emotami, przerzucajcie się "heheszkami" (nienawidzę tego określenia!) i ogólnie dobrze się bawcie. Ale tam a nie na głównym, gdzie ludzie często chcą porozmawiać, a podobne ekscesy im to znacząco utrudniają. Żeby do tego... bezpośrednio zachęcić, moderatorzy otrzymali stosowne wytyczne - jeżeli ktoś będzie czynił chaos na kanale głównym to zostanie poproszony o przejście na offtopic. Jeżeli prośba nie zadziała, to następny w kolejce jest godzinny blok na SB. Jeżeli również to nie zadziała i użytkownik nie będzie chciał się uspokoić, to kolejny blok będzie już na 24 godziny. W przypadkach niereformowalnych może się to skończyć całkowitym zablokowaniem dostępu do SB. Tak więc raz jeszcze proszę - wygłupiajcie się i "heheszkujcie" na kanale Offtopic a nie na Głównym. Póki co to wszytko. Jednocześnie informuję, iż pracujemy nad nowym regulaminem i niedługo powinniśmy przekazać go reszcie kolorowych, żeby mogli się z nim zapoznać i wnieść swoje propozycje. Pozdrawiam.
    1 point
  33. Pora odkurzyć temat. Ostatnia praca zabrała mi trochę czasu, ale chyba było warto. Nightmare Moon dla Nocturnal. Księżniczka Luna jest oficjalnie zachwycona! ~ Arjen
    1 point
  34. Cześć jestem nowa na forum!!! Nazywam się Golden Love. Poszukuję nowych znajomości. I ciągle chcę wiedzieć coraz więcej o mlp:fim Mam złote pióro w skrzydle i ono umie czarować!!!
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...