Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/18/15 we wszystkich miejscach

  1. Witamy ponownie Jak widać chochliki redakcyjne ze zdolnością wzbudzania lenistwa dalej nie chcą opuścić działu redakcji. Stąd, na szczęście niewielkie, opóźnienie i wydanie numeru wrześniowego w październiku. Ale jednak udało nam się pokonać wszelkie przeciwności i po raz kolejny zapełnić treścią kilkadziesiąt stron. Czego można się spodziewać? Naturalnie standardowych treści poświęconych wieściom ze świata, fanfikom oraz (co za niespodzianka!) samemu serialowi. Z radością zawiadamiam, iż przegląd muzyczny póki co również żyje i ma się całkiem nieźle. Oczywiście znajdziecie również wybór artykułów i felietony - jak zwykle na różne tematy. Warto poświęcić również chwilę na przeczytanie opublikowanego opowiadania, jak i na sporą liczbę komiksów - Souls Tornado nie ustaje w tłumaczeniach, a MLO w podkładaniu gotowego tekstu. Tyle słowem wstępu - zapraszamy do lektury! Dolar84
    7 points
  2. Jak widzę majora/pułkownika na korytarzu, to spierdalam w drugą stronę albo chyłkiem przemykam obok niego, salutując poprawnie i staram się oddalić najszybciej jak się da. Niby nie powinienem się spinać , ale się spinam w c**j xD. Jak widzę chorążego to już tylko spierdalam xD.
    3 points
  3. Odcinek sam w sobie bardzo fajny. Shining Armor i Cadence nareszcie będą mieli dziecko~ Było wiele śmiesznych gagów jak np. maska pozostawiona na ogonie Fluttershy i ten stary kuc, który myślał, że spotkał podobnego sobie oraz reakcja Shining Armora na pokój, który mu przygotowała Pinkie Pie. Bezcenna scena i to jego rżenie XD Ale jest jedna malutka tyciusieńka...no dobra, BARDZO POWAŻNA WADA. Moim zdaniem wręcz kolosalna. Mianowicie kto jak kto, ale Pinkie potrafi dotrzymywać tajemnic. Jest przecież mistrzynią. Co było w odcinku "W zielonym ci nie do twarzy"? To ona śledziła Twillight i pilnowała by nie wydała sekretu Fluttershy i Rarity. Można by rzecz, że pilnować, a samemu dotrzymać sekretu to co innego, fakt, ale przecież i Pinkie znała ich sekret i bez najmniejszego problemu się nie wygadała. A teraz nagle lata i skacze jak wiewiórka z ADHD, bo nie potrafi dotrzymać tajemnicy. Srls? Przez ten jeden szczegół dałam odcinkowi ocenę 6/10
    3 points
  4. Zmień się w czasownik to nie będziesz.
    2 points
  5. W Microsofcie pracują trolle. https://support.microsoft.com/pl-pl/kb/277867 Zerknijcie na pierwszą tabelkę "uprawnienia specjalne"
    2 points
  6. Pierwsze wrażenie? 2edgy4me Nie, poważnie. Pamiętam swoje początki z „Save me” oraz garść innych fanfików, różnych autorów, gdzie również pojawiły się wulgaryzmy, wartka akcja, wybuchy, strzelaniny, te rzeczy. Jednakże, nigdy wcześniej nie uderzyło to we mnie z tak dużą siłą. To jest po prostu przesada. Serio. Były fragmenty, gdzie prawie się roześmiałem, widząc kolejne „brzydkie słowa”, czy też riposty głównego bohatera. Czuję, że nie był to zamiar autora, że nie miałem się z tego śmiać, że miało to służyć budowie surowego, ciężkiego klimatu. Ale z jakiegoś powodu zadziałało to inaczej. Jasne, na początku było w porządku, ale potem kolejne odzywki stawały się coraz bardziej nachalne, niepotrzebne, może nawet momentami wprowadzone na siłę. Sprawa druga, czyli bohaterowie. To kolejna rzecz, która we mnie uderzyła. Mianowicie, wszyscy wydają się tacy sami. Opowiadanie przyrównam do „Save me”, ze względu na to, że jest to [Human & Pony] i ogólny klimat, akcja, dosyć mocno się z tym tytułem kojarzą. Z tego co pamiętam, przy „Save me” pochwaliłem kreację kucoperki, Midnight, jednocześnie krytykując nieco Maksa, a także wspominając, że brakuje postaci drugo i trzecioplanowych, takich z prawdziwego znaczenia. Mimo wszystko, przewinęło się kilka nieco wyraźniej zarysowanych charakterów, które wyróżniały się na tle całości. W „Exanima”, czegoś takiego nie ma. A przynajmniej, nie ma na obecnym etapie. Mam na względzie fakt, że opowiadanie powstało stosunkowo niedawno, jest rozwijane i zapewne jeszcze wiele się wydarzy. Jednakże, na chwile obecną, Alex aż za bardzo przypomina Maksa, czy to charakterem, czy też profesją, którą się para. Również ma swego kucykowego kompana. Z tym, że Lars wydaje się być dużo, dużo słabszą postacią, niż Midnight. Chodzi mi o następującą rzecz – zapytany o to, co definiuje Midnight, odpowiedziałbym: kucoperka, zadziorna, energiczna, jest trochę jak „złośliwa młodsza siostra”, miewa chwile słabości, nie poddaje się, jej historia jest interesująca. Zapytany o to, co definiuje Larsa, powiedziałbym: Agresywny… Przeklina… Bije się… Dokładnie tak, jak większość przewijających się w trakcie akcji postaci. Jest strasznie monotonny, aż nazbyt podobny do Alexa. Jak wspomniałem, opowiadanie nie jest ukończone, to dopiero początek historii, lecz pamiętam, że na tym etapie, Midnight już się czymś wyróżniała, była unikalna. Tutaj natomiast, brakuje pewnej różnorodności. Jeszcze jedna sprawa – mam dziwne wrażenie, że prawie wszystkie jednorożce są białe, albo srebrzystobiałe ;P Kolejna rzecz, która niezbyt mi zazgrzytała, to technikalia. Podczas czytania natrafiłem na kilka literówek, które starałem się na bieżąco zaznaczać, choć przypuszczam, że bardziej uważna lektura ujawniłaby kolejne uchybienia. Nie zawsze pasował mi szyk zdań, często te złożone porozbijałbym na mniejsze kawałki. Na przykład tutaj: "Poczułem jak jakaś siła odpycha mnie od zjawy. Widziałem, jak fragmenty szkła wzbiły się w powietrze, jak fotele rozbijają się o ścianie, a okno w sali rozbiło się." Z kolei zdarzało się, że niektóre sąsiadujące ze sobą zdania zlepiłbym w jedno i/ lub inaczej po tym podzielił. Jak tutaj: "W części miasta, która należała do agencji było kilka szkół. Uczęszczały do nich dzieci pracowników takich jak ja - terenowych agentów, którzy polowali na zjawy, a także informatorów, lekarzy." W ogóle, miejscami miałem wrażenie, że poszczególne fragmenty tekstu są niedopracowane, niedopieszczone. Moja sugestia? Jest już Foley, który odpowiada za wyłapywanie dziur fabularnych i nielogiczności (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Może poza nim, przydałby się jeszcze jakiś korektor, który polowałby na błędy w pisowni. Myślę, że to by pomogło. W porządku. Odstawiając na bok wszystkie te aspekty, które mi się średnio podobały, bądź nie podobały w ogóle, chciałbym przejść do pozytywów. Przede wszystkim, widać, że za tą historią stoi konkretny, nowy pomysł, przynajmniej jeśli chodzi typ zagrożenia, z jakim zmagają się bohaterowie. Ze względu na spoilery, nie podniosę się do „Save me”, ale wspomnę, że czuć doskonale klimat „incydentu”, którego skutki prześladują ludzi i kucyki do dzisiaj. Jak na razie, autor zaprezentował nam kilka stworów, w tle przewijają się takie motywy jak okultyzm, sekta, śledztwo, a także krwiożerczość, bezwzględność tego, co „na zewnątrz” versus zwyczajne, normalne życie nieświadomych mieszkańców. Albo uświadomionych tylko częściowo. Kreowany przez autora świat doskonale współgra z licznymi i nierzadko przepełnionymi przemocą scenami akcji. Owe sceny są bardzo mocnym punktem opowiadania. Są efektywne, są dostatecznie dobrze opisane, niekiedy potrafią przytrzymać w napięciu, choć zuchwałość głównych bohaterów momentami burzy mozolnie budowany, typowo grimdarkowy klimat, przyprawiając o kpiący uśmieszek. Z jednej strony może to zostać potraktowane jak charakterystyczna cecha bohaterów, jednak na pierwszy plan aż za bardzo wybija się pewna „kliszowość”. Po prostu nie posiadają innych, charakterystycznych cech, które stałyby w opozycji do tej niekiedy przesadzonej pyszałkowatości. Oni po prostu są. I tyle. Rekordzistą wydaje się być scena, w której Alex ma zastrzelić opętanego rekruta. To trwa zbyt długo. Typowa klisza, „mógłbym cię od razu zabić, ale najpierw trochę pogadam”. Na całe szczęście, walka jaka następuje potem nadrabia to w zupełności, serwując nam kolejną porcję wartkiej akcji, konkretną próbkę możliwości autora w tym zakresie. Zerkając ku poprzednim dziełom, sceny te wydają się całkiem świeże. I to jest znakomity moment, aby wspomnieć o runach. Co uważam za duży, znaczący plus, postacie ludzkie wreszcie dysponują nie tylko bronią palną, walką wręcz, ale także pewnym rodzajem magii (tak to odebrałem). Szkicując na papierze runy, są w stanie oponenta zdezintegrować, przypisać do niego demona, zamrozić. Interesujące. Jest to coś nowego i dobrze się sprawdzającego, w kontekście scen akcji. Ciekawe uzupełnienie metod konwencjonalnych (zresztą wzmocnionych przez jednorożce), współgrające z nowym typem zagrożenia, który według podsuniętych przesłanek, wywodzi się z głębin piekieł. Ponadto, nie wszystko mamy podane na tacy, w tekście znajdziemy wiele niedopowiedzeń, które skutecznie przysłaniają nam obraz genezy całego „incydentu”, jak również to, z kim lub czym, tak naprawdę zmagają się nasi bohaterowie. Inaczej, niż w „Save me”, nie miałem wrażenia „zbyt mało kucy w kucach”. Zgaduję, że to za sprawą personelu szpitalnego, częstszego wspominania o postaciach nie będących ludźmi (chociażby wspomnienie o pędzących do szkoły źrebakach – taki drobny znak, a zmienia wiele), czy przede wszystkim run. Nadają one całości „magicznego” posmaku, podczas, kiedy poprzednim razem, był on czysto „militarystyczny”. Jak dotąd mamy tylko trzy części. Generalnie rzecz biorąc, zakończenie tej ostatniej, jest napisane w taki sposób, że zastanawiamy się co się stało, co będzie dalej, kto lub co za tym stoi, kogo jeszcze przyjdzie nam poznać. Tak więc, czekam na więcej. Ostatecznie, mimo wszystko, jest pozytywnie. Mimo mankamentów, o których pisałem, historia wciąga i pozwala miło spędzić czas. Komu mógłbym polecić najnowsze dzieło Draquesa? Przede wszystkim tym, którzy jednocześnie cenią sobie akcję, tajemnicę oraz cięższe klimaty i nie krzywią się na kucyki kroczące ramię w ramię obok ludzi. Oczywiście, jeżeli autor pragnie nas czymś zaskoczyć, wstrząsnąć, czy to w środku, czy pod koniec historii, po „Save me” może mu być trochę trudno. Drugi raz, podobne chwyty mogą odnieść mniejszy sukces, gdyż czytelnicy mogą się już pewnych rzeczy spodziewać, ale jestem dobrej myśli. Choć rdzeń świata przedstawionego (kucyki i ludzie razem) pozostaje taki sam, zaprezentowane elementy (runy, nowa jednostka, nowy rodzaj zagrożenia, przewijający się w tle kult), sprawiają, że to w gruncie rzeczy nowe, niezbadane horyzonty, gdzie jeszcze wiele się może wydarzyć. Co mógłbym doradzić? Przede wszystkim, skupić się na kreacjach bohaterów. Dać im więcej cech, nakreślić lepiej tło, odróżnić jednych od drugich, popracować nad kwestiami mówionymi, zredukować ilość wulgaryzmów. Dorzucić postacie drugoplanowe, ale nie identyczne, tylko w jakimś stopniu unikalne. Naprawdę małe rzeczy są w stanie wyróżnić pewne postacie. Już wystarczy, że ktoś będzie non-stop bawił się zapalniczką, kołysał się na krześle, albo mianował innego bohatera wymyśloną przez siebie ksywką. To już jest coś, co może zdefiniować postać. Poza tym, zwrócić większą uwagę na literówki i szyk zdań. Tekst na pewno na tym zyska. Na chwilę obecną, to by było wszystko. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
    2 points
  7. Gah! No! Don't drop them here!! ~ Dr Eggman Zacznijmy od "Poświęcenia"... Dziwna sprawa. Realizowanym tematem był “Dla większego dobra”, lecz czytając to opowiadanie miałem nieodparte wrażenie „odgrzewanego kotleta”. Co ciekawe, taki temat ISTNIAŁ w ramach drugiego Gradobicia Fików i autor rzeczywiście go podjął, lecz to właśnie przy „Poświęceniu” czułem się tak, jakbym już kiedyś coś podobnego czytał. Coś podobnego, gdyż w istocie jest to inna historia, lecz klimat, drobne elementy (chociażby imię nadwornej poetki, przychodzi na myśl jedno z poprzednich opowiadań autora), aż nadto przypominają znanych mi już historyjkach. Tu już nie chodzi o styl, nie chodzi o miejsce akcji, czy postacie. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że to jakaś kontynuacja „Konfrontacji”, setki lat później, jakiś kolejny dodatek, czy coś zazębiającego się z powyższym, traktującego o kolejnej, nieznanej wcześniej obietnicy, czy jakichś ran przeszłości z czego wynika poświęcenie Cadance. Te sprawy. Mówiąc krótko, nie jestem wielkim fanem akurat tego tytułu, śmiem wręcz stwierdzić, że tematyka ta nieco się przejadła. Oczywiście, nie mam na myśli tego, że autor powinien porzucić ulubione postacie i lokacje, ale ten klimat, poważny, miejscami melancholijny, czy też delikatnie przesadnie podniosły, za sprawą specyficznego stylu... Sam nie wiem, może przydałoby się pewne zdrowe rozluźnienie? Jak przy „Tańczącym z herbatnikami”? Nieważne. Czas przyjrzeć się opowiadaniu. O czym to już pisałem? Tekst jest bardzo poważny, na początku potrafi zadziałać przygnębiająco, głównie za sprawą dziwnej „sztywności”. Nie to, że nic się nie dzieje, czy też kolejne zdania aż nadto emanują wyniosłością, tylko… Czegoś brakuje. Może jakiejś introdukcji? Jasne, opowiadanie zostało obłożone limitami konkursowymi, więc nie mogło być inaczej, ale wciąż… Tekst jawi się jako wycięta z pewnej całości część. Z jednej strony, nie ma się wrażenia, że opisy, czy dialogi zostały skrócone, ale brakuje wszystkiego, co było przed nim i wszystkiego, co będzie po nim. Aczkolwiek, nie do końca. Zamknięcie tekstu nie sprawia wrażenia, że dalej coś powinno być, jest solidnie podbudowane, ale jednak, dosyć nagłe. Sam nie wiem. Po drugim czytaniu, pełen jestem sprzecznych wrażeń, co być może widać po niniejszej recenzji. Dziwne opowiadanie, na dłuższą metę nie wzbudzające większych emocji. Po prostu jest. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, dosyć szybko wylatuje z głowy, pomimo bardzo ładnie skonstruowanych zdań, starannie dobranych słów i nienagannych kreacjach postaci. Ogólnie, można przeczytać, lecz zdecydowanie rekomenduję pozostałe twory autora. Jako opowiadanie konkursowe radzi sobie nieźle, lecz już po zakończeniu rywalizacji, ma się wrażenie, że „to już było” i bardzo szybko zapomina się o kolejnym poświęceniu, być może związanym z czasami przed pewną konfrontacją… Czas na "Jeden dzień"... Bardzo pozytywne zaskoczenie. Po pierwsze – zmiana scenerii. Po drugie – zmiana tematyki. Po trzecie – zmiana klimatu. Opowiadanie na tle innych dzieł autora, nie tylko konkursowych, jest pewnym powiewem świeżości. Z daleka od Kryształowego Imperium, z daleka od rodziny królewskiej, bez wielkiej mocy, bez żadnej klątwy, którą trzeba złamać (co prawda przewija się w tle motyw zarazy, ale nie wydaje się to nic „sombropochodnego”), ale zupełnie zwyczajny środek lasu, zupełnie zwyczajny, pomału żegnający się z życiem bohater, zupełnie zwyczajny kawałek życia. Styl jest ten sam, autor ten sam, zdania są zbudowane bardzo podobnie, dobór słownictwa nie pozostawia wątpliwości kto jest odpowiedzialny za tekst, ale nie wydaje się on nazbyt wyniosły, nadmiernie poważny. Brzmi zupełnie zwyczajnie i ta zwyczajność jest… Dobra. Podoba mi się. Dominują całkiem rozwinięte opisy, akcja toczy się stałym tempem, w tle przewija się wiele detali (kociołek, śpiew ptaków, miód, wspomnienia, słomiany kapelusz, spacer), które budują spójną, zmierzającą do zamkniętego końca całość. Nie widać żadnych cięć, tekst wydaje się „skończony”, niczego mi nie brakowało w trakcie lektury. Przedstawiony i opisany świat można sobie bardzo łatwo wyobrazić, jest on wystarczająco barwny, by odczuć wrażenie pewnej „swojskości”. Co więcej, poszczególne elementy nie wylatują z głowy. Czy to kapelusz, czy plaster miodu, każda rzecz ma dla bohatera jakieś znaczenie, mniej lub bardziej emocjonalne. Niemalże wszystko w pewnym stopniu kojarzy się ze zmarłą małżonką, wspominki są tutaj bardzo dobrze dawkowane, a zakończenie potrafi przyprawić o lekki smutek. Ostatecznie, tekst jest barwny, zrealizowany solidnie, zostaje w pamięci, stanowi ponadprzeciętny przerywnik, do którego warto powrócić. Naprawdę. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Bardzo dobry, bardzo klimatyczny kawałek życia, przemyślany od początku do końca, nasycony kilkoma istotnymi detalami, barwny, z naprawdę zgrabnie napisanym zakończeniem. Gorąco polecam. "Ślub"... Znowu. Czas na ten prawdziwy odgrzewany kotlet. Jak wypadł? Tekst się udał. O ile na rzecz uniknięcia, nazwijmy to, „bezpośrednich cięć”, pierwsza praca została jakby „wyrwana” ze środka czegoś większego, zaś w drugiej zdecydowanie dominowały opisy (jakieś 98% na oko), o tyle trzecia, czyli „Ślub”, cechuje się idealnym jak na ograniczenia konkursowe balansem. Mamy wystarczająco rozwinięte opisy, mamy nieprzycięte dialogi oraz sensowną narrację. A fabuła? Z jednej strony, trochę można było się tego spodziewać. To aż nadto widać, autor lubuje się w trójkącie fabularnym „Sombra-Crystal Empire-Royal Sisters”, chcąc nie chcąc, Chrysalis w jakimś stopniu jest z tym powiązana, skoro usiłowała położyć kopyta na gościu, który został potem księciem Imperium… Jest jeszcze młodsza siostra, obecnie również księżniczka, czyli Twilight, zatem to się wszystko jakoś zazębia… Nah, wiecie co mam na myśli, starczy tego przydługawego wstępu. Mimo pewnego ryzyka zahaczenia znowuż o to samo (to znaczy, tak zakładał temat, ale nie wystarczy jedynie odgrzać kotleta. Trzeba to jeszcze zrobić ze smakiem ;P), autor zdołał wybrnąć z tego z pomysłem i finezją. Wybrankiem okazał się nie kto inny jak… Big Macintosh, cała reszta wydaje się być na miejscu, jednakże została przedstawiona w taki sposób, by otworzyć furtkę dla humoru, nieco lżejszego języka, czy też typowych dla komediowych scenek emocji. Oczywiście, gdyby opowiadanie nie zostało stworzone w ramach Gradobicia Fanfików, zapewne zostałoby zmiecione – „Co, znowu?”, „Eee…”, „To już było”, „Nic wielkiego”, itp. Jednakże, skoro motywem przewodnim miał być właśnie taki odgrzewany kotlet, tekst sprawdza się jako komedia, obśmiewająca ciągłe powracanie do znanego motywu, bezmyślnego eksploatowania teorii „postać X jest podmieńcem”, a przy tym miksująca to z pewną dozą losowości, czego symbolem jest zestawienie Mig Maca i Twilight Sparkle, jako przyszłej królewskiej pary. Wszystko to zostało wykonane ze smakiem, ubrane we właściwe słowa, bez zaburzenia charakterystycznego stylu autora. Czuć o wiele luźniejszy klimat (tak w ramach wcześniejszej sugestii, aby zejść ze zbytnio wyniosłego wrażenia, na rzecz zwrócenia się w stronę tej konwekcji, w której został wykonany „Tańczący z herbatnikami”), swoistą zabawę zadanym tematem. Nie jest to nic wielkiego, ale ogólnie warto spróbować, choć, jak już wspominałem, bez tego „zaplecza konkursowego”, opowiadanie byłoby raczej… Nijakie. A w tym kontekście, jest to srogi konkurent, z którym warto się zapoznać. A teraz, "Ekspedycja"! Ajajaj… Spotkała mnie absolutnie najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć podczas czytania fanfika. Przewidziałem zakończenie. Prawda nie boli, nic z tych rzeczy, po prostu treść, fakt, że została jedynie sama Blaze, ten WUNSZ znikąd… Wszystko, dosłownie wszystko zmusiło mnie sądzić, że to się właśnie tak skończy, lecz do samego końca wierzyłem, że autor chciał, abym tak myślał, a zaskoczenie będzie polegać na tym, że właśnie NIE uda mi się tego przewidzieć, że moje przypuszczenia okażą się nietrafione. Niestety, ale wszystko się sprawdziło. Czytając tekst jeszcze raz, nie wiem, czy autor w ogóle chciał zwieść czytelnika, czy nawet nie próbował. No nic. Ogólnie, zaczęło się nieźle, ale im dalej brnąłem, tym bardziej byłem pewien jak to się skończy. Nie ma co drapać świeżych ran, więc może powiem co nieco o stylu. To czwarta z kolei praca autora, toteż szału nie ma – wszystko, do czego nas przyzwyczaił również przy okazji prac pozakonkursowych, tu jest. Klimat nie jest zbyt wyniosły, jest zdroworozsądkowo rozluźniony, choć wciąż towarzyszy nam powaga. Nie ma to jednak charakteru typowych kawałków życia, ale smutku też tu jest jak na lekarstwo, choć jeden z tagów zapowiadał pewną dozę posępności. Więcej – choć brakuje tutaj wartkiej akcji, walk ze stworami i efektów specjalnych, na przestrzeni całego tekstu daje się odczuć typowo przygodowy smak, prawie jakby był to wycinek z szerszej historii, o tymże zabarwieniu właśnie. To całkiem interesujące, gdyż, tagi wskazywały jednak na coś innego. Moja teza jest taka, że [Dark] zjadł [Sad] i jeszcze się oblizał, a ponieważ fabuła krążyła wokół poszukiwań, tropienia, misji powierzonej od Celestii, zupełnie przypadkiem ów [Dark] nabrał delikatnie przygodowego oblicza. Słowa zostały dobrze dobrane, dialogi są nieźle przemyślane, choć finałowa konwersacja w ogóle mnie nie poruszyła. Wiedziałem, że tak będzie i nic mnie nie zdziwiło. No, może to nie do końca prawda, bo naiwność bohatera i to, jak długo (zwłaszcza w obliczu rychłej śmierci) docierała do niego prawda, było nieco… Dziwne. Akcja toczy się stałym tempem, a o motywach bohatera wiemy wystarczająco wiele, choć nadal, ostatecznie wrażenie jest takie, że jest to tak naprawdę część dłuższego, przygodowego opowiadania. Czy jest przewidywalne? W sumie... Autor zostawił po drodze tyle poszlak, że zaryzykuję stwierdzenie, że tak. Czy było to celowe, czy zamierzone, nie wiem. Ogółem, dobry kawałek tekstu, choć nie jest to zbyt spektakularnego. Na tle pozostałych prac wypada… Tak sobie. Jak dotąd, „Jeden dzień” pozostaje moim faworytem. A na zakończenie, "Czarny kryształ" Czyli pora na „Syndrom sztokholmski”. Oczywiście, pierwsze, o czym muszę wspomnieć – znowu Cadance, znowu Kryształowe Imperium, znowu król Sombra Jednakże, odwrotnie niż w przypadku „Poświęcenia”, tekst nie wydaje się aż tak wtórny (chodzi mi o postacie, lokacje), choć tagi wskazują na całkiem podobną atmosferę, to jednak podana w taki sposób smakuje jak coś nowego. Przyglądając się bliżej temu, jak autor zdecydował się podjąć i zinterpretować zadany temat, muszę przyznać, że poruszył bardzo ważną i poważną sprawę, przez którą, nieszczęśliwie, musiało przejść mnóstwo niewinnych osób. Sprawa poważna, delikatna i generalnie, oceniając takie wątki, jako tzw. „plot-device”, czuję się jakbym stąpał po polu minowym. W tym przypadku jednak, wszystko rozbija się o zadany temat konkursowy, co samo w sobie każe mi sądzić, że motyw ten został wykorzystany w sposób instrumentalny. Ostateczne wrażenie jednak, jest inne. Na szczęście. Arietta wydaje się być naprawdę nieszczęśliwą klaczą, mającą za sobą bagaż okrutnych doświadczeń, cierpiącą na tzw. „syndrom sztokholmski”. Usprawiedliwia swego kata i w jej ustach brzmi to… Przekonująco. Również sama Cadance wydaje się być prawdziwie zaniepokojona, zmartwiona, a przy tym gotowa do pomocy swej poddanej. Autor związany był limitem słów, więc zbudowanie odpowiedniej atmosfery i zrealizowanie bardzo ważnej konwersacji między tymi klaczami nie było łatwe. W zasadzie, akcja leci trochę za szybko, miejscami miałem wrażenie, że autor chciał zaimplementować coś jeszcze, lecz zabrakło miejsca. Niemniej, w ostatecznym rozrachunku, całość zdaje egzamin. Mimo widocznych tu i ówdzie cięć, widać emocje, czuć towarzyszący bohaterkom ciężki klimat i to, że to nie są przelewki i że obie mają poważny problem. Dobór słów po raz kolejny nie zawodzi, a zdania tworzące opisy oraz dialogi spełniają swoje zadanie bez zarzutu. Podoba mi się. Ostatecznie jednak, pozostanę neutralny co do samego konceptu. Niemniej, klimat, kreacje bohaterek i konstrukcja opowiadania wypadają zdecydowanie na plus. Ogólnie, drugie miejsce, zaraz po „Jednym dniu” Trzecie zajmuje „Ślub”. Pozostałe dwa opowiadania, choć nie były złe same w sobie, to jednak na tle pozostałych, jak i tego, co już zdążył naskrobać autor, wypadają trochę blado. Ukończyłem je bez jakichś szczególnych wrażeń, czy poczucia, że to krok w dobrą stronę, czy też coś, co stanowi świeży dodatek do twórczości autora. Po prostu są. Resztę rekomenduję jako godne uwagi przerywniki. Ale ogólnie widać, że pomysłów, jako takich, na rozbudowywanie historii króla Sombry i Kryształowego Imperium autorowi nie brakuje. Ciekaw jestem, czy w przyszłości zdoła nas zaskoczyć czymś nowym w tejże materii... Ale zupełnie nowym, czymś, co mało komu przyszłoby do głowy.
    2 points
  8. Przedstawiam pięć opowiadań napisanych na II edycję Konkursu Literackiego "Pod gradobiciem fików", które swymi wspólnymi siłami zapewniły mi drugie miejsce. Nie ma raczej sensu wrzucać ich osobno - choć nie są ze sobą powiązane, pisałem je niemal jednym ciągiem, niech więc pozostaną w taki sposób połączone. Zamiast standardowych krótkich opisów załączam informacje o realizowanych tematach konkursowych. Zostawiam też tag [NZ], na wypadek kolejnego Gradobicia i mojego ewentualnego w nim udziału. Malvagio kontra Fików Gradobicie Wspólny obrazek: I. Poświęcenie [Oneshot][sad] Realizowany temat: Dla większego dobra II. Jeden dzień [Oneshot][slice of life][sad] Realizowany temat: Ostatni jednorożec III. Ślub [Oneshot][Komedia] Realizowany temat: Odgrzewany kotlet IV. Ekspedycja [Oneshot][Dark][sad] Realizowany temat: Prawda boli V. Czarny kryształ [Oneshot][Dark][sad] Realizowany temat: Syndrom sztokholmski Życzę miłej lektury.
    1 point
  9. Który inteligentny człowiek żre się o muzykę? Reguły, jakie wymieniłeś, może i faktycznie mają zastosowanie, ale przy ludziach pozbawionych dystansu do siebie i świata, a tacy to w większości idioci. Ja mogę uważać lolicore za bezmózgie łubudubu, z drugiej strony mój kumpel ma święte prawo sądzić, że taki, przykładowo, L.U.C to pseudopoetycki bełkot dla emosiów, i jakoś możemy spokojnie żyć z tą świadomością. Analogicznie z fryzurami, strojami, tatuażami et caetera - odrobina podstawowego ogarnięcia i dla nikogo nie będzie to żadnym problemem. Dodam jeszcze, że uważam wspomniane rurki za przykład koszmarnego bezguścia, ale naprawdę nie widzę powodu, dla którego nie mógłbym zaprzyjaźnić się z kolesiem w rurkach. Najwyżej powiem mu szczerze, że ubiera się jak pedał (gdzie pedał to dla mnie nie orientacja, a pewien sposób bycia) Ważne jest to, co ma we łbie, a nie na nogach, nie? Podobieństwo ważne jest raczej jeśli chodzi o ważniejsze kwestie, jak światopogląd i styl życia, ale i tak nie przesądza wszystkiego. Z drugiej strony widzę, że ja piszę raczej o pojedynczych jednostkach, a Ty masz na myśli całe społeczności. I rzeczywiście, jeśli spojrzeć na ten cały bajzel z góry, gdzie każdy jest mały, szary i na dobrą sprawę nieodróżnialny od reszty, można dojść do wniosku, że mróweczki czerwone lgną do czerwonych, a białe do białych, ale - to w końcu tylko barwy.
    1 point
  10. A to śmieszki z tym uciekaniem. Choć z drugiej strony też nie lubię głupawych pogaduszek prowadzonych na zasadzie "- Co tam? - A nic. - A to dobrze.", ale żeby od razu tego unikać? I, przy okazji, jak ktoś mówi, że aspołeczność jest fajna, to albo ma na myśli zwykły, niegroźny introwertyzm, albo nie ma pojęcia, o czym mówi. Stawiam jednak na to pierwsze.
    1 point
  11. Przepraszam, za moje niezrozumienie. Wychodzę na tylko agresywną a potem mnie ludzie przepraszają... W każdym razie masz jednorożca, nie wiem czy to ten ale jest w pięknej pozie usiłowania siadania
    1 point
  12. https://www.youtube.com/watch?v=54176UBcub0 Teraz gra japonka. Poprzedni dwaj byli średni :(. W szczególności Chorwat. Strasznie dużo błędów narobił.
    1 point
  13. Podoba mi się ten tok myślenia, mów dalej
    1 point
  14. Rozumiem tylko teraz tak się sam zastanawiam kiedy dojdę do takiej granicy artystycznej. Momentu kiedy nie będę potrafił już się dalej jakoś rozwinąć. Bo rysowanie moim talentem z pewnością nie jest tylko bardziej ciężką pracą i treningiem to wyrobiłem. Ale za 2 miesiące raczej nie będzie takiej skali postępu jak to było przedtem. Ale myślę taki okres czasu i tak starczy na spory rozwój ^^ Jasne że lecimy na szczyt! Nie ma co męczyć ludzi kiepskimi dziełami więc dam im odetchnąć póki co Miło że mój rozwój Cię tak zaciekawił. Mam nadzieję że moje kolejne prace nie rozczarują
    1 point
  15. To działa na innej zasadzie... a przynajmniej tak mi się wydaje [emoji14] Żeby pojawić się w tym "mieście" w którym chcesz być, żeby tam dać kolesiowi skrzynkę, musisz najpierw sama tam być. Na przykład: Jesteś w Ponyville, wchodzisz w social i jedziesz do czyjegoś miasteczka którym jest Ponyville. A jak chcesz być w czyimś Canterlot'cie to najpierw teleportujesz się do swojego Canterlot'u po czym wchodzisz w social i tam bierzesz jakiegoś typka i jedziesz do jego miasteczka jakim będzie Canterlot :3 Trochę dziwnie to wytłumaczyłem ale powinno wystarczyć xD Chociaż ja nigdy nie dostałem skrzynki w SAA taże nie sądzę żeby to miało sens [emoji14] Jak po jakimś czasie to nie zadziała to proponowałbym pominąć to zadanie
    1 point
  16. Absolutnie nie to miałem na myśli Takie działanie to jeden z lepszych motywatorów do rozwoju własnych umiejętności. Przepraszam, jeśli zabrzmiało to inaczej, trzymam kciuki za postępy w sztuce rysunku. Ja w niej sukcesów wielu nie miałem, to nic nie stoi na przeszkodzie trzymania kciuków za innych
    1 point
  17. Wiesz, nie sądzę by było to coś złego. Po prostu chcę przećwiczyć swoje umiejętności, a to,że robię to w taki sposób oznacza dla mnie motywację. OC narysuję około w porach wieczornych.
    1 point
  18. Czy ja dobrze widzę? Ktoś otwiera listę commisionów, ledwo zaczynając rysować "na poważnie"? Woo-hoo, miło zobaczyć, że komuś zależy na rozwoju osobistym Jeśli rzeczywiście nie boisz się jeszcze podejmować wyzwań, to... podrzucam link do cudzego obrazka prezentującego 3 ocki mojej roboty (to po środku to pegaz, gdyby były wątpliwości ). Narysuj mi któregoś z nich, nie przejmuj się jakością tego obrazka, autor ma jednak talent :3) Dodatkowo challenge z mojej strony. Sam rysuję fatalnie, ale jeśli nie narysujesz tego, którego sobie teraz wybrałem (tajemnica) to sam podejmę się takiego "komisza" dla ciebie. Co mi tam, może sam się czegoś nauczę, a szanse 2:1 (no i będzie zadość uczynienie powiedzeniu "nie ma nic za darmo") (Jak coś, CM posiada tylko ten po środku, jest to igła, ale jeszcze nie miałem pomysłu jak miałby wyglądać, nie musisz więc rysować CMa żadnej postaci z nich)
    1 point
  19. Mógłbym prosić o przesunięcie terminu jeszcze o tydzień, bo niestety się nie wyrobię.
    1 point
  20. Jako, że sam rysować nie potrafię, to moja wypowiedź nie powinna być traktowana na równi z opinią Gogha czy innego mazipiórka (:X) Jednak twierdzę, że taki rodzaj grafiki to jeszcze odrobinę za mało by robić to płatnie. Nie obraź się, ale lewą stronę ostatniego obrazka to i ja bym dał radę zrobić, co innego sam kucyk. Ale to już kwestia wprawy. Tej (patrząc na te kilka obrazków, które umieściłeś w temacie) ci mimo wszystko gratuluję. Efekt jest co najmniej zadowalający, a jak ktoś ma choć trochę życzliwości, czy też jest świadom różnicy poziomów między autorem a oceniajacym... to i ocenę podniesie. Sam bym taki efekt chciał osiągnąć, ale stawiając się na twoim miejscu... raczej bym jeszcze płatnych commisionów nie zaczynał, jednak jest to spowodowane moją zawyżoną samokrytyką, porównując efekty swojej pracy z "ogólnym poziomem deviantarta" ... no... daleko bym nie zaszedł i pewno spoczął na laurach Ale ale... gadać to i głupi potrafi. Podjęcie decyzji o podjęciu się takich działań należy wyłącznie do ciebie. Sam zdecyduj, czy poziom jaki reprezentujesz uważasz za wystarczający, by przyciągnąć ku sobie klienta (bo nie oszukujmy się. Za darmo to każdy przeboleje kilka niedociągnięć, jednak jak przyjdzie mu zapłacić to potrafi nieźle nawrzucać na wszelkie "zrobiłeś inaczej niż prosiłem"). W związku z tym przemyśl sprawę sam, i po prostu zacznij to robić/olej to. Kto wie, czy okaże się to klapą, czy też osiągniesz efekt lepszy od zamierzonego. Trzeba tylko umieć podjąć ryzyko oraz spojrzeć na efekty swojej pracy okiem kogoś, kto go nigdy wcześniej nie widział (dzięki temu porzucisz własne zawyżone/zaniżone opinie, i nie zaszkodzisz samemu sobie) Rysiaj dalej. Styl mimo wszystko masz ciekawy, więc osobiście nie widzę przeciwskazań, by spróbować. Jednak popracować nad kreską zawczasu nikomu nie zaszkodziło. Pozdrawiam
    1 point
  21. Po ostatnim "dziele", powracam z czymś nieco ambitniejszym. @Ylthin Dzięki za wskazówki .
    1 point
  22. Okładka do mojego najnowszego fanfika: Czas Szamponu i Topora. Na obrazku znajdują się jarl Cygnus Svanursson, jego branka Rarity i ich dzieci. Link do dA, bo na forum coś psuje jakość: http://cahandariella.deviantart.com/art/Time-of-Shampoo-and-Axe-566597954?ga_submit_new=10%3A1445168379&ga_type=edit&ga_changes=1
    1 point
  23. Przetłumaczę do pojutrza ponad 10 paneli kucykowych komiksów... takie jest moje postanowienie
    1 point
  24. Hunting Unlimited 2010 Tradycyjnie - tłumacz. Mówiąc krótko: wybierasz broń, miejsce i polujesz na zwierzaki. O ta jest fajna! To kusza. Trochę trudna w "obsłudze" To znaczy? Po prostu weź jakiś karabin i idziemy. Aha, weź też lunetę. Przyda się. Ok... 20 minut i nic,,, I o to chodzi. Cierpliwość i jeden perfekcyjny strzał. A widzisz cokolwiek? Mam strzelać do drzew, czy co? Kiedy wjechali na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las... Eee... co? Nic, nic. Szukaj dalej. MAM COŚ!!! Namierz i strzelaj. Ot tak? Nie. Wstań, krzyknij "stój bo strzelam". Oddaj trzy strzały ostrzegawcze... Dobra dobra... Strzelam. Niezły strzał. Ciekawe czy trafisz. Hmm... fajny efekt. Widać nawet kulę, która... trafiła... W tyłek Przez tydzień nie usiądzie Traf jeszcze raz. Może ci nie ucieknie. Niby gdzie ma uciec? Między drzewa? Ech... biega i biega. A jakbyś się czuła, gdybym strzelił ci z procy w tyłek? Postrzał boli jakieś 50 razy bardziej... To ma sens Trafiłaś. Brawo. Tja... Jakoś nie czuję satysfakcji. [jakiś czas później] Świetnie ci poszło. Wiesz, mam wyrzuty sumienia... Dlaczego? Ja mogę do nich strzelać. Oni do mnie nie... Prawdę mówiąc, ja też nie lubię tej gry. To dlaczego w ogóle mi ją włączałeś? Pamiętasz? Grasz w to, co zaproponują forumowicze. Wybierz coś... No nie wiem. Mniej dołującego? Przykro mi. To nie ja wybieram.
    1 point
  25. Tym razem nie będę oddawać na ostatnią chwilę, ani składać płonnych obietnic. Oto moja praca! Mam nadzieję, że odrobinka krwi nie podchodzi pod gore
    1 point
  26. No to teraz czas obstawiać ojcostwo, rasę i płeć źrebaka. Pytanie: ojcem jest Discord, Big Mac czy Flash Sentry? I jakie jest prawdopodobieństwo, że urodzi się zebra? To i jeszcze więcej w następnym sezonie kucyków!
    1 point
  27. Witam wszystkich tu zaglądających! Skończyłem wczoraj największy dotychczasowy projekt. Osoba z deviant Arta prosiła żebym jeszcze tego nie udostępniał na swoim profilu tam bo musi ładny opis ogarnąć itp. ale myślę że wam się mogę pochwalić. Mam nadzieję że nie będziecie mi mieli tego za złe a on się nawet nie dowie Tak się prezentuje praca wykonana dla: http://courageous-of-light.deviantart.com Gość zajmuje się pisaniem opowiadań na podstawie jego wymyślonych historii i z jego postaciami np. z takimi jakie widzicie na obrazku. Niestety chwilowo męczę Background Pony i nie mam czasu na ogarnięcie jego twórczości bardziej bo kto czytał BP ten wie że 1250 stron nie czyta w dzień czy dwa Ale z pewnością zachęcam do odwiedzenia jego profilu i spróbowania jego powieści. Jeśli ktoś oczywiście czuje się komfortowo w czytaniu po angielsku. Oczywiście wrzucę tutaj opis który mi podrzuci w swoim czasie. Ogólnie jest to obrazek który będzie zamieszczony w jednej z jego historyjek. Zamawia scenki od ludzi i zawiera je w swojej twórczości. Bardzo fajny pomysł i myślę może mi to przynieść jakiś zastrzyk zainteresowania moim profilem. To chyba tyle z mojej strony. Jakby co to mnie nie sprzedawajcie że udostępniłem ten obrazek tutaj! Bo nie wiem kiedy ogarnie wszystkie materiały i będzie gotowy ze wrzuceniem pracy na dA. Miał to być zwykły request ale jakieś punkty ma mi podobno podrzucić więc pierwsza płatna praca. Nie jest źle W przyszłości planuję otworzyć zlecenia na dA ale nie martwcie się jeszcze planuję przez jakiś czas ciągnąć tutejsze requesty. Myślę że wciąż pozostaje mi dużo do odkrycia. Nauka rysowania natury, tekstur i innych ważnych rzeczy. Postaram się to jakoś łączyć z pracami dla was i chciałbym zarówno dać wam radość jak i rozwijać siebie. Następna w kolejce: Gingerbread11 - pisałem na pw ale coś się nie odzywa chwilowo. Jak ktoś nie patrzy na mój stary temat z rysunkami to CHAMSKA REKLAMA: Ogarnąłem w końcu porządny avatarek dla siebie i mam nadzieję że przypadnie wam do gustu jak mi Górna część włosów się ciut popsuła a koniec warkocza nie do końca naturalny ale mi przypadło to do gustu. Frozen out
    1 point
  28. W filmie Ted 2 jest pełno kucy. Z oczywistych powodów nie wrzucę fotek. Żeby nie było - to nie są nawiązania ponieważ
    1 point
  29. http://www.tvp.info/19976315/zaczarowane-kucyki-i-demoniczne-modliszki-dorosli-mezczyzni-na-wybiegu-swiata-fantasy ;-;
    1 point
  30. Gdybym nie wiedział, że jest to komiks z 2007 pomyślałbym, że to nawiązanie do MLP. Dla tych co nie znają:http://www.lfg.co/page/1/ I polska wersja: http://www.fabrykakomiksu.pl/translation/5878 (GORĄCO POLECAM TEN KOMIKS. RICHARD WYMIANA!)
    1 point
  31. Wczoraj widziałem na łące pasące się dwie krowy i cztery kozy, wszystkie miały kopytka i było ich razem (jak łatwo policzyć) 6. Tak, dokładnie, tyle ile Mane6. Ewidentne nawiązanie do mlp ze strony hodowcy tych zwierząt moim skromnym zdaniem ^^
    1 point
  32. Ja uważam, że nasz świat zżyna od kucyków. Widzieliście kiedyś jak świeci słońce, bądź księżyc jak wygląda w nocy? Nie kojarzy wam się to z niczym? No nie mówcie, że nie... Dlaczego jeszcze tego nie było? A dzieci jak rysują na ogół słońce? Wygląda to prawie tak samo jak CM Celesti :o
    1 point
  33. Link, który podał Arceus zawiera automatyczne przerzucenie do danej minuty, więc niewiem co się czepiasz? 5 nawiązań które przygotował serwis WatchPony.com:
    1 point
  34. 02.03.15 05.03.15 08.03.15 09.03.15 04.04.15
    1 point
  35. 08.12.14 09.12.14 15.12.14 19.12.14 21.12.14 https://derpiboo.ru/788882 25.12.14 01.01.15 09.01.15 15.01.15 25.01.15 15.02.15
    1 point
  36. Narysowałem to już dość dawno temu, ale wstawię, bo mogę.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...