Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/15/16 we wszystkich miejscach

  1. Lubie taniec! W szczególności na rurze
    5 points
  2. Miałam wstawić wczoraj, żeby było urocze walentynkowe selfie, ale wczoraj nie wyszło Więc urocze walentynkowe selfie mam dzisiaj :3 Obym nie została zlinczowana przez singli ;-; @FirstChoice
    3 points
  3. To dlaczego tego nie sprecyzowałaś w pierwszym poście? Byłem w trakcie pisania krowiego postu o tańcu brzucha, bo nie będę ukrywać, jestem w nim boski, no ale jako że to nie jest głównym nurtem tematu, zostałem zmuszony go usunąć. Przez twoją nieodpowiedzialność straciłem naprawdę bardzo dużo czasu. Następnym razem sprecyzuj cel wątków zanim zabierzesz się za pisanie. Peace
    3 points
  4. Osobiście nie widzę potrzeby tworzenia działu dla czegoś, co nie różni się niczym od OC (Original/Own Characters), przynajmniej według mnie. "Ocek" to "Ocek", niezależnie od rasy, którą czasami się dla niego tworzy (np Tatzlpony). No ale dobra, przyjmijmy, że dział takowy powstaje. Żeby przedstawić rasę, trzeba stworzyć opis i dać (najlepiej) jakieś jej przedstawienie w formie graficznej - dokładnie to samo, co w wypadku zamieszczania postaci w dziale dla OCków. Wniosek chyba nasuwa się sam - powstaje odrębny dział, który działa na dokładnie tej samej zasadzie, co jego odpowiednik dla "zwykłych koników". Koniec końców, powstanie mały chaos, bo (np) zamieszczający stworzył OCka, a jednocześnie osobną rasę. Do którego działu ma go dać? Do Ras, czy Postaci? A może do obydwu na raz? Na prawdę, nie widzę najmniejszego sensu w rozrzucaniu tego na dwa działy. Moja propozycja: zamiast tworzyć nowy dział, wystarczy zmodyfikować już istniejący w taki sposób, żeby pasował do jednego i drugiego (co w sumie jest zbędne, ponieważ już tak jest).
    2 points
  5. W sumie nie jestem dyslektykiem, więc mogę się nie znać...ale ortografię można sobie wypracować. Sam miałem z tym problemy, ale zacząłem się tego uczyć...i jakoś wyszło...nadal czasami robię błędy, bo nie uczę się zasad że po spółgłoskach to..bla..bla..bla... Zawsze możesz napisać coś najpierw w Wordzie z poprawą błędów przed wrzuceniem, jeśli pewnie się nie czujesz. A co do głupot...Ty tak na serio? Jesteś wśród swoich, WYLUZUJ! Jakbyś ze mną spędził więcej czasu, to byś zobaczył/usłyszał, że Twoje głupoty w tekście/wymowie to nic.
    2 points
  6. Juz wiem, że się pojawię. Jak zwykle z kamerami. Pomogę McKeyowi w uwiecznieniu tego wydarzenia A przy okazji spotkam kilkanaście znanych mi już osób Tak, będzie koncertowo Przed konwentem jeszcze zwiedzę Malbork. A potem Gdynię... Wreszcie zobaczy się Polskie piękne Morze Skoro już jechać tak na Północ. To nie tylko na Konwent Potem zostaje Wawa Tak, to beda moje tegoroczne Wakacje
    2 points
  7. 2 points
  8. Autor: ChaoticHarmony Tłumaczenie: Kingofhills Korekta: Gandzia Opis: Co powstrzymuje nas przed upadkiem, gdy znika nasza ostatnia podpora? Link do tłumaczenia: https://docs.google.com/document/d/1eV3fFlfiiciKzCaEfSVQdlgqXsxWtfVy1Z70v7u-5tU/edit Link do oryginału: http://www.fimfiction.net/story/96047/the-rise-and-fall-of-one-r-dash Dziękuję Dolarowi84 za pokazanie mi tego fika.
    1 point
  9. Panie i panowie. Przedstawiam Wam tłumaczenie (póki co rozdział pierwszy) najlepszego fanfika z jakim spotkałem się podczas swoich peregrynacji po tych stronach fandomu - Background Pony autorstwa Shortskirtsandexplosion. Jego tłumaczenie nie należy do łatwych rzecz... powiem więcej - poziom komplikacji jest czasami... niebosiężny. Dlatego chociaż będzie mi bardzo miło, jeżeli ktoś zechce czytać tłumaczenie, to usilnie zachęcam do szlifowania angielskiego i sięgnięcia po oryginał. Jego pełny klimat jest po prostu... nieprzekładalny, choć oczywiścię dołożę starań, by przekład był jak najlepszy. "Nazywam się Lyra Heartstrings i nie będziesz mnie pamiętać. Nie zapamiętasz nawet tej rozmowy. Tak jak każdy, kogo spotykam, wszystko, co powiem lub zrobię zostanie zapomniane. Każda litera, jaką napiszę zmieni się w puste miejsce, każda część dowodu potwierdzającego moje istnienie, który pozostawię zaginie. Utknęłam tu, w Ponyville z powodu tej samej klątwy, która sprawiła, iż jestem zapominana. Jednak nie powstrzymało mnie to od robienia jedynej rzeczy, którą kocham: tworzenia muzyki. Jeżeli moje melodie znajdą drogę do twego serca, to nadal jest dla mnie nadzieja. Jeżeli nie mogę udowodnić, że istnieję, to mogę chociaż dowieść, iż istnieje moja miłość, którą czuję do każdej z was. Proszę wysłuchaj mojej opowieści, mojej symfonii, gdyż ona jest mną." Background Pony Autor: shortskirtsandexplosions Rozdział 1 - Melodyjny Rozdział 2 - Sen Szaleńca Rozdział 3 - Fundamenty Rozdział 4 - Symfonia Samotności Rozdział 5 - Przemysł (w produkcji) Chciałbym serdecznie podziękować mojemu składowi prereadingująco-korektorskiemu za wsparcie i poganianie, dzięki czemu jestem w stanie, z niekłamaną przyjemnością, oddać w Wasze ręce początki tłumaczenia tego arcydzieła. PS: Zastrzegam, iż tekst może ulec drobnym zmianom, kiedy w świat sieci powróci Fisk i przeciągnie mnie po rozżarzonych węglach ultra-dokładnego prereadingu.
    1 point
  10. 1 Rainbow Dash vs Pinkie Pie to rainbow dash 2 laptop vs komputer vs telefon to komputer 3 jabłko vs arbuz to arbuz 4 taniec vs śpiew to śpiew 5 kucyki pony vs equestria girls to equestria girls 6 gry internetowe vs planszowe to internetowe wybieram 7 filmy sci-fi vs fantasy to fantasy 8 eg vs eg rainbow rocks vs eg friendship games to friendship games 9 muzyka vs chemia to muzyka 10 plastyka vs technika to plastyka
    1 point
  11. A czy przypadkiem nie powinno się tego robić na pełnych stopach? PS. Chodzi o słowiański przykuc.
    1 point
  12. spoko, jak by co to wal do mnie śmiało
    1 point
  13. Ban, bo wieje pustakami na forum ostatnio
    1 point
  14. 1.SDM, Sabaton, Wilki, Elektryczne Gitary, Perfect, Lady Pank i tp. 2.Kiedyś oglądaliśmy MLP codziennie, ale usunęli nam ten kanał. Niedawno Emil przypomniał sobie o tym i obejrzał parę odcinków, a później ja zaczęłam z nim.
    1 point
  15. W sumie to błędów jakiś w oczy rażących nie widzę...dobra robota! Widzisz...nietrudno jest się przywitać. A tak poza tym to witaj, baw się dobrze i na szybko: 1. Kawa vs Herbata(jaka?)? 2. Ulubiony antagonista? 3. Jakiej muzyki słuchasz tudzież przy jakich dźwiękach stajesz się żywszy i śpiewasz/tańczysz? 4. Luna vs Celestia vs Chrysalis?
    1 point
  16. @khawkerDobra pisze a co mi tam #YOLO
    1 point
  17. @khawker Widzisz dała ciebie to banał dla mnie nie dokonca... Mam obawy co do tego bo jestem dyslektykiem i wale orty na ortach z glupotami nie jest inaczej.
    1 point
  18. @Rainbow Rock Hey! Zostałaś już na forum przywitana, ale nie zaszkodzi chyba, jeżeli i ja Ciebie przywitam. Jedno pytanie zadam, a może i dwa: Jakich zespołów słuchasz? Zaraziłaś się serialem od brata czy on od Ciebie? @Kowlad Okeeeej...robisz nowy temat i piszesz coś o sobie...bycie zielonym nie usprawiedliwia...jedyne co musisz ogarniać, to pytania od innych użytkowników. Więc do roboty, zakładaj nowy temat choćby w tej chwili! PS. Wszyscy cieszą się że ich okolica, bo Śląsk, a ja siedzę sobie w Wawie i czekam na cud spotkania jakiejś fajnej pegasis
    1 point
  19. W polskim zapisie dialogowym każda kwestia mówiona (od półpauzy) zaczyna się od akapitu, a ty bez przerwy zapisujesz je w ten sposób: wstawiając kwestię mówioną de facto w środek akapitu opisowego. Jest to typowa cecha tekstów pisanych po angielsku. "Pain in the ass" to bardziej przenośnia, moim zdaniem brzmiąca bardzo niezręcznie w dosłownym tłumaczeniu na polski (nikt tak u nas nie mówi "jesteś takim bólem w tyłku"), jak na pewno wiesz fraza ta znaczy tyle co "działasz mi na nerwy".
    1 point
  20. Mała rada po pobieżnym przejrzeniu fragmentów tekstu - popracuj nad stroną stylistyczną tłumaczenia, bo konstrukcje wielu zdań przyprawiają o ból zębów (choćby to o mąciwodach w pierwszym rozdziale). Znajdź sobie korektora/prereadera, który pomoże ci wygładzić tekst. Ponadto zapis dialogów jest żywcem wyrwany z oryginału (poza zamianą cudzysłowów na półpauzy), należałoby go dostosować do polskich standardów. Co do strony tłumaczeniowej per se, to się nie wypowiem, bo nie czytałem oryginału. Raz czy dwa rzuciły mi się tylko w oczy kwestie wyraźnie tłumaczone słowo w słowo z angielskiego ("ból w zadzie" - "pain in the ass").
    1 point
  21. Już prawie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz pisałem coś tak długiego. Albo w ogóle poświęcałem tyle czasu na pisanie. Życie, już wkrótce wracam do ciebie
    1 point
  22. Szczerze pisząc to trochę zazdroszczę Mogą być dwa powody. Pierwszy to fakt, że część (nie wiem jak duża) osób ogląda MLP:FiM w oryginalnej wersji językowej. Ja w polskim dubbingu obejrzałem pierwszy sezon i sporadyczne odcinki, reszta w oryginale. Drugim powodem może być po prostu zwykły brak zwrócenia uwagi przez np. powszechność. Większość aktorów dubbingowych ma spory dorobek, więc możemy usłyszeć znajomy głos praktycznie wszędzie - od gier (zwłaszcza przygodowych co wymusza dużą ilość osób), filmów, do seriali.
    1 point
  23. Seems legit, choć jak patrzę na ten obrazek, to się zastanawiam czy to nie zwyczajny błąd animatora.
    1 point
  24. Moje serce tańczy podczas zawałów.
    1 point
  25. Widać, że dla niektórych poprawne pisanie to sztuka tajemna, a przecinki to czarna magia Acz dobrze widzieć kogoś, kto już w młodym wieku umie sklecać poprawnie zdania xd
    1 point
  26. Ooo widzę, że @Pawiu już wyrywa hahahhahahaa 4 lata różnicy tylko, więc spoko xDDD Nie, no a tak poważnie to witam cię @Rainbow Rock i fajnie, że są ludzie z Dolnego Śląska (w Świdni mam rodzine) Tak BTW: rodzinna zajawka na kuce? Jeszcze rodzeństwo, które razem ogląda?! How sweet Też bym tak chciał, ale niestety jestem jedynakiem Baw się dobrze i pzdr
    1 point
  27. 1 point
  28. Ban bo braki możliwości pisania fika u mnie nastąpiły.
    1 point
  29. Również go polecam.
    1 point
  30. Opowiadanie przeczytałem kilka razy, takie było dobre. Za każdym razem na mojej twarzy pojawiał się banan, który nie zchodził z niej przez dłuższy czas. Czytanie sprawiało mi frajdę, nic nie było wciśnięte na siłę. Fabuła jest lekka, przyjemna, obfituje w ciekawe pomysły. Wszystko się ze sobą doskonale zazębia. Opisy są proste, ale dobrze spełniają swoją rolę - działają na wyobraźnię. Plus za oddanie stosunków między kibicami Widzewa i ŁKS-u (akurat pochodzę z tej części Łódzkiego, która kibicuje Widzewowi). Głosuję za EPIC dla tego opowiadania. Wysłane z mojego LG-H440n przy użyciu Tapatalka
    1 point
  31. Raz...raz,raz...próba recenzji... A więc, spotykając się po raz pierwszy z EqueTrip ( czyli z jakiś tydzień temu ) nie spodziewałem się, że zrobi to na mnie takie wrażenie. Szukając fanfika, który na jakiś czas wyłączy mnie z życia towarzyskiego na rzecz czytania, zwracam bardzo uwagę na tagi (a kto nie zwraca ) i widząc tag [Human] , miałem dosyć duże obawy, że będzie to kolejna opowieść o bronych, którzy "przypadkiem" trafili do Ponyville i w cudowny sposób ratują Equestrię. Byłem niezwykle mile zaskoczony, gdy w prologu psoras zaznaczył, że jego powieść właśnie taka nie jest ( dało mi to motywację do czytania EqueTrip ). Była jeszcze jedna rzecz, która na początku mnie zniechęcała, a z czasem jak czytałem zaczęła wręcz być jedną z wielu zalet tego fika. Ilość rozdziałów. Patrząc na początku na ich liczbę (oraz ich literowe oznaczenia ) miałem wrażenie, że dostanę wiele rozdziałów, ale dosyć krótkich, wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się że rozdziały są wręcz okropnie długie ( co jest wielkim plusem ) , jako że miała to być swego rodzaju recenzja powinienem po trochu omówić parę istotnych elementów EqueTrip, które zapewniły tej powieści sukces *Ekhem* : Namber Łan - Fabuła, no bo co to za powieść, która nie ma spójnej i logicznej fabuły, dzięki której wiemy co w danej chwili się dzieje, lub ma dopiero się dziać. Do fabuły fika nie mam najmniejszych zastrzeżeń, na całe kilkaset stron ( bo pewno tyle by wyszło, gdyby powstała wersja książkowa - którą osobiście bym zakupił ) jakiś poważnych zastanowień się typu "Ale zaraz, co tu się stało ?" lub "Nie ogarniam" było możliwie jedna albo dwie sytuacje i to chyba tylko dlatego, bo na chwilę nie koncentrowałem się na czytaniu tylko na elementach zewnętrznych ( krótko mówiąc, na otoczeniu ). Wytłumaczenie dlaczego nasi bohaterowie znaleźli się w Kucykowej Krainie było ciekawie rozwiązane ( po czytaniu EqueTrip muszę koniecznie wziąć się za czytanie opowiadań o Inżynierze Zenonie, by bardziej zrozumieć jego ciekawą, aczkolwiek drugoplanową postać występująca w tym fiku ). Osobiście jestem dużym entuzjastą shippingów w fanfikach ( nie bez powodu tak lubię serię Winningerse ) , oczywiście jeżeli są dobrze skonstruowanie, mam wrażenie że czytając takie wątki w fikach, oglądam jakiś amerykański film romantyczny (piszę te recenzję dzień przed walentynkami - przypadek? Nie sądzę ) , oczywiście znając zasadę filmów romantycznych ( zwłaszcza amerykańskich ) mamy zawsze happy end, co jest kolejnym plusem tego fika, ponieważ wraz z czytaniem coraz bardziej kibicujemy naszym bronym w ich emocjonalnych rozterkach. A widząc na końcu, że ich losy w końcu się połączyły, odczuwam wielką radość. Przez to wszystko zapomniałem rozwinąć resztę elementów tego opowiadania, a niech to *Ekhem* : Namber Tu - Postacie, troszkę już poruszyłem ten temat wcześniej, ale teraz postaram się bardziej to rozwinąć. Mamy tutaj do czynienia z niezwykle rozbudowanymi czterema postaciami, każda o swoim własnym i unikatowym charakterze, mógłbym się tutaj rozkręcić i opisać po kolei każdego z naszych czterech bronych, ale obawiam się że to tym bardziej przedłuży moją i tak okropnie długą wypowiedź ( pewno nudna jak cholera ). Na pochwałę zasługują tutaj również charaktery Mane6, które zostały bardzo dobrze odwzorowane, mimo ogólnej niechęci do gwary AJ mnie się podobała, dawała poczucie, że faktycznie sadowniczka jest ( żeby nie obrazić ) ze wsi. Równie dobrze wyszły charaktery postaci stworzonych na rzecz fika ( nie przepadałem jakoś za pojęciem OC, nawet jeżeli jest ono poprawnym określeniem ) zaczynając od architekta, którego obrzydza kiczowatość equestriańskich konstrukcji, a kończąc na pani adwokat. Wszystkie dialogi prowadzone między bohaterami były niezwykle wiarygodne ( to chyba dobre słowo ), dawały poczucie że właśnie tak, by mogły powiedzieć nasze bohaterki/bohaterowie gdyby na serio znalazły/znaleźli się w takiej sytuacji. A propos dialogów... Namber Fri - Humor, który wręcz czasami wylewał się, dając niezwykle groźną dla organizmu dawkę śmiechu. Co zaskakujące, większość humoru wychodziła właśnie z dialogów, co pokazało jak wielką kreatywnością wykazał się psoras pisząc je. Nie wiem na ile w pisaniu fika pomogli Dalir, Van i Chum , ale chyba sam fakt , że ich postaci wystąpiły w opowiadaniu jest wystarczający ( do legendy przejdzie przekomarzanie się Vana z Chumem ) . Niestety drogie dzieci, ale recenzja zbliża się ku końcowi ( nie mam już pomysłów jak ją rozwinąć ). Uogólniając, opowiadanie jest niezwykłe, polecam każdemu zainteresowanemu literaturą fanfikcji (chyba tak to się mówi ). Podczas czytania, był tylko jeden moment, gdy zamiast radości, na mojej twarzy gościł smutek - gdy przeczytałem wielki napis, tu cytuję : "KONIEC", koniec cytatu. Pomimo tak wielkiej ilości tekstu czuję niedosyt, który będzie (przynajmniej na jakiś czas ) zaspokojony, jeżeli ujrzę dalsze losy czwórki ogierów, teraz jednak wraz z ich towarzyszkami. Przyłączam się oficjalnie do protokołu upierdlistwa i dupotrujstwa, by może chociaż o troszeczkę przyspieszyć prace na sequelem EqueTrip. Ocena : 1)Fabuła 10/10 2)Postacie 10/10 3)Elementy humorystyczne 10/10 Ocena ogólna: 11/10 Gratulacje psoras, właśnie wygrałeś nagrodę, na najlepsiejszy polski fanfik. Po odbiór nagrody prosimy się zgłosić na ulicę Dworcową 38/40 w Grudziądzu , If you know what i mean . Dobra, żeby nie przedłużać jeszcze raz wielkie gratulacje i brawa za twoją twórczość. Będę wielce zaszczycony i uradowany jeżeli przeczytasz kiedyś moje wypociny i stwierdzisz, że były one dosyć konstruktywne, mimo swojej przytłaczającej wielkości. THE END P.S. Mam nadzieję, że nie zacząłem typowego "lania wody" lub też po prostu, gadania,by gadać. Naprawdę starałem się oddać swój pogląd na temat tej opowieści. Jeżeli się zagalopowałem, proszę mnie upomnieć. Teraz już na pewno koniec. Bez odbioru.
    1 point
  32. 1 point
  33. Witam na naszym zacnym forum. Zadałbym pytania, ale nie mam na nie pomysłu.
    1 point
  34. Po co wy dalej mu odpisujecie? Spójrzcie na datę dodania posta.
    1 point
  35. Do BonBon: Czemu nie używasz swojego prawdziwego imienia, tzn. Sweetie Drops?
    1 point
  36. Z tego co widzę (też dopiero od niedawna w tym siedzę), to dużo ludzi na tym forum ma podobny gust muzyczny, ja z resztą również. Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawił. No, to ja się odmeldowuję.
    1 point
  37. Witam cię na naszym zacnym forum. Może kilka pytań? 1. Jakiej muzyki słuchasz? 2. Jakiego antagonistę lubisz najbardziej? 3. Który sezon podobał Ci się najbardziej? 4. Czemu tak późno zakładasz konto? 5. Czy mam fajne zdjęcie profilowe? To tyle z mojej strony.
    1 point
  38. 1. Discord. Jej 2. Twilight. Serio? 3. Applejack. Fajnie.
    1 point
  39. Masz 9 lat i wysławiasz się lepiej niż niejedna osoba starsza od Ciebie Ale zastanawia mnie jak 9-cio latka może mieć tak dobry gust muzyczny... i w ogóle umieć go opisać bez błędów Jesteś cyborgiem?
    1 point
  40. @arkadiusz fuks @Zegarmistrz Ale nie zbanuj mnie Zegarku :<
    1 point
  41. @Velvie Jesteś naprawdę spoko
    1 point
  42. Ale ma minimum trzy paski? Bo na byle bezpaskowca nawet nie spojrzę, za mały szacun na dzielni.
    1 point
  43. Chryste Panie, przepraszam! To moje pierwsze wejście na Mlppolska, nie wiedziałem!
    1 point
  44. Nie raz i nie dwa zbierałem się już do napisania tego komentarza. Najpierw, kiedy wypuszczone były jedynie trzy rozdziały Oblężenia, potem gdy miało ich sześć, siedem… aż do teraz. Nie pomagał również fakt, że z każdym rozdziałem ciężej było mi złożyć wszystkie moje odczucia w jedną, spójną opinię. Przyszedł jednak czas, by wziąć w obroty tę, jak to określa sam autor, powieść. SPOILERS AHEAD, TAKE CARE Miejmy od razu z głowy jeden z najprostszych zarzutów, jakie mogę z czystym sercem wysunąć Oblężeniu. Gdyby nazwać je powieścią jedynie ze względu na przynależność gatunkową, nie miałbym nic przeciwko temu. Autor jednak usilnie tworzy dookoła swojego dzieła aurę wielkości, próbuje już na wstępie przekonać, że jest to dzieło stojące ponad przeciętnymi, przydługimi opowiadaniami; nie zwykła fanowska fikcja, a profesjonalna książka, ba, będąca największym dziełem polskiej części fandomu. Problem w tym, że Oblężenie do związanych z tym oczekiwań nijak nie dorasta. W znaczącej części jest to zasługą zatrważającej strony technicznej. Nie raz i nie dwa natknąłem się podczas lektury na niewłaściwy zapis dialogów, literówki, brak znaków przestankowych, niekonsekwentnie używane odstępy, a nawet nagłe zmiany używanej czcionki czy koloru… Z każdym rozdziałem lista tych uchybień robi się dłuższa i dłuższa. Być może gdyby wersja na GDocsach nie była uznana z góry za gorszą, znalazłaby się jakaś dobra dusza, która w odpowiednich miejscach zostawiłaby pomocne komentarze. Nie mam zamiaru oczywiście całej winy za stan techniczny zwalać na bogu ducha winną korektę, jakkolwiek kilkakrotnie zdarzało mi się zastanawiać, czy w ogóle miała ona miejsce. Już nie od niej zależał styl autora, o którym odrobinę rozpisał się Dolar we wcześniejszym komentarzu. Teraz jednak rozdziałów jest więcej i z pewnym smutkiem muszę powiedzieć, że zmiany, o ile jakiekolwiek zaszły, są niezauważalne. Jedną z rzeczy najbardziej rzucających się w oczy jest godne podziwu łamanie wszelkiego, mozolnie wytworzonego klimatu za pomocą jednego czy dwóch słów. Jak ten nieszczęsny regulamin, tak kolący w Dolarowe oczy, tak “reumatyczna granica” (co autor miał na myśli?) czy “cała moc nokturnu” zmusiły mnie do przerwy w czytaniu. Na tym nie kończą się umiejętności doboru słów, oczywiście. Nigdy nie widziałem w niekomediowej literaturze użytych takich wyrażeń, jak “fiksum dyrdum”, czy “ni z gruszki ni z pietruszki”, których poważne traktowanie jest czymś, do czego zdolny nie jestem, tym bardziej, gdy pojawiają się w narracji. Naprzeciw nich stają słowa niepotrzebnie skomplikowane, użyte tylko dlatego, że zdają się brzmieć mądrze czy wzniośle, a tak naprawdę nie przekazują tego, na co wskazywałby kontekst zdania. Ten zresztą również jest czasami mało pomocny, gdyż błędy składniowe i nieprawidłowe związki wyrazowe skutecznie mu to uniemożliwiają. Konsekwencje tego stanu rzeczy nie są bynajmniej jedynie kosmetyczne. Sposób, w jaki opisywane są wydarzenia, nieraz utrudnił mi, czy wręcz uniemożliwił właściwe odczytanie tekstu. Sceny, które mają na celu przedstawienie życia codziennego, bardzo często wychodzą sztucznie i nieprzekonująco. Te zaś, które powinny być poważne, dzięki słowu czy dwóm tracą większość swojej wiarygodności. To akurat może być także winą postaci, które w tychże scenach występują. Charaktery bohaterów zawsze ciężko ocenić w przypadku dłuższych dzieł, gdyż mogą się zmieniać albo być niezbędne dla dalszych wydarzeń fabularnych, co odrobinę by usprawiedliwiało niesympatyczność bohaterów. Nie zmienia to w żadnym stopniu faktu, że jedyną spośród nich, na losie której w jakimkolwiek stopniu mi zależało w trakcie lektury, była Mistel. Z jednej strony z radością gratuluję autorowi, że zdołał tak porwać mnie wątkiem, który pojawił się góra trzy razy. Z drugiej zaś, przykrą sprawą jest, że niemal cała reszta mogłaby spłonąć, a ja nawet bym nie wstrzymał lektury, by zastanowić się nad ich losem. Najprościej zacząć będzie od szóstki głównych bohaterek serialu, które póki co nie miały szczególnie wiele czasu antenowego, lecz nawet Dolar w swoim wczesnym komentarzu dostrzegł pewne problemy w ich kreacji. Pod piórem autora zmieniły się w przerysowane wersje swoich kanonicznych wersji. Applejack jest jeszcze bardziej prostacka, Rainbow Dash jeszcze bardziej tępa, Rarity bardziej wyniosła i rasistowska, Pinkie głupsza… Fluttershy stanowi szczególny przypadek, gdyż z jednej strony jej charakter został zrównany z ziemią przez wypowiedź w pierwszym rozdziale, później jednak wdarła się niekonsekwencja, przez którą wpasowała się w schemat swoim tchórzostwem. Gdyby chociaż wykorzystała swoją znajomość z księżniczkami, by wyrwać siostrę spod opieki rodziców i uchronić ją od tego, co ją samą spotkało w młodości, zachowałaby chociaż swoją troskliwość. Wtedy nawet nie burzyłbym się, gdyby w dalszej części miała zostać komandosem i osobiście wyrywać gardła sombryjskim oficerom. Najwięcej godnego pochwały charakteru Elementy Harmonii pokazują niestety niewielkimi gestami, jak wtedy, gdy Rarity odrzuciła negatywne odczucia wobec siostry, czy reakcja Applejack na wieść o wojnie. W tym prostym przyłożeniu kapelusza do piersi zawarło się więcej emocji, niż w jakimkolwiek przekombinowanym, patetycznym dialogu. Twilight zaś… tak jak i w serialu jest traktowana jako główniejsza z głównych bohaterek, tak wypada poświęcić jej osobny, choć odrobinę krótszy akapit. Nie zaskoczył mnie fakt, że to w niej obudziło się poczucie obowiązku; jest to motyw częsty w przypadku opowiadań, które zakładają pogrążającą się w wojnie Equestrię. Pozwolę sobie porównać tę kreację z dwoma innymi, akurat anglojęzycznymi, które najlepiej mam zachowane w pamięci. Pierwszą z nich jest Upheaval, gdzie Twilight nie tylko czuje potrzebę ochrony wszystkich nieświadomych Equestrian w Wewnętrznej Equestrii, chronionej przed trwającą od wieków wojną, lecz także solidarność z walczącymi, o których podczas bezpiecznego życia nie miała nawet pojęcia, a do wszystkiego dochodzi fascynacja nigdy wcześniej nie widzianą magią bojową. Drugi to The Immortal Game, w którym powierniczka Elementu Magii również zostaje obarczona rolą dowódczą, okazuje się jednak być do tego przez Celestię subtelnie szkoloną i przygotowaną przez całe swoje życie, a w uzyskaniu autorytetu pomaga jej także niewiarygodna potęga magiczna, pozwalająca jej stawić czoła bogom. W obu tych przypadkach okoliczności sprawiają, że rozwój jej osobowości nie wydaje się bezpodstawny. Tutaj Twilight po prostu nagle oznajmia “Hajda na wojenkę!” Nie lepsze wydają się equestriańskie władczynie, które ze względu na to, jak często to właśnie ich losy obserwujemy, można śmiało nazwać centralnymi postaciami tekstu. Spośród rzeczy, które wyczytałem we wcześniejszych komentarzach, nic nie zaskoczyło mnie tak, bardzo, jak pozytywna ocena ich kreacji. Jak można się domyślić, moje zdanie jest odrobinę inne. Zarówno Celestia, jak i Luna, posiadają cechy które w zamiarze miały chyba uczynić je bardziej wielopoziomowymi i prawdopodobnymi postaciami. Tak więc mamy księżniczkę dnia, która dla swoich poddanych jest wyjątkowo miła, czy wręcz kochana… wystarczy jednak, że któryś z nich wyrazi sprzeciw wobec któregoś z jej pomysłów, a budzi się w niej dyktatorka. Nie przeszkadza jej to oczywiście zaniedbywać swojego państwa, cechować się niemal imponującą próżnością (a przy tym rumienić się, gdy jest czczona jako bóstwo) i mieć mniejszego pojęcia o magii niż nieobecna przez tysiąc lat siostra. Ta nie jest zresztą wiele lepsza. Młodsza z alicornów jest co najmniej psychicznie niestabilna, mściwa i brutalna, a mimo to nie życzy sobie, by jej imieniem nazywano narzędzia śmierci. Fakt, że “tajemnica” jest dla niej słowem-workiem niemal tak pojemnym, jak “gwiazda” dla Rafała Wojaczka, uznam za coś, co irytuje jedynie mnie. Cokolwiek próbował zrobić autor, jeżeli tylko jego zamiarem nie było przedstawienie władczyń nie nadających się do rządzenia, w moich oczach poległ. Kto w końcu ukrywa niebezpieczną technologię w oddalonej, wojowniczej prowincji, by potem zapomnieć o niej na ćwierć wieku, niemal prosząc się o zdradę? Dalej wypadałoby przejść do dowódczej trójcy Equestrii. Nie można na ich temat powiedzieć zbyt wiele, lecz zarazem nie są to bynajmniej tak krytyczne rzeczy, jak w przypadku wspomnianych wyżej postaci. Dornier pokazał się jako żołnierzyk o skrzywionym poczuciu honoru i postać w żadnym razie sympatyczna, niemniej jednak jego charakter jest spójny i wiarygodny. Lighthouse to klacz dość przyjemna, od której da się wyczuć troskę o tę gałąź wojska, nad którą sprawuje pieczę. Depicted Picture zaś, oprócz imienia, przez które chwytam się za głowę, ma całkiem ciekawy charakterek, dzięki któremu jeszcze jej nie skreśliłem. Patrząc na nich, ród Night Eye, czy nawet parę z pierwszego preludium albo upadłego imperatora, którego imienia ani kraju nie przywołam z obawy o własne zdrowie psychiczne, łatwo dostrzec, że w pisaniu tego typu postaci autor czuje się lepiej, a przynajmniej osiąga lepsze efekty. Nie wygląda to niestety tak dobrze po drugiej stronie barykady. Choć Sombra odrobinę zaczął bronić się przed zarzutami Dolara, który nazwał go “zwyczajnym idiotą i kretynem”. Uchylono przed czytelnikami rąbka tajemnicy, jak to udało mu się przejąć władzę w państwa składowych Sombrii… wciąż jednak nie zobaczyliśmy bezpośrednio nic z jego sprytu. Fragmenty, w których mu towarzyszymy, wciąż ukazują go jako kogoś dość bezmyślnego, wzywającego swoich doradców, by opowiedzieć sen, który wydał mu się ważny, a potem wyjawiającego swoje słabości komuś, kto jest tak ewidentnie dwulicowy, że jego zdrada jest tylko kwestią czasu, a dawanie mu amunicji to największe głupstwo. Nie, żeby Slither pokazał się jako ktoś inny, niż nadmiernie wulgarny typ spod ciemnej gwiazdy. White Fire’a i Śnieżynki było póki co zbyt mało, by mieć o nich konkretną opinię, jednak klacz jest co najmniej intrygująca. W tym miejscu można by postawić znak obwieszczający koniec tej najbardziej krytycznej części komentarza. O ile wierzę, że wspomniane wyżej elementy tekstu, zwłaszcza dotyczące strony technicznej, mają szansę zmienić się na lepsze, następne zarzuty mają odrobinę inny charakter. Nie zmienia to faktu, że z chęcią zobaczyłbym odpowiedź autora, gdyż dotyczą one samej idei opowiadania i niektórych podjętych przez niego wyborów. Na pierwszy ogień nich pójdzie pomysł z odtworzeniem II wojny światowej w Equestrii. “X, tyle że z kucami” to coś, z czym na fimfiction dane mi było spotykać się na każdym kroku, można więc powiedzieć, że jestem w pewnym sensie zahartowany. Rzucił mi się dzięki temu w oczy jeden problem: zazwyczaj opowiadania tego typu są ciekawe nawet dla kogoś zaznajomionego z materiałem źródłowym, ponieważ autorzy zmuszeni są znaleźć wytłumaczenia dla pewnych elementów, bez których całość by, najprościej mówiąc, nie działała. Tego póki co Oblężenie zaskakująco zręcznie unika. Nie dowiadujemy się, jak maszyny i broń przystosowane są do bycia obsługiwanym przez kuce. Magia zostaje, mam nadzieję że jedynie pozornie, wyłączona z rozgrywki. Poznajemy magiczne stworzenia, lecz tylko po to, by odciągnąć je od wojny. Nawet to, co zostało wyjaśnione, czyli pochodzenie zaawansowanego uzbrojenia, nie jest szczególnie porywające. Dawna technologia, ukryta dla dobra ogółu, lecz nie zniszczona “bo powody”? To banalny i uniwersalny motyw, który mógłby zostać wykorzystany w każdym uniwersum. Czemu więc kuce, a nie jakieś inne humanoidy? Może dlatego, że wtedy pozostałaby jedynie uproszczona wersja II wojny światowej, w której pozbawieni ideologii naziści są tymi dobrymi, a wróg-komunista zostaje wyniesiony do rangi zła ostatecznego. Nie pomaga także to, że autor usilnie próbuje kuce uczłowieczyć w najprostszy sposób. Dajmy im chwytne kopyta, w których będą taszczyć miecze i karabiny. Ubierzmy je i posadźmy za sterami maszyn, które kawałek po kawałku odrą je z różnic względem człowieka. Ba, dajmy im nawet miesiączkę, bo to taki cudowny motyw, kopalnia fabularnego złota, któremu po prostu nie można się oprzeć! Pytam więc: czemu nie pójść na całość i nie napisać anthro? Ponieważ to odarłoby czytelników z resztek złudzeń? Nie jestem także pewien, na ile dobre czy konieczne było umieszczenie w powieści szóstki głównych bohaterek serialu. Jest to motyw nad wyraz popularny w tego typu opowiadaniach (w końcu wielu to właśnie o nich chce czytać czy pisać), jednak powinien on być poparty choć szczątkowymi argumentami. Tutaj role zostają im przydzielone z marszu, bez żadnych prób czy testów, co można usprawiedliwić jedynie, jeżeli jest celowym zabiegiem, by czytelnicy mogli być świadkami porażek Elementów, wtedy jednak będę mieć kolejny argument na poparcie mojej opinii o księżniczkach. Znów mamy jeden szczególny przypadek, tym razem Rarity. Rozumiem, że można chcieć zrobić z głównych bohaterek jednostki wyjątkowe, lecz trzeba znać pewien umiar. Nie ważne, jak wybitną projektantką jest biała jednorożka, zrzucenie na nią stworzenia nie tylko mundurów, lecz także symboli i odznaczeń jest zwyczajnie przesadne. Nieprawdopodobne, wręcz. Kolejne moje zarzuty są coraz mniej poważne… i coraz mniej są zarzutami. Nazwanie całej rodziny Dorniera tak, by potem można było te miana przekazać na maszyny związane z lotnictwem mnie rozbawiło, nie wiem jednak, czy to zamierzona przez autora reakcja. Brummbär nie jest ani owadem, ani nazwą używaną przez nazistowskich żołnierzy. Opis smoka również był tak karykaturalny, że nie mogłem go potraktować poważnie. To już mniejsze rzeczy, które często nie są same w sobie problemami. Jest jednak jeszcze jedna sprawa, którą chciałbym poruszyć. Mianowicie, pomimo tego wszystkiego, co zawarłem w powyższych akapitach… przy czytaniu Oblężenia świetnie się bawiłem. Mimo wszelkich błędów, potknięć, głupot i absurdów, jest w tym tym dziele coś, co sprawiło, że nie zadowoliłem się jedynie zignorowaniem wszystkich niedociągnięć i zabrałem się do tego przydługiego i w większości dość negatywnego komentarza. Uznałem po prostu, że autor czegoś takiego nie potrzebuje klepania po główce i zrozumie, że jeżeli nie wspomniałem o czymś, nie mam żadnych zarzutów, lub też umknęło to mojej uwadze, co postaram się w swoim czasie nadrobić. Póki co jednak nie mogę nazwać Kryształowego Oblężenia niczym innym, jak tworem niemal z kategorii tak złych, że aż dobrych. Jak inne takie dzieła część rzeczy robi wystarczająco dobrze, by lektura nie była udręką, inne zaś były w swej niedoskonałości zaskakująco przyjemne. Niech więc żyje dalej ze swoimi złoczyńcami w szlafmycach, niepotrzebnymi rozmowami o seksie i bezpłodności i porażająco przesadzonymi dialogami. Inni niech dalej znajdują rozrywkę w tekście i dyskusjach o nim. Ja też będę wciąż czytać, zarazem bojąc się i oczekując dnia, w którym ta powieść przestanie mnie bawić.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...