Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/21/16 we wszystkich miejscach
-
Jejku, jejku, jejku... Robiłem podejście do tego zacnego dzieła... już jakiś rok temu. Pamiętam, że niezbyt mi się spodobał. Ale patrząc po ilościach komentarzy, chyba warto dać mu drugą szansę, prawda? A więc mam nadzieję, że bez urazy dla nikogo, oraz, że ktoś coś z tego czegoś wyciągnie. Albo pośmieje się razem ze mną. Zacznijmy więc zagłębianie się w ten mhroczny i zuy konflikt wielkich osobistości. Zaczynając od samego początku i pierwszego wrażenia... pierwszymi śmiesznymi rzeczami, jest skład komentarzy. W większości to dwie osoby. W dodatku, mówiących o formie książkowej i upominkach. Hehe... he. Już zacząłem chichotać. Szczególnie, że wygląda to, jakby autor miał swojego prawnika, który asystuje niemal co komentarz. Ale może niepotrzebnie się czepiam. Zabawny jest też wybitnie podniosły wstęp. Doprawdy, ja rozumiem, że należy wprowadzić czytelnika... ale robienie mu takich wymagań i wrażenia osobistego narcyzmu autora... no, przynajmniej fajnie wygląda. A ja mam ocenić treść. I tu jest najśmieszniej. 1. Postaci: O Dżizus... to się nadaje na kabaret, albo czarną komedię. Nie wiem co tu miałbym napisać... one są zwyczajnie śmieszne. Ich naiwność, ich niestabilność psychiczna (Jesteeeem Raaainbooooow, jestem taka niestaaaaabiiiiiilna, ooooł gaaaaaad!)(Jestem zuym i strasznym Sombrerą, który was zniszczy o dokładnie tak! Taaaaaaak, o tu, tu i tu! Drżyjcieeeeeeee!!!!). To jest przepiękne. Zaprawdę, nie mogłem znaleźć nikogo kto by tam mnie nie śmieszył. Tylko żałuję, że na świetną komedię, postaci są zbyt nudne. Wielka szkoda. 2. Uzbrojenie: O tak tak. Karm mnie tym bezsensem! Serio, co to jest? Pozbycie się tego wszystkiego... wiem, że serial, wiem, że kucyki... ale Equestria nie jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie. Myślę, ile osób pożarła manticora, bo nie miały broni. A czeeemuuuuuu? Bo źle by na ciebie działała. Masz jeszcze włócznię, magię, twarde kopyta i 4891 sposobów na zabicie swojego sąsiada. Ale teraz tego nie zrobisz, bo nie masz broni palnej! Nie musisz nam dziękować! I nie przejmuj się dzikimi zwierzętami i potworami! One też musza coś jeść! Hahahaha! Już wiem co mówiły kucyki, kiedy pozabijały domowników nożem kuchennym. "To wasza wina! Czemu postawiliście dookoła mnie tyle przedmiotów, którymi mogłem kogoś zabić!? To wasza wina! Ich krew jest na waszych kopytach, potwory!". A na poważnie. Jak to brak broni palnej sprawia, że kuce nagle przestają się zabijać... to nie ma ratunku dla tej rasy. 3. Bitwy: Wspaniałe. Niesamowite. Idealnie wpasowują się w parodiujący wszystko klimat. Zupełny brak wykorzystania przewag ras. Kucy. Tylko czekam, by zobaczyć jak ci wszyscy magowie zbijają bąki, patrząc sobie, jak te wszystkie niemyślące kucyki wybijają się wzajemnie. Kurczę... aż pegazom się nie chce walczyć jak powinny. Różni przedstawicie ras w oddziałach, to serio ma potencjał. To jest w stanie stworzyć drużynę, niczym z RPG'ów. Która jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim. A tu... Ha! Już wiem! Tajną bronią Sombry była połowa bomby ogłupiającej! Którą zdetonował na początku konfliktu! Czemu połowa? Bo więcej nie trzeba było! 4. Wszystko inne: Starałem się odebrać ten tekst na poważnie. Próbowałem. Starałem się. Ale... Equestria jako chłopiec do bicia, który nie ma najwidoczniej NIC, bo wszystko oddał(wraz ze swoją inteligencją). Ale nagle wojna... która jawi się jako walka jednych idiotów z drugimi. Nie potrafię się przy tym nie śmiać. Postaci mnie nie przekonały, ich "przemiany" wewnętrzne również. Ale muszę podziękować za jedną rzecz, dzięki której rozumiem też częściowo popularność opowiadania. Przypomniałem sobie czasy, kiedy byłem jeszcze młody i piękny. I wtedy serio, kręciły mnie średnie/kiepskie opowieści. Jak o miłości tej różowej z Naruto(Teraz to jest takie głupie.). Wtedy też kręciło mnie takie coś, co widzę tutaj. Czyli mhroczne wydarzenia i przemoc bez zbytniego składu i sensu. To i głównie reakcje postaci, nawet jeśli płytkich. A więc, dziękuję. Za przypomnienie starych czasów, kiedy wszystko było proste, nie musiałem martwić się przyszłością i czy będę miał za co żyć. P.S. I autorze, nie bierz tego jako obrazę. Nie mam nic do ciebie, ani twoich czytelników. Zwyczajnie, wyrzuciłem z siebie to, co mi leżało na sercu i języku. P.S.2 Opowiadanie na 3/10. Byłoby 2/10, ale masz punkcika za to, że ci się chciało tyle pisać.11 points
-
Za „Kryształowe Oblężenie” wziąłem się zachęcony jego popularnością. Bo prawdą jest, że KO to jedno z tych opowiadań bardziej znanych w fandomie (i być może nie tylko, wnioskując po notatce wprowadzającej dla osób niezaznajomionych z MLP). Historię nie raz przedstawiano mi jako przykład czegoś fajnego, jako coś stworzonego z pasji i jako godny przykład do naśladowania. Autor zaś chwali się swoim imponującym dorobkiem literackim, z którym jednak nie jestem w żadnym stopniu zaznajomiony, toteż można powiedzieć, że do KO podchodziłem na świeżo. Nie przeczytałem nawet słynnego „Żelaznego Księżyca” , wychodząc z założenia, że skoro „Kryształowe Oblężenie” to jego rozszerzenie, nic nie stracę jeśli lekturę zacznę właśnie od tego „jednego z najobszerniejszych opowiadań w polskim fandomie”. Już na wstępie muszę zaznaczyć, że opowiadania wojenne i w ogóle tematyka drugiej wojny światowej z całą pewnością nie jest moją ulubioną, a na militariach to ja się w ogóle nie znam, lecz nadzieje robiły mi obietnice autora mówiące, iż nawet takie osoby jak ja, mogą odnaleźć w lekturze KO frajdę. Skłamałbym jednak gdybym powiedział, że nie zaczynałem czytania bez żadnych uprzedzeń. Sama koncepcja fika wydawała mi się trochę naciągana i nie byłem do końca przekonany czy dobrym pomysłem jest łączenie świata pastelowych kucyków z realiami wojennymi. Pewne rzeczy po prostu do siebie nie pasują, a takowe połączenie nasuwa całe mnóstwo okazji by przekroczyć pewne granice. Zignorowałem jednak obawy, licząc na przyjemną lekturę. No więc zaczęło się od sponifikowanego ataku na Westerplatte, który stanowi swoiste rzucenie czytelnika na wody dość, choć nie do przesady, głębokie. Ot, ni z tego, ni z owego, nawet wspomniano o tym bezpośrednio w opowiadaniu, Equestria dokonała niewytłumaczalnego skoku technologicznego i w chwili gdy dzieje się pierwsze preludium, znajduje się już na nienajgorszym poziomie pozwalającym jej szykować się do wojny na pełną skalę. Mamy tutaj prostego żołnierza, nie do końca rozumiejącego sytuację w jakiej się znalazł i jego dziewczynę, którzy będąc w swoich objęciach stają się światkami początku konfliktu zbrojnego. I pewnie powtórzę tutaj opinię co poniektórych, ale ja osobiście poczułem się skołowany światem przedstawionym w opowiadaniu? Karabiny? Samoloty? Niby mogłem się tego spodziewać ale jednak sądziłem, że będzie to wprowadzone bardziej stopniowo. To czego się spodziewałem to również bardziej śmiałe sceny miłosne, lecz, ku mojemu zadowoleniu, autor nie przekroczył pewnej granicy już na początku opowiadania. No, ale prawda jest taka, że pierwsze preludium wnosi bardzo niewiele, jest aż do bólu proste i przewidywalne i na miejscu autora, całkiem bym je sobie darował. Podobnie ma się rzecz z drugim preludium, dziejącym się w kompletnie innej rzeczywistości niż pierwsze. Oto szkolny świat Applebloom, która, nie da się tego nie zauważyć, zachowuje się w sposób kompletnie do niej niepasujący. Nie widzę tutaj tej wesołej, pełnej energii klaczki, którą trudno jest czymkolwiek zasmucić czy zdołować. Takie jej wymuszone użalanie się nad sobą może i jest naturalne u ludzkich dzieci w wieku Applebloom, ale niestety, znając charakter małej, trudno uwierzyć, że w tej części jest ona sobą. Szczególnie zaskoczył mnie w tym względzie fragment, gdzie żali się iż nie może ani latać ani czarować. Może to tylko moja opinia, ale to zwyczajnie do niej nie pasuje. I znowu, może to tylko moja opinia, ale preludium drugie także wydaje mi się kompletnie nieistotne. I tak rozpoczął się właściwy fanfik, a ma on początek w Canterlocie, gdzie Celestia i Luna rozmyślają. Rozmyślają na wcale nie głupie tematy i choć strasznie mnie raziły niektóre odzywki, to jednak ten konkretny fragment wypadł wcale nienajgorzej. Dalej jest jednak wprost przeciwnie. Po scenie skupionej na Mane6, która ,podobnie jak oba preludia, niewiele wnosi, a wręcz razi słabo odwzorowanymi charakterami głównych bohaterek, na scenę powraca Celestia i moment, który chyba miał być mroczny. Mówię chyba, gdyż to, że całość została wyreżyserowana przez Sombrę było wręcz boleśnie oczywiste od samego początku. No i mrocznego klimatu nie buduje się poprzez dodawanie przeciekającej przez sufit (sic!) krwi, milczącego pożaru, czy garstki trupów. Poza tym, scena jest zwyczajnie za krótka by poczuć ten klimat, a pojawienie się antagonisty wcale a wcale nie zaskakuje (podobnie jak pojawienie się Luny). Zaskakuje jednak zdumiewająca głupota Sombry. No bo co to ma być, że ten, miast najzwyczajniej postawić ultimatum, zdradza księżniczkom swoją przewagę, mówi nieco o tym jak ją osiągnął i jeszcze liczy, że władczynie po prostu się przestraszą. Że już nie wspomnę o wciąż nie rozstrzygniętej do końca kwestii tego skąd w świecie kucyków znalazły się ludzkie narzędzia wojny, ale o tym później. Cczytałem dalej. Przebrnąłem przez dalszy fragment opowiadający jak powstały skromne siły militarne Equestrii i choć nie był on pozbawiony słabych stron (np. wybór Blueblooda na jednego z dowódców choć bezpośrednio i pośrednio dano do zrozumienia że to błąd) to był on dużo lepszy niż przedstawiona później historia equestriańskiej broni. Powiem wprost – nie podobał mi się właściwie każdy aspekt tego tematu. Począwszy od pomysłu, że to Discord, duch kojarzony raczej z „chaosem szalonym” niż „chaosem niszczycielskim”, jest odpowiedzialny za pojawienie się pierwszych typów broni palnej, poprzez późniejszą, absurdalna i jakże banalną decyzję o schowaniu tejże broni, kończąc na pomyśle że gryfy przez lata poświęcają się rozwojowi militarnemu, nawet nie myśląc by go wykorzystać. Wszystkie te pomysły są słabe, naciągane, wręcz nierealne, by nie powiedzieć głupie, a plan Celestii, choć ułożony na prędce i spodziewam się że ulegnie wielu zmianom, jest wręcz żałośnie naiwny. Absurdów jest w tym rozdziale jeszcze wiele, ale istnym wariatem ten z wprowadzeniem języka niemieckiego. To nie mogło być jeszcze bardziej wymuszone. Że niby szpiedzy nie wyczają, że equestriańczycy mówią w obcym języku? Że sami equestrianczycy od tak nauczą się obcego języka i będą w nim prowadzić skomplikowane rozmowy poruszające sprawy najwyższej wagi? Że będą ryzykować niezrozumienie we własnych szeregach? Litości… Tym negatywnym aspektem skończył się rozdział pierwszy i byłoby bardzo dobrze gdyby był to jedyny taki zgrzyt przynajmniej na dłuższą metę. Jednakże rozdział drugi otwiera sprawa, której nie potrafię nazwać inaczej niż beznadziejną. I nie chodzi tutaj wcale o całkowicie bezpodstawne i niepotrzebne dla fabuły obawy Cadence ani też o kwestię jej bezpłodności. Nie chodzi wcale o słabe wyczucie z wstawieniem sceny miłosnej. Nie. Mam na myśli postać Shinning Armora, którego pierwsze wystąpienie w tym fiku, w moich oczach już w przedbiegach całkowicie przekreśla go jako udanego bohatera. Bo mam rozumieć, że zasłużony dowódca wojskowy, koleś, który wspinał się po szczeblach kariery przez lata, wiedział jak działa wojsko, pewnie ma na swoim koncie kilka mniejszych konfliktów, nagle zalewa się łzami w obliczu kolejnej wojny? I niech nikt mi nie wmawia, że ogier jest przerażony wizją krwi i brutalności, bo zostało dane do zrozumienia, że on również nie zdaje sobie sprawy z tego co go czeka. On nie wie ile przyjdzie mu znieść i jestem pewien że gdy przyjdzie co do czego, będzie cholernie zaskoczony i przerażony. Dopiero wtedy powinien rozpaczać, płakać i załamywać się. Teraz, gdy konflikt pozostaje w fazie, ze tak powiem, planów, Shinning, jak na żołnierza przystało powinien wziąć sprawę na klatę i świecąc przykładem, dumnie przyjąć rozkazy Celestii. No, ale Shinning pokazał już że nie jest prawdziwym żołnierzem, a także że nie jest prawdziwym bratem. Tak. Mówię to z całą stanowczością i pytam autora czy zdaje sobie sprawę z tego co to znaczy być czyimś starszym bratem. Czy wyobraża sobie jak to jest usłyszeć, że młodsza siostra ma wstąpić do wojska, mając w perspektywie największą wojnę w dziejach? Czy autor wie, że prawdziwy starszy brat nie przyjąłby w takiej sytuacji nawet najbardziej wiarygodnych argumentów (swoją drogą, te przedstawione przez Celestię nie są wiarygodne) i choćby musiał stanąć na rzęsach, uchroniłby swoją młodszą siostrę przed takim losem? I to niezależnie od tego z jakimi to by się wiązało konsekwencjami. Powtórzę, bo jestem o tym przekonany – Shinning Armor, ze swoim absurdalnie krótkotrwałym oporem, nie jest dla Twilight dobrym bratem. Słowem, ogier jest dla mnie przekreślony. Nie ważne już co zrobi, nie ważne czy będzie w fiku bohaterem czy zdrajcą, to jego pierwsze pojawienie się w KO piętnuje go w moich oczach. A co gorsza, sprawa Shinning Armora wypływa dokładnie w momencie gdy pojawia się to, czego się najbardziej w tym fiku obawiałem – Mane6 zostają wcielone do wojska i to w stopniach oficerskich. Znowu nie waham się tego napisać – kompletna bzdura, pomysł wręcz idiotyczny. Jak bardzo oderwaną od rzeczywistości władczynią musiałaby być Celestia by powierzać dowództwo sześciu, bądź co bądź, cywilom, jako argument podając ich rzekome obowiązki i moce płynące z Elementów Harmonii? Przyznam, że gdy tylko to przeczytałem, zacząłem błagać w duchu, by to potoczyło się inaczej, by Mane6 lub przynajmniej kilkoro z nich, odmówiły, przestraszyły się, uciekły, cokolwiek… Ale nie! One wykazują nawet jeszcze mniejsze zrozumienie problemu niż Shinning Armor, a to w mojej ocenie całkowicie przekreśla je jako dowódczynie. Dowódca nie może traktować wojny jako zabawy ani wyzwania nie może się tego bać ani widzieć w tym jedynie ślepego podążania za głównym baranem w stadzie. Przede wszystkim jednak musi mieć przeszkolenie, wiedzę i doświadczenie, a nikt mi nie wmówi, że Mane6 zdążą to wszystko zdobyć skoro wojna już właściwie wisi w powietrzu. I mam być szczery? Po tej scenie, odłożyłem KO na długi, długi czas. Ale do lektury wróciłem, jak się okazało, jedynie na chwilę. Nie ukrywam, ciekawiło mnie jak Mane6 powiedzą o wszystkim rodzinie, nawet jeśli zrobienie z tego rozkazu jest kolejny absurdem. Wrażenia po kolei i w podpunktach, bo te kilka stron naprawdę mnie wyczerpało: - Twilight, byłem zaskoczony i to pozytywnie wcale długim opisem domostwa, nawet jeśli naszpikowanym mnogością dziwnych słów, słowa o dzieciństwie były jednak słabsze, a rozmowa z rodzicami (znowu mówię, z całą stanowczością) FATALNA. Co to miało być?! Rodzina szlachecka, w miarę spokojna, bez tradycji wojskowych bez żadnych emocji, sprzeciwu, żądań wyjaśnień, po zaledwie kilku zdaniach ot tak daje córce błogosławieństwo?! Bzdura! A jakby było tego mało, styl woła w tym fragmencie o pomstę do nieba – dialogi są po prostu beznadziejnie nienaturalne, a sama scena jest zwyczajnie zbyt szybka i zbyt prosta. Absolutna porażka! - Applejack, słynny motyw sieroctwa mnie nie zaskoczył w odróżnieniu od całkiem ładnego opisu, doszczętnie jednak zrujnowanego końcówką, AJ, choć odzywa się na krótko, całkowicie zniszczyła klimat tej sceny, a ostatnie słowa narratora to wręcz kopanie leżącego - Fluttershy, tu będzie tylko krótki komentarz, naprawdę nie mam siły, mianowicie: CO, KU*WA?! - Rarity, co prawda, ta scena to nie jest aż taki absurd jak ta w wykonaniu Fluttershy, lecz ponownie kompletnie do mnie nie trafiła, podobnie jak z fragmentem Twiligh, zupełnie nie ma tutaj emocji, rozmowa jest wręcz żałosna, nie widać czyjegokolwiek charakteru… poprawka, widać – widać jak Rarity ni z tego ni z owego przechodzi przemianę godną doktora Jekylla, skąd to się wzięło?! a scena z Sweetie Belle to jeszcze jedna pomyłka – dzieciak zostaje harfiarką władczyni, najbardziej oczywiste rady okazują się dla Rarity (profesjonalnej krawcowej) zbawieniem, piosenka jest beznadziejna - Rainbow Dash, naiwne, po prostu naiwne i to tak bardzo, że nie wierzę że pisał to ten sam autor co pierwsze słowa całego opowiadania Na ciąg dalszy zabrakło mi sił. Krótko mówiąc, te parę scen to istny koszmar pod właściwie każdym względem. Jeśli miałbym wybrać jeden (tylko jeden) fragment tego co przeczytałem, który zasługiwałby na gruntowną przebudowę, zdecydowanie wskazałbym właśnie te sceny… wszystkie. A teraz moje największe zarzuty. Panowie korektorzy, wstyd! Dwa pierwsze rozdziały wypełnione są (może nie po brzegi, ale ilość i tak jest zatrważająca) błędami najrozmaitszej maści. Literówki, zła składnia, byki interpunkcyjne, fleksyjne… czegoż tu nie ma? Nie przesadzę jeśli powiem, iż właściwie na każdej stronie znaleźć można przynajmniej jeden, a często i więcej, błędów, które fatalnie wpływają na płynność czytania. Strona techniczna najzwyczajniej leży i kwiczy, a to naprawdę przeszkadza podczas lektury, tym bardziej, że, nawet gdybym czytał na komputerze, nie miałbym możliwości zaznaczenia tych wszystkich błędów. Już kiedyś obiło mi się o uszy, że autor nie jest wielkim zwolennikiem GoogleDocs ale w tym wypadku, jego opowiadanie tylko na tym cierpi. A poza tym, jeśli wierzyć, iż korektorzy faktycznie robią wszystko, co w ich mocy by błędów było jak najmniej, aż boję się pomyśleć ile ich było przed korektą. No, ale nie można wylewać pomyj jedynie na korektorów, gdyż inny, dużo bardziej poważny zarzut kieruję bezpośrednio do autora, który najwyraźniej nie umie utrzymywać zbyt długo budowanego przez siebie klimatu. Nie chodzi mi wcale o to, że jest pod tym względem partaczem. O nie – klimat miejscami jest budowany perfekcyjnie, lecz wszystko idzie w diabły w momencie kiedy pojawia się jedno, jedyne, absolutnie nie pasujące do całości słowo, najczęściej zaczerpnięte z języka potocznego. Ileż to razy odrywałem wzrok od Kindla i kierowałem go w sufit, kręcąc przy tym głową i myśląc „I cały misterny klimat w p***u”. Boli to tym bardziej, iż Kryształowe Oblężenie już na samym początku wydaje się dziełem poważnym i nie brak w nim mądrych (czasami zbyt mądrych) słów, które jednak w połączeniu ze wspomnianą mową potoczną wypada słabo, by nie powiedzieć, komicznie. Zresztą, co ja się będę ograniczał, moja opinia jest taka, iż styl pisania jest w Kryształowym Oblężeniu jest fatalny. Co z tego, że całość czyta się szybko jeśli jest w tym tyle zgrzytów? Co z tego, że jest to podobno wzorowane na twórczości Grzędowicza, jeśli to daje takie słabe efekty. Powtórzę: jest fatalnie. Pośrednio wiąże się to również z zaskakująco częstym wprowadzaniem fragmentów (powtarzam się)całkowicie nie pasujących do akurat budowanego klimatu, tj. fragmentów najzwyczajniej zbędnych czy wręcz rujnujących klimat. Przykład? Proszę bardzo – po kiego miniwyklad o podziale rasowym w chwili gdy Twilight mówi o obowiązkach wobec kraju? Po kiego wspomniana już scena miłosna i sprawa bezpłodności? Po kiego również wspomniane zdradzanie swojego planu przez Sombrę? Niech nikt nie zrozumie, że takie sceny są całkowicie zbędne. O nie – wiele z nich stanowiło by ciekawe smaczki pod warunkiem że pojawiły się w odpowiednim momencie, takim, który nie wywoływałby facepalmu. To co jeszcze mnie raziło to, nie oszukujmy się, narcyzm autora - te rażące po oczach, niekoniecznie bezpośrednie, próby budowania atmosfery wielkości, przekonywanie o powadze i rozmachu dzieła, ta masa zbędnych dodatków, bzdurna tabela wag, całkowicie nic nieznaczące wstępy i chwalenie się ileż pracy się w to włożyło, uwagi że to "największe dzieło polskiego fandomu"... Gdyby chociaż to odbijało się na jakości fika, ale zdaję się że się jednak nie odbija, skoro dwa pierwsze rozdziały przedstawiają tak słaby poziom (tak, uważam, że tyle mi wystarczy do oceny, a fakt że początek wywarł na mnie takie a nie inne wrażenie sprawia jedynie że ilość stron przeistacza się w kolejną wadę). I tak, Kryształowe Oblężenie zostało przeze mnie odłożone na czas nieokreślony. Nie przewiduję bym kiedykolwiek do niego wrócił, do czego zniechęcają mnie liczne uwagi o mnożących się w dalszej części fika absurdach, od komentowania których jednak się powstrzymam. Powiem wprost – Kryształowe Oblężenie, a przynajmniej jego pierwsze dwa rozdziały, jest opowiadaniem Słabym (przez duże S). Czytanie, z całą masą wymuszonych przerw, nie sprawia żadnej frajdy. Nie mam pojęcia czy w końcu ma to być opowiadanie poważne czy komediowe. Pełno jest tu błędów, głupot i absurdów, a wszystko to zmieściło się w zaledwie dwóch rozdziałach i niepojętym jest dla mnie już nawet nie to, że fik jest tak popularny, ale choćby to, że w takiej formie został on wydany w formie książkowej. Prawda jest taka, że całość (dosłownie całość, mam namyśli praktycznie każdy aspekt), w mojej ocenie, wymaga kapitalnej przebudowy. Bo Kryształowego Oblężenia w stanie w jakim jest obecnie, nie mogę w żadnym razie polecać komukolwiek.8 points
-
Do Kryształowego Oblężenia zabierałem się długo. Czy to ze względu na objętość, czy brak czasu, nie ważne. W każdym razie zacząłem gdy opublikowana była niemal całość pierwszego tomu. Długo też dawałem dziełu szansę na poprawę ale po jakimś pół roku zwyczajnie mnie przerosło. Nawarstwiające się błędy logiczne zebrały swoje żniwo, jednak tym co ostatecznie odstręczyło mnie od lektury Kryształowego Oblężenia byli bohaterowie. Co konkretnie? Przestało mi na nich zależeć. Miałem zwyczajnie gdzieś czy Twilight poprowadzi kolejny błyskotliwy kontratak, Rainbow zestrzeli kolejnych dwadzieścia iliuszynów, a Celestia dostanie bólu serca przez cierpienia poddanych. Ale po kolei. 1. Bohaterowie. Zacznijmy od nich skoro już wywołałem ten temat. Na przestrzeni całej powieści postacie średnio-dobre przeplatają się z tymi fatalnymi. Znamienne jest to, że tymi gorzej wykreowanymi są z reguły postacie kanoniczne. Jak już przede mną stwierdził Bodzio bohaterowie kanoniczni są koszmarnie przerysowani. Nie wiem co jest źródłem takiego stanu rzeczy, czy to inwencja twórcza autora chcącego na siłę wyłuszczyć cechy postaci, czy też zwykła nieudolność. Jakkolwiek by nie było dostajemy obraz charakterów komicznych. Głównie zaobserwować to możemy w zachowaniu mane6, które naturalnie grają pierwsze, albo przynajmniej jedne z pierwszych skrzypiec w opowiadaniu. I o ile jeszcze przedstawienie Twilight czy Fluttershy jest w miarę znośne (tej drugiej głównie przez rzadkie występowanie w fanfiku), to zobrazowanie Pinkie Pie woła o pomstę do nieba. Szczęśliwie, że także dostała nie dużo czasu. Drogi autorze, zamieniłeś to radosne, przyjazne stworzenie w wioskowego przygłupa i klauna! Inteligencja różowej klaczy jest porażająca, podobnie zresztą jak część jej wypowiedzi. Nie będę ich przywoływał bo jest tego bardzo dużo, wskaże tylko fragment z odwiedzinami rodziny i może zabawy na poligonie w jeżdżenie czołgiem na wszystkie strony. Podobnie źle przedstawia się RD. Co ciekawe to właśnie jej charakter zachęcił mnie do zapoznania się z KO po lekturze Żelaznego Księżyca. Liczyłem na jakąś wewnętrzną przemianę tęczowogrzywej, może nawet jakieś głębsze przemyślenia dotyczące wpływu wojny na zwykłe kucyki. No niestety, okazuje się, że Rainbow od początku była w sumie durną suką, jedyna zmiana jaką zaobserwowałem w RD to nagła skłonność do napojów wyskokowych. Dalej mamy AJ. Tu nie mam wiele do powiedzenia, farmerka jest zwyczajnie bardziej prostacka niż w serialu. Jest jeszcze Rarity, a raczej była bo po kilku epizodach z czasów przedwojennych została całkowicie pominięta, a szkoda bo nie wyglądała tak tragicznie. Lepiej prezentują się bohaterowie nie kanoniczni. Zwłaszcza postać Dornira została moim zdaniem dobrze wykreowana. Typ pruskiego oficera. Całkiem dobrze wkomponował się w realia wojny i jest bodaj jedynym kucykiem nadającym się do klimatu, który panować powinien w tego typu powieści. Powinien. Im dłużej jednak czytałem przygody tychże bohaterów tym bardzie miałem dość. Postacie były w gruncie rzeczy płaskie, nijakie i przewidywalne. Nużyły mnie coraz bardziej aż zwyczajnie odstręczyły od lektury. 2. Fabuła. Też nie najlepiej. Począwszy od niezbyt błyskotliwego zachowania Sombry utrzymuje się podobny poziom bezsensu. Co konkretnie? Choćby fakt wysłania elementów harmonii na pierwszą linę na najcięższym odcinku frontu. Ja rozumiem, że fanfik wojenny bez mane6 to nie fanfik ale naprawdę wypadałoby zachować choć minimum logiki. Te całe elementy to ponoć ważne dla Equestrii przyrządy, nie lepiej więc byłoby wysłać ich powierniczki gdzieś na dalekie tyły? Nie mówiąc o tym, że Twiligjt w... ile to było? 8 lat? zostaje dowódcą dywizji pancernej. Niestety, z całym szacunkiem dla księżniczki, to dość mało prawdopodobne. A nawet jeśli to przeczytanie kilkuset, czy kilku tysięcy książek nie zrobią z cywila wybitnego dowódcy. Praktyka jest kluczowa. Zresztą skąd ona się właściwie nauczyła taktyki skoro nie dość, że w Equestrii od dość dawna już panował pokój, to w kilka lat zmieniona została całkowicie doktryna prowadzenie wojen? Kolejnym mankamentem jest poruszona przez moich poprzedników kwestia ekonomii państwa, nie będę się więc już nad tym rozwodził. Dodam tylko, że od manufaktur do fabryk produkujących czołgi jest naprawdę długa droga. Tak z kilkaset lat... Polityka uskuteczniana przez księżniczki nie zostanie przeze mnie pominięta. Tym razem przyczepie się przedstawienia samych negocjacji. Znudziły mnie i rozbawiły za razem. Szczególnie scysja ze smokami. To był koszmar, straszliwe spłaszczenie osobowości tychże stworzeni i przerobienie w jakieś bezmózgie, spasione krowy. Ale to szczegół bo wkraczamy powoli w wojnę. Mamy więc strony konfliktu - kucykowe ZSRR i III Rzesza. I o ile jeszcze ZSRR zachowuje się "po swojemu" o tyle III Rzesza niezbyt. Equestria jest na siłę przedstawiana jako ta dobra strona konfliktu, pomijane są więc te bardziej nieprzyjemne aspekty. Zabijanie jeńców? nie, jesteśmy ponad tym! Rozczaruję cię autorze. Skoro mamy być konsekwentni i do końca bawić się w crosover z II wojną to i takie aspekty warto zaznaczyć. Bo na wojnie wszyscy w większym bądź mniejszym stopniu dopuszczali się zbrodni. 3. Klimat. Coś jest, ale na pewno nie klimat jakiego oczekiwałem. Początkowo jest go więcej, wtedy kiedy KO jest typowym Slice of Life. Kolejne opisy kąpieli księżniczek (nudne co prawda) starają się go zbudować. I tak budują, budują aż nagle cała ta konstrukcja wali się z hukiem przez jedno nijak nie pasujące słowo, czasem zdanie. Przez nie pasujące mam na myśli, albo zbyt wyszukane, albo zbyt potoczne - nagminnie w ustach którejś z księżniczek. Natomiast gdy wkraczamy w sam konflikt klimat zanika. Co gorsza miałem wrażenie, że i styl pozostał taki sam jak na początku, czyli taki który raczej pasuje do obyczjówki. A to niedobrze. Kilkakrotnie złapałem się na ogarniającym mnie znużeniu podczas czytania teoretycznie zapierających dech w piersiach wydarzeniach. Koronnym przykładem niech będzie atak Sombryjczyków na Cantrlot. Znudził i zdenerwował. 4. Na koniec coś dla jednych dużo bardziej prozaicznego, dla mnie zaś niemniej istotnego czyli geografii świata. Rozumiem crosover i te inne, ale Polkonia i Ruskonia? Serio, nie można było wykazać się jakąś większą inwencją twórczą? Ale nie to zasługuje według mnie na kwiatek tegoż opowiadania. Potworkiem jest Francja... Skąd ona tam się wzięła? Czym jest, dlaczego? PS. Nic nie znaczący błąd w "Arsenale". Hood nie był klasyfikowany jako krążownik ciężki a liniowy.6 points
-
Rarity sfrustrowana nieudolnymi rządami księżniczek postanowiła wziąć sprawy w swoje kopyta. Jest to fanfik, który napisałem na Gradobicie Fanfików, stąd jego długość (zaledwie 1500 słów). Znajdziecie w nim nawiązania do pewnego popularnego w fandomie opka i fragmenty, które sprawiają, że sam się zastanawiam, pod wpływem jakich substancji byłem, kiedy to pisałem. Miłego czytania. https://docs.google.com/document/d/1L0elqmhlODg8ffpBD9B3au4HMZ1lsJTXN3B7vEpEvIo/edit?usp=sharing4 points
-
Rozkaz Opis Opowiadania: Jak to zwykle bywa przy opisywaniu historii wielkich wojen, do pamięci przechodzą wielcy generałowie, wspaniali marszałkowie, admirałowie, czasem od biedy jakiś as lotniczy czy pancerny. Pamięta się najważniejsze bitwy, starcia czy decyzje polityczne, czasem ktoś wspomni imię dyplomaty i ważnego polityka. Zwykle jednak, gdy przychodzi do pewnych „szczegółów”, pojawiają się liczne problemy. Dlatego też chciałabym opowiedzieć o pewnym nieznaczącym z punktu widzenia historii „szczególe”, który jednak dla mnie był bardzo istotny. Tym bardziej, że prędzej czy później tę historię będę zmuszona opowiedzieć. Od Autora: To dosyć stare opowiadanie zostało opublikowane na konkurs literacki "Niepodległościowy" II. Otrzymał przyzwoitą ocenę za treść, ale fatalną za beznadziejną formę, anglicyzmy i podobne mankamenty. Później bardzo długo zwlekałem z poprawą tego dzieła, ale wreszcie dzięki pomocy Gandzii "Rozkaz" jest już gotowy (za co mu bardzo dziękuję). Życzę miłej lektury. Rozkaz3 points
-
Opis: Prolog Rozdział I Rozdział II Rozdział III2 points
-
2 points
-
Ciągle uważam, że moi bohaterowie są bardziej rozgarnięci, niż bohaterowie fanfika, który brałem za wzór. W mojej opini było wręcz konieczne. Dzięki niemu czytelnik może się domyślić, o jakiej wojnie mowa. Ja to nazywam subtelnym humorem i akurat z tej części opowiadania jestem najbardziej zadowolony. Wiesz, musiał się pojawić wątek kota Poza tym lubię tę kreskówkę. Limit 1500 słów to dziwka. Dzięki za wyczajenie literówek, ale następnym razem możesz zaznaczyć je w dokumencie.2 points
-
He, he, he… Tak to jest kiedy na dwa fiki poświęca się całość zaangażowania i nie wystarcza sił ani chęci by porządnie podszlifować trzeci… A mogłem zgarnąć trzy tytuły „Perełek” A teraz poważnie – jestem niezwykle usatysfakcjonowany, że moje opowiadania tak przypadły do gustu jurorom. Przyznam, że pomysł na nie szlifowałem dość długo i byłem niezwykle ciekaw tego jak jego mały fragment (bo te trzy fanfiki to rzeczywiście fragment pewnej całości) przypadnie innym do gustu. Najwyraźniej przypadł i za to jestem wdzięczny z całego serca. Gratuluję też pozostałym laureatom i w ogóle wszystkim uczestnikom za pracę, pomysły i wyobraźnie, jurorom za chęci i ciepłe słowa pochwały. No i do zobaczenia w następnych edycjach.2 points
-
Osoby które jeszcze się uczą mogą dogadać się z wychowawcą i zorganizować zbiórkę. Taka tam sugestia.2 points
-
2 points
-
My Little Pony to nie jest bajka, My Little Pony to stan umysłu.2 points
-
(Specjalne podziękowanie dla SPIDIvonMARDER za sporządzenie obrazka tytułowego!) Cover artwork by: SPIDIvonMARDER Notebook sheet by: http://spidivonmarder.deviantart.com/art/Cover-for-Banner-of-Desperados-612242202 Długo z tym zwlekałem... za długo. Drodzy czytelnicy! Klacze i ogiery! Witam bardzo serdecznie! Oto, to, co tak długo w sobie skrywałem. Mam tylko nadzieję, że nie spaprałem tego w żaden sposób, a jakby było coś nie tak, to śmiało! Pokażcie, powiedzcie, że coś tutaj jest spaprane, a ja poprawię. Opis opowiadania: Jedna z wielu sytuacji na wojnie. Nowi przyjeżdżają na linię frontu. Co tam mogą spotkać? A co szykuje wróg, oddalony o kilkadziesiąt kilometrów? Jest to nie oficjalna opowieść z uniwersum Kryształowego Oblężenia, ale otrzymałem niezbędną zgodę na możliwość utworzenia tego opowiadania. Autor: Świeży rekrut Inspiracja: SPIDIvonMARDER Korekta: Sun, Lucas Pomoc, bez której nie poruszyłbym się ani o kropkę: Flashlight, Voltiur2, Dashidania, Poker War Pony Specjalne podziękowania za użyczenie swoich OC dla: Flashlight - Flashlight, Voltiur2 - Erich Wolfgang von Schwarcenrouten, Poker War Pony - Lance Midnight. Życzę miłego czytania! Linki: Akt 1 Akt 2 Akt 3 - część 11 point
-
Drodzy fani kolorowych salcesonów! Nadszedł czas aby obejść się smakiem jeśli chodzi o nową figurkę/pluszaka/przypinkę i wspomóc charytatywnie kogoś kto naprawdę bardzo potrzebuje pomocy. Pola choruje na raka prawego oka i aby go wyleczyć musi skorzystać z pomocy specjalisty w USA. Kwota leczenia nie jest mała, bo to aż 1 500 000 zł, dodatkowo musi ona zostać zebrana w ciągu 2 tygodni. Ale wierzę w to, że siła internetu znowu sprawi, że dziewczynka jeszcze obejrzy 6 sezon kucyków! Dlatego też prosiłbym wszystkich dorosłych, pracujących Bronies o wsparcie Poli poprzez przelanie symbolicznego 10zł na konto fundacji. Jeśli nie jesteś w stanie, nic nie szkodzi! Możesz zawsze udostępnić ten post dalej. Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba” Bank BZ WBK 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374 Tytułem: “435 pomoc w leczeniu Poli Zabierzowskiej” Adres do strony: http://okopoli.pl Wpis na fanpage'u: https://web.facebook.com/MLPPolska/posts/984754131618266 Wpis na FGE: http://www.fge.com.pl/2016/03/ratujmy-oko-poli.html#more1 point
-
Cześć wszystkim. Cześć nazywam się Maciek, nie znam zbyt wiele osób i właśnie dlatego zaczynam ten wątek, Moje hobby to jazda konna oraz grafika komputerowa, jak i gry, bardzo lubię czytać książki, moim ulubionym pisarzem jest Patrick Lee, natomiast moja ulubiona książka to Tunel autorem jest pan wymieniony wyżej. Mlp oglądam (love <3) już jakiś rok, moją ulubioną postacią jest Twilight. Jestem gimnazjalistą i mam trochę ciężko z tego faktu iż jestem Bronym, ale nie skarżę się bo mam przyjaciół którzy to akceptują. Nie wiem co więcej napisać więc zadawajcie pytania :D.1 point
-
1 point
-
Tak jak każde opowiadanie u mnie, musiałem na początku przebrnąć przez piekło braku ciekawości do momentu, aż mnie wciągnie w swój własny świat wyobraźni. W moim przypadku fanfik dopiero wciągnął w fabułę w środku Aktu 1. Na bazie tego fragmentu nie mam za wiele do oceniania. Nie znam większości fabuły, która będzie z biegiem czasu przybywała, jednak to się nadrobi. Jedynie czego mogę się obawiać ze strony tegoż fanfika, to, żeby nie podążył ścieżką dwuczęściowego fanfika Gandzia, któregoż dawno temu czytałem. W jednej wielkiej bitwie taki był chaos, że można było wywnioskować iż ktoś zabija własnego sojusznika. Radzę więc, aby bitwy jakie prawdopodobnie nadejdą były jak najlepiej czytelne, gdyż nikt raczej nie chce się głowić kto walczy przeciw komu w środku wojny. Wiem, że ciężko Ci się go pisze. Mam nadzieję, że wytrwasz i go ukończysz. Powodzenia bracie!1 point
-
W zasadzie to tylko estetyka, bez tego może to troszkę goło wyglądać z przodu, zawsze można to jakby co dołożyć potem jak uznasz że będzie spoko/będziesz się nudził.1 point
-
1 point
-
No i coś dla @Siwy Trochę inna technika, ale może że się spodoba.1 point
-
1 point
-
Dalej jest rakiem na bocie, bo eliminuje jedną z dwóch najważniejszych rzeczy na tej linii czyli wymianę ciosów. Co z tego, że potrafisz dobrze lasthitować i trade'ować, skoro taka Soraka w ciągu 10 sekund wyleczy całą przewagę, jaka została wypracowana.1 point
-
Witaj na forum nowy przyjacielu. Pytań do Ciebie nie mam bo to co napisałeś w powitaniu i Twoje odpowiedzi mi wystarczą. Życzę Ci żebyś się dobrze bawił na forum.1 point
-
Czy ja wiem, czy Raka jest teraz taka słaba? Nowe Q działa dużo przyjemniej niż poprzednio, a W leczy ogromne ilości jak się z niego umiejętnie korzysta. E zawsze służyło do przeszkadzania w walce i sprawdza się w tym doskonale (irytowanie Blitzcranca, który nie może graba rzucić i uniemożliwianie ucieczki Tristanie Jakoś nie czuć w niej nerfów, a wręcz powiedziałbym, że dużo lepiej gra się nią teraz niż grało się po reworku.1 point
-
Denver ostatni dinozaur Struś "beep beep" Pędziwiatr Miś Uszatek Yattaman Dwa głupie psy (jeszcze po angielsku) Tom & Jerry Królik Bugs Tajemnicze złote miasta Czarodziejka z księżyca (dla jednej, "wiadomo jakiej" sceny ) Gigi Wilk i zając Brygada RR Bolek i Lolek Zaczarowany ołówek A było tego od metra i jeszcze trochę, a każdy był ulubiony1 point
-
Widziałem jego twórczość i bardzo wpada w ucho. No i lubię sposób w jaki to wszystko ma rytm1 point
-
1 point
-
Przyjąłem, spróbuję narysować itd. W głowie mam już wszystko idealnie, tylko problem jest jeden: Moje krzywe łapy1 point
-
1 point
-
1 point
-
Ktoś podrzucił mi coś takiego: Z podpisem "Save Me". Co dalej?1 point
-
1 point
-
Ok... tego się nie spodziewałem. Standardowo moim celem było miejsce wyższe od ostatniego a tu... kurde... aż chce się skakać z radości Co do konkursu, to oczywiście gratuluję wszystkim uczestnikom i co tam jeszcze... nie wiem co powiedzieć... dalej jestem w szoku.1 point
-
1 point
-
Spotlight Film opowiadający o grupie dziennikarzy, którzy na zlecenie nowego redaktora (chyba) piszę artykuł o księżach pedofilach w Bostonie, a ponieważ grupa ta nie jest palcem robiona, artykuł musi być dopracowany. I praktycznie przez cały seans nie ma żadnych dramatycznych/wstrząsających/niezapomnianych/zapierających dech w piersiach momentów ani nic takiego. Mamy po prostu grupkę różnych ludzi, o różnych charakterach, którzy powoli zbierają informacje na dany temat, analizują je oraz dzięki nim, docierają do kolejnych. Problemy osobiste bohaterów raczej nie występują, a jak już, to są odpowiednio zharmonizowane z całością w taki sposób, że w żadnym stopniu nie wgryzają się w główny watek, a przynajmniej nie zawadzają nam gdzieś na umyśle podczas oglądania. Film ten jednak przeleciał mi strasznie szybko i coś mi się wydaję, że dodatkowe 30 minut by się jednak przydały (jedna z ostatnich rzeczy, jakie miały się znaleźć w tym artykule, została przedstawiona jako ukazanie kilku tygodniu i 10 sekund, a tak nie musiało być). Po za tym, film praktycznie nie ma sensu oglądać drugi raz, gdyż kartą przetargową tej produkcji są zdobywane i wykorzystywane przez bohaterów informacje, więc za drugim razem już nie będzie się czuło tego samego zaciekawienia, jak za pierwszym. Jednak wciąż film był bardzo przyjemny w oglądaniu i złego słowa powiedzieć nie mogę. 7,5/10 to dla mnie zasłużona ocena.1 point
-
1 point
-
W ciągu ostatnich dni forum jest celem ataku DDoS, w związku z tym zostały wprowadzone dodatkowe zabezpieczenia mające na celu chronić serwer przed tym. Nie jestem pewien w 100% czy pozwoli to nam na skuteczną walkę z atakującymi, jednak wszystko wyjdzie w praniu, ataki pojawiają się w godzinach największej aktywności użytkowników, tj. 18-19. Ze swojej strony zapewniam, że zrobię wszystko aby atak przyniósł jak najmniejsze szkody, jednak przyznaję, że nie jest to proste zadanie, ze względu na jego rodzaj. Z tego też powodu mogą się pojawić m. in. 5-sekundowe opóźnienia w dostępie na stronę forum (uruchomię to kiedy atak faktycznie się pojawi) czy odłączenie dodatkowych funkcjonalności (np. Tapatalk). Z góry przepraszamy za niedogodności.1 point
-
Szanowni Państwo! Wczoraj odbył się tribroński Twilightmeet. Po meetcie w trakcie części nocnej (sleeproomy) kilka osób zachowało się skrajnie nieodpowiedzialnie, narażając współuczestników i organizatorów nie tylko na problemy z gospodarzami budynku, ale nawet na zagrożenie zdrowia lub życia. Chcielibyśmy ostrzec przed tymi osobami, aby nie wpuszczać ich na meety lub pilnować ze zwielokrotnioną uwagą. Te osoby to (nicki): Pingot (zwany także Torro) Czajnik Gej ---- ---- (dwa nicki wykreślone po wyrażeniu odpowiedniej skruchy. Co więcej, dokładne śledztwo przeprowadzone po apelacji wykazało, że te osoby nie dopuściły sie najpoważniejszych czynów dot. alkoholu). Łamali regulamin w kwestiach alkoholowo-tytoniowych. Co więcej, rozpijano nieletnich i podawano zakamuflowany alkohol (tzw.napój z prądem) nieświadomej tego osobie, która jest na alkohol silnie uczulona. Ta osoba mogła wylądować w szpitalu lub nawet umrzeć. W tej kwestii nie złapano nikogo na gorącym uczynku, ale znaleśmy tę osobę w tragicznym stanie upojenia. Ci bronies nie reagowali na upomnienia ochrony, prowokowali ją (na jej oczach łamiąc regulamin). Zmuszali organizatorów do bezpośredniej interwencji, co w Tribrony jeszcze się nie zdarzyło. EDIT: 27.01.2015 UWAGA: po rozmowie z Toybrem i ochroną post został zmodyfikowany. Toybro nie miał nic wspólnego z alkoholem, a jedynie znalazł się w złej grupie, a także niepotrzebnie o tym gadał (o przemycaniu alkoholu na meeta). Przyznaje uczciwie, że furał, klął i ogólnie źle się zachowywał, itd. W związku z czym post zostaje zmodyfikowany. Jeszcze raz podkreślam, Toybro NIE PIŁ na meetcie.1 point
-
Popieram inicjatywę piętnowania takich zachowań. W sumie warto porozumieć się z innymi miastami i załatwić wymienionym osobom wilczy bilet na wszelkie zorganizowane meety. Skoro nie potrafią się zachować to niech poniosą surowe konsekwencje.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00