Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/13/18 we wszystkich miejscach

  1. Generalnie Cahan ma racje z tym weganizmem, nie jest to wcale tania dieta, więc nie dziwne, że rodzice mogą nie mieć o tym dobrego zdania. Tym bardziej że jeśli rodzice gotują obiady, to by musieli w takim wypadku gotować dwa różne obiady, dla siebie i dla Ciebie, o ile cała rodzinka by miała przejść na tą dietę (a to już raczej bardzo ciężko o to). Dobrym argumentem też, by pozostać przy takiej diecie jest nie miłość do zwierząt, ale miłość do naszej planety i środowiska. Im mniej jest masowych hodowli tym mniej jest z nich wypadków, więc środowisko nie zanieczyszcza się aż tak. Ogólnie raczej trudno kogoś przekonać, że miłość do zwierząt jest dobrym argumentem, wiem to po sobie, bo sama kocham zwierzęta mocno, a jednak bardziej do mnie przemawia argument ze środowiskiem. Sama zamierzam ograniczyć mięso, ale wiem, ze póki mieszkam z matką to będzie to raczej trudne, szczególnie w niezbyt ciekawych warunkach, które u mnie w domu panują.
    2 points
  2. Dobry wieczór. Kolejny rozdział nadchodzi. Rozdział 51: Przyspieszenie Pozdrawiam i zapraszam do lektury!
    2 points
  3. Parkuje rano po pracy pod blokiem na osiedlu a tam jakiś brutal uwięził Pinkie Pie w Matizie
    2 points
  4. Dzieciaki potrafią być okropne. Ale skoro dziewczyny się wobec Ciebie tak zachowują to powinnaś je tak samo olać i znaleźć nowe towarzystwo. To zapewne będzie trudne, ale może właśnie jakaś inna "grupka" Cię przygarnie i będzie Ci w niej o wiele lepiej. Czasami lepiej jest siedzieć samemu niż z fałszywymi koleżankami. A lekcje może Ci dać ktokolwiek, nawet neutralna wobec Ciebie osoba. Sama przez większość liceum byłam takim forever alone, ale potem wbiłam się do niewielkiej paczki i nie było problemu z "przyjęciem".
    2 points
  5. Heja! Piszę ksionzke z kąta taty! Mam nadzieje ze tatus zły nie bedzie i kupi mi lalke z ksiezniczkom pszyjaźni twajlajt szparkle. https://docs.google.com/document/d/1p2Tt9j8QZiJjaxtTM02wCNFRIY0UVSVxo--qtP4y39E/edit?usp=sharing
    1 point
  6. Poprzednia lista fanów miała 33 osoby... pobijemy to teraz? Zapraszam do wpisywania się do listy moich ulubieńców! ULUBIEŃCY KSIĘŻNICZKI CELESTII: 1. Szonszczyk 2. Wilczkowa 3. GlaceCordis 4. MLPFan 5. Midday Shine 6. Hajsiak 7. Poszukiwacz15 8. Uszatka 9. Truskawkowa Mamba 10. Qiciorożec 11. Yukonora 12. Zafira 13. Starlight Sparkle 14. SebastianRichCountryOwner 15. Kruczek 16. MagiMemNon 17. misterspauls 18. Tempest Shadow 19. Phylian
    1 point
  7. Witam wszystkich! Dzisiaj Dashie przyszła do mnie na ogrzewającą herbatkę i zaczęła wspominać swoje początki w szeregach Wonderbolts! Do tej pory na samą myśl o Lightning Dust dostaję dreszczy... Chyba każdy zna już historię Rainbow Dash. Również wiemy co nieco o przygodzie Sky Stinger i Vapor Trail. Nikt z nich nie miał łatwo, ale w akademii działy się już gorsze rzeczy, uwierzcie mi na słowo. Mogę ja powiedzieć? Waszym zadaniem jest napisać najbardziej odjechaną, dziwną i nienormalną historię z Akademii Wonderbolts! Mogą to być wyobrażenia, luźne pomysły, własne przeżycia czy historie zasłyszane od znajomych! Ja to chciałam powiedzieć...
    1 point
  8. Zwlekałam z napisaniem tego tematu jakiś czas, bo nie byłam pewna czy znajdzie się tu ktoś zainteresowany, ale w sumie może jednak. W każdym razie... Pragnę wam gorąco polecić pewien serial, który okazał się o wiele lepszy niż podejrzewałam na początku. Mowa tutaj o Zaplątanych. Znacie film Disneya o tym samym tytule? to ten o Roszpunce i jej magicznych włosach, o tym jak uciekła z wieży chcąc zobaczyć skąd pochodzą światła, które wędrowały po niebie w dzień jej urodzin, a pomóc w tym miał jej Flynn Rider, złodziejaszek o barwnym charakterze. Serial to w zasadzie kontynuacja. Oglądając kolejne odcinki jesteśmy świadkami perypetii Roszpunki, Julka oraz Cassandry (przyjaciółki Roszpunki, którą poznajemy dopiero w serialu), a także Variana, chłopca parającego się alchemią. Poza typowymi dla takich serialów problemikami, które znamy dobrze z My Little Pony są też odcinki posuwające do przodu fabułę całej serii, a ta jest ciekawa i bardzo emocjonująca. Nie chcę za wiele spoilerować, mogę powiedzieć jedynie, że tyczy się ona tajemniczych czarnych kamieni, które zaczynają wdzierać się do królestwa, niszczyć wioski, a do tego mają jakiś związek z włosami Roszpunki. O czym warto wspomnieć? Charakter Roszpunki oraz Julka został zachowany niezmieniony względem filmu. Jeśli ktoś tak jak ja zdążył pokochać ich w filmie nie powinien być zawiedziony. Julek ciągle zachwycony samym sobą, zakochany w Roszpunce po uszy i tak pociesznie głupkowaty. Roszpunka ciągle jest wolnym duchem, ciekawym świata i skorym do pomocy każdemu, kto pomocy potrzebuje. W serialu pojawiają się postaci poboczne znane z filmu jak chociażby Kupid, Ulf czy Atilla. Co więcej rozwijane są ich wątki więc mamy szansę nieco lepiej ich poznać ^^ Nowe postacie również zostały przedstawione barwnie i mają ciekawe historie. Variana i Cassandrę polubiłam od pierwszego zobaczenia. Odcinki, w których prezentowane są problemiki codzienności jak np. kryzys przyjaźni czy fakt, że jedna osoba okazuje się nie lubić danego bohatera rozwiązywane są dużo lepiej niż w MLP. Raz, że ogląda się to ciekawiej, dwa - postacie zachowują się naturalniej i nie zawsze jest tak, że każdy musi każdego lubić. Fabuła zaskakuje. Naprawdę zaskakuje i w pewnym momencie nawet robi się okropnie smutno i brutalnie, ale nie chcę zdradzać szczegółów w pierwszym poście. Muzyka jest świetna. W końcu to Disney ^^ Poniżej macie trochę kadrów z serialu. Oraz jedna z piosenek, która nie spoileruje, a moim zdaniem jest świetna ^^
    1 point
  9. Tutaj miał być piękny, misternie przygotowany, patetyczny wstępniak, ale... walić go. I tak połowa z Was nie czyta wstępniaków... a druga połowa nie czyta fanfików. D.D.H. PS: Dla tego, komu uda się poprawnie rozszyfrować tytuł - nagroda niespodzianka.
    1 point
  10. Sama nie popieram masowych hodowli i wolę wybierać mięso ze zwierząt, które miały dobre życie. Dlatego popieram jedzenie dziczyzny czy koniny (większość koni mięsnych ma naprawdę fajne życie, spędzone na łażeniu po łąkach i żarciu trawy). Zresztą, szczęśliwe mięso zwyczajnie lepiej smakuje.
    1 point
  11. Zacznij oglądać filmy i seriale po angielsku oraz dużo czytać w tym języku. Nawet fanfiki będą spoko. Z czym konkretnie masz problem na angielskim? Słówka, gramatyka? I tu pojawiają się pytania: Czy będziesz sobie sama gotować wegańskie/wegetariańskie dania? Czy Twoją rodzinę na to stać? I jeśli tak rozmawiasz z rodzicami, to brzmisz dość naiwnie i mało przekonująco, co jest jak najbardziej normalne w Twoim wieku. Aczkolwiek rozumiem, że pragniesz minimalizować śmierć i cierpienie zwierząt.
    1 point
  12. Taką tapetę sobie ustawiłem, przy okazji wreszcie uporządkowałem pulpit...
    1 point
  13. Więc mam słabe oceny z angielskiego, naprawdę się staram, ale musiałam sięgnąć po radykalne metody - biorę sprawdziany od innych klas i teraz dostaje 3, 4. Meh o weganiźmie to tylko pomarzyć mogę. Oczywiście, że wolałbym właśnie weganizm. Jednak rodzice ledwo zgadzają się na wegetarianizm, więc przynajmniej to. Pytasz jakie są tego powody otóż: zwierzęta, tylko i wyłącznie one. Są dla mnie wszystkim i potrafię poświęcić wszystko dla nich.
    1 point
  14. Ja bym brała jeszcze poprawkę na inne kwestie takiej diety: - koszta - kto to będzie gotował Bo to jednak ona chce przejść na dietę, a nie jej rodzina. A o ile dieta wegetariańska jest całkiem ok do ogarnięcia, to wegańska już nie do końca. Szczególnie, że weganie muszą dodatkowo suplementować niektóre rzeczy. Poza tym jej organizm może różnie reagować.
    1 point
  15. Wszedłem sobie w losowy artykuł o skodzie...
    1 point
  16. W końcu dotarłem do tego wyjątkowego opowiadania; napisanego czcionką ozdobną (i jakże popularną, menusy obu Sonic Adventure nimi opatrzyli ), napisanego z zupełnie, totalnie innego podejścia, opowiadającego historię, która powinna być znajoma każdemu kto pamięta swoje pierwsze pomysły oraz wyobrażenia. To znaczy, w „DDH” jest to przerysowane, przesadzone ponad miarę, uczynione groteskowym, aż trudno uwierzyć że istnieje i o czym tak naprawdę opowiada, jaki jest tego ostateczny cel. Mam nadzieję, że nie będzie mnie ścigać prokuratura za kliknięcie w link nie spełniwszy wymagań wiekowych W każdym razie, trudno uwierzyć. Tym bardziej, że przecież nie jest to tytuł startowy nowicjusza, nie wydaje się też aby powstał z okazji pojawienia się takowego, jakoś naokoło czasu swej premiery. Jednak nie potrafię pozbyć się wrażenia, że istnienie tego tekstu nie jest przypadkowe. Oczywiście, po ujrzeniu kolorowego napisu „KONIEC”, miałem różne dziwne myśli w głowie, jednak zadziwiło mnie to jak wiele rzeczy nadal mnie intryguje, głównie przez to, że opowiadanie to istnieje. Jak ma to miejsce zazwyczaj, niezwykle ciekawe było odnalezienie kolejnej laurki dla naszego fanfikowego półświatka, w postaci biblioteki Twilight oraz sceny układania poszczególnych tomów na odpowiednich półkach, które to tomy noszą tytuły dziwnie podobne do wybranych fanfików, które możemy znaleźć na forum. Pierwsza rzecz – większość (chyba) rozszyfrowałem, ale nadal jest kilka tytułów, o które jednak nie chcę autora pytać, bo wewnętrznie czuję, że jestem w stanie samodzielnie odgadnąć te kawałki. I to, jakkolwiek może to zabrzmieć, stanowi świetną zagadkę i motywację do powrotu do dalszych stron niniejszego działu, odkrywania, przypominania sobie. Za to bez wątpienia plusik. Nie wiem, czy takie było zamierzenie autora, czy też udało mu się przypadkiem, a w istocie chodziło o pewien ukłon i manifestację własnych opinii, ale jest to czynnik podnoszący barwność, sympatyczność opowiadania. Podobnie jak w „Bez paniki”, chociaż tam zupełnie inne rzeczy podnosiły te współczynniki. Poza tym, nadal pozostaje kwestia tego tytułu, cóż to takiego jest. Może myślę o tym zbyt intensywnie, ale biorąc pod uwagę, że tytuły którymi zostały opatrzone wspomniane wyżej tomy (nie wszystkie!) bardzo często okazują się zmyślnymi odwróceniami tytułów odpowiednich fanfików, gdyby tak odwrócić tytuł, to się dostaje HDD, a to przecież dysk twardy/ pamięć masowa. A gdzie jeszcze mogą się kryć niezwykłe historie o Mane6 alikornach, zwalczających krwawych przeciwników w potężny sposób, zmierzając do wypełnienia swego przeznaczenia i pojedynku z ostatnim bossem? W najgłębszych odmętach dysków twardych! Generalnie nie potrafię pozbyć się jeszcze jednego wrażenia, a mianowicie tego, że w gruncie rzeczy jest to próba strollowania społeczności, nie tylko poprzez tagi, czcionki ozdobne oraz opowiedzianą historię, ale z drugiej strony, oceniając końcówkę, może to być również zupełnie trzeźwa próba obśmiania pewnych schematów czy zachowań postaci, z wplecionymi odniesieniami do wydarzeń forumowych. Opowiadanie w tym sensie staje się zatem komentarzem autora do ówczesnego stanu naszej fandomowej sceny. I jest to komentarz brzmiący dosyć zabawnie, dający się czytać wartko, bez żadnych większych uchybień... Poza zakończeniem, które faktycznie urywa opowiadanie i chociaż z tekstu wynika, że tak właśnie miało być, również w ramach obśmiania pewnych motywów, czy też przerysowania pewnych wyobrażeń, ale jednak w praktyce wypadło to trochę tak jakby autor stracił zainteresowanie ściganiem czegokolwiek co sobie upatrzył za cel i po prostu chciał zakończyć bieżącą historię jak najszybciej. A szkoda, bo mimo powtarzalności (każda z postaci odnosi sukcesy na polu walki, nie ma mowy by cokolwiek im zagrażało), wydawało się, że zmierza to w kierunku obszerniejszej konkluzji. Obszerniejszej przynajmniej gabarytowo. Ale absolutnie muszę pochwalić pomysły oraz poszczególne sceny, gdyż naprawdę nic nie wskazywało na to, że w tekście znajdą się takie malutkie jakby „układy scalone”, które zbiorą kilka mniejszych elementów i później wytworzą wokół nich, o dziwo, zupełnie logiczną otoczkę. Na przykład moment, w którym Fluttershy zasypuje wrogów poduszkami, które wcale nie okazują się poduszkami. Czyli Discord sobie wymyślił specjalnie dostosowany do usposobienia Fluttershy poradnik, więc wszystko okazuje się logiczne, spójne, komiksowe. W ogóle, po raz kolejny pragnę pochwalić to jak wypada w opowiadaniu Discord, gdyż jest to nadal niepoważny, wszędobylski troll, który nie przestaje knuć ani znajdywać nowych sposobów na zagranie bohaterkom na nosie. No właśnie, co się z nim stało? Zniknął sobie, pod koniec nie ma go praktycznie w ogóle Szalone cięcia budżetowe Ogólnie, to opowiadanie nadal pozostaje dla mnie pewną zagadką. Wygląda jak trollpasta, brzmi jak trollpasta, ale wydaje się zdecydowanie zbyt dobrze zaplanowana i przemyślana. No i dosyć mocno urwana na końcu. Czy warto poświęcić „DDH” nieco czasu? Zależy. Na pewno nie okazało się to tragicznym doświadczeniem jak zwykł długo mnie przekonywać autor. Na pewno jest wiele różnych tytułów Foleya, które zdecydowanie zasługują na lekturę bardziej niż „DDH”, gdyż nawet w materii trollowania, obśmiewania, naprawdę mnóstwo rzeczy zostało już zrobionych, toteż to się samo w sobie robi coraz bardziej czerstwe. Ostatecznie, „DDH” traktuję bardziej jako zagadkę-ciekawostkę, dodatek do ogólnej twórczości Foleya. Ale generalnie zdecydowanie bardziej rekomenduję „Adventure Found Me”, „D&D”, „Miniaturki kogoś na F”, a także przeróżne inne, starsze opowiadania, które możemy odnaleźć na forum Pozdrawiam!
    1 point
  17. Ekhm, ten moment, kiedy okazuje się, że Foley napisał fika o "takiej tematyce" i to jeszcze z własnej woli... Czysto informacyjnie, tag [+18] dałem nieco na wyrost, bo jak to mówią - przezorny zawsze ubezpieczony. Po prostu nie chcę później wysłuchiwać narzekań, że to nie nadaje się dla dzieci czy coś. Zatem... oto prezentuję Wam fanfic, który przeleżał w moim notatniku rekordową ilość czasu. Nie jestem w stanie stwierdzić, kiedy dokładnie go napisałem, ale według moich szacunków pochodzi on z 2015 roku. Czyli trochę na publikację musiał poczekać, nie ma co. Czemu nie wrzuciłem go wcześniej? Cóż, nie jestem pewien czy w ogóle do czegokolwiek się nadaje i czy nie wypala przypadkiem oczu. Czujcie się ostrzeżeni. Wyobraź sobie, że podkochuje się w tobie piękna, mądra, urocza, wysportowana i utalentowana klacz... Kto by nie chciał, nie? Jednak... jest pewien problem. Bez paniki Po przeczytaniu: Także ten... Co ja uczyniłem...?
    1 point
  18. „Bez paniki” wypada na tle kolejnych opowiadań autora dosyć jaskrawo, zdecydowanie wybija się, wyróżnia, a co mnie zadziwia to fakt, że bardzo długo nie byłem do końca świadomy, że ono istnieje. Dlaczego nie do końca? Otóż okazuje się, że tytuł kojarzyłem, gdzieś-tam mi przemykał, ale nie tylko nie identyfikowałem Foleya jako autora tegoż opowiadania, ale... Myślałem, że jest o czymś kompletnie innym, niż w rzeczywistości jest. W każdym razie, nie ma już chyba lepszego momentu na nadrobienie tego opowiadania i zapoznanie się w z jego prawdziwą treścią, porządnie. A zatem, cóż to takiego? Jaskrawość przekazu objawia się głównie w zabawie i wodzeniu czytelnika za nos, sprawiając wrażenie że Foley, już poza konkursami wszelakim, ostatecznie przełamie pewne swoje limity i ukaże nam swoje ulubione postacie z innego punktu widzenia, eksponując warstwę emocjonalną, zmierzając do pełnoprawnego wątku podpadającego jakoś pod sprawę romantyczną. Nawet jeżeli miałoby to się sprowadzać do ganiania za super sexy Rainbow, bez żadnej wzajemności A tylko po to by rozwiązać rzeczy w sposób, który jak na ironię był sugerowany od samego początku, chociaż myśmy tego nie zinterpretowali dosłownie Co dodatnio wpływa na barwność opowiadania to fakt, że pula występujących postaci jest nieco większa niż zazwyczaj, nawet jeżeli wiele postaci przewija się gdzieś tam w tle i nie mówi zbyt wiele. Jest to zawsze sympatyczne, przyciąga do czytania. Urozmaica. Powracając do wodzenia za nos, muszę przyznać, że przez moment na serio myślałem, że Big Macintosh okaże się księżniczką i w ten sposób mógł latać za bohaterką Poza tym, kolorystycznie, adoratorka tęczowej klaczy nawet kojarzy się z Soarinem, więc... Tak, mnóstwo mniejszych lub większych dziwności, poniekąd w ramach tagu [Random], a poniekąd w ramach możliwej laurki złożonej fandomowi... która to laurka jednak się udziela, na samym końcu, po raz wtóry przewracając wszystko do góry kopytami. Ale ogólnie, był to zrywający w różne strony rollercoaster, który tu i ówdzie może wydać się kontrowersyjny, niemniej po niedługim namyśle stwierdzam, że nie należy patrzeć na to w taki sposób, tylko podejść do tego na luzie, jak do opowiadania-laurki, obśmiewającej pewne rzeczy, w sposób komiksowy. W razie wątpliwości mogę to rozwinąć, ale wierzę, że nie będzie takiej potrzeby. Strzał ten nie jest zbyt długi, ale naprawdę można odnieść wrażenie, w wydarzyło się więcej scen niż przewiduje ustawa, Rainbow odwiedziła więcej miejsc niż można się było spodziewać, także czasowo wyszło całkiem szeroko. Dzięki kompetentnym, napisanych prostym językiem opisom, dobrze dobranym dialogom oraz wyskakujących tu i ówdzie ostrych zakrętach opowiadanie wciąga i wcale nie traci swojej świeżości. Ilość elementów, drobnych dodatków w postaci tej trzymającej w lekkiej, kreskówkowej niepewności końcówce (kiedy możemy zacząć się domyślać co to za „niecne” plany snuje Rainbow ), kolejnych kryjówek bohaterki czy odzywek. Niby nic specjalnego,coś co przecież ma większość opowiadań, ale wciąż, bardzo urozmaica to treść. Generalnie, różne dowcipne rzeczy dzieją się niespodziewanie i nie można odmówić wysokiego stopnia napalenia postaci, której przypadła rola takiej troszkę antagonistki. Ale troszkę. To nie jest zła postać, ona jest kochana Może ona gdzieniegdzie zaskoczyć, ale ogólnie, opowiadanie zdecydowanie ma wydźwięk komediowy, w żadnym momencie nie czułem się niekomfortowo, żadne skrajne emocje nie ulegały pobudzeniu. Mogłoby się wydawać, że to rzemieślnicza robota, prosta historyjka, jednak dzięki lekkości treści, różnym smaczkom kreującym urok opowiadania, „Bez paniki” wypada zdecydowanie dużo lepiej, niż przeciętnie. Na tle pozostałych opowiadań autora wyróżnia się, nawet nieco odstaje poprzez elementy statkujące. Czemu zatem nie polecić? To dobra odskocznia na deszczowe dni i nie tylko
    1 point
  19. Nie wiem, czy kiedykolwiek, komukolwiek o tym wspominałem, ale ja pamiętam doskonale IV Edycję Konkursu Literackiego jako że już wtedy chciałem wystartować Ale limit słów zabił moje opowiadanie na śmierć i ostatecznie postanowiłem się wstrzymać, a pewne określone postacie musiały odczekać swoje zanim wystąpiły w jakiejkolwiek historyjce. I jak pamiętam, oryginalne opowiadanie godnie zaprezentowało interesujący pomysł. Znaczy, wtedy tak tego nie postrzegałem, ale dzisiaj widzę i w sumie ze zdumieniem oglądam tekst Spidiego, który to tekst właściwie nie miał żadnego formatowania, ale styl jest prawie nieodróżnialny od tego jak Spidi pisze dzisiaj, więc... Tak jest, interesujące doświadczenie Pod kątem stylu, jakby czas się zatrzymał, co w sumie jest sympatyczne. Pod kątem spraw technicznych: radykalne zmiany, poprawy. Znaczy, dzisiaj to już raczej standardy. Aczkolwiek jak się spojrzy na to w jakim stanie niekiedy przybywają do nas nowe opowiadania dzisiaj, można mieć wątpliwości W każdym razie, czas przejść do rewitalizacji, a także porównania jej z oryginalnym opowiadaniem. Pod kątem fabuły, brak tutaj żadnych rewolucyjnych zmian. Nowa wersja „Kapelusza Daring Do” realizuje tę samą historię. Z tą różnicą, ale kompozycja wydaje się lepiej dopracowana, a tag [Sad] jest tutaj nieco lepiej, wyraziściej zrealizowany. Mam na myśli to, że kluczowa scena ma w sobie nieco więcej emocji, dzięki czemu konkluzja lepiej dociera do odbiorcy i nakręca go na nowe, zabierające dech w piersiach przygody bohaterki. No i sprawdza się dobrze jako takie origin story dla tytułowego kapelusza. Poza tym, podobał mi się opis jednej z postaci. Może to umknąć uwadze dlatego trzeba czytać w skupieniu, ale przyznaję, że kiedy pojawił się przede mną pewien szczególny opis wyglądu jednego z pomagierów, jakoś nie mogłem pozbyć się wrażenia: Ale poza tym wszystkim, opowiadanie jest zrealizowane solidnie, tempo akcji jest odpowiednie, co do zastosowanego języka czy atmosfery nie mam żadnych zastrzeżeń. W gruncie rzeczy, w stosunku do oryginału, rzeczy wydają się lepiej uporządkowane, usystematyzowane, jakiekolwiek określenia które były zbędne, czy też nie wnosiły za wiele, a zżerały limit słów szybciej, są tutaj nieobecne. Dzięki temu udało się nie tylko nie rozmywać poszczególnych wersów, ale precyzyjniej zwrócić uwagę czytelnika na najważniejsze. Na genezę, historię nieodłącznej części garderoby Daring Do. Ale generalnie, oceniam tę rewitalizację pozytywnie. Została ona wykonana godnie, jako całość wypada idealnie jak taki króciutki prequel do dużo większych przygód i opowieści z Daring Do w roli głównej. Oczywiście garść pytań bez odpowiedzi które były obecne w oryginale, są obecne również tutaj, ale to kolejny plus. Opowiadanie można polecić w zasadzie każdemu. Jest to historyjka krótka, wykonana solidnie, ugruntowana dzięki niemałemu kawałkowi historii, której głównym budulcem są oczywiście minione edycje konkursów literackich. Jest czymś całkiem interesującym przypomnienie sobie starych czasów, ale niewykluczone, że dla wielu osób będzie to brand new content. „Kapelusz Daring Do” to odpowiedni tytuł na śniadanie, popołudnie, a także wieczór, współczesna rewitalizacja tekstu liczącego sobie już pół dekady
    1 point
  20. Powrót do miniaturek, z uwzględnieniem ostatniego punktu kontrolnego oznacza zanurzenie się w opowiadaniu konkursowym „Gdy świat jeszcze młody był”. Na tle pozostałych miniaturek, ta wydaje się należeć do tych dłuższych, co jednak nie oznacza, że tytuł pochłonie całe nasze popołudnie Kwadransik, o ile nie mniej. Na wstępie powiem, że w opowiadaniu zdarzają się powtórzenia, tego przykładowo typu: "Nagle obok sióstr pojawił się srebrzysty rozbłysk, w którym pojawił się podłużny, wijący kształt draconequusa." Zdarzają się, sporadycznie, kwestie wynikające ze stylu i podejścia do tego czy owego. Są to po prostu momenty które sam napisałbym inaczej w tym sensie, że „się” bym wywalił. Jak tutaj: "– W takim razie, co jest dla ciebie niejasne w naszej umowie? – spytała biała alicorn, patrząc się mu w oczy." Ale to sprawy niezbyt uciążliwe, bynajmniej. Do tego proste do skorygowania. Zatem tutaj nie będę się jakoś obszerniej rozwodził, wspomnę jeszcze tylko że jak na wielką, przełomową bitwę, było to dosyć rozczarowujące, że zasiadające na tronie persony odezwały się tyle co nic. Kurczę, trudno było poczuć ich obecność, sprawiali wrażenie biernych, chociaż z opisów wynika, że ich magia przysporzyła protagonistom kłopotów Generalnie, czuć troszkę, że akcja leci zbyt szybko w związku z czym nie udało się stworzyć napięcia, ani niczego takiego... Z drugiej jednak strony, skoro mamy kanon w postaci serialu i wiemy, że przecież Celestia i Luna żyją, Discord ma się świetnie, a sama kraina kolorowa i wesoła, wówczas czy w ogóle dało się potrząsnąć czytelnikiem? W sensie, że będzie się przejmować, czuć że życie postaci jest zagrożone? Ciężko powiedzieć, ale chyba nie. Ale czy ta dosyć wartko pędząca akcja psuje ogólne wrażenie? Cóż, nie będę ukrywał, że lubię opisy, lubię zwroty akcji, lubię kiedy jest bogato (jak w „Adventure Found Me” ), toteż tutaj wszystkiego mi mało. No wiem, miniaturka, ale wciąż... Jak pamiętam, przy „Podejściu drugim” czegoś takiego nie odczuwałem. Może tutaj pomysł okazał się zbyt ambitny? Tak czy inaczej, jako lekki, niewymagający sczególnych warunków przerywnik, opowiadanko spełnia swoje zadanie. Te opisy, które już są, umożliwiają nam wyobrażenie sobie scenerii, mamy pojęcie o ładunkach energii, eksplozjach, sypiącym się pyle, zmieniającej się epoce. Tylko znów, mamy troszkę za mało tekstu by poczuć rozdarcie księżniczek oraz ogólny smutek, jaki, jak rozumiem, powinien się udzielać w scence zamykającej historię. Na szczęście jest tutaj to minimum, w postaci kontrastu: spełniającej swoją rolę Celestii oraz faworyzowanej Luny, co odzwierciedla jakoś zaangażowanie każdej z nich i jest próbką tego, jak jedna wcale nie jest pewna tego co chce osiągnąć, a druga okazuje się nastawiona bojowo, energiczna. Zdecydowanie pochwalam kreację Discorda. Nie było go znowu tak wiele, ale jak już był, wypadał naturalnie, rozluźniał atmosferę, podobało mi się jego podejście, zachowanie, jak z serialu wzięty To było naprawdę przyjemne, chociaż opowiadanie ma tag [NotHappy]. Generalnie, chyba jest ok, ale nic poza tym. Miniaturka jest w porządku, ale nie pobiła ona „Podejścia drugiego”. Nie wydaje mi się też, abym za prędko czy zbyt często do niej powracał. Sprawdźmy jak poszło pozostałym. Kolejne opowiadanie, poświęcone Trixie, wydaje mi się, że je czytałem kiedy się pojawiło w wątku konkursowym... Słusznie Dolar mi swego czasu zapowiedział, że ta edycja mnie zainteresuje Trixie to świetna postać, bardzo elastyczna, z szerokimi perspektywami na pisanie historii, z nią mogłem zrealizować szereg motywów oraz sytuacji o których długo myślałem. Ale co jeżeli ktoś reprezentuje zgoła inny punkt widzenia i jedyny kierunek w jakim według nieco mogłaby podążyć Trixie to autostrada do piekła? Opowiadanie to po prostu burza mózgów, przeprowadzona w zwyczajnych, korporacyjnych warunkach. Ale nie czuć tam presji, czy czegokolwiek oddziałującego negatywnie na łeb. Wprawdzie nie mam doświadczeń z pierwszej ręki, ale na podstawie różnych relacji, w korporacji Sega gó*niane momenty dla pracowników stanowią większość czasu... Przez co powinno się współczuć pracownikom korporacji Sega. Ale Hasbro? No, z tego opowiadania wynika, że to kraina w której można proponować naprawdę wszystko, zupełnie swobodnie, bez ciążących nad pracownikami wypowiedzeniach. Zdecydowanie udzieliła się tutaj wyobraźnia autora, ponieważ wszystko ma humorystyczny, luźny wydźwięk, chociaż co niektóre pomysły to ostra przesada (widzę nawet jedno nawiązanie do jednego z najsłynniejszych seryjnych morderców ), to jednak w żadnym momencie się nie skrzywiłem ani nic z tych rzeczy. Nie ma mowy by potraktować to opowiadanie poważnie, a zatem... No, dosyć szybko przemija i przy nim już kompletnie nie czuć chęci powrotu do lektury. Po prostu jest. Co dalej? Wierzę, że „Jeszcze będę kimś” czytałem i recenzowałem w ramach określonego konkursu literackiego. Zatem skaczę od razu do „Szerlocka Hoofsa i zaginionych babeczek”. I tutaj muszę przyznać, że było to interesujące doświadczenie. Co mnie i ucieszyło, i nawet zabawiło to fakt, że tytuł ten jest samoświadomy i w zasadzie sam się komentuje. Jest to bardzo, bardzo sympatyczne, a dobór postaci, po raz kolejny, jest bezbłędny. Podczas tych wierszowanych kawałków w głowie rozbrzmiewa głos Pinkie Pie, a my wiemy, że to wszystko jest niepoważne, że to zabawa, a ilekroć wkraczają komentarze Rainbow, możemy nie tylko usłyszeć jej głos, ale poczuć jak nagle urywa się muzyka, atmosfera, a kamera przeskakuje kawałek dalej, ukazując scenerię i jak się sprawy mają w rzeczywistości. Jest to bardzo kreskówkowe, wesołe, sympatyczne. I w sumie... Myślę, że ta miniaturka wyróżnia się i wypada naprawdę dobrze Lubię ją „For Bunny Angel!”... No cóż, sam autor nie ma pojęcia co to jest. I ogólnie ja też za bardzo nie wiem... :/ Ale nie mogę powiedzieć, że czytanie było trudnością, czy doświadczeniem do którego nie chciałbym powracać, w ogóle. Powiedziałbym, że... Cóż, dostrzegam ten główny koncept, głównie dzięki konkluzji, która wiele wyjaśnia, to motyw znany i ogólnie elastyczny. Kłopot w tym, że nie mogę się doszukać jakiejś dłuższej fabuły, jakiegoś wspólnego mianownika, kleju który spajałby kolejne wypowiedzi Angela. Ostateczny cel – władza nad wszystkim, jasne, tylko mało tego widzimy w praktyce (jedynie scenka z Saszką), no i ostatecznie wychodzi jakoś tak... Mało satysfakcjonująco? Nieprzekonująco? Ale przechodząc do „Pojedynku”, po raz kolejny muszę przyznać, że wyszło sympatycznie, dosyć komiksowo, co później przechodzi w wielkie zaskoczenie, bo ta komiksowość robi się mroczniejsza, a ostatecznie bohaterkę spotka koniec którego się nie spodziewałem. Ale ogólnie, jest to napisany solidnie kawałek przygody z tytułowym pojedynkiem w tle, który to pojedynek oceniam lepiej niż walki w „Gdy świat jeszcze młody był”. Tło dla zdarzeń jest prostsze, przeciwnicy, choć nie są to typowi zbrojni czy mitologiczne kreatury, odświeżają sprawy oraz stanowią wyzwanie dla protagonistki. Podobało mi się. Prosta, wciągająca sprawa, nie wymagająca większych pokładów wolnego czasu, spełniająca swoje zadanie wzorowo, jako przerywnik, jako lekkie, miniaturowe opowiadanko. Ode mnie zdecydowana okejka. Zakończenie może się okazać zaskakujące, na pewno jest też poprzedzone wzrostem napięcia. Bardzo dobrze. Wygląda na to, że to by było wszystko w temacie miniaturek konkursowych Foleya... A przynajmniej do czasu kolejnych konkursów i kolejnych opowiadań które zostaną wystawione do walki. Ogólnie, jestem zadowolony. Moi faworyci z całej tej gromadki to zdecydowanie "Drugie podejście", "Jest taki dzień" oraz... "Szerlock Hoofs i zaginione babeczki" Potem zdecydowanie widzę "Pojedynek", "Jeszcze będę kimś!", a potem pozostałe opowiadania. Ogółem pragnę pogratulować i wyrazić nadzieję, że z czasem miniaturek pojawi się więcej Chociaż to bardziej zależy od tego jak to będzie z przyszłymi, zwykłymi konkursami... Ale wciąż, dobrze mieć tutaj zebrane wszystkie opowiadania. Pozdrawiam serdecznie!
    1 point
  21. Jeżeli nie jesteś na nic chora, ani uczulona mogę skomponować dla ciebie dietę wegańską lub wegetariańską. Oczywiście, że może różnie reagować. W wielu przypadkach takie przejście na "Post dr Dąbrowskiej", po 3-4 dniach objawia się gorączką. Wszystko jest do dogadania, ustalenia i obliczenia. Ja się tym zajmuję zawodowo.
    1 point
  22. Klik i klik. 42,20 zł, dobrze liczę?
    1 point
  23. Konami, za to co zrobili z marką MGS
    1 point
  24. W takim towarzystwie nie warto się obracać, nawet jak się czujesz, że jest się tam sztucznie. Najlepiej się skup na osobach podobnych do ciebie, którzy też nie chcą się trzymać z typowo znaną grupką klasową. Warto pomyśleć o jakiś aktywnościach poza lekcyjnych - w mniejszym gronie łatwiej jest znaleźć bratnią duszę, nawet nauczyciel (oczywiście taki wyrozumiały) też może być podporą, godną osobą do rozmów. Powinnaś się też skupić na lekcjach, bo koniec gimnazjum / początek liceum to nie jest bardzo wymagająca wiedza, ale nie wiem jakich masz nauczycieli i w jaki sposób się uczysz - podaj przedmioty z którymi sobie nie radzisz. Musisz mieć jakieś oparcie, takie które mentalnie ci pozwoli funkcjonować, bo jeśli wszystko opiera się na sztucznym kontakcie to nie warto tego ciągnąć. Znajdź to co daje ci największą przyjemność i kombinuj z tym. Znajdź osobę / osoby, które Cię zrozumieją, jak nic nie działa to pogadaj o twojej sytuacji z pedagogiem, wychowawcą. Ważne aby ci zależało, ale nie możesz też zaniedbywać nauki, bo bez niej w życiu się nie obędzie.
    1 point
  25. Mam dla Ciebie parę rad: 1. Olej koleżanki, lekcje i tak powinny Ci dać. Albo zakumpluj się z resztą klasy, np. z chłopakami. Panowie zazwyczaj są pod tym względem bardziej spoko. 2. Z jakimi przedmiotami masz problem i dlaczego? Może coś da się zrobić Brak 1 i 2 na koniec roku to nie jest żaden problem, o ile nie trafi się jakiś rąbnięty nauczyciel. 3. Weganizm czy wegetarianizm? Jakie powody i jak to widzisz?
    1 point
  26. Znalezione przypadkiem. Horizon Zero Dawn - Main Theme (wersja rock)
    1 point
  27. Przeklęty Word i jego autokorekta Myślałem, że wywaliłem wszystkie polskie znaki, a tu taki numer. Jako usprawiedliwienie podaję zmęczenie po pracy (paluszek i główka...). Ciąg dalszy, na dniach (o ile wklepywanie zamówień na pieczywo do komputera nie przegrzeje mojego mózgu)
    1 point
  28. @PervKapitan Znalazłam dla ciebie chrupki na streamy
    1 point
  29. Przy okazji zorientowałem się, że typ jest byłym Bronym albo dalej siedzi w fandomie . Ale ten świat mały.
    1 point
  30. 1 point
  31. Od godziny 16:00 mieliśmy wraz z grupa czas wolny. Postanowiliśmy więc wybrać się do baru na piwo. W końcu był piątek. Mieliśmy już wychodzić ale przypomniałem sobie ze zostawiłem okulary w szatni. Niby nie mam wielkiego problemu ze wzrokiem ale wolałem ich tam nie zostawiać. Powiedzieli że na mnie zaczekają więc pobiegłem ile sił w nogach aby nie marnować czasu. Minąłem jeden korytarz, drugi, trzeci, no i w końcu znalazłem. Wszedłem z impetem do środka i jedyne co pamiętam to twarze moich kumpli którzy ocucili mnie wiadrem wody. Zastanawiałem się co się w imię Celestii stało. Więc spytałem się o co tu chodzi. - Stary. To damska szatnia. - krótko opowiedział jeden z nich. - Ty lepiej spojrzyj w lustro. Wstałem o własnych siłach i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i na czole zobaczyłem czerwony odcisk w kształcie podkowy. Nie wiem w czym rzecz, przecież na co dzień chodzimy nago. Co z naszym wypadem z chłopakami? I tak poszliśmy.
    1 point
  32. Kucyku masz znów zacząć pisać bo super Ci to wychodzi. Wszyscy czekamy! :3
    1 point
  33. Film kupiony Kilka fotek: Okładka, jeszcze w folii Co ciekawe w książce są ciekawe informacje. Przeważnie dają jakieś łamigłówki dla dzieci Menu płyty. Niestety jakość obrazu nie powala (nawet jak na DVD) Szkoda, że póki co nikt nic nie mówi o blu-ray. Oprócz tekstu są i obrazki A tak wygląda płyta
    1 point
  34. Hmmm... ciekawie się zapowiada, pomysł trzeciej siostry jak dla mnie jest fajny daje on wiele perspektyw. Niestety prolog jest troszkę zbyt krótki na razie wiele nie można powiedzieć, w każdym bądź razie zapowiada się bardzo ciekawie, już pierwsza lokacja bardzo mi się spodobała ale mam nadzieję że w pierwszym rozdziale wyjaśnisz wszystko co i jak i dasz jakiś odkładniejszy opis bohaterów (tego mi zabrakło) Co do błędów zaznaczyłem ci kilka, na zaś powiem byś pilnowała spacji. Powodzenia
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...