Przeszukaj forum
Pokazywanie wyników dla tagów 'RPG'.
Znaleziono 61 wyników
-
Genshin Impact to gra chińskiego studia miHoYo, która trafiła na rynek 28 września 2020 roku. Można ją pobrać za darmo na PC, PS4, urządzeniach mobilnych (AIdroid, iOS), a już wkrótce wyjdzie wersja na Switcha oraz Playstation 5. Po wypuszczeniu pierwszego zwiastuna została okrzyknięta "chińskim klonem Zeldy"... Jak się okazuje, niesłusznie. Co prawda twórcy pożyczyli kilka mechanik z Breath of the Wild, ale Zelda i Genshin to dwie zupełnie inne gry. Warto o tym pamiętać, bo najgorsze co można zrobić to zacząć porównywać obie te produkcje i doszukiwać się podobieństw. Fabuła W GI wcielamy się w postać Podróżnika, który/a wyrusza na poszukiwanie uprowadzonego brata/siostry. Zabawę zaczynamy od wyboru jednej z dwóch postaci. Nie ma on żadnego wpływu na fabułę, także jedynym kryterium jest wygląd (ja zdecydowałem się na kobietę). Od razu dodam, że niestety, ale nie da się zmienić stroju, co dla mnie jest wadą. Bez względu na wybór towarzyszyć nam będzie Paimon, czyli swego rodzaju wróżka, którą bohater/ka wyłowił/ z wody i w ostatniej chwili uratował/a przed utonięciem. I tak oto zaczyna się długa przygoda, w ogromnym świecie zwanym Teyvat. Muszę przyznać, że Paimon to znakomicie napisana postać: mówi to co myśli, jest zabawna, ale i wredna. Mechanika Genshin Impact to znakomicie wykonany pełnoprawny RPG akcji, który ma naprawdę wiele do zaoferowania. Ogarnięcie tego wszystkiego zajmie wam sporo czasu (ulepszenia broni, nietypowy rozwój postaci, gotowanie, zadania dzienne, lochy itd). System walki jest prosty, ale w żadnym wypadku nie ogranicza się do masakrowania jednego przycisku. Każda z dostępnych postaci posługuje się jednym z siedmiu żywiołów, które wchodzą w najróżniejsze interakcje (woda gasi ogień, lód zamraża wodę etc). Nasza drużyna składa się z maksymalnie czterech postaci, pomiędzy którymi możemy przełączyć się w każdej chwili. Co ciekawe, w skład ekipy mogą wchodzić także postacie zlecające zadania. Innymi słowy, nie zabraknie sytuacji, w których dajmy na to Amber idzie spotkać się z sobą samą No, ale to drobnostka. Świat Powiem krótko - Teyvat jest bardzo zróżnicowany, zaś doskonała grafika (PS4 Pro) sprawia, że aż chce się go eksplorować. Szkoda tylko, że przynajmniej póki co nie ma tu żadnych wierzchowców. "Póki co", ponieważ autorzy nadal dodają nowe rzeczy. Już niedługo dostaniemy cztery nowe postacie oraz nowy region inspirowany Japonią. Płatności Genshin Impact to darmowa gra, ale - co jest chyba oczywiste - zawiera najróżniejsze mikropłatności. Na szczęście są one w pełni opcjonalne i ani razu nie poczułem potrzeby płacenia za cokolwiek. A płacimy głównie za walutę pozwalającą "składać życzenia" (odpowiedniki loot boxów). Niestety, ale szanse na dobry łup są bardzo małe, a koszt "życzeń" duży. Trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia, albo pojemny portfel żeby zdobyć coś cennego. Najczęściej wypada niezbyt użyteczna broń. Jedną z największych zalet GI jest uczciwość twórców. Walutę premium można dostać w zasadzie za wszystko (eksploracja, wykonywanie zadań, otwieranie skrzyń z skarbami itd). Oczywiście są to śladowe ilości, ale lepsze to niż nic. Poza tym, deweloperzy rozdają ją za np. przerwy w działaniu serwerów (planowane konserwacje). Tego się nie spodziewałem. Podsumowując Genshin Impact to OGROMNA i złożona gra, która urzeka oprawą audio/wideo (muzyka jest cudowna ). Jeśli chcecie dać jej szansę (zachęcam!) to pamiętajcie, że rozkręca się powoli i wydawanie opinii po godzinie zabawy to głupota Na dobrą sprawę, jest to produkcja, w którą się gra, a nie którą się przechodzi. Sami twórcy mówią, że GI to coś, co włączasz na 20-30 minut dziennie, a nie na kilka godzin. I wiecie co? Coś w tym jest... Zwiastun
-
Właśnie powstaje nowa gra, twórców serii Gothic , jest to Elex. Premiera tej gry ma być około czerwca 2017. Ma mieć największą mapę jaką kiedykolwiek stworzyło te studio i ma też mieć całkowicie otwarty świat, bez ładowania jak to miało miejsce w Wiedźminie 3. Nie wiem jak wy, ale ja już odliczam dni...!
-
Wiedźmin został tymczasowo zawieszony, a jego twórcy zaczęli zajmować się inną grą RPG, tym razem nie w świecie Fantazy, a science-fiction. Premiera gry jest przewidziana na 2018 rok, więc jest jeszcze trochę czasu. Czekacie na tę grę, czy raczej nie?
-
1. W dziale RPG/PBF obowiązuje główny regulamin oraz poniższy regulamin. W razie wątpliwości, zawsze priorytet ma główny. 2. W istniejących działach użytkownicy mają możliwość tworzenia tematów oraz wypowiadania się wedle uznania. 3. Wymaga się by w temacie o konkretnym systemie nie poruszano i tworzono dyskusji o innym - nie chcemy tu śmietnika. 4. Linki do torrentów i innych serwisów o charakterze pirackim będą nagradzane stosownie z główną tabelą kar. 5. Zezwala się użytkownikom udostępniać: a. karty postaci b. linki do wszelakich wiki c. informacji gdzie takowe dostać d. materiałów promujących system w zgodzie z prawami autorskimi. 6. Gore i treści ogólnie 18+ są w dziale zakazane odgórnym regulaminem. Mogą od tego powstać wyjątki. 7. Dział Luźnych Gier posiada dodatkowo własny wewnętrzny regulamin, przed postowaniem radzimy się zapoznać. Złamanie regulaminu będzie w pierwszej kolejności traktowane ostrzeżeniem słownym. W kolejnym tabelą kar a następnie blokadą dostępu. Obecny regulamin obowiązuje od 17.05.2022
-
UNDERTALE Niepozornie wyglądająca gierka która w pewnym sensie jest parodią gatunku RPG.. dlaczego? Sama gra pozwala nam wybrać, czy chcemy walczyć z potworami, czy łagodzić spory nie poprzez przemoc, ale rozmowę ...uh można też chodzić z przeciwnikami na randki! :D. Brzmi absurdalnie? Owszem! Grę można ukończyć nie zabijając nawet jednego przeciwnika i szczerze mówiąc to jest nawet wskazane. Akcja Undertale rozgrywa się w świecie, w którym ludzie koegzystowali z potworami, ale po wielkiej wojnie zostały one zesłane pod ziemię. Nie chcę nikomu dalej spoilerowac, więc napisze tylko, że gra jest naprawdę świetna, ma genialny humor, postacie są napisane wzorowo, muzyka wciąga, fabuła jest bajeczna i szczerze mówiąc w jednym momencie ryczałam jak dzieciak... Ja.. dziołcha która za czasów dzieciństwa miała gdzieś śmierć Mufasy.. jako dorosła babka rozkleiła się przy pixelowym potworku. Gra wyszła chyba niecały miesiąc temu i natychmiastowo zdobyła sympatię graczy...niektórzy twierdzą, że już przebiła "The Witcher 3" i inne popularne tytuły. Ludzie już ogłaszają "Undertale" jako najlepszą grą roku 2015 i nie dziwię się, bo recenzje zbiera naprawdę bardzo pozytywne.
-
Ostatnio kupiłem w promocji Stardew Valley. Wiedziałem jedynie, że to lekki, łatwy i przyjemny "symulator" życia na wsi z elementami RPG. Zdanie "a może by tak rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać w Bieszczady?" pasuje wręcz idealnie. Tak się bowiem składa, że wcielamy się w mężczyznę lub kobietę, który/a zmęczony miejskim życiem wyjeżdża na wieś. Na miejscu okazuje się, że odziedziczona po dziadku działka to jedna wielka, zarośnięta ruina. Uzbrojeni w podstawowe narzędzia musimy zakasać rękawy i zabrać się do roboty. A jest co robić. Rozbudowa farmy to tylko początek. Z czasem będą dochodzić kolejne aktywności: eksploracja kopalni, poznawanie ludzi (można nawet założyć rodzinę. Gra akceptuje związki homoseksualne), odbudowa "domu kultury", proste zadania zlecane przez mieszkańców czy festyny, na których możemy pochwalić się zbiorami. Z czasem gra robi się coraz bardziej złożona i zacznie wymagać planowania nawet na jeden sezon do przodu. To ogromna zaleta ponieważ nie zrzuca nam wszystkiego od razu na głowę, kolejne elementy dochodzą stopniowo. Stardew Valley nie jest dla każdego. Co prawda dzień zlatuje bardzo szybko (trwa +/- 20 minut), ale do wszystkiego dochodzi się powoli... bardzo powoli. Przez wiele godzin gra będzie BARDZO powtarzalna, ale dajmy na to po ulepszeniu sprzętu będzie można zejść głębiej do kopalni i spędzać tam całe dnie (pola podleją się same). Gra nie ciągnie gracza za rączkę, nie ma tu samouczka. Do wszystkiego trzeba dojść samemu lub po prostu przeczytać kilka poradników w sieci. Co więcej nie ma tu maszyn rolniczych, a jedynym ułatwieniem, które znalazłem są opryskiwacze (poranne podlewanie odpada). Mimo tej powtarzalności całość jest niesamowicie uzależniająca. Niestety na dzień dzisiejszy nie ma polskiej wersji, ale szanse na dodanie polskiego języka są dość duże. Dodam też, że wersja na PC obsługuje mody. Polecam grę każdemu, kto zna angielski i chciałby odpocząć od Wiedźminów, Dark Soulsów czy innych Battlefieldów
-
Informacja organizacyjna Sesja, którą właśnie rozpoczynamy jest kontynuacją sesji z dawna prowadzonej na tym forum "W Poszukiwaniu Harmonii". Jest ona budowana o zmodyfikowaną starą fabułę serialową MLP, zatem niektóre wydarzenia nie pokrywają się z tym, co później wprowadził serial. Traktujemy kanon wybiórczo, mocno się jednak do niego odwołując Wznawiamy ją w założeniu luźnego podejścia do niej i dobrej zabawy. Inicjatywa powstała z rozmów pomiędzy mną, a moim starym kolegą z forum Arceusem, natomiast sesja zawsze będzie otwarta dla nowych graczy, więc jeśli chcesz dołączyć to zapraszamy z otwartymi ramionami Założenie co do częstości odpisywania jest bardzo luźne, każdy pisze kiedy chce, liczymy się z długimi przerwami i nikogo (w tym mnie) nie ganimy za milczenie. Im nas więcej tym weselej i nie trzeba być weteranem starej sesji, aby dołączyć do tej. Zachęcam do pisania na PW w razie jakichkolwiek pytań. W Poszukiwaniu Harmonii Nie wiedziała, że kiedyś doprowadzi ją do furii widok nietkniętego ciasta w lodówce. Jego pełny, okrągły kształt wyrażający doskonałość, tak dawniej ceniony i niespotykany. Tak często zaburzany nocnym wyjadaniem, które pozbawiało idealnego kształtu walec z bitą śmietaną, musem czekoladowym i tradycyjną wisienką. Teraz to ciasto było symbolem całkowitej niemocy i straty. Wzburzenie przelało się przez duszę Księżniczki. Ze zdenerwowaniem zamknęła lodówkę, biorąc to po co przyszła. Orzeźwiająca źródlana woda, odpowiednio schłodzona smakowała zimnym realizmem. W szklanej butelce już do połowy opróżnionej szybkimi łykami odbijał się księżyc. Była pełnia. Piękne i delikatne smugi srebrnego światła pełzły łagodnie po ścianach prywatnej królewskiej kuchni. Księżniczka Luna nie spała ostatnio zbyt dobrze. Zwykle w takich chwilach pomagała odrobina źródlanej wody i wspomnienie o ukochanej Siostrze. Zawsze przy zaglądaniu do lodówki ciasto było w trzech czwartych zjedzone, czasem zdewastowane. Co poradzić, że Jej Wysokość Celestia tak lubiła podjadać. Czasem spotykały się nocą w kuchni i jeden uśmiech siostry był w stanie uspokoić nawałnicę koszmarów, którą czasami przeżywała Pani Nocy. Teraz kuchnia wydawała się bardzo pusta i bezosobowa. Nie było to też to samo miejsce. Ostatnie lata Księżniczka spędziła w Królewskim pałacu w Canterlot, a teraz jej wspaniali poddani urządzili dla niej pomieszczenie w najwyższej wieży Wschodniej Strażnicy Tycjana. Stary zamek został szybko odnowiony i rozbudowany przez wprawnych rzemieślników z Ponyville i Canterlot. Sam Solid Box główny Kwatermistrz Canterlockiej rebelii nadzorował prace i spisał się na medal. Dawna twierdza, która broniła wschodnią falnkę Equestriańskiej granicy z Królestwem Gryfów, która podupadła przez lata zapomnienia, teraz podniosła się do nieosiągalnej dawniej świetności. Jednak mimo takiego wysiłku poddanych Equestria pozostawała zniewolona i żadne wygody, ani nawet źródlana woda nie przynosiły prawdziwej ulgi. Luna tęskniła za swoją siostrą, martwiła się o nią i nie mogła otrząsnąć się, że tak niedawno, gdy Celestia jej potrzebowała, znowu oddała się swojej zazdrości i stałą się Nightmare Moon. Equestria została zaatakowana już rok temu. Potężna armia Changelingów uzbrojona w nowoczesną broń wtargnęła niepostrzeżenie w granice ojczystej ziemi kucyków. Królowa Chrysalis z pomocą magicznej pułapki uwięziła księżniczę Celestię i wywiozła ją w głąb Changelii. Kryształowe Imperium zostało zdobyte błyskawicznie dzięki potężnej armii Gryfów i mocy Amuletu Alicornów, dzierżonego przez Wielką i Potężną Trixie. W jedną noc cały ład został zburzony. Operacje utrzymano w tajemnicy dzięki jednej z najpotężniejszych istot na świecie. Sam Pan Chaosu Discord zamaskował siły uderzeniowe i sam uderzył niczym sztorm ze swym nieładem. Elementy Harmonii zostały wykradzione i schowane, zaś Twilight i jej przyjaciółki schwytane i wywiezione do Changelii. Brak Harmonii sprowadził społeczeństwo kucyków na skraj upadku. Dużo powszechniejszym stały się kradzieże i złe zachowania. Wiele kucy zaczęło kolaborować z najeźdźcami, aby poprawić swoją sytuację. Jednak w ciemności tlił się jeszcze blask Przyjaźni. Wiele istot nie ugięło się pod naporem Dysharmonii i Equestriańczycy zaczęli organizować ruch oporu. W tym samym czasie jednak Discord uwolnił w umyśle Księżniczki Nocy najgorsze koszmary i właściwie niczym wirtuoz musnął strunę zazdrości, która zagrała symfonię zła. Luna, która była ostatnią prawowitą władczynią Equestrii przemieniła się w potworną Nightmare Moon. Wieczna noc trwała przez trzy miesiące. W tym czasie Rebelia zebrała wszystkie swoje dostępne siły i z udziałem specjalnego oddziału, składającego się z kucyków, które zachowały w sobie najwięcej Harmonii, uderzono na Canterlot. Zaskoczone Changelingi stawiły zaciekły opór z udziałem potężnego garnizonu, składającego się z ponad sześciu tysięcy żołnierzy. Niesiona falą przewagi zaskoczenia Rebelia opanowała większość miasta, jednak nie zdołała się przebić do głównego zamku. Atak zmienił się w desperacką próbę przełamania obrony i wzięcia stolicy szturmem. Kucyki nie miałyby jednak szans, gdyby władająca Equestrią Nightmare Moon uwolniła swą niszczycielską moc. Jednak odważna grupa specjalna niemalże cudem obezwładniła Panią Koszmarów i uprowadziła ją z pałacu. W obliczu lawinowo rosnących strat Shadow Lightning, przywódczyni Canterlockiego Ruchu Oporu, zarządziła generalny odwrót. Straty przekroczyły pół tysiąca zabitych, co stanowiło ponad jedną ósmą początkowego stanu. Jednak rannych, których było dwa razy więcej przetransportowano pociągami pancernymi poza miasto. Wiele nowych osób po okazaniu siły Rebelii przyłączyło się do niej, jednak oblężenie Canterlotu zakończyło się klęską. Changelingi sprowadziły posiłki, a Chrysalis osobiście przybyła do stolicy, aby zastąpić uprowadzoną Nightmare Moon i osobiście zdławić Rebelię. Płonący miecz represji spadł na cały kraj. Wiele kucy wywieziono do Zakładów Ekstrakcji Miłości w Changelii. Rebelianci zaś musieli uciekać. Schronili się w Lesie Everfree, w gęstwinach tak nieprzebytych, że zapewniających wytchnienie od wszechobecnych wrogów. White Candy przywódca Rebelii zarządził odbudowę Strażnicy Tycjana, w okół której zgromadziły się kucyki. Nadzieja jednak, choć nie umarła została wystawiona na trudną próbę stagnacji i braku działania. Nikt nie myślał o wyjściu z lasu, a każdy czuł, że znalezienie ich kryjówki jest tylko kwestią czasu, w prawdzie zapewne długiego, ale jednak załamało to morale Rebelii. Wtedy pomoc przyszła z najmniej spodziewanej strony. Przyniosła ją słodka bryza czekoladowego deszczu. Oto bowiem sam Discord Pan Chaosu zauważył, że rządy Chrysalis nie dają mu tyle zabawy, ile oczekiwał. Stało się jednak coś jeszcze, w niejasnych okolicznościach jego dusza zapragnęła Przyjaźni. Dziwnie pojmowanej, czasem balansującej na krawędzi zdrady, ale jednak bliskiej relacji, troszczącej się o drugą osobę. Discord spróbował uwolnić Fluttershy z więzienia Changelingów, co jednak nie powiodło się przez specjalną moc kamieni z Tronu Chrysalis, które blokowały każdy rodzaj magii. Discord uciekł, ale Chrysalis, widząc że ma nowego wroga z pomocą Wielkiej i Potężnej Trixie, ale przede wszystkim magicznych zdolności i ogromnej wiedzy Króla Sombry obłożyła Pana Chaosu klątwą. Gdy następnym razem ten spróbuje użyć swej potężnej magii, jej moc przekierowywana jest do cofnięcia czasu i skutków zaklęcia. Konsekwencją jest zaś utrata na stałe tej wykorzystanej energii, która rozpływa się w czasoprzestrzeni. Pan Chaosu zorientowawszy się w działaniu klątwy musiał ograniczyć się do czarów tak słabych, że nie mają możliwości zaburzyć czasu. Przybył wtedy do Rebeliantów i zaoferował swoją pomoc. Na dowód tego porozmawiał z Nihtmare Moon, zmieniając ją z powrotem w Księżniczkę Lunę. Tak oto teraz Ona, dumna Monarchini, Młodsza Królewska Siostra Pani Nocy i Księżyca, Matka Dzieci Nocy, Strażniczka Snów, weszła do swej sypialni zasmucona, cierpiąca stratę siostry. Brakowało jej śladów zębów na cieście, brakowało jej spokojnego tonu starszej siostry, nie mogła też wybaczyć sobie ponownej przemiany w potwora. Jednak umysł tej pięknej i miłowanej przez kucyki władczyni zdawał sobie sprawę, że jej powrót do władzy, choćby i tylko nad samymi rebeliantami dał im nadzieję. Ona miała teraz zdecydować co zrobić i wiedziała, że kucyki pójdą za nią odbić tak kraj, jak i Celestię. Jednak zdawała też sobie sprawę, że otwarte działania to samobójstwo, Chrysalis przez rok urosła w siłę i utwierdziła panowanie nad Equestrią, w której stacjonują potężne garnizony Changelingów. W innych częściach świata jest jeszcze gorzej. Sombra w pełni podporządkował sobie Kryształowe Imperium, a jego mroczne kamienie infekują przyległe krainy. Królestwo Gryfów również gwałtownie zaczęło się rozwijać dzięki nowym żyznym ziemiom, które zdobyło. Największym zagrożeniem były jednak potężne istoty, które władały swymi Królestwami. Bez elementów Harmonii i przywrócenia kucykom Przyjaźni nie było realnych szans na zwycięstwo. Luna zamknęła oczy, kładąc się znowu. Niedługo świt - Zespół magów dobrze się spisuje, zastępując Celestię. - pomyślała Księżniczka chciała się wyspać, uspokajało ją, że nie jest w tym wszystkim sama. Dowództwo Rebelii przez ten rok stało się bardzo kompetentne, a Strażnica Tycjana, albo raczej Bastion Nowiu jak obecnie kucyki przechrzciły to miejsce, został całkowicie odnowiony. Można było przystąpić do konkretnych działań, a jutro Discord miał zdradzić jej swój pomysł na odzyskanie Elementów Harmonii. Nastał dzień, wraz z nim Luna wstała i poszła do kuchni coś zjeść. Gdy otworzyła lodówkę zobaczyła nadgryzione ciasto i małą karteczkę. "pomyślałem, że będzie Ci miło PS bardzo dobre ciasto" głosił napis, a podpisany był literą D. Luna uśmiechnęła się, zwykle gdy coś upiekła Discord narzekał na pewne braki w konsystencji powietrza w okół ciasta, czy inne głupotki, a dzisiaj widać, że chciał być miły. Luna założyła swój królewski strój. Jej bogaty, aksamitny płaszcz koloru jasnej nocy, zdobny w tysiące diamentowych, szlifowanych gwiazd i podszyty przyjemnym gronostajem opadł na jej grzbiet. Na głowie spoczęła korona z dwoma klejnotami w centrum. Szafir i rubin były tak dopasowane, aby tworzyć koło, na płaskorzeźbie przedstawiającej zaćmienie słońca. Właśnie taki wzór wybrała, na czas sprawowania rządów pod nieobecność siostry. Chciała podkreślić ich jedność. Buty proste, zwyczajne, jednak co pasowało kiedyś pasuje i teraz, szyk i styl. Wyjmując ubranie z szafy spojrzała na prawo, gdzie na stojaku zawieszona była jej zbroja. Dawniej trzymała ją w zbrojowni, teraz jednak czasy się zmieniły i widziała, jak nawet drobne rzeczy krzyczą o tym, obwieszczając światu, że nawet tu, w głębi nieprzeniknionego lasu nikt nie jest bezpieczny. Luna nie chciała jednak zasmucać się na początku dnia, odwróciła więc wzrok i spojrzała w stronę okna, gdzie kwitły fiołki. Widok kwiatu dodał jej potrzebnych sił i optymizmu. Ruszyła pewnie do sali tronowej. Tam czekali już na nią gwardziści. Szczęk żelaza i poważny salut powitały Jej Wysokość. Sala tronowa była mała, kameralna, jednak wytworna. Na ściany, które jeszcze niedawno były porośnięte porostami, nałożono warstwę białego marmuru, zrobiono dwie kolumnady wzdłuż pokoju z wykończeniem korynckim, z których wyprowadzono Kwiaty Księżycowe. Na ścianach wisiały gobeliny przedstawiające Księżniczkę Lunę w wielu bitwach, pokonującą swych wrogów. Po drugiej stronie pokoju arrasy przypominały o wiktoriach Celestii. Dwa trony ustawione na wspólnym wzniesieniu, jednej ze szmelcowanego metalu ze srebrnymi kwiatowymi zdobieniami ułożony w kwiat lilii, drugi, wyższy Pozłacany, bardziej kwadratowy i barokowy, z płaskorzeźbami kucyków po bokach. Po bokach znajdowały się marmurowe Mantykory, obok których stali strażnicy. Nad tronami piękna duża rozeta, wyłożona witrażem przedstawiającym słońce przechodzące horyzont i zderzenie nocy i dnia. Sala oświetlona sześcioma świecznikami po bokach z delikatnie rzeźbionego kamienia, układające się w drzewa, które zamiast owoców dźwigały świece oraz potężny kryształowy żyrandol, opadający kaskadą refleksów świetlnych na granatowy dywan, obszywany białymi, przeplatanymi liniami. Drzwi otworzyły się i bez zbędnych zapowiedzi wleciał nimi Discord. Choć początkowo Luna nie ufała Drakonequsowi, to przez ten rok cierpka wymuszona grzeczność zmieniła się w szczerą sympatię, dlatego wizyta, choć w oficjalnej komnacie, odbywała się bez tradycyjnego ceremoniału. - Witaj Księżniczko Nocy i Pani Wolnych Equestriańczyków! - zaczął celowo z przesadą Discord - Witaj Władco Chaosu i Panie Chmur z waty cukrowej! - Mogłabyś darować sobie ten sarkazm, to nie przystoi do królewskich komnat, niemniej skoro zostałem już obrażony, to moja uniżona wiedza o wszechrzeczy i wszechpojęcie świata korzą się, o tak korzą się nisko przed majestatem Jej Wysokości trzech okolicznych wzgórz i fragmentu lasu. Tu Discord rozpłaszczył się na podłodze, stając się dwuwymiarowym odbiciem i podpłynął do podnóżka tronu. Następnie ignorując lekko uniesioną lewą brew Luny, Discord pstryknął palcami i znowu pokazał się w swej normalnej postaci. Był teraz ubrany w strój estradowy niczym pomocniczka magika i pokazał rękami na pustą przestrzeń, w której zmaterializowała się maszyna do gier w kasynie. - Panie i Panowie! Zapraszam do cudownej maszyny marzeń, każdy może wygrać, sok, pieniądze, pobyt w więzieniu, czy może nawet królestwo! Śmiało, śmiało każdy może spróbować, oto maszyna, która losuje to co jest potrzebne. O Pani, ta miła Pani w niebieskim, zapraszam - tu pchnął Lunę do maszyny - widzę, że Pani nie miała dzisiaj szczęścia, a szczęście się właśnie do Pani uśmiechnęło! Proszę śmiało wylosować swego bohatera z maszyny! Jak obiecywałem maszyna rozwiąże nasze problemy. Kopytko Luny nie chciało spocząć na maszynie, więc maszyna sama skurczyła się i podeszła, kładąc swą dźwigienkę na lunie i pociągnęła księżniczkę za nogę. Ta zdziwiona po chwili zaczęła się kręcić w kółko, a następnie jej oczy zmieniły się w bębny losujące, które pokazały obrazki z Tirekiem. - Gratulujemy! wygrała Pani... rozwiązanie swoich problemów. Nie jest to wprawdzie Lord Tirek, bo ten rozwiązać sznurówek nie potrafi, choć to on przerasta problemy, a nie one jego. Jednak - tu Discord zrobił dramatyczną pauzę- mam tu moją Przyjaciółkę. To o niej Ci mówiłem, jest więcej niż gotowa, aby odkryć gdzie znajdują się Elementy Harmonii i je odzyskać, wiem to bo gotowała się zgodnie z przepisem 15 minut. Może jeszcze bym ją dosolił - Discord wyjął solniczkę, z której zaczęły wypadać małe króliczki i obściskiwać młodą Kirinę, która właśnie się pojawiła. - Jak zwykle mylę cukier z solą, nie chciałem, żeby było aż tak słodko, niemniej nie licząc niedopieczenia, to po długim gotowaniu Eris jest gotowa, aby zdobyć Elementy Harmonii. Luna w pewnym momencie zignorowała żarty Discorda, przyjrzała się zaś uważniej ciekawej istocie, która stała przed nią. Kirina miała różowo-fioletowe futerko i białe włosy, no i cała była obtulona króliczkami. Luna uśmiechnęła się miło rozbawiona widokiem jednego z nich, który buszował w grzywie Eris. - Miło Cię poznać, jestem Luna, czy mogłabyś odpowiedzieć coś o sobie? Księżniczka podała kopytko do uściśnięcia nowopoznanej przyjaciółce Discorda.
-
Czy ktoś nie zna tej serii? Swoją drogą ma ciekawą historię. Pewnego dnia ktoś wpadł na pomysł: "hej, a gdyby zrobić takie Diablo FPP... no wiecie - FPSH&S...czy jakoś tak". Początkowo gra miała być w 100% na serio (screen z gigantyczną koparką), później nałożono "komiksowy filtr" (cel-shading) co wywołało nie małe kontrowersje, ale koniec końców jajcarskie Borderlands odniosło ogromny sukces. Pierwsza część była dla mnie po prostu świetna. Pomysł na "generator broni" to strzał w dziesiątkę. Bazylion to może przesada, ale tysiące kombinacji? Całkiem możliwe. Sam grałem jako snajper nastawiony na zadawanie elektrycznych obrażeń. Szkoda tylko, że fabuła była... no po prostu była. Druga część dla jednych to Borderlands 1.5, dla innych bardzo duży skok w stosunku do jedynki. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. Więcej broni (bazylion bazylionów!), minibossowie... znaczy się tzw. badassowie. Więcej postaci, w tym Mechromancer i genialne nawiązania do MLP. Ale wolałem grać żołnierzem, tak jak w jedynce. A do tego więcej humoru... DUŻO więcej humoru, bardziej zróżnicowane lokacje... aha, wspomniałem o obecności fabuły? Kilka dni temu ukończyłem grę i mogę powiedzieć tyle - KAŻDY fan FPSów musi w to zagrać. Borderlands "Przed-Kontynuacja" - to samodzielny dodatek, którego akcja będzie działa się pomiędzy 1 a 2. Przeniesiemy się na księżyc Pandory, a co za tym idzie pojawią się bardzo fajne nowości: możliwość grania Claptrapem! (Fragtrap), jetpacki i możliwość zmiażdżenia kogoś gwałtownym lądowaniem, ograniczone zasoby powietrza, nowa broń (m.in lasery). Czekam! Dla mnie to jedna z najlepszych serii, jeśli chodzi o FPSy. Wciąga prostym schematem: napakuj plecak, sprzedaj to co zbędne, kup lepsze (loop). I ten model strzelania. Aha... do tego humor. I bazylion bazylionów pukawek... A to mój ulubiony zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=Z8cee-FvBV0
-
Horseshoe Bay. Rose To nie był dobry dzień dla Rose. Niby zaczęło się całkiem miło, słonecznie. Woda jak zwykle milutko pluskała, wiatr podwiewał, mewy się darły. Było całe mnóstwo kupców, przyjezdnych czy nawet zwiedzających, w skrócie: frajerów, których można obrobić. Ale Rose tym razem na frajera nie trafiła. Próbowała obrobić kupca z Canterlotu, wysokiego jednorożca który przybył po perły - jeden z towarów, z których Horseshoe Bay słynęło. Niestety, tym razem trafiła koza na kamień. Biegła ile sił w nogach, a za nią dwóch strażników jednorożca. Póki co miała przewagę - biegła zatłoczoną, wąską uliczką między domami przepełnioną tłumem kucyków. Biegła w stronę morza, mijając stragany, beczki z rybami i inne tego typu rzeczy. Przed nią wyrósł port - długie pomosty i doki ze statkami. Mogła skręcić na lewo, do plaży albo na prawo, gdzie również rozciągał się port - magazyny. Redwater Słońce świeciło raźno w twarz Reda. I byłoby to całkiem przyjemne, gdyby nie fakt, że nie zdążył do końca wytrzeźwieć, ale zdążył dostać kaca. Oj, działo się poprzedniej nocy... Rum lał się strumieniami i Red chętnie z tego korzystał. Teraz czuł się, jakby pod jego powieki ktoś wsypał grubo tłuczoną sól, następnie go skopał, wlał mu coś ohydnego do żołądka i zostawił na pastwę alkoholu. I jeszcze to kołysanie... Jednorożec poczuł, że robi się zielony. Żołądek ostrzegawczo zaburczał i oto nadszedł czas, by pozbyć się resztek alkoholu z organizmu. I resztek godności. Mdłości atakowały coraz mocniej...
-
Witajcie! Od paru dni chodzi za mną pomysł stworzenia „papierowej" (cudzysłów użyty ze względu na to, że materiały będą dostępne online) gry o kucykach. W zamyśle byłaby trochę podobna do kultowych „Lochów i smoków" (ang. „Dungeons and Dragons"), tyle że z własnym systemem walki, podręcznikiem długim na co najmniej kilkanaście stron , systemem rozwoju postaci itd. Nie jestem jednak pewien, czy ktoś poza mną chciałby takową grę i dlatego wstawiam tutaj ankietę. Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyście wzięli w niej udział i się wypowiedzieli na ten temat w sekcji komentarzy. PS.: Ostrzegam, od momentu rozpoczęcia prac nad projektem do ich zakończenia pewnie upłynie kilka miesięcy albo (co jest bardzo prawdopodobne) jeszcze więcej czasu.
-
Wasze życzenie zostało spełnione! Wrota areny magicznych zmagań otwierają się przed kolejnymi śmiałkami, a nadzwyczajna moc zaczyna wypełniać komnaty, w miarę kolejnych stawianych przez nich kroków. Przestrzenna, owalna sala oświetlana przez powieszone przy kolumnach znicze posiada otwarty dach, wysoko, wysoko ponad głowami magów. Oceniając po ścianach oraz ich mierzącym ku oknie częściom, można odnieść wrażenie, że z zewnątrz struktura miała kształt stożkowaty. Drugie, dokładniejsze spojrzenie ujawnia coś nietypowego - chociaż widać czyste niebo, nie można pozbyć się wrażenia, że jednocześnie odbija się tam widok z dołu. Widzicie z daleka siebie, a także światła magicznego ognia zniczy. Uważajcie, by nie wpaść w trans! powiadają, że okno zostało wykonane z zaklętego materiału i potrafi "wciągać" świadomość tych, którzy będą patrzeć zbyt długo. W sumie, czujecie jakby okienko "wciągało" również ściany? Czy to magia spowodowała tę stożkowatość? Tak czy inaczej, wszystko jest już gotowe. Otoczenie zabezpieczone, toteż wielka moc doświadczonych wojowników nie uczyni większej szkody. Co nie oznacza, że, jak zwykle zresztą, odradza się istotom magicznym błąkanie się po okolicy w trakcie pojedynku. No, chyba, że osiągnęliście wyższe poziomy magii ochronnej. Zaraz, zaraz, ale kim są ci śmiałkowie? Autorka obrazu - NightPaint12 Zapraszam do odwiedzenia jej galerii! Na arenie zapragnęli się spotkać @Mephisto The Undying oraz @KougatKnave3 i, w ten oto sposób, gościmy ich dzisiaj pośród sal magicznych pojedynków, niecierpliwie wyczekując na pierwsze akcje i zaklęcia! Słyszeliście o ukrytych komnatach tej areny? Do tej pory niczyja moc nie była w stanie odkryć tychże przejść. Może wasza da radę? A może wystarczy podstawowe pomieszczenie? Przekonamy się już za moment! Po prostu wiedzcie, że ta arena powiększa się i ukazuje swoje sekrety przed tymi, którzy zostaną tu dłużej i okażą się odpowiednio silni, by przetrwać... Udanego pojedynku!
-
Witam Wszystkich bardzo serdecznie! Tym razem mam do zaoferowania jeszcze inną rzecz. Jest to gra pisana - RPG WB III WŚ (War Game III Wojna Światowa). Na czym polega sama rozgrywka? Gracz startuje z 1 prowincją na któej opiera swój kraj. Mając stolice zaczyna rozbudowę, badania technologii i budowę armii. Z armią (lub dyplomacją) podbija nowe tereny (wszystkie białe prowincje są neutralne z ich neutralnymi wojskami). Zasoby dzielą się na 4 podstawowe, Kredyty, Punkty Administracji, Punkty Technologiczne i Punkty Wojskowe. Pobocznymi są wszystkie surowce wydobywane w budynkach gospodarczych (neon, bazalt, złoto ect.). Im większe imperium tym lepszy rozkwit. Im większy rozkwit tym więcej wojska, im więcej wojska tym większa dominacja na świecie. Graczy będzie łącznie 8, z czego 2 miejsca są zajęte. Co do tego jeszcze oferuję? -Podgląd Mapy która ma rozdzielczość 15000x8300Px -Zaawansowany arkusz kalkulacyjny w którym znajdziecie WSZYSTKIE informacje na temat waszego państwa + tylko wy go widzicie (indywidualne udostępnianie) -Specjalne prywatne forum na którym są logicznie rozpisane działy -Możliwość zawierania sojuszy z graczami lub prowadzenia z nimi wojen -Bitwy prowadzone w CZASIE RZECZYWISTYM W trybie rozgrywki Turowej używając strony -> http://pl.wottactic.com -> Gdzie gracz ma 100% kontroli nad własnym wojskiem. -Odpisywanie admina nawet 5 tur dziennie! (zaleta 90%-towej automatyzacji w arkuszu) -Specjalna grupa na Facebooku / Specjalny dział na forum do luźnych pogawędek -Gra szacowana na mniej-więcej 6500 Tur (100 tur to 1 rok a zaczynamy w 1955, szacowany koniec to 2020 ale można dać więcej, jednak bez nowszych technologii) -ZAWSZE JEST OPCJA, ZACZĄĆ NOWĄ SESJE (po zakończeniu 1 czyli zdominowaniu świata przez 1 gracza) I GRAĆ AN TYCH SAMYCH REGUŁACH (jedynie jednostki i technologia by się różniła bo lata zawsze będą 1918-2050) -Możliwość prowadzenia Własnego państwa o Własnej nazwie za pomocą Własnego OC lub Sterowanie państwem używając Kanonicznej postaci tj.: Luna, Celestia, Cadance (do ugadania z adminem RPG} "Luna approved this" Link: Do testowego arkusza gracza - https://docs.google.com/spreadsheets/d/1aEH7oQrHO6FsmycZes8IQW0k6l5fwoa0g3qvzJyTY6I/edit?usp=sharing Tak będzie wyglądać mniej więcej wasz panel Link do Forum podam na priv dla osoby zainteresowanej. Osoby Zainteresowane proszę o kontakt PRIV.
-
- ...I ja mu wtedy, rozumiesz, mówię: to wstań i powiedz mi to prosto w twarz! I ten kretyn, ten idiota, rozumiesz, był tak pijany, że faktycznie wstał. I ja też wstałem. I wszyscy w śmiech - zakończył opowieść Sterling, dreptający obok Late'a. W drodze byli od paru dni, obierając standardową trasę od gospody do gospody. Chwilowo szli po pokaźnym, olbrzymim kamiennym moście prowadzącym do Oxenfurtu. Miasto na rzece zapraszało widokiem jarzących się w słońcu dachów wyłożonych czerwoną dachówką. Sam widok na okolicę też był niczego sobie - wszędzie jak okiem sięgnąć lasy, jeziora i łagodne wzgórza. Nawet blizny po wojnie powoli zanikały. Strażnicy stojący wzdłuż bram na moście przypatrywali się bez szczególnego zainteresowania przechodniom. Uwaga jak zwykle dopadła Sterlinga, bo karzeł właściwie zawsze przykuwał wzrok mimo że przecież wszędzie wokół żyły niziołki i krasnoludy. Czasem był nawet brany za jednego z nich. Do uszu docierały różne dźwięki - skrzeczenie mew, szum wody i drzew, a także muzyka gdzieś z oddali. Zapowiadało się na interesującą noc w mieście, najpierw jednak należało znaleźć nocleg.
-
Nawet gdyby gwiazda Coruscantu obecnie górowała na niebie, nie docierałaby tam, gdzie był Mob. Nad jego głową wznosiły się budynki przechodzące w ogromne sklepienie, budowane jeden na drugim. Niektóre już zlały się w całość z innymi, inne zaś stały samotnie, zbyt chwiejne, by można było cokolwiek wokół nich budować. Dolny Coruscant był cudem architektury improwizowanej. Kiedy sztuczna powierzchnia planety pięła się wyżej i wyżej, tu dodawano tylko wzmocnienia do kolosalnych filarów. Poza budynkami, w Dolnym Coruscancie rosły też korupcja, przemysł narkotykowy i wszelakie inne brudne interesy. Tu, w kwiecie i stolicy Republiki Galaktycznej. Nie pomagała nawet obecność Świątyni Jedi. Owszem, na górze panował porządek. Ale na dole sprawy miały się z grubsza inaczej. Najlepszym na to dowodem była właśnie obecność Moba, ucznia Vessel, dawnej Mistrzyni Jedi. Przemierzał chwiejne, durastalowe chodniki, a jego oczy nieustannie bombardowane były przez jaskrawe światła neonów. Neony były nie tylko modne, ale i praktyczne w miejscu pozbawionym właściwie światła dnia. Poza nimi na krajobraz składały się też brudne ściany budynków, wyziewy z co poniektórych szybów wentylacyjnych, a także ćpuny i drobni pijacy. Przestępczość w Dolnym Coruscancie też miała się całkiem nieźle, swoją drogą. Mob miał się dostać do baru (w istocie speluny) o wdzięcznej nazwie "Chichot losu". Wściekłe różowy szyld sprawiał, że nie dało się go ominąć. W środku czekać miał na niego Devaronianin z bardzo cenną przesyłką.
-
Choć minęło już sporo czasu odkąd ostatnim razem gwar i emocje wypełniały te sale, w przepełnionych niezwykłą mocą wojownikach wciąż tli się płomień, który wznieca pożar zaklęć, który to ostatecznie zawsze przywraca do życia pewne szczególne miejsca. Tym razem ognie magii rozgrzały do czerwoności stalowe elementy filarów podtrzymujących okazałe sklepienie areny, jednocześnie przynosząc ciepło, rozpraszając ciemności. Stal uformowana była w cieniusieńkie elementy, ciągnące się od podstaw aż do korynckich głowic filarów, tworząc wspaniałe znaki, przywołujące na myśl ozdobne ornamenty, czy też kombinacje ze starych znaków runiczych. Grube kolumny, ułożone w dwa wielkie pierścienie, okrążały centrum pomieszczenia nad którym znajdowało się jedno tylko okno. Zostało ono starannie oprawione, w porze zenitu wpadający do środka słup światła wygląda iście inspirująco. W jego świetle doskonale widać niesioną podmuchami materię - kurz, pióra, pył. No dobrze, może nie jest to idealny styl koryncki, jednakże twórcy tej areny byli zafascynowani tym stylem. Po prostu przystosowali klasyczne elementy architektury pod potrzeby areny, dodając jednocześnie wiele własnych elementów. Na przykład wyrastająca z podłogi lwia głowa, po drugiej stronie areny, poza obiema pierścieniami kolumn. Jest to dzieło pracy jednego, znakomitego rzeźbiarza. Specjalny mechanizm uwalnia ogień z jego paszczy. Stalowe znaki zagłębiają się w kolumnach, ale w rzeczywistości biegną dalej w dół, aż do miejsca w którym czar ochronny (zapobiega rozlaniu się materiału) przechodzi w specjalne zaklęcie, które zabiera ciepło i napędza mechanizm otwierający paszczę lwa, powodując również buchanie ognia wysoko ku górze. W ten sposób zwierz zieje płomieniami tylko wtedy kiedy arenę wypełnia magia. Czyja magia wypełni ją dzisiaj, zapytacie? Z nieukrywaną przyjemnością pragnę powitać Lucjana oraz Mephista! Nie jest to ich pierwszy raz pośród sal magicznych zmagać, ale z całą pewnością minęło wiele czasu odkąd ostatnim razem mieliśmy okazję podziwiać ich moc. To zwykły pojedynek, w którym obowiązują zwykłe zasady. Ponieważ sale długo stały puste, niech walka potrwa dłużej niż przewiduje zwyczajna opcja, niech nasi wspaniali zawodnicy się nie oszczędzają, niech przypomną nam o czasach świetności Sal Magicznych Pojedynków! Jesteście gotowi? Zatem niechaj rozpocznie się pojedynek!
-
Ten właśnie temat służy do zapisów Waszych postaci do udziału w magicznym pojedynku w sekcji Epic. Aby zapisać swą postać należy zapoznać się dokładnie z zasadami i wymogamiobowiązującymi w naszej sekcji, a następnie wypełnić kartę postaci, której wzór znajduje się poniżej (a także w zasadach) Powodzenia.
-
ROZDZIAŁ I: PRAWDZIWE ZMARTWIENIE Do pewnego momentu to było całkiem spokojne uniwersum. Owszem, miało w swojej historii parę poważnych plag i wojen, miało nawet przypadki kryzysu na skalę światową, ale zawsze znajdował się wybraniec gotów w ostatniej sekundzie uratować sytuację i oficjalnie stać się bohaterem. Co jakiś czas prorocy zatruci oparami rtęci i innych alchemicznych substancji przewidywali koniec świata, wróżąc go z ciał niebieskich (bądź wcale nie niebieskich), czasem gdzieś wybuchł pożar, czasem pradawne zło wydostawało się z głębin oceanów bądź dziur cuchnących siarką, ale nic ponad to. Takie rzeczy zdarzały się przecież wszędzie. Łatwo jest walczyć z czymś, co ma rogi i zionie ogniem - wystarczy ostry miecz z odpowiednio długą nazwą i dureń o mężnym i czystym jak łza sercu. Prawdziwy kłopot zaczyna się w momencie, kiedy problem jest - przykładowo - kłopotliwym staruszkiem z sąsiedztwa. Albo hordą nieumarłych powstałych z grobów. Co gorsza, całkiem uprzejmych nieumarłych. Jak zwykle w takich przypadkach pojawiła się zapowiedź, tym razem w postaci komety, która pewnej letniej nocy przecięła niebo. Kometę widziano w Mglistych Górach na wschodzie kontynentu, nad pustyniami południa, Wielkim Morzem Wschodnim i Zachodnim i właściwie... No, wszędzie. Niektórzy nawet mieli okazję odczuć to na własnej skórze, ale do tego jeszcze wrócimy. Rufus McGrub Cały dzień minął na paru standardowych procedurach. Jako przedstawiciel inteligencji, na Rufusa spadły obowiązki na myśl o których większość krasnoludów przechodziły dreszcze. Mimo że mieli dryg do finansów, sprawy papierkowe nie były popularnym hobby wśród krasnoludów. Miasto klanu McGrub zbudowane było na zboczu dwóch gór. Nie było szczególnie wielkie, ale miało grube mury, a domostwa zbudowane były solidnie, aby przetrwać warunki chłodnej północy. W przeciwieństwie do miast równin, tu budynki były niskie i przysadziste, nierzadko wbudowane w skały. W jednym z takich domostw, w kamiennej chacie siedział właśnie Rufus. Dorobił się całkiem przyjemnego domu z czterema pomieszczeniami, zaopatrzonego nawet w biblioteczkę. Przez niewielkie okna wpadało światło zachodzącego słońca. Kiedy zamykał księgę z rachunkami, coś huknęło. Należy tu zaznaczyć, że huk w mieście krasnoludów musi być naprawdę potężny, żeby przebić się między standardowe huki dnia codziennego. Ten huk był na tyle okazały, że spowodował nawet drobne, trwające ledwie pięć sekund trzęsienie ziemi. To również nie należało do krasnoludzkiej codzienności - kopalniane tąpnięcia zdarzały się ludziom, ale krasnoludy tworzyły kopalnie na tyle profesjonalnie, że tego typu kłopotów nie miały. Zaraz potem do uszu krasnoluda dobiegły kolejne hałasy, w tym gwar mieszkańców zza okna. To tyle jeśli chodzi o spokojny wieczór. Na ulicy gromadziły się tłumy ciągnące w stronę kopalni srebra. Razem z nimi nadchodziły kłopoty. Claudio Helms Późne popołudnie. Stojący u podnóża gór dworek coraz bardziej popadał w ruinę, podobnie jak jego właściciel, choć ten drugi raczej w znaczeniu metaforycznym. Ukryty między drzewami, pałac obrósł pajęczyną i kurzem. Zapomniany przez wszystkich, oddalony od najbliższych zabudowań o parę kilometrów, stał się miejscową legendą. Czasem przychodziły tu co prawda dzieci, ale zniechęcone ilością pająków i pajęczyn szybko zawracały z powrotem do wioski. A przecież właściciel dworu wciąż żył. Nie był co prawda człowiekiem, ale nie był też duchem, upiorem ani innym przejawem złych mocy. Gdyby interesował się tym, co dzieje się na zewnątrz, widziałby ciało niebieskie zmierzające dosyć prędko w stronę dworu. Ale okiennice były zamknięte, a pajęczyny tłumiły dźwięki spoza pałacu. Claudio siedział więc na fotelu w swoim przestronnym salonie. Kominek od dawna nie zaznał ognia, a wszystko pokrywały pajęczyny. Mieszkanie z pająkami niesie za sobą pewne wyrzeczenia, z drugiej strony okazywało się, że potrafią być całkiem miłymi towarzyszami. Na podłokietniku pojawił się Harper, przedstawiciel rodziny omatnikowatych, wielki i wiekowy pająk o czarnym odwłoku i bystrych oczach. Szanowany przez wszystkich, często służył radą i dobrym słowem, nie pomijając w tym względzie Claudio Helmsa. - Claudio, chłopcze - odezwał się. Zaskakujące, jak potrafiła zmienić się perspektywa - kiedyś byłoby to tylko chitynowe chrobotanie, a teraz... Teraz wampir nie dość że rozumiał język pająków, to jeszcze potrafił się nim posługiwać. - Rozmawiałem z chłopakami i... martwimy się o ciebie. Nie zrozum mnie źle, jesteśmy wdzięczni za twoją gościnę i dobrze nam się z tobą żyje, ale uważamy... Ja uważam, że powinieneś się przejść na spacer. Może poznać paru ludzi, zawrzeć przyjaźnie. Zobacz tylko jaki ty jesteś chudy, jaki wynędzniały. Idź, zacznij żyć. Przewietrz się, poznaj świat. Opowiadałeś przecież o swoich dawnych przyjęciach. Nie brakuje ci tego wszystkiego?
-
Stoneriver jest jednym z większym miast w państwie. Leży ono nad największą rzeką w państwie, Gareną, potocznie nazywaną przez miejscowych Krwawą Rzeką. Samo miasto jest typowym miastem handlowym. Codziennie po rzecze przepływa kilka statków z towarami, kierując się dalej w głąb lądu. Kwitnie również transport drogą lądową. Miasto stoi na przecięciu wielu szlaków handlowych, tak więc w mieście można znaleźć praktycznie wszystko. Zarówno towary codzienne czyli pieczywo, mięso, owoce, ubrania czy broń, jak i bardziej ekskluzywne, takie jak drogie, elfie stroje, krasnoludzkie ozdoby i biżuterię. Samo miasto jest czyste, dobrze prosperujące i, podobnie jak większość miast w dzisiejszych czasach, przygotowane na ataki. Na murach widać kuszników, a po mieście co rusz można dostrzec uzbrojonego strażnika. Katedra Krwawego Bractwa bardziej przypomina twierdzę obronną niż obiekt sakralny. Wysokie, grube mury z czarnego kamienia, Małe okna, uniemożliwiające przedostanie się przez nie do środka, Potężne, drewniane drzwi okute stalą. Na ścianach widać czerwone krzyże. Budowla znajduje się na południe od miasta, zaledwie sto metrów od jego murów. Na drodze do katedry widać liczne kapliczki i posągi. Przed katedrą znajduje się nieduży plac z kamiennymi ławkami, na których to mnisi w czerwonych szatach, przepasanych czarnym sznurem spędzają wolny czas. Rozmawiają z ludźmi, czytają księgi, medytują. Niektórzy bardziej uzdolnieni grają i śpiewają pieśni. Krótko mówiąc relaksują się i odpoczywają od obowiązków. Obok katedry stoi nieduży, dwupiętrowy budynek z identycznego kamienia co katedra a przed nim dwóch dobrze zbudowanych mnichów z długimi kosturami pilnowało wejścia. Wśród braci jest kilku, którzy różnią się o reszty braci. Mimo identycznych szat mają przy sobie broń. Niby zwykłe miecze, ale broń u mnichów jest rzeczą dość rzadką i to ich wyróżnia od reszty. Na dodatek wyglądają, jakby byli w jakimś transie. Chodzą i przyglądają się przybywającym. Co chwilę któryś powtarza tą samą frazę. - Wojna zbierze swe żniwa - Słowa brzmią groźnie i ludzie po prostu szybkim krokiem ich mijają, podchodząc do bardziej przyjaźnie wyglądających braci.
-
( 2 sprawy zanim zacznę. 1. Tak to jest kolejna sesja, którą próbuję rozpocząć i tym razem zbieram hype. Więc liczę, że teraz się uda. Cóż nadzieje umiera ostatnia 2. Przejrzałem informacje i wydaje mi się, że ta sesja nie będzie budzić kontrowersji czy problemów. Ale w razie jakichkolwiek problemów prosiłbym o kontakt PW. Nie ma co od razu używać specjalnych mocy aby usuwać post ) "Wojna się zbliża. To więcej niż pewne. Czuć ją w powietrzu. Widać ją na horyzoncie. Z każdym dniem jest coraz bliżej. Każdy na karku czuje jej cuchnący oddech. Jej paskudne palce z każdym dniem sięgają głębiej i zabierają ze sobą raz więcej osób. Nadzieja na pokój już zgasła. Dlatego właśnie piszę ten list. Potrzebuję twojej pomocy. Tylko ty jesteś w stanie na nowo rozpalić płomień nadziei i pomóc nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. A jeśli wykonasz zadanie dostaniesz nagrodę, o której ci się nawet nie śniło. Przyjdź do Katedry Krwawego Bractwa, jeśli uznasz, że obchodzi cię los świata. A jeśli któryś z braci powie: "Wojna zbierze swe żniwo" Odpowiedz mu: "A rzeki spłyną krwią niewinnych" Wtedy udaj się za nim. Zaprowadzi cię do mnie. Brat Felucjusz" Taki list został rozesłany do wielu osób. Kurierzy zajeździli wiele koni, aby każdy, który miał dostać ten list otrzymał go jak najszybciej. Lecz niewielu odpowiedziało. Na całe szczęście znaleźli się tacy, którzy poczuli się w obowiązku odpowiedzieć na wezwanie. Innych skusiła wizja ogromnej nagrody. I tak oto wygląda wstęp do sesji. A teraz wasza część na wykazanie się kreatywnością Karta postaci Tutaj macie informacje co do karty postaci Sprzęt i ograniczenia. Magia jest elementem oddzielnym i omawiam ją bezpośrednio z graczem, bo każda rasa może inaczej rzucać zaklęcia czy używać magii. Kilka zasad ogólnych. System walki, obrażenia oraz inne elementy
-
Akt I Zaginięcie Doktora Whoovesa 10 września Nad miasteczkiem Ponyville powoli wschodziło słońce, jakby niechętnie wynurzając się zza wzgórz. Zwiewny obłok mgły oraz cisza otulały budynki, których mieszkańcy wciąż jeszcze pogrążeni byli w niespokojnych snach. W powietrzu unosiła się aura napięcia, niepokoju i oczekiwania. Drzewa pobliskiego lasu Everfree kołysały się delikatnie na ledwo wyczuwalnym wietrze; ktoś mógłby powiedzieć, że same poruszając się; zaś ich cienie tańczyły szaleńczo, umykając przed światłem poranka. Jeden po drugim mieszkańcy opuszczali domy, zdążając pośpiesznie przez uliczki, po których wiatr przetaczał nieliczne jeszcze, pożółkłe, opadłe z drzew liście. Tego chłodnego poranka nie było słychać głośnych rozmów czy też śmiechów, które zwykle towarzyszyły kucykom z Ponyville, podczas ich porannych zajęć. Nie tym razem. Jeden z mieszkańców, znany naukowiec i wynalazca, Dr Time Turner Whooves, zaginął przed kilkoma dniami, pozostawiając po sobie jedynie domysły, plotki, niejasne ślady i wiele pytań. Wszyscy w milczeniu, z obawą w oczach, oglądali się w stronę lasu Everfree lub mieszkania zaginionego ogiera, jakby spodziewając się dostrzec tam... coś. Przeciągły gwizd poniósł się echem po otaczających miasteczko wzgórzach, brzmiąc nienaturalnie, wręcz niepokojąco, pośród wszechogarniającej ciszy. Nocny pociąg z Canterlotu wjeżdżał na stację kolejową...
-
Ten temat, jak sama nazwa wskazuje, służyć będzie do dyskutowania na temat sesji. Skoro natomiast już przy sesji jesteśmy, to ja to widzę tak. Jest czwórka graczy, więc w sobotę, najpewniej, możemy zaczynać. Początek dla Waszych postaci, a raczej początki, są już prawie gotowe. Będzie to wyglądało w ten sposób, że każdemu z Was wyślę na PW początek sesji, w rozmowach, które są już utworzone. Następnie stworzę temat wspólny, gdzie będzie toczyć się gra. Każdy będzie musiał częściowo opisywać swoje działania w temacie ogólnym, ale jeśli będzie miał potrzebę ukrycia czegoś przed innymi graczami, to może pisać to na PW. Ja ze swojej strony będę częściowo wydarzenia opisywał prywatnie dla poszczególnych osób we wspomnianych tematach, a częściowo ogólnie. Można by jeszcze wstawiać własne działania z tematu ogólnego w spoilery (o ile działają), aby gracze, którzy nie są świadkami tychże działań, nie czytali ich (tutaj oczywiście trzeba by się zdać na uczciwość graczy). Krótko mówiąc, od Was będzie zależało czy, i w jakim zakresie, będziecie dzielić się między sobą wiedzą. Jaka jest Wasza opinia na ten temat? Macie jakieś sugestie?
-
Wiedza nigdy nie ginie w całości. Zawsze pozostają jej fragmenty, zachowane w butwiejących księgach, skrywane pośród niszczejących gmachów, zakorzenione w zakamarkach pamięci starców. Uśpione sekrety, czekające na dociekliwy umysł, który to, wiedziony ciekawością, wsłucha się w ich szepty, wkraczając na ścieżkę, której końca nie jest w stanie dostrzec. Kiedy zaś ujrzy cel swej wędrówki, nie zawsze może zawrócić. Istnieje wiedza, która na zawsze powinna zostać zapomniana. Po tym wstępie, który nie ma zdradzać zbyt wiele (właściwie to niczego), i mam nadzieję, że tego nie czyni, zapraszam do zapisów do gry. Fabuła i klimat będą, w zamyśle, chyba typowe dla moich opowiadań, w każdym razie ma być wiele mrocznych sekretów i tego typu spraw. Celowo nie piszę tutaj żadnego, nawet najbardziej zdawkowego wstępu, gdyż każdy z graczy będzie miał swój własny, zależny od postaci. Jak można zauważyć jednakże, fabuła będzie obracać się wokół postaci Doktora. Od chętnych oczekuję jedynie: Imię postaci i jej rasa, krótki rys osobowości, historia (też krótka), i coś jeszcze, jeśli ktoś będzie miał potrzebę dodania czegoś. Zastrzegam, że mogę zaingerować w historię postaci, na potrzeby początków sesji, ale; jeśli już; to będą to jedynie niewielkie zmiany, omówione z graczem. Oczywiście, chętnie odpowiem na wszelkie ewentualne pytania. Myślę, że odczekam jakiś czas, i w zależności od liczby chętnych, wystartuje się jakoś w grudniu. Na koniec jeszcze; w tworzeniu postaci jest dowolność, ale z umiarem i rozsądnie, ponieważ różne postacie wymyślone przez graczy już widziałem. Potwory nie śpią pod Twoim łóżkiem. One śpią w Twojej głowie.
-
Zostaliście sami. Śmierć. Elegant. Imperator. Kukiełka. Niezwykła dziewczyna. Pustka was okalająca, bez tłumów, które w mgnieniu oka znikły wydawała się jeszcze bardziej pusta. -Jesteście jednymi z wielu, choć ciąży na was równie wielka odpowiedzialność co na innych. Jednak nawet w takiej liczbie zbadanie wszystkich śladów, jakie znalazłem, zajmie wam wiele tygodni. Przez ten czas będę całymi swoimi siłami chronił miejsc, które tak kochacie. Tylko to mogę dla was zrobić w zamian za wasze poświęcenie czasu. Dlatego wasze serca mogą być o nich spokojne. Jednak zanim was wyślę proszę, porozmawiajcie przez kilka chwil. Jesteście córami i synami różnych światów. Zanim zaczniecie działać jako zespół potrzebujecie odnaleźć nić zrozumienia.
-
Witam Nie wiem czy jestem ślepy czy nie, ale nie dostrzegłem tutaj tematu poświęconego grze Neverwinter. Szukam osób chętnych do wspólnej gry oraz rozmowy Jeżeli ktoś jest zainteresowany to proszę tutaj umieszczać jakiś nick czy coś w tym rodzaju Na pewno poszukam was
- 10 odpowiedzi
-
- neverwinter
- mmo
- (i 5 więcej)
-
Obok wielkich aren turniejowych, gdzie rozgrywały się coraz głośniejsze ostatnimi laty, magiczne pojedynki, znajdowały się stare ruiny zamku. Czarne mury fortecy były wysokie i smukłe. Większość masywnych bloków granitu zużytych na ich budowę teraz obluzowała się i skruszyła. Potężne blanki zdolne oprzeć się głazom z katapult i niszczycielskim czarom, gdzieniegdzie zostały stopione płomieniami smoków, które często najeżdżały w przeszłości te rejony. Ponad ścianę skał wznosiły się okrągłe baszty. Każda wysoka na ponad trzysta stóp, ponuro obserwowała, przez małe okienka strzelnicze, miejsca wielu pojedynków. Wieże kończyły się ostrymi pazurami skalnymi, rozrywającymi chmury. Pomiędzy nimi błyszczała w słońcu stara, ciemnoniebieska dachówka, zdarta w wielu miejscach pazurami. Mury zbiegały się w duży okrąg, a od strony kompleksu turniejowego osadzono wrota. Nie raz wielkie armie próbowały przedrzeć się przez tę stalową bramę. Mimo licznych rys i wgnieceń na stopionym metalu, zachowały się piękne płaskorzeźby. Na wschodnim skrzydle wrót znajdowało się olbrzymie słońce, dumnie gorejące potężnym żarem. Na zachodnim widniał księżyc, swym majestatem skłaniający do chłodnej refleksji. Brama posiadała również liczne wnęki, w których wypisywano imiona poległych w oblężeniach, a także uwieczniano w stali bohaterów Equestrii. Wśród nich byli także arcymagowie, którzy dla wielu uczestników turnieju stanowili inspirację. Za otoczoną wysunięciami muru bramą, mieścił się jej obszerny przedsionek. Kwadratowe pomieszczenie z grubego kamienia i z otwartym dachem, miało dać dodatkowe pole do ostrzału atakujących. W górze ponuro zwisały okrągłe leje, którymi dawniej lał się wrzący olej. Kolejne żelazne wrota stanowiły ostatnią barierę dla przedzamcza. Na środku obszernego pola wznosiła się dumnie gotycka cytadela. Z jej strzelistych, wysokich ścian z cegły, wznosiły się kolejne wieże. Każda zakończona ostrym stropem. Na ich szczytach powiewały nowe flagi Equestrii. W murach Zamku Wysokiego znajdowały się witraże kończące się łukami trójkątnymi. Szkło było ciemne, a wiele z dzieł, przedstawiających piękne pola i lasy kraju kucy, zostało zniszczonych w czasie wojen. Jednak gdy oko wędrowca spoczywało na dziedzińcu, cały przybytek zmieniał swój charakter z posępnego na optymistyczny. Wszędzie rosła długa, miękka zielona trawa, falująca na wietrze niczym aksamitne morze. Biegły przez nią proste, odnowione ścieżki z jasnego kamienia. Po ich bokach dumnie spoglądały starodawne pomniki bohaterów. Odrestaurowane i pomalowane na śnieżną biel dodawały światła całości. Pośród kęp kolorowych kwiatów, zachwycających oczy swą paletą barw, unosiły się potężne kryształy magiczne. Każdy miał kształt idealnie symetryczny, a runy wyrysowane na ich powierzchni odbijały się świetlistym poblaskiem. Jak głosiły plotki sam karczmarz sprowadził je tutaj, aby dodać magii temu miejscu. W istocie kamienie gromadziły magię unoszącą się w powietrzu z aren. W zależności od nasycenia klejnoty świeciły, wypuszczały kolorowe smugi na obszar dziedzińca, albo wręcz przy naprawdę potężnych zaklęciach były w stanie unieść cały zamek do góry. Goście chętnie korzystali z dodatkowych atrakcji w czasie finału poprzedniego turnieju, kiedy to w trakcie donośnego pojedynku dwóch wspaniałych magów, twierdza wzniosła się na blisko ćwierć kilometra, eksplodując przy tym tęczą barw. Na środku dziedzińca stała potężna fontanna. Szafirowa woda spływała kaskadami po białym marmurze. Cztery delikatne łuki wodne delikatnie okalały dawną rzeźbę, przedstawiającą Królewskie Siostry. Wielki dziedziniec prowadził prosto do cytadeli. To tam mieściła się główna część karczmy. Piękne dębowe drzwi, stylizowane na strony starej księgi zapisane runami, osadzone na błyszczących, srebrnych zawiasach przez całą dobę były otwarte. Nad nimi zaś tablica z nazwą przybytku - "Pod Gryfim Pazurem" - reprezentująca stosownych rozmiarów szpon będący tłem dla treści zamieszczonej. Na ścianach szerokich korytarzy, zwieńczonych ozdobnymi sklepieniami z płaskorzeźbami kwiatów, tworzącymi kopuły, umieszczone były pochodnie. Ogień tańczył na nich godzinami, rzucając migoczące cienie na szkarłatne ściany głównej sali. Pomieszczenie było na tyle obszerne, aby pomieścić kilka setek gości. Komnata emanowała przepychem. Stały w niej ciężkie stoły z ciemnego drewna, nakryte białymi, haftowanymi obrusami, poobszywanymi koronką. Zastawa lśniła srebrem i porcelaną, a także kryształowymi karafkami na trunki. Pod sufitem wisiały żyrandole z drogich kamieni, a na środku wznosiła się duża scena, na której kameralna orkiestra grała do posiłków zamożniejszym i wykwintniejszym gościom. Przy stołach stały krzesła wyściełane jedwabiem, przypominające swym przepychem królewskie trony. Czerwone firany ze złotymi frędzlami powieszone przy niedawno dorobionych, wysokich oknach, opadały delikatnie na zrobione białego drewna, parapety i pokrycia dolnej części ścian. Światło słoneczne chętnie wchodziło do środka, odbijając się od luster, ułożonych tak zmyślnie, że promienie tworzyły na suficie niezwykłe wzory, podkreślające bogate freski, przedstawiające ogromny i majestatyczny Canterlot, oświetlony promieniami dziennej gwiazdy jego władczyni. Obok podobny obraz przenosił obserwatora w to samo miejsce, ale nocą, gdzie królowały zimne, głębokie i wciągające kolory. Całości obrazu dopełniało kilka kaflowych kominków, wmurowanych w boczne ściany oraz długa lada z sosnowego drewna. Za nią zwykle urzędował karczmarz, lub jego pracownicy. Nie był to jednak jedyny poziom przybytku. Wielki zamek krył wiele tajemnic. Trzy piętra nad główną salą znajdowała się druga komnata. Prowadziły do niej kręte i wyłożone czerwonym dywanem schody. Na ścianach przy nich wisiały liczne świeczniki z umiejscowionymi tam magicznymi kamieniami, jasno świecącymi różnymi barwami. Górna komnata była urządzona na zwykły przydrożny przybytek, wielu sercom bliższy i milszy niż wytworny wystrój parteru. Stały tam pozbijane z paru solidnych desek, proste krzesła, duże palenisko na środku i zespół ludowych grajków, który grał znajomą, skoczną, prostą, choć piękną muzykę. Zamiast wykwintnych dań, można było zjeść tam zwykłe potrawy, które tanie i krzepiące często raczyły podniebienia podróżnych. Wszelki alkohol lał się do kufli i flaszek, a zamiast kelnerek ubranych w uroczyste, choć funkcjonalne suknie, tu zamówienia przyjmowały równie piękne i cudowne karczemne klacze. Za tradycyjną ladą, powyginaną w kilku miejscach siedział karczmarz rozlewając piwo spragnionym kucom. Oczywiście w tak dużym i przemyślanym przybytku było miejsce na wszystkie rasy, jakie tylko zawitały w tej okolicy. Dla każdego znalazł się odpowiedni stół, krzesła, a nawet sztućce. Obsługa wielojęzyczna i miła, stanowiła przyjemną odmianę od często spotykanych obwiesiów, spod ciemnej gwiazdy, pilnujących porządku w karczmach. Tu właściciel przewidział wszystko. Dzięki mocy w magicznych kryształach kontrolował wszystkie burdy i rozróby, nie dopuszczając do zmącenia porządku. Wystarczyła tylko zbyt duża dawka negatywnych emocji, czy rozpoczęcie rzucania czaru, aby wszystkie działania agresora były zablokowane przez moc kamieni. Nie było sposobu, aby przebić się przez liczne bariery ochronne, które stanowiły zabezpieczenie zamku. Wielokrotnie było to wykorzystywane, gdy jakiś pocisk z areny zawędrował za daleko i miał uderzyć w którąś z sal. Zawsze wszelkie zagrożenie pochłaniały owe magiczne kamienie, wzmacniając swą moc. W cytadeli mieściło się znacznie więcej rozmaitych komnat. Wiele wykorzystywano na magazyny bagażu, solidnie pilnowane przez odpowiednich pracowników, inne na pokoje mieszkalne, urządzone zarówno na bogate, ozdobne sypialnie magnatów, jak i skromniejsze, choć przytulne i wygodne, zwykłe komnaty. Piętro pierwsze i drugie zagospodarowano na obszerną kuchnie, z której rozchodziły się symfonie pięknych zapachów, a na wieżach powstały punkty widokowe, do obserwacji zaciętych zmagań na arenach. Część wielkich sal pozostała jednak pusta. Stały tam jeszcze antyczne regały na księgi, a wiedza w nich zawarta nie raz mogła pomóc magom w rozwijaniu ich zdolności. W innych komnatach na ścianach wisiało uzbrojenie. Najciekawsze było to, że gdy wyładowania mocy w kamieniach osiągały odpowiedni poziom, wtedy w zamku ożywały sceny z dalekiej przeszłości. Stali bywalcy doświadczyli wiele razy obrazów oblężeń, ślubów pary dobrze urodzonych kucy, wielkich biesiad, które czasem wydawały się nikłe w porównaniu z obecnie prowadzonymi przez karczmarza ucztami. Czasem magia kształtowała się w eteryczne odbicia starych mieszkańców cytadeli, którzy opowiadali o starych dziejach. Wszystko to sprawiało, że duży, czarny gryf w średnim wielu z białą głową i brązowymi, ostrymi szponami cieszył się z wydanych na karczmę pieniędzy. To on był tym prężnym i obrotnym właścicielem, który wszystko tak dobrze zaplanował. Gdy czegoś brakowało służył pomocą, a cen nigdy nie zawyżał. Pracowników traktował z szacunkiem, a także rozpoczął w ostatnich miesiącach realizację kolejnego projektu. Prosił on usilnie komitet, organizujący Magiczne Pojedynki, aby finał następnego turnieju rozegrał się właśnie w jego zamku. Było w nim dość pustych komnat, włącznie z obszernymi piwnicami, lochami i kryptami, do których rzadko kto zaglądał, aby coś takiego zorganizować. Goście i widzowie mieliby przepiękny widok, z komnat biesiadnych, gdyż magia kamieni mogła sprawić, aby ściany stały się przezroczyste. Czekał dalej na werdykt rady. Gryf zawsze dumnie schodził rano ze swych pokoi na najwyższej wieży, jego dobry humor ubarwiał zabawę gościom, czasami opowiadał historię zakupu i modernizacji zamku, czasami rzucał dowcipami, albo snuł epopeje o swoim życiu w armii, gdy został wysłany na daleką północ. Nie dawał nigdy nikogo obrażać i agresywni delikwenci byli od razu własnoszponowo przez niego wykopywani z karczmy. Kładł się spać późno, gdy cała karczma pogrążyła się we śnie, albo zabawie wewnątrz specjalnych magicznych, dźwiękoszczelnych komnat. W ten oto sposób witamy was w miejscu, gdzie można wypocząć, zarówno pomiędzy jak i po lub przed pojedynkami! Zasady są jasne: 1. Gracz nie pojawia się w karczmie - wchodzi do niej. 2. Gracz nie znika z karczmy - wychodzi z niej. 3. Gracz opisuje TYLKO swoją postać w karczmie - PG będzie surowo karane. 4. Karczmarz to NPC - gra nim Hoffman*( ) ewentualnie gracze, ale tylko w zakresie "Podał/nalał/powycierał". 5. Czytamy posty innych osób - nie chcemy sytuacji w której karczmarz jest w 3 miejscach na raz bo jeden napisał że gada z nim, drugi że karczmarz wyciera stoliki a trzeci że na;lewa mu trunek. 6. Staramy się przestrzegać zarówno regulaminu forum, działu jak i tematu. 7. Dobrze się bawimy *Głównie w piąteczki i weekendy. Są także inni NPC, gdy stosownie ich odznaczę, dopisek ten zniknie. Tak czy inaczej, wszystko będzie widać jak na dłoni. ~ Hoffman