Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 12/08/13 we wszystkich miejscach
-
Moje spojrzenie na ten dziwny dość meet... Było hucznie, było licznie, było... średnio. Średnio, bo zwykle po meecie jak wracam do domu to jestem pełny energii, radości, wigoru i Celestia wie czego tam jeszcze pozytywnego. Dzisiejszy meet, choć był jak wyżej zostało napisane huczny i liczny, nie pozostał także i bez skaz, jak to zwykle bywa. Ale żeby nie było, że relacja z tegoweekendowego meeta jest jakaś mała, krótka, niepełna czy coś tam jeszcze, chcę was zapewnić, że taka nie będzie (Kapitan Oczywistość). Postaram się w niej zamieścić wszystko z mojej perspektywy, co powinno się znaleźć w szczegółowej relacji, więc przygotujcie sie na ścianę tekstu. „Super... Dobrze, że teraz mi to mówi”. Taki króciutki monolog mego autorstwa powstał w moim domu gdy o 12:30 się dowiedziałem od kumpeli, że jednak dziś nie przyjdzie po ten cholerny śpiwór, który dla niej przygotowywałem z wywieszonym ozorem cały wczorajszy dzień (miała być po niego o 11:30). Posiedziałem sobie jeszcze trochę przy kompie, po czym wyszedłem z domu szczęśliwie łapiąc odpowiedni tramwaj (maszynista specjalnie zatrzymał odjeżdżający pojazd. Brawa dla niego). Zastawszy małą grupkę (i szybko rosnącą) Bronies na patelni wiedziałem, że odnalazłem swoich. Nic ciekawego się tam nie działo, po prostu staliśmy i czekaliśmy na spóźnialskich. Jedyną rzeczą wartą uwagi był Plottie, który zeskoczył z kwietnika (o ile można ten parabagienny wytwór tak w ogóle nazwać) pod którym zwykle się zbieramy. Było generalne „ŁOŁ!” – powiem, że pomysł był bardzo fajny... Ciekawe ile teraz osób będzie chciało też pobyć równie fajnym i zgapi od niego ten pomysł. Hue hue. No i przybył jeszcze Chemik, ale sobie od razu poszedł na Meeta Konkurencji – karna czekoladówka dla niego. Żarty się skończyły, gdy staliśmy tam już równo przeszło zwyczajowe 15 minut. Skierowaliśmy nasze kroki ku KFC na przeciwko DH smyk, co moim zdaniem było dość ciekawym pomysłem: flash-back starych meetów, które były umawiane właśnie tam. Po drodze zgubiliśmy parę ludzi, zaś ci musieli czekać na pasach, gdy my już grzaliśmy dupska w pomieszczeniu, ale błagam – nie jesteśmy wojskiem tylko luźną grupą. W międzyczasie, w keefcu chłopaki pograli w Munchkina, ja spróbowałem strollować panią za ladą i zagadać ją po angielsku, ale troll się nie udał (osłuchana babka, a ja mam słaby akcent. Powiedziała, że słychać było, że ją tylko testuję), posłuchaliśmy sobie utworu o nazwie „2/10” i takie tam pierdółki. A potem część grupy się wykruszyła i zdecydowała się pojechać Komstuchowym autkiem po Osię i Algę Asię i Olgę. Konkretnie 3 osoby: Donard, Cesatori i oczywiście szanowny właściciel. I teraz moje pierwsze „nie”, ale tego na serio nie musicie słuchać, bo WIEM, że to tylko kwestia mojej psychiki i zasranego syndromu „sam przeciw wszystkim”, co mi się czasami włącza. Uzgodniliście to jakby między sobą, a ja się poczułem trochę odepchnięty... Ale mówię: to tylko moja choroba psychiczna (trudno, żebyście wrzeszczeli o tym przez cały pokój). Co ciekawe: Koleżanki wyżej wymienione były na tym samym konwencie na którym była ta dupa co miała ode mnie śpiwór zapożyczyć. Łącznie pozostało około 8 osób. Klaudia została mianowana przez Donarda na Lidera Grupy którą miała pokierować na starówkę – chyba najgorsze miejsce do spotkania się jakie sobie można wyobrazić w okresie świątecznym dość pokaźnej grupy znajomych... ale o tym za chwilę. Osobiście pokierowałem grupą Las Claudias za wyraźną aprobatą Liderki. Postanowiłem oszczędzić grupie przeciskanie się przez kupę ludzi na ulicy... Cholera, nie pamiętam jak się nazywała. Ta, co jak idąc z rzeczonego KFC dotrze się na palmę De Gola i skręci w lewo. Przeciskanie się tam samemu z rowerem to jak jechanie pociągiem z „D4shkom” przez 6 godzin, a co dopiero (z) grupą, która ma tendencje do rozrywania się i przerywania szyku (Ta. Bo my mamy jakikolwiek szyk.). Ludzie tam chyba się spełniają seksualnie, że bez względu na pore roku luda tam pełno jak w Bangladeszu. W każdym razie: poszliśmy naokoło. Sam nie myślałem szczerze mówiąc, że doprowadzenie stadka tak daleko będzie takie proste. Minęliśmy po drodze ciasne, ale nie zatłoczone uliczki, Plac Adolfa Hi... Eeee... Plac Piłsudskiego, choineczkę w takim-okrągłym-budynku koło w/w Placu i wyszliśmy przy Pomniku Adama Mickiewicza. Jednym słowem – wszystko przebiegło nadwyraz gładko i miło. Po drodze nawet Klaudia użyczyła mi swego telefonu bym mógł zadzwonić do Taty – dziękuję. No ale, kur*a, teraz zacznie się najlepsza jazda. Mikołajki po polsku – okres życzliwości, przebaczeń, pomagania sobie, kurwa ich mać... „Ą-Bą-Tą” – zachowanie jak paniszcze na swym dworze. Tak mogę opisać bardzo łagodnie popis, który za chwilę przeczytacie. Dotarliśmy szczęśliwie do celu podróży. Częściowo, bo gdzie dokładnie „na starówce” spotkać się mamy to już się nie dowiedzieliśmy. Zobaczywszy ładną scenę świąteczną, wraz z grupą postanowiliśmy podejść pod nią i zastanowić się, co dalej. Kilka nieudanych telefonów do Kompanii Zmotoryzowanej Komsta-3, podowcipkowania i grouphug później zorientowaliśmy się, że właśnie żeśmy wdepli w niezłe bagno – zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie zostaliśmy otoczeni zewsząd przez tysięczny tłum. I jako, że byłem de facto El Comandante tej grupy to jest to tylko moja wina, że do tego dopuściłem. Przepraszam. Traf chciał, że udało nam się połączyć z KZK-3. Ci powiedzieli nam, że stacjonują obecie na pozycji Alfa 2... Na Murach Miejskich – czyli dokładnie po drugiej stronie całego tego tabunu który otoczył kolumnę zygmunta [próbowaliśmy nadać im sygnały za pomocą Anty Zgubieniowego Aparatu Ratunkowego (AZAR), który świeci na czerwono... nie widzieli nas niestety]. Teraz rozkminiamy co dalej?... Nie wiem kto wpadł na ten pomysł, ale ja na pewno nie byłem za (czyli druga wtopa jako dowódca grupy, bom przystał na to). „Przeciśnijmy się przez tłum!” i iść przodem zaczął pewien małej postury człowiek, którego imienia / nicku niestety nie pamiętam. Przodem powinien iść ktoś potężniejszy jak Igor czy choćby ja. Wraz z zatorem w postaci zbyt gęstego tłumu pod Punktem Strategicznym „Kolumna Zygmunta” wzrósł Hejt ze strony ludzi wokół („Super pomysł!”, „Co wy robicie?!” „Porąbało was?!” „Złaź mi z drogi wielkoludzie!”, „Brawo, kur*a! Brawo!”). Mały dodatek: dopiero teraz widzę błędy w dowodzeniu grupą Las Claudias (właściwie to powinno być „Los Pitruces” huehue), więc wtedy jako charyzmatyczny inaczej wodzuniu nie przejmowałem się wyzwiskami i chciałem tylko szybko przemknąć (to jest dobre zachowanie), to jednak widząc Zator podjąłem decyzję o wycofaniu się... Starczyło mi powiedzieć to głośniej (tj. Regularny głos Lindsa) 3 razy a poczułem jak zostałem chwycony za kurtkę przez jakiegoś spasłego ćwoka i po prostu odrzucony z powrotem, o mało nie lądując zębami na kamieniu. Olałem ten incydent i krzyki tego debila, mało tego: musiałem nawet ogarnąć nasze Zbrojne Ramię, które chciało wymierzyć sprawiedliwość zamachowcy El Comandante. Skończyło się szczęśliwie tylko na krzykach. A więc w trudnej sytuacji zwołałem zebranie nadzwyczajne by rozkminić, co dalej (sytuacja napięta bo byliśmy wciąż pod ostrzałem... wzroków nieprzychylnych byków, co zapomnieli jak to być cielakiem). Wszystkie propozycje moich Soldados były beznadziejne: to El Subteniente wymyślił, aby przebić się przez tłum w innym miejscu, to El Sargento proponował kontynuowanie marszu, to El Brigada jeszszcze jakieś głupstwo; ale o jednym wiedzieliśmy na pewno: MUSIMY się wydostać z terenu wrogów (wroga armia zwała się „Los Hijos de Puta”) i połączyć się z Kompanią Zmotoryzowaną i resztą Legionu Bronies de Varsovia. W końcu postanowiłem być minimalnie godny powierzonej mi przez ufającą mi psiapsiółę funkcji i nadziei w oczach moich żołnierzy i przejąłem inicjatywę. Zdecydowałem, że każdy MUSI przebić się przez tłum samodzielnie, ponieważ grupą nie mamy szans na przetrwanie. Umówiliśmy się pod Kościołem Św. Anny, zaś moja decyzja nie podlegała negocjacjom gdyż wdrożyłem wykonywanie rozkazu natychmiast po zakończeniu jego obwieszczania. Podjąłem marsz wiedząc, że moi podwładni będą wiedzieć, co robić. Raz jeszcze zostałem zbombardowany kąśliwym wzrokiem opuszczając terytorium LHdP. Szanowna Pani, mimo, że ją przepraszałem i chciałem przejść by się wycofać i by nigdy jej wredna, wykrzywiona w szyderczym uśmieszku japa z kąśliwymi oczkami nie musiała już kąpać się w uroku mej pięknej twarzy à la Johny Bravo. Wiedząc, że Polityka Życzliwości nic nie daje, to też postanowiłem potraktować ją jak powietrze zwyczajnie sobie przechodząc: lekkie szturchnięcie bez słowa i sajonara. Jednak opuszczając wyżej wymienionych jegomości powróciłem do bycia Życzliwym... co ciekawe: cała reszta była już dla mnie spoko – nawet jedna Starsza Pani się do mnie uśmiechnęła (!). A moja kompania? Wiedziałem, że sobie poradzi, jednak nie wiedziałem, że spryciaże po prostu przejdą za mną ciurkiem. Takim samym szykiem szliśmy w stronę Los Hijos de Puta, cieszyłem się, znalazłszy się już na miejscu, że wszyscy moi podkomendni są cali i zdrowi. Po broniacku sobie pożartowaliśmy i pochwaliliśmy siebie za „święta po polsku”; pojawiły się także spostrzeżenia negatywne, tylko od jednej osoby, która szła na samym tyle i widziała zajście tylko z tyłu. Mówił, że „odwaliliśmy straszną gimbazę”, za co jako El Comandante powinienem go rozwalić pod ścianą, ale postanowiłem tylko mu wytłumaczyć, iż się mylił w spostrzeżeniach, wyjaśniwszy mu jak było na prawdę. Zdecydowaliśmy się obejść tłum i samą kolumnę... Łał. Teraz już bez przeszkód: komentując ostatnie zajścia udało nam się połączyć z KZK-3 i resztą Legionu na umówionym miejscu. Moje zadanie dobiegło końca: doprowadziłem całą grupę szczęśliwie na koniec. Widziałem tylko jak ze łzami w oczach, brudnych mundurach i zakrwawionych bandażach witają się z płaczem ze swoimi dziewczynami, przybijają piątki z przyjaciółmi z pozostałych Formacji: Linur’s Crew, Samodzielna Kompania Strzelców im. Marszałka Lindsa, Al-Harrija Al-Olafi, a ci zaś z moją kiluosobową Las Claudias. Aqui se lo termine. Arriba tienes una curiosidad: si leeras cada una letra primera de todos los párrafos sabrás qué dije a Olga en KFC. Ja zaś zostałem z tyłu. Wiedziałem, że mogę już odejść w cieniu. Wiedziałem, że mogę odłożyć moją czapkę oficerską a jako zapłatę za doprowadzenie ich na miejsce wystarczy mi jedynie ich radość. Opuściłem głowę i zacząłem powoli odchodzić w cień zostawiając za sobą moich chłopaków (i sanitariuszkę), za których w boju oddałbym życie... Heh. Dobra, trochę się zagalopowałem. W każdym razie: połączyliśmy się z resztą na Murze Miejskim (ciekawostka: prawie nikt nie wiedział co to dokładnie jest. Miała być też Patrycja Ch. Ale nie przybyła, bo też chyba nie wiedziała co to. Ja też nie. Dla mnie to Alfa 2), postaliśmy tam, pogadaliśmy, w międzyczasie przybyły dwie koleżanki od Olgi oraz Asi: Agata i Ania. Były też fociełę na Dropboxełę. Zdecydowaliśmy się w końcu ruszyć zady. Kierunek: HGW. Idąc, po drodze dołączył się do nas Tostu, potem wszyscy zamiast iść normalnie chodnikiem poszli mierzeją (poboczem w zasadzie) układając ciurek około 20 osób. Wyglądało to dość zabawnie, więc i ja się dołączyłem. W końcu dotarliśmy jednak do KFC na Placu Bankowym – chyba najgorszym KFC do tego typu wypadów. A dlaczego? Bo po 1: Po prostu wnętrze nie sprzyja tego typu grupom. Albo znowu coś ze mną nie tak, albo po prostu uważam, że lepiej jak mamy całą kanciapę tylko dla siebie, jak na Placu Konstytucji. Co warto zauważyć, było osób od jasnej Celestii. W końcu jak się tam rozsiadaliśmy to baliśmy się o miejsca w związku z jednopoziomowością pomieszczenia, ale w końcu przełamaliśmy strach, bo lud obcy zaczął się wynosić ustępując miejsca. W międzyczasie wpadł na moment Łolaf i Szanias, i Chemik, który poszedł sobie rano na inny meet, gwoli przypomnienia. Ale szybko nas opuścili: Szanias i MakGajwer bo niewiadomo, a Łolaf bo sobie przygruchał pannę. Z mojej strony: szczere gratulacje. A tu reakcja osób z którymi siedziałem przy stole: http://funnymama.com/store/120530/86206_v0_600x.png W końcu jednak osoby zaczęły się wykruszać i z pokaźnej grupy pozostała mała grupa. I tutaj znowu miałem małego doła, bo obok usiadła sobie grupa drecholi, którzy sobie z nas zlewali dłuższy czas... I tu drugi powód, bardziej osobisty: ten KFC jest na dzielni, na której mieszkam, więc na prawdę znam tych ludzi i gwarantuję, że za kucykami oni nie przepadają. Podśmiechujki to jeszcze mogę znieść. Z trudem, ale mogę... Ale kiedy usłyszałem „bzyknąłby se” za swoimi plecami, kiedy jedna z dziewczyn mi sprzedawała huga, to się trochę „zdenerwowałem”. Odchodząc... Możecie mnie nazwać tchórzem jak chcecie: wolna droga, ale przyznam szczerze, że trochę od nich uciekłem. Zostawiając za sobą ludzi – nie będę ukrywał faktów. Zrąbałem i czuję się z tym jak śmieć, ale też mnie zrozumcie, że ja tych ziomków od czasu do czasu mijam. I nie są to na pewno moi przyjaciele. Rozeszliśmy się, wkroczyliśmy z Donardem i Klaudią do tramwaju nr. 4, przejechałem z nimi 2 przystanki, po czym wyszedłem kończąc oficjalnie dla mnie Ponymeeta. A teraz siedzę w domu i kończę te słowa. Zacząłem to pisać o 22:17 – a skończyłem o 00:434 points
-
Pomyślałem, że napiszę coś o tym, jako że trochę się tym interesuję. Jak natrafię na coś ciekawego, będę to umieszczał tutaj i zachęcam forumowiczów do dzielenia się swoją wiedzą i zadawania pytań... Tak samo byłbym wdzięczny, jeżeli ktoś wytknie mi błędy w tym, co piszę (ku chwalę nauki, będę się starał odwdzięczyć tym samym). Myślę że w erze seriali typu "Doktor House" czy "Chirurdzy" ewentualnie "Na dobre i na złe" każdy powinien mieć coś ciekawego do napisania Zobczymy, co z tego powstanie... Sposób na wyegzaltowane, hiperwentylujące się panienki - poddusić. W czasie hiperwentylacji, jak sama nazwa sugeruje, następuje zwiększona wentylacja płuc. Albo przez zwiększoną ilość powierza wnikającą do pęcherzyków płucnych, albo po prostu przez przyspieszony lub pogłębiony oddech. Może być też wywołana celowo - na przykład w celu zwrócenia na siebie uwagi otoczenia. Objawy mogą być różne. Często wystęuje omdlenie, tężyczka (nadmierny skurcz mięśni), mrowienie czy ból głowy. Chodzi o to, że podczas hiperwentylaci z naszej krwii wydalamy za dużo dwutlenku węgla, przez co w skrócie zwiększa się jej pH (staje się bardziej zasadowa). Ergo - musimy na chwilę odciąć dopływ tlenu - poddusić - przez co dojdzie do wyrównania ilości CO2. Zatkać usta i nos, cokolwiek... i czekać na cudowne uzdrowienie Tylko pamiętać, żeby nie przesadzić Można łatwo i szybko zwolnić akcję serca, masując zatokę szyjną. To część tętnicy wyczuwalnej palcami na szyi. Znajdują się tam receptory ciśnienia. Uciskiem imitujemy zwiększone ciśnienie, a nasz system nerwowy reaguje na to zmniejszeniem częstotliwości skurczów serca, co ma to ciśnienie obniżyć. Ostrożnie z takim masażem, ponieważ można przez przypadek doprowadzić do niedokrwienia mózgu (dlatego raczej już się tego nie robi np. w karetkach), jednak nawet niedoświadczona osoba może czegoś takiego spróbować. Sprawdzone przeze mnie i kolegę - działa Po 24 godzinach bez snu następuje krótki okres zwiększonej aktywności i pobudliwości Szczególnie przydatne, jeżeli mamy następnego dnia z samego rana pisać jakiś sprawdzian albo test. Jeżeli tak jak większość uczymy się dopiero w ostatniej chwili, siedząc do późna w nocy, lepiej odespać naukę już po napisaniu testu niż położyć się na parę godzin o czwartej nad ranem. Słowem - wykorzystać ten okres zwiększonej aktywności na napisanie tego nieszczęsnego sprawdzianu Na razie tyle3 points
-
3 points
-
3 points
-
3 points
-
2 points
-
2 points
-
fotki https://drive.google.com/folderview?id=0B-qaDXl9U2K3cmhUZ0NhMUVnN28&usp=sharing2 points
-
2 points
-
W sumie nie jestem jakoś utalentowany w malarstwie i tak dalej, bardziej pisarstwo lecz tworzę jakąś inną grafikę. W zależności co mi się zachce i co jest potrzebne. Tworze tapety, dam kilka z nich. Te z serii My Little Diablo mi się podobają najbardziej więc: A to niewielka cząstka tego co można u mnie znaleźć na Devie.1 point
-
Więc tak jakoś pomyślałem, że mógłbym wrzucić to czym naprawde się zajmuję, kiedyś robiłem głównie wektory, potem przerzuciłem się na animacje. Jakoś wyszło tak, że większość widzów mam z za granicy, a odcinać się od swojej ojczyzny kompletnie nie chce. Tak więc tu jest mój kanał http://www.youtube.com/user/izeer1337 A tutaj wrzuce 3 ostatnie animacje. http://www.youtube.com/watch?v=06eK1DIymco http://www.youtube.com/watch?v=2Lw8okgavB0 http://www.youtube.com/watch?v=z73p5bGrRaI Tak czy inaczej, w polsce animatorów można policzyć na palcach jednej ręki, więc jeśli jacyś tu są, to śmiało pisać.1 point
-
No... To jakoś mój trzeci fic i chyba jedyny jaki mi wyszedł Opowiadanie jest stosunkowo krótkie i szczerze mówiąc, nie wiedziałem i nadal nie wiem jak się za to dokładniej zabrać i otagować... Ech, dobra, nieważne. Po prostu mam tremę, ale wiem, że hejtu i tak nie uniknę. Zaczynajmy: Autor: Morviles Pre-reader: S443556 https://docs.google.com/document/d/17volXM1cgZewMqCGtxZx-NN8PH9FESL-SAWL93WcPKY/edit?usp=sharing Jestem otwarty na propozycje co do tagów i samego opowiadania. Ponoć jest to comedy. To mój praktycznie pierwszy fic, nie bijcie.1 point
-
Witam wszystkich. Jestem tu nowa. Coś o sobie: mam na imię Martyna. Mój ulubiony kolor to myszopchli (szary blond), szary, zielony i granatowy Lubię zwierzaki. Mój ulubiony zwierzak to taszczur (jaszczur), pies i koń. Nie ogarniam tego forum. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktoś pomógł mi się rozeznać... Piszcie co jeszcze chcecie wiedzieć!1 point
-
Chciałbym pochwalić si moim obrazem. Nazwałem go sonic rainboom (bo jakżeby inaczej ) Jest to akryl na płótnie o wymiarach 45x57cm. Niestety, żyję niejako na walizkach, i nie jestem w stanie go ze sobą wszędzie wozić, dlatego chętnie zamienię go na jakieś itemy. jeżeli ktoś chce zobaczyć je na żywo, to mogę go zawieźć do dowolnego miejsca w warszafce. Photo:1 point
-
Siemka! Ostatnio na forum pojawiła się nowa gazetka. Brohoof stracił monopol, więc idąc za ciosem można stworzyć kolejną. Jest to raczej projekt głupota, ale czemu nie? Razem z Syskolem i Dupkiem wpadliśmy na najgłupszy pomysł naszego życia. Czyli gazetkę! http://issuu.com/nobodycares/docs/gazeta Pierwsze wydanie! Nie wiadomo kiedy będą się pojawiały nowe numery. Pewnie wtedy kiedy zbierzemy wystarczającą ilość głupiego materiału, jakichś dziwnych tekstów, obrazków etc. Nie będziemy narzekać jeśli będziecie nam takowe podsyłać. Byłoby miło. Zatem jeśli chciałbyś zrobić coś zabawnego, bo takowa jest nasza "gazetka" to zapraszamy. "Rekrutacja" jest otwarta, więc nie bać się zgłaszać. Super ekstra hiper mega naczelni lepsi od Boba i Solara, którzy się nie kłócą - Hayate & Syskol Prezes, redaktor, grafik i dupek - Mr.Douchebag znany jako Red Spy.1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
Ale to co innego, bo "Atomówki" z założenia miały być brutalne, niby słodkie urocze dziewczynki, ale dokopać potrafią. MLP z kolei w domyśle powinno być bajką dla dużo młodszych dzieci. To do jakiej grupy dotarły to już co innego, autorzy nie powinni robić odcinków pod Bronies.1 point
-
Z CMC to lubię wszystkie po trochu , chociaż wybrał bym Sweetie Bell. Kilka pytanek: 1. Jaka jest twoja ulubiona zła postać? 2. Lubisz Octavię? 3. Jaki jest twój stosunek do tańca? 4. Lubisz Discorda? 5. Jakie są twoje kucykowe personalia? 6. Lubisz muzykę klasyczną? 7. Jaką lubisz muzykę? 8. HUG? 9. Skąd pomysł na nick? BTW: Ja też uwielbiam Pinkie. 1. Oczywiście Luna 2. W sumie nie wiem jeszcze nie doszedłem do odcinka z nią obejrzałem dopiero cały 1 sezon i 6 z drugiego. Ale lubi ona muzyka więc pewnie tak. 3.Lubię tańczyć, choć słabo tańczę . 4.Tak, trochę chaosu nigdy nie zaszkodzi . 5. Lubię zabawy/imprezy, jak Pinki ( najwięcej) ,Książki (techniczne) prace w Bibliotece ( kiedyś odrabiałem tzw"godzinki" za nieobecności i mi się spodobało ) jak twini, zdolność do nowych znajomości jak Apllejack, Drobiazgowość jak Rality, Z Raibow Dash Szybkość zwłaszcza na motocyklu i ściganie się ze znajomymi na nich. I lekka nieśmiałość jak Fluttershy Tatrze z każdego mam jakieś cechy 6.Tak 7.Osobiste lubię wszystkie gatunki, słucham od disco przez Bluesa (Dżem) , po metal (Sabaton). 8. A co to znaczy ?? Sorry ale jeszcze słabo kojarzę te skróty. 9.Wizą się z braku pomysłu, Moje imię , rocznik i kraj . Chwilowo Bytuje w Chełmie.1 point
-
1 point
-
Temat jeszcze aktualny ? Mogę spróbować ale nie wiem kogo Głos mam elastyczny (sopran-pocz.basu) Jeśli można , proszę mi podrzucić kogo Z góry dziękuje1 point
-
1 point
-
Trudno to opisać... po prostu wyjmujesz tablet z pudełka, instalujesz sterowniki i jedziesz. Z początku będziesz miała taki odruch, że co narysujesz na tablecie to poprawisz myszką, ale w końcu ręka się przyzwyczai i będzie "reagować" na tablet jak na zwykłą kartkę i ołówek. Trochę trudno to opisać, a i pytanie niezbyt sprecyzowałaś. xd http://www.techfanatyk.net/jak-madrze-wybrac-tablet-graficzny/ Wiem, że tl; dr ale polecam przestudiować cały artykuł, bo warto + koniecznie przeczytaj część o zależności rozmiaru tabletu a rozdzielczości ekranu. Sama nie polecę Ci konkretnego modelu, ale IMO najlepszym rozwiązaniem jest coś od Wacoma. Nie mówię o Intuosach, bo skoro to Twój pierwszy tablet to byłoby to tylko marnotrawstwo pieniędzy. Hmm... szukaj czegoś z przedziału cenowego 200-400zł, tańsze niż 200 to badziewie, droższe niż 400 - to jak w przypadku Intuosów - marnowanie pieniędzy. Czemu marnowanie? Kupisz sobie tablet za 600 czy więcej, ale po pewnym czasie Ci się znudzi rysowanie lub (nie chcę tu nic sugerować czy być niemiła) zrobisz bardzo mały i powolny postęp w rysunku i... po prostu zmarnujesz pieniądze i sam tablet. Dlatego na początek dobrze jest kupować coś z trochę niższej klasy i półki cenowej. Oraz oczywiście rozmiar. Jak na mój gust najlepszym rozwiązaniem jest A5 - nie za duży, nie za mały. Osobiście posiadam A4, ale tylko dlatego, że uwielbiam duży format. Też polecam, o ile dysponujesz odpowiednią rozdzielczością. I A6... kup w ostateczności, bardzo malutki obszar roboczy, który nadaje się w sumie tylko dla notebooków 11' i który jest po prostu niewygodny. Tak jak na zywkłej kartce, z dwiema różnicami - nie patrzysz się na tablet, tylko na monitor, a samo piórko nie zostawia śladów na tablecie (tu pod względem artystycznym, bo siła tarcia jednak działa i zarysowuje się tablet oraz skraca rysik). Ogólnie to wiem co czujesz, bo ja zadawałam podobne pytania i non-stop szukałam na nie odpowiedzi. Ale dosyć trudno jest na nie odpowiedzieć, bo większości posiadaczy tabletów (w tym także mnie) rysowanie po takim sztucznym płótnie przychodzi dość lekko i naturalnie i... po prostu ciężko to opisać, tyle Ci powiem xD' Najlepszym sposobem na naukę jest doświadczenie, więc...1 point
-
Dzięki za miłe powitanie. Nie mam OC ale chciałabym być jednorożcem, znam Green Goblina, lubię filmy z Marvela1 point
-
Mi się odcinek bardzo spodobał, jak dotąd najlepszy. Wszyscy skarżą się na zachowanie RD, ale mi się to nawet spodobało :3. RD była zupełnie inna niż zwykle, taka dziwniejsza, jednak w pewnym sensie to rozumiem. Przecież dla niej spotkanie ''nieistniejącej postaci'' będącej jej idolką musiało wywołać jakieś emocje. To jest niemal tak jakby taki brony spotkał kucyka xD. Wiadomo, że normalny człowiek nie zachowałby się tak przy spotkaniu istniejącego idola. Ale postaci z książki czy filmu? To jest niemożliwe, dlatego też tak bardzo wstrząsające dla Rainbow. Podobnie można tłumaczyć mane6 gapiące się na walczącą Daring Do. Idąc dalej do odcinka: była akcja, zabawne momenty, współpraca Rainbow i Daring Do ( ), wspólny hug... mi nic tam więcej do szczęścia nie potrzeba. 10/101 point
-
Nick: Insomnia, bezsenność oraz jest chyba taki utwór. Przepadam za posiadaczką tego nicku, więc jak najlepiej mi się kojarzy. Avatar: Mistrzostwo! Nie wiem skąd masz taką smykałkę do wynajdywania cudownych avatarów z Celestią, ale idzie Ci to świetnie. Sygnatura: Każdy może to interpretować inaczej. Jak dla mnie to Celestia, która uświadomiła sobie, że ona również się zestarzeje User: Jest wspaniała, cudowna, piękna, pomocna, kochana, lubiana, znana, pomysłowa, kreatywna, zaradna, mówiłem że piękna?1 point
-
Witaj ! Twe słowa przypominały mi moje początki na forum. Wtedy też nie ogarniałem. Ale nie bój się, nigdy jego nie ogarniesz1 point
-
1 point
-
>>Ogłoszenie!!! Dobra, dziś będzie krótko, ponieważ czas zaczynać - czas również na wyniki ostateczne!! xI 4.DiceMuz (Diceman321) 1.Funny Mane (Baffling) Z.Green Friend (kapi) D.MoonSun (Nightmare) E.Thunder Pink (RD1-9) X. (Kitsun) B. Sylly Leranel (Legolas) ~~ @.Akwarela Chase (Magiczna) 3.Animal Heart (WilczaNati) 7.Blue Plate (Daffy) 8.Brushie Nelle (Happy Pinkie) 9.Candy Sweets (Karmelek) 0.Colour Shy (Leah) Z.Deft Lissom (sajback) 6.Food Streack (Cassidy) %.Night Star (Twilight66) $.Rain Sky (Raindrops) Chyba każdy domyśla się, co poniektóre kolory oznaczają, hm? ^^ Aby nie przedłużać oczekiwań na konkretne zajęcia, zamknięto rekrutacje, przeto gratulację przyjętym!! Jeśli ktoś inny miałby jakieś zastrzeżenia, niech się do mnie zgłosi, a może dostanie ciasteczko~ ^^ W jakimś czasie powinny się pojawić tematy zajęć w tym wątku i instrukcje do nich, zaś na razie możecie świętować (właściwie, ze względu na charakter klasy, powinniście xd) przyjęcie na uczelnie do klasy Pinkie Pie!! Jeszcze raz gratulujemy!! ^^ ~~ Nooo... to nie było jakoś specjalnie krótkie ogłoszenie, Diss x) Aj tam, tak wyszło xP To kiedy będę mogła powitać nowych studentów? Już niedługo, Pinkie, do następnego ogłoszenia, dobrze? ^^ Śledźcie ten wątek, uczniowie, dobrze? .__. <<1 point
-
Postanowiłem jednak wstawić zdjęcie. A ja myślałem że decyzja Aglet, to największy szok jaki dzisiaj przeżyłem. A oto ja:1 point
-
Cassidy- Really? Zobacz kiedy on to pisał. Dwa lata temu, a ostatni raz zalogował się rok temu. Być może kiedyś był avatarem T.T Trzeba patrzeć na daty postów.1 point
-
Dostałem absolutnie nic. Ale nie jest to takie zwyczajne nic. Panowie i panie, otrzymałem nic przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie, z górnej półki. Możnaby rzec, nic niezasłużone. Gdzieżbym śmiał kiedykolwiek przypuszczać, iż zostanę zaszczycony takim wspaniałym, olśniewającym, prawdziwie królewskim wbrew mojego wiejskiego pochodzenia darem. Ach, żebyście wiedzieli, jakie to moje nic jest piękne. Nie wiem, jaka była jego historia, zanim trafiło w moje ręce, ale możecie być stuprocentowo pewni, że nic zostanie należycie spożytkowanie, nic przeznaczę na jakieś szczytne cele i nic zapewni mi szczęście w całym moim życiu. Co więcej mogę powiedzieć, chyba nikt spośród was nie dostał takiego niesamowitego i bardzo użytecznego prezentu jak ja.1 point
-
Jako prereader tego opowiadania też powinienem coś o nim powiedzieć. Nie ma tego jeszcze zbyt wiele, choć jest to już jakaś konkretne próbka - dwa rozdziały, przyzwoitej długości. Sądzę, że to mi wystarczy, by już móc wyrobić sobie jakieś zdanie. Do dzieła! Graj muzyko! Strona techniczna wydaje mi się być w porządku, prawdę powiedziawszy nie znalazłem ani krytycznie złej interpunkcji, ani bijących po oczach błędów, moim zdaniem jest więcej niż dobrze, można czytać bez bólu. Jedyny mankament zalicza się bardziej do stylu, niż do technicznych... Chodzi o to, że autor od czasu do czasu daje się porwać swojej dość... poetycko - uczonej narracji, przez co przez nieuwagę tworzą się małe, przedobrzone chimery. Nie jest to błąd jako taki, ale wygląda to tak, jakby twórca zbytnio chciał pokazać swoją światłość. Doradzam ostrożność. Sam styl - tu uczucia są mieszane. Opisy są bardzo bogate i ładne, choć moim tylko i wyłącznie osobistym zdaniem, w niektórych sytuacjach zbyt długie. I tak w pewnych scenach pomagają nam wizualizować sobie akcję i bardziej zanurzyć się w świecie, innych są jak kula u nogi, spowalniają nas i zabierają nam potrzebne emocje. Szczęśliwie im dalej, tym autor bardziej się wyrabia, drugą połowę drugiego rozdziału czytałem już ze szczerym zainteresowaniem. Wszystko to pokazuje tylko, że każdy ma inne wyobrażenie stylu, który mu się spodoba, nie mówiąc już nawet o takim, którego sam używa. Do bólu konkretny i oszczędny w opisach Alberich widzi świat inaczej niż poetycki Scyfer. Spójrzmy jeszcze na kreację świata. Moim zdaniem jest ona zrobiona przyzwoicie, choć brakuje mi tutaj paru drobiazgów. Wiem, że fik jest brutalny, świat taki a nie inny, czasem nawet zdarzają się dowcipy na temat bardziej "cielesnej" strony życia... Z jednej strony wykonanie wydaje mi się być rozsądne, granice są zachowane, jednak ciągle brakuje mi jakiegoś sympatycznego przypomnienia, że to ciągle są kucyki, myślące chociaż odrobinę tak jak kucyki w serialu. Bohaterowie są moim zdaniem... w porządku. Jedni lepsi, jak na razie mój ulubiony Glass, średni jak Liquid i Flame, oraz niestety nijacy, jak Cloud. Liczę, że wszystko pójdzie w dobrą stronę, na razie nikt mi się jeszcze nie zdążył narazić. Dodatkowo autor otarł się w tekście o środowisko akademickie, w opisach Vinyl. Moim zdaniem jest dobrze, choć kolejny raz brakuje mi w tym czystej kucykowości. Tak czy inaczej jestem pewny, że Twoja wersja świata jeszcze nieraz pozytywnie mnie zaskoczy. Tu nawet nie muszę apelować o zmiany, wystarczy poczekać. No i ostatnia rzecz, czyli fabuła. Sam twórca powiedział mi, że to będzie najmocniejsza strona fika. Wierzę. Jak na razie nie zobaczyliśmy za wiele, ale wyraźnie widzę, że planowane jest coś dużego. Cieszy mnie to, zapewne sam skomentuję więcej i wysnuję jakieś domysły, gdy będzie tego więcej. Czuję, że mój komentarz nie jest jeszcze kompletny. Sam nie wiem dlaczego, więc po prostu dodam trochę swoich luźnych przemyśleń, rad i sugestii: - Sporo tu o kawie. - Ogólnie mankamentem fanfika jest to, że autor jeszcze nie osiągnął wyższego stopnia zaawansowania w nasycaniu scen emocjami. Myślę, że to kwestia kilku rozdziałów, a wszystko się ustabilizuje. - No i ha! To debiut. Gratuluję, jak na początek, możesz być z siebie zadowolony. - Nawet jeśli na początku można narzekać na nudę, już w drugim rozdziale fik zaczyna wymuszać nasze zainteresowanie. O tak, dokładnie tak, oh, pisz mi fika, pisz mi fika, pisz mi fika, pisz... Dobra, nieważne... No i kilka słów podsumowania: Mamy tutaj całkiem udane, choć niedoskonałe dzieło, z ogromnym potencjałem, teraz ledwie nienajgorsze, lecz świetnie zapowiadające się na przyszłość. Moja prognoza jest taka, że za jakieś cztery rozdziały będę mógł tutaj rzucić naprawdę wiele zachwytów. Pozostaje mi tylko zaapelować o większe zainteresowanie, do Scyfera o szybsze pisanie rozdziałów... Powiedziałeś mi, że dużo ćwiczysz i ciągle się uczysz. Jak najbardziej słusznie, bo z każdą strono powolutku, grosz do grosza, da się zauważyć efekty. Pozdrawiam i proszę o wykorzystanie pełni potencjału!1 point
-
Hmm. Jak widziałem kiedyś bronych z mego miasta jak kupowali np. Blind Bagi to przyznam, że wolałbym kupować przez neta. A tak samemu? Po pierwsze tych gadżetów nie ma więc nie mam z tym problemu . A jak coś kupowałem to zazwyczaj byłem z kumplem i rzucałem przy płaceniu coś w stylu : " Chyba siostrze się spodoba" i po problemie.1 point
-
Sześciolatki z bogatszym życiem uczuciowym od mojego? Dzięki, od razu mi lepiej1 point
-
Żeby było miło postanowiłem założyć taki temacik. A więc tak: Piszemy jedną miłą rzecz osobie, która wypowiedziała się przed nami. Chodzi mi właściwie o to, żeby bardziej zintegrować forum. Nie wiem czy to jest potrzebne, ale jeśli nie to i tak będzie komuś weselej jak przeczyta coś miłego na swój temat. xD Żeby nie było problemów z rozszyfrowywaniem o kim piszemy, podawajmy też nick tej osoby. Ponieważ piszę pierwszego posta, napiszę coś miłego osobie pode mną. xD Suchy2601 Aktywny user i lubiany przez innych i przeze mnie z resztą też.1 point
-
Właśnie skończyłam czytać tą serię... I przyznam się, że ryczę jak bóbr. Już dawno nie czytałam niczego tak poruszającego (a czytam bardzo dużo)... Całe szczęście, że nie trafiłam na te opowiadania na wykładach, gdzie zwykle czytam fiki, bo byłoby niezłe przedstawienie z fontanną łez w roli głównej. Fic trafia na moją listę "Warto do tego wrócić" na bardzo wysokiej pozycji, kto wie czy nie na najwyższej. Podczas czytania wielokrotnie zastanawiałam się, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, co bym powiedziała... Dzięki, Dolar, świetne tłumaczenie. Dobra, idę po więcej chusteczek.1 point
-
1 point
-
Gdybym był adminem usunąłbym całą nieogarniętą forumową gimbazę i na forum byłoby lepiej.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+01:00