Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/09/14 we wszystkich miejscach
-
Najnowszy numer już jest! http://brohoof.pl/2014/03/09/brohoof-nr-423/ W ramach dwulecia zrobiliśmy specjalną niespodziankę Tościkowi. Zapewne już dawno stracił nadzieję na to, że recenzja jego fanfika pojawi się w Brohoofie. Jeśli lubicie relacje z meetów, to mamy je dla Was, i to aż z dwóch wydarzeń: krakowskiego ponymeetu 6.5 oraz meetu dla fanów airsoftu o nazwie „You have seen nothing!”. Wywiad jeden, ale bardzo interesujący. Dowiecie się z niego o ciekawej polskiej inicjatywie jaką jest PonyPoczta.3 points
-
Linds. Przeczytałam ten artykuł... i powiem wprost: gdyby dzieciak nie był bronym, to większość ludzi nawet by się nie dowiedziała, że coś takiego zrobił. Że znieczulica? Że ludziom brak zrozumienia? Od razu "polaczkowe", tak? Współczułam już w życiu nieraz i niejednej osobie. W którymś momencie jednak przejechałam się na tym współczuciu tak mocno, że w chwili obecnej ograniczam swoje "och-ach-straszne-lecę wpłacić kasę" do minimum. Życie nie premiuje altruizmu i empatii, życie premiuje gruboskórność i dystans. Niewrażliwość na emocje nie bierze się znikąd. Owszem, to tragedia - ale dosłownie za miedzą mamy Majdan i konflikt między Ukrainą a Rosją. Tuż obok nas, w naszym kraju każdego dnia dzieją się rzeczy równie tragiczne. Trudno w takiej sytuacji rozpaczać nad, za przeproszeniem, randomowym 11-latkiem z USA. Niektórych mogło również odrzucić rozdmuchanie całej sprawy, wszechobecne artykuły, wpisy, informacje przekazywane w fandomie, słowem robienie z tej tragedii wielkiego halo na cały świat. Mnie zraziło.3 points
-
Poza typowym wytknięciem, że nadal macie problemy z przecinkami, macie błąd w tytule (!) przy recenzji "Smoczych Łez", oraz generalnie, po raz kolejny korektorzy się nie popisali, odwołam się do artykułu Lindsa, o pewnym młodym waćpanu co na życie się targnął... Żałosne. Żałosne kompletnie jest myślenie autora. Ale podejrzewam, że wiem z czego wynika. Wynika ono z faktu, że Autor połknął wszystkie umysły, że poznał Polskę wzdłuż i wszerz, że zna ten fandom lepiej niż własną kieszeń, poznał aspekty psychologii, ale przede wszystkim, widzi całą zgniliznę siąknącą w Polsce i daje wyraz frustracji i miałkości pisząc coś takiego. Waćpanie Linds. Przez półtora roku należałem do fandomu Amerykańskiego, tego słynnego od którego to się zaczęło, na długo zanim w ogóle pomyślałem o rejestracji tutaj. Pisałem tam opowiadania, publikował posty na blogu FimFiction oraz rozmawiałem przez Skype "in persona" z Knighty'm oraz elitą amerykańskiego fandomu. Myślisz naprawdę, że my się tak różnimy? Nie. Rok temu pewien dorosły (niestety dorosły, lepsze są samobójstwa dzieci bo medialne) waćpan popełnił, a nie spróbował popełnić samobójstwo. Myślisz, że reakcja była wielka? Bzdura. Powiedziałbym, że w gruncie rzeczy to olano. Nawet na EQD nic się nie pojawiło. Informacja pojawiła się na jednym z forum FimFiction (konkretnie - Authors Helping Authors) i potem zniknęła. I tak, żeby nie było - znajdowały się tam osoby, które mówiły od początku, że ich to nie obchodzi i to jest tylko jego wina. Ten artykuł to niestety, kolejny przykład jak bardzo wpojono pewnym niereformowalnym waćpanom antypolonizm do głowy. Że nasz Naród to złodzieje, egoiści, idioci, pijacy i oszołomy. Doktryna ta jest pięknie wprowadzona i wpajana, jak widać wielu osobom już zlasowało mózgi. Za przeproszeniem, srać potrafisz tylko do własnego gniazda? Porównanie do Ukrainy również jest kompletnie nie na miejscu, bo wbrew temu jak próbuje przedstawić to Linds, jest DOKŁADNIE na odwrót. To Polska, kompletnie nieracjonalnie próbuje zrobić wszystko by pomóc "rządowi" Ukrainy, wysyłając tonę żywności, zaopatrzenia, pomocy medialnej, Radek "Czarodziej" walczy z Putinem jak mąż z mężem. A co pozostałe kraje Europy? Francja - sprzedaje krążowniki Rosji. Niemcy - strategicznie lokują gazociągi odcinając Ukrainę i Polskę. Wielka Brytania? Nie chce niszczyć interesów z rosyjskimi oligarchami w London City. To właśnie Polska jest tutaj szaleńcem, który kompletnie się nie martwi o swój interes narodowy. Nie dziwota, że ludzie mają już tego dość. Ciekawy był również podział na grupki. Zapomniałeś o czwartej - osoby, które o tym w ogóle nie wiedziały. I podejrzewam, że taka była większość. Dodam jeszcze na zakończenie, że gdybym miał się martwić każdą wojną, samobójstwem, ludobójstwem, masakrą, rzeźnią, upadkiem, kryzysem to bym strzelił sobie w łeb już lata wcześniej. Gdyby dla każdego kaleki robiono by organizację charytatywną, wszyscy by splajtowali.2 points
-
Króciutka relacja z meeta: Ognisko udane, było świetnie, była muzyka, był ogień, było jedzenie i pogoda dopisała (nie padało). Ok 19.30 się zwinęliśmy, autobusem gdzie podczas jazdy mogłem porozmawiać z Cezarym, dzięki czemu dowiedziałem się ciekawych rzeczy o Nim. Dzięki Donard za nazwy zespołów rzecz jasna... Pojechaliśmy do KFC przy Placu Konsytuacji, gdzie chwile odsapnęliśmy a po około pół godziny rozeszliśmy się w swoje strony. Ogólnie było bardzo przyjemnie. 3/102 points
-
2 points
-
Jako, że dawno nie komentowałem dzieł Dolara, nadszedł czas, by wreszcie to nadrobić. Jest o czym pisać, bo nowy rozdział Progressio Ex Machina z całą pewnością warty jest nie tylko przeczytania i uwagi, ale i komentarza. Na wstępie pozwolę sobie powiedzieć, że jestem nadzwyczaj zadowolony, że rozdział się ukazał, a jego treść naprawdę mnie satysfakcjonuję, chciałbym, by szło to w tę stronę. Nie przyłączam się natomiast do publicznego narzekania na niską częstotliwość rozdziałów nie dlatego, że mi to nie przeszkadza, lecz... Po prostu sam postępuję jeszcze gorzej, więc nie chcę wyjść na hipokrytę i zostać publicznie (zresztą jak najbardziej słusznie) wyśmianym przez moich czytelników. No ale do rzeczy: Techniczne aspekty sobie daruję. To kolejny komentarz, a pod tym względem jest na tyle dobrze, że raczej nie muszę strzępić języka. Zostawmy korektorom korektę, a skupmy się na treści i stylu. No właśnie... Styl... Jak sam wiele razy akcentujesz, mamy kompletnie inne sposoby pisania. Tym bardziej cieszy mnie, że wreszcie miałem do czynienia z mocno gadanym rozdziałem. O ile tracisz (niestety) klarowność na dynamicznych scenach, o tyle spokojne rozmowy do spółki z opisami sytuacji politycznej, wojskowej i akcentami historycznymi (skądinąd wspaniałymi), sprawdza się jasno i dobrze. Prawdę powiedziawszy, pod względem oceniania wyłącznie narracji nawet pasowała by mi wersja "gabinetowa". Co mam na myśli? Miast bitew i wielkich akcji po prostu rozmowy i przemyślenia na temat ich konsekwencji i przygotowań do nich. Nie oznacza to, że akcja nie jest temu opowiadaniu potrzebna, o nie! Po prostu spokojnie poradziłoby sobie ono bez nie, co dobrze o fiku świadczy. Może jestem trochę za łagodny, ale naprawdę podobał mi się efekt końcowy. Trochę o przedstawieniu świata: Jest świetnie. Opisy sił zbrojnych, wojny z gryfami (zrobienie z czegoś tam sztampowego rozsądnego i łagodnego dodatku do historii to też sztuka) i subtelne wstawki na temat Królewskich Sióstr i sytuacji kucyków... Czytałem to bardziej zainteresowany niż przygodami w niektórych fikach. Światotworzenie tutaj stoi na naprawdę wysokim poziomie. Prawdę powiedziawszy warto czytać tego fika chociażby ze względu na "kompendium" wiedzy o Twojej wizji Equestrii. Ostrożnie! Moje słowa o fabule zawierać będą pewne ilości spoilerów! Fabularnie nie ma fajerwerków, ale też ich nie oczekiwałem. Ot rozmowa kilku kucyków, zastanawiających się, skąd tu wziąć paru tęgich ogierów do skopania arystokrackich zadów. W tle ekscentryczny naukowiec i konsekwencje świeżej tragedii. Nie ma tu objawienia, ale też go nie oczekiwałem (choć mam nadzieję, że czymś jeszcze nas zaskoczysz), wszystko prowadzone jest logicznie i konsekwentnie, to najważniejsze. Choć prawdę powiedziawszy jedna rzecz mnie ujmuję. Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział, będzie czuć coraz większe przyśpieszenie tempa wydarzeń istotnych dla ogólnej fabuły. Jakoś bardzo mnie to nakręca, ale z diagnozą wstrzymam się do następnego rozdziału. Jeśli tak by było, będę miał dodatkowy powód, by chwalić tego fika. Jeszcze kilka przemyśleń z paczki ogólnej. Uważam, że warto inwestować w tego fika. Jak wiesz, nie jestem fanem "Aleo", a ten po prostu uwielbiam. Wszystko jest w nim zrobione lepiej niż tam. Opisy tła, oddanie sytuacji kucyków, bohaterowie. Wiem, że jedno i drugie miało być w zamyśle zupełnie czym innym, ale tak czy inaczej, zdecydowanie skłaniam się ku temu fikowi. Parę słów skieruję też do przyszły czytelników. Czytajcie, bo warto. Porcja solidnej, dobrej, interesującej lektury. Tako rzekłem! Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału!2 points
-
Ostrzeżenie. Opinie zawarte w poniższym tekście mogą wywołać nieprzyjemne ukłucie w dumie czy też sprawiać wrażenie chamstwa i/lub krytykanctwa. W subiektywnej opinii autora komentarz - ze względu na odmienną opinię - NIE nadaje się dla użytkowników, którzy są w stanie jedynie podążać za tłumem. (Jeżeli przerobiłeś literaturę obozową, to cię nie ruszy.) <muzyka zaczyna grać> "No, no, no, przypatrzmy się... "Arcydzieło"... o, już czuję lęk! A tyle było gadania, żeś Bóg wie co!" ~Bodzio jako cosplay Babojagołaka Pszczoły. Tak, pszczoły, czy też “Pszczoły”, wydarzenie ostatnich tygodni, Fanfik Tysiąclecia, czwarta osoba boska, mesjasz czytelników i najwybitniejszy fragment tekstu pisanego wytworzonego przez nasz rodzimy fandom. Czy można się z taką opinią nie zgadzać? Może zabrzmi to nieprawdopodobnie, lecz… ano, można. Bodzio drży lekko, kiedy zimny podmuch owiewa jego cokolwiek krągłe boki. Ma wrażenie, że lodowate igły wbijają się mu w skórę i przechodzą na drugą stronę. Ostre ukłucia, tak zimne, że aż parzące. Bodzio siedzi na fotelu i jest mu niewygodnie, choć nigdy wcześniej mu się to nie przydarzyło. Młody mężczyzna każdy oddech czuje głęboko w sobie. Chce się przesunąć, obrócić, przybrać wygodniejszą pozycję, ale nie może tego zrobić. Wszędzie tylko pszczoły. Wszędzie wychwalające ponad niebiosa komentarze. Każdy kolejny to nowy ból. Każdy z nich to mała śmierć. Zacznijmy może od dwóch bardzo prostych stwierdzeń. Pierwsze z nich, ułatwiające pracę z niemal każdym tekstem oraz komentarzem, powinno być wam dobrze znane - nie jest możliwa obiektywna ocena twórczości jakiegokolwiek rodzaju. Mając to w pamięci, możemy przejść do punktu drugiego: Nie uważam “Pszczół” za opowiadanie słabe. Zaskoczeni? Muszę przyznać, że byłem dość poruszony, gdy uświadomiłem sobie, że mimo całego mojego zgorszenia nie zraziłem się do samego tekstu. Konstruktywny komentarz jednak świętą rzeczą jest i po bożemu poprowadzić go należy. “Pszczoły” witają nas ostrzeżeniem. Ba, nie jednym, lecz dwoma, które w większości czytelników zadziałały zapewne jak obietnica owocu zakazanego, zaintrygowały i zachęciły do dalszego czytania. Tak było w moim przypadku, choć, przyzwyczajony do różnych pierdół podobnej natury, niemal je zignorowałem. Następną część stanowi według mnie najlepszy fragment całego opowiadania. Autorka wita nas interesującym opisem, który czyta się bardzo przyjemnie, a nasz apetyt jedynie rośnie. Pada tak wychwalane przez wielu “a jak długo umierają?”, co sprawia, że sami zaczynamy się zastanawiać nad tą kwestią. Jest to niczym hitchcockowskie trzęsienie ziemi, które przykuwa do ekranu. W momencie, w którym przywołuję ten słynny motyw, od razu powinno pojawić się pewne fundamentalne pytanie. “Czy reszta dorównuje początkowi? Czy atmosfera ciągle się zagęszcza, niczym kościste palce napięcia zaciskając się na czytelniku?” Po pierwszej lekturze sam byłem skłonny odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. “Gdzie więc ten hejt?” możecie zapytać. Problemy pojawiają się, gdy czytelnik szuka w tym opowiadaniu czegoś więcej, niż jedynie rozrywki na kilkanaście minut, a przecież tego wyraźnie pragnie autorka, czego dowodem jest chociażby posłowie. W moim przypadku drugą lekturę przeprowadziłem po ujrzeniu wszelkich nad wyraz pozytywnych komentarzy, nazywających “Pszczoły” arcydziełem. Zapragnąłem więc wyciągnąć z tego tekstu to, co czyni go wybitnym. Szukajcie, a znajdziecie, czyż nie? Znalazłem coś zgoła innego. Co prawda utwierdziłem się w przekonaniu co do słuszności moich pochwał kunsztu autorki w posługiwaniu się językiem, jednak ujrzałem jednocześnie wiele potknięć. Zbyt wiele, by je pominąć, na co niestety zdecydowała się zdecydowana większość czytających. Chciałbym, byście wiedzieli, że jestem z rodzaju tych ludzi, którzy potrafią wczuć się w tekst pisany, choć w przypadku siedzenia przed ekranem nie jest to tak mocne uczucie, jak siedząc w wygodnym fotelu z dobrą książką. Potrafię śmiać się, potrafię płakać razem z bohaterami, potrafię rzucić czymś o ścianę, gdy autor wykorzystuje tę więź do wzbudzenia takich właśnie emocji. Jak jednak łatwo mi przychodzi zżycie się z postaciami, nawet w przypadku krótkiego tekstu, nawet prostszą rzeczą jest mnie z tego stanu wybić. To udało się autorce parę razy już w przypadku mojej pierwszej lektury, a przy drugiej było jedynie gorzej. Choć starałem się, jak mogłem, w oczy kłuł mnie suchy styl, przez który całość zaczyna przypominać artykuł, jaki moglibyśmy znaleźć na Wikipedii. Powraca tu porównanie do literatury obozowej… które jednak okazuje się być użyte na wyrost. Emocje wywoływane przez to opowiadanie co prawda występują, lecz pojawiają się w, według mnie, zupełnie nieodpowiednich miejscach. Jednym z moich pierwszych zarzutów na tym polu jest niewystarczające zaakcentowanie upływu czasu. Preludium do tragedii jest plan Twilight i jej tworząca się na tym punkcie obsesja, której jednak w ogóle nie jesteśmy w stanie poczuć. Setki lat eksperymentów zawarte są w pięciu krótkich akapitach, podczas których z przyczyn naturalnych umierają pozostałe powierniczki Elementów. Pytam, czemu ten temat nie jest bardziej rozwinięty? Stopniowe pogrążanie się w obłędzie jest tym, co mogło rzeczywiście nadać temu fikowi odpowiedni wydźwięk. Szaleństwo, uparte dążenie do celu, nie zważanie na śmierć nawet najbliższych osób… idąc tropem myśli autorki, czy nie warto było wykorzystać tego jako metaforę ludzkości, wciąż za wszelką cenę dążącej do rozwoju? Cały ten potencjał nie zostaje jednak wykorzystany, a jego miejsce zajmuje konfuzja wywołana nagłym upływem czasu i zalążek formy sprawozdania, miernej statystyki, jaką jest śmierć milionów. W tym punkcie pojawia się jednak nadzieja. Jest nią opis śmierci pszczół, piękny i obrazowy, pozwalający wyobrazić sobie ogrom tej katastrofy bez większych trudów, oraz opis kilku następujących wydarzeń. Tutaj suchy styl dobrze wykonuje swoje zadanie. Chaos, dezorientacja, próby racjonalnego wytłumaczenia całej sytuacji - jest to coś, co powinno zostać po prostu zauważone, bez wymuszonego nakładania bagażu emocjonalnego, pozwalając czytelnikowi samemu wybrać, jakie żywi wobec nich odczucia. Utrzymuje to nas wciąż niejako ponad światem przedstawionym, szczątkowo przedstawia fakty, w milczeniu zapowiadając jednak, że najgorsze jeszcze przed nami. W tym miejscu jest to wyważone idealnie i, choć nie brawa, to jednak należy się pochwała. Potem następuje zderzenie z rzeczywistością, przez które większość przeszła bez szwanku, jak zdążyłem już zauważyć po innych komentarzach. Kucyki podejmują się próbom przeciwdziałania pomorowi pszczół, robiąc to w jeden z najbardziej absurdalnych sposobów, jakie jestem w stanie sobie wyobrazić. Myśl o ręcznym przenoszeniu pyłku przywołuje jedynie politowanie, lecz również pokazuje determinację, chęć wspólnej pracy, by odwrócić pomyłkę jednej osoby, by przeżyć za wszelką cenę. Choć sam opis tego wciąż trzyma poziom, problem pojawia się w innym miejscu. Nie udaje im się. Wszystkie te rzeczy, które próbują zrobić, mają racjonalne podstawy, by okazać się skuteczne. Weźmy na ten przykład naszą starą, dobrą ludzkość. Choć z współpracą są u nas problemy, sam masz gatunek być może byłby w stanie przetrwać tego rodzaju apokalipsę. Pozostałoby nas niewielu, a cywilizacja jako taka być może przestałaby istnieć, jednak przetrwalibyśmy, choćby dzięki roślinom niezapylanym przez pszczoły, lecz inne stworzenia, a także ręczne przenoszenie pyłku, czasochłonne, lecz możliwe. W Equestrii sprawa ma się inaczej - absolutnie nic nie daje plonów, a sztuczne zapylanie nie przynosi efektów. W głowie czytelnika wręcz musi się pojawić pytanie “dlaczego?”. Czekamy na odpowiedź z niecierpliwością, jednak nie zostaje nam ona dana. Jedynym wytłumaczeniem jest konieczność pociągnięcia akcji dalej ku tragedii, znana inaczej jako “bo tak”. Czemu, ach, czemu - pytam - autorka postanowiła tą jedną rzeczą wyrzucić do kosza cały swój koncept? Po uświadomieniu sobie, że podobny scenariusz nie mógłby mieć miejsca na Ziemi, opowiadanie traci naprawdę wiele w kwestii wywoływania emocji i przekazywania swojej myśli. wciąż co prawda skłaniając do przemyśleń, lecz pozbawionych już tak wielkiego ciężaru. Dochodzimy tym samym do pytania zadanego przez jednego z moich poprzedników - dlaczego? Rozumiem, że opowiadanie to ma przedstawiać fakt, że gdy w końcu uda nam się zaburzyć naturalny porządek, to już nie wrócimy do starej wersji świata, lecz pamiętajmy, że jesteśmy w pełnym magii świecie i tekst nie próbuje się nawet tego wypierać. Drzewo zaczęło usychać, lecz potem nagle przestało i nie ma już o nim żadnej wzmianki. Twilight nazywa te wydarzenia klątwą Drzewa… a więc ostateczny morał to “nie wkurzaj Yggdrasila”. Śmieję się za każdym razem, gdy widzę te słowa, lecz to niestety smutna prawda. Nie ma nawet znaczenia fakt, że pszczoły umarły - pokazane jest przecież, że nawet gdyby były, to i tak nie byłoby plonów. Wobec tego wszelkie myśli o znalezieniu pszczoły i sklonowaniu jej tracą na znaczeniu, włącznie z zakończeniem, które wobec tego staje się bezwartościowe i budzi jedynie politowanie. Mimo wszystko chwali się zastosowanie motywu Strzelby Czechowa w postaci helikoptera. A więc doszliśmy do zakończenia, uff. Czy to oznacza, że wyraziłem już wszystkie swoje odczucia? Oczywiście, że nie. Mogliście zauważyć, że ani słowem nie wspomniałem wstawek w czasie teraźniejszym, jakimi poprzecinany jest tekst. Czemu to zrobiłem? Odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta. Są to bowiem jedne z niewielu momentów, które naprawdę budują klimat i mi się podobają. O ile jednak mogę chwalić samą ich formę (i to robię, żeby nie było), to nie jest to dobre. W tego typu opowiadaniu napięcie powinno być budowane z rozmysłem, a tymczasem mamy na zmianę dobre, przybliżające nas do Twilight fragmenty, pomagające się z nią utożsamić… oraz wypominane przeze mnie już suche opisy przeszłych wydarzeń, które tę immersję całkowicie zaburzyły w moim przypadku. Kolejną sprawą, której chciałem poświęcić osobny akapit, jest scena z Celestią jedzącą mięso. Jest ona kolejnym wydarzeniem, której przy bliższym przyjrzeniu się brakuje odrobinę sensu i służy jedynie budowaniu ponurego klimatu, do czego jednak przejdę zaraz. Czemu Celestia zjadła mięso? Czemu to musiał być akurat jakiś drób? Czy naprawdę uznała to za jedyne wyjście? Wybaczcie, lecz wystarczy mi, że Twilight jest kreowana na osobę nie będącą w stanie przewidzieć konsekwencji własnych czynów. O atmosferze mogę wypowiedzieć się krótko - choć przez całą długość tego komentarza narzekam, że wczuć nie jest się łatwo i to często przez zabiegi autorki, klimat jednak jest. Cały tekst jest wręcz nad wyraz ponury, co jednak nie jest elementem pozytywnym, lecz odpychającym od lektury (jak to wcześniej określił Skrivarr). Jeżeli już odeszliśmy poza fabułę, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na przypisy dotyczące zaczerpniętych w formie nawiązań cytatów i nadmieniam tu, że jest to jedynie kwestia gustu… przynajmniej podobno. Otóż autorzy nie powinni według mnie sami robić takich przypisów we własnych dziełach. To prawda, i zgodzę się tu z Dolarem, że warto je mieć, żeby lepiej zrozumieć kontekst. Jednak niemal wszystkie wykorzystane tu fragmenty są mniej lub bardziej znane w kulturze masowej i wciskanie ich czytelnikowi w twarz, zaznaczając i tłumacząc ich pochodzenie, jest traktowaniem go jak idioty, który nigdy nie miał do czynienia z literaturą, bądź co gorsza popisywaniem się własnym oczytaniem. Przypisy chętnie widzę w “Niebezpiecznych Związkach”, gdyż cytaty popularne we francuskim pozytywizmie nie musiały wcale przetrwać do naszych czasów w popkulturze, lecz w przypadku “Pszczół” są one zbędne. Biorąc to wszystko pod uwagę, być może rozumiecie już, sam dziwię się, że wciąż jestem skłonny polecić lekturę tego opowiadania. Mimo pewnych wyborów podczas procesu twórczego, jest napisane nienaganną polszczyzną i wybija się ponad przeciętność. Czyta się przyjemnie, jeżeli tylko nie zaczniemy dokładniej przypatrywać się tekstowi, fabule i przesłaniu, co niestety jest zapewne sprzeczne z intencją autorki. Proekologiczna myśl zostaje zakrzywiona przez pewne dziury fabularne wytłumaczalne najprościej chęcią pociągnięcia fabuły według zamierzonego toru. Brakuje jeszcze jednej rzeczy, którą musi mieć każde arcydzieło, a tak właśnie niektórzy określają to opowiadanie - przyjemności płynącej z ponownej lektury. Przesłanie, emocje… to wszystko za drugim razem niknie, a bardziej widoczne stają się nieścisłości, tak łatwo pomijalne za razem pierwszym. Na plus jednak mogę zaliczyć fakt, że w głowie pojawia się wtedy wiele pytań, niestety nie zawsze w pozytywnym tego określenia znaczeniu. Ogólnie jednak jestem w stanie wystawić z czystym sumieniem 6+/10, a nawet 7/10. Może nie z niecierpliwością, lecz czekam na inne prace tej autorki… ...ale. Zawsze jest jakieś “ale”. Chciałbym wspomnieć jeszcze o całej otoczce, jaka spowiła to opowiadanie. Ona jest tym, co naprawdę mnie mierzi i sprawia, że fik ten naprawdę zasługuje na tag "controversial". Jeżeli miałoby się ponownie stać coś takiego, to nie chciałbym, by powstało już cokolwiek podobnego do “Pszczół”. Wszystko zaczęło się od Kredkego, który wychwalał tę pracę pod niebiosa i zachęcił tym wiele osób do zajrzenia na MMF i przeczytania tego opowiadania. I tu leży pies pogrzebany, bo… tylko tego. Zostało przysłane tam pięć prac, a w komentarzach dominują jedynie opinie o “Pszczołach”. Ciężka praca innych autorów została tym samym umniejszona, a oni sami pominięci. Nie obwiniam tu naszego drogiego gospodarza tej inicjatywy, lecz raczej apeluję - jeżeli już komentujecie jakąś akcję, róbcie to w całości. Nie ma dla twórcy niczego gorszego, od zignorowania go i jego wytworów. "What's this? A overabundance of Bees in a thread? A post full of Bees ought to put a stop to that!" "Aaa! The situation has only been made worse with the addition of yet more Bees!" To właśnie mnie wręcz obrzydza i to właśnie sprawia, że każdy komentarz, nie tylko pochwalny, dla tego opowiadania wywołuje na mojej twarzy grymas. Im więcej szumu zrobiło się wokół “Pszczół”, tym gorsza stawała się sytuacja. Chciałbym pominąć już kwestię pochwał, które są przecież jedynie opiniami, lecz… starajmy się spojrzeć na wszystko nieco inaczej. Starajmy się dojrzeć dobre rzeczy w złych, a złe w dobrych. Jeżeli piszecie komentarz, nie wspominajcie jedynie o pozytywach, lecz także o tym, co wam się nie spodobało. Nie kreujcie czegoś na arcydzieło, by inni bali się wyrazić odmienną opinię. Bądźmy lepsi. To moja puenta.2 points
-
Dobra, przyznam się. Ten tekst nie miał tu w ogóle trafić. Pisałam go z myślą o MMF i chciałam, by tam pozostał. Recenzja w MANEzette sprawiła jednak, że poczułam się… zobowiązana. Nie przedłużając. Opis: Chcąc za wszelką cenę poprawić Harmonię rządzącą Equestrią, Twilight sprowadza na świat apokalipsę. Pszczoły [One-shot] [Mature] [Controversy] [Dark] [Post-apocalyptic] PS Na FGE opowiadanie wywołało skrajne emocje. PPS Ponieważ pojawiły się głosy, że tag Violence jest dany na wyrost, nie wymieniłam go w temacie posta. W samej pracy jednak zostawiłam. Tak na przekór. (A nuż są osoby super-niesamowicie-wyjątkowo wrażliwe? W XXI wieku? W czasach nieuznających żadnych świętości?) PPPS Jestem na okładce, jestem na okładce! Dobrze, że nie w formie zdjęcia, bo by wam czytelnicy masowo drukowali ten egzemplarz, by zrobić z niego podpałkę do grilla. Zdobywca oskara w kategorii "NAJLEPSZY Z NAJLEPSZYCH!" Zdobywca oskara w kategorii "Najlepszy Oneshot" Epic: 10/10 Legendary: 10/501 point
-
29 marca 2028. Ludzkość ma się coraz gorzej - ponifikacje już ją sporo przetrzebiły, zwłaszcza te przymusowe, od kiedy Celestia ogłosiła ludzkość "skażonym gatunkiem" i nakazała jego siłową asymilację. W pewnym warszawskim bloku FOL składa propozycję nie do odrzucenia znanemu fizykowi... Rok później, w 1936 roku, koło Warszawy ląduje całkiem spory oddział nieznanego pochodzenia. Od tej pory historia ma ulec nieodwracalnej zmianie, a wódka "Finlandia" ma narodzić się w Rzeczpospolitej. Mechy bojowe polskiej produkcji, naziści, duże ilości broni palnej, dużo Ghatorrowości i Gandziowatosci, Lyra Heartstrings bez homoshipa, Nightmare Śmigły... tylko tutaj! A teraz wszyscy razem unieśmy ręce i zanućmy Marszałek Śmigły-Rydz, nasz drogi, dzielny Wódz, Gdy każe, pójdziem z nim najeźdźców tłuc. Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic, Bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz! FIC AUTORSTWA GHATORRA I GANDZI Prolog Rozdział I - Kac Wawa 1939 Rozdział II - Imperia kontratakują Rozdział III - Dwadzieścia wieków patrzy na was! Kucyk Orła nie pokona... A może jednak? Rozdział II i ostatni: Imperia kontratakują i wygrywają. True story bro - rozdział specjalny, z okazji 1 kwietnia1 point
-
Szanowni państwo, to nie żart. Dokonałem szokującego odkrycia. To znaczy, wydaje mi się, że to moje odkrycie, gdyż internet jest bardzo powściągliwy w tej kwestii i niż znalazłem sugestii, że fandom już wcześniej podjarał się teorią, którą chcę poniżej zaprezentować. Otóż najbliższa koleżanka Diamond Tiary, Silver Spoon, ma na znaczku i w swoim imieniu ową srebrną łyżkę. Od zawsze mnie zastanawiało, o co w tym chodzi. Wikipedia twierdzi, że to od angielskiego przysłowia "urodzić się ze srebrną łyżką w ustach", co mniej więcej odpowiada naszemu "być w czepku urodzonym". Znaczy, że ktoś urodził się w bogatej rodzinie i nie musiał narzekać na swój los. To niby pasuje. Obydwie koleżanki to straszne jędze, które idealnie wpasowują się stereotyp dziewczynek z bogatych domów, dla których liczy się tylko życie na pokaz bla, bla, bla, tacy Dursley'owie. Niestety, na wikipedii nie ma przypisu, który wskazywałby skąd pewność, że akurat to zainspirowało twórców serialu do nadania takiego imienia postaci. A co, jeśli nie wszystko zostało powiedziane? Jest taka piosenka zespołu Sirenia "The Funeral March", gdzie mamy sztampową wizję gothicowego pogrzebu. Utwór jest fajny, ale nie o tym chciałem powiedzieć. Oto klip. Już na buttonie powinien wyświetlić się wers, który zwrócił moją uwagę. Czym jest ta "srebrna łyżka" i co ona robi w romantycznym pogrzebie w depresyjnej wizji metalowego zespołu? A o to wers: Falling stars and a rising moon A scarlet tear and a silver spoon Was is das, meine Herren? Zacząłem szukać odpowiedzi w internecie. Rezultaty śledztwa mnie zdecydowanie zaskoczyły. http://spoonplanet.com/funeral.html Znalazłem taką stronę, skąd dowiedziałem się, że srebrne łyżki to detal funeralny zachodnioeuropejskich i anglosaskich rytuałów. Mocno uogólniając, można powiedzieć, że to troszkę odpowiedniki naszych portretów trumiennych, nawet datowanie ma sporo wspólnego. W celu upamiętnienia zmarłej osoby wykonywano srebrną łyżkę, która mogła zawierać portret zmarłego. Łyżki posiadały rozbudowane trzonki, bardzo dekoracyjne i raczej totalnie niepraktyczne w użyciu. Nic dziwnego, to była tylko pamiątka, ozdoba. No i te łyżki są bardzo podobne do tych, które na znaczkach ma Silver Spoon. Kilka przykładów łyżek pogrzebowych: Co z tego wynika? SPECJALNYM TALENTEM KLACZKI BĘDZIE PROWADZENIE DOMU POGRZEBOWEGO! Założy własny zakład produkujący trumny i jeżdżący karawanami. Nie tam żadne pitu-pitu z byciem urodzonym w czepku. Ziemski, przedsiębiorczy kucyk, który z racji rasy ma kontakt z ziemią... wszystko pasuje. W dodatku jest szara (smutny, skromny kolor) i ma staromodne uczesanie. To brzmi po prostu rewelacyjnie! Silver Spoon, legitymującą się łyżką pogrzebową jest szefem domu pogrzebowego! To prawie jak serial "Sześć Stóp pod Ziemią". Mamy gotowy temat na fenomenalne fanfiki! Cały powyższy temat to jedna wielka teoria spiskowa, która nie ma potwierdzenia w serialu. Istnieje jedynie garść sugestii, które za nią poświadczają, ale nic ponadto. Jednak wielokrotnie byliśmy świadkami dość dwuznacznych mrugnięć okiem w stronę widzów, także tych starszych. Od kucyków Big Lebovskiego, przez Wonderbolts i ich kolorystykę, aż po Amiszów Weird Ala Yankowicza. Nie będę się z nikim kłócił w obronie swojej teorii. To tylko taka zabawa w dochodzenie i szukanie drugiego dnia. Jednak... sami przyznajcie, że to dość inspirujące, czyż nie? Poprawiłem tylko mały błąd. "Uczesanie" zamiast "uczenie". Bardzo wnikliwa analiza ~ Arjen1 point
-
Witajcie poddani, postanowiłam założyć warsztacikz sygnaturkami i avatarami ^^ Niektórzy mówią, ze niby są fajne, więc czemu nie xD Tu są przykładowe sygnatury slavees yay htf yay A t to jakieś marsjańskie stare gunwszo. To też brzydkie ale co tam ^^'' Takie tam animowane "dzieło" xd zrobię takie za 3 repki. Przy zamawianiu sygnatury proszę podać: - rozmiar - obrazek, który ma w niej być - kolory - rodzaj (mozesz się wzorować na którejś u góry) - mozesz tło - NAPIS NAPIS JESZCZE RAZ NAPISS - cytat ewentualnie - ja najwięcej szczegółów! Jedyne, co macie dać mi w zamian to repka przy temacie ^^ Tak więc myślę, że wam się to podoba1 point
-
Zwykle nie czytam poezji, bo zazwyczaj po wejściu w opowiadanie z takim tagiem ukazywał mi się wiersz biały. Ale widząc, że tu jest tak, jak być powinno, a w dodatku rymy są napisane w ciekawszy sposób niż zwykłe ABAB itp., zacząłem czytać. No i cóż... fakt, było nieco "czynstochowskich" rymów, ale sam pewnie bym nie wynalazł lepszych, toteż nie będę się wypowiadał Piąta strofa najbardziej mi się spodobała. Szkoda, że poszczególne linijki różnią się, i to miejscami diametralnie, jeśli chodzi o ilość sylab. Wiersz zwykle kojarzy mi się z melodyjnością, a tutaj tego niestety nie ma. Pół biedy, jeśli w danej strofie wszystkie linijki są krótkie lub długie, ale jeśli między trzy długie wpada jedna krótka, zaburza to wg. mnie odbiór. Fabularnie... liczyłem na nieco inne zakończenie, choć z takim samym skutkiem dla głównego bohatera. Gdyby nie sama forma, to całość byłaby średnio ciekawa, ale wierszyk dodaje nieco magii. Ogólnie podobało mi się. Polecam pod czytanie: http://www.youtube.com/watch?v=bY4mIS6IbrU1 point
-
Fajnie się czyta ten fanfic, lecz są jednak nie sformułowania. np. Ogier raz po raz napotyka przeszkodę, Moonlight przemyka koło niej niezręcznie. Czy nie lepiej by było gdyby było np. tak? Ogier raz po raz przeszkodę napotyka, a Moonlight koło niej niezręcznie przemyka.Ogólnie wiem jak historię jest trudno wymyślić. A tym bardziej całą zapamiętać. Mi najbardziej się spodobał te kawałek: Tam dumny jeleń ginie, zabity przez wilka, A tłusty pająk pożera barwnego motylka. Nie ma on może większego znaczenia w opowiadaniu no ale... Co do fabuły, to jest całkiem fajna. Jeśli wymyśliłaś ją bez rymów później trudno się ją rymuje. No ale... Ballady romantyczne nie są takie złe. Chociaż nie czytam ich na co dzień. Gdyby się poprawiło te nie sformułowane zdania wszystko było by super. Wiem, że na pewno na niektóre rymy nie miałaś pomysłu więc... Więc podsumowując twoją pracę którą na pewno włożyłaś w ten fanfic stawiam ci 8,5/10 Powodzenia przy następnych fanic'ach!1 point
-
Heh, wymieniłaś, akurat te komedie, które śmieszą mnie najbardziej .1 point
-
Odlot. Czysty, totalny, kosmiczny odlot. Przed chwilą musiałem streścić ten fanfik siostrze, która spytała mnie, z czego tak rżę. W dwóch zdaniach zamknąłem fabułę połowy prologu, a resztę opisałem zdaniem "a potem autorzy odlatują". I dlatego właśnie tak mi się to dobrze czytało - podobnie jak w przypadku innego z moich ulubionych dzieł, czyli Archipelagu Kreacji, autorzy bez skrępowania używają swojej wyobraźni i sami świetnie się bawią, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. No i ten fanfik do tego miło łechce dumę narodową każdego Polaka. Gratulacje, jeśli uda wam się utrzymać ten poziom aż do satysfakcjonującego zakończenia, to macie jak w banku mój głos na [Legendary], bo [Epic] dostanie zapewne i bez mojej pomocy.1 point
-
Pomysł ze spotkaniem na polanie jakoś zadziałał. Przychodziliśmy sobie małymi grupkami skąd kto miał najbliżej. Łącznie było nas ponad 20 osób. Drewna było dużo, ale w postaci kilkumetrowych gałęzi z małymi gałązkami i często kolcami. Niełatwo było to podzielić na kawałki, ale ktoś przyniósł siekierę, więc jakoś poszło. Szkoda że nie wziąłem piły. Mieliśmy trochę kłopotów z podtrzymaniem ognia a kiedy nacięliśmy dość drewna na cały wieczór to ktoś je wrzucił prawie całe na raz. Cóż, przynajmniej było ciepło. Dodanie do ognia węgla drzewnego do grilla pomogło utrzymać żar. Sprawdził się mój pomysł z włożeniem puszki fasoli do ognia na 10 minut. Po wyjęciu była z tego całkiem niezła zupa. Byłby to świetny pomysł gdyby przyszedł jakiś wegetarianin. Lanoklak porobił trochę zdjęć i powinien je wrzucić do tego wątku. Poza tym jak zwykle zaczepiał ludzi i do nich mówił. Było trochę odstawiania gimbazy, w tym wrzucenie do ognia plecaka Donarda, przytrzymywanie Donarda kiedy leżał sobie na ognisku i inne zabawy. Nawet mi się podobało, że Chołon przyniósł frisbee, tylko że zanim je wyciągnął było już ciemno i kilku z nas oberwało nim w głowę. O ile zazwyczaj grupki ogniskowe trzymają się w swoim towarzystwie, to tym razem ktoś pożyczył od nas siekierę i przyszły do nas dwie dziewczyny, ale jakoś szybko sobie poszły. Część ludzi wybyła wcześniej a kilku zostało dłużej, ale największa grupa poszła sobie około 19:30. Pojechaliśmy 519 na plac MDM i spotkaliśmy się z grupą RPGowców. Akurat w nic nie grali, więc chyba im nie przeszkodziliśmy. Znowu było trochę hałasu i odstawiania gimbazy, między innymi kiedy ktoś chciał zabrać Sarze jej uszy. Z KFCa towarzystwo rozeszło się dosyć szybko. Najdłużej zostaliśmy ja i Rain Rock.1 point
-
(Nieprawda. Teraz jemy obiad i możesz. Nie dyskutuj ze swoim szefem, teraz on na władzę.)1 point
-
No i o co ja mam zapytać? Już mnie wyprzedzili z elfami, książkami, zwierzętami... Co sądzisz na temat tajemniczych niezidentyfikowanych nieokreślonych jednostkach wojskowych z Rosji na Krymie? A, no i witaj *brohug*1 point
-
Dolar mi pokazał. To jego wina. Ten fik jest fajny.1 point
-
Tak, Alder. Tak samo jak niewłączony silnik samochodowy wybuchnie, niepodłączony do prądu komputer zacznie wysyłać emaile... Nie widzę związku wypowiedzi z kwestią eksportu gazu, to raz. Dwa - Chiny nie eksportują tegoż gazu do Europy, ropy zresztą też nie. Eksportując do Polski gaz, którego nie mają, w momencie gdy Rosja zakręci ten kurek, wysadzając swoją infrastrukturę? Tu się muszę zgodzić z Alderem, Polska wielokrotnie pokazała krajom ościennym, gdzie ich miejsce. W 1939 Niemcom, w 1944/45 ZSRR; 1920 pomijamy, bo to błąd w Matrixie. Za to wcześniej pokazaliśmy aż trzem krajom, to jest Austrii, Prusom i Rosji, gdzie ich miejsce! Szwecję tak przegoniliśmy, że skończyli w Skandynawii z jednym z obecnie najsprawniej działających systemów socjalnych w Europie! I weź tu dyskutuj... Jakież to działania polskiej dyplomacji usadowiły Rosjan w miejscu, o Wielki Znawco Geopolityki i Gospodarki Światowej!1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
Tag [Epic] można otrzymać jedynie w wyniku głosowania czytelników, przy użyciu rozbudowanej argumentacji. Używanie go samemu jest, o ile wiem, niedozwolone.1 point
-
Zabijcie mnie, pisze w dawno zmarłym wątku. Ale skoro przybyłem już na to forum po przeszło trzech miesiącach to trzeba się rozpisać. *myśli* dobra, może po kolei Polaczku biedaczku... imiona kucyków piszemy w języku angielskim. Wiem że to trudny język ale czasami trzeba to przeboleć Alicorny OC są spoko. Ym... znaczy... ech. NEXT~! Kiedy wyobrażę sobie jakie ona ma w tym wieku rozstępy... Zaraz... coś tu się nie zgadza Nie wiedziałem że naraz można być wierny i mściwy... czyli na przykład jeśli przyjaciel ją zdradzi (lel "przyjaciel" ) to z jednej strony odpuści bo jest wierna przyjaźni a z drugiej urwie mu łepek? Shit, that's actually logical Zapomniałeś dodać "krwistoczerwony" przez "półksiężyc". Nie martw się, błędy zdarzają się najlepszym Nabrałem ochoty na czarninę. Ma ktoś? A tak, kojarzę. Na lewo od "Małychgórek Małych" i potem trzy kilometry na północ od "Złejwsi Wielkiej" Tell me more about it Rozumiem że "Końsykański" miało być sponifikowanym "meksykańskim", mam rację? Znaczy... mam? Celestyna taka ślepa. Pewnie własny plot przysłonił jej oczy Okej, czyli rozumiem że została wygnana zaraz po urodzeniu. Użyłbym słowa "wypierniczył na zbity pysk" ale co mi tam, to twoja historia Ciekawi mnie tylko jak nowo narodzone źrebie zdołało przeżyć na północy. (zgaduje że było tam zimno. W końcu północ. ) Długo wymyślała ten spisek. Nie przyszło jej do głowy że Celestyna ma pod swoimi pięknymi królewskimi pośladkami całą armię PLUS OP elementy harmonii? A nie, chwila... Grzywowa szóstka Stary, jeśli już musisz zmieniać oryginalną nazwę na język obowiązujący w naszym kraju to chociaż rób to poprawnie. Istnieje takie słowo jak "grzywiasta" AAAaaaa... Czyli dlatego jest nieśmiertelna. Propsy za oryginalność Rozumiem że po jakimś czasu skończyły się synonimy słowa "Mrok" w słowniku języka polskiego A nie, chwila, w tych czasach wszyscy korzystają z Worda. Ale ze mnie głupia nimfomanka Skomentuje to trzema słowami True story bro Czekam na sequel Tak na poważnie? okej 11/10 would bang Dziękuje, dobranoc ~Czytał: Morgan Freeman (przeklęty limit emotek ;-; )1 point
-
Tekst z czatu, bo tak. Józef to tak naprawdę Goblin z foruma, kto by pomyślał.1 point
-
1 point
-
Lemi... bez urazy, ale ta RD jako człowiek... ogon wygląda... cóż... dziwnie... jakby zapuszczała włosy w dziwnych miejscach1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00