Skocz do zawartości

Co aktualnie czytamy


bobule

Recommended Posts

Po ponad roku czekania na aż zostanie przetłumaczona, w moje małe wredne łapki wpadła tak książka

9788374805322.jpg

 

Tygodniowa dawka humoru i sarkazmu na każdej stronie. Polecam wszystkim, zwłaszcza fanom innych książek Cassandry Clare.

Edytowano przez Gray Picture
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan Tadeusz i Sklepy cynamonowe czyta sie przyjemnie tylko leniwi uczniowie lubią na nie narzekać. :P

Pana Tadeusza albo się kocha, albo nienawidzi. Nie każdemu pasuje ten styl pisania plus trochę już nie aktualne przesłanie (:rainderp:) składające się na dzieło dla wielu osób toporne i nieprzyjemne. W mękach udało mi się dojść do końca i już wiem że to nie będzie książka którą mam zamiar jeszcze kiedyś przeczytać. A tak bez offtopu:

 

 

Ostatnio miałem przyjemność czytać dwie książki Georga Orwella: "Rok 1984" oraz "Folwark Zwierzęcy". Bardzo spodobał mi się styl pisania tego autora oraz to o czym pisze Szkoda że w Polsce zostały wydane tylko dwie(?) jego książki. Po nich wpadł mi w ręce "Ferdydurke". Chciałem się upewnić czy ta książka jest rzeczywiście tak beznadziejna jak opisywali mi koledzy. Zawiodłem się. Ta książka jest genialna choćby za sprawą stylu w jakim pisze autuor, tego wylewającego się na każdej stronie absurdu oraz Miętusa gwałcącego Syfona przez uszy.

Co czytam dzisiaj?  "Starcie Królów" z cyklu "Pieśń Lodu i Ognia". Jak na razie wydaje się mi że bardziej mnie wciągneła od poprzdniej części.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Szkoda że w Polsce zostały wydane tylko dwie(?) jego książki

A nieprawda, w Polsce wydano mnóstwo jego esejów, a z powieści to, "Córka proboszcza", "Brak tchu", "Birmańskie dni"- te trzy na pewno zostały wydane, w zasadzie to nie jestem pewna czy istnieje więcej jego powieści poza tą piątką (powieści, nie esejów czy reportaży)

 

A ja zaczynam czytać "Dżumę"

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha! Istnieje więcej!

George Orwell napisał w swym życiu aż (lub jedynie) dziewięć powieści:

-"Na dnie w Paryżu i w Londynie",

-"Birmańskie dni"

-"Córka proboszcza"

-"Wiwat Aspidistra"

-"Droga na molo w Wigan"

-"W hołdzie Katalonii"

-"Brak tchu"

-"Folwark zwierzęcy"

-"Rok 1984"

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Po nich wpadł mi w ręce "Ferdydurke". Chciałem się upewnić czy ta książka jest rzeczywiście tak beznadziejna jak opisywali mi koledzy. Zawiodłem się. Ta książka jest genialna choćby za sprawą stylu w jakim pisze autuor, tego wylewającego się na każdej stronie absurdu oraz Miętusa gwałcącego Syfona przez uszy.

 

Cieszy mnie kolejna osoba, która miała ubaw przy czytaniu Ferdydurke. ;D Zdaje się, że to rzadkość. Większość ludzi w mojej klasie jakoś tego nie ogarniała albo ten styl do nich nie docierał... nie wiem.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie czytane:

 

- "Para w Ruch" Prachetta - czyli kolejna część serii o Moiscie von Lipwig, acz póki co nie oceniam jej tak dobrze jak choćby "Piekło Pocztowe" (humor jakoś oklapł), ale jestem gdzieś dopiero w połowie, więc zobaczymy.

 

- "Małe, duże" J. Crowleya. Jak żyję, nie czytałem jeszcze równie zakręconej książki, czy raczej: "Opowieści". Sam pomysł jest intrygujący, ale sposób pisania mierzi, a akcja ma tendencję do ciągnięcia się jak śniadanie w 'Modzie na sukces". Losy Drinkwaterów (w ogóle nazwiska czy imiona bohaterów przypominają... kuce! Są tak... proste i jednoznaczne) mają parę interesujących wątków, ale ogólnie przypomina to pisaną telenowelę.

 

Ale póki co obie powyższe poszły w odstawkę, gdyż dorwałem w swoje łapska to:

 

- "Droga Królów" Sandersena. Powiem wprost - nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka tak mnie wessała. Naczytałem się wcześniej opinii, że kniga faktycznie jest napisana bardzo dobrze, a świat jest wykreowany fantastycznie, ale podchodziłem do nich z dystansem. Będąc w połowie lektury mogę stwierdzić, że nie były przesadzone. Wykreowany świat czy sposób przedstawienia tamtejszej magii zachwyca, bohaterowie są wyraziści i interesujący i nie ma ich tak dużo, jak choćby w "Malazańskiej" czy "Pieśni Ognia i Lodu", dzięki czemu wątki nam się nie mieszają. Motyw sprenów, czyli swego rodzaju "duchów" zamieszkujących niemal każdą rzecz i pojawiających się np. gdy ktoś jest ranny czy czuje radość jest fenomenalny. Dość powiedzieć, że jedna ze scen sprawiła, że po raz pierwszy od dawien dawna wzruszyłem się podczas lektury:

Kaladin leżący na pół martwy po arcyburzy i Syl, która stoi na jego piersi i odpędza śmierciospreny. Ta scena jest ge-nial-na, niby krótka, ale jak dla mnie zawiera w sobie prawdziwą arcyburzę (powtórzenie zamierzone) emocji.

I jeszcze te cudne szkice! Książkę naprawdę polecam każdemu fanowi fantastyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dorwałem okazyjnie tę książkę: 

 

161885_big.jpg

 

 

Absolwent mojego wydziału miał masę książek do oddania za free lub za "co pan da" i załapałem się na to. Ciekawią mnie wulkany, więc dałem od siebie dyszkę facetowi i książkę wziąłem i czytam w wolnej chwili. Szczególnie mnie fascynuje zjawisko jezior lawowych - jest ich zaledwie kilka na całym świecie, a nie wiem czemu! Nie można uznać czynnika klimatycznego, bo takie jeziora są m.in w Nyiragongo (Kongo), Kilaulea (Hawaje) i w Erebusie (Antarktyda)  :cheese:

Może ta książka udzieli mi pewnych odpowiedzi.  :twilight2:

Edytowano przez Linds
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedawno skończyłem czytać "Życie. Powieść graficzna" autorstwa Yoshihiro Tatsumi. Była to bodajże druga w całości przeczytania przeze mnie manga w życiu, ale nie mogłem trafić lepiej.

Ta wydana chyba w 2010 roku, a w Polsce pod koniec 2014 powieść graficzna liczy ok. 840 stron i jest kompletną zamkniętą historią. W 2010 roku zdobyła dwie nagrody Eisnera, czyli najbardziej prestiżowe nagrody komiksowe na świecie. Układ stron i kadrów został odwrócony na europejską modłę, więc czyta się to jak normalny komiks - od lewej do prawej i z góry na dół. Rysunki są czarno białe.

"Życie" jest autobiograficzną historią Tatsumiego, a konkretnie - dokładnym opisem jego początków na scenie mangowej. Książka zaczna się, gdy bohater ma naście lat i jako gimnazjalista zaczyna wysyłać swe krótkie historyjki obrazkowe do lokalnych magazynów, a kończy w momencie, gdy dwudziestokilkuletni Yoshihiro - już poważny twórca - odkrywa sposób w jaki chce tworzyć swe komiksy, co da początek jego właściwej twórczości.

Czytelnika, a zwłaszcza twórców, czy rozmaitych artystów od pierwszej strony wciągną przygody małego Hiroshiego i jego brata. Pięknie ukazane tutaj zostały narodziny właściwej powojennej mangi, wraz z magazynami tematycznymi, wypożyczalniami książek, oraz gęstą siecią wydawnictw, a wszystko z punktu widzenia zwykłego młodego geeka, później cenionego manganaki. Mały przedział czasowy komiksu pozwolił twórcy na wielką dokładność. Główny bohater przedstawiony został bardzo rzetelnie i satysfakcjonująco. Jest to jednak historia, której głównym wątkiem niezmiennie jest manga. Problemy rodzinne zepchnięte zostały na dalszy plan przez chociażby kłopoty finansowe wydawnictwa, czy historię wydawania zbiorów krótkich form kryminalnych w regionie Osaka. Mnie to w niczym nie przeszkadzało.

Nie za bardzo znam się na japońskiej twórczości, ale kreska i rysunki w tej powieści bardzo mi się podobały, chociaż ich dwukolorowość po paru setkach stron zaczęła trochę nużyć. Pięknie za to narysowane zostały plakaty filmowe, okładki, oraz fragmenty mang z ówczesnej epoki. Liczba tytułów i nazwisk twórców komiksowych zawartych w książce poraża. Właściwie co stronę opisywana jest kolejna manga lub film. Tatsumi bardzo sumiennie przedstawił czytelnikom swoje inspiracje i wzorce.

"Życie. Powieść graficzna" to prawdopodobnie najwspanialszy komiks jaki w życiu przeczytałem. Jego prawdziwość i uniwersalność wzrusza, a historia i bohaterowie inspirują i motywują do samodzielnej pracy twórczej. Nade wszystko jest to jednak niezwykle dokładne ukazanie Japonii w późnych latach czterdziestych i całych latach pięćdziesiątych, z jej osiągnięciami, przełomami i bohaterami.

4277dc89670338c62aa9c110f1115b59.jpg

Edytowano przez Dark Feather
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie czytam ''Błoto''. Jest to pierwsza część cyklu o nazwie ''Stalowe Szczury'' autorstwa Michała Gołkowskiego. I Wojna Światowa, wybuchy, maski p-gaz, szturmy na bagnety, alternatywne historia (akcja dzieje się w 1922 roku). Głównym bohaterem książki jest kapral Wilhelm Reinhardt, dowodzący kompanią karną 5 regimentu 27 dywizji piechoty. Oprócz niego oraz bezimiennej, odzianej w feldgrau masy w jego jednostce, występuje szereg przebijających się na pierwszy plan weteranów różniących się od siebie charakterem, temperamentem i stosunkiem do wojny. Znajdzie się tam filozofującego grenadiera Otto, wiecznie popalającego fajkę, klnącego na prawo i lewo operatora miotacza ognia Siggiego i inne ciekawe persony.

 

''Błoto'' opisuje ofensywę na froncie zachodnim, przeprowadzaną przeciwko Francuzom, skupiając się na losach karnej kompanii. Gorąco polecam.

 

''Tilg die Schmach mit Feindesblut!''

 

thumb_3473_okladka_duzy.jpeg

 

g.jpg

Edytowano przez Lordek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłam wczoraj czytać "Dżumę", myślałam, że czytanie jej zajmie mi więcej czasu, więc zaczęłam tydzień przed wyznaczonym terminem (bo to lektura, nie) ale przeczytałam ją w trzy dni (mimo, że planowałam zacząć ją czytać wcześniej, to sięgnęłam po nią dopiero w piątek). W każdym razie, książka niezwykle wciągająca i interesująca. Trochę żal mi osób, które jej nie przeczytały lub przeczytały tylko streszczenie (bo to nie to samo co książka przecież!), no bo omija ich książka naprawdę dobra i wartościowa. Tak, więc moi drodzy, czytajcie "Dżumę", a ja zabieram się (w zasadzie już zaczęłam) "Bitwy Polskiego września" Apoloniusza Zawilskiego- całkiem spory kawał książki o Kampanii wrześniowej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czytam dwie książki! Hue..

Jedna książka to książka o MLP co niedawno wyszła ,,Bitwa zespołów'' i czytam także ,,Assassin's Creed:Pojednanie''

Woo Hoo!!

=^.^=

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem "Nawałnice Mieczy: Stal i Śnieg" Martina i było spoko, choć zbyt dużo się nie działo. Jednak cała ta seria jako książka bardzo mnie ciekawi, dlaczego postaram się kontynuować ją jak najszybciej.

 

Zabieram się teraz za książkę, którą dostałem od brata na święta, czyli "Marzenia i Koszmary" Stephena Kinga. Książki nie znam w ogóle, ale mam nadzieje, że nazwisko autora zrobi swoje także w tym dziele.

 

edit dnia 7 marca roku pańskiego 2015

 

Oczywiście nauczycielka chamsko wcisnęła nam dwie kolejne lektury i choć pomimo tego, że taką "Nie-Boską Komedie" mogę przeczytać jak gazetkę, to z "Lalką" na za trzy tygodnie może być gorzej. Muszę przerwać czytanie "Marzeń i Koszmarów" (które w dodatku okazały się zbiorem opowiadań -_-) na rzecz "Lalki", choć zawsze miałem pozytywne odczucie do dzieła Prusa.

Edytowano przez Talar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Parę minut temu skończyłem czytać " 451 stopni firenheita" autorstwa Raya Bradbury'ego. Wypożyczyłem tę książkę 17 października 2014 roku, choć w wydaniu kieszonkowym liczy zaledwie 220 stron. Po raz kolejny dostałem jednak w swe chciwe łapki dowód na to, że genialna i wielka literatura nie musi być obszerna i porozwlekana na niezliczone tomy. Powieść tą można by z łatwością połknąć i w jeden średnio zajęty dzień. Czemu więc mi zajęło to cztery miesiące i 20 złotych kary za przekroczenie terminu? Wymówki można by mnożyć. A ja sam potwierdzam w 100% i podpisuję się obiema rękami pod przyznaniem Panu Bradbury tytułu "Naczelnego Poety Science Fiction" a na obecną chwilę czemu by i nie "Naczelnego Poety całej Fantastyki".

Co to jednak za pozycja spytacie, o ile ktoś z was nie zna jeszcze tej jednej z najsłynniejszych powieści Science fiction XX wieku? Na jej podstawie nakręcono raczej BARDZO mocno różniący się od oryginału film pt. "Eqilibrium" z Christianem Bale'em w roli głównej. Co warte odnotowania, film także jest świetny i podobnie jak książkę polecam go wszystkim jak leci, niezależnie od wieku, czy upodobań literackich.

Głównym bohaterem "451 stopni..." jest Montag.

Ów Montag żyje sobie spokojnie w wielkim mieście, a swój czas dzieli pomiędzy oglądanie telewizji ze swoją żoną Milldred, a ukochaną pracą strażaka, gdzie jego zadaniem jest palenie domów.

To nie żart! Bohater żyje w świecie z którego wyrzucono wszelkie tak zwane niepotrzebne uczucia, zostawiając tylko tę przysłowiową skorupę dążenia do spełnienia poprzez ciągłe dążenie do bezproblemowości i tego najbardziej prymitywnego szczęścia, jakiego poczucie ludzie osiągają dzięki narkotykom, telewizji, prędkości (prędkość minimalna na drogach to bagatela sześćdziesiąt mil na godzinę), oraz wszechobecnemu hałasowi reklam, prymitywnych seriali, oraz bełkotu coraz bardziej staczających się w prymitywizm ludzi. Największym wrogiem każdego człowieka jest książka - niebezpieczne narzędzie, dzięki któremu człowiek jest w stanie zapoznać się ze światopoglądem dawno nieżywych głupców i poprzez rozważanie ich nieprzydatnych tez samemu sprowadzić na siebie nieszczęście. Bo przecież książki dotykają nierozwiązywalnego, a gdy człowiek nie umie czegoś dokonać, skończyć i udowodnić ma dwa wyjścia: zostawić tę tezę w spokoju, lecz głowić się nad nią bez przerw i cierpieć, albo jest też miłosierna alternatywa - niczym Kononowicz spalić wszystko i niech nie będzie niczego co zasmuca naszą ludzkość, co jest jej w końcu zupełnie nieprzydatne.

I taka jest praca Montaga. Prawdziwą radość sprawia mu ogień i palenie, niszczenie i unicestwianie kolejnych ksiąg, razem z domami, w których je znaleziono. Tak naprawdę cały ten wykreowany przez Raya świat składa się z idiotów nie rozróżniających swej prawej dłoni od lewej. Ich cechą charakterystyczną jest szeroki "przyklejony do twarzy od kiedy sięgnąć pamięcią" uśmiech - niezwykłe podkreślenie czysto fizycznego poczucia szczęścia, jedynego, jakie pozostało ludzkości.

Takim idiotą jest też główny bohater, gdy wracając z pracy spotyka on dziewczynę Klarysę. Jest ona osobą niezwykłą. Nie boi się zadawać prostych lecz fundamentalnych pytań, które zaczynają chwiać obrazem świata wypalonym w umyśle Montaga. Najważniejszym, pytanie, które spowoduje cały ciąg zdarzeń opisanych w powieści, jest zarazem najprostsze a brzmi ono:

"Czy jest pan szczęśliwy?"

Pod wpływem tych słów Bohater budzi się z narkotycznego otępienia, jakie dotąd zastępowało mu życie i zaczyna z całą mocą uświadamiać sobie wszystkie jego potworności i swoje własne błędy do tego stopnia, iż wielkie miasto staje się wkrótce dla niego najciaśniekszą, jaskrawą, ogłusząjcą klatką. Sposobem na przetrwanie stają się dla niego kradzione z płonących księgozbiorów książki.

Wielu z was ten opis mógł wydać się podobny do historii z książki "Nowy Wspaniały Świat" Aldousa Huxley'a. Owszem, obie pozycje mają właściwie ten sam temat przewodni - snują one dzieje cywilizacji powszechnego szczęścia i spełnienia. Ale są pewne różnice. Jakie? Przeczytajcie oba te arcydzieła i pomyślcie sami. Ja sam w obecnej chwili, ze względu na większą prostotę przekazu i piękno języka (skierowanego do humanistów - poezją,

nie trudnym techniczno - filozoficznym slangiem naukowym jak to było u Huxley'a) na obecną chwilę opowiadam się bardziej za dziełem Bradbury'ego.

Piękno i kompozycja tego utworu są urzekające. Wiele fragmentów czy stron można by napisać w formie wiersza i wydać w tomiku, a mało kto, albo i nikt nie zauważył by różnicy. Co wspanialsze - owa liryka nie powoduje najmniejszych niedogodności związanych z czytaniem (przynajmniej w drugiej i trzeciej części, pierwsza zajmuje prawie połowę książki, czyli jakieś sto stron, dwie kolejne dzielą pełniejsze rozwinięcie tematu i finał). Jak już wspomniałem - bezproblemowo można tę pozycję połknąć w dzień.

Ja nie potrafiłem rozstać się z nią przez cztery miesiące. Mam nadzieję, że to coś świadczy.

Edytowano przez Dark Feather
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

540x405_ksiazki-fantasy-trylogiatrudi-ca

 

Obecnie zaczytuję się w drugi tom "Trylogii Czarnego Maga" autorstwa Trudi Canavan - Nowicjuszka.  

 

Powieść bardzo mnie wciągnęła. Biedna dziewczyna mieszkająca w slumsach odkrywa w sobie magiczne moce. Gildia Magów dowiedziawszy się o tym chce ją zaciągnąć w swoje szeregi jednakże magowie nie cieszą się dobrą opinią wśród biedoty i główna bohaterka przekonana jest, że chcą ją zabić. Z pomocą przyjaciół oraz Złodziei ukrywa się i stara nauczyć magii na własną rękę, ale nie jest to wcale takie proste i jak się z czasem okazuje jest wręcz zabójczo niebezpieczne. 

 

Polecam każdemu miłośnikowi fantastyki ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kojarzy ktoś serię "Rywalki" Kiery Cass? Trzecia część tej właśnie serii, czyli "Jedyna" to osatnia książka, jaką przeczytałam do tej pory (przygotowywałam się do konkursów, to nie miałam czasu na czytanie :cyg: ) I bardzo ją polecam :D Ciekawy jest też dodatek - "Książe i gwardzista" :pbtt:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokopałem się w garażu do pewnej książki, noszącej tytuł "Poprawa ekonomiczności i dynamiki samochodów osobowych" autorstwa Janusza Januły, Jerzego Szczecińskiego oraz Stefana Szczecińskiego.

 

Zabrałem się za czytanie z czystej ciekawości, bo sama książka jest z 1983 roku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie zacząłem czytać ksiażkę Jacka Piekary Szubienicznik, pierwszy tom. Opowieść z czasów Jana III Sobieskiego, o podstarościm Jacku Zarembie, tropicielu wszelakich złoczyńców i przestępców. Na razie mało wciągająca, acz barwna i ciekawa w opisach. Jak przeczytam to chetnie machnę recenzję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...