Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

Ciemnordzawy ogier tytanicznym wręcz wysiłkiem woli zniósł dziwne rytuały odbywające się, w całym znaczeniu tego słowa, na jego oczach. Z trudem wszedł do sali, w której miała odbywać się narada. Nie ufał ścianom, nie ufał zatopieniu, zniknięciu schodów a nade wszystko nie ufał Shadow. Czarna jednorożec przyprawiała go o nieokreślone uczucie. Dziwne ściskanie w brzuchu i w gardle, które możnaby z powodzeniem nazwać zarówno strachem, zwykłym strachem, jak i głęboko skrytą, zimną nienawiścią. Nigdy nie dał po sobie poznać tego odczucia, ale zawsze starał się być przodem do czarnej klaczy oraz mieć za plecami twardą ścianę. Także i teraz, gdy jej nakaz zmusił go do znalezienia sobie miejsca zdecydował się usiąść w takim, które uznał za bezpieczne dla siebie. Zajął siedzisko dalsze, ale za to takie, by móc widzieć Animal. W duchu przygotował się, jak to miał w zwyczaju w obecności Shadow, do obrony kogoś, kogo traktował jak przybraną siostrę albo córkę. Pistolet i miecz dodawały mu otuchy tak, jak innym na przykład obecność bliskich.

 

Przypatrzył się dokładnie każdemu z wchodzących. Część z nich pamiętał jeszcze z początków ich wyprawy. Och, jakżeż dawno to było! Inni zdali mu się całkowicie obcy. Cicho wsłuchiwał się w słowa przedstawiających się kucyków. A naschodziło ich się w cholerę. Znajome twarze zniknęły w ogólnym rozgardiaszu, a i sam Grim stracił wkrótce na swej czujności. Zaczynał się robić lekko zmęczony, a było to związane z ciągłymi kłótniami oraz niedawną wyprawą na powierzchnię. Jak na złość akurat teraz, kiedy trzeba było zachować czysty umysł, nadchodziły efekty ostatnich wydarzeń. Pokręcił głową, aby odpędzić senność. Na razie pomogło.

 

Ogier w chwilach spokoju lubił zatapiać się we własnych zamysłach, rozmawiać w duszy sam ze sobą. Wracał wtedy do swojego zwykłego, logicznego myślenia. Tym razem jednak nie dane mu było zaznać wolnego czasu, bowiem introdukcja przybrała zgoła nieoczekiwany obrót. Shadow swoim żelaznym można powiedzieć głosem rozkazała im przedstawić się. Przypomniało mu to wydarzenia z domku Zecory, te, które zdawały się być scenami z zamierzchłej przeszłości. Już nawet pierwsza klacz wstała z miejsca, po czym wymieniła swoje imię, zachowując się przy tym jakby pierwszy raz w życiu widziała jakiekolwiek inne kucyki. Grim oczywiście nie zareagował na to jakoś specjalnie. Ot, kolejny miecz dla powstania. Dobrze, bardzo dobrze.

 

Kiedy Ruby, czy jak jej tam było opadła na siedzisko, on sam zdecydował się na wstanie. po pierwsze, bo rozkaz. Jeśli mają wygrać wojnę, nie mogą pozwolić sobie na niesubordynację nawet w takich drobnostkach. Po drugie, im szybciej, tym lepiej.

- Jestem Grim Cognizance, pochodzę ze Stalliongradu - powiedział bezbarwnym, jednostajnym, ochrypłym głosem. Słowa wypowiadane przez niego brzmiały nawet nieco mechanicznie, jakby ktoś nauczył go wypowiadać się w ten sposób. - Mam podstawowe... a nawet trochę niższe wyszkolenie bojowe. Walczyłem na barykadach w ojczystym mieście. Teraz chcę walczyć z wami przeciw tyrance i wszystkim jej sługusom.  Za wszelką cenę.

 

Zamilkł na chwilę, by nabrać oddechu i zebrać myśli. Aha, ta Ruby mówiła o broni...

- Potrafię używać miecza i wiem, jak się strzela. Choć to ostatnie wolałbym poćwiczyć. Drużyna, w której byłem miała zebrać jedzenie, co chyba nam się udało. To wszystko.

 

Kucyk usiadł na swoim miejscu, spoglądając mimochodem na Maskeda. Zmarszczył brwi w ponurym grymasie widząc, że ten jarzy się nieziemskim, choć delikatnym blaskiem. Mruknął paskudną, piętrową wiąchę w brodę, następnie zamierając, by oczekiwać na wypowiedzi innych.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor wstał z miejsca.

- Nazywam się Wiktor Hawker, a bardziej oficjlanie Porucznik Wiktor Hawker z 18 Batalionu Strzelców Górskich. - przerwał na chwile by zebrać myśli ale czuł że czegoś mu w środku brakuje - Pochodze z..... Nieważne.  Posługuje się bronią palną, jak równierz walki nożem na krótkim dystansie nie są mi obce. Walcze bo mam lekkie porachunki z NMM...

Wiktor dla potwierdzenia swoich słów skinął wszystkim głową - macie moje wsparcie w tej batali.

Usiadł na miejscu i poczuł lekką pustke w środku, tak jak by nikogo tam nie było.

- z innych mniej ciekawych spraw to jestem pegazem który posługuje się magią ognia, moi towarzysze już się zapoznali z czyms co mi pozwala na tą moc, ale inni mam nadzieje że poznaja to w innych, może bardziej przyjemnych okolicznościach - uśmiechnął się

Edytowano przez Sierżant Guardian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Witajcie. Jestem Nick, jestem pegazem i wbrew swojej naturze radzę sobie z magią, ale mieczem i łukiem też nieźle wojuje.-powiedział do pozostałych.

Nick rozejrzał się po pozostałych jak i po całej komnacie która zrobiła na nim ogromne wrażenie, jednak z pewnych przyczyn nie dał tego po sobie poznać.

Edytowano przez Arceus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jestem Moonlight Star, pochodzę z Canterlot, i jestem tu z zapędów czysto patriotycznych, znam kilka zaklęć bojowych, a także obronnych- powiedziała błękitna klacz alicorna wstając- nie uraczę was jednak emocjonującom historią mojego życia, gdyż czas na to przyjdzie kiedy indziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal z lekkim strachem weszła po schodach. Gdy już znaleźli się w sali, w której miała się odbyć narada wysłuchała Shadow i pospiesznie zajęła miejsce, ale tak, żeby być blisko członków drużyny, do której ona należała. W milczeniu patrzyła jak do pomieszczenia zaczęły wchodzić kucyki. Niektórych rozpoznała, ale pewną ich część pierwszy raz na oczy widziała. Momentalnie poczuła nieprzyjemny skurcz w brzuchu. Całkiem zalał ją strach i co gorsza nieśmiałość.

 

Przysłuchując się tym jak niektórzy się przedstawiają w końcu wzięła głęboki wdech i powstała.

- Um... J-j-jestem... A-Animal Heart... Pochodzę z Cloudsdale, ale potem m-mieszkałam w lesie Everfree, aż w końcu w Ponyville... - wyszeptała. Spuściła wzrok i mówiła dalej. - Jako tako umiem robić opatrunki, posługiwać się małym nożykiem. Znam mowę z-zwierząt... i um... - przerwała. Nie była za bardzo pewna, czy powinna mówić o animagii. Spojrzała po grupie, która przedtem miała odszukać jedzenie. Na chwilę zatrzymała wzrok na Grimie.

- I t-to wszystko... - Klacz usiadła i spuściła głowę, aby grzywka zasłoniła przynajmniej część jej twarzy. Patrząc na Animal można by pomyśleć, że zaraz się schowa pod stół. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szedł dla samego faktu chodzenia. Kierował się tam, gdzie widział. Stracił cel.

Strata Alice wielce go zabolała. Nie znał jej, ale już samo to, że walczyli dla tej samej sprawy sprawiło, że czuł się z nią blisko. Gdyby tylko zachęcił ją do pójścia razem z nimi....

Nie, dzięki mnie zginę...... Zabiję ich! Zabiję ich wszystkich! Żaden podmieniec nie zostanie żywy. Za Alice. Za każdego nieznanego mi kuca, którego życie skończyło się tak samo!

Pełen żądzy zemsty względem tej rasy pozbawionej indywidualności nawet nie zauważył, że te przemyślenia trwały ładne kilka godzin. Tylko za łut szczęścia uznał, że nie dość, że znalazł się w okolicy którą znał, to mu się nic nie stało. Wiedział, że gdyby jakiś podmieniec czegoś by od niego zażądał, to jego czas byłby już policzony. Podmieńca, ale także jego.

Przypomniał sobie drogę i jak myśląc jak najbardziej optymistycznie skierował się do bazy rebeliantów. Już przy wejściu wartownicy zaczepili go. Poinformowali go, że jest już spóźniony na spotkanie w głównej hali. Praktycznie przypadkiem dowiedział się, że zdołano zebrać wszystkich, którzy tak jak on w bardziej... agresywny, niż reszta rebelii, sposób próbuje coś zrobić. Biegiem rzucił się zgodnie z wskazówkami strażników. Chciał zobaczyć te kuce.

Przy drzwiach ujrzał resztę swojej grupy. Widać było, że Ruby, Moonlight oraz Dakelin jeszcze przed chwilą gdzieś byli. MT wydawał się w lepszym stanie, lecz z jakiegoś powodu jakby łypał na coś za drzwiami. Szybko łapiąc oddech jako pierwszy zdobył się na odwagę i otworzył drzwi. Nie rozumiał, dlaczego tak bali się tego zrobić, czyżby za tym drewnem kryło się jakieś zagrożenie?

Jego uwagę zwróciły trzy kuc... istoty. Rdzawy kuc ziemny, na którego tak łypał MT. Ciemnozielony, wielki kuc ziemny w równie wielkiej czarnej zbroi. Ten kawał metalu z wielką przyjemnością obejrzałaby sobie jego kowalska część duszy.

I jakaś wysoka istota do stania używająca dwóch nóg. Górna noga wyglądała na słabą. Druga za to była metalowa. Lekko zdziwiła go ta istota, że aż przystanął na krótką chwilę, ale widząc obojętny stosunek kuców już obecnych na sali względem jego wyglądu przyśpieszył kroku.

Zgodnie z poleceniem usiadł. Niestety, koło tego "gryfa" oraz kuca w zbroi nie było miejsca. W ogóle wszyscy siedzieli w grupach. Sam także usiadł tak, że otaczali go ci, których już znał.

Po chwili pożałował, że nie usiadł na skraju. Właśnie przez drzwi wszedł kuc w zbroi znaczącej, że w czasach księżniczek był wysoko w strukturach straży. Słyszał, że magia w nich zawarta jest bardzo potężna, ale ich zaklinacze byli bardzo skryci. Nie wiedział czy to prawda; w życiu nie spotkał jednego z tych "zaklinaczy", ale marzył, że kiedyś zdoła dokładnie obejrzeć taką zbroję. Nawet nie zauważył, że przez to podniecenie chęć zemsty zeszła na dalszy plan. Ponownie miał charakterystyczny dla siebie przyjacielski uśmiech i ten błysk przyjacielskości w oczach.

Po chwili wszedł Yellow oraz znani mu już ( nie jestem pewien odnoście Iron'a ) Burning Iron oraz Solid Box.

- Książę mówił mi, że wyruszyło Was więcej...

Te słowa Shadow całkowicie zniszczyły jego dobry nastrój. Znowu chciał zemsty. Zemsty za Alice i resztę kucy, które zginęły próbując coś zrobić. Zaciskając zęby słuchał, jak przedstawiając się dowódcy rebelii. Zauważył, że ominęła go reszta wypowiedzi Shadow.

Pierwsza była Ruby. Widział, jak tremuje się przed wypowiedzią do tak wielkiej ilości kucy. Sam zwrócił uwagę, że było ich tu coś około dwudziestu. Nie liczył. Ale tak pobieżnie przeglądając kuce zauważył, że jeden z starzej wyglądających członków wyprawy żarzy się nienaturalnym blaskiem. Nie znał tej magii. Zaciekawiła go, choć niespecjalnie. Ot , taka krótka dywagacja jednorożca nikle interesującego się magią.

Kolejny był kuc, na którego tak łypał MT. Thermal nie wiedział nawet dlaczego. Nie wydawał się jakiś specjalnie nieprzyjazny. Czyli mieli jakąś zwadę.

Opinia szybko się zmieniła. Jego słowa i ich ton był niczym z zniszczonego gramofonu. Oschły. W jednym słowie oschły. Także jego zachowanie nie przypadło mu do gustu. Grim wyglądał na znudzonego! ( nie denerwuj się, towarzyszu, to jest odczucie mojej postaci )

Kolejny był jeden z pegazów. Wiktor mówił już bardziej od siebie, ale w pewnym momencie zrobił krótką przerwę, podczas której ruszał oczami po całej sali. Po chwili dokończył.

Kolejny pegaz szczerze go zaciekawił. Nie-jednorożec radzący sobie z magią? Musiał z nim to omówić. Zapisał sobie w głowie, by porozmawiać z Nickiem.

Zaraz potem odezwała się Moonlight. Dopiero teraz zauważył, że od jakiegoś czasu ich drogi rozmijały się.

Chwilę i jeden głęboki wdech później kremowa klacz pegaz wstała. Początkowo sądził, że tylko rusza ustami, jednak prawdą było to, że ona jakby bała się odezwać głośniej.

Urwała wypowiedź i zerknęła na grupę, z którą najwyraźniej wykonywała jakąś misję. Zatrzymała się na chwilę przy Grimie, ale nie wychwycił w jej spojrzeniu niczego więcej niż niepewności. Nie wiedziała, czy może coś powiedzieć, ale co było tego powodem? Ona sama czy Grim?

[Jak ktoś nie chce czytać tej ściany tekstu, to niech czyta to poniżej!]

Choć tego nie widział, znów się uśmiechał. Chęć zemsty zeszła na dalszy plan. Powrócił ten silny jak na swoją rasę błękitny jednorożec. Wstał, szybkim ruchem głowy odgarniając swoją czerwoną grzywę. Uśmiechnął się przyjacielsko.

-Animal, Ruby, nie rozumiem, dlaczego tak się denerwujecie - powiedział do nich tonem pełnym otuchy. Na szczęście póki co zniknął ten kuc pragnący zemsty. Zwrócił się do reszty. - Ja jestem Thermal Thrust. Moją specjalizacją jest magiczna kontrola energii oraz kowalstwo - Palnął się kopytem w głowę. Spojrzał się na Solid'a. - Wybacz, ale trochę czasu straciłem na górze.

Ponownie zapragnął zemsty. Jego mina stężała w grymasie gniewu. - Mam nadzieję, że wspólnie zdołamy zrobić porządek z tymi potworami, które tyranizują naszą kochaną Equestrię.

Usiadł. Wiedział, że musi znaleźć wewnętrzny spokój. Chciał pomagać innym, a z tą miną na pewno nie zdoła tego zrobić - po prostu inni będą od niego uciekać.

Edytowano przez PiekielneCiastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis czekał w zdenerwowaniu na Shadow,cicho pogwizdywał w trakcie czekania,aż się w końcu doczekał.Kiedy Shadow ruszyła się w kierunku jeziorka,ruszył za nią ledwo trzymając się na nogach.To co później zobaczył, bardzo mu się podobało,to było coś niesamowitego,poza tym ciekawy sposób na ukrycie wejścia,gdyż nikt nie mógłby podejrzewać że w tym jeziorku moglu się coś znajdować.

 

Kiedy Shadow skończyła ruszył za nią po schodach,a następnie wszedł przez drzwi.Nowe miejsce jeszcze bardziej się mu podobało,pierwsze co dojrzał to przezroczyste ściany , następne co zauważył to rożne mapy.następnie podszedł do blisko stołu,wtem usłyszał słowa Shadow.Wtem poszedł na miejsce blisko swej drużyny,jednocześnie przeglądając mapę leząca na stole,lecz w trakcie oglądania,usłyszał że trzeba się przedstawić.

 

Po przedstawieniu się kilku innych kucyków,których akurat znal z domku Zecory.Zaczął się zastanawiać co powiedzieć,wtem zrozumiał co ma powiedzieć i zaczął mówić:

 

-Zatem Nazywam się Atlantis,bylem uczniem na ostatnim roku w Akademii Canterlockiej,moją specjalizacją jest ogólnie magia,mówiąc ogólnie wszelka magią oprócz jednego jej typu.Obok mnie znajduję się Blue,zaś na jej grzbiecie ,mój śpiący przyjaciel Trevis,który jest Smokiem jak widać.-

 

Po czym oparł się jednocześnie wtulając się w skrzydle blue,starał się nie ziewać jednak nie zawsze mu to wychodziło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magic wszedł do sali, na której miało odbyć się zebranie. Ucieszył go widok kilku znajomych twarzy, lecz bardziej zastanawiał go ogrom nieznanych mu wcześniej kucyków. Już przeczuwał, że to nie jest zwykłe spotkanie towarzyskie. Przedstawiło się kilku "ważniejszych", widać było, że świeżakami nie są... Chociaż ich grupa też taka nowa nie była. Przedstawiła się Ruby, Grim, jacyś nowi, Animal, Atlantis... No i przyszedł czas na niego. Wstał i zaczął mówić: Witam wszystkich obecnych, kilku z was już znam, z pozostałymi mam zamiar się poznać. Nazywam się Magic Hooves, urodziłem się w Canterlot, na stałe mieszkam jednak w Ponyville. Moją specjalizacją jest magia, jakby to powiedzieć - kamuflażu. Dorabianie skrzydeł i podobne rzeczy. Mogę zrobić to, co mi zostanie przydzielone. Po skończeniu swojej mowy, usiadł na miejscu.

 

 

Do Nightmare:

 

(Pytanko, czy Pokemona jest z nimi, czy gdzieś indziej?)

 

 

Była to Pokemona, która budziła litość i sympatię swoim trochę głupawym, zezowatym wzrokiem. Na jej twarzy widać było zmęczenie i lekkie niedowierzanie, ale także wielkie szczęście.          

 

Edytowano przez WładcaCiemnościIWszelkiegoZła
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(sorki, nie chciało mi się czytać :P )

 

Poke rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Gdy zobaczyła, że wszyscy się na nią gapią, skuliła się.

 - Emmm... Jestem Pokemona... Wielu z was mnie nie zna, ale nie dziwię się. jestem raczej poboczną postacią tutaj. Kiedyś próbowałam wynaleźć zegarek na kopyto... Pięć razy... Dlatego tyle razy miałam na kopycie popiół - powiedziała i uśmiechnęła się, aby innych rozśmieszyć. - Nie mam żadnych specjalnych zdolności, nawet znaczka nie mam. Za to posiadam pewną wadę... Ale o tym to tylko dla zainteresowanych, bo nie przyszedł tu nikt, by słuchać mojej biografii. W skrócie, jestem Pokemona, nie jestem jakaś specjalna, ale jak ktoś potrzebuje pomocy z czymś, to zapraszam.

Po tych słowach usiadła na wolnymi miejscu i spojrzała na kolejnego kucyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandstorm była po raz kolejny oszołomiona majestatem tego miejsca, lecz w tym momencie cały czas była skupiona i gotowa do działania. Gdy weszła do sali usiadła przy stole zaraz obok Animal by w razie czego wesprzec ją w tej zapewne dla niej stresującej chwili. Po tym jak kilka kucy się przedstawiło była całkiem mile zaskoczona dowiadując się, że jednak są jeszcze przyjazne kuce walczące i oddane sprawie w całej tej sytuacji. Gdy Animal usiadła przyjacielko położyła jej kopyto na ramieniu i uśmiechnęła się wyrażając jej dumę i aprobatę dla tego, że tak szybko udało się jej zebrać w sobie i przemówić do pozostałych. Po czym i ona wstała oraz prezentując się godnie powiedziała:

- Witam wszystkich zgromadzonych. Ja mam na imię Sandstorm. Jestem jednorożcem i samoukiem magii powietrza urodzonej i żyjącej niedaleko granic Changeii i Equestrii. Potrafię posługiwać się jak już wspomniałam magią powietrza utrzymywałam się z bycia znachorką oraz dzięki temu, że mój brat, którego z nami nie ma i raczej długo nie będzie polował, intuicyjnie potrafię tworzyć i zastawiać pułapki oraz rzucać nożami i innymi małymi i ostrymi przedmiotami. Mam nadzięje, że nasz cel zostanie osiągnięty przy możliwie jak najmniejszych stratach.

Gdy skończyła mówić zadowolona z siebie usiadła ponownie. Czekając na kolejne kuce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem Dakelin. Pochodzę z Canterlotu. Jestem pojętna i umiem nauczyć się większości zaklęć ale nie wszystkich. Nie potrafię się nauczyć tych najlepszych. Poza tym szybko się męczę przy używaniu zaklęć. Jeszcze potrafię tłumaczyć zaklęcia dla innych jednorożców. Ogólnie nie lubię walczyć. Umiem też się posługiwać nożem motylkowym. To chyba tyle ode mnie. Powiedziała klacz i usiadła czekając z cierpliwością na inne kucyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nazywam się Rebon Stalowy Alchemik. Specjalizuję się w Alchemii. Od razu mówię to nie jest zabawa z miksturami i takie tam, chociaż i to potrafię, tylko zapomniana sztuka pozwalająca na stworzenie jakiegoś przedmiotu z innego. Alchemia ma pewne zasady których trzeba przestrzegać, w przeciwnym wypadku kończy się to tragicznie. Sam złamałem prawo 2 razy. - Rebon uśmiechnął się instynktownie - Za pierwszym razem straciłem rękę i nogę a za drugim stałem się tym kim teraz jestem, czyli człowiekiem. Potrafię walczyć bronią białą i znam sztuki walki ale nie uważam się za eksperta w tej dziedzinie. - Alchemik przerwał na chwilę by zastanowić się co powiedzieć - Mieszkałem trochę w Kryształowym Królestwie i trochę w lesie Everfree. Kucyki uważały mnie za odmieńca i szatana oraz, że przynoszę zło przez co nie miałem przyjaciół. No cóż, to tyle o mnie.

Powiedział, po czym machnął ręką wszystkim na przywitanie.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magictech przyglądnoł się wszystkim, niektórych znał a niektórych nie, było mu przykro kiedy myślał o biednej Alice, ale nie znał jej na tyle dobrze by czuć więkrzy żal, niestety...

Poza Thermalem kuc który odwrócił jego uwage był Grimm...ten pijak, gbur, brutal i głupek, te wyrażenia tak mu się cisneły na usta że aż je chciał wypowiedzieć.

Jednak zainteresowała go wypowieć tego "człowiekiem", widział u niego mechaniczne protezy, mówił też że zna się na alchemii. Reborn strzeże zainteresował Magictecha.

 

Witam, jestem Magictech ale mówcie MT będzie krucej, jeśli chodzi o mnie jestem wynalazcą a co do czarów zajmuje się głównie piromancją, mam nadzieje że...nie stracimy nikogo w tej sali, choć są tacy którym małe tortury nie zrobiły by problemu....-MT spojrzał mało dyskretnie na Grimma

 

PS.Kapi te skrzydłą bardziej przypominają plecak połączony ze skrzydłami (w tym "plecaku" MT czyma przydatne rzeczy) ale z zaczepami (pudła takie o jakich mówiłeś są za mało areodynamiczne)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier wiedział że prędzej czy później przyjdzie i na niego kolej. Nie chciał tego przedłużać, w końcu ta narada nic dla  niego nie znaczyła jak z resztą cała ta przeklęta drużyna. I choć co do nowego księcia posiadał jakikolwiek szacunek to ostatnią rzeczą jaką by uczynił to ratowanie księżniczek. Powstał powoli przerywając swą piosnkę. Poprawił maskę ażeby nie przeszkadzała mu w mówieniu. Obejrzał po kolei każdego swymi jeszcze świecącymi czerwienią spod maski ślepiami, a każdy na kim spoczął jego wzrok mógł poczuć zimny dreszcz. Przejechał powoli kopytem po gasnących runach, najwidoczniej sprawiających mu swego rodzaju bul. Wziął głęboki, bardziej teatralny niż rzeczywiście potrzebny wdech i począł mówić swym pozbawionym jakichkolwiek uczuć zimnym jak lód głosem.

 

-Możecie nazywać mnie Masked jak ci którzy jak dotąd mnie poznali. Można powiedzieć iż jestem specjalistą od wszelkich rodzajów magii którymi inni boją zajmować aby nie przejść na "złą" stronę. Nie boję się tego więc jeśli chcecie się czymś takim podzielić to będę wdzięczny.

 

Słowa wychodziły przez gardło czarownika z ogromnym trudem. Spoglądał dokładnie na każdą nieznaną mu osobę, a nakładając akcent ogromnej pogardy na słowo "złą" zerkną nie ukrywając tego w żaden sposób na Atlantisa. Do tego myśl że musi przebywać w tak ogromnej grupie dodatkowo sprawiała mu dodatkowy dyskomfort.

 

-Jestem absolwentem kilku magicznych uniwersytetów Equestrii jednak swoich sztuk nauczyłem się sam. Przed wojną mieszkałem w Everfree i to tyle ile musicie o mnie wiedzieć.

 

Wreszcie skończył to co musiał. Rozsiadł się ponownie na swym miejscu, a jego wzrok raz jeszcze powędrował na tego wystrojonego jak paw magika Yellowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemnordzawy ogier trwał w swej pozycji niby kamień, rozmyślając intensywnie. Przez jego umysł przewalał się strumień świadomości, z szybkością nawałnicy torujący sobie drogę do jego serca. Mimo, że nic nie było po nim widać, że sprawiał wrażenie oziębłego, odpychającego posągu, w jego wnętrzu działy się doniosłe rzeczy.

 

Słuchał jednym uchem, jak po nim przedstawiło się jeszcze kilku przybyszów, nie rejestrując nawet, kto dokładnie. W jego umyśle coś kiełkowało. Było to poczucie zmiany. Wiedział, był tego całkowicie pewien, że zmienił siebie i swoje zachowanie w stosunku do drużyny, w której towarzystwie przebywał przez ostatnie dni. No, może z paroma wyjątkami. Znów skupił lodowaty wzrok na Maskedzie. Wszystkich połączył wspólny trud, walka i zajmowanie się tą samą sprawą. Grimowi dopiero teraz, kiedy miał wreszcie czas tylko dla siebie, kiedy sala wypełniła się kucykami obcymi lub takimi, które znał przelotnie, prawda ta ujawniła się z całą mocą. Świadomość czegoś, co przy odrobinie dobrej woli możnaby nazwać zżyciem z kompanią od jedzenia uderzyła go jak młot. Zdał sobie sprawę, że byłby gotów nawet pomóc im w potrzebie. Nawet temu nadętemu bubkowi, mającemu się za nie wiadomo kogo Atlantisowi. Co nie zmieniało jego ogólnego nastawienia do towarzyszy. Pozostał podejrzliwy wobec rzeczy nadnaturalnych, a jego niechęć do magii zamieniła się w otwartą wrogość, która ledwo pozwalała mu zachować spokój wśród rebeliantów. Ujrzał bowiem na własne oczy, jakie spustoszenia może poczynić. Equestria upadła, a władali nią albo okupanci z zewnątrz, albo żołdacy, sprzedawszy wpierw swoje dusze Nightmare Moon.

 

Podejście Grima zmieniło się nie tylko do jego własnej drużyny. Zdołał wreszcie wyciągnąć pewien wniosek, który już gdzieś plątał mu się po umyśle. W domku Zecory i wcześniej był przekonany, że broni wyłącznie swojego. Swojej ziemi, swojego gospodarstwa, plonów i praw. W trakcie wyprawy przeszedł nieznaczną przemianę. Dojrzał w pełni, by móc powiedzieć o sobie, że jest patriotą. Że chce walczyć i działać przeciwko wrogowi nie tylko za własny dom, nawet nie za własną wieś. Chce bić się o wolność dla wszystkich wsi i miast pięknego, zniszczonego państwa. Dla kucyków takich jak farmer, krzywdzonych i poniżanych, torturowanych, mordowanych i zabieranych do tych strasznych miejsc, ZOMów. Dla ludu.

 

Kucyk zawiesił spojrzenie na pewnym szczególe, nie za bardzo zdając sobie sprawę, na co patrzy. Dopiero po chwili wyrwał się gwałtownie z zamyślenia i skupił wzrok ostry i zimny niczym gilotyna na jednej z obcych postaci. Zarejestrował ze zdziwieniem pewną rzecz. Miała zarówno róg, jak i skrzydła. Westchnął cicho. Nagle jakby wykwitła nad nim gradowa chmura, zdawał się pragnąć powstać i zrobić coś nieprzyjemnego. Zreflektował się jednak błyskawicznie, a na jego twarzy znów zagościł chłód, choć gniew buzował jak ogień w piecu. Bo postać, na którą patrzył, była alicornem. Jednym z tych... z tych... nie pozwolił do końca uformować się myśli. Między innymi ze względu na Animal.

 

Teraz ta postanowiła przejść przez z pewnością trudne dla niej zadanie przedstawienia się innym oraz opowiedzenia czegoś o sobie. Mówiła tak cicho, że Grim dopiero po chwili usłyszał jej słowa. Zdawała się być przytłoczona obecnością tylu nowych. Na moment zerknęła na niego. Wtedy wydało mu się, że potrzebowałaby pokrzepienia. Posłał jej zadziwiająco przyjazne i ciepłe spojrzenie, pozwalając, by złość opuściła go. Nie będzie mu teraz potrzebna. Następnie odbył ze sobą krótką wewnętrzną walkę, po czym możliwie cicho i spokojnie wstał, a później przesiadł się na wolne krzesło bliżej nieśmiałej klaczy. Dotknął jej pocieszająco kopytem.

 

Decyzja okazała się słuszna, nie zareagował dzięki niej agresywnie na niedwuznaczne zachowanie Magictecha. Momentalnie przypomniał sobie sprzeczkę. Niewychowany, zadufany w sobie, irytujący jednorożec, do tego chyba wierzący głęboko w swoją osobliwą mądrość. Na wzmiankę o torturach Grim pozwolił sobie wykonać kilka dyskretnych, wyrachowanych znaków przeznaczonych dla adwersarza. Mianowicie spojrzał na niego ciężko, acz z całkowitym spokojem, a nawet uśmiechnął się. Ponuro, powoli. Nieznacznie uchylił poły swojej kurtki, pokazując fragment kolby pistoletu. Wyprostował się na swoim siedzeniu, jakby nic się nie stało.

 

Nie, w jego stosunkach z resztą chyba nic się nie zmieniło. To dalej były wstrętne jednorogi. Ale mimo to, przyznał się sobie z niechęcią, pracowali razem by uwolnić Equestrię. Musiał być gotów na podjęcie współdziałania, czy tego chciał, czy nie. Dlatego wolałby nie musieć używać przemocy. Postanowił więc wykorzystać pewną sztukę, dopracowaną jeszcze w lesie. Wobec wszystkich z wyjątkiem osób okazujących mu sympatię, lub choćby szacunek, będzie w porządku. Wobec innych pozostanie zimny. Z tą myślą kiwnął sobie samemu głową, wracając już ostatecznie do rzeczywistości. W końcu niedługo zaczną gadać o ważniejszych sprawach niż przedstawianie się.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis miał już dość  Grima,dlatego zaczął się zastanawiać gdzie go posłać po zebraniu.Po dość długiej obserwacji, i przypominaniu sobie co on mówił.Doszedł do wniosku że najlepszym sposobem na pozbycie się go będzie,wysłanie go do baru z Alkoholem.Następnie zaczął się zastanawiać ile pieniędzy mu dać,aby mógł kopic sobie,tyle wody,aby nie wstał przez najbliższe kilka godzin.A zatem postanowił że da mu 50 monet,tyle powinno wystarczyć.,lecz zanim się odezwał,za pomocą magii przeniósł 50 monet przed Grima.Następnie się odezwał:

 

-Oto 50 monet,będziesz mógł kupić,po zebraniu,bardzo dużo cydru.Pieniędzy nie musisz mi oddawać.-

 

Po czym zaczekał na odpowiedź.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kucyk odruchowo spojrzał na Atlantisa, jakby chciał wgnieść go wzrokiem w ziemię. W innych warunkach przyjąłby tę ofertę wedle zasady "bierz, jak dają". I skłaniał się po temu, jednak teraz poczuł coś, co zanikło odkąd opuściła go matka. Odpowiedzialność za innego kucyka, za Animal. Zmarszczył brwi, myśląc.

Jakby się tak zastanowić... - mówił cicho, bardziej do siebie, niż do jednorożca. - Dawno nie było okazji... Ale jednak...

Animal - kołatało mu się w głowie. Rebelia. Niesubordynacja. Chwila relaksu - ale przecież trzeba być trzeźwym... A co jeśli to znak przyjaźni, mimo tego, kim Atlantis był?

Słuchaj, dlaczego to robisz? - zapytał podejrzliwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal Heart słuchała wszystko, co się działo. Humor jej się poprawił, gdy Sandstorm oraz Grim podnieśli ją na duchu. Lecz po chwili zagłębiła się w swoich myślach. W jej głowie kłębiło się tysiące pytań, a tylko na mniejszą ilość znała odpowiedź.

Angel wskoczył na stół i popatrzył chłodno po prawie wszystkich zebranych w tym pomieszczeniu kucykach. Zdziwił się, kiedy nagle zobaczył lewitujące monety. Tryknął beżową klacz i wskazał na to. Animal wyrwana z przemyśleń też na nie spojrzała i już po chwili zidentyfikowała skąd się one wzięły. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Atlantisa, próbując odkryć jego zamiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis się zastanowił co powiedzieć,aby nie urazić Grima,więc zaczął tak:

 

-Zatem,gdy będziesz bardziej zadowolony z życie,będziesz chociaż troszkę milszy dla otoczenia.A to poskutkuję że otoczenie będzie troszkę milsze dla ciebie,i tu zaczyna się pętla,więc wszyscy będą mieli korzyść no może oprócz mnie.Zatem pasuję ci.A tak wprost chce być porostu miły,a poza tym zrób sobie zapas na drogę późniejsza.-

 

Atlantis czekał na odpowiedź

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alchemik rozglądał się po wszystkich na sali. Czuł się trochę nieswojo ale starał się specjalnie tym nie przejmować. W pewnej chwili zauważył jak dwa kuce wymieniły się spojrzeniami, jakby chciały tu i teraz pozabijać się wzajemnie. Niespecjalnie zdziwiło go to, gdyż już coś takiego widział i to wiele razy, dlatego wyjął z płaszcza swój gruby lecz niewielki notes i pogrążył się w czytaniu, z nadzieją, że narada zacznie się lada moment. Niestety chwilę relaksu przerwały mu słowa Atlantisa do Grima o propozycji pójścia do baru.

- Atlantis co ty robisz? - Zapytał Stalowy z wielkim zdziwieniem - Nie jest to dobra pora na taką rozmowę i wydaję mi się, że Grim będzie na tyle rozsądny aby nie przyjąć tej oferty.

Patrzył się na dwóch towarzyszy, czekając na jakakolwiek reakcje.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby obserwowała każdego kuca po kolei, nie wszystkich pamiętała, może nawet nikogo prócz swojej drużyny. Zauważyła parę kucy, które nie akceptowały swojej obecności, chciała zaprzyjaźnić się z Animal, tylko nie miała możliwości by się ruszyć z miejsca. Czuła, że atmosfera jest napięta aż ciarki po grzbiecie ją przeszły. Po za tym intrygował ją ten człowiek,że niby był wcześniej kucykiem?. Powolutku zerkając na inne kucyki wyjęła swój flet i zaczęła grać wcześniejszą melodię do piosenki Dnia letniego Słońca, na pewno każdy z nich tą piosenkę zna. Wzięła głęboki oddech i zaczęła grać. Wtedy pomyślała- *Niech ta gra uświadomi każdemu z nich dlaczego tu jesteśmy i o co walczymy*.- Melodia popłynęła w całym pomieszczeniu, niepewne nutki zaczęły krążyć nad każdym kucykiem, aż klacz zaczęła grać co raz to głośniej by każdy mógł w śród tego całego gwaru i napięcia usłyszeć, część dawnej wolności Equestrii za panowania księżniczek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...