Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 03/03/14 we wszystkich miejscach
-
7 points
-
Boję się co będzie po tym ;_;. Trochę rozmazane ale jest :3. Moja sukienka na komers .5 points
-
Moja sukienka na komers . Ta sukienka to nawet, nawet xD oto cała ja: Oczywiście nie licząc RD xD3 points
-
2 points
-
Ja tam osobiście mam na to wyrąbane. Serio. Mieszkam w skrajnie przygranicznym mieście zachodniej Polski. Nawet w chwili, kiedy wybuchnie jakaś tam wojna, u nas nic nie będzie się działo. Miasto nie ma żadnej wartości strategicznej, zdolne do obrony tylko od zachodu bo od wschodu to koszmar wojsk obronnych. I mieszkając sobie tak daleko, co mnie powinna interesować jakaś tam Ukraina? Władza w Polsce już od jakiegoś czasu jest "Rosyjska". Putin powie Hop, to nasze wojska podskoczą gdzie chce, taka jest prawda. Więc to sprowadza nas do prostego pytania - czemu ma nas obchodzić coś, na co kompletnie nie mamy wpływu i co jest kompletnie od nas niezależne? To tak jakbyście się mieli od dzisiaj uczyć wytapiać śruby, bo przecież auto waszych rodziców z nich korzysta...2 points
-
Znów się zaczyna Sami spróbujcie przetłumaczyć coś większego, napisać obszerny rozdział, pilnować swojego działu, potem forum i pracować. Gdzieś, kiedyś Dolar wspominał, że ta seria zostanie ukończona po przetłumaczeniu "Dead Derpyverse" (czy jakoś tak), więc jeszcze trochę czasu minie, zanim pojawi się coś nowego. Zresztą sami też możecie zacząć tłumaczyć pomniejsze teksty. Raz, że zobaczycie ile to pracy, dwa, że zrobicie coś dla fanodmu a trzy, że podszkolicie sobie angielski. Co, jednak nie? Nie chce się wam? Nie macie czasu? To siedzieć na dupie, czekać na tłumaczenia i dziękować, że się pojawiają.2 points
-
Jako że mam problem ze spisaniem myśli potrzebnych do napisania ostatniego rozdziału Pie Killera, a nie chcę stworzyć czegoś słabego, zająłem się czymś innym. Głównie po to, by nie stracić skilla pisarskiego. Fic będzie dość krótki, jeśli patrząc na rozdziały, ale będą to zarówno listy, jak i artykuły oraz proza. *** Oto Porzuceni - grupa kucyków, która rzuciła na kolana Equestrię, doprowadzając do ogromnej rewolucji na ziemiach księżniczek. Prowadzeni przez ziemnego kucyka Grey Dusta uważani są za terrorystów, którzy bez powodu postanowili uznać Celestię za wroga. Ale... jak wygląda ta druga strona medalu? PORZUCENI autor: Niklas korekta: Gandzia pre-reading: Amolek, Gandzia *** 1 - Listy do... 2 - Wystąpienie Grey Dusta 3 - Przemyślenia 4 - Atak na Arsenał 5 - Kij w mrowisku 6 - Pytania bez odpowiedzi 7 - Bitter Root Rozdziały do poprawki 7 - Konsekwencje 8 - Podziały 9 - Wojna o Fillydelphię - preludium 10 - W pałacu 11 - Spisek w spisku 12 - Starcie w Fillydelphii 13 - Wrogowie 14 - Wojna o Fillydelphię - interludium 15 - Zamęt 16 - Wspomienia, czyli niedawno temu w Equestrii *** Epic: 1/10 Legendary: 1/501 point
-
Fowo - masz sporo racji. Problem tkwi w tym, że mam masę projektów + inwentaryzację działu + taki drobny szczegół jak zwykłe życie. Najbardziej irytujący (żeby nie napisać wkurwiający) jest fakt, że moje zapewnienia o jak najszybszym dostarczeniu rozdziału są jak najbardziej szczerze w momencie ich składania, tylko potem wyskoczy nagle milion rzeczy i następuje opóźnienia. Na chwilę obecną tłumaczenie rozdziału jest skończone w jakichś 45-50%. Kiedy będzie? Nie wiem, ale będzie na pewno szybciej niż wynosiła gigantyczna przerwa między poprzednimi rozdziałami. Ze swojej strony mogę jedynie przeprosić za opóźnienia. Mariusz - Ja nie mam czasu na nic, co nie oznacza, że zamierzam rezygnować ze swoich tłumaczeń, a już na pewno nie z Winningverse. Za bardzo się zżyłem z bohaterkami tego opowiadania i za dużo swojego czasu włożyłem w dotychczasowe tłumaczenie. Innymi słowy - grrr, to moje! Niklas, Draques - dziękuję za obronę i wyjaśnienie które przedstawiliście za mnie. Raz jeszcze przepraszam za wszelkie opóźnienia.1 point
-
Pozwoliłem sobie odkopać ten zapomniany kawałek mojej twórczości, z dwóch powodów: Dostał drugą szansę, pojawiając się na FGE Może ktoś jeszcze skusi się na jego przeczytanie.1 point
-
Jakby na to historycznie spojrzeć, to Krym od dawna nie był ukraiński - najpierw należał do Imperium Osmańskiego, potem do Rosji, czego ślady widać do dzisiaj - Rosjan jest tam 60%, a Ukraińców ledwo 25%. Patrząc na te fakty nie jestem przeciwny jakimś działaniom rosyjskim na Krymie - biorą co ich. A skoro i ludność krymska nie jest przeciwna działaniom rosyjskim - czym my się przejmujemy?1 point
-
1 point
-
Nie będzie żadnej wojny bo w dzisiejszych czasach nikomu się to nie opłaca. No chyba że Putin naprawdę oszalał. A tymczasem w rosyjskiej gospodarce nienajlepiej...1 point
-
Hmm, ten fic był sprawdzany przez Spidiego i Gandzię? Cóż... moi drodzy korektorzy... Jeśli faktycznie sprawdzaliście rozdział pierwszy tego fica, jestem... zawiedziony. Naprawdę, można jeszcze uznać te kilka zaginionych przecinków przed "a" lub "by" za wypadek przy pracy. Ale tyle pogubionych kropek w dialogach? Sad, my little proofreaders :c I jeszcze Cadence zamiast Cadance - chociaż to już mniejszy błąd i dość pospolity xd Trochę tego pozaznaczałem, ale osłabłem. Co można powiedzieć o fabule i postaciach... No jakieś są. Przyznam, że spodziewałem się, że to Krysia będzie odgrywała rolę głównej antagonistki, ale jednak wykreowałeś zupełnie inną postać. Nie mam o niej jeszcze zdania, chociaż nie za bardzo podoba mi się taki koncept wroga. Bo jakoś spodziewam się mało poważnego... konfliktu, pełnego chaosu i zabawy. No ale zobaczymy, damy jej szansę. Changelingi są ok. Nawet da się polubić głównego z nich. Ma w sobie tę troskę o innych i bije od niego smutek spowodowany wydarzeniami, które wywróciły jego świat o 180 stopni. Wygląda wiarygodnie, a to najważniejsze. Discord w dość nietypowej dla siebie roli, ale jednak z bardzo życiowym problemem nudy. Ale mimo to, widać, że coś mu się już kotłuje po głowie. Zobaczymy, cóż takiego wymyśli nasz drogi draconequus w kolejnych rozdziałach. A co do spoilera Khornela, trzymam za słowo. Jak się nie sprawdzi, umrzysz, ok? Cóż, będzie warto spoglądać na to opowiadanko, tylko przydałoby się zwrócić jeszcze większy nacisk na interpunkcję. Poprawisz to, a będzie dobrze.1 point
-
Zacznę od tego, że dobro i zło to pojęcie względne. Wszystko zależy od punktu widzenia. Prawda jest taka, że nie ma istoty idealnej i wbrew temu co głosi Biblia nawet Bóg nie może być idealny. Dlaczego? Dlatego, że każdy ma inne wyobrażenie ideału. Nie da się dogodzić wszystkim. Tak więc Bóg jest i taki i taki. Ten biblijny oczywiście bo ja tam wierzę w co innego, ale to nie ten temat. Moim zdaniem ten Bóg jest surowy, trochę zadufany w sobie, ale ma dobre chęci. Sam sobie zaprzecza, ponadto. Najpierw każe miłować każdego, a potem potępia niewiernych, homoseksualistów itd. Dodatkowa ciekawostka dowodząca jak egoistyczny jest Bóg. Nam podobno wybacza wszystko jeśli się nawrócimy. Daje mam na to szansę. Ale kiedy Lucyfer raz jeden, RAZ uległ pokusie zdobycia władzy został od razu strącony i potępiony bez możliwości pokuty. Cóż..ja na jego miejscu też bym nienawidziła Boga i chciała mu dopiec nawet kosztem ludzi. Bo moim zdaniem Szatan ma nas gdzieś i to o Boga mu chodzi.1 point
-
Cóż, nie każdy odcinek sezonu może być wybitny. Tutaj mam dwie skrajności, jedną wspaniałą, drugą niemiłą dla mnie. Nowy gatunek bardzo mi się spodobał. Lubię takie nowinki, choć trochę się ich zawsze boję (oby nie wsadzili tam elfów i goblinów, nie przeżyję). Zefirki przypadły mi do gustu, od dawna czekałem na jakaś rasę myślącą wyraźnie mniejszą od kucyków. Warto na to zwrócić uwagę, że twórcy konsekwentnie pilnują, aby tytuł "Little Pony" nie był przypadkowy. Kucyki to istotnie bardzo drobne stworzenia w equestriańskiej skali. Lecz tutaj konsekwencje się kończą. Rzecz, któa mnie szalenie rozczarowała, to zaklęcie Twilight. Z jednej strony jest inspirujące i daje do myślenia. Z drugiej to burzy znowu ideę magii, którą sobie ukłądaliśmy na podstawie odcinków. Pomijam już fakt, ze mamy typowy skerót literacki, czyli: -mamy problem -Twilight nagle sobie przypomina, że zna zaklęcie z jakieś księgi (wow! Co za zbieg okoliczności, ze akurat o nim niedawno czytała!) -szast-prast, zaklęcia działa na medal i problem rozwiażany. To trochę jak pojawiajacy się znikąd Gandalf w Hobbicie (książkowym), lub ulubiona wymówka początkujących aurtotów fanfików: nie wiem, jak mój bohater z tego wyszedł/jak to może istnieć... magia i tyle! Właśnie magia w kucykach jest dosć haotyczna, ale kolejne odcinki pozwalają nam trochę ją ogarniać. Rozumiem, że Twilight jest wyjątkowo utalentowana i to postać fabularnie OP. Jednak pomijając kilka takich niemądrych wyskoków, jej OPckość jest subtelnie ograniczona. W I sezonie skrzydła była w stanie stworzyć tylko dla jednego kucyka. W II cofanie w czasach wiązało się z ogromną ilością ograniczeń. Teleportować się może w niewielkim gronie i na niedużą odległość. W III sezonie Trixie na narkotykach okazała się zbyt potężna. W IV Twilight ogólnie stała się backgroundem i jej magia ma zastosowanie głównie pomocnicze. Widzimy jej stopniowy rozwój, widzimy jak doskonali umiejętności. Lecz tutaj mamy skok z silnika parowego na rakietowy! A tutaj rachu-ciachu i do piachu... tzn zmieniamy bez trudu sześć stworzeń (w tym samą siebie!) w drugie, które całkowicie się różni, bez problemów też wracamy do poprzedniej postaci. Czy to nie jest cholernie naciągane? Szkoda... Widać było to, o czym wspominałem niegdyś. Materiału fabularnego mieliśmy na odcinek 30 minutowy co najmniej. W końcu dziewczyny powinny poczuć się nieco nieswojo w nowych ciałach, a to też pominięto. Od razu to zaakceptowały i od razu wiedziały jak latać i tak dalej. Ja tego nie kupuję. No i pada pytanie: skoro Twilight robi takie cuda (i to na dłuższy okres czasu), to czy przypadkiem nie dałaby radę jednym zaklęciem pokonać 90% ich przeciwności losu? No i końcowy żart Rainbow o gryfach i smokach, to... mnie trochę przeraża. owszem, wizja Twilight jako smoka jest pasjonująca, ale nie będąca efektem po prostu jednosekundowego zabiegu magicznego! Discord wymięka! Poza tym odcinek sam w sobie jest dobrym źródłem pomysłów dla fanfikowców. Zefirki to ciekawy temat, mamy też standardowy motyw interakcji stworzeń małych i dużych w kreskówkach dla dzieci. To akurat nie było zbyt dobrze wyeksploatowane, ale akceptowalne. 4/10 Sorry. Z czego 4 pkt za Zefirki.1 point
-
Po pierwsze Gabryś - ortografia. Po drugie - jakie bratnie fandomy? Nie ma czegoś takiego jak bratnie fandomy. Są co najwyżej podobne, ale nie ma żadnych sojuszy, nic. Co jak co, ale otaku i furry hejcą Bronies za sam fakt kucyków, nie za konkretne zachowania.1 point
-
Talar Ogólnie zgadzam się z twoim postem, tylko uważam, że jesteś trochę zbyt surowy w takim wypadku..myślę, że wszyscy zdajemy sobie sprawę co może przynieść technologia, która w przyszłości się pojawi. Prędzej czy później, coś takiego będzie możliwe, problem polega na tym, że nie wiemy kiedy i na jaką skale. Bardzo możliwe jest to, że takie ,,wypady'' do innego świata będą możliwe, tylko dla tych najbogatszych i najbardziej uprzywilejowanych. Chyba, że ktoś np. będzie się zgłaszał jako tester czy coś w tym stylu. Ale do czego zmierzam? Do tego, iż to mimo wszystko jego życie i jego marzenie a marzenie, powinno być ciężko dostępne by nas motywowało ciągle do przodu i do przodu. Jak się je ma, to raczej człowiek nie wpada w depresje czy coś, ale ciągle wierzy w to, że się spełni. Więc uważam, że ten argument jest trochę nie trafiony. Tak samo jak tłumaczenie mu jaki jest nienormalny...trochę to brzmi nadal zbyt obraźliwie i po prostu zalatuje na mile wpychaniem nosa w nieswoje sprawy. Chęć pomocy jest dobra, ale druga osoba, musi tej pomocy chcieć, inaczej ona nie zdziała nic dobrego, ale zaszkodzi tylko. Tak samo jak kwestia dziewczyn, kolegów itd. Nie po tym się poznaje czy jest się dobrym człowiekiem, ,,normalnym'' , więc fakt, że ktoś ich nie posiada, nie ma nic wspólnego z sferą marzeń. Zwłaszcza, że można mieć mnóstwo znajomych i równie absurdalne marzenia..wierz mi. I zdziwił byś się ile dojrzałych ludzi nadal jest ,,zakochanych'' w postaciach z kreskówek, gier, książek i jakoś normalnie funkcjonują. Tu najważniejsza jest granica by odróżnić świat rzeczywisty i fikcyjny a z tego co czytam to widzę, że Kemotx rozróżnia te dwa światy. Po za tym..kto wie? Może gość tak się przyłoży do nauki i będzie zmotywowany swoim marzeniem, że sam wypracuje sposób by się przenieść do świata z innych uniwersum? Pamiętaj, że: ,,Najpiękniejsze są marzenia niezrealizowane, bo to one nadają życiu sens'' Rafał Kosik. Innymi słowy, uważam, że marzenia praktycznie nieosiągalne są najpiękniejsze. Co do kwestii seksu to się zgadzam w pełni, więc tutaj nie mam nic do dodania, choć nie wiedziałem, że dwie klacze nie mogą czuć wzajemnej przyjemności XD BTW jest jeszcze teoria o wymiarach równoległych.1 point
-
Hurr durr, Avan odpowiedzią na wszystko.1 point
-
Dobra, ten temat z dnia na dzień dziwaczeje.. Tutaj jakiś mutliplayer, tam jakieś ficki... Do czego ten tema zmierza? Na wstępie tylko powiem, że jeśli wynajdą jednak taką technologię, to chętnie przeniósł bym się do Equestrii i nie tylko. Chciałbym po prostu porozmawiać, pozwiedzać, poprzytulać itd. Jednak moje prawdziwe "ja" znajduje się tutaj, na Ziemi, i tutaj pozostanie. Coś takiego powinno używać się jedynie jak np. komputera. Dzisiaj: nudzę się, pogram w coś tam. Jutro: nudzę się, pójdę do Equetsrii sobie pogadać." Zresztą, nawet, jeśli wynajdą taką technologie, to: pojawi się ona bardzo, ale to bardzo późno, o ile w ogóle będzie to możliwe, będzie tak droga, że chyba tylko Sknerus McKwacz mógłby sobie to kupić, styl życia typu: nolife osiągnąłby poziom śmiertelny, ludzie zaczęliby wariować itd. Taka technologia jest strasznie niebezpieczna i mocno zniszczyłaby ona życie wielu ludzi. To coś jak narkotyk, tylko o wiele bardziej szkodliwy. Jeśli nawet wynajdą coś takiego (w co wątpię) to na pewno nie dadzą tego jako domowy gadżet. Co najwyżej jako system szkoleniowy dla wojska, policji, strażaków itd. W sumie, to tutaj mógłbym zakończyć tą wypowiedź, lecz zachowanie twórcy tego tematu oraz on sam z postu na post zaczyna robić się coraz bardziej dziwny. Co do samego Kemotxa. Ja rozumiem, każdy ma tam swoje własne marzenia, lecz coś takiego to przesada i o ile zrozumiem, że twoim marzenie jest dostanie się do Equetsrii (dostanie, nie zamieszkanie), to ta cała miłość do Twilight itd. to już zbyt wiele. Twilight nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. A nawet, jeśli ta cała technologia okaże się prawdą, to klacz tak i tak będzie istnieć jedynie w twojej głowię. To tak samo jak sny. One nie są realne. Tak samo Twilight nie będzie realną postacią, lecz wymysłem, który utworzył się w głowię. Mówiłeś także, że chciałbyś "stać" się nią; wcielić się w jej ciało. Kolego, życie podarowało Ci taką postać i musisz się z tym pogodzić. Zamiast marzyć o zostaniu kimś tam, pogódź się z faktem, iż jesteś Kemotxem. Zresztą, gdybyś dzięki tej całej technologii zawładnął ciałem Twilight, to można by powiedzieć, że ją wykorzystujesz. Skrzywdziłbyś ją i tyle. Jeśli naprawdę ją kochasz, to chyba powinieneś zdawać sobie sprawę z tego. Wieje hipokryzją, nie sądzisz? W dodatku, dość często zapewniasz nas, iż dostanie się do Equetsrii nie jest twoim największym problemem czy tam najważniejszym celem i że niby nie myślisz o tym ciągle. Wybacz, ale twoje zachowanie wskazuje na coś innego. Mówisz jedno, lecz twoje zachowanie (które można by nazwać internetową mową niewerbalna) mówi drugie. Nie licząc tego tematu, dziwacznych nozdrzy oraz jednego/dwóch postów w temacie o napojach, na forum tym nie udzielałeś się nigdzie! Absolutnie nigdzie! Intensywnie dyskutujesz wyłącznie tutaj oraz w twoim drugim temacie. Nie udzieliłeś się nigdzie indziej! W dodatku, twoje statusy w kółko mówią to samo i są związane z marzeniami bycia Twilight itd. Nawet twój tytuł informuje nas o tym. Obsesja jak na dłoni. Zresztą, na PW napisałeś mi, iż "mam wiele obsesji, nie tylko kucykowych". Nie rozumiesz, że takie rzeczy trzeba zwalczać? I o ile są to drobnostki typu: "muszę mieć zawiązane buty!" jakoś nie przeszkadzają, to taka maniakalna chęć przejęcia ciała Twilight może przyprawić Ci wielu, naprawdę wielu problemów. Takie rzeczy trzeba zwalczać i to szybko. To tak samo jak natręctwa. One, pomimo, iż są drobne, mogą spowodować np. że mało kto będzie cie lubić, a co dopiero tego typu obsesje na tak ogromna skalę. Dziwi mnie również to, iż piszesz o całej tej technologi wręcz w taki sposób, jakbyś sam to wszystko miał zaprojektować. ba! Jakbyś wynalazł to już i cofnął się w czasie! Wiesz o tym absolutnie wszystko! Jak to będzie dokładnie działać, jakie są zagrożenia, korzyści, co zrobić w razie gdyby, jakie ma to wpływ na menstruacje pingwinów itd. To nie mogą być domysły, a nawet na treści przeczytane w jakimś artykule to nie pasuje. Albo jesteś trollem i to wszystko wymyślasz, albo znalazłeś jakieś forum tylko i wyłącznie poświęcone tej technologi, na którym zarejestrowani są wszyscy naukowcy na świecie, albo jesteś tak ślepo w to zapatrzony, że hej. Zakładam, że to trzecie, choć propozycji numer jeden również nie odrzucam. Jednak jeśli jest to ślepe zapatrzenie, to powiem Ci tyle. Możesz się wypierać ile chcesz, ale człowiek zbytnio nie jest świadomy tego, że ślepo wierzy w jakąś tam rzecz. Tak samo jak człowiek, który jest samolubnym sukinsynem nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest samolubnym sukinsynem. Zrozum w końcu, że to wszystko może być picem na wodę, albo projekt nie wypali bądź naukowcy nie wyrobią się na ten cały 2039 r. Co wtedy? Jeśli nadal będziesz tak w to wierzyć, to wpadniesz wtedy w depresje albo nawet i gorzej. Twoje zachowanie porównać można do nacjonalisty z patrioty. Patriota wierzy w swój kraj, lecz potrafi dostrzec w nim wady itd. Nacjonalista gloryfikuje swój kraj ponad wszystko, jest w niego zaślepiony itd. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę możliwość niepowodzenia. Ja osobiście wierze w naukę, lecz jeśli jakiś naukowiec powie mi, że za 2 lata wynajdą teleport, to jestem całkowicie świadomy tego, iż nie musi być to prawda lub że prace opóźnią się o 40 lat. Zresztą, postęp jest ok, lecz trzeba wprowadzać go powoli, małymi krokami, bo jeśli nowa technologia wtargnie buciarami zbyt szybko, to można spodziewać się najgorszego. W zasadzie, co całym sednem tej sprawy jest to, iż zakochałeś się w Twilight. Zakochiwanie się w fikcyjnych postaciach jest strasznie dziecinne i aż dziw bierze, że osoba w twoim wieku doświadczyła czegoś takiego. Twilight została wymyślona przez (chyba) Lauren Faust, a w takiej postaci, jaka jest, stworzyli ją graficy. Nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. Nawet, jeśli cała ta technologia wypali, to i tak będzie ona istniała tylko w Twoim mózgu, lecz będziesz mógł ja dotknąć czy co ty tam chcesz z nią robić. Zrozum, wciąż będzie to tylko obraz z twojego mózgu, który tak naprawdę nie istnieje. Kiedyś tam napisałeś, nawet na tle tego wszystkie bardzo kontrowersyjną myśl, iż jakbyś był kucykiem, to chciałbyś uprawiać seks z Twilight czy tak kimś innym. Na drodze stoją Ci dwie przeszkody. Po pierwsze, postacie w bajce nie mają narządów płciowych, a sam przecież napisałeś, że będzie to prawdziwa Equestria, a na razie jedyna "prawdziwa", to ta w serialu. Po drugie: sam pisałeś, iż chciałbyś być klaczą, przez co uprawiałbyś seks lesbijski. Nie wiem, czy wiesz, ale klacze nie odczuwają przyjemności ze stosunku. Jedynie ogier, klacz raczej nie. Więc seks dwóch klaczy, które nawet i darzą siebie nawzajem miłością jest bezowocny. No chyba, że chcesz "dymać" Twilight tylko dla samego faktu, co jest głupie. Ja Ci tego wszystkiego nie mówię tylko dlatego, żeby Cię zhejcić. To ma Ci pomóc zrozumieć, że masz potworna obsesję, z której istnienia powinieneś zdać sobie sprawę oraz zainterweniować jakoś w to wszystko. Możesz sobie myśleć, co chcesz, lubić, co chcesz, kochać, kogo chcesz i być, kim chcesz, lecz wszystko ma swoje granice, które ty mocno przekraczasz. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę nieprzewidziane wydarzenia. Możesz kochać Twilight, lecz tylko jako przyjaciela z serialu, natomiast w realnym życiu znajdź sobie dziewczynę. Chciałbyś być kobietą. Los obdarował Ci życie jako mężczyzna. Musisz się z tym pogodzić i już. Nie warto nagle w połowie swojego żywota zmieniać sobie płeć. Masz tylko jedno życie. Nie zmarnują go na marzenia, które uznajesz za realne. Według twojej teorii, masz jeszcze 25 lat, a zachowujesz się, jakbyś już od teraz odliczał każdy dzień. To tylko bajka. Nie warto marnować życia dla marzeń związanych z czymś tak błahym, jak głupi serial animowany dla dzieci. Mogę jeszcze dodać, iż rozmawiałem na ten temat z wieloma dorosłymi osobami, którzy są już na prawdę dorośli, są rodzicami itd. Wszyscy poparli moje zdanie, iż mocno przesadzasz i powinieneś stanowczo zluzować z tym wszystkim. Tak w ogóle, rozmawiałeś o tym z najbliższym otoczeniem? Koledzy, nauczyciele, rodzina? Zwłaszcza ta ostania grupa powinna wiedzieć o takich rzeczach.1 point
-
Oddcien obejrzany i jak go ocenaim bo cóż obektywnie 8/10 bo odcinek miał 2 zasadnicze minusy, które wrećz mnie poraziły - Spike histeryczny - no błagam to już wolę gdy odgrywa rolę murzyna niż beksy, bo w końcu jest smokiem, a smoki swoją godność mieć muszą, wstyd i żal na całej Lini - zefiry - cwaniary (z wyłączeniem Sea Breeza), - ok fakt są słodkie, ale też nie ładnie wykorzystywały Dobroć Flutershy, tylko Sea Breeze choć trochę chamski był ok w tym względzie Teraz plusy + - znowu pokładałem się ze śmiechu, patrząc na jej reakcje i numery + Breezieś Cheer - naprawdę udany moment z tą nauką i jeszcze to głośne perfekt a potem ciche yay::idealne nawiązanie do 1 sezonu + Sea Breeze - naprawdę udana postać, mądry, na początku trochę niemiły, ale potem dowiadujemy się czemu + wygląd Zefirków i ich świata - poczułem się jakbym trafił do Calineczki, albo świata z irlandzkich bajek (właściwie to teraz marzę aby takie maleństwo do mnie podfrunęło, eh ten mój marzycielski typ osobowości) + Beeshy - Fluterka jako pszczółka wygląda naprawdę uroczo + Morał - Dobroć to nie to samo co nadopiekuńczość i dobrze Flutterka jest na tyle mądra by to pojąć + Breezies Mane 6 - naprawdę fajnie wyglądają zwłaszcza i1 point
-
Cóż, poczytałem i muszę powiedzieć, że był to zdecydowanie miły dla oka fic. Napisany schludnie i z naprawdę nielicznymi błędami. Uniknąłeś wpadek w dialogach, z czym się zetknąłem czytając pewne tłumaczenie na tym forum. Raz czy dwa rozjechało ci nazwę Appleloosy, raz coś napisałeś oddzielnie, gdy powinno być to napisane łącznie. I szczerze mówiąc, zostały jakiejś jeszcze mniejsze błędy, lecz twoje opowiadanie zadziałało na mnie niczym magia Szkatuły i w którymś momencie już zwyczajnie je ignorowałem, dzięki czemu mogłem w pełni chłonąć fabułę A ja się z tym nie zgodzę. Zrobiłeś z niego antybohatera, co wcale nie jest rzeczą naganną. Bynajmniej. Dzięki temu zabiegowi dobrze poczułem postać głównego bohatera, w swoich odcieniach szarej czerni był po prostu... wiarygodny. Ja osobiście dobrze czułem jego zmęczenie i coraz bardziej narastającą obsesję, połączoną z szaleństwem. Ogółem to, co się stało mane6 ma się nijak do przeżyć tego ogiera. Chociaż przyznam, że później się już nieco pogubiłem. Miałem wrażenie powtórki z zamotania, jakiego dokonałem w swoim Pie Killerze. Trudno stwierdzić, co konkretnie się wydarzyło, co było prawdą, a co nie - kiedy urwał się wątek tej opowieści. Mimo tego, opowiedziana historia jest bardzo fajna. Może nie na tyle, bym głosował na EPIC, ale zdecydowanie jest to fic warty polecenia. Dzięki więc, Mordecz, za stworzenie go xd Zdecydowanie by nie miało.1 point
-
Najgorszy odcinek 4 sezonu. Nudny, prawie nic się nie działo, w ogóle nie porywał. Mogli chociaż dać piosenkę dla urozmaicenia. Pinkie Pie też jakoś nie zabłysnęła w tym odcinku. A patrzenie na jakieś brzydactwa ze skrzydłami jakoś mnie nie pociąga. Nie ogarniam jak można stworzyć coś tak brzydkiego i dziwnego. Te konio-owady, zwane breezies był niesamowicie pokraczne. Jedyne co było w nich fajne to skrzydła i akcent (bardzo mnie ciekawi z jakim akcentem będą mówiły w polskim dubbingu). No i po za tym były tępe i leniwe. Wiedziały, że do wejście domku niedługo zniknie i nie będą mogły do niego nigdy wrócić, a mimo to wolały bawić się i odpoczywać w domku Fluttershy. Ciężka podróż, ciężką podróżą, no ale priorytety chyba jakieś trzeba mieć. Jedynie Sea Breeze był w miarę ogarnięty, jednak wylecenie samemu z bezpiecznego domu najrozsądniejszym pomysłem nie było, jednak jestem w stanie zrozumieć motywy jakie nim kierowały. W ogóle wszystkie te breezies wyglądały jak samice, to było dziwne i nienormalne. Więc bardzo się cieszę, że więcej ich nie zobaczymy. Jednak nie można powiedzieć, że nie było żadnych fajnych momentów, ostatnia scena, gdy Rainbow prosiła by Twi zamieniła ją w smoka lub gryfa była bardzo fajna i strasznie mi się podobała. Płacząca Fluttershy była bardzo słodka. No i charakter Sea Breeze'a był fajnie wykreowany. Jeśli miałabym oceniać punktowo to 4/10. Naprawdę przy żadnym innym odcinku tak się nie nudziłam jak przy tym.1 point
-
Ludzie akurat przyczepili się do tego tematu, to tylko Polacy potrafią a kreatywnie myśleć nie potrafią, każdy może mieć marzenia.. nie chcesz o tym słyszeć to po co tu wchodzisz? Nie rozumiem tych ludzi.. chcecie go na Waszą dobrą stronę mocy przeciągnąć czy co? To to samo co z fandomami itp.. pozdro..1 point
-
Dobra, dalsza konwersacja tutaj nie ma zbytnio sensu. Jesteś ślepo zapatrzony w swoich naukowców. Poczekam te kilkadziesiąt lat, a jeśli nic się nie wydarzy to chciałbym abym sobie o tym wszystkim przypomniał i uśmiechnął się pod nosem i powiedział sobie, że znowu miałem rację. Zrozum też drugie. NIGDY NIE BĘDZIE NIKT ŻYŁ WIECZNIE. PS: Będziesz znany z książek o kucykach czy jak, bo nie zrozumiałem XD PS2: Ty chcesz zostać kobietą xD?1 point
-
Ciesze się że masz jeszcze inne zainteresowania, ale zrozum to, że nigdy ani to przenigdy w życiu nie będziesz kierował innym ciałem. Pan, Stwórca stworzył Cię człowiekiem, to i jako człowiek umrzesz, a nie jako kolorowy koń. Jeżeli nawet taka technologia by istniała, to na pewno nie udostępniona będzie nam, zwykłym szarakom, którzy nie mają wpływu na świat. Chyba nie myślisz, że zostaniesz kimś ważnym w świecie, że udostępnią Ci tą technologię. AAAAAAAAH! Zapomniałem wspomnieć o tym, że do tego czasu wszystko Ci się znudzi i będziesz chciał być 10 razy kim innym. A co do mojej sygnaturki, mam ją umieszczoną nie na poważnie, nie trzymam się w nadziei że kiedyś będę kucykiem.1 point
-
Soł słit!!! A tak na serio, to odcinek przesycony słodkością w najbardziej uroczej postaci, jaka może być. Oczywiście mowa o delikatnych jak mokry papier do tyłka wróżkach, a w świecie kucyków: Breezie; w polskim: Zefirki. Muszę przyznać, że odcinek jest naprawdę spoko i praktycznie żadnych wad w nim nie widzę. Co najwyżej jakieś dziwaczne rozwiązania czy coś. Zacznę oczywiście od tych całych Breezies. Sam fakt pojawienia się tak zaawansowanej rasy, jakim są te wróżki, już mnie cieszy. W końcu, tak samo jak kucyki, gryfy, osły i inne tego typu stworzenia są "cywilizowane". Budują domy, podróżują, tworzą rodziny, płodzą potomstwo. Zapewne mają własną autonomie, osobnych władców itd. Nowa rasa? Przyjmuję z otwartymi ramionami. Zwykle nie przepadam za takimi stereotypowymi latającymi laleczkami, które rozsiewają złoty pyłek, chichoczą pod nosem, głosy mają, jakby im jaja (jeśli je mają) w imadłach ścisnęli, strzelają zaklęciami i lubią żartować (dlatego np. Puck w Docie mocno mnie odpycha). Jednak tutaj, pomimo, iż wygląd wciąż przesiąknięty jest bajkowością, a głosy mają jakie mają, to raczej nie były to takie puste latajączki. Seabreezie jest tego najlepszym przykładem. Ich zachowanie, pomimo, iż cukierkowe, nie było jakieś takie przesadzone, dzięki czemu polubiłem te muszki. Nawet ich wygląd jakoś nie kuje, a wręcz na odwrót, ich skrzydła są ładne. W dodatku, ciekawie prezentuję się sprawa ich magii. Zbierają jakiś żółty pyłek, dzięki któremu uzupełniają swoje czarodziejskie moce. I jeszcze to ich królestwo. No kraina świetna, nie powiem. Ogólnie ciesze się, że taka rasa występuję w Equestrii. Nowi przedstawiciele flory i fauny są zawsze mile przeze mnie widziani. A co do płci tych stworów, to chwyciłem się za łeb, gdy zobaczyłem Zeabreeziego jak ściska żonę (chyba to była żona) która dzierży w rękach nowo narodzone dziecko. Sądzę, że występuje tam podział na dziewuchy i facetów, lecz wygląd jest strasznie mylący. Nasza głównie siódemka również brała aktywny udział w tym odcinku. Wpierw rzecz jasna Fluttershy, która wypadał w tym odcinku pozytywnie. Z jednej strony mamy trochę urokliwej nieśmiałości wraz z niemocą rozstania się z Zefirkami. Z drugiej natomiast FS bierze się za siebie, co widać podczas brutalnego wypędzenia wróżek na bruk oraz stanowczego postawienia się pszczółce Mai i reszcie jej ekipy. A skoro jestem już przy tych pszczołach, to cały ten moment była fajny, natomiast scena, w której Fluttershy przebrała się za pszczołę, a tak właściwie ubrała odwłok tego owada i ochoczo nim kręciła była... dziwny. Pomimo, iż pszczoły rzeczywiście porozumiewają się przy pomocy twerkowania, to... no cóż... Pomimo, iż w pierwszych sekundach rozmowy Rarity z FS, jednorożec lekko mnie zirytował (a przecież Rariaci to jedna z najlepszych postaci) to po chwili zdała sobie sprawę z własnego błędu, za co otrzymuje gromkiego plusa. Tak w ogóle, to cały ten moment z tą błyszcząca suknia wraz z jeszcze bardziej błyszczącą koszula, czy co to tam było, mocno mnie rozbawił. Dowiedzieliśmy się też, że Rainbow Dash ma mokre sny o byciu gryfem czy tam smokiem. W sumie, to czemu nie? Twilight pod koniec odcinka wyciągnęła z asshola magiczne zaklęcie, ale o tym potem. Pinkie jakoś mnie zawiodła, gdyż w tym epizodzie nic, tylko krzyczała, lecz żadnych zarzutów do niej nie mam. Pomimo, iż Spike strzelił gafę, to i tak go lubię. Natomiast Applejack... ekchem... ekchem background pony... Teraz przyszedł czas na to, co przyprawiło mnie o niezły mindfuck. Przemiana mane 6 w Breezie wręcz mnie zszokowała. Jednak mówiąc to nie mam na myśli, że uznaje to za wadę. O nie nie. Pomimo, iż pomysł wdał mi się strasznie dziwny (główne bohaterki mają szanse przemienić się w zupełnie inną rasę, niż są... na jakieś kilka godzin), to nie uważam, że był on zły. Pomysł był w miarę sensowny, postacie nawet wyglądały, zobaczyliśmy epickie królestwo, lecz... No było to czyn na zbyt dużą skalę. Zamiana w coś zupełnie innego to nie byle co. Zresztą, najbardziej z tego wszystkie nie spodobało mi się to, że Twilight tak nagle sobie przypomniała, iż poznała takie zaklęcie w ruinach zamku oraz że z olbrzymią łatwością udało jej się zamienić 6 postaci w zupełnie odmienne stworzenie. To zaklęcie oraz łatwość, z jakim wykonała go Twilight pasowało raczej do malowania ściany. Tak ogólnie mogę powiedzieć, że sama przemiana jest dziwna i tylko dziwna, natomiast sposób, w jaki nasze bohaterki zmieniły się w komary był zbyt mało wymagający. I oczywiście klucz, tym razem w postaci małego kwiatka. W sumie, to po raz pierwszy nasz otwieracz przybrał postać rośliny, gdyż wszystkie 3 dotychczas były przedmiotami. W sumie, to ten chwast powinien po chwili zwiędnąć, więc może być problem z tym kluczem. Jedak jak to z nim będzie, zobaczymy. Zostały nam już tylko 2, z czego jeden najprawdopodobniej zobaczymy w odcinku, którego oczekuje bardziej, niż każdego innego dotychczas. Sumując: Plusy: - Nowa rasa: Breezie oraz wszystko, co z nimi związane. - (prawie) Każda z mane 6 miała jakieś tam swoje 5 minut, w których zabłysnęła. Niektóre lepiej, niektóre trochę gorzej. - Scena z obsypaną cekinami suknią. - Kolejny klucz Minusy: - Zbyt szybka i łatwa przemiana bohaterek w Zefirki. Ocena: 8/10 Miałem dać 7,5/10, lecz jakoś mnie urzekł ten odcinek. Oglądało się naprawdę przyjemnie. Nowa rasa jest spoko i bardzo podoba mi się, że twórcy dbają o takie smaczki. Przemiana mane 6 była, jak już mówiłem, dziwna i pomimo trochę kuriozalnego procesu przemiany, sam fakt nie był wcale taki zły. Epizod trzyma poziom i oby tak dalej.1 point
-
1 point
-
Olaf miał przyjść ale nie był obecny jak ja przyszedłem, jednak po jakimś czasie zauważyłem go siedzącego obok Luxora:1 point
-
Niestety nie posiadam mocy, żeby sprawić, że pozostali czytelnicy się wypowiedzą. Wolisz ogólniki, nic dziwnego — trochę za bardzo uciekłem w swoich rozważaniach poza treść opowiadania. Pamiętaj jednak, że czytanie tekstu było rozbite na przestrzeni miesiąca, dokładnie 28 dni, a po drodze przeczytałem kilka innych rzeczy, w tym „profesjonalne” toczące się w moim ulubionym uniwersum, tak więc opinia będzie skrajnie subiektywna, miejscami mogę coś pomylić, a czasem porównać do ostatnio czytanych pozycji. Dobrze, po kolei odpowiadając na twoje pytania: Pytanie z tych trudnych. Odpowiedź krótka: traktując opowiadanie jako całość to — tajemnica, jej rozwiązanie, wszystko rozumiane jako przygoda, oraz możliwość powstania kontynuacji. Przede wszystkim zawsze jakoś wychodzi tak, że najbardziej w pamięć zapadają mi skrajne momenty albo motywy (skrajnie dobre, albo złe w moim mniemaniu). W przypadku tego tekstu dobre były kolejno: Zachowanie Różowej w pierwszym rozdziale. Po prostu skradła cały rozdział W drugim była chyba to ostatnia scena — rozwiązanie zagadki, dlaczego miasteczko jest w takim opłakanym stanie oraz napad jaszczurów. No i wtedy dopiero się dowiedziałem, że zołza to prawdziwa choroba, dlatego możesz dodać sobie punkt za walory edukacyjne W trzecim bez dwóch zdań scena linczu na ulicy. Moim skromnym zdaniem w tamtej chwili wzbiłeś się na wyżyny prowadzenia narracji pierwszoosobowej. Wprowadzenie kolejnej postaci, na której się nie zawiodłem, no i może jeszcze brutalnie szczera rozmowa Innera z źrebakiem. W czwartym… wydaje mi się, że nie zapamiętałem tego rozdziału z niczego szczególnego, prócz wielkiej ucieczki (z tego co pamiętam podwójnej) i garści kolejnych wyjaśnień. Piąty nie wyróżnił się niczym szczególnym prócz tego, że w całości był to najlepszy rozdział z dotychczas opublikowanych. Podobnie zresztą ostatni, jak przystało na rozwiązanie historii. Główny bohater? W sensie… na pewno wzbudza emocje, w moim przypadku dość silne i skrajne. W drugiej kolejności marginalizacja pozostałych bohaterów. Domyślam się, że to w dużym stopniu wynika z charakteru Innera oraz narracji pierwszoosobowej — to kolejny powód, aby wymienić go na pierwszym miejscu w tym podpunkcie.Niewyobrażalnie otwarte zakończenie… bez kontynuacji lub historii pobocznych wyjaśniające niektóre wątki, spodziewaj się linczu ze strony czytelników o słabszych nerwach Jak dla mnie jest to pytanie tendencyjne. Ale skoro zapytałeś, odpowiem — tak, pod warunkiem, że nie przeszkadza komuś wiele niedomówień (lubi się tajemnice) oraz nie zdziwi się, że czyta dwa opowiadania (o tym dalej). [Lice of Life] — szczególnie pierwsze rozdziały, jak najbardziej ok. [Adventure] — w całości opowiadania, z nagłym skokiem od końca czwartego rozdziału. [sad] — niestety, do smutku doprowadzały mnie jedynie niektóre cechy głównego bohatera. To do twoich dorzucę kilka swoich pytań (i odpowiedzi na nie): Bohaterowie powinni zapadać w pamięć, prawda? Na pewno zapamiętam Innera… jednak nie jest to bohater, z którym chciałoby się utożsamiać. Z jednej strony posiada dużo przymiotów, które w normalnych warunkach sprawiałyby, że byłby bardzo dobry, ale zamiast tego bywał irytujący, czasem nawet żałosny. Zaczyn był dobry, ale czegoś w nim mi zabrakło. Wydaje mi się, że przede wszystkim nie rozwinął się w żaden sposób. Kilka razy coś widziałem, miałem nadzieję, że coś się zacznie z nim dziać, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło… Może się jednak na końcu czegoś nauczył… Może kiedyś indziej się przekonamy.Zapamiętam także kilku mniej znaczących bohaterów. Joyful, który, o zgrozo, przeszedł większą metamorfozę niż Inner. Trixie, to chyba nie ma racjonalnego wytłumaczenia… poczynając od sposobu w jaki się za każdym razem pojawia, a kończąc na całokształcie. Źrebak geniusz, za ukazanie jego tragizmu spowodowanego systemem (ten punkt możesz rozumieć także jako plus do historii). Jeżeli chodzi o pozostałych, wspominałem już o marginalizacji innych? No dobrze, na końcu część z nich miała swoje piec minut, zwłaszcza Shy i Twi. Aha, pozostał jeszcze jeden bohater — Szkatuła, ale już po poprzednich komentarzach wiesz dlaczego. Szczerze to zapamiętam tylko trzy miejsca: Dodge Junction, Ponyville i Domenę. Drugie z tego powodu, że to tam rozegrała się ostateczna konfrontacja i że to miejsce tak się zmieniło po pierwszej wizycie (w przeciwieństwie do Innera). No i nie jest bez znaczenia fakt, że jest to dość znane miejsce.Dodge Junction po prostu zostało wykreowane bardzo dobrze. Posiada własną historię, zróżnicowanych obywateli, to miasto naprawdę żyje (wiem, może brzmieć to trochę ironicznie ze względu na zołzę). Nie wiem jak długo zastanawiałeś się, jak dobrze ukazać to miejsce, ale każda chwila się opłacała. To miasto zaryło mi się w pamięć. Tak samo jak klif, na którym stała Twi. Jest to dobry przykład na to, że nie trzeba tysiąca słów, żeby czytelnik mógł sobie wyobrazić epicką (tak mi wyszło) scenę Domena (ta realna i wyimaginowana), ze względu na swoją tajemniczość i to, że w tym miejscu zostały powiedziane kwestie, które często przemykały mi przez głowę, gdy śledziłem poczynania Innera. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Trochę gorzej z jej dawkowaniem, przez co pierwsze rozdziały są zauważalnie słabsze od piątego i szóstego. W sensie… tak jakby były to dwie osobne historie. Na początku nudniejsze Slice of Live, a pod koniec lepsze Adventure. Nie zrozum mnie źle, pierwsze rozdziały też były dobre, kreacja Dodge Junction, pomniejsze perypetie… chce po prostu zaznaczyć ten kontrast. Czytasz dwa pierwsze rozdziały, jest ok. Pod koniec trzeciego i na początku czwartego, zauważasz spadek zainteresowania, pod koniec czwartego coś konkretnego zaczyna się dziać, a tu nagle dostajesz wielką tabliczką z napisem [Adventure] w twarz i zastanawiasz się, kiedy skończyłeś czytać epilog. Styl pisania określiłbym jako przyjemny i nie bardzo wiem, w jaki sposób można podnieść go o oczko wyżej. Narracja pierwszoosobowa wyszła raczej poprawnie, ale to chyba wina mojego podejścia do Innera. Nie zmienia to faktu, że miała ona swoje pięć minut podczas sceny linczu i stała na bardzo wysokim poziomie. Osobiście widziałbym to, jako historię prowadzoną równolegle z punktów widzenia różnych bohaterów.1 point
-
No, przeczytane. Prawie by mnie ominęła końcówka, ponieważ internet mnie opuścił I cóż, opowiadanie to kwintesencja stylu, techniki i upodobań autora. Znajduje się tutaj wszystko to co najlepsze u Foleya. Wszystko na poziomie który był szlifowany z każdym kolejnym tekstem. Jest ciekawa historia, są przyjemnie nakreśleni bohaterowie i specyficzne relacje między nimi. No i są Wybuchy i pościgi i wybuchy! Słowem konkretny Ff akcji. Ładne ukoronowanie całej twórczości. Jeszcze coś: Ponadto, zastanawiałem się nad pewną rzeczą. Otóż Foley przysłużył się społeczności pisarskiej naszego rodzimego fandomu. Chyba nikt nie może tego zakwestionować. Stworzył wiele tekstów, postaci, wykreował różne światy i wydarzenia, które z pewnością przeczytało wiele osób, będąc wyjątkowo leniwymi by skomentować . Więc o co mi chodzi? O jakieś odznaczenie Foley`a jako autora. Któż inny stworzył tyle opowiadań co on? Czy ktoś może się pochwalić taką samą ilością poświęconego czasu na wkład w literacką część fandomu? (No, poza Dolarem ). Wnoszę zatem, o przyznanie Foley`owi, jako autorowi opowiadań, o przyznanie wyróżnienia, za całokształt twórczości. Według mnie, zapomnienie o wkładzie autora w fandom, byłoby nie fair w stosunku do niego i do czasu poświęconego na dołożenie swojej cegiełki do naszej społeczności. Mam nadzieję, że zgadzacie się ze mną?1 point
-
Postanowiłam w końcu dać swoje zdjęcie, efekty dodałam, nie wiem dlaczego. I taka tam słit focia z świnką morską. Jeśli ktoś jest uczulony na czyjąś brzydotę, nie radzę zaglądać w spojler.1 point
-
Hm. Mam wiele mieszanych myśli, co do tej pracy. W pewnym momencie do niej wracam, trochę się uśmiecham, by nieco mi żyłka na głowie wyskoczyła. Są rzeczy... ciężkie do opisania, ale ten komentarz jest tworzony tylko i wyłącznie według moich przemyśleń. Po pierwsze primo - Świat przedstawiony. Ach, czyżbyśmy po Human in Equestria, dostawali co więcej "mroczniejszych" stron Equestrii? Wszędzie ten [dark], no aż nie mogę sobie odmówić powiedzenia: "Odgrzewamy wczorajsze kotlety, by spuścić nieco tłuszczyku." Jacyś żniwiarze, co chodzą na tylnych, Zebra-dziwoląg, co się naprawdę pokazuje typowo jak to w takich powieściach - Niespotykany. Już myślałam, że Charon to dziwna, aczkolwiek przesympatyczna postać. Świat przedstawiony wypada... niezbyt przychylnie, mało kanonicznie, ale to tylko moja opinia, zrzędliwej baby. Po drugie primo - No właśnie postacie. Lockdown - mechanizm napędzający fanfik i najemnik pragnący nagle zmienić swe życie. Skąd ja to znam... ani on mnie nie wzrusza, ani mu nie dopinguję i jakoś nie widzę go jako postać główną. Plus jednak należy się Frau Dokhtor, co mi przypomina pewną znajomą. Cóż, mogę powiedzieć, że postacie poboczne OC mają tu więcej polotu niż sam główny bohater, co płaczliwym wołaniem o zmianę swego przeznaczenia, pragnie wzbudzić sympatię czytelników. Nope! Nie mam takiego serca. Po trzecie primo - fabuła! LET'S GO SAVE THE WORLD! Aresku, mój przyjacielu, za dużo czasu spędziłeś z Verem. Ta postać Lockdown'a idzie prosto po twardym, tytanowym moście do superbohatera, co nagle postanowi zmienić świat sam. Oczywiście wiem, że tego błędu nie popełnisz, ale naprawdę... to tak widać, że aż boli. Pisałeś, że tu nie ma OP? Wymieniłam bym dużo rzeczy... bardzo dużo. Podsumowując według Japońskiego kontekstu mangi/anime, mamy tu typowy, mroczny shounen z głównym bohaterem, na którym jako tako skupia się większość planu. Reszta postaci przy nim? Tsk... wypadają jakoś mizernie. Ba! Pewnie nawet przepotężne alicorny będą musiały osłaniać gardła, bo Lockdown może nagle się pojawić i je ciachnąć. Taki mam widok na ten fanfik. Ta wizja mnie nieco nie zachęca, ale czytać będę, bo jakże bym była złośliwa, gdybym tego nie zrobiła. Ares umie pisać, bo umie, ale podobnie jak wielu pisarzy(Gdzie mój wałek...) próbujesz drążyć jedną postać. Próbujesz, nie znaczy, że chcesz to robić do końca. Zatem liczę na kolejne cuda-niewidy i kuca z tytanowym ogonem, zakończonym morderczym świdrem ala Giga Drill Breaker. Pozdrawiam.1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
FF jest ciekawy i wciągający, utrzymywany w dobrym klimacie. Wstęp nie był długi i nużący przezco nie odrzucał na początku, lecz zachęcał do dalszego czytanie. Akcja była dobrze dobrana do sytuacji tzn. nie ciągneła się zbyt długo, ale też nie była za szybka. Drobne szczegóły były przedstawiane, przez co można było lepiej wyobrazić sobie miejsce w którym aktualnie postać się znajduje. Końcówka była zaskakująca, ostatni akapit nie ucinał poprostu akcji, lecz dawał do zastanowienia pozwalając czytelnikowi, nawet po przeczytaniu ff, zastanowić się nad fabułą i dalszymi losami postaci. Jedynym minusem według mnie, jest to że na początku akcja zlewała się ze światem ludzi. Gdyby nie wyrazy takie jak kuc itp., nie byłoby zauważalnej różnicy między tym czy fanfic osadzony jest w świecie mlp czy ludzi, lecz to wynika raczej z mojego postrzegania ff. Ogólnie ff, jak dla mnie zasługuje na 9+/10 PS. Znalazłem dwie literówki " Solu pokiwał twierdząco głową." "Nie, Solu, to już paranoja" Powinno być soul1 point
-
Ja bym w ogóle nie zauważyła, że Dash jest chłopczycą, gdyby ktoś nie zwrócił na to uwagi, bo dla mnie jej styl bycia jest tak bardzo normalny... Jej specjalny talent, zainteresowania i otoczenie od małego sprzyjały byciu taką rywalizującą i twardą, a wśród sportowców dziewczyny zwykle są takie dość "chłopakowe" mniej lub bardziej, bo nie ma tam miejsca dla mięczaków. Takie osoby też mogą o wiele mniej intresować się płcią przeciwną, bo trudno im zaimponować, dlatego RD często kojarzona jest z osobą biseksualną, bo albo ona dominowałaby w związku, albo znalazłaby kogoś lepszego od siebie do podziwiania. Nie była też nigdy jedną z tych uroczych pegazów, więc nie stawiała się w dziewczęcej roli- po co miałaby się skupiać na dziewczęcych sprawach skoro są one nudne w porównaniu do jej aktualnych zainteresowań i nie pasują do jej charakteru? Wygląda na postać dla której w kwestiach dziewczęcych liczy się tylko dobra figura i zadbanie i to w zupełności wystarczy. Poza tym jest jedynakiem, co pewnie tylko wspomogło bycie nieco arogancką indywidualistką. Babskimi sprawami zajmuje się tylko kiedy trzeba, czyli jak już większość powiedziała- jak trzeba się wystroić na bal to nie ma sprawy. Co do mody to mam nadzieję, że rzeczywiście nic jej to nie interesuje. Byłoby dziwne, żeby prawdziwa indywidualistka lubiła coś takiego. W jej niechęci do pindrzenia się też nie widzę niczego nietypowego. Dla jednych to zen, dla innych to sen- dla mnie sen natychmiastowo. Zupełnie nie pasują mi do niej jakieś teorie, że miała problemy i dlatego jest jaka jest. Niektórzy po prostu są ambitni i znają swoje zalety. Deal with it.1 point
-
Zazdroszczę jak cholera . Cosplay AJ jest rzeczywiście najlepszy... Tyle pięknych pań! Blondyna, kowbojka = <3 Na szczęście, udało mi się znaleźć coś na deser:1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00