Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 06/16/14 we wszystkich miejscach
-
Forumowy serwis komputerowy zawsze świetnie rozwiąże Twój problem Dlatego nie powinno się wchodzić na SB po alkoholu6 points
-
Knock, knock, hear the clock... W wyniku różnego rodzaju zaszłości zostałem jurorem Fanfikowych Oskarów. Tak się złożyło, że Wszystkie Drogi dostały bardzo wiele nominacji w różnych kategoriach. Doszła osobista ciekawość - czym jest ten fik, który dostał aż dwadzieścia jeden głosów na tag Legendary? Do tego wszystkiego wiele uzasadnień było bardzo rozsądnych, a niektóre argumenty mocne. Potem jednak pojawiła się wyraźna sprzeczność w postaci oceny Dolara. Czasem się z nim zgadzam, czasem nie, ale przyznaję - zainteresował mnie kompletnie odmienną opinią. Więc jeszcze bardziej podjudzony, ugryzłem ten wielorozdziałowiec jako pierwszy z listy. Co sądzę? Oj, mam wiele do powiedzenia! Ostrzegam, że komentarz może być chwilami gorzki. Mało tego, być może nawet okrutny. Zachowam tyle obiektywizmu, ile tylko będę w stanie, postaram się zauważyć jak najwięcej szczegółów, dobrych i złych stron fika. Nie da się jednak ukryć jednego, podstawowego faktu. Obiektywizm obiektywizmem... A subiektywnie fanfik zwyczajnie mi się nie podobał. Nie, że nie przypadł mi do gustu, nie że widziałem lepsze - nie podobał mi się. Dlaczego? Och, śpieszę wyjaśnić: Graj muzyko! Ten komentarz nie może mieć standardowej formy, bo i dzieło jest innego kalibru. To były dwadzieścia cztery rozdziały i długi epilog, więc naprawdę było co oceniać. Nie jakieś tam krótkie próbki, tylko kompletne, ukończone dzieło. Dlatego nie narzucam sobie jakiegoś schematu recenzowania, będę pisał różne przemyślenia, umownie powiedzmy - luzem. Trochę o tym, trochę o tamtym... Zacznę od czystej strony technicznej. Z tego co widziałem w komentach - Drogi miały za sobą korektę. Nie ma tutaj tragedii, tekst jest nawet czytelny, choć czcionkę można byłoby zmniejszyć. Błędów nie ma od zatrzęsienia, ale i tak jest ich za dużo. Normalnie wzruszyłbym ramionami na taki stan, a może nawet powiedział, że "ok", ale nie tu. Ten fanfik miał kilku korektorów, co więcej po ilości pozytywnych ocen, nominacji i głosów na specjalne tagi, można uznać, że fanfik pretenduje do tytułu dobrego. Dlatego korektę należy zrobić, by pojawiające się sporadycznie literówki nie raziły. Ot czasem brakuje polskich znaków albo liczba mnoga jest niepoprawna. Jednak nie ma sensu o tym rozmawiać, autor szuka korektorów, więc sprawa jest zamknięta. Sam zaznaczyłem kilka rzeczy w pierwszych rozdziałach, ale potem przeniosłem się na czytnikowe PDFy, więc nie miałem jak zaznaczać. Zresztą przyśpieszyłem czytanie, jak tylko mocno byłem w stanie, więc automatycznie dostrzegłem mniej. Druga sprawa z błędami mniej typowymi. Niektóre zdania brzmią nie po polsku, albo przez zły szyk, albo dziwne określenia. Jeśli ktoś oglądał jakiś TVNowski serial okołodokumentalny jak Detektywi, Sędzia Anna Maria Wesołowska, może dostrzec w niektórych wypowiedziach podobieństwo do słów postaci z tych seriali. Tylko tam była to celowa stylizacja, by ich słowa brzmiały "bliżej ludzi". Tutaj, w dziele literackim jest to niedopuszczalne i wymaga bezwzględnej poprawy. W dialogach czasem może przejść, ale nie w narracji i u postaci, które uważamy za inteligentny i obeznane z językiem. Ogólnie - przydałby się jeszcze jeden... bardziej edytor niż korektor, który wypunktowałby takie miejsca. Autor sam powinien nanieść tego typu poprawki, bo nawet w takim wypadku nie powinno się ingerować w jego tekst. Skoro temat błędów i technikaliów mam za sobą, mogę rzucić więcej niż kilka słów na temat stylu. Już pomijając fakt opisanych wyżej błędów, bardziej skupiając się na ogólnych wrażeniach. Styl wybitnie nie przypadł mi do gustu. Przyznaję, że da się do niego przyzwyczaić, przyznaję, poprawia się z czasem. Jest jednak po prostu... nawet nie o to chodzi, że spowalnia tempo czytania, bo i tak byłem w stanie czytać dość szybko. Bardziej o to, że nie jest ani trochę elegancki i zdecydowanie przedobrzony, przez co miejscami ocierający się o kicz. Przykłady? Usilne szukanie słów zastępczych dla kucyków z głównej szóstki. Ja wiem, że wielu też o to się mnie czepia i wiem, jakie autor mógł mieć motywy robiąc to. Rozumiem. Ale pisanie "pastereczka" o Applejack, bo słowa "pomarańczowa klacz", "kowbojka", "farmerka" i "AJ" już padły kawałek wyżej. Unikajmy przesady. Niektóre zdrowo wydumane kolory. Gdybym pił kolejkę za każdą dziwną nazwę koloru, nie przeżyłbym trzeźwy żadnego rozdziału, a poważnie nachlałbym się na niektórych akapitach. Kolejny raz - nie ma nic złego w ładnych i nietypowych nazwach koloru, ale trzeba znać umiar. Gdy każdy pojedynczy kucyk jest scharakteryzowany przez dwa dziwne kolory, kiedy dodaje się "morwowy" do kolory grzywy Rarity... To nie jest strona w którą chcemy iść. Kolorów jest zdecydowanie za dużo. Obco brzmiące zdania. Nie chodzi mi o ewidentne błędy, ale czasami wyraźnie czuć obcokrajowość. No i bolączka - niepasujące określenia. Głównie czepiam się paskudnych anglicyzmów, jak "mane six", "canterlock" czy "fangirl". O ile w przypadku zostawienia piosenki lub nazwy czarów ma to nawet odrobinę sensu, to w kilku przypadkach brzmi to nie tylko źle, ale nawet prostacko. Sam zastanawiam się, według czego zostało ocenione tłumaczyć - nie tłumaczyć. Inne złe określenia to mówienie o Maronie per "bohater" na samym początku tekstu, to słowo wybitnie psuje obraz przy takiej narracji. Opisy podchodzą pod styl, ale zasługują na trochę inny punkt widzenia. Styl mi nie pasował, a opisy, będące przecież jego pochodną... To naprawdę kolejny problem. Wielu chwaliło ten tekst właśnie za nie. Mówili, jak to w fanfikach opisów zupełnie nie ma. To prawda, wiele dzieł fandomowych można spokojnie przekonwertować do dramatów, tak się nie powinno pisać, by opisów nie było. Tu jednak opisów jest wyraźny nadmiar, nawet nie ze względu na ich liczbę, po prostu, może to zabrzmieć nietypowo, ale najczęściej nie mamy potrzeby ich znać. W większości to napisane ze zdecydowaną przesadą, drobiazgowe rozpiski otoczenia i widoków. Nie musimy tego wszystkiego znać, bo tylko spowalnia nas to w zaznajomieniu się z kreacją świata, fabułą i akcją. Co więcej, na tle długaśnych opisów "krajobrazowych", tym bardziej widać, jak mało jest opisania zachowań bohaterów, targających nimi emocji, jakichkolwiek przemyśleń na temat świata, czy w ogóle czegokolwiek, co warto wiedzieć. Tego jest po prostu niewystarczająco wiele. Właśnie, pojawia się tu smutny motyw wyjaśniania niemal wszystkich zawiłości świata w dialogach. Uważam, że to makabryczny mankament! Czasem niektóre stwierdzenia bohaterów, co robią, co czują, kim są, wypadają wręcz absurdalnie. Jak w niektórych anime, gdzie postacie mówią co robią na bieżąco. W paru miejscach wypadło to iście tragicznie, gdy Maron komentuje co robi. Narracja nie jest tylko miejscem na obraz i otoczenie! Jest gruntem, na którym budujemy kreację świata, pokazujemy odczucia bohaterów, przekazujemy informacje. Niektórzy przywołują taką zasadę "pokaż, nie wyjaśniaj". Tutaj ta zasada sprowadza się do opisów otoczenia i tylko tego. Jako, że większość fabuły i rzeczy ważnych dla tego fika pojawia się w dialogach, często podane w monologach, mamy ciągłe wrażenie wyjaśniania nam, ciągnięcia za rączkę. Prostym zabiegiem przeniesienia wielu rzeczy do narracji można byłoby wiele poprawić. Mimo wszystko, taka jest moja wizja stylu. Może komuś innemu opisy i całość przypadają do gustu? Opinii będzie tyle, ilu ludzi. Takie jest jednak moje zdanie, niezbyt pochlebne, mam też smutną obawę, że mimo wszystko znajdą się tacy, którzy się pod tym podpiszą. O humorze krótko: Miejscami uśmiechnąłem się w tekście, nigdy jednak nie miałem pewności, czy to przez faktyczny zamysł autora, czy przez dziwne imponderabilia tekstu. Zdecydowanie za dużo żartów o czwartej ścianie. Nie wszystkie wstawki bohatera o tym, co widział w serialu, a jak jest naprawdę, są dobrze zrobione, niestety. Powiedzmy, że zasługuje na tag [komedia] na tyle, by go mieć. Bohaterowie. Skrajność tego tekstu. Wędrówka od jego najlepszej strony do najgorszej. Wyjdę od tego, co tekst podarował nam najlepszego: Bohaterowie poboczni! Tak! Perełka i największa radość Dróg. Inspektor i jego asystentka! Zastępca dowódcy gwardii i jego podoficerowie! Marynarze! Night Wind (zebrogaz... do teraz mnie to boli)! Po prostu fajni! Praktycznie tylko epizodycznie występują, z małym wpływem na fabułę, ale jak miło się ich ogląda! Ich rozmowy, zachowania, bolączki... wszystko to znacznie bliżej mnie niż główni bohaterowie i fabuła! Polubiłem ich, naprawdę. Mieli w sobie iskrę, jakiś pierwiastek życia, coś... ujmującego. A Maron? Yhh... Głównym problemem Marona nie są jego olbrzymie talenty, powodzenie u płci przeciwnej, ponadprzeciętna wiedza, inteligencja czy zdolność do magii. To wszystko czyni bohatera sztucznym, ale jeszcze go nie zabija. Prawdziwą bolączką jest to, że zdaje się niespójny i nielogiczny. Zbyt skrajny w swoich cechach. Dosłownie, w jednym momencie zarozumiały, przechwalający się wiedzą zdobytą z serialu (poważnie, nikomu to nie wydało się nigdy niepokojące?), zgryźliwy i skłonny do gniewu, by zaraz potem unosić się godnością i honorem, błyszczeć przykładem, poświęcać się dla innych i stanowić wzór cnót. Dodać do kreacji jego odwagę, umiejętność stawiania czoła przeciwnościom, w kontraście z ogromnym narzekaniem na wszystko i pewnego rodzaju brakiem ogarnętosci... Brr... Raz skrajnie cny Maron, raz zwyczajny wredniak, z którym sam nie chciałbym mieć do czynienia, taki mądry, taki zdolny, tak chętny pokazać, jaki to on mądry i zdolny. Narracja potęguje to uczucie, niestety. Sam... co poradzić, mam kompletnie inną wizję bohatera, z którym mógłbym się utożsamiać. Takiego dobrego w sposób bardziej... "codzienny", a nie wyczynowy. Ale kolejny raz - moja opinia. Co jak co, ale jestem jednak pewien, że Maron może stać się ulubieńcem czytelników. A że moim się nie stał? Tak bywa. Antagoniści: Zwyczajnie kiepscy. Jeśli sztampa w ich zachowaniu miała być celowa - gratuluję! Jeśli nie... ups! Przede wszystkim zbyt często rzucają tekstami o własnym źle i nienawiści do bohatera. Po drugie, są po prostu tandetnie słabi. Kto się okazał najpotężniejszy? Zwykły truteń! Tak, jakiś pomocnik prawdziwego bossa zrobił więcej krzywdy, niż ta cała parada nierówności. No i zbytnia przesada z drugim, dobrym dnem. A jeśli tej przesady nie ma, to niczym Nergal, zepsuci do szpiku kości! Jeszcze do tego zbyt podatni na gniew. Szarzy łotrzy są fajni, jak są zrobieni dobrze. Serialowy Discord był świetny, bo do końca nie wiedzieliśmy, na ile on tę walkę traktuje poważnie, do końca istniały podejrzenia, że to zabawa, a on zwyczajnie dał się pokonać. Rozrabiał, ale z jakim urokiem! A szarość jest fajna, gdy autentycznie widzimy dylematy złego, jak powoli stacza się w mrok. A tu, przekonują, zapraszają do dobra, a ten nie bo nie i toczy pianę z pyska. Rodzina Alikornów spoko, bez rewelacji, ale spójnie i okejkowo. Kolejna z mocnych stron fika. Celestia i Luna - przesadnie łatwo je poruszyć i wywołać u nich emocje, mają za mało powagi, poza tym w porządku. Discord - w retrospekcji tragicznie zbyt zły, potem miejscami problematycznie przesadzony w chaosie i dowcipie, ale jak się ustabilizował, naprawdę dobry. Mimo wszystko mocny punkt. I zło numer jeden. Główna Szóstka! Ta kreacja jest po prostu tandetna. Nie mogę użyć innego słowa, które opisze moje odczucia. Bohaterki są po prostu oddane licho i źle. Czasami zdają się być nijakie, wręcz nie do rozróżnienia, a czasami tak boleśnie przerysowane... Hej, ten kucyk ciągle mówi o zabawie i przyjęciach, to przecież Pinkie Pie! Och, ten cały czas się jąka i boi, jak nic Fluttershy. Ten mówi z wyższością i wymuszoną elegancją - Rarity, tamten z wiejskimi wstawkami - AJ. Tylko niesmacznie przerysowany sposób wypowiedzi czyni je tymi postaciami. Kartonowe sobowtóry. I Twilight. Ała... ała... Moim zdaniem najgorsza kreacja. Ciągle wściekła, ciągle krzyczy, gdzieś podział się jej urok, zdolność do obiektywnego spojrzenia i to, że jednak jest klaczą mądrą i inteligentną. A wątek z "matkowaniem"? Koszmarny, do tego wszystkiego odegrał tak istotną rolę. Po przemyśleniu ucieszyłem się, że o tamtych postaciach było tak mało, bo gdy o Twilight było dużo, dostaliśmy taką abominację. Od znakomitych bohaterów pobocznych, przez znośnego Discorda i rodzinę alikornów, po łotrów, M6 i Twilight. Przepaść, po prostu przepaść. Fabuła. Istotny element fika. Czytałem o tych zwrotach akcji i twistach, niespodziewanych wydarzeniach i przemyślanych zabiegach na tychże... Przez cały fanfik kiwnąłem głową na dwóch zwrotach fabularnych. Pod sam koniec. Koniec końców ta fabuła istnieje. Mało tego, jest kompletna i rozpisana, niestety - w moim mniemaniu kiepska. Od początku wiedziałem, kto będzie bossem, od początku czułem, jak skończy się konkurs, szliśmy po nitce do kłębka, aż do końca opowiadania. Istotnych pytań "o co tu chodzi?" i ogólnych zagadek dla mnie za mało, a te co były zbyt proste. Niestety, tak wiele dało się przewidzieć... Tak mało miałem pola do spekulacji... Coś, co umownie nazwiemy "zawiązywaniem fabuły" miało jeden istotny mankament. Było robione zbyt szybko i bez pomysłu. By naprawdę dostać obuchem niespodzianki fabularnej, trzeba zasiać ziarno wcześnie. A tutaj niestety, wzmiankę o drugim dnie smoka poznajemy chwilę przed spotkaniem z nim i to w sposób tak nieprzekonujący... By rozdział potem poznać wyjaśnienie. Taka jest smutna prawda, że gdy chce się zebrać plony zaskoczenia, trzeba o nie dbać przez cały tekst, splatanie jest procesem, który należy zacząć od początku, by olśnić. Tu zostało to zrobione za późno. Do tego wszystkiego pojawiało się zbyt dużo rzeczy, nazwijmy to "wygodnych". A to zwój, a to ukąszenie Pierzastego Węża (przy nagłym pojawieniu się Shinninga w serialu fandom słusznie się denerwował), a to amulet... Wiele dałoby się naprawić, jakby o tym nieśmiało wtrącić wcześniej, jak z tym Wężem, ale niestety - nie uczyniono tego. Mimo wszystko fabuła konsekwentnie wędruje do końca, z takimi sobie zakrętami, ale jednak. Ostatecznie wszystko odbyło się tak, że da się to uznać, a nawet miejscami uznać za rozsądne. Pojawiały się sporadyczne paradoksiki i małe dziury fabularne. A to: jeśli dziedzice pierwszych alikornów mają ciągnący płeć przeciwną urok, to czemu tak mało zaakcentowano miłość ogierów do księżniczek? Jak alikorny zdołały przekazać zwój, skoro praktycznie nie były w stanie ingerować? Dlaczego było wspomniane, że Luna chroni sny, a nie uchroniła ich na początku fanfika? Ale to naprawdę nic, wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy, nawet najlepszy fanfik i najlepsze dzieło, mają dziury. To normalne. Problemem jest to, że ogólny poziom pozwala mi je dostrzec, gdyby bohaterowie, akcja i wszystko inne było ciekawsze i bardziej przyciągało moją uwagę, nigdy nie skupiłbym się na takich szczegółach. Ostatnia rzecz - ogólne wrażenia i kreacja świata. Yhh... Przynajmniej nie było shippingu. Tak, to żaden argument, sam po prostu ich nie chciałbym go widzieć i go tu nie było, więc się ucieszyłem. Ostatecznie, ani sama fabuła, ani styl nie przeszkadzał mi tak bardzo jak to, na czym właściwie skupiał się ten fanfik. Jakby odrobinę inaczej naświetlić wydarzenia, nadać bohaterom więcej emocji. Tutaj emocje sprowadzają się do jednej, dwóch kwestii, by potem dać się porwać wydarzeniom. A to Fluttershy boi się smoków, manifestuje, jak to boi się iść, ale przekonują ją i idzie, koniec wątku. A to Maron tęskni za domem, potęsknił dwa akapity, koniec wątku. Odpowiednich scen, tego moim zdaniem potrzebują Drogi. Szkoda, że już na to za późno. I jeszcze krótko o rozkładzie scen. Początek... niezbyt... Potem do rozdziału około XI (konkurs) tekst miarowo i dość szybko się poprawiał, by potem na wysokości końca konkursu znów pikować w dół. Wielkie przygody nie przypadły ma do gustu tak bardzo, jak ta pewna namiastka normalności. Być może kwestia gustu, ale powiem, że całość wypadłaby lepiej, gdyby utrzymała klimat i poziom rozdziałów przygotowania do konkursu i jego początku. No i ostateczne podsumowanie: Jak mówiłem, fanfik mi się nie podobał. Moim zdaniem jest po prostu za lichy oferuje za mało, został napisany zbyt źle. W żadnym razie autor nie osiągnął poziomu godnego potępienia, wręcz przeciwnie, napisał jednak kompletny fanfik z perełkami. Warto byłoby jednak poprawić jego błędy, zastanowić się nad jego treścią, a na przyszłość wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Z tego co wiem, powoli następuje progres, tyle dobrego. Tak czy inaczej, ja nie wrócę do lektury, do ogólnego zachwytu też się nie przyłączam, wręcz przeciwnie, krzywię się z lekka. Podobnie jak Dolar, nawet po pełnych poprawkach nie oddałbym głosu na żaden z dwóch specjalnych tagów. To tyle, dziękuję. Pozdrawiam serdecznie autora i czytelników! PS: Mimo wszystko i tak czuję się za łagodny. Sądzę, że to dużo mówi.6 points
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Tak właściwie nie wiem czy to się łapie jako Gore, ale wolę nie ryzykować. Więc tak... Właściwie to ciężko mi samemu uwierzyć, że to zrobiłem, ale jednak! Jak? Tak po krótce: kilka zbiegów okoliczności i innych wydarzeń zbiegło się w czasie z moim przeglądaniem listy "Pomysłów na fanfiki". Przyszedł mi do głowy pomysł na pewien eksperyment, więc wybrałem jedną pozycję z owej listy i po godzinie, może półtorej powstał ten tekst. Oczywiście jest bez korekty, ale to standard u mnie: napisane, nie czytane Genezę już mamy, to może teraz słówko opisu: Sam pomysł jest naprawdę bardzo, bardzo stary... Gdybym go nie zapisał, to bym nie pamiętał Zakładam, że po tytule 99% z Was domyśla się już fabuły fanfika. Mimo tego, mam nadzieję, że uda mi się kogoś zaskoczyć Opowiadanie jest krótkie, na oko niecałe dwa tysiące słów. Do jego zrozumienia niezbędna jest znajomość fanfika "Rainbow Factory", ale to chyba oczywiste Escape from the Rainbow Factory Czy da się uciec z Fabryki. Jak potoczą się losy desperackiego kucyka? Czy uda mu się osiągnąć cel? Niech mój eksperyment się rozpocznie3 points
-
Małe trochę ALE KOSZULKA Bez offtopu, znalazłem zdjęcie z... bardzo dawna (chyba 1999 rok ). Nie wiedziałem, że byłem wtedy taki #SWAG #YOLO gangsta2 points
-
Jakiekolwiek zdjęcia mojej osoby są strasznie rzadkie, albowiem jestem mistrzem unikania aparatów, ale oto badziewnej jakości zdjęcie z meeta (wycięłam ze wspólnego zdjęcia i wyostrzyłam bo było mega ciemne x.x ) PS: próbowałam się uśmiechać, ale coś chyba nie wyszło ^^"2 points
-
Dziękuję za komentarze Co prawda nie planowałem tego rozwijać, ale wygląda na to, że przemyślę tą opcję raz jeszcze2 points
-
Może i ja napiszę coś od siebie. Tę jedną dobę spędziłem z wieloma przygodami (zwłaszcza pamiętnego koksownika na terenie Koczowiska) zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi... Z negatywnych wyróżnię tę, że muszę sobie wreszcie kupić śpiwór Miło spędziłem ten czas w gronie ciekawych ludzi. Miałem okazję się czegoś dowiedzieć, a nawet sam mogłem przekazać trochę swojej wiedzy innym. Zwłaszcza pragnę w tym miejscu podziękować osobom, które brały udział w mojej prelekcji i wytrzymały do samego końca. Nie wiem jak reszcie, ale całkowicie straciłem poczucie czasu. Teraz już wiem, że przygotowany materiał starczyłby na dwie (a może i trzy) oddzielne prelekcje. Może przyjdzie jeszcze taka okazja i nieco lepiej opracuję ten materiał. Poza tym podobała mi się prelekcja o Falloucie oraz wykład Lemura, na którym niestety nie mogłem za długo pobyć. Mam nadzieję, że na MLK bez przeszkód pozostanę na dłużej. Następny przystanek: sklep ze śpiworami. Pozdrawiam2 points
-
A w linku... Zostałem porażony męskością tej postaci.2 points
-
Przeczytane. [uWAGA! Komentarz zawiera duże ilości spoilerów! Niestety dla jasności przekazu nie mogę ich ukryć.] O opowiadaniu słyszałem sporo rzeczy zarówno dobrych jak i mniej pochlebnych. Cieszy się niezmierną popularnością o czym świadczy tag Epic i spora liczba głosów na Legendary. Tak więc zabrałem się za jego lekturę. Oto kilka punktów z moich peregrynacji: 1. Fabuła i ogólne wrażenie - Zaczyna się niekorzystnie. Bach! Człowiek ląduje w Equestrii. Naturalnie po prostu musi wylądować w lesie Everfree, a jakby było tego mało pod postacią młodego alicorna. Pierwsza myśl - "oj, ktoś tutaj uwielbia Past Sins, zaraz dostanę Nyx w wersji męskiej". Ale nic - czytam dalej. Łazi toto po lesie i łazi, zostaje zaatakowane przez jednego czy drugiego stwora (a jakże!), aż w końcu (suprise, suprise!) napotyka na swojej drodze Mane 6, których dotychczasowe przejścia również poznajemy w tak zwanym międzyczasie. Mniej więcej w tym fragmencie pojawia się pierwsz rzecz, która wzbudziła moje uznanie - Maron, czyli nasz bohater nie zna języka. Mała rzecz a cieszy. Za to autorowi należy się bezwzględnie pochwała. Tak samo jak powinien dostać srogie baty za zmarnowanie takiego potencjału. Następuje kilka akcji w wyniku których młodzian trafia po opiekuńcze (i jeszcze wtedy metaforyczne) skrzydła Twilight - lampka z napisem "Past Sins" uruchomiła się ponownie. Następuje jedna czy druga przygoda, mamy próby matkowania ze strony panny Sparkle (napisane TRA-GI-CZNIE. Jedna z najsłabszych części fika), po czym zaczynamy miotać się po całej Equestrii i tak dalej i tak dalej i tak dalej. 2. Maron - Dorosły w ciele źrebaka to całkiem niezły chwyt, który doprowadził do kilku naprawdę zabawnych gagów. O jego początkowej nieznajomości języka już pisałem i kurde nie wybaczę Ci Mab tego, że zmarnowałeś taki potencjał. Nauczył się nim gadać w jedną nos... no dobra, przypomniał sobie, ale kurde trochę logiki. I tak, biorę pod uwagę fakt co było jego mocną stroną. Mimo to poszedłeś na łatwiznę. W problemach koumnikacyjnych z otoczenim tkwi potencjał gigantyczny - można było tak "przyprawić" nim tę historię, iż wrażenie wywarte na czytelnikach byłoby o wiele większe. A tu trąba... minus jak stąd do Honolulu. Charakter Marona - raz można było go podziwiać, innym razem człowiek miał ochotę zastrzelić to coś, co przypominało połączenie Tony'ego Starka i emo na sterydach. Jednak nie liczę tego na minus - przez to rozchwianie emocjonalne, całkiem zgrabnie uprawdopodobnione przez fabułę postać nabrała życia. Raz lubiłeś, raz nienawidziłeś, więc nie jest źle. A raczej nie byłoby źle, gdyby nie fakt, iż od pewnego momentu na opis tej postaci składają się dwa wyrażenia: OP i IMBA. Ja rozumiem, że to zasadniczo potężna bestyja, no ale nie przesadzajmy. Niektóre akcje kiedy odzyskał pamięć były naprawdę za mocne. Nie mówiąc o tym co robił jako młodzian bez pamięci o swojej przeszłości - to było TAK przegięte, że ręce dosłownie opadają. Szkoda. 3. Alicorn Family - pokusiłeś się tutaj o stworzenie swego rodzaju mitologii Equestrii, notabene garściami czerpiąc z greckiej. Dobrze. Bardzo dobrze. Wszystko zostało wyjaśnione sensownie, logicznie i zdołałeś uniknąć dziur fabularnych. Przy okazji wypadło to całkiem naturalnie. W mojej ocenie najmocniejszy punkt opowiadania, gdyż o nich i akcje z nimi czyta się wyjątkowo przyjemnie. I właśnie ich pojawienie się jest w mojej ocenie tym jednym znalezionym twistem fabularnym. A i od razu dodam też tu uskrzydlonego węża - świetna postać i fajnie użyta. 4. Discord i Księżniczki - Discord trochę nawet jak na siebie zanadto niepoważny, a Księżniczki krzynku zbyt emocjonalne, jednak to jest kwestia gustu. Tu nie mam większych zastrzeżeń a ich kreacje są dobre. Tak samo jak ich interakcje z innymi. 5. Mane 6 - a tu z kolei dostaniesz baty. Tak fatalnie oddanej Twilight nie widziałem chyba jeszcze nigdy. Zachowywała się tak, jakby była buczącym tranzystorem, co ma 50 okresów na sekundę. I nie - ja nie przesadzam. Darła się na wszystkich, co chwila wpadała w gniew, a jej "matkownie" wołało o pomstę do nieba i nadal woła. Tego się nie dało czytać nie robiąc co dwa zdania facepalma. I od razu mówię - ona się nie poprawiła aż do końca. z charakterami pozostałych było lepiej - przyznaję. Jednak ich wzajemne interakcje? Szczególnie w początkowych rozdziałach? Fatalnie - wrzeszczą na siebie i są wściekłe a w następnym zdaniu ochy i achy jakby nic się nie stało. To wypadało tragicznie nienaturalnie i odbierał chęć nie tylko do czytania ale i do życia. Bardzo źle. 6. Bohaterowie drugoplanowi - a tu dla odmiany jest dobrze a nawet bardzo dobrze. Zarówno ekipa urzędnicza w Biurze do Spraw Pegazorożców jak i gwardziści byli przedstawieni wprost wyśmienicie. Ich interakcje były naturalne i niewymuszone - aż chciało się czytać więcej i więcej. Opis spotkania rodzinnego był świetny - ubawiłem się setnie. A kiedy zobaczyłem skucykownych i dostosowanych sierżanta Colona i kaprala Nobbsa to dosłownie zerwałem boki ze śmiechu. Ich dowódca też był świetny a jego "Co za utrapienie..." to jeden z lepszych bon motów jakie widziałem w fanfikach. Wielkie brawa. 7. Opisy - Jest kiepsko. Większość opisów jest tak przeładowana (szczególnie kolorami), że człowiek czyta je i czyta i błaga dowolne bóstwa by albo go zabiły albo sprawiły, żeby to się już skończyło. Naprawdę w niektórych było to nudniejsze niż "Nad Niemnem" a nawet niż "Too Shy for a Rainbow" - a to już jest osiągnięcie z gatunku tych mało chwalebnych. Dodaj do tego wykrzykiwanie zaklęć - jak zobaczyłem pierwsze, to myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Nie dosyć, że walnięte caps lockiem (którego zdecydowanie nadużywasz) to jeszcze napisane z błędem. Ale nic - jadę dalej. Doszedł do opisu wyjścia w morze i tego jak wyglądał wtedy okręt. Przyznaję bez bicia, iż w tym momencie zacząłem kląć na czym świat stoi. To dosłownie bolało w mózg. Próby użycia nomenklatury marynistycznej były tak nieudolne, że się płakać chciało. A gdy doczytałem zdanie, że wszedł pod pokład "a tam wszystko się walało" to dosłownie zacząłem pluć nogami i tupać jadem z czystej wściekłości. Wszystko się walało? Na okręcie? Na dumie floty na dodatek? ARGH ARGH ARGH ARGH.... Jeszcze ostatnia kwestia. Pegazorożec. to jest naturalnie osobiste uprzedzenie, ale za każdym razem jak widziałem to określenie, to mi się granat w kieszeni odbezpieczał. Jednak rozumiem - to polska wersja nazwy i zdecydowałeś się ją stosować - Twój wybór. Jednak używanie określenie "uskrzydlony jednorożec" było w mojej opinii przegięciem. Pamiętajmy, że Alicorny to de facto osobna rasa, co jeszcze podkreśliłeś tworząc Boską Rodzinkę. Dlatego użycie takiej nazwy winno byś traktowane jako obelga. Wyobrażasz sobie nazwanie pegaza "uskrzydlonym kucem ziemnym"? Nie brzmi dobrze, prawda? To analogiczna sytuacja i warto się tego pozbyć. 8. Strona techniczna - Wszystko wymienione powyżej blednie jednak przy tej najważniejszej kwestii. Ostrzegam, że będę się wyzwierzęcał, ale jak patrzę na "stronę techniczną" to inna reakcja po prostu nie jest możliwa. Po pierwsze - powtórzenia. Masa powtórzeń. Czy wspomniałem o powtórzeniach? Od tego się wręcz roiło i to tak strasznie irytowało, że po pewnym czasie szlag człowieka trafiał. A to jest najmniejszy z zarzutów. Błędy ortograficzne - na tony. Dosłownie na tony. Czasami tak bijące w oczy, że czoło samo opadało na biurko i tłukło w nie w bezsilnej wściekłości. Dodaj do tego tragiczną... nie wróć... TRAGICZNĄ stylistykę i budowę zdań. Tego się miejscami po prostu NIE DAŁO CZYTAĆ. Należało zrobić chwilę przerwy, odejść od komputera, opcjonalnie zapalić papierosa i dopiero wrócić by wkurzać się dalej. Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze kilku rzeczach - dodawanie końcówek do angielskich wyrazów... Wydaje mi sie, że przez cały tekst ANI RAZU nie zrobiłeś tego dobrze. A jak zobaczyłem "poszedł za Soda'ą", to prawie się udusiłem ze śmiechu... i rozpaczy. Dodajmy do tego częsty brak wcięć przez co mieliśmy do czynienia za ścianą tekstu. Przy rozdziałach liczących ponad trzydzieści stron to strasznie męczy. Kolejna kwestia - w polskim zapisie dialogowym nie korzystamy w dialogu z myślników dla wrzucania zdań wtrąconych. Wprowadza to niesamowity zamęt i utrudnia lekturę. Podsumowując - jakakolwiek przyjemność płynąca z lektury została brutalnie zarżnięta przez brak strony technicznej. Osobiście wstydziłbym się opublikować coś w takim stanie i zachodzę w głowę jakim cudem przy takiej ilości błędów dostało się to na FGE. Mówiłeś mi, że miałeś korektorów. Nie. Nie miałeś. Ktokolwiek stwierdzi, że zajął się korektą "Wszystkich Dróg" zasługuje tylko i wyłącznie na wyśmianie i wypędzenie z miasta po uprzednim oblaniu smołą i wytarzaniu w pierzu. Jeżeli cokolwiek było robione to na przysłowiowe "odwal się" co jest obelgą tak dla czytelników jak i dla autora. Sam nie jestem korektorem a znalazłem przytłaczającą ilość błędów. Przez to opowiadanie, które zakwalifikowałbym jako bardzo mocne niezłe, lub nawet dobre dostaje ode mnie etykietkę "słabe". Przykro mi, ale brak korekty lub taka robiona na odczepkę naprawdę zaszkodziła Twojemu tekstowi. Co do głosów... z taką stroną techniczną "Wszystkie Drogi" nie powinny zdobyć nawet tagu Epic. O Legendary już nawet nie wspomnę. Jakby tych błędów nie było... nie. Nie zdecydowałym się na oddanie takiego głosu. Trochę za dużo wad a za mało zalet. Na koniec - żebyś tylko mi się tym nie załamał. Jak sam piszesz to jest Twój pierwszy fanfik więc pewne błędy są zrozumiałe. Wytknąłem je i zrobiłem to w agresywnej formie - nie zaprzeczę. Jednak czytałem to co pisałeś później - nie raz i nie dwa razy. I choć nadal, co sam zresztą doskonale wiesz, masz problemy ze stylistyką to różnica pomiędzy tym jak pisałeś tutaj a jak piszesz teraz jest naprawdę duża. Widać, iż szkolisz swoje umiejętności i starasz się wyciągać wnioski z popełnionych błędów. To doskonała postawa i mam nadzieję, że będziesz dalej tak robił. A co do "Dróg"... Znajdź porządnego korektora, a jakość opowiadania podskoczy natychmiast. Tyle ode mnie.2 points
-
Jako że mam problem ze spisaniem myśli potrzebnych do napisania ostatniego rozdziału Pie Killera, a nie chcę stworzyć czegoś słabego, zająłem się czymś innym. Głównie po to, by nie stracić skilla pisarskiego. Fic będzie dość krótki, jeśli patrząc na rozdziały, ale będą to zarówno listy, jak i artykuły oraz proza. *** Oto Porzuceni - grupa kucyków, która rzuciła na kolana Equestrię, doprowadzając do ogromnej rewolucji na ziemiach księżniczek. Prowadzeni przez ziemnego kucyka Grey Dusta uważani są za terrorystów, którzy bez powodu postanowili uznać Celestię za wroga. Ale... jak wygląda ta druga strona medalu? PORZUCENI autor: Niklas korekta: Gandzia pre-reading: Amolek, Gandzia *** 1 - Listy do... 2 - Wystąpienie Grey Dusta 3 - Przemyślenia 4 - Atak na Arsenał 5 - Kij w mrowisku 6 - Pytania bez odpowiedzi 7 - Bitter Root Rozdziały do poprawki 7 - Konsekwencje 8 - Podziały 9 - Wojna o Fillydelphię - preludium 10 - W pałacu 11 - Spisek w spisku 12 - Starcie w Fillydelphii 13 - Wrogowie 14 - Wojna o Fillydelphię - interludium 15 - Zamęt 16 - Wspomienia, czyli niedawno temu w Equestrii *** Epic: 1/10 Legendary: 1/501 point
-
Ilekroć jestem w jakimś markecie i szukam Blind Bagów, to zawsze, ale to zawsze znajdę 1-2 otwartego i ukradzionego. Jednak dziś na 60 torebek NIEMALŻE WSZYSTKIE był rozwalone. Na chama wysypane na półkę figurki, latające luzem karty i puste torebki. Co to jest, do ciężkiej cholery? W niektórych marketach Blind Bagi są pakowane do pancernych kasetek i otwierane dopiero w kasie! Co ciekawe, jakieś Littlest Pet Shopy, Blind Bagi LEGO itd nie są rozkradane. To problem wyłącznie broniaczy i fandomu. Nie uwierzę też, że to jakaś mała dziewczynka była zdesperowana i szukała swojego ukochanego kucyka, niszcząc 60 torebek. NIE! To był dorosły człowiek, a więc broniacz. Niektórzy się tłumaczą, że rozrywając torebki sprawdzają, co jest w środku i niczego nie kradną. Towar zostaje na miejscu. Miałem sytuację, że będąc w markecie i widząc tak przeszabrowane stoisko, niezbyt roztropnie zamiast zrezygnować, zacząłem oglądać co jest w środku... skoro już był zepsute, to przecież zajrzeć przez dziurę to nie grzech, nie? Ochrona się do mnie przyczepiła, że ja to zrobiłem, pomimo, że na monitoringu g**** było widać. Co się nakłóciłem i nastresowałem to moje. Ty uszkodzisz torebkę, a inny uczciwy broni będzie za to miał nieprzyjemności. Pomyśl o tym! Ponadto, koszt sprawdzenia w internecie kodów BB i wydrukowanie ich to 20 groszy. Za tyle możesz mieć 1000% pewność co kupujesz i jest to absolutnie legalne! Nawet jeśli sklepikarz sarka, że mu wybierasz najlepsze figurki, to niech się goni! Jak kupujesz pomidory, to też szukasz tych jędrnych, a nie zgniłych! Identyczna sprawa jest z Blind Bagami! Powtarzam, za 20 groszy masz pewność, co jest w torebce. Inni się tłumaczą, że ich nie stać na Blind Bagi, a okradanie marketów to nie grzech, gdyż one i tak tego nie odczują. Ten argument jest tak głupi jak stąd do księżyca. Okradanie czegokolwiek to wykroczenie/przestępstwo*. Obojętne, czy okradany to odczuje, czy nie. Zresztą... popatrzmy w lustro i zadajmy sobie pytanie: kto ogląda kucyki? Zazwyczaj nie są to bezdomni, włóczędzy, Żydzi, Cykliści albo Zebry, żeby jakoś próbować zasłaniać się czymkolwiek. Większość z nas to osoby z dobrych domów, na garnuszku mamusi i chodzący do dobrej szkoły. Tacy, którzy jak chcą iść do Macdonalda, to znajdą w kieszeni te 20 zł na hamburgery. O ile ubóstwo nie tłumaczy kradzieży o tyle zamożność już w ogóle nie ma prawa nawet o tym myśleć. Jak absolutnie nie masz kasy, to poproś jakiegoś broniacza o suwenir. Ktoś na pewno Ci odstąpi jedną figurkę, którą będziesz mógł kochać. Jeśli nie zgadzamy się z wizerunkiem broniaczy jako złodziei i pedofilów, którym nadmiar internetu zlasował mózgi, to zacznijmy od siebie. Bo pancerne kasetki na BB w sklepach to dla mnie jasny sygnał, że społeczeństwo, a przynajmniej pewne kręgi, widzą w nas zagrożenie. Nie tłumaczmy tego też "polskością", że Polacy to "złodzieje, pijacy i nieroby". Nein, nein, nein! Mamy piękną pasję, która uczy pięknych rzeczy. Więc może ograniczmy fandomową hipokryzję i wprowadźmy to w życie? Napiszmy list do Celestii, w którym powiemy, że nauczyliśmy się korzystać z kodów i nie kraść w sklepach. A jeśli do kogoś zupełnie na trafiło to, co mówię, to niech sobie wyobrazi, że kiedy rozrywa nielegalnie Blind Baga, to gdzieś na świecie Talibowie wykańczają w okrutny sposób jednego kucyka. Mam naiwną nadzieję, że po przeczytaniu tego tematu choć jeden broniacz pomyśli dwa razy, zanim w markecie, czy gdziekolwiek indziej, naruszy torebkę.1 point
-
Ta "książka" to jedno wielkie partactwo. Zamiast napisać coś nowego, to te buraki od Hasbro przeniosły scenariusz i tak kiepskiej kreskówki pełnometrażowej, dodając kilka opisów. To tylko pokazuje jak kiepsko działa rygorystyczne przestrzeganie licencji. Mogli ogłosić jakiś konkurs dla zawsze chętnego fandomu i opublikować najlepszego fanficka. Ale postanowiono iść na łatwiznę. Do tego, aby książka kosztowała fortunę, walnięto wielgachną czcionkę i absurdalnie szerokie marginesy, bo tak naprawdę książka powinna liczyć 1/4 stron tego, co jest. Czy pojęcie książka dla dzieci musi być równoznaczne z pojęciem lenistwa albo skoku na kasę? Nie! Przy książce dla dzieci trzeba się szczególnie postarać. Dlaczego olano społeczność fanfickową? Może lepiej było wydać Past Sins albo zupełnie coś nowego. Niech szlag trafi wszelkie licencje, bo to one blokują rozwój twórczości. Hasbro, zdechnij!1 point
-
No, rzeczowo mówiąc nasze forum jest niedostępne na Tapatalku. Dało by się to zmienić? https://drive.google.com/file/d/0B29xxI1AY7IUU0R2RlFDbmMwVkk/edit?usp=sharing Jak na screenie pięknie widać "please check with [...] Administrator" więc pytam się w czym problem?1 point
-
Proszę, o to zdjęcia od naszego "oficjalnego" fotografa. Jakby kogoś to interesowało, to ludzi w sumie było 122, także rzeczywiście kameralnie. Dla osób z Krakowa mamy dobrą informację, strażakom tak się spodobała wizyta u nas, że zaprosili Bronies do siebie do jednostki, gdzie będziemy mogli zobaczyć trochę więcej sprzętu, a także (jak to określił dowódca) pobawić się sikawkami . Więc wypatrujcie informacji o meet'cie strażackim. Jakąś dłuższą relację z imprezy postaramy się spisać wkrótce, jak tylko skończymy planowanie kolejnego meeta muzelnego, który odbędzie się niedługo.1 point
-
Jak najbardziej. Tytuł poprowadził mnie na zupełnie inne tory:1 point
-
1 point
-
1 point
-
Bez komentarzy? Ranisz moje uczucia. No nic, karny spoiler z wypominkami. zrozumialy -> zrozumiały z oczu - Błękitna - To Błędny zapis myśli bohatera: po cudzysłowie i przed „pomyślała” powinien być przecinek. Źródło Podobało mi się, świetnie dobrany tytuł. I to zakończenie, od kiedy stało się jasne, kto ucieka, mocno kibicowałem. Spodziewałem się, że z Fabryki Tęczy da się uciec, takiego zakończenia oczekiwałem. Nie widzę jednak, żadnego otwartego zakończenia: w moim wyobrażeniu nie ma już miejsca na kontynuację z tą bohaterką ^^.1 point
-
Gram akurat w tą gierke od hm... Jak była Pinkie Pie na ikonce. Wpierw na telefonie potem na tablecie (HTC Desire i Alcatela Evo7 3G) i nie narzekam na jakość wykonania. Jedyną rzeczą która mnie męczy jest to że nie ma synchronizacji z serwerem save. Przykładowo jesteśmy zmuszeni oddać telefon do serwisu gdzie go formatują i save leci. We wcześniejszej fazie gry save sam umiał się usunąć. Teraz (chyba) się to nie zdarza i gdyby nie to że mam roota a obu sprzętach to bym dawno przestał grać. Aktualnie w grze się bawię (99 lvl i nieskończoność surki). Dlaczego ? Bo nic nowego nie wprowadzają :3 Jak dodadzą więcej lokacji to myślę aby zacząć od nowa z ewentualnym zostawieniem levela bo tego się ciężko nabija. Jak ktoś ma zamiar skończyć grę (pokonać NNM, chrysalis i mieć wszyskie kuce) po czym "awansować" na 99 lvl to przestrzegam że root grzebie w telefonie i (o ile nie mamy telefonu HTC) tracimy gwarancję.1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Było sympatycznie, choć mi też zdawało się, że jest jakoś strasznie mało osób. Ostatnim razem to chyba Klimek wszystkich przyciągnął. Poznałam Nishi'ego w końcu (ten pierwszy fik który czytałeś był nieprzytomnie nudnyyyy x.x ), kupiłam sobie kubek z moim znaczkiem i teraz zacieszam z niego strasznie, skopałam parę tyłów w grach i mi również nakopano zdrowo. Ogółem było fajnie, ale... NIE BYŁO KARAOKE. Będę o to miała ból pośladów przez następny tydzień. >.> A i nie było mokrych strażaków bez koszulek... buuu. Nawiązałam ciekawą znajomość z bronym, który z rozmowy brzmi na 19 lat, ma 15, a pisze jakby miał 8 (dysleksja: level paladyn antygramatyczny). Bardzo podobał mi się cosplay Twilicorna, AJ przy jednym ze stoisk oraz grupka Rarity, Sweetie i Scootaloo. A, no i "gratuluję" osobie, która kupiła banana molestii za 5zł. XD PS: Leviosaaaaa... Kubeczek Linds, ja nie gryzę. ;D Oboje zgadzamy się, że kultura na meetach być musi + podstawowy tok myślenia jakiego musiałam się wyuczyć do pracy w poprawczakach/ więzieniach, to niechowanie żadnej urazy do ludzi i szukanie w nich jakichkolwiek innych zalet. Następnym razem możemy nawet dłużej pogadać, tylko bez mieszania polityki do kucyków i będzie git.1 point
-
Również przeczytałem. Spodobały mi się klimatyczne opisy i otwarte zakończenie dające możliwości do napisania kolejnych części, na różnych ścieżkach fabuły. Sam tekst traktuję jako wprowadzenie do innych wydarzeń które będą, bądź już są zaplanowane. Zachowanie Dash zostało wiernie odwzorowane względem pierwowzoru, chociaż można by tu i tam dodać więcej szaleństwa i nieobliczalności, ale być może jeszcze przyjdzie na to czas. Zobaczymy co nam wyrośnie z tego kawałka tekstu, stojącego na wysokim poziomie. Zatem czekam i liczę na wciągającą i zawrotną fabułę. Swoją drogą, w takich tekstach przeraża mnie jedno... że według mnie z M6, to właśnie Dash i Pinkie byłby zdolne do takich akcji...1 point
-
Przeczytane. Krótkie i zgrabne. Czyta się przyjemnie a sam pomysł jest ciekawy i na dodatek zostawia szerokie pole do możliwej kontynuacji. W tekście dopatrzyłem się jednej czy drugiej literówki, ale poważniejszych błędów nie stwierdzono - zresztą sie ich nie spodziewałam. Masz możliwość rozwinięcia tego w kolejnych opowiadaniach w coś naprawdę dobrego. Jestem ciekaw i zachęcam do rozwijania pomysłu. Rainbow Factory out. PS: Słusznie dałeś od razu do MLN.1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Dziękuję, Alberich za tę długą ocenę, którą wystawiłeś co do tego fika. Równie surowa jak i u Dolara, co mi bardzo schlebia, bo wszystko zostało wyłożone odpowiednio ostro. Lecę z wyjaśnieniem co do tagów. Ja nie spodziewałem się sporej publiczności, właściwie myślałem, że fik będzie tylko kolejną zapomnianą opowiastką bez polotu, ale odzew przeszedł moje wszelkie marzenia, a wszystkim, co głosowali i im się podobało, również dziękuję. Jak poprawię jedynkę, postaram się napisać dwójkę znacznie lepiej, oczywiście z pomocą innych, którzy będą chcieli. Planuję też Spin-offy dla poszczególnych postaci i więcej SoL w postaci One Shot, ale to później, o ile - najpierw pierwowzór. To, co powiedziałem już wcześniej, przy poście Dolara, to się nie zmieniło i nie mam zamiaru się kryć - fik ma swoje słabe strony, które zostały już wspomniane, jak i te, które sam odkrywam, czytając ponownie wszystko i poprawiając. Sam temat jest dość drażliwy, bo Human in Equestria to częsty i źle oceniany tag, lecz przyznam się bez bicia, lubię takie pisać, a ten był najpierwsiejszy z pierwszy. Pierworodne dziecko, które ma swoje wady, lecz kocham je i chcę dla niego jak najlepiej, jak i innych fikcji. Widzę podobieństwo co do opinii i co mogę rzec - smutno mi, że nie udało mi się odpowiednio "wpaść" w rytm serialowy, ale taka wtedy była moja wizja, te półtora roku temu (z grubsza). W czasie, jak będę poprawiał, postaram się ponaprawiać wszystko i byłbym niezmiernie wdzięczny za "wytknięcie" wszystkich drażniących błędów. Jeśli nawet ma być to grad pocisków w komentarzach, kompletna lista baboli wielkości encyklopedii czy cokolwiek innego - każda forma będzie dla mnie jak nagroda i poprawię na tyle, na ile będzie mi pozwalała struktura fika. Chciałbym podziękować użytkownikowi GoForGold, co teraz poprawia większość "baboli" fika i wiem, że strona techniczna się poprawi. Tak samo jak i moje poprawki dodadzą trochę "prawidłowości", lecz nadal potrzebuję kogoś, kto mi pomoże... A Korektorów/Edytorów niestety nie ma za bardzo chętnych... Wygrać Oskara? Heh, nie, to się nie zdarzy za milion lat... Drogi są zbyt słabą powiastką, by dostać taki zaszczyt. Ale i tak już dostałem swoją najcenniejszą nagrodę, za którą dziękuję - wskazanie co jest źle i co mam poprawić. To jest warte więcej niż cokolwiek. Czekam dalej na opinie sędziów i nadal podtrzymuję prośbę o jad co do błędów. I ostatnie słowo na dziś - przyjmę każdą formę pomocy, by fik stanął na nogach dumnie, nie będąc pośmiewiskiem.1 point
-
W takim razie zabrakło podpisu pod plakatami, ew. należało je "wtopić" w sam tekst, potratować jako taki duży art (na jednej stronie plakat i tekst + podpis).1 point
-
Jedna z ciekawszych przygód fandomowych jak dla mnie. Zwłaszcza, że to był mój pierwszy raz, gdy na ponymeet pojechałem autostopem. I to jeszcze takim, przy którym ścigałem się na każdym postoju z deszczem, żeby mnie nie dorwał zanim mnie nie weźmie jakiś kierowca, bo inaczej byłaby kiła-mogiła No, ale do siebie już musiałem wracać pociągiem, bo sprawy cisną i walczę o puszczenie do obrony w terminie lipcowym. Pogadałem sobie z ludźmi, których dawno nie widziałem, niektórych od czasu Pony Con-gressu. Poznałem parę osób, w tym Nishiego. I miałem w końcu okazję przekonać się jak wygląda na żywo Burning Question i czy mi się oberwie za to, że czasem mam całkowicie odmienne poglądy od niej. Walenia po łbie wałkiem do ciasta nie było, było sympatycznie. Ino szkoda, że właśnie czas gonił i nie zdążyłem pogadać z każdym z kim chciałem dostatecznie długo. Jeszcze przy okazji pożyczyło się flagę Nowej Republiki Lunarnej od Nishiego i poszło się promować jedyną słuszną opcję polityczno-religijną Takiego randomowego odwalania na meetach mi brakowało. Nishi jeśli to czytasz, to prośbę bym miał o podesłanie grafiki tej flagi. Pod nią jest już Podhale i od wczoraj Kraków. Jak uda mi się wyżyć na jednym słoiku dziennie to sobie też taką flagę zrobię i pod flagą wraz z moimi wojażami będzie coraz więcej się znajdowało Niestety muszę przyznać, że meet miał pięć wad. 1. Szkoda, że nie udało się prelekcji Adalbertusa zrobić w sali scenicznej - przez to, że sala Twilight znajdowała się między wyjściem i strefą handlową, a salą Luny, momentami ciężko było się skupić na prelekcji. Co chwilę ktoś wchodził, wychodził i nie potrafił zamknąć za sobą drzwi. A to już jest w ogóle ciekawe, że Broniacze nie zamykają drzwi, tyle lat jestem w fandomie i pierwszy raz się z tym spotkałem Szacun dla Adala, że dał radę prowadzić w takich warunkach. Z resztą nie tylko on, były tam inne prelekcje, ale ja wbiłem tylko na to, bo czas, sprawy, serca, hugi 2. Robienie zdjęcia grupowego podczas prelekcji to był zły pomysł - potem zaatakowali mnie ludzie, by gadać i nie udało mi się być na drugiej połowie prelekcji Adala Nadrobi się na Ambermeecie, o ile uda mi się na niego pojechać. 3. Dużo fantastycznego staffu w strefie handlowej, a ja jak zwykle byłem za biedny, by cokolwiek kupić ;_; 4. Czwartą wadę przekazałem osobiście osobie za to odpowiedzialnej, udzieliłem pewnych rad, więc tego nie napiszę publicznie 5. Mało ludziów było. Naprawdę mało. Spodziewałem się co najmniej 2x tyle. Wielka szkoda, ale domyślam się, że ludzie pewnie mają sesje na głowie i to z tego wynikło. DERP!1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Nie sądzę, aby Tarreth czy Insomnia chcieli mieć Arjena na karku, bo "dział Luny był pierwszy!". A to by było bardzo prawdopodobne. I wspomnę, że kiedyś była dyskusja o sesji, która niestety zdechła, jak dawno temu moja nadzieja na ożywienie tego działu. Dlatego ja bym chciała do tego wrócić i zaproponować próbę zorganizowania sesji. No i Tarreth - przecież nie musisz sam myśleć nad sesją. Tyle jest MG na tym forum, a ty piszesz, że się tym zajmiesz, a później nagle nie ma nic. Nie wiem... Może zrobicie coś na podstawie jakiegoś odcinka? Bo ja wiem? Może na podstawie tego, jak Celestia walczyła z Nightmare Moon, ale dodacie do tego użytkowników i jakoś zgrabnie i ładnie to zaczniecie. Albo razem z Celestią poszukują Drzewka Harmonii. Tyle jest ciekawych tematów na sesje.1 point
-
Zamówienie Wilczaka Zamówienie Raindrops Wszelakie poprawki proszę zgłosić.1 point
-
Jak dla mnie to nie ma żadnej afery. Jak Niekryty będzie chciał, albo jak w głosowaniu MLP wygra, to Niekryty nagra film. Jak nie będzie chciał to nie nagra. Jak to oceni i jak się do tego odniesie - to jego sprawa. Jeśli będzie chciał to zjechać - zrobi to. Żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii. Nie oczekujcie, że Niekryty potraktuje łagodnie kucyki, bo nie chce zrobić przykrości. Na takiej samej zasadzie możemy uznać, że fani Dobranocnego Ogrodu i Teletubisiów mogą chcieć zabić Niekrytego bo przejechał się po tych produkcjach jak po łysej kobyle. Podobno jest zasada "kochać i tolerować". Więc jeśli Niekrytemu się nie spodoba, należy uszanować jego prawo do wyrażenia niepochlebnej opinii. Chyba że ktoś chce bawić się w utopię, gdzie cały świat kocha kucyki najbardziej na świecie, ale to nie wyjdzie.1 point
-
Wybacz Wielki Haterze, ale masz podejście osoby młodej i niedojrzałej. Już nie mówiąc o tym, że gloryfikujesz to Past Sins jako dzieło wybitne literatury światowej co najmniej . Zacznijmy od paru rzeczy - widziałeś Ty kiedyś wcześniej książkę dla DZIECI [nie dla młodzieży]? Wielkie litery to tam norma. Nie może też być przemocy i brutalności [Past Sins już odpada na wstępie]. Fabuła ma być prosta i nieskomplikowana. Ty oczekujesz książki dla bronies, a nie każda pozycja jest skierowana dla dorosłych i należy się z tym pogodzić.1 point
-
Kolejna edycja konkursu literackiego, kolejne ciekawe opowiadania odnoszące wspaniały triumf nad bezwzględnymi limitami słów i rygorystycznie narzuconymi tagami... Powiem szczerze i bez owijania w bawełnę – przyciągnęła mnie tu wieść o pewnych dwóch fikach, które natychmiast wzbudziły moje żywe zainteresowanie. Mógłbym teraz zdradzić o jakie teksty konkretnie mi chodziło, ale... po co? To mógł być każdy z tu obecnych utworów, bo wszystkie trzymają niezgorszy poziom i naprawdę warto się nimi zainteresować. A skoro już przybyłem tu w celu skomentowania, to postanowiłem ocenić każde z zamieszczonych tu opowiadań (z wyjątkiem tych dwóch zdyskwalifikowanych, za co najmocniej przepraszam autorów). Oczywiście wszystko co tu powypisywałem jest czysto subiektywne, każdy ma święte prawo nie zgodzić się z moją opinią! Tak więc, bez dalszego wstępu, oto moja opinia na temat poszczególnych fików... "Balls of Steel" autorstwa Albericha okazało się być przede wszystkim bardzo przyjemnym, lekkim tekstem. Zabawny, przerysowany bohater, traktowany ze sporym przymrużeniem oka świat, kilka soczystych smaczków i trafionych dialogów składa się na całkiem udaną komedię i parodię standardowego uniwersum post-apokaliptycznego. Plusem jest też przystępny i prosty (choć nie prostacki) styl autora. Niestety zawsze znajdą się jakiejś mankamenty, a w tym przypadku zaliczyłbym do nich urwane zakończenie (niestety, tak się kończy okrajanie zbyt długiej pracy by wyrobić się w limicie). Polecam te opowiadanie wszystkim, którzy zrelaksować się pomiędzy lekturą kolejnych epickich opowiadań o wielkich przygodach, wyniszczających wojnach, penetrowaniu stęchłych lochów wypełnionych szczurami, czy mrocznych alicornach. Nie uświadczy się tu może głębokiego przesłania, ani nawet celnej puenty, ale na chwilę niewyrafinowanej rozrywki nadaje się jak znalazł. Następne w kolejce są "Popioły" Cahan. Tutaj mamy do czynienia z całkowicie inną tematyką, ubraną w formę kartki z pamiętnika i poruszającą tematykę przemijania, utraconego szczęścia. Podmiot liryczny uskarża się na swój los, opowiadając jednocześnie o wydarzeniach jakie zaszły w przeszłości, o kataklizmie jaki miał wtedy miejsce. Zatrzymam się tutaj na chwilę, bo zastanawia mnie jedna rzecz. Nigdzie w tekście nie było wspomniane, by ktokolwiek próbował w jakikolwiek sposób powstrzymać nadchodzącą katastrofę. To znaczy... Tak, zbudowano schronienia i zgromadzono potrzebne rzeczy, ale zabrakło mi wspomnienia, chociażby przebąknięcia o przedsięwzięciu jakichś działań magicznych, eksperymentów mających na celu uspokojenie wściekłego inferna. Pewnie w domyśle skończyłoby się to i tak fiaskiem, ale chociażby malutka uwaga na ten temat powinna się znaleźć. Jakość tekstu jest zadowalająca, wszystko znajduje się na swoim miejscu, ale też brakuje fajerwerków, fragmentów, po których przeczytaniu powiedziałbym autentycznie "wow". Opowiadanie najtrafniej określiłbym mianem "dobrego rzemiosła". Jeśli zaś chodzi o treść... Niestety podczas czytania towarzyszyło mi niemiłe uczucie miałkości. Końcówka była już nieco lepsza, choć to wciąż nie to, co chciałbym zobaczyć. Nie poczułem tragedii tych wszystkich kucyków, zamkniętych być może na zawsze w bunkrach i brutalnie pozbawionych dawnego, szczęśliwego życia. Kłamstwem byłoby jednak powiedzieć, że ten fanfik był beznadziejny. Zdarzały mu się naprawdę intrygujące przebłyski, pomysł uczynienia z tekstu pożegnalnej notatki jest co najmniej intrygujący, a zakończenie wyraźnie wybija się ponad resztę. Cóż więcej? Mam wrażenie, że te opowiadanie miało być na początku poezją, ale autorka postanowiła w ostatniej chwili przechrzcić je na prozę. Trochę szkoda, bo w takiej formie tekst z pewnością dużo bardziej przypadłby mi do gustu. Patrząc na tytuł konkursowego opowiadania Niklasa mam dziwne wrażenie, że już wiem, co znajdę w środku... No cóż, nie pomyliłem się, choć tak naprawdę trudno było się nie domyśleć do czego ów tekst nawiązuje. Zamiast wesołych, poczciwych pszczółek mamy tutaj do czynienia z ohydnymi, wysysającymi krew i przenoszącymi okropne choróbska komarami. Warto na wstępie zaznaczyć, że tekst najlepiej sprawuje się jako parodia, więc by zrozumieć pełnię jego komizmu, warto wcześniej zapoznać się z Tym Fikiem, Który Jest Tutaj Parodiowany (nie, mimo że każdy wie co mam na myśli, będę się usilnie powstrzymywał przed podaniem tytułu!). Podobnie jak w przypadku utworu Cahan, opowiadanie napisane przez Niklasa jest przedstawione w postaci pamiętnika, bądź notatek, w których podmiot liryczny opisał nadejście katastrofy. Tekst obfituje w specyficzny humor i nawiązania, sporo w nim przesady, dziwnych rozwiązań, niewyróżniających się kompletnie niczym postaci, ale to przecież komedia, nie oczekujmy od niej zbyt wiele. Szczerze mówiąc, mocno dziwi mnie tag "dark" przy tym fanfiku. Niby zdarzają się tutaj mocniejsze sceny, niby rzeczywiście można dostrzec tu jakieś głęboko pogrzebane szczątki mrocznego klimatu, ale... nie sposób mi zgodzić się z autorem w tej kwestii. Humor tak, "mroczność" zdecydowanie nie. Na pochwałę zasługuje też ukryte przesłanie (nawet jeśli nie zostało umieszczone celowe), mówiące że magia jest "be" i trzeba z nią bardzo uważać. Na plus spisuję stosunkowo lekki styl. Nie miałem zbytnich problemów z przebrnięciem przez tekst, choć bez drobnych zgrzytów się niestety nie obyło. Po lekturze naszła mnie za to jedna, poważna myśl. Niestety po przeanalizowaniu sprawy doszedłem do wniosku, że "Komarom" niemal w ogóle nie udało się uzyskać mojego (jako czytelnika) zaangażowania. Kolejne wydarzenia nie były w stanie wywołać u mnie jakichkolwiek emocji (może z wyjątkiem lekkiego uśmieszku przy co zabawniejszych fragmentach), miałem całkowicie gdzieś bohaterów i całą Equestrię. Poczułem rutynę. Mimo wszystko, opowiadanie z całą pewnością jest godne polecenia, w szczególności fanom olbrzymich zmutowanych krwiopijców mordujących bezbronne kucyki. Poczują się tutaj jak w raju. "Rutyna"... Na wstępie muszę uczciwie powiedzieć, że nie przepadam za opowiadaniami okołoclopowymi, romansowymi, czy nawet shipowymi. Dlatego też, ten fanfik z pewnością nie jest dla mnie i moja ocena może być w sporej mierze podyktowana niechęcią. Ostrzegałem! Fabuła opiera się tutaj na relacji pomiędzy dwoma kucykami, opowiada o uczuciu ich łączącym i o tym jak się ono narodziło. Tekst jest napisany naprawdę solidnie i lekko, czyta się go bardzo szybko, z pewnością można też wyciągnąć z lektury przyjemność (niestety mnie nie zaciekawił, ale to może być związane z moją naturalną niechęcią do podobnych tematów). Jedyny prawdziwy problem jest dla mnie związany z długością utworu. Tutaj może rzucić się na mnie stado wściekłych użytkowników nie zgadzających się z moją opinią i argumentujących, że "te opowiadanie jest takie, jakie miało być", lub "to w pełni zamknięta w swoim obrębie historia". Cóż, mają do tego pełne prawo, ale nie mogę się zgodzić. Dla mnie krótka opowieść o uczuciach nie istnieje. By w pełni ją poczuć trzeba związać się z postaciami, polubić je, dzielić z nimi emocje. Nie istnieje droga na skróty. Z pewnością ten fanfik może znaleźć sobie zwolenników, ale niestety całkowicie nie trafił w moje gusta. Mimo to, życzę powodzenia! Podczas lektury fanfika o tajemniczej nazwie "Brudnopis" wyraźnie zmarszczyłem czoło. Musiałem przewinąć na samą górę, by się upewnić czy nie pomyliłem autora. Nie ma tak dobrze. Czym dalej czytałem, tym bardziej się przekonywałem, że to rzeczywiście napisała Madelaine. Ten styl jest jak wizytówka, nie sposób go podrobić. Bo co jak co, ale dziewczyna pisać umie. Na wstępie warto pochwalić właśnie sposób pisania, bardzo ładnie konstruowane zdania, świetne opisy. Czytała się łatwo i z przyjemnością. A raczej czytałoby się... Niestety znalazło się trochę rzeczy, które nie spodobały mi się w tym opowiadaniu. Pewnie zostanę nabity na pal i oddany w ofierze mrocznemu bóstwu (stawiam na Cthulhu), ale co tam. Grunt to mieć swoje zdanie! Gdy otworzyłem dokument po raz pierwszy, w oczy rzuciły mi się wyjątkowo brzydkie przekreślenia. Szybko pojąłem zamysł i nawet doceniłem eksperyment autorki, ale... Nie, nie i jeszcze raz nie! To razi, utrudnia czytanie i powoduje u mnie nieprzyjemne skrzywienie ilekroć na to spojrzę. Wiem, na tym zabiegu opiera się cały tekst, ale niestety nie mogę tak po prostu zaakceptować tego gwałtu na moje oczy. Przykro mi. Następna rzecz... Coś na co lubię narzekać, choć nie jest tak naprawdę błędem i śmiało można puścić moje uwagi pomimo uszu. Czytam sobie opowiadanie, całkiem niezłe, wszystko prawidłowo przedstawione, tylko... gdzie tu kucyki? Nie, nie stwierdzam, że w ogóle ich nie było. Po prostu, gdyby zastąpić kilka nazw (w szczególności "klacz" i "ogier") ludzkimi odpowiednikami, to w życiu bym się nie domyślił, że akcja toczy się w krainie kolorowych koników. Sama fabuła, klimat i bohaterowie... Średnio mnie to wszystko zaangażowało. Przedstawiono tutaj apokalipsę na podstawie doświadczeń pewnej klaczy, tragedię jednego kucyka, która jest poniekąd tragedią całego świata. Całość jest świetnie skonstruowana i przemyślana, ale niestety muszę się powtórzyć. Po trzykroć przeklęty limit długości. Fanfik okazał się za krótki, bym mógł rzeczywiście związać się emocjonalnie z bohaterką, poznać ją nieco lepiej, dowiedzieć się jakie ma myśli, pragnienia, potrzeby (tak, było, ale zdecydowanie za mało!). Bez zbudowania pomostu pomiędzy postacią, a czytelnikiem nie uda się w pełni przedstawić dramatu jakiego musi ona doświadczyć. Dlatego nie poczułem smutku, żalu, ani niczego tym podobnego. Pragnę za to wyróżnić sam przekaz, drugie, refleksyjne dno tej opowieści. Tutaj autorka zasługuje na pochwałę i... naganę jednocześnie. To tylko i wyłącznie moja opinia, przypominam! *Tu zwrot bezpośrednio do Madelaine* Mam wrażenie, że do swoich fanfików usilnie próbujesz wcisnąć głęboki jak trzy oceany przekaz, masę symboliki, dające mocno do myślenia sceny i obowiązkowe drugie dno. Wybacz, może się mylę. Po prostu chciałbym zobaczyć coś Twojego, co nie jest tak podniosłe, coś lżejszego, mniej poważnego. Oczywiście wszelkie próby polepszenia własnych umiejętności bardzo się cenią i jako eksperyment te opowiadanie naprawdę daje radę, nawet mimo mojego narzekania wciąż uznaję ten utwór za całkiem niezły, to bezsprzecznie jeden z faworytów tej edycji konkursu literackiego. Bardzo ciężko jest jednoznacznie ocenić ten fanfik. Z jednej strony to kawał dobrego tekstu, świetnie napisanego i przemyślanego. Z drugiej jednak, sam pomysł średnio się udał, zarówno od strony technicznej, jak i fabularnej. Niemniej, jestem w stanie wszystkim szczerze polecić ten utwór, a autorce gratuluję odwagi. Eksperymenty to jednak niebezpieczna rzecz. Flakonik zawsze może wybuchnąć, jeśli zbyt energicznie się nim potrząsa. Teraz pora przyszła na opowiadanie Fistacha. Przede wszystkim, zaskakująco przyjemnie mi się to czytało. Sam nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób ten fanfik mi się spodobał. Mimo błędów na jakie napotkałem i troszkę dziwnej konstrukcji fabularnej. Właśnie, największy zarzut mam odnośnie samej fabuły. Od razu mówię, że nie czytałem ani F:E, ani żadnego innego utworu post-apokaliptycznego w uniwersum MLP (do tej pory, oczywiście). "Sztuka przetrwania" jest crossoverem, więc nie mogę zrozumieć niuansów tamtejszego świata nie zapoznając się ze źródłem. Niestety. Nie wiem czy bohaterowie występujący w tym opowiadaniu są autorscy, czy wyciągnięci z jakiegoś innego uniwersum, ale muszę szczerze pogratulować ich kreacji. Niby nic wielkiego, ale podczas lektury tego króciutkiego przecież tekstu zdążyłem naprawdę polubić jego z nich (klacz imieniem Daisy, naprawdę pocieszna istotka), czego kompletnie się nie spodziewałem. Brawo! Niestety, z "Sztuki przetrwania" wynika naprawdę niewiele. Tak, to klątwa limitu, ale chętnie zobaczyłbym coś dłuższego w tych klimatach. Mam wrażenie, że fanfik miał na celu jedynie przybliżenie nam postaci Daisy – ciekawej, choć to zdecydowanie za mało, jak na możliwości jakie miał Fistach. A szkoda! Ostatni (co nie znaczy, że najgorszy) fanfik biorący udział w tej edycji, autorstwa Amolka nosi miano "Promyka nadziei". Co mi się na początku rzuciło w oczy, to kreacja apokalipsy (czyli de facto najważniejszego zagadnienia teraźniejszego konkursu literackiego), o której jest bardzo niewiele i która została potraktowana po macoszemu. Istotę fabuły stanowi nagranie pozostawione przez zmarłego ogiera swojej córce. Pomysł nienajgorszy, ale szczerze mówiąc, wykonanie średnio mi się spodobało. Już nawet nie wspominając o sztampie, podczas lektury kilka razy poczułem, jak coś mi zgrzyta. Nie jest to nic poważnego i tekst mimo wszystko można z przyjemnością przeczytać, ale problem istnieje. Ten utwór, jak kilka poprzednich, bazuje na przekazaniu czytelnikowi pewnych emocji, stara się wzbudzić smutek, być może nostalgię. Nie mogę powiedzieć, by ten zabieg się udał, znów daje o sobie znać ograniczenie w postaci limitu słów. Oczywiście opowiadanie ma też swoje zalety. Mnie osobiście spodobał się motyw zdradzony już w tytule fika, całkiem rozsądny i zapadający w pamięć. Naprawdę żałuję, że reszta nie trzyma takiego poziomu. Mimo wszystkich moich uskarżeń, warto się z tym tekstem zapoznać. Kto wie, może po prostu nie trafił w moje gusta? Tutaj powinienem powiedzieć parę słów, albo zrobić małe podsumowanie, ale padam na pyszczek ze zmęczenia, także tylko pogratuluję wszystkim uczestnikom i złożę moje najszczersze życzenia. Obyście wszyscy wygrali!1 point
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Uwaga! Będą spoilery, pochowane w spoilerach! Otwierać po zakończonej lekturze, lub w ostateczności! Rozdział XVII jest w istocie niczym więcej, jak kolejnym fragmentem wędrówki Night Shadow oraz jej smoczego przyjaciela. Tym razem nie mamy tu przeplatających się różnych wątków, znacznie odległych od siebie miejscem akcji, różnych pod względem występujących postaci, co mimo wszystko źle nie wypadło. Mimo wszystko, ponieważ naprawdę liczyłem, że ponownie zajrzymy do Orange Tail bądź też zobaczymy co porabia Dark Mane. Spodziewałem się tego mając na uwadze konstrukcję poprzednich rozdziałów. Zdążyłem się przyzwyczaić do pewnych przeskoków, które pchały do przodu kilka wątków jednocześnie, co mi się podobało. Przechodząc do rzeczy - lektura nadal jest lekka, przyjemna, z klimatem, do którego przyzwyczaiły nas poprzednie odcinki. Widać jednocześnie, że autorka zwraca co raz większą uwagę na dialogi, czy też słownictwo. Choć nie brakowało tego wcześniej, to jednak z racji tego że rozdział ten ma charakter "terenowy", przy opisach na pierwszy plan wysuwa się natura. Dowiadujemy się jakie dookoła rosną drzewa, czy słabiej lub mocniej wieje, ot, takie rzeczy, które pozwalają lepiej wyobrazić sobie miejsce akcji i łatwiej wejść w daną lokację. Plusik. Sam lubię opisywać pogodę, czy też co ważniejsze atuty otoczenia. Czego nie odczułem przy ostatnich rozdziałach, w jakiś sposób wystąpiło tutaj - wrażenie szybkiego końca. Po przeczytaniu "siedemnastki" nie mogłem pozbyć się myśli, że nowy odcinek skończył się za szybko, że jak jeszcze chwilę temu Tak więc, dostajemy dobry rozdział, po lekturze którego zastanawiamy się co będzie dalej (boss battle?). Czekam na więcej, jednocześnie mając nadzieję, że pojawi się Orange Tail. Pozdrawiam!1 point
-
Zarzucam dwoma pracami, aby zwiększyć swoje marne szanse http://fav.me/d6ohrq4 http://fav.me/d5wbsu71 point
-
No normalnie dziękuję za to, że pierwszy regent, który starał się coś zrobić po prostu odszedł... No i Arjen - uczciwa rekrutacja? Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedy robiłam rekrutacje (jeszcze przed Cygnusem), to nikt się nie zgłosił? Po prostu sama myśl o tym, że trzeba będzie zająć się działem Kryształowych Kucyków ich przerażała. I niby teraz będzie inaczej? Fakt... Jest też dział Cadance. Ale skoro nie było żadnego chętnego, to wątpię, aby ktoś się tym razem zgłosił. No tak... Życie jest pełne niespodzianek, ale chyba nie aż takich. Ale skoro Arjenowi przeszkadza Czarny i to, że jest moim chłopakiem (co jest moją prywatną sprawą, bo mogę chodzić z kim mi się podoba), to trudno... No i nie myśl sobie Arjen, że tak poprawiłeś sytuacje, bo mieszasz jeszcze bardziej, niż ktokolwiek namieszał w tej sprawie. Degradacja? Bo chciałam mieć lepszego regenta, niż miałam do tej pory? Wiesz doskonale jaka była sytuacja. I wiesz doskonale, że byłam na skraju wyczerpania tą całą sprawą, Miałam się dalej męczyć, aż postanowisz łaskawie podejmiesz jakąkolwiek decyzje? Nie, dziękuję. A rekrutacja tylko pod warunkiem, że Cygnus nie będzie w niej uczestniczył.1 point
-
1 point
-
Feather, nie napisałem, żeby się nie rozwijać w ogóle, tylko, że zamierzam osiągnąć poziom zadowalający mnie i tylko mnie w danej dziedzinie. Nie napisałbym w tym temacie wcale, bo mnie to naprawdę niewiele interesuje, ale określenie "debil, któremu wystarczy to, co ma" brzmi dla mnie odrobinę niemiło. Jestem zadowolony, że mam choć tyle, nie żądam więcej. Czy to coś złego? Bo po rzuconym haśle widać, że chyba tak.1 point
-
Durnoty. Życie jest wystarczająco trudne bez udziwneń. Dobrze jest rozwinąć się do poziomu, na którym będzie ci się dobrze żyć. Dla każdego taki poziom jest inny. Nie umiem rysować, gadać dobrze po angielsku, francusku, czy niemiecku. Nie gram, nie tańczę, nie recytuję, nie jestem poetą ani nikim ważnym. Nie śnię świadomie i nie mam zieloneg pojęcia, co to jest OOBE. Okrutne, ale prawdziwe. Mój plan to zapracować na kawał ziemi, zamieszkać na jakimś zadupiu, żyć samemu dla siebie z tego, co pielęgnowana ziemia mi da. Wychodzi na to, że będę "debilem, któremu wystarcza to, co ma". Cóż, może mi być co najwyżej przykro.1 point
-
1 point
-
1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00