Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 09/05/17 we wszystkich miejscach

  1. Zawsze chciałem wypić drinka z parasolką. Robię to dobrze?
    6 points
  2. To teraz redraw czegoś sprzed 3 lat: Nowa Clestynka Stara Celestynka
    5 points
  3. @Kruczek już zrobiłem -,- Oto wyniki końcowe: 1. @fluttershypony 2. @Mielcar 3. @Miłosz Krywko (jeśli ktoś chce się dowiedzieć ile dostał punktów proszę pisać) Za opóźnienie przepraszam, a po nagrody proszę zgłosić się do @Kruczek. Dziękuję, że wzięliście udział w naszym konkursie i życzę wam dalszych sukcesów.
    3 points
  4. Gram w NMS z przerwami od samego początku i muszę przyznać że rok temu byłem jednym z rozczarowanych. Teraz sytuacja jest inna. Gdzieś mam multiplayer (ogólnie jednak dobrze że wchodzi bo inni gracze się cieszą ^^), ale cieszę się dotychczasowymi zmianami ekonomii, nowymi elementami rozgrywki, a także poprawkami graficznymi. Nie do końca odpowiadają one na moje własne życzenia i marzenia odnośnie gry, jednak dają nadzieję że któryś z kolejnych patchy weźmie je pod lupę Co chciałbym zobaczyć? - większe zróżnicowanie fauny i flory (cała galaktyka trzęsie się ze strachu przed identycznymi, krabo-modliszkowymi drapieżnikami, od święta przed jakimś tyranozaurem) - lepsze interakcje gracz-natura i natura-natura (zwierzęta obgryzające rośliny, wielkie bestie przewracające swoim chodem drzewa itp) - obroty ciał niebieskich w miejsce iluzji, którą tworzy ruchomy skybox (stojąc na powierzchni planety chciałbym podziwiać wschody jej księżyców, a także ich ruch wokół własnej osi) - na początku 10% planet miał mieć życie, z czego 10% miało być interesującym życiem; nie ograniczałbym tego do aż tak drastycznych procentów, jednak z pewnością chciałbym żeby fauna była rzadsza (planety jałowe bądź pokryte tylko roślinnością mogłyby wzbudzać zainteresowanie na inne sposoby, np fascynującym ukształtowaniem terenu) - biorąc pod uwagę możliwości destrukcji otoczenia, która wymuszałaby zaawansowaną fizykę wody byłoby to dość trudne, ale chciałbym w grze zobaczyć rzeki, wodospady i inne cieki wodne - najmniej ważne - możliwość customizacji swoich pojazdów i broni, od przemalowania po dodanie najróżniejszych elementów (nieważne czy mających, czy nie mających wpływ na statystyki) No Man's Sky przyciągnęło niegdyś moją uwagę obietnicą podróży, eksploracji, obserwowania coraz to wymyślniejszych światów i organizmów. Obecnie jest to dla mnie odskocznia od gier pełnych mordobicia, dobry chill przy niezłej muzyce, jednak póki życie planetarne nie zostanie bardziej zróżnicowane nie widzę siebie w end-game. Wlot wypasionym statkiem do równie wypasionego frachtowca w celu zebrania plonów ze szklarni pokładowej, przetworzenia ich i sprzedania za miliony, żeby... no właśnie, po co? Celem ostatecznym byłoby zwiedzanie i katalogowanie kosmosu, jednak przy obecnej powtarzalności zbyt szybko się to nudzi. EDIT Jeśli chodzi o postępy to latam sobie po galaktyce od Atlasa do Atlasa, niespieszno mi do środka. Niedługo przed 1.35 kupiłem pierwszy statek towarowy (hauler) o 48 slotach, niestety stare statki nie dostały slotów technologicznych, więc obecnie przerabiam bazę i próbuję wykminić co posadzić żeby natrzaskać sporo kasy na nowe latadełko, bo niestety ceny po patchu znacznie wzrosły ;_;
    3 points
  5. A tymczasem, jak supporty radzą sobie ze stresem po godzinach ***
    3 points
  6. Zdjęcie zrobione w pięknym kraju jakim jest Chorwacja (podałem w wersji linku)
    2 points
  7. Ten uczuć gdy już po pierwszym dniu szkoły ma się dość ... ale jeszcze tylko 291 dni i znów wakacje
    2 points
  8. 2 points
  9. Oglądam to nałogowo i pomyślałam, że w sumie czemu by się nie podzielić linkiem? Dla wszystkich fanów Undertale i nie tylko. Piękna animacja do równie pięknej piosenki
    2 points
  10. No Man's Sky to gra, która wprawiła w osłupienie wszystkich graczy dwa razy. Pierwszy raz gdy ją zapowiedziano, drugi gdy już wyszła. Jednym z najważniejszych elementów miał być multiplayer, który koniec końców był, ale tylko na pierwszej partii pudełek edycji specjalnej. Co zrobił wydawca żeby ukryć brak milti? Zakleił ikonkę Popatrzcie sami Twórcy obiecali wiele: handel, walki w kosmosie, frakcje, hakowanie, wszechświat pełen życia, statki różniące się absolutnie wszystkim, możliwość ulepszania statku, miliardy zróżnicowanych, tworzonych "w locie" światów, multiplayer (CO-OP) i inne cuda na kiju. Efekt końcowy był... no cóż. Zamiast wymieniać błędy napiszę, że Hello Games sprzedawało nieukończoną, nudną, pełną błędów grę. Hejtowi nie było końca. Najlepszym porównaniem obietnic do efektu końcowego jest ten oto fanowski zwiastun Swego czasu przez przypadek znalazłem zwiastun aktualizacji nazwanej "Atlas Rises". Pograłem w to trochę i muszę przyznać, że warto dać jej drugą szansę. Najważniejsze nowości: - lepsza grafika, dużo większy zasięg wyświetlania terenu, więcej roślin i zwierząt na powierzchni - budowanie baz - pojazdy - fabuła - więcej muzyki - szybka podróż pomiędzy planetami na których mamy bazy - frakcje - lepsze menu - wiele usprawnień (można "przywołać" statek, nie trzeba wracać się "z buta"). - podstawowe informacje o planecie wyświetlane są jeszcze w kosmosie. Wystarczy w nią wycelować. Koniec z loterią po wylądowaniu, tym bardziej, że dopalacz chłonie paliwo jak gąbka wodę. - niebezpieczne planety są faktycznie niebezpieczne (musiałem spierniczać przed watahą "niby-wilków"). - dwa nowe tryby gry: przetrwanie, gra swobodna (nieśmiertelność, wszystko odblokowane) Generowanie proceduralne ma swoje minusy. Musiałem zaczynać grę kilka razy ponieważ planeta startowa za każdym razem jest inna. Oczywiście jeśli ktoś lubi wyzwania może zacząć na planecie, na której w nocy temperatura w nocy spada poniżej -100 stopni. Filmik poniżej. Póki co jestem pod ogromnym wrażeniem. Zobaczymy co będzie dalej, bo No Man's Sky wymaga mnóstwa czasu, a ja ledwie co wyrwałem się z planety startowej A wy graliście w NMS? Jak wrażenia?
    1 point
  11. Btw też mam parę Sakur dla spóźnialskich, a mianowicie: Sakura Beach Sakura Beach 2 Sakura Angels Sakura Spirit Weźcie to ode mnie @Sosna i @Kacpi uratowali moje ręce
    1 point
  12. Jak można wszystko to chętnie wezmę, jak nie to chociaż Angels i Spirit
    1 point
  13. Zatwierdzone przez Molestię: Sakura Fantasy Sakura Beach Sakura Beach 2 Sakura Angels Sakura Spirit Wysłane do Uszatka (jak jutro po Opolu będzie latać taka jedna z taką twarzą i będzie zaczepiała dzieci to nie biorę za to odpowiedzialności)
    1 point
  14. Yays Tak jak wyżej, zwycięzców proszę o zgłoszenie się po upominki za pomocą prywatnej wiadomości, wiadomość powinna zawierać dane do przesyłki, bądź jeśli ktoś z jakiegoś powodu nie chciał przyjąć nagrody - również proszę mnie uprzedzić, bo chciałem załatwić wysyłkę jedną wizytą na poczcie ^^ Dziękujemy za udział, loffki loffki
    1 point
  15. 1 point
  16. Dobra, najwyższy czas skomentować ten rozdział. Na początek część pierwsza. Tutaj poziom jest równy temu, jaki prezentowały poprzednie rozdziały. Wojna ma się ku końcowi, zwycięzcy zaczynają się bawić, podczas gdy przegrani muszą przygotować się na najgorsze... A w środku całej tej zawieruchy dobrze nam znani: błękitna pegaz, pragnąca się dostać do domu i major, który zaczyna wątpić w wyznawane od lat wartości. Czuć tu tą atmosferę powojennej pożogi. A na koniec... Dostajemy zapowiedź tego, że wydarzenie przybiorą jeszcze gorszy obrót. Mentsu - ciekawy przerywnik przed drugą częścią, dający nam wgląd w umysł Rising Storma. Ogólnie postać majora jest dla mnie jedną z najlepiej wykreowanych w fanfikach. Robi się naprawdę żal kucyka, który wręcz naiwnie wierzył, że wojna może być honorowa. I część druga - ta najbardziej kontrowersyjna. Gore w KS mi jakoś bardzo nie przeszkadza - w końcu już w poprzednich rozdziałach pojawiały się sceny mniej lub bardziej drastyczne. Co do scen gwałtów... Dla mnie zależy to od tego, jak są one opisane, sama ich obecność nie przeszkadza mi, o ile gwałty nie są główną treścią opowiadania. Te tutaj były dla mnie, jakby to powiedzieć... może zbyt obrazowe. Po prostu w tak opisanych scenach nie gustuję, może komuś innemu się spodobają, mi akurat niezbyt. Nie znaczy to jednak, że rozdział jest zły. Poza tymi scenami reszta to nadal stary, dobry KS ze wszystkimi jego zaletami, które już wcześniej wymieniałem. Zrównanie KS z KO tylko przez zakończenie jest dla mnie przesadą. Pierwsze opowiadanie od początku jest kawałem solidnego fika, choć w zakończeniu mogło coś "nie pykąć", podczas gdy drugie od początku... ehem... nie zachwyca, delikatnie mówiąc. Część pierwszą oceniam na 9,5/10, Mentsu zasługuje na 10/10, a część druga... tu dam 7/10, czyli ocenię dość dobrze. Nie jest to tragedia, ale coś się jednak popsuło. Całkowita ocena: 8,5/10 Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na epilog.
    1 point
  17. Wstawiam jedno ze zdjęć z mojej "naturalnej sesji". Jego przekaz jest jasny - każdy z nas jest wyjątkowy, nieważne jak bardzo byłby podobny do innych.
    1 point
  18. Żółwiu ty jeden, co z ciebie wyrośnie?
    1 point
  19. @BiP To jeśli nie będziesz chciał wydawać za dużo kasy lepiej nie jeździj na konwenty Tam takich pierdółek jest na pęczki. O ile konwent duży.
    1 point
  20. SPOILERZ! Dla tych, którzy nie widzieli odcinka, odsyłam TUTAJ Pozostałych zapraszam do odkrycia spoilera.
    1 point
  21. Na początek zaznaczę, że fanfika jeszcze nie przeczytałem w całości, nie przeczytałem zatem również ostatniego rozdziału. Znam jednak Verlaxa nie od dziś, dane mi też było niejako śledzić proces tworzenia opowiadania na Discordzie KKPF i muszę tu powiedzieć, że stwierdzenie, że autor w swoim fanfiku zawarł jest wysoce nieuczciwym zarzutem, podobnie jak porównywanie go do SAM czy Cupcakes. Verlax wyjaśnił powody stojące za takim a nie innym wyborem co do tego, jak opisane zostały wydarzenia (oparte na faktach, które nawet w kontekście 2 wojny światowej są prawie bez precedensu), przyznał także, że zamierza wprowadzić pewne poprawki. Nie wyobrażam sobie, żeby siadając do fanfika powiedział sobie "a, jebne se opko na ponad 500 stron, wierne prawdzie historycznej, oparte na źródłach i z fabułą zawierającą solidne elementy polityczne i strategiczne, a na sam koniec dla beki dam trochę bezsensowego gore, bo mam takie widzimisię, huauahuahauh". Można się nie zgadzać z wyborem autora, ale moim zdaniem nie można mu zarzucić, że zrobił coś bezmyślnie i "bo tak".
    1 point
  22. Pamiętacie co pisałem o tym, że już nie będę tu odpowiadał? No to zapomnijcie o tym. Zapomniałem jednej istotnej rzeczy o Verlaxie – on nie udaje, że głosy sceptyczne nie istnieją. I chociażby dlatego warto nagiąć ramy mojego poprzedniego postanowienia. Ogółem, to jest prawda, że mój ton wypowiedzi był emocjonalny i zaczepki mogłem sobie darować. Jeżeli ktokolwiek z Was poczuł się urażony to oczywiście jest mi przykro i za to przepraszam, jednak były to rzeczy które po prostu musiałem z siebie wyrzucić. Ciążyły mi i nie było innego sposobu, żebym poczuł się wolny. Mogłem też przeczytać całość i jednak próbować nie myśleć o tym zakończeniu. Mogłem, mogłem, teraz to już po ptakach. To zakończenie po prostu nie jest dla mnie i niestety zrzutowało na wszystko co je poprzedziło. Minęło trochę czasu i w sumie cieszę się, że postąpiłem tak, a nie inaczej. Zapowiem tu taką jedną rzecz, możesz ją zignorować, albo i nie, ale ogółem w pewnym miejscu za jakiś czas napiszę coś o sobie i generalnie powinno to rzucić nieco światła dlaczego od ponad roku zachowuję się tak jak się zachowuję. Nie jest to żadne usprawiedliwienie, ale wiesz... "Historia developmentu" nie jest aż tak ważna, możesz ją wziąć pod uwagę, ale nie musisz. Chodzi o to, że moje źródło wie ogólnie co się ze mną dzieje, z czym mam kłopot i po prostu ostrzegło mnie zawczasu, bo wiedziało, że jeżeli przeczytam całość i na samym końcu wpadnie to zwieńczenie, wówczas dostanę po prostu szału i może mi się znowu pogorszyć i jestem za to ostrzeżenie szczerze wdzięczny. I rzeczywiście, nawet nie mając za sobą wszystkiego co poprzedziło rozdział XIV, zapoznając się z nim miałem poczułem się tak jakby ktoś mi właśnie pokazał środkowy palec i jeszcze napluł na twarz. To na co czekałem, to opowiadanie ponyfikujące w jakimś stopniu wojnę światową, ale nie zbędnie przeciągnięte, nieprzeintelektualizowane, ale również nie napisane w absolutnie gorowatym, bestialskim stylu, łamiące wszelkie granice, a podejmujące za to aspekty polityczne, strategiczne, może nawet ideologiczne. Nie mam cienia wątpliwości, że te dwie pierwsze rzeczy są zrealizowane w ramach całości, te ostatnie chyba też. Natomiast, po miłym zaskoczeniu, przekonaniu się do treści i rozpoczęciu lektury wszystko wskazywało na to, że wreszcie będzie to coś innego: elementy gore będą zachowane, ale z rozsądkiem, dzięki umiejętnie pisanym opisom będziemy wiedzieć co się tam dzieje, ale w żadnym momencie nie skrzywimy się od opisów tych aktów. Będziemy za to mieli świadomość i skalę rozgrywającego się zła, i tego że ono wygrywa. Ja nigdzie nie napisałem, że spodziewałem się tryumfu dobra, czy ugrzecznienia czegokolwiek, nie. Chodzi tutaj nie o zawartość merytoryczną, ale formę i przekaz graficzny i odnoszę wrażenie, że gdzieś musiała się zatrzeć ta granica i poniekąd stałeś się, jak to się mówi, ofiarą własnego sukcesu tudzież postawionego sobie celu. Otóż naprawdę nie potrzebne są aż takie przesadzone (mój główny zarzut to absolutna przesada, przesyt) opisy, traktujące o absolutnie każdym świństwie, czy obrzydliwości by zachować zgodność z faktami historycznymi, czy pełnię zamierzonego przekazu. Nie chodziło mi o to abyś ugrzecznił czy zatajał cokolwiek w sensie merytorycznym, ale po prostu graficznym. Nie bez powodu np. Kiedy robi się reportaż czy interwencję, ofiary tylko ogólnie opowiadają co się im przytrafiło, bardzo często mają zasłonięte twarze. Przy rekonstrukcjach oraz opisach czynu zachowuje się wielką powściągliwość, bo generalnie kiedy ludzie słyszą o tym, że ofiara została pobita, porwana, zgwałcona, a gwałciciel jej jeszcze gałki oczne kciukami wcisnął bo tak, to wiedzą o co chodzi i nie trzeba im wynajmować aktorów i wywalać kasy na efekty specjalne na wypadek gdyby nie zrozumieli. Są również powody, dla których także przy produkcjach historycznych czy krążących wokół wydarzeń historycznych a niekoniecznie w stu procentach zgodnych z rzeczywistością powinno się uważać z efektami, czy aktami, chociażby po to by zostać potraktowanym poważnie. U podstaw, schemat działania jest bardzo podobny. A zmierzam do tego, że w sensie oddania okrucieństwa tamtych wydarzeń postawiłeś sobie ambitny cel, nie ma co do tego wątpliwości, lecz zapomniałeś o jednym. Mianowicie, ja się obracam wśród kłamstewek, jakichś fałszywych wizji, jasne, ale ty przecież też w jakimś sensie obracasz się pośród realiów dla Ciebie abstrakcyjnych i niepojętych. Z tego prostego powodu, że... Nie było tam Ciebie. Nie żyłeś w tamtych czasach, nie doświadczyłeś tego, nie wiesz tak naprawdę jak to wyglądało. Pojęcie masz o teorii, ale to działania praktyczne zmieniają człowieka i sprawiają, że nasiąka pewnymi nawykami, zmienia się jego wrażliwość i podejście, empirycznie doświadcza zła. Tylko nie czuj się tu urażony, ale ilu książek byś nie przeczytał, ilu świadectw nie wysłuchał czy ilu zdjęć nie obejrzał, nigdy nie oddasz 1:1 tego co się tam stało. Jedyne co możesz robić, to właśnie powielać, powiększać i opisywać jeszcze dokładniej rozmaite okrutne sceny i tortury w nadziei, że jednak zbliżysz się do postawionego sobie celu, ale w praktyce skutek będzie taki, że pozostanie rozczarowanie, niesmak, no i bardzo wielu po prostu nie potraktuje tego poważnie. To jest, na ile możemy mówić o powadze w przypadku opowiadania o kucykach, które... "Odgrywają" pewne wydarzenia historyczne. I też nie chodzi mi o to, że "ej, jak chcesz pisać o wojsku, wojnie to weź najpierw idź do wojska, powalcz sobie gdzieś, pozabijaj", nie. Nie chodzi mi tutaj o pogląd, że o romansach powinni pisać ludzie którzy non stop flirtują i spędzają rozrywkowe noce, czy że o rzeczach smutnych, trudnych powinni pisać ci, którzy tego doświadczyli. Te rzeczy, to jednak jest codzienność, a o codzienności pisze się inaczej, bo można jej łatwo doświadczyć obserwując otoczenie, czy udając się do pewnych środowisk, pracując z tymi ludźmi. Natomiast wojna, jest to sytuacja kryzysowa, tragiczna, której się nie doświadcza tak, jak doświadcza się zwykłej, różnorodnej codzienności. Nie można sobie z kaprysu wejść do okopu bo mi się tak podoba, postrzelać, powyhylać się, pobyć z tymi ludźmi, pogadać, bo to kompletnie inna rzeczywistość. I wreszcie, czekałem aż ktoś napisze opowiadanie, będzie miał wiedzę i podstawy by jakoś się odnaleźć pośród tamtej technologii, ale jednocześnie będzie pamiętał, że jest to opowiadanie z kucykami i nie bedzie czegoś takiego, że "no, poczytałem, opowiadam po prostu prawdę", tylko po prostu tak to napisze, że w żadnym momencie nie będzie wrażenia, że to po prostu bezmyślna siekanka i rozczarowania, że wszystkie te świetnie rozpisane elementy polityczne, strategiczne zmierzały do tego, że na końcu dzieci będą wypruwane z brzuchów i miażdżone. Jeszcze inaczej: rozumiałbym, gdyby na podstawie różnych świadectw oraz relacji było opisywane życie już po wojnie, osoby która to przeżyła – ukazanie jak ona funcjonuje w rzeczywistości powojennej jak sobie radzi z tymi traumatycznymi wspomnieniami i wydarzeniami. To byłoby już przystępniejsze i bardziej wiarygodne. A na pewno jest prostsze do pojęcia dla nas, współczesnych ludzi, żyjących w środku Europy. I naprawdę, troszeczkę dystansu. Twierdząc, że pisząc to w inny sposób okłamałbyś czytelnika, a w ten sposób piszesz jedyną prawdę, tak jak tam było, historycznie dokładnie, prawdziwie... No, to są całkiem wielkie słowa. Zbyt wielkie, z całym szacunkiem dla Ciebie. Dla weteranów wojennych, jakichkolwiek, wsyscy tutaj jesteśmy szczylami. I jeszcze to opowiadanie z kucykami? Dodatkowo, stawianie siebie w roli takiego "kronikarza", który z definicji stoi ponad przeciętnym czytelnikiem, pokazuje jedyną prawdę i jego metoda jest "po prostu dobra", tudzież "autentyczna", to też nie jest w porządku. Tym bardziej, że jest kolosalna różnica między opisywaniem w wielu akapitach jak Nippończyk rozcina brzuch ciężarnej, jak miażdży płód, jak potem to zbezczeszczone, okaleczone ciało gwałci, a podaniem, w ramach scen o których poprzednio wspominałem, stonowanej informacji o tym, że pośród zgliszcz i morza trupów leżały ciała z otwartymi brzuchami, obok leżały pozostałości po jeszcze nie tak dawno rosnących w łonach matek dzieciach, albo nawet coś takiego, że gdzieś w jakimś pomieszczeniu śmierdziała krew i śmierdziała czyjaś sperma. Czytelnicy nie są idiotami, oni będą wiedzieć, że jeśli ciało ma otwarty brzuch, to ktoś musiał użyć ostrego narzędzia, żeby ten brzuch rozciąć i wiemy, że musiała tam wszędzie być krew i płyny ustrojowe. Będą wiedzieć, że żeby te płody mogły wylądować obok, ktoś musiał je wyjąć, a jeżeli są zmasakrowane, to ktoś je musiał "przycisnąć". To zakończenie nadal byłoby obrzydliwe, łamiące pewne granice, przerażające i złe do szpiku kości, ale przynajmniej forma nie byłaby przesadzona, nie byłoby wrażenia, że ta stonowana, przedstawiona z pewnym dystansem oraz elementami typowymi dla kucyków historia nagle zmieniła się w takie coś. Zaryzykuję nawet tezę, że taką metodą opisywać autentyczne wydarzenia historyczne to może każdy. Ba, ktoś mógłby nawet teraz tu przyjść i napisać follow-up na takiej zasadzie, że będzie opisywać tylko i wyłącznie tę rzeź, w taki sposób, że każdy rozdział to będzie kolejne dwanaście godzin i po prostu w kółko i w kółko będzie opisywać te obrzydliwości, możliwie jak najdokładniej, jak najbardziej obscenicznie. W myśl tej logiki znalazł się jeszcze bliżej prawdy. A właśnie nie każdy może pisać tak, że bez takiej dokładności, bez takich ilości gore, a już na pewno bez dzielenia rozdziału na dwa człony, nadal potrafi zszokować, opowiedzieć prawdę historyczną bez wybielania danej strony i dać do myślenia. Czasami po prostu mniej to jest więcej. I miałem szczerą nadzieję, że nareszcie pojawiło sie takie właśnie opowiadanie. Myliłem się. A nawet! Zaryzykuję jeszcze jedno – jeśli przyjąć ujętą w "Krwawym Słońcu" metodę opisywania prawdy za obiektywnie dobrą oraz gwarantującą autentyczność... "Cupcakes" oraz "Sweet Apple Massacre" powinny zostać uznane za arcydzieła – wszakże zdarza się, aż za często, że ludzie mordują, długo torturują swoje ofiary, jeszcze czerpią z tego przyjemność, jest przecież tak, że katów mijamy na ulicach, a niekiedy najpotworniejszymi i najobrzydliwszymi bestiami okazują się ci, których uważaliśmy za przyjaciół, którzy byli nam bliscy. A to czyni z nich idealnych drapieżników, bo wiedzą o nas wszystko. Ale każdy kto czytał te niesławne fanfiki wie przecież, że to nie tak. Właśnie dlatego dziś żałuję, że pisałem kucykowe gore. Uświadomiłem sobie, że takie przesycanie treści flakami, krwią, bestialstwem, to bywa często po prostu zbędne i nie sztuką jest obrzydzić czytelnika makabrycznym opisem, ale tak opisać tragedię, by oddawała prawdę, szokowała bez czynnika obrzydzającego, pozostawała w pamięci i wywierała jakiś wpływ, uświadamiała o czymś. I oczywiście, wtedy godności nie było. Ale dzisiaj jest. Nie wydaje mi się, że nieuczciwe byłoby zrezygnowanie z wielu tych brutalnych opisów. A przynajmniej, nie bardziej niż wymienienie ludzi którzy to kiedyś przeżywali i w ten sposób zginęli w męczarniach na kucyki, dodając elementy typowe dla świata MLP i twierdzenie, że to jest prawda historyczna, DODATKOWO, nie będąc wówczas na świecie i nie przeżywszy tego z pierwszej ręki. I wspominanie o jakichś słodkich kłamstewkach jest w istocie puste, bo całość rozbija się wyłącznie o formę. Jeśli powiem, że iksiński zginał w wypadku samochodowym, ciało zostało zmiażdżone, zmasakrowane, po przybyciu służb było już zwęglone, aż trumny nie otwierali, to przecież powiem prawdę. Nie muszę szczegółowo opowiadać, że elementy pojazdu najpierw wbiły się w skórę, potem w mięśnie, zaczęła tryskać krew, był nadal świadomy kiedy płonął, od gorąca parowała mu woda z gałek ocznych, włosy na klacie się zapaliły, potem ostre elementy coś mu odrąbały, krzyczał, zwrócił coś, zadławił tym się jeszcze i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, po co? Poza tym, czasami lepszy efekt osiąga się opisując nie to co widać i słychać, ale to czego nie widać. Że zginął w wypadku mąż, ojciec, nie miał szans na przeżycie, nie można było trumny otworzyć bo to była taka makabra, ta nagła, okrutna śmierć odcisnęła jakieś piętno. Co szkodziło jakoś umiejętnie opisać, że wiele kucyków miało nadzieję, że to koniec wojny, że będą teraz żyć normalnie, szczęśliwie oczekiwały potomstwa i nagle ich nadzieje i marzenia zostały bezlitośnie wydarte spod ich serc, zniszczone na ich oczach, a ostatnie oddechy przepełnione były zgrozą i cierpieniem, bo ostatki ich życia zostały odebrane wraz z intymnością, godnością? A sprawcy byli z tego dumni? I chętnie robili to dalej? Użyć jakoś słów, podobierać zdania? Wydarli ciężarnej dziecko spod serca - wiemy co to znaczy. Odebrano godność, intymność - tak samo. Sprawcy byli dumni, robili to dalej - przecież tak zachować mogły się tylko zdziczałe bestie. I została powiedziana nieprawda? Że oni nigdy tego nie zrobili? Nikogo nie zabili, nie zgwałcili, nie zmasakrowali? Że nie byli totalnie obłędnymi, dzikimi bestiami? Absolutnie nie. Just gore for the sake of having gore. Przypominam, że układ odniesienia wygląda inaczej w przypadku wojny FIKCYJNEJ, a wojny opartej na FAKTACH. A zapewniam, że nikt normalny nie ma wątpliwości, że WWII była koszmarna i nie trzeba tego przypominać na wypadek gdyby ktoś nie zrozumiał. Cóż, to by było tyle ode mnie. Definitywnie. Spokojnej nocy.
    1 point
  23. UWAGA! SPOILERY! Już dawno miałam to przeczytać, a akurat szukałam czegoś krótkiego i trafiłam na "Dzieło". Uważam, że to ciekawy i klimatyczny fanfik, w dodatku dobrze napisany. Z potknięć zauważyłam kilka powtórzeń i zgrzytających zdań, głównie na początku, jakbyś musiał się nieco rozbujać z pisaniem. Tekst jest dość przewidywalny, ponieważ od początku domyślałam się o jaki artefakt tu chodzi, jednak parę rzeczy mnie zaskoczyło - nie sądziłam, że mag się zbuntuje w taki sposób i że poświęci własną duszę. Jednak dużym plusem jest podjęcie tematu genezy i działania amuletu alikorna. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam fanfika o tej tematyce. Ogółem - fajny, mroczny i przyjemny fanfik. Polecam.
    1 point
  24. Jej !!!! W końcu nowy rozdział Nie mogę się doczekać aż skończysz ten fanfick :3
    1 point
  25. Czarne drzwi - to sytuacja kiedy spotykasz jakąś osobę, która zaczyna z tobą rozmawiać i opcjonalnie wciągnie cię w jakaś aktywność, którą można wykonać w tym miejscu i czasie - ale ta osoba nigdy cię nie spotkała, a rozmowa dotyczyła wydarzeń, które nie miały miejsca. Jednak to, czego doświadczyłeś, miało sens i w jakiś sposób pomogło tobie - coś sobie uświadomiłeś albo po prostu odstresowałeś się... zawsze coś zyskujesz. Te same spotkania się nie powtarzają.
    1 point
  26. Dodam materiał z kanału TVGry na ten temat jak ktoś nie widział. Film został opublikowany jakieś dwa tygodnie temu.
    1 point
  27. Oto i rozdział 16. Póki co, najdłuższy ze wszystkich, lecz mam nadzieję, że następny nie zajmie i aż tyle czasu na stworzenie ^ ^" https://docs.google.com/document/d/1zQ4eJg1G9U3x3ZfhYfiG_yZuuNOXVcK2ygoXH3orD50
    1 point
  28. Wszystko moja wina, zapomniałem, przepraszam, jutro ogarniam i ogłaszam wyniki ... jeszcze raz, PRZEPRASZAM
    1 point
  29. 5. Pułku Chemiczny, nadchodzę!
    1 point
  30. W międzyczasie Hasbro zdjęło również i ten odcinek. Podmieniłem linki na działające. Polska wersja jest nieco poprawiona.
    1 point
  31. Konkurs został oficjalnie zamknięty, więc przedstawiam wyniki, które uzgodniliśmy wraz z @Vezzie: 1. @Mały Hehesz - http://i.imgur.com/9SgXUHE.jpg 2. @Calevalke - http://i.imgur.com/23e4ydp.png 3. @Nightmare Princess - http://imgur.com/a/1cSim Dziękujemy tym 3 osobom za udział. Skontaktuje się z wami w kwestii nagród. A tak miejmy nadzieję, że następny konkurs będzie mieć o wiele większe zainteresowanie . Edit: Jeśli zwycięzcy nie odpowiedzą na moją wiadomość do 2 tyg, to nagroda przepadnie. Zatem przeczytajcie wiadomości (to do @Mały Hehesz oraz @Calevalke)
    1 point
  32. Takie pytanko z ciekawości czy kiedykolwiek to nastąpi ?
    1 point
  33. 1 point
  34. Gdy zauważasz, że jest jakiś konkurs dzień przed jego zakończeniem. Ech... Wstawiam, żeby rozruszać trochę ten konkurs, bo coś pustawo tu. Może bardziej to nagłośnić i przedłużyć jeszcze raz termin?
    1 point
  35. Czy ja czegoś nie wiem, czy zmiana zdjęcia profilowego zabiera 4 punkty reputacji? Jeszcze przed chwilą miałam 71, teraz 67.
    1 point
  36. Odkryłem fajne narzędzie: Można sobie swoją skórkę do Steama zrobić, zawalić go twarzą Gabe'a, kucykami, czymkolwiek, bo zwykły jest nudny i be. Fajna sprawa xD Jakby kto chciał: http://steamcustomizer.com/
    1 point
  37. Sam odcinek wybitny nie był pomysł na fabułę wzięty z innych odcinków (taki odgrzewany kotlet) i ogólnie troszkę wiało nudą. Nie dowiedzieliśmy się praktycznie nic o naszych kolorowych konikach (a można by jakieś mikro smaczki wpleść w ten odcinek bo było ku temu sporo okazji), a sam odcinek był po to by być. No dobrze, ponarzekałem sobie to teraz co mi się podobało i co pewnie wam się spodoba. Po pierwsze rejnboł dasz mims po drugie skutalu mims (rozumiecie, kurczak to symbol strachajdła :D). Sam motyw trzech opowieści i morałów z nich płynących też ujdzie no i nawiązywanie do poprzednich odcinków zawsze jest propsowane. Teraz ktoś moze powiedzieć, ale Husarz! Przed chwilą mówiłeś, że de ża wi, że ale to już było, a teras to propsujesz? No tak i nie, tutaj chodzi głównie o to, że samo nawiązywanie jest spoko, ale pomysł na odcinek musi być świeży. Mimsy są na tyle spoko by dać odcinkowi 9 na 10 bo Rainbow Dash, a teraz jak powstał odcinek: Meanwhile in Ha$bro Company: - Hej! Nie mam pomysłu na odcinek, pomożesz mi? - Jasne Steve, weź 3 kuce ważne by był jeden pegaz, jeden ziemski i ten z ch*&^m na czole. - noo... - Teraz dopisz coś o tych małych upierdliwcach z CNN - Masz na myśli CMC? - Whatever. I teraz niech te duże opowiadają historyjki. - Ale o czym? - Ziom no nie wiem, weź coś o średniowieczu czy innych chinach i będzie git.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...