Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/18/18 we wszystkich miejscach

  1. Towarzystwo Herpetologiczne NATRIX pisze: Po więcej informacji zapraszam na facebooka: https://www.facebook.com/th.natrix/posts/1462025570543109 Gniewosz plamisty, jak każdy inny gad i płaz w Polsce jest objęty ochroną, dlatego jeśli lubicie wyprawy terenowe po lasach, polanach leśnych to możecie przysłużyć się nauce oraz ochronie tego pięknego gada. Jeśli chodzi o występowanie:
    5 points
  2. Dobre porównanie dałeś. I Pokemony i MLP jako serial istnieją tylko po to, żeby być reklamą. MLP - reklamą zabawek kucyków, Pokemon - reklamą gier. Dlatego też istnieje tyle sezonów i dlatego też bohaterowie są "zretardzeni" w pewien sposób. Kucyki notorycznie zapominają swoich lekcji, co mnie coraz bardziej irytuje. Nie ma co ukrywać - rozwój postaci w MLP leży i jest praktycznie zerowy. Co boli i przez to ciężko mi wybrać ulubionego bohatera, kiedy w każdym odcinku zachowuje się zupełnie inaczej. Ciężko ogólnie też wczuć się w te postacie, w te uniwersum - przynajmniej mi, serial ogląda się bardzo dobrze, ale jednak brakuje tego "czegoś". Wiem z czego to wynika, ale cóż. MLP lubić nie przestanę z tego powodu. Po prostu rozumiem i toleruję jego cel. Jedyna postać u której widzę rzeczywisty postęp to Fluttershy. Czy jest jako główna postać danego odcinka czy poboczna - pamięta o swoich lekcjach, jest o wiele śmielsza i bardziej asertywna, u innych postaci wygląda to tak, że może i uczą się swoich lekcji kiedy mają poświęcony sobie odcinek, jednak kiedy są pobocznymi postaciami to nagle ich wady wszystkie wracają.
    3 points
  3. Gdybym wzięła to ten dział by zapewne zmienił się w dział o stawonogach
    3 points
  4. Ostatnio mi taki temat chodził po głowie. Zadajmy sobie pytanie, jak main6 zachowuje się, zmieniło się na przestrzeni ostatnich 7 sezonów, jak i ostatnich odcinków sezonu 8? My tutaj sobie egzystujemy dobre 8 lat, pijąc herbatki, pisząc posty oraz oglądając (no może pewnie nie wszyscy ) kolejne odcinki MLP:FiM czy innych seriali na Netflixie oraz ogólnie w internecie. No właśnie ... 8 lat. W moim odczuciu zauważyłem czy raczej panuje dość ciekawy trend jaki jest stosowany przez reżyserów odcinków MLP, a ten jest taki, że nasze bohaterki nie zmieniły / zmieniały się diametralnie. Raczej bym powiedział, że wyzbyły się większych wad, czego przykładem może być np. AJ kiedy to była o wiele bardziej uparta i nadopiekuńcza; Twilight histeryzowała o wiele bardziej; Fluttershy była nieśmiała do entego stopnia, RD i jej przechwałki niejeden raz były frustrujące, itp. Tylko czy to źle? Wielu się wypowiada, że tak i mam wrażenie, że trochę w tym racji jest, że nie widzimy takiej bardziej znaczącej zmiany w naszych bohaterkach, gdyż nadal widzimy, że Main6 te błędy popełnia, ale nie w tak dużym stopniu. Tylko to nie jest złe, powiedziałbym, że to jest zabieg dość przemyślany i ma on swoje źródło także w innych kreskówkach. Pokemony i wiecznie młody Ash, który ... nie starzeje się w ogóle i ma Aizhaimera, bo nałapał sobie tyle poksów i nie wykorzystuje ich (może nie wszystkie, bo jakieś odcinki z powrotami były, jednak ten trend panuje). Dlaczego tak jest ? Z prostego względu - bohater ma być unikalny na przestrzeni kolejnych lat, i ma imponować temu oraz następnym pokoleniom dzieci, a 20 letni Ash raczej by tego nie zrobił, gdyby szedł naturalnym cyklem starzenia się. Podobnie widzę Main6, które również nadal wykazują te same cechy, ale jednak z pewną poprawą charakteru niż już wspomniany Ash Ketchum. Pewną kontrą byłoby tutaj Naruto oraz jego kontynuacja czyli Boruto, ale takie rozwiązanie może mieć dość poważny problem. Ludzie często są z natury leniwi, i nie chcą nadrabiać setek odcinków i woleliby się odnaleźć lub choć trochę coś zrozumieć oglądając obecny serial. I w MLP tak właśnie jest. Nie ma tam mega rozbudowanej fabuły, czy wydarzeń, które prowadzą z odcinka na odcinek do punktu kulminacyjnego. Fakt, są ważne odcinki jak np. alikornizacja, jednak chwyt jest taki, że można obejrzeć odcinek sezonu 2 oraz 7 i widz nie zada od groma pytań. Ba, są takie epizody, które spokojnie można byłoby wpakować w poprzednie sezony i pewnie mało kto by na to zwrócił uwagę. A wy co myślicie o budowaniu i zmianie charakteru main6 przez ostanie 8 lat? Dobrze, że nie ma większej zmiany czy gorzej ?
    2 points
  5. 2 points
  6. Posłuchaj rodziców, rzuć te osiołki i idź do szkoły wojskowej, prawdopodobnie pomoże na wszystkie problemy, o których piszesz.
    2 points
  7. Witam wszystkich bronies. To jest mój pierwszy fanfic proszę o wyrozumiałość. Proszę o szczerze komentarze. Miłej lektury. Pomoc przy korekcie: Sinusoid I dziękuje mu za pomoc. Rozdział 1 https://docs.google.com/document/d/1i32thtdO2qPSCy2e-nc-gzoVpzEovbifGA_8Q-yD5_k/edit?usp=sharing Kolejny rozdział człowieka w Equestrii. Sami przeczytajcie. Miłej lektury. Rozdział 2 https://docs.google.com/document/d/1fFGIy8u9ZAkG1nJ-L_3Rc-E1ucG0hcF6yXKyDk9m_Ps/edit?usp=sharing Ten fanfic jest trochę długi. Sami oceńcie. Rozdział 3 https://docs.google.com/document/d/1xViElFDHcQaQwlZ5l6dfaiblXhZ7GK3XqpBiIlmg6XY/edit?usp=sharing Wreszcie z kończyłem ten rozdział. Jakieś pomysły do dalszych rozdziałów? Rozdział 4 https://docs.google.com/document/d/1aZvss08SXlPmKG49qsUHC0x_pO53T-0pFDTItTenM6A/edit?usp=sharing Przepraszam za zwłokę. Już z kończyłem ten rozdział. Miłej lektury Rozdział 5 https://docs.google.com/document/d/18h0Cu-xqrOpipWWX8FUbDc9251Oa5jaP0M9rkhTZS1o/edit?usp=sharing Mam sprawny komp o to cztery rozdziały naraz jak obiecałem Rozdział 6 https://docs.google.com/document/d/1YCUPBV0-2U8Vfgg_hvNKFPyJmvxsIrlQoP4NuXWK11A/edit?usp=sharing Rozdział 7 https://docs.google.com/document/d/1BMK7O-KqKvoO9meLKsME6wpYX9FZCdsWG45MCJ1CTyE/edit?usp=sharing Rozdział 8 https://docs.google.com/document/d/1RrWnPed5zgOPBLPf1iqQkGqiCIluZ2apX2JDIyFiakM/edit?usp=sharing Rozdział 9 https://docs.google.com/document/d/1kRWAVkVEFurVPoZJc10C7XdudmK7Acuh8DN9NplDkWo/edit?usp=sharing
    1 point
  8. Z ostatniej chwili! Wredna Szóstka napadła na pociąg! Tylko u nas! Kupujcie Manehattan Tribiutte! Tylko u nas szczegóły napadu! Jedyne pół bita za garść świeżych informacji! Kupujcie! Tylko u nas co zdarzyło się w pociągu do canterlotu! 11:45 do Canterlotu Mane six (anthro) w wersji wyjętych spod prawa bandytek, rodem z dzikiego zachodu. Koncept tak szalony, ze sam się zastanawiałem, czy ma sens. Ale spróbowałem i teraz zachęcam do lektury.
    1 point
  9. Samica hieny cętkowanej posiada ciekawą hmmm... Pochwę jak na samicę ssaka łożyskowego. Mówiąc dosadniej: posiada pseudopenisa. Przez co porody u tego gatunku często są ciężkie i kończą się śmiercią matki i młodych.
    1 point
  10. Jeśli uważasz że potrafisz angielski dobrze albo chociaż średnio, a nauczycielka się tylko wyżywa to powinieneś zdać egzamin z angielskiego. A jeśli naprawdę masz problem z językiem angielskim to powinieneś sobie załatwić (albo raczej rodzice powinni) korepetycje. Tylko że no, skoro w piątek masz test to dość późno się zorientowałeś. W takim razie nie masz wyboru jak obejrzeć sobie testy z ostatnich lat i ogarnąć mniej więcej schemat tego, co na takim teście jest przydatne i popowtarzać sobie najważniejsze rzeczy, byle zdać. Ale potem, kiedy już zdasz, powinieneś coś z tym zrobić, bo w liceum będziesz miał spore tyły.
    1 point
  11. Gadżet, widziałaś może moje orzeszki? Chwila... Ale to zabrzmiało... Nie uciekaj!
    1 point
  12. 1 point
  13. Chyba pierwszy jaki widziałem crossover w (dość bliskim mi ostatnio) klimacie westernowym. Jak dla mnie, dobry pomysł i całkiem udane ukazanie charakterów bohaterek w bandyckich wersjach.
    1 point
  14. Lubisz się przechadzać po lasach, jego obrzeżach? Możesz w łatwy sposób pomóc nauce i ochronie pewnego gatunku! Obczaj ten temat:
    1 point
  15. Mane6 odpowiadają pewnym ludzkim stereotypom, przełozonym na bajkę. Ich ewolucja nie przebiega w wyraźny sposob, ponieważ mają być jedynie użytecznymi dla scenarzystów elementami układanki które dopasowują do swoich epizodów. Nie mogą przez to zbytnio wypaść ze swoich "ról", aby nie utrudniać pisania kolejnych epizodów, dlatego nie nakreśla się u nich wyraźnych zmian. Wychodzi przy tym na to że autorzy lekko zlewają pracę pozostałych, posiłkując się jedynie archetypiczną rolą danej postaci, nie wnikając zbytnio w jej dotychczasowy rozwój. Tak to widzę. I nie chciał bym się tutaj rozdrabniac i rozmieniać tematu na przykłady, w których to jedna z 6 zrobiła progres, a kilka odcinków później jak by zapomniała, a inna w jednym sezonie miała regres, po to by po dwóch odcinkach poźniej ją na nowo olśniło i tak dalej, bo od takich dyskusji-przeplatanek to wolę sobie zagrać w karcianą Wojnę, najlepiej od 2 do A. Fakt, dobry przykład. Ja będąc w podstawówce jarałem się pierwszym sezonem Pokemonów, z resztą hype był na to ogromny. A minęło dużo czasu (eufemizm), a serial jest bardzo podobny (nawet nie chodzi mi o głównego bohatera, co o zarys fabularny), i wynika to z tego że pierszeństwo mają gry, a one nadal idą praktycznie jednym schematem. Proste. A dzieci dorastają. Sześciolatki które oglądały pierwszy sezon są teraz starsze, i marka już do nich nie dociera. Co rok ubywa i przybywa targetu dla handlarzy z Hasbro, którym zwisa jak przebiega fabuła w kreskówce. A więc po co one mają ewoluowac, skoro ich dotychczasowe osobowości się sprawdzają? Zdecydowanie lepiej jest dorabiać nowe postacie. Tak swoją drogą to kiedy widze nowe intro to mam wrażenie że otwiera się przede mną animowany katalog zabawek. Nadal. Są. No. Musiałem...
    1 point
  16. Fabuła: Przez lata naukowiec z Equestrii prowadzi badania nad stworzeniem najpotężniejszego kucyka na świecie. Kucyk ten zostałby obdarzony wyjątkowo niszczycielską mocą zdolną do pokonania każdej istoty, jednak wykorzystanie kogoś z jego świata jest niemożliwe. Warunkiem do powodzenia eksperymentu jest sprowadzenie kogoś z innego wymiaru i przemienienie go w zmodyfikowanego kuca. Osoba ta nie może być przypadkowa, musi to być ktoś noszący w swoim sercu zło, które posłuży do zasilenia jego potwornej siły. Głównym bohaterem tej historii jest Steve, chłopak mający w życiu wyjątkowego pecha. Dorastając na ulicy od zawsze musiał walczyć o swoje, z czasem stał się jednym z najsilniejszych bandytów w mieście. Wszyscy wokół mają go za złą do szpiku kości osobę, przez co z czasem zaczyna sam w to wierzyć. Pewnego dnia zostaje przeniesiony do krainy zamieszkałej przez kucyki, gdzie rozpoczyna się jego desperacka walka o powrót do domu. Jego pojawienie się w tym dziwnym świecie staje się początkiem chaosu. Wie, że jeśli chce wrócić do domu musi zapanować nad swoimi niezwykłymi zdolnościami i odnaleźć osobę odpowiedzialną za przeniesienie go do tego miejsca. Jeszcze nie wie, że ta przygoda zmieni nie tylko jego życie, ale także całą Equestrię. Czy naprawdę jest taką złą osobą? Lepiej oceńcie sami. Prolog: "Poszukiwania" Rozdział 1: Bolesna przeszłość Rozdział 2: Pobudka Rozdział 3: Pościg Rozdział 4: Dwa oblicza Rozdział 5 : Żółta klacz Rozdział 6: Newsy Rozdział 7: Księżniczkowe sprawy Rozdział 8: Początek koszmaru Equestrii Słów kilka od autora: Jest to mój debiut, nigdy nie sądziłem, że kiedyś napiszę jakikolwiek fanfik, więc nie mam żadnego doświadczenia literackiego. Sam pomysł, jak i pierwsze rozdziały, narodziły się podczas długiej podróży pociągiem, po wielu poprawkach postanowiłem opublikować to opowiadanie. Jeśli ktoś szuka przygodówki z elementami akcji, chyba znajdzie tu coś dla siebie. Z czasem Steve będzie miał pole do popisu. Mane 6 również się pojawiają. Miłego czytania
    1 point
  17. Piąty rozdział już wkrótce! W międzyczasie zostały uzupełnione brakujące linki do Google Docks.
    1 point
  18. Dlaczego niemieckie aktorki porno to najbardziej samolubne aktorki porno na świecie?
    1 point
  19. Jak najbardziej jestem za. Większość fików nie jest bardziej niszcząca psychikę niż to, co młodzież, o którą się troszczymy ma na codzień. A tych kilka, które zasługują na zakopanie w takim dziale i tak wszyscy czytali. Więc to tylko zawracanie gitary. Zwłaszcza, ze założenie konta wystarczy by to widzieć, więc zabezpieczenie marne. Tylko wygody brak. Zatem uwolnić MLN.
    1 point
  20. Panowie! Jedziem na Leszno!
    1 point
  21. Koordynaty byś chociaż podał (są pod F3) Takie małe cuś bardzo ułatwia osobie, która zarządza serwerem.
    1 point
  22. I Meet Leszna i okolic Niby pierwszy a jednak nie... Ok jazda z konkretami! Meet odbędzie się 21 kwietnia o godzinie 12:00. Miejscem spotkania będzie wysłużone Centrum Handlowe Manhattan w Lesznie, a dokładniej przy wystawie przed salonem Empik. Dla przyjezdnych pociągami lub autobusami oczywiście odbiór na dworcach, w ustalonych przez nich godzinach. Standardowo turniej FiM, tym razem z prawdziwymi nagrodami, choć dyplomy też będą... Turniej tym razem zaprojektowano tak, by nikt nie musiał poświęcać się w imię wyższego dobra. Jednak główną atrakcją będzie tajemniczy Projekt A. Nawet nie macie pojęcia jak trudno było nie chwalić się tym projektem. Prawie tak trudno jak trudne było jego wykonanie. Chociaż jednak nie... oddajcie mi te miesiące... Zapraszamy starą gwardię jak i nowe osoby. By wszyscy po raz pierwszy mogli zobaczyć nasze opus magnum. Grupa na FB Do zobaczenia w bliższej lub dalszej przyszłości!
    1 point
  23. Kilka sucharów o konsolach/komputerach. Momentami wymagana znajomość angielskiego, a "błędy" w pisowni są zamierzone 1. Jaka jest ulubiona konsola rozwodników? 2. Jaka jest ulubiona konsola pracownika salonu sieci komórkowej? 3. Jaki jest ulubiony komputer pracownika Ikei? 4. Jaka jest ulubiona konsola homoseksualistów? 5. Ulubiony komputer wyborców PiSu?
    1 point
  24. Zacznijmy od tego, że nie potrafię pozbawiać kucyków magii. Mogę najwyżej ją zablokować, lecz ponad 1000 lat temu nie istniały jeszcze narzędzia ku temu. Można było najwyżej odpiłować komuś róg, ale to gorsze niż kara śmierci... Co do uwięzienia lub wygnania do innej krainy – gdybym to zrobiła, Nightmare Moon powróciłaby najpóźniej następnego dnia. Zesłanie Luny na księżyc nie było moim wymarzonym rozwiązaniem, ale gdybym użyła na Elementach jeszcze więcej mocy, mogłabym ją zabić, a tego nigdy nie chciałam. To się nazywa dobieraniem odpowiednich kucyków do odpowiedniej sprawy. Właściwie, gdyby dobrze poszukać, to może i dla Ciebie coś by się znalazło. A mówiąc poważnie: od wygnania Luny Elementy Harmonii już nie działały w moich kopytach jak należy, więc ktoś musiał się nimi zająć; a że wszyscy wrogowie Equestrii mają tendencję do eliminowania wpierw mnie, to z wielkim bólem i cierpieniem, byłam zmuszona do zaangażowania młodej Twilight w tego typu misje. I, tak na marginesie, od kiedy tony roboty papierkowej i wysłuchiwanie jojczenia wiecznie niezadowolonej arystokracji nazywają się nicnierobieniem? Och, to temat-rzeka. Z jednej strony jest cudownie, bo można mieć w zasadzie wszystko, czego się zapragnie – piękne suknie, rzadkie rośliny, egzotyczne zwierzęta, przepyszne potrawy – ale z drugiej to ogromna odpowiedzialność. Rada Koronna uchwaliła budżet? Muszę go zatwierdzić. Konflikt interesów między dwiema krajowymi spółkami? Muszę go rozwiązać. Schwytano groźnego kryminalistę? Muszę go osądzić. Zamierza nas odwiedzić władca innego państwa lub choćby jego przedstawiciel? Muszę dokładnie zaplanować jego wizytę na kilka tygodni naprzód. To wszystko... bywa męczące. Zdecydowanie bardziej wolę prowadzić zajęcia w mojej Szkole dla Uzdolnionych Jednorożców, mimo że jestem tam raczej wykładowcą gościnnym niż stałą nauczycielką. Jak ja kocham takie tendencyjne pytania… Kto powiedział, że jej nie doceniam? Następnym razem proszę nie słuchać tego kucyka! Znaczy, może kiedyś jej nie doceniałam… ale potem się przemieniła i mnie oświeciło. Metaforycznie, rzecz jasna. Trochę tu się jasno zrobiło… Spike, spuść rolety! O, dziękuję. Powracając: teraz jej moc jest na równi z moją. Wiem to stąd, że potrafi się zwrócić do kucyków, jeśli ma jakiś problem, a to jest wyznacznikiem wielkiej mocy i mądrości. No i nie zapomnijmy o księżycu. Ktoś musi przecież podnosić go na noc i chować na dzień, czyż nie? To chyba tyle na dziś, dziękujemy księżniczce Celestii za udzielone odpowiedzi i zapraszam do zadawania kolejnych pytań!
    1 point
  25. Nie wiem czy temat dobry, ale chciałem tak delikatnie zasugerować przetłumaczenie fanfiku The Bridge: https://www.fimfiction.net/story/121836/the-bridge-a-godzilla-mlp-crossover Jest to crossover universum MLP oraz Godzilli. Pomijając dziwność tej konwencji, cały czas natykam się na arty i filmiki nim inspirowane, przez co wydaje się być w jakimś stopniu tak popularny co Fallout Equestria czy Past Sims. Niestety w Polsce wydaje się być totalnie nieznany. Niestety też jest on podobnie długi co wyżej wymienione (42 rozdziały, plus 2 specjalne), przez co ruszenie tego może nie być łatwe. Ktoś kto nie zna obu uniwersów, lub zwyczajnie nie cierpi udziwnień, może się od tego odbić. Jednakże moje życie nie będzie kompletne, jeśli tego nie przeczytam. Sam bym się tym zajął, ale mało czasu, plus brak jakiegokolwiek doświadczenia w tłumaczeniu.
    1 point
  26. Zatem droga Celestyno. Zastanawia mnie to dlaczego jesteś taką leniwą bułą i w zasadzie nic nie robisz, a całą robotę zrzucasz na Twilight.
    1 point
  27. Ostrzegam przed naprawdę masywnymi spoilerami, uwzględniającymi rzeczy, które zostały zawarte w pierwszym poście, tytułem niezbędnych wyjaśnień odnośnie fabuły! Na wstępie chciałbym powiedzieć, że naprawdę długo zbierałem się do napisania niniejszego posta, bardzo wiele razy zaczynałem, ale nie kończyłem albo w ogóle wszystko kasowałem i rozpoczynałem od nowa. I powiem szczerze, że to wszystko za sprawą sławnego, wspaniałego, zaskakującego i co tam jeszcze zwrotu akcji, największej rewelacji, której to przypada przytłaczająca większość udziału w rozsławieniu tytułu. Nie to, że poczułem się „uderzony”, czy też musiałem na jakiś czas zniknąć, żeby się zastanowić nad własnym postępowaniem, nic z tych rzeczy. Poczułem się po prostu zmęczony i ilekroć zabierałem się za opisanie swoich wrażeń jeśli idzie o ten aspekt historii, powracały do mnie stare debaty na temat teorii spiskowych w kreskówkach i takich tam, że aż czułem się tak, jakbym po raz pięćdziesiąty miał napisać prawie to samo. No, ale coś napisać muszę. Później… Może na razie cała reszta, zanim się na nowo zbiorę. A zatem. „Save me” poszczycić się może naprawdę dobrą kreacją postapokaliptycznego świata oraz czyhającymi na bohaterów zagrożeniami. Przykładem tego jest kilka naprawdę pamiętnych scen, miksujących w sobie akcję z delikatną szczyptą survivalu. Mamy znakomite opisy zniszczonego Londynu, warunków panujących w jednostce, jednakże toną one w bardzo bogatych i szczegółowych przemyśleniach głównego bohatera, Maksa. Choć momentami da się odczuć niepotrzebne przedłużenia i powtórzenia otrzymanych wcześniej informacji, pozwalają one bardzo szybko wejść w jego skórę i znaleźć się pośród innych postaci, które jednak wypadają dosyć nierówno. W trakcie poznawania historii znajdziemy kilka zapadających w pamięć postaci, chociażby główna towarzyszka Maksa. I od razu, skoro już o tym mowa, chciałbym zaznaczyć, że dla mnie mogła się ona okazać o wiele, wiele ciekawszą protagonistką, niż wspomniany Maks. Nie to, że wydaje mi się, by był on nieciekawy, czy też nieposiadający bogatego tła, ale jednocześnie, nie jest to ktoś, z kim chciałbym „chodzić na akcje”, czy też się kolegować. Ot, lubiący od czasu do czasu podnieść ton i filozofować żołnierz, znający się na swojej robocie, ale tylko tyle. Coś jak Chris Redfield z serii Resident Evil – niby spoko koleś, ale jakoś zawsze większą sympatią darzyłem postacie, które go otaczały, towarzyszyły mu podczas jego „przygód”, wliczając w to antagonistów. Tak czy inaczej, brakuje tu postaci drugoplanowych z prawdziwego znaczenia. Lwia większość mieszkańców wydaje się bardzo do siebie podobna. Jest tu kilka wybijających się ponad „zwyczajność” postaci, lecz z reguły grają one trzecie, czy nawet czwarte skrzypce. A szkoda, ponieważ w opowiadaniu akcji nie brakuje, podobnie jak zdrowych dawek przemocy i krwi. Jak już wspominałem, jest to bardzo bogaty w zagrożenia wszelakie świat, w którym zginąć trudno nie jest. Było by świetnie mieć obok Maksa kogoś, z kim można by się związać emocjonalnie, utożsamić się i śledzić jego walkę o przetrwanie. Sama, samiuteńka Midnight tu nie wystarczy. Kucoperka jest bowiem naprawdę fantastyczną i budzącą sympatię postacią, która, w moim odczuciu, o wiele lepiej nadawałaby się na główną bohaterkę. Do owego twierdzenia ostatecznie przekonały mnie finałowe fragmenty, gdzie jej rola wydaje się zyskiwać na znaczeniu w stosunku do ogółu wydarzeń, czy też w pewnym momencie wychodzi znacznie przed szereg, a, że tak to ujmę, kamera koncentruje się wyłącznie na niej, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Midnight jest nieco pyskata, jest pewna siebie, czasem uszczypliwa, a czasem pocieszna, niczym młodsza siostra. Znakomicie czyta się sceny, w których poznajemy zwyczaje jej i „starszego brata” – kiedy szykują się do snu, gdy wspólnie wykonują misje, gdy słuchają muzyki, bądź też gdy Maks „częstuje” ją własną krwią. Po prostu miód. Są to bardzo pamiętne fragmenty, idealnie nadrabiające za nieco nierówny klimat. Dlaczego nierówny? Cóż, gdy na nowo rozpocząłem lekturę „Save me” (mam na myśli pierwsze czytanie, zakończone jakoś w grudniu zeszłego roku), przypomniałem sobie dlaczego poprzednim razem, przy „podejściu zerowym”, przerwałem dalsze czytanie i narobiłem sobie zaległości. Wprowadzenie w realia świata, przedstawienie postaci wydało mi się długie, wyczerpujące, lecz okraszone dosyć słabo odczuwalną atmosferą. To znaczy, efekt duszności, zniszczenia i ogólnej postapokalipsy potrwał bardzo krótko i potrzebne mi było jakieś spoiwo, które ułatwiłoby „przeskoczenie” do dalszej akcji. Tego spoiwa niestety nie ma, toteż przez pewien czas mamy efekt pod tytułem „mało kucyków w kucykach”. Później jest dużo, dużo lepiej, gdyż pojawiają się pegazy, jednorożce, no i samej Mid jest zdecydowanie więcej. Plus, więcej walki o przetrwanie i ukazanie jakie funkcje mogą pełnić kucyki w ludzkiej armii. Można by rzec, że wszystko to, co towarzyszyło treści na początku uległo „rozcieńczeniu”, dzięki czemu cała ta apokalipsa otrzymała coś w rodzaju drugiej młodości. W ogóle, świat po apokalipsie bardzo dobrze kontrastuje ze wspomnieniami Maksa sprzed czasów upadku. Brud, zniszczenia i ogólnie nieprzyjemne warunki w jakim przyszło mu żyć, a także żelazna dyscyplina nie dają o sobie zapomnieć. W pamięć zapadają także sceny w stołówce, a także rozmyślania na temat „pożywienia”. Ten równoległy świat, w którym ludzie egzystują wraz z kucykami, jest bardzo ciekawym konceptem, opisanym zresztą bez większych zastrzeżeń, a nawiązując do niejednego dzieła popkulturowego, co nadaje pewnego smaku. Nie brakuje także tajemnicy odnośnie genezy całej tej zagłady, czy też tego, czy gdzieś tam, daleko, poza zniszczonym Londynem, są może jacyś ocaleli. Świetnie, że pewnych rzeczy trzeba się domyślać, lub samemu interpretować wskazówki i ukryte smaczki. No dobra, to chyba w właściwy moment za poruszenie kwestii tego nieszczęsnego (jak dla mnie) czyśćca – źródła całego zachwytu i rzeczy, bez której opowiadanie było by zwyczajną, regularną strzelaniną w zrujnowanym przez „coś” świecie. Mianowicie… Nie potrafię pozbyć się wrażenia, że idea ta pojawiła się gdzieś w jednej trzeciej całości i potem kolejne rozdziały były do niej „dostosowywane”, natomiast poszczególne znaki, takie jak głosy w radio, zostały przemianowane na coś innego, w tym przypadku modlitwy. Przy okazji, część rzeczy jakoś straciła na znaczeniu, czy w wymiarze całości stała się ledwie dodatkiem. Niemniej, historia obrała pewny kierunek, a każda nowa rzecz, która później się pojawiała, miała jakieś znaczenie (mniejsze lub większe). Wciąż jednak, coś mi tu nie gra, ale jeśli idzie o genezę samego pomysłu, nie jego wykonanie. Druga sprawa, nie mogę pozbyć się wrażenia, że idea ta inspirowana była swego rodzaju „rodziną” teorii spiskowych na temat kreskówek – czy świat w którym rozgrywa się akcja to czyściec/ nieprawdziwy świat wymyślony przez któregoś z bohaterów/ wizja będąca wynikiem jakiegoś schorzenia. Tego już było naprawdę mnóstwo, począwszy od tego czy dzieciaki z „Ed Edd and Eddy” nie żyją i są właśnie w czyśćcu, ale pochodzą z różnych epok (a siostry Cankers to demony), poprzez śpiączkę Asha, na postapokaliptycznej „prehistorii” w Flinstonach kończąc. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że naprawdę, już zbyt wiele razy i zbyt obszernie analizowałem podobne rzeczy i dyskutowałem na te tematy. Zatem, nie mam ochoty na kolejne rozwodzenie się na temat natury, wrażenia, znalezionych dziur, czy ogólnych refleksji. Powiem tylko tyle – są podobne. I przez podobne, mam na myśli „fajnie, nawet trzyma się kupy, ale jakoś mną nie wstrząsnęło, bo jestem zbyt odporny” (w skrócie). Krótko wypunktuję i opiszę co spodobało mi się w wizji czyśćca w „Save Me”, co uważam za najbardziej godne uwagi, co mnie najbardziej zainteresowało. – Obrażenia otrzymywane przez bohaterów nie znikają Jak do tej pory był to jeden z fundamentów tego typu pomysłów. Czyli, jak to możliwe, że pomimo upadania z wysokości, zgniatania, miażdżenia, wykręcania, dziurawienia, itp. postaciom nic się nie dzieje i w następnej scenie są już w pełni wyleczone. Odpowiedź jest prosta – bo to i tak nie jest realny świat, a czyściec. Tym razem jest zupełnie inaczej. I dobrze. Bohaterowie mogą zginąć, mogą zostać zranieni, nie są nietykalni, co nadaje całości pewnego realizmu. A przy okazji, myli czytelnika, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jednocześnie, wiedząc, że postaciom może stać się trwała krzywda, martwimy się o ich los. Znika więc taka beztroska, że „a co tam, nic im się nie może stać!” Mówiąc krótko, przejmujemy się. – Demony nigdy nie zostają należycie opisane Dokładnie tak. Plus. Jak do tej pory, rolę demona lub ścigającego bohaterów grzechu przypisywało się jakiejś postaci, antagoniście. Tutaj znów jest inaczej. Mianowicie, nie jest tak, że ktoś nagle okazuje się szatanem, czy kimś w tym rodzaju. Każdy ma swojego własnego potwora, którego musi zwalczyć. Sam potwór natomiast, może być wszystkim, może mieć dowolny kształt. Wszystko zależy od tego co, kto w przeszłości zmalował. Technika ta sprawia, że czytelnik niczego nie może być pewien, nie ma konkretu. Musi sam sobie wyobrazić, albo na podstawie kreacji danego bohatera samodzielnie domyślić się w których dziedzinach życia musiał być „zły”, skoro tu trafił. – Pokuta polegająca na walce o przetrwanie w jednostce wojskowej Myślę, że to działa na wyobraźnię. Ujmę to tak: dzięki Falloutowi, współczesnych Residentach, Gears of War, czy po części Borderlands, ogółowi wydaje się, że postapokalipsa jest „fajna”, że to akcja, przygoda, zabawa. Jednakże, kiedy rzucimy okiem na prawdziwe konflikty, spustoszenie siane przez ekstremistów, opowieści o falach w wojsku i jakie to jest „okropne”, przy jednoczesnych przesłankach, że obowiązkowy pobór może powrócić, nagle dociera do nas, że to w gruncie rzeczy groźba, coś abstrakcyjnego nagle staje się rzeczywistością. W istocie, wojna jest tragedią. Obojętnie, czy o zasięgu światowym, czy lokalnym, to nadal coś, czego należy się obawiać, z czym trzeba się liczyć. I kiedy przychodzi co do czego, to przestaje być grą. Nie ma, że zostaniemy rozerwani, ale możemy kontynuować od ostatniego punktu kontrolnego. To jest rzeczywistość. Ten czynnik działa doskonale, zarówno w przypadku fikcyjnych postaci, jak i przeciętnego czytelnika, który śledzi ich historię. Myślę, że dla wielu osób wizja wojskowego życia, wojny, permanentnego zagrożenia życia jest czymś przerażającym i dlatego takie oto realia ukazane w fiku są decyzją dobrą, sprzyjają ciężkiej apokalipsie, wszechobecnemu zniszczeniu, atmosferze zagrożenia. Jest tu kilka słów-kluczy, które mogą zdziałać na wyobraźnię i momentalnie wprawić w powagę. Niestety, akurat ten aspekt bywa czasem rozmywany przez zupełnie niepotrzebne elementy „luźniejsze”, bądź wręcz komediowe. Ale o tym nieco później. Generalnie, cały ten czyściec, choć wydaje się troszeczkę „wytrzaśnięty znikąd” od pewnego momentu, został zrealizowany solidnie i nie aż tak nachalnie. Wskazówki czy poszlaki są dawkowane ze zdrowym rozsądkiem, choć z drugiej strony, trochę szkoda, że autor postanowił go oficjalnie potwierdzić. Dużo pisałem o teoriach, a one mają to do siebie, że zostają wysnute na podstawie znaków, wieloznaczności i tego, jak ktoś interpretuje sobie to, co widzi na ekranie lub na papierze. Niemniej, są one przedmiotem wielu dyskusji między innymi dlatego, że pozostają niepotwierdzone. W „Save me” natomiast, nie ma tego czynnika „zastanawiania się”, czy rujnowania jakichś przekonań. Po prostu wiemy, że to nie jest realny świat, a zaświaty. Mam na myśli to, że nie wyjaśniając tego tak do końca, można by wysmażyć naprawdę jeszcze lepsze, otwarte zakończenie, pozostawić wiele niewyjaśnionych tajemnic, niedopowiedzeń (w pozytywnym sensie), które skłoniłyby czytelników do wielu innych przemyśleń, czy to aby na pewno prawdziwy, acz zniszczony kataklizmem świat, czy coś innego. Na przykład czyściec. Wówczas dla własnej wygody i spokoju wziąłbym to „na serio” i opisywał po prostu jak fanfik akcji Niemniej, jestem pod wrażeniem nie tyle tego czyśćca i zwrotu akcji, co atmosfery towarzyszącej zakończeniu. Kończąc lekturę za pierwszym razem, odczułem, że mam za sobą naprawdę „szarą” i w gruncie rzeczy smutną historię, której jednak prędko nie zapomnę. Sam nie wiem jak to lepiej określić. Mieszanka enigmy, pewnej nieuchronnej zmiany, wypełnienie przeznaczenia, taki klimat „odejścia”, czy też „przeminięcia”. Ogólnie, na początku myślałem, że wstawki humorystyczne posłużą temu, że bardziej poczuję się związany z tym dziwnym światem, na tyle, że podczas zakończenia nie będę w stanie przyjąć do wiadomości, że już czas go opuścić. Ale po jakimś czasie stwierdziłem, że to jednak nie to. Akcja, strzelaniny i poszczególne misje sprawiają, że czytelnik nawiązuje więź ze światem przedstawionym. Delikatny humor co najwyżej służy budowaniu sympatii ku określonym postaciom, lecz akurat w moim przypadku, w ostatecznym rozrachunku, stwierdzam że są w większości zbędne. Tym, co pomogło mi przekonać się do wybranych bohaterów, były czyste kawałki życia, utrzymane w klimacie poważnym, codziennym, może nieco posępnym. Powracając jeszcze na moment do tego czyśćca, odniosłem wrażenie, że za drugim razem „Save me” czyta się dużo lepiej, być może za sprawą pewnej wiedzy, na czym stoimy. Aczkolwiek, na pewno ten sam efekt udałoby się zrealizować również w przypadku, kiedy to czytelnik pozostałby z domysłami. Może po prostu byłby wierny swojej wizji czy interpretacji i brnął powtórnie przez akcję, tkwiąc w swoim własnym przekonaniu, gdzie tak naprawdę znajdują się bohaterowie. Zbliżając się do końca, czy życzyłbym sobie sequela? Chyba niekoniecznie. Ale spin-off, z Maksem i/lub Midnight w realnym świecie, zanim trafili do czyśćca, ogólnie bym przytulił. Jasne, czemu nie? Reasumując, mamy do czynienia z naprawdę pokaźnym kawałem dobrej roboty, porywającej (od pewnego momentu), ambitnie zrealizowanej historii, którą ogólnie warto przeczytać i do której ogólnie warto wracać. Sam zwrot akcji oparty na koncepcji czyśćca mną nie wstrząsnął, zapoznając się z wyjaśnieniami przewróciłem nawet oczami, zaś formułując niniejszą recenzję czułem się trochę jak zdarta płyta, kiedy przyszło zabierać się za ten aspekt. Niemniej, tym co akurat na mnie podziałało i co akurat ja uważam za naprawdę godną zapamiętania zaletą, jest atmosfera i konstrukcja zakończenia, finałowe rozdziały, naprawdę świetnie wykreowana postać kucoperki, dynamika wtedy, kiedy robi się gorąco, stateczność wtedy, kiedy trzeba nieco odsapnąć, ogólny wydźwięk. Początek historii jest dosyć średnio interesujący, taki „standardowy” rzekłbym nawet, ale naprawdę warto przebrnąć przez mało obiecujące wprowadzenie, po to aby później delektować się naprawdę pamiętną historią. Warto również dla samej chęci zapoznania się z wizją autora, jak pewne miejsce, do którego być może kiedyś trafimy może wyglądać. Dla chęci poznania jak odżywiają się kucoperki, jak żyją, jakie mają zwyczaje. W ogóle, jest tutaj bardzo wiele elementów dla których warto „Save me” przeczytać. Myślę, że każdy kto lubi okraszone takimi oto tagami historie znajdzie tu coś dla siebie, a także, według własnego gustu, wyróżni te najlepsze elementy, za sprawą których historia nie zostanie zapomniana. Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanej opowieści!
    1 point
  28. Minęło aż 17 miesięcy od czasu kiedy utworzyłem ten dział. Zaczynał on jako w pełni poświęcony nowemu rodzajowi podmieńców, czyli "tęczlingom". Przez parę miesięcy, dział ten, był jednym z najaktywniejszych działów na całym forum. Nie stałoby się to bez waszego wkładu: w zabawy, w zadania forumowe, w dyskusje, we wszystko... Nie chciałem się do tego przyznawać, ale... skończyły mi się pomysły, znaczy... inaczej: skończyły mi się dobre pomysły. Dlatego mam nadzieję oddać ten dział w dobre ręce (lub kopyta ). Do działu dorzucam jeszcze moją "fachową" pomoc, więc jakby ktoś był zainteresowany, proszę kierować na moją wiadomość prywatną, podanie (tylko proszę, nie jakieś oficjalne... ) najlepiej już z dokładnie wypisanymi pomysłami na tematy.
    0 points
  29. Widzę, że wypowiadacie się na temat działów MLS i MLN. Nawet lista się szykuje. Brakuje na niej podobno Kucy naszym (polskim) ,,Cyrku.'' Chodź w tym przypadku nie wiadomo jakie tagi dodać. Ale podobno jest to hit. Bardzo pouczający. Wbija w fotel i uczy kultury . A ta całkiem wracając na ziemię. Zapytam się w tym wątku,(chodź wcześniej pytałem się o to gdzie indziej na forum). Jaki jest powód, że niektóre dobre utwory są archaizowane. Czemu ich autorzy decydują się na to? Pytam ponieważ archiwizacji są też podawane odnośniki do pustych linków (utworów, które kiedyś tam były, a zostały usunięte przez autorów), lub też są ale nie dobre). Przypuszczam, że ma to związek z porządkami, czy ze zmniejszeniem rozmiaru dokumentów.
    -3 points
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...