Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 05/30/14 we wszystkich miejscach

  1. Cytując moją współlokatorkę: oglądanie clopów dla podziwiania sztuki to jak oglądanie pornosa dla fabuły.
    3 points
  2. Ja tam nic do fanonu nie mam, jeśli ktoś lubi kucyki, które się mordują albo mają ludzkie piersi, jego sprawa. Tylko dziwią mnie sytuacje, gdy ktoś nie lubi samego serialu, ale jednocześnie siedzi w fandomie, który jednak jest fandomem MLP FiM. Dziwią, nie przeszkadzają, od razu mówię. A co do clopperów, to wkurza mnie nazywanie ich zoofilami. Przecież kuce z serialu to nie są zwierzęta w znaczeniu w którym rozumie się zoofilię, rozum mają jak najbardziej ludzki. Pedofilią też nie powinno się cloppingu określać, bo bohaterki serialu dziećmi nie są. Clopping to normalne r34, jak ktoś lubi jego sprawa, ja nie widzę, żeby z każdego zakamarku internetu się clopy wylewały, więc ich obecność mi nie przeszkadza.
    3 points
  3. Nie dotyczy MLP, pewien Japończyk zakochał się w postaci z gry na konsolę Nintendo DS do tego stopnia, że... ... ożenił się z nią (!) Żadna ściema Ale, żeby nie było offtopu - zgadzam się w 99% Można polubić daną postać. Można bardzo polubić daną postać np. ze względu na podobieństwo charakterów. Nie mam nic przeciwko (może dlatego, że sam się do nich zaliczam ). Podobają mi się zdjęcia z wklejonymi postaciami. Na YT jest seria krótkich filmików z Mane6 (kanał StormFX3) - są po prostu genialne. Ale chodzenie na randkę z pluszakiem jako tą drugą połówką... to trochę dziwne. "Dla mnie schabowy z borowikami, a dla pani... macie siano burgery?"
    2 points
  4. Mnie dobija ta nikła część fandomu, która zauroczenie postacią wyolbrzymia do tego stopnia, że robi z kuców swoje waifu. Szczyt żałości to osobniki, które zapominają o normalnym ludzkim świecie i tworzą w głowie kult swojej wyimaginowanej miłości, czasem fotoszopując wybranego kucyka gdziekolwiek idą i tworząc sobie taką alter-rzeczywistość. Pół biedy jak to jest dla żartu czy coś, ale parę razy widziałam takie akcje wyniesione na naprawdę chore poziomy (słynny mąż Twilight, może ktoś widział- wychodzi z maskotką do restauracji na randkę, 100% powagi). Dziewczyno, teraz już nie masz szans nie dlatego że nie jesteś atrakcyjną laską z pornosa. Teraz nie masz szans bo nie jesteś koniem. Z drugiej strony nie chciałabym mieć jakichkolwiek szans u takich osobników, bo to by fatalnie o mnie świadczyło. >.>
    2 points
  5. O Jezu... To, co ja napisałem, odnosiło się jedynie do artów typu clopy i inne. Walka na miecze itd. są spoko i lubię je, póki wnętrzności w nich nie widać. Jeśli jest to normalne napieprzanie się, to jestem na tak. Jednak gdy arty zaliczają się do "gore", to mówię stanowczo nie. A co do clopperów = zoofilów... To, że ktoś smaruje wyciora przy tego typu obrazkach wcale nie oznacza, że wolałby on przelecieć konia, niż człowieka. Niektórzy lubią czasem pofapać do "innych" rzeczy i tyle. Zoofilem można nazwać kolesia, któremu stoi na sam widok zwykłego kucyka np. ogląda sobie jakiś odcinek i sam widok kuców już na niego wpływa. Albo ci, co kupują sobie te "specjalne" pluszaki itd. Wtedy można, lecz tylko można, wysnuć wniosek, że być może taka osoba wolałaby zabawić się z koniem z serialu, niż z innym człowiekiem. PS. Wiecie, co jeszcze mnie denerwuję? Jak napiszę na przykład "Nie lubię clopów i moim zdaniem, te arty są bebe" to od razu ludzie piszą: "Weź! Każdy może lubić, co chce! Toleruj innych, a nie chejtujesz! Przecież nie każdemu przeszkadzają clopcy i może nie którym się to podoba! Może niektórzy bla bla bla". Nawet pomijając fakt, że te wypowiedzi często w ogóle nie są adekwatne do tego, co ktoś napisał ale... Każdy może lubić, co chcesz i każdy może nie lubić, co chce. Ja nie lubię clopów i nic więcej; takie jest moje zdanie i tyle. Jak ktoś lubi, to ani nie będę go wytykać palcami, ani nie będę mu tego zabraniać. Każdy ma swoje zdanie i nawet, jak Ci ono się strasznie nie podoba, to nie warto pisać: 'Gówno prawda! Jest inaczej". A już zwłaszcza, jeśli chodzi o gusta.
    2 points
  6. No bez żartów... nie chcę tutaj bronić clopów ale... to jest chore. Czyli jak narysuję kuca w zbroi podczas jakiejś walki a obok niego innego ale poległego to jest już herezja? Ludzie, wyobraźcie sobie że nie każdemu może się podobać wyidealizowany, bajkowy świat przedstawiony w FIM, dlatego warto go podkoloryzować ( znów nie chodzi o clopy ) To właśnie to lubię w fandomie a nie sam serial w sobie ).
    2 points
  7. Bez narządów płciowych, robienia sobie dobrze, dorysowanych piersi czy wyjątkowo namiętnych pocałunków itp. Postać z bajki to postać z bajki. Wiem... internet to, internet tamto, ale te prace same się nie rysują.
    2 points
  8. Dodajcie do tego "kucyki z dorysowanymi brakującymi częściami ciała pod ogonem" Lub w ciąży Wpisuję "happy Fluttershy vector" - znajduję, ale obok tego co jest mi potrzebne przewalają się jakieś chore "dzieła". Podobno da się to jakoś zablokować, ale nie wiem czy wtedy nie zablokuję normalnych artów.
    2 points
  9. Fun Fic napisany dla funu jakiś czas temu, wrzucony tylko na fiction, więc postanowiłem upchnąć go i tutaj. O czym to? O wznoszeniu księżyca. Serio Nie wiem czego byście się spodziewali Jak za cienkie to wywalić. Legenda o ciemnej stronie księżyca
    1 point
  10. Proponuję zatem założenie odpowiedniego tematu. Kiedy ktoś go zamieści, przeniosę tam posty, będące offtopem w tym wątku.
    1 point
  11. Czytając to, mam wrażenie, że mieszkałaś u mnie przynajmniej rok. U mnie nie tyle obraża, co poniża gdy jesteśmy u rodziny. Również myśli, że jest chodzącą encyklopedią. Nic nie przebije tego, co powiedział mojej matce zaraz po tym gdy przeszła po bardzo ciężkim zawale (reanimacja). Gdyby moje życie było filmem, w tym momencie pojawiłaby się scena, w której opuszczam coś w zwolnionym tempie, a przedmiot upadłby na podłogę z łomotem. Z jego ust padło: "a żebyś zdechła w tym szpitalu ty k#" Miałem ochotę przywalić mu w twarz młotkiem do kotletów, który leżał na stole - dosłownie, ale za bardzo się go boję. Umm... poprawka. Mój brat ma prawie dwuletniego syna. Więcej kłopotów niż z "rozpuszczonym" nastolatkiem. Serio. Nie każdy powinien mieć dzieci. Książki są bezużyteczne. Patrz to co napisałem powyżej. Też czytali książki, gdy syn był jeszcze w planach, byli niczym Twilight. Niestety teorię można było o kant D obić. Tja, w ogóle się nie przejmują. Kupują zabawki, myślą o słodkim bobasku, takim jak z reklam Pampersów i czasopism dla pań. 9 m-cy później budzą się w prawdziwym świecie: płacz w nocy, kolki, przemęczenie... A później jest tylko trudniej. "W telewizji mówili trudny wiek, przejdzie. Przeczekać jak burzę i znowu będzie słodka córeczka tatusia" - żałosne podejście. Nie wiem co Ci doradzić... Rozmowę? Jeśli są tacy oporni to bez względu na argumenty nic to nie da. Będą je gasić zanim skończysz zdanie. Może spróbuj powiedzieć swoje w ten sposób - gdy oni prawią swoje morały nie przerywaj, milcz (bez względu na to jak bardzo jesteś wściekła). Gdy skończą, zapytaj czy możesz coś powiedzieć - mów. Przerywają - milczysz. I tak do skutku. Nic z tego nie wychodzi. Trzymaj się swego. Przetestowane na bracie. Miał do mnie jakieś pretensje. Non stop, spokojnym tonem pytałem o konkrety. Nie zakładaj "ręki na rękę". Według mowy ciała zamykasz się na odbiorcę. Gdy przyszło co do czego nie wiedział co powiedzieć. Mam nadzieję, że w jakikolwiek sposób pomoże.
    1 point
  12. Tekst zawiera śladowe ilości spoilerów i dupotrujstwa. Od mojego ostatniego komentarza tutaj minął niemal rok. Co prawda dostaliśmy przez ten czas jedynie dwa nowe rozdziały, jednak ich długość, jakość i znaczenie dla fabuły sprawiły, że - jak widać - fanfik wcale nie został zapomniany. Czemu bezpośrednio można tę zasługę przypisać? Właśnie nad tym, drodzy Zegarowicze, będę się dzisiaj rozwodzić. (Przy okazji, oczywiście, walcząc o rychłą kontynuację) Vamanos! Nie bez kozery napisałem przed chwilą "Zegarowicze" zamiast, przykładowo, "Chwałowicze". Pomijając fakt, że to pierwsze zwyczajnie lepiej brzmi, niemal równie trafnie określa oczekiwania czytelników. Komu spodobały się Alberichowe "Zegary", ten bez wątpienia przeczyta i Chwałę. Dlaczego? W istocie Chwała opiera się na tych samych elementach bazowych, dzięki którym i Zegary jakieś dwa lata temu zdobyły uznanie: mamy tu szybką, emocjonującą przygodę, przemyślaną intrygę i galerię sympatycznych bohaterów. Krótko mówiąc, filary dobrego opowiadania przygodowego autor ma opanowane niemal do perfekcji. Niemal, bo jednak, gdy się przyjrzeć, w każdym z nich czai się mały chochlik. I chociaż zapewne widać je tylko przez Scyferiońskie Okulary Cierpienia +5 do krytyki, to jednak nie omieszkam o nich wspomnieć. Przygoda. Nie sposób nie zauważyć, że to w początkowych rozdziałach dzieje się najwięcej: już w pierwszym z grubsza wyłania się obraz drużyny, poznajemy cel wyprawy, otoczkę fabularną i, co ciekawe, pierwszą retrospekcję. Wadą tego rozdziału jest jego prędkość. Odnoszę wrażenie, że autor z jednej strony starał się pomieścić wszystko w niezbyt dużym przedziale czasowym, by nie przeciągać zanadto akcji, a z drugiej - zdawał sobie sprawę, że tyle akcji upakowanej ciasno w jednym rozdziale będzie wyglądać na szyte nieprzyjemnie grubymi szwami. I dalej, pozwolę sobie niecnie spekulować: postanowił wybrnąć z tej sytuacji, udziwniając nieco niektóre wydarzenia. Niech mi ktoś powie, tak z ręką na sercu, czy "przedstawienie się" Archera w domu Libry nie wygląda na nieco przesadzone? Również pierwsze pojawienie się Daimoniona sprawia wrażenie wydarzenia wywołanego tylko dlatego, że tak było na rękę twórcy. Zapewne w tej chwili zacząłem się już po prostu czepiać, fakt jednak jest taki, że pierwszy rozdział pozostawił mnie co najmniej lekko skołowanego: mamy czterech uczestników wyprawy, spośród których znamy tak naprawdę jedynie dwóch. Motywy Archera pozostają niewyjaśnione, Mystic słucha podszeptów dziwnego ducha, który z kolei jest jeszcze większą enigmą. I tak sobie ruszają, w następnym rozdziale zgarniając na dodatek kolejnego tajemniczego kucyka. Po pierwszej lekturze, gdy przeminie już początkowe zauroczenie ilością i natężeniem akcji, po prostu... unoszę sceptycznie brew. Grube nici, proszę waszmości, grube nici. Tak to przynajmniej wygląda z początku, bo im dalej w las, tym lepiej: zdaje mi się, że tempo akcji robi się bardziej stonowane, choć w żadnym przypadku nie powolne. Czytelnik oswaja się z nieustannymi zagadkami i kolejne, nie zawsze wyjaśnione wydarzenia traktowane są już po prostu jak element Alberichowego stylu prowadzenia akcji. I pod względem przygody jest już wręcz wzorowo: mamy sceny akcji, (w tym obowiązkowo walki), mamy niezbędny dramatyzm, mamy podróż zapewniającą nam kalejdoskop zróżnicowanych lokacji, mamy zakręty fabularne i wreszcie - mamy ciekawych bohaterów drugoplanowych, ale o tym później. Nie da się tu powiedzieć wiele więcej bez omawiania fabuły kolejnych rozdziałów. Jest dobrze i zasadniczo jedynym minusem tutaj jest wprowadzenie, rzucające czytelnika od razu na głęboką wodę. Intryga - lub, jak kto woli, fabuła. W tym przypadku to pierwsze określenie zdaje mi się trafniejsze, bowiem możemy się już domyślać, że w katastrofie, która dotknęła Equestrię, ktoś maczał swoje kopyta. Ktoś miał Plan. A gdzie Plan (taki przez duże, złowieszcze “P”), tam i komplikacje, niebezpieczeństwa, ofiary. Ofiar wprawdzie nie pada tu zbyt wiele, jednak te, które już się trafiają... robią odpowiednie wrażenie. Z niebezpieczeństwami i komplikacjami sprawa jest nieco inna - na początku bowiem zdawało mi się, że mam do czynienia z fanfikiem dosyć prostym i naiwnym, gdzie jedynymi przeszkodami będą rozmaite monstra i losowi złodupcy wyskakujący zza krzaków. Szybko zrewidowałem swoje poglądy - i myślę, że sposób prowadzenia fabuły jest tutaj jedną z najmocniejszych stron fika. Intryga nie idzie prosto jak drut z ewentualnymi rozgałęzieniami, ma raczej kształt spirali - najpierw poznajemy sam prosty, czysto przygodowy szkielet, później autor dokłada do tego warstwę tajemnic, następnie raczy nas stopniowo garściami informacji o świecie, przedstawiając jako tako sytuację polityczną i frakcje, których raczej się tutaj nie spodziewałem. Po drodze pokazuje nam też obrazy Equestrii z przeszłości, a ich rola w budowaniu klimatu jest nie do przecenienia. Dość powiedzieć, że dopiero po pierwszej opowieści (kto czytał, ten raczej wie, o jaką chodzi) można było rzeczywiście poczuć i zrozumieć dramatyczną sytuację Equestrii. Kolejny plus do tego podpunktu to wiele pytań, na które wciąż nie znamy odpowiedzi, niewyjaśnionych tajemnic i mglistych poszlak. Porcjowanie elementów zagadkowych dobrane jest wręcz idealnie, fanfik nie robi się przez to ani zbyt zagmatwany, ani zanadto przewidywalny. Pozostawiony czytelnikowi obszar na domysły i spekulacje jest tutaj naprawdę ogromny. Bohaterowie. Część z nich to sztampa, ale sztampa dobrze pomyślana i dobrze rozwinięta, więc nie jest to wadą. Prym w tej kategorii wiodą Last Word i Archer - dwie najbardziej wyraziste postacie, archetyp ekscentrycznego wynalazcy i archetyp cynicznego zabójcy. To jest ten rodzaj bohaterów, którego po prostu nie da się nie polubić - obaj mają wyraziste charaktery, dobrze wiedzą, czego chcą, nierzadko rozluźnią atmosferę trafnym tekstem. Jednocześnie żaden z nich nie jest idealny, mają przeszłość, która wyraźnie wywiera na nich wpływ i czasem robią rzeczy pozornie sprzeczne z ich naturą, które w efekcie czynią te kreacje jeszcze bardziej wiarygodnymi. Główna bohaterka, Libra, wydaje mi się na ich tle nieco mniej istotna. Wprawdzie jest spoiwem trzymającym w kupie całe to "pospolite ruszenie", wprawdzie jej przeszłość jest najbardziej rozbudowana, wprawdzie to jej przemyślenia i wnętrze znamy najlepiej, ale w ostatecznym rozrachunku przegrywa z jakże urokliwym cynizmem Archera i dowcipem Zegarmistrza. Wciąż jednak jest to dobrze wykreowana i pełnokrwista postać, po prostu poprzeczka jest tutaj ustawiona naprawdę wysoko. Teraz słówko o moim osobistym faworycie wśród drużyny - Scarecrow. O umiejscowieniu go najwyżej na liście zdecydowały dwie rzeczy: pierwszą jest mgiełka tajemnicy, która to przy nim właśnie jest najbardziej gęsta, drugą - jego relacja z Mystic. Jak do shippingów z natury swojej podchodzę sceptycznie i nieufnie, tak tutaj zdecydowanie muszę pochwalić ten pomysł. Przede wszystkim dlatego, że się go nie spodziewałem, nie przy postaci tak milczącej, tajemniczej i ponurej. I to właściwie ten shipping przekonał mnie, że mam tu do czynienia z postacią, która schematom się wymyka. Milczący twardziel? Nie, za mało w nim szorstkości i agresji. Tajemniczy wędrowiec? Blisko, ale nie, zbyt mocno jest związany z drużyną. Cichy potwór bez uczuć? Też nie, przekonaliśmy się, że uczucia jednak ma. Właśnie za tę nietypowość i sympatię, jaką sobie zaskarbił wspomnianym shippingiem, należy mu się laur najciekawszej postaci. Reszta drużyny wypada nieco słabiej. Parsifal to kolejna postać sztampowa, ale nie tak charyzmatyczna jak Archer i Zegarmistrz, chociaż być może jest to kwestia tego, że nie znamy go jeszcze zbyt dobrze. To samo mogę powiedzieć o Łasicy. Natomiast Mystic... Mystic prezentuje się najsłabiej. Niby znamy ją od początku, niby też ma swoje swoje motywy, pragnienia i charakter, ale wszystko to - zwłaszcza w porównaniu z resztą - jest jakoś mało wyraziste, mdłe i niezbyt przekonujące, nie pomaga jej nawet shipping ze Scarecrowem, który rozpatrywany od jej strony nie jest jakoś zaskakujący ani szczególnie ciekawie poprowadzony. Na plus natomiast mogę jej zaliczyć Daimoniona, ale to już właściwie odrębna postać. Bohaterowie drugoplanowi, chociaż niewielu z nich poznajemy lepiej, także wykreowani są poprawnie. Z powodów, nazwijmy to, osobistych, najbardziej do gustu przypadł mi brat Settler. Niezgorzej wyszła też historia Mary, chociaż wiele podobnych motywów już widziałem. Ponadto skrzywdzony imieniem Oskar też może stać się ciekawym bohaterem, zobaczymy, jak jego wątek zostanie poprowadzony. O reszcie antagonistów się nie wypowiem, bo jak na razie za mało ich było. I na zakończenie jeszcze słówko o stylu, na który mogę sobie nieco popsioczyć. Najpierw plusy: jest prosty, czytelny i nie sposób się w nim pogubić, również opisy wychodzą niezgorzej. Całość sprawia raczej pozytywne wrażenie, czyta się miło i komfortowo. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Tych jest kilka: po pierwsze, jak wspomniała już Madeleine w komentarzu do innego fika, czasem irytuje maniera podmiotów opisowych, ale to naprawdę drobiazg. Po drugie, kolejna pierdółka, którą wytknąłem już uprzednio Bafflingowi, niektóre z użytych słów nie zawsze pasują mi do powagi sytuacji ("niesamowicie szybki cios". Ogólnie dużo w tekście tych "niesamowitości"). Ale tym, co naprawdę potrafi zaleźć mi za skórę, jest pojawiająca się od czasu do czasu łopatologia, kompletny brak wyczucia, walenie po łbie suchymi konkretami. Najbardziej rażący dla mnie przykład to "Oskar nie był złym kucykiem". Na wszystkich bogów Scyferiona, ja wiem, że pewnie teraz po prostu się czepiam i to w dodatku sprawy czysto subiektywnej, ale tak się po prostu NIE PISZE. Nie i już. Niech czytelnik sam dojdzie do takiego wniosku! Ma wszak możliwość obserwacji jego poczynań, a nawet myśli, więc nie powinno to być wielkim problemem nawet dla średnio rozgarniętych homo sapiens. To nieszczęsne zdanie jest równie subtelne co walenie młotkiem po głowie. Uff... czyli, podsumowując: jest gorzej niż w "Poszukiwaczach Ścieżek", a lepiej niż w "Zegarach". Jaki z tego wniosek? Ano taki, że autor nieustannie się pod tym względem rozwija, co pozwala mi mieć wysokie nadzieje (i wymagania) na przyszłość. Jestem dobrej myśli - ukrócić łopatologię, pilnować słownictwa i będzie lepiej niż dobrze. W mojej krzywej skali fanfik oceniłbym na 6 punktów - trzy za kreację świata, dwa za fabułę, jeden za styl, jednak dwa ostatnie punkty można jeszcze podnieść - w przypadku fabuły to niemal pewność, czekam tylko na zakończenie. Chcę kontynuacji. Dotychczas widać, że im dalej w las, tym bardziej fanfik się rozkręca i tym wyżej podnosi poprzeczkę, a rewelacje przedstawione w ostatnim rozdziale dają wiele do myślenia i pozostawiają czytelnika na fanfikowym głodzie... Uwaga dodatkowa: - W drugim rozdziale link do rozdziału trzeciego wciąż jest nieaktywny. W trzecim, czwartym i piątym linków prowadzących do spisu treści i sąsiednich rozdziałów nie ma w ogóle. Ot, pierdółki nic nie znaczące, ale widać niekonsekwencję.
    1 point
  13. Dobra, dla mnie spoczko, przedłużamy o równe 24 godziny
    1 point
  14. Aż mi się przypomniało:
    1 point
  15. Fakt, pierwsza generacja posiadała bardzo ciekawe i zróżnicowane czarne charaktery, które miały różnorakie cele, nie tylko władza nad światem... Fabuła natomiast, była świetnie zbalansowana, nic nie działo się na szybko, czasami jedna historia trwała 4-6 odcinków, nie jak teraz 1, lub 2 (początek i koniec sezonu). A wygląd kucyków, był jak na tamte czasy bardzo dobry, dlatego chętnie obejrzałby ponownie tę generację, gdyby leciała w telewizji znowu...
    1 point
  16. Nie licząc tego, że nie stawiasz przecinków przy zwrotach bezpośrednich ani wtrąceniach (zwłaszcza przy piórwa), to reszta jest w porządku... powiedzmy. Szkoda jednak, że nie mogę niczego pozytywnego o tym opowiadaniu powiedzieć - nie zdążyłeś zbudować klimatu, a już go zniszczyłeś. Nawet nie dałeś mi szansy nacieszyć się scenerią, obeznać w sytuacji ani tym bardziej poznać (rzekomo znanych) głównych bohaterów opowiadania. Kombinowanie było całkiem w porządku, chociaż smuci mnie, że w 90% takich opowiadań trzeba rzucać alkoholem na lewo i prawo. Przynajmniej opowiadanie sprawdza się jako random. Pozdrawiam PS. Księżyc to nie planeta.
    1 point
  17. A że ja miałem już okazję to czytać wcześniej, to teraz sobie przypomniałem Trzeba przyznać, bardzo ciekawa komedyjka, z dosyć śmiesznym nawiązaniem - świetnie wykorzystany popularny motyw Krótkie, luźne, randomowe - jeśli ktoś ma wolną chwilę to bardzo polecam
    1 point
  18. Ja tutaj zostawię http://piterq12.deviantart.com/art/Band-of-Brothers-and-Sisters-457380638
    1 point
  19. Dobra komedia, ubawiłam się czytając. Zwłaszcza pijane księżniczki były super. A majtki Celestii to hit .
    1 point
  20. Zdradzę Tobie sekret... Kucyki o których mówisz NIE ISTNIEJĄ, To raz, a dwa samo podziwianie tej sztuki, to nie jest żadne ZBOCZENIE... Ps ojo to "bajka dla dzieci"??? A Scooby- Doo, Luney Tunes, Ben 10, Roobin Hood, i wiele innych już nie ? A tam też pojawiają się takie arty... Po za tym co ma "bajka dla dzieci" z artami dla dorosłych I na koniec, jakoś gdy kucyki się mordują to zasadniczo nikomu to nie wadzi, bo to "bajka dla dzieci", a przemoc jest "normalna", natomiast seks już nie ???
    1 point
  21. - Lubisz Pinkie Pie? Moja druga ulubiona postać - Jaka jest twoja ulubiona zła postać? Krysia - Luna czy Celestia? Luna - Jaką Twilight wolisz jako Alikorna czy Jednorożca Wolę ją jako jednorożca - Fanart/fanfic? Nie rozumiem pytania
    1 point
  22. Arty normalne, to takie, które ukazują postacie dokładnie takie same, jakie widzimy w serialu. Humanizacje odbiegają od tej reguły, lecz i tak można podzielić je na te zwykłe i na te, w których piersi wylewają się z monitora lub gorzej. Zresztą to, co te postacie "robią", też musi się zgadzać z serialem, jeśli rozumiecie, o co mi chodzi. Tak w ogóle, to Twój avatar, BIP, i sygnatura zaliczają się do takich "nienormalnych" artów.
    1 point
  23. Pokasowałem kilka zniszczonych postów, ale jest już ok
    1 point
  24. N: Całkiem uniwersalny ten nick. Ja bym na taki nie wpadł. A: Łoho! Się widziało, się zapamiętało i się widzi jeszcze raz! S: Najlepsza przeróbka jaką widziałem! U: Zawsze fascynuje mnie ta taka mała kontrowersja jaką ujawnia ten użytkownik na swoich avatarach oraz sygnaturach. Niestety nie miałem okazji wymienić jakiekolwiek słowa z tą osobą. Szkoda. D:
    1 point
  25. Jak może zauważyliście, temat się zrobił lżejszy o jakąś stronę postów, ale nie martwcie się!! Nie zawierały one artów, już nie... zaś na tyle, ile to było możliwe, większość obrazków została odzyskana! A teraz nowości, aby zapełnić tę pustkę~!! ^^
    1 point
  26. Gdy to włączyłem (oczywiście obejrzałem do końca) nie mogłem uwierzyć że to ktoś może oglądać Oczywiście nie hejtuje kogoś kto to ogląda ale to nie dla mnie Czekam na opinie o generacji 1-3
    1 point
  27. Rainbow , rainbow, rainbow xDD No to mata xDD koniec Wystosowuje do Ciebie pierwsze i ostatnie ostrzeżenie - jeżeli napiszesz jeszcze jeden post w tym temacie, a nie dodasz do niego źródła materiału zostaniesz odpowiednio nagrodzona ~Aglet
    1 point
  28. To teraz idź do takiego dużego sklepu (jak Auchan czy Tesco) gdzie jest więcej swobody i mniej nadzoru nad klientami
    1 point
  29. Dźgajcie mnie jeśli coś się powtórzy - przejrzałam całą galerię, ale dobrze ponad połowa artów mi się nie ładuje, a też chciałabym się z wami czymś podzielić :c Źródła: http://fav.me/d4ul61q http://fav.me/d5g8s3c http://fav.me/d79e9t9 http://fav.me/d703oz4 http://fav.me/d72ng9d I ten, no, mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe perfidnej autoreklamy, ale Dashie by myself: Źródło - http://fav.me/d6iqb06
    1 point
  30. Źródła: http://otakuap.deviantart.com/ http://rain-gear.deviantart.com/ http://www.pixiv.net/member_illust.php?mode=medium&illust_id=43090011 http://dennybutt.tumblr.com/ http://cinnamonh3artz.deviantart.com/ http://selinmarsou.deviantart.com/ Yay, 700 post
    1 point
  31. Jako maniak shippingów dodam coś pokrótce od siebie: Sam fic jest napisany naprawdę dobrze: fabuła ma ręce i nogi i rozwija się całkiem logicznie no i jest, nie ukrywajmy, przyjemna; bohaterki, ich psychika, zachowania, odruchy przedstawione realistycznie, pasują do profilów z serialu. Fanfic faktycznie, jak ktoś wyżej określił, subtelny, napisany sprawnym językiem. Pierwsze rozdziały przeczytałem po polsku, tłumaczenie trzyma poziom, resztę za jednym zamachem pochłonąłem już po angielsku. Ale i tak czekam na tłumaczenie reszty, w oryginale było kilka zwrotów, których ni grzyba nie mogłem zrozumieć. Zresztą sam autor fanfica ma łapę do ich pisania, za "Applecores and Rainbows" pojechałbym tam gdzie mieszka, żeby mu osobiście uścisnąć prawicę.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...