Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

Nie oszukujmy się, napisać kilka zdań komentarza, to każdy z nas uczył się już w podstawówce. Więc nie ma kwestii "czy umie", a raczej "czy mu się chce". No w grę wchodzi tutaj lenistwo.

Nie twierdzę, że trzeba pisać całe mini-recenzje, ale w 5-10 minut można spokojnie słowo dla autora skrobnąć.

To wcale nie jest "trudna sztuka", wystarczy choćby odpowiedzieć sobie na parę pytań i właśnie to napisać.

Czy akcja toczy się w dobrym tempie, nie ma dłużyzn czy niejasności?

Czy fabuła jest interesująca i dobrze opisana?

Czy opisy miejsc i zdarzeń są przedstawione obrazowo?

Czy bohaterowie są dobrze przedstawieni, tj. mają własny charakter i osobowść, dużo o nich wiemy?

Czy tekst jest poprawny ortograficznie i interpunkcyjnie?

Zaledwie pięć pytań, wystarczy napisać pełnym zdaniem odpowiedzi na nie i komentarz gotowy. Trudne? :dunno:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy. Jeśli będzie to postać X, która jest/staje się kucem, ktoś może mieć obiekcje. Natomiast jeżeli jakiś kuc w Twoim ff będzie się zachowywał jak postać X, miał podobne "teksty" czy wiedzę, to nie powinno być problemów.

Ten drugi sposób czasami ja stosuję, kiedyś zrobiłem bohatera, który w 90% był Skorzennym :lol:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co sądzicie o tych zasadach, że każdy akapit powinien być oddzielony osobną linią, tak samo jak pojedyncza rozmowa? IMO wygląda to idiotycznie i szczerze mówiąc zastanawiam się, skąd to się u nas wzięło.

Czyżby Fimfictiom w tym też wyznaczyło nowy standard? xd Równie dobrze możemy pisać wypowiedzi bohaterów w cudzysłowie.

Edytowano przez PolicjaWHjustąHaló
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Weź dowolną książkę z półki i zobacz, jak tam jest. I to jest poprawna wersja :rdblink:

Ale! U nas nie wiedzieć dlaczego, pisze się inaczej. I jeśli nie chcesz być zjechany z byle powodu, pisz "forumowo" :lol: Coby innych bidulinek nie kuło w oczęta :rainderp:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie bardziej drażni Arial 12p + interlinia 1,5. Sama piszę Times New Roman 11/12p z interlinią 1,15 (GDocs) - po części z nawyku, a po części dlatego, że taki tekst nie pompuje sztucznie ilości stron i jest dla mnie wygodniejszy do czytania.

Dialogi - każdy od osobnej linijki. Swego czasu pisałam tylko *spacja**myślnik**spacja*, teraz stosuję chyba półpauzę z akapitem (i spacjami :P). Na kompie to pół biedy, bo tablica znaków i tabulator - ale na smartfonie muszę już kombinować z kopiowaniem i wklejaniem. Fragmenty tekstu oddzielam gwiazdkami, rzedziej podwójnym enterem - ot, czytelność się znowu kłania. Korektę robię sama, o pre-reading molestuję Dolara, Irwina lub swojego chłopaka ("Szaliiik, przeczytaj mój ujowy fanfik i powiedz, czy znowu nie rozumiesz czegoś...").

Nie toleruję spacji przed znakami interpunkcyjnymi. Wygląda to paskudnie i jest błędem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arial 11, interlinia 1,15, dialogi od myślników, Wszystko z tego samego powodu - tłumaczę/piszę od razu w GDocs, a taki tam jest standard. Próbowałem pisać w Wordzie, ale autokorekta i różne inne autowymysły tego programu mnie szczerze wkurzały (niech mnie nikt nie zrozumie źle co do autokorekty - nie lubię robić błędów, ale uporczywe poprawianie przez program danego słówka na złe, które potem i tak musiałem przekształcać jest naprawdę irytujące. I żaden słownik czy inne wbudowane tatałajstwo nie pomagało).

 

Sądzę też, że odstęp między akapitami wynika z prostej przyczyny - na kompie się tak wygodniej czyta (przynajmniej mi). Nie traktowałbym tego więc jako próbę sztucznego napompowywania przez kogoś stron. W papierowej książce to jednak źle wygląda, racja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do standardów szcionkowo-interliniowych... Mi się tak wygodniej czyta, przynajmniej na kompie. Przy mniejszej czcionce i mniejszych odstępach po prostu męczą się oczy.

 

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stosuję przerwy między akapitami z powodów estetycznych. Tekst na monitorze czyta się inaczej niż książkę, toteż wykorzystuję inne zabiegi piśmiennicze. Poza tym tekst w książce musi być zbity, ażeby zmniejszyć koszta produkcyjne, z kolei opowiadanie mogę dowolnie rozciagnąć. Szczerze mówiąc, tego nawyku nauczył mnie Word (wersja od 2003 bodajże), gdzie to odstęp stał się domyślnym sposobem formatowania tekstu. Spodobało mi się i to wykorzystuję.

 

Mnie tam zastanawia inna rzecz. Przez jakiś czas nie chciało mi się publikować tekstów z... czystego lenistwa. Nie z powodu klepania w "stwórz temat". Bynajmniej. Po prostu nie chciało mi się tworzyć edycji "dla MLPPolska". Przez jakiś czas wieszano na mnie psy z powodu odmieniania nazwy własnej przez przypadki (co się wydaje logiczne i poprawne gramatycznie), bo ludzie zaczną narzekać itd. Chodzi oczywiście o "Canterlot" (teoretycznie złe) i "Zamek Canterlot" (teoretycznie dobre). Opublikowawszy trzy opowiadania, gdzie szafowałem naprzemiennie obiema wersjami - nikt się nie przyczepił (za to do "rządnych" już tak, za co dziękuję ^^). Mimo to wciąż pozostaje pewien niesmak albo brak zrozumienia zagadnienia. Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć, skąd się wzięła maniera pisania w niezmiennej formie "Zamek Canterlot"?

 

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mordecz - tak jak napisał Foley, to spór o używanie odmiennego lub nieodmiennego Canterlot, to wieczna wojna i to z gatunku tych nie do rozwiązania, ponieważ opiera się na upodobaniach czytających i komentujących. Artykuł, który SPIDI jakiś czas temu umieścił w Brohoofie jasno wykazał, że zasadniczo obie formy są poprawne i mogą być używane nawet naprzemiennie.

 

Ze swojej strony powiem tyle, iż reprezentuję najbardziej zakamieniało-konserwatywne podejście, która zakazuje mi jakiejkolwiek odmiany słowa "Canterlot". Dlaczego? Ponieważ tak samo jak w "Camelot" taka odmiana po prostu rani moje oczy i jest mi równie miła co ostry ból nerki. Poza tym stwierdzam, że niektóre nazwy brzmią po prostu lepiej, gdy są utrzymane w formie nieodmiennej. Na przykład nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł napisać "VanhoofverU" czy "TrottinghamU", ale z kolei przy takim "Stalliongradzie" już ten problem nie występuje. Wszystko zależy od indywidualnej opiniii czytającego, więc jeżeli taka forma mu się nie podoba, to dlaczego nie miałby zawrzeć tego w komentarzu (na przykład w nadzieii, że autor się przejmie i zmieni formę :D)? Oczywiście nie może nikogo do niczego zmuszać i warto żeby podkreślił, iż jest to jego wysoce subiektywna opinia gdyż akurat przy Canterlot obie formy są (niestety) poprawne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że zabierzesz głos w tej sprawie :D

Dlatego warto w komentarzu zaznaczyć, że "nie podoba mi się", a nie "jest źle" :rdblink: O ile mnie gryzie w oczy nieodmieniony Canterlot, to jednak nie mam zamiaru tego wytykać innym ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zadania innym piszącym jednego pytania: dlaczego? Co właściwie sprawiło, że zdecydowaliście się poświęcać długie godziny swojego życia na klepanie w klawiatury i tworzenie fanfików? Historii, które dzieją się albo w samym środku, albo gdzieś na obrzeżach świata przedstawionego w kreskówce o kucykach, a czasami w jego przeszłości, przyszłości albo alternatywnych wersjach?
Ten temat wydaje mi się stworzony do tego typu rozkmin, więc niniejszym to robię.
Powiem, jak to się zaczęło u mnie. Jeśli kogoś nudzą historie z cudzego życia, niech nie otwiera spojlera.

Aby zacząć od początku, musimy się cofnąć w czasie do drugiej połowy roku 2011. O MLP:FiM usłyszałem po raz pierwszy w lipcu, gdy jeden z moich kolegów opowiedział mi o tym serialu w tonie najszczerszego zachwytu. Obejrzałem pierwszą serię kreskówki, po czym powiedziałem "meh, Fineasz i Ferb jest lepszy". I na tym by się pewnie skończyło, gdyby nie trzy rzeczy.


Po pierwsze, w tym czasie codziennie wieczorem opowiadałem siostrom (które wówczas miały dziewięć i dwanaście lat) bajki na dobranoc, zmyślane na bieżąco. Był to przeważnie totalny crossover wszystkiego ze wszystkim i swego rodzaju przekrój kreskówek, jakie wówczas oglądały siostry; pamiętam jedną swoją bajkę, gdzie byli Arktos i Tabaluga z „Tabalugi”, Timmy Turner i jego wróżkowie chrzestni z „Przygód Timmy'ego” oraz Inspektor Gadżet i jego siostrzenica Penny z „Inspektora Gadżeta” plus kilka wymyślonych przeze mnie postaci (szalony inżynier Zenon, Komisarz Harold czy zbiorkomowi superbohaterowie Kapitan Tramwaj i Człowiek-Szynobus), a cała rzecz działa się w Grudziądzu.
Druga rzecz, która popchnęła mnie w stronę fanfików, to odkrycie radości z pisania. Nastąpiło ono, gdy pewnego dnia zostałem poproszony o to, żeby napisać jednej z sióstr opowiadanie na zadany temat, zgodnie z podręcznikowym wzorcem, żeby siostra mogła zobaczyć wszystkie konieczne elementy - napisałem więc i odkryłem, że przyniosło mi to zaskakująco dużo frajdy. I wtedy przyszło mi do głowy, że żeby bajki na dobranoc były bardziej spójne i logiczne, mógłbym je wcześniej opracowywać w edytorze tekstów OpenOffice, a potem odczytywać siostrom wieczorem. Co też zacząłem robić.
Trzecim, co popchnęło mnie do napisania mojego pierwszego fanfika MLP, było pewne dzieło mojego kolegi, tego samego, który pokazał mi kreskówkę o kucykach, a mianowicie fotomontaż ukazujący jego kucykowe alter ego na przystanku tramwajowym w Warszawie i, jak to sobie od razu zinterpretowałem, oczekujące na tramwaj do Ponyville. I wtedy postanowiłem, że kolejna bajka dla sióstr będzie właśnie o jego innym alter ego - najemniku Michaelu - trafiającym do Equestrii. Wówczas nie miałem za sobą żadnych fanfików MLP, więc nie wiedziałem nawet tego, że „człowiek w Equestrii” to jeden z najbardziej oklepanych fanfikowych motywów.
Do realizacji bazowego pomysłu zaangażowałem zaczerpniętego z poprzednich bajek szalonego inżyniera Zenona i jego pracownię w Grudziądzu, do tego wymyśliłem wiszące nad światem zagrożenie atomowe jako powód, dla którego najemnik w ogóle wskoczyłby w portal - i tak powstała „Atomówka”. Siostrom się spodobała, koledze się spodobała (choć stwierdził, że jego postać najemnika zmieniłem w kogoś zupełnie innego :P), a potem sobie pomyślałem: co mi szkodzi, podeślę na FGE, zobaczymy, czy to się w ogóle kwalifikuje jako fanfik...
Podesłałem. Opowiadanie zakwalifikowało się i zebrało zaskakująco dobre komentarze, w tym kilka próśb o kontynuację. A ponieważ pisanie „Atomówki” sprawiło mi mnóstwo frajdy, napisałem więc kontynuację „Odkrycie”, potem zacząłem z ciekawości czytać twórczość innych... i ani się spostrzegłem, a siedziałem w fanfikach MLP po uszy.


A jak to było u was? Chętnie się dowiem, co jeszcze pcha ludzi do pisania fanfików ;)

Edytowano przez psoras
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że to ciekawy sposób na twórcze spędzenie wolnego czasu i na podniesienie swoich umiejętności pisarskich jako takich. Kiedyś próbowałem coś tam pisać i na paru stronach się kończyło, dopiero mój fanfik MLP jest pierwszym opowiadaniem, za które wziąłem się poważniej i gdziekolwiek opublikowałem.Z pewnością pisanie fanfików ma ta przewagę, że nie trzeba wymyślać od podstaw własnego uniwersum, materiał mamy podany na tacy, można go sobie zmieniać i dostosowywać. Oczywiście trzeba wspomnieć o crossoverach, na które moim zdaniem uniwersum MLP jest bardzo podatne (zarówno przenoszenie się postaci pomiędzy światami jak i crossovery na zasadzie "Fallout: Equestria"). Po prostu czytałem różne fanfiki i postanowiłem sam oś napisać na zasadzie "dlaczegóżby nie"? Skoro inny poświęcają swój czas na pisanie opowiadań (a czasem wręcz powieści) o kolorowych kucykach, to czemu ja bym nie miał? :P Miałem kilka pomysłów, z resztą crossoverowych (kucyki przenoszą się do czasów II wojny światowej, II wojna światowa przenosi się z naszego świata do Equestrii, kucyki przenoszą się do świata "Wiedźmina" [tu nawet zacząłem już nieco pisać]) ale okazały się nietrafione. Jakiś czas temu zainspirowany przeczytaniem paru rozdziałów "Fallout: Equestria" i ponownym zakochaniem się w uniwersum S.T.A.L.K.E.R.-a wpadłem w końcu na w miarę ciekawy i trzymający się kupy pomysł i tak sobie próbuję to i owo pisać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie dobre pytanie... Dlaczego? Hm... Jakoś pisać lubiłem od zawsze, w sumie to właśnie po to zarejestrowałem się na forum (wcześniej parę miesięcy spędziłem jako gość :D). Pisanie w gotowym uniwersum, w wielu przypadkach z gotowymi już bohaterami wcale nie jest trudne, zresztą i tak lubiłem wyzwania. Kto by nie chciał czegoś osiągnąć? Założę się, że 99% autorom marzy się popularność MLD czy RF :rdblink:

Podczas wielu bezsennych nocy czy nudnych zajęć w mojej głowie powstała ponad setka historii. Gdybym mógł, spisałbym wszystkie, ale jako fanfiki skończyło tylko kilkanaście. Jak wiadomo, człowiek się "wypala"... :dunno:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, jeśli chodzi o pisanie... akurat lubiłem pisać od małego, gdzieś w odmętach szafek i biurek pewnie nawet mam jeszcze swój zeszyt z drugiej klasy szkoły podstawowej, gdzie pisałem "superanckie opowiadanie fantasy". Pomijając że było bardzo złe, było nawet dobre :I. Potem, gdzieś od 3 klasy gimnazjum, pisałem AARy z gier Paradoxu (Europa Universalis, Victoria, Hearts of Iron i tym podobne) - czyli fabularyzowane sprawozdania z gry. Dla przykładu, grasz sobie i nagle wyskakuje ci takie coś - http://img832.imageshack.us/img832/2280/11892955.png - i trzeba o tym strzelić co najmniej osobny odcineczek, bo jednak ataki atomowe III Rzeszy na Polskę nie zdarzają się codziennie. 

Gdy znalazłem MLP to postanowiłem to połączyć i zacząłem tworzenie fica o inwazji Niemców na Equestrię, niedokończony i ogólnie dość kiepski, więc wątpię bym go publikował, chyba że po sporej przeróbce. Potem odkryłem biura adaptacyjne, zaproszono mnie do pisania "Pracy Wspólnej", wpadł mi do głowy pomysł na "Projekt: Lazarus" i jeszcze jeden fic, do dzisiaj niedokończony... i tak do dzisiaj to trwa, chociaż moje tempo pisania woła o pomstę do nieba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cała rzecz działa się w Grudziądzu

Myślimy o tej samej dziurze w Kujawsko-Pomorskim?

Bo Stalliongrad w "Bez przyszłości" jest mocno G-dzem inspirowany. To samo brudne, szare i zaniedbane* miasto bez większych perspektyw... Z zastrzeżeniem, że nie mieszkam w mieście ani nawet w gminie Grudziądz, więc moje obserwacje są ciut ograniczone.

Wracając do tematu... Zaczęło się od ambitnych prób pisarskich na początku trzeciej gimbazjum, które szybko zakończyły się fiaskiem, pozostawiając jednak nieco zgrany i sztampowy pomysł na uniwersum o demonach z innego świata i lokalnych odpowiednikach wiedźminów minus mutacje i fajowe miecze.

W październiku 2012 wciągnęłam się w MLP, za fanfiki złapałam się jako tako dopiero w pierwszej liceum. Pierwszy z nich (wersja alfa "Bez przyszłości", wtedy jeszcze zwana "No Future") nigdy nie wyszedł poza czteroczęściowy prolog i został w końcu skasowany, po drodze jednak udało mi się skrobnąć... coś. Luźno nawiązując do pomysłu z końca gimnazjum, napisałam króciuteńki, bardzo niewprawny fanficzek o pewnym zespole manetalowym...

"Butelka Cydru" powstała w 4 godziny plus pisanie przypisów (ech), od 23 do 3 nad ranem. I wiecie, co? Ponoć śmieszna była.

Potem była nieco dłuższa i sensowniejsza "Walizka Cydru"... a potem trochę z górki, bo pojawiła się satyryczna "Opowieść o Wieczniewolnym Lesie", trzy rozdziały mojego oczka w głowie, jakim jest "Bez...", a obecnie pisze się "Beczka Cydru" (żarty o ptaszkach w cenie) i drugi fanfik - tym razem o Discordzie i jego bojach z biurokracją Canterlotu.

Dużo tego nie ma. Napady weny przeplatają się z długimi okresami posuchy, tempo mam... fatalne, a do tego charakter gorszy niż Irwin. Trapi mnie też brak pomysłów i wiary w swój warsztat oraz przekonanie, że jestem pretensjonalna :P

Ylfin wielka pisarka, duh.

*)

Choćby kamienica naprzeciw teatru, obok Shella. Chyba fotkę zrobię, bo słowa nie opiszą jak źle może wyglądać przepiękny, stary budynek.

Edytowano przez Ylthin
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Myślimy o tej samej dziurze w Kujawsko-Pomorskim?
Bo Stalliongrad w "Bez przyszłości" jest mocno G-dzem inspirowany. To samo brudne, szare i zaniedbane* miasto bez większych perspektyw... Z zastrzeżeniem, że nie mieszkam w mieście ani nawet w gminie Grudziądz, więc moje obserwacje są ciut ograniczone.
Tak, chodzi mi właśnie o to miasto w kujpomie.

Nawiasem mówiąc, twoja wypowiedź to przepiękny przykład tego, jak to możliwe, żeby dwie osoby, patrząc na to samo, widziały zupełnie coś innego - co zresztą nie dziwi, zważywszy na fakt, że jestem miłośnikiem kolei (i komunikacji miejskiej). Też tam nie mieszkam, ale byłem tam kilkakrotnie (ponieważ inni miłośnicy zbiorkomu mi polecili to miasto - jest ono w tym środowisku znane, co łatwo zauważyć choćby po ilości fotek na phototransie) i moje wspomnienia wyglądają mniej więcej tak:

  1. OJACIEKRĘCĘ CZTERDZIESTOLETNIE NIEMIECKIE TRAMWAJE NA FAJNIE ZAKRĘCONYCH TORACH NA STARÓWCE PLUS MIJANKA NA RYNKU OJACIEKRĘCĘ CO ZA KLIMAT,
  2. OJACIEKRĘCĘ MOST DROGOWO-KOLEJOWY NORMALNIE POCIĄGIEM JAK TRAMWAJEM OJACIEKRĘCĘ CO ZA KLIMAT,
  3. OJACIEKRĘCĘ NIEZELEKTRYFIKOWANA STACJA WĘZŁOWA I DUŃSKIE POCIĄGI NA NIEJ OJACIĘKRĘCĘ CO ZA KLIMAT,
  4. zajezdnia tramwajowa naprzeciwko dworca i tramwaje zawracające „na trzy” na trójkącie torowym przed dworcem,
  5. przystanek kolejowy Grudziądz Przedmieście całkiem fajnie wtopiony w miasto,
  6. ceglane spichrze nad Wisłą,
  7. wszyscy mówią „jo” zamiast „tak”.

Na niewyremontowane budynki nie zwróciłem większej uwagi, bo przywykłem do nich u siebie na dzielni:

(wewnątrz spojlera okładka nieistniejącej gazetki osiedlowej, którą wymyśliłem dla jaj kilka lat temu)

xvsq.jpg

Jako że nie sądzę, abyś była miłośniczką kolei/zbiorkomu, jestem w stanie zrozumieć, że ci się Grudządz nie spodobał, jako ze większości spośród wymienionych przeze mnie punktów w ogóle nie uznałabyś za zalety. U mnie w fanfikach robi za całkiem klimatyczne i nawet ładne miasto ;)

PS. Jakby ktoś nie wiedział, miłośnicy zbiorkomu to ludzie na tyle dziwni, że większość moich znajomych uznała pisanie przeze mnie fanfików o kucach za coś, czego właściwie można się było po mnie od początku spodziewać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie przygoda z pisarstwem zaczęła się jeszcze w czasach starożytnych, tj. w podstawówce. Opowiadanie sf, zrobione w ramach pracy domowej, a które zajęło 13 stron zeszytu, co jak na owe czasy było ilością astronomiczną wręcz. Potem przyszło gimbazjum. Bardzo, BARDZO złe czasy dla Gandzi. Jedyną rzeczą, którą wtedy popełniłem, to jedno opowiadanie dokończone i dwa niedokończone. Nie pytajcie, gdzie, co i jak, bo lepiej tych ficków na światło dzienne nie wywlekać. Niech spoczywają w pokoju.

Przeżyłem gimnazjum, skończyłem liceum, trafiłem na studia. Tam to odkryłem MLP. Przez jakiś rok czytałem wszelkiej maści opowiadania, wtedy jeszcze jako anonim (swoją drogą, o mało nie skończyło się tragicznie dla mojej bytności w fandomie - pierwszym opowiadaniem, jakie znalazłem, był... SAM). Wreszcie, gdzieś tak na jesieni 2012, do mojej głowy wpadł szatański pomysł... Przez calutki miesiąc siedziałem i pisałem, aż wreszcie światło dzienne ujrzał "Si Deus..."

Problem z moim pisaniem jest taki, że piszę wtedy, gdy mam czas, wolę, ochotę i pomysł, czyli rzadko; o wiele częściej zdarzają się korekty cudzych opowiadań. Poza tym często miewam tak, że wpadnę na pomysł, który wydaje się niezły, wymyślę parę scen, po czym trafiam na pozbawioną wszelkich pomysłów na dalszy ciąg pustkę. No i mam duże kłopoty ze wstępami do opowiadań.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Psoras

Tramwaj w Grudziądzu (najmniejszym mieście z tramwajami w Polsce) to dla mnie duży, hałaśliwy obiekt niepozwalający mi przejść przez ulicę na "niesygnalizowanych" skrzyżowaniach, okazyjnie środek transportu na jedno z osiedli. Niemal wszędzie chodzę piechtą

:P

Widoki z mostu, Wisła i spichrze są klimatyczne, ale samo miasto jest zaniedbane i biedne. Jeśli nie jest się pasjonatem historii (która jest bogata i ciekawa) lub, jak ty, zbiorkomu, nie znajdzie się tu wielu atrakcji.

Fajnie się niby chodzi po tych wąskich uliczkach wokół rynku, ale zbyt łatwo tam o wpie:yay:ol. Tak samo na nadwiślańskich błoniach czy w pobliżu wszystkich tych kamieniczek przekształconych na mieszkania komunalne.

Zajezdnię tramwajową mijam dwa razy w tygodniu, chodząc na hiszpański. Ładny budynek, ale trzeba uważać na jeżdżące tramwaje :P

Z tym "jo" masz rację. Ja akurat nie posługuję się tą gwarą (bo i nikt w domu nią nie mówi), ale wszyscy inni tylko "jo" i "jo". Do tego "proszę panią", "usiąść się" i szneki z glancem :P

A, niedawno mój chłopak (Grudziądzanin właśnie) zwierzył mi się, że stare (wycofywane obecnie z użytku) tramwaje mogłyby służyć jako sceneria do LARPa w klimatach post-apo.

Wszystko to kwestia obycia. Widuję miasto dzień w dzień, zwłaszcza rano i późnym popołudniem, kiedy prezentuje się... cóż, nieszczególnie. Moje LO mieści się w nienajlepszym sąsiedztwie (bieda-kamienice), a trasa między przystankiem a szkołą również nie zachwyca. Osoba przyjezdna (zwłaszcza pasjonat) zauważy wiele ciekawych obiektów... ja widzę niszczejące fasady, bezdommych złomiarzy i zapuszczony brzeg rzeki. I centrum handlowe, w którym nic nie ma (poza kinem i sklepikiem "dekoratorskim").

/offtop

Poza tym często miewam tak, że wpadnę na pomysł, który wydaje się niezły, wymyślę parę scen, po czym trafiam na pozbawioną wszelkich pomysłów na dalszy ciąg pustkę.

Usuń wymyślanie scen, a dostaniesz moje fanfikopisarstwo przez 90% czasu :bitchplease:

Mam z tym obsesję: chcę pisać o rzeczach świeżych i nietkniętych, zamiast odgrzewać coś, co tysiąc powieści temu było nieświeżym kotletem. Zawsze oryginalna, nietuzinkowa i wyjątkowa; nie dla mnie shipy RDxCokolwiek, co się rusza i wygląda na "nią" czy "Homo niezbyt sapiens w Equestrii", o nie.

Efekt jest taki, że moje pomysły zliczycie na palcach Czarnego "'Tis but a scratch!" Rycerza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Usuń wymyślanie scen, a dostaniesz moje fanfikopisarstwo przez 90% czasu :bitchplease:

Hm, mój błąd, nie sprecyzowałem, o co mi chodzi. Wymyślę I NAPISZĘ kilka scen, zaimprowizuję kilka innych, by je połączyć, ale wciąż brakuje mi czegoś, żeby pociągnąć całą akcję choćby o jeden akapit dalej. Nie zwykłem planować całego ff przed napisaniem go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...