Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

9.01.2016 at 00:17 Świeży rekrut napisał:

Tym bardziej, że niewielu polskich pisarzy dostaje się na szerszą, zagraniczną publiczność.

Pytanie brzmi, dlaczego tak się dzieje?
Sam osobiście twierdze, że polska literatura leży i kwiczy, a szczególnie proza. Co prawda nie czytam tak dużo jakbym chciał, co może być przyczyną braku wiedzy o polskich pisarzach. Ale z drugiej strony, jest to bardo mocny argument, bo przecież każdy z nas od ręki mógłby wymienić  wielu wielkich zagranicznych pisarzy, mnóstwo tytułów ich powieści, a z polskimi dziełami byłby problem.
Szkolnictwo, z naciskiem na nasz piękny język polski, który obecnie staje się drugą historią. Coraz większa uwaga jest przypisywana do życiorysu dawnych twórców niż do samej formy ich dzień. Uważam siebie za patriotę i jestem dumny ze swoich przodków, ale również przemawiam we mnie druga natura. Natura twórcy, która pyta się, co mnie obchodzi jak żył Mickiewicz? Ile miał dzieci i w którym roku umarł? Ważniejsze jest dla mnie w jakim okresie żył, co tworzył i jakie skutki osiągnęły jego dzieła.
Gdyby to ode mnie zależało, to podzieliłbym język polski na "literaturę" i "historię języka", gdzie na pierwszym przedmiocie poprzez luźną rozmowę dyskutowało by się na temat pomysłów autora, wykorzystanych pomysłach, ciekawych motywach itp. (tak wiem, że jest to niemożliwe, ale czasem trzeba oddać się idealistycznym marzeniom). Natomiast na drugim przedmiocie omawiana była by historia polskiej mowy, twórców i tych, którzy ja kształtowali.

 

Również została poruszona sprawa talentów ujawniających się na forum, które nie próbują swoich pisarskich sił w prawdziwym świecie.
Powodów zapewne możne być wiele. Mniej, lub bardziej prawdopodobnych, ale na pewno mentalność szarych ludzi bardzo utrudnia, aby wejść na nową ścieżkę kariery. Bo w końcu uważamy, że prawdziwymi pisarzami mogą zostać wyjątkowe jednostki obdarzone szczególnym talentem, a nie malutki ja!
Sam jestem przeciwny takiemu tokowi myślenia, ponieważ na rynek dostaje się mnóstwo słabych produkcji. Natomiast tu na tym forum pokazujemy, że każdy może spróbować swoich sił, a nie którzy biją "prawdziwych autorów" na głowę.
Jeśli tak jest, to co stoi im na przeszkodzie? Czyżby strach? Zapewne tak. Sam pamiętam jak wstawiałem pierwsze opowiadanie, a stres, strach i trzęsące się ręce były częścią tej czynności. Teraz  z perspektywy czasu stwierdzam, że nie było się czego bać.
Również twierdze, że na przeszkodzi młodym autorom stoi niewiedza, przez którą nie wiedzą gdzie się zgłosić w sprawie wydania pierwszej książki.
Ostatnie na co zwrócę uwagę, będzie swego rodzaju teoria spiskową. Chodzi mianowicie o to, że skąd wiemy, iż utalentowany twórca fanfica nie jest tak na prawdę profesjonalnym autorem książek, który pod zabawnym nickiem pisze i wstawia opowiadania w celach rozrywkowych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemem może być to, że większość młodych pisarzy celuje raczej w popularne gatunki (np. fantastykę czy kryminał), a wydawcy a) mają "swoich" pisarzy (tj. takich, którzy wydali już u danego wydawnictwa kilka książek i wiadomo, że kolejne się sprzedadzą), b) nie lubią bawić się w promowanie debiutantów (bo nie można im wrzucić na okładkę tekstu o "kolejnym bestsellerze laureata Zajdla" czy czegoś równie chwytliwego), c) cierpią z powodu przesytu rynku, więc tym bardziej nie chce im się przekopywać przez stosy rękopisów, żeby znaleźć coś wybijającego się ponad średnią.

Inna kwestia, że pisanie w celach zarobkowych przy niskich/spadających wskaźnikach zainteresowania lekturą to finansowe samobójstwo.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu Flashlight napisał:

Pytanie brzmi, dlaczego tak się dzieje?

Pozwolę sobie odpowiedzieć jedynie na to pytanie.

 

Bo się nie opłaca. Napisanie książki to jedno - a przetłumaczenie jej w taki sposób, by zachować styl i unikalność tekstu to zupełnie inna sprawa, czasami o wiele cięższa od samego pisania. A starania się mogą spełznąć na niczym, bo nawet jeśli uda nam się wydać książkę w Polsce, nie znaczy, że uda się to na rynku ogólnoświatowym.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu Flashlight napisał:

Jeśli tak jest, to co stoi im na przeszkodzie?

Hm... A może zdrowy rozsądek? Jeśli ktoś na forum o kolorowych salcesonach nie jest w stanie wybić się ponad bardzo niewielką konkurencję, to jakie ma szanse wybić się na polskim rynku literatury?

 

Drugą odpowiedzią może być zbyt wysoka samokrytyka. Osobiście wrzuciłem na forum masę fanfików, które można zaliczyć do "meh, średni", bo i tak nie ma zbyt wielkiego znaczenia, jakiej jakości będzie to, co napiszę, więc nie obawiam się tego, że stworzę jakąś słabiznę. Podchodziłem natomiast wielokrotnie do pisania książek i zazwyczaj po kilkudziesięciu stronach dochodziłem do wniosku, że "to jest za słabe" i rzucałem to w cholerę. :dunno:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy zrozumiałem, że na forum są osoby, które potrafią napisać coś co zostało uznane za genialne, zacząłem się zastanawiać: DLACZEGO tkwią z talentem wyłącznie na forum? Możliwe, że to Wam wystarcza, choć jakoś odczuwam to inaczej. Osobiście uważam, że z każdego rodzaju talentu należy robić najlepszy możliwy użytek, żeby nie mieć potem do siebie żalu, że się go zmarnowało, albo przynajmniej nie wykorzystało pełni potencjału. Jak istnienie ze swoimi umiejętnościami tylko na forum kogoś w pełni satysfakcjonuje, to koniec tematu. Ale, jeżeli nie... to kończąc wszystko na "mógłbym/mogłabym" nigdzie nie zajdziecie, to pewne. Nie macie żadnych szans wybić się ponad jakikolwiek rynek, nawet lokalny, jak nic nie wydrukujecie i nie puścicie w obieg. Nie uda się? Nie spróbujecie, to oczywiście, że nie ma prawa się udać.

 

Co do stawiania sobie celów. Osiągnięcie czegoś z literaturą nie może być postrzegane przez pryzmat zdobycia pozycji na rynku światowym. Dobrze jest mierzyć wysoko, ale tam wypada spojrzeć od czasu do czasu, na zachętę. Idąc w góry, zdobywając szczyt, nikt się na niego od razu nie teleportuje, chyba, że wystoi godzinę+ pod wyciągiem na Kasprowy i wybuli coś tam..., ale większość szczytów nie posiada skrótów. Idąc na szczyt będzie nas czekać długa, trudna i bardzo ciekawa droga. (Chyba zacząłem przynudzać...) Będzie trzeba przejść kilka polan, jakieś lasy, strumienie, a w trakcie czekają nas niesamowite doznania, jeżeli zechcemy z nich skorzystać i otworzyć się na nie. Więc może najpierw warto napisać coś i umieścić np. na forum, poprawić się na ile to możliwe, potem spróbować wydać coś w Polsce? Jak się uda, zrobić to ponownie i nawet kolejny raz, a dopiero na końcu spróbować zdobyć szczyt, hmm? A nawet jeżeli się nie uda z tym szczytem, to czy wypad w góry musi koniecznie wiązać się ze zdobyciem najwyższej z dostępnych? Można mieć ciekawsze przeżycia i wspomnienia chodząc po ukrytych zakamarkach dolin.

 

Cele zarobkowe? A nie można tego zrobić przede wszystkim dla siebie i choćby połechtania własnego ego? :) No, chyba, że ktoś wiąże z pisaniem swoją karierę, ale to jak zgaduję jest cięęężki kawałek chleba. Oczywiście nie ma nic piękniejszego, jak zarabianie na tym co się kocha robić. Tylko, że taki układ jest idealny wyłącznie wtedy, jeżeli poszczególne jego składowe nie wchodzą sobie w drogę, a to już wcale nie jest takie częste. Pieniądz jest zimny i bez uczuć, dlatego potrafi boleśnie okaleczyć uczuciową pasję, a taki widok, to bardzo przykry widok.

 

Jak Was przynudzam, to niech ktoś się nie boi mi tego powiedzieć, to się trochę stonuję. :D

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu Star Light napisał:

Od kiedy zrozumiałem, że na forum są osoby, które potrafią napisać coś co zostało uznane za genialne, zacząłem się zastanawiać: DLACZEGO tkwią z talentem wyłącznie na forum? Możliwe, że to Wam wystarcza, choć jakoś odczuwam to inaczej. Osobiście uważam, że z każdego rodzaju talentu należy robić najlepszy możliwy użytek, żeby nie mieć potem do siebie żalu, że się go zmarnowało, albo przynajmniej nie wykorzystało pełni potencjału. Jak istnienie ze swoimi umiejętnościami tylko na forum kogoś w pełni satysfakcjonuje, to koniec tematu. Ale, jeżeli nie... to kończąc wszystko na "mógłbym/mogłabym" nigdzie nie zajdziecie, to pewne. Nie macie żadnych szans wybić się ponad jakikolwiek rynek, nawet lokalny, jak nic nie wydrukujecie i nie puścicie w obieg. Nie uda się? Nie spróbujecie, to oczywiście, że nie ma prawa się udać.

 

Co do stawiania sobie celów. Osiągnięcie czegoś z literaturą nie może być postrzegane przez pryzmat zdobycia pozycji na rynku światowym. Dobrze jest mierzyć wysoko, ale tam wypada spojrzeć od czasu do czasu, na zachętę. Idąc w góry, zdobywając szczyt, nikt się na niego od razu nie teleportuje, chyba, że wystoi godzinę+ pod wyciągiem na Kasprowy i wybuli coś tam..., ale większość szczytów nie posiada skrótów. Idąc na szczyt będzie nas czekać długa, trudna i bardzo ciekawa droga. (Chyba zacząłem przynudzać...) Będzie trzeba przejść kilka polan, jakieś lasy, strumienie, a w trakcie czekają nas niesamowite doznania, jeżeli zechcemy z nich skorzystać i otworzyć się na nie. Więc może najpierw warto napisać coś i umieścić np. na forum, poprawić się na ile to możliwe, potem spróbować wydać coś w Polsce? Jak się uda, zrobić to ponownie i nawet kolejny raz, a dopiero na końcu spróbować zdobyć szczyt, hmm? A nawet jeżeli się nie uda z tym szczytem, to czy wypad w góry musi koniecznie wiązać się ze zdobyciem najwyższej z dostępnych? Można mieć ciekawsze przeżycia i wspomnienia chodząc po ukrytych zakamarkach dolin.

 

Cele zarobkowe? A nie można tego zrobić przede wszystkim dla siebie i choćby połechtania własnego ego? :) No, chyba, że ktoś wiąże z pisaniem swoją karierę, ale to jak zgaduję jest cięęężki kawałek chleba. Oczywiście nie ma nic piękniejszego, jak zarabianie na tym co się kocha robić. Tylko, że taki układ jest idealny wyłącznie wtedy, jeżeli poszczególne jego składowe nie wchodzą sobie w drogę, a to już wcale nie jest takie częste. Pieniądz jest zimny i bez uczuć, dlatego potrafi boleśnie okaleczyć uczuciową pasję, a taki widok, to bardzo przykry widok.

 

Jak Was przynudzam, to niech ktoś się nie boi mi tego powiedzieć, to się trochę stonuję. :D

 

 

Brzmi to ładnie i pięknie, jednak sprawa z wydaniem czegoś nie jest wcale taka prosta - mam przyjemność znać osobę, która jest na etapie wydawania własne książki - z jego słów wynika prosta prawda - to jest straszliwa mordęga. Jak stwierdził, napisanie było najprostszą rzeczą. Następnie wchodzi korekta, problemy ze znalezieniem wydawnictwa i tak dalej i tak dalej.

 

Piszesz "A nie można tego zrobić przede wszystkim dla siebie i choćby dla połechtania własnego ego?" - pewnie że można. Naturalnie pod warunkiem, że masz na to środki, ponieważ na przykład takim korektorom trzeba (niejednokrotnie bardzo suto) zapłacić. A z tego co wiem rzadko kończy się na jednym - zwykle jest ich od trzech do pięciu. W tym momencie rozmawiamy już nie o setkach a tysiącach złotych (w zależności od wielkości książki). Jeżeli można sobie pozwolić na taki wydatek i nie przejmować się tym czy książka zarobi na siebie - super. Jednak bardzo wiele osób nie ma tak komfortowej sytuacji i siłą rzeczy liczy na zwrot kosztów. Może i pieniądz jest zimny i bez uczuć, jednak bez niego oddawanie się uczuciowej pasji (na szerszą skalę jak w tym wypadku) jest często-gęsto zwyczajnie niemożliwe. Tak więc niestety tych dwóch rzeczy rozdzielać za bardzo nie można, bo w pewien sposób mogą się wzajemnie napędzać.

 

Może moje podejście jest mocno pragmatyczne, ale jak odkryłem lepiej spełnia się w życiu niż szalona pogoń za marzeniami. Na nią można sobie pozwolić, gdy jest się już obrzydliwie bogatym. Podobno.

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inną kwestią jest pomysł i problemy z tzw. world building. Moje bzdurki w rodzaju "Bez przyszłości" czy innych opek *khe-khe* Zły Lord *khe-khe* przejdą jeszcze jako fanfiki MLP, bo korzystam z uproszczonego uniwersum - ergo, uproszczony pomysł, lekko przerysowane postacie i pewne... skróty w strukturze świata przedstawionego nie rażą tak mocno. Gdybym jednak miała przenieść "BP" na grunt typowego, "ziemskiego" urban fantasy, zaczęłaby się kołomyja, bo musiałabym szukać informacji na bardzo różne tematy (od medycyny sądowej po policyjne procedury), doszlifować kreacje bohaterów i mocno namieszać w elemencie fantasy (bo czytelnik zwróci większą uwagę na to, na jakich zasadach działa ta cała "cywilizacja" z równoległego świata etc.). A world building wykraczający poza "zerżnę powierzchownie z Tolkiena i zmienię trzy nazwy na krzyż" jest w pisdu trudny i wymaga wiedzy na temat historii, ekonomii, kultury, socjologii i <tu wstaw litanię innych -logii>. Albo ogromnej dawki humoru i kreatywności (wiedzy zresztą też - Świat Dysku pozdrawia).

Z kolei takie "Cydry" (2/10, nie polecam) niejako paradoksalnie funkcjonują wyłącznie w obrębie uniwersum MLP... I nie cytujcie mi Ćwieka z jego nowszymi powieściami. Fanfiki o czwórce zachlanych muzykantów z niewyparzonymi mordami mogę pisać tylko w klimatach pucykowych, bo ich "fabuła" na dłuższą metę wiązać się będzie właśnie z serialem i jego lore czy inną mitologią. Ot, taki pomysł.

 

Kończąc ten mało składny wywód o niczym i wracając do łuku aorty, mój facet od czasu do czasu marudzi mi, że mój inny fanfik (którego nazwy ze wstydu nie będę podawać) mógłby się stać samodzielnym pomysłem - ja jednak twardo obstawiam swoje i powtarzam do znudzenia: piszę historię opartą o konkretne, zdefiniowane uniwersum, z jego postaciami i wydarzeniami. Akcja fika jest silnie zakorzeniona w akcji jednej z części tego uniwersum i rozgałęzia się ku drugiej, a obecność moich własnych bzdurek, wniosków i wymysłów mniej lub bardziej powiązanych z materiałem źródłowym nie czyni go niczym oryginalnym czy samodzielnym - to jak dorysowywanie brakujących kawałków w obrazku na bazie tych istniejących. Zmiana kilku detali nie uczyniłoby z opowiadania nic ponad marny plagiat - marny plagiat marnej historii.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu Star Light napisał:

Od kiedy zrozumiałem, że na forum są osoby, które potrafią napisać coś co zostało uznane za genialne, zacząłem się zastanawiać: DLACZEGO tkwią z talentem wyłącznie na forum? Możliwe, że to Wam wystarcza, choć jakoś odczuwam to inaczej. Osobiście uważam, że z każdego rodzaju talentu należy robić najlepszy możliwy użytek, żeby nie mieć potem do siebie żalu, że się go zmarnowało, albo przynajmniej nie wykorzystało pełni potencjału. Jak istnienie ze swoimi umiejętnościami tylko na forum kogoś w pełni satysfakcjonuje, to koniec tematu. Ale, jeżeli nie... to kończąc wszystko na "mógłbym/mogłabym" nigdzie nie zajdziecie, to pewne. Nie macie żadnych szans wybić się ponad jakikolwiek rynek, nawet lokalny, jak nic nie wydrukujecie i nie puścicie w obieg. Nie uda się? Nie spróbujecie, to oczywiście, że nie ma prawa się udać.

 

Co do stawiania sobie celów. Osiągnięcie czegoś z literaturą nie może być postrzegane przez pryzmat zdobycia pozycji na rynku światowym. Dobrze jest mierzyć wysoko, ale tam wypada spojrzeć od czasu do czasu, na zachętę. Idąc w góry, zdobywając szczyt, nikt się na niego od razu nie teleportuje, chyba, że wystoi godzinę+ pod wyciągiem na Kasprowy i wybuli coś tam..., ale większość szczytów nie posiada skrótów. Idąc na szczyt będzie nas czekać długa, trudna i bardzo ciekawa droga. (Chyba zacząłem przynudzać...) Będzie trzeba przejść kilka polan, jakieś lasy, strumienie, a w trakcie czekają nas niesamowite doznania, jeżeli zechcemy z nich skorzystać i otworzyć się na nie. Więc może najpierw warto napisać coś i umieścić np. na forum, poprawić się na ile to możliwe, potem spróbować wydać coś w Polsce? Jak się uda, zrobić to ponownie i nawet kolejny raz, a dopiero na końcu spróbować zdobyć szczyt, hmm? A nawet jeżeli się nie uda z tym szczytem, to czy wypad w góry musi koniecznie wiązać się ze zdobyciem najwyższej z dostępnych? Można mieć ciekawsze przeżycia i wspomnienia chodząc po ukrytych zakamarkach dolin.

 

Cele zarobkowe? A nie można tego zrobić przede wszystkim dla siebie i choćby połechtania własnego ego? :) No, chyba, że ktoś wiąże z pisaniem swoją karierę, ale to jak zgaduję jest cięęężki kawałek chleba. Oczywiście nie ma nic piękniejszego, jak zarabianie na tym co się kocha robić. Tylko, że taki układ jest idealny wyłącznie wtedy, jeżeli poszczególne jego składowe nie wchodzą sobie w drogę, a to już wcale nie jest takie częste. Pieniądz jest zimny i bez uczuć, dlatego potrafi boleśnie okaleczyć uczuciową pasję, a taki widok, to bardzo przykry widok.

 

Jak Was przynudzam, to niech ktoś się nie boi mi tego powiedzieć, to się trochę stonuję. :D

 

Zacznijmy od tego, że nie ma czegoś takiego jak talent. Jest warsztat. To że coś zostało uznane za genialne na forum kolorowych osiołków też mało znaczy, bo to specyficzny rynek. Chociażby - tu sprzedają się głównie króciutkie komedie. Ile widziałeś takich w księgarniach? Niewiele. Potencjał... Główny program z wydawaniem książki polega na #ITakNiktTegoNiePrzeczyta i to dosłownie. Wydawnictwa zazwyczaj nie czytają tekstów jakie dostają. Trzeba się postarać by to zrobili. Tu z przykład podam (o ironio!) Ziemiańskiego. Autor jest z niego fatalny, ale na marketingu to się jednak zna. Pan Ziemiański wszedł do wydawnictwa i rzucił im swoje wypociny na stół. Dosłownie. Z hukiem. Na chama. Liczy się by zostać zapamiętanym. Dlatego jeśli chcemy być pisarzami, którzy trafią do druku i się sprzedadzą, to opłaca się być aroganckimi ekscentrykami. 

 

To raczej będzie droga przez mękę, gdzie najczęściej wypowiadanymi przez nas słowami będą przekleństwa. Użeranie się z wydawnictwami, z kiepską redakcją i korektą (na tym się dzisiaj bardzo oszczędza), a potem z kijowymi tłumaczami. Tylko na tym forum znalazłabym spokojnie z 3-4 osoby, które pod względem umiejętności tłumaczeń spokojnie przebijają masę profesjonalistów na rynku polskim (tłumaczenia Władcy Pierścieni czy Kubusia Puchatka - tylko dla ludzi o mocnych nerwach). A na końcu będziemy wściekli, bo nas wycyckają z umową i nawet jeśli stworzymy drugiego Pottera, to dostaniemy za to jakieś grosze :MJTQO:.

 

Sapkowski pisze by było na wódkę, także tego... Oczywiście, że można to zrobić tylko dla siebie i połechtania własnego ego i w zasadzie uważam to za jedyny sensowny powód by wydawać książkę. Dopiero jeśli to przeżyjemy i okażemy się popularni, to możemy się bawić w zarabianie na książkach. Chyba że piszemy w języku angielskim, wówczas zasady gry pewnie się zmieniają. Cóż, znam osobiście parę osób, które książki wydały. Znam też sporo takich co zamierzają to dopiero zrobić i sama się do nich zaliczam. Jednak nie sądzę, że przyniesie mi to jakiś zysk. Ja po prostu lubię łechtać sobie ego.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuj

A na końcu będziemy wściekli, bo nas wycyckają z umową i nawet jeśli stworzymy drugiego Pottera, to dostaniemy za to jakieś grosze :MJTQO:.

Wy się interesami nie zajmujcie, wy się zajmijcie pisaniem. Od interesów jest kto inny. Możliwe, że to dla nas będzie dobry interes. I to nie jest żaden miszegas. Jak to się mawia 

A goldener shlisl efent ale tirn.

Cytuj


Sapkowski pisze by było na wódkę, także tego

 

Każdy powód jest dobry. Niektóry piją, żeby żyć, a on, pije, żeby pić. 

 

Cytuj

Chyba że piszemy w języku angielskim, wówczas zasady gry pewnie się zmieniają.

Angielski, angielskim, ale pomyślcie o chińskim. Tam nie ma dobrej dystrybucji. Jakież to daje możliwości, by takową stworzyć.

A nar git un a kluger nemt.

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuję dzisiaj innej formy wypowiedzi. :) Ale zanim. W niektórych sprawach jestem pragmatyczny, w innych altruistyczny, więc nie umiem siebie zdefiniować pod tym kątem. Chyba najlepiej określiłbym siebie jako optymistycznego realistę. W jednym zdaniu: „spodziewam się najlepszego, ale przygotuję się na najgorsze, a jak mogę to pomogę.” Jakoś mi się to sprawdza. A teraz skrótowe myśli:

1. Nie uważam, że wydanie książki to prosta sprawa, ani że nie wiążą się z tym wydatki finansowe i inne problemy. Części z nich jestem świadomy i każdy, kto myśli o wydaniu książki, też powinien o nich wiedzieć, tylko o wszystkich. To taka wiedza podstawowa o gruncie, na którym się stoi lub chce się wkroczyć. Tak samo jak nie pomyślałem, że to marzenie z rodzaju: „spełni się w jeden dzień i jedną noc”.

2. To już napisałem, złośliwie powtórzę: jeżeli się czegoś nie spróbuje, nic się w tej materii nie osiągnie.

3. Przy spełnianiu marzeń polecam: cierpliwość, wytrwałość, wiarę w swoje możliwości i wsparcie mentalne. W pojęciach „cierpliwość” zawiera się również „czas”, a w wytrwałości – (bardzo) ciężka praca.

4. Idąc ślepo wpatrzonym w punkt docelowy, nie patrząc pod nogi, można sobie jedynie wybić zęby albo wpaść w przepaść, a nie dojść do końca. (Stąd porównanie do wyprawy w góry.)

5. Niemożliwe dzisiaj, jutro całkiem możliwe, pojutrze fakt dokonany. Myśląc wyłącznie w kategorii dnia dzisiejszego, będziemy stać w miejscu. Nikomu tego nie bronię, ale i nie polecam.

6. Niewielu ma komfort finansowy w spełnianiu swoich marzeń i ja nie wypowiadam się z takiej perspektywy, bo jej nie znam. Niedobór finansowy to bariera do przeskoczenia, za to pieniądze nie pomogą pokonać wszystkich przeszkód. To żadna wiedza tajemna.

7. Szalona pogoń za czymkolwiek, to ciągle szaleństwo, a ono z definicji nie jest dobre.

8. Samo myślenie nie zastąpi przezorności.

Edytowano przez Star Light
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu Star Light napisał:

Spróbuję dzisiaj innej formy wypowiedzi. :) Ale zanim. W niektórych sprawach jestem pragmatyczny, w innych altruistyczny, więc nie umiem siebie zdefiniować pod tym kątem. Chyba najlepiej określiłbym siebie jako optymistycznego realistę. W jednym zdaniu: „spodziewam się najlepszego, ale przygotuję się na najgorsze, a jak mogę to pomogę.” Jakoś mi się to sprawdza. A teraz skrótowe myśli:

1. Nie uważam, że wydanie książki to prosta sprawa, ani że nie wiążą się z tym wydatki finansowe i inne problemy. Części z nich jestem świadomy i każdy, kto myśli o wydaniu książki, też powinien o nich wiedzieć, tylko o wszystkich. To taka wiedza podstawowa o gruncie, na którym się stoi lub chce się wkroczyć. Tak samo jak nie pomyślałem, że to marzenie z rodzaju: „spełni się w jeden dzień i jedną noc”.

2. To już napisałem, złośliwie powtórzę: jeżeli się czegoś nie spróbuje, nic się w tej materii nie osiągnie.

3. Przy spełnianiu marzeń polecam: cierpliwość, wytrwałość, wiarę w swoje możliwości i wsparcie mentalne. W pojęciach „cierpliwość” zawiera się również „czas”, a w wytrwałości – (bardzo) ciężka praca.

4. Idąc ślepo wpatrzonym w punkt docelowy, nie patrząc pod nogi, można sobie jedynie wybić zęby albo wpaść w przepaść, a nie dojść do końca. (Stąd porównanie do wyprawy w góry.)

5. Niemożliwe dzisiaj, jutro całkiem możliwe, pojutrze fakt dokonany. Myśląc wyłącznie w kategorii dnia dzisiejszego, będziemy stać w miejscu. Nikomu tego nie bronię, ale i nie polecam.

6. Niewielu ma komfort finansowy w spełnianiu swoich marzeń i ja nie wypowiadam się z takiej perspektywy, bo jej nie znam. Niedobór finansowy to bariera do przeskoczenia, za to pieniądze nie pomogą pokonać wszystkich przeszkód. To żadna wiedza tajemna.

7. Szalona pogoń za czymkolwiek, to ciągle szaleństwo, a ono z definicji nie jest dobre.

8. Samo myślenie nie zastąpi przezorności.

 

No nic, trzeba się do punktów odnieść :D

 

1. A trzeba doliczyć także czynnik ludzki - i nie mówię tu o osobie autora, ale o tych z którymi będzie zmuszony współpracować. Wiedza o przedmiocie jest niezbędna, ale trzeba jeszcze umieć z takimi się dogadać a to nie zawsze jest proste. Lub miłe.

2. Jeżeli podejmie się próbę, która przez okoliczności obiektywne jest praktycznie niespełnialna, to przyniesie to więcej złego niż dobrego.

3. A tu się zgadzam. Dodałbym jeszcze z pomocnych rzeczy: cynizm, pragmatyzm i wyrachowanie, ale to tylko ja :crazytwi:

4. Również zgoda.

5. Twój optymizm, choć godny podziwu pozwolę sobie nieco ostudzić znanym porzekadłem - mierz siły na zamiary.

6. Wszystkich nie. Ale są podstawą która pozwala wybić się do ich pokonywanie. Może odwrócę tę myśl - ile tak naprawdę jesteś w stanie osiągnąć bez nich? I nie mówię tu o jakichś bajońskich kwotach, tylko o normalnych (czyt. takich które realnie da się zarobić) pieniądzach.

7. Ma swoje plusy. Poza tym w odpowiednich okolicznościach to nie szaleństwo tylko ekscentryczność :D

8. A tu nijak nie wiem jak to się ma do reszty tematu (dlatego osobiście nie przepadam za taką formą wypowiedzi). A samo myślenie do niczego nie doprowadzi. Należy podjąć jeszcze działanie. I tu przydaje się wspomniana przezorność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odchodząc od tematu wydawania książek (co w rzeczy samej najprostsze nie jest), chciałbym podzielić się absurdalną myślą, która naszła mnie przy okazji nowego konkursu Dolara. Otóż: Czy można zrobić Crosover kucyków i My Little Pony?

Tak, nie przesłyszeliście się. Otóż biorąc pod uwagę, jak bardzo, wiele fanfików odbiega od serialowej rzeczywistości, zastanawiam się czy można by zetknąć  oryginalny, kreskówkowy świat i świat kreowany często w naszych głowach. 

Wiem, ze moje wyjaśnienia są marne, ale mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sun czyli chcesz łączyć oryginał z już stworzonym fanowskim opowiadaniem lub uniwersum. Pomysł wydaje mi się nowatorski, ale od razu nasunęło mi się pytanie. A dlaczego by tu nie połączyć dwóch opowiadań różnych użytkowników? Co prawda nie mam pojęcia jak dokładniej by to wyglądało, ale wyobraźnia pracuje, lecz puki co przewiduje trzy możliwe drogi rozwoju tego pomysłu. Albo powstanie nowa moda na łączenie tekstów (kto wie, może potem będziemy tworzyć opowiadania z dwóch łączonych tekstów?), albo forum zasypie masa hybryd. Ewentualnie wszystko zostanie po staremu.
Co do samego konkursu, to byłbym skłony polemizować czy coś takiego powinno być dopuszczone, ale osobiście spodziewam się, że tak się nie stanie. (chyba że ktoś wymyśli konkurs oparty na łączeniu tekstów)

 

Osobiście dodam, że znam taką osobę, która robi coś podobnego. Co prawda ona bardziej adaptowała dane uniwersum na potrzeby własnego i choć nie widziałem efektu końcowego, to puki co jego starania są zadowalające.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się czy można by zetknąć  oryginalny, kreskówkowy świat i świat kreowany często w naszych głowach.

Pisałam coś podobnego (zderzenie świata "kanonicznego" z własnymi wymysłami) w okolicach 2013-14, ale zrezygnowałam - nie miałam pomysłów, fabuła była nieskoordynowanym burdelem, a jakość całości... cóż, powrót do tekstu był tak bolesny, że fik poszedł w cholerę.

Ale ponoć Fluttershy miała dobrze oddany charakter.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mówiąc szczerze @Flashlight, to rozważania zostawiłem na poziomie czysto teoretycznym, gdyż do napisania takiego fanfika potrzeba olbrzymiej ilości pracy, talentu i nietuzinkowych pomysłów na prowadzenie fabuły. Czyli stanowczo za wysokie progi jak na moje nogi, zwłaszcza przy konkursowym limicie czasu. 

Jeśli chodzi o Crosover z innym fanfikiem, to to już prędzej idzie stworzyć, ale tu pojawia się nieco inny problem. Mianowicie gdzie jest granica miedzy opowieścią osadzoną w uniwersum (inne falloutowe fanfiki przecież nie są crosoverami z Falloutem Equestrią), a crosoverem z fanfikiem. Jeśli chodzi o zetknięcie dwóch dzieł, to najprostsza droga, ale i tak trzeba oba dzieła znać na wylot. 

To co mi się tak naprawdę nasunęło, zaczynając tą dyskusję, to coś w rodzaju: Kucyki z fanfików, w których Equestria przypomina ziemię (wszelkie wojny, bród, smród i ubóstwo), trafiają do słodkiej, cukierkowatej Equestrii. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu Sun napisał:

gdyż do napisania takiego fanfika potrzeba olbrzymiej ilości pracy, talentu i nietuzinkowych pomysłów na prowadzenie fabuły

A tego nie potrzeba przypadkiem do każdego dobrego fanfika?

 

Poza tym, crossover z fandomem albo innym crossoverem? Co w tym szczególnie trudnego? Trudna może być natura takiego opowiadania, bo napisanie komedyjki nie jest sztuką, a czegoś większego i ambitnego już owszem. Jeżeli miałbym wrzucić bohaterów Fallouta do CRISISA i na odwrót, żeby zrobić komedię to nie widzę trudności poza właściwym oddaniem charakterów postaci. Jeżeli miałbym natomiast przeplatać ich losy w sposób prowadzący do jakiejś ciekawej konkluzji - to już wymaga odrobiny doświadczenia i pomysłu. 

 

Pozdrawiam

Słowo i Poezja

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu Zodiak napisał:

A tego nie potrzeba przypadkiem do każdego dobrego fanfika?

Śmiem twierdzić, że nie. Mam tu na myśli wszelkie krótkie teksty, będące zazwyczaj komediami czy randomami, które faktycznie są dobrymi fanfikami, ale do ich napisania nie potrzeba "olbrzymiej ilości pracy, talentu i nietuzinkowych pomysłów na prowadzenie fabuły ". Wystarczy niewiele pracy, odrobinę talentu i dobrego pomysłu.

Oczywiście to tylko mój punkt widzenia. :dunno:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż @Sun, jednak źle cię zrozumiałem, ale za to jest więcej tematów do dyskusji. :D

Teraz odnosząc się do Twojej sprecyzowanej wypowiedzi powiem tak:

Pomysł sam w sobie jest prostszy, ale dalej ciekawy. Powiedziałbym, że jest to odwrócenie standardów, bo z reguły postacie z MLP trafiają do złych, zniszczonych światów, a teraz inni trafia do tej kolorowej utopii.
No co prawda często się zdarza, że ludzie wchodzą do Equestrii, ale i tak to co innego.

 

14.01.2016 at 09:17 Sun napisał:

Mianowicie gdzie jest granica miedzy opowieścią osadzoną w uniwersum (inne falloutowe fanfiki przecież nie są crosoverami z Falloutem Equestrią)

Jak zawsze to będzie kwestia umowna z bardzo zatartymi granicami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wednesday, January 13, 2016 at 20:21 Sun napisał:

Odchodząc od tematu wydawania książek (co w rzeczy samej najprostsze nie jest), chciałbym podzielić się absurdalną myślą, która naszła mnie przy okazji nowego konkursu Dolara. Otóż: Czy można zrobić Crosover kucyków i My Little Pony?

Tak, nie przesłyszeliście się. Otóż biorąc pod uwagę, jak bardzo, wiele fanfików odbiega od serialowej rzeczywistości, zastanawiam się czy można by zetknąć  oryginalny, kreskówkowy świat i świat kreowany często w naszych głowach. 

Wiem, ze moje wyjaśnienia są marne, ale mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie.

 

To nie jest zły pomysł, pod warunkiem, że autor wie, co chce z tym zrobić. Ja poszukałbym jakiegoś bezsensownego, ale mimo to częstego sposobu przedstawienia którejś z M6 i skonfrontował go z tą samą bohaterką w wersji kanonicznej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmieniając temat.

Tak się zastanawiam jak wygląda u was twórczość poza forum? Próbujecie pisać coś bez kolorowych taboretów? Na przykład w innych uniwersach, bądź sami jakieś tworzycie, albo wstawiacie znajomego w rolę głównego bohatera w swych opowiadań?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu Flashlight napisał:

Próbujecie pisać coś bez kolorowych taboretów?

Zdarza się, ale wolę kolorowe taborety, bo raz, że są łatwiejsze do pisania, dwa, że mam potem, co zrobić z takim tekstem, czyli wrzucić go na forum, przeczytać te dwa/trzy komentarze, które dostanie i zapomnieć o nim. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu Flashlight napisał:

Zmieniając temat.

Tak się zastanawiam jak wygląda u was twórczość poza forum? Próbujecie pisać coś bez kolorowych taboretów? Na przykład w innych uniwersach, bądź sami jakieś tworzycie, albo wstawiacie znajomego w rolę głównego bohatera w swych opowiadań?

 

Kiedyś, tak z 13-15 lat temu pisałem fanfiki w fandomie Tolkienowskim. Na całe szczęście zostały eradykowane, bo jak sobie przypomnę co ja tam wtedy tworzyłem... uch... 0/10 z punktu. W sumie, w fandomie HP też coś pisałem, ale ten projekt umarł śmiercią naturalną - self-insert to zło, tym bardziej przekokszony self-insert, a taki wtedy był. Na szczęście również eradykowane.

 

A poza fandomem? Coś tam skrobię, ale czy coś z tego wyjdzie... czas pokaże.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast próbowałem nieco kryminału w świecie Star Wars - taka gwiezdnowojenna Shirley Holmes ale to już całkiem pokaźny kawałek czasu temu i gdy niedawno wpadło mi to ponownie w ręce to trudno było mi uwierzyć że napisałem coś tak cholernie słabego. Myślę, że gdzieś tam w głowie jeszcze mi pozostały pomysły na kolejne historyjki z moją panią detektyw ale gdybym kiedykolwiek miał do tego wrócić to pewnie pisałbym wszystko od nowa.

 

Co do twórczości niefanfikowej może by się znalazł jeden lub dwa pomysły własne na jakąś dłuższą historię ale cóż to jest sam pomysł czy nawet przyzwoity plan jeśli jest moc obaw? Chociaż podobno niczego nie należy wykluczać... no, pożyjemy, zobaczymy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...