Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/13/15 we wszystkich miejscach
-
Od mojego działu proszę się odstosunkować... A tak poważniej, to sam pomysł teoretycznie nie jest zły, jednak praktyka byłaby o wiele trudniejsza - na dzień dobry trzeba by było to wszystko posegregować - a że mamy na forum ponad 1000 opowiadań, to zajęłoby to masę czasu. Kolejnym jest to, iż wiele fanfików ma różne tagi i autorowi mogłoby się nie spodobać, iż jego fanfik, który ma zarówno [Slice of Life] czy [Adventure] jak i [Violence] (bardzo popularne) trafiłby do Slice a nie do Violecne lub odwrotnie - a ktoś musiałby to przyporządkowywać. Dodatkowo pisane opowiadania czasami zbaczają z planowanego schematu i to co zaczęło się jako Adventure zmienia się w Slice of Life (lub odwrotnie, lub jeszcze co innego) co automatycznie zmuszałoby do zmiany kategorii i powodowało niepotrzebny chaos. Nie należy również zapominać o takich, które nie będą pasowały do żadnej kategorii. Jednak uważam propozycję za niepotrzebną w dziale z opowiadaniami (choć cieszy sam fakt propozycji i możliwe, że w innych działach będzie przydatna), głównie z tak banalnego powodu iż istnieje coś takiego jak stale aktualizowana LISTA FANFIKÓW. Link do niej znajduje się w dziale, w przypiętym temacie i każdy może wyszukać na niej co tylko chce. Po tytule, po autorze, po tagach... czego dusza zapragnie. Fakt, trafiają się również takie, które mają po kilka tagów, ale i tak proces wyszukiwania jest znacząco ułatwiony, tym bardziej że staram się korzystać w niej z listy tagów, jaką mamy na forum.4 points
-
Mamy nową mape Equestrii, uzupełnioną o nowe lokacje z IV i V sezonu, a także naprawionym Krystzałowym Imperium (miałem rację, że w Pinkie's Pride był to błąd). Z nowej mapki wynika wiele rzeczy. Po pierwsze, Griffonstone zgodnie z przypuszczeniami jest w granicach Equestrii, ale równocześnie te tajemnicze gryfy zza morza to nie jest jednak to osobne imperium (choć nikt nie wyklucza, że jest coś dalej). Equestria jest niedużym krajem (w skali europejskiej, nie amerykańskiej), gdyż widzimy jak nieraz bohaterki pokonują pieszo jakiś duży fragment drogi widoczny na mapie. Nie zabiera im to dużo czasu. Co więcej, farma kamieni miała być za miastem (Ponyville), a to już inna część mapy. Wiadomo, skala też pewnie nie jest zachowana. Piramida Ahuizotla jest na południu, jak być powinna, a nie na północy, jak wynikało z odcinka.3 points
-
Pomysł na usprawnienie: Zróbcie żeby nie było czegoś takiego jak archiwum. Jakiś kretyn przeniósł wszystkie wątki o spotkaniach do archiwum i nie można nic dodawać i nawet moderator nie mógł nic z tym zrobić. Wątki powinny zostawać tu gdzie są, bo wtedy są posortowane tematycznie. Stare wątki same spadają na dół listy, bo przecież są sortowane po czasie ostatniej modyfikacji. Jeśli ktoś chce po kilku miesiącach coś dodać, to też jest jak najbardziej OK, np. chciałem podlinkować nowe filmy do wątku o MLK 2015 i nie ma powodu, żeby to utrudniać lub uniemożliwiać. Ugh, przez to przekęte archiwum na tym forum trzeba bohatersko rozwiązywać problemy nieznane z innych forów i jeszcze kłócić się z różnymi takimi co "nie widzą problemu". Wnerwia mnie to jeszcze bardziej, niż generalna rozwałka wszystkiego średnio co trzy lata. EDIT: Okazało się, że to Spier zrobił czystkę w ponymeetach, bo wymyślił, że to ma działać przez kalendarz. Teraz przynajmniej widzę, że różne udziwnienia i przeszkody to nie wina zwykłych moderatorów, tylko samej góry hierarchii. Po kłótni z Siperem, jago stwierdzeniu, że skoro forum mi się nie podoba, to nie widzi podstaw, żebym tu siedział i 3 warnach, przynajmniej dzięki mnie można dalej pisać w wątkach w archiwum spotkań. Zamieszczam tutaj wyedytowaną wersję tego co napisałem Spierowi. Wiem, że to robienie offtopa, a ta dyskusja chyba powinna być w "sugestie jak poprawić forum", a nie w "sugestie jak poprawić regulamin" ale uważam, że to ważne spostrzeżenia, a przecież takie rzeczy jak przenoszenie wątków do archiwum mają swoje odbicie w regulanimie. Zresztą czytają to te same osoby i już nie chcę pisać nowego posta. W końcu się przeklikałem przez ten kalendarz i rzeczywiście mogę wejść w wątek np. o Krakowskim ponymeecie, ale to jest nieintuicyjne i sam bym na to nie wpadł. Poza tym dotąd było to posortowane województwami i łatwo było znaleźć odpowiednie wątki, a mało kogo tak samo interesuje doroczne spotkanie ogólnopolskie, czy duże spotkanie w jego mieście, jak np. 20-50 osobowe spotkanie gdzieś na drugim końcu kraju, więc filtrowanie po obszarze się przydaje i to bardzo. W kalendarzu widać co najwyżej jeden miesiac na raz i trzeba na wszelki wypadek klikać i szukać kilka miesięcy do przodu. Rozumiem, że czystka starego działu spotkań jest po to, żeby nie było konkurencji dla kalendarza. To jest chore, bo zniszczyliście coś, co działało i było uporządkowane. Archiwum z definicji nie jest uporządkowane. To, że teraz można edytować posty hurtem przeniesione do archiwum, to jak poprawka Windowsa 8 na Windows 8.1 i nazywanie tego usprawnieniem, gdzie interfejs użytkownika w Windows XP i tak był lepszy. Coś takiego jak kalendarz imprez byłoby przydatne, ale jako dodatkowa funkcja, a nie jedyny mechanizm do pisania i znajdowania wątków o spotkaniach. Jest np. wątek o cotygodniowych spotkaniach w Warszawie, które są cykliczne i nie da się go umieścić w kalendarzu, no a kiedy jest w "Mazowieckie", to ktoś nowy może go łatwo znaleźć i przeczytać gdzie i kiedy zwykle są spotkania, co już kilka razy miało miejsce. W archiwum raczej tego nie znajdzie, bo na to nie wpadnie. Inny przykład, to że czasami ktoś chce coś znaleźć w wątku sprzed kilku miesięcy, pamiętając dział (np. Mazowieckie), ale nie miesiąc. Gdyby wątki o spotkaniach tworzyło się normalnie tak jak do tej pory, a w kalendarzu można by było je podpiąć, to dało by się znaleźć ten sam wątek na dwa sposoby i takie rozwiązanie byłoby dobre. Zrozumcie, że ludzie przywyczajają się do sposobu w jaki coś działa i nawet jeśli nowe rozwiązanie jest teoretycznie lepsze (a rzadko jest), to zmiany wporwadzają zamieszanie i trzeba od nowa uczyć się podstawowych rzeczy, często grzebiąc w przyciskach na które dotąd nie zwracało się uwagi. Tym gorzej, kiedy jest więcej klikania, albo zmiany są na tyle nieprzemyślanie, że coś psują lub wręcz uniemożliwiają. Skoro już o tym mowa, to które rozwiązanie problemu otwarcia zamkniętego wątku (który powinien występować w wyjątkowych okolicznościach (kłótnie, łamanie regulaminu), a nie nagminnie (nieaktywnosc przez pewnien czas)) jest według was najlepsze i najbardziej oczywiste? A) Zobaczyć na dole strony kto jest zalogowany i wysłać PM do jakiegoś moderatora. To chyba w miarę działa, jeśli już sie na to wpadnie. B) Zgłosić ostatni post w wątku jako "odblokujcie to, bo chce odpowiedzieć" i czekać długo. C) Napisac PM do moderatora działu, nie ważne czy jest zalogowany i czekać długo. D) Napisać nowy wątek, podlinkować stary i zwymyślać adminów, później skarżyć się w jakimś wątku o samym forum. Działa raczej kiepsko i wszystkim puszczają nerwy. E) Jeszcze cos innego? Takie rzeczy jak shoutbox, odznaczenia za konkursy, kalendarz, itp. to fajne bajery, ale to wszystko jest rzeczą poboczną, a naprawdę ważne i potrzebne rzeczy to: * Pisanie postów (kiepski edytor What You Can't See Is What You Can't Get zamiast jawnego BBcode), * Znajdowanie postów (bywają ukrywane w archiwum, a kiedyś były po pewnym czasie kasowane, podczas gdy powinny na lata zostawać w dziale gdzie ich miejsce) -- tu jest sporo różnych sposobów wyszukiwania, więc OK. * Porządek w wątkach (jest cały labirynt działów i podforów), * Odpisywanie w miarę potrzeby (przez pewien czas nieaktywne wątki były automatycznie zamykane). To są naprawdę ważne i potrzebne funkcje i utrudnianie korzystania z nich jest tak wnerwiające, że wodotryski tego nie rekompensują. Z plusów, po ostatniej rozwałce forum przynajmniej przywróciliście funkcję "pokaż wątki w których brałem udział, posortowane po czasie, z zaznaczeniem tych z nowymi postami" - bardzo przydatne kiedy mam kilka wątków w których rozmawiam. Tyle, że jak to zwykle po zmianach, trudno było to znaleźć.3 points
-
3 points
-
2 points
-
2 points
-
2 points
-
1 point
-
No patrzcie państwo, nawet nie wiedziałem że mnie ktoś jeszcze pamięta z tych AARów .-. jakby cię to zainteresowało, to "Sztandar nadziei - biały orzeł w koronie" może i nie został zakończony na forum, ale doczekał się kontynuacji w formie trzech mapek (trzecia w produkcji) - http://daneofscandinavy.deviantart.com/art/Req-Rohm-s-Germany-Part-1-4636783941 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
@Airlick, pamiętasz ten art z Berun i Eriką, na którym był watermark, bowiem właśnie niedawno znalazłem bez i w lepszej rozdziałce. [NSFW]1 point
-
Helo. Każde wino, które jest tanim winem, drogim winem, albo domowej roboty winem, jest dobre.1 point
-
1 point
-
1 point
-
Bądź mną. Miej 20 lat, wracaj do domu i zostań tam niespodziankę od mamy. http://i.imgur.com/JpaE8Ev.jpg (ta różowa niespodzianka ^^ niebieska dostana od przyjaciółek na 18 ) Przy okazji pytanie, czy jest to kuc z poprzednich generacji MLP? Bo nie oglądałam ich i nie widziałam, ale na kopytku ma napisane w serduszku My Little Pony1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
1 point
-
Czy tylko mnie ten kompas w lewym dolnym rogu na pierwszy rzut oka przypomina pizze?1 point
-
1 point
-
Wiesz co zauważyłam ? Przejmujesz się wszystkim, że Ci nie wychodzi, że inni robią to lepiej. Porównaj swoje pierwsze przytulaki i zobaczysz progres, nie przejmuj się porażkami, nie tylko tobie zdarzyło się kupić jakiś fatalny produkt.1 point
-
Usunołem AVG i przewróciłem system. Wszystko smiga i jest dobrze! Wielkie dzięki za pomoc!1 point
-
Był to odcinek którego najbardziej wyczekiwałem ale i najmniej się go spodziewałem w tym sezonie. Piosenki były ok, nie jakieś wybitnie ale i też nie kiepskie. Przemiana DT może i była za szybka ale co zrobić jak ma się tylko 20 minut. No i najważniejsze CMC odnalazły swoje powołanie i w końcu dostały znaczki i to jakie Co do znaczków sam ich zamysł popieram w 100%, bo po przeżyciu tylu wspólnych przygód dostać różne, nie związane z tymi przygodami znaczki nie było by do końca ok. Te trzy paski na tarczach powinny zostać tylko zamiast mieć kolory z grzyw może czytelniej by było jak by miały kolory z sierści, wtedy na tle tarcz reszta by się bardziej wyróżniała, ale znaczki dalej byłyby ze sobą ściśle powiązane. Samo powiększenie znaczków też by sporo dało. No i teraz znaczkowej lidze przydał by się nowy hymn1 point
-
Antyradio mnie dzisiaj lubi. Dwa razy puścili ładny set utworków Scorpions - Wind of Change, potem Evanescence, a natępnie Sonne i Białą Flagę :31 point
-
Godzina pierwsza będąca godziną zapadnięcia w sen w prywatnym wymiarze czasowym Oksymoron minęła. Przeniknęła do snu który był nie tylko snem świadomym, ale i snem będącym bramą do innych snów. Wystarczył tylko jeden element, aby przedostać się dalej, o wiele dalej, aby pozostać bez ograniczeń i wznowić wędrówkę po tym, co działo się w głowach ludzi, kiedy ich mózg znajdował się w stanie spoczynku. Sięgnęła do kieszeni po szczyptę piasku i splunęła na nią, po czym zacisnęła dłoń. Kiedy ją otwarła, siedziała na niej maleńka, ośmionoga istotka. Połyskujący granatowym światłem spomiędzy ziarenek piasku pajęczak, mały tkacz iluzji sennych, istota niematerialna, ale w pełni świadoma. Łącznik pomiędzy snami, klucz do przeniknięcia sennego świata przez świat rzeczywisty, namacalny. Wszystko co musiał zrobić, to zacząć tkać. A wtedy... Leżące na arenie zwłoki obudziły się i zaczęły powoli powstawać. Powoli, bo połączenie się ze snem i powrót razem z nim do świata rzeczywistego kosztowało wiele energii i wiele skupienia. Widząc mknące ku niej pnącza odpięła maskę wiszącą u pasa i przyłożyła ją do twarzy. Biała, odrapana twarz z drewna, o kanciastych łukach brwiowych, pod którymi znajdowały się teraz po trzy okrągłe oczodoły. Płaski, kanciasty nos oddzielony był od równie kanciastej brody tylko wąską, prostą szparą będącą ustami. W momencie przyłożenia maski do twarzy z ciała oponentki Seroxa zaczęły wydobywać się ziarna piasku, połyskujące granatowym światłem. Wir który się z nich utworzył zasłonił Oksymoron, a maska już po chwili wyłoniła się spomiędzy małej burzy piaskowej. W oczodołach pojawiły się iskry, a po bokach drewnianej twarzy pojawiły się wiązki błękitnego światła przypominające rogi. Stworzenie które wyłoniło się z piasku było wyższe od ludzi dwa razy. Stąpało na dwóch, umięśnionych nogach i wspierało się długim ogonem, dla zachowania równowagi. Miało długie kończyny górne, zakończone trójpalczastymi łapami. Nastąpiła godzina druga - wrota zostały otwarte. Pnącza rozrywające ziemię przeniknęły przez piaskowego stwora, na chwilę tylko rozpraszając ziarna piasku, aby zaraz potem wróciły one do poprzedniej konfiguracji. Zamaskowany stwór nachylił się nad podłożem areny i otwarł swoją zaciśniętą dłoń. Wypuścił z niej małego, połyskującego pająka o pancerzyku z podświadomości i sygnałów elektrycznych. Małe, granatowe odnóża pomknęły wprost ku najbliższej ścianie areny. Niematerialny, ale istniejący w trójwymiarowej rzeczywistości. Niepodległy jej prawom fizyki, będący formą życia istniejącą w innej czasoprzestrzeni. Zniknął pomiędzy trybikami w ścianie, aby już kilka sekund później powrócić z tysiącami sobie podobnych pająków. W przestrzeni areny pojawiły się świecące nici. Świeciły tylko po to, aby dać się zauważyć publiczności. Zwykłe efekciarstwo, ot co. Ani tkacze, ani nici nie potrzebowały promieniowania elektromagnetycznego. Małe stworzenia potrzebowały już tylko jednego, aby móc w pełni sprawnie funkcjonować. Tym czymś była ciemność. Ich środowisko życia, to, co pozwalało niematerialnym tkaczom będącym myślami na swobodę działania. Najchętniej dążyły do ciemności, chcąc otulić się nią i zacząć Przewodzenie. Nawet stworzenia powstałe w umysłach działały instynktownie, toteż cała ich chmara zaczęła zbliżać się ku Seroxowi, będącemu najciemniejszym punktem areny. Zaczęły go przenikać, nie sprawiając bólu ani nie czyniąc żadnej krzywdy. Trudno byłoby skrzywdzić taką istotę. Nie absorbowały jego energii, nie odbierały sił. Wplatały się w niego, zakłócając myśli Cienia szumami i obrazami spływającymi znikąd. Dziwne to były obrazy, ale zbyt chaotyczne aby je odczytać. Podobne hałasowi towarzyszącemu tłumowi ludzi, z którego nie sposób wychwycić narządem słuchu jakikolwiek jasny i sensowny przekaz. Pająki łączyły się między sobą wielobarwnymi, opalizującymi nićmi pajęczyny. Połączone z areną, w dziwny sposób krępowały Seroxa, nie odbierając mu swobody ruchów, ale zakłócając swobodne myślenie. Zagnieździły się w nim, przesyłając między sobą Sny i odsyłając je z powrotem ku innym gniazdom, osadzonym pomiędzy trybikami areny. Piaskowy stwór rozciągnął swoje piaskowe mięśnie. Sięgnął ku swojej klatce piersiowej i wyrwał z niej garść granatowego piasku, drobnego jak pył. Poruszał się zwinnie, dziwnymi, długimi skokami do których przystosowane były jego kończyny. Okrążył swojego oponenta, potężnego Maga korzystającego z magii Cienia i zdmuchnął garść piasku prosto w jego twarz oczywiście ze względu na brak mięśni twarzy nie przyjmując żadnego grymasu. Mimo to Cienisty wiedział, że jego ślepia przyglądają się uważnie mieczowi.1 point
-
Formalnie nie żyje. Wbrew pozorom - Tak. I to wiele osób. Cholera, jakoś nie mogę odgadnąć czemu. Chwila... MLPPOLSKA... Witaj, Katarzyno.1 point
-
Fakt, odcinek był mocno przyspieszony, ale równocześnie taka lekka tematyka ładnie łączy się z wątkiem dziecięcym. Jakby jeszcze wyszło, że CMC też ratują świat, to sorry... ile można A tak uratowały tylko swój mały świat. Mam takie małe podejrzenie, że staną się uzupełnieniem Mane 6.1 point
-
>zobacz, że Miglas cię zacytował >wejdź do tematu z gotową odpowiedzią "a ty się utop" >przeczytaj "a ty się utop" Mimo to, utop się.1 point
-
1 point
-
kocham to KOCHAM (pisze to po przeczytaniu 1 akapitu prologu)1 point
-
Mi się podobało właśnie to, że Big Macowi zależało na Apple Bloom. Tak jak mówicie wyżej, te momenty, gdy pokazano uczucia tej postaci... wzruszające :(1 point
-
Ależ oczywiście że byłem Czyli coś czego można by sie spodziewać po Bezpiece haha1 point
-
Od kiedy nie można prowadzić dyskusji, dotyczącej problemu? Fajnie, że usuwasz mój post, który moim zdaniem sporo wnosił do tematu. Super, że dostałeś tego moda, ale naprawdę, ogarnij się trochę. I to nie offtop, to zażalenie na Ciebie1 point
-
Talent to ty masz.Nie zmarnuj tego tylko bazgraj dalej ^^1 point
-
1 point
-
1 point
-
Wpis #25 Zbliżają się urodziny Bon Bon. Swego czasu rozmawiałam z nią na temat jej podwójnego imienia. Powiedziała mi, że rodzice uznali, że jest słodka jak cukierek. Ojciec chciał właśnie Bon Bon, a matka Sweetie Drops. Żadne z nich nie chciało iść na kompromisy typu: Sweetie Bon czy Bon Drops. Matka mówiła, że będą się z niej nabijać w szkole: "bon towarowy", a ojciec mówił, że będą gadać "Sweetie Drops, daj dropsa". Koniec końców ma oba, a to jej pozostawiono wybór gdy dorośnie. Dobrze, że moja rodzinka nie miała takiego dylematu. Ba, strzeliła z imieniem w dziesiątkę. Ale mniejsza z tym. Zbliżają się urodziny Bon Bon. I tu mam dylemat. Kupić jej książkę kucharską, którą ma na oku od dłuższego czasu czy nową półkę na posiadane już książki. Tak się składa, że przydałaby się jej nowa książka, ale jest dość gruba i stara półka raczej nie wytrzyma ciężaru. I tak wygląda jak litera "U". A może i jedno i drugie? Tylko skąd ja wezmę pieniądze na to wszystko?1 point
-
Wpis #24 Mam nową lirę! Bon Bon jest wspaniała, chociaż czasami ma "zaniki poczucia humoru". Tym razem miała poważny "atak zaniku". Każdego by to rozbawiło. Chyba. Podeszłam do niej i uśmiechnięta zaczęłam mówić: "chcę pożyczyć szczęścia, zdrowia, pomyślności oraz kilka bitsów". Byłam pewna, że chociaż się uśmiechnie, ale nie. Miała grobową minę. Na szczęście powiedziała, że nie musiałam się wygłupiać. I tak miała zamiar dać mi na nią pieniądze. Od tego są przyjaciółki. Fakt, ale pośmiać się można. Pewnie miała gorszy dzień. Kilka dni temu upiekła zakalca na nasz "babski wieczór" To pewnie dlatego. A może zdenerwowała ją Octavia?1 point
-
„Wszystkie Drogi Prowadzą do Equestrii”… Dzieło bardzo popularne, znane i lubiane. Z tagiem EPIC! Gdyby nie znane mi wcześniej z innych źródeł fragmenty, to rozczarowałabym się bardzo. Określiłabym to jako typowy pierwszy fanfik. I jak na typowe dzieło nowicjusza, to nie jest najgorsze… Ale, ale! To ma 24 rozdziały! I nikt nie powiedział Mabowi STOP. A trzeba było. Bo w ten sposób, setki fanów, zero krytyki, to się nie dojdzie do niczego. Zacznę może od tego, że generalnie nie przepadam za Human In Equestria, a ten fanfik jest wielką sztampą tego typu. Jest sobie brony, którego życie jest do zadu, nagle przy pomocy artefaktu trafia do Equestrii jako imba alikorn. Co jest nie tak? Hmm… Zacznijmy od tego, że miałam wrażenie, iż się zgubiłeś i nie wiesz w jakim kraju Maron mieszka. Polska? Stany? Trochę konsekwencji z nazewnictwem, a nie kompletny miszmasz. Czytam dalej, a tam praca w pseudomacu, zły szef i ogólnie tak bardzo złe życie. Trafia do Equestrii i co się dzieje? Zaraz po trafieniu do kraju pastelowych taboretów, wylądował w Everfree, napotyka Mane 6, wskrzesza Twilight, pokonuje smoka w jej umyśle… Tyle poświęcenia! Magia typu „Celestia tego nie zrozumie, bo jest za słaba i za głupia! Wow!”… Dodatkowo, jeśli nie wie co robić, to słyszy głosy, które mu pomagają. Na początku Mane6 chcą go zabić, bo myślą, że zabił Twilight, więc chłopina ma problem. Nie zna języka, więc się nie wytłumaczy. Ale trafia do Zecory, która rozwiązuje jego problemy, Twi się respi, więc klacze przepraszają i trafia do Biblioteki w Ponyville. Potem uczy się języka w jedną noc, a podręczniki do magii żre jak chipsy. Co z tego, że taka Twalot uczyła się tego latami. On opanuje w sekundy! Motywy, że nie zna języka i ma formę źrebaka były całkiem fajne, ten pierwszy jednak został schrzaniony całkowicie. Nasz Scientusik dał radę w jedną nockę, więc… Mam mówić coś więcej? Autor poszedł na łatwiznę i to widać. Po prostu fajny pomysł go przerósł i to widać. Dalej mamy Marona chodzącego do szkoły. Wszyscy na niego lecą, nawet Granny Smith [to akurat żart], ale serio, te CMC, które niemal chciały z nim robić orgię, to mnie przerażały, a ja w końcu jestem złem wcielonym. Później jest to wyjaśnione, ale imho kiepsko. Dlaczego? Bo czy wszystkie ogiery Equestrii zaczynają niemal orgazmować na widok Królewskich Sióstr? No chyba nie. Dalej jest konkurs talentów. Oczywiście dzieją się rzeczy niezwykłe, a dobry, szlachetny, TEN który świat uratuje [co było wiadome od początku] wykazuje się szlachetnością i dobrocią w stosunku zebrogaza [pegaz x zebra- też na początku myślałam, że to jakiś GAZPROM albo gaz bojowy, ewentualnie coś typu Cyklon B]… Wieje nudą. W zasadzie, to mogłabym zjechać każdy fragment, bo fabuła całościowo jest do luftu i raczej już nic z tym nie zrobisz, chyba, że ponownie napiszesz, ale mi się po prostu nie chce. Jestem chora, mam rozwalone łapy i nie jestem w nastroju do bycia miłą i wyrozumiałą Cahan. Dlatego zajmę się kreacją postaci? Zacznę oczywiście od Marona Scientusa, alter ego Maba. Maron myśli, że zna się na biologii, ale się myli. Maron nie wie nawet jak koń jest zbudowany, a że nie jest parzystokopytny, lecz nieparzystokopytny, to dopiero dla niego abstrakcja. Scientus jest mega potężnym, szlachetnym, dobrym, blablabla, chętnym do pomocy… Nie, proszę! On nie ma żadnych wad. To chodzący ideał. Wszystkie na niego lecą. Jeszcze ma durne kompleksy, by być bardziej Gary’m Stu. „Trudne Sprawy: Maron Scientus ma problem, bo jest ogierem alikornem.” Operator Żelaznej Dziewicy wstał i zaczął klaskać. No, poważnie? Kto normalny traktowałby to jako problem? To nie jest Seksmisja i świat feminazizmu, a on ma problem, bo jest ogierem! Zakłada, że będzie miał problem, bo ma skrzydła i róg? Bo w serialu nie było faceta pegazorożca? Z mojego, na ludzki: widzisz w życiu trzy klacze kuca walijskiego, jesteś człowiekiem, widziałeś masę innych zwierząt. To tylko pierwsze kucyki jakie widzisz. Potem ktoś ci pokazuje rodzaj męski. Dziwisz się, że istnieje? Nie. Był bronym. Uczy się z prędkością światła. Potrafi nauczyć się wszystkiego. Jest mega silny. I czytelnie rysuje człowieka, podczas próby rysowania paszczą! Latać uczy się w 2 sekundy… Biała Bogini! Zmiłuj się nade mną, że musiałam to czytać! To najgorzej wykreowany bohater świata, przebija chyba nawet Richarda Cyphera z „Miecza Prawdy”, a to sztuka. Avaritius albo Malavaris - typowy czarny charakter? Serio, on jest płytki i do zadu. Dlaczego? Siedzi na miejscówce i czeka, ma własne Blood Fall, tysiąc i jednego głupich pachołków, wali pseudomroczne teksty i miał tragiczne dzieciństwo. Smuteczek. Plusy, bo to smok i to złoty, a nie czerwono-czarny. Snappers - jeszcze gorszy niż jego szef. To samo co wyżej + głupi śmiech. Miało być mrocznie, wyszło głupio. Loża Bufonów i inne Bigmouthy - serio? Gorzej się tego zrobić nie dało. Mamy walkę ze złymi dręczycielami, którzy są niedobrzy do szpiku kości. Taki podział na dobro i zło, jak w bajkach typu „Jaś i Małgosia” jest według mnie czymś niedopuszczalnym w dziełach przeznaczonych dla dorosłych. A teraz… Mane6 NIE! NIE! NIE! Najgorzej oddane bohaterki kanoniczne w historii fanfików. Miałam wrażenie, że zrobiłeś po wycinku jakiś dwusekundowych scen z serialu, olałeś całość, przerysowałeś i wyszło, jak wyszło. Klacze stały się nijakie do szpiku kości, są chyba tylko po to by wychwalać Marona, matkować mu i… właściwie to tyle. Księżniczki za to zachowywały się jak nastolatki, ich rozmowy dyplomatyczne były na poziomie „z kumplem na grillu”. Nie czuło się od nich ani krzty majestatu. Dolar chwalił postacie drugoplanowe. O ile kuce z biura do pegazorożców, coś tam, były naprawdę fajne, o tyle reszta nie zapadła nawet w moją pamięć, no może poza panem, który mówił „Co za utrapienie!”. Na pewno są to najlepsi bohaterowie fika. Sombra… Yyy… Nie, nie i jeszcze raz nie! Król Cieni na usługach jakieś przyzadziasa? Nie kupuję tego. Opisy. Niektórzy chwalą to opko za nie. Ja nie. Zbyt szczegółowe, niepotrzebne i ze złym doborem przymiotników, który wcale nie miał sprawiać, że wygląda to komicznie. Określiłabym to jako „przerost formy nad treścią”. Opis dachów, fug między kaflami, każdej pierdółki typu spłuczka od kibla… Co to kogo obchodzi? Opisy mają nadawać klimat, ale jeśli przesadzimy i zaczniemy używać nieadekwatnego słownictwa, to wygląda to źle. Na dodatek starasz się używać mądrych słów, a robisz to źle. Wybitnie źle, np. „na ścianach wisiały miecze, coś tam i gladiusy”. Gladius jest rodzajem miecza. Podobnie robiłeś z kolorami typu „czerwono-karmazynowy”. Karmazynowy jest odmianą czerwieni. Albo się używa koloru podstawowego, albo odcienia. Tak, kolory! Robisz to źle, daltonisto. Zapytałam kilkanaście osób i wszystkie uznały, że Fluttershy nie jest złota, ani szaro-złota, tylko jasnożółta. Bawisz się w jakieś dziwaczne odcienie i to zupełnie niepotrzebnie. Ja rozumiem niektóre z nich. Ale „w kolorze gumiguty” to była już przesada… A anatomia konia… Wysłać Ci tablice anatomiczne? Pytałeś się mnie też, czy koń może aż tak zgiąć nogę w stawie pęcinowym. Może. A może to ja jestem jakaś dziwna, że strony dla wetów wertuję, kiedy o kucach piszę… Właściwie to generalnie- jeśli się o czymś pisze, to najpierw należy zebrać o tym wywiad. Bo inaczej wychodzi nie za fajnie. I teraz coś ciekawego! U Ciebie potrafi wystąpić jednoczesny przesyt dialogów, jak i ich niedomiar. Miało to miejsce w niektórych dialogach, podczas których bohaterowie trajkotali jak najęci, a cały świat nagle znikał. Były to miejsca ścian dialogów. „Wszystkie Drogi Prowadzą do Equestrii” mają bardzo różny poziom rozdziałów. Nad większością się załamywałam, zarówno ze wzglądu na wyjątkowo źle napisane postacie, dziwaczne opisy i kiepski styl, z wyjątkowo okropnym szykiem zdań. Ale, ale! Niektóre czytałam z przyjemnością. Np. rozdział 24, który mile mnie zaskoczył. Jest to opowiadanie przewidywalne do szpiku kości i w obecnej formie nie poleciłbym go nikomu. Jest w nim jednak parę naprawdę dobrych pomysłów i myślę, że po sporych przeróbkach mogłoby być nawet dobre. Rodzina alikornów, biuro do spraw pegazorożców, nauka w szkole, brak znajomości języka, więź z Avaritiusem, nauka w Equestrii - gdyby to tylko lepiej poprowadzić… Tak, to jest fanfik zmarnowanego potencjału. Typowe błędy początkującego [wydziel dialogi i dorób akapity], któremu nikt niestety nie pomógł. A, co do korektorów! Nazwy nauk typu „zoologia” piszemy z małej litery.1 point
-
Dobry, czy tu hejcą? Gdy zobaczyłem, ile osób uważa "Wszystkie drogi..." za opowiadanie genialne, ucieszyłem się, że zostało nominowane i że wreszcie będę mógł je przeczytać - w końcu dobrych fanfików nigdy za wiele. A potem zacząłem czytać. I całą tę iluzję wspaniałości diabli wzięli. [spoilerS, SPOILERS EVERYWHERE!] Już sama fabuła nieco odstrasza: oto poznajemy głównego bohatera, młodego mężczyznę, któremu jest w życiu źle, mieszka w pełnym zła i przemocy świecie, a jedynym światełkiem jest serial wiadomy. "Ale to już było", chciałoby się zanudzić. Drugą rzeczą, która zniechęca do czytania, są opisy. Ja rozumiem, opisy są ważne, pozwalają lepiej poznać świat przedstawiony, ale tutaj przedobrzyłeś. Są po prostu za długie i zbyt dokładne, przypominają mi nieco opisy przyrody z "Nad Niemnem". Przy okazji warto tu wspomnieć o sposobie, w jaki opisano barwy. Wszędzie mamy różne ecru, burgundy, kolory otoczakowe... Większość z nich jest nieznana przeciętnemu czytelnikowi, przez co trzeba je sprawdzać na wikipedii (albo prosić o wyjaśnienia płeć piękną; swoją drogą, jak kobiety zapamiętują te wszystkie barwy?). Kolorystyczny Verlaxizm, przerost formy nad treścią. I do tego te przetłumaczone nazwy zaklęć, vide nieszczęsny Aging Spell... Żeby chociaż te opisy były poprawne technicznie. Ale gdzie tam! Znikające ogonki przy ę, ą, brakujące przecinki i insze tego typu babole psują odbiór fanfika. Na domiar złego wiele zdań napisano nie-do-końca-po-polsku: niby wszystko da się zrozumieć, ale oczy bolą przy czytaniu. Dobra, teraz kwestie fabularne. Muszę się zgodzić z Dolarem, że bohaterowie poboczni ci się udali. Agenci tajnej organizacji rządowej ratują początkowe rozdziały, a wojskowa eskorta powinna otrzymać własnego spin-offa. Mają swoje wady i zalety, sprawiają, że świat przedstawiony żyje. Szkoda tylko, że przy obcowaniu z nimi należy stosować zasadę "spieszmy się kochać drugi plan, tak szybko odchodzi". Za to bohaterowie główni to inna para kaloszy. O ile Discord pod koniec potrafił sprawić, że się uśmiechnąłem, a księżniczki wyszły ci znośnie, to cała reszta... jedno wielkie NOPE. Mane6 nie wygląda tu jak znane z serialu powierniczki, a Twilight jest tak denerwująca, że miałem nadzieję, iż zginie, najlepiej na samym początku. Tragedia, panie! Antagoniści też sobie nie radzą; są strasznie sztampowi i przerysowani, ciągle tylko udowadniają, jacy to oni nie są źli i potężni, po czym i tak dostają łomot, nie mogąc nikomu zrobić krzywdy. Nie ma tego poczucia, że oto pojawia się ktoś, kto może zagrozić całemu światu, a już na pewno bohaterom. Wynika to pewnie z kreacji głównego protagonisty: IMBA OP alicorna, który już jako źrebię wszystko wie, wszystko umie, lecą na niego wszystkie klacze, ze wszystkim sobie poradzi, a jak sobie nie poradzi, to patrz wyżej. Taki sponyfikowany Kim Dzong Un. Ba, nawet udziela porad w zakładach pracy, tj. w maszynowni statku! (Kim Maron Un wynalazł też telefon!) Całkiem niezły motyw z nieznajomością języka poszedł w diabły już w pierwszych rozdziałach, a szkoda, bo mógł nieco ubarwić tę postać. Fabuła jest zł... wróć, fabuła jest momentami niezła. Zdarzają się te lepsze chwile, gdy czytelnik jest czymś zaskakiwany, aczkolwiek jest ich mało. Co gorsza, występują błędy fabularne, jak na przykład naprawa statku. W jeden dzień. Przy użyciu wytopionych tego samego dnia części. Wytopionych w środku dżungli, gdzie do najbliższego wychodka jest pięć dni drogi, a suchego doku nie ma. I do tego naprawiają kadłub ZŁOTEM! Już złote zbroje (hejt!) robią ze mnie Hulka, a tu CAŁY ZŁOTY STATEK! (HEJT2!) Główny bohater po przemianie w źrebaka postanawia nie zdradzać swojej tożsamości, po czym... popisuje się swoją wiedzą zarówno naukowo-techniczną, jak i tą wyniesioną z serialu. Najlepsze jest to, że w nikim nie wzbudziło to podejrzeń. Aż dziwne, że agenci Biura do Spraw Pegazorożców śledzili go tak długo... Wbrew pozorom, jak na pierwsze opowiadanie, "Wszystkie drogi..." są całkiem strawne, zwłaszcza jak na twój pierwszy fanfik, jednak wymagają doszlifowania, i to porządnego. Popraw go, a będzie niezły, chociaż nadal nie na tyle, by zasłużył na [legendary].1 point
-
Knock, knock, hear the clock... W wyniku różnego rodzaju zaszłości zostałem jurorem Fanfikowych Oskarów. Tak się złożyło, że Wszystkie Drogi dostały bardzo wiele nominacji w różnych kategoriach. Doszła osobista ciekawość - czym jest ten fik, który dostał aż dwadzieścia jeden głosów na tag Legendary? Do tego wszystkiego wiele uzasadnień było bardzo rozsądnych, a niektóre argumenty mocne. Potem jednak pojawiła się wyraźna sprzeczność w postaci oceny Dolara. Czasem się z nim zgadzam, czasem nie, ale przyznaję - zainteresował mnie kompletnie odmienną opinią. Więc jeszcze bardziej podjudzony, ugryzłem ten wielorozdziałowiec jako pierwszy z listy. Co sądzę? Oj, mam wiele do powiedzenia! Ostrzegam, że komentarz może być chwilami gorzki. Mało tego, być może nawet okrutny. Zachowam tyle obiektywizmu, ile tylko będę w stanie, postaram się zauważyć jak najwięcej szczegółów, dobrych i złych stron fika. Nie da się jednak ukryć jednego, podstawowego faktu. Obiektywizm obiektywizmem... A subiektywnie fanfik zwyczajnie mi się nie podobał. Nie, że nie przypadł mi do gustu, nie że widziałem lepsze - nie podobał mi się. Dlaczego? Och, śpieszę wyjaśnić: Graj muzyko! Ten komentarz nie może mieć standardowej formy, bo i dzieło jest innego kalibru. To były dwadzieścia cztery rozdziały i długi epilog, więc naprawdę było co oceniać. Nie jakieś tam krótkie próbki, tylko kompletne, ukończone dzieło. Dlatego nie narzucam sobie jakiegoś schematu recenzowania, będę pisał różne przemyślenia, umownie powiedzmy - luzem. Trochę o tym, trochę o tamtym... Zacznę od czystej strony technicznej. Z tego co widziałem w komentach - Drogi miały za sobą korektę. Nie ma tutaj tragedii, tekst jest nawet czytelny, choć czcionkę można byłoby zmniejszyć. Błędów nie ma od zatrzęsienia, ale i tak jest ich za dużo. Normalnie wzruszyłbym ramionami na taki stan, a może nawet powiedział, że "ok", ale nie tu. Ten fanfik miał kilku korektorów, co więcej po ilości pozytywnych ocen, nominacji i głosów na specjalne tagi, można uznać, że fanfik pretenduje do tytułu dobrego. Dlatego korektę należy zrobić, by pojawiające się sporadycznie literówki nie raziły. Ot czasem brakuje polskich znaków albo liczba mnoga jest niepoprawna. Jednak nie ma sensu o tym rozmawiać, autor szuka korektorów, więc sprawa jest zamknięta. Sam zaznaczyłem kilka rzeczy w pierwszych rozdziałach, ale potem przeniosłem się na czytnikowe PDFy, więc nie miałem jak zaznaczać. Zresztą przyśpieszyłem czytanie, jak tylko mocno byłem w stanie, więc automatycznie dostrzegłem mniej. Druga sprawa z błędami mniej typowymi. Niektóre zdania brzmią nie po polsku, albo przez zły szyk, albo dziwne określenia. Jeśli ktoś oglądał jakiś TVNowski serial okołodokumentalny jak Detektywi, Sędzia Anna Maria Wesołowska, może dostrzec w niektórych wypowiedziach podobieństwo do słów postaci z tych seriali. Tylko tam była to celowa stylizacja, by ich słowa brzmiały "bliżej ludzi". Tutaj, w dziele literackim jest to niedopuszczalne i wymaga bezwzględnej poprawy. W dialogach czasem może przejść, ale nie w narracji i u postaci, które uważamy za inteligentny i obeznane z językiem. Ogólnie - przydałby się jeszcze jeden... bardziej edytor niż korektor, który wypunktowałby takie miejsca. Autor sam powinien nanieść tego typu poprawki, bo nawet w takim wypadku nie powinno się ingerować w jego tekst. Skoro temat błędów i technikaliów mam za sobą, mogę rzucić więcej niż kilka słów na temat stylu. Już pomijając fakt opisanych wyżej błędów, bardziej skupiając się na ogólnych wrażeniach. Styl wybitnie nie przypadł mi do gustu. Przyznaję, że da się do niego przyzwyczaić, przyznaję, poprawia się z czasem. Jest jednak po prostu... nawet nie o to chodzi, że spowalnia tempo czytania, bo i tak byłem w stanie czytać dość szybko. Bardziej o to, że nie jest ani trochę elegancki i zdecydowanie przedobrzony, przez co miejscami ocierający się o kicz. Przykłady? Usilne szukanie słów zastępczych dla kucyków z głównej szóstki. Ja wiem, że wielu też o to się mnie czepia i wiem, jakie autor mógł mieć motywy robiąc to. Rozumiem. Ale pisanie "pastereczka" o Applejack, bo słowa "pomarańczowa klacz", "kowbojka", "farmerka" i "AJ" już padły kawałek wyżej. Unikajmy przesady. Niektóre zdrowo wydumane kolory. Gdybym pił kolejkę za każdą dziwną nazwę koloru, nie przeżyłbym trzeźwy żadnego rozdziału, a poważnie nachlałbym się na niektórych akapitach. Kolejny raz - nie ma nic złego w ładnych i nietypowych nazwach koloru, ale trzeba znać umiar. Gdy każdy pojedynczy kucyk jest scharakteryzowany przez dwa dziwne kolory, kiedy dodaje się "morwowy" do kolory grzywy Rarity... To nie jest strona w którą chcemy iść. Kolorów jest zdecydowanie za dużo. Obco brzmiące zdania. Nie chodzi mi o ewidentne błędy, ale czasami wyraźnie czuć obcokrajowość. No i bolączka - niepasujące określenia. Głównie czepiam się paskudnych anglicyzmów, jak "mane six", "canterlock" czy "fangirl". O ile w przypadku zostawienia piosenki lub nazwy czarów ma to nawet odrobinę sensu, to w kilku przypadkach brzmi to nie tylko źle, ale nawet prostacko. Sam zastanawiam się, według czego zostało ocenione tłumaczyć - nie tłumaczyć. Inne złe określenia to mówienie o Maronie per "bohater" na samym początku tekstu, to słowo wybitnie psuje obraz przy takiej narracji. Opisy podchodzą pod styl, ale zasługują na trochę inny punkt widzenia. Styl mi nie pasował, a opisy, będące przecież jego pochodną... To naprawdę kolejny problem. Wielu chwaliło ten tekst właśnie za nie. Mówili, jak to w fanfikach opisów zupełnie nie ma. To prawda, wiele dzieł fandomowych można spokojnie przekonwertować do dramatów, tak się nie powinno pisać, by opisów nie było. Tu jednak opisów jest wyraźny nadmiar, nawet nie ze względu na ich liczbę, po prostu, może to zabrzmieć nietypowo, ale najczęściej nie mamy potrzeby ich znać. W większości to napisane ze zdecydowaną przesadą, drobiazgowe rozpiski otoczenia i widoków. Nie musimy tego wszystkiego znać, bo tylko spowalnia nas to w zaznajomieniu się z kreacją świata, fabułą i akcją. Co więcej, na tle długaśnych opisów "krajobrazowych", tym bardziej widać, jak mało jest opisania zachowań bohaterów, targających nimi emocji, jakichkolwiek przemyśleń na temat świata, czy w ogóle czegokolwiek, co warto wiedzieć. Tego jest po prostu niewystarczająco wiele. Właśnie, pojawia się tu smutny motyw wyjaśniania niemal wszystkich zawiłości świata w dialogach. Uważam, że to makabryczny mankament! Czasem niektóre stwierdzenia bohaterów, co robią, co czują, kim są, wypadają wręcz absurdalnie. Jak w niektórych anime, gdzie postacie mówią co robią na bieżąco. W paru miejscach wypadło to iście tragicznie, gdy Maron komentuje co robi. Narracja nie jest tylko miejscem na obraz i otoczenie! Jest gruntem, na którym budujemy kreację świata, pokazujemy odczucia bohaterów, przekazujemy informacje. Niektórzy przywołują taką zasadę "pokaż, nie wyjaśniaj". Tutaj ta zasada sprowadza się do opisów otoczenia i tylko tego. Jako, że większość fabuły i rzeczy ważnych dla tego fika pojawia się w dialogach, często podane w monologach, mamy ciągłe wrażenie wyjaśniania nam, ciągnięcia za rączkę. Prostym zabiegiem przeniesienia wielu rzeczy do narracji można byłoby wiele poprawić. Mimo wszystko, taka jest moja wizja stylu. Może komuś innemu opisy i całość przypadają do gustu? Opinii będzie tyle, ilu ludzi. Takie jest jednak moje zdanie, niezbyt pochlebne, mam też smutną obawę, że mimo wszystko znajdą się tacy, którzy się pod tym podpiszą. O humorze krótko: Miejscami uśmiechnąłem się w tekście, nigdy jednak nie miałem pewności, czy to przez faktyczny zamysł autora, czy przez dziwne imponderabilia tekstu. Zdecydowanie za dużo żartów o czwartej ścianie. Nie wszystkie wstawki bohatera o tym, co widział w serialu, a jak jest naprawdę, są dobrze zrobione, niestety. Powiedzmy, że zasługuje na tag [komedia] na tyle, by go mieć. Bohaterowie. Skrajność tego tekstu. Wędrówka od jego najlepszej strony do najgorszej. Wyjdę od tego, co tekst podarował nam najlepszego: Bohaterowie poboczni! Tak! Perełka i największa radość Dróg. Inspektor i jego asystentka! Zastępca dowódcy gwardii i jego podoficerowie! Marynarze! Night Wind (zebrogaz... do teraz mnie to boli)! Po prostu fajni! Praktycznie tylko epizodycznie występują, z małym wpływem na fabułę, ale jak miło się ich ogląda! Ich rozmowy, zachowania, bolączki... wszystko to znacznie bliżej mnie niż główni bohaterowie i fabuła! Polubiłem ich, naprawdę. Mieli w sobie iskrę, jakiś pierwiastek życia, coś... ujmującego. A Maron? Yhh... Głównym problemem Marona nie są jego olbrzymie talenty, powodzenie u płci przeciwnej, ponadprzeciętna wiedza, inteligencja czy zdolność do magii. To wszystko czyni bohatera sztucznym, ale jeszcze go nie zabija. Prawdziwą bolączką jest to, że zdaje się niespójny i nielogiczny. Zbyt skrajny w swoich cechach. Dosłownie, w jednym momencie zarozumiały, przechwalający się wiedzą zdobytą z serialu (poważnie, nikomu to nie wydało się nigdy niepokojące?), zgryźliwy i skłonny do gniewu, by zaraz potem unosić się godnością i honorem, błyszczeć przykładem, poświęcać się dla innych i stanowić wzór cnót. Dodać do kreacji jego odwagę, umiejętność stawiania czoła przeciwnościom, w kontraście z ogromnym narzekaniem na wszystko i pewnego rodzaju brakiem ogarnętosci... Brr... Raz skrajnie cny Maron, raz zwyczajny wredniak, z którym sam nie chciałbym mieć do czynienia, taki mądry, taki zdolny, tak chętny pokazać, jaki to on mądry i zdolny. Narracja potęguje to uczucie, niestety. Sam... co poradzić, mam kompletnie inną wizję bohatera, z którym mógłbym się utożsamiać. Takiego dobrego w sposób bardziej... "codzienny", a nie wyczynowy. Ale kolejny raz - moja opinia. Co jak co, ale jestem jednak pewien, że Maron może stać się ulubieńcem czytelników. A że moim się nie stał? Tak bywa. Antagoniści: Zwyczajnie kiepscy. Jeśli sztampa w ich zachowaniu miała być celowa - gratuluję! Jeśli nie... ups! Przede wszystkim zbyt często rzucają tekstami o własnym źle i nienawiści do bohatera. Po drugie, są po prostu tandetnie słabi. Kto się okazał najpotężniejszy? Zwykły truteń! Tak, jakiś pomocnik prawdziwego bossa zrobił więcej krzywdy, niż ta cała parada nierówności. No i zbytnia przesada z drugim, dobrym dnem. A jeśli tej przesady nie ma, to niczym Nergal, zepsuci do szpiku kości! Jeszcze do tego zbyt podatni na gniew. Szarzy łotrzy są fajni, jak są zrobieni dobrze. Serialowy Discord był świetny, bo do końca nie wiedzieliśmy, na ile on tę walkę traktuje poważnie, do końca istniały podejrzenia, że to zabawa, a on zwyczajnie dał się pokonać. Rozrabiał, ale z jakim urokiem! A szarość jest fajna, gdy autentycznie widzimy dylematy złego, jak powoli stacza się w mrok. A tu, przekonują, zapraszają do dobra, a ten nie bo nie i toczy pianę z pyska. Rodzina Alikornów spoko, bez rewelacji, ale spójnie i okejkowo. Kolejna z mocnych stron fika. Celestia i Luna - przesadnie łatwo je poruszyć i wywołać u nich emocje, mają za mało powagi, poza tym w porządku. Discord - w retrospekcji tragicznie zbyt zły, potem miejscami problematycznie przesadzony w chaosie i dowcipie, ale jak się ustabilizował, naprawdę dobry. Mimo wszystko mocny punkt. I zło numer jeden. Główna Szóstka! Ta kreacja jest po prostu tandetna. Nie mogę użyć innego słowa, które opisze moje odczucia. Bohaterki są po prostu oddane licho i źle. Czasami zdają się być nijakie, wręcz nie do rozróżnienia, a czasami tak boleśnie przerysowane... Hej, ten kucyk ciągle mówi o zabawie i przyjęciach, to przecież Pinkie Pie! Och, ten cały czas się jąka i boi, jak nic Fluttershy. Ten mówi z wyższością i wymuszoną elegancją - Rarity, tamten z wiejskimi wstawkami - AJ. Tylko niesmacznie przerysowany sposób wypowiedzi czyni je tymi postaciami. Kartonowe sobowtóry. I Twilight. Ała... ała... Moim zdaniem najgorsza kreacja. Ciągle wściekła, ciągle krzyczy, gdzieś podział się jej urok, zdolność do obiektywnego spojrzenia i to, że jednak jest klaczą mądrą i inteligentną. A wątek z "matkowaniem"? Koszmarny, do tego wszystkiego odegrał tak istotną rolę. Po przemyśleniu ucieszyłem się, że o tamtych postaciach było tak mało, bo gdy o Twilight było dużo, dostaliśmy taką abominację. Od znakomitych bohaterów pobocznych, przez znośnego Discorda i rodzinę alikornów, po łotrów, M6 i Twilight. Przepaść, po prostu przepaść. Fabuła. Istotny element fika. Czytałem o tych zwrotach akcji i twistach, niespodziewanych wydarzeniach i przemyślanych zabiegach na tychże... Przez cały fanfik kiwnąłem głową na dwóch zwrotach fabularnych. Pod sam koniec. Koniec końców ta fabuła istnieje. Mało tego, jest kompletna i rozpisana, niestety - w moim mniemaniu kiepska. Od początku wiedziałem, kto będzie bossem, od początku czułem, jak skończy się konkurs, szliśmy po nitce do kłębka, aż do końca opowiadania. Istotnych pytań "o co tu chodzi?" i ogólnych zagadek dla mnie za mało, a te co były zbyt proste. Niestety, tak wiele dało się przewidzieć... Tak mało miałem pola do spekulacji... Coś, co umownie nazwiemy "zawiązywaniem fabuły" miało jeden istotny mankament. Było robione zbyt szybko i bez pomysłu. By naprawdę dostać obuchem niespodzianki fabularnej, trzeba zasiać ziarno wcześnie. A tutaj niestety, wzmiankę o drugim dnie smoka poznajemy chwilę przed spotkaniem z nim i to w sposób tak nieprzekonujący... By rozdział potem poznać wyjaśnienie. Taka jest smutna prawda, że gdy chce się zebrać plony zaskoczenia, trzeba o nie dbać przez cały tekst, splatanie jest procesem, który należy zacząć od początku, by olśnić. Tu zostało to zrobione za późno. Do tego wszystkiego pojawiało się zbyt dużo rzeczy, nazwijmy to "wygodnych". A to zwój, a to ukąszenie Pierzastego Węża (przy nagłym pojawieniu się Shinninga w serialu fandom słusznie się denerwował), a to amulet... Wiele dałoby się naprawić, jakby o tym nieśmiało wtrącić wcześniej, jak z tym Wężem, ale niestety - nie uczyniono tego. Mimo wszystko fabuła konsekwentnie wędruje do końca, z takimi sobie zakrętami, ale jednak. Ostatecznie wszystko odbyło się tak, że da się to uznać, a nawet miejscami uznać za rozsądne. Pojawiały się sporadyczne paradoksiki i małe dziury fabularne. A to: jeśli dziedzice pierwszych alikornów mają ciągnący płeć przeciwną urok, to czemu tak mało zaakcentowano miłość ogierów do księżniczek? Jak alikorny zdołały przekazać zwój, skoro praktycznie nie były w stanie ingerować? Dlaczego było wspomniane, że Luna chroni sny, a nie uchroniła ich na początku fanfika? Ale to naprawdę nic, wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy, nawet najlepszy fanfik i najlepsze dzieło, mają dziury. To normalne. Problemem jest to, że ogólny poziom pozwala mi je dostrzec, gdyby bohaterowie, akcja i wszystko inne było ciekawsze i bardziej przyciągało moją uwagę, nigdy nie skupiłbym się na takich szczegółach. Ostatnia rzecz - ogólne wrażenia i kreacja świata. Yhh... Przynajmniej nie było shippingu. Tak, to żaden argument, sam po prostu ich nie chciałbym go widzieć i go tu nie było, więc się ucieszyłem. Ostatecznie, ani sama fabuła, ani styl nie przeszkadzał mi tak bardzo jak to, na czym właściwie skupiał się ten fanfik. Jakby odrobinę inaczej naświetlić wydarzenia, nadać bohaterom więcej emocji. Tutaj emocje sprowadzają się do jednej, dwóch kwestii, by potem dać się porwać wydarzeniom. A to Fluttershy boi się smoków, manifestuje, jak to boi się iść, ale przekonują ją i idzie, koniec wątku. A to Maron tęskni za domem, potęsknił dwa akapity, koniec wątku. Odpowiednich scen, tego moim zdaniem potrzebują Drogi. Szkoda, że już na to za późno. I jeszcze krótko o rozkładzie scen. Początek... niezbyt... Potem do rozdziału około XI (konkurs) tekst miarowo i dość szybko się poprawiał, by potem na wysokości końca konkursu znów pikować w dół. Wielkie przygody nie przypadły ma do gustu tak bardzo, jak ta pewna namiastka normalności. Być może kwestia gustu, ale powiem, że całość wypadłaby lepiej, gdyby utrzymała klimat i poziom rozdziałów przygotowania do konkursu i jego początku. No i ostateczne podsumowanie: Jak mówiłem, fanfik mi się nie podobał. Moim zdaniem jest po prostu za lichy oferuje za mało, został napisany zbyt źle. W żadnym razie autor nie osiągnął poziomu godnego potępienia, wręcz przeciwnie, napisał jednak kompletny fanfik z perełkami. Warto byłoby jednak poprawić jego błędy, zastanowić się nad jego treścią, a na przyszłość wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Z tego co wiem, powoli następuje progres, tyle dobrego. Tak czy inaczej, ja nie wrócę do lektury, do ogólnego zachwytu też się nie przyłączam, wręcz przeciwnie, krzywię się z lekka. Podobnie jak Dolar, nawet po pełnych poprawkach nie oddałbym głosu na żaden z dwóch specjalnych tagów. To tyle, dziękuję. Pozdrawiam serdecznie autora i czytelników! PS: Mimo wszystko i tak czuję się za łagodny. Sądzę, że to dużo mówi.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00