Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/21/16 we wszystkich miejscach

  1. Od 30 stycznia 16:00 do 31 stycznia 12:00 (Czas może się skrócić lub wydłużyć) forum będzie tymczasowo wyłączone ze względu na przerwę techniczną. W tym czasie oprócz czysto technicznych aspektów, zostanie również dokonana redukcja działów, o czym pisaliśmy Tutaj.
    8 points
  2. Opowiadanie z Poulsenowego Minikonkursu. Tytuł - Zebranie Opis - Zebranie trzech osobistości Link - GoogleDocs (~500 słów) Miłego czytania! Fiki pokrewne: Dwóch takich, co pluło w siebie jadem Wieczorówka Władcy i Lordowie Pozdrawiam
    2 points
  3. Z Twoich wypowiedzi wnioskuję, że wszystkie punkty z expa pocisnąłeś w rozwój fizyczny. Protip: umiejętności psychiczne też się przydają. Następnym razem walnij jednego czy dwa w charyzmę, albo cokolwiek innego co pomoże reszcie użytkowników przeczytać ze zrozumieniem Twoje wypociny. Pozdrawiam jako nerd.
    2 points
  4. Przeczytane. Wreszcie chciało by się rzec bo trwało to zdecydowanie zbyt długo. Szczerze powiedziawszy przez pierwsze 5-6 rozdziałów nie mogłem się przekonać do Cienia Nocy, ale potem już poszło z górki. SPOILERY. SĄ TU. Do lektury Cienia Nocy podchodziłem opornie. Myśl o czytaniu kilkuset stron o przygodach OP alikorna nieco mnie przerażała. Szczęśliwie wreszcie się przemogłem i muszę powiedzieć że absolutnie nie żałuję. Odnoszę wrażenie (możliwe że mylne), że fanfik jest jednym z niewielu podejmujących poważniejsze tematy niż tylko wyprawa kolorowych taboretów w poszukiwaniu guza. Jest i polityka i codzienność w mocno średniowiecznych realiach. Wielkim plusem fanfika jest jego wielowątkowość. Dostajemy kilka splatających się w większym bądź mniejszym stopniu historii. Moją absolutnie ulubioną, jest wątek Darkness Sworda. Spiski, knucia i życie codzienne władcy Nocy jest tym co mnie najbardziej zainteresowało. Możliwe że dlatego że jest to jakaś odmiana od “typowych” przygód kucyków, a może dlatego że wydaje się, że poświęciłaś nad tym więcej czasu niż choćby nad wątkiem Shad. Ale przechodząc dalej. Bohaterowie: Jest dobrze nawet bardzo. Wyraźnie zaznaczone charaktery, raczej brak postaci płytkich, a co najwyżej niedostatecznie zarysowanych. Moim ulubionym jest oczywiście Darkness Sword. Tak, to jest prawdziwy król, knujący na prawo i lewo ale jednocześnie nie obojętny na potrzeby poddanych. Przy okazji nie żaden ponurak, czy udający cierpienie nad brzemieniem sprawowania władzy. Kogo tam mamy dalej… Wyrodną córeczkę Night Shadow. Szczerze jej wątek najmniej mnie interesuje, choć postać jest jak najbardziej ciekawa. Cierpiąca na przerost ambicji nad realnymi możliwościami, z wielkimi pretensjami do tronu królewna. Co najważniejsze nie jest ani trochę OP, ma trochę zalet, sporo wad i cięty jak na tak młody wiek język. W jej wątku kilka rzeczy mi przeszkadza. Żeby nie szukać daleko, sam początek, po rzucie oka na mapę od razu niemal poznaje plany polityczne i strategiczne ojca. W wieku dziesięciu lat! Rozumiem że rodzą się jednostki wybitne, ale odniosłem wrażenie że mimo wszystko Shad się do nich nie zalicza, a mimo to wykazuje się bystrością godną pozazdroszczenia. Przygłupi braciszek Dark Mane. Też go lubię. Korzysta z życia puki może i niech mnie szlak jeśli nie pasuje do rodziny królewskiej. A scena jego ślubu jest... świetna. Bastard Spell. Porządny bohater, z ciekawą przeszłością. Niespełniony Nnoitra błąkający się najpierw w poszukiwaniu zaginionej księżniczki a potem jeden z członków bandy Bastarda, która wyrżnęła w pień jego oddział, zakochany w swojej niedoszłej zabójczyni. Już sam ten opis wskazuje na ciekawą postać, jednak brakuje mi jakiegoś głębszego wyjaśnienia jego zafascynowania Orange Tail. Bo to że ma kolorowy oczojebny ogonek i omal go nie zabiła to trochę mało, czy może po prostu zbyt schematycznie. Orange Tail… Hmm… Interesująca, to trzeba przyznać, ale czy ją lubię? Raz tak a raz nie. Za co tak? Może za tą przemianę ze zwykłej tkaczki w mordującą z zimną krwią i wykazującą się przeciętną elokwencją wariatkę. Za co nie? W sumie też za ubogie słownictwo i mimo wszystko przesadną agresję. Kopanie Nnoitry jeszcze rozumiem ale rzucanie się z gębą na Bastarda? No i to nieszczęsne “zamknij pysk”, raz spoko dwa razy czemu nie, ale dziesięć. Robi się już nużąco. Hualong. Wredny i naśmiewający się z Night smok. Co najważniejsze w swych drwinach nie jest denerwujący i głupi. Czytając jego kwestie natrafiamy zazwyczaj na jakąś w miarę sensowną kwestię a nie tylko durne prześmiewstwo. Trochę pochwaliłem to i ponarzekam. Imiona niektórych postaci. Czytając niektóre z nich mało nie padłem. Jak trzeba nie lubić dziecka żeby nazwać go Awfoul Look, albo Delicious Food? Wiem że z nazwaniem bohaterów można mieć problem, sam mam i to całkiem spore, ale to zwyczajnie jest złe. Fabuła wciągająca w miarę płynna, z wyjątkiem pewnego zastoju w rozdziałach 3-4 gdzie w sumie mało co się dzieje. Całość jednak jest napisana w sposób jak najbardziej przemyślany, dzięki czemu nie natrafiłem na luki fabularne. Przygody śledzi się z zainteresowaniem, choć część z nich jest dość przewidywalna. Raczej nie zaniedbujesz żadnych wątków co bardzo mnie cieszy. Osobiście uważam jednak, że część epizodów warto by nieco wydłużyć, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z tak wieloma bohaterami, część z nich jest zwyczajnie zaniedbywana a szkoda… Różnorodność całości skutecznie jednak maskuje wszystkie moje zastrzeżenia. Raz miotamy się po lesie by po chwili znaleźć się w pałacu królewskim na balu weselnym, a stamtąd przenieść się do kryjówki RPP. Forma. No tu jest już różnie. O ile w pierwszych rozdziałach jest średnio o tyle później jest naprawdę dobrze. Widać naprawdę spory progres w pisaniu. O ile na początku co chwila wyłapywałem zdania zaburzające płynność i rytm zdania o tyle pod koniec było takich coraz mniej. Aczkolwiek wciąż były. Może to moja osobista fobia, może nie ale wyjątkowo przeszkadza mi używania słowa “iż” w zdaniu, w którym bez problemu można by dać najzwyklejsze “że”. Zaburza mi to niestety rytm czytania i skłania do refleksji czy przypadkiem na siłę nie próbujesz urozmaicić tekstu “oryginalniejszymi” wyrazami, w miejscach, w których wcale tego nie potrzeba. No i oczywiście moje największe zastrzeżenie, klimat. Na początku było to niemal rutyną potem na szczęście przeszło. Mówię oczywiście o głośnym i spektakularnym burzeniu zbudowanego przez kilka akapitów/stron klimatu jednym nie pasującym zdaniem. No i jeszcze jest kilka mniej lub bardziej średnich porównań. Pierwszy z brzegu (niemal dosłownie(3 albo 4 rozdział)) porównanie wlokącego się czasu do wyłażącego tasiemca, jest zwyczajnie niesmaczny. Coś co przewijało się przez cały fanfik, a co mocno mi się nie podoba jest przedstawienie kucyków ziemskich jako bandy brudnych i zaplutych wieśniaków. Nie mamy żadnego bohatera pochodzącego z tej rasy. Oczywiście rozumiem zamysł, ba całkowicie się z nim zgadzam, ale niestety moja OC jest właśnie kucem ziemskim… Ogólnie z rozdziału na rozdział widać postęp. Zaczęłaś zwracać uwagę na dokładniejsze opisy (nie spotkałem się więcej z opisem drzewa w stylu “świerk zwyczajny, okryto nasienny” było coś takiego w tekście, a naprawdę przyjemniej czyta się o rozłożystych i ciemno zielonych igłach, niż o jego nasionach (inna rzecz że za cholerę nie potrafię sobie wyobrazić okryto nasiennego świerka pospolitego czy zwyczajnego)). Pojawia się coraz więcej nowych wątków, kolejni ciekawi bohaterowie. Trochę ich się namnożyło, polecam ubić któregoś widowiskowo. Jak na 23 rozdziały trup nie ścieli się zbyt gęsto, ale wcale mi to nie przeszkodziło. Wręcz przeciwnie, śmierć jest potraktowana o wiele poważniej niż na zasadzie: “Ojej już go nie zobaczę, jakie to smutne. Co na obiad?” No i zapomniał bym: świat. Nie miotamy się znów po Canterlocie czy nie daj Celestio Ponnyville, ale po zupełnie nowych państwach. No i jest jakieś orzeźwienie po natłoku rozbuchanych ego Rainbow Dash, bojących się własnego cienia Flaterszajach, czy czegoś w tym guście. Czy wspomniałem, że jest to jeden z moich ulubionych fanfików w fandomie? Jeśli nie to właśnie to mówię i głosuję na tag [Epic]. Chyba wystarczająco to uargumentowałem… Aha, no i powodzenia w dalszym pisaniu.
    2 points
  5. Haha.Jedz sobie przez miesiąc w mc donald i zobaczysz co sie stanie.Ja sie znam na tym co mam jeść a co nie bo mam trenera.Jem głownie białko orzechy itd i mam pełno energi i budulca mięśni czuję to tez podczas treningu,oczywiście białko należy spalać bo na nerki pójdzie ty chyba nie myślisz ze jem gotowe odrzywki ze sklepu xd Robię to co lubię,mam z tego satysfakcję i jestem z tego dumny z wygranych zawodów z klubu sportowego i z ziomków w ekipie, mam wyje*ane co inni myślą a raczej co myślą o takich ludziach tak zwane nerdy bo inni mnie szanują nawet starsi ludzie.Wy tak napinacie bo żal wam dupe ściska,trudno ruszyć słabe dupsko co? I zazdrość łapię heh.A potem choroby i krzywy wygląd.
    2 points
  6. Dla tych którzy jeszcze z nami nie grali: odbyły się już 3 spotkania w których trakcie nieomal umarliśmy ze śmiechu Ja jestem w trakcie tworzenia specjalnego decku do tejże gry który będzie zawierał nasze własne forumowe karty, karty mlp i losowe, ciekawe karty wymyślone przez naszą grupę. Jeśli chcecie dołączyć do naszej zabawy (nie przejmujecie się czarnym humorem) możecie dalej to zrobić! Wystarczy, że napiszecie tutaj post (i dajcie mi reputację ) ! Spotkanie odbywają się na teamspeaku: kucykowyteamspeak.pl (więcej info na PW) od dołu szukać: Pegasus Gaming Area hasło: PGA Stan Talii "mlppolska.pl" 86YA2 na dzień 28.06.16 godzina 01:47 Czarne: 95 Białe: 223 By dodać tą talię do gry należy wpisać: /addcardcast 86YA2 Polecana talia PL (873 czarne, 2510 białych), która pasuje do mojego decku: /addcardcast 2DXBT 6M52S
    2 points
  7. Dziękuję za miłe słowa, chyba coraz mniej się martwię odpisywaniem na te posty. Wszyscy są tu bardzo mili
    2 points
  8. Opis - Twilight Sparkle pada klątwą Daring Do Link - GoogleDocs (~4500 słów) Miłego czytania! Jeśli Dolar będzie pluł jadem za niedostosowanie się do systemu tagów (a tak z pewnością będzie), to Grim Comedy rozbiję na Sad i Comedy. Pozdrawiam
    1 point
  9. Fanfik konkursowy z edycji specjalnej poświęconej antagonistom. Jedyna różnica w stosunku do oryginału to włączone komentarze, bo nie chce mi się tego poprawiać, a poza tym megasieć kolejowa w OpenTTD sama się nie wybuduje jestem zajęty. Ekhm. Tak czy inaczej: Czy można dla własnej przyjemności zdestabilizować cały kraj? No jasne, że można. Jeśli się wie jak... Neoliberalizm
    1 point
  10. Od kiedy tylko spotkałam się z podziałem na Nową Lunarną Republikę i Solarne Imperium wiedziałam, że muszę coś o tym napisać. Wiem, że pewnie to nie będzie nic odkrywczego, ot, kolejna historyjka. Jednak zamieszczam ją, bo być może komuś się spodoba. Proszę o krytykę, bardzo proszę. https://docs.google.com/document/m?id=1-TsuuBbv2m62ZVW7Lfpm-1prgq8-f1uPuFQCqOlo2uI Indżoj!
    1 point
  11. Cześć! Tworzę od niedawna więc ten temat zakładam głównie po to, by się czegoś nauczyć. Krytyka i rady mile widziane (nie miejcie litości). Przy okazji witam wszystkich, to mój pierwszy temat na tym forum.
    1 point
  12. Poranne słońce nieśmiało przedzierało się przez pokrywające niebo chmury, gdy grupa przechodziła przez miasto. Gdzie nie spojrzeć, tam stały małe, acz ładne domki z hebanowych cegieł. Zazwyczaj były parterowe, a dachy krył materiał przypominający nieco liście zanurzone w atramencie. Wszelkie okiennice i drzwi zostały wykonane z czarnego dębu, jak to Podmieńce miały w zwyczaju. Ulice powoli zaczęły się zapełniać mieszkańcami, którzy pośpiesznym krokiem szli do pracy. Mimo, iż miele skrzydła, to woleli przejść się na spokojnie i rozprostować kopyta. Tymczasem grupka różnych istot wraz z Królową Chrysalis na czele, weszła do portu, czyli największej chluby tego miasta. Gdy wszystko wokół dopiero się budziło, tutaj życie tętniło od najwcześniejszych godzin. Stragany z towarami już tu stały, chronione przed słońcem i deszczem przez wielkie, kolorowe płachty rozwieszone na specjalnych drążkach, umieszczonych tu właśnie do tego zadania. Z kolei sprzedawcy mieli wszystko, czego dusza zapragnie. Gdzie okiem sięgnąć, tam stały skrzynie pełne najróżniejszych owoców, warzyw, kwiatów, niekiedy też bele materiału czy ubrania wykonane przez doświadczonego krawca. Najbliżej statków swoje skarby rozłożyli handlarze zwierząt. W drucianych klatkach trzymali stworzenia nie większe od źrebaka, a mimo to przykuwające oko dzięki swoim barwom. Wśród nich dominowały powszechne jako pupile domowe Blackodille, czyli czarne aligatorki o kolczastym ogonie, opiłowanym dla bezpieczeństwa. Jednak były to jedyne stworzenia, które można zobaczyć w każdym Changeańskim domu, reszta wyglądała na egzotyczne i rzadkie. Jak na przykład wielobarwne żółwie, których skorupy przypominały masę perłową, a zamiast płetw miały sporych rozmiarów pierzaste skrzydła. Ich skóra była śnieżnobiała, a spojrzenie spokojne i inteligentne. Tuż obok nich ustawiono ich przeciwieństwo, czyli żywe i ruchliwe gryzonie o żółtej sierści w czarne łaty rozrzucone po futrze. Najbardziej przykuwały wzrok ich ogony, przez ich niewiarygodną długość i puszystość. Każdy źrebak, który przystanął w pobliżu mógł nacieszyć się tym, jak czepiają się drucianych ścianek i wykonują najróżniejsze akrobacje. Długo by jeszcze wymieniać barwy i rodzaje stworzonek, ale członkowie grupy najzwyczajniej nie mieli czasu przyglądać się im wszystkim, gdyż dotarli do ich celu. W samym skraju portu stał niewielki statek, który mimo swoich rozmiarów, wyglądał lepiej niż cała reszta. Został wykonany z jaśniejszego drewna, zupełnie jak inne, gdyż był to materiał mocny, nieprzepuszczający wody i co najważniejsze, lekki. Jednak, gdy reszta na dziobie posiadała piękne figury syren i Podmieńców, tak ten jedyny nie miał tam nic, ale za to cały statek wyglądał, jakby niósł go na plecach ogromny, drewniany, lecący wróbel. Jego skrzydła były przyciśnięte do burt, a tam, gdzie zwykły statek posiada gruszkę dziobową, znajdowały się kark i szyja ptasiej ozdoby. Jego ogon był skryty pod wodą. Następną rzeczą przykuwającą wzrok był wysoki maszt z pięknym, ciemnozielonym żaglem. Namalowany na nim cień głowy i szyi Chrysalis zdecydowanie się wyróżniał wśród pozostały, które posiadały godło Changei. Również zdawał się on mieć trzy warstwy, choć mogło to być złudzenie optyczne wywołane falowaniem materiału na wietrze. Nadbudówka zajmowała jedną trzecią pokładu, także wyróżniała się na tle innych. Wykonana z tego samego drewna co reszta statku, jednak krawędzie, okiennice i framugi drzwi zostały pokryte lśniącą, zieloną masą perłową. Nie da się zaprzeczyć, że stateczek mimo swoich rozmiarów, najprawdopodobniej wymagał najwięcej pracy i uwagi. Chrysalis wraz ze swoją grupą przystanęli tuż za rufą, jednak w bezpiecznej odległości. W tym momencie każdy z obecnych usłyszał szczęk łańcuchów i odgłosy mechanizmu. Tylna ściana nadbudówki poruszyła się delikatnie, po czym zaczęła się powoli opuszczać jak zwodzony most, trzymając się cienkich łańcuchów wzmocnionych magią. Jednocześnie w powietrzu zaczęła się rozsuwać, jakby we wnętrzu ściany ukryto drugą, specjalnie po to, by powstała rampa nie była zbyt stroma. Po niespełna minucie droga do środka była otwarta, a cała grupa powoli weszła do środka, a gdy tylko się weń znaleźli, mechanizm ponownie zadziałał, wciągając ścianę z powrotem. Mimo sporych rozmiarów pomieszczenia względem statku, miejsca było tutaj niewiele, głownie przez wielki, okrągły stół z czarnego dębu. Wzdłuż jego krawędzi ułożono purpurowe poduszki, nadzwyczaj miękkie i gładkie. Wtedy wzrok obecnych przyciągnął wystrój ścian, nie tak bogaty, ale również warty uwagi. Między dwoma drzwiami prowadzącymi na pokład została powieszona para poroży, przypominających nieco baranie, ale jak powszechnie wiadomo, takie rogi również noszą smoki i niektóre rodzaje demonów, dlatego dokładne ich pochodzenie pozostało nieznane. Mimo wszystko najbardziej wzrok przyciągnęły dwa zawieszone pod sufitem szkielety. Były to małe smoki, uchwycone w momencie lotu., a ich kości połączono magią, by nie rozsypały się w najmniej odpowiednim momencie. Jednak, co było niezwykłego w tych dekoracjach? To, że mimo zawieszenia na lince i ogółu bycia martwymi, one wciąż machały skrzydłami, bezszelestnie krążąc nad stołem, wpatrując się przed siebie spojrzeniem pustych oczodołów. Chrysalis zajęła swoje miejsce na poduszce dokładnie pod rogami, a reszta rozsiadła się w pobliżu. Dopiero teraz mogli dokładniej się sobie przyjrzeć, a było na co patrzeć. Tuż obok Królowej, po jej prawej stronie swoje miejsce zajęła puchata kulka radości o różowym futerku, znana wszem i wobec jako jej maskotka i przyjaciel, czyli oczywiście Fluffle Puff. Rozglądała się dookoła, wydając dziwne odgłosy swoim językiem, co uznawała za mowę, jednak nie wszyscy to rozumieli. Następnym członkiem drużyny była piękna i delikatna istota, przypominająca nieco gazelę, acz jej ciało przypominało drzewo, a zamiast futra miała korę. Ze zgięć na jej nogach, z tylnej strony, wystawały krótkie gałązki pokryte liśćmi, a na głowie miała również drewniane poroże, przywodzące na myśl jelenie. Nie dało się dostrzec jej ust, zupełnie jak źrenic na w pełni żółtych oczach. Rozglądała się po obecnych, a jak wiadomo dosyć ciężko wyczytać emocje z samych oczu. Po lewej stronie siedziała największa postać w całym towarzystwie, ogromny, umięśniony minotaur. Sierść miał ciemnozieloną, a całe jego widoczne ciało znaczyły liczne blizny. Okrywał go pancerz z pancernych płyt i skór, wyglądający na niemożliwie ciężki do samego uniesienia, a co dopiero noszenia go na sobie. Jego lewe ramię i dłoń były szczególnie chronione, zakończone ostrzem o kształcie haka w miejscu środkowego palca. Za jego szeroki, gęsto ćwiekowany pas zatknięta była wielka, ostra szabla. Samo spojrzenie na jego twarz wywoływało ciarki, gdyż nosił on na niej osłonę przypominającej żuchwę jakiejś zębatej, stalowej bestii. Jego spojrzenie nie spoczęło na dłużej na żadnym z uczestników wyprawy, jednak częściej lądowało na porożu wiszącym nad Chrysalis. Dalej siedział równie tajemniczy, co reszta tej zgrai, jednorożec płci pięknej o błękitnej sierści, którego proste grzywa i ogon posiadły barwę granatu. Jej twarz, częściowo zakryta przez pasma grzywki, wyglądała na skupioną, a srebrne oczy uważnie studiowały każdą obecną istotę. Jedynie siedzący obok niej minotaur mógł dostrzec dymiącą probówkę widniejącą na jej boku jako znaczek. Każdy z obecnych schował swoje torby pod stół. Nie były one specjalnie duże, ale jak wiadomo, magia czyni cuda, więc dużo mogło się w nich kryć. Nikt nawet nie próbował się domyślać, co siedząca obok istota ma w swoich skarbach. W tym momencie przez otwarte okno w drzwiach wleciał szary stworek, przypominający nieco mysz. Nie miał on przednich kończyn, a ich miejsce zajęły skrzydła poruszające się z prędkością kolibra. Grzbiet stworzenia zdobił kolczasty grzebień, a koniec ogona przerażał trzema hakami skierowanymi w różne strony. Jednak w tym momencie trzymał on w nich pięć pergaminów zaczepionych na sznurze, zwiniętych w zwoje, opierające się na dwóch równych patykach. Przypominało to nieco te dzierżone przez Arie w trakcie rzucania zaklęć, jednak były to zwykłe karty z potrawami. Tym, którzy wkrótce będą przemierzać niezbadane i niebezpieczne krainy należy się odrobina luksusu i ciepły posiłek. Statek drgnął, co dało znać pasażerom, że powoli opuszczają port i ruszają w stronę nieznanych lądów. Stworek zrzucił swój bagaż na stół i wyleciał tą samą drogą, którą tu trafił. Chrysalis jako pierwsza sięgnęła po zwój, który mimo niezbyt bogatej listy potraw, posiadał je wyłącznie w języku changeańskim. Mimo to wystarczyłoby drobne zaklęcie tłumaczące, by rozwiać niezrozumiałe symbole. Nadszedł czas by się przedstawić przed Królową Podmieńców i pozostałymi. Witam w długo wyczekiwanej sesji Wyprawa z Chrysalis, mam nadzieję, że wszyscy będą się miło bawić. Mam jednak pewną prośbę. Jako iż wkładam dużo pracy w tutejsze posty, albo raczej zamierzam, mam nadzieję, że będziecie robić to samo. Nie proszę tu o całe książki jako posty, ale nie chcę tu widzieć krótkich wypowiedzi na odwal. Też nie jestem idealna w tej kwestii, ale będę się starać jak tylko mogę. Dziękuję i miłej gry! PS. Zapisy pozostawiam otwarte, jednak każdy, kto zamierza dołączyć, musi podać miejsce i dobre KP
    1 point
  13. Nie popieram w pełni Mordoklapowa, ale, kochany Majorze, piszesz tak, jakbyś przez szacunek starszyzny miał na myśli, że po prostu się ciebie boją. Nie chciałabym ci obrazić, ale uważam że trochę się zagolopowujesz traktując nas z góry z powodu twojej tężyzny fizycznej. Myślę, że ty z kolei przesadzasz ze sportem. Nazrywasz sobie ścięgna i tobie również zdrowie wysiądzie, jak mordoklapowi, z tym że on dostanie miażdżycy lub będzie miał wysoki cholesterol. Lub jeszcze coś innego. Taka totalna olewka sportu też nie jest dobra. Nauka nie zapewni ci zdrowia, a więc nawet warunków do wykonywania pracy.
    1 point
  14. Drugi obrazek z Discordem zrobił mi życie.
    1 point
  15. Ban za oddanie pracy na crossa jako pierwszy ;_;
    1 point
  16. Po-poro-po-pop-po-po-Power Niggers!
    1 point
  17. Mi się system dobierania bardzo podoba. Przynajmniej jedną przyczynę przegranych meczy Riot już zlikwidował. Teraz wszystko zależy od umiejętności i dobrego wyboru bohaterów. No i meta na sezon 6 się tworzy. Jak na razie każdy na mida bierze Ahri, a na adc Corki'ego. Top znów został owładnięty przez Garena co mnie nie dziwi, tylko ma za duże przeliczniki movement speeda i namnaża się graczy-trolli którzy zamiast walczyć wolą pośmiać i się i szydzić, że tacy szybcy. Bardziej mnie boli fakt, że ludzie wciąż nie patrzą jak dobrze team zrobić. No i 6 banów na 128 bohaterów? Momentami czuję, że to za mało. Btw. dopiero teraz zauważyłem, że są animacje pokonanych bohaterów przez Jihna na stronce LoL'a, w zakładce bohaterowie.
    1 point
  18. Matko, nagle wstydzę się, że jestem w Twoim wieku. . . . . Nie, dobra, to było niemiłe. Co do samego OC'ka. Imię - Szczęśliwy Kot. Radziłabym Ci imiona dobierać trochę inaczej, niż łączenie przypadkowych wyrazów z angielskiego i uważanie tego za ,,słodkim'', czy też powszechnego w XXI wieku określenia ,,fajnego''. Poza tym, nie zapominajmy, że to nie koty, a kucyki. No, w każdym przypadku narazie to kucyki. *Kto wie, co tam ekipa MLPFiM szykuje?* Płeć - No, tu się raczej do niczego nie przyczepię. Rasa - Alicorn. Gdyby wszystkie OC'ki przenieść do serialu, to wszyscy byli by Alicornami. Było zrobić pegaza, albo jednorożca. Albo lepiej - kucyka ziemskiego! One są chyba najukochańsze. Miejsce zamieszkania - Okay, Ponyville. Nie mam nic przeciwko, jednakże mogłaś wymyśleć inne miasto, naprawdę. Rodzina - Dlaczego 3/6 OC'ków ma w Swoim imieniu ,,Dash", ,,Pinkie'', ,,Sunset'' itd. Naprawdę, nic innego nie można wymyśleć? Znaczek - Dobra, znaczek każdy wymyśla, jaki chce. Talent - Chyba każdy umie opiekować się kotami, prawda? BFF - Przyjaciele z Mane 6, skąd ja to znam? No, ale dobra, nie będę się już czepiać.. Aż tak bardzo. Ciekawostki - - Zostać Alicornem przez takie błahostki? Serio? - Okey, może lubić, może lubić. - Dla mnie spoko. - Kay, niech nie lubi. - Wow! Czemu ja nie jestem Twoją siostrą?! A tak naprawdę, patrz punkt 1. Marzenia - - Niech będzie szybka. - Niech Sobie dołącza. - A moją siostrą jest Derpy, wiesz? *Nie no, świetnie by było, ale nie.* Rozwijaj Swój talent i proszę, nie rób tyle Alicornów. Pozdrawiam i życzę powodzenia. ~ Setco
    1 point
  19. No ... najwidoczniej jako pierwszy oddaję swoją pracę. Było mi miło, pisząc go, tym bardziej, że jest to moje ulubione uniwersum Wystawiam tutaj, na widok publiczny moje pierwsze opowiadanie konkursowe (mam nadzieję, że te sceny, które ukazałem, nie będą podchodzić pod gore, tylko violence, oraz to, że nie napisałem za dużo, chociaż tu mi wszystko gra): 'Lądowanie' [crossover][war][sad][adventure][violence]. Główny cross podam na prywatnym. https://docs.google.com/document/d/11fyiaLTGa08MCTRex_rNINuiN7iQl68oQ2To8UEbJ5g/edit?usp=sharing Oto mały spojler, w związku z opanowywaną przeze mnie techniką 3D.
    1 point
  20. Cold Dreams wysłane do Dżuma Postal wysłane do Dżuma SimpleRockets wysłane do Chief
    1 point
  21. Fluffle z entuzjazmem podbiegła do nieznanego sobie stworzenia licząc na nową znajomość, a może nawet przyjaźń. Fluffle już miała stanąć na tylnych kopytkach, a przednie rozstawić i dać tym znak, że może przytulić, jednak tamto coś zrobiło coś dziwnego. Najpierw gałęzie na ciele tego czegoś uniosły się. To przestraszyło włochacza. Padł na ziemię i zakrył pyszczek kopytami, robiąc między nimi przerwę, przez którą może patrzeć. Zauważyła dym, który zdawał się wychodzić z gałęzi. Jak to mówią "nie ma dymu bez ognia" nie dziwne jest więc, że Fluffle odsunęła się. Właściwie poważnie zasatanawiała się nad pójściem po wiadro wody i ugaszeniem jej. Po dalszej obserwacji z bezpieczniejszej odległości zauważyła, że ten dym nie przeszkadza temu stworzeniu z gałęzi. Koniec końców włochacz odsunął się i dla pewności chciał zapytać, czy wszystko jest w porządku, z jego pyszczka wydobyła się krótka seria dziwnych dźwięków typu "pftr". Zapewne driada nie wiedziała by nawet, że to pytanie, gdyby nie szczere zainteresowanie i zaciekawienie wymalowane na pyszczu różowej kulki, która wlepiła swój wzrok właśnie w nią. Fluffle najwyraźniej czeka na jakąś odpowiedź od driady.
    1 point
  22. Dobrze Kiedy Coco Pommel nie załapała wyrażenia AJ o butelce?
    1 point
  23. Cóż. Długo myśleliśmy nad odpowiedzią, ale wydaje nam się, że najlepszą będzie...
    1 point
  24. Mimo tłumaczenia, Lilea wciąż nie mogła rozczytać tajemniczych znaków, ale po wypowiedzi Minotaura domyśliła się o co chodziło. Niedawno się podlewała więc odłożyła kartę informując pokręceniem głowy, że nie potrzebuje niczego. Zaczęła więc obserwować okolice. Królowa wyglądała niczym potwory z mojego lasu, gdyż podział był prosty. Czarne stwory chciały śmierci lasu, a inne kolory chciały ten las utrzymać. Mimo to, widać, że nie jest do końca bezdusznym tyranem, a kieruje się dobrem pozostałych. To dobra oznaka. Po chwili tajemnicza różowa istota podbiegła do mnie łamiąc Bezpieczną Odległość przez co moje gałęzie automatycznie się podniosły i zaczęły jakby dymić. Oczy zmieniły się na pomarańczowe co sygnalizuje ostrzeżenie. Jeśli istota nie ruszy się na minimum 2 metry... zrobi się problem. Normalnie to bym ignorowała próby kontaktu ale złamanie Bezpiecznej Odległości i ostatnie wydarzenia z Driadami sprawiły, że takie akcje traktuje jako agresje. Ma czas na odejście jak nie ruszy się to jej w tym pomogę.
    1 point
  25. 1.Czyżbyście zapomnieli o MAPIE? Jesteście na liście, sprawdzałem (nie chcecie wiedzieć). Albo coś zrobicie albo mamy problem. Jest już jakiś plan działania uwzględniający wszystkie zmienne? 2.Po sytuacji z Tirekiem życie Discorda się zmieniło i bla, bla, bla... ogólnie chodzi o to, że nie da się go tak łatwo oszukać na tym polu (przyjaźń i inne bzdury). W jaki sposób pokonać go tym razem? 2,5.Od teraz już nie, sorry, ale takie realia. Za pomocą Mapy znowu się odnajdą, zrobią to swoje combo i Changea leży. Co powiecie na to?
    1 point
  26. Witaj na forum! Na pewno odzuskasz władzę nad ołówkiem, na początek kup jakiś nie przyzwoicie miękki i samo ci się przypomnieć
    1 point
  27. Ban, gdyż umiesz motywować, chociaż chyba jednak nie będzie do crossover (;
    1 point
  28. (Co już się poddajesz? Uszy do góry, przecież nikt pisarzem się nie urodził. Bierzesz co masz, kształcisz tak jak to sobie wymyśliłaś. Pamiętasz o ograniczeniach kuców, dajesz im swój świat i po robocie.) Ban na zachętę obu paniom.
    1 point
  29. Pewnie jeszcze powiecie, że siedzenie do 5 na kompie jest niezdrowe?
    1 point
  30. Jest taka możliwość, będziemy się kontaktować. Tytuł dowolny, stąd nie napisałem, jaki ma być. Ew. możesz zawrzeć swoje dane, abym mógł powiązać wpłatę z Twoim zamówieniem. To właśnie chciałem powiedzieć. Książka jest w druku!
    1 point
  31. Fluffle chciała jeszcze raz pomachać swym zamówieniem przed oczami Chrysalis. Sam włochacz nie wiedział za bardzo do kogo składać zamówienia, ale wiedział, że wie to Chrysalis, dlatego też jej próba ponownego machania zamówieniem przed oczami jej królewskiej mości. Próba nieudana, bo jej karta dań nagle zniknęła. Fluffle nie była szczęśliwa z tego powodu, jednak gdy zobaczyła, że menu Chrysalis także zniknęło uspokoiła się. Teraz, w końcu, większą część uwagi poświęciła reszcie kompanów, a miała ją komu poświęcać. Była otoczona przez bardzo dziwne towarzystwo, dziwne nawet jak na nią. W końcu niemal każdego dnia widuje jakiegoś podmieńca lub samą królową, mieszka, z Marksaline, której uśmiech mógłby zbudzić strach w sercu samej Nightmare Moon, nie mówiąc już o specyficznych gościach niejednokrotnie wpadających do niej z wizytą. Jednak, teraz nie jest u siebie w domku, tylko na statku w Changei wraz z... no właśnie. Po za nią i Chrysalis była tu jakaś klacz, jednorożec. Mówiła coś o usługach medycznych? Chyba tak. Ta klacz jednak nie wyróżniała się szczególnie, obok niej siedziało... coś? ni to kucyk ni to krzew. Nigdy wcześniej Fluffle czegoś takiego nie widziała, tak samo jak tego wielkiego przerażającego czegoś, co zdejmowało coś z twarzy. To duże było przerażające, dlatego różowa kula wybrała inny cel. Podeszła do Driady, po drodze zahaczając futerkiem o pyszczek królowej. Stanęła naprzeciwko niej, blisko, a nawet ciut zbyt blisko. Liela mogła poczuć na sobie jej delikatny, ciepły oddech. Fluffle wlepiła w niż swe wielkie, niebieskie oczy i bacznie obserwowała nieznana istotę. Po chwili uśmiechnęła się miło i zaczekała na reakcję.
    1 point
  32. Post pod postem powraca. Szybki szkic, który zrobiłam w szkole a potem pokolorowałam na komputerze. Kucyk-android, bo dlaczego nie.
    1 point
  33. Jyrgrisch po przeczytaniu teraz zdecydowanie bardziej dlań zrozumiałej listy zdecydował się na najbezpieczniejszą według niego opcję, czyli dania sporządzone ze składników, których nazwy przeważnie skądś kojarzył. Wiele osób mogłoby uznać to za śmieszne, ale minotaur, który większość swego dotychczasowego życia spędził uganiając się w dziczy za różnymi stworami zwyczajnie nie był przyzwyczajony do tak wykwintnych posiłków. Na początek wybrał zatem rozgwiazdę, na pierwsze danie zupę krewetkową, na główne pieczone płetwy, zaś na deser piranie. Po chwili od dokonania zamówienia Skałogryz stwierdził, że zarówno jego szpon jak i metalowa blacha osłaniająca twarz będą mu w najbliższym czasie tylko zawadzać przy próbach spożycia posiłku, toteż zabrał się wnet za ich demontaż. Po chwili oba wspomniane elementy ekwipunku minotaura znalazły się w jego torbie, odsłaniając już w pełni nadal dość groźnie wyglądającą twarz pokrytą szramami oraz okaleczoną dłoń.
    1 point
  34. Gdy każdy z uczestników tej wyprawy przedstawił się reszcie, królowa kiwnęła głową z aprobatą. Jej przyklapnięte jak zawsze ucho lekko drgnęło, jakby usłyszała prośbę minotaura. Długi, powykręcany róg jej królewskiej mości błysnął na zielono, na co ona sama nawet nie zwróciła uwagi. Dotknęła kopytem pożądanego dania, po czym zwinęła pergamin, który tuż po odłożeniu na stół, zniknął z cichym pyknięciem. Obecni, za wyjątkiem Fluffle, której karta również zniknęła, spostrzegli natychmiast, że język na kartach zmienił się. Każdy mógł na spokojnie wybrać ulubioną potrawę z listy. "Lista dań Changeańskiego Okrętu Lotnego 'Skowronek' Na początek: Meszarki morskie w skorupkach Kruche palce rozgwiazdy chmurnej Rolki z głębinowej marchwi Na pierwsze: Zupa z frajek delfinich Krem z muli pajęczych Słodka zupa z krewetki pierzastej Na główne: Smażone na głębokim tłuszczu charpaki wodnoleśne Świeże ogony mrorali Upieczone płetwy gardeli stupłetwowej Wegetariański talerz smoczych owoców, odmiany wodne i powietrzne Na deser: Szare piranie z rejonów głębinowych srebrytek Talerz soku z meduzy dryfującej otoczonego srebrytkami Mrożone skrzydła młodych tregazek pegazich Smacznego!"
    1 point
  35. "...ciut za duże na zwykłe baranie. No, chyba, że to ta odmiana górska z okolic naszej faktorii - to by być mogło, ale cosik to nie pasuje sądząc po ogólnym wyglądzie tej ślicznej łódki - gdzie, obok tych wszystkich zdobień, rzeźbiarskich majstersztyków rogi zwykłego barana? Na statku samej królowej? To chyba trzęsimur... nie, raczej zębak skalny, za jasne ciutkę na trzęsimura... Do diaska, ciężko jednak stwierdzić na sto procentów! Gdyby tylko nie ta polerka, wtedy po guzkach można by coś oszacować... No nic..." Jyrgrisch posłał porożu ostatnie spojrzenie i cicho westchnął, po czym jeszcze raz omiótł szybko wzrokiem pozostałe zebrane w pomieszczeniu osoby. Niczego nowego nad to, czego dowiedział się lub domyślał na temat reszty kompanii podczas ich wspólnego marszu na statek, nie wywnioskował w tym pokoju. Poza jednym. Na ułamek sekundy dłużej jego spojrzenie zatrzymało się na znaczku klaczy siedzącej przy jego boku - wcześniej nie rozpoznał tego co przedstawiał. Teraz jednak uzupełnił o tę informację wykreowany w umyśle szkic: "Skupiona spogląda, chociaż obojętnie, a do tego związana z chemią... Znaczy się, pewno naukowiec jaki... A na tą - Driadę, tak? - to spogląda wcale badawczo. Ni chybi, musi profesjonalistka... Może doktór..." Reszty musiał się jednak minotaur o towarzyszach dowiedzieć na bieżąco. Trochę irytowało go, że w zasadzie nie uchwycił swoim jednym działającym okiem więcej niż to, co oczywiste. Na swoje usprawiedliwienie słusznie raczej stwierdził, że stanowią jednak niezłą drużynę oryginałów. Czas więc, by naprawdę dobrze się poznać nadejdzie zatem pewnie dopiero gdzieś między którymś z rzędu gigantem a inną potworą - póki co, krótkie przedstawienie się towarzyszom winno wystarczyć... W tym momencie Jyrgrisch usłyszał trzepot skrzydeł jakiegoś małego stworzonka, więc instynktownie szybko obrócił głowę w stronę źródła dźwięku. Bardzo zainteresował go fruwający stworek, nigdy wcześniej takiego nie widział. Fakt przyniesienia kart dań przez stworzonko spostrzegł dopiero po jego odlocie. Trochę zmieszany, szybkim, lecz precyzyjnym i zdecydowanym ruchem zahaczył metalowym szponem o pergamin i przyciągnął go do siebie. Nie rozwijał go jeszcze jednak. Najpierw postanowił dokonać autoprezentacji. Poczekał aż ktoś z pozostałych się wypowie - bądź co bądź, pozostawał w towarzystwie dam, toteż uznał, że zabieranie głosu jako pierwszy mogłoby zostać odczytane jako nietakt. Po przedstawieniu się przez Cobalt, przekazaniu królowej kartki przez driadę i odwzajemnieniu powitalnego gestu tej bardzo różowej i puchatej personie, skinął nisko z szacunkiem głową ku Jej Królewskiej Mości, po czym odchrząknął i zwrócił się do reszty zgromadzenia. - Me miano jest Jyrgrisch Skałogryz. - Głos minotaura był niski, głęboki i, pomimo wcześniejszego odchrząknięcia, sprawiał wrażenie mocno zachrypniętego. - Jeśli bendzie potrzeba zarombać jakomś groźnom paskudem, albo spuścić łomot komu bezczelnemu, to bendzie to robota w której wykonywaniu celujem. - Kontynuował, kalecząc nieco słowa, czego przyczyny ujawniały się pod postacią złotych błysków w jego ustach. - Znam siem też odrobinkem na stworach różnojakich. Co jednak trzeba rzec, w tej ostatniej dziedzinie wielu jest lepszych ode mnie badaczy, prawda, jednakże myśliwych - to już niekoniecznie. Przybyłem zaś tu przede wszystkim po to, aby walczyć, zwycienżać i okryć siem chwałom w boju u boku Jej Wysokości podczas naszej wyprawy. Witajcie zatem, drużyno! Oby nasze losy były godne uwiecznienia w wielu wielkich pieśniach! To powiedziawszy, ukłonił się jeszcze z uśmiechem przed pozostałymi członkami wyprawy i usiadł wygodniej, rozwijając w końcu menu. Niestety, jako że w Changei był po raz pierwszy w życiu i od niezbyt długiego czasu, niezbyt dobrze znał lokalny język. Niemniej dzięki wizycie w pewnej karczmie podczas swojej podróży, udało mu się w końcu, jak sądził, odczytać nazwę jednego z miejscowych specjałów. Zagadką tej pozycji pozostała tylko para wyrazów na końcu, a chociaż wszystkiego się raz winno spróbować, nie był pewien, czy miał ochotę na powtórkę z rozrywki z pewnym specyficznym pasztecikiem. Po krótkim namyśle nachylił się więc dyskretnie, na ile jest to możliwe, gdy jest się gigantycznym minotaurem w towarzystwie trzech kucyków lub podobnych istot, ku siedzącej obok Cobalt. - Przepraszam, alem jeszcze w tutejszej mowie nie biegły. Nie zna może pani, Pani Cobalt, jakiegoś prostego zaklencia tłumaczoncego do tych kart? - Spytał szeptem jednorożca. [Jeżeli "problemy z wymową" kogoś irytują, proszę dać znać - będę wtedy pisać wyłącznie normalnie]
    1 point
  36. Idąc przez miasto, Lilea spoglądała na nie z niemałym podziwem. Pierwszy raz była w miejscu w którym jest tyle istot żywych i czuła się przez to nieswojo. Każda Driada Brzozowa spędza życie samotnie, a tylko przez jeden dzień w roku był jakiś kontakt w postaci Obchodów Nocnego Światła. Bardzo piękne święto kiedy to siostry śpiewały razem Pieść Nocnego Światła, ku nadziei na wieczne życie lasu które chroniły. Wciąż w gotowości miała swoje czary na wypadek niespodziewanego ataku alchemików rządnych jej serca. Podczas wędrówki do miejsca gdzie zmierzała razem z resztą żywych istot zastanawiała się i pilnowała by nie zgubić listu który napisała ku pomocy jednego z młodych istot które spotkała. Kodeks nakazywał odzywać się tylko do istot godnych tego, a Królowa nie spełniła wymagań by Lilea się do niej odezwała. Dlatego napisała list, by mogła się przedstawić i jednocześnie nie mówić nic. Nie mniej sądzi, że przyda się wyprawie gdyż Driady mają naturalną zdolność Kartografii, przez co może być niezwykle pomocna w wyprawie mającej na celu odkrywanie nowych lądów. Po chwili weszli do komnaty i wszyscy usiedli, co ona też zrobiła. Dostali wszyscy jakieś dziwne karty na których były napisane jakieś słowa, z czego niektóre były znane Lilei. Z tego powodu od razu ją odłożyła i czekała na rozpoczęcie. W międzyczasie zorientowała się, że samica "kuca" który miał wypustkę na czole przyglądał się jej bacznie. Lilea nie przejmowała się tym, lecz wciąż była czujna na wypadek nadchodzącego zagrożenia. Zorientowała się, że ta samica się przedstawiła i dziwne coś o różowym kolorze pomachało, więc to oznacza, że rozpoczęło się przedstawianie. Wyciągnęła z torby wyżej wspomniany list i podała go królowej gdzie powinno być napisane. "Przykro mi z powodu takiego przedstawienia, lecz kodeks zakazuje się odzywać siostrą, chyba, że ufamy danej istocie. A my przestrzegamy go jak istoty żywe oddychania, czy coś podobnego. Nie mam imienia, lecz małe istoty które należą do twojego gatunku, nazwały mnie Lilea, one też mi pomogły napisać ten list. Przybyłam na te ziemię by wspomóc was swoimi zdolnościami natury i jako Kartograf, czyli do tworzenia map. Może piszę koślawo ale rysować umiem tak, że rzekomo mogłabym zostać malarką. Nie mniej mam jedną prośbę. Jeśli chodzi o moją nagrodę jeśli takowe istnieją to poprosiłabym o... dom. Swój straciłam dawno temu przez Alchemików z "Equestrii" czy jak się ona nazywa. Zabiły moje siostry i zniszczyły las w którym mieszkałam. Nie proszę o zemstę, gdyż ona jest sprzeczna z moją egzystencją, lecz proszę o pomoc w znalezieniu domu po wyprawie. To jest moja prośba" Po podaniu listu, czeka na odpowiedź władczyni.
    1 point
  37. Fluffle już nie pierwszy raz była w Changei. Kolejny raz te same budynki i te same przemyślenia na ich temat. W mniemaniu włochacza te domki były za mało różowe, ale jeśli takie podobają się tym uroczym stworzonkom pomagającym Chrysalis, to Fluffle mogła je zaakceptować. W tym momencie jednak otoczenie było dla niej najmniej istotne, w centrum jej uwagi była bowiem królowa podmieńców. Włochaty kucyk patrzył na nią zafascynowany, zdawał się nie widzieć reszty świata. Z tego stanu wtrwał ją gwar jaki pamował w porcie. W główce różowej istoty pojawiła się myśl "tu mnie jeszcze nie było". Materiał, owoce i inne towary nie przykuły za bardzo jej uwagi, jednak zwierzęta ją zafascynowały. Zobaczyła te żółwie, niemal natychmiast podeszła do klatki i obserwowała jednego osobnika. Jego powolne, eleganckie ruchy i inteligentne spojrzenie spodobały jej się. Szybko jednak do jej uszu dobiegł metaliczny odgłos wydawany przez klatkę w której w przeróżne strony rzucało się myszopodobne stworzenie z puszystym ogonem. Zainteresowany włochacz niemal wetknął nosek do klatki by lepiej widzieć małego akrobatę. Jakiś podmieniec niebył tym zachwycony i próbował ją przegonić. Fluffle przytknęła mu kopyto do ust, poklepała go tym samym kopytem po głowie i odeszła. Uświadomiła sobie, że została w tyle, a co gorsza straciła Chrysalis z oczu. Na szczęście udało jej się ją odnaleźć. Zdążyła dobiec akurat gdy można było wsiadać. Kultura nakazuje by najpierw swoje miejsce zajęła królowa, zatem ona spróbowała zająć swoje miejsce zaraz poniej. Spróbowała, bo purpurowe poduszki wywołały u niej pewne obawy. Kula futra musiała kilka razy szturchnąć poduchę kopytem, zanim zdecydowała się na niej usiąść. W końcu jednak usiadła. Dopiero wtedy zobaczyła "ozdobne szkielety", były wysoko... I ruszały się. Fluffle chciała je dotknąć. Skupiła się na celu i przygotowała do skoku. Wyglądała jak tygrys, który zaraz rzuci się na niczego nieświadomą ofiarę, jaką w tym przypadku zostałyby szkielety. Zostałyby, bo praktycznie w ostatniej chwili przez okno wleciało coś innego, co rozproszyło przyczajoną Puff. Zobaczyła kartę dań. Z entuzjastycznym uśmiechem przeczytała , po czym odłożyła z pewnym rozczarowaniem. Wytknęła język i przez chwilę nic nie robiła, po czym sapnęła radośnie i z uśmiechem sięgnęła po kredkę. Odwróciła kartę dań i na pustej stronie napisała "TACO" po czym tak przygotowaną kartą pomachała przed oczami Chrysalis. Po pewnym czasie uświadomiła sobie, że są tu inni. Uśmiechnęła się szeroko i z wesołym westchnieniem (które będę pisał w jej mowie jako *gasp*) pomachała wszystkim w pomieszczeniu na powitanie.
    1 point
  38. Jednorożec, przechodząc przez miasto ze swoim typowym znudzonym wyrazem twarzy, oglądał architekturę podmieńców. Jak w niektórych kucykowych miastach wszystko było szare, tak tutaj większość budowli miała monotonną barwę czerni. Nie bywała często w Chanedze, a nawet jeśli zdarzyło się jej złożyć w tym kraju wizytę, to nie na długo. Ciężko o dowiedzenie się o anatomii i fizjologii podmieńców, więc leczenie tejże rasy stwarzało problemy. A usługi lekarskie stanowiły jej źródło zarobku. W pewnym stopniu ten styl miał swój urok, ale był też nieco przygnębiający. Algis, mandragora, jaskółcze ziele, crocodylus nigrus, anguis ignis... Cobalt, dla zabicia czasu, wymieniała w myślach nazwy zauważonych gatunków roślin i zwierząt, chociaż niektóre okazy były na tyle unikatowe, że nawet ona nie pamiętała ich z podręczników i encyklopedii. Chętnie dowiedziałaby się o nich więcej od sprzedawcy, ale teraz nie miała na to czasu. Nie mogłaby i tak niczego kupić, bo lwia część jej środków została przekazana na przygotowania do wyprawy. Oby ów wyprawa przyniosła nagrodę. Najlepiej pieniężną, albo możliwą do spieniężenia. W końcu, ona i jej grupa dotarła pod statek. Whisper nie była typem, który zachwyca się bogatymi zdobieniami i tego typu rzeczami, toteż wszelakie ozdoby na statkach wydawały jej się całkowicie zbędne. Praktyczność jest ważniejsza od wyglądu. Po otworzeniu się włazu, który dla Cobalt z powodzeniem mógłby być zastąpiony zwykłą kładką, umożliwiającego wejście na statek, medyczka postanowiła zaczekać aż każdy wejdzie, a następnie sama weszła na statek, idąc niespiesznym krokiem na samym końcu. W tym momencie uświadomiła sobie jedną rzecz; nigdy wcześniej nie płynęła statkiem. Miała jakieś leki na chorobę morską? Przyjrzała się dekoracjom wnętrza, a w szczególności - smoczym szkieletom. Była naukowcem, toteż magia stanowiła dla niej w dużej części niewiadomą. Wiedziała tylko że taki pomysł na ruchomą ozdobę był oryginalny, a na swój sposób także i ciekawy, nawet jeżeli dla niej najlepszym pomieszczeniem byłoby coś, co się nie rusza. Wzorem reszty grupy, usiadła na miękkich poduszkach - miłej odmianie po niezliczonych nocach na niewygodnych łóżkach w karczmach i zajazdach. Prawie natychmiastowo wbiła wzrok w... nie była pewna, jak to opisać. Ale wiedziała iż zrobi wiele, aby mimo wszystko ów opis w końcu sporządzić. Musi z tym stworzeniem, roślino-zwierzęciem, przy najbliższej okazji porozmawiać. O ile coś, co nie ma ust, jest w ogóle w stanie wydawać z siebie głos. Następnie ogarnęła wzrokiem resztę. Oho, minotaur. W końcu nie będzie się musiała martwić o przedawkowanie. Jednorożka wstała ze swojej poduszki, poprawiając noszone na pyszczku okulary w czarnych oprawkach. - Cobalt Whisper. Do usług - tutaj skłoniła się w stronę królowej podmieńców, po chwili prostując się i kontynuując - o ile ów usługi zakładają nastawienie kości, zszycie rany lub wspomożenie kogoś poprzez farmację. - Powiedziała całość neutralnym tonem. Odczekała chwilę, po czym usiadła i zabrała ze stołu pergamin. Rozwinęła go i spojrzała na treść. Miała nadzieję już się więcej nie odzywać. ((Taka odpowiedź starczy?)) ((Tak))~
    1 point
  39. Prosiłbym o dopisanie mnie do listy. Według mnie, Księżniczka Luna prezentuje się jako postać szczególnie sympatyczna. Ponadto, muszę przyznać, że całkiem podoba mi się w jej wypadku zarówno motyw "mroczniejszego oblicza" wraz z możliwościami, jakie daje np. twórcom opowiadań fanowskich, jak i motyw pewnego odkupienia. Między innymi to sprawia, że w przypadku tej postaci jestem szczególnie ciekawy, jak potoczą się jej dalsze losy. Zrobione~Sosna
    1 point
  40. No cóż, Lunę polubiłem od momentu kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, a ta sympatia cały czas rośnie. Dlatego dziwi mnie, dlaczego jeszcze nie ma mnie na tej liście. Jestem fanem Luny i proszę o dopisanie Już dopisany ~Ares
    1 point
  41. Rozumiem, że chciałabyś nazwać swoje dziecko Tęczowy Grzmot bądź Różowe Ciasto OCek rzeczywiście, przydałoby się więcej informacji oraz więcej spójności. Pomyśl jeszcze dokładnie nad historią, co by mogło się przyczynić by naprawdę została tym alikornem bądź może odpuść sobie alikorna, przecież jednorożce, pegazy bądź ziemne kucyki też są piękne :3 Posłuchaj się też Magrat, dobrze prawi ^^
    1 point
  42. 1. Imię ,,Szczęśliwy kot" na pewno brzmi normalnie, też bym swoje dziecko nazwała Szczęśliwy kot. 2. Kolejny Alicorn, nie dość, że ta rasa sama w sobie jest przesadzona to jeszcze połowa OC na świecie jest nimi... EH... wszystkie postacie tak bardzo OP. 3. Ja to widzę tak... ,,Pogodziłam się z siostrą, żyje w pałacu, a poza tym wszyscy mnie kochają, ale co tam i tak stanę się zła i zaatakuję mój kraj, bo to takie zajebiste, że dzięki mnie wszystkie OC zamieniają się w księżniczki" 4. ,,A jeszcze lepsze jest to gdy ich siostry też zamieniają się w księżniczki" 5. A już gdy zostaniesz księżniczką, bo z siostrami Wesołe psy uratujesz miasto. To czekasz na wiadomość, że RD i FS to tak na prawdę twoje siostry... Nie podoba mi się ta OC. .-.
    1 point
  43. Leciuteńko wydłużyłam. Z naciskiem na leciuteńko ;_;
    1 point
  44. Najczarniejszy z dni. Głosem ludu, wpierw przez Inkwizycję, potem już z ramienia Administatusa Technikusa, na miesięczny pobyt udał się Tarreth, Wielki Administrator. Powodem tego stało się niejednokrotne nadużycie władzy. W tych chwilach warto pamiętać - władza korumpuje zaś jak to rzekł pewien człek: Człowieku jeden z drugim, pamiętajcie małych ludzi, bo bez nich żaden z was nigdy nie byłby taki duży. Nie zapominajcie nigdy, bo lud nigdy nie zapomni, za kłamstwa, krzywdy przyjdzie czas że się upomni.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...