Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

-To samo pytanie przychodzi i mnie na myśl. Czemu to akurat wy macie o niej decydować?

 

Zrobił raz jeszcze kilka kroków tym razem zbliżając się do MT.

 

-Ja decyduje jedynie o swoich czynach, a ty do czego one prowadzą są całkiem inną sprawą. A jeśli zechcesz to zmienić, oczywiście pozwoliłem ci na to w pewien sposób...

 

Spod maski można było dosłyszeć cichy śmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie mniej zrobić coś trzeba, zabijać nie bo bądź co bądź tu rządzi, odczarować nie bo prędzej nas zabije, co zrobić? Im dłużej o tym rozmawiamy tym gorzej się dogadujemy, ale trzeba to rozwiązać. Zakładając że byłaby ranna lub ogłuszona można by spróbować zdjąć z niej urok, ale jeśli za wcześniej doszła by do siebie... sami wiecie i niektórzy nawet zrobili by to od razu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz miałam dosyć wywodów Maskeda,który pałał żądzą zemsty.- Nie zbliżaj się do Luny, póki nie wykonamy zadania, które nam z początku powierzono, może lepiej zajmij się Chrysalis, jest również niebezpieczna. Będziesz tylko stwarzał problemy. A taka zgrana była nas grupa.- Westchnęła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis spojrzał na druzynę kłoćącą się z Maskedem,o to co zrobić z księzniczką.Sam nie chciał ujawniać prawdziwych zamiarów,wolał sie wstrzymac,dlatego po długich dośc przemysleniach odezwał się:

 

-Ja się wstrzymuję,czyli będzie tak jak zagłosuję wiekszość-

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ja się wstrzymuje... więc może ja zabije może nie, to zależy od sytuacji . Wacając do planu, to hmmmm Rebon jak bym ci dostarczył gume to dałbyś z nich rade zrobić gumiane koła dla pociągu? Wtedy pociag pancerny mógłby wjechać do miasta.

Wiktor wyszedł za stołu i powiedział w kierunku panny shadow

- Ilu mamy Pegazów w bazie? Oraz czy mogę przejąc nad nimi dowodzenie podczas misji by skordynować atak? -uśmiechnął się

Edytowano przez Sierżant Guardian
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już miał zamiar w niewybrednych słowach, które zapewne przekreśliły by jego szansę na współpracę z nim, pokazać Maskedowi jak się ten myli. Ale na szczęście MT odezwał się wcześniej, gdy on jeszcze układał wypowiedź, która nie tylko będzie szczerze z serca, czyli organu, którego Maskedowi chyba poskąpiono.

I te słowa były jak miód na jego uszy. MT użył argumentów, o których nawet by on nie pomyślał. Za bardzo skupił się na Equestrii, by pomyśleć o rodzinie.

Oczywiście podniósł kopyto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magic zawahał się. Z jego punktu widzenia Luna była niewinnym kucem. Inna sprawa, że zamieniła się w Nightmare Moon, która odpowiada za śmierć setek, a może nawet i tysięcy kucyków... Ale to nie te same osoby. Ale jednak żyją w jednym ciele, więc zabijając jedno, unicestwimy też drugie... Wstrzymuję się od głosu.

---

(niech kto do mnie napisze na PW, kiedy coś się będzie Poke tyczyło, bo nie chce mi się czytać textwall'ów :P)

>bądź Mistrzem Gry

>zniechęcaj się do czytania postów w sesjach

Tu wszystko się tyczy każdego. Czy chcesz, czy nie chcesz, i tak musisz to przeczytać :D

Edytowano przez WładcaCiemnościIWszelkiegoZła
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim zmilczał dalszą część rozmowy ważąc w duszy słowa Thermala. Wbrew pozorom przyjmował je do siebie, chociaż nic nie zdradzał na zewnątrz, trwając z zaciętym, upartym milczeniu. Z zadziwiającym po niedawno wypowiedzianych słowach spokojem odstąpił od Maskeda, przyjmując do wiadomości wyjaśnienie. Jak wywnioskował, ogier nie miał na myśli prawdziwej rodziny, tylko coś jakby wspólnotę, co miało pewien sens. Acz wciąż było to... niecodzienne wyznanie. Wróciwszy do sprawy Thermala doszedł do wniosku, że nie dogadają się. Lecz sam wszak wspomniał w swojej wcześniejszej wypowiedzi o nadrzędności walki o wolność. Więc choć w jednym potrafili się zgodzić.

- Masz rację w tym momencie. Nie będę jej szukał, wasza wola. Ja pójdę na ulicę, walczyć o prawdziwą właśnie Equestrię, a nie o mętne idee. - rzekł głosem zupełnie innym niż od początku rozmowy. Chłodnym, ale wcale nie mechanicznym. Jego słowa nie wbijały się już jak sztylety. Pobrzmiewało w nich zmęczenie. - Ja zrobię co do mnie należy by uwolnić nasz kraj. Za wszelką cenę.

 

Po tych słowach odwrócił się z martwym, pustym można rzec spokojem do Rebona. Ten raczył zademonstrować działanie ciekawego mechanizmu związanego ze swym ostrzem. Zimne żelazo połyskiwało przez chwilę, zanim zniknęło, ponownie ukryte w protezie.

- Rebonie, nie imponujesz mi. Nie boję się śmierci z twoich rąk, choć byłoby smutno umierać przez kogoś, kogo szanuję. Powiedziałem.

 

Ogier usiadł ciężko na swoje miejsce, zapadł się w sobie. Jego twarz stała się jakby wyprana, wyblakła, bez krzty życia. Dlaczego nikt nie próbował zrozumieć niebezpieczeństwa? Aż tak zaślepia ich nieuzasadniona miłość do dwóch kucyków, a może głupota? Przecież dokładnie widać, za co odpowiedzialna jest księżniczka Luna, albo też Nightmare Moon, jak teraz na nią wołają. Z tymi myślami kucyk zmagał się silnie, starając się nie dać porwać poczuciu beznadziei. Podsycał płomyk woli walki, z ledwością wstrzymując się od zapadnięcia w ponury bezwład. Otaczali go wrogowie, którzy traktowali go jak albo niedouczonego wieśniaka, albo nienawistnika przepełnionego żądzą mordu. W jego opinii ani jedno, ani drugie nie było nawet w najmniejszym stopniu prawdziwe. Starał się myśleć dalekowzrocznie, z przewidywaniem tych konsekwencji, jakie potrafił dostrzec. Zatapiał się w rozmyślaniach, gorycz zastępowała gniew i pokrywała jego rozum jak nowotwór. Już kiedyś tak było. Tak podle czuł się, kiedy jednorożczy doktór poinformował go, że magia lecznicza nie podziałała. Że powinien kupić matce ładną trumnę.

 

Dalsza część "narady", będącej wielką kłótnią jednych z drugimi przelatywała jakby obok niego. Niby słuchał jej, ale jego twarz odbijała zwątpienie i smutek. Miał serdecznie dość towarzystwa tych pyszałków zapatrzonych w mdłe ikony, nieporadne i nieudolne Księżniczki. W sumie to nie dziwne, w końcu większa część drużyny to jednorożce, one zawsze miały najlepiej. A najgorsze było to, że nie mógł, nie mógł wycofać się z tego. Walka o wolność jest najważniejsza, nie mógłby sobie spojrzeć w oczy, gdyby odszedł. Czy tego chce, czy nie, jest z nimi wszystkimi związany choćby namiastką potrzeby współpracy. Grim wbił wzrok w podłogę, mając nadzieję, że ta się zapadnie i zakończy ten trud. Wreszcie w uszach zadzwoniła mu cisza. Przestali roztrząsać ostatni punkt planu. Zamiast tego wpadli na rozsądny pomysł, aż żal, że to własnie jemu nie przyszedł do głowy. Westchnął, wiedząc, że to Magictech wykoncypował głosowanie.

 

Grim przeniósł spojrzenie z podłogi na ścianę naprzeciw siebie. Jak powiedział, pójdzie na ulicę, pomiędzy zwykłe kucyki. Gdzie mu tam pchać się, chłopu, na salony, pomyślał gorzko. Zdecydował się jednak odezwać, chyba po raz ostatni.

- Jeżeli możecie, weźcie pod uwagę pozostałe punkty opracowanego przeze mnie planu, lub podsumowania waszych pomysłów. Jak kto woli. - powiedział bezbarwnym, niskim głosem. Po tych słowach zaczął bardzo, bardzo cicho nucić. Pieśń, która wydobywała się z głębi kucyka była monotonna, utrzymana w niskiej tonacji, smutna. Ci, którzy wyprawiali się po jedzenie mogli ją kojarzyć. Tę samą bowiem wykonał w lesie, nad pewnym starym kamieniem. Choć ze wszystkich zgromadzonych szansę na usłyszenie jej miała jedna tylko Animal, siedząca najbliżej.

 

 Ale kopyta nie podniósł, siedząc nieruchomo jak posąg.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja ciebie też szanuję - rzekł Alchemik do Grima - ale tutaj chodzi o honor. Kiedyś księżniczki pomogły mi a teraz ja mam szansę pomóc im, dlatego chcę odczarować Lune i nie pozwolę by ktoś mi w tym przeszkodził. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.

Stalowy cały czas był spokojny i nie podnosił głosu. Sytuacja już była napięta a on nie chciał jej bardziej pogarszać. W pewnym momencie powiedział do wszystkich odbiegając od tematu:

- Ma ktoś z was plany po zakończeniu wojny? Ja zamierzam postawić dom w Ponyville i żyć jako człowiek wśród kucy albo znów złamię zasady Alchemii i spróbuję otworzyć portal do świata ludzkiego by tam zamieszkać.

Stalowy uśmiechnął się kiedy mówił o łamaniu zasad, w czym był najlepszy. Był jedynym Alchemikiem na tyle nieodpowiedzialnym by łamać zasady i na tyle potężnym, by przeżyć ich skutki. No bo czym jest utrata kończyn i zamiana ciała w porównaniu do śmierci? Te pytanie Rebon zadawał sobie ostatnio dość często.

Edytowano przez Rebon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młoda klacz wyciągnęła się na krześle, ile można siedzieć w miejscu, pegazy lubią latać, szczególnie ona sama. Usłyszała ostatnie słowa Rebona- Ooo. Chcesz osiąść w Ponyville? Może znowu powrócisz do poprzedniej postaci, nie chciał byś żyć jak wcześniej. Teraz jesteś hmmm....- Obadała go wzrokiem- Wysoki, dwunożny, i bardzo zabawny.- Jak znajdę rodzinę zamierzam wrócić do domu do Cloudsdale, jestem czystej krwi pegazem.- Uśmiechnęła się do Rebona.

Edytowano przez Anathiela
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thermal uśmiechnął się życzliwie do Maskeda.

-Jeśli wojna się skończy, a księżniczki wrócą tam, gdzie ich miejsce, czyli na tron - zaakcentował to zdanie, które specjalnie rozciągnął do tej prawie absurdalnie długiej formy. -, to wątpię, żeby cokolwiek ci zrobiły - Zastanawiał się przez chwilę, czy na pewno może powiedzieć to, co chciał. - Cholera - powiedział ciut bardziej emocjonalnie. -, obiecuję ci, że jeśli nadal będą miały do ciebie jakieś zastrzeżenia, to będę twoim najżarliwszym obrońcą.

Chciał przyjaźni w całej grupie. Nawet jeśli nie pasowały mu poglądy Maskeda, to nawet jego uczestnictwo w walkach z najeźdźcami w przypadku odzyskania księżniczek dla Equestrii będzie znaczyło, że pomógł mu w wykonaniu tego celu. A wtedy z pewnością zrobiłby to, nawet gdyby nie złożył tej obietnicy.

Chyba jedynie nie zrobiłby tego, gdyby dowiedział się, że z zimną krwią mordował innych. Ale wątpił, by taki kuc chciał pomóc w przywróceniu poprzedniej władzy. Wszystkim złym obecna sytuacja z pewnością musiała być lepsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Skoro tak uważasz...

Kuc powrócił na swoje miejsce. Skoro się uspokoiło to mógł raz jeszcze usiąść wśród nich wszystkich.

-Niegdyś chciałem założyć akademię w lesie Everfree... Miała być samowystarczalna i bez czyjejkolwiek jurysdykcji, mieć swoje pola i uczyć jednorożce szacunku dla pracy. Ale i miała uczyć, bez względu na politykę władców Equestrii, wszelkiej magii. Zwykłej, czarnej, leczniczej, nekromancji i każdej innej magii jakiej byłbym w stanie nauczać. Jednak znając wasze księżniczki, to mi nie wyjdzie i pewnie wyjadę stąd w poszukiwaniu nowej wiedzy.

Edytowano przez Thomas Cale
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...