Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

A, więc tak od pewnego czasu chadzam na siłkę i mi bicek mało rośnie staram się opierdzielać białko, ale dalej mam 39,5 cm w obwodzie, po treningu to mam fajną  łapę, ale pompa szybko schodzi nie wiem, co mam robić chyba się zabiję.

 

Ustawiłem normalną czcionkę bo nie było nic widać na ciemnym stylu. ~GFG

Edytowano przez GoForGold
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak. Cygnus żali się. W końcu, bo tym razem chyba powinienem, by nie dostać przysłowiowego p***dolca.

Czemu piszę? Cóż. Życie mi doskwiera, ale nie tak jak zwykle. Wyróżnia się jeden element doskwierający - banda górnośląska. Wszystko jednak po kolei.

Górny Śląsk. Kocham tę krainę, jestem jej fanem, i kto wie - może zwiążę z nią swą przyszłość. Kocham też jej ludzi, którzy są jakby krwią dla tego ciała. I gwarę. Coś, co nadaje Górnemu Śląskowi wielką dawkę oryginalności i wyróżnia spośród innych krain w Polsce. Chyba jeszcze tylko Kaszubi są tacy odmienni. Dlatego też właśnie, oprócz faktu posiadania najwiękzej liczby znajomych i przyjaciół, możliwość obcowania z fandomem śląskim, co pewnie czytelnik wywnioskował, jest przyjemnością. Tambylcy byli zawsze mile widziani, pośród nich czuło się tą nutkę górnośląską. To także mój pierwszy fandom, na chwilę przed stworzeniem naszego, zgorzeleckiego.

 

Ktoś może powiedzieć: "Cygnus! Ale nie offtopuj, bo w sumie masz tu się żalić, a nie udowadniać jak bardzo kochasz Górny Śląsk!". Cierpliwość jest cnotą. Ktoś tu stracił cnotę. ;)
 

Pewnego dnia, zacząłem dostawać wiadomości na FB. Anoteuss i Wiciu zaczęli do mnie pisać, śmiać się ze mnie. Obraziłem się swoim zwyczajem, miałem prawo. Niech czytelnikowi się nie wydaje, że rzucam fochami na lewo i prawo - najchętniej bym tego nie robił wcale. Tyle że oni po prostu przegięli pałę.

 

Tak czy inaczej rzecz działa się na jednym z meetów śląskich. Po okresie nie odzywania się do śmieszków, w Cybermachinie, po gościnnym występie Syskola na moim koncie, wyszła wspaniała inicjatywa od Wicia, żeby przestać się wkurzać na siebie, przeprosił. Sam z siebie w dodatku! Wbrew pozorom to wiele dla mnie znaczy, bowiem istnieje większa szansa że były to przeprosiny szczere i nie wymuszone pobudkami interesu.

Było ok. Potem zabawa się rozkręcała, było fajnie. Poszliśmy z Wiciem na Tekeny i inne bijatyki. Wracamy.

Całe towarzystwo - Syskol, Matyas, Resset, Anoteuss siedzieli wokół stołu i dusili śmiech. Czemu?

1. Komórka rozebrana na części pierwsze, w niej bateria od myszki bezkabelkowej.
2. Portfel wybchany banknotami z Eurobussinesu ("żebyś już zawsze był bogaty" ~Sys), drobniaki wywalone na stół, karta bankomatowa w jednym miejscu, dowód w drugim, legitka studencka w trzecim.
3. Myszka bez baterii wymazana z góry dezodorantem w sztyfcie.
4. Klucze rozłożone na czynniki pierwsze.
5. Laptop popisany wyznaniami typu "lubię w dupę" (ołówek Resseta), do tego wymaziany częściowo sztyftem.
6. Plecak z rzeczami wywrócony na drugą stronę - tzw. kebab.

7. Karta i legitka popisane ołówkiem.

 

Powiedziałem im, że mają to przywrócić do stanu pierwotnego, co skwitowali gromkim śmiechem, po czym z nerwów poszedłem na spacer wokół Cybermachiny. Mija 5-10 minut. Wracam - moi koledzy wszyscy na grach. Myślę sobie "pewnie posprzątali". A gdzie tam.

Co więc zrobiłem? Poszedłem do barmana, poprosiłem o ręczniki papierowe. Sam zacząłem wszystko porządkować. Podszedł do mnie Syskol, posortował pieniądze w Eurobiznesie. Podszedł Matyas, znalazł mi wtyczkę do myszki i dyngs od kluczy. W trakcie pakowania się, usłyszałem grupkę moich oprawców tłoczącą się za mną. Pomyślałem że przyszli mnie przeprosić. A skądże.

 

"To... yyy... to cześć Cygnus!" - powiedział wesoło Syskol, po czym on i cała reszta ulotnili się pośpiesznie z Cyber. W dodatku tak bardzo, że aż MAtyas postanwił w trakcie sprawdzić czy ich gonię. Nic z tych rzeczy.

Poszedłem na przystanek, potem do busa, a potem do Wrocławia. Piszę to, bo ciężko mi jest trzymać to dla siebie. Ciężko mi jest myśleć o tym co mi zrobili i zachowywać się normalnie. Bo to co zrobili było wyjątkowo szczeniackie, słabe i głupie. Uprzedziłem się przez to wydarzenie i nie potrafię już zaufać tym ludziom.

 

Chciałbym o tym nie myśleć. Ale nie mogę przestać. Zrobiły mi to osoby, którym ufałem. Czuję się jak frajer co dał się wydymać. Ech.

  • +1 6
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja napiszę krótko i treściwie. Mój ojciec jest cholernym alkoholikiem. Wczoraj byliśmy nad jeziorem, a on bym taki nachlany, że prawie mnie utopił. Popchnął mnie na głęboką wodę, a ja chwyciłam siostrę, która była obok. Obie zaczęłyśmy się topić, a ojciec nawet nie pomógł, tylko popłynął dalej. Chłopak siostry który był kawałek dalej pomógł, ale zanim zdążył dopłynąć, nieźle napiłyśmy się wody. Po wszystkim nawet nie przeprosił i nadal nie zamierza. Gdy wracaliśmy, zatrzymaliśmy się w jakimś barze. Poszłam do łazienki, ale było coś nie tak z drzwiami i się zatrzasnęłam. On poszedł do samochodu dwie minuty przed tym, i siedział tam 15 minut, dopóki nie wyszłam. A potem z wielką pretensją, bo go nie zawołałyśmy. Wieczorem poszedł do sklepu, gdzie siedzą wszystkie pijaki. Nagadał, że ma drugą kobietę a mama ma drugiego faceta

.

Od dzisiaj, za pięć dni mam  urodziny. Pewnie nie będzie pamiętał, tak jak rok temu i dwa lata temu. Rok temu, jak mu powiedziałam o piętnastej, co dzisiaj mamy, dal mi 20 zł i powiedział , że resztę da później. Nie chodzi mi o pieniądze, ale dawał mi je ,,od niechcenia''. Nawet szczerych życzeń nie złożył. Dziwię się że mama z nim wytrzymuje.

 

Ja sama wstydzę się zaprosić koleżankę do domu. Któregoś dnia, gdy przyjaciółka była na noc, oparł się o drzwi do mojego pokoju i wyłożył się w progu. Przeszłam z koleżanką do pokoju gościnnego i od tego czasu bardzo rzadko kogokolwiek zapraszam do domu. I jak się go nie wstydzić? 

 

Wyszło więcej niż zamierzałam napisać..

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@post Cygnusa

Tak to jest ufać mentalnym gimbusom. Niestety, ludzie są zwierzętami, ale w pojedynkę zwykle są w stanie stłumić swoje wewnętrzne zwierzę. To znaczy, jeśli im na tym w ogóle zależy, bo większość z tych podłych stworzeń poddaje się swoim zwierzęcym instynktom bez chwili wahania. Jednak im większa grupa ludzi, tym trudniej się oprzeć. Grupa popycha nas do zachowań, do których nie bylibyśmy zdolni na własną rękę. Dla jednych będzie to podpalenie woreczka saletry w sali gimnastycznej szkoły, a dla innych zmieszanie z błotem człowieka, który ma was za przyjaciela. Im zapewne wydawało się to śmieszne, właśnie dlatego, że zadziałała psychologia stada. Oczywiście dla ludzi, którzy z owym stadem nie są związani, nie jest to śmieszne w żadnym stopniu. Jest to zachowanie idiotyczne, niedojrzałe i godne co najwyżej pożałowania. Ale czego spodziewać się po podludziach pokroju Syskola? Należy tylko współczuć ludziom znajdującym się na wyższym stopniu ewolucji, którzy mimo to chcą się z nim i jego podobnymi zadawać, podczas gdy prawda jest taka, że po prostu nie warto.

W takich chwilach cieszę się, że jestem kompletnie niezdolny do podzielenia się z innymi swoimi najgłębszymi myślami i problemami. Czasem ciężko jest trzymać wszystko w sobie, ale wszystko jest lepsze od odsłonięcia się w takim stopniu, żeby inni mogli wykorzystać to, co im powiesz, do zdradzenia i zranienia ciebie samego.

Edytowano przez Airlick
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celly, nie martw się. Nie tylko ty masz takie problemy... rok temu mój tata jak zawsze wypił za dużo i zniszczył mi urodziny. CAŁY DZIEŃ. Szkoda w ogóle pisać. Porozmawiałam o tym z ojcem. I... pomogło. Może ty też spróbuj. A jak nie, trudno. Ja po tych wszystkich latach...nawet nie żal mi już taty. Raz jest dobrze, raz chleje.

Nie smutaj się kochana, wszystko będzie dobrze! :giggle:

Edytowano przez Pinkamena(!)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym o tym nie myśleć. Ale nie mogę przestać. Zrobiły mi to osoby, którym ufałem. Czuję się jak frajer co dał się wydymać. Ech.

 

Nie wiem jak to odbierzesz, ale swego czasu też ktoś sobie "zażartował". Dziewczyna, z którą praktycznie byłem w związku (jeszcze jedno, dwa spotkania i bylibyśmy parą, kto wie czy nie do dziś) zadzwoniła do mnie i zapytała, czy nie mógłbym pogadać na gg/sms z jej przyjaciółką z klasy, która ma doła. I to konkretnego. Jak twierdziła ktoś z takim charakterem jak ja, może pomóc.

 

Pogadaliśmy sobie o byle czym przez kilka dni, po czym dostałem wiadomość, że chce popełnić samobójstwo. Zadzwoniłem do potencjalnej dziewczyny, jej siostry - wyszło, że prawda. Do łba mi nie przyszło o powiadomieniu policji... Nagle dostaję wiadomość, że nałykała się tabletek i zawieźli ją do szpitala, tylko nie wiedzą jakiego. Zwolniłem się z zajęć, dwóch egzaminów i szukałem jak głupi. W żadnym nie słyszeli o dziewczynie, o próbie samobójczej... Tak to jest być frajerem. Jedyne co odpisałem to: "dobrze się bawiłaś k#wo"?

 

 

A ja napiszę krótko i treściwie. Mój ojciec jest cholernym alkoholikiem. Wczoraj byliśmy nad jeziorem, a on bym taki nachlany, że prawie mnie utopił.

Mój odkręcił wszystkie kurki z gazem... dobrze, że wchodząc do kuchni złapałem rękę matuli, która chciała włączyć światło. Wiem, że łatwiej napisać niż zrobić, ale po czymś takim wezwałbym policję.

 

Po wszystkim nawet nie przeprosił i nadal nie zamierza.

Alkoholik ma inny punkt widzenia. Jest alkohol? To dobrze... resztę ma gdzieś.

Wieczorem poszedł do sklepu, gdzie siedzą wszystkie pijaki. Nagadał, że ma drugą kobietę a mama ma drugiego faceta

Jakbym czytał o swoim... Mocny w gębie.

 

Od dzisiaj, za pięć dni mam  urodziny. Pewnie nie będzie pamiętał, tak jak rok temu i dwa lata temu. Rok temu, jak mu powiedziałam o piętnastej, co dzisiaj mamy, dal mi 20 zł i powiedział , że resztę da później. Nie chodzi mi o pieniądze, ale dawał mi je ,,od niechcenia''. Nawet szczerych życzeń nie złożył. Dziwię się że mama z nim wytrzymuje.

Gdy zdałem maturę, nawet nie ruszył czterech liter. W końcu siatkówka ważniejsza. Przy obronie pracy dyplomowej to samo. Zmuszony powiedział jakieś - "no gratuluję" Urodziny? Nie pamięta kiedy. Wigilia? "No zdrowia przede wszystkim" I tak co roku.

Ja sama wstydzę się zaprosić koleżankę do domu. Któregoś dnia, gdy przyjaciółka była na noc, oparł się o drzwi do mojego pokoju i wyłożył się w progu. Przeszłam z koleżanką do pokoju gościnnego i od tego czasu bardzo rzadko kogokolwiek zapraszam do domu. I jak się go nie wstydzić?

Do mnie na szczęście nikt nie przychodzi.

Moja rada? Naucz się z tym żyć. Nikt, ani nic tobie oraz twojej rodzinie nie pomoże. Polskie prawo jest, jakie jest. Pozostaje ci nabranie sił, odwagi aby przeciwstawić się mu. Jeśli cię uderzy - policja. Do skutku. A dlaczego kobiety żyją z takimi mendami? "Bo co ludzie powiedzą" / "może się zmieni". Niestety nikt nie dostrzega miażdżących zmian jakie zachodzą w psychice dzieci.

Ja żyję z nim od urodzenia. Boję się go mimo wieku. Nienawidzę go. A rozmowa? Nic nie da ponieważ to pępek świata. który drze mordę gdy coś nie jest po jego myśli. Poza tym nie mam żadnych wspólnych tematów.

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Cygnus

 

Nie no to jest gowniarstwo na poziomie podstawowki. Trzeba bylo spuscic im lanie- raz a dobrze. 

 

@Celly

 

Przykro czytac, mam nadzieje ze twoja mama i ty jakos sobie poradzicie, a ojcu potrzebna jest pomoc bo to jest grube przegiecie. Tylko zrob sobie i wszystkim przyjemnosc i szukajac chlopaka unikaj takich co lubia sie zapic jak tylko depresja ich najdzie. >.>"

 

@Triste

 

Jezu mam wyrzuty ze tak dobrze mi sie zyje jak czytam twoje posty. Szacunek ze to wytrzymujesz. x.x

Edytowano przez Burning Question
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro to czytać. Mój wujek był kiedyś tak nałogowym alkoholikiem, że rozwiodła się z nim żona i wyrzuciła z domu i dzieci nie chciały go znać. Jakimś cudem wyszedł z tego i 10 lat nie pił, zaczął znowu widywać się z żoną i dziećmi. Ale z jednego nałogu wpadł w drugi, zaczął dużo palić - i umarł na raka płuc. Szkoda, bo wreszcie zaczęło mu się układać. Ja na szczęście znałem go już w tym okresie, w którym przestał pić i był fajnym facetem, naprawdę się starał wynagrodzić te wszystkie lata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celly, Triste - szczerze współczuję wam takich rodziców. Wiem, że łatwo mi mówić, ale... Postarajcie się jak najszybciej usamodzielnić i wynieść jak najdalej od waszych toksycznych członków rodziny.

Cygnus - zachowali się jak dzieci. Niestety jak już ktoś napisał "psychologia stada". Już parę razy obserwowałam takie rzeczy połączone z bardzo nieśmiesznymi żartami. Ludzie, w pojedynkę fajni, zamieniali się w bandę rozwydrzonych małpiszonów. I rozumiem, że można zrobić drobnego, nieszkodliwego psikusa przyjacielowi, ale to co Ci się przydarzyło to OGROMNA przesada. Możesz się wpieniać na szuje. Niech odkupią zniszczone rzeczy, a poza tym ich olej.

Na pocieszenie wszystkich: Mój ojciec nie wie ile mam lat, kiedy mam urodziny [prezentu też mi nigdy nie dał] ani jak mam na drugie imię. A ja mam to gdzieś. A jak są jakieś święta, które moja matka obchodzi, to się wynosi z domu, co mnie bardzo cieszy, bo mam święty spokój :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pies, jedyny przyjaciel, właśnie umiera. Pisałem w innym temacie o tym, co jej jest. Weterynarz stwierdził na prześwietleniu przerzuty do płuc, pies strasznie ciężko oddycha, trzeba będzie ją uśpić. A jeszcze tydzień temu była w świetnej formie i szalała z piłką. Podjęliśmy ostatnią próbę - lekarz dał jej leki odwadniające, bo ma w płucach dużo wody i pewnie przez to tak się dusi. Jak jej to pomoże do jutra, to może jeszcze z miesiąc pożyje. Jeśli nie, to jutro pewnie ją uśpimy.

 

EDIT

 

Pies uratowany, ale tylko na chwilę. Zastrzyk odwadniający bardzo pomógł i do psa wróciło życie i radość. Woda z płuc zeszła, ale guzy zostaną, więc dopóki jej te zastrzyki pomagają, dopóty będziemy je robić, ale w końcu przestaną pomagać i wtedy trzeba będzie ją uśpić. Na razie cieszę się, że nie zrobiłem tego od razu i teraz mogę się z nią znowu pobawić, może ostatni raz. Może dałem jej parę dni życia, może miesiąc, ale każda kolejna chwila cieszy.

Edytowano przez kamilas
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Mój pies, jedyny przyjaciel, właśnie umiera. Pisałem w innym temacie o tym, co jej jest. Weterynarz stwierdził na prześwietleniu przerzuty do płuc, pies strasznie ciężko oddycha, trzeba będzie ją uśpić. A jeszcze tydzień temu była w świetnej formie i szalała z piłką. Podjęliśmy ostatnią próbę - lekarz dał jej leki odwadniające, bo ma w płucach dużo wody i pewnie przez to tak się dusi. Jak jej to pomoże do jutra, to może jeszcze z miesiąc pożyje. Jeśli nie, to jutro pewnie ją uśpimy.



EDIT



Pies uratowany, ale tylko na chwilę. Zastrzyk odwadniający bardzo pomógł i do psa wróciło życie i radość. Woda z płuc zeszła, ale guzy zostaną, więc dopóki jej te zastrzyki pomagają, dopóty będziemy je robić, ale w końcu przestaną pomagać i wtedy trzeba będzie ją uśpić. Na razie cieszę się, że nie zrobiłem tego od razu i teraz mogę się z nią znowu pobawić, może ostatni raz. Może dałem jej parę dni życia, może miesiąc, ale każda kolejna chwila cieszy.

 

 

Z moim dwunastoletnim owczarkiem niemieckim też ostatnio dużo przeszłam. W tym roku okazało się, że znowu ma guza. Był tak duży i rozległy, że jedyne co można było zrobić (oprócz uśpienia) to amputować łapę. Tak też zrobiliśmy. Pies się ma dobrze. O dziwo, dużo biega, wchodzi po schodach (chociaż z zejściem jest już problem, ale jakoś sobie radzi) i bawi się tak jak dawniej. Rana zarosła futrem, a ona się chyba pogodziła z tym, że nie ma łapy. Czasami jednak jak leży, wydaje mi się, że szuka pyskiem tej amputowanej kończyny Pewnie przypomina sobie o tym, że kiedyś była czworonogiem, a nie trójnogiem :) W każdym razie, bardzo dobrze Cię rozumiem i popieram Twoją decyzję! Póki możesz- walcz o zdrowie swojego psa. Widok cieszącego się życiem futrzaka to jeden z tych najpiękniejszych na świecie według mnie. Jeśli jednak dojdzie do tego, że faktycznie lekarstwa przestaną działać i dojdzie do uśpienia, to myślę że możesz spać po tym spokojnie. Robiliście wszystko tak długo, jak się dało. Nie będziecie mieli na pewno nic sobie do zarzucenia. Dobrzy z Was ludzie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety w piątek musiała być uśpiona. Było z nią coraz gorzej, dusiła się, nie mogła nawet się położyć, bo wtedy ją bardziej dusiło, a jak stała, to się przewracała ze zmęczenia... Zastrzyki pomagały tylko przez 2 dni. A jeszcze niedawno była w dobrej formie, strasznie szybko ta choroba atakuje. Jeszcze dzień przed uśpieniem nagrałem ostatni film z zabawy piłką, ale ostatniego dnia już nawet na piłkę nie chciała spojrzeć  :( Ale do samego końca miała dobry apetyt i szukała towarzystwa. Została mi po niej cała masa filmów, które nagrywałem przez 10 lat, nawet po operacji szalała jeszcze po schodach i wskakiwała na stół. Oby Twój pies żył jak najdłużej, mojemu operacja też bardzo pomogła, ale tylko na półtora miesiąca. Miała wspaniały charakter, lepszego psa nie mogłem sobie wymarzyć. Szkoda, jak się traci jedynego przyjaciela.

Edytowano przez kamilas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety w piątek musiała być uśpiona. Było z nią coraz gorzej, dusiła się, nie mogła nawet się położyć, bo wtedy ją bardziej dusiło, a jak stała, to się przewracała ze zmęczenia... Zastrzyki pomagały tylko przez 2 dni. A jeszcze niedawno była w dobrej formie, strasznie szybko ta choroba atakuje. Jeszcze dzień przed uśpieniem nagrałem ostatni film z zabawy piłką, ale ostatniego dnia już nawet na piłkę nie chciała spojrzeć  :( Ale do samego końca miała dobry apetyt i szukała towarzystwa. Została mi po niej cała masa filmów, które nagrywałem przez 10 lat, nawet po operacji szalała jeszcze po schodach i wskakiwała na stół. Oby Twój pies żył jak najdłużej, mojemu operacja też bardzo pomogła, ale tylko na półtora miesiąca. Miała wspaniały charakter, lepszego psa nie mogłem sobie wymarzyć. Szkoda, jak się traci jedynego przyjaciela.

 

Czytając ten post mam przed oczyma film "Marley i Ja". Powstał na podstawie powieści o tym samym tytule. Początkowo to komedia, ale z czasem film przeradza się w coś... sam nie wiem jaki to gatunek. Pies to najlepszy przyjaciel człowieka, co tylko udowadnia ta produkcja. To piękna opowieść zakończona słowami: "a może powinieneś napisać o tym książkę?" Jeśli ktokolwiek go nie widział - po prostu musi obejrzeć.

A ty? Trzymaj się... "Wszystkie psy idą do nieba" :hug3:

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Niestety w piątek musiała być uśpiona. Było z nią coraz gorzej, dusiła się, nie mogła nawet się położyć, bo wtedy ją bardziej dusiło, a jak stała, to się przewracała ze zmęczenia... Zastrzyki pomagały tylko przez 2 dni. A jeszcze niedawno była w dobrej formie, strasznie szybko ta choroba atakuje. Jeszcze dzień przed uśpieniem nagrałem ostatni film z zabawy piłką, ale ostatniego dnia już nawet na piłkę nie chciała spojrzeć :( Ale do samego końca miała dobry apetyt i szukała towarzystwa. Została mi po niej cała masa filmów, które nagrywałem przez 10 lat, nawet po operacji szalała jeszcze po schodach i wskakiwała na stół. Oby Twój pies żył jak najdłużej, mojemu operacja też bardzo pomogła, ale tylko na półtora miesiąca. Miała wspaniały charakter, lepszego psa nie mogłem sobie wymarzyć. Szkoda, jak się traci jedynego przyjaciela.

 

Na pewno było Ci ciężko podjąć decyzję o uśpieniu, ale dobrze zrobiłeś. Przynajmniej już nie cierpi. Nie męczy się. Myślę, że Twoja psina na pewno była i jest wdzięczna za okazaną troskę i lata spędzone razem. Pielęgnuj wspomnienia o niej. Jeśli Ci to pomoże- wypłacz się. Nie tłum w sobie przykrych emocji. Trzymaj się ciepło :hug3:.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra... co mi szkodzi. Najwyżej oleją mnie.

 

Powiem krótko. Mam deprechę. Ciężką deprechę. Wzglednie jestem na najlepszej drodze do depresji. 

Do tego stopnia, że nie mogę spać po nocach, a rano budzę się automatycznie ze świadomością, że spotka mnie coś złego, albo dzień pójdzie kompletnie nie po mojej myśli, stwarzając same problemy. Budzę się bez sił, zmęczony wszystkim, nawet nie mam sił na głupi uśmiech, mając coraz większe wrażenie, że moje życie coraz bardziej przypomina życie Adasia Miauczyńskiego z "Dnia Świra". Kto oglądał ten wie...

 

Czuję się atakowany zewsząd i opuszczony - w pracy, w codziennym otoczeniu, przez rodzinę i bliskich. Jestem sam. Jedyną osobą na którą mogę polegać, jestem ja sam. Nikt mi nie pomoże, zdechnę też zapewne w samotności. Nie mam w bliższym otoczeniu osób, z którymi mógłbym wyjść na piwo, pogadać, jak człowiek. A w alkohol ani papierosy uciekać nie zamierzam. Brak mi już sił aby sprostać temu wszystkiemu, ciągłe podnoszenie się z kolan to katorga, ciąglę czuję się coraz bardziej wbijany w ziemię. 

Niby miałem jakieś tam cele, ale kiedy marzenie zrobienia licencji się posypało, jakoś przestałem wierzyć w ułudy i mrzonki zwane marzeniami. Przestało mnie cokolwiek cieszyć - pisanie fików, gry, spacery, czytanie, sesje... wszystko jakiś czas straciło sens i barwy jakie kiedyś miało, nie czuję żadnej radości z życia. Mam dość... poprostu teraz mój żywot przypomina ezystencję - wstań, przeżyć dzień, położyć się spać. I jest to coraz bardziej widoczne. 

 

Ktoś ma jakieś pomysły? Względnie pożyczyć jakiegoś gnata do planięcia sobie w łeb. 

Edytowano przez Ares Prime
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uznasz to za najbardziej idiotyczną poradę - psycholog. W okolicy muszą być darmowe wizyty. Gdy taki psycholog zauważy, że twój jest poważny - odeśle cię do psychiatry, 

 

Niestety psychiatra, zarówno jak i psycholog mają stygmat - "lekarz od czubków, a ja czubkiem nie jestem, po prostu mam doła". 

 

Psycholog =/= psychiatra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie, porada jest bardzo pomocna...

Problem w tym że wcześniej istotnie chodziłem do psychologa przez ponad miesiąc. A te wizyty sprowadzały się jedynie do jego kiwania głową i mówienia "mhm, mhm, mhm, no to problem nie jest duży, ale musi pan sobie z nim poradzić sam". Podziękowałem mu za takie rady, po czym próbowałem poszukać psychiatry - ale bez skierowania od psychologa, mogłem co najwyżej klamkę pocałować.

To ja w takim razie dziękuję za takich lekarzy. 

 

Zresztą czego ja mogłem tutaj oczekiwać. 

Ma ktoś jeszcze wielce mądre porady? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w podobnej sytuacji, co Ty. Zero znajomych, zmarła mi mama, jedyna osoba, która mnie jako tako rozumiała. Nic mi się nie chciało, całe dnie siedziałem w domu, leżąc na łóżku i patrząc w sufit. W dodatku długo nie mogłem znaleźć pracy. Co mi pomogło? Po pierwsze pies - najlepszy przyjaciel, który mnie rozśmieszał i zmuszał, żebym wstał z łóżka, bo chciał się bawić. Potem - pierwsze wyjście do teatru, spotkanie z moją idolką, wspólne zdjęcie i autograf - po tym spotkaniu odzyskałem radość życia. Ona nigdy się nie dowie, ile to dla mnie znaczyło. Zacząłem trenować, dzięki czemu czuję się lepiej. W międzyczasie znalazłem wreszcie fajną pracę. Teraz pies mi zdechł, znajomych nadal nie mam, ale cieszę się życiem i nadal chodzę samotnie do teatru i na koncerty, zarówno na występy mojej idolki, zbierając od niej kolejne autografy i wspólne zdjęcia, jak i na inne. Więc jedyne, co mogę Ci doradzić - kup sobie psa, znajdź sobie hobby i miej gdzieś opinię innych. I zacznij trenować, na początku się nie chce, ale potem będziesz się czuł lepiej psychicznie i fizycznie. Trzeba się zmusić, a potem są efekty. Mi to naprawdę pomogło. I nie potrzebowałem żadnych psychologów, poradziłem sobie całkowicie sam, a do samotności się przyzwyczaiłem, mimo niej jestem wesołym człowiekiem. I teraz mam głęboko gdzieś, co ktoś myśli o tym, że oglądam bajki, albo że się niemodnie ubieram.

Edytowano przez kamilas
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...