Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

To chyba nie jest to samo. Z mojego punktu widzenia to jedna pewniejsza droga więcej, i chyba wolałbym gdyby ktoś mnie pchał do czegoś niż jak mam sam wybierać i podejmować błędne decyzje, podczas gdy czas leci i się marnuje a przede mną zamyka się coraz więcej i więcej drzwi z wyborem ścieżki życiowej. Jesteś jeszcze w gimnazjum gdzie nie kształcisz się pod jednym wybranym kierunkiem a jakimś ogółem, masz czas, i obyś wpadł na jakiś pomysł, zdecydowanie czego nie chcesz robić to zawsze jakiś start. Mi minęły te dwa lata studiowania, nie były jakieś szczególnie złe, podobał mi się mój wydział i ludzie, no i było fajnie aż do teraz, kiedy zdałem sobie sprawę że i tak nie jest to coś co mi się przyda ani co dalej chciałbym kontynuować, i owe dwa lata poszły się... Przynajmniej pozyskałem jakieś minimalne wyobrażenie i doświadczenie, szkoda tylko że nadal nie wiem co ze sobą zrobić, i siedzę w stresie oraz zdenerwowaniu że to co obecnie robię nie ma najmniejszego sensu, a swojej przyszłości na dany moment w ogóle nie widzę. O strachu przed porażką czy rozczarowaniem u kogoś to już w ogóle lepiej nic nie mówić, swoją drogą to jedna z niewielu rzeczy która pcha mnie do przodu.

I jeszcze raz, zanim ktoś mnie mocno zejdzie, mam doła i chcę się wyżyć na klawiaturze, w końcu temu służy ten temat.

Edytowano przez Lemi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ja nie mogę nie wiem podaj mi na WP jakie masz mocne strony a nóż pomogę. I wiesz tak pomyśl do głębiej. I pamiętaj że dalej możesz pisać swą historie.

Może rok został ale chyba można jeszcze zawrócić i nakierować na iny tor. Bo przecież człowiek uczy się na błędach. A jeżeli zaprzeczysz moim racjom no to przepraszam że ci nie dałem rade pomóc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu Lemi napisał:

podczas gdy czas leci i się marnuje a przede mną zamyka się coraz więcej i więcej drzwi z wyborem ścieżki życiowej

Nawet jeśli stracisz te 2 lata, to nic przed Tobą się nie zamyka. Jeśli naprawdę będziesz chciał powrócić do konkretnego kierunku to to zrobisz, co Ci w tym by przeszkadzało? Nic się nie zamyka. Społeczeństwo sobie wyhodowało, że po średniej szkole MUSISZ iść na studia i koniec kropka. Masz to zrobić od razu, nieważne jakie, nie ważne czy to ma teraz sens.  BO CO POWIEDZO INNI. Niestety, te społeczeństwo jest durne. Nic Ci się nie zamyka. Jeśli zapragniesz nagle zrobić zupełnie inne studia czy jakiś kurs to rób. Możesz zdać maturę i w wieku 80 lat i nikt Ci nie zabroni. 

Masz sporo życia przed sobą. Ogólnie Twój problem jest dość częsty (nie, nie bagatelizuję go) ale wielu ma jak Ty. Poszło na studia bo trzeba było, a wcale one nie są mi potrzebne. Też tak zrobiłam, rzuciłam je, poszłam do roboty, teraz robię jakąś szkółkę. Nie jest to łatwy temat, ale na pewno nic przed Tobą się nie zamyka.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam tylko jedną wadę: brak zalet.

A na poważnie to największą bolączką jest niemalże całkowity brak pewności siebie. Przynajmniej tak otoczenie mi mówi. No i jestem chyba zbytnio w stosunku do siebie krytyczny i wymagający co zdaje się mocno wpływać na całą problematykę. Najgorzej zdawać sobie z tego sprawę a nie umieć naprawić.

Te studia to i tak były w sumie przedłużeniem czasu na poszukiwanie pomysłu na siebie oraz sprawdzeniem jak to wszystko wygląda, poszedłem bo coś trzeba robić. A z wiekiem wszystko się ogranicza, po jakiejś granicy wiekowej nie będzie darmowych studiów (tu mogę być w błędzie), wojsko przede mną jest zamknięte, bo wlepili mi kategorię E (chyba że jest możliwym jeszcze raz przejść komisję), z pracą jak wspomniałem nie miałbym problemu, ale to też byłyby jakieś tymczasowe drobnostki, jakbym nie miał rąk zajętych to bym zwariował. Z tymi zamkniętymi ścieżkami nie pisałem że mam rację, tylko jak się czuję, i prawie na pewno jest to błędna interpretacja.

Nadal czuję wymuszenie szybkiego opracowania planu na siebie, ze swojego gniazda trzeba też będzie kiedyś wyfrunąć, nikt nie będzie mi wiecznie pomagał, jest zbyt dużo "ale" i niepewności. Wybiegam myślami bardziej do przodu jak zagwarantować sobie stabilne życie, może w tym leży problem że cholernie trudno jest takie osiągnąć, tak przynajmniej sądzę. Nie mogę wiedzieć jak najlepiej ten cały czas spożytkować, a chciałbym dać z siebie wszystko, aby nic co robię nie poszło na marne albo poczuć jakąś przydatność w społeczeństwie, nie wiem.

To by chyba tyle było, bo oprócz narzekań nic więcej mi pod klawisze nie przychodzi. Ostatecznie wszystko i tak jakoś się rozwiąże, i być może się ogarnę, tylko muszę to przeboleć, nie jest to łatwe.

I cóż, miło że czytacie i próbujecie pomóc, przepraszam za ewentualnego raka oczu :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu Lemi napisał:

po jakiejś granicy wiekowej nie będzie darmowych studiów (tu mogę być w błędzie)

Z tego co wiem to nie ma żadnej granicy wiekowej. Zresztą zawsze możesz pójść do pracy jakiejś gównianej nawet i na zaoczne studia. Jedynie zniżki studenckie mają limit wiekowy, ale to co innego.

 

Niestety ten problem jest mi aż nazbyt znany. Pójdź do szkoły/studia, gdzie chociaż odrobina tematu Cię cieszy albo interesuje. 

Nie wiem czy cieszą Cię małe rzeczy, ale jeśli tak to pójdź do pracy, jakiejkolwiek. Będziesz mieć pieniądze na jakieś drobnostki, które może Cię ucieszą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trudno zauważyć że chwytam się sporo różnorodnych czynności, bo dużo o tym gadam i szukam nowych doznań czy czegoś co sprawi frajdę. Mimo że lubię rutynę to nie potrafię cały czas np. siedzieć i grać. Staram się cieszyć czymkolwiek, nawet tym że sobie wyjdę nocą na spacer kiedy jest ładnie i spokojnie, ale to cieszenie się jest strasznie nietrwałe. Śmieszne że chyba największą radość ostatnio odczuwałem w lekkiej niedoli jak wracałem z moim bardzo dobrym kolegą, pijani mocno, od 2 do 7 rano drałowaliśmy z 10 kilometrów do domu, nogi obolałe, kolega wnerwiony na sytuację ktora zmusiła nas do wędrówki, a ja się śmiałem jak głupek i pchałem nas do przodu z humorem. Po przygodzie mi przeszło, ale przynajmniej miło wspominam. Chyba cokolwiek bym robił to nie potrafię cieszyć się na dłużej, mimo starań, także nie jest tak że w ogóle nie umiem, zawsze coś.

Co do pieniędzy, jedyne drobnostki sprawiajace przyjemność jakie sobie kupię to czasem jakaś tania słodkość, nie wydaję na siebie dużo bo nie czuję potrzeby. Z grami się pohamowałem z wiadomych powodów, choć wcale wbrew pozorom tam dużo też nie zeszło. Większość wydaję na potrzeby życiowe jak siedzę w akademiku a resztę odkładam na przyszłość, jakakolwiek by była bądź nie była. Co fakt mieć więcej nigdy nie zaszkodzi, o tyle że nie odczuwam bardzo mocnego i szybkiego na nie zapotrzebowania. Pewnie brzmi to jak nie wiadomo jaki dobrobyt ale zapewniam że to normalna sprawa.

Jakbym widział jakiś swój cel to wszystko byłoby prostsze. 

Edytowano przez Lemi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

1. Przejmuję się słowami innych ludzi, czasem na tyle mocno że gdy je słyszę to mam ochotę się pochlastać.

Ale obiecałam że więcej sobie tego nie zrobię, po tym jak pocięłam się przez takie coś w maju 2016 roku.

I bardzo tego żałuję. 

2. Jestem na dobrej drodze żeby przestać być 90-kilogramową leniwą świnią, ale mam bardzo dużo wody w organiźmie i problem z jej spadkiem. Pomimo tego schudłam już 10 kilo.

3. W następnym roku matura, a ja poryczałam się na polskim gdy nauczycielka przeprowadzała coś w rodzaju próbnej matury ustnej.

4. Znacznie pogorszyła się moja znajomość języka angielskiego, a z tym właśnie wiązałam swoją przyszłość.

5. Stwierdziłam że gdy będę dokładnie już wiedziała że nic mi w życiu nie wyjdzie to popełnię samobójstwo. 

 

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Problem powinien rozwiązać się z wiekiem.  Przynajmniej z moich obserwacji tak wynika. Warto sobie uświadomić, że różni ludzie wymagają od ciebie zupełnie innych rzeczy, więc ch*j im w pupę. Nigdy nic nie będzie w  choćby w połowie dobrze. Ale jak pisałem, uświadomisz sobie to za jakiś czas. 

2. Gratuluje.

3. Też się stresowałem ustnym z polaka. Magia znikła jak laniem wody dostałem 90%, a ostatni cios zadało jej to, że żadna uczelnia, do której chciałem iść nie brała jego pod uwagę... Wielki szum się z tego robi. Mówić co się myśli i tyle. 

4. Tu trzeba tylko czasu...

5.  Jak będzie naprawdę źle, to powiedz sobie pewnego dnia. ,,Popełniam samobójstwo''  Później, żyj  najlepiej jak możesz (w końcu i tak już nie żyjesz, nie?) , by zobaczyć co byś straciła.  Tak choćby z ciekawości. 

Edytowano przez WilczeK
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mógłbym coś doradzić w tej kwestii:

Zamiast żyć dla innych, żyj dla siebie. Bądź trochę samolubna i egoistyczna, nie zastanawiaj się co kto o Tobie pomyśli, niech to Cię nie obchodzi.

Nie warto przejmować się i kumulować stres w sobie z jakiegokolwiek powodu. Pamiętaj, robiąc coś na luzie możesz tylko zyskać; na pewno Twoje wysiłki i praca wtedy będą znacznie efektywniejsze, a w ostatecznym rozrachunku i tak nic nie tracisz; podczas gdy przejmując się zaczynasz tracić już na starcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ej, w ogóle to się żalę, że ten temat ma w swojej nazwie tę cholerną kropkę nienawiści. Ktoś chce się wyżalić, widzi coś takiego i potem mu jeszcze gorzej. Jeśli tak miało być, to w takim razie żalę się, że nazwa tematu kłamliwie oferuje miejsce do wylania swych żalów i wnoszę o zamienienie jej na bardziej adekwatne "Zabij się.". :rd10:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 2 months later...

Niestety wczoraj nad ranem odszedł mój ukochany kot Fido. Cierpiał na nowotwór tarczycy i objawy zaczęły być widoczne jakiś tydzień temu. Ostatnie dwa dni były dla niego agonią i aż serce się krajało, gdy słuchało się jego miauczenia. Nieopisanie smutne było dla mnie znalezienie jego ciała w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu się męczył. Uczestniczyłem też w jego pochówku. Już od naprawdę dawna nie było mi tak smutno i dosłownie chciało mi się ryczeć jak bóbr. Żyliśmy razem przez 8 lat, więc jego obecność, była dla mnie czymś oczywistym. Wiele wspaniałych wydarzeń z ostatnich lat w moim życiu wiąże się z tym wspaniałym zwierzęciem. Wystarczy, że był. Nawet ten serial zacząłem oglądać, gdy był w kwiecie wieku.

A teraz go nie ma! Płakałem! Już dawno tego nie robiłem. Żadna inna śmierć mnie tak nie ruszyła. Teraz to już nie będzie to samo. Pewnie przywyknę kiedyś do tego stanu rzeczy, ale teraz jest to dla mnie nad wyraz bolesne. Będzie mi go bardzo brakowało. A był to kochany zwierzak, świetnie się z nim dogadywałem. Żyliśmy w doskonałej symbiozie. Naprawdę duża część mojego świata się zawaliła :(

 

Na szczęście mam też inne pasje, dzięki którym będę mógł żyć dalej, więc też nie ma aż takiej tragedii. Tylko po prostu boli to i to bardzo.

Edytowano przez SebastianRichCountryOwner
  • Smutny 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Trzeba coś tutaj ożywić i nawet mam czym.  

Listopad jest dość nostalgicznym miesiącem, a akurat wspomnienia z najbliższej przeszłości nie są zbyt pozytywne, bo byłem wtedy chamem, który próbował się dowartościować robiąc krzywdę drugiej osobie. Potem osoby, które tak bardzo poniżałem, poniżały mnie, a końcem tego wszystkiego było przemyślenie "co ja odwaliłem". Postanowiłem to zamknąć za sobą. Relacje z klasą odnowiłem, tak że znowu w zasadzie  wszyscy mnie lubią, a klasa jest dość zgrana, lubimy się. Zamknąłem to wszystko i na czerwiec + okres wakacji zamknąłem wszystko za mną, wróciłem do szaleństwa, byłem pełen energii i w zasadzie wtedy na dobrą sprawę zaczęto mnie lubić. We wrześniu zawarłem kontakty z nowo utworzoną klasą, z których jestem zadowolony. Utrzymywało się to aż do dziś, kiedy uświadomiłem sobie kim w zasadzie byłem. Niby to przeszłość, nie da się tego zmienić, ale gdy widzę osobę, która teraz jest dla mnie miła, a kiedyś ją skrzywdziłem to robi mi się ciężko i nagle staje się bezsilny. Często bywa, że w nocy, gdy się budzę to o tym myślę i przypominam sobie. Najczęściej wtedy zawijam się w kulkę przy pomocy kołdry, ale to jakoś nie pomaga :v. Czym przyćmić te niezbyt przyjemne wspomnienia? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś powiedział że uciekając od przeszłości, biegamy w kółko. Pamiętaj o niej by nie popełniać pewnych błędów drugi raz, to tak jak z historią. Idź z tym przed siebie, bo niewiele więcej idzie zrobić.
To jest coś co też sam sobie musiałem uświadomić.

Edytowano przez Lemistwo
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ziemowit pamiętaj o przeszłości, musisz ją zaakceptować, aby wynieść z tamtych czasów wnioski, a nawet konsekwencje. Jednak nie wolno Ci się załamywać z tego powodu. Wiesz co zrobiłeś, więc to z siebie zduś. Jesteś teraz kimś innym, osobom miłą, a nie tym który dokucza innym. Pamiętaj, ale nie pogrążaj się w tym, nie noś tego ciężaru bo po co? Chcesz być lepszym człowiekiem, prawda? Musisz zafundować swojej staremu ja porządnego kopniaka, aby się wyniósł, a tych których skrzywdziłeś powinieneś chociaż pogadać - serio, ulży ci jak powyjaśniasz parę kwestii, a widzę że tego rozdziału nadal nie zamknąłeś skoro nadal o tym myślisz. .    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Postanowiłem że się wyżalę.... w końcu wyżalę się z tej jednej rzeczy.

 

6 lat....... 6.. pie###nych.... lat....

Od 9 roku życia zacząłem zauważać ten problem.

Jaki problem?

Od urodzenia mam wade wymowy - którą przez kilka lat wyleczyłem w 3/4.... taaa... nie wyleczyłem 1/4 wady.

Ta 1/4 to tzn. Rotacyzm, czyli nieprawidłowa wymowa głoski R.

Przez tą cholerna głoskę miałem wiele problemów... wiele.

Zawsze ją wymawiałem jako Y, Ł czy L, a ostatnio jej wogóle nie wymawiam, albo wymawiam jak Y, przez co ROWER brzmi jak YOWEY, albo DOROSŁY brzmi jak DOOSŁY.

 

Problem zauważyłem w 3 klasie podstawówki, ale stał się on realny w 4/5 klasie, kiedy to byłem z powodu wady wymowy wyśmiewany na ts'ie/skype na różnych serwerach MC... nie z powodu wieku... z powodu mojej wymowy R.

Jak poszedłem do gimnazjum byłem gnębiony i podczas kłótni często mówiono "wypieltalaj, kulwa, spieltalaj kulwa xD", a inni nie byli często zainteresowani rozmową że mną.

Tak było na początku, ale jak odkryli u mnie polidaktylie i zaczęliśmy klasowo się zapoznawać, to było już lepiej.

Ale dalej był problem z wadą wymowy.

Jak zaczynałem nagrywać na YT, to były bluzki z powodu mojej mowy, więc odpuściłem sobie gameplay'e i inne rzeczy z głosem i zająłem się w 100% montażem.

 

Przez to wszystko wstydze się swojego głosu i boję się jak zareagują inni.

Są osoby których poznałem w fandomie, i nie słyszeli mojego głosu (nie licząc filmów na YT sprzed roku).

Są osoby z którymi gadałem na discordzie, ale są osoby z którymi nigdy nie gadałem na kanałach głosowych.

A rodzice uważają że nie nie sprzymierzam się z innymi.

Mimo że im tłumaczyłem, to powiedzieli że ludzie tacy nie są..... nie są.... ku#wa nie są....

Masa ludzi których spotkałem na chat'ach głosowym albo mnie wyzywali, albo mieli nie smak do mnie.

Bo jestem 15-latkiem który przechodzi mutacje i ma wade wymowy jednej z najważniejszych głosek w języku polskim, dlatego lubię angielski, bo tak zbytnio niema tej głoski.

Do tego dodać że czytałem o wadzie wymowy R na necie, to czytałem komentarze ludzi którzy "nie mogą tego słuchać".

 

Mogą się znaleźć osoby które powiedzą "że to głupie wyżalenie", "że niema się czego bać", ale te osoby nie mają wady wymowy i nie wiedzą jak to jest.

Osoby które mają z tym problem, zrozumieją że to stres, i podobno ten stres zniknie w przyszłości.

Ale ja mam 15 LAT, przechodzę mutacje i mam wade wymowy, co jest mieszanką wybuchową, i nie brzmię jak starszy licealista z wadą wymowy (co brzmi o wiele lepiej od gimnazjalisty z wadą wymowy)

 

A wy co sądzicie?

Mam się bać czy nie?

Napiszcie, a ja życzę miłego wieczoru.

 

PS. Nie pisać żebym chodził do logopedy, bo chodziłem przez 8 LAT

PS 2. Mam też lekkie seplenienie, ale to najmniejszy problem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaach, przypomniałeś mi moją koleżankę z liceum, która także miała coś takiego. Zawsze przy niej zaczynaliśmy używać wyrazów z jak największą ilością liter "r" w wyrazie. Na przykład nie mówiliśmy "głównie", tylko "generalnie". Przykładowy dialog, między nami:
 - Cześć, co dostałaś z testu?
 - SPRAWDZIANU
 - KARTKÓWKI XDDD
 - Piątkę?
 - Nie, TRÓJKĘ XD

Aaah, nawet nie wiesz na jakie szczyty kreatywności się wzbijaliśmy, żeby tylko było jak najwięcej "r". Głupie? Oj jak najbardziej. Śmieszne? Też! Czy dla niej? Być może nie skapnęła się co robiliśmy przez całe liceum. Być może wiedziała. Nie dała nam jednak tego odczuć, przez co śmieszki przeszły w mem, ten zaś w szczątkowe wspominki, a teraz to tylko głupie wspomnienie z liceum.

Dlaczego to piszę?

Na pewno nie dlatego, że pochwalam takie nabijanie się. Wiadomo, wiek się rządzi swoimi prawami, ale to dupkowate zachowanie. Piszę to, żeby ci pokazać pewien mechanizm, jak szybko taki śmieszek mija, nawet jeśli wygląda na zbudowanego na mocnej podstawie wady wymowy.

Teraz przykład mój: jetem gruby. I to bardziej niż ustawa nakazała. Ale dzięki pewnym ludziom którzy się ze mnie śmiali w tym fandomie, musiałem przełknąć gorycz i zacząłem śmiać się z siebie. Profit? NIKT mnie już nie zagnie na tym, że "Cynos jesteś tłusty hurr durr ghubazz xD". Tobie radzę to samo. Bądź silny i nie daj się. Ci sami ludzie cię pokochają, jeśli zaczniesz śmiać się z siebie.
 

  • +1 2
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem sensu wyzywania kogoś za to, że nie potrafi wymawiać R. Sam miałem miałem problem z wymawianiem R (np zamiast TORY mówiłem TOY), aczkolwiek samo mi to przeszło, gdy miałem jakieś 8 lat. I nie pamiętam, żeby ktoś się ze mnie śmiał (poza rodziną, ale rodzina to robiła w sposób delikatny).

Poza tym, w życiu spotkałem minimum 5 osób, które miały z tym problemy i też nigdy nie zauważyłem, żeby ktoś się z nich wyśmiewał. Jedna z tych osób to wykładowca u mnie na uczelni, osoba, która chcąc nie chcąc musi operować głosem. Uważam więc, że nie musisz się bać. Z czasem twoi znajomi wydorośleją (bądź zmienisz znajomych), więc przestaną się z ciebie naśmiewać. 

Ogólnie gimnazjum to okres, kiedy większość ludzi głupieje. Mnie często dokuczano, czy to się naśmiewano z mojego przebarwienia na górnej jedynce, czy po prostu mi dokuczano, bo lepiej sobie radziłem (typowe dokuczanie "kujonom", choć ja nigdy "kujonem" nie byłem), na pewno też związek z tym miało to, że pochodziłem z innego osiedla niż reszta klasy, więc nie znałem ich wcześniej i nie byłem z nimi zakolegowany. Potem poszedłem do liceum, zmieniłem towarzystwo, pierwsza klasa to dalej był poziom gimbiarski, ale jednak było trochę bardziej dorośle, niż w samym gimnazjum. Na studiach to już zupełnie inaczej było, ludzie jako tako dorośli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...