Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Cytuj

Amerykanie powinni przyjmować? A niby po co? Jak chcą im pomagać, to niech to zrobią na miejscu

 

No właśnie o to chodzi, to są cwaniaki co mają nas w dupie i tyle :ming:.

 

Cytuj

To jest głupota, której destrukcyjne skutki już zaczynają robić piekło z krajów takich jak Szwecja czy Francja.

 

Proste rozwiązanie... tak jak władze przymykają oko i są "bezsilne" wobec napaści tego bydła to tak samo powinna przymknąć oko na napady skierowane ku uchodźcą... jeden czy drugi pogrom w obozie brudasów i zrobi się ciszej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie pamiętam, żebym to pisał, ale chyba zrobiłem eksperyment społeczny stworzony pod wpływem środków odurzających ;-; Hehe trochę wstyd ;-;

Teraz napisze co myślę na trzeźwo

Oczywiście wiem, że jest źle, zwłaszcza w Polsce (czekam na krzyki pseudo patriotów) i lepiej raczej nie będzie, ale użalanie się na tym i siedzenie pod biurkiem to zbyt mądre nie

jest.Wojny były są i będą, cóż...nic nie poradzę i dopóki nie dotyczy to bezpośrednio mnie, to mam to głęboko w poważaniu.

To może tyle, bo offtop się zrobi straszliwy jak znowu zacznę pieprzyć głupoty :crazytwi:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie teraz SebastianRichCountryOwner napisał:

Żadne tam zwłaszcza w Polsce, Polska to rozwinięty kraj i nie jest w niej gorzej, niż we Francji czy Grecji. Crap jest za wschodnią granicą Polski.

Tam to prawie Somalia, tylko chłodniej i mnie nygersów.

Ale u nas i tak bida, musisz przyznać, że w takim USA czy niektórych europejskich krajach większości ludzi żyje się zdecydowanie lepiej niż u nas

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu Czekoladowy Zbysiu napisał:

Tam to prawie Somalia, tylko chłodniej i mnie nygersów.

Ale u nas i tak bida, musisz przyznać, że w takim USA czy niektórych europejskich krajach większości ludzi żyje się zdecydowanie lepiej niż u nas

 

On sobie jaja robi przecież, bo zawsze pisze te bzdury gdy ktoś skrytykuje Polskę. Mogłeś nie zauważyć, bo krótko jesteś na forum, a ten sarkazm nie jest wcale śmieszny.

Edytowano przez Phosky
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minuty temu Eter napisał:

 

Proste rozwiązanie... tak jak władze przymykają oko i są "bezsilne" wobec napaści tego bydła to tak samo powinna przymknąć oko na napady skierowane ku uchodźcą... jeden czy drugi pogrom w obozie brudasów i zrobi się ciszej.

Dokładnie, tłuc ciabatych. W Niemczech oni otwarcie mówią "to jest nasz kraj". No to jest inwazja, jak to inaczej nazwać? Co się dzieje we Francji? Co się działo w Grecji jak przechodzili na zachód?

Gdyby to byli faktycznie normalni ludzie, matki z dziećmi no to dobra. Ale tam tych dzieci i kobiet jest 20%, reszta to mężczyźni w wieku 20-35 lat.

Jakiś tydzień czy dwa temu newsa usłyszałem o 400 ruskach(mieszkających w Niemczech), którzy w odwecie za gwałt na 14latce odpalili łady, wzięli kije i spuścili soczysty wpier*l brudasom. Dobrze, że w Polsce jeszcze nie ma tego ścierwa (jeden plus dla ojczyzny) a nawet gdyby przyszło, to kibole nie będą czekać zbyt długo.

 

Edytowano przez Czekoladowy Zbysiu
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu Czekoladowy Zbysiu napisał:

Dobrze, że w Polsce jeszcze nie ma tego ścierwa (jeden plus dla ojczyzny) a nawet gdyby przyszło, to kibole nie będą czekać zbyt długo.

 

Ja się obawiam, że jakiś normalny czarnuch, co tu sobie żył spokojnie od lat też dostanie w pysk. Takie sztuczne zmieszanie się kultur zawsze wywołuje rasizm i nienawiść, więc niewinni ludzie też będą poszkodowani. To ostatnia uwaga na ten temat z mojej strony, bo nie chcę robić offtopu.

Edytowano przez Phosky
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minuty temu Phosky napisał:

 

Ja się obawiam, że jakiś normalny czarnuch, co tu sobie żył spokojnie od lat też dostanie w pysk.

Podobnie muzułmanie,żydzi i cała reszta innych kultur. Szczególnie islamiści (ISIS).

 

39 minuty temu Phosky napisał:

 

Takie sztuczne zmieszanie się kultur zawsze wywołuje rasizm i nienawiść, więc niewinni ludzie też będą poszkodowani.

Dokładnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może ja się wyżalę, bo ostatnio mam spory kryzys jeśli chodzi o studia (kierunek informatyka). Właściwie teraz jest super i jestem szczęśliwy, bo ... nie ma egzaminów. Gorzej jest jak będzie sesja poprawkowa i muszę zdawać ponownie, bo nie zdałem na 3 terminie ani fizyki, ani podstaw programowania komputerów. Tylko ostatnio mam wrażenie, że Polibuda Śląska robi ze mnie idiotę niż inżyniera. Pierwsza rzecz, która mnie denerwuje to brak balansu między przedmiotami - mieliśmy tyle samo godzin fizyki, co programowania, a tak na dobrą sprawę najbardziej musiałem się wziąć za fizykę - nie dość, że jej nie lubię, to muszę jeszcze ją zdawać ustnie... po raz 4..... Druga sprawa to balans na programowaniu. Co robiliśmy na laboratoriach? Inicjalizacja tablicy, wstawianie elementów do tablicy, tworzenie listy .... niby fajnie, na wykładach też takie rzeczy były, ale..... egzamin to zupełnie inna bajka. Z terminu na termin poziom jest zupełnie odmienny i nie wiadomo czego się na tym egzaminie spodziewać. W czasie egzaminu, prowadzący egzamin zamiast siedzieć cicho to robili samolociki z papieru, a czasem gadali tak, że można ich było usłyszeć - to rozprasza. A z terminu na termin jest inaczej, gdyż każdy prowadzący ma odmienny sposób nauczania swojej grupy, i czasem to zadania jest jaśniejsze, ale to jest tak zawiłe, że nawet jednej strony kodu nie napiszę (egzamin jest pisemny). Podobna rzecz tyczy się fizyki - wykładowca, który podobno jest odpowiedzialny za pozostałych nauczycieli, kompletnie nie wie co robimy na ćwiczeniach z fizyki. I scena, która mnie rozwaliła - jest egzamin ustny z fizy i prof. pyta studenta. W tej samej chwili wchodzi jeden z nauczycieli z ćwiczeń i słysząc pytanie odpowiada: "Jurek, to nawet ja tego nie wiem" ..... ja bym walnął głową w stół. Prowadzący ćwiczenia też nam powtarzali, że tej fizyki mamy za dużo.

 

Ktoś powie, że nie umiem, nie uczę się.... nie. Ja przesiedziałem 2 tyg. nad pierońską książką z fizy i momentami tak się wkurzałem na to, że psychicznie po prostu nie mogłem tego się uczyć. Ja już myślę, o opuszczenie studiów, bo po takim doświadczeniu nie wiem czy będę chciał się tak ochoczo uczyć dalej. Dojdzie jeszcze fakt, że przez studia moje rysowanie zeszło do minimum i sobie tego nie daruję, bo lubię to robić. Co wy myślicie? Walczyć dalej, czy jednak pójść na swoje i obrać inną drogę?           

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14.02.2016 at 12:49 The Silver napisał:

Co wy myślicie? Walczyć dalej, czy jednak pójść na swoje i obrać inną drogę?           

 

Zasadnicza kwestia - na którym jesteś roku?
Wiesz, mam brata po informatyce. Pamiętam, że miał podobne problemy z tym kierunkiem na pierwszym i drugim roku. Multum bezsensownych przedmiotów w większej ilości niż te, które wydają się ważniejsze etc. Norma. Ogółem - w sumie każdy kierunek ma z tym problem. Przykładowo nie wiem na co mi filozofia, a maltretują mnie tym. Na grafice. Także wiesz.
I też często mam rozkminy, czy nie lepiej rzucić te swoje badziewie i zająć się czymś innym. Ale potem sobie myślę, że zaczekam do swojego trzeciego roku, na którym wybieram specjalizację. Może wtedy się pozmienia na sensowniejsze rozplanowanie ilościowo przedmiotów. Ale no, ogółem zazwyczaj pierwszy, czasem jeszcze drugi rok to zlepek idiotycznych przedmiotów. Które trzeba przemęczyć, przeboleć i zdać jakoś. Potem powinno być lepiej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem mam takie dni, kiedy coś na mnie ciąży. Nie wiem czy mogę to nazwać chwilową deprechą... Spada wtedy na mnie ciężar dość błachy dla postronnych, wręcz niedorzeczny. Dużo osób mogłoby powiedzieć, że są ważniejsze rzeczy w życiu i nie powinienem się przejmować, ale ja jestem na tyle inny, że bardziej interesuję mnie to niż coś życiowego.

Dziś spadły na mnie niewydarzone lata i niewymyślone myśli. Śmierć postaci z książek i filmów niesie za sobą kres ich historii, a to znaczy, że nie wydarzyła się ich przyszłość (logiczne). A żeby lepiej zrozumieć co za ciężar, napiszę jak dotąd przebiegało mi dziś: Przeczytałem kawałek trzeciej części cyklu Ziemiomorza - kilkadziesiąt martwych osób (tylko dwie miały charakter). Potem zabrałem się za doktora Who. Oblężenie Galifrei - wojna, widzę ich twarze i strach oraz śmierć. Potem kolejna wojna na Trenzalore - tysiące ofiar w śród wielu ras. Doktor (Who) przeżywa ~500 lat pomagając ludziom w tej wojnie - tym razem to tylko lata, ale jest ich aż tyle... Po tym wszystkim przypominałem sobie śmierci wielu bohaterów książek i filmów. Całe narody, cywilizacje umierały.

W tej chwili czuję się staro, staro i ciężko. Pewnie minie mi do jutra.... ale wewnętrznie płaczę.

Spoiler

Pierwszy raz tak dużo wygadałem o tym co siedzi we mnie. Ciąży na mnie śmierć bilionów, każdy z nich umarł na moich oczach i w mojej wyobraźni.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że nie jest to jakiś problem na skalę poruszanych tutaj, ale na prawdę mnie on przerasta i myślę że nie będzie niektórym to przeszkadzało. Zachowajcie negatywne komentarze dla siebie, proszę.

 

 

Możecie sobie nie brać moich poniższych wywodów na poważnie, ale sama od czasu do czasu tak ich nie postrzegam. Od bardzo, bardzo, baaardzo długiego czasu czuję się coraz gorzej w sensie psychicznym. Wszystko zaczęło się [uwaga, uwaga] od 6 klasy podstawówki. Od tego momentu zaczęłam czuć się jak jakaś że się tak wyrażę "czarna owca", powoli zaczęłam czuć że nie pasuję nigdzie, po prostu nigdzie. Robiłam się coraz bardziej aspołeczna i zamknięta w sobie, do tej pory jest gdzieś tam we mnie ta wrodzona aspołeczność, ale jakaś taka dziwnie mniejsza. 
Epicentrum tego mojego pseudopsychicznego kryzysu nastąpiło w gimnazjum. Trafiłam wtedy do najgorszej możliwej klasy, nie miałam nikogo z kim mogłabym normalnie porozmawiać. Wegetowałam sobie w tym stanie do momentu kiedy pewnego zimowego wieczoru pocięłam się, po prostu się pocięłam. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Nastąpiło to w 3 klasie gimbazy, w styczniu/lutym. 
Jednak "na zewnątrz" potrafiłam udawać że wszystko jest dobrze, nie dawałam po sobie żadnych znaków tego że czuję się coraz gorzej. Pamiętam jeszcze że gdy skończyłam tę szkołę zagłady, byłam szczęśliwa jak nigdy. 
Gdy poszłam do technikum, wszystko było zupełnie inne niż w mojej wcześniejszej szkole, odnalazłam sobie przyjaciółkę, w końcu. Czułam się tam o wiele lepiej, ale i tak jednak gdzieś tam we mnie tkwiły te straszne myśli, gdzieś w trakcie zaczęłam się niemalże regularnie ciąć. Moja przyjaciółka powiedziała że jak będę to dalej robić, to powie moim rodzicom. Całkiem niedawno skończył się ten czas kiedy nie byłam w takim stanie. Dokładnie jakieś dwa tygodnie temu, powiedziałam sobie że nie mogę tak dłużej tego bagatelizować. Dwa dni myślałam o tym czy oznajmić mojej rodzicielce o moich problemach, cholernie się tym stresowałam. W końcu powiedziałam, na początku wszystko było dobrze, spytała mnie czy chciałabym iść z tym do specjalisty, powiedziałam że tak. Jednak wiem że ona to zbagatelizowała, widzę to. 
Od momentu w którym zrozumiałam że nie jest tak jak sobie wyobrażałam ciągle płaczę, codziennie, dzień w dzień boli mnie głowa i drżą mi ręce. 
Nie mam chęci do nauki i odrabiania lekcji. Czuję się tak cholernie bezsilnie, zupełnie nie wiem co mam robić. 
Chcę jeszcze oznajmić że wręcz słyszę w mojej głowie głosy mówiące "Jesteś beznadziejna, nie nadajesz się do niczego (...)" i tak dalej. Myślałam o samobójstwie w dniu swoich 18 urodzin, jednak zrezygnowałam z tego pomysłu, samobójstwo nie jest wyjściem.

[\spoiler]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest problem na skale tutaj.

Specjalistą nie jestem, ale tak nie pierwszy rzut oka, wygląda to na depresję. Po prostu. Tu jest potrzebna pomoc. Może powinnaś poprosić mamę znowu o rozmowę o tym? Powiedzieć, żeby zabrała Cie do specjalisty? Nie bój się prosić o pomoc. Jeśli Twoja mama się nie zgodzi, chyba będziesz musiała pójść po skończeniu 18-stki, ale do tego jeszcze sporo czasu. Radze nie czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 @Celly

Zaczęłam już powoli tracić nadzieję  na to że teraz będę chodzić do specjalisty, ale i tak zastanawiam się czy jeszcze raz porozmawiać z moją mamą, jednak nie wiem jak jej to wytłumaczyć żeby nie wyjść na idiotkę. Zdaje mi się, że w moim domu istnieje pewna maksyma, której trzymają się wszyscy dorośli, a brzmi ona "Nie mamy, nie mieliśmy, ani nie będziemy mieli takich problemów, więc czemu nasze dziecko ma je posiadać?"

Edytowano przez Losse
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak to czytając to zacząłem się zastanawiać nad powodem całej tej sprawy, bo wszystko wychodzi na to, że nie byłaś skora do rozmów i się zrodziło pewne złe mniemanie o sobie. Co z rodzicami, kiedy miałaś te problemy? Nie interesowali się tobą, byli nałogowcami? Coś co zawsze sobie powtarzam i nigdy tego nie zapomnę - każdy, nawet ja i ty jesteś wyjątkowa. Radzę zapomnieć o przeszłości - wiadomo, te wydarzenia mocno odcisnęły się na twojej psychice, ale radzę od czegoś zacząć. Znajdź ludzi, którzy cię zrozumieją (no w sumie już takie miejsce znalazłaś) i gadaj z nimi, umawiaj się na spotkania. No i przede wszystkim nie poddawaj się. Masz przecież swoją przyjaciółkę, nawet rodzice cie wysłuchali - miej wiarę. Można zakładać, ale zakładanie TYLKO złego scenariusza jest najgorszą możliwością. Będą tacy ludzie, którzy ci pomogą i postawią na nogi. I nie wracaj do cięcia, bo to nie jest droga, tak samo jak samobójstwo. To tak jakbyś zaakceptowała swój stan, a czy tego chcesz? Czy inni by tego chcieli? Wydaję mi się, że nie.

    

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Losse - Będę pisać raczej krótko i bardzo osobiście.

To, co opisujesz, brzmi cholernie podobnie do tego, co sama przechodziłam i przechodzę od dobrych paru lat, z tą różnicą, że a) nie samookaleczam się, b) nie powiedziałam o swoich problemach rodzicom... za to płacę 110 zł za każdą wizytę u psychologa, mam do zapłacenia kolejnych 200 zł za warunkowe powtarzanie przedmiotu (o ile zdołam w ogóle zdać sesję letnią) i powinnam w końcu iść do psychiatry (prywatnie; gdybym miała czekać w publicznej przychodni, zdążyłabym posypać się do końca). A, dostałam jeszcze leki uspokajające (na receptę, "do stosowania doraźnie" - czyli przed każdym kolosem z anatomii) i skierowanie do poradni psychologicznej od lekarza rodzinnego.

Jeśli twoi rodzice bagatelizują sprawę (co, niestety, zdarza się często), zacznij działać sama: idź do psychologa. Sprawdź, czy nie masz np. chorej tarczycy lub innych problemów z hormonami (niektóre schorzenia na tym tle dają podobne objawy). Nie czekaj, nie mów: "nic mi nie jest, to tylko fanaberia". Jeśli jeden specjalista nie pomoże, szukaj innego, aż do skutku. I nie bój się przyznać przed samą sobą: "tak, jestem chora, potrzebuję pomocy". Nie przejmuj się, co pomyślą inni. Nie próbuj zgrywać twardej, zwlekać, przekonywać samej siebie, że "samo przejdzie" - bo zaburzenia depresyjne to nie przeziębienie: to schorzenie, które napędza samo siebie, powoli, ale nieubłagalnie ściąga cię na dno i niszczy ci całe życie.

Jeśli planujesz studiować (zwłaszcza jakiś wymagający kierunek), tym bardziej szukaj pomocy profesjonalisty... i... cholera jasna, nie czekaj, tak? Nie rób tego samego błędu, co ja. Nie niszcz sobie życia ślepym uporem. Walcz, póki możesz.

Powodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@The Silver

Co z rodzicami? Są po prostu normalnymi rodzicami, nie mają żadnych że się tak wyrażę "złych nałogów", przez które jakoś psychicznie bym cierpiała (no chyba że sporadyczne palenie przez nich papierosów się liczy).

Tylko że jest jeden problem o którym przez całe życie nie myślałam, a mianowicie to że nie znam swojego prawdziwego ojca, jeśli zrozumiecie o co mi chodzi, ale myślę że to jakoś nieszczególnie na mnie wpływa.

 @Ylthin

Mam zamiar iść na studia związane z językami obcymi, to jest jedyne do czego się w miarę nadaję.

 

Edytowano przez Losse
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu Losse napisał:

Wiem że nie jest to jakiś problem na skalę poruszanych tutaj, ale na prawdę mnie on przerasta i myślę że nie będzie niektórym to przeszkadzało. Zachowajcie negatywne komentarze dla siebie, proszę.

 

 

 

Ukryta zawartość

 

Huh, czuję się jakbym czytała własną, uogólnioną historię.
Moja skończyła się tak, że w końcu, po próbie, półtora roku cięcia się i jakiś... 2? latach depresji trafiłam do szpitala psychiatrycznego. Tylko na obserwację, z której wyszłam w takim stanie jak trafiłam.
Dopiero to uświadomiło moim rodzicom, że potrzebuję pomocy. Teraz jestem pod opieką psychiatry i mam przepisane silne leki, powinnam jeszcze chodzić do psychologa.

No w każdym razie nie chodzi tu o mnie. Po prostu... mówiąc płytko: "wiem co czujesz" "rozumiem Cię". Jeżeli masz w swoim życiu osobę, na której Ci zależy i jesteś już pełnoletnia to zawalcz o siebie. Możesz iść do psychologa, choć od siebie radzę najpierw iść do psychiatry. Bo psychiatra to jest stricte lekarz, a psycholog to bardziej ktoś kto udziela Ci wsparcia i odpowiednio ukierunkowuje Twoje myślenie, nie wiem jak to nazwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałam dobrze, ale nie wiem, czy postąpiłam właściwie.

 

Szłam dzisiaj gdzieś, nie ważne gdzie, nie ważne po co. Idąc sobie spokojnie chodnikiem, spotkałam psa. Wyglądał na chorego, strego, miejscami nie miał sierści, ledwo ruszał łapami. Zrobiło mi się go żal, zwłaszcza, że zachowywał się bardzo przyjaźnie. Zadzwoniłam do schroniska, ale facet, z którym rozmawiałam, powiedział, że o tej porze już nie przyjadą po biedaka, bo ich kierowca poszedł do domu i mam dzwonić na straż miejską. Nie znałam numeru, więc zaczęłam go szukać na telefonie, jednocześnie przytrzymując psiaka, bo głupi próbował wejść na ruchliwe skrzyżowanie. Zanim znalazłam numer straży miejskiej (wolny telefon) podszedł do mnie jakiś pan. Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że pies ma właściciela, który nie chce go uśpić, mimo że zwierzę jest stare i bardzo chore. Pan wziął psa i zaprowadził go do właściciela.

 

Wiem, że ten pies nie jest mój i że to w rękach właściciela leży opieka nad nim... Ale żal mi tego zwierzęcia... Nie wiem... Czuję, że zrobiłam za mało, że powinnam temu zwierzęciu jakiś pomóc. Przecież tak właściwie, to nic nie zrobiłam. Też tak myślicie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pies znalazł się w takim, a nie innym stanie, bo właściciel nie potrafi - może jest zbyt z nim związany i nie mógłby odebrać życia swojemu ukochanemu zwierzęciu. Chociaż trudno powiedzieć, ponieważ jak tego biednego psa opisujesz to wygląda tak jakby właściciel miał go już gdzieś i nie waży na jego los. Miałem podobną sytuację, ale z kotem. Co gorsza z kociakiem. Nigdy tego nie zapomnę. Był mały, utykał i ledwo widział. I cały czas mocno miauczał cieniutkim głosikiem. Ja wraz z tatą i siostrami zastanawialiśmy się co z nim zrobić. Moja starsza siostra go wzięła na ręce i wróciliśmy ze spaceru z powrotem do domu mojej cioci. Z przerażenia zaczął gryźć, bo nie wiedział czy jest bezpieczny. Wyglądało to tak, jakby ktoś go kopał i znęcał, bo miał nieregularnie skrzywiony kręgosłup i cały czas miał zamknięte oczy. Na domiar złego na jego głowie były rany, już zaschnięte. Jak go przynieśliśmy to ojciec dzwonił po pobliskich zakładach weterynaryjnych (była niedziela), a my daliśmy kotkowi mleka. Pił, widać było, że niczego nie miał w pyszczku od długiego czasu. Jednak coś co mnie zdruzgotało, że prawie bym się rozpłakał. Kociak stracił równowagę przez kręgosłup, wpadł do miski i miał całą główkę w mleku. Jak na to patrzyłem, to mi się go zrobiło żal, ale tak bardzo, chociaż go znałem niespełna 10 min. W końcu znaleźliśmy czynny zakład. Tata wraz z starszą siostrą wzięli maleństwo i pojechali. Cały czas piszczał ze strachu.... Jednak nie było dla niego ratunku - miał muszyce i to w zaawansowanym stadium. Pozostało go tylko uśpić, aby skrócić jego cierpienie. 

 

Według mnie zrobiłaś co mogłaś. Chciałaś dla tego psa dobrze i nawet dzwoniłaś po pomoc. Jednak się dziwię i temu panu i właścicielowi - czemu nie chcą zwierzęciu pomóc lub skrócić jego męczarnie. Tak tylko sprawiają istocie więcej bólu. Nie znam szczegółów, więc nie zamierzam wyciągać pochopnych wniosków. Gdybym był na twoim miejscu to chyba też bym po takim wydarzeniu poszedł dalej. Może w ostateczności bym się spytał dlaczego właściciel tak go traktuje, a nie inaczej i próbował coś zdziałać jeśli było by to możliwe.              

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zrobię wyjątek i się tu wyżalę! :fluttershy3:

Wyrzucili mnie dzisiaj z pracy (najlepszej na świecie), dwa dni temu zerwała ze mną dziewczyna (pośrednio przez MLP, chociaż niby jej to na początku nie przeszkadzało! :P) i nie mogę znaleźć tekściarza do mojego projektu na AoiKoe :(((

 

W tym ostatnim możecie mi pomóc- pisałem do Dixie, ale coś nie odpisuje...

 

Jak to przyjąłem? Nie wiem, chyba rzeczywiście jestem jakiś poj##### bo w ogóle mnie to nie obeszło! Nawet zwolnienie z pracy (bo to pierwsza i ostatnia? ^^) ...

Najważniejsze, że hajsik się zarobiło przez ten miesiąc i pojadę na meeta nad morze, także do zobaczenia @SPIDIvonMARDER,I @Wonsz!

 

Wiem, że trochę offtop, ale czy ktoś z was jeszcze wybiera się na Trójmiejski Ponymeet Wiosenny? Jeśli tak, to piszcie mi na PW, żeby nie offtopić więcej (pozdro @Zegarmistrz, przy okazji. To nie prowokacja, tylko zwykłe pozdro xD)

 

Także (niby) nie jest dobrze... Już wczoraj, kiedy zadzwonił do mnie kolega z pracy, że jedna z szefowych chce ze mną rozmawiać, wiedziałem (Pinkie Sense?:pinkieo:) że mnie wy@@@@ z pracy. A wielka szkoda, bo robota była mega! Pisałem już o niej wcześniej w tym temacie: 

Ale nie wiem...  Nic mnie to nie obeszło! Nic a nic! Może to dlatego, że ostatnio wszystko mi zwisa, oprócz muzyki,a niby mam depresję maniakalną! xD (dorosłą wersję ADHD). Dzisiaj zaczynam szukać nowej pracy (olx. pl 2 win xD), za dziewczyną nie płaczę (i tak mi się mocno średnio podobała, wolałem raczej jej charakter, więc na dłuższą metę nie miało by to sensu), a tekściarza szybko znajdę, bo piosenka krótka. Może mi pomóc ktoś z was, jeśli pisał teksty coverków już wcześniej i ogarnia liczenie sylab... A z resztą... Cóż... Sam sobie będę musiał poradzić (mam mało znajomych w "realu"), a czas mi tylko pomoże! 

 

Pzdr ^^

 

 

Edytowano przez Mates
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pakiet pocieszycielski:
-sześciopak odcinków MLP u Mystherii
-60 mega obrazków z kucami z deviantarta
-60 minut fandomowej muzyki
-60 centymetrowy pluszak (DO TULENIA! :crazytwi:)
-meet na wielokrotność szóstki osób :PP


Też szukam pracy. Legalnej od czerwca zeszłego roku, jakiejkolwiek od świąt.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby wszystko super ok, ale masz jakies dziwne podejscie do zerwania z dziewczyną. Nie podobała Ci sie, to zwiazek nie mial sensu? Mimo że charakter fajny? Zabrzmialo mocno, jak sugerowanie że dla Ciebie wygląd jest wazniejszy od charakteru. Czyli to znowu sugeruje przedmiotowe traktowanie :v dobrze ze dziewczyna tego nie zauważyła i wczesniej sama zerwała, bo mogła by zacząc myslec ze wszyscy faceci to świnie :v

Mam nadzieje, że nieco zmienisz podejście do związku, bo rozumiem, że wyglad ma znaczenie, ale nie moze byc wazniejszy od charakteru i osobowosci.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...