Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

Ja nigdy nie jestem zadowolona ze swoich fików. Tylko "Popioły" i "Kwiat Paproci" osobiście uważam za udane, czułam, że osiągnęłam swój cel.

 

Tymczasem reszta... Myślałam, że za "Rosiczki Atakują" zostanę zjedzona i zlinczowana, poważnie :rdblink:. "Cienia Nocy" się niemal wstydzę, "Czarny Polak z Ponyville" to jedynie bzdurne heheszki, zaś "Szept Mgły"... Mogłam lepiej to zrobić.

 

Tak to już jest.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że te "planowane" fiki są paradoksalnie trudniejsze do napisania - im więcej i dłużej o nich myślę, tym bardziej jestem znużona, nie mam ochoty ich pisać i boję się, że zwyczajnie spartaczę ten cały misternie przemyślany element. Z kolei te, które pisałam pod wpływem chwili... są z reguły krótkie, nieco niedoszlifowane i raczej randomowo-komediowe - ale przynajmniej je, cholera, napisałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że te "planowane" fiki są paradoksalnie trudniejsze do napisania

 

Zależy od osoby. Ja nigdy nic nie napisałam bez planu. Dwa razy jedynie miałam wyłącznie ogólną ideę, jak tekst ma wyglądać albo jakie chwyty chcę w nim wykorzystać, generalnie - o czym chcę napisać. Oba teksty nieprzekraczające pięciu stron. Jeden pisałam trzy dni w mękach, drugi pisałam pół nocy... też w mękach. Jeden wygrał w Dolarowym konkursie, ale się go wstydzę (jak mogłam coś takiego napisać, święci pańscy...), drugi nigdy nie ujrzy światła dziennego.

 

Jak już mam coś napisać, to zawsze dzielę sobie fabułę na części, układam je w głowie, tworzę ogólny plan wydarzeń, a w skrajnych przypadkach rozpisuję sobie w kajecie punkt po punkcie, co ma być, kiedy, gdzie i po co. Tak powstały "Pszczoły".

 

A samą wenę miewam bardzo rzadko. Raz w życiu chyba na mnie spłynęła potężna chcica, bez skojarzeń ^^. A tak to siadam, napiszę stronę czy dwie z trudnością, a potem to już leci.

 

W związku z tym ciężko powiedzieć, jak należy się zabierać do pisania. To jest zajęcie twórcze, każdy ma własną metodę. Czy pisać na żywioł, czy planować - a co za różnica? Ważne, żeby efekt był zadowalający ^^. I żeby przyjemność z tego mieć, bo bez przyjemności daleko się nie zajedzie.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ja nigdy nic nie napisałam bez planu.

 

Ja z kolei mam jakiś tam pewien zarys, co ma się wydarzyć, ale nic poza tym. Próbowałem niegdyś ułożyć sobie plan. I wiecie co? Takie fiki nigdy nie powstały :P

 


A samą wenę miewam bardzo rzadko. Raz w życiu chyba na mnie spłynęła potężna chcica, bez skojarzeń ^^. A tak to siadam, napiszę stronę czy dwie z trudnością, a potem to już leci.

 

No a czasem można się pomylić. Myślisz, że dobrze ci idzie, a potem się dowiesz, że jednak ten tekst nie jest aż taki dobry :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Próbowałem niegdyś ułożyć sobie plan. I wiecie co? Takie fiki nigdy nie powstały

 

Zauważyłam, że większość ludzi działa w ten sposób.

 


Myślisz, że dobrze ci idzie, a potem się dowiesz, że jednak ten tekst nie jest aż taki dobry

 

Raz jeden w życiu zdarzyło mi się myśleć w trakcie pisania, że jest naprawdę fajnie. Jeden jedyny. Całkiem miłe uczucie, szkoda, że tak rzadko się pojawia ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja lubię zaczynać od środka, a potem jechać mniej więcej do połowy fica retrospekcjami. Pozwala mi to na wybranie odpowiednio mocnego momentu na początek - taki np. "Projekt: Lazarus" zaczyna się od inwazji Rosji na Polskę, a w "Prześnionym Koszmarze" jeden wątek zaczyna się martwą Celestią. Również w "Historii odrodzenia" zaczynam praktycznie od końca.

A do jakiego fica szukasz rozpoczęcia? Slice of life, adventure, inny rodzaj...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście w moim jedynym ficu (wiem wielkie doświadczenie ;) ) zastosowałem strategie Vonneguta:

Amerykański pisarz Kurt Vonnegut miał interesującą metodę tworzenia swoich powieści. Najpierw wymyślał samo zakończenie książki, a następnie zastanawiał się, co musiało się zdarzyć wcześniej, żeby te postacie i ta scena mogły zaistnieć. Jeśli średnio idzie nam planowanie różnych rzeczy w “normalnej” chronologii, możemy spróbować jego metody.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Witam.

Mam zamiar stworzyć fanfika na temat tego, że scootaloo ucieka z tego mniejsca gdzie mieszka i podrózuje dookoła świata. Chciałbym by to było rozmiarów typowej ksiąźki. Mam zamiar powoli rozwijać akcję i by czytelnik mogł się wciągnać w ten fanfik. Zaczałem juz tworzyć uniwersum, cechy kulturalne i politycne innych ras takich jak gryfy, Changelingi i te arabskie konie oraz Zebry. Tylko jest pewien problem. Nie jestem taki pewny siebie, że to będzie fajne czy nie. Czy z fanfika zmieni się w gunwo. Potrzebuje rad jak dobrze pisać fanfiki takie, w których jest akcja. Jak bedzie szło mi dobrze to pomyśle o tłumaczeniu na język Angielski przy pomocy kogos i wyjście z tym na zachód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie jest pewien, czy nie wyjdzie mu kupa, dopóki nie spróbuje. A i wtedy nie ma całkowitej pewności. Nikt nie wie też, jakie rozmiary będzie miało jego dzieło... więc jeśli o to chodzi, to radzę nie nastawiać się na nic. Jeśli wyszedłby ci zgabny oneshocik, fajnie - jeśli rozrosłoby ci się do 1000 stron, też spoko, jeśli będzie dobre, to znajdą się tacy, którym będzie się chciało przez to przebrnąć.

Na twoim miejscu najpierw ogarnąłbym, skąd Scootaloo miałaby kasę na podróże. Gdyby po prostu podchachmęciła kasę rodzicom/opiekunom/domowi dziecka (w zależności od interpretacji jej sytuacji rodzinnej) i pojechała na gigant, to najprawdopodobniej wróciłaby po tygodniu. Bilety, wyżywienie i noclegi kosztują masę pieniędzy, choć możesz częściowo ominąć problem przy pomocy podróżowania na piechotę (cóż, mieszkańcy Equestrii to w zasadzie konie, a te od wieków wykorzystywane były do transportu) i starej dobrej equestriańskiej gościnności. Nie nadużywaj jednak tego motywu - zbyt cukierkowy świat staje się nierealistyczny, a gdyby Equestrianie przyjmowali każdego obcego w domu bez pytania, to prędzej czy później ktoś by im chałupę obrobił.

Jeśli ma to byc fanfik podróżniczy, to jako inspirację polecam albo własne podróże (jeśli masz takie na koncie), albo książki i opowiadania, czy chociażby blogi podróżnicze. W dużej, jak największej ilości. Szukaj ciekawostek, mało znanych faktów, obalania powszechnie obowiązujących mitów. Zdziwiłbyś się, ile motywów z podróży po istniejących krajach można zainkorporować do zmyślonych światów i jak fajnie potrafią się wpasować.

I na twoim miejscu nie tłumaczyłbym tego na angola, dopóki nie miałbym całości gotowej i nie wiedział, czy to na pewno nie jest kupa - a i wtedy byłbym bardzo ostrożny. Tłumaczenie zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co pisanie, więc oznacza to po prostu pisanie po raz drugi tego samego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wena to nie bogini jak w moim fiku, która przychodzi i odchodzi :P. Łatwo sobie wytłumaczyć "dziś nic nie napisałem, bo nie miałem weny". Wena to nic innego jak wczucie się w pisanie, a jej brak - lenistwo i rozproszenie. Wiem, jak to jest, gdy odpala się dokument z fikiem, po czym ogląda się śmieszne filmiki i w efekcie zamyka się pod koniec dnia dokument.

W trakcie pisania zatrzymujemy się na danym fragmencie i nie wiemy, jak kontynuować? Usuwamy ostatnie zdanie, ewentualnie więcej i piszemy inaczej. Muzyka... Mi osobiście czasem pomaga, czasem zupełnie przeciwnie...

 

Wenę sami sobie tworzymy, a nie ona przychodzi do nas (radzę w tym czasie odciąć Internet :P).

Edytowano przez Generalek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Wiem, jak to jest, gdy odpala się dokument z fikiem, po czym ogląda się śmieszne filmiki i w efekcie zamyka się pod koniec dnia dokument.

 

A co powiesz na odpalenie, patrzenie się tępo w migający kursor tekstu przez kilka minut i wyłączenie dokumentu? :P Bo to mnie trapi najczęściej. A śmieszne filmiki to już są po zamknięciu xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na pisanie patrzę jak na bieganie - pewnie, że z początku się nie chce, pewnie, że odechciewa się po dwustu metrach, pewnie, że potem zakwasy, ale trzeba przebrnąć przez ten bolesny etap żółtodzioba i uparcie doążyć do chwili, w której będzie ci to sprawiało prawdziwą przyjemność i już nie będziesz się zastanawiał czy masz chęć iść pobiegać/iść coś napisać. Po prostu będziesz to robił i dobrze się przy tym bawił. A jeśli potem złapie cię gorszy dzień, to faktycznie można zrobić sobie jakąś przerwę i potem zacząć ze zdwojoną siłą

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prokrastynacja patronką ludzi kreatywnych! Chwalmy ją jutro, gdyż dziś ważniejsze rzeczy do robienia mamy!

 

Wygląda na to, że tutejszy słownik nie zawiera słowa "prokrastynacja". Czyżby admini postanowili odłożyć naprawienie tego problemu na później?

Hueheuheuheuehueheuheuheu

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...