Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

Witam wszystkich tu piszących.

Na wstępie chciałbym z góry przeprosić jeśli takie pytania były (w co chyba wątpię, bo przeglądając na szybko znalazłem chyba tylko jedną osobę, która zadawała jakiekolwiek pytania dotyczące początków w pisaniu fanfików). A zatem przejdę do rzeczy.

 

Od pewnego czasu (to znaczy gdzieś od początku listopada 2012) naszła mnie ochota na stworzenie czegoś w fandomie, więc zastanawiałem się co by tu tworzyć. Grafika odpadała na starcie ze względu na zbyt duże problemy ze wzrokiem. Muzyka również odpada, z powodu braku pieniędzy. Parodii czy ogólnie twórczości na YT robić mi się nie chciało, więc zostały tylko fanfiki. Kiedyś obiecałem sobie że napiszę fanfika choćby ni wim co. I tak minęły prawie 2 lata, a ja nic nie napisałem, wiec postanowiłem wziąć ruszyć swoje szanowne cztery litery i obietnicę daną sobie spełnić.

Dobra po tej pasjonującej historyjce, która praktycznie nic nie wniosła przejdźmy już na serio do rzeczy. Jako że jestem świeżynką jeśli chodzi o pisanie fanfików chciałem zadać kilka pytań, a oto one:

 

1. Pomijam kwestię tego że w miarę pisania będę nabywał skilla następnie expa a jego mam wymieniać na full iteligencję to znaczy że np. opisy otoczenia będą lepiej wyglądać w którymś tam tekście niż w pierwszym. Chodzi mi bardziej o to że mam problem z wczuciem się w daną postać i nadaniu je odpowiedniegoj charakteru czy napisaniu zachowania adekwatnego do sytuacji. Pytanie polega na tym czy ten problem można jakoś przezwyciężyć tym "nabywaniem skilla" ?

2. (Miałem tu napisać coś, ale w momencie pisania tego pytania ktoś mi przerwał i zapomniałem zapytam się o to w innym poście)

3. Mój fanfik będzie kontynuacją pomysłu, który światła dziennego raczej nie ujrzy. Czy coś takiego może mieć rację bytu ?

4. Czy odpłaca się pisać Sci-Fi ? Jest ich mało ale nie wiem czy to dlatego że cieszą się małą popularnością czy ludziom się po prostu nie chce pisać Sci-Fi.

5. Lepiej pisać na Google Docs czy na Windowsowym Wordzie ?

6. Jeśli na Wordzie to czy koniecznie musi to być Word czy mogę go zastąpić OpenOfficem ?

Chyba to wszystko. z góry dziękuję za odpowiedź.

Przy okazji ciekawi mnie czemu tak mało ludzi się pyta o takie rzeczy np. tutaj (chyba że się punkty dostaje, a ja o tym nie wiem) może to być chyba temat na jakąś dyskusję (chyba że już taki był).

 

PS. Dolar gratuluję Ci nowej posadki.

< z drżącymi rękoma klika napisz>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas na odpowiedzi:

 

1. Tak, w miarę nabywania "skilla" powinno Ci przychodzić to łatwiej. Dobry warsztat to jedna z podstaw dobrego opowiadania, a nabierasz go właśnie pisząc i czytając.

2. Fanfik jest kontynuacją czegoś, czego nie ma. Jest to co najmniej dziwne. Pamiętaj, iż musisz dać czytelnikowi jakiś punkt odniesienia, coś so sprawi, że Twoja historia będzie kompletna. A do starego pomysłu możesz powrócić pisząc na przykład prequel, który wyjaśni ewentualne wątki w już napisanym opowiadaniu dając lepszy ogląd sytuacji.

3. Na to pytanie nie potrafię Ci odpowiedzieć. Proponuję rzecz następującą - jeżeli chcesz pisać Sci-Fi to pisz i nie przejmuj się tym, czy tego typu opowiadań jest dużo czy mało.

4. Wiele osób pisze w Google Docs, ale osobiście polecam pisanie w Wordzie i późniejszą konwersję teksty do G Docs. Jest to jednak sprawa upodobania - pisz tak jak Ci wygodniej.

5. OpenOffice do pisania nie jest zły, jednak problem pojawia się przy konwertowaniu pliku do GDocs - z jakiegoś powodu plikom z OO rozjeżdża się całe formatowanie, przez co wyglądają tragicznie.

 

A dlaczego tak mało osób pyta o tego typu rzeczy? Pewnie dlatego, że każdy ma swoje upodobania i nie bardzo ma czas czy chęć o nich dyskutować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie pisz to, co chcesz (to, że jest mało Sci-Fi nie powinno Cię do tego zniechęcać), w czym chcesz (ja piszę na telefonie, a potem przerzucam na komputer i jakoś żyję, mimo iż formatowanie później jest czasochłonne, więc tej opcji nie polecam) i jak chcesz. To ma być dla Ciebie frajda a nie "obowiązek", masz być z tego zadowolony :rd7:

W celu nabycia skilla radzę również dużo czytać. Samym pisaniem nie nauczysz się tyle, ile można łącząc pisanie z czytaniem. Podpatrzysz jak robią to inni, będziesz wiedział "z czym to się je" i czego unikać.

Tak więc, powodzenia w pisaniu :rdblink

A czemu mało osób pyta? Bo rasa ludzka nie lubi pytać, gdyż uważa się za wszechwiedzącą :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ja używam Open Office, wystarczy zapisać skończony plik w formacie .doc i potem przy uploadzie do Google Docs nic się nie rozjeżdża, mnie się w każdym razie jeszcze nie zdarzyło.

 

W nowych docsach trza tam w opcjach zaznaczyć konwertowanie do plików docs google i będzie dobrze to wyglądało xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za odpowiedzi :)

Przy okazji, przypomniałem sobie pytanie, o które miałem się pytać wczoraj.

Nigdy nie byłem zadowolony ze swoich osiągnięć czy prac. Zawsze twierdziłem że to czy to może być lepiej przeze mnie zrobione. Nie inaczej jest przy pisaniu, kiedy piszę co drugie zdanie twierdzę że "to powinno być lepiej napisane" przez co usuwam to zdanie. W ten sposób skasowałem prawie 10 stron tekstu, który dla mnie był syfem, a dla kogoś innego mógłby być istnym strzałem w dziesiątkę. Jak sobie z tym radzicie jeśli macie taki problem?

(Uwielbiam Polskiego Microsoft'a za umiejętne wykorzystanie skrótu klawiszowego alt+l podczas używania lupy. chcąc napisać "ł" muszę używać ctrl+c, ctrl+v. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy podczas kopiowania zamiast "ł" pojawia się pół strony prologu mojego fanfika)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak napisał Poulsen, nieczęsto się zdarza, że będziesz zachwycony tym, co napisałeś. Myślę, że taka przypadłość dotyka wielu z nas (a na pewno mnie). Mój sposób? Jeśli uznasz coś za fatalne - usuń. Jeśli za słabe - pisz dalej, bo zapewne nie jest to takie złe :D Generalnie jeśli okaże się, że zrobiliśmy coś naprawdę słabego, zawsze można to poprawić (lub usunąć i wyciągnąć z tego wnioski).

Pamiętaj też, że czytelnik nie jest "wszechwiedzący" i jeśli coś nie zostanie przyjęte zbyt dobrze, to nie zawsze oznacza to, że jest do d..py. Może się poprostu okazać, że nie trafiłeś w gust czytelnika (wszak każdy ma inny) albo zrobiłeś coś w zły sposób itp. Oczywiście jeśli wiele osób podziela to samo zdanie, to znaczy, że rzeczywiście coś schrzaniłeś :lol:

Wniosek z tego: nie ufaj ślepo komentarzom, ale bierz je pod uwagę i analizuj.

Edytowano przez Foley
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


W ten sposób skasowałem prawie 10 stron tekstu, który dla mnie był syfem, a dla kogoś innego mógłby być istnym strzałem w dziesiątkę. Jak sobie z tym radzicie jeśli macie taki problem?

 

Piszę od nowa. A jeżeli tekst nie jest w moich oczach co najmniej akceptowalny, staram się nanieść poprawki. Jeżeli to nie wychodzi to znowu usuwam i cykl się powtarza aż nie będę... zadowolony to złe słowo - aż nie będę zbytnio niezadowolony :D. Męczące i frustrujące - osobiście nie polecam tej metody :crazytwi:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Męczące i frustrujące - osobiście nie polecam tej metody

 

Ja też nie. Przez coś takiego na kontynuację niektórych świetnych fików czeka się potem miesiącami, ekhm, ekhm, wcale nie patrzę na konkretną osobę.

 

A jak się ma problem z zaakceptowaniem tego, co się napisało, to trzeba... przestać. (Przestać mieć problem, a nie przestać tworzyć.) Napisać, co się miało do napisania, znaleźć sobie fajnego pre-readera, a potem dopiero poprawiać. Przecież jak autor będzie poprawiać po tysiąckroć, to nic dobrego z tego wyjść nie może - to jest najmniej obiektywna osoba w całym cyklu produkcyjnym ^^.

Edytowano przez Madeleine
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


zacznij od jednostrzałowców

 

No właśnie tego się bałem najbardziej. Nie wiem czemu, ale nie potrafię wymyślić krótkiej, ciekawej fabuły dla jednostrzałowca, chyba że jednostrzałowcami mogę nazwać coś co dzieje się w czasie fabuły (lub też przed lub po niej), ale nie mającego na nią większego wpływu np. "Pamiętnik Opiekunki głównego bohatera" (a właściwie to pojedyncze strony pamiętnika), którego treść opowiada jakieś pojedyncze wydarzenia w życiu młodego głównego bohatera (następnie zmagania opiekunki w czasie wojny domowej) lub co w tym stylu. Jeżeli coś takiego można nazwać one-shotem to się jednak okazuje że mam trochę tych pomysłów, oczywiście jeżeli można to tak nazwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Przecież jak autor będzie poprawiać po tysiąckroć, to nic dobrego z tego wyjść nie może - to jest najmniej obiektywna osoba w całym cyklu produkcyjnym

 

To prawda, że jest najmniej obiektywna, jednak jeżeli nie jest zadowolony z tego co stworzył do tego stopnia, że czytanie tekstu jest dla niego torturą, to jaki jest sens podsyłania tego prereaderom?

 

 


Aha - nigdy nie kasuj.

 

Z tym też się nie zgodzę - niektóre rzeczy lepiej usunąć zarówno z dysku jak i ze swojej pamięci. Dla większego dobra.

 

 


No właśnie tego się bałem najbardziej. Nie wiem czemu, ale nie potrafię wymyślić krótkiej, ciekawej fabuły dla jednostrzałowca, chyba że jednostrzałowcami mogę nazwać coś co dzieje się w czasie fabuły (lub też przed lub po niej), ale nie mającego na nią większego wpływu np. "Pamiętnik Opiekunki głównego bohatera" (a właściwie to pojedyncze strony pamiętnika), którego treść opowiada jakieś pojedyncze wydarzenia w życiu młodego głównego bohatera (następnie zmagania opiekunki w czasie wojny domowej) lub co w tym stylu. Jeżeli coś takiego można nazwać one-shotem to się jednak okazuje że mam trochę tych pomysłów, oczywiście jeżeli można to tak nazwać.

 

Rozwiązanie tego jest całkiem proste - możesz pisać jednostrzałowce osadzone w jednym świecie i robić z nich swego rodzaju serię. W przyszłości zawsze można połączyć je w jedną spójną opowieść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


To prawda, że jest najmniej obiektywna, jednak jeżeli nie jest zadowolony z tego co stworzył do tego stopnia, że czytanie tekstu jest dla niego torturą, to jaki jest sens podsyłania tego prereaderom?

 

W porządku, dla ciebie takie podejście może i jest właściwe, ale ty, Dolar, napisałeś w życiu tyle dobrych tekstów, że zdajesz sobie sprawę, kiedy coś spartaczysz do tego stopnia, że trzeba to wymazać ze świata. Jak ktoś nigdy w życiu niczego nie napisał, a dodatkowo mało czyta, to nie ma bladego pojęcia, czy jego spuścizna jest czymś dobrym. Może się wydawać, że tak, może się wydawać, że nie. Dlatego uważam, że namawianie bądź zachęcanie POCZĄTKUJĄCYCH autorów do kasowania tego, co napisali, jest niewłaściwe. Jak mają uczyć się na błędach, skoro żadnego nie popełnią? A własne wyobrażenie nt. utworu jest złudne, oj, złudne.

 


Z tym też się nie zgodzę - niektóre rzeczy lepiej usunąć zarówno z dysku jak i ze swojej pamięci. Dla większego dobra.

 

I znowu mówisz o doświadczonym Dolarze, a nie o tych borokach, co przez takie zabiegi nigdy nie mieliby możliwości dostrzeżenia swojego progresu.

 


Rada numer dwa - wbrew pozorom prawie 3\4 nauki to obserwacja i analiza.

 

Irwin dobrze prawi. Podstawą dobrego warsztatu są ćwiczenia pisarskie, podstawą twórczego umysłu - czytanie. Bo to raz widziałam opowiadanie z banalnym i oklepanym motywem, pod którym autor rzucił, że "ten pomysł może się wydać nietypowy"? Jednym słowem - czytaj, czytaj, czytaj. Język wroga znać trzeba - dobry pisarz wie, co szykuje konkurencja.

W ogóle pod Irwinowym postem podpisuję się wszystkimi kończynami w liczbie czterech.

 


Nigdy nie byłem zadowolony ze swoich osiągnięć czy prac. Zawsze twierdziłem że to czy to może być lepiej przeze mnie zrobione.

 

Skarbeńku, ty się możesz martwić dopiero, kiedy zaczniesz twierdzić, że jesteś fiko-bogiem i lepiej się napisać nie dało... To, co tu przedstawiasz, to zdrowy objaw jest :v.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie tego się bałem najbardziej. Nie wiem czemu, ale nie potrafię wymyślić krótkiej, ciekawej fabuły dla jednostrzałowca, chyba że jednostrzałowcami mogę nazwać coś co dzieje się w czasie fabuły (lub też przed lub po niej), ale nie mającego na nią większego wpływu np. "Pamiętnik Opiekunki głównego bohatera" (a właściwie to pojedyncze strony pamiętnika), którego treść opowiada jakieś pojedyncze wydarzenia w życiu młodego głównego bohatera (następnie zmagania opiekunki w czasie wojny domowej) lub co w tym stylu. Jeżeli coś takiego można nazwać one-shotem to się jednak okazuje że mam trochę tych pomysłów, oczywiście jeżeli można to tak nazwać.

To o czym, mówisz to całkiem dobry zaczątek fabuły na jednostrzałowiec.

 

Jednakowoż, staraj się nie myśleć torami, "muszę wymyślić fabułę na jednostrzałowiec bo inaczej zjedzą mnie rozszalałe hipopotamy". Jeżeli nie masz pomysłu, nie zmuszaj się, jedyną rzeczą gorszą od kiepskiego tekstu, jest tekst ciągnięty na siłę, gdzie autor stara się osiągnąć coś na co wcale nie ma ochoty jego usadowiona na żyrandolu muza. Poza tym czytelnik, który wykryje brak entuzjazmu autora będzie z pewnością trochę zdegustowany a i jego kolacja nie będzie tego dnia mu aż tak smakować.

Nie wątpię jednak, że masz pomysły. Zamiast jednak oceniać sam pomysł oceń jak miałaby wyglądać jego realizacja.

 

W piszaniu to nawet z gówna można bata ukręcić jak się podejdzie od odpowiedniej strony (najlepiej od zawietrznej, coby nie czuć smrodu).

Edytowano przez Nicz
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie martw się, ja też nie umiem pisać jednostrzałowców. Za to ciągle wymyślam wielorozdziałowce.
Co mogę powiedzieć? Pisz, czy to wielorozdziałowiec czy jednostrzałowiec, wszystko pozwala ci się rozwinąć, różnicą jest jedynie poziom trudności takiego projektu. Tu i tu potrzebujesz korektora i prereadera. I pamiętaj, że nikt nie zmusza cię do publikowania wszystkiego od razu. Możesz na przykład napisać wstępne dwa, trzy rozdziały i dopiero ogłosić światu, że piszesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


albo zacznij bazgrać na kartce losowe kształty i tworzyć z nich bohaterów, miejsca, ważne zdarzenia.

 

Wolę nie, dla własnego dobra.

 

A jeśli chodzi o korektora to na pewno będzie mi potrzebny, z moim wzrokiem to nawet bardzo potrzebny. Ale najpierw muszę cokolwiek napisać żeby korektor był mi potrzebny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy powinienem coś jeszcze dorzucać od siebie. Co najwyżej namieszam ci w głowie.

 

Jak dla mnie powinieneś poszukać pewnej prostej rzeczy - inspiracji. Rozejrzyj się po swojej najbliższej okolicy (pokoju, domu, osiedlu/podwórku, witrynach internetowych itp.) i na podstawie własnych obserwacji spróbuj zebrać niezbędne rzeczy do napisania historii.

 

Przykład 1:

Trafiasz na puszkę pozostawioną na trawniku. Jeśli szukasz materiału na [Random], to załóżmy, że w podobnej sytuacji pojawia się główny bohater - źrebak chcący uprzątnąć środowisko. Okazuje się, że Księżniczka Celestia przechodziła obok i poczuła się poruszona tą niezwykłą postawą, dlatego też zabrała go do krainy utylizacji rządzonej przez konsorpcjum czerpiące niewiarygodne zyski z monopolu na produkcję puszek, które przy zetknięciu z metalową obudową śmietnika wybuchają! Żeby zamknąć wątek, źrebak mówi, że jest na to za mały i proponuje Celestii pójść do McBigMac's na shake'a. Tak więc Księżniczka zabiera go w podróż na wielkim bananie w kierunku zachodzącego słońca. [Odleciałem...]

 

Przykład 2:

Główny bohater - dajmy na to Blank Flank - podczas drogi do szkoły/pracy jest świadkiem ścigania kota przez agresywnego psa. Okazuje się, że futrzak trafia na ślepą uliczkę. Próbując panicznie znaleźć drogę ucieczki, wpada w jakąś wymyślną pułapkę (klinuje się, przewraca na siebie ciężki śmietnik). Główny bohater porzuca dotychczasowe zadanie i próbuje pomóc poszkodowanemu. Po kilku nieudanych próbach prosi o pomoc przechodniów, ale ci nie chcą się zainteresować, ponieważ sami się spieszą do pracy. Jedynymi zaaferowanymi stają się dzieciaki idące tą samą drogą w kierunku szkoły. Blank Flank biegnie w końcu do Fluttershy, ta woła po niedźwiedzia i wszystko się dobrze kończy. Kot ucieka, dzieciaki się cieszą, a Blank Flank dostaje znaczek kociej łapy. Miałbyś już nawet tytuł - Empatia, czy coś w ten deseń.

 

Może się jednak okazać, że nie masz takiego naturalistycznego podejścia. Wtedy musisz zastanowić, jak możesz wykorzystać swoje zainteresowania (albo wewnętrzne pragnienia) w celu napisania swojej historii.

 

Przykład 3:

Załóżmy, że główny bohater od zawsze marzył o szczeniaku. Los sprawił, że dostał takowego. Niestety nie podejrzewał, że mały okaże się chodzącą maszynką do niszczenia mebli oraz moczenia dywanu. Całe opowiadanie może się skończyć tworzeniem relacji między właścicielem a zwierzęciem, a następnie zwieńczone prostą puentą.

 

Przykład 4:

Główny bohater to typowy anon-pisarz. Poszukując sposobu na wydobycie z siebie wewnętrznego Goethego (albo innego Sienkiewicza), używa wyobraźni do stworzenia różnych swoich reminiscencji, z którymi "spędził" dużo czasu podczas wymyślania historii. Jako że jestem graczem LoLa, to może niech pierwszym przyzwanym będzie Tristana. Opowie naszemu anonowi o Bandle City albo o epickiej akcji zwieńczonej pentą oraz wysadzaniem kieszeni przy użyciu rakietnicy. Drugim postać ze Skyrim i jego przygody z bójki w karczmie. Potem kolejni i kolejni. W końcu nasz anon-pisarz uważa, że żadna z historii się nie nadaje a on sam nie napisze opowiadania, bo nie wie o czym. [Ot obrazowe przedstawienie twojego problemu].

 

Jeszcze inna metoda może skupiać się wokół naszego wewnętrznego dziecka. Jeśli jesteś pasjonatem Minecrafta albo równie kreatywnych piaskownic, to mam jeszcze dwa inne przykłady:

 

Przykład 5:

"101 zastosowań ciekłego azotu w cukiernictwie" [Pinkie Pie and Crystal Empire approve].

 

Przykład 6:

Po kataklizmie wyniszczającym cały kuczy gatunek, pozostają, jak zawsze nieśmiertelne, Celestia i Luna. Wiedząc, że teraz muszą przygotować grunt pod kolejną generację stworzeń zamieszkujących krainę, próbują na nowo postawić morza i lądy. Oczywiście robią przy tym niewyobrażalny rozgardiasz, sypie się czarny humor oraz cała masa niekonwencjonalnych pomysłów.

 

Jak to się mówi - pieniądze leżą na ulicy. Kwestia tego, jak po nie sięgasz.

 

Pozdrawiam

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy powinienem coś jeszcze dorzucać od siebie. Co najwyżej namieszam ci w głowie.

 

Jak dla mnie powinieneś poszukać pewnej prostej rzeczy - inspiracji. Rozejrzyj się po swojej najbliższej okolicy (pokoju, domu, osiedlu/podwórku, witrynach internetowych itp.) i na podstawie własnych obserwacji spróbuj zebrać niezbędne rzeczy do napisania historii.

 

Przykład 1:

Trafiasz na puszkę pozostawioną na trawniku. Jeśli szukasz materiału na [Random], to załóżmy, że w podobnej sytuacji pojawia się główny bohater - źrebak chcący uprzątnąć środowisko. Okazuje się, że Księżniczka Celestia przechodziła obok i poczuła się poruszona tą niezwykłą postawą, dlatego też zabrała go do krainy utylizacji rządzonej przez konsorpcjum czerpiące niewiarygodne zyski z monopolu na produkcję puszek, które przy zetknięciu z metalową obudową śmietnika wybuchają! Żeby zamknąć wątek, źrebak mówi, że jest na to za mały i proponuje Celestii pójść do McBigMac's na shake'a. Tak więc Księżniczka zabiera go w podróż na wielkim bananie w kierunku zachodzącego słońca. [Odleciałem...]

 

Przykład 2:

Główny bohater - dajmy na to Blank Flank - podczas drogi do szkoły/pracy jest świadkiem ścigania kota przez agresywnego psa. Okazuje się, że futrzak trafia na ślepą uliczkę. Próbując panicznie znaleźć drogę ucieczki, wpada w jakąś wymyślną pułapkę (klinuje się, przewraca na siebie ciężki śmietnik). Główny bohater porzuca dotychczasowe zadanie i próbuje pomóc poszkodowanemu. Po kilku nieudanych próbach prosi o pomoc przechodniów, ale ci nie chcą się zainteresować, ponieważ sami się spieszą do pracy. Jedynymi zaaferowanymi stają się dzieciaki idące tą samą drogą w kierunku szkoły. Blank Flank biegnie w końcu do Fluttershy, ta woła po niedźwiedzia i wszystko się dobrze kończy. Kot ucieka, dzieciaki się cieszą, a Blank Flank dostaje znaczek kociej łapy. Miałbyś już nawet tytuł - Empatia, czy coś w ten deseń.

 

Może się jednak okazać, że nie masz takiego naturalistycznego podejścia. Wtedy musisz zastanowić, jak możesz wykorzystać swoje zainteresowania (albo wewnętrzne pragnienia) w celu napisania swojej historii.

 

Przykład 3:

Załóżmy, że główny bohater od zawsze marzył o szczeniaku. Los sprawił, że dostał takowego. Niestety nie podejrzewał, że mały okaże się chodzącą maszynką do niszczenia mebli oraz moczenia dywanu. Całe opowiadanie może się skończyć tworzeniem relacji między właścicielem a zwierzęciem, a następnie zwieńczone prostą puentą.

 

Przykład 4:

Główny bohater to typowy anon-pisarz. Poszukując sposobu na wydobycie z siebie wewnętrznego Goethego (albo innego Sienkiewicza), używa wyobraźni do stworzenia różnych swoich reminiscencji, z którymi "spędził" dużo czasu podczas wymyślania historii. Jako że jestem graczem LoLa, to może niech pierwszym przyzwanym będzie Tristana. Opowie naszemu anonowi o Bandle City albo o epickiej akcji zwieńczonej pentą oraz wysadzaniem kieszeni przy użyciu rakietnicy. Drugim postać ze Skyrim i jego przygody z bójki w karczmie. Potem kolejni i kolejni. W końcu nasz anon-pisarz uważa, że żadna z historii się nie nadaje a on sam nie napisze opowiadania, bo nie wie o czym. [Ot obrazowe przedstawienie twojego problemu].

 

Jeszcze inna metoda może skupiać się wokół naszego wewnętrznego dziecka. Jeśli jesteś pasjonatem Minecrafta albo równie kreatywnych piaskownic, to mam jeszcze dwa inne przykłady:

 

Przykład 5:

"101 zastosowań ciekłego azotu w cukiernictwie" [Pinkie Pie and Crystal Empire approve].

 

Przykład 6:

Po kataklizmie wyniszczającym cały kuczy gatunek, pozostają, jak zawsze nieśmiertelne, Celestia i Luna. Wiedząc, że teraz muszą przygotować grunt pod kolejną generację stworzeń zamieszkujących krainę, próbują na nowo postawić morza i lądy. Oczywiście robią przy tym niewyobrażalny rozgardiasz, sypie się czarny humor oraz cała masa niekonwencjonalnych pomysłów.

 

Jak to się mówi - pieniądze leżą na ulicy. Kwestia tego, jak po nie sięgasz.

 

Pozdrawiam

 

Żeby te pieniądze podnieść, to trzeba najpierw je zauważyć. Z moim wzrokiem nie będzie to łatwe, ale chyba jakoś sobie poradzę.

W końcu Homer mógł pisać, to czemu ja nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie  dodać na marginesie, że opinia autora o jego "beznadziejnym" dziele a stan faktyczny to niekiedy dwie całkiem różne rzeczy. Przykładem może być moje opowiadanie na Konkurs Literacki: pisałem je "żeby coś napisać", miałem je za typowego średniaka ze sztampowym bohaterem, przewidywalnymi zwrotami akcji... a tu bach, dostało II miejsce. Grunt to zacząć cokolwiek pisać, potem okaże się, czy to jest dobre i czy ma sens.

 

Chciałbym też poruszyć temat: czy piszecie pod wpływem chwilowego natchnienia i inspiracji, czy każde opowiadanie poprzedzacie dokładnym planowaniem, obmyślaniem i rozpisywaniem fabuły i bohaterów?

Ja osobiście, aby cokolwiek napisać, muszę zacząć tworzyć od razu, gdy przyjdzie mi do głowy jakiś pomysł, natchnienie, motyw, czy gdy pojawi się w mojej wyobraźni jakaś scena. Inaczej, czyli kiedy zaczynam się przez dłuższy czas zastanawiać i planować, odwlekać na zasadzie "najpierw sobie wszystko dokładnie rozplanuję i ułożę", cała wena z czasem mi ucieka i z tworzenia nici.Tym bardziej, że miewam problemy z motywacją i "jeśli nie wezmę się za coś zaraz, to nie wezmę się nigdy". Czyli najpierw zacząć, napisać cokolwiek, a potem już mogę to udoskonalać, szlifować i rozwijać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, wena to zdradliwa bestia. Nawet dla mnie, jako tłumacza. Mam już takiego fioła, że w czasie czytania czegoś od razu zapisuję sobie notatki typu "a to bym przełożył tak...", bo a nuż po lekturze uznam, że ten tekst wart jest całkowitego przełożenia. Dzisiaj na przykład chwyciła mnie wena i jestem znów o 2 tysiące słów do przodu, po prawie dwóch tygodniach jałowości.

 

Jedyne własne opowiadanie (na konkurs) także pisałem pod wpływem impulsu. Wiedziałem tylko, jak chcę zacząć i gdzie skończyć. Cała reszta wyszła w trakcie.

 

Planowanie wg. mnie jest dobre, jak ktoś faktycznie ma wyrobiony nawyk systematycznego pisania/tłumaczenia. Choć dla mnie owo planowanie kończy się na "wpierw wezmę na warsztat tę scenę" i ewentualnie wypisaniem nazw własnych :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnie z tym bywa. Pozwolę sobie udzielić odpowiedzi na przykładzie dwóch swoich fanfików.

"Gang Olsena daje dyla" powstał pod wpływem nagłego impulsu i był bardzo mocno związany z aktualnymi wydarzeniami. Opublikowany tydzień później nie miałby już tej siły przekazu. Zdawałem sobie z tego sprawę, dlatego też pisałem go szybko, żeby się nie zdezaktualizował.

Natomiast z EqueTripem było różnie. Czasem puszczałem bohaterów luzem i patrzyłem co się stanie (Kryształowe), a czasem miałem wszystko w miarę dokładnie rozrysowane w pamięci (Cloudsdale). A potem patrzyłem na rezultat... i byłem zaskoczony tym, że po redakcji rozdziału jako całości, wywaleniu zbędnych fragmentów (niewielu, ot, linijka dialogu tu, czynność wykonana przez postać tam) i starannym załataniu dziur fabularnych różnica była znacznie mniejsza, niż mogłoby się wydawać.

A w tej chwili piszę coś, co mam rozpisane w miarę dokładnie, ale tylko do połowy - a co będzie dalej, tego sam nie wiem.

Więc można i tak, i tak.

A jeszcze odnosząc się do trudności w ocenie własnego dzieła - ja akurat zawsze mam po pisaniu wahania od "jestem genialny, napisałem arcydzieło" do 'to się nadaje tylko do windowsowego kosza". Więc najczęściej po prostu czekam do następnego dnia, aż emocje opadną , a potem czytam całość, jakby to była cudza książka, i redaguję ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...