Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/11/14 we wszystkich miejscach

  1. Allright, na ogół prasę fandomową czytuję sporadycznie, można by rzec „od ferii” ale po cynku od koleżanki jednak się zdecydowałem. O matematyko, przede wszystkim, co jakiekolwiek polityczne akcenty robią w gazetce poświęconej tematyce My Little Pony? Przecież między innymi po to odrywam się od szarej rzeczywistości, żeby właśnie chociaż na moment zostawić za sobą „to wszystko” i zająć umysł czymś lżejszym. Niedługo strach będzie do kina pójść, po przed filmem zamiast zwiastunów puszczą spot wyborczy. Ba, nie tylko nie obyło się bez tematyki zbliżających się wyborów. Padło nawet prawo Godwina! Co się okazało – takich światopoglądowych „smaczków” nie zabrakło także w poprzednich numerach, z jednym wyjątkiem, czyli „Niepamięci” znanej z trzeciego numeru. No, jednak mamy felieton spod pióra pana Verlaxa, podpadający pod „wiodącą tematykę” pisma. To bardzo dobrze, był on najlepszy ze wszystkich dotychczas opublikowanych i osobiście, sugerowałbym trzymanie się właśnie tej tematyki, przyszłe teksty pisać właśnie w tej konwekcji. Przechodząc do rzeczy – z przykrością muszę stwierdzić, że na dłuższą metę, z felietonu pt. „Jesteś idiotą? Nie głosuj!” niewiele wynika, a przytoczony reportaż pokazuje jedynie jak wiele racji ma pan Korwin-Mikke mówiąc, że „demokracja jest najgłupszym możliwym ustrojem”. O ironio, to właśnie ten pan uwielbia spamować porównaniami do Hitlera i jego „dokonań”, co wedle prawa Godwina automatycznie nokautuje go w każdej dyskusji, jednakże biorąc pod uwagę istotę rozważań, a także całkowity bilans argumentów i kontrargumentów, a także ich stopień istotności, często dochodzi się do całkowicie odwrotnego wniosku. W felietonie tym czegoś takiego nie ma. To miło znać czyjś punkt widzenia, jednakże w tym przypadku nie mogę pozbyć się wrażenia ogrzewanego kotleta, jałowości, skrytej pod cienką warstewką kilku słówek-kluczy. Po pierwsze – jeśli określenie „idiota” nie miało służyć jedynie za tanią prowokację (o czym zapewnia nas autor artykułu już w pierwszym zdaniu… Na Newtona, nie przepraszaj, tylko lepiej dobieraj tytuły) i nie miało na celu obrazić kogokolwiek, to kto się kryje pod tymże słówkiem? Ktoś, kto głosuje, chociaż nie zna się na polityce? Well, śmiem sądzić, że znakomita większość naszego rządu postępuje jak amatorszczyzna i na swoim rzemiośle się nie zna. No dobra, rozumiem główny przekaz. Kto się nie interesuje, a jedyne pojęcie o kandydatach ma z reżimowej telewizji, zagłosuje „jak leci”, nie wiedząc nawet na kogo i dlaczego. Do czego piję? Otóż, to nic nowego. To wiadomo już od lat i osobiście, wolałbym zamiast odkrywania po raz n-ty tego samego koła poczytać o sposobach uświadamiania ludzi, żeby pojęcie o tym co robią mieli, żeby posiadali argumentację, świadomość wagi ich głosu. Może jakaś optymistyczna zachęta? Cokolwiek, co zmobilizowałoby czytelnika do ruszenia czterech liter? Zamiast tego populistyczny slogan w stylu „Jesteś <tutaj coś wstaw>? Nie głosuj!” Wszyscy w kółko gadają, kto powinien głosować, kto nie powinien i dlaczego, przywołują dylematy moralne, jakieś presje, nie-presje, a nikt nie pomyśli, by jakoś zachęcić do wyłączenia telewizji, poszperania w internecie, poczytania czego trzeba (no tak, „ciemna masa” rozpostarta przed ekranami teleodbiorników nie lubi czytać zbyt długich programów, artykułów, czy też dyskusji na forach, bo to wymaga zbyt wielkiego wysiłku), dowiedzenia się czegokolwiek na temat sceny politycznej, zastanowienia się. Spróbuj spojrzeć na różne kwestie z różnych punktów widzenia. Skonfrontuj własne przekonania z tym, co mają do zaoferowania startujący w wyborach. Dowiedz się, zainteresuj i świadomie zagłosuj. Za długie na nagłówek? Możliwe, ale jakie świetne jako temat na felieton. Nagłówek też mam – „Świadome głosowanie – wszystko, co musisz wiedzieć!” Zapomniałbym – jestem nieco zniesmaczony zaprezentowaną w felietonie postawą, która według autora uchodzić winna za (bardziej) patriotyczną, obywatelską. Z całym szacunkiem, ale jeśli ktoś losami własnej ojczyzny się nie interesuje, o polityce pojęcie ma marne, to jeśli na czas wyborów zostanie w domu i spędzi ten dzień „inaczej”, bynajmniej nie jest to postawa patriotyczna, ani nawet „bardziej patriotyczna”. Jest to postawa anty-patriotyczna, po prostu wyższy poziom olewactwa. „Nie interesuję się, nie muszę głosować, mam wolne” – tyle z tego wynika. Nuh-uh, jeśli komuś się nie chce, należy go zachęcić, uświadomić. Jeśli ktoś się nie interesuje, należy go zainteresować. A udział w wyborach JEST obowiązkiem, każdego pełnoletniego obywatela. Nie po to jest już ta (swoją drogą, fatalna) demokracja, że jak przychodzi co do czego, to „ja nic nie muszę”. Przyszłością ojczyzny, tym, kto będzie stanowić prawo i na przestrzeni kolejnych lat forsować różne projekty interesować się trzeba. To jest ważne. Analogicznie, można iść dalej i potraktować tak resztę obowiązków wynikających z systemu w którym żyjemy. Nie interesuje cię matematyka/ fizyka/ geografia/ niepotrzebne skreślić? Nie daj sobie wmówić, że musisz chodzić na te przedmioty. Bardziej obywatelskie będzie, jak w trakcie tych lekcji pójdziesz sobie na kebaba. Nie interesuje cię praca? Nie daj sobie wmówić, że musisz pracować, by zarobić na życie. Bardziej obywatelskie będzie, jak w godzinach pracy będziesz leżał do góry brzuchem. Nie interesuje cię płacenie rachunków? Nie daj sobie wmówić, że musisz je płacić, i tak dalej, i tak dalej… Zaniedbywanie swoich obowiązków niesie za sobą różnego kalibru konsekwencje, w zależności od rzeczy, której one dotyczą, zawsze. To samo tyczy się wyborów. Bardziej pożyteczne jest zarażanie zainteresowaniem i rozmawianie na te tematy, niż utwierdzanie w przekonaniu, że lepiej jest siedzieć w miejscu, jeno narzekać i marudzić. Aha, jesteśmy w Polsce, nie w Ameryce. Sytuacja wygląda tu diametralnie inaczej i inne są realia. Trzymajmy się własnego podwórka. Mnie nie zależy ta tym, by „idioci” nie głosowali. Zależy mi na tym, żeby ci „idioci” ze swego „idiotyzmu” wyszli i świadomie poszli na wybory. Śmiem twierdzić, że ton artykułu się do tego nie przyczyni. Jedno muszę przyznać – felieton istotnie wywołuje emocje. To się autorowi udało. Pozdrawiam!
    6 points
  2. W końcu nowe wydanie Trybuny Fandomu MANEzette, w którym jak zwykle raczyć nas będą akapity pełne propagandy oraz kłamstwa najprawdziwszej prawdy, którą musimy chcemy czytać by być na czasie! Zaraz po opublikowaniu w kiosku na stronie internetowej sięgnąłem po świeżutką Grzywozetę i zagłębiłem się w lekturę. Po przeczytaniu muszę stwierdzić, że ten numer jest przereklamowany naprawdę interesujący, a ilość nudnych ciekawostek robi na mnie piorunujące zażenowanie wrażenie! Moją szczególną uwagę zwrócił artykuł specjalny, który jest próbą odgryzienia się Brohoofowi i poniżenia ich wspaniałego DTPowca oraz korektorów dosyć dziwnie napisany, ale wydaje mi się, że jest w tym drugie dno. No cóż, poczekam na oficjalne stanowisko tego cholernego komunisty solarisa. Poza tym nie mam zastrzeżeń i to wydanie muszę ocenić na -15/0 8/10. Oby tak dalej beznadziejna wspaniała ekipo! Pozdrawiam, Wasz wróg i hejter stały czytelnik, maker.
    6 points
  3. Ja swego czasu też byłem karmiony mniej lub bardziej stęchłą kiełbasą wyborczą, wyciągany byłem na różne „wykłady”, w ramach czyjejś kampanii. Wciąż, nie przeszkadzało mi to na własną rękę dowiadywać się różnych rzeczy, budować własnych opinii i w żaden sposób nie separowało mnie od moich osobistych przekonań, wedle których przyszło mi podejmować w przyszłości różne decyzje. Jak na siłę wciskają mi do ręki jakieś batoniki, zeszyty, breloki i inne gadżety, czemu nie, jak dają, to mogę wziąć, ale to nie znaczy, że jak przyjdzie właściwa pora, to ich poprę. Jak chcą powalczyć o moje poparcie to niech zarzucą jakimiś konkretami. Jeżeli takie spotkania mają być otwarte i coś wnosić, to jasne, czemu nie? Natomiast, jeżeli ma to być jedynie pusta propaganda, pozbawiona konkretów i przekazu, to równie dobrze można to podpiąć pod kolejną lekcję WoSu, gdzie nauczyciel również sprawdza obecność, a towarzystwo z tyłu przepisuje prace domową. Przerabiałem to lata temu i ubolewam nad tym, że po tak długim czasie niewiele się zmieniło i spotkań otwartych dla licealistów jako takich nie ma, jedynie pogadanki i prezentacje, które jednym uchem się wpuszcza, a drugim wypuszcza. A szkoda, widać nadal wychodzi się z założenia, że licealiści to „dzieciuchy” i że nie ma sensu przekazywać im rzetelnych informacji, a jedynie spłycać ważne zagadnienia do łatwo strawnej formy. Rzeczywiście, da się dostrzec analogie do kampanii amerykańskich, gdzie podobnie, zamiast konkretów rzuca się populistyczne hasełka i puste slogany, żeby na siłę zaciągnąć do urny. W Polsce mamy jednak sytuacje o wiele bardziej sprzyjającą i dlatego wciąż wierzę, że do pogadanek można wdrożyć elementy debaty, rozwinąć dialog, pokazać, że to naprawdę ważne. Sprawić, by nie były to kolejne godziny zajęć do odbębnienia. To jednak jest trudne i czasochłonne, więc nie dziwota, że częściej po prostu rzuca się kiełbasę wyborczą. Tak jest po prostu łatwiej. Inna sprawa, że właśnie przez ten brak zachęcania i uzmysławiania powagi wyborów młodzież licealna często nie ma żadnych wymagań w stosunku do organizatorów tych spotkań, jest im to obojętne. I właśnie to jest moim zdaniem złe. A sprawdzanie obecności nie zastanawia mnie ani trochę, z reguły takie wypady są organizowane w ramach zajęć szkolnych, więc nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. To była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po zobaczeniu nagłówka. Luźny motyw, pytanie, na które sam sobie odpowiedziałem, z czym wiąże się moje zdanie, że tak prowokacyjny tytuł, choć zachęca do przeczytania artykułu, to rykoszetem odbija się w świadomości odbiorcy, przez co ten nie wie co ma rozumieć. Nie jest konkretny, nie jest precyzyjny. Zresztą, w następnym akapicie napisałem, że: Co odnosi się właśnie do wytłuszczonego fragmentu felietonu. Więc to nie jest tak, że czegoś nie wiedziałem. Odniosłem takie pierwsze wrażenie, więc o tym wspomniałem. Skoro zdecydowałeś się na publikację swojego felietonu w gazecie, która z kolei jest ogólnodostępna dla wszystkich, zaś ten temat jest otwarty i służy do komentowania ów materiału, to znaczy, że jesteś gotów na głos krytyki, na dialog. Na tym polega idea forum – ludzie, którzy na nim są obecni wymieniają się spostrzeżeniami, komentują to, co zostało dla nich opublikowane, piszą o swoich odczuciach. Tak więc jest to forma dialogu, prawo Godwina pozostaje obowiązujące. IMO, decyzja o po raz wtórym przywołaniu Hitlera i tego, że został wybrany demokratycznie była kompletnie nietrafiona. Ileż można? Tak, wiemy, że został wybrany demokratycznie, po co w nieskończoność eksploatować ten wątek? Wystarczy, że spamują tym w telewizji i brukowcach, na prawo i lewo. Czy Manezette ma być brukowcem? No i właśnie to z felietonu NIE WYNIKA, a przynajmniej nie w znaczącym stopniu. Teraz piszesz, że „jedynym idiotą jest ta osoba, która zagłosowała, choć nie miała zamiaru”. Skoro tak, to dlaczego nagłówek głosi „Jesteś idiotą? Nie głosuj!”, skoro wedle Twojej myśli, „idiotą” się „zostaje” dopiero po oddaniu głosu? W felietonie jasno stoi, że jeżeli polityka mnie nie interesuje i jeśli mi się „nie chce”, to powinienem zostać w domu, bo to rzekomo „bardziej obywatelska” postawa. To jest pogrubione i z tego prędzej wynika, że osoba nie interesująca się jest „idiotą” i w myśl nagłówka, do urny nie powinna iść w ogóle. Teraz się okazuje, że żeby być „idiotą” trzeba oddać wbrew sobie głos? Mamy tutaj wyraźnie widoczną sprzeczność. Skoro taka była główna myśl, to dlaczego ona z artykułu nie wynika? To jest właśnie główny problem – nie wiadomo na sto procent co miałeś na myśli, o co ci chodzi. Jest to napisanie semi-chaotycznie, nie wiadomo co jest grane z tym „idiotą”, nie wiadomo dokładnie kiedy się „jest idiotą”, brakuje konsekwencji, każdy może to sobie zinterpretować na swój sposób, koleżanka w pierwszej chwili pomyślała, że „pewnie chodzi o eurosceptyków”. Ustęp prawny to jedno, rzeczywistość to drugie. Dlatego między innymi ten dziurawy system tak kuleje. Zresztą, Sosna przytoczył właściwy fragment, jak widać w związku z owymi „dziurami”, nawet w myśl konstytucji udział w wyborach może być rozumiany jako obowiązek. Idąc dalej - z faktu przynależności do pewnej grupy obywateli, posiadania konkretnej tożsamości narodowej, identyfikowania się z daną społecznością, wynika przyjęcie na swoje barki szeregu praw i obowiązków. Jedne są pisanie, drugie nie (albo "nie do końca jawne"). W kwestii głosowania akurat się nie zgadzamy. Ja uważam, tak to rozumiem, że to jest obowiązek, którego jak wiele innych, nie musimy wypełniać. Jak w wielu innych przypadkach wiążą się z nim konsekwencje. Na przykład uważam, że jeżeli ktoś nie zagłosował, bo mu się „nie chciało”, albo uznał, że „jest idiotą”, to niech będzie łaskaw nie krytykować wyników wyborów. Nie przyczynił się w żaden sposób na kształt rezultatu, więc niech przyjmie do wiadomości to, że zaniedbał swój obowiązek i niech zweryfikuje swoje poglądy do następnej okazji. Tyle. Poza tym, jest cała masa różnych obowiązków, z których często młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy. A obowiązek wcale nie musi być aktem prawnym, ani nie musi być od razu karany grzywną albo więzieniem. Po prostu, współmiernie do wagi. - Katolik z racji tego, że jest katolikiem, ma obowiązek dzień święty święcić, przyjmować sakramenty, troszczyć się o potrzeby wspólnoty kościoła. Może tego zaniechać, może się w związku z tym spotkać z konsekwencjami. - Uczeń z racji tego, że jest uczniem ma obowiązek czytać lektury, odrabiać pracę domową, uczęszczać na zajęcia, zachowywać się stosownie w klasie. Może tego zaniechać, może się w związku z tym spotkać z konsekwencjami. - Pracownik z racji tego, że jest pracownikiem ma obowiązek wykonywać swoją pracę rzetelnie, przestrzegać wewnętrznych regulacji, dbać o bezpieczeństwo swoje i innych współpracowników. Może tego zaniechać, zobaczymy jak szybko zostanie zwolniony. - I wreszcie, jako pełnoletni obywatel tego kraju, mam obowiązek interesować się jego sytuacją na arenie międzynarodowej, a także sprawami wewnętrznymi, zabierać głos i uczestniczyć w wyborach. Mogę tego zaniechać, co może przynieść konsekwencje. Mniej lub bardziej widoczne, prędzej czy później, ale jednak. No i po raz kolejny, „wolność” jest pojęciem interpretowalnym na różne sposoby, rozumiane pod kątem wielu płaszczyzn, wielowymiarowe. Ja uważam, że „prawdziwa wolność” owszem, polega na wolnych, suwerennych decyzjach, ale bez wzmianki o ponoszeniu odpowiedzialności. Skoro mam być „prawdziwie wolny”, to po co mi odpowiedzialność za moje czyny? Niestety, tak się nie da. Ktoś inny zapewne uważa inaczej. kolejna osoba - jeszcze inaczej. Nie ma tutaj konsensusu. Życie to nie jest „hulaj dusza, piekła nie ma”, to nie jest ścieżka usłana różami, to nie jest jako taka wolność. To jest cały ogrom obowiązków, wielka odpowiedzialność, której trzeba być świadomym. Społeczeństwo zorganizowane właśnie na tym polega, że bezgranicznej, "prawdziwej" wolności nie ma, bo byśmy z dnia na dzień poszaleli. Po to są obowiązki wynikające z bycia podmiotem prawnym, po to są wynikające z ich zaniechania konsekwencje, po to są prawa i różnego rodzaju ograniczenia, by jakoś funkcjonować. Nie jest społeczny, a już na pewno nie w stu procentach. Sam fakt przywołania zbliżających się wyborów do PE, przytoczenie reportażu, który jednak podejmuje tematykę stricte polityczną (nie tylko społeczną), nadaje polityczny „smaczek”, o czym pisałem. Jeżeli tematyka faktycznie miała być wyłącznie społeczna, to znów – to nie wynika z samej treści. Nie w wystarczającym stopniu. Poprawnie, nie znaczy świadomie. W takim razie, przepraszam bardzo, po jakie licho zdecydowaliśmy się na demokrację? Po co sobie ustaliliśmy, że będzie decydować większość, „władza ludu”? Głosowanie w wyborach prezydenckich nie jest ważne? Głosowanie w wyborach parlamentarnych jest miałkie? Z miłości do ojczyzny, z poczucia obowiązku i troski o jej przyszłość, wpływanie na kształt rządu, głosowanie, czy też rozpoczynanie własnej kariery politycznej, korzystanie z nadanych w myśl przyjętego ustroju praw, to jest nieważne? To czym jest patriotyzm? Zwalczanie tej postawy? Negowanie odpowiedzialności wynikającej chociażby z nabycia prawa do oddania głosu? To przepraszam bardzo, kto ma chodzić na wybory? To nie jest służba ojczyźnie? Domyślam się, że pojmujesz patriotyzm w sposób romantyczny. Niestety, ale dzisiaj taka postawa zawodzi i współcześnie, by być patriotą, trzeba oczywiście czynnie dbać o dobro ojczyzny, ale nie tylko w czasie wojny (pomijam już to, że tragedii, jaką jest wojna należy za wszelką cenę unikać), z bronią w ręku, nie tylko poprzez poszanowanie dla symboli, tożsamości i wartości narodowych, ale też poprzez odpowiedzialne korzystanie ze swoich praw i możliwości, jakie daje przyjęty ustrój, świadome głosowanie, zainteresowanie sceną polityczną, poczucie, że jako Polak znaczę coś więcej, niż mięso armatnie i na co dzień mogę angażować się w sprawy kraju, a w czasie wyborów oddać głos, że mogę wpłynąć na cokolwiek, by kraj w którym żyję był w jak najlepszej kondycji. Olewanie wyborów, nie interesowanie się tym, kto ma reprezentować nasz kraj na arenie międzynarodowej, w ogóle, bierność i brak poczucia odpowiedzialności to działania na szkodę ojczyzny. Dla mnie ktoś, kto pobudki patriotyczne odczuwa tylko wtedy, gdy nadchodzi wojna, gdy „trzeba się jednoczyć”, „trzeba się poświęcić”, to jest to patriota sezonowy. Prawdziwy patriota jest patriotą cały czas i dba o dobro ojczyzny także w czasie pokoju, na przykład poprzez świadome, odpowiedzialne oddawanie głosu. Poświęca się tak, aby "przeżyć" i poświęcać się dalej, nie jednorazowo. Mój błąd, przepraszam najmocniej. To z tych emocji. Co nie zmienia faktu, że „Niepamięć” była najlepszym felietonem, który wyszedł spod Twego pióra. Pozdrawiam!
    3 points
  4. Obejrzyj sobie Grobowiec Świetlików. Albo cokolwiek studia Ghibli (poza Opowieściami z Ziemiomorza... dołączyłabym do tej listy). Podpisuję się wszystkimi kończynami!
    2 points
  5. Witam wszystkich! Ze szczerą radością prezentuję Wam mojego nowego fanfika. Gwoli ścisłości - nie porzuciłem pracy nad innymi opowiadaniami, wciąż gdzieś tam tworzą się... powoli. Teraz dochodzi jeszcze ten. Oto przed Wami: Poszukiwacze Ścieżek Fik zaplanowany został na sześć opowiadań, połączonych chronologią i fabułą. Każda część skupia się na innej bohaterce, a ostatecznie wszystkie stworzą spójną całość. Teraz krótki opis całości: Czasem największe przygody bledną przy tym, co sami możemy sobie zgotować, nie porzucając nawet naszego codziennego życia. Podczas gdy Twilight Sparkle udała się na daleką wyspę Wotan, by tam badać strukturę prastarej, nieznanej magii, jej przyjaciółki zostały w spokojnym Ponyville. Z czasem jednak wszystko zaczyna się komplikować. Gdy kontakt z uczennicą Celestii ogranicza się tylko do sporadycznej wymiany korespondencji, muszą sobie radzić same. Czy wszystko jest zawsze tym, czym wydaje się być? Co ma większą moc, przeznaczenie, czy wybór? I kim jest ten tajemniczy kucyk o słomianych włosach? EDIT: Oto dołączam drugie opowiadanie z serii. Zapraszam do czytania! Preludium Szczęśliwy klejnot [Rarity][slice of Life][Mystery] Biała klacz miała wyjątkowe szczęście. Nigdy jeszcze nie miała takiej szansy, by udowodnić wszystkim, jak wiele może dać światu, dzięki wszystkim swoim talentom. Tylko, czy aby na pewno jest to właściwa ścieżka? Duch Ponyville [Pinkie Pie][slice of Life][Mystery] Miłośniczka przyjęć i zabaw wszelakich toczyła swoje wesołe życie, pełne różnorakiej aktywności. Czy jednak wydarzenia w Ponyville, nawet te najdrobniejsze, nie kryją w sobie drugiego dna? Różowa klacz musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest prawdziwa radość i co jest jej źródłem. (za jakiś czas)[Rainbow Dash] (za jakiś czas)[Fluttershy] (za jakiś czas)[Applejack] (za jakiś czas)[Twilight Sparkle] Podziękowania: Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego fika. Dolarowi i Bafflingowi za preareading i ciepłe słowa. Decaded - korekta, jak zwykle w porządku.
    1 point
  6. "Czterech komandosów zostało oskarżonych o przestępstwo którego nie popełnili, udaje im się zbiec z więzienia i ukryć w Los Angeles. Nadal są poszukiwani, utrzymują się jako najemnicy. Jeśli masz kłopoty i nikt inny nie może ci pomóc, możesz ich wynająć" Serial pomysłu Franka Lupo i Stevena J. Cannela opowiadając o czterech komandosach którzy są ścigani przez wojsko za przestępstwo które zostało niesłusznie na nich obciążone. Ich przywódcą i największym strategiem jest pułkownik John"Hannibal"Smith (grany przez George'a Pepparda) który jego hobby jest aktorstwo (zwłaszcza odgrywanie roli potworów wodnych) i wykorzystuje to przy zaznajamianiu się z ewentualnym klientem (głównie dlatego żeby sprawdzić czy nie jest agentem wysłanym przez wojsko w celu schwytania). W drużynie jest jeszcze porucznik Tempelton"Faceman"Peck (Grany w odcinku pilotażowym przez Tima Duningan'a a przez resztę serialu przez Dirka Bendedict'a) który wykorzystuje swoją urodę do oczarowania kobiecej części personelu firm i innych branż (aktorstwem też może się pochwalić). Kapitan H.M. Murdock (grany przez Dwight'a Shultz'a) który jest pilotem drużyny w akcjach lotniczych i punktem humorystycznym drużyny bo jest świrem który przebywa na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym. Ostatnim jest sierżant Bosco Albert"BA"Baracus (grany przez Mr. T) ekspert do spraw mechaniki samochodowej i elektryki, boi się latać więc reszta musi zawsze usypiać go żeby nie siłować się z nim ze względu na jego muskulaturę. Wszyscy działają jako najemnicy którzy powstrzymują tych którzy chcą wzbogacić się kosztem innego.
    1 point
  7. Poison przysłuchiwał się z uwagą, narzekania kompanów po czym postanowił wtrącić swoje trzy grosze - Zastanawia mnie się po co ta cała kłótnia i po jaką cholerę ty Maskedzie oraz ty Panie Niebieski podważacie autorytet osoby ,której chyba wszyscy tutaj, no prawie wszyscy, autorytet uznają i do tego ją szanują ,a wam akurat w dzień ostatecznej bitwy zachciało się obwieszczać ,że nie uznajecie jej dowództwa - złapał głęboki wdech i kontynuował - a na dodatek ty przyjacielu mówisz ,że nie będziesz przyjmował rozkazów tylko prośby to co? Ty jej łaske robisz że tu jesteś czy przybyłeś jej pomóc w tej walce? bo jak narazie to co mówisz jest trochę sprzeczne z twoimi działaniami - po czy jego wzrok powędrował na Atlatisa - a ty zachowujesz się jak gburowaty gówniarz ,który właśnie potupał w podłogę i się obraził i do tego mówisz o jakimś tajnym miejscu ,i mam nadzieje ,że wiesz że tracisz przy tym zaufanie tu obecnych! - przewrócił oczami i dokończył - po jaka cholerę wy tu jesteście by się użerać miedzy sobą? czy walczyć? - po wypowiedzeniu co mu na sercu leżało wyciągną swoją księgę ,otworzył przewrócił parę kartek i zaczął rzucać zaklęcie tarczy - chociaż tu masz racje każdy mag powinien podnieść swoja tarcze.
    1 point
  8. Zwykli użytkownicy nie mieli uprawnień do wyświetlania nagród z kategrii "Rarity". Nie wiem dlaczego tak się zmieniło, ale ustawiłem, że już mogą. Pozdrawiam
    1 point
  9. dzięki za poprawienie mojej wpadki (naprawdę głupia ) ulepienie gryfa czy centaura raczej nie byłoby problemem, tylko musiałbyś napisać jak dokładnie ma wyglądać taka figurka (gryf taki jak na obrazku w avatarze? ) Kyoko dziękuję
    1 point
  10. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  11. Hmm. Zacznijmy może od czegoś innego, czyli co właściwie spowodowało, że takie dzieło napisałem. Otóż pewnego dnia byłem na dziwnym ni to wykładzie, ni to spotkaniu w którym brała udział Pewien Ważny Urząd Zajmujący Się Wyborami. Dodam również, że poszło na ten wykład, uwaga - kilka szkół licealnych (wykład obowiązkowy). Na przybyłych czekała już kiełbasa wyborcza, to jest dla każdego była torba wypełniona zeszytami, notesikami, przypinkami ulotkami z wielką akcją o nazwie "Wybory? Lubię to!" oraz jeden batonik na przekąskę. Przez pierwszą połowę wykładu były puszczane spoty reklamowe, w której pokazywano jak ważne jest głosowanie do PE, dalej były wypowiedzi Panów Prezesów Ważnego Urzędu, a potem pytania od słuchających. Otóż zastanawia mnie właśnie ta "obowiązkowa" obecność tych młodych (nauczyciele robiący listy obecności) na wykładzie. Nie uważasz, że to demokratyzacja ewidentnie na siłę? A teraz, finalnie przechodząc do wypowiedzi waćpana Hoffmana. Przede wszystkim, nie rozumiem po co na siłę interesowanie się tutaj kwestią polityczną, gdyż w tym artykule podłożyłem przede wszystkim kwestię społeczną. Pozwolę sobie najpierw zacytować Twoją wypowiedź : Gdyby waćpan czytał tekst uważniej to byś wiedział, że nie uważam osób o nikłej wiedzy, a mimo tego głosujących za idiotów. Ba, ten fragment jest przecież wręcz pogrubiony, więc tym bardziej nie rozumiem twojej reakcji. Jedynym idiotą, jest osoba, która zagłosowała, choć nie miała zamiaru. To właśnie jest główna myśl artykułu, robienie czegoś co jest wbrew twojej woli, poddanie się społecznemu nacisku. To jak zrobienie tatuażu, choć nie miało się zamiaru, tylko kumple cię namawiali. Przy okazji, nie wie również Waćpan co znaczy prawo Godwina. Prawo Godwina tyczy się dyskusji, a nie publicystyki, ergo cała ta kwestia i ten akapit jest kompletnie nie na miejscu. Proszę zacytować odpowiedni ustęp prawny, świadczący iż jest to obowiązek. Tak, Polska należy do krajów, w których głosowanie nie jest obowiązkowe. Natomiast przyznaję, są takie państwa gdzie głosowanie jest przymusowe i wręcz są kary pieniężne za brak uczestnictwa. Tylko czy to ma sens? Hmm? Czy to nie jest ograniczenie tej wolności, którą demokracja wynosi na sztandary? Sprzeczności... ach, te sprzeczności. O ile większość Twojej wypowiedzi naprawdę mi się podobała (niezłe argumenty), to przy tej wysiadłem. Przepraszam, co? Oczywiście, że jeśli matematyka cię nie interesuje to się jej nie uczysz. Możesz i iść na wagary. Czemu nie? Chcesz być bezrobotnym? Proszę bardzo! Twoja wola. Nie chcesz płacić rachunków? W sumie też możesz! Prawdziwa wolność zaczyna się wtedy, gdy możemy podejmować wolne i suwerenne decyzje za które bierzemy odpowiedzialność. Jeśli więc zdajesz sobie z faktu, że matematyki możesz nie zdać na maturze i jesteś na to gotowy by zaakceptować taki los, śmiało, idź na kebaba! Jeśli bierzesz odpowiedzialność za fakt, że twoi rodzice będą mieli ci za złe, że cię żywią a sam prowadzisz nędzną egzystencję, proszę bardzo, bądź i bezrobotnym! A możesz i nie płacić rachunków, o ile zdasz sobie sprawę, co to oznacza ze strony prawnej. Myślałem na ten temat. I nie zdecydowałem się. Dlaczego? Bo cokolwiek byś nie prawił waćpanie Hoffman, ten felieton jest przede wszystkim społeczny i rozprawiający o tym, że człowiek powinien sam podejmować suwerenne decyzje. Właśnie taki felieton jak twój mógłby być właśnie stronniczy. Nie zmienia to faktu, że z wielką chęcią bym go przeczytał, chociażby po to by popatrzeć gdzie waćpan widzi te możliwości. Dodatkowo, to właśnie kampania "Nie Głosuj!" ma znacznie mniejsze zasoby i potencjał niż kampania "Głosuj!". W internecie jest tona materiałów "Jak głosować poprawnie". Ja w tym felietonie opowiadam się za tym, żeby ludzie zastanowili się, czy w ogóle chcą głosować. To pytanie znacznie ważniejsze. A ja przypominam, że proces demokratyzacji Polski wciąż trwa. Cały czas przyjmujemy kulturę Zachodu i bierzemy wzorce z naszych sąsiadów. Podpatrujemy ich zwyczaje, widzimy ich zaangażowanie, czerpiemy z tego nawyki. Nie wszystkie z nich są dobre, dlatego właśnie o nich piszę. A ja jestem zniesmaczony, że tak wspaniałą wartość - patriotyzm, chęć poświęcenia części lub wręcz całości swego życia ku służbie Ojczyźnie jest zrównane z czymś tak żałośnie miałkim jak głosowanie. Udział w wyborach nie jest i nie będzie aktem patriotyzmu, można go uznać co najwyżej za akt obywatelskości co nie jest równoznaczne z patriotyzmem. Właśnie z taką postawą jaką tutaj przedstawiasz należy walczyć. Nie, nie i jeszcze raz nie! Właśnie wmawianie ludziom jak ważne jest głosowanie, że to jest ich obowiązek jest czymś absolutnie straszliwym i należy z tym walczyć! A teraz finalnie, dlaczego artykuł o kwestiach społecznych w takim czasopiśmie? Pytanie na które łatwo odpowiedzieć, bo to jest ważne. Ludzie winni zdać sobie sprawę, że jeśli będą bez przerwy polegać na innych przy kreowaniu opinii, jeśli będą czynili rzeczy wbrew sobie, jeśli dają się łapać manipulacji medialnej to nie będą ci ludzie tworzyć społeczeństwa prawdziwie elokwentnego i wolnego. Zygmunt August swego czasu powiedział takie słowa : "Nie jestem panem waszych sumień". Miał tu na myśli religię, ale prawda jest taka, że władza nie powinna ingerować bezpośrednio w kwestię światopoglądową obywateli. Ktoś nie chce głosować? Zostaw go w spokoju! Być może, jest znacznie większym erudytą od ciebie. A tak kompletnie na marginesie, felieton do numeru drugiego również był apolityczny, chyba, że jednak uważasz pogrzeby za związane z politologią.
    1 point
  12. @Dayan, @Cahan: Chciałem tylko zaznaczyć, że nie bez powodu nazwaliśmy ten artykuł "Specjalnym" i nie bez powodu ma on 'nieco' inny format niż wszystkie inne w tym numerze. Został on napisany tak naprawdę na Prima Aprilis, ale że nam się nie udało, to artykuł wylądował w "normalnym" wydaniu. Potwierdzam również słowa Gandzi.
    1 point
  13. Bardzo spóźniona ocena odcinka, ale co tam. Powstrzymam się tym razem od oceny na zasadzie plus-minus i po prostu wymienię swoje spostrzeżenia. 1) Czemu Twilight czyta na głos kiedy jest sama? Strasznie dziwne ... znam osoby które tak robią i są to przeważnie ludzie którzy kiepsko czytają. Wewnętrznie czyta się znacznie szybciej i moim zdaniem to by bardziej pasowało do Twi. Nie mówiąc już o tym, że czytanie na głos jest wkurzające. 2) Twilight wyrasta na dobrą nauczycielkę. Jej wyjaśnianie podstawowych metod nauki szczerze mówiąc może się przydać nawet dorosłym osobom. Nie mówiąc już o tym, że wpadła na to, że Rainbow ma inteligencję przestrzenną opartą o podzielności uwagi. Twilight upodabnia się pomału do Celestii pod kątem bycia mentorem. 3) Humor w tym odcinku był epicki, głównie dzięki RD np. nabijanie się ze wzrostu Twilight, bujanie na stoliku z akompaniamentem Spike'a i Sowalicjusza, strzelanie w fiszki. 4) Miałem wrażenie, że początek odcinka był podobny lub nawet wzorowany na początku fanowskiego Double Rainboom. Nawet teksty RD i Twi były takie same. 5) Podobał mi się motyw RD przed egzaminem. Zachowywała się trochę jak ja w przeddzień niektórych egzaminów w czasie sesji. Chyba sobie zawczasu ogarne notatki ... thx MLP. Nie podobało mi się natomiast ponowne umacnianie stereotypu, że sportowcy są słabi w nauce, a prymusi słabi w sporcie. Amerykanie mają poważny problem ze sobą ... 6) Kłótnia Rainbow i Twilight dodała odcinkowi trochę pikanterii. Od razu skojarzyła mi się ta nutka: 7) Powraca asertywna FS. Dodatkowo bardzo ładnie wyglądała jako Celestia, z resztą Rarity jako Luna też niczego sobie. 8) Historia Wonderbolts zdecydowanie mnie zaciekawiła. Trochę tego było, ale przede wszystkim ważną informacją jest, że przed wygnaniem Luny, Equestria nie miała armii. 9) Sposoby uczenia się każdej z M6 - przedstawienie FS i Spike jako reżyser, Pinkie rap (i dodatkowo pojazd rapem na Twilight), pokaz mody Rarity (i jej mina kiedy AJ stwierdziła, że tym sposobem nie da się niczego nauczyć). Jabłka pominę bo trochę backgroundowo się zrobiło. 10) RD mówi o sobie "głupia" to było smutne zważywszy na jej osobowość. Ogółem odcinek oceniam na 9/10 ... po raz kolejny potwierdza się to, że czwarty sezon wysuwa się na prowadzenie. Liczę jeszcze tylko na epicki finał i mogę spokojnie umierać.
    1 point
  14. Od 0:06 do 0:16, można? Proszę:
    1 point
  15. Przeczytałem stricte polityczny felieton jakim jest "Jesteś idiotą? Nie głosuj!" autorstwa Verlaxa. I ośmielę się wejść z nim w polemikę, jako, że trochę polityką się interesuję... a przynajmniej na tyle, by móc się wypowiedzieć na ten temat. Tak więc faktycznie zbliżają się wybory do europarlamentu i tak faktycznie politycy próbują przekonać wszystkich, także tych, co ledwo przekroczyli magiczny próg 18 lat czyli pełnoletności prawnej. Z autorem tekstu chciałbym wejść w polemikę ponieważ nie jest prawdą, że obywatelskim obowiązkiem jest oddać głos w wyborach. Prawdą jest natomiast to, że w konstytucji zapisane jest, że obowiązkowe dla każdego obywatela pełnoletniego uczestnictwo w wyborach. Co prawda często uczestnictwo łączy się z głosowaniem, jednakże to ostatnie nie jest koniecznością. Koniecznością w tym wypadku jest przyjście do lokalu wyborczego i pobranie karty do głosowania. Głosować nie trzeba na żadnego kandydata, ani na żadną partię polityczną jeżeli obywatel nie zgadza się z programem jakiejkolwiek partii wyborczej. Przekonanie o tym, że jak już pobrało się kartę wyborczą trzeba zagłosować jest tak samo błędne jak przekonanie, że ziemia jest płaska. Wybory są tajne, więc nikt nie musi wiedzieć na kogo zagłosował obywatel; a ponieważ są tajne więc obywatel może oddać pustą kartę wyborczą na znak tego, że nie zgadza się z żadną partią polityczną, ani z żadnym kandydatem z tej karty. Tak więc pisałem już o tym ale powtórzę by to zaakcentować: nie jest i nigdy nie było prawdziwe stwierdzenie, że trzeba zagłosować na jakiegokolwiek kandydata czy partię tylko dlatego, że trzeba na kogoś zagłosować. To, że obywatel głosuję na danego kandydata, czy partię to powinna być dobra wola obywatela i znak tego, że się z programem danej partii, czy kandydata zgadza, a nie przymus. Jednakże argument " bo nie ma na kogo głosować" nie jest wystarczającym argumentem, by nie uczestniczyć w wyborach. Powtórzę Obowiązkiem jest tylko uczestnictwo w wyborach nie głosowanie. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, jednakże wydaje mi się, że błędne przekonanie o tym, że jak już pójdzie się na wybory to trzeba zagłosować na kogoś lub na jakąś partię, nawet jeśli nie zgadzamy się z poglądami danej partii, czy kandydata bierze się po prostu z omamienia przez media prostego obywatela, że obowiązkiem takowego jest zagłosować w wyborach, co jak powiedziałem prawdą nie jest i nigdy nie było.
    1 point
  16. Moim zdaniem najlepszą, najulubieńszą i ogólnie naj... przyjaciółką Fluttershy jest Rainbow. Dlaczego tak sądzę? Otóż dostatecznie mocnych dowodów na to dostarcza nam sam serial. Przykład w odcinku, w którym bracia Flim i Flam przyjeżdżają do Ponyville, by produkować cydr (nie pamiętam tytułu odcinka wybaczcie) na jego samym początku pokazane jest jak Rainbow wbija się do sypialni Fluttershy jakby była u siebie, po czym budzi ją. Co prawda Fluttershy jest lekko zaskoczona tą wizytą, jednakże nie wyprasza Rainbow, tylko idzie za nią, co potwierdza to, iż znają się najlepiej. Drugą w kolejności polubienia przez Fluttershy jest, moim zdaniem Rarity lub Pinkie. Dlaczego tak sądzę? Otóż te dwie klacze pokazywane są obok Fluttershy najczęściej w serialu, co pozwala mi sądzić, iż są w miarę blisko siebie, jednak nie aż tak blisko jak to jest w przypadku z Rainbow. Ponadto Rarity i Pinkie pomogły lub starały się pomóc Fluttershy w przezwyciężeniu chorobliwie wręcz nieśmiałości i totalnego braku asertywności. Następną w kolejności jest moim zdaniem Applejack. Sądzę tak, ponieważ to ona najbardziej martwił się o Fluttershy w odcinku Filli Vannili (dobrze to napisałem?). Twilight jest w serialu na tyle rzadko widywana razem z Fluttershy (przynajmniej ja je ze sobą rzadko widuję... może coś pomijam lub nie dostrzegam? Cóż nie jestem w stanie stwierdzić), iż mam podstawy twierdzić, że pomimo tego, że Twilight i Fluttershy są przyjaciółkami i bardzo się lubią, to nie lubią się ze sobą aż tak bardzo, jak np z Rainbow czy Rarity. Kogoś pominąłem? Hmmm... chyba nie, więc tak przedstawia się moja opinia na ten temat. Dziękuję i pozdrawiam.
    1 point
  17. Dlaczego oglądaliśmy ''Drużynę A''. Odpowiedź jest prosta - bo była zajeb... no sami wiecie. Kurczę, ileż to już lat minęło kiedy po przyjściu z podstawówki odpalało się serial a potem, gało się na podwórko i bawiło się w misje Drużyny A. Moją ulubioną postacią zawsze był B.A Barracus, oraz Murdock. Serio, ci dwaj stanowili humorystyczny filar serialu moim zdaniem. Serial iście epicki... kto nie oglądał, niech żałuje po wsze czasy.
    1 point
  18. To chyba oglądałeś 'murikańską wersję... 300... w tym temacie? Wybieramy tu najgorsze, nie najlepsze filmy. 300 to był genialny film, o ile nie oczekiwało się po nim wiernego odwzorowania historii, a tego, co ten film miał prezentować, czyli groteskową rzeź w komiksowym stylu. Następny, który najwyraźniej obejrzał hamerykańską wersję świetnego szwedzkiego horroru, i umieszcza go na tej liście. Proszę was, ludzie, zastanówcie się trochę.
    1 point
  19. Ło matko wychowałem się na tym serialu, tak jak na Serialu McGyver... ileż to różnych ustrojstw poległo, przy moich próbach naśladowania bohaterów tych seriali, ileż to razy korki w domu wywaliłem, skaleczyłem się czymś, żeby tylko sprawdzić, czy da się coś przerobić, albo zbudować Aż się łezka w oku kręci...
    1 point
  20. Akcja „Buldożerem przez fanfiki” istnieje już od jakiegoś czasu, teraz dopiero jednak trafiła mi się naprawdę dogodna okazja, by wypowiedzieć się na jej temat. Wielki powrót, trochę nowości, wręcz wystawienie artykułów na front i ogień maszynowy krytyki, wymarzona sytuacja, bym i ja wtrącił swoje trzy grosze. Zanim jednak przejdę do sedna, pragnę trochę się usprawiedliwić. Pozwalam sobie na wiele oraz piszę z perspektywy znawcy tematu, ponieważ, nieskromnie przyznam, faktycznie już zdążyłem się z nim zapoznać. W fandomie bytuję na tyle długo, że dość dobrze rozumiem, co się w nim dzieje. Co więcej, od początku swojej kariery w naszej społeczności, jestem autorem, czytelnikiem i komentatorem fanfików. Tym bardziej nie mogłem przejść obojętnie wobec publicystyki Mordecza oraz jego wizji recenzji. Ciągnę wstęp, bowiem przed przystąpieniem do „recenzji recenzji”, jest jeszcze kilka kwestii godnych wyjaśnienia. Fandom bardzo zmienił od początku swojego istnienia, jednak pewne sprawy wciąż pozostają ważne, a niektóre potrzeby wciąż są aktualne, wręcz ponadczasowe. Od samego początku postulowałem, że jedną z najbardziej potrzebnych rzeczy na scenie fanfików, jest solidne zaplecze recenzentów i opiniotwórców. Stan tego zaplecza znacznie się poprawił, ale ludzie zajmujący się tym są ciągle w cenie, cały czas mogą zrobić masę dobrego dla nas wszystkich, zarówno autorów, jak i czytelników. Ci pierwsi potrzebują jak najwięcej rad i informacji, w którą stronę powinni zmierzać ze swoją twórczością, jak doskonalić swój warsztat i jak lepiej radzić sobie z kreacją swoich opowiadań, drugim natomiast przydałyby się wskazówki, które opowiadania warto czytać. Czytelnicy są jak życiodajna woda, którą opiniotwórcy, niczym rów melioracyjny, mogą (i powinni) doprowadzać do najlepszych dzieł. Każda pojawiająca się w świecie twórczości literackiej tego rodzaju inicjatywa, z miejsca staje się wartościowa. Tym pozytywnym akcentem przejdźmy do meritum mojego komentarza na temat „Buldożera”. Obecnie jest to sześć recenzji, przedmowa, wyjaśniająca genezę serii, na końcu mały dodatek, w postaci artykułu na temat dialogów. Mam niestety tego pecha, że żadnego z recenzowanych dzieł nie przeczytałem w całości, dlatego nie mogę porównać mojej opinii z opinią Mordecza, a tylko i wyłącznie odnieść się do tego, co napisał. Szkoda. Zacznijmy od przedmowy, ponieważ z niej najłatwiej będzie wyjść nam dalej. Już na samym początku w oczy rzuca mi się pewna rzecz. Z mojej perspektywy autor zdecydowanie należy do tych, których działanie może pomóc twórcom fanfików, znacznie bardziej, niż ich czytelnikom. Spójrzmy prawdzie w oczy – rajd kombajnem po polu docsów, by pozaznaczać tam jak najwięcej błędów, nieścisłości i niesprawnej stylistyki, jest bezcenny dla autora już od początku, jednak czytelnikowi pomóc może najwyżej pośrednio, gdy autor jakoś się do wytknięcia tych błędów odniesie. Mordecz sam jednak potem napisał, że dalej przerzucił się na rzeczy „przyjazne czytelnikowi”, to jest opisywanie tych cech fików, które mogą dla czytelnika mieć większe znaczenie, niż sama strona techniczna. Ta opisana zmiana wydała mi się interesująca. Mordecz stwierdził, że złagodniał, przyjął jeden schemat recenzji, zaś ich treścią starał się zainteresować czytelnika. To dobrze. Moim zdaniem, jest to zabieg wręcz konieczny, jeśli przyjmuje się taką formę. O ile komentarz pod fikiem na forum lub FGE trafi przede wszystkim do pisarza, o tyle oficjalna recenzja, mniej lub bardziej profesjonalna, ma już inną docelową grupę odbiorców. Dalej trochę informacji, jak całość będzie wyglądać, krótko o kryteriach oceny i preferowanych opowiadaniach. W porządku. Własnej osoby opisanie pozostaje ciekawe, ale na dłuższą metę nieistotne przy reszcie recenzji. Teraz właściwa część, czyli same recenzje. Na pierwszy ogień pójdą dwie pierwsze, ponieważ tyczą się one dużych fików, mających swoich zaprzysięgłych fanów i pewną popularność. „Trzy Strony Medalu” Pillstera i „Blast” Applejuice. Pierwsze co rzuca mi się w oczy, już od razu, to duża ilość tekstu. To z całą pewnością zaleta, ponieważ jeśli oczekuję poważnej recenzji, chcę mieć co poczytać. Tutaj też można zauważyć pewną kompozycję. Tak jak Mordecz już wspominał, przyjęty został stały schemat: wstęp, przedstawienie fika, jego mocne i słabe strony (wyraźnie wyszczególnione), na końcu podsumowanie. W skrócie – typowy, choć jak najbardziej poprawny schemat. Co do treści – mam kilka zastrzeżeń. Zacznijmy od bardziej technicznej sprawy, czyli stylu. Niektóre zdania dziwnie mi brzmią, trochę jak połączenie stylu szkolnego z wypowiedziami intelektualisty. Ogólnie całość stoi na dość dobrym poziomie, jednak czasami zdarzają się potknięcia. Zaznaczyłem w tekście kilka rzeczy, jeśli chodzi o budowę zdań lub użycie pewnych słów. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, dlatego nie należy się tym przejmować, choć z przykrością stwierdzę, że z perspektywy ocenianych może niezbyt profesjonalnie wyglądać, gdy oceniający ich popełnia błędy. By nie pozostać gołosłownym, przywołam tutaj kilka rzeczy, które sam znalazłem: Dla mnie większym mankamentem są zdarzające się nieścisłości w rozumowaniu autora recenzji, sformułowania, które w mniejszym lub większym stopniu sobie przeczą. Na przykładzie recenzji „Blasta” zauważyłem niezbyt elegancki przypadek. W tym samym tekście, z tej samej perspektywy, autor więcej niż raz napisał, że tekst jest „uzależniający” i „można czytać go bez ustanku”, jednocześnie mówiąc: „w pewnym momencie lektura zaczyna nużyć”. Ponownie słowa „uzależniający” i „nużący” pojawiają się w podsumowaniu. Przepraszam, że nie zaznaczyłem wszystkiego, co rzuciło mi się w oczy, ale pisałem ten komentarz dość późno i zwyczajnie nie starczyło mi sił. Gwoli ścisłości – nie jest to pole minowe błędów, te rzeczy, o których wspomniałem, zdarzają się sporadycznie, jednak niezaprzeczalnie istnieją. Trudno, czas przejść do tego, co właściwie te recenzje ze sobą niosą. Przeczytałem wszystkie, ciekawy, jak prezentuje się postęp. Zdecydowanie najlepsza jest recenzja „Pięknego Serca”, to chyba jedyny fanfik, którego nie znałem, a po lekturze faktycznie mógłbym chcieć go przeczytać. Dobra robota! Na przykładzie tego postanowię jednak uskutecznić prywatę i moją osobistą krucjatę – dlaczego tak wielu upiera się stosować oceny numeryczne? Niby mogą one pomóc czytelnikowi, by jednym rzutem oka wiedział, czy tekstem faktycznie warto się zainteresować, czy jest słaby, średni, całkiem dobry, czy znakomity. Jednak oceny mają taki mankament, że rzadko korespondują z rzeczywistością. Przede wszystkim opinie i recenzje zawierają duża dawkę subiektywizmu, przez co to, co jeden oceni tekst na 4/10, inny na 8/10. Ponadto czytelnikowi ciężko wyrobić sobie skalę, gdzie właściwie zaczynają się rzeczy dobre, a gdzie wybitne. Może też doprowadzić to do katastrofy, gdzie różnica między dwoma fikami (ocenionymi na przykład 5/10 i 6/10) będzie nieporównywalnie większa, niż między jakimiś innymi (w recenzjach dajmy na to 6/10 i 9/10). Pod żadnym pozorem nie zabraniam nikomu stosowania ocen punktowych, jednak zapewniam, ze prowadzi to do ogromu problemów, a pożytku nie daje wcale tak wiele, zwłaszcza dla literatury. Następne recenzje też mają swoje wady. Ta z „Mojego Małego Fanfika” byłaby dobra, ale jako wydanie specjalne lub coś w tym rodzaju. Forma jest tu zupełnie inna, opisanie opowiadań jest zbyt krótkie, by mnie zachęcić lub pozwolić wyrobić sobie wstępną opinię. Dalej dostajemy recenzję odcinka. Tak, właśnie tak, ocenę odcinka. Moim zdaniem też mogłaby znaleźć się tam tylko i wyłącznie jako dodatek. Przede wszystkim, sama nazwa serii mówi: „Buldożerem przez fanfiki”. Odcinek zdecydowanie fanfikiem nie jest. Ostatni tekst… Nie mam nic do żartów, jednak byłoby lepiej, gdyby pojawił się on w momencie, gdy recenzji jest już na liście więcej, wtedy byłby bardziej na miejscu. Przez zakończeniem swojego wywodu pozwolę sobie jeszcze rzucić okiem na „Kącik publicystyczny”. Dostajemy w nim artykuł na temat konstrukcji dialogów, użycia w nich wielkich i małych liter oraz znaków interpunkcyjnych. Temat ciekawy i biorąc pod uwagę ilość błędów, nawet całkiem użyteczny. Osobiście stwierdzę z lekkim zawodem, że widziałbym dziesiątki ważniejszych spraw, które należałoby omówić, choć przyczyną tego może być fakt, że sam nie zwracam na tę budowę dialogów specjalnej uwagi. Tak czy inaczej, kącik zdaje egzamin, jestem przekonany – może być cennym dodatkiem, gdy trochę bardziej się zapełni. Co ciekawe, „Kącik” znacznie bardziej kierowany jest do pisarzy, niż czytelników, w przeciwieństwie do recenzji. Czy pójdzie w tę stronę? Czas pokaże. Pora przejść do posumowania… Z „Buldożerem przez fanfiki” wiązałem od początku duże nadzieje. Zdecydowanie na taką akcję jest miejsce w fandomie, z całą pewnością możemy ją pochwalać, jednak nie ukrywam, że trochę się rozczarowałem. Mordecz zdecydowanie lepiej sobie radzi w doradzaniu autorom, niż pisaniu spójnych, publicznych recenzji. Wiem, tekst ma już swoje lata, dlatego masa niedociągnięć wynika zapewne z niezdecydowania i rozbieżnych celów na przestrzeni tego okresu (tylko spójrzmy na przedmowę). Jak mówiłem, fandom potrzebuje wszelkich akcji recenzentów, dlatego będę ostatnim, który potępi „Buldożera”, nawet jeśli mam do niego wiele zastrzeżeń. Co doradzam twórcy? Napisać więcej recenzji, zdecydować się, czy chce bardziej pomagać autorom, czy czytelnikom, poprawić kilka niedociągnięć i z czasem cieszyć się solidną marką, gdy ta w końcu się wyrobi. Co zrobiłbym, gdyby to była moja seria? Być może trochę teraz przesadzam, dlatego ostrzegam, że to subiektywizm w najczystszej postaci. Bardziej poszedłbym w stronę zachęty i opiniotwórczości, w końcu stwierdziłeś w przedmowie, że akcja kierowana jest do czytelników.. Zrezygnowałbym też z ocen punktowych, zastępując je krótkim podsumowaniem słownym (i całkiem rozsądną formą plusów i minusów). Tak czy inaczej dziękuję za możliwość przeczytania tych recenzji. Z całą pewnością będę obserwował, jak rozwija się to przedsięwzięcie. Pozdrawiam i dziękuję za rozwijanie opiniotwórczej strony literackiej naszego fandomu!
    1 point
  21. Dolarze, DZIĘKUJĘ za nowy rozdział, może nie do końca rozdział, ale nie ważne. O panie *pokłon*, wiedz, że są tacy, którzy czekają na coś z L&T jak amerykański nastolatek na dealera kokainy.
    1 point
  22. Poza typowym wytknięciem, że nadal macie problemy z przecinkami, macie błąd w tytule (!) przy recenzji "Smoczych Łez", oraz generalnie, po raz kolejny korektorzy się nie popisali, odwołam się do artykułu Lindsa, o pewnym młodym waćpanu co na życie się targnął... Żałosne. Żałosne kompletnie jest myślenie autora. Ale podejrzewam, że wiem z czego wynika. Wynika ono z faktu, że Autor połknął wszystkie umysły, że poznał Polskę wzdłuż i wszerz, że zna ten fandom lepiej niż własną kieszeń, poznał aspekty psychologii, ale przede wszystkim, widzi całą zgniliznę siąknącą w Polsce i daje wyraz frustracji i miałkości pisząc coś takiego. Waćpanie Linds. Przez półtora roku należałem do fandomu Amerykańskiego, tego słynnego od którego to się zaczęło, na długo zanim w ogóle pomyślałem o rejestracji tutaj. Pisałem tam opowiadania, publikował posty na blogu FimFiction oraz rozmawiałem przez Skype "in persona" z Knighty'm oraz elitą amerykańskiego fandomu. Myślisz naprawdę, że my się tak różnimy? Nie. Rok temu pewien dorosły (niestety dorosły, lepsze są samobójstwa dzieci bo medialne) waćpan popełnił, a nie spróbował popełnić samobójstwo. Myślisz, że reakcja była wielka? Bzdura. Powiedziałbym, że w gruncie rzeczy to olano. Nawet na EQD nic się nie pojawiło. Informacja pojawiła się na jednym z forum FimFiction (konkretnie - Authors Helping Authors) i potem zniknęła. I tak, żeby nie było - znajdowały się tam osoby, które mówiły od początku, że ich to nie obchodzi i to jest tylko jego wina. Ten artykuł to niestety, kolejny przykład jak bardzo wpojono pewnym niereformowalnym waćpanom antypolonizm do głowy. Że nasz Naród to złodzieje, egoiści, idioci, pijacy i oszołomy. Doktryna ta jest pięknie wprowadzona i wpajana, jak widać wielu osobom już zlasowało mózgi. Za przeproszeniem, srać potrafisz tylko do własnego gniazda? Porównanie do Ukrainy również jest kompletnie nie na miejscu, bo wbrew temu jak próbuje przedstawić to Linds, jest DOKŁADNIE na odwrót. To Polska, kompletnie nieracjonalnie próbuje zrobić wszystko by pomóc "rządowi" Ukrainy, wysyłając tonę żywności, zaopatrzenia, pomocy medialnej, Radek "Czarodziej" walczy z Putinem jak mąż z mężem. A co pozostałe kraje Europy? Francja - sprzedaje krążowniki Rosji. Niemcy - strategicznie lokują gazociągi odcinając Ukrainę i Polskę. Wielka Brytania? Nie chce niszczyć interesów z rosyjskimi oligarchami w London City. To właśnie Polska jest tutaj szaleńcem, który kompletnie się nie martwi o swój interes narodowy. Nie dziwota, że ludzie mają już tego dość. Ciekawy był również podział na grupki. Zapomniałeś o czwartej - osoby, które o tym w ogóle nie wiedziały. I podejrzewam, że taka była większość. Dodam jeszcze na zakończenie, że gdybym miał się martwić każdą wojną, samobójstwem, ludobójstwem, masakrą, rzeźnią, upadkiem, kryzysem to bym strzelił sobie w łeb już lata wcześniej. Gdyby dla każdego kaleki robiono by organizację charytatywną, wszyscy by splajtowali.
    1 point
  23. Linds. Przeczytałam ten artykuł... i powiem wprost: gdyby dzieciak nie był bronym, to większość ludzi nawet by się nie dowiedziała, że coś takiego zrobił. Że znieczulica? Że ludziom brak zrozumienia? Od razu "polaczkowe", tak? Współczułam już w życiu nieraz i niejednej osobie. W którymś momencie jednak przejechałam się na tym współczuciu tak mocno, że w chwili obecnej ograniczam swoje "och-ach-straszne-lecę wpłacić kasę" do minimum. Życie nie premiuje altruizmu i empatii, życie premiuje gruboskórność i dystans. Niewrażliwość na emocje nie bierze się znikąd. Owszem, to tragedia - ale dosłownie za miedzą mamy Majdan i konflikt między Ukrainą a Rosją. Tuż obok nas, w naszym kraju każdego dnia dzieją się rzeczy równie tragiczne. Trudno w takiej sytuacji rozpaczać nad, za przeproszeniem, randomowym 11-latkiem z USA. Niektórych mogło również odrzucić rozdmuchanie całej sprawy, wszechobecne artykuły, wpisy, informacje przekazywane w fandomie, słowem robienie z tej tragedii wielkiego halo na cały świat. Mnie zraziło.
    1 point
  24. Jezeli jestes hejterem lub 100% fanatykiem mlp to radze dac minusa i nie czytac tego posta. Tekst nie mowi o wszystkich. Apeluje w imieniu Bronies 1.0v i ogolnej spolecznosci RP. Nie robcie z siebie downow w necie. Wiem jak jest... siedze na necie i widze co piszecie... przestancie... naprawde. Wchodzac na kwejka lub komixxy widze jak te kucykowe komixxy oraz komentarze ciagna sie tak ze mozna dostac ataku slepejfuri i te hasla "bronies sa wszedzie" "podbijemy internet"... nie wiem nie rozumiem tego mysle ze chcecie przyzwyczaic ich do siebie, ale NIE... to tak nie dziala, dlaczego? Wyobrazcie sobie ze jestescie brudnym, smierdzacym, zapchlony, nie wytresowanym, glodnym, bezdomnym, smutnym, nieogolonym i starym kundlem. Zyliscie w takim stresie i samotnosci ze staliscie sie agresywni i ktos daje wam kosc i gdy tylko gryziecie, on ja wyrywa i tak dalej i tak dalej. Wiec co jeszcze moge powiedziec... no ,,,,,,,, ... moze gdybyscie rzeczywiscie cos brali z mlp to bylo by pewnie dobrze, bo nie widzialbym ze kuc pisze do kogos "Ty je,,,, hejterze, nie ogladales to skad mozesz wiedziec czy to jest fajne... nawet nie wiesz ile to daje szczescia" choc post "hejtera" byl milo napisany oraz z mocnym argumentami i gdyby tak pomyslec to ten je,,, hejter w chwili gdy ty milo ogladasz kucyki, moze blagac los (Boga) by dostal w ogole cos do jedzenia na obiad. Dostrzegacie czasem ta magie patologi? Jezeli ktos hejtuje to nie piszesz, a gdy widzisz cos normalnego to pisz. No nie wiem... moze jestem dziwny albo mam za duzo empati, ale... skoro rodzice, spoleczenstwo, gry komputerowe, a nawet kucyki nie potrafily was przygotowac do zycia w internecie to ja polecam popatrzec na sciane i rozpedzic sie biegnac w jej kierunku lub kupic masc na bol dupy i posmarowac sie tym na calym ciele. Moze cos to da. Podsumowanie: chcialem podkreslic to ze nie potrzebnie dajecie ogromny nacisk na kucyki gdy cos jest, a nawet nie jest zwiazane z kucykami i to w taki sposob ze irytujecie tym innym i jeszcze gdy opisza swa frustracje to wy oczywiscie musicie ich bardziej smarowac... no Celestia byla by dumna.
    1 point
  25. Mocne 9,5. Podobał mi się najbardziej z tego sezonu, taki życiowy odcinek. Było w nim wszystko co trzeba, a jednocześnie nie był pospieszony. Podobało mi się zachowanie asystentki tej co oszukała Rarity pod koniec, generalnie nawet jak są jakieś minusy, to ja ich nie widze, po prostu idealny odcinek.
    1 point
  26. U mnie jest wręcz odwrotnie. No właśnie morał jest po prostu z tyłka wzięty (by szanować zdanie każdej osoby), a samo rozwiązanie tego problemu jest niedorzeczne (Twi się nie spisała). Ja również, lecz na tym polega rozwijanie charakteru (raz lepiej raz gorzej).
    1 point
  27. Ja rozumiem że serial ma grupę docelową i muszą dostosowywać go pod nią, niestety próbując złapać dwie sroki za ogon niszczą to co dotychczas stworzyli. Nie mówię że dodawanie czegoś dla tej grupy nie docelowej jest złe, scena w kręgielni z postaciami z filmu "The Big Lebowski" w tle mi się podobała. Ale po co umieszczają żeczy które chcemy zobaczyć w serialu na pierwszym planie skoro oglądaliśmy go nawet przed tym(wiem że niektórym się to spodoba czy to z sentmentu do postaci czy świata przedstawionego), jak powiedziałeś: Wilk już jest syty a owiec jest dwie. Chociaż, jak wcześniej wspomniałem, te pomysły Hasbro na nowe episody są ciekawe, ale pośpieszane. Nie widzę nic złego w podzieleniu episodów na dwie, w skrajnych przypadkach trzy części, wyszło by to nawet dla nich marketingowo lepiej, z Hobbitem działa.
    1 point
  28. Nie dzieje się dobrze, jak na razie jest gorzej niż w moich najgorszych koszmarach. Hasbro robi sezon pod fanów, były pardoie znanych postaci i sytuacje mające wzbudzić śmiech tylko w tych kręgach... ale nie wychodzi to dla nich dobrze. Nie potrafią utrzymać tępa akcji i ten odcinek pokazał to chyba najlepiej, zaczęło się fajnie, potem kiedy Twilight rzuciła zaklęcie, myślałem że nastąpił koniec i czekałem na wymuszony morał... DUN DUN DUNNNNNN, jeszcze nie koniec, teraz zamienimy flutershy w... WAMPIRA, będzie jeść jabłka, latać przed księżycem, zwisać z gałęzi i od czasu do czasu zapuszczać uszy! I tu jest problem, Hasbro ma nawet ciekawe pomysły, chce je wprowadzić do serialu ale czas antenowy nie pozwala ich w pełni realizować, przydał by się drógi film pełnometrzażowy(tym razem z kucykami). A teraz coś co idealnie oddaje sens tego odcinka moimi oczami:
    1 point
  29. W Wiedźminie w "Ostatnim Życzeniu" Velerad mówi: "najbardziej strzygowata strzyga" - definitywnie przypomina to styl mówienia Pinkie Pie
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...