Tablica liderów
Popularna zawartość
Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 11/12/14 we wszystkich miejscach
-
Jakiś czas temu zapowiedziano pewne zmiany. Najwyższy czas wprowadzić przynajmniej część z nich. 1. Nazwa "Inkwizycja" znika i na jej miejsce wchodzi "Moderator Globalny" - jestem przekonany, że pojawią się twierdzenia, że to zmiana czysto kosmetyczna i w ogóle po co to komu? Fakt - jest to w znacznej mierze kosmetyka, jednak może przynieść całkiem wymierne efekty. Jakim cudem? Po pierwsze - określenie "Inkwizycja" kojarzy się źle. Stosy, palenie niewinnych, donosy i tak dalej... Nikt temu nie zaprzecza, tak więc zmiana na coś neutralnego powinna zdjąć część odruchowej niechęci do tej formacji. Drugi powód - użytkownicy wchodzący w skład "Inkwizycji" właśnie przez tę nazwę mogą mieć i czasem mają skłonność do odruchowego ustawiania się na piedestale i traktowania innych użytkowników z góry. Byłem tam, widziałem to, sam nie byłem od tego wolny - przyznaję bez bicia. Tutaj ta zmiana też może przynieść sporo dobrego, ponieważ nieco... przytłumi rozbuchane ego. 2. Zaostrzona zostaje kontrola nad zielonymi. Dla przykładu - jeżeli któryś z moderatorów będzie notorycznie popełniał błędy, wystawiał błędne warny, od których będzie duże uznanych odwołań lub zbytnio się wywyższał, może spodziewać się surowych konsekwencji z usunięciem ze stanowiska włącznie - lepiej częściej wymieniać moderatorów, niż trzymać takich, którzy się nie sprawdzają. Naturalnie istnieje druga strona medalu, gdyż nie wątpię, że po przeczytaniu poprzedniego zdania niektórzy już zaczęli zacierać łapki z uciechy - jeżeli ktoś myśli o zorganizowaniu kampanii odwołań, ponieważ jakiegoś moderatora nie lubi i sądzi, że wystarczy czepiać się każdego, nawet stuprocentowo poprawnego warna, niech tę myśl porzuci. Takie, działanie przeciwko moderatorom, jeżeli będzie miało podłoże ewidentnie osobiste może skończyć się warnem dla osób, które będą je wysyłać. Tak więc - zachowajcie umiar i rozsądek. Aha - ostatnio pojawiła się anonimowa skarga na jednego z moderatorów, która została uznana za zasadną i przyznano na jej podstawie warna. Następnie, po skutecznym odwołaniu rzeczony warn został cofnięty. Jednak w związku z tym wydarzeniem podjęta została następująca decyzja - skargi anonimowe NIE będą rozpatrywane. Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, to niech to zrobi pod swoim nickiem. Anonimowych donosów uznawać nie będziemy. 3. Kontrola działów - nie da się ukryć, że w wielu działach kucykowych aktywność jest słaba, lub nie istnieje. Tak więc przeprowadzona zostanie ich kontrola połączona z oceną pracy opiekunów. Jeżeli ktoś wybitnie się na swoim stanowisku nie sprawdza i jego dział umiera może spodziewać się, iż zostanie zdjęty ze stanowiska, a w niektórych przypadkach dział może zostać przeniesiony do archiwum. Naturalnie jeżeli opiekunowie mają jakieś pomysły, propozycje, lub prośby dotyczące swojego działu, z którymi sami mogą sobie nie radzić to proszeni są o kontakt z administracją - zobaczymy jak będziemy mogli pomóc. 4. Problem z SB - ostatnio doszło mnie sporo skarg, iż na SB nie da się normalnie porozmawiać, ponieważ co i rusz ktoś rzuca dziwnymi tekstami, spamuje emotami i wyczynia różne podobne rzeczy. Wiecie, ja rozumiem, że każdy chciałby się od czasu do czasu powygłupiać, czy rzucić kompletnie randomowym tekstem - to całkiem naturalne. Jednak od takich rzeczy jest kanał "Offtopic" i tam możecie czynić chaos praktycznie do woli - spamujcie emotami, przerzucajcie się "heheszkami" (nienawidzę tego określenia!) i ogólnie dobrze się bawcie. Ale tam a nie na głównym, gdzie ludzie często chcą porozmawiać, a podobne ekscesy im to znacząco utrudniają. Żeby do tego... bezpośrednio zachęcić, moderatorzy otrzymali stosowne wytyczne - jeżeli ktoś będzie czynił chaos na kanale głównym to zostanie poproszony o przejście na offtopic. Jeżeli prośba nie zadziała, to następny w kolejce jest godzinny blok na SB. Jeżeli również to nie zadziała i użytkownik nie będzie chciał się uspokoić, to kolejny blok będzie już na 24 godziny. W przypadkach niereformowalnych może się to skończyć całkowitym zablokowaniem dostępu do SB. Tak więc raz jeszcze proszę - wygłupiajcie się i "heheszkujcie" na kanale Offtopic a nie na Głównym. Póki co to wszytko. Jednocześnie informuję, iż pracujemy nad nowym regulaminem i niedługo powinniśmy przekazać go reszcie kolorowych, żeby mogli się z nim zapoznać i wnieść swoje propozycje. Pozdrawiam.8 points
-
Podoba mi się idea antologii tematycznej. Dawno temu kupiłem sobie w księgarni taką smoczą antologię, której tytułu nie pamiętam, połączoną tematem, a jakże, smoków. Była dość nierówna, trochę średnich opowiadań, trochę dobrych, ale jedno dosłownie zmiotło mnie z nóg... Dlatego właśnie lubię takie zbiorki, są dobrą szansą na jakość. W naszej polskiej części fandomu nie mieliśmy jeszcze czegoś takiego... (chyba) I na wstępie: temat z Luną nie był "mój", temat ze snami był "mój" wybitnie. Czyli w sumie wychodzi na zero. Doradzę jednak jedną rzecz na przyszłość: Antologia była króciutka, a posłowia, przedsłowia i śródżyciorysy... Wypadły ogólnie odrobinę żenująco. Nie kwestionuję umiejętności ani talentu któregokolwiek z Was, jednak nazywanie kogoś "mistrzem" tuż nad jego opowiadaniem brzmi niesamowicie pretensjonalnie. W ogóle strasznie napompowaliście na początku oczekiwania, jakie to będzie niesamowite i lepsze od tego, co na co dzień widujemy w fandomie. Tekst o typowych fanfikach był po prostu przykry i na Waszym miejscu nie pisałbym czegoś takiego, bo wielu autorom, którzy naprawdę poważnie podchodzą do swojej twórczości, pozostaje słuszny niesmak. Oprócz tego rada techniczna – jak mówiłem, nie PDF. Widziałem mnóstwo literówek i drobiażdżków, których teraz byście nie mieli, gdybyście dali tylko mi możliwość zaznaczenia ich. O dziwo, zwłaszcza w opowiadaniu Spidiego, który jest na początku i który patronuje całej antologii. Zgrzytu-zgrzytu... Teraz zasadnicze pytania, dwa: Czy antologia daje to co obiecuje? Czy antologia jest dobra? Odpowiedzi znowu nie należą do najprzyjemniejszych. Na pierwsze pytanie odpowiadam – raczej nie, obiecywała stanowczo za dużo. Na drugie – niezła, choć nierówna. Z drugiej strony antologie to tego przyzwyczajają. Ale po kolei. Oto krótkie opinie o opowiadaniach: "Zmora" Spidiego Hmm... Nie, Spidi, to nie to. Czytałem z Twoich rzeczy tylko Żelazny Księżyc, trochę dlatego, że wszyscy go polecają, trochę dlatego, że w Oskarach musiałem. I wiesz co? Podobał mi się, naprawdę. Zdobył mnie tym, że kucyki i wojna światowa wypadły sensownie, a całość była nasycona treścią i emocjami oraz pozostałą przekonująca. Gdy potem czytałem drugi raz na wyrywki zauważyłem parę mankamentów, ale tekst pozostał bardzo dobry. A tu? Przeplatany uciekającymi od rozgoryczonej Pani Nocy kucykami, długi monolog o tym, jakim to snem jest życie. Nie podobało mi się to opowiadanie, bo było napisane bez polotu ani nuty czegokolwiek, co w jakikolwiek sposób by go wyróżniło. Znam filozofię Berkeleya, uczyłem się o niej... I z tego tematu dało się wycisnąć o wiele więcej, pokazując chociażby "Świat Zofii", który na tym motywie bazuje. Teraz odpieram ewentualny zarzut o długości i formie – to nie znaczy, że w kilkustronowe opowiadanie nie pozwoliło na zrobienie z tego czegoś lepszego. Co więcej, inni o tym wiedzieli i poradzili sobie z tym, jeśli miałbym wskazać kogoś, kto najbardziej poszedł na łatwiznę, to byłeś to właśnie Ty. I znowu – opowiadanie miało też dobre strony, dość SoLowe zakończenie było niezgorsze, a niektóre słowa z monologów nawet mi się podobały. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy obiecuje mi się, cytuję: "Antologię lunarnych opowiadań, które podważają sens świata w którym żyjemy", to oczekuję czegoś więcej. Nie starczy postawić nazwiska filozofa i zacząć o nim mówić w jakimś kontekście, by nadać opowiadaniu głębię. To tak nie działa. Cóż rzecz, sam sobie zgotowałeś ten los wszystkimi wstępami. Jeśli tak ma wyglądać coś, co wyróżnia się na tle reszty naszej twórczości, to ja zdecydowanie dziękuję. Słabsza strona antologii. Przypomnę, że reszta to debiutanci "Wieża" Omegi Oj, Omega, Omega... I znowu się zawiodłem. Wiem, że nie jesteś debiutantem, rzucałem okiem na Twoje fiki (choć z żalem stwierdzam, że żadnego nie przeczytałem w całości), rozmawiałem z Tobą... Co jak co, ale po Tobie oczekuję czegoś więcej. Problemem opowiadania nie jest nawet treść, która na dobrą sprawę nie jest taka zła. Lękająca się innych Luna, która ukrywa się w wieży, która pragnie wyjść, a gdy wychodzi, pragnie wrócić do kryjówki... Pomysł jest przyjemnie prosty na tle innych, naprawdę, prosty, ale nie prostacki. Problemem jest jego wykonanie. Ciężko się przebić przez tę ścianę tekstu, a ten blok narracji był dla mnie ciężki i niezrozumiały. Napisałbym to od nowa na Twoim miejscu, bowiem, że jesteś to w stanie zrobić lepiej. Niestety, ta praca poszła w świat. Oł... no i zdarzały się literówki, które bym zaznaczył, ale... PDF, kochany PDF. "Blizny Wspomnień" Magnata 159 Lepiej, zdecydowanie lepiej. Jeśli to debiut publikacyjny, to pozostaje mi skłonić głowę. Nie jest wybitnie, ale całkiem dobrze. Choć zgrzytało mi w tym opowiadaniu parę rzeczy, podoba mi się to co zobaczyłem. Na początek co było dobre i co mnie zdobyło: – Wojenna historia tła, choć może przesadnie okrutna, stanowiąca dobry punkt odniesienia. Potrafisz ładnie oddać okrucieństwo i barbarzyństwo, to się ceni. – Zakończenie, motyw rozwiązania sprawy z Luną... Ładnie, podobało mi się. Motyw "pojedynku widzianych złych rzeczy" co najmniej udany. – Ogólna atmosfera i opisy, które się sprawdzają. Pod tym względem nie mogę Ci niczego zarzucić, wszystko wyglądało dość wiarygodnie. A co się nie udało lub wyszło średnio? – Moment z Twilight, biblioteką i łóżkiem. W kontraście z wojną... Cholera, do teraz nie mam pojęcia, co chciałeś tym osiągnąć, wyszło to śmiesznie i niepoważnie. – Scena w Everfree... Raz, że chyba nie do końca zrozumiałem, o co w niej chodzi, dwa, że była dla mnie przesadnie wulgarna, niemiła i okrutna. Jakoś nie pasowała mi do reszty wizji. – Teraz rzecz dyskusyjna, w swoim fiku mieszasz wizję "serialowej", słodkiej Equestrii z działaniami wojennymi. Przez długi czas szło to nawet dobrze, ale w niektórych momentach, zwłaszcza na samym epilogu, za nic nie wiedziałem, z czym mam do czynienia. Czy to SoL, czy może okrutne opowiadanie o ranach? No i cały czas pozostało mi wrażenie, jakby historia była dziurawa. Ogólnie – ucz się, bo nie jest źle, masz spory potencjał i już sporo umiesz. Potrenuj trochę, popisz, opublikuj tu jakieś opowiadania, bo jesteś już całkiem ok jako autor. Pomimo tych wszystkich niedoróbek stanowisz jaśniejszą stronę antologii. "Pragnienie Wolnośco" Flutterpony'ego Kolejne nierówne opowiadanko, choć jeśli to debiut, to nie takie złe. Jak dla mnie zdaje egzamin, choć nie przesadza z niesamowitością, nie jest dossskonałe, ale po prostu niezłe. Zaletą tego opowiadania jest jego strona emocjonalna i wiarygodność Luny. I chociaż nie wprowadziłeś ani do literatury ani do fandomu niczego zupełnie nowego, z tym co tworzyłeś poradziłeś sobie jak należy – Księżniczka jest wiarygodna, jej problemy prawdziwe i dość poważne. A sama scena z przedszkolem (jakim przedszkolem?) naprawdę udana. Jak dla mnie, to pod względem "architektury emocji" prezentujesz się ponad resztę antologii. Zakończenie takie jak powinno być, choć też takie, jakiego się spodziewałem. Ale żeby nie było za słodko – problemem jest niewiele świeżości, co akurat łatwo rozwiązać, na przyszłość po prostu zaskocz nas nowymi twistami i motywami, które pewnie dasz radę wymyślić. Nie mam się nawet czego czepiać, bo jestem prawie pewien, że następnym razem pokażesz nam się od jeszcze lepszej strony w dziedzinie kreacji świata i zagadnień. Drugi problem... Celestia. O ile Luna wychodzi ok (choć to jej baaardzo fandomowa wizja), to Celestia ma dla mnie zdecydowanie za mało majestatu. Wtedy z tym swoim wybuchem wyszła przez to ciut nienaturalnie. Polecam dokładnie się nad tym zastanowić i przemyśleć, a pewnie wyciągniesz wiele cennych wniosków. W skrócie – udany debiut, choć bez fajerwerków. "Śnienie" Malvagio Kolejny nie-debiutant. Czytałem kilka fików Malvagio... Zdecydowanie nie jestem członkiem docelowej grupy odbiorczej Twojej twórczości, wychodzę z założenia, by poezję zostawić tam, gdzie leży poezja, a prozę tam, gdzie proza, a łączenie jej... nie jest tym co specjalnie lubię. Z nutką ulgi i zadowolenia powiem, że to najlepsza według mnie rzecz, jaką od Ciebie przeczytałem i najjaśniejszy punkt antologii. To zdecydowanie najlepsze opowiadanie z zebranych tutaj, które jest naprawdę dobre. Kiwam z uznaniem głową. Przede wszystkim splatasz fabułę i dość dobrze Ci to wychodzi. Tekst ma problematykę, zaskakuje, w krótkim metrażu dziesięciu stron mieści sporo treści. I znowu – większość rzeczy dało się przewidzieć, choć przyznam, że końcówka z ostatnim wyborem Luny była naprawdę mocna, a samo zakończenie fanfika jest jego najlepszą częścią. A opisy specyfiki snów i "pyłu" dobrrre. No i kreacje łotrów dość mi się podobały, choć co nieco bawi mnie Twoja wizja Sombry. Rozumiem, że to upodobanie, ale jest taki Mrrroczny i tajemniczy... No ale w tym fiku nie wychodzi mu to na złe, więc ok. Jakbym miał sformułować jakiś zarzut... Luna. Nie wiem dlaczego, ale Twoi poprzednicy przedstawiali ją czasem bardziej przekonująco. Poszedłeś mniej w kierunku ogólnofandomowym, a bardziej w stronę majestatu i władzy. Choć nie jest źle, to ta kreacja pozostawia dla mnie odrobinę niedosytu, jakby była zbyt ogólnie zarysowana, jakby pod wizją ciągle kryła się spora, niezapisana część tabula rasa. Mimo wszystko to zarzut trochę na siłę, jest bardzo ok. No i to wszystko, co do samych opowiadań. Nie było tak źle, dwa udane debiuty, fik Malvagio, który wreszcie mogę w pełni zaakceptować... Tylko na przyszłość, to już rada do Spidiego, a nie do samych pisarzy, którzy spisali się naprawdę dobrze, nie obiecujcie więcej, niż jesteście w stanie dać. Polecam zrezygnować z pretensjonalnego tonu wyższości, dla własnego dobra. Ja nie mam powodu, by czuć się urażony, bo sam siebie zaliczam do lepszej strony tego fandomu, ale postępowanie w ten sposób nie jest rozsądne. Jest różnica miedzy znaniem własnej wartości, a bezsensownym wywyższaniem się i manifestowaniem, jak to wspaniałym się jest pisarzem. Tak czy inaczej pozdrawiam Was ciepło i pomimo całej otoczki, jaką zrobiliście dookoła siebie (na własne życzenie), życzę Wam powodzenia, a nowym gratuluję debiutu.6 points
-
Rozsiadam się wygodniej na łóżku i odkładam na moment pomarańczkę. "A więc", myślę, "ktoś mnie wo... uch... umm... tak." Po chwili milczenia wracam do skubania kwaśnych cząstek soczystego owocu, myśląc: "To ja może pójdę i coś napiszę...". OK. Zacznijmy od tego, że przepraszam za zbyt ostry ton swojego komentarza na Facebooku. Nazywanie prężnych fandomów lokalnych skupiskiem zmutowanych, namnażających się intensywnie komórek nie było w dobrym guście, a przekręcanie nicku Malvagio to raczej szczeniacki gest, przyznam. Co nie zmienia faktu, że ilekroć ktoś nazywa Mala "mistrzem" i zaprasza go na prelekcje Tribronies, zaczynam przewracać nie tylko oczami. Kwestia gustu, najwyraźniej. Ale, ale, ale. Nie ukrywam - pisałam to wszystko pod wpływem tak zwanego "herrszlagu", znanego w mowie powszechnej pod dużo mniej zaszczytnym i cenzuralnym mianem. Rzeczony herrszlag trafił mnie po tym, gdy przeczytałam górnolotną wypowiedź Spidiego na temat twórczości fandomu. Brawo, Spidi, podniosłeś mi wtedy ciśnienie do podręcznikowej normy - z 90/60 na 120/80. Bo owszem, do twórczości fandomowej wbiłam się hehe-komedyjkami i takie też komedyjki dominują w moim portfolio, ale (jak zauważył Verlax, przyprawiajac mnie o iście buraczany rumieniec) nie oznacza to, że komedie mojego autorstwa nie zawierają głębszych, filozoficzno-społecznych refleksji. "A gdybym..." poruszało kwestie moralności, działania w imię ideałów czy natury zła i konieczności poświęceń dla wyższych wartości. W nieukończonej "Beczce Cydru" (Dolar mi świadkiem) wprowadzam wątek odmiennych wyznań (lunaryci/solaryci), prześladowań religijnych, stereotypów i uprzedzeń - pomińmy milczeniem fakt, że robię to wyłącznie dla żartów o "metalach-satanistach". Kilka innych moich fików (które mam w planach, choć nie wiem, czy te plany zrealizuję) obraca się wokół wątków: śmierci, samobójstwa, depresji, poświęceń, biurokracji, szaleństwa, utraty bliskich, wykluczenia ze społeczeństwa, nienawiści na różnym tle, hipokryzji, pamięci i tożsamości, przekleństwa/błogosławieństwa nieśmiertelności, tęsknoty, macierzyństwa, miłości... A gdybym tak zaczęła grzebać, wyszłoby tego znacznie więcej. Wszystko to w opowiadaniach o charakterze głównie komediowym, osadzonych w uniwersum kolorowych kucyków. I tu dochodzimy do sedna. Do głównego nieporozumienia. Spidi, fiki piszą fani dla fanów. Piszą ludzie uzdolnieni (np. Dolar, Irwin, Alberich, Madzia etc.), piszą ludzie utalentowani raczej w innych dziedzinach - piszą wszyscy. I czytają wszyscy (małe uogólnienie/hiperbola, ale... rozumiecie, co mam na myśli). A większość czytelników nie szuka w opowiadaniach o pastelowych taboretach filozofii, głębokich rozważań czy mądrości życiowych - szuka lekkiej przygody, szybkiej lektury, która może - ale nie musi - poruszać parę głębszych tematów i skłaniać do zadumy. To tak, jakbyś wziął teraz np. książki Fabryki Słów i zaczął narzekać, że nie masz tam analizy dzieł Platona. Bo Fabrykę Słów - jak i fiki - czyta się dla rozrywki, mózgowego wypoczynku. Nie dla czegoś zupełnie odwrotnego. Lubię poezję - Norwida, Leśmiana, twórczość Skamandra. Jestem w stanie napisać esej na podstawie "Mojej piosnki II", w którym rozważę ci, dlaczego podmiot liryczny tęskni nie tyle za ojczyzną, co za niewinnością, Arkadią dzieciństwa, światem bez "światło-cienia" i dalej przejść do długaśnych rozważań na temat tego, dlaczego owa Arkadia i utopijny świat z czarno-białą moralnością nie istnieją oraz jak to się ma do np. systemów totalitarnych i populistycznych ugrupowań politycznych. Jednak nie każdy poezję lubi i nie każdy będzie chciał taki esej czytać. Zwłaszcza, jeśli nagle zacznę wpychać go w kucykowe fatałaszki, co ani dobrze wygląda, ani dobrze działa - za to śmierdzi końską padliną, bo skądś musiałam ten kostium wziąć. Antologii nie czytałam, ale opinie przedmówców nie nastrajają mnie pozytywnie. Idę napisać "Mamę" i "Widok z mostu". Ponieważ głębia w fikach.4 points
-
Hu, hu, hu. Zwykle nie czytam polskich fanfików, samemu woląc się delektować literaturą amerykańską i angielską. Postanowiłem zrobić wyjątek, bo obiecano mi coś "wyjątkowego", coś "innego niż nam się serwuje w fandomie" i bardzo "głębokiego". Tak przynajmniej Spidi określił to w swoistym wstępie. Zachęcony bardzo takim podejściem do sprawy szybko zabrałem się za pierwsze opowiadanie - "Zmorę". Jestem... co najmniej rozczarowany. Nie będę długo rozpisywał się o licznych wadach opowiadania, które wytknęli już inni. Może skupię się na jednym słowie, które idealnie podsumowuje to coś - "przeciętne". To opowiadanie nie ma w sobie nic, ani to jakiejś błyskotliwiej, złotej myśli, ani również jakiejś sentencji czy ciekawie przedstawionej sytuacji. Jedynym ciekawym aspektem jest "pseudo-Incepcyjne" zakończenie, które przyznaję, akurat było warte mojego czasu i byłoby bardzo dobrą puentą do opowiadania. Szkoda tylko, że reszta jest tak boleśnie i brutalnie przeciętna. Jest to również opowiadanie zwyczajnie płytkie, w którym widać coś zabrakło - albo lepszej gamy argumentów dla Luny, albo lepszego rozrysowania sytuacji. I co tu dużo mówić, jestem urażony faktem, że ktoś próbuje rzucić coś głębokiego, ale jednocześnie obraża wszystkich, którzy takie dzieła już mieli tu od dawna. Komedyjka Ylthin ma znacznie i to znacznie więcej do powiedzenia niż to "coś", bo poza bardzo dobrą treścią ma w sobie morał i dobrą myśl przewodnią. Podobny styl i podejście jak w "Zmorze" podjąłem w "Końcu", ale cóż, niewiele osób zdecydowało się je przeczytać, więc nie ma co narzekać, że ktoś uważa, że "nie ma głębokich opowiadań w fandomie". Są, tylko widać ktoś ma drastyczne braki w czytaniu. Z ciekawości przeczytam również pozostałe opowiadania i podzielę się opinią na ich temat w swoim czasie. Jak narazie, jest to zwyczajnie przeciętne.4 points
-
I potwierdziło się. Ale oto mamy więcej odważnych ludziów... Nawet Tomek się dołączył: I następni: I jeszcze jeden: GOŚĆ SPECJALNY: No, to akurat nie niespodzianka...:4 points
-
Właśnie o to mi chodziło - przerost formy nad treścią. Obiecujecie złote góry, a dajecie zwykłe fanfiki, które są średnie. Nie czepiałabym się tak, gdybyście napisali: "Mieliśmy pomysł na antologię na taki temat i napisaliśmy to dla zabawy." A oferujecie niedokończony tekst z opisem "To jest genialne i cudowne".3 points
-
Przeczytałem całość i Tak też to ocenie, jak całość. Zacznę od pomysłu antologii w tym temacie. Podoba mi się on, nawet bardzo. Luna, pani snów, która jednocześnie ma wątpliwości co do realnego świata. Jeszcze tego nie widziałem, ale ten krótki opis wystarczył żebym zaczął z zapartym tchem czytać. Dalej, kolejne opowiadania. Tu niestety nie udało się utrzymać równego poziomu. Są lepsze i gorsze, choć żadne nie podpada pod kategorię tragedia, żenada czy podobne. Co prawda nie ma też żadnego, które wgniotło mnie w fotel, ale oceniając jako całość, to efekt dobry. Nie wybitny, ale dobry. Strona techniczna. Tu niestety dość kulawo. O ile literówki jeszcze moim zdaniem idzie przeboleć (choć nie w tytule) to formatowanie kuje w oczy. Niestety nad tym można by popracować przed pierwszą publikacją. Dalej, Hype. Przed każdym tekstem pojawia się krótka informacja o twórcach, niestety niekiedy są strasznie przesadzone i sprawiają, że czytelnik spodziewa się góry czekolady, a dostaje jedną kostkę. Osobiście wywaliłbym wszystkie te teksty, albo ograniczył je do jednego zdania, które nie narobi smaku. Okładka bardzo dobra, nawet mimo, że tekst z niej wyłazi. Podsumowując, pomysł dobry, a tekst wymaga tylko kilku poprawek i będzie gitara. Całość zrobiła raczej pozytywne wrażenie, choć wiadomo czego nie urywa.3 points
-
Poret - czytałam Zmorę, skomentuję jutro. Myśli głębokiej tu nie ma, a sam tekst napisany jest słabo. Strona techniczna? "Moje oka krwawiom". I tak, strona techniczna jest ważna. Bo jak widzę tę ścnianę tekstu w tym PDFie, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Szczególnie, że Spidi to nie jest jakaś świeżynka, by popełniać takie błędy. Czyta się to koszmarnie, taka jest prawda. Komentarz na temat strony merytorycznej pojawi się jutro. Wkładać zbroje, panowie. Najlepiej ognioodporne.3 points
-
A mnie się podoba!! Ta cała strona techniczna... Panowie! To nie jest aż tak ważne! Panie Dolar... Nie patrz pan na samą stronę techniczną tekstu. Wczytaj się w niego! Odkryj cały sens każdego zdania! Opowiadanie to nie tylko kropki, przecinki i wcięcia w tekście! Słowa to magia sama w sobie! Wiem ile Spidi siedział nad tymi tekstami i jak wiele włożył pracy w ten projekt! Tak samo inni pisarze! Proszę abyście przestali się kłócić i popatrzyli na te teksty od innej strony. Książka to nie tylko kartki, okładka czy ilustracje. To myśli przelany na papier, a raczej na ekran monitora To myśli kreują tekst i czynią go wspaniałym i magicznym! Oczywiście! Strona techniczna jest ważna, ale nie ważniejsza od treści! Bo przecież... To nie strona techniczna przenosi was do innego świata. Czyż nie? Możecie mi wytykać, że mówię o tym, a moje teksty wyglądają jak wyglądają. Tyle że ja to pojąłem. A wy? Przestańcie się wszyscy kłócić, bo nie ma to najmniejszego sensu... Pozdrawiam wszystkich autorów Według mnie bardzo fajne opowiadania! Szczególnie Spidi i Malvagio. Naprawdę fajnie się was czyta3 points
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Znów się zaczyna... Nie było mnie tu od zawsze, więc nie wiem o co poszło kiedyś, ale teraz, to, co napisałeś imć porecie (nick z małej, więc ja też piszę z małej), wcale nie wygląda tak, jakbyś chciał poprawić swoją sytuację. Zachowanie Magnata (stosuję się do obecnie używanych kont) pokazuje, że wie, iż nie do końca mu kiedyś wyszło, ale zamierza naprawić swoje błędy. Zaś ty, porecie, nie wyżywaj się. Wyzywanie od braku przyjaciół nie jest czymś, co powinien robić dojrzały człowiek.2 points
-
Cześć! Słuchaj... Mam małą prośbę... Czy możesz uprzejmie ZAMILKNĄĆ?! Spidi jak najbardziej ma się czym pochwalić! On jako jedyny pomógł mnie i martiniemu wstać kiedy "upadliśmy"! Tylko on wysunął do nas pomocną dłoń! Nie pozwolę aby ktoś obrażał spidiego za to co zrobił! Jest mi przyjacielem a ty poulsen, chyba jesteś w nich ubogi... Nie rozumiem! Jak można mieć do kogoś wonty o to, że ktoś się chwali swoim sukcesem! To prawda że Spidi uczył nas o literaturze i pisaniu, ale to chyba dobrze czyż nie? To dzięki niemu z tekstu na tekst jesteśmy coraz lepsi! Nauczył nas dążyć do perfekcji w tym co robimy oraz tego, aby się nie poddawać! Jestem mu za to dozgonnie wdzięczny. Bo jak wspomniałem... Tylko on wysunął rękę do leżącego kiedy inni kopali.2 points
-
Byłam w trakcie pisania konstruktywnego posta, ale MATKOBOSKO, JAKI PLOT TWIST :0 Normalnie jak z jakiejś bajki braci Grimm! *klap klap* Konstruktywny post jutro.2 points
-
Chciałbym tylko dodać, iż głównym założeniem tych konkursów było właśnie to, by ludzie szkolili się w pisaniu - najpierw były tylko zwyczajne edycje, z małą ilością słów, później dodałem specjalne, gdzie można już nieco mocniej rozwinąć skrzydła. Czy to dało efekt? Cóż, przykłady wymienili powyżej już uczestnicy, a od siebie dodam tylko, że owszem - dało. Naprawdę miło jest zobaczyć, jak osoby biorące udział w coraz to kolejnych edycjach starają się eliminować popełniane wcześniej błędy i szkolić swój warsztat. W duszy (której nie mam), hołubię nadzieję, iż dzięki tym właśnie konkursom niektóre osoby przeniosły się także z pisaniem do, nazwijmy to, normalnego trybu i zdobyły popularność. Przykładem tu jest Foley, chociaż on i przed konkursami pisał wiele, a kolejnym jest Hoffman, który w swoim czasie całkowicie zdominował kolejne edycje, a następnie na forum zaczęły się pojawiać kolejne jego opowiadania. Tak więc na pytanie - "czy brać udział w konkursach?" odpowiem - tak! Jak najbardziej! Najgorsze co Cię może spotkać, to zjadliwa, ale starająca się utrzymać konstruktywność mini-recenzja Poza tym wielu uczestników czyta opowiadania konkurencji, masz więc pewność, że dotrzesz do większej liczby osób.2 points
-
Osobiście polecam ci wziąć udział w konkursie, gdy tylko taki się pojawi. Czytałem twoje posty, w większości długie i rozbudowane. Widać, że potrafisz pisać, musisz tylko zechcieć to wykorzystać. Kto wie, może zabłyśniesz i zdobędziesz fanów? Chętnie zobaczyłbym jakąś próbkę stworzenia przez ciebie jakiejś porządnej historii, nawet jeśli nie będzie ona wywoływała efektu „OMG, ale to świetne!", to wciąż możesz próbować. Ja za swoją pierwszą próbę na konkursie dostałem 3/10. Rzetelna recenzja by Dolar dała mi motywację, by pisać dalej. I widzisz? Na drugim konkursie już 10/10, dlatego że nie zrezygnowałem i uparłem się na dalsze pisanie. Dlatego pisz, Macieju, pisz, a być może zaistniejesz w fandomowym świecie jako ktoś, kto pisze świetne fanfikcje. Czekam na następną edycję, aby zobaczyć twoją opowieść, chyba że zaserwujesz nam coś wcześniej. Możesz liczyć na to, że ja to przeczytam, mam w zwyczaju czytać wszystkie nowe oneshoty, a twój nie będzie wyjątkiem.2 points
-
Komentarz może zawierać śladowe ilości spoilerów fanfikowych. No przecież to wręcz naturalne połączenie, że jeszcze nikt wcześniej na to nie wpadł! Uśmiałem się przy tym opowiadaniu naprawdę nieźle! Dobrze, że gwar galerii handlowej skutecznie tłumił moje zapowietrzanie się. ;p Pinkie oddana idealnie! Twi jako rządna władzy i mająca sadystyczne zapędy - zatwierdzam. Pomysły pierwszorzędne, ostrzał, noga Big Maca, grzywa Rarity z sensorem ruchu. Foley, chłopie, pisz tego więcej! Strona techniczna w porządku, coś tam po drodze trochę zgrzytało, ale raczej nic szczególnego, bo nie zapamiętałem. Styl przyjemny w odbiorze, czyta się przyjemnie. Polecam! A teraz idę obejrzeć kilka odcinków pewnej animacji o przejmowaniu władzy nad światem. :32 points
-
Na starcie zaznaczę, że początkowo nie miałem najmniejszego zamiaru tego czytać. Powód był jeden: PDF. Nie, żebym miał coś do tego sposobu publikacji, ale fanfiki zwykłem czytać na telefonie, a nie lubi on współpracować z wyżej wymienionym dziadostwem (to dla mnie trafne określenie PDF). Ale ostatecznie wylała się pokaźna fala hejtu, więc postanowiłem sprawdzić, o co ten raban. Zdążyłem przeczytać trzy pierwsze opowiadania. Achtung Spoiler! Po primo - "Zmora". A raczej "Żmora", gdyż takie "przekreślone" zet zwykłem czytać jako żet Zanim zapomnę... Liczba dziewięćdziesięciu opowiadań rzeczywiście wydaje się nierealnie duża, jednak... Jak tak spojrzałem na siebie, to w zasadzie gdybym policzył wszystkie swoje (czyli włącznie z tym pisanymi od wieku lat sześciu (serio, wtedy napisałem swoje pierwsze "opowiadanie". Miało może z osiem stron, pisanych czcionką "dziecięcą", masę błędów (aczkolwiek nie ortograficznych) i zupełne zero opisów, ale... było!), kończąc na tych najświeższych), to wyszła by naprawdę pokaźna sumka. Na pewno o połowę mniejsza od tej Spidiego, ale wciąż taka, która powoduje w pierwszej chwili niedowierzanie. Dobra, wracamy do treści. Co do "kobiety", to rzuciliście się jak Piłsudski na komucha Mi osobiście to określenie również nie przypasowało i sam zdecydowanie bym go nie użył, to nie mam zamiaru za nie ganić autora. Przeboleć przeboleję, ale jak już szukamy synonimów, to z dwojga złego lepsze "dziewczyny" (girls) czy "chłopaki" (guys). Dalej, ogólny początek opowiadania lekko mnie odrzucił, jednak tylko i wyłącznie z powodów prywatnych - mój gust nie polubił się z ciężarną Sweetie Belle. Następnie... nie mam już wiele do dodania. Serio. Po prostu czytałem, bo czytałem. Nie porwało mnie, nie nasunęło mi też żadnych przemyśleń itepe. Ciekawie przedstawiona Luna, wydaje się być zupełnie stuknięta szalona, ale jej "filozoficzna gadka" do mnie nie trafiła. Może dlatego, że nie przepadam za "filozoficznymi gadkami" Co jest trochę śmieszne, bo kiedyś dawno miałem ksywkę "Fizolof" (pisownia zamierzona, gdyż osoba, która ją wymyśliła nie potrafiła poprawnie wypowiedzieć "filozof" ). Podsumowując, "Zmora" nie porywa, jednak nie mam jej do zarzucenia żadnych poważniejszych "żali" - po prostu nie trafia w mój gust, co nie znaczy, że jest słaba. Dodam też, że na mniejsze błędy (interpunkcja i takie tam, bo za karygodne ortograficzne urywałbym głowy) nie zwracam uwagi, jeśli tekst jest ciekawy. Ocena: 5/10 Drugi tekst: Sam opis autora wywołał u mnie tylko ironiczny uśmiech w stylu "Srsly...?". Zwyczajnie zabrzmiało to dla mnie nieco śmiesznie, może nie zdołałem wczuć się w klimat? To opowiadanie ma już zdecydowanie lepszy początek, wczułem się w czytanie, nie mam nic do zarzucenia. Reszta już tylko utrzymała poziom. O dziwo ciężko jest mi coś więcej tu powiedzieć, ale skoro nic nie przychodzi mi do głowy, to nie będę lał wody. Tekst jest dobry, w moim mniemaniu lepszy niż "Zmora". Czytało mi się przyjemniej. Ocena: 6/10 Dritte, czyli "Blizny..." Magnata. Ostrzeżenie o brutalnych scenach dało mi nadzieję, że może coś mnie w końcu wciągnie. Na pewno zaciekawiło mnie, gdy w tekście pojawił się wojskowy. Niestety, początkowy zapał szybko minął. Rzekłbym, że nawet się nudziłem. Następnie znów nabrałem nadziei, gdy nasz bohater dostał rewolwer, jednak uleciała ona równie szybko, co się pojawiła (Niestety, Foley, nie tym razem...) - czasy owej "militarystyki", która występuje w tekście należą do tych, które uważam za średnio ciekawe Chwilę później zostałem ponownie zaskoczony przeskokiem do sceny batalistycznej i zaciekawienie od razu odżyło. Tutaj przyznaję, że wyszła ona na plus i zdecydowanie ją aprobuję. Później... cóż, było nieźle Podsumowując, sceny bardziej "wojskowe" przypadły mi do gustu, reszta była po prostu... hm... w porządku, aczkolwiek nierówna (np. sceny z Twilight w moim mniemaniu na minus). Do tego całkiem niezłe zakończenie Ocena: 7/10 Na przeczytanie następnych tekstów nie wystarczyło mi czasu, wińcie za to publikację w PDF Takie ogólne spojrzenie na całość (do tej pory) - jest nieźle, aczkolwiek nie powala.2 points
-
"Blizny Wspomnień" przeczytane. No! Jest o wiele przyjemniej. Podpisuję się pod słowami Albericha - jak na debiut (publikacyjny) wypadło bardzo dobrze. Nie jest co prawda idealnie, potknięcia występują, ale przeważają dobre strony. Beware the spoilers! Zacznijmy może od tego, co przyciągnęło moją uwagę najmocniej - tło wojenne. Nie ukrywam, że lubię tego typu opowiadania, a tutaj na dokładkę jeszcze wyjątkowo odpowiadał mi okres - skojarzenia z wojną secesyjną i burską nasunęły się niemal natychmiast. Opisy uzbrojenia były dobre i podane w taki sposób, że nawet osoba, która w temacie jest zupełnym laikiem zorientuje się o co chodzi. Zresztą opisy ogólnie uznałbym za jedną z najmocniejszych części tego opowiadania - czytało się je z prawdziwą przyjemnością. Historia głównego bohatera, który przybywa zza morza na pomoc Celestii jest interesująca, a jego specyficzny charakter sprawia, iż poznawanie jego kolejnych perypetii jest zwyczajnie ciekawe. Podobała mi się scena w Everfree - nie była przesłodzona, uprzejma i ckliwa. Ot, spotkanie przemytnika, nielegalny handelek okraszony stosowną dawką nieuprzejmości, wynikającej ze wspólnej historii ich krain i wulgarne słownictwo - wszystko to sprawia, iż całość jest taka brzydko prawdziwa, zupełnie odstająca od obrazu cukierkowej Equestrii. Scena z uleczeniem Luny również powinna być zaliczona na plus - po raz kolejny zgadzam się z Alberichem, że motyw zwycięstwa przez okropieństwa jest po prostu dobry. Gdyby Nexus zaczął nawijać o honorze, przyjaźni i miłości byłaby to tragedia, a tak wszystko wyszło pięknie. Jeszcze chciałbym wrócić do charakteru głównego bohatera - jest zdecydowany, pragmatyczny, wiec czego chce i nie waha się od czasu do czasu rzucić mięsem. Innymi słowy, widać, iż nie jest to żaden mięczak, czy przesadnie ugrzeczniony doktorek, lecz twardy zawodowiec, a jego, ujawniana w retrospekcjach, wojskowa przeszłość tylko kładzie solidny fundament pod takie zachowanie i je urealnia. Przejdźmy teraz do wspomnianych na początku potknięć: - Dialogi - w porównaniu z opisami wypadają słabo, Miejscami są strasznie drętwe i naiwne, co skutecznie psuje przyjemność płynącą z lektury. O ile przy opisach wszystko było dobrze, to nad nimi musisz popracować, gdyż nie wypadają naturalnie. Zdecydowanie do poprawy. - Stylistyka - czasami zdarzał się zachwiany szyk, w zdaniach, co było dosyć irytujące, jednak były to raczej wyjątki niż reguła. Pojawiały się również niefortunnie skonstruowane zdania, choćby: O wiele lepiej brzmiałoby napisanie czegoś w stylu "pozostawała nadal" lub czegoś w tym guście. Użycie słów "pozostała do końca", sugeruje, że jej pobyt już się zakończył i to raczej ostatecznie, co stoi w sprzeczności z tym, że przekazała swojemu "bratu" prezencik. Jestem przekonany, iż to zniknie, gdy będziesz pisał więcej - kwestia wprawy. - Sceny z Twilight - zupełnie niepotrzebne. Wprowadzenie jej do opowiadania i zdecydowanie zbyt szybko zakwitające uczucie pomiędzy nią a głównym bohaterem było nieprzyjemnym zgrzytem na tekście. Na szczęście motyw nie był rozwinięty, ponieważ inaczej mielibyśmy tutaj typowy przykład "shippingu jednego gestu", co nie jest mile widziane w opowiadaniach. Powiedziałbym, że wprowadzenie na jej miejsce dowolnego OC byłoby o wiele sensowniejsze. Na przykład jakiegoś godnego zaufania gwardzisty, który byłby wprowadzony w całą sytuację i w razie czego mógłby służyć wsparciem. Nie pojawiłby się motyw shippingowy co korzystnie wpłynęłoby na tekst. - Nadużywanie wielkich liter - całkowicie rozumiem, iż w zwrotach tyczących się Królewskich Sióstr używa się wielkich liter - to całkiem zrozumiałe. Jednak pisanie z wielkiej każdego "Pan", "Sierżant" czy "Doktor" (choć tu najmniej), jest zdecydowaną przesadą i nieco męczy podczas lektury. Ograniczyłbym ich użycie. Natknąłem się tam na dwie mocne, brutalne sceny, jednak zważywszy na ilość tekstu i to, że są praktycznie tłem, stwierdzam, iż niecelowe jest przenoszenie Antologii do MLN. Niech zostanie tu gdzie jest. Podsumowując - ze względu na fakt debiutu powiem, iż to bardzo dobre opowiadanie (normalnie dałbym dobre), jednak odrobina poprawek na pewno by mu nie zaszkodziła. Póki co najlepsze opowiadanie Antologii. Kolejne komentarze wkrótce.2 points
-
Ja także wziąłem się za lekturę, choć temat wybraliście sobie trudny i niestety już dość wymęczony w kulturze masowej (Matrix, Incepcja, etc.), a który niezwykle trudno jest przedstawić w sposób zadowalający. Tak więc przeczytałem "Zmorę" i odczucia mam mieszane. Trudno właściwie nazwać mi to fanfikiem. Powiedziałbym raczej, że to rozprawka filozoficzna z pewnymi bardzo śladowymi elementami opowiadania fanowskiego - jest ich tutaj tak mało, że naprawdę nie potrzeba wielu przeróbek by umieścić "Zmorę" w dowolnym uniwersum dowolnego fandomu. Zresztą wiele elementów zdawało mi się zbędnych - po co na przykład mamy tutaj postać Sweetie Belle czy Rarity? Dlaczego akcja dzieje się akurat w takim dziwnym okresie historii? Po kiego motyw ciąży? Inaczej sprawy by się miały jakby opowiadanie było dłuższe i gdyby te elemeny zostały jakoś wykorzystane (strzelba Czechowa). To co mnie jednak najbardziej zdenerwowało to Luna, której ni z tego ni z owego po prostu odbija. Nie znam się na psychologii, ale chorzy chyba nie miewają napadów przy okazji usłyszenia słowa-kluczu, które w tym przypadku brzmiałoby "sen". Mógłbym założyć, że Nocna Bogini zawsze taka była, ale wtedy pojawia się problem dlaczego klacz, która może sobie pozwolić na plotkowanie z nią, nie zauważyła tego przez bite piętnaście lat. Ogólnie tekst nie straciłby nic gdyby usunąć z niego elementy mlpowe i nadać mu bardziej formę artykułu. Same obłąkane monologi Luny są bardzo dobre - widać w nich szaleństwo, a napisane są w taki sposób, że czytelnik instynktownie zastnawia się czy przypadkiem nie ma w tym jakiegoś ziarenka prawdy, nawet jeśli, tak jak ja uważa solipsyzm za bzdurę w największej postaci. Jednak, jak już wspomniałem, teksty Luny są trochę zbyt uniwersalne. Brakuje tutaj jakiegoś elementu, który czyniłby je bardziej pasującymi do swiata MLP. Przede wszystkim brakuje jednak, cóż, fabuły. Ja wiem, że zamysł był taki by zmienić postrzeganie świata czytelnika, ale jak już podjąłeś taką decyzje to powinieneś się jej trzymać w całym tekście i darować sobie wszelkie elementy odbiegające od tego motywu lub wzbogacić go o kilka wątkow pobocznych. Przeczytałem również "Wieże" ale z oceną powstrzymam się do jego kolejnego przeczytania. Na razie niewiele zrozumiałem - tekst wydał mi pier****niem o niczym i skutecznie zniechęcił mnie do dalszej lektury.2 points
-
Jako że właśnie zakończyła się specjalna edycja Konkursu Literackiego, zaczął się w dziale wysyp konkursowych opowiadań, do którego dołączam z moim, które to zajęło w konkursie II miejsce, ku mojemu absolutnemu zaskoczeniu. Naprawdę, bez żadnej fałszywej skromności. Początkowo miałem wątpliwości, czy w ogóle brać udział w konkursie. Później zacząłem pisać opowiadanie całkowicie inne niż ostateczne (poza kilkoma motywami), ale po paru stronach odrzuciłem ten pomysł i zacząłem pisać nowe, które stało się finalnym efektem. Więc bez zbędnego przedłużania prezentuję: W blasku księżyca Publikując je nie liczyłem na jakiekolwiek większe uznanie, traktując je jako typowego średniaka, a już absolutnie nie liczyłem na miejsce na podium. Ale czy czytelnikom spodoba się w równym stopniu, co Dzierżącemu Łopatę Dolarowi? Przekonajmy się.1 point
-
Przedstawiam nowego "Hoffmana na krótko", tym razem napisanego bardziej pod wpływem impulsu wynikającego z małej nostalgii, a z którego to wziął się ów pomysł. Poza tym, chciałem trochę odpocząć od dłuższych form i przy okazji podejść do tego i owego trochę inaczej, niż zazwyczaj. Tak więc, nie będzie dialogów, nie będzie też Sweetie Belle ;P Szanuj grajka swego, jak siebie samego. Maszyna ośmiobitowa Przemierzając kolejne etapy najtrudniejszej gry w dziejach, pewne rzeczy muszą pójść w odstawkę, by ustąpić zupełnie nowym elementom, odpowiadającym za ciągłe zmienianie się rozgrywki. Nie wszystkim jednak te zmiany odpowiadają. Na ich nieszczęście, ktokolwiek ową grę stworzył, nie przewidział dla nich powrotu do ogranych już poziomów. Jak zawsze, zapraszam do czytania i komentowania Pozdrawiam!1 point
-
Witajcie ponownie Ostatnimi czasy sporo osób twierdzi, że dobrze mi idzie pisanie krótkich, "heheszkowych" SoL'i. Zatem, żeby wyprowadzić Was z błędu, prezentuję ten oto krótki (5-6 stron) fanfic. Podziękujcie za niego Miśkowi, bo gdy zobaczyłem jego komentarz pod "Pinkie i Mózg", to coś mnie tknęło, żeby zerknąć na swoją listę pomysłów... i tak oto coś, co raptem godzinę/półtorej temu było ledwie zalążkiem opowiadania, tak teraz jest już całym. Cieplutkie, świeżuteńkie, nawet sam jeszcze dokładnie nie czytałem Aha, myślałem czy by nie dać tagu [Comedy], ale nie jestem co do tego przekonany, więc uznałem, że go sobie daruję, żeby nikt nie poczuł się oszukany... Moja wina, że jestem słaby w tagach? Król i księżniczka Enjoy or not! Edycja: Zmieniłem tag SoL na Comedy i dodałem Crossover.1 point
-
No i przyszła pora na opublikowanie swojego tekstu z Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego. Tematem (gdyby ktoś nie wiedział ) byli, w dużym skrócie, antagoniści. Wpadł mi do głowy ciekawy pomysł, inspirowany kreskówką "z dzieciństwa". Do tego postanowiłem potrenować wczuwanie się w charaktery postaci kanonicznych, głównie Pinkie Pie, gdyż wiem, że często miałem z nią problemy. Jak wyszło? Oceńcie sami Aha, jeszcze coś. Względem edycji konkursowej jest jedna różnica - dodałem tag [Comedy], gdyż Dolar uznał tekst za śmieszny. Wcześniej nie byłem tego pewien Pinkie i Mózg Enjoy!1 point
-
Wszystkie poniższe prace zostały napisane na organizowanego przez Kredkego Mojego Małego Fanfika. Ponieważ łączy je wspólny kontekst, uznałam, że wrzucę je tutaj jako serię. Kolejność jest taka, w jakiej słałam prace na MMF. NIE TRZEBA CZYTAĆ (I KOMENTOWAĆ) WSZYSTKICH. KAŻDE JEST ODRĘBNĄ HISTORIĄ. Hoffmanie: Nie poprawiłam tych przecinków, strasznie mi wstyd... Ale nie miałam czasu, a nie chciałam dłużej odwlekać publikacji. Poprawię jednak, obiecuję. Dolarze: Ja nie wiem, ja naprawdę nie wiem, jak się taguje te serie, pewnie jest źle, ale ja tego systemu nie rozumiem. Zgodnie z podpowiedzią Hoffmana dodałam tag [NZ]. A nuż kiedyś mi się zachce i ta seria będzie kontynuowana. Rocznica [One-Shot] [slice of Life] [Comedy] Liczba stron: 8 Opis: Pan Cake obchodzi rocznicę pewnego niestandardowego święta. Wiadomość [One-Shot] [slice of Life] [sen] [sad] Liczba stron: 16 Opis: Podobno dzieci, ze względu na swoją naturalną wrażliwość, widzą więcej. Przekonuje się o tym Hazelnut, sześcioletni synek Pound Cake'a, który we śnie spotyka bohatera swojej ulubionej książki. Tylko czy na pewno wszystko jest tym, czym się wydaje? Medalik babci Cake [One-Shot] [Mystery] [Adventure] Liczba stron: 31 Opis: Nastoletnia córka Pumpkin Cake, Melasa, otrzymuje niewdzięczne zadanie zaopiekowania się swoim siedmioletnim kuzynem i jego przyjacielem. Żeby młoda zbuntowana nie oszalała z nudów i frustracji, babcia daje jej tajemniczy medalik, który ma pomóc przetrwać długi dzień. Melasa nie ma pojęcia, że podarunek jest aż tak tajemniczy. Wszelkie komentarze mile widziane, kolejne opowiadania zapewne się pojawią... kiedyś. Bardzo kiedyś. Albo z okazji Małego Fanfika.1 point
-
Cześć jestem tutaj nowa. Na te forum namówiła mnie moja przyjaciółka. Nie wiem za bardzo co mam napisać, ale mam nadzieję, że poznam tu fajnych ludzi i miło spędzę czas1 point
-
Po prostu w głowie mi się nie mieści, że ktoś zrobił coś takiego w prawdziwym życiu. Nie potrafię w to uwierzyć. Like, seriously, what the hell dude Edit: Dobra, nie ciągnę sprawy, wracajmy do właściwego tematu jakim jest sama Antologia.1 point
-
To może jednak się wypowiem stając w obronie. Drodzy koledzy i drogie koleżanki po pierwsze muszę przeprosić was za całą sytuację jednak powiedzmy sobie szczerze pod starym nickiem nikt nie ruszyłby tego wspominając moje pierwsze nieudane próby, dzięki którym przedstawiony świat jest taki jaki jest. Nie chciałem nikogo oszukać, nikomu skłamać jednak sytuacja wymagała specyficznych środków. Od razu mówię, że to nie będzie moja ostatnia praca. Wracając do meritum wypowiedzi, jak już mówiłem złym jest obrzucać się mięsem czego przykład mieliśmy chwilę temu. Panowie spokojnie. To nie przedszkole abyśmy bili się o rzecz nieważną. Jednakże pamiętam i słowa rzucone we mnie przy okazji starych tekstów i wręcz kipiałem kiedy nawet w tej rozmowie postawiono mnie oraz kolegę portera w takim, a nie innym świetle. Po mnie możecie jechać ale Spidiego zostawcie bo gdyby nie on pewnie by mnie już w fandomie nie było (pomijając inne sprawy). Poziom zbełtania człowieka sięga za daleko co jest niepotrzebne i wręcz niewskazane. Jedno mówi serial, drugie mówi fandom. Jeśli my chcemy być szanowani szanujmy innych. Ja swoją lekcję miałem. Zgadzam się z przedmówcą.1 point
-
Butthurt story. Serio, przestańcie. O ile zachowanie Spidiego nie podoba mi się zbytnio, to gryzienie się z nim też nie jest dobre. Dlatego powinniście wrócić na właściwy temat, jakim jest antologia. Ja sam nie dam rady czytać, bo PyDyFy.1 point
-
1 point
-
Abstrahując od całej dyskusji na temat Antologii - dla mnie właśnie to jest sednem pisarstwa w ogóle. Pisarstwo ma dostarczać rozrywki. Ludzie czytają, aby się oderwać, pośmiać, powzruszać, przeżywać perypetie bohaterów i patrzeć, jak się oni zmieniają, dojrzewają, itd. itp.. Jeśli pisarstwo przy okazji niesie ze sobą głębsze myśli, wartości, przemyślenia - to absolutnie super, jestem za. Jednakże historie, które z założenia mają mieć głębię (i niewiele ponadto), zazwyczaj w moim doświadczeniu (zebranym m, in. podczas 5 lat studiów filologicznych) są boleśnie hermetyczne i nudne, do tego stopnia, że czasem nie da się ich zwyczajnie czytać. Owszem, przyznam, że jestem typowym przaśnym pożeraczem popkultury, ale przeczytałem też swoją działkę tzw. kanonu literatury i cóż... zazwyczaj kończyło się na wielkim "ZIEEEEW, nudy, idę czytać czwarty raz Trylogię Husycką Sapkowskiego" To tyle, już nie offtopuję.1 point
-
http://www.gog.com/ Dostaniecie tutaj darmowego Mount & Blade'a, a jak przez 7 dni będziemy klikać w jakieś kwadraciki (o ile dobre zrozumiałem) dostaniemy WIedźmina 2 O_o Okazja jakich mało.1 point
-
Skarbów mam wiele. Rzeczami, z którymi nie chciałabym się rozstać jest na przykład pluszowy miś, którego dostałam jako prezent urodziny oraz pluszowy wielbłąd od taty. Skarbem dla mnie jest też figurka Whooves'a i od niedawna lalka Madeline Hatter. Skarbem jest też moje szczęście i kolekcja czterolistnych koniczynek. Ale... Nic z tych rzeczy nie jest dla mnie tak cenna jak osoba, którą kocham. Moja dziewczyna, która niedawno pojawiła się na forum jako PervKapitan, jest najlepszym co mi się w życiu przytrafiła. To skarb, który nie może się równać z niczym innym, nawet moim własnym szczęściem. Gdyby była taka potrzeba oddałabym wszystko by móc nadal mieć ją przy sobie i kochać oraz by ona nadal kochała mnie. To...właściwie nie ma słów, które dokładnie by opisały jak jest dla mnie cenna. Jest moją wodą, powietrzem, szczęściem, zdrowiem, po prostu wszystkim. Kocham ją po prostu~1 point
-
Komentarz może zawierać śladowe ilości spoilerów fanfikowych. Naprawdę dobry kawał czytadła. Sam pomysł na hybrydowego bohatera jest naprawdę ciekawy. Spodziewałem się OP, ale wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Cóż, dawno już nie spotkałem w opowiadaniach motywu NM. Samym głównym wątkiem - pomysłem na próbę zabójstwa władczyni - kupiłeś mnie. Nie udało mi się przejrzeć Twoich zamiarów i do końca nie byłem pewien, jak to wszystko się potoczy. Amulety, kamyczki, runy - to naprawdę dobre opcje, nie robią z bohatera kogoś mocarnego, kto może rzucać czarami na prawo i lewo. Postacie wykreowane naprawdę dobrze, wszystko na swoim miejscu. Akcja prowadzona logicznie, w dobrym tempie. Duża poprawność, nie przypominam sobie znaczących baboli po drodze. Jak było wspomniane - trochę boli brak justowania. Jakoś nie pasuje mi zapis chorągiewką w opowiadaniu. Opowiadania podobało mi się, polecam!1 point
-
W Biedronce ma być, bodajże od jutra, promocja na wacoma one za 119zł. Link: http://www.biedronka.pl/pl/product,id,3727,name,tablet-graficzny-one-by-wacom-s (promocja tylko w dużych sklepach) Wygląda IDENTYCZNIE jak ten, którego ja używam, więc, jeżeli to rzeczywiście ten sam, to mogę go polecić XD1 point
-
Dobrze, nadszedł czas na ocenę Zmory oraz formy antologii. Więcej nie dam rady. Zacznijmy od tego, że przedmowy i biografie pisarzy próbują nam bezczelnie wmówić, że dostaniemy wspaniały, ambitny tekst, a reszta w fandomie to jakiś syf. Widząc taki poziom arogancji i zadufania oczekuję czegoś wspaniałego na miarę "Pszczół" oraz "Pielgrzyma i Pani" co najmniej. W innym wypadku jest to po prostu śmieszne i żałosne. Tak Spidi, to jest żałosne, ponieważ po napompowanych przedmowach i biografiach dostajemy coś słabego. A te przedmowy to chyba nie był żart. Albo po prostu ja nie rozumiem takiego humoru. Już sam wygląd straszy. Te Twoje książki miały korektę i formatowanie. To nie miało. Próbujesz sobie i innym wmówić, że wydajesz książkę. Wiesz co wydajesz? Niedorobionego PDFa. Który poza okładką straszy wyglądem. Brak wcięć w akapitach. Ściana tekstu. Błędy, wszędzie błędy. Gdybyście nie cudowali i dali to w Google docs, to już by tych koszmarków nie było, by się poprawiło. A oto mój "ulubiony" fragment: "Bycie rycerzem nocy to niełatwy los. Może Wam o nim opowiedzieć Omega, jeden z najgorętszych, ale i najmroczniejszych wielbicieli Jej Majestatu Księżniczki Luny. Nie lękajcie się jednak jego długich, wampirzych kłów. To wciąż płodny pisarz, który z chęcia podzieli się z Wami jakaś fascynującą historią. Może słyszeliście o „Ray of Hope” lub „Disorient”?" Nawet nazwa fika Omegi jest napisana z błędem. Z tego co pamiętam nazywa się on "Disorder" czy jakoś tak, na pewno nie "Disorient". Cały opis Omegi jest śmieszny. Do Omegi nic nie mam, ale ten dobór słów bawi. Więcej skromności, panowie, bo to jest aż śmieszne. To by w zasadzie wystarczyło na podsumowanie tego wszystkiego, ale mam zły dzień i będę wredna. "Spidi jest pisarzem z wieloletnim stażem. W sieci można znaleźć około pięć jego powieści, dziewięćdziesiąt opowiadań, dwieście wierszy i trudną do policzenia liczbę artykułów. W fandomie tworzy od półtora roku. Jego najbardziej znanym tekstem jest drugowojenny crossover „Żelazny Księżyc”. Osobiście jest bratem Twilight, wasalem Luny, rycerzem Rarity i współpracownikiem Daring Do." Spidi, nie uwierzę w tę ilość, za cholerę nie uwierzę . Masz dwadzieścia parę lat. I musiałbyś policzyć teksty z przedszkola chyba, by Ci takie wyniki wyszły. Oraz te niedokończone. A teraz "Zmora". Fik miał być głęboką filozofią. Popełniłeś karygodny błąd - albo się robi pitolenie filozoficzne bez fabularnej otoczki, albo fabularną otoczkę robi się dobrze. Tutaj mamy coś niedorobionego - dobre monologi Luny i jakieś wciśnięte na siłę dziwactwa. Zero klimatu, zero. Sweetie Belle, Rarity, Celestia - zbędne dodatki, które raziły wręcz swoją niepotrzebnością w opowiadaniu. Opisy? Nie. "Radioaktywne złoto", "na widok brzemienia dostała ze strachu czkawki" - oj Spidi, Spidi. Takie teksty nie sprawią, że tekst stanie się głęboki, tylko pretensjonalny. W efekcie mamy bełkot pseudofilozoficzny, który nie ma głębi, a mógłby mieć, gdyby zrobić to lepiej. Wiem, że potrafisz pisać [bardzo dobre "Goi goi alikornie"], ale tutaj coś nie wyszło. Jest słabo, słabiutko.1 point
-
Ależ ja nie patrzę jedynie na stronę techniczną, chociaż jest ważna, by mieć przyjemność z lektury. Patrząc zaś na całość, bym to jednym zdaniem skomentował (a mówię póki co jedynie o Zmorze) - Przerost formy nad treścią. To, że ktoś włożył w projekt wiele pracy wcale nie znaczy, że efekt jest dobry. W tym wypadku nie jest, przynajmniej w odniesieniu do pierwszego opowiadania. Tymczasem doczytałem "Wieżę". Tutaj będzie krótko - ładne opisy i nic poza tym. Opowiadanie, które się, czyta i natychmiast o nim zapomina. Po raz kolejny - Przerost formy nad treścią (której w zasadzie brak). Technicznie lepiej niż Zmora.1 point
-
Minęła północ i tym samym dotarliśmy do końca kolejnej edycji specjalnej. Dziękuję wszystkim uczestnikom, wyniki postaram się opublikować jak najszybciej.1 point
-
Dla mnie skarbem jest moja kolekcja gazet MOTOR z lat 1973-1979. Dostałem je od mojego Profesora od Maszynoznawstwa (który był w czasie PRL-u rajdowcem (plot na Fiacie 126p)). I jeśli można uznać to do tego tematu to moja kolekcja motocykli a zwłaszcza mój pierwszy motocykl który kupiłem za swoje pieniądze (CZ 175 której fotkę mam w moim profilu (ten czerwony motocykl)) rodzice mówili mi nie raz żebym go sprzedał ale ja zawsze odmawiam.1 point
-
Specjalnie w swojej odpowiedni przesadzałem, co raczej widać. Fakt - nie musisz tak pisać, jednak czasami warto się trzymać niektórych wypracowanych norm. Z zasady nie używa się określeń "mężczyzna" czy "kobieta", jak również zawsze gania się autorów za używanie słowa "ręka" zamiast "kopyto". Po prostu w odniesieniu do kucyków jakoś lepiej to brzmi - tak samo w angielskich opowiadaniach unikane są określenia "man" czy "woman". Tutaj z kolei chyba idealnie wyjaśnił rzecz Poulsen. Wydaje mi się, że używanie przez anglojęzycznych piszących słów takich jak "girl", "boy" (choć też są one rzadkością, częściej występują "colt" i "filly") wynika z tego, iż nie zawierają one członu "man" tak jak na przykład w "woman", który dosyć jednoznacznie kojarzy się z ludźmi i dlatego jest unikane. Nie wiem czy to przemyślenie jest słuszne - tutaj Poulsen musiałby zająć stanowisko. A skoro czasami używane jest to nieszczęsne "girl", czy może raczej "gal" (Wiwata AJ!), to i polska "dziewczyna" jakoś się przyjęła.1 point
-
W języku angielskim, zwłaszcza w USA, słowa girl/boy używane są bardzo często np. w odniesieniu do psów, kotów, koni i wszelkiego innego domowego zwierza. Nie są one zarezerwowane sztywno dla rodzaju ludzkiego, lecz raczej dla istot danej płci, zwłaszcza kiedy używa się ich w pieszczotliwy lub familiarny sposób. To tak na marginesie od waszego Przyjaznego Magistra Anglistyki (specjalizacja: kultura amerykańska) z Sąsiedztwa W całym angielskim dubbingu, jeśli mnie moja skleroza nie myli, ani razy nie padło słowo "woman" lub "man", jedynie bardziej potoczne i zdrobniałe słowa takie jak "girl", "boy", "guy", "gal" itp. Po polsku słowo "kobieta" mi jakoś tak średnio pasuje. Ale to temat na dłuższą dyskusję lub wręcz pracę naukową (licencjat/magiterka anyone? no?) ps. King to słaby pisarz trolololo1 point
-
Serio? Muszę w takim razie napisać do Stephena Kinga, żeby natychmiast, ale natychmiast zmieniła we wszystkich swoich książkach "everybody" na "everypony"! W końcu obowiązują te same zasady! Skoro piszesz, że w innych opowiadaniach popełniasz ten sam błąd, to musiałem go przeoczyć i zawyżyć ocenę Twoich opowiadań. Bardzo przepraszam za to przeoczenie! Obiecuję, iż następnym razem będę oceniał wnikliwiej. A rzeczywiście, tutaj się walnąłem. Tak to już jest w PDFach - nie można poprawiać i nie widać czy wcięcia są czy nie.1 point
-
Widzę, że pojawiła się tu ciekawa dyskusja na tematy fanfików, ich publikacji i rzeczy związanych z tworzeniem. To moje tematy, dlatego widząc, że z pewne tezy wydały mi się naprawdę dziwne, postanowiłem wtrącić swoją opinię. Przede wszystkim kwestia edycji i publikowania tekstu: Google Docs jest prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem pod względem publikacji. Daje wiele możliwości – korekty w czasie rzeczywistym, zaznaczania komentarzy, pracy w kilka osób (bezcenne nie tylko dla korektorów, ale i redaktorów). W dodatku jest stosunkowo prosty i intuicyjny. W żadnym razie nie neguję PDFów, wręcz przeciwnie, dawanie linka oprócz Docsów również w PDFie, jest bardzo dobrą praktyką, gdyż jest to format łatwiejszy do pobrania i wczytania. Jeśli jednak dostajemy do ręki tak potężne narzędzie do poprawiania błędów, dlaczego mamy z niego nie skorzystać i działać tylko w nie dających możliwości lekkiej poprawy PDFach? Nie mamy sztabu profesjonalnych edytorów, a znalezienie w fandomie korektora, który poprawi wszystkie błędy, graniczy z cudem (moim zdaniem tacy nawet nie istnieją). Komentowanie jest więc dobre dla autorów chcących podnieść stronę techniczną fanfika, a i pośrednio dla odbiorców, którzy będą go czytać. A edytor? Sam korzystam z Worda, jednak wiem, że niektórzy bardzo dobrze opanowali GDocsy i tworzą tam fanfiki równie dobrze i estetycznie. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie tworzymy magazynu, który musi mieć dopasowany każdy szczegół, a do prawidłowego sformatowania opowiadania wystarczą najprostsze funkcje. W dodatku, jak pisałem wyżej, Docsy umożliwiają pracę wielu osobą naraz, przez co porównanie ich do Painta jest trochę nie na miejscu. Spełniają swoją rolę bardzo dobrze, mówię to, choć sam korzystam z moim zdaniem lepszego Worda. Oj, Spidi, Spidi. Zauważ, że "Władca Pierścieni" przeszedł już profesjonalną korektę (wielokrotną) i tłumaczenie. Fanfiki są pisane w takiej a nie innej specyfice i zwyczajnie bardziej tego potrzebują. Co więcej nikogo nie zmuszamy do zaznaczania błędów, jeśli ktoś nie chce, w żadnym razie nie musi. Gdybym jednak sam znalazł w drukowanej książce błąd (a zdarzało się) i mógł w jednej chwili poinformować o nim wydawcę (co pozwalają Docsy), to bym to bez wahania zrobił. To, czy ktoś utożsamia się z taką wizją epoki internetów czy nie, zostawiam czytającym komentarze. Choć internet niesie ze sobą wiele spłycenia i skrócenia treści, daje też masę ułatwień, udogodnień i naprawdę cennych możliwości, takich jak szybsze i sprawniejsze poprawianie tekstów. Demonizowanie go w ten sposób to przesada. No i tym razem doszliśmy do nieporozumienia w nazywaniu pewnych rzeczy. Fanfiki w formie, jaką znamy i jaką rozpowszechniamy w internecie nie są książkami. Są opowiadaniami, powieściami, literaturą, ale nie są książkami. Książka to pewien nośnik fizyczny, a jej formy większość fandomowych dzieł nie ma szans się doczekać. To też trzeba założyć przy pisaniu. Nie musi to jednak przynosić żadnych strat na jakości. Ja tworząc swoje fanfiki też robię to z myślą, by były jak najlepsze, a jednak wiem, że nie tworzę książki. Tu też poruszamy istotny temat "podejścia profesjonalnego". Bowiem musimy zrozumieć, że w wielu sytuacjach to, co w jednym miejscu nazywamy profesjonalizmem, w innym będzie robieniem ruchu o nic. Fandomowa specyfika nie oznacza, że nasi twórcy lub nasze dzieła są wiele gorsze od wydawniczego rynku literatury, oznacza, że sprawa wygląda inaczej. Nad dziełami nie czuwa profesjonalny sztab korektorów i doradców, nie musimy z nikim negocjować tantiemów i honorariów. Naszym zadaniem jest sprawić, by nasze dzieła były jak najlepsze i jak najlepiej nadawały się dla czytelników, a nie bić się o normy, które tutaj często się nie sprawdzają. Mogąc poprawić błędy komentarzami dajmy sobie szansę. Mamy też wolniejszą rękę w eksperymentowaniu, ponieważ nie grożą nam ekonomiczne straty. A stwierdzenie, że 99% twórczości fandomu jest słaba, to zdecydowane nadużycie. Tak jak pisali inni komentatorzy, nasz lokalny świat literacki trzyma się i tak nadzwyczaj solidnie. A to, że zakładam, że robię coś fandomowego nie znaczy, że równocześnie sam sobie mówię, że będzie to słabsze, jednak w pełni uwzględniam specyfikę tego co tworzę. A co do ostatnich zdań... wiele twierdzeń w Kawiarni Szkockiej, istotnych dla matematyki, udowadnianych było na obrusach. Czy forma naprawdę jest aż tak istotna? No i ostatni argument – większość z nas to debiutanci, niekiedy naprawdę znakomici, ale debiutanci. Nie mamy publikacji książkowych, ani grubej teczki z dokonaniami, więc musimy się uczyć. Fandomowa specyfika to uwzględnia i daje nam prawdopodobnie jedne z najlepszych narzędzi, by doskonalić warsztat i umiejętności. Więc po prostu ćwiczmy i doskonalmy się, by w przyszłości martwić się kompletnie niepasującymi do tutejszej rzeczywistości standardów. Bo ważne jest, by pisać dobrze (a żadne z zaproponowanych przez tutejszych komentatorów rozwiązań nie pogarszało niczyich zdolności) i stale się doskonalić, a dopiero potem myśleć (ewentualnie) o poważnych rynkach i wydaniach. To nie jest czas ani miejsce na to. Co – ponownie mówiąc – nie zmienia faktu, że niektóre fanfiki są naprawdę znakomite i poziomem przebijają literaturę drukowaną. Pozdrawiam wszystkich! PS: A do niektórych artykułów być może jeszcze się odniosę. EDIT: Post odbudowany po podziurawieniu. Istnieje niewielkie ryzyko, że zeżarło mi jakieś stwierdzenie, ale chyba wypisałem wszystko co chciałem. Za utrudnienia przepraszam.1 point
-
Rainbow Rocks: Better Than Ever: http://youtu.be/hwSkRmeq08o Battle: http://youtu.be/6llTbxQDIrA Bad Counter Spell: http://youtu.be/xct8ETJfVQo Shake Your Tail: http://youtu.be/0ye1JnZjeIM Under Our Spell: http://youtu.be/HIhzTa5IqNk Tricks Up My Sleeve: http://youtu.be/D1in8pJ0wfg Awesome As I Wanna Be: http://youtu.be/W55tpWbdFKg Welcome to the Show: http://youtu.be/vAg48Wnaws4 Shine Like Rainbows: http://youtu.be/RircQb4hmq41 point
-
1 point
-
Krótko,bo długo nie umim: -człek płci brzydkiej +klacz pegaz...mam deżawi -czołgiem po planecie-not bad -kilkaset lat do przodu,a ludzie wciąż z nędzną gietą latają -jedna nacja,która rządzi innymi?Ewentualnie ONI -ludzie rządzący kosmosem-69 razy na tak Resztę zobaczy się później.Masz moją okejkę.1 point
-
Pomysł jest niezły. Drużyna złożona z klaczy pegaza i człowieka? Aprobuję. Planeta będąca czymś w rodzaju kosmicznego Dzikiego Zachodu? Aprobuję. Wprowadzenie w świat przez zupełnie inną osobę? Aprobuję (choć fajniej byłoby moim zdaniem, gdyby część środkowa miała formę historii opowiedzianej przez tę samą osobę - historia wewnątrz historii). Czołg? Aprobuję. "Walka w brutalny sposób z pewnego rodzaju wstydem i stereotypem"? Aprobuję jak jasna cholera! Jeśli zaś chodzi o stronę techniczną, też nie mam wiele do zarzucenia. Literówki, ortografia i interpunkcja nie kłują w oczy i nie odciągają od fabuły. Ale myślę, że powinieneś popracować nad połączeniem tego wszystkiego w spójną całość. Jeśli rzecz dzieje się w przyszłości, to zastosowany sprzęt jest już de facto muzealny i ma naprawdę sporą wartość historyczną, zwłaszcza w stanie czynnym - muzea biłyby się o działający egzemplarz. Nie twierdzę, że nie da się go wsadzić do fanfika, ale powinieneś wymyślić jakieś naprawdę dobre uzasadnienie. Do tego nasza wesoła dwójka już nie po raz pierwszy korzysta ze swojego pojazdu, więc powinien być on już dobrze znany na planecie. A tymczasem przeciwnik stoi i podziwia, zamiast przywitać ich huraganowym ogniem... Nie wspominając już o samej akcji, która zdecydowanie za bardzo przypomina mi amerykańskie kino typu "zabili go i uciekł". Przeciwnicy włażą im sami pod ostrzał, nie korzystają z osłony terenu, a do tego celnością przypominają Szturmowców Imperium z "Gwiezdnych Wojen"... Osobiście, jeśli miałbym wyciągnąć naszych. bohaterów z akcji żywych, to dałbym im zaliczyć jakieś mniej poważne, ale bolesne rany i zrobiłbym tak, żeby było widać, iż mieli zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu (np. strzelają w przeciwnika, ale chybiają... trafiając zamiast tego w wielki zbiornik z gazem, który w efektownym wybuchu likwiduje wszystkich przeciwników naraz). A tak na marginesie: wszystkie planety mają strefy klimatyczne, więc nie na całej planecie wieczory będą chłodne Podsumowując: bardzo lubię takie dzieła sklejone z najdziwniejszych pomysłów, jakie autorowi przyszły do głowy, a tobie wyraźnie takich nie brakuje, więc pisz dalej - ten fanfik lub inne. Na przyszłość jednak radzę używać więcej fabularnego kleju do łączenia w całość elementów składowych.1 point
-
Właśnie przeczytałem i mimo późnej pory porwę się na dwa słowa komentarza. Ciekawa koncepcja ludzi władających w kosmosie i ich dominacji nad innymi rasami. Niby gdzieś tam już się pojawiała, jednak nie natrafiłem na takiego ff, który by rozwinął ten potencjał. O bohaterach jeszcze nie powiem zbyt wiele, elementy ich charakterystyki były podawane co jakiś czas, więc uważam, że dalej będziesz budował całość obrazu postaci. W twojej pracy niepokoiło mnie to, iż gdyby wyciąć spory fragment tekstu, to czytając go, można by odnieść wrażenie, że dzieje się on na długo przed kolonizacją kosmosu. Najbardziej rzuca się w oczy sprzęt. Pewnie odpowiesz, że zawsze mogli go przywieść ze sobą kolonizatorzy, jednak z tego co mnie czyli i nagadali na Discovery, nieporównywalnie bardziej opłacalne jest wydobywanie i produkcja w kosmosie, niż zabieranie zbędnych rzeczy z Ziemi. Więc jeśli ktoś miałby się natrudzić przy procesie produkcji, czemu miałby tworzyć starsze modele? Coć orkowie w Warhammer rozbijają się złomami, jednak są to zaawansowane technologicznie złomy. Wiem, wspomniałeś, że ma jakieś modyfikacje, jednak modele ziemskie nie brały by udziału w planetarnych potyczkach z powodu źródła zasilania. Wiem, pewnie się czepiam niepotrzebnie, ale po prostu mi coś takiego przeszkadza, jak niektórym robi różnicę czytanie jakąś znienawidzoną czcionką. Z racji, że śpię już od 15 min, to zakończę na teraz komentarz. Wyczekuję następnego rozdziału, przeczytam na pewno.1 point
-
Przeczytałam i jestem w szoku, że zrobiłeś coś tak zaskakującego z takiej… oczywistości. Dobra, nieważne. Najpierw należy zwrócić uwagę na pierdoły w stylu błędy, żeby potem móc bez wyrzutów sumienia przejść do ciekawszych kwestii. A więc… Brak justowania tekstu boli w oczy. Naprawdę boli. I nie, nie wierzę, że komuś może się to podobać. Podobnie jak Nicz, zauważyłam, że przywiązujesz dużą wagę do poprawności, co ci się chwali. Wyszło na naprawdę przyzwoitym poziomie. W niektórych miejscach miałam jednak wrażenie, że zdania budujesz nieco… nieporadnie. Najjaskrawszy przykład to chyba ten fragment: Jakieś to suche i zdecydowanie za bardzo poprzedzielane kropkami. Zdania złożone to twój przyjaciel, a nie wróg i nie należy się ich bać. I to chyba wszystko, jeśli chodzi o technikalia. Zresztą, widzę, że Nicz rozwinął temat. Więc teraz pora na komentarz dotyczący samej fabuły… Cytując za Dolarem – to rozwiązanie było tak oczywiste, że w życiu bym się go nie spodziewała. Gdzieś w połowie czytałam ten tekst już tak szybko, jak się dało, żeby wreszcie dojść do TEGO momentu. Żeby się przekonać, jak to rozegrasz, czym mnie zaskoczysz… Gdy sprawa się wyjaśniła, aż zrobiłam wielkie oczy, bo oczywiście podczas lektury wyobrażałam sobie bór wie co, a rzeczywistość okazała się prosta. Zagrałeś mi na nosie, ale w sposób przyjemny dla obu stron. Dalej – główny bohater, płatny zabójca. Mistrz w swoim fachu, a do tego ambitny i rozsądny. Podobał mi się bardzo i nawet ten pomysł z jakimiś dziwacznymi rasami nie wydał mi się za bardzo wydumany. Ot, w gestii autora leży, co on ze swoimi postaciami zrobi. Niby w tym miejscu mógłby być jakiś tam jednorożec albo przedstawiciel gatunku, który bardziej kojarzymy… tylko po co? Czy przyniosłoby by to szkodę fabule? Pewnie nie. A zysk? Też nie. Ale fajnie, że pomyślałeś o czymś, co się wyróżnia. Nie wszystkim się chce, ludzie są leniwi… Wiem, wypowiada się przedstawiciel gatunku ^^. Podobała mi się bardzo sama akcja, czyli generalnie mówiąc skradanie się do celu. Wszystko opisane tak, że czytelnik czuje, jakby tam był, poruszał się bezszelestnie wśród milczących korytarzy i wstrzymywał oddech po każdym szmerze. Klimat jest. Gratuluję! No i sama końcówka – również bardzo, bardzo dobra. Generalnie opowiadanie jest wciągające i, hm, wywrotowe, bo zaskakuje tym, że nie zaskakuje. Fenomenalny pierwszy raz. No i na koniec jeszcze dwa bardzo fajne fragmenty, które utkwiły mi w pamięci: Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłą nocną lekturę, Madeleine EDIT. Powód jeden z wielu: randomy i inne komedyje czyta się dobrze, szybko i można się pośmiać.1 point
-
Rasa: Jednorożec Imię: Goldheart Wiek: 29 lat Pochodzenie: Trottingham Miejsce zamieszkania: Fillydelphia Imiona rodziców: Charcoal Sketch, Vector Line Talent: Magia medyczna Co lubi: Smooth Jazz, zwierzęta Czego nie lubi: pająków (wręcz się ich brzydzi) Imię męża: Loudspeech Imiona dzieci: Sketchbook, Earlylight Goldheart pochodzi z Trottingham z rodziny, która zawsze zajmowała się techniką i inżynierią (przeważnie jej męska część). Jej ojciec Vector Line był niegdyś pracownikiem Equestriańskiej Żeglugi Śródlądowej a obecnie pracuje na stanowisku inżyniera w firmie odpowiedzialnej za konserwację mostów i kanałów spedycyjnych. Matka Charcoal Sketch jest obecnie na emeryturze a wcześniej pracowała jako dekoratorka wnętrz. Goldheart jest dość wysokiej postury oraz budowy bardziej przypominającej Fleur de Lis a jej róg jest ukształtowany w niecodzienny sposób przypominający nieco róg Sombry, mimo to w dzieciństwie nie spotkała się z tego powodu z wyzwiskami gdyż była lubiana za swój ciepły charakter. To jednak nie czyniło z niej drugiej Cadence i jej miłe usposobienie potrafiło być wypchnięte w jednym momencie przez tykającą bombę zegarową jeśli ktoś ją zdenerwował. Nie toleruje cwaniaczków i chamstwa - Dobrym przykładem była sytuacja kiedy w dzieciństwie jadąc z rodziną na wakacje nad morze, zmieszała z błotem dwójkę kochanków, którzy zajęli sobie cały przedział w pociągu. Poza tym Goldheart cierpi na arachnofobię i nie raz podniosła w domu alarm na widok choćby najmniejszego pająka. Goldheart od zawsze chciała pracować jako farmaceuta co nie pasowało trochę ojcu, który nie widział swojej córki stojącej za ladą w aptece i miał nadzieję, że kiedyś przejmie po nim stanowisko. W jej życiu był nawet moment kiedy rzuciła studia aby wyjść za pracownika Trottinghamskiej rozgłośni radiowej RTR o imieniu Loudspeech. W trakcie trwania szkoły farmaceutycznej urodziła syna Sketchbook a 5 lat później córkę Earlylight. Po zakończeniu szkoły farmaceutycznej rozpoczęła pracę w aptece znajdującej się nieopodal osiedla, na którym mieszkała wraz z rodziną, jednak stanie za ladą nie sprawiało jej takiej radości jakiej pragnęła, dlatego też postanowiła pójść za radą ojca i zrobić coś więcej i rozpoczęła studia medyczne. Można by powiedzieć, że jej wiedza farmaceutyczna pomogły w realizacji zamierzonego przez siebie celu i po 5 letnich studiach + magisterce otrzymała tytuł doktora. Doktor Goldheart przez długi czas pracowała w przychodni a po 6 latach ciężkiej pracy dostała propozycję objęcia stanowiska lekarza rodzinnego w przychodni kliniki w Fillydelphii, gdzie aktualnie mieszka wraz z rodziną.1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00