Skocz do zawartości

Wyżal się.


Mellie

Recommended Posts

Jestem osobą która nie lubi użalać się nad sobą i nad swoim losem. "She never slows down" pasuje do mnie idealnie. Moja najlepsza przyjaciółka nie była przyjaciółką. Nie zależało jej kompletnie na mnie. Byłam chora, a ona nawet sms'a nie wysłała. Kiedy ona była smutna ja starałam się ją pocieszyć, lecz kiedy to ja jej się z czegoś wyżalałam ona odpowiadała na to pustym śmiechem i typowym "Przesadzasz!" lub "Daj spokój!". Nie mam się komu wyżalić. W domu panuje ogólnie dobra atmosfera. Ale tylko kiedy nie ma w nim mojej mamy lub ma dobry humor. Inaczej za cokolwiek potrafi zrobić awanturę. Do teraz nie wiem co mój tat robił żeby mu nerwy nie puściły. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze moja wada wymowy i słaba odporność. Dziś dowiedziałam się również, że będziemy się przeprowadzać. Pękłam. "The tears will not stop raining down..."

~Xena

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy przychodzę do szkoły, atakują mnie przezwiska i śmiechy za najmniejszy drobiazg.

Raz przyniosłam słuchawki z mikrofonem... Durnie zrzucali mi je co minutę.

Dziś nie chciałam się odezwać to nazwali mnie Kur**.

Jest tego więcej, ale nie będę wam tym zawracać głowy. :chrysalhug:

Nie przejmuj się, choć wiem, że będzie ci trudno. Możesz się ich zapytać czemu sie z ciebie śmieją, ale i tak nie bierz sobie tego do serca.


Jestem osobą która nie lubi użalać się nad sobą i nad swoim losem. "She never slows down" pasuje do mnie idealnie. Moja najlepsza przyjaciółka nie była przyjaciółką. Nie zależało jej kompletnie na mnie. Byłam chora, a ona nawet sms'a nie wysłała. Kiedy ona była smutna ja starałam się ją pocieszyć, lecz kiedy to ja jej się z czegoś wyżalałam ona odpowiadała na to pustym śmiechem i typowym "Przesadzasz!" lub "Daj spokój!". Nie mam się komu wyżalić. W domu panuje ogólnie dobra atmosfera. Ale tylko kiedy nie ma w nim mojej mamy lub ma dobry humor. Inaczej za cokolwiek potrafi zrobić awanturę. Do teraz nie wiem co mój tat robił żeby mu nerwy nie puściły. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze moja wada wymowy i słaba odporność. Dziś dowiedziałam się również, że będziemy się przeprowadzać. Pękłam. "The tears will not stop raining down..."

~Xena

Też miałam kiedyś taką przyjaciółkę... Zrozumiałam, że wolę być sama niż z fałszywym przyjacielem. Rozumiem, że pewnie jest ci ciężko, ale spójrz na dobre strony! Przeprowadzka nie musi być zła :fluttershy4: Może poznasz kogoś fajnego? A co do rodziców to spróbuj z nimi pogadać. Rozmowa zawsze łagodzi rany


Jestem osobą która nie lubi użalać się nad sobą i nad swoim losem. "She never slows down" pasuje do mnie idealnie. Moja najlepsza przyjaciółka nie była przyjaciółką. Nie zależało jej kompletnie na mnie. Byłam chora, a ona nawet sms'a nie wysłała. Kiedy ona była smutna ja starałam się ją pocieszyć, lecz kiedy to ja jej się z czegoś wyżalałam ona odpowiadała na to pustym śmiechem i typowym "Przesadzasz!" lub "Daj spokój!". Nie mam się komu wyżalić. W domu panuje ogólnie dobra atmosfera. Ale tylko kiedy nie ma w nim mojej mamy lub ma dobry humor. Inaczej za cokolwiek potrafi zrobić awanturę. Do teraz nie wiem co mój tat robił żeby mu nerwy nie puściły. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze moja wada wymowy i słaba odporność. Dziś dowiedziałam się również, że będziemy się przeprowadzać. Pękłam. "The tears will not stop raining down..."

~Xena

Też miałam kiedyś taką przyjaciółkę... Zrozumiałam, że wolę być sama niż z fałszywym przyjacielem. Rozumiem, że pewnie jest ci ciężko, ale spójrz na dobre strony! Przeprowadzka nie musi być zła :fluttershy4: Może poznasz kogoś fajnego? A co do rodziców to spróbuj z nimi pogadać. Rozmowa zawsze łagodzi rany

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę jedna rzecz mnie troche trapi. Nie potrafię się odnaleźć na forum. Widzę, że dzieje się bardzo dużo ciekawych rzeczy dookoła mnie, ale nie wiem gdzie, co i jak. Naprawdę jeżeli jest ktoś w stanie i pomoże mi ogarnąć forum i to wszystko to będę bardzo wdzięczny, ba nawet coś będę mógł zrobić w podzięce. Jeżeli macie jakieś poradniki dla opornych do bardzo chętnie poczytam ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w Szkole jestem takim błaznem robię to by wszyscy mnie lubi gdyż w podstawówce przez 6 lat codziennie mnie dręczyli ma 1 przyjaciela tak w 2/3 znam go 6 lat ale z nim nie pogadasz o uczuciach więc nie mam z nikim porozmawiać w gimnazjum jest nie tak źle podobnie w domu lecz koszmary przeszłości nie ustają co 3 dzień mam koszmar a stres zniszczył moje zdrowie powiem w prost jestem gruby bo wole siedzieć w domu i oglądać żeczy które pocieszają mnie na duchy i tak też powstał mój nick z jednej strony zabawny i wesoły a z drugiej okropny dręczony i czasami niewiem czy chce wszystkich ukarać czy ucieszyć co do ocen mam same 1 i 2 okazyjnie 3 wiem nie zdam czy ktoś może mnie pocieszyć na duchu bo nie mogę sobię z tym poradzić coglę mówię sobie że coś zrobię ale w końcu "the dark side wins" więc tak przytuli ktoś? D:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w Szkole jestem takim błaznem robię to by wszyscy mnie lubi gdyż w podstawówce przez 6 lat codziennie mnie dręczyli ma 1 przyjaciela tak w 2/3 znam go 6 lat ale z nim nie pogadasz o uczuciach więc nie mam z nikim porozmawiać w gimnazjum jest nie tak źle podobnie w domu lecz koszmary przeszłości nie ustają co 3 dzień mam koszmar a stres zniszczył moje zdrowie powiem w prost jestem gruby bo wole siedzieć w domu i oglądać żeczy które pocieszają mnie na duchy i tak też powstał mój nick z jednej strony zabawny i wesoły a z drugiej okropny dręczony i czasami niewiem czy chce wszystkich ukarać czy ucieszyć co do ocen mam same 1 i 2 okazyjnie 3 wiem nie zdam czy ktoś może mnie pocieszyć na duchu bo nie mogę sobię z tym poradzić coglę mówię sobie że coś zrobię ale w końcu "the dark side wins" więc tak przytuli ktoś? D:

Nie martw się :rd8: Mam podobną sytuację w szkole. Kiedy jestem z klasą wszystkich rozśmieszam i wciąż się uśmiecham. Gdy wracam do domu jestem inna. Smutniejsza. Osobiście proponuję tulpę. Bardzo mi pomogła :pinkie2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wielu znajomyh. Jestem dosyć towarzyska i ludzie mnie lubią. Wydaje się miło, nieprawdaż? Niestety tak nie jest. Większość klasy cały czas mi wytyka wzrost (jestem dość niska). Z nikim nie można spokojnie pogadać, bo od razu się śmieją, przeszkadzają. Mam prawdziwą przyjaciółkę, ale sześć lat temu przeprowadziła się o ok. 120 km, więc teraz możemy spotykać się w wakacje i czasem w ferie. Gdy poszłam do gimnazjum, straciłam osoby, którym ufałam i lubiłam. Mogłabym z nimi nawiązać kontakt, ale nie potrafię. Jeśli nie widuję jakiejś osoby codziennie, to czuję się przy niej obco. Nienawidzę pisać przez internet lub rozmawiać przez telefon z osobami, które widziałam i chociaż trochę znam. Boję się obcych ludzi i ciemności. O.o Jestem nieczuła na cierpienie innych (nad zwierzętami się użalam). Miałam kota, którgo przygarnęłam i odratowałam ( jak również dwa inne koty i szynszyla). Po ośmiu miesiącach życia w dostatku kotka( wysterylizowana) nie wróciła ze spaceru. Po x czasie znaleźliśmy tylnią łapę w ogrodzie. Przez pół roku jak tylko o tym pomyślałam, to zaczynałam ryczeć. Mam taką fobię, że gdy jeżdżę konno na padoku ogrodzonym metalowymi barierkami, to boję się, że koń zgniecie mi o nią nogę. Na początku podstawówki nie potrafiłam zapanować nad emocjami (np. biłam inne dzieci, rzucałam przddmiotami w tym nawet krzesłami xD). Bawiłam się zawsze sama, po prostu nie potrzebowłam innych. I to tyle. Cieszę się, że mogłam się wyżalić. (Przepraszam, że tak długo, ale jak zaczęła, to nie mogłam skończyç pisać o problemach, które są wprawdzie drobnostką przy problemach innych)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tobie zaszkodziłem? Nie spróbowałeś...

Nałóg a talent to dwie różne rzeczy... Jak już mylisz takie rzeczy, to rzeczywiście już z tobą źle.

Podobno talent można mieć do wszystkiego, także do picia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja chodziłem do logopedy i nadal nic.

Poza tym to nie byli moi koledzy ogólnie to ja prawie nie mam kolegów(jeśli chodzi o koleżanki wręcz przeciwnie)

Nie masz kumpli, bo Ci zazdroszczą koleżanek.

Dziewczyny Cię lubią, a chłopakom wisi jakie masz problemy z wymową. Więc czemu się męczysz i chcesz to zmieniać?

Nie zauważyłem tego tematu.heh

No dobra napiszę 1/3 tego co czuję na duszy:

Jestem osamotniony.Nie mam żadnych przyjaciół,kolegów.Raczej znajomych którzy powiedzą tylko cześć w szkole i do widzenia.Pocieszam się że mam wirtualnych przyjaciół.Głównie z tej strony.Większości z was nie znam ale do tych osób co pisałem są naprawdę mili i chętni do rozmowy a także w przeciwieństwie do osób które widuję w swoim otoczeniu umieją przepraszać i pocieszać w trudnych chwilach.

Najbardziej mnie boli to że jestem ,,Jedynym'' w swoim mieście bronim.Czasem sobie wyobrażam że spotykam drugiego broniego lub pegasis w swojej okolicy i jak nie możemy się nagadać na przeróżne tematy :-)

Jestem też osobą bez talentu która starała się go znaleźć od urodzenia i szuka aż po dzisiejszy dzień.Co niektórzy tylko gadają jeśli coś im się nie udaje za pierwszym razem że są beztalenciem.Co innego gdy się naprawdę nim jest i mimo ciągłego szukania i chęci nadzieja zaczyna zanikać.

Mimo tego że ja nie umiem znaleźć swojego talentu to staram się w tym pomóc innym.Może i sam przy okazji odkryje własny talent?

Potrafisz się dogadać w internecie, więc jeśli nie ulegniesz stresowi to dogadasz się też z ludźmi w realu. Bo jednak nie jesteśmy tylko zbitkami poglądów, a żywymi ludźmi, tylko, że siedzącymi gdzieś po drugiej stronie kabla. Zbierz się w sobie, zagadaj. Nie natarczywie, spokojnie, a wyjdzie.

Co do braku bronych: ja też tak miałem. Pokazałem jednak w klasie jeden z odcinków i zainteresowało resztę. Jednak stali się przykładem złego użycia magii przyjaźni. Klasa podzieliła się na bastion męski i żeński, które wzajemnie skaczą sobie do gardeł i próbują uwłaszczyć sobie postacie. Wiecie "Kto najbardziej przypomina Chrystalis", "Kto jest ludzkim odpowiednikiem Pinkie Pie" i tak dalej. Mam to szczęście, że znajomość angielskiego pozwoliła mi zachować neutralność i nie uczestniczyć w tej wojnie. Dzięki temu jestem krok przed nimi, czekam na sezon czwarty gdy oni wyłapują spolszczone odcinki drugiego. Nawet został mi przez obie strony narzucony przydomek Discorda, co mnie bardzo cieszy, bo uwielbiam tą postać.

Boję się co się stanie, gdy ktoś z nich obejrzy "Cupcakes" lub przeczyta coś na miarę "Rainbow Factory".

Więc radzę uważać z kucykowaniem znajomych na skalę klasową, bo to potrafi się wymknąć spod kontroli i przerodzić w wojnę.

Kurcze, sporo mam do gadania jak widzę.

Na pewno jestem jakiś inny niż reszta. Częste kłótnie (niekiedy bijatyki) z rodzeństwem, i to dość poważne. Od przedszkola byłem gruby i takim pozostałem, podobnie z płaczliwością i (nad)wrażliwością, występowały też problemy z opanowaniem gniewu, w przedszkolu od czasu do (dłuższego) czasu zdarzyło mi się obrazić przedszkolanki (dzięki bogu że przepraszałem). W podstawówce w klasach 1-3 obrażałem moją nauczycielkę (często się zdarzały przekleństwa i jej odpowiedzią na to była też przemoc, czyli ciągnięcie za ucho, za włosy) i wdawałem się w częste bójki z chłopakami z klasy, było wielu takich którzy ciągle mnie prowokowali, najczęściej bez powodu zaczynali, i nieraz na nasze potyczki patrzyło większość uczniów ze szkoły. Czasem mnie atakowali grupami. O wszystkim wiedzieli moi rodzice, były jakieś sprawy u dyrektorów, ale i tak było jak było, czyli bez zmian. Starałem się szukać świętego spokoju na parku Skateboardowym, ale i tam było wielu ludzi (oczywiście też prowokatorów). Raz jak stamtąd wracałem na lekcję to mnie kilku gości z mojej klasy otoczyło i wbiło patyk w pobliżu ucha (cud że nie w samo ucho O_O). A po tym była sprawa z policją po której sytuacje denerwowania mnie były rzadsze. W 3 klasie zostałem przeniesiony do innej klasy (był tam mój kuzyn ale on jest dziwny i nic nie wnosi bo w zasadzie to były osobiste sprawy, albo było u nas dobrze, albo marnie), ten rok spędziłem w ten sposób: od czasu do czasu miałem problemy z prowokatorami, czasem ich walnąłem itp itd

4 klasa- Jednocześnie najlepszy, a jednocześnie najgorszy rok. Najlepszy, ponieważ poznałem pewnego gościa z naszej klasy (dopiero wtedy do nas doszedł) i do teraz jest moim dobrym kumplem. Najgorszy rok, bo ledwo to przeżyłem, przez moje późniejsze przygody z prowokatorami trafiłem do psychiatryka! 2 tygodnie w nim posiedziałem z płaczem i nerwami, potem ustaliłem warunki ugody z psychologiem (:lkBLv: dziwne, że też miałem kiedyś podejście do psychologów) i ustaliliśmy że jak przez tydzień nie będę rozrabiał to na weekend jadę do domu, a jak przez następny tydzień też nic nie będzie to wracam do domu na dobre. Cudem wytrzymałem tam bez wkurzania się. Na szczęście dziewczyny w tym psychiatryku były miłe, i jakoś mi się udawało przetrwać. Niekiedy nawet pomagałem im jak ktoś je tam denerwował, i nie pozwalałem innym chłopakom ich podglądać podczas kąpieli (mimo iż sam miałem i nadal mam problemy ze zboczeniami ale o tym potem). Jakoś dzięki temu wyrobił mi się szacunek do dziewczyn (chyba że któraś mnie prowokowała czy coś, wtedy to po prostu starałem się olewać).

Po tym wszystkim większość klasy (prawie wszyscy z mojej 6 klasy przeszli ze mną do tej samej klasy w gimnazjum) uznała mnie za popychadło, beksę itp itd. Za to reszta, za kogoś z kim lepiej się nie zadawać (no poza tym kolegą i kuzynem który jak już mówiłem, jest dziwny i go pomijam bo nic nie wnosi O_O).

5-6: Klasa, częste nerwy (przez to miałem zakaz na jakieś wycieczki z klasą), wulgaryzowanie języka, zboczone gadanie itp itd.

Gimnazjum: (jestem w pierwszej klasie) Z początku tak trochę źle ale po jakimś czasie się lekko uspokoiło. Ogólnie ludzie mnie ciągle denerwują, głównie starsze klasy, ale staram się nie reagować, ewentualnie robię Facepalma. Nie ma chwilowo żadnych bójek, ogólnie ja się już nie znoszę bić, mimo iż często mam taką ochotę komuś porządnie walnąć. Jestem inny niż wszyscy, mam całkiem odrębne zainteresowania i nie za bardzo mam przez to z kim rozmawiać. Ciągle jestem według większości ludzi uznawany za definicję bycia największą ciotą, idiotą, kretynem, i życiową porażką. A według mniejszości za kogoś z kim się nie zadziera. Boli mnie to że nie umiem się na nikogo otworzyć, powiedzieć zwykłe "Cześć" innym osobom. Mam kilku kolegów, ale przy nich nie robię z tego wszystkiego takiej tragedii, raczej staram się żartować, ale w środku czuję że mnie to wykańcza, że jestem jak taka pochodnia z Shakugan no Shana (swoją drogą to pozdro dla kumatych). Że jestem taką nicością z powłoką z człowieka. Ja się już boję ludzi. Poza tym, nawet w tym gimnazjum nie tyle mam problem też z ludźmi co z ocenami. Nie chodzi o to że żaden przedmiot mi nie wychodzi. Ale za Chiny ludowe nie jestem w stanie zrozumieć J.Niemieckiego, i zmusić się do chociażby przejrzenia tematu w podręczniku, bo i tak nic nie rozumiem co tam jest. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM! Przez to prawdopodobne że nie zdam w tym roku.

Problemy ze zboczeniami, o Celestio. Powiem tak, w wieku 10 lat zacząłem oglądać porno. 11 lat, w miarę ograniczam, jak jest okazja to oglądam (w tym wieku było taaak blisko żeby z tym skończyć, a potem obejrzałem Haruhi Suzumiyę [pozdro dla kumatych], więc jak ktoś na ostatnio zorganizowanym Szczecińskim Ponymeecie gadał ze mną o anime to już wie czemu tak tej postaci i tego anime nie szanuję [no może poza Asahiną, ona jest po prostu słodka :twilight3:). 12.Normalne oglądanie porno, po prostu s*ks, gołe babki i tyle (w psychiatryku powstrzymywałem się od podglądania dziewczyn, a nawet byłem przeciw temu).

13 lat czyli teraz, różne mózgoj**ne zboczenia (wstyd mówić).

Kurcze, i jeszcze problemy sercowe, mimo wszystko wstydziłem się i do teraz się wstydzę zagadywać do dziewczyn. Jak w 6 klasie było przyjęcie pożegnalne, bo 1 koleżanka z domu dziecka musiała się przenieść to cały dzień płakałem bo byłem w niej zakochany (lub zauroczony, no wiecie, ten pierwszy etap). Teraz też można powiedzieć że mam ten pierwszy etap, i wstydzę się zagadać. Ogólnie się boję że mimo mojego szacunku do dziewczyn, to i tak prędzej czy później zacznę molestować lub gwałcić dziewczyny.

Jestem strasznie niekumaty i głupi, trzeba mi wszystko dosłownie tłumaczyć bo nic nie rozumiem co mam zrobić, przez to wszyscy mówią że jestem jakimś przygłupem. Kontrastuje to z tym że nie chcę niczego spaprać (gra w piłkę, pisanie czegoś na tablicy itp itd) by nie być jeszcze bardziej ośmieszanym.

Nie znoszę też tego że tata kupił mi na gwiazdkę gitarę basową (jedna ze szczęśliwszych chwil w życiu) i od dłuższego czasu nie mam chęci na niej grać. Czuję się przez to źle, że nie pokazuję mojego entuzjazmu w czymś w co mój tata włożył tyle pracy bym to miał, a to dlatego że po prostu nie mam chęci. Nie umiem się do tego zmusić, do nauki.

Eh, no i nie umiem się zmusić do wysiłku by schudnąć, tak często o tym myślę, nawet próbuję, ale i tak po tym nic. Nie umiem zdrowo jeść, nie umiem się zmusić do ruchu. Już niekiedy myślałem że przez to zostanę chociaż anorektykiem, ale byłem zbyt głodny! A co najgorsze? NIENAWIDZĘ WARZYW! Tylko ziemniaki (a w zasadzie to przysmaki z nich) i marchew (bez gotowania ani smarzenia, po prostu zwykła marchew). Próbowałem innych warzyw, nic mi z nich nie smakuje! (wiem że JESTEM DZIWNY!)

Nie potrafię sobie z nakładem tego wszystkiego poradzić, w ogóle cud że się nie pociąłem i nie powiesiłem!

Masz ciekawą historię, muszę to przyznać. Brutalna, ale zajmująca. Poza tym masz zbyt niską samoocenę. Samokrytycyzm jest dobry, ale to już wykracza poza jego ryzy. Zagadanie do jakiejś dziewczyny bo Ci naprawdę pomogło, bo jeśli przełamałbyś strach to bardzo byś właśnie tą samoocenę podniósł. Jeśli by odmówiła, samokrytyka by Cię uchroniła przed głębszą depresją, skończyłoby się prawdopodobnie na kilku chwilach spędzonych nad myśleniem na sensem życia.

Próbowałeś jogurtów? Są odpowiednio słodkie, ale nie zanadto kaloryczne. W połączeniu z pływalnią, bo najwięcej spala się nie podczas szybkiego pływania, a podczas średniego, równomiernego. Pływam pięć lat, zawodowo od trzech. Wiem o czym mówię. Radziłbym 100 metrówki minuta odpoczynku po każdej + 2 min po każdych pięciu. I jogurty zamiast słodyczy. Nie wymaga to dużego wysiłku, a daje efekty.

Mam... chyba mam problem. Nawet kilka.

- Nie umiem nakłonić siebie do pracy. Jak się za coś biorę, to zajmuję się tym przez chwilę z olbrzymim zapałem a potem... "Zrobię to później". Cud że oceny mam dobre.

- Mam wahania nastroju. Raz jestem szalenie wesoły, żartuję i tak dalej, a jakiś czas później smutek... I tak kilka razy dziennie.

- Nie jestem pewien praktycznie niczego. Jak coś piszę, to sprawdzam ze dwa razy, potem i tak usuwam bo boję się czyjejś reakcji. Nie umiem siąść i powiedzieć czegoś szczeże. Zawsze przynajmniej dwa razy się zastanawiam. I nie chodzi tylko o emocje, ale i też o odpowiedzi ustne itd.

- Gadam do siebie. Podobno to nic złego, ale ja się po prostu boję. Że coś jest ze mną nie tak.

- Psychopata... po części. Lubię wyobrażać sobie ból innych ludzi, ze szczegółami, sprawia mi to przyjemność. Nie mam wyobrażeń osób na których mi zależy, ale boję się że i do tego dojdzie. A potem...

- Nie rozmawiam. Tak szczeże, o problemach i tak dalej. Boję się odrzucenia i braku wysłuchania. Po prostu uśmiecham się fałszywie i mówię "Nic".

Awatar Forumowy daje mi poczucie anonimowości... Wolności myśli... Dlatego piszę to tutaj, a nie mówię komuś...

Gdy kumple mnie odwiedzają i widzą jak znowu leżę na kanapie pytają jak mam takie dobre oceny. Mówię, że to takie moje prywatne błogosławieństwo Celestii. Wiedz, że nie jesteś jedyny.

Wahania nastrojów pomaga regulować muzyka. Zwykle mamy taki nastrój jaki kawałek teraz słuchamy. To wciąż nie jest nic złego, chyba, że przez to nagle rzucasz się na kogoś bez przyczyny, lub nagle zaczynasz płakać, ot tak, przez nic konkretnego.

Przewrażliwienie. Mania doskonałości. Prawdopodobnie masz też wrażenie, że wszyscy oczekują od ciebie zawsze 100% oraz pracy idealnej, prawda? Najłatwiej walczyć z tym można przez danie sobie na jakiś czas spokoju z wieloma rzeczami, a to co musisz zrobić, zrób "aby było". Nie mówię, że zawsze, ale czasem trzeba właśnie dać sobie takie wolne.

Dopóki nie widzisz osób do których gadasz jest ok.

To już trochę bardziej niepokoi. Ludzie mają pewien próg sadyzmu, ale jest on niski. Śmiejemy się z nieszczęść, ale oglądając poważny wypadek nie jest nam wcale do śmiechu. Masz piłkę - zgniotkę? To mogłoby trochę ulżyć sadyzmowi. Prawdopodobnie jest on wywołany stresem związanym z magią doskonałości. Gdy oduczysz się tego tego ostatniego, sadyzm zmaleje.

Po to właśnie założyłem ten temat. A awatar forumowy powinien właśnie tak działać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, sporo mam do gadania jak widzę.

Na pewno jestem jakiś inny niż reszta. Częste kłótnie (niekiedy bijatyki) z rodzeństwem, i to dość poważne. Od przedszkola byłem gruby i takim pozostałem, podobnie z płaczliwością i (nad)wrażliwością, występowały też problemy z opanowaniem gniewu, w przedszkolu od czasu do (dłuższego) czasu zdarzyło mi się obrazić przedszkolanki (dzięki bogu że przepraszałem). W podstawówce w klasach 1-3 obrażałem moją nauczycielkę (często się zdarzały przekleństwa i jej odpowiedzią na to była też przemoc, czyli ciągnięcie za ucho, za włosy) i wdawałem się w częste bójki z chłopakami z klasy, było wielu takich którzy ciągle mnie prowokowali, najczęściej bez powodu zaczynali, i nieraz na nasze potyczki patrzyło większość uczniów ze szkoły. Czasem mnie atakowali grupami. O wszystkim wiedzieli moi rodzice, były jakieś sprawy u dyrektorów, ale i tak było jak było, czyli bez zmian. Starałem się szukać świętego spokoju na parku Skateboardowym, ale i tam było wielu ludzi (oczywiście też prowokatorów). Raz jak stamtąd wracałem na lekcję to mnie kilku gości z mojej klasy otoczyło i wbiło patyk w pobliżu ucha (cud że nie w samo ucho O_O). A po tym była sprawa z policją po której sytuacje denerwowania mnie były rzadsze. W 3 klasie zostałem przeniesiony do innej klasy (był tam mój kuzyn ale on jest dziwny i nic nie wnosi bo w zasadzie to były osobiste sprawy, albo było u nas dobrze, albo marnie), ten rok spędziłem w ten sposób: od czasu do czasu miałem problemy z prowokatorami, czasem ich walnąłem itp itd

4 klasa- Jednocześnie najlepszy, a jednocześnie najgorszy rok. Najlepszy, ponieważ poznałem pewnego gościa z naszej klasy (dopiero wtedy do nas doszedł) i do teraz jest moim dobrym kumplem. Najgorszy rok, bo ledwo to przeżyłem, przez moje późniejsze przygody z prowokatorami trafiłem do psychiatryka! 2 tygodnie w nim posiedziałem z płaczem i nerwami, potem ustaliłem warunki ugody z psychologiem (:lkBLv: dziwne, że też miałem kiedyś podejście do psychologów) i ustaliliśmy że jak przez tydzień nie będę rozrabiał to na weekend jadę do domu, a jak przez następny tydzień też nic nie będzie to wracam do domu na dobre. Cudem wytrzymałem tam bez wkurzania się. Na szczęście dziewczyny w tym psychiatryku były miłe, i jakoś mi się udawało przetrwać. Niekiedy nawet pomagałem im jak ktoś je tam denerwował, i nie pozwalałem innym chłopakom ich podglądać podczas kąpieli (mimo iż sam miałem i nadal mam problemy ze zboczeniami ale o tym potem). Jakoś dzięki temu wyrobił mi się szacunek do dziewczyn (chyba że któraś mnie prowokowała czy coś, wtedy to po prostu starałem się olewać).

Po tym wszystkim większość klasy (prawie wszyscy z mojej 6 klasy przeszli ze mną do tej samej klasy w gimnazjum) uznała mnie za popychadło, beksę itp itd. Za to reszta, za kogoś z kim lepiej się nie zadawać (no poza tym kolegą i kuzynem który jak już mówiłem, jest dziwny i go pomijam bo nic nie wnosi O_O).

5-6: Klasa, częste nerwy (przez to miałem zakaz na jakieś wycieczki z klasą), wulgaryzowanie języka, zboczone gadanie itp itd.

Gimnazjum: (jestem w pierwszej klasie) Z początku tak trochę źle ale po jakimś czasie się lekko uspokoiło. Ogólnie ludzie mnie ciągle denerwują, głównie starsze klasy, ale staram się nie reagować, ewentualnie robię Facepalma. Nie ma chwilowo żadnych bójek, ogólnie ja się już nie znoszę bić, mimo iż często mam taką ochotę komuś porządnie walnąć. Jestem inny niż wszyscy, mam całkiem odrębne zainteresowania i nie za bardzo mam przez to z kim rozmawiać. Ciągle jestem według większości ludzi uznawany za definicję bycia największą ciotą, idiotą, kretynem, i życiową porażką. A według mniejszości za kogoś z kim się nie zadziera. Boli mnie to że nie umiem się na nikogo otworzyć, powiedzieć zwykłe "Cześć" innym osobom. Mam kilku kolegów, ale przy nich nie robię z tego wszystkiego takiej tragedii, raczej staram się żartować, ale w środku czuję że mnie to wykańcza, że jestem jak taka pochodnia z Shakugan no Shana (swoją drogą to pozdro dla kumatych). Że jestem taką nicością z powłoką z człowieka. Ja się już boję ludzi. Poza tym, nawet w tym gimnazjum nie tyle mam problem też z ludźmi co z ocenami. Nie chodzi o to że żaden przedmiot mi nie wychodzi. Ale za Chiny ludowe nie jestem w stanie zrozumieć J.Niemieckiego, i zmusić się do chociażby przejrzenia tematu w podręczniku, bo i tak nic nie rozumiem co tam jest. NIGDY NIE ROZUMIAŁEM! Przez to prawdopodobne że nie zdam w tym roku.

Problemy ze zboczeniami, o Celestio. Powiem tak, w wieku 10 lat zacząłem oglądać porno. 11 lat, w miarę ograniczam, jak jest okazja to oglądam (w tym wieku było taaak blisko żeby z tym skończyć, a potem obejrzałem Haruhi Suzumiyę [pozdro dla kumatych], więc jak ktoś na ostatnio zorganizowanym Szczecińskim Ponymeecie gadał ze mną o anime to już wie czemu tak tej postaci i tego anime nie szanuję [no może poza Asahiną, ona jest po prostu słodka :twilight3:). 12.Normalne oglądanie porno, po prostu s*ks, gołe babki i tyle (w psychiatryku powstrzymywałem się od podglądania dziewczyn, a nawet byłem przeciw temu).

13 lat czyli teraz, różne mózgoj**ne zboczenia (wstyd mówić).

Kurcze, i jeszcze problemy sercowe, mimo wszystko wstydziłem się i do teraz się wstydzę zagadywać do dziewczyn. Jak w 6 klasie było przyjęcie pożegnalne, bo 1 koleżanka z domu dziecka musiała się przenieść to cały dzień płakałem bo byłem w niej zakochany (lub zauroczony, no wiecie, ten pierwszy etap). Teraz też można powiedzieć że mam ten pierwszy etap, i wstydzę się zagadać. Ogólnie się boję że mimo mojego szacunku do dziewczyn, to i tak prędzej czy później zacznę molestować lub gwałcić dziewczyny.

Jestem strasznie niekumaty i głupi, trzeba mi wszystko dosłownie tłumaczyć bo nic nie rozumiem co mam zrobić, przez to wszyscy mówią że jestem jakimś przygłupem. Kontrastuje to z tym że nie chcę niczego spaprać (gra w piłkę, pisanie czegoś na tablicy itp itd) by nie być jeszcze bardziej ośmieszanym.

Nie znoszę też tego że tata kupił mi na gwiazdkę gitarę basową (jedna ze szczęśliwszych chwil w życiu) i od dłuższego czasu nie mam chęci na niej grać. Czuję się przez to źle, że nie pokazuję mojego entuzjazmu w czymś w co mój tata włożył tyle pracy bym to miał, a to dlatego że po prostu nie mam chęci. Nie umiem się do tego zmusić, do nauki.

Eh, no i nie umiem się zmusić do wysiłku by schudnąć, tak często o tym myślę, nawet próbuję, ale i tak po tym nic. Nie umiem zdrowo jeść, nie umiem się zmusić do ruchu. Już niekiedy myślałem że przez to zostanę chociaż anorektykiem, ale byłem zbyt głodny! A co najgorsze? NIENAWIDZĘ WARZYW! Tylko ziemniaki (a w zasadzie to przysmaki z nich) i marchew (bez gotowania ani smarzenia, po prostu zwykła marchew). Próbowałem innych warzyw, nic mi z nich nie smakuje! (wiem że JESTEM DZIWNY!)

Nie potrafię sobie z nakładem tego wszystkiego poradzić, w ogóle cud że się nie pociąłem i nie powiesiłem!

Masz ciekawą historię, muszę to przyznać. Brutalna, ale zajmująca. Poza tym masz zbyt niską samoocenę. Samokrytycyzm jest dobry, ale to już wykracza poza jego ryzy. Zagadanie do jakiejś dziewczyny bo Ci naprawdę pomogło, bo jeśli przełamałbyś strach to bardzo byś właśnie tą samoocenę podniósł. Jeśli by odmówiła, samokrytyka by Cię uchroniła przed głębszą depresją, skończyłoby się prawdopodobnie na kilku chwilach spędzonych nad myśleniem na sensem życia.

Próbowałeś jogurtów? Są odpowiednio słodkie, ale nie zanadto kaloryczne. W połączeniu z pływalnią, bo najwięcej spala się nie podczas szybkiego pływania, a podczas średniego, równomiernego. Pływam pięć lat, zawodowo od trzech. Wiem o czym mówię. Radziłbym 100 metrówki minuta odpoczynku po każdej + 2 min po każdych pięciu. I jogurty zamiast słodyczy. Nie wymaga to dużego wysiłku, a daje efekty.

Problemem jest to że najbliższa pływalnia jest w Gorzowie, a ja nie mam czasu ani pieniędzy by jechać tam codziennie (30 km). Najwyżej mógłbym pływać w jeziorze, ale aktualnie jeszcze sporo lodu stoi, i w ogóle woda strasznie zimna, więc na to bym poczekał do najwcześniej czerwca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest to że najbliższa pływalnia jest w Gorzowie, a ja nie mam czasu ani pieniędzy by jechać tam codziennie (30 km). Najwyżej mógłbym pływać w jeziorze, ale aktualnie jeszcze sporo lodu stoi, i w ogóle woda strasznie zimna, więc na to bym poczekał do najwcześniej czerwca.

Spoko, masz czas. Poczekaj do lata, woda będzie ciepła, poćwiczysz przez wakacje i wrócisz do szkoły odmieniony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim największym obecnie problemem są kontakty z własną rodziną.

Boli mnie sam fakt ,że jestem jakby niewidzialna , rodzice unikają jakichkolwiek dyskusji na mój temat ...a gdy nie mogą ich uniknąć nigdy mnie nie pochwalą tylko krytykują i wypominają moje życiowe błędy i porażki. Nie widzą sukcesów które osiągam.. jednak każde małe potknięcie zostaje od razu skrytykowane i wypominane przy rodzinie.

Pozytywnie patrzą tylko na mnie osoby trzecie ...tylko oni motywują mnie do połączenia przyszłości z hobby ...Moja rodzina mnie nie dopinguje jeżeli chodzi o moje zainteresowanie ,bo nie rysuje krajobrazów czy realistycznych portretów tylko jakieś "chore pokemony", albo "koronowanego transwestytę z kolcami na grzdylu"..jak to określają.. Jestem przedzielona pół na pół ... bliskie mi osoby z poza rodziny motywują by być kimś w rodzaju ilustratorki książek dziecięcych... jednak w domu słyszę takie komentarze w stylu "do końca życia nie będziesz temperować ołówków".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim największym obecnie problemem są kontakty z własną rodziną.

Boli mnie sam fakt ,że jestem jakby niewidzialna , rodzice unikają jakichkolwiek dyskusji na mój temat ...a gdy nie mogą ich uniknąć nigdy mnie nie pochwalą tylko krytykują i wypominają moje życiowe błędy i porażki. Nie widzą sukcesów które osiągam.. jednak każde małe potknięcie zostaje od razu skrytykowane i wypominane przy rodzinie.

Pozytywnie patrzą tylko na mnie osoby trzecie ...tylko oni motywują mnie do połączenia przyszłości z hobby ...Moja rodzina mnie nie dopinguje jeżeli chodzi o moje zainteresowanie ,bo nie rysuje krajobrazów czy realistycznych portretów tylko jakieś "chore pokemony", albo "koronowanego transwestytę z kolcami na grzdylu"..jak to określają.. Jestem przedzielona pół na pół ... bliskie mi osoby z poza rodziny motywują by być kimś w rodzaju ilustratorki książek dziecięcych... jednak w domu słyszę takie komentarze w stylu "do końca życia nie będziesz temperować ołówków".

To bardzo przykre, jak rodzina nie zwraca na Ciebie uwagi i prawi przykre komentarze.

Dlaczego w ogóle w taki sposób z Tobą postępują, przecież Ty w taki sposób się spełniasz. Po za tym powinnaś być szczera ze swoja rodziną, i nie dawać się stłamsić, inaczej będziesz nie szczęśliwa spełniając marzenia swojej rodziny a nie swoje.

Nie poddawaj się, masz talent i Ty go odkryłaś co chcesz robić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim największym obecnie problemem są kontakty z własną rodziną.

Boli mnie sam fakt ,że jestem jakby niewidzialna , rodzice unikają jakichkolwiek dyskusji na mój temat ...a gdy nie mogą ich uniknąć nigdy mnie nie pochwalą tylko krytykują i wypominają moje życiowe błędy i porażki. Nie widzą sukcesów które osiągam.. jednak każde małe potknięcie zostaje od razu skrytykowane i wypominane przy rodzinie.

Pozytywnie patrzą tylko na mnie osoby trzecie ...tylko oni motywują mnie do połączenia przyszłości z hobby ...Moja rodzina mnie nie dopinguje jeżeli chodzi o moje zainteresowanie ,bo nie rysuje krajobrazów czy realistycznych portretów tylko jakieś "chore pokemony", albo "koronowanego transwestytę z kolcami na grzdylu"..jak to określają.. Jestem przedzielona pół na pół ... bliskie mi osoby z poza rodziny motywują by być kimś w rodzaju ilustratorki książek dziecięcych... jednak w domu słyszę takie komentarze w stylu "do końca życia nie będziesz temperować ołówków".

Widziałem twoje rysunki, i jestem naprawdę pod wrażeniem,

(Moja szczęka już zebrana z podłogi :lunaderp: ) ale nie o tym tu :TWcU3:.

To jest wręcz straszne że rodzina cię tak nie wspiera.

Zapewne rodzice preferują inne wartości, i praca w pszyszłości

nie może się dla nich łączyć z czymś takim jak rysowanie.

Moją radą jest, rodzina to rodzina, jej się nie wybiera, a i szanować trzeba,

ale nie przejmuj się co oni gadają.

Jeżeli ktoś jest nastawiony na krytykę, to już cię całkowicie skrytykuje, nieważne co zrobisz,

a jak widzisz, dużo osób docenia to co robisz,

a skoro już podają ci pomysły na pracę, to nawet nie patrząc na rysunki, musi ci dobrze iść.

Chyba już nic więcej nie dopowiem (I tak jest tego dużo :lyra2: ),

więc teraz tylko życze, by sytuacja się polepszyła.

(W końcu nic nie trwa wiecznie, nawet te złe chwile :bigmacintosh: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miśki... Ups, sorry, kuce:D.

Wasz problem tkwi w tym, że zamykacie się w sobie. Nie mówię, że tak jest z każdym was, ale większość postów tutaj to biadolenie, że nikt was nie lubi. Panowie (i panie), wy poniekąd sami się tego dopraszacie! Kilka stron wcześniej ktoś napisał, że ma problem z kolegami w realu i wspomniał, że został wyśmiany, bo ogląda MLP. Świetny pogląd sobie wyrabiacie. "Kurde, no nie jestem zbyt lubiany, co by tu zrobić żeby sobie u nich wyrobić lepszą opinię... A, wiem! Walnę sobie na fejsie kucyka w avku, i powiem w szkole jaki to fajny serial! Na pewno to będzie świetne pierwsze wrażenie!". I co wam to daje? Czujecie się wyjątkowi dzięki temu, że cała ta "szara masa" łazi na jakieś imprezy, gdzie piją ten obrzydliwy alkohol, a wy oglądacie bajkę o prawdziwej przyjaźni? Niestety, to tak nie działa. Ja wiem, że dla części z was gadam jak potłuczony, bo jednak większość towarzystwa tutaj to fani anime, albo kolesie w glanach w długich włosach w kitkę. Ale prawdziwe życiowe szczęście osiągnięcie w kontaktach z ludźmi, a nałogowe oglądanie MLP, granie w gry, oglądanie anime tylko was bardziej zamyka w sobie. A przyjaciele przez internet, to z całym szacunkiem, nie są żadni przyjaciele. Moja rada. Nie nakładaj koszulki z Rainbow Dash, zgól tego pierwszego wąsa, wyluzuj się, uśmiechaj się do innych ludzi, podchodź do fajnych lasek w mieście i pytaj się ich choćby o godzinę. Dzięki takim działaniom wzrośnie pewność siebie, czymś takim zyskacie naprawdę o wiele więcej od biadolenia o swoich smutkach przypadkowym ludziom w internecie.

Pis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaczy się - twoja rada opiera się stricte na "jeśli musisz to bądź kimś kim nie jesteś bo to też rozwiązanie".... Nie lubię i nie szanuję takich rozwiązań.

3/4 takich takich tekstów "ale ja chcę być sobą!" to podtrzymywanie braku chęci do zmiany, żeby przypadkiem w mózgu nie pojawiła się myśl "boże, ale z ciebie pipka, rusz dupsko, wyjdź do ludzi". Bo łatwiej jest nam dalej tkwić w takiej wegetacji niż siebie zmienić, człowiek boi się zmian.

Jest różnica między byciem sobą, a byciem chodzącym zaproszeniem do szydzenia przez innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oh please. pozwól że coś ci opowiem.

6 lat podstawówki, 3 gimnazjum i 4 w szkołach ponadgimnazjalnych. Łącznie 13 lat wytykania palcami, znęcania się, bicia i poniżania. Łączna wartość sprzętu i ubrań która uległa w tych "zabawach" zniszczeniu przekracza 2 tysiące złotych. Częste wizyty u lekarzy czy w szpitalu. Do tego przemoc w domu i alkoholizm. I mimo tego bałem się zmian. Oh jak bardzo się ich bałem. Bałem się że wszystko się zmieni. Na gorsze. Ale gdzieś tam zaświtał pomysł. Nie zmieniajmy się. Bądźmy sobą mimo przeciwności. Mimo bólu, mimo strachu. Oni robią co robią bo oczekują zmiany. A kiedy jej nie ma, to się denerwują. I wtedy starają się wywołać zmianę coraz to silniejszymi środkami. Ale ja byłem sprytniejszy. Powoli bo powoli zacząłem stawiać twierdze. Pośrodku ruin osobowości. Najwspanialszą, niezdobytą. Moją własną. Lodowa Twierdza, swoista Strażnica Cieni. I w jej tysiącu komnat zamykałem wszystko co dobre. I trzymałem to dla siebie.

W Nocy byłem zwiedzającym, odkrywałem wszystko co udało mi się zebrać.

Za Dnia stałem z maską na murach, patrząc jak kolejne fale rozbijają się o lodowe kolce, o rozpadliny otaczające moje zamczysko.

I tak mijały lata. W końcu maska zastąpiła mi twarz, a ja zagubiłem się w zamku. Nie wiedziałem gdzie jest wyjście. I przez to odsuwałem od siebie to co cenne. Najpierw nielicznych znajomych, potem zaś rodzinę.

Po dość długim czasie nauczyłem się, że Czas to tylko względność, nauczyłem się jak wychodzić z zamku kiedy zechcę i jak chronić nim siebie, nie zamykając się na wszystko wokół. Nauczyłem się że każdy ból można przezwyciężyć, nauczyłem się też że jest wielu takich jak ja, lecz zbyt słabych by samemu postawić fortecę, lub też takich, którzy gubią to co chcieli by umieścić w jej komnatach. Choć ta wiedza przyszła z odpowiednią ceną.

I teraz, kiedy spojrzę wstecz z dumą mogę powiedzieć, że jestem sobą. Że przetrwałem. Choć nigdy nie zburzyłem Twierdzy. Ona dalej jest, w najczarniejsze chwile daje mi schronienie.

Jaki z tego morał? Największe piekło można przetrwać a "presja otoczenia" to słowa zwykle używane przez słabych. Nie twierdze że miałem najgorzej, nie twierdzę też że każdy jest zdolny do tego co ja. Ale też nie twierdzę że nic się nie da zrobić.

Można przegrać mimo, że jest się ostatnim ocalałym na placu boju i można też wygrać, choć klęczysz we własnej posoce. Tego nauczyło mnie życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Meh, i co ja mam tutaj napisać? Skoro istnieje taki temat, wypowiem się..

Smuci mnie to, co ostatnimi czasy dzieje się na forum. Szczerze przyznam, że wiele zmieniło się od tego magicznego dnia, który zostawiwszy po sobie datę w moim profilu 24-07-2012, jest dniem mojej rejestracji na tym forum.

Wiele się zmieniło, oj, wiele. A w szczególności ludzie udzielający się tutaj. Dobre i treściwe posty zostały (w pewnej części) zastąpione krótkimi wypocinami osób, które nie potrafią sklecić dobrze dwóch zdań w logiczną całość. Rzeczywiście, w niektórych tematach są takie posty. A to tylko część tego, przez co mam ochotę rzucić forum w cholerę i po prostu nie wracać.

I nie chodzi mi już tylko o forum, ale i o świat rzeczywisty, i innych ludzi, w których towarzystwie niestety, codziennie (oprócz weekendów) muszę przebywać. Nic nie warci ludzie, świecący głupotą, a nie czymś innym, lepszym. Nieciekawe otoczenie, a większość osób w nim egzystujących to same pustaki, którym w głowie jeden temat, a prócz tego obowiązkową czynnością dla osób tego pokroju jest wyśmiewanie i obrażanie innych za nic, lub podobne rzeczy. Jedynie parę osób jest zdolnych do logicznego myślenia i normalnej rozmowy, zachowanie reszty opisałem wyżej.

Kolejną rzeczą jest brak zrozumienia dla innych. Jak na tym forum, tak ogólnie na świcie.

Tutaj panują straszne ograniczenia - nie można napisać tego, co się myśli, bo przez innych jest od razu wyśmiewane/brane za ból dupy/hejt. W ogóle, takie określenie jak 'ból tyłka' mnie denerwuje, ponieważ wyrażanie negatywnej opinii na temat czegoś tam jest zwykłym ludzkim uczuciem. I smutam dodatkowo z tego powodu, że forum opuściło wielu wartościowych userów. Bez niektórych z nich, szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie spokojnego pobytu na tym forum.

To tyle, a raczej 1/10 tego, co chciałem Wam powiedzieć w tym temacie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:fluttershy5: Forum jak to forum, co z tego, że o My Little Pony... Zawsze znajdą się hejterzy, jeśli nie Ci z zewnątrz którzy uważają nas za ,,gorszych" bo oglądamy pastelowe kucyki, to nawet w środku, znajdziemy takich co się wywyższają, chcą pokazać że są lepsi i poniżają innych. Nic nie poradzisz.

Powiem Ci tak - rok temu też miałem takie podejście - większość ludzi dookoła to idioci, z którymi nie da się nawet kulturalnie pokonwersować... ba! Nie da się w ogóle pokonwersować bo jedyne na co ich stać to spróbować dać Ci w ,,pyszczek" lub podłubać se palcem w nosie. Yh no i owszem, to się nie zmieniło - dalej większość społeczeństwa taka jest... Ale powiem Ci że jakoś ostatnio ciągle chodzę z bananem na twarzy. I to nie przez używki (chociaż poimprezować lubię) tylko... tak po prostu! Nie wiem, ale czasami przyjemnie się jest uśmiechnąć... ot tak. I powiem Ci że nie ma nic przyjemniejszego jeśli jakaś obca Ci osoba ten uśmiech odwzajemni. W życiu warto być twardym, ale czy się takowym jest czy nie - zawsze warto mieć przyjaciół i na nich polegać, spędzać z nimi czas i cieszyć się tym, że się ich ma. Jeszcze lepszą zabawą jest próbowanie zmieniać ludzi na lepsze... ale oczywiście tych, których w ogóle jeszcze się da.

Więc myślę, że nie warto przejmować się ,,ogółem społeczeństwa" bo na ogół społeczeństwa działają tylko mass media i broń masowego rażenia... Warto wśród tego szarego ogółu znajdywać te kolorowe ,,rodzynki" które spowodują że w naszym życiu będzie jak w piosence pinkie ,,Smile, Smile, Smile" - Tyle ode mnie! Mam nadzieję że moja wizja świata i podejście do życia nie jest zbyt cukierkowe dla Was :rd9:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem tu nowa od kliku tygodni, trudno mi określić jak było kiedyś. Pony wcześniej to była dla mnie czarna magia, wtedy miałam inne hobby. Na forum przychodzą nowe osoby a te stare odchodzą. Na każdym forum tak jest, trudno to zmienić.

Osobiście nie lubię czytać długaśnych postów. Chyba, że są naprawdę ciekawie pisane. Ważne jest wolność słowa, niestety nie każdy potrafi uszanować ta wolność. Forum jest od tego by pisać to co uważamy za słuszne. Nie wiem kto tu był wartościowy, jak pisałam wyżej jestem od nie dawna i do końca nie ogarniam forum, jest strasznie rozbudowane.

Nie jest aż tak źle, mogło być gorzej. Jak czytam posty to widzę większości ludzi młodych (nie znaczy to, że jestem stara) którzy jak widać w tym temacie, mają problemy w szkole z rówieśnikami czy nawet z rodziną. Każdy przechodzi ten trudny okres młodzieńczy, a dorosłe życie bywa brutalniejsze (przydałby się wtedy takie kucyki co w zadek, by kopały nieprzyjemnych ludzi ;) Dochodzi do tego zakładanie własnej rodziny i czas na forum się zmniejsza, jeszcze wyjazdy za pracą w obcym kraju, nauka na studiach.

Tak więc wiele w naszym życiu się zmienia na forum również.

A co będzie kiedy zaprzestaną produkcji fajowego serialu MLP?? Forum upadnie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak to się wyżalę:
Mam wrażenie,że nikt nie podziela moich zainteresowań,przez co czuję się jak wyrzutek(ale tak jest zawsze)
I jeszcze:Mam już dosyc mojej szkoły.Bez przerwy mnie targają,przezywają "łusym,cygańskim murzynem z japońii"(z czego nic z tych słów nie jest prawdą),oraz wyżywają się na mnie psychicznie.Jeśli to się nie skończy to wyląduję w psychiatryku(już moja psychika nie wytrzymuje)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro mogę się wyżalić, to proszę!

Nie mogę nic pogodzić! biegówki-synchron-zjazdówki-siata-kosz-Sprint(biegi)

Czasami, tyle mam zajęć, że nie wiem co mam robić! Wszystko lubię jednakowo, a najczęściej jest w tym samym czasie. To okropne uczucie, mam tyle pasji, a do tego muszę wybierać!

Może dla Ciebie nie jest to straszy problem, ale dla mnie jest!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak to się wyżalę:

Mam wrażenie,że nikt nie podziela moich zainteresowań,przez co czuję się jak wyrzutek(ale tak jest zawsze)

I jeszcze:Mam już dosyc mojej szkoły.Bez przerwy mnie targają,przezywają "łusym,cygańskim murzynem z japońji"(z czego nic z tych słów nie jest prawdą),oraz wyżywają się na mnie psychicznie.Jeśli to się nie skończy to wyląduję w psychiatryku(już moja psychika nie wytrzymuje)

Mieszkamy w tym samym mieście, więc jak chcesz się oderwać od ludzi ze szkoły to pisz, chętnie się spotkam i przytulę. ^^

Boli. Boli. Boli.

Dajcie mi umrzeć ;_;

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...