Skocz do zawartości

Stowarzyszenie Żyjących Piszących - dyskusje ogólne o pisaniu/tłumaczeniu.


Dolar84

Recommended Posts

 

Wydaje mi się, że brak koncentracji, to jest coś innego, niż (tfu) "blokada twórcza".

 

 

Rozumiem to, oczywiście. Mówię tylko, że mi pomogły blokadę przełamać - w trakcie tych wakacji jak raz napisałem stronę fica (w lipcu) to niemal szampana otwierałem, a w Omm Writerze pracuje się tak relaksująco, że od ręki strzeliłem kilka stron w dwie godziny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. Ten program już mi się podoba. Tylko ta nutka w tle mnie trochę wnerwia po jakimś czasie, ale tak to nieźle się pracuje. Fajny klimat, jakbym pracował na starej maszynie do pisana, będąc jakimś detektywem, który pisze swoje notatki to akt spraw.   :rainderp:  Ghatorr, dzięki na info. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko ta nutka w tle mnie trochę wnerwia po jakimś czasie, ale tak to nieźle się pracuje.

 

 

Huh... a ta nutka ma być jednym z głównych zalet programu, zaraz obok dodatkowego dźwięku stukania po klawiaturze. Aż chce się pisać, byleby rozbrzmiewał w głośnikach... 

Nie ma za co <3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę w Microsoft Office Word 2007

 

Minęły wieki, zanim się przestawiłam z 2003. Tamten był tysiąc razy bardziej intuicyjny.

 

A jeśli chodzi o relaksujący podkład, nie ma nic bardziej uspakajającego niż to. Oczywiście lepszy efekt jest na żywo, ale z braku laku (i pogody) wystarczy w zupełności :D.

Edytowano przez Madeleine
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie trucie zadów tematem, który z pewnością był po wielekroć wałkowany, maltretowany, bity, okładany, żgany rozżarzonymi prętami i co tylko. Ale w końcu spiąłem się, postanowiłem schować dumę w bardzo głębokiej studni i przyjść tu z pewną sprawą. Mianowicie jestem permanentnie, a przynajmniej tak mi się wydaje, zablokowany. Null. Pustka. Próżnia całkowita. Nicość.

 

Czasem pojawi się pomysł, jak błysk zapałki w ciemnej tajdze. I równie szybko jak płomyczek onej zapałki znika, zdmuchnięty brakiem chęci, sił, czy przygniatającą pierwsze dwa, trzy zdania dozą samokrytycznego "zostaw już to gówno, nie warto". Nie mam najmniejszego pojęcia, czym to może być wywołane [chyba, że trzyletnia depra się liczy] i nie wiem też, jak mógłbym z tym walczyć. Nawet napisanie wartościowego, wymieniającego moje zastrzeżenia oraz chwalącego subiektywnie dobre rozwiązania komentarza do czyjegoś dzieła sprawia mi kłopot [patrz "obiecany" Cygnusowi komentarz. Trzy miechy nazad]. Myślę, że ten post jest czymś w stylu prośby o rady. A przy okazji wywalenia z siebie odrobiny szlamu życiowego. To jak, towarzysze, pomożecie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Relaksujący podkład?

- Age of Opression od Malukah

- Dragonborn metal cover

- dużo muzy od Carbon Maestro

- Moonrise

 

Generalnie - jeśli piszę nie mam być zrelaksowana, wprost przeciwnie. Potrzebuję czegoś klimatycznego, co mnie odpowiednio nastroi.

 

 

EDIT: Tomek, czasami tak jest. Idź na trening, zmęcz się i dostarcz sobie adrenaliny. Albo zacznij się uczyć niemieckiego/czegokolwiek, to zaraz będziesz miał multum wiedzy i pomysłów. I możesz zacząć się obżerać. Osobiście polecam lody czekoladowe.

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomek - spróbuj takiego sposobu: usiądź przed komputerem, otwórz edytor tekstu i NIE RÓB NIC INNEGO. Żadnych mordoksiążek, gadu-gadu, skajpajów i innych przeszkadzajek. Po pewnym czasie sam zaczniesz coś pisać, żeby nie umrzeć z nudów.

Osobiście piszę w OpenOffice, na ogół pod Jeana Michela Jarre'a (na słuchawkach) - jego muzyka w większości pozbawiona jest słów, więc nie rozprasza. Ale zdarza mi się dostosowywać podkład do nastroju, np. jak pisałem rozdział EqueTripa dziejący się w Cloudsdale, to odpaliłem sobie Rainbow Factory WoodenToastera :rainderp: A do manehattańskiego metra z jakiegoś powodu najbardziej pasowała mi piosenka Diamond Dogs Eurobeat Brony'ego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Albo zacznij się uczyć niemieckiego

 

Nein! Tylko nie niemieckiego!

 


To jak, towarzysze, pomożecie?

 

Pomożemy, bo od tego jesteśmy. Tylko proszę nie mówić "towarzysze" bo to jak za (tfu) komuny brzmi. Żart! :P

 

Ja osobiście mogę Ci doradzić, abyś zapisywał sobie czym prędzej ten pomysł "jak błysk świecy w ciemnej tajdzie" (ależ poetycko się zrobiło). Zapisz ten pomysł. Pozwól mu z czasem wykiełkować. Może pojawi się jeszcze jakiś inny pomysł, które będzie można połączyć z tym pierwszym.

 

Pisanie to ciągła "walka", aby wygrać są potrzebne nie tylko umiejętność, ale także wiara w siebie. Jeśli nie jesteś pewien jakiegoś tekstu, do daj go do przeczytania komuś z zewnątrz. Jak zaakceptują Twoją koncepcję, to daj korektorom, aby wyrzucili chwasty i posadzili na ich miejsce coś pożytecznego.

 

A teraz, żeby to zadziałało, najlepiej zostaw to forum, wyłącz inne komunikatory, włącz dobrą muzę, taką, aby wprowadziła Cię w klimat (najlepiej na słuchawkach) i spróbuj coś napisać. Jak nie wyjdzie, to za jakiś czas się uda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje specjalne programy do pisania:

- notatnik w telefonie

- odtwarzacz muzyki z relaksującym podkładem (czyt. Metal i inne ciężkie brzmienia)

Tomek, wydaje mi się, że też tak mam. Pojawia się pomysł, zdążę go zapisać i... Tyle z tego. Już uważam, że to bezwartościowe g*wno i rzucam to w cholerę. Jaki mam pomysł, żeby sobie z tym poradzić? Po prostu siąść i siedzieć tak długo, aż czegoś się nie napisze. Większa motywacja zaczyna Ci się, kiedy robisz się głodny :lol: Ale to brutalne i nie zawsze efektowne, więc staram się znaleźć coś innego.

Dlatego w fazie testów mam to: znaleźć jedną, jakąkolwiek osobę, a w ostateczności wymyślić i starać się pisać na zasadzie pod tą konkretną osobę. Wtedy jak dopadają Cię myśli "to g*wno, nic z tego nie będzie" musisz sobie wmówic, że to nie musi podobać się tobie tylko właśnie temu X.

Oczywiście nie wiadomo czy to zadziała, ale lepiej coś robić niż siedzieć i czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Huh... a ta nutka ma być jednym z głównych zalet programu, zaraz obok dodatkowego dźwięku stukania po klawiaturze. Aż chce się pisać, byleby rozbrzmiewał w głośnikach... 
Nie ma za co <3

 

No właśnie to jest najlepsze. Taka mała rzecz, a cieszy. Muzyczkę to już wolę sobie wgrać swoją, aniżeli tamtą, co jest już gotowa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok,  czytając komentarze do fica poreta (ciekawa lektura, swoją drogą [komentarze, nie fic, którego nie czytałem]), znalałem dość... nurtującą mnie kwestię, o której można by porozmawiać. Mianowicie, Foley napisał coś takiego:

 

 

Dalej... Ni z tego ni zowego pojawia się siostra (!!!) Cadence... (...) Moje zarzuty? (...) "siostra"! Cóż, mnie doświadczenie nauczyło już, żeby nigdy, przenigdy nie dawać rodziny którejś z postaci. To właśnie uważam za największe błędy, które zdarzyło mi się popełnić.

 

Nie za bardzo rozumiem, dlaczego akurat tworzenie rodziny którejś z postaci (zapewne miał na myśli postacie główne) jest aż tak wielkim przewinienem, za jakie je ma Foley. Zwłaszcza, że pisząc fica tworzymy w zasadzie swoją własną rzeczywistość, mniej lub bardziej trafiającą w kanon.

 

A czy dla was tworzenie rodzin to także THE. WORST. POSSIBLE. THING! czy też jesteście w tej kwestii bardziej liberalni?

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybacz za moje niedoprecyzowanie, chodziło o postaci kanoniczne :fluttershy4:

A więc czemu? Bo gusta bywają różne :D Serio. Po prostu uważam za rzecz niesamowicie trudną zrobienie takiej "rodziny", która naprawdę będzie pasować, będzie miała sens... W końcu rodzina to często podobieństwo charakterów czy zainteresowań oraz takie samo wychowanie (w przypadku rodzeństwa). No i o co chodzi z tym gustem? To, co ja, jako autor, uważam, że pasuje, czytelnik ma zgoła odmienne zdanie. Ale zaraz, przecież tak może być z każdą rzeczą w fanfiku! Zgoda. Tylko zakładam, że czytelnik ma o kanonicznych postaciach swoje choćby najmniejsze wyobrażenie, wytworzone podczas oglądania serialu, więc zakładam, że prawdopodobieństwo "kwasu" jest największe. Podobnie jest z shipami postaci kanonicznych.

Ponadto, zauważ, że dodanie rodziny do postaci nie uważam za najgorszą rzecz jaką MOŻNA zrobić, tylko za najgorszą jaką JA zrobiłem :)

Oczywiście to tylko moje zdanie, więc nie zdziwię się, że ktoś ma odmienne poglądy w tej sprawie :dunno:

Edytowano przez Foley
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja popieram robienie rodzin postaciom, rozwijanie ich. Inna sprawa, że w FF Porecika było to zrobione bardzo źle i wyglądało jak Śpiąca Królewna, i zła wiedźma.

Np. seria Silent Ponyville jest przykładem gdzie zrobiono to dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Wybacz za moje niedoprecyzowanie, chodziło o postaci kanoniczne

 

O, to prawie tak, jak twórcy serialu, którzy dorobili Twilight Sparkle brata wziętego z czterech liter :lol:.

 

Również nie widzę nic złego w dorabianiu postaciom rodzin. Jeśli ktoś to robi dobrze, to super, a jak robi źle, to niech się uczy.

Poza tym, kanon się zmienia. W piątym sezonie nagle pojawi się nieznana nikomu złośliwa bliźniaczka Raibow Dash - Dainbow Rash i co? I nico. Zadziała zasada trzech P - ludzie pobiadolą, przyzwyczają się i przestaną (w zależności od charakteru - albo biadolić, albo oglądać) :D.

 


Ponadto, zauważ, że dodanie rodziny do postaci nie uważam za najgorszą rzecz jaką MOŻNA zrobić, tylko za najgorszą jaką JA zrobiłem

 

Dlaczego tak uważasz? Opinia czytelników czy twoja własna refleksja po jakimś czasie?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Dlaczego tak uważasz? Opinia czytelników czy twoja własna refleksja po jakimś czasie?

Moja własna refleksja...

 

Możliwe, że to tylko moja "przypadłość", ale jakoś do tej pory znalazłem może z jeden przypadek, gdzie "rodzina" rzeczywiście miała sens i była dobrze zrobiona :dunno:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako brat dwójki sióstr i jednego brata stwierdzam, że cała ta sprawa z rodzinnym podobieństwem charakterów jest dość skomplikowana. Zresztą rodzinne podobieństwo, czy to fizyczne, czy to charakterologiczne, jest często przeceniane. Ja i brat, na ten przykład, obaj jesteśmy wysokimi mężczyznami, ale brat jest wciąż sporo niższy ode mnie. Ponadto ja mam szeroką twarz i skłonności do tycia, a brat ma wąską i jest chudy, więc jeśli ktoś nie wie, to w życiu nie przyjdzie mu do głowy, że jesteśmy braćmi. Nie widzę powodu, żeby nie odnieść tego i do kuców.

Teoretycznie można się spodziewać, że dzieci wychowane przez tych samych rodziców będą miały podobne systemy wartości, ale nie jest to regułą, zwłaszcza gdy rodzice dość mocno różnią się poglądami, co wcale nie jest takie rzadkie. Do tego same dzieci po części przynoszą charakter ze sobą i wcale nie jest niczym niezwykłym rodzeństwo składające się z brata legalisty, który nawet na czerwonym nie przejdzie, choćby mu tramwaj uciekał, oraz z zadziornej, niechętnej do podporządkowania się regułom siostry. A najlepsze jest to, że brat może być jednocześnie wobec rówieśników niezależnym nonkonformistą, a siostra zgodliwą konformistką...

Dobra, zapędziłem się w rozważania o konstrukcji charakterów. Już wracam do tematu.

Czy da się doczepić którejś postaci kanonicznej rodzinę tak, żeby nie wywołało to bólu zębów u czytelników? Jasne, że się da. Tylko musi to pasować do tego, co wiemy o danej postaci. Applejack, na przykład, ma starszego brata i młodszą siostrę, ale to nie znaczy, że nie może mieć, dajmy na to, jeszcze jednej siostry, bliźniaczki Big Maca o posturze skucyfikowanej Agaty Wróbel. A czemu w kreskówce do tej pory nie było o niej mowy? A chociażby dlatego, bo z powodu czegoś strasznego, co zrobiła w młodości, została wydziedziczona, a klan Apple uważa ją za odszczepieńca do tego stopnia, że Applejack nigdy nie wymawia jej imienia...

To oczywiście tylko przykład, i to pierwszy z brzegu, a zatem oklepany jak cholera (co nie znaczy, że nie da się z niego nic wycisnąć). No i chyba nie muszę mówić, że wprowadzenie takiej postaci musi mieć jakiś cel z punktu widzenia fabuły. Ale wszystko jest do zrobienia.

Edytowano przez psoras
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem o czym gadacie, ale chcę coś od siebie napisać.

 

*żale*

Zastanawiam się czy udostępnić pierwszy rozdział poprawki mojego starego fica.

Spodziewam się komentarzy jedynie od mlptrollowskich ekspertów od fanfikcji, oceniających wszystkie nowo dodane fanfiki w dziale opowiadań, którzy swoimi inteligentnymi racjami mocno mnie irytują, lub jakichś randomów, piszących jedynie "fajne hehz 10/10".

Bo zauważyłam, że ludzie czytają i komentują fanfiki jedynie od tych "sławnych" forumowych autorów albo opowiadania skrajnie beznadziejne, żeby pochwalić się swoją znajomością krytykowania i przy okazji zjechać kogoś ostro po bandzie, później wywołując niezły hype na forum "rany ale to opowiadanie jest do rzyci", "nie polecam wam tego" - jakby kogokolwiek powinno to obchodzić. Czarny Pegaz i te sprawy.

Dla mnie publikowanie tutaj trochę straciło sens, dlatego podtrzymując wasze dyskusje chciałabym zadać pytanie: czy pisanie dla własnej satysfakcji faktycznie tę satysfakcję daje?

pozderki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... Niby nie sposób się nie zgodzić, ale jednak kwestia czy ktoś coś napisze/opublikuje to jego osobista sprawa. W końcu każdy jest inny i co innego może mu tą satysfakcję dawać ;)

Jeśli chodzi o mnie - samo pisanie daje mi jakąś satysfakcję i uważam, że można pisać "dla siebie", ale długo się tak nie pociągnie. W sumie to wszystko zależy od prostej kwesti - czego oczekujemy, czego wymagamy...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Applejuice, nie mógłbym się z tobą bardziej zgodzić.

Smutna prawda jest taka, że o ile nie jesteś znanym na forum autorem (labo po prostu znaną figurą) to masz bardzo niewielkie szanse, by ktoś, kto nie należy do grupki forumowych komentujących superherosów (wyrazy podziwu dla tych nich, co to czytają i recenzują wszystko jak leci) sięgnął po twoje opowiadanie. Może i jest to kwestia dość małej społeczności (a jeszcze mniejszej tej od fanfikcji), co prowadzi do tego typu sytuacji. No chyba że piszesz "spontaniczny" random, albo coś wybitnie głupiego, wtedy od razu wszyscy wchodzą żeby napisać coś w stylu "ikse iksde cie moje kabcie, zgubiłem je ze śmiehu, co ja czytam iksde iksde".

 

O pisaniu dla siebie, sądzę, iż są to trochę banialuki, przynajmniej, jeśli ktoś publikuje (albo ma w zamyśle publikować) swoje opowiadanie.

Jeśli miałbym pisać dla siebie po co miałbym to gdziekolwiek zamieszczać? Przecież nie dbam o odzew.

Po to się umieszcza coś w internecie, by inni mogli to przeczytać i przekazać autorowi swoją opinię. To przeca cało istota, no ni mom rocyji?

Edytowano przez Nicz
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...