Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/25/14 we wszystkich miejscach

  1. Komentarz pod Attkinsem był, teraz czas na moją opinię o Eternal Father. Nie będę się specjalnie rozpisywał, ale kilka słów przecież mogę napisać. Daruję też sobie stronę techniczną, jest ok, ja niczego nie zauważyłem. Tym razem zbiór luźnych przemyśleń. Jak pisałem w poprzednich komentarzach, bolączką Attkinsa była dla mnie kreacja M6, zostawiająca wiele do życzenia. Nie miałem nawet pretensji o to, że zostały przedstawione jako złe postacie, bo to może być całkiem ciekawy motyw, chodziło mi o to, że będąc złe i tak nie przypominały samych siebie... No ale nie o tym miałem mówić... Po prostu ucieszyłem się, że następny fik będzie miał samych OCków, skądinąd zwykle całkiem ciekawie pomyślanych. Razor Drill jest spoko, po prostu. Podoba mi się koncepcja żołnierza z zasadami, teraz jeszcze lekko przytłoczonego sławą, która na niego spadła po niesławnym incydencie w Ponyville. Bosman też był całkiem ok, podobnie jak inni... To jedna z zalet tego fanfika, że autor kreując ledwie garść bohaterów, zdołał pokazać relację między marynarką a piechotą, oficerami, wysokimi oficerami, podoficerami i zwykłymi żołdakami. Nie ma tutaj smutania, wielkich żalów i rozczarowań. Zamiast tego dostajemy solidną, wojskową dyscyplinę wysokiej próby. W połączeniu z szermierką słowną między "równymi sobie" wspaniale widać kontrast tych rozmów z relacjami wyżej-niżej. Po prostu dobra robota. Na początku dostaliśmy też przyjemny opis sytuacji międzynarodowej. Zwykle lubię czytać takie rzeczy, a i tym razem się nie zawiodłem. Masa krajów tego świata terkocze jak multum zębatek w rytm światowej polityki, tworząc sojusze, niepewne koalicje i układy. A po co? No jak to po co, dla władzy i pieniędzy! Przemawia do mnie ta wersja. Wiem, że Dolar inspiruje się oficjalną mapą, nie mam nic do tego, choć znając jego umiejętności w tworzeniu rzeczy "dużych" chciałbym zobaczyć państwa jego autorstwa. Pojawiła się też kwestia religii, z całkiem ciekawymi propozycjami. Sam rzecz jasna rozwiązałbym to inaczej, ale ta wizja bardzo do mnie przemawia, zwłaszcza pokazanie szacunku do tego, co dzieje się na morzu. Pośród fal i sztormów inni bogowie zostają gdzieś baaardzo daleko... No i nie zabija się albatrosów. Jak dla mnie opowiadanie jest dobre. Być może brakuje w nim czegoś dużego, jak w Attkinsie, ale i tak zdaje egzamin. Tamto miało bardziej wyraźne wady i bardziej wyraźne zalety, to jest zdecydowanie bardziej równe. Jest dobre, nie ma co narzekać. Jedyna rzecz, którą chciałem ujrzeć, a jaj nie dostałem, to wymienienie chociaż kilku rzeczy, które poświęcili żołnierze, pomogłoby mi to bardziej poczuć kaliber tej ofiary, bardziej uświadomić mi, jak wiele warte było życie tego jednego albatrosa. Ale nie ma tego... i też nie jest to jakimś wielkim problemem bo Eternal Father trzyma poziom. Będę czytał opowiadania o Razor Drillu, bo nawet mi się podobają. Nie jest to przygodowa lektura pełna akcji, ani odcinkowy SoL, to bardzie refleksja na temat wojska, świata... i panujących w świecie noszących broń zwyczajach. Jeśli ktoś interesuje się militariami w aspekcie bardziej, że tak powiem kulturowym, to bardzo polecam mu tego fika. Jeśli nie, też można go czytać, na pewno nie będzie to czas stracony. Pozdrawiam i przestrzega, by szanować zwyczaje marynarzy!
    2 points
  2. Już dwa posty i nikt nie wspomniał o Samych Swoich? Ani o Jak rozpętałem drugą wojnę światową? Hańba. Więc ja mówię - kultowymi komediami są stare polskie. Nie ten nowe, gdzie jedyny uśmiech cisnący na twarz to uśmiech politowania, ale te stare. Z prehistorii - sprzed lat 80.
    2 points
  3. No i stało się. Napisałem kolejny króciutki tekst. Pod wpływem impulsu zdecydowałem się na rozwinięcie właśnie tego pomysłu. Nie zagłębiałem się w przedstawienie bohaterów, tylko na rozwinięcie głównego wątku i sceny. Bardzo prawdopodobne, że ten krótki tekst będzie wprowadzeniem do świata czegoś poważniejszego, jeśli znajdę czas na napisanie rozdziałowego opowiadania. O tekście: W czasie naukowych badań dochodzi do poważnego wypadku. Główna bohaterka, córka poszkodowanej, toczy ze sobą wewnętrzną walkę. Jej matka przechodzi kolejną operację. Czy tym razem się powiedzie? Krótka lektura na 5-cio minutową przerwę. Tekst: Klik! Epic: 1/10 Legendary: 1/50
    1 point
  4. Disorder Podczas gdy Królowa Chrysalis marzy o zemście, na Królewskim rodzie, Discord uznaje, że życie w Canterlot przestaje mu odpowiadać. Twilight i jej przyjaciółki ponownie muszą stawić czoła zagrożeniu, o skali, której jeszcze nigdy nie doświadczyły. Czy ochronią Equestrię, czy będą tylko bezradnie patrzeć jak pogrąża się w mroku? Hall Prolog Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX Rozdział X Od autora: Nowe rozdziały będą pojawiać się co sobotę, chyba, że nauka lub inne czynniki zewnętrzne opóźnią moja pracę. Miłej lektury
    1 point
  5. Oprócz tego, że stoi ona troszkę zbyt prosto, to nie ma się do czego przyczepić Na prawdę świetna robota ^^ Również jestem ciekaw jak by wyglądała Celestia i Twilight, a szczególnie Rarity :O Rarity chyba bym kupił, o ile fundusze pozwolą
    1 point
  6. Coś randomowego, ale tym razem w 3D
    1 point
  7. Opowiedzi z Razor Drillem są... zdecydowanie inne niż można by się spodziewać. Ot, mamy opowiadanie o doświadczonym żołnierzu, w oddali słyszmy pomruki nadchodzącej wojny, ale póki co... nie mieliśmy okazji jej posmakować. Zresztą, nie o wojnę tutaj chodzi, a o relacje między postaciami, między różnymi oddziałami - wojskowymi i morskimi. Były też wspominane przez Albericha różne wierzenia (oczywiście jedno musiało być z BG ) i pokazanie, że nie mają większego znaczenia. Fajnie też zabrzmiała pieśń marynarzy. I dobrze, że pozostała w oryginalnym brzmieniu. Jakoś czuję, że spolszczona nie miałaby takiej... otoczki jaką ma obecnie, takiego wręcz mistycyzmu. Czytało mi się równie dobrze co pierwszą część, a może nawet lepiej, bo nie mieliśmy kanonicznych postaci. Co jakoś się pięknie ukazuje w Sezonie IV
    1 point
  8. To, tak... Zrobiłam tyko te na które mam pomysł i czas.... Cahan: Kozel: Violett: Reszta niedługo się pojawi...
    1 point
  9. Mały szczekaty i wygląda jak kuń, to będzie Lemur
    1 point
  10. 1 point
  11. Dla mnie kultowe komedie to: - trylogia Sami Swoi - filmy Barei (Nie lubię poniedziałku - cudo!) - Seksmisja Z nowszych - Stare parodie (czy leci z nami pilot, naga broń) - Zabójcza Broń (dla mnie to komedia, sensacyjna ale jednak - scena z bombą pod WC) - Chłopaki nie płaczą - Poranek kojota - Nic śmiesznego, Dzień świra (ok... to raczej tragikomedie, ale można się uśmiać) Reszty nie pamiętam
    1 point
  12. Nie lubię wieśka ...
    1 point
  13. Jak dla mnie harfa najbardziej do niej pasuje.
    1 point
  14. Witajcie moi drodzy Długo czekaliśmy na regenta Applejack. Ilość podań była bardzo mała, w zasadzie konkretnych naliczyłem... dwa. Oba od byłych członków ekipy, toteż nie spodziewajcie się nowych twarzy. Cuddly Doggy jako swojego regenta obrała Airlocka. Jego duże doświadczenie w prowadzeniu działu kucykowego w połączeniu z obecną avatar AJ powinno wypalić. Chciałem napisać, byście powitali go ciepło ale wszyscy którzy są na naszym forum dłużej niż 48 godzin zapewne wiedzą o czym mówię... Śpijcie dobrze.
    1 point
  15. Próbujecie zrobić Pinkie Pie z Księżniczki Twilight? Poratuję bidulę. Niech ma tą harfę.
    1 point
  16. Wspomnieć o "Kosmicznych Jajach" i zapomnieć o genialnej scenie z odtwarzaniem filmu to GRZECH! Nie mówiąc już o pominięciu innych dzieł Mela Brooksa... Do tego status kultowych należy się komediom polskim ("Miś" chociażby, "Faceci nie płaczą", "Jak rozpętałem..." i wieeeele innych). Plus film, przy którym poryczałem się ze śmiechu. Film tak śmieszny, że w Norwegii jest zakazany. Panie i panowie - "Żywot Briana"! Na to samo pierwsze miejsce na podium wpycha się też "Monty Python i Święty Graal". Te dwa filmy są dla innych kultowych komedii tym, czym zwykłe kultowe komedie są dla kiepskich filmideł pokroju tego, co w 99% przypadków płodzi współczesna polska kinematografia.
    1 point
  17. Widzę że ktoś trafił idealnie w moje gusta Nielsen był także moim ulubionym aktorem i tak jak ty uważam że jego rolami życia były właśnie 3 części ,,Nagiej Broni''. Najciekawsze jest to że serialowa Naga Broń czyli ,,Police Squad: In Color'' jest tak bardzo nieznana, i nie odniosła prawie żadnego sukcesu, choć moim zdaniem był to jeden z najlepszych seriali ever. Ale mimo całej mojej miłości do Nielsena i tak moją ukochaną komedią pozostaną ,,Kosmiczne Jaja'' mela Brooksa (zresztą jest to mój ulubiony reżyser) Właśnie ten film powinien obejrzeć każdy reżyser, który próbuje robić parodie, by zobaczyć jak to się NAPRAWDĘ powinno robić. Genialne motywy z ,,przeczesywaniem'' pustyni, albo jak Lord Hełmofon rozmawia z Lone Starrem Hełm: Zanim umrzesz powinieneś coś o nas wiedziec Lone Starr: Co? Hełm: To ja jestem ojcem brata siostrzeńca kuzyna potomka waszej pokojówki Lone Star: Więc kim dla mnie jesteś? Hełm: Absolutnie NICZYM!!! Dlatego jeśli ktoś jakimś cudem nie oglądał polecam serdecznie ten, jak i inne filmy Brooksa A co do współczesnych komedii, to dla mnie na tle starych (zwłaszcza z lat 80/90.) większość jest po prostu żałosna. Nie wiem czy kończą im się pomysły, czy lecą po linii najmniejszego oporu ale po prostu ich ,,nie czuję''
    1 point
  18. Panowie, apeluję o spokój i trzeźwość umysłu. Z tego co mi wiadomo, MasterBezi, ponosisz słuszną karę za swe winy. Radzę po prostu przeboleć sprawę, tak z własnego doświadczenia Zaś do Zegarmistrza kieruję słowa upomnienia, by zmienił ton i sposób mówienia. Owszem, jest to styl prosty i przejrzysty, ale denerwujące są wypomnienia że "chcesz jego dobra", czy "idziesz komuś na rękę". Ludzie się domyślą A jak nie, to... nie .-.
    1 point
  19. Miej 18 lat, wyglądaj na 15, zachowuj się jakbyś miał 12 Enjoy my raep face.
    1 point
  20. Sprom dzielił się swoimi archiwalnymi tekstami z SB i okolic na głównym... Aż w pewnym momencie przestał.
    1 point
  21. To ta sama Rainbow co wcześniej, zachowywała się tak pod wpływem emocji co jest w pełni zrozumiałe jeśli postacie mają zachowywać się wiarygodnie i ludzko. To normalne, że była tak zafascynowana książką, że nie myślała o tym co robi. Proste? Proste. Czepianie się o element jest nie na miejscu bo gdyby postacie zachowywali się zgodnie z swymi elementami to ta kreskówka była by nudna jak flaki z olejem. U RD lojalność się wyróżnia, ale nie oznacza to, że od czasu do czasu nie może popełnić żadnego błędu. Tak w gwoli ścisłości.
    1 point
  22. Ok. A więc tak... Odcinek poświęcony... chwila, wait a second, kto był głównym bohaterem tego odcinka? Po mojemu wszystkie bohaterki Mane Six. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z odcinkiem, w którym rola główna byłaby tak mocno nieokreślona, a uwaga skupiała się równomiernie na każdej z bohaterek. Już pod tym względem odcinek jest dość nietypowy, a jeśli chodzi o resztę... Na pierwszy ogień pójdzie Twilight. Kiedy pojawiła się w znanej z „Rainbow Falls” lokacji, wszystkie znajdujące się tam kucyki, zbiegły się do niej jak do darmowego cytru. Pytacie dlaczego? Otóż okazało się, że Twilight jest księżniczką. Naprawdę? Aha, faktycznie. Stała się nią 22 odcinki temu, jednak dopiero teraz kucyki to zauważyły. Wiele osób uważa to za nielogiczność i nieścisłość. Bajka dla dzieci = logiczność? I don’t think so. Podobnie jak w „Twilight Time” alicorn zachowywała się tak jak na księżniczkę przystało – widać to szczególnie w końcówce odcinka, kiedy zobaczyliśmy jej rozwagę, oraz autorytet jakim cieszy się wśród innych. Mimo to nadal pozostaje starą dobrą Twilight np. nie chciała wykorzystywać bycia księżniczką dla własnych korzyści. Twilight w tym odcinku na tle pozostałych postaci z Mane Six była bardzo… nieskazitelna. Epizod pokazał nam wadę, każdej z bohaterek, oprócz niej. Był to chyba zabieg służący jeszcze większemu wyeksponowaniu jej „królewskości” jednak obawiam się, że przez to Twilight może stracić na swoim starym, dobrze znanym, normalnym charakterze. Następnie idzie Rainbow Dash. Co wzbudziło największą kontrowersje? Bez wątpienia znany już motyw „nielojalności elementu lojalności”. Ludzie hejtują ją za to, że niby „Zaprzedała przyjaciółkę za książkę! WTF i to ma element lojalności?!”. Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale w tym sezonie twórcy postanowili zmienić trochę sposób ukazywania Rainbow jako elementu harmonii. Jej lojalność nie polega teraz na tym, że bez zastanowienia trzyma się swoich przyjaciółek, tylko najpierw wybiera coś innego, a dopiero potem zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i wraca do przyjaciół. Co jest trudniejsze: trzymać się zasad, czy najpierw, poddać się pokusie i je złamać, a następnie do nich wrócić? Zostawiam to do waszej oceny. Oprócz tego po raz kolejny pojawił się wątek RD jako psychofanki „Daring Do” – nie mam nic przeciwko, choć nie ukrywam, że trochę to już oklepane. To może teraz Fluttershy. Znowu zachowywał się jak popychadło – myślałem, że okaże choć trochę asertywności, jednak nie zrobiła tego. Z drugiej strony chciała pomóc Rainbow, widziała, że książka jest dla niej bardzo ważna, dlatego nie chciała jaj zawieść. Poświęciła nawet swój cenny gwizdek, kosztem spełnienia marzenia RD. Innymi słowy była w tym odcinku dość dwuznaczna – z jednej strony nie potrafiła się postawić, a z drugiej zrobiła wszystko by pomóc przyjaciółce. Teraz kolej Rarity i Applejack. Odcinków, w których przeciwne charaktery tych klaczy powodują między nimi scysje jest od groma, a ten się do nich zalicza. Tym razem poszło o estetykę. Prawdę mówiąc nie wiem kto miał racje. Można stanąć po stronie AJ, ale po co jej zardzewiała patelnia? Można stanąć po stronie Rarity, ale na grzyba jej ozdobna spinka, kiedy ma już identyczną? Moim zdaniem oba kucyki w tym odcinku zachowywały się dość nielogicznie, kierowane znanymi sobie tylko „widzimisiami”. Pinkie Pie w tym odcinku znowu zaczęła mnie wnerwiać. We wcześniejszych epizodach zacząłem czuć do tej postaci sympatie, jednak jej dzisiejsze zachowanie znów wrzuciło ją na listę nielubianych prze zemnie postaci. Ni stąd ni zowąd postanowiła zwracać uwagę tłumu na Twilight. Postępowała podobnie do Flima i Flama w „Leap of Faith”, kiedy wykorzystywali Applejack do sprzedaży swojego toniku. Pewnie chciała w ten sposób pomóc Twilight w sprzedaży książek, jednak wzbudziło to tylko niepokój jej przyjaciółki. Intencje miała dobre, jednak wyszło jak wyszło. No i jest jeszcze Spike. Nie. Po prostu nawet nie chce mi się go komentować. Spike w tym sezonie jest kompletną parodią i trawestacją tego co mogliśmy zobaczyć w 3 sezonie, kiedy uratował całe Crystal Empire. Teraz to kompletny dureń i oferma. Jak tak dalej pójdzie to za niedługo nie będzie już można nazwać go nawet backgroundem. Gdyby nie jego motyw komiksów „Pawer Ponies” mały fioletowy smok pewnie przeleciał by przez odcinek zupełnie niezauważalnie. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze masa nawiązań do wcześniejszych odcinków min. nieśmiertelna lampa Discorda z sezonu 3. Pojawiło się też parę postaci, których już raczej nie zobaczymy. W pamięć zapadł mi jednak pegaz – sprzedawca lamp. Nie dlatego, że miał on na tylnych nogach rusztowanie z kołami, ale przez jego kolory. Czy tylko ja uważam, że on wyglądał jak żywcem wyjęty z pony kreatora? Anyway, szkoda by było nie wspomnieć też o dwugłowym psie. Pokazuje to jedynie, że Equestria to naprawdę magiczna krain, gdzie widok niezwykłych stworzeń jest czymś codziennym. Reasumując odcinek jak zwykle bardzo dobry – Twilight ponownie jako księżniczka Rarity ponownie jako estetyczka, Applejack jako prostaczka, Rainbow jako książek maniaczka, Flutter znów jako zwierząt znawca, Pinkie pierwszy raz jako książek sprzedawca, a Spikie jako kretyn. The End.
    1 point
  23. W końcu misiek ruszył zadek i napisał coś. Krótko, bo krótko, ale być może zanosi się na coś więcej. Oby tak faktycznie było Sam tekst, jak zostało już wspomniane, krótki nieziemsko, lecz jeśli faktycznie będzie to wstęp do czegoś większego, to nie pozostaje nam nic innego jak czekać. Inaczej, po co w tak małym materiale, autor zamieściły tyle informacji o magii i sposobach jej badania i obchodzenia się z nią? Bohaterowie w prawdzie nie mieli tutaj pola do popisu, niemniej, klimat został oddany i czytając, czuje się ciężar jaki przytłacza jedną z bohaterek. Misiek sprawnie to przedstawił operując rozmyślaniami i obawami. Nie powiem, cwane. Zatem, misiaczku czekamy na więcej. Wiesz co Cię czeka, kiedy zaczniesz się z tym ociągać, nie? Znam twój numer gg
    1 point
  24. Tekst krótki to fakt - zaiste pięciominutówka. Czytało się przyjemniej, zainteresowanie opowiadanie wzbudziło i człowiek się zastanawia co będzie dalej. Mam nadzieję, że rozwiniesz pomysł.
    1 point
  25. W "Wyciskarce" nie byli ani naciągaczami, ani oszustami. Weszli w jasny układ, niczego w bawełnę nie owijali, a ich produkt działał. W tym odcinku oferowali sok jabłkowo-buraczany, który na pewno jest zdrowy, choć może nie ma AŻ TAK cudownych właściwości. Coś mi się jednak wydaje, iż oni sami uwierzyli w jego działanie, obserwując babunię. Zresztą taka medycyna naturalna jest często skuteczniejsza od konwencjonalnej. Swoją drogą- ciekawe co by się stało, gdy babuni udało się skoczyć- może szach-mat AJ, tonik jednak działa, choć składniki zwyczajne i pospolite...
    1 point
  26. Bez zbędnego pierdzielenia, czas na recke. Ci, co mnie dłużej znają, bądź chociaż wchodzili na mój profil wiedzą, że jestem olbrzymim fanem Braci Flim i Flam. Więc gdy tylko dowiedziałem się, że pojawią się w jakimś odcinku w czwartym sezonie, to moja reakcja była taka. Uznałem to za wieść roku, a odcinek miał być przełomowym wydarzeniem. Ich powrotu oczekiwałem od ponad dwóch lat, kiedy tylko zawitali oni na ekrany. Od tamtej poru uważam ich za najlepsze postacie w serialu, mający najlepszą piosenkę w najlepszym odcinku, jaki do tej pory był. I w sumie mogę powiedzieć, że sami bracia w tym epizodzie nie zawodzą. Ich głosy to muzyka dla mych uszu. Ich ruchy to istne arcydzieło. Ich teksty powinny być wypisywane złotymi zgłoskami. Gdy tylko ich zobaczyłem w tym odcinku, roztopiłem się jak lód na patyku w piekarniku. I co do samych braci nie mam zastrzeżeń. Są oni wciąż tak samo zaje*iści, jak wcześniej. Wciąż rozśpiewani, wciąż roztańczeni, wciąż steampunkowi, wciąż tak samo przyjemnie się na nich patrzy. W sumie, to nie mogłem uwierzyć, że moje modły zostały wysłuchane i pojawili się ponownie, co daje na start odcinkowi pełne 10 punktów. Oczywiście, odcinek ten nie mógł obyć się bez piosenki. Byłoby to skandaliczne, gdyby nasi roztańczeni bracia sprzedawali swój towar bez żadnej pieśni. W sumie, to mogę opisać ją tak: Zaje*ista przez duże Z! Pomimo, iż Super Speedy Cider Squeezy 6000 jest jednak lepsze, to tak piosenka również czyni cuda. Najlepsza piosenka w tym sezonie. W sumie, to wszystko w wykonaniu Flima i Flama jest świetne. Co tu dużo mówić. Wykonanie bez skazy, podkład perfekcyjny, tłum trochę niedomagał, ale jakoś źle nie było. Ubolewam jedynie nad brakiem epickiej końcówki, jak to miało miejsce przy poprzedniej piosence. Chamska starucha musiała się wepchnąć, ale cóż... Piosenka zdecydowanie udana. Daje kolejną dychę odcinkowi. A teraz czas na to, co pogrzebało ten odcinek. Coś, czego się bałem. Coś, czego miało nie być. Najczarniejszy z najczarniejszych scenariusz niestety ziścił się. O co mi chodzi? O to, że Flim i Flam znowu przegrani uciekają, a klucz wręcza ktoś inny. Pod koniec odcinka miałem ochotę zrobić tak. To nie tak miało być!!! To zakończenie miało być całkowicie inne! Ten odcinek miał być całkowicie inny! Ten tonik nie miał być oszukani, a Flim i Flam mieli wręczyć klucz! Nie, nie, NIE!!! Już w ogóle przy oglądaniu czułem taki dreszczyk, że mogą oni (twórcy) ten odcinek lekko... zje*ać... I w połowie oglądania ta myśl mocno narastała. Pod koniec załamałem się... To w ogóle nie miało tak być. W sumie, to ten odcinek to powtórka z rozgrywki. Znowu FF wyszli na tych złych i trzeba ich wyrzucić. Zresztą, w ich pierwszym odcinku nie byli oni wcale chytrzy ani podstępni. Wszystko było uczciwe. Jednak pier*olone husbro, czy kto to tam robił musiał zrobić z nich takich wrednych i podstępnych typów. Tak w ogóle, to bracia Flim i Flam zostali tutaj potraktowani jako takie "złe tło". Coś tak Suri z odcinka o Manehattanie, lecz o wiele gorzej. Ten kurdupel w brylach okazał się niby dobry, a bracia źli. No myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Według mnie, to, co uczynili twórcy to najgorszy scenariusz, jaki mógł się spełnić. Zamiast tego, odcinek powinien wyglądać tak, jak jedno z tych: 1) Najgorszy z tych wymienionych, lecz i tak o niebo lepszy, niż to, co wyczynili twórcy. Barci FF w ogóle by nie było. Pojawiłby się jedynie ten szary karzeł (zwany Silver Shill) który spokojnie wciskałby ten tonik. Jednak później zdaje sobie sprawę, że mógłby on zabić babunie, przez co przyznaje się do winy o daje innym pieniądze, jednocześnie wręczając AJ klucz. 2) Bez Silvera, Flim i Flam śpiewają i tańczą, reklamując swój produkt, który jednak jest prawdziwy i naprawdę czyni cuda, lecz AJ wciąż uważa to za fake, przez co na siłę próbuje udowodnić ich fałszywość. Coś tam coś tam aż pod koniec rozumie swoje błędy i dostaje od braci monetę. 3) Wszystko jest jak do tej pory w odcinku. Fałszywy tonik, symulacje, pływanie synchroniczne itd. Jednak pod koniec FF, wraz z pomocą Silvera, zdają sobie sprawę, że mogli kogoś zabić (i sami nawet próbują powstrzymać Granny przed skokiem) dzięki czemu przepraszają wszystkich za oszustka. Tuż przed wyjazdem oddają AJ monetę, gdyż klacz ta pomogła im uświadomić, że tego typu kłamstwa mogą doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Jednak twórcy musieli postąpić po swojemu, tworząc z braci fałszywych oszustów (którymi do tej pory niebyli), dupcąc odcinek w iście legendarnym stylu. Cały ten wybryk odejmuje odcinkowi wszystkie zalety, jakie do tej pory miał... Podsumowując: Plusy: - Sam fakt powrotu Flima i Flama. - Bracia Flim i Flam. - Świetna piosenka. Jeden, wielki jak Jowisz minus: - Twórcy zjechali fabułę i zakończenie po całości. Ocena: niech już będzie to 5/10 Jeszcze nigdy Habsro mnie tak nie zawiodło. W zamian za najlepsze postacie wzięli najgorsze zakończenie ever, jakie mogło być. Nie ma takich słów na świecie, które opisałby to, jak mocno zawiodłem się na tym odcinku. A miało być tak pięknie... a mogło być tak... cudownie... JAK ONI MOGLI!!! *rzuca się zapłakany na łóżko* Nie, nie nie!!! To się nie dzieje naprawdę. *przez łzy* To miał być najlepszy odcinek... to miało być epickie...To miało być... spełnienie snów... a twórcy zgrabnie przerobili to w wielką kupę śmierdzącego gówna. *wali pięścią w ścianę* Nie daruje wam tego! Przyjdzie czas, gdy twórcy zapłacą za to... Ta zniewaga krwi wymaga. Czuje się wydymany... Ten epizod spieprzył mi samopoczucie, a mój brat się nawet porzygał (może nie tak zaraz po odcinku, ale i tak... On ubolewa bardziej niż ja). To była jedyna szansa, aby ukazać Braci w lepszym świetle prawdy, ale musiało być zupełnie na odwrót... Czas umierać...
    1 point
  27. Efekt placebo... Nie wiem, czy wiecie, ale niemalże wszystkie "suplementy diety" [nieudowodnione działanie, jedyne kryterium jakie ma spełniać, to nie szkodzić] oraz wiele leków to jest właśnie efekt placebo. Tonik Flima i Flama wbrew pozorom może mieć jakieś właściwości zdrowotne, składniki są w sumie zdrowe, nie wiadomo co to za jabłka. Powiedziałabym, że te jednorożce zachowują się bardzo współcześnie. Używają sprytnych trików marketingowych, znają się na reklamie, znają rynek. Układ jaki zaproponowali rodzinie Apple w poprzednim odcinku z nimi wcale nie był krzywdzący! Tak to wygląda- najwięcej kasy dostaje nie rolnik, a przetwórca.
    1 point
  28. A mi się odcinek nie podobał, zwłaszcza morał i zachowanie AJ. Ten tonik, nawet jeśli był to sok z jabłek, mógł działać naprawdę, wbrew pozorom i uważam, że działał, bo się babci naprawdę mocno poprawiło.
    1 point
  29. Nazbierało się tego trochę odkąd ostatni raz odwiedziłam ten temat. I pięknie dziękuję za komentarze ^^
    1 point
  30. Ciekawy pomysł, jakieś nagrody będą? P.S. Wygrałem?
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...