Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 04/27/14 we wszystkich miejscach

  1. Ok. A więc tak... Odcinek poświęcony Spikeowi. Chwila, ale kto to jest Spike? Dla tych, którzy zapomnieli - jest to mały smok, który przez cały sezon zachowywał się jak debil. Jak dotąd pojawiał się tylko w krótkich scenach, mających sprawić, żeby widzowie nie zapomnieli o jego istnieniu. Twórcy nareszcie zrobili odcinek o postaci, gdzie wystąpił w duecie z Rarity. Najpierw Spike. Wiązałem z tym odcinkiem sporę nadzieje, ponieważ myślałem, ze twórcy nareszcie docenią jego sympatyczną postać. Gdzie jest Spike i Rarity, musi być wątek zakochanego w klaczy smoka, chcącego usługiwać jej we wszystkim. Pod tym względem natura Spikea nie zmieniła się ani trochę - nadal jest zakochany w Rarity, co twórcy skwapliwie ukazywali nam przez cały odcinek. Oczywiście smok wciąż jest wobec niej służalczy i porównywanie go do czarnoskórego człowieka, jest rasistowskie, ale jak najbardziej trafne. Zresztą czego innego można by się po nim spodziewać? Otóż tego, że Spike nie mógł znieść widoku, cierpiącej z powodu utraty wiary we własne możliwości, Rarity i jak nie trudno zgadnąć postanowił pomóc ukochanej. Wzięcie ze starego zamku magicznej, mrocznej księgi dla przywrócenia klaczy natchnienia nie jest zbyt dobrym pomysłem. Prawda? Spkie jednak chciał pomóc jej bez względu na wszystko - z jednej strony świadczy to o jego oddaniu wobec przyjaciółki, a z drugiej dodaje kolejną plakietkę z napisem "kretyn" do jego kolekcji, która w tym sezonie stała się dość okazała. Spike widział potem, że Rarity zaczyna szaleć, zdawał sobie sprawę z chaosu jaki wyrządza. Nie zrobił z tym jednak nic, co było dość egoistyczne - wolał spędzać czas z Rarity i nie zranić jej, tym samym pozwalając jej na wywracanie Ponyville do góry nogami. Oczywiście potem zrozumiał,że to zaszło za daleko i po raz pierwszy w całym serialu postawił się jej. To było właśnie rozwinięcie jego charakteru, na które czekałem. Spike został przedstawiony jako ktoś, kto jest oddany swojej przyjaciółce i chce jej pomagać, jednak nie będzie obojętny na zło jakie wyrządza, nawet jeśli przez to ją zrani. To może teraz Rarity. Po raz kolejny jej charakter mnie zadziwił i dał powody do śmiechu. Hipopotam z rogiem skrytykował scenę, którą dla niego zrobiła, a ona rozpłakała się, oraz dla złagodzenia swojego bólu duszy zaczęła jeść lody i słodycze. Powiem wam, że przyjęła to bardzo dzielnie. Niewielu jest takich, którzy znieśli by tak okrutny cios. Pozbawiona wiary we własne zdolności twórcze, Rarity przeżywała kryzys, aż z pomocą przyszedł jej Spikie. Pod wpływem zaklęcia zaczęła zachowywać się... dziwnie. Można by powiedzieć, że klacz była zahipnotyzowana, więc jej zachowanie nie było powiązane z jej naturą. A jednak było. Zostało idealnie pokazane jak Rarity uwielbia rzeczy piękne i gdyby mogła poprawiała by każdy element otoczenia np. wróćcie pamięciom do "Look Before You Sleep" i sceny, w której Rarity strzyże gałęzie na drzewie, aby wyglądały bardziej gustownie. Osobiście nie uważam, aby była to jej wada, no chyba że za sprawą magicznej księgi, będzie chciała "poprawić" całą Equestrie. Rarity była wiec przedstawiona moim zdaniem przedstawiona dość pozytywnie - jej zamiłowanie do tworzenia piękna nie jest czymś złym, a zaklęcie i cała ta afera nie były jej winą. Znaczną rolę, w tym odcinku, odgrywał również Owlowiscious. Jest to dość niespotykane, niewiele jest odcinków, gdzie zwraca się uwagę na zwierzaki Mane Six. Co tu dużo gadać sowa została ukazana jako ptak rozsądny i mądry, a już na pewno inteligentniejszy od Spikea. Owliw zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie może przynieść tajemnicza księga i bezskutecznie próbował nakłonić smoka, do powstrzymania Rarity. Odcinek dał nam trochę wytchnienia od pozostałych członkiń Mane Six, za wyjątkiem Twilight. Znowu zachowywała się jak prawdziwa księżniczka - próbowała ratować kucyki i walczyć z ogarniającym Ponyville chaosem, nie szczędząc wysiłku, jak można było zresztą zauważyć w końcówce odcinka. Spodobało mi się również wspomnienie, o pomocy księżniczki Luny i Cadence. Szkoda, że nie było to pokazane. Bardzo spodobał mi się również powrót do starego zamku księżniczek – jest to chyba moja ulubiona lokacja w całym serialu. Poza tym został on pokazany, jako miejsce mające wiele sekretów i tajemnic. Za sprawą sceny z odnalezieniem magicznej książki, pomyślałem, że ta kreskówka, coraz bardziej przypomina serial fantasy. Innymi słowy, odcinek moim zdaniem jak zwykle udany. Spike nareszcie doczekał się własnego odcinka i rozwoju swojej osobowości, Rarity popisała się swoją skłonnością do histerii i zamiłowaniem rzeczy pięknych, Owlowiscious był w epizodzie ważną postacią, oraz Twilight poznała uroki bycia księżniczką w najbardziej nudnym i sennym miejscu w całej Equestrii. THE END PS: Post ma 5 minut i już zarobił 3 punkty. Lol?
    6 points
  2. Deweloperzy w sumie trochę olali Spike'a w tym sezonie. Nie dość, że pierwszy (i jedyny) odcinek poświęcony tej postaci jest w sumie ostatnim z takich "normalnych", to w każdym poprzednim epizodzie albo go nie było, albo stał jak wycięty z tektury, nie mając żadnego wpływu na przebieg odcinka, albo psuł wszystko, na co spojrzał. Może i odgrywał jakąś tak "główniejszą" role w Power Ponies, lecz nasze odziane w lateksowe stroję bohaterki także miały tam dużo do powiedzenia. Tak czy siak, pierwszy odcinek o Spike'u pod sam koniec sezonu. Czy to nie dziwne, że odcinki o naszym smoczym pomagierze są zawsze pod koniec każdego sezonu? 1 sezon - odcinek z sową był 3 od końca, 2 sezon - smocza wyprawa 6 od końca, licząc wesele jako dwa, 3 sezon - 3 (o zwierzętach) i 5 (nieważne o czym, ważne, że gówniany) od końca i teraz sezon 4 - 4 od końca. Ale kogo to tam obchodzi. Czas się wziąć za dzisiejszą parę kalosz. Ano tak: Spike. Zawsze lubiłem tą postać. Uważam go za kogoś wiernego i mądrego (odcinek z Kryształowym Imperium najlepiej to ukazuję), a jego szczerość zawsze mocno mnie śmieszyła, lecz często pakuję się w kłopoty i jest lekkomyślny. Dlatego właśnie cieszę się z faktu, że ów odcinek jest poświęcony jemu. Najwyższa pora, lecz co z tego wyszło? No muszę przyznać, że nie jest źle. Pomimo kilku scen, w których zachowywał się zbyt lekkomyślnie, raczej jest dobrze. Jak zwykle próbował zaimponować Rarity, co jak najbardziej popieram. Chciał jej pomóc i zrobił to, i nie chodzi mi tutaj o to, że przyniósł jej tą knige (chociaż to też) lecz powiedział jej "nie" na końcu, ratując ją przed obłędu. Bardzo spodobała mi się jego postawa w tej sytuacji: wpierw chciał jakoś "wydymać system", zabierając jej książkę, aby nie robić sobie kłopotu, lecz jak to nie wypaliło, wziął się w garść i obrzucił ją gnojem szczerości. Tak trzymać! Ogółem Spike wychodzi tutaj na plus. Jednak Rarity to już inny kaliber. Muszę powiedzieć, że była mocno nierówna. O ile na samym początku było spoko, tak po surowej krytyce grubasa z kukiełkami zachowywała się już mocno głupio. Wiem, że jest ona wrażliwa na wszelkie komentarze i wpada w doła równie łatwo, co golfowa piłeczka do krateru w Meksyku. Tak mocno rozpaczać z tak błahego powodu? Można powiedzieć: "W końcu to Rarity", lecz no kurde, bez przesady. Zresztą, Rarcia w tym sezonie wpada w histeryczną rozpacz już 3 czy nawet 4 razy! Na początku to lubiłem, ale dajcie spokój. Który raz mam oglądać niemal to samo i to z coraz głupszych powodów? I jeszcze to obżeranie się lodami? Twórcy zapewne chcieli zrobić taki myk, że takie zakompleksione labadziary często obżerają się jak świnie podczas depresji itd. ale tutaj to w ogóle nie pasuję. Dosłownie dno dna. Jednak jeśli chodzi o zachowanie pod wpływem tej książki, to było to... dziwne. Te jej zielone oczy i magia wyglądały bardzo fajnie, lecz mogliby to zrobić jakoś lepiej. Po prostu... jej zachowanie w niczym mnie nie zachwyciło. Była... średnia. Jednak tuż po zdjęciu zaklęcia Rarcia powróciła do swej byłej, fajnej formy. Niestety, większość czasu nasz jednorożec był pod wpływem złej, zielonej mocy, przez co w ogólnym rozrachunku Rarity w tym odcinku wypadła słabo. Morał w sumie jakiś był. "Bądź szczerzy dla przyjaciół". Niby wszystko git, lecz nie lepiej być szczery dla wszystkich, a nie tylko dla osób bliskich? Ten laleczkowy grubas też był szczery i co?, Rarcia zdołowana. Co prawda, była to chamska prawda, lecz i tak reakcja powinna być inna. Ja bym na miejscu tego kolesia powiedział, że wózek jest zły w wielu powodów, lecz i tak dziękuje za pomoc. Tak czy siak, morał jest dobry, lecz moim zdaniem, trochę "niedociągnięty". Gagów i ciekawostek było pod sporym dostatkiem. W pierwszych scenach widzimy rodziców Rarity i SB oraz Hardkorowego Kuca. Musze powiedzieć, że polubiłem tego kolesia z teatrzykiem. Fajnie wyglądał, a zachowanie nawet mi odpowiada. Często animacja oraz wygląd wielu przedmiotów dawał się pozytywnie we znaki. Nawet wspomniana był Cadence i (ech) Luna. Scena z Twilight pod koniec mocno mnie rozbroiła. Jednak dostrzegłem w tym odcinku kilka pomniejszych wad. Skąd Spike wiedział, że ta kamienna książka w jakimkolwiek stopniu pomoże swojej wybrańce serca? Równie dobrze mógłbym wyciągnąć z biblioteki byle jaką książkę i zanieść koledze, który ma problemy finansowe. W dodatku, to całe "odczarowanie" Rarity było... mizerne. Za szybkie i zbyt nagłe. Nie oczekiwałem żadnych wybuchów i laserów, lecz... wolałbym zobaczyć coś innego. Zbierając wszystko do kupy: Plusy: - Spike w końcu ma własny odcinek. - Nasz smoczy pomagier wyszedł dość dobrze. - Fajna czarna magia, w szczególności jej wygląd. - Morał nawet spoko. - Nawet dużo śmiesznych śmiesznostek i ciekawych ciekawostek. - Jak zwykle, ładna animacja i wygląd wielu rzeczy. Minusy: - Chyba jedyny odcinek o Rarity, w którym wyszła słabo. - Zachowanie Rarci mnie nie porwało nawet w calu (ta scena z lodami była okropnie głupia). - Kilka niedociągnięć i dziwnych scen. - Szczerze, to spodziewałem się czegoś lepszego... Ocena: 6/10 No trochę się zawiodłem. Widząc w zapowiedziach Rarity w zielonymi gałkami ocznymi spodziewałem się solidnej ósemki, lecz wyszło, jak wyszło. Nie jest źle, choć odcinek miał mocny potencjał. W dodatku, zdołowało mnie to, kto jest odpowiedzialny za ten twór. McCarthy oraz Corey Powell zawsze mieli dobre odcinki, a teraz razem stworzyli coś... średniego i bez polotu. Przynajmniej mamy odcinek, w którym pierwsze skrzypce grał Spike. Lecz teraz żarty się skończył. To był ostatni, normalny odcinek tego sezonu. Został na tylko epizod z i potem tylko wielki finał. Szkoda, że tak szybko, lecz pozostały nam już tylko same perełki, więc nie ma co marudzić. Oczekuję następnych niedziel z niecierpliwością.
    5 points
  3. Napisy PL: http://www.dailymotion.com/video/x1rm594 Lektor PL: http://www.dailymotion.com/video/x1rm59l
    4 points
  4. Więc tak odcinek dla mnie 7/10, dlaczego? Odcinek pokazał nam ciekawą stronę sowy, gdyż jak widzimy ma ona więcej rozumu od Spika, pomimo mniejszej pojemności czaszki, a może to po prostu zaćma zauroczeniowa, myślałem, że już wielokrotnie dała mu do zrozumienia, że nie interesuje ją mały gimbus bez wykształcenia, ale najwyraźniej nie ma serca by wyrazić to tak dobitni. Ale i tak w końcu będzie musiał przyjąć do wiadomości swoją pozycję mudżyna. Zdziwiła mnie nieco reakcja Rarci na hejt lalkarza, ponieważ nawet kiedy jej dobre imię obróciło się w drobny mak to nie jadła tyle lodów i nie płakała w takim stopniu - według mnie twórcy trochę przesadzili w tej sytuacji, ale jest to klasyczny element komedii z pannami wyższych sfer więc ujdzie. Niestety i dały ciała ten tysiąc lat temu. Dostęp do tej książki był stanowczo zbyt łatwy, czary o tej sile powinny mieć znacznie lepsze zabezpieczenia, niż stalowa kłódeczka - no rozumiem spadające schody były ok, ale myślałem o czymś typu zbliżających się ścian czy coś, a na samo otwarcie powinno zostać nałożone zaklęcie znane tylko przez księżniczki. To było zdecydowanie za proste, Spike powinien skakać pomiędzy ostrzami, albo zjeżdżać ze zjeżdżalni, która tak naprawdę byłaby maszynką do mięsa . A przy sprzątaniu Celestyna, mogłaby, trochę pomóc, a nie się ciastem w pałacu obżerać Podobała mi się chwilowa przemiana Rarity w czarny wręcz charakter, jednak użycie tego motywu nie zostało według mnie do końca wykorzystane w tych 20 minutach. Spike powiedział ową prawdę zbyt szybko. Według mnie powinno to wyglądać mniej więcej tak: 1. Rarity już porządnie narozrabiała. 2. Twi dowiedziała się, że to jej sprawka. 3. Rarity tworzy coraz większe zło. 4. Twi staje w szranki z naszą klaczą, aby ją powstrzymać, ale nie daje rady ( skoro 3 księżniczki usuwały skutki tych przemian to nie zdziwiłbym się, gdyby nie poradziła sobie z jej mocą). 5. Spike przełamuje się podbiega do niej i wyznaje prawdę. 6. Zaklęcie ustępuje. 7. Rarity nic nie pamięta. Ogółem odcinek mi się podobał, jednak według mnie sporym minusem było źle rozłożone natężenie i nasycenie poszczególnych sytuacji. A morał z odcinka jest taki - Celestia ma lenia
    3 points
  5. Haha... Ahahaha... MUAHAHAHAHAHA!!! Cztery. Cztery. Cztery friendzone'y Spajka. In your faces, Sparity fans! Łuskowate popychadło może robić za mudżyna całe życie, ale z tej mąki chleba nigdy nie będzie. Szaleństwo Rarci było wspaniałe. Raczej nie możemy liczyć na Nightmare Rarity, ale to był godny substytut, szkoda tylko, że odbyło się to wszystko tak szybko - ale cóż, 20 minutowe odcinki... Oczywiście motyw z zamkniętą książką był mocno naciągany, ale do tego każdy fan MLP powinien być już od dawna przyzwyczajony. No i fajna była ostatnia scena z Twilight. W przeciwieństwie do poprzednich sezonów, gdzie całe Ponyville mogło zostać zruinowane, a twórcy w żaden sposób nie odnosili się do kwestii jego odbudowy (Storm of the Century przychodzi do głowy), tak tutaj widzimy, że do odwrócenia skutków działania zaklęć Rarity nie starczyło jedno cudowne zaklęcie - Twi musiała mocno tyrać razem z Luną i Kadencją, żeby przywrócić miasteczko do porządku. Także tu jest duży postęp, ale widzimy to też w innych odcinkach, gdzie scenarzyści odnoszą się do wydarzeń z poprzednich odcinków - nawet sam motyw Zamku Księżniczek o tym świadczy, ale jest cała masa innych nawiązań. Me gusta. Ale friendzone'y Spajka zrobiły mi dzień, noc, i cały kolejny tydzień. P.S. Cygnus doczekał się pomnika w Ponyville:
    3 points
  6. KOMENTARZ ZDRADZA TREŚĆ OPOWIADANIA. (Muszę to pisać, bo chowanie tekstu w spoiler mi się popsuło... Ja to wszystko potrafię zepsuć.) Nowi „Poszukiwacze”, cudownie. Spojrzałam: część z Pinkie. Myślę sobie: „Ha, ha, ha, tego nie dało się nie spieprzyć, będę miała używanie, napiszę zgryźliwy komentarz”. Spieprzyć nie spieprzyłeś, używania mieć nie będę, a zgryźliwe komentarze nie służą ani piszącemu, ani krytykowi. Do sedna: Wiedziałam, że w przypadku pozostałych Mane 6 nie zdołasz napisać czegoś tak „materialnego” jak w części z Rarity. Wiadomo – tylko jej talent można w ten sposób oddać. Nie miałam natomiast pojęcia, jak rozwiążesz tę kwestię. A udało Ci się pierwszorzędnie. Jestem pod wrażeniem. Piękny pomysł, żeby największym lękiem Pinkie była odpowiedzialność za samą siebie i za swoje życie. Bardzo to do niej pasuje, tak samo jak to „uciekanie” – przed dorosłością, przed powagą, przed tym, co „się powinno”. Pinkie w tym opowiadaniu jest taka, jaka powinna być – pisałam to już w komentarzu pod pierwszą częścią i z przyjemnością powtórzę to teraz: Twoje postaci są cudownie prawdziwe i fantastycznie wiarygodne. Uwielbiam Twoją Pinkie, Twoją Rainbow, sposób mówienia Applejack – cudo! Jest to największa zaleta tego utworu. Widać, że tym razem odstąpiłeś nieco od typowej obyczajówki – mamy trochę snów, wielką tajemnicę i ogólnie jest bardziej, hm, enigmatycznie. Początek może nie jest tak spektakularny jak w „Szczęśliwym Klejnocie”, ale nie szkodzi – motyw koszmaru skutecznie przytwierdził mnie do monitora i nie puścił, dopóki nie doczytałam do końca. Świetnie budujesz napięcie – akcja znowu fajnie, powoli się rozwija, chociaż tego „kryzysu osobowości” nie widać tak wyraźnie jak u Rarity. No proszę, tym razem runa wywołała chorobę i zakłóciła typowe, codzienne aktywności Pinkie (które, swoją drogą, są świetnie opisane). Przy okazji – na początku jakoś dziwnie i bez sensu przeczytałam nazwę choroby i przez całe opowiadanie byłam święcie przekonana, że ją wymyśliłeś, a tak naprawdę miałeś na myśli półpaśca będącego powikłaniem ospy… Jakim cudem ja zdałam maturę z moją umiejętnością-inaczej czytania ze zrozumieniem, to ja nie wiem do tej pory. Wracając do opowiadania: świetny pomysł, świetne wykonanie, świetne sny i atmosfera grozy, kiedy Pinkie ucieka przed tajemniczymi drzwiami. Aha, i jeszcze to jest świetne, że nagle zakończenie poprzedniej części pięknie nabrało sensu. Wiedziałam, że zrobisz to tak, żeby wszyscy będą wniebowzięci, ale nie spodziewałam się, że Pinkie wykradła kamień. Super. Jedyne, co mi się nie podobało, to rozmowa Rainbow, Rarity i Pinkie przed wyjazdem dwóch pierwszych do Canterlotu. Zachowywały się tak, jakby Pinkie co najmniej konała i miała ich nigdy więcej nie zobaczyć. To przecież był jeden dzień! Ja rozumiem, Pinkie kocha przyjaciółki i dosadnie pokazałeś, że nie może bez nich żyć, ale to całe „uświęcanie się”, że niby „nie pojedziemy, bo bez Pinkie nie można” wydało mi się przesadzone. Kilka cytatów-diamencików: Jeśli istnieje coś, co można określić przymiotnikiem „pinkipajowe”, to jeżeli nie powyższe słowa – to ja już nie wiem, co. Styl jak zawsze nienaganny, aczkolwiek… Dobra, przyznam się. Potwornie mnie wkurza Twoja maniera „podmiotów opisowych” – fioletowa jednorożec, niebieska lotniczka, miłośniczka zabaw wszelakich… Wiem, że to typowe dla tego fandomu… Wiem, że Twoja twórczość stoi na tak wysokim poziomie, że jest to czepianie się dla samego czepiania… Ale skoro niektórzy mogą nie cierpieć spolszczonych nazw własnych, to ja roszczę sobie prawo do niecierpienia unikania za wszelką cenę powtórzeń imion postaci. O! Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na Rainbow. Madeleine
    2 points
  7. PONIŻSZY KOMENTARZ ZDRADZA SZCZEGÓŁY TREŚCI. Jak ja długo męczyłam ten fanfik… Przeczytanie całości zajęło mi ze dwa bite tygodnie, ale po drodze musiałam „przegryzać” czymś normalniejszym. Na wstępie chciałabym napisać, że przeczytałam komentarze, które szanowni forumowicze zamieścili nade mną i mogę powiedzieć, że zgadzam się ze wszystkimi. Cóż, cieszę się bardzo, bo to znaczy, że udało mi się zrozumieć tekst, a to do zadań łatwych bynajmniej nie należało. Od razu mówię, że poniższy komentarz może być nieco (czytaj: mocno) chaotyczny. Zacznijmy od początku. Część pierwsza. Tutaj nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Opowiadanie jest krótkie i… hmm… dziwne. Tak, dziwne to chyba dobre słowo. Widać, że autor posiada jakieś umiejętności. Mogę nawet powiedzieć, że są one spore. Na tym etapie styl jeszcze nie przeszkadza – jest taki, jaki powinien być, dostosowany do treści. Powiem więcej – ten tekst jest naprawdę kunsztowny, przemyślany, przepełniony muzyką, dźwiękami i poezją. Nie trzeba puszczać zaproponowanego przez Ciebie podkładu, żeby to czuć (swoją drogą, opowiadanie czytałam głównie w nocy, więc nie bardzo miałam możliwość głębszego zapoznania się z tą muzyką – słuchawki są złe i niszczą słuch – ale moim zdaniem ona nie jest konieczna; a jako osobne utwory te piosenki bardzo mi się podobają, masz dobry gust). W tekście dominuje bardzo wyraźny klimat grozy, który jest potęgowany przez styl – krótkie, „rwane” zdania, liczne środki stylistyczne typowe dla poezji… W sumie można to uznać za próbę połączenia prozy z poezją. Czy udaną? Raczej tak. Na tym etapie jeszcze tak. Co nie zmienia faktu, że przez fanfik, mimo że krótki, ciężko się przebić (a to dopiero pierwsza część! Najkrótsza ze wszystkich!). Ogólnie można powiedzieć, że „Symfonia” stanowi wstęp do rozwinięcia serii i dobrze spełnia swoją rolę, ale niczego szczególnego w niej nie widzę. Nie mówiąc już o tym, że ze względu na sugestywne i brutalne opisy tekst mógłby spokojnie wylądować w MLN. Część druga. Plusem jest to, że muzyka zdaje się wszechobecna. Można się wczuć w klimat, ale potrzeba do tego sporo samozaparcia – na początku myślałam, że ten styl, te wszystkie dziwaczne pisarskie maniery pojawią się tylko w „Symfonii”, ale niestety pomyliłam się. Jak się miało później okazać, cały dwustustronicowy tekst jest w ten sposób pisany. Nie dziwota, że międliłam to przez pół miesiąca i nie mogłam skończyć. Na tym etapie zaczynały mnie już denerwować te zdania sprawiające wrażenie, jakby je rozpłatano siekierą i w krwawiącą ranę wciśnięto kropkę. Nie, stop. Nie denerwować. Wkurzać. Mocno. Jest różnica między budowaniem napięcia przez krótkie zdania a stawianiem kropek, gdzie popadnie. To, że autor uczęszczał na warsztaty literackie, że ma doświadczenie w tworzeniu scenariuszy dłuższe niż pół mojego życia i posiada wszelkie inne przymioty – to bardzo ładnie, ale nie zwalnia go z obowiązku stosowania jakichkolwiek zasad językowych. Zaimki przymiotne takie jak „który”, „jaki”, „co” istnieją po to, żeby wprowadzać zdanie podrzędne, a nie, żeby zaczynać nimi nowe zdanie. Bo potem tekst czyta się beznadziejnie. Jakbyśmy mieli astmę. Która szarpie naszymi płucami. Co powoduje, że nie możemy złapać oddechu. Ani dokończyć zdania. Które powinno być dłuższe, a nie jest. Bo autor sobie ubzdurał, że w ten sposób spotęguje napięcie. A jedyne, co potęguje, to zirytowanie czytelnika. (A teraz wszyscy ci, którzy nie czytali opowiadania, niech sobie wyobrażą coś podobnego przez dwieście – słownie: dwieście – stron. Waleriana w lewej szafce nad lodówką.) Dobrze, zostawmy już tę kwestię, bo autor chyba po prostu w ten sposób pisze, że zdań złożonych nie lubi i się tego u niego nie wyplewi. Co można powiedzieć ogólnie o części drugiej… Na pewno jest lepsza niż pierwsza. Mamy bardzo dobrze oddane szaleństwo – każda z Mane 6 otrzymuje swoje magiczne „pięć minut”. Tak, myślę, że rodzaje obłędu zostały idealnie dopasowane do poszczególnych postaci. Najbardziej podobała mi się Fluttershy – absolutnie cudowna kreacja. Ona właśnie taka jest – niosąc ratunek przyjaciołom, zapomina o sobie. Bardzo dobrze to oddałeś. Wierzę w Twoją Fluttershy. Najfajniej wyszła z nich wszystkich. I znowu – za tę część opowiadanie ewidentnie powinno wylądować w MLN. Bez przesady, ale to już nie jest trochę krwi czy innych wydzielin. To jest paskudne, przerażające i wyjątkowo mocne. Gdybym miała młodsze rodzeństwo, nie chciałabym, żeby to przeczytali. Już od kolejnej części jest w tym względzie okej, ale w „Opus Magnum” – nie. Mógłbyś chociaż dać tag Mature lub +16. Opowiadanie nie jest serią. Przez poniższą recenzję przetoczy się jeszcze parę argumentów za tym stanowiskiem, jednak ten jeden jest ewidentny – serię dałoby się podzielić w taki sposób, by połowa wylądowała w innym dziale. Ze „Światłem…” nie można tak zrobić, bo czytelnik nie zrozumiałby ani słowa z kolejnych części bez znajomości pierwszych (w sumie, są fragmenty, kiedy czytelnik tak czy siak mało co rozumie, ale nie drążmy już tego tematu, uznając litościwie, że niektórzy po prostu mają taki „intelektualny” – nie pisz „przeintelektualizowany”, nie pisz „przeintelektualizowany” – sposób bycia). W tej części zirytowała mnie niewiarygodność bohaterów. Po tych wszystkich okropnych wydarzeniach oni po prostu… urządzili sobie festyn. I ich głównym problemem stało się, kto zagra na gitarze czy innych bębnach. Plus za Ligę Znaczkową, która zdobyła wreszcie znaczki. Minus, że w jednym momencie. Ponadto po przeczytaniu „Opus Magnum” zanotowałam w myślach, by wytknąć autorowi, że trójka źrebiąt ot tak pokonuje sobie przerażającego potwora mającego moc sprowadzania na innych obłędu, podczas gdy Elementy Harmonii tkwią sobie w więzach i płaczą z bezsilności. Dopiero dużo, dużo później, po przeczytaniu części czwartej bodajże, doszło do mnie, co tak faktycznie się stało i pokiwałam głową z uznaniem, bo to jest naprawdę dobrze wymyślone. Niestety, całe to moje skonfundowanie dowodzi tylko jednego – to opowiadanie nie jest serią. Seria to zbiór kilku opowiadań połączonych wspólnym motywem, z których każde można czytać osobno BEZ SZKODY DLA INNYCH. Tymczasem żeby nie uznać pierwszej części za wytwór odurzonego umysłu twórcy, trzeba przeczytać drugą, a żeby drugiej nie uznać za dziwną mieszankę gore z poematem, trzeba przeczytać trzecią i tak dalej. Część trzecia. Dla mnie najlepsza. Absolutny majstersztyk. Świetna fabuła, genialni bohaterowie, styl nieco inny, chociaż znowu rwane zdania są i mają się dobrze (ale na tym etapie już powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać, o zgrozo). Bardzo podobał mi się opis przyjaźni głównych bohaterów, jak się poznali, jak Light po kolei im pomagał. Wszystko to było takie cudowne, baśniowe. Cała ta część jest jak bajka. Light to fajna, ciepła postać, a jego stosunki z przyjaciółmi – wybacz, że to powiem – przypominają sektę (ale w takim dobrym tego słowa znaczeniu – o ile dobre tego słowa znaczenie istnieje). Chodzi mi o to, że oni są sobie tak bliscy, kochają się, oddaliby za siebie życie, zapisują swoje sny (sic!). Lubię, jak ktoś opisuje relacje między bohaterami, a tu jest to zrobione na tyle szczegółowo, że z pomrukiem zadowolenia mogłam się w nie wgryźć i w nich zatonąć jak w puchowej poduszce. Motyw podążania za marzeniami ścieżką wyznaczoną przez sny początkowo do mnie nie przemawiał. Jakoś tak nie mogłam ogarnąć, że on całe życie czekał na tę wyprawę, skoro tym jego ach jak wielkim marzeniem była po prostu wyprawa do Canterlotu i gdzieś tam jeszcze. Powtarzałam sobie w myślach: „Kurde, i on dopiero teraz pojechał? Skoro tak mu na tym zależało, to nie mógł zaoszczędzić trochę? Przecież to tylko stolica, a nie koniec świata”. Oczywiście, potem przeczytałam kolejne części i diametralnie zmieniłam zdanie. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że miałeś rację mówiąc, iż w Twoim tekście nie ma rzeczy przypadkowych. Faktycznie, nie ma. Wszystko pięknie ze sobą współgra, jedno wynika z drugiego, a to, co w pierwszym odruchu wydaje się naciągane, tak naprawdę ma solidne wytłumaczenie Wątki z różnych części pięknie się ze sobą splatają i uzupełniają. Jest to kolejny dowód na to, że przy utworze nie powinno być tagu Seria. Jeśli ktoś nie przeczyta całości, nie jest w stanie wyrobić sobie zdania, a początkowe części bynajmniej nie są najlepszym, co mogłoby w życiu spotkać przeciętnego zjadacza fanfików. Osoba, która nie przebiła się przez początek, nigdy nie przekona się, że opowiadanie tak naprawdę jest dobre i wartościowe, a autor odznacza się niebywałym talentem do tworzenia przemyślanych fabuł. Gdzieś w połowie tej części zaczęłam czuć przesyt bajkowości. Z początku mnie ona zachwyciła, ale potem poczułam się znużona. Tak, jakbym wytarzała się w cukrze pudrze. Wszystko tu jest takie… słodkie? Klejące, lepkie, różowe wręcz. Sąsiedzi będący dla siebie jak rodzina, przyjaźń dająca siłę, świat jako wielki plac zabaw dla źrebaków (a na tym placu zabaw alkohol, narkotyki, gwałciciele i wiele innych fajnych rzeczy – wybacz sarkazm). Nie wspominając o tym, że wszyscy tu płaczą. Ogiery, klacze, dzieci, drzewa, cegły. Wszyscy. Non stop. Z powodem, bez powodu, ciągle. Pamiętam, że podczas czytania irytowało mnie to w równym stopniu, co poszatkowane zdania oraz mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym. O, przypomniało mi się – jeszcze jedna rzecz do stylu A właściwie dwie – wszechobecna inwersja i imiesłowy. Szczególnie to widać w części ze Strażnikiem Mroku. Trudno ocenić, czy jest to dobre, czy złe. Na pewno „jakieś” – odznaczające się, odmienne. I znowu – Strażnikowi Mroku takie zabiegi pasują, ukazują jakąś jego potęgę, niedostępność, nie wiem, jak to nazwać. Ale znowu – co za dużo, to i świnia nie zeżre. Tak z innej beczki – uwaga kompletnie niezwiązana z samym opowiadaniem. Otóż, kiedy niektórzy opisują barwy kanonicznych bohaterów, mam wrażenie, że jestem daltonistką. Twilight ma jasnoczerwone pasemko we włosach, Apple Bloom jest prawie złota, Sweetie Bell szarawa… Gdzieś przeczytałam nawet, że Applejack ma kremowe umaszczenie. Zaczynam się zastanawiać, czy wszyscy – ja i ci ludzie – oglądamy ten sam serial, czy może to ja mam większe niż zwykle problemy z oczami. Kończąc o części trzeciej: bardzo polubiłam Lighta. To takie połączenie Luny Lovegood z guru. Ciepły, kochający, „inny”, charyzmatyczny. Ciągnie do siebie tłumy. Część czwarta. O matko. Mój drogi – jeżeli ledwo przebrnąłeś przez „Symfonię”, to na Twoim miejscu nie zabierałabym się za „Fui Primus”, bo się, biedaku, wykończysz. Poniżej próbka tego, co można w tej części znaleźć (tylko dla odpornych): I tak dalej, i tak dalej, przez kilka stron. Mogę powiedzieć tylko jedno: Jaki piękny, cudowny, pierwszorzędny przykład pseudopoetyckiego bełkotu. Na zielony bór, tego nie da się czytać. Przynajmniej nie na trzeźwo. Cały ten opis o iskrach, tańcu i budzeniu się mroku można było z powodzeniem skrócić do jednego akapitu, zamiast katować czytelnika epopeją powtarzających się motywów i nic niewnoszących zdań. Przeczytałam ten przydługi wstęp w całości tylko po to, by przekonać się, czy jest w ten sposób napisany do końca. Owszem, jest. Nie widzę sensu istnienia tego fragmentu, skoro później następuje rozmowa księżniczek z ich ojcem i stworzycielem, która cały ten opis streszcza i to w bardziej przystępny sposób. Swoją drogą, pomysł, by księżniczki narodziły się z idei, która jest zaprzeczeniem mroku Strażnika, jest boski i innowacyjny. Podoba mi się szalenie, a zdanie: „Jedna zaczęła przewyższać drugą, jakby żyjącym bliższe było tylko jedno oblicze światła” to majstersztyk. W ogóle ta część podobała mi się ze względu na oryginalne, świeże spojrzenie. Powstanie Elementów Harmonii jako połączenie idei dobra i zła, narodziny Cadence jako idei z Kryształowego Serca, następnie mamy opowieść o tym, skąd wzięli się Sombra, Discord i Nightmare Moon – super. Najbardziej zapadł mi w pamięć opis kary dla krnąbrnego sługi, któremu wydawało się, że może wydawać rozkazy Panu Mrocznych Mocy. Zamiana w kryształ i zmuszanie do śpiewu w męczarniach przez całe wieki – genialne, niepokojące, mocne i do szpiku kości złe, a zarazem takie… hm, sterylne. Świetne, świetne. Jak chcesz, potrafisz wymyślić coś mrożącego krew w żyłach, a zarazem bez typowej otoczki gore. No i jeszcze lekcja o niezapominaniu bliskich zmarłych. Coś pięknego. Aż się wzruszyłam, kiedy to czytałam. „Nic nigdy nie dadzą żadne świetliste potęgi, jeśli nie staną naprzeciw mroku swego” – to zdanie idealnie podsumowuje całe opowiadanie. Uwielbiam zabieg opowiadania jednej historii z perspektywy różnych osób, ale to już zaczyna być nużące. Czuję się tak, jakbym trzeci raz czytała to samo. Mimo wszystko szalenie podoba mi się zamysł, by wydarzenia z „Opus Magnum” były tylko i wyłącznie planem Pana Mroku. Ucieszyło mnie takie wyjaśnienie i pogłębiła się moja sympatia do tej postaci, którą uważam za drugą najlepiej skonstruowaną w całym fanfiku. Drugą – bo pierwszą jest Light. Kreacja najpotężniejszego z alikornów, pana nad panami, stwórcy wszechrzeczy podoba mi się niezmiernie. Jest idealny – srogi, ale sprawiedliwy, poważny, dumny, dostojny, mądry mądrością przedwieczną. To pan i władca. Wyznacza ścieżki, budzi strach i szacunek – a do tego wszystkiego jest kochającym ojcem. Popełnia błędy, ale umie się do nich przyznać i je naprawić. Nie chce nikogo skrzywdzić, choć inni często widzą w nim monstrum. Niezrozumiany, ale rozumiejący. Wszechmocny, ale odpowiedzialny. („Wielka moc to wielka odpowiedzialność”… Wybacz, chyba się lekko zapędzam podczas pisania tego komentarza .) Jedna nieścisłość – z jakiej racji Pan Mroku nazywa Twilight „swoją najmłodszą córką”, skoro jego dzieci powstały z iskry obudzonej pośród mroku, która przez wieki szukała swojej idei (czy jakoś tak?), Twilight natomiast na księżniczkę wyniosła Celestia za zasługi dla kraju? Zbliżamy się do szczęśliwego końca. Część piąta. (Dzięki Bogu krótka.) O ile postać ojca księżniczek podobała mi się w części czwartej, to tutaj uważam, że jego potencjał został zmarnowany. Trzeba się zdecydować – czy dostojny i potężny duch mroku, czy zagubiony tatuś-kapeć. I na dodatek to zaprzyjaźnienie się z Lumine… Jednorożec powinien czuć do alikorna nieskończony respekt i oddanie, a nie udzielać rad, że w życiu ojca ważne jest to, a tamto nie, bo coś tam. Po pięknej kreacji Pana Mroku z części poprzedniej postawienie tej dwójki na równi strasznie mi zazgrzytało. I co, nie trzeba było tak od początku? Żeby było miło, żeby było normalnie? „Ścieżka przez sny” ma niebywały potencjał i fantastyczne postaci, a Wave jest po prostu uroczy jako epizodyczny błazen. Szkoda, że zamiast wycisnąć z tych bohaterów, ile się dało, Ty wolałeś pójść w stronę filozoficzno-poetyckiego dyskursu. Trochę to głupie, ale od chwili, gdy Twilight pobiegła na spotkanie z księżniczkami, myślałam tylko o tym, że Spike stoi pod drzwiami i na nią czeka… Ogólnie o całości: Potwornie ciężki styl, przez który trudno się przebić. Mieszanie czasów, inwersja, urywane zdania, które co prawda odróżniają opowiadanie na tle tysiąca innych, podobnych, ale jednocześnie wywołują u czytelnika ból głowy (i uzębienia, którym po kilkudziesięciu stronach zaczyna regularnie zgrzytać). Przegadanie (tak, to mogłoby być o połowę krótsze i wówczas prawdopodobnie więcej osób dotrwałoby do końca. Uwaga, doktor Madeleine stawia diagnozę – otóż, szanowny Panie, cierpi Pan na słowotok większy niż ja przy komentowaniu. Do tego dochodzi tendencja do powtarzania pewnych rzeczy kilkakrotnie oraz do komplikowania akcji i tworzenia niekończących się ciągów wielopoziomowych przemyśleń bohaterów). Niektóre części są bardzo dobre, inne nie. To nie jest seria, bo wydarzenia z różnych fragmentów nawzajem się uzupełniają i wymagany jest obraz całości dla zrozumienia treści. Początek zabija to opowiadanie, potem jest już lepiej. Pięknie potrafisz łączyć wątki i zaskakiwać czytelnika kolejnymi rozwiązaniami. W ogólnym rozrachunku opowiadanie jest dobre. Ciekawe, intrygujące, dziwne, „inne”. Daje nam coś, czego żaden „normalny” utwór dać nie może. Klimat jest niesamowity, oniryczny. Czyta się to jak baśń, ma się wrażenie, że to sen (takie było przecież zamierzenie, a sen to motyw przewodni tego dzieła). Sam sposób mówienia postaci pogłębia to wrażenie. Jednak co za dużo, to niezdrowo. Nie bez powodu baśnie są krótkie – 200 stron czegoś takiego to męczarnia. Z jednej strony opowiadanie wciąga, z drugiej – są momenty, kiedy dłuży się straszliwie. Myślę, że ostatecznie więcej zyskałam niż straciłam, czytając to opowiadanie, ale… Cóż. Są utwory, do których lubię po jakimś czasie wracać. To do nich nie zależy. Zapomnieć nie zapomnę, ale na pewno nie wrócę. Na koniec tego ekstremalnie długiego komentarza mogę tylko życzyć weny na przyszłość. Madeleine
    2 points
  8. Bardzo dobry odcinek moim zdaniem choć oczywiście, jak każdy inny, jakieś błędy ma. Ideałów nie ma. Jednakże dostrzegam dużo więcej plusów, a takim plusem jest zwłaszcza to, że Spike w końcu miał swój odcinek, w końcu coś robił, a nie tylko stał z tyłu i się potykał. Co prawda robił za sługusa, ale jako, że jest szalenie zauroczony w Rarity to trzeba na to spojrzeć z innej strony. Po prostu zrobi dla niej wszystko. Już prędzej Twillight wykorzystuje naszego biednego smoczka. Co więcej Spike się nam zbuntował. Nie chciał zawieść Rarity więc nie mówił jej co myśli, ale w końcu dostrzegł co się z nią dzieje i nadeszła chwila prawdy. Spike czegoś się nauczył. Który to raz? Trzeci? Chyba tak. Dobre i to. Następna jest Rarity. Trochę dziwne, że aż tak się przejęła krytyką ze strony nadętego grubasa. Całodniowy płacz i litry pożeranych lodów? Dziwne. Zły dzień? Okres? Może skutek uboczny rozstania z elementem harmonii? Nie wiem, nie wiem, ale kobieta ma prawo do takich scen. Toteż nie uznaję tego za minus. Zwłaszcza, że w ostatecznym rozrachunku dostaliśmy nie zapłakaną lecz szaloną Rarity. Tak. Była już szalona Twillight, szalona Pinkie, szalona Fluttershy więc pora na Rarity~ Jestem za. Uwielbiam takie oszalałe postacie, nie wiem czemu. Po prostu wolę je od zwyczajnych i słodkich. Kolejnym plusem odcinka jest spora masa ciekawych kucyków przewijających się w tle. Może i nie odgrywały większej roli, ale lubię się ich doszukiwać. Tak samo podobało mi się pokazanie kolejnych obowiązków Twillight. Bycie księżniczką nie jest łatwe nawet jeśli jest się księżniczką taką jak Twillight co to ma masę wolnego czasu ;3 Szkoda, że nie pokazali jak Cadence i Luna jej pomagają. Jak dla mnie 10/10 Naprawdę dobry odcinek.
    2 points
  9. Dziś narysowałam kucyka zarezerwowanego od koleżanki z deviantART. Bez kolorowania. Jeśli ktoś to czyta to napisz czy lepiej to pokolorować ołówkiem czy kredkami.
    2 points
  10. Chyba 1% (lub nawet mniej) bronych/pegasis zaczęła od tej strony co ja (nie chodzi o strone internetową) Może nie byłem ogromnym hejterem kucyków pony, ale hejtowałem ludzi którzy to oglądają, wtedy nie wiedziałem nic o bronych, ale miałem (i mam kolege) który nagle zaczął gadać o kucykach pony, coś typu: to jest fajne jak poniacze! ja i moi koledzy krzywo na niego patrzyliśmy i się z niego śmialiśmy, a on odwzajemniał krzywym wzrokiem, i mówił - przecierz kucyki pony są fajne! a my jeszcze bardziej się śmialiśmy. On tego nie ukrywał, że lubi kucyki pony i najprawdopodobniej cała ta jego "fobia" zaczęła się od JJayJokera którego nie lubiłem. Instalował mody związane z mlp i nic sobie z tego nie robił.Raz wysłał mi filmik z kucykami z którego się śmiał a ja z niego. Jak wiadomo, po słowach nad moim avku, intresuje się wszystkim związanym z tematyką creepy. Pewnego dnia (w grudniu 2013) zobaczyłem pewien filmik Top 22 Non Gaming Creepypastas czy jakoś tak, i w pewnym urywku zobaczyłem Cupcakes, nie mówie co tam było bo to tematyka gore, ale powiem tyle, że Pinkie Pie robiła coś złego ;p Zaczołęm się tym bardziej interesować, i oglądałem różne "chore" rzeczy ( Największym uczuciem darze utwór: Rainbow Factory ) Wysłuchałem swojego pierwszego fica: właśnie Rainbow Factory przez miśka2000. I w styczniu ( 24 ) obejrzałem pierwszy odc.MLP:FiM i mniej więcej wyglądałem tak , i bałem się, że się stane jak mój kolega, ale oglądałem co noc 1 odcinek i... myśle że ten 24 styczeń to rozpoczęcie mojego życia ;* I tak przez Cupcaks'y zostałem Bronym... wiem bardzo źle i stasznie, ale... wszystko ma swój początek, i niekoniecznie musi być miły i wesoły, ale dla mie był to fajny i ciekawy filmik który mi się bardzo podobał
    2 points
  11. Hmm... TVN, ogiery szatana, zło... Ale, ale! Zatrzymajmy się na "TVN". Przecież ta rzetelna jak "Wybiórcza" telewizja, dla tych co mają za mało przeprany mózg(no czasami mają niezłe filmy...) musi(taka reguła) przedstawiać księży i cały Kościół Katolicki jako ciemnogród. Hmm. Ostatni meet na Kabatach, ognisko było, wracamy gdzieś tak po 18:00. Jesteśmy już przy stacji metra, co ciekawe daje się tam dostrzec "Drugie ogólnopolskie spotkanie ewangelizacyjne", oczywiście grupa przyspieszyła kroku, bo z naszym widocznym kucykowym stuffem, pewnie leciały by ostre hejty... szczególnie od strony księży. Wsiadamy do metra i ku naszemu nie(szczęściu) spora grupka księży wsiada z nami do wagonu, jakiś gitarzysta zaczyna grać, nagle w całym wagonie jest głośno. Śpiewają pieśni kościelne. Podchodzi do nas jakiś ksiądz i nas pyta: co to za grupa. Ktoś odważny odpowiedział bronies. Ksiądz, stwierdza, :"A, kucyki!".... "Może pośpiewacie z nami, o tym jak Jezus nas kocha..." Tak oto można opisać szczególną nienawiść Kościoła Katolickiego i księży do naszego fandomu... to stanowi niepodważalny dowód. Nienawiść poprzez wspólne śpiewanie.
    2 points
  12. Ostatnim razem pochwaliłem się wam moją nie kucykową liryką cóż temat trafił jak widzę do forumowego archiwum, bowiem wszystkie moje wiersze piszę pod wpływem, natchnienia, a ono w moim przydaku bywa dosyć kapryśne, ale mam nadzięje że moja kucykowa liryka spodoba wam się https://docs.google.com/document/d/1zwRv7h712gkM23UKuh88ynZHWAbXytwk8_llgLiSfsw/edit?usp=sharing Wiem że na razie mało tych wierszy, ale tak jak mówię piszę je wtedy gdy mam natchnienie 1 wiersz powinien być wam dobrze znany, bowiem w konkursie poetyckim Rarity walczył o laur chwały 2 zaś pisałem w nocy (dosłownie była 00:00 gdy zacząłem pisać, a 1:30 gdy skończyłem ) natchnieniem zaś był znany fik o :vinyl scratch: i My Roommate is a Vampire
    1 point
  13. Zdecydowany spadek formy od poprzednich dwóch rewelacyjnych odcinków, ten był po prostu dobry, bez żadnych fajerwerków. Plusy: +Spike nie jest backgroundem i do tego to główny bohater odcinka. +Było całe mane6, które nie przyćmiło głównego wątku ze Spikiem i Rarity. +Lalkarz i kukiełki. +Rarity jako drama queen i objadająca się lodami. +Spike chce pomóc przyjaciółce. +Zamek i ukryte przejście w ścianie. +Spike nie zważający na rozwalające się schody podczas czytania książki (zupełnie jak Twilight ). +Crazy Rarity . +Rarity upiększająca wszystko. +Rainbow w sukni. +Reakcja Pinkie na zmiany Rarity. +"Karmnik" dla ptaków. +Spike wreszcie powiedział prawdę Rarity. +Spoko morał. +Twilight wściekła na Spike'a. Minusy: -Czarna magia. Nigdy za nią nie przepadałem. Wolałbym gdyby Rarity sama zwariowała z władzy, niż z samej czarnej magii. -Mało śmieszny odcinek (tylko trochę momentów). -Rozmazujący się tuż do rzęs Rarity. Serio, czy to jest konieczne? -Odcinek momentami trochę nudził. Podsumowując, nie jest to zły odcinek, jest dobry, ale nie rewelacyjny. Ogólnie 7/10.
    1 point
  14. Hmm, pamiętam, jak jakiś czas temu na blogu "For Glorious Equestria" podczas jednej z agor, tym razem na temat postaci drugoplanowych zabrałem głos, głównie przeklejając moją wypowiedź wyższą o trzy posty. Niejaki redaktor Ravebow Dash zgłosił do niej wówczas pewne obiekcje. Niestety, nie udało mnie się ich wówczas wystarczająco rozwiać ni odpowiednio wyklarować sensu mojej wypowiedzi. Dziś, natomiast, w trakcie poszukiwań czego innego znalazłem pewien materiał graficzny dość dobrze ilustrujący przynajmniej cześć podniesionych wcześniej przeze mnie wątków. Ponieważ jednak niezbyt przyzwoitym jest uprawiać mroczną sztukę nekromancji, to pozwolę sobie opublikować go tutaj:
    1 point
  15. Najnowszy, mały spoiler dotyczący pewnej bohaterki, która pojawi się w RR.
    1 point
  16. Octavia i Vinyl? Dubstep i klasyka? To może oznaczać tylko jedno:
    1 point
  17. Takie tam. Dla avatara, który mnie karmi wolnością.
    1 point
  18. N:JU KEN TACZ, JU KEN PLEEEJ, AJ OLŁEJS JOORS~ A:Photoshop S:Boże, znowu te zwierzęta. U;Fajna userka, ma ode mnie huga
    1 point
  19. Shoutbox pojawił się na stylu mobilnym(IPBoard.Mobile). Ponadto nadal trwają prace nad aplikacją na shoutboxa na Androida.
    1 point
  20. Odcinek dobry, dałem mu 8/10 bo wreszcie Spike miał swój odcinek, czego naprawdę brakuje w serialu... Ale teraz podsumowanie. Krótkie bo późno. Zaczęło się ciekawie, scena z Rarity jedzącą tony była naprawdę komiczna (potem będzie narzekać, że jest gruba...), nawet jeśli było to nie w jej style, naprawdę brała już "na klatę" więcej niż tylko hejt jakiegoś dziwnego lalkarza... Ruiny zamku bardzo mnie ucieszyły, ale to jak Spike znalazł księgę... bez komentarza -,- Gorzej tego chyba nie można było rozegrać, no ale to baka dla dzieci. Sam wątek stopniowej "przemiany" Rarity bardzo dobrze pokazany, faktycznie przypomina amulet alicorna, ale to tylko spekulacje. Oczywiście Spike znowu robi za murzyna i cały odcinek waha się czy powiedzieć Rarity prawdę czy nie. Dobrze, że wreszcie coś zrozumiał i porządnie ją ochrzanił, może jeszcze coś z niego będzie. Na koniec Cadance i Luna pomagające Twi (której mina mnie po prostu zniszczyła ) bardzo fajny, ale widzę tu jedną rzecz, która mnie dziwi: Dlaczego Cadance a nie Celestia!? Miała bliżej! To jest kompletnie nielogiczne, nawet jeśli zajmowała się sprawami państwowymi. Cadance też ma na głowie królestwo -,- No to chyba wszystko jak na krótką recenzję. Odcinek średni, ale tak jak napisałem wyżej, Daję 8/10 bo wreszcie Spike pokazał się na więcej niż jedną scenę.
    1 point
  21. [104. Jak coś, nie pisz proszę o walce w czasie dokonanym. Ja wtedy też przestanę, choć staram się nie opkować.] Procesja nie zatrzymała się, mimo powolnego kroku, zmuszając policjantów do kroczenia za uczestnikami. Przez dobre kilka minut panowała deprymująca cisza, jakby nikt nie zwrócił uwagi na dodatkowych mimowolnych uczestników. W końcu ja przerwałem milczenie, wciąż jednak maszerując uparcie ku wyznaczonemu celowi. - Jeśli to ważne pytania, to zadajcie je teraz. Jeśli nie, poczekajcie, aż skończymy pogrzeb. Nikt nie ma broni - odpowiedziałem powoli jednemu ze stróżów prawa. Poza mną nie odezwał się żaden człowiek. Z Ukrainy napływają niepokojące informacje o postępującej radykalizacji nastrojów społecznych. Zasadzki, nie zawsze udane, zastawia się na coraz większej ilości szlaków. Jeśli udało się coś zagarnąć, partyzanci korzystali z tego na użytek własny lub okolicznej ludności. W miastach nie dochodzi do starć, tylko pokojowe protesty, ale wsie sprzyjają walczącym o wolność z całego serca, a ich mieszkańcy albo pomagają, albo chociaż nie przeszkadzają. Nadal wszelkie ataki kieruje się w wojskowych, ograniczając niemal do zera uderzanie w cywilów. Arka wciąż udziela schronienia Polakom, dając też azyl represjonowanym.
    1 point
  22. Coś na wszystkie platformy? Komórka i reszta? Wyjście jest jedno - Google Hangouts. http://www.google.com/+/learnmore/hangouts/ Na pewno nowsze telefony to mają, jest darmowe i do tego macie połączenie ze swoimi kontami więc wszystko w jednym.
    1 point
  23. Sam problem odcinka wydawał się być w porządku i ukazał nam kilka rzeczy. SPOILERS BELOW. Przede wszystkim wiemy, że Rarity szło za łatwo i że nie słyszała wielu niepochlebnych rzeczy na temat swojej pracy. Zatem gdy przyszło co do czego i usłyszała opinię swojego klienta, po prostu się załamała. Cóż, spodziewałbym się czegoś więcej po niej, zwłaszcza, że nie jest to jej pierwsza porażka (Suited for success, anyone?). Zresztą, serio? Aż tak ją ubodło zdanie tego frajera z kukiełkami? Ok, ja wiem, że to problem artystów, że potrafią olać tonę pochlebnych opinii, bo wyczytali jedną negatywną/hejterską. Wiem, sam tak miałem, ale akurat Pianka zdawała się być do tej pory ponad taki plebs. Widać oddzielenie od elementów harmonii wciąż zbiera swoje żniwo. Spike tradycyjnie występuje tutaj jako murzyn i daje się wykorzystywać w strefie friendzone. No ale cóż, młody jest, gupi, jest smokiem, więc chyba ten typ tak ma. Oczywiście to on musi pocieszać Ryjka i sam jeden postanawia pomóc Damie Swojego Serca. Miło, że wykorzystali Zamek Księżniczek, jakoś przewidywałem, że będzie unikać Twilight i że zamiast poprosić ją o pomoc, skorzysta z biblioteki Królewskich Sióstr. Ok, nie miałem nic przeciwko temu, jednakże rozwiązanie tego wątku było fatalne. Ot, znajduje tajne przejście, gdzie ukryta jest jakaś księga i OCZYWIŚCIE(!) w niej znajdowało się to jedno jedyne zaklęcie, którego poszukiwał Serio? Naprawdę, dużo lepiej by było, gdyby Owlylicious zwalił mu na łeb kilka książek i wśród nich znalazł akurat potrzebny czar. Ale nie, mistycyzm, tajemnica, taka sytuacja! Że nie pomyślał o konsekwencjach to zrozumiałe - jest przecież młody, tak na poziomie gimbazy. Poza tym, chciał pomóc swojej przyjaciółce (ale i tak nie zaliczysz!), chciał raz sprawić, by się uśmeichnęła, więc... cel uświęca środki, prawda? Zatem mieliśmy przemianę, przez którą niektórzy oczekiwali, że będzie changelingiem. Nah, to tylko czarna magia. Bo oczywiście Akcja Inspiracja, jak każdy potężny czar, ma swoje minusy. W tym wypadku Rarity z każdym użyciem zaczęła się coraz bardziej spaczać, a jej moc wzrastała. W sumie, to chyba podobny przedmiot co Amulet Alicorna. Mamy więc początkowe sukcesy i próby ignorowania wydarzeń przez Spike'a, Rarity, która z każdym użyciem łaknęła więcej i więcej (15 kolejnych sezonów MLP confirmed!), Ponyville po raz kolejny pogrążyło się w chaosie. Ale ciekawe, jak sprytna musiała być Pianka, skoro nikt nie potrafił powiedzieć Twilight, kto powoduje te zniszczenia. Pojawia się również Owlylicious, który raz za razem facebeakuje widząc poczynania małego smoka. Final mnie lekko zaskoczył. Naprawdę, skąd wziął się ten Spike? Któż inny mógłby bezkarnie zjeść książkę czarnej magii bez większej szkody dla siebie? Anyway, doszedł więc do wniosku, co robił źle, ochrzanił Rarity, przywrócił ją do normalności, no i pojął, że czasem lepiej powiedzieć coś brutalnie szczerze niż milczeć i patrzeć jak przyjaciel krzywdzi siebie i/lub innych. Nie wiem, kurczę, jak to ocenić. Z jednej strony twórcy po raz kolejny uraczyli nas mnóstwem małych elementów w tle, przedstawili dość ważną kwestie, ale jakoś ta historia mi nie podeszła i to nawet nie ze względu na Rarity. Może jakoś ta kwestia ze znalezieniem książki mnie nastawiła negatywnie... Hmm, nie wiem, chyba będę musiał raz jeszcze obejrzeć, choćby dla elementów w tle.
    1 point
  24. Pinkie zawsze zachowuje się gorzej niż dziecko z tą tylko różnicą, że myśli nieco dojrzalej. Na ogół..
    1 point
  25. Mały szczekaty i wygląda jak kuń, to będzie Lemur
    1 point
  26. Witajcie moi drodzy Długo czekaliśmy na regenta Applejack. Ilość podań była bardzo mała, w zasadzie konkretnych naliczyłem... dwa. Oba od byłych członków ekipy, toteż nie spodziewajcie się nowych twarzy. Cuddly Doggy jako swojego regenta obrała Airlocka. Jego duże doświadczenie w prowadzeniu działu kucykowego w połączeniu z obecną avatar AJ powinno wypalić. Chciałem napisać, byście powitali go ciepło ale wszyscy którzy są na naszym forum dłużej niż 48 godzin zapewne wiedzą o czym mówię... Śpijcie dobrze.
    1 point
  27. Sprom dzielił się swoimi archiwalnymi tekstami z SB i okolic na głównym... Aż w pewnym momencie przestał.
    1 point
  28. Warn za to poszedł, więc chowam w spoiler w ramach akcji niepromowania złych zachowań ~ Arjen
    1 point
  29. Rzadko zdarza mi się wypowiadać w off-topach, ale skoro już tu jestem i mam chwilę, to rzucę kilka słów, bo i temat jest (przynajmniej według mnie) istotny. Do tego wszystkiego kilku znajomych powiedziało swoje zdanie, więc nie chcę pozostać z tyłu. Przy okazji - jestem przeciwny przenoszeniu dyskusji o R34 do MLS. Nie chcę w rozmowie "wymieniać się przykładami", tylko teoretyzować, dlatego jestem za tym, by temat pozostał tutaj. Ponadto do MLS zaglądają przede wszystkim osoby zainteresowane wyżej wymienionymi treściami, często więc bardziej im przychylne. Zależy mi na dyskusji możliwie jak najbardziej rzeczowej, w miarę możliwości bez konieczności zapoznawania się z tymi treściami. R34... Istnieje i będzie istnieć, tego nie zmienimy. Specyfika internetu, inwencja twórcza niektórych i niemal nieograniczony dostęp do pewnych treści tylko będą to napędzać. Dla celów dyskusji ograniczę się do R34 w naszym fandomie, bo tutaj sprawa jest ciekawsza. Nie lubię clopów, wręcz ich nie znoszę. W żadnej postaci, ani artów, ani fików, komiksów czy czegoś innego. Neguję je i mam swoje powody. Kucyki są dla mnie symbolem niewinności, obiektem tęsknoty za dzieciństwem i czymś tak absolutnie estetycznym, że dodanie do nich wątków seksualnych wydaje mi się nie na miejscu. Z tego typu treściami nie chcę mieć do czynienia. Rozumiem jednak, że komuś innemu nie będą przeszkadzać, mało tego, komuś nawet mogą się podobać. Proszę bardzo, żyjemy w wolnym świecie, a ja nie mam prawa niczego Wam zabronić, to Wasza wola. Nie będę nikogo próbował nawracać, bo kwestia zainteresowań "łóżkowych" każdego człowieka, jest jego sprawą osobistą, leżącą poza moją sferą tabu. Nie wyklnę ze swoich znajomych nikogo dlatego, że jest cloperem, ani nie będę go przez to sądził. Ale... tak to "ale" musi się tu znaleźć, nie akceptuję próby "nawracania" mnie na clopy. Tak samo jak Wam mają się one prawo podobać, tak mnie i masie innych ludzi kojarzą się one źle, zostawiają skazę na umyśle i nie chcemy mieć z nimi do czynienia. Zostawcie więc swoje arty, fiki i komiksy ze współżyciem cielesnym kucyków sobie, a nam dajcie święty spokój. W ten sposób utrzymamy cenny status quo, bez wojen, bez hejtu, którym straszą nas w niektórych komentarzach. Smutna prawda jest taka, że dużo łatwiej znajdować obrazki R34 niż ich nie znajdować. Nie wszystkie filtry są skuteczne, a nawet podróżując po pozornie bezpiecznych stronach można natrafić na treści z granicy clopów, które mają to do siebie, że czasem prześladują człowieka. No ale trudno, powiedzmy, że to pewnego rodzaju margines. Są jednak dwa typy ludzi, którzy budzą moją niechęć. Pierwsi, ci mniej szkodliwi, to uparci "obrońcy praw cloperów". Sam fakt istnienia takich osobników wydaje mi się śmieszny. Moi drodzy, do clopów macie ogromny dostęp, jeśli nikomu ich nie udostępniacie, nie zostaniecie przez nikogo zrugani, większość fandomu wie, że coś takiego istnieje i toleruje używanie clopów na prywatny użytek. W czym więc problem? Ano w tym, że ich zdaniem cloperów publicznie się wyszydza i obrzuca błotem. Zdarzają się takie przypadki, czasem nawet zdecydowanie przesadzone, jednak nadużycia ze strony innych praktycznie zawsze są odpowiedzią na nadużycie ze strony cloperów, przesadnie się afiszujących lub rozrzucających swoje arty. Jeśli ja nie mam zamiaru oglądać obrazków z kopulującymi kucykami, z całą pewnością negatywnie odniosę się do kogoś, kto rzuci mi je przed nos, prywatnie czy publicznie. A słowa typu "jestem cloperem i jestem z tego dumny" zawsze wydawały mi się odrobinę śmieszne. Drugi typ to ci, którzy rozrzucają arty gdzie się da i wszystkich zapraszają do swoich cloperskich rozrywek. Jeśli na zdecydowaną, negatywną odpowiedź dadzą sobie spokój, niech będzie, da się z nimi żyć. Gorzej jednak, jeśli w swojej nachalności przechodzą wszelkie granice dobrego smaku. Mało co tak świadczy o niedojrzałości niektórych, jak przesadna transparencja takich treści i afiszowanie się ze swoimi zainteresowaniami cloperskimi. Z przykrością stwierdzam, że wielu z nich nie dorosło, by żyć w cywilizowanych społecznościach. Jeszcze jedna kwestia tycząca się pewnego rozróżnienia. Wielu pisze, że clopy dzielą się na lepsze i gorze. Owszem, wiele z nich to obrazki mające na celu jedynie pokazać kucyki w niedwuznacznych pozach i podniecić odbiorcę, zdarzają się jednak prawdziwe "perełki", stworzone ze smakiem i rzekomo piękne. Tutaj wychodzimy już trochę poza fandom, bowiem istnieją dwa pojęcia: erotyki i pornografii. O ile erotyka skupiona jest na doznaniach estetycznych, związanych z odkrywaniem i pokazywaniem sfery intymnej, uczuciowej i miłosnej, o tyle pornografia ma na celu wywołanie podniecenia i zaspokojenie (lub jeszcze większe wywołanie) popędu. U nas w fandomie zdarzają się oba typy, problem w tym, że granica między nimi jest bardzo płynna. Powiedzmy jednak, że erotyka to ciągle gałąź sztuki, o tyle pornografia, zwłaszcza w fandomie, zawsze pozostanie pornografią. Sam nie jestem fanem wiązania erotyki z kucykami, jednak dopuszczam, że ktoś może tworzyć coś takiego i nawet osiągać pozytywne efekty, jeśli zrobi to z głową. Pornografia i MLP, czyli większość istniejących clopów, to natomiast rzecz, z którą mieć do czynienia nie mam zamiaru. Ktoś wspomniał też, że wielu uzdolnionych artystów tworzy clopy, miast zająć się innymi artami. Szkoda, bardzo szkoda, ale to strata dla mnie, a być może zysk dla tych, którzy jednak clopy lubią. Tak czy inaczej też będę nad tym faktem ubolewał. Jeszcze parę słów podsumowania. Ludzie są różni. Jedni lubią clopy, niech będzie. Inni, jak na przykład ja, szczerze ich nie cierpią i tak samo jak tamci, mają do tego prawo. Zainteresowania łóżkowe są indywidualną sprawą każdego człowieka, a transparencja tychże jest niegodna niezależnie od tego, czy sprawa tyczy się kucyków, czy też nie. Przyjęcie tego zamknęło by większość konfliktów. Problemem są jednak walczący o "prawa cloperów", ludzie natarczywie rozsyłający cloperskie treści, jak i "święci bojownicy", którzy na każdym kroku wyrażają swoją nienawiść i pogardę do każdego, kto ma jakikolwiek kontakt z clopami. Niestety, te grupy raczej nie znikną. Przynajmniej niech cała reszta pozostanie ogarnięta. Pozdrawiam wszystkich i życzę przyjemnej dyskusji na poziomie.
    1 point
  30. Aczkolwiek. Zadaniem rodziców jest pilnować swoje pociechy. Do takiego pilnowania należy na ten przykład ustawienie safe-search'a w Google.
    1 point
  31. Miała mało czasu do namysły. Wzrokiem odnalazła drzewo, które aż uginało się od jabłek. Szczęściem rosło stosunkowo blisko. Uśmiechnęła się pewna swego planu, wrzuciła lalkę do koszyka, który zawiesiła sobie na ogonie i trzymając w pyszczku grabie ukryła się w krzakach. Musiała zaczekać na odpowiedni moment i odciągnąć Timberwolfa od siebie. Nacisnęła na lalkę i rzuciła ją czym prędzej nim zabawka skończyła tekst "Kocham cię mamusiu". Potwór od razu poszedł za głosem zabawki. AJ tylko na to czekała. Odbiła się grabiami i wskoczyła na bestię zatykając mu pysk koszykiem. Timberwolf szalał. Skakał jak opętany chcąc zrzucić z siebie dzielną klacz. Nie udało mu się to. Gdy tylko znalazł się blisko upatrzonego drzewa, Applejack zeskoczyła kopiąc w pień co spowodowało lawinę jabłek spadającą na bestię. Aj wykorzystała moment nieuwagi, podcięła zwierza zmuszając by upadł. Szybko pobiegła po grabie i grzmotnęła nimi w głowę potwora rozwalając ją na małe patyczki.
    1 point
  32. Za ten kebab wegetariański ukręciłbym ci łeb. Ale cała reszta nawet wyrównuje poziom mojego niezadowolenia. Ba, uśmiechnąłem się. Dzięki za zrobienie mi dna, Baff.
    1 point
  33. Uważam, że odcinek ostatecznie udowodnił tezę fanów Rarity (którą i ja popierałem), że Rarity byłą dobrą i troskliwą siostrą zawsze. Odcinek Siostrzany Sojusz jedynie uporządkował jej światopogląd, lecz nie tyle nauczyła się czegoś nowego... nie zmieniła się. Ona jedynie wyprostowała swoje relacje z siostrą, jednak zawsze stawiała ją ponad siebie, choć może tego nie ukazywała i Sweetie przez to miała problemy z dostrzeganiem owego faktu. To, co widzieliśmy w Mistrzyni Spojrzenia już było dla mnie wytstarczającym dowodem, ale wielu broniaczy wątpiło. Już dłużej nie muszą
    1 point
  34. Imię postaci: Smile Znaczkek: Balonik na tle konfetti. Oznacza, że Smile jest urodzonym komikiem. Wygląd postaci: Smile to pegaz o jasnożółtej sierści, różowych, rozczorchanych włosach i niebieskich oczach. Skrócona biografia: Smile urodziła się w Cloudsdale. Nie była zbyt lubiana. Często chodziła ze spuszczoną głową, była bardzo zamknięta w sobie. Aż pewnego dnia, do szkoły przyszła nowa uczennica. Zrobiła przyjęcie, na które odziwo zaprosiła Smile. Smile świetnie się bawiła. Tydzień później postanowiła sama spróbować swoich sił. Urządziła wielką imprezkę, która przeszła do historii Cloudsdale. Wtedy pojawił się jej znaczek. Umiejętności: Smile jest iluzjonistką. Często używa swoich ,,magicznych" zdolności, aby rozśmieszyć widzów.
    1 point
  35. Witam wszystkich! Jestem nowym kucykiem, chciałabym się trochę zadomowić! Może na początek powiecie mi, jaki jest wasz ulubiony kucyk? Ja uwielbiam Rainbow Dash. Po jednym dniu okazało się, że większość osób lubi Pinkie Pie Ale może ktoś uważa inaczej?
    1 point
  36. Na razie pracujemy nad możliwością obsługi forum za pomocą zewnętrznej aplikacji, do tego tworzymy takie API: https://github.com/MLPPolska/IPB-API.JS
    1 point
  37. Ważna informacja Osoby zainteresowane mobilnym shoutboxem oraz pracujące na systemie Android prosimy o wypełnienie dodatkowo tego formularza: https://docs.google.com/forms/d/1QOz-HlU-xlRmkQqPZ--Dfbg8BWYwQgdeHDr6-tlJuJ4/viewform Chcemy mieć pewność, że aplikacja będzie jak najbardziej targetowana i nie będzie takiego wypadku gdzie np. nie zadziała z powodu zbyt starej wersji systemu.
    1 point
  38. Nie narzekam ja też lubię czasem pośmiać się z nielogicznej logiki bajek. Nie chcę wyjść na poważnego człowieka bo wierz mi we mnie nie ma powagi.
    1 point
  39. Zastanawiacie się, gdzie jest druga Twillight Spearkle... A ja uważam, że autorzy tej bajki nie myśleli nad tym. Poprostu bajka nie zawiera drugiej, bo autorzy tak chcieli. Powiedzmy szczerze, szukanie logiki w bajkach to nie za dobry pomysł. Jeszcze nas mózgi rozbolą...
    1 point
  40. Pierdoły, nic nie znaczące pierdoły. No bo jaka miałaby się rozpętać burza? Ktoś weźmie na serio bajkę o kolorowych, dobrych kucykach za dzieło diabła? Zabronią MLP w Polszy? Bez żartów, proszę pana. Tak w ogóle to był/jest już temat o tym księdzu, a przecinki to nie tylko wymysł jakiegoś językowego pedanta i przydałoby się czasem stosować.
    1 point
  41. Dzisiaj po pracy zastała mnie iście fantastyczna notka osoby tak odważnej, że nawet z własnego gg nie umie napisać mimo że to "tylko gg i nic na forum nie można z tym zrobić" To wpadka z GG ale dotyczy bezpośrednio naszego forum, zatem wrzucam tutaj. Ostrzegam też że słownictwo jest "niebanalne" i miejscami obraźliwe.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...