Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/01/17 we wszystkich miejscach

  1. I to właśnie jest przyczyna, dla której znam kilka osób uważających, że przeczytać jedne "Biura" to jak przeczytać wszystkie. Fanfiki z uniwersum Biur Adaptacyjnych używały tego motywu na okrągło i wytarł się od tego tak mocno, że w tej chwili już widać przez niego na wylot. Zresztą nie bardzo wiem, skąd to przeświadczenie, że kuce nie żywią negatywnych emocji. Pastelowe czworonogi podczas trwania akcji serialu wielokrotnie udowodniły, że potrafią być wredne, złośliwe, chamskie, potrafią też żywić urazę, a nawet nienawiść, a także kłamać i manipulować. Ba, bywają cholernymi rasistami, czy może raczej gatunkistami (Zecora!). A dlaczego? No właśnie. Uważam, że cukierkowa, pozbawiona wad Equestria z wyłącznie dobrymi, wiecznie pogodnymi mieszkańcami to wymysł d***p społecznych, które ten fandom z jakiegoś powodu ściąga i które w cukierkowej krainie z bajek dla dzieci widzą miejsce, gdzie mogą uciec w swojej wyobraźni, gdy rzeczywistość ich przerasta. Może i w tej roli się sprawdza, ale nie wydaje mi się, żeby robienie z kuców świętych dobrze służyło fanfikom.
    6 points
  2. @RedPower Wybacz, musiałem. Ten gif aż się o to prosił Z cyklu: "niektóre gify puszczone od tyłu zmieniają wiele" LIFT OFF!!!
    3 points
  3. Do konfliktu nie potrzeba nawet wyższych potrzeb - starczy limitowana ilość np. pożywienia czy stary dobry dobór płciowy, w ramach którego samce usiłują się wzajemnie zamordować żeby dowieść jakości swoich genów. Biologia jest cyniczną suką. Equestria jest na pewno mniej sterana od naszej rzeczywistości (przecież to świat z cholernej bajki dla dzieci), ale niepozbawiona wad. Przyjrzyj się chociażby galerii większych złoczyńców - masz Nightmare Moon gotową sprowadzić na świat katastrofę ekologiczną i klimatyczną ze zwykłej zazdrości, masz siejącego chaos "dla jaj" Discorda, masz Sombrę niewolącego całe imperium (serial akurat tu skiepścił i nie podał sensownej motywacji, komiksy IDW chyba też średnio to tłumaczyły... nie wiem, może był aż tak głodny władzy), masz Chrysalis i jej podmieńce żerujące na uczuciach kucyków... nie mówiąc o tych mniejszych wrogach pokroju pastwiącej się nad bezznaczkowymi rówieśnikami Diamond Tiary czy chamskiej Gildy. To nie jest całkowita utopia utopiona w lukrze - i bardzo, bardzo dobrze, bo dobra fikcja zawsze pozostaje do pewnego zakorzeniona w rzeczywistości, obserwując i komentując mechanizmy działające wokół nas.
    3 points
  4. Legendarka dla McCree Blizzard pls
    3 points
  5. Ty mnie Foley nie przestaniesz zadziwiać Może nie jest to najtansza opcja ale w zamian dostajesz super wytrzymały, idealnie dopasowany do repliki magazynek który w porównaniu do airsoftowego odpowiednika wygląda jak ładna striptizerka obok dmuchanej lali Obecnie mam 2 śliwkowe mołota przerobione (zdjęcia nie są moje :v) Szkoły mundurowe i JWK szczylec
    2 points
  6. W kanonie całość motywacji znamy po pierwszej minucie pierwszego odcinka. Przywołałem fanfiki nie jako źródło czy coś, tylko jako dowód, że fandom uwielbia drążyć właśnie te rzeczy, co do których twierdzisz, że traktuje je powierzchownie. A Milfin użyła skrótu myślowego.
    2 points
  7. Tutaj byłbym ostrożny. Nie każdy człowiek odczuwa potrzebę władzy, a niektórzy to nawet za wszelką cenę woleliby jej unikać. Poza tym pominąłeś całkowicie, np. bezpieczeństwo czy zaspokojenie innych cielesnych potrzeb, itp. Zamiast władzy, ja bym dał poczucie celu. Jest to bardziej ogólne stwierdzenie, pchające człowieka do przodu. Osiągnięcie czegoś, czego się pragnie.
    2 points
  8. @Accurate Accu Memory Jeżeli już takie cywilizacje istnieją, to: a) są małe b) są prymitywne c) koniec końców przestają takie być, bo odkrywają potrzeby wyższe od fizjologicznych Podstawowym warunkiem istnienia takiej utopii jest właśnie istnienie tylko potrzeb fizjologicznych. Wyższe potrzeby w końcu doprowadzają do wojen. Dlatego właśnie komunizm nie działa w praktyce.
    2 points
  9. 2 points
  10. 2 points
  11. Pierwszy art wykonany przez @Arcybiskup z Canterbury Drugi art wykonany przez @Moonlight Trzeci art wykonany przez @migdzik Wszystkim Paniom dziękuję! Tutaj znajdziecie temat z rysunkami Pani Arcybiskup oraz Jej da. A tutaj temat Pani Moonlight i Jej da.. [2019] Tutaj natomiast migdzik i Jej rysunki! Imię: Emerald Shine (Villefort) Rasa: Kucyk ziemski Płeć: Ogier Znaczek: Zwój pergaminu na którym spoczywa pióro Historia • Dzieciństwo i dorastanie Emerald urodził się w Trottingham* jako syn redaktora jednej z tamtejszych gazet. "Wieści Trottinghamu" dobrze się sprzedawały, więc niczego w domu nie brakowało. Aż do czasu, gdy na światło dzienne wypłynęły przekręty i fałszywe informacje, które ojciec Emeralda - Diamond Hoof, starał się zatuszować. Ojciec był prześladowany, na ulicy nazywano go kłamcą i zyskał przezwisko: Raggedy Hoof. Matka Emeralda odeszła, gdy źrebak miał niecały roczek. Emerald nie pamiętał nawet jak wyglądała. Koledzy z redakcji ojca się od niego odwrócili, większość winy spadła na niego i nie chcieli ryzykować swojej reputacji, pokazując się z nim publicznie. W końcu była to sprawa wagi królewskiej. Diamond jedyne wsparcie otrzymywał od swojego dawnego kumpla, który nie zrażony całą sytuacją, nadal trzymał jego stronę. Nie miało to również dobrego wpływu na Emeralda. Ojciec kochał swojego syna, ale nigdy mu tego wystarczająco dobrze nie okazywał. Po aferze w redakcji kompletnie osowiał i nie mógł znaleźć dla niego czasu, próbując wiązać koniec z końcem. Źrebak większość czasu spędzał na zabawie ze swoją sąsiadką - Velvet Venture. Wymykali się razem do ogrodu i bawili, dopóki rodzice Vivi (ksywka, którą pewnego dnia wymyślił Emerald) nie wracali z pracy. Velvet odegrała ważną rolę w życiu Emeralda. "Vivi, czyli moje roześmiane światełko" - napisze potem w swoim dzienniku. Jednak rodzina klaczki nie była zadowolona z towarzystwa, jakie dobrała sobie ich córka. Pewnego pochmurnego (a na pewno w ten sposób zapamiętanego przez Emeralda) dnia, matka Vivi, w tym czasie szanowana księgowa, wróciła wcześniej z pracy i zastała dwójkę przyjaciół bawiących się w ogrodzie. Nakrzyczała na córkę i niemal wyrzuciła młodego Shine'a z ogrodu. Emerald czuł się okropnie, obwiniał swojego ojca za sytuację w której się znaleźli i fakt, że nie mógł się już widywać z Velvet. Emerald miał wtedy 11 lat, po 13 rozpaczliwie długich dniach spędzonych w domu (opuścił nawet szkołę, ojciec dorabiał wtedy w szwalni i wychodził wcześnie rano, więc nie miał jak go przypilnować) usłyszał stukanie w okno. To była Vivi. Te odwiedziny mocno podniosły go na duchu, ponieważ postanowili, że będą się jednak spotykać, ale krócej i ostrożniej. Zatem weekendy spędzali razem i widywali się codziennie w szkole. Emerald nie chciał z początku przystać na propozycję Velvet, by nie narobić jej problemów. Zadawanie się z synem kłamliwego nędznika mogło przysporzyć jej kłopotów w domu i w szkole. Jednak Vivi była innego zdania, przekonała Emeralda, że liczy się to kim jesteś a nie to kim cię widzą. Była bardzo mądrą, młodą klaczką. Zawdzięczała to swojemu wujkowi, który opiekował się nią często, gdy rodzice nie chcieli wynajmować opiekunki. Był bardzo dobrym kucykiem, pewnie dzięki niemu Velvet nabrała odpowiednich wartości, zamiast podążać za statusem społecznym jak jej rodzice. Vivi powoli zmieniała również stosunek Emeralda do jego ojca. Pewnego wieczora, gdy Diamond wrócił do domu, syn rzucił mu się na szyję i płacząc przepraszał, że był dla niego taki okropny. Pomiędzy smarknięciami i szlochami, próbował mu wytłumaczyć, że teraz rozumie już jak wiele dla niego robi i że to docenia. Wtedy po raz pierwszy od sporego czasu, na twarzy Diamond Hoofa pojawił się szczery uśmiech. Co raz częściej ze sobą rozmawiali o wszystkim i o niczym. Ojciec często podkreślał, że uczciwość i dobroć są w życiu najważniejsze, przestrzegał aby syn nie popełnił jego błędu. Tuż przed dwunastymi urodzinami Emerald dostał w końcu swój znaczek. Źrebak po prostu przepisywał notatki do szkoły i nagle poczuł się dziwnie lekko. Na chwilę wszystko zawirowało, a w chwilę potem na jego zadzie pojawił się pergamin z leżącym na nim piórem. Podekscytowany pobiegł prosto do Vivi (ojca nie było jeszcze w domu) i razem celebrowali to wydarzenie. Chwile spędzone z przyjaciółką zawsze były dla niego najwspanialszymi w życiu. Nie mieli wiele czasu, bo matka Velvet miała być w domu lada chwila, ale to nie miało wtedy znaczenia. Radośnie skakali dookoła a gdy się zmęczyli, leżąc na trawie, rozmyślali co ten znaczek może oznaczać. Emerald zaczął się jeszcze bardziej przykładać do nauki, w końcu taki znaczek, jak sądził, zobowiązywał. Kolejne lata upłynęły na nauce oraz pierwszych przypadkowych pracach (młody ogier pomagał w szwalni, roznosił gazety, sprzedawał lemoniadę wraz z Velvet) Spotkania dwójki przyjaciół przestały być już tajemnicą, widywali się teraz kiedy chcieli. Rodzina Velvet zaakceptowała w końcu fakt, że ich córka nie chce się zadawać ze znajomymi których podtykał jej ojciec (kucyki z WYŻSZYCH SFER) i woli towarzystwo Emeralda. Byli nierozłączni, większość rzeczy robili razem, odrabiali prace domowe, czasami u siebie nocowali. Jednak w końcu nadszedł ten moment, kiedy musieli się rozdzielić. Byli w tym samym wieku, jednak wybierali się na różne uczelnie. Emerald chciał się zająć sądownictwem, marzył o karierze w sądzie. Vivi natomiast zajęła się zgłębianiem tajemnic equestriańskiej flory. •Wkraczanie w dorosłe życie Emerald był jednym z najlepszych studentów na uniwersytecie imienia Starswirla Brodatego w Trottingham. Velvet wybrała uczelnię w innym mieście, więc kontaktowali się głównie drogą listową. Czasem wpadali do siebie na weekend, żadne z nich nie odczuwało, jakoby ich przyjaźń traciła na blasku. Ogier w trakcie nauki chwytał się różnych prac żeby sobie poradzić. Skończył szkołę z wyróżnieniem i wrócił do ojca. Diamond był z niego bardzo dumny. Stary przyjaciel ojca, ten sam, który jako jedyny nie opuścił go po aferze, oświadczył Emeraldowi, że ma znajomości w tutejszym sądzie i mógłby załatwić mu pracę. Ogier chętnie przyjął propozycję i po zaakceptowaniu go przez tamten urząd (głównie ze względu na znajomości) zaczął pracę jako prokolant sądowy. Emerald nie miał problemów z papierkową robotą, starał się zawsze wyrabiać na czas i sumiennie wykonywać swoje zadania. Sędzia był z niego zadowolony. Niestety po jakimś czasie ogier zaczął dostrzegać, że niektórzy współpracownicy lub zwyczajnie uczestnicy rozpraw krzywo na niego patrzyli i szeptali między sobą. Z początku wydawało mu się, że chodzi o sprawę jego ojca i starał się ignorować sytuację. Okazało się jednak, że chodzi o coś innego. Tego dnia, parę miesięcy po przyjęciu przez niego pracy, spotkał lawendową klacz, która zaczepiła go gdy wracał do domu. Nazywała się Crystal Rose i była prawniczką. Wiedział, że skądś ją kojarzy, więc starał się miło prowadzić rozmowę. Klacz spytała, czy wie dlaczego niektórzy krzywo na niego patrzą. Gdy otrzymała odpowiedź przeczącą, wyjaśniła mu, że to przez to, że jest kucykiem ziemskim. Jak się okazało, według niektórych kucyków "z wyższych sfer", praca sekretarza sądowego powinna być zarezerwowana jedynie dla jednorożców. Pisanie przy pomocy pyszczka w tak oficjalnym towarzystwie było dla nich czymś nietaktownym. Crystal szybko podkreśliła, że jest to poronione uprzedzenie i że kompletnie się z tym nie zgadza, jednak ostrzegła go również, że to może się źle skończyć. Emerald bardzo ją polubił, nie była taka jak wszystkie kucyki, które do tej pory poznał w pracy. Miała odpowiedni dystans, poczucie humoru i nie obnosiła się swoją rolą jak pozostali. Niestety, przewidywania lawendowej klaczy szybko okazały się prawdą. Zaledwie parę dni po rozmowie Emerald został wydalony z pracy pod jakimś błahym zarzutem. Znajomi starego kumpla ugięli się pod naporem nadętych kucy, którym przeszkadzał brak rogu sekretarza. Chociaż wykonywał swoją pracę sumiennie i niektórzy bardzo niechętnie podjęli temat wydalenia go, wyleciał za błędy w aktach. Emerald zamierzał dociekać jakie błędy popełnił, jednak szybko go uciszono, gdy pokazano mu, że faktycznie się pomylił. Crystal jednak nie dała za wygraną. Sporo się przygotowywali, Emerald znalazł pracę w sporym sklepie z książkami i studiował co się dało. Czasami przyłapywał się na tym, że sięgał po książki typowo przygodowe i familijne. Czytanie sprawiało mu frajdę i podobało mu się w nowej pracy, ale zarobki nie były takie dobre jak w sądzie. Znalazł sporo zagadnień, mówiących o tolerancji pracowników i kiedy pracodawca ma prawo wyrzucić pracownika a kiedy nie. Velvet w tym czasie znalazła pracę w ogrodzie i zajmowała się pięlęgnowaniem roślin oraz ich sprzedażą. Wkrótce, po tygodniach przygotowań, sprawa wydalenia z pracy trafiła na sale sądowe. Toczyła się jeszcze przez długi czas, ale w końcu sąd przyznał, że powód był niewystarczający do zwolnienia z pracy i że Emerald Shine został wydalony z powodu uprzedzenia tamtejszych kucyków. Ta wygrana dała mu możliwość powrotu do pracy, którą oczywiście chętnie przyjął po jakimś czasie. W tym samym czasie zaczął się co raz częściej spotykać z Vivi. Od dawna wiedział, że coś do niej czuje, jednak do tej pory myślał, że to jedynie przyjaźń. Wyznał jej miłość w ogrodzie, podczas odwiedzin w pracy. Velvet była zaskoczona, popłakała się ze szczęścia. Widok swojej ukochanej tak bardzo szczęśliwej, był dla Emeralda czymś wartym więcej niż wszystko inne na świecie. Wkrótce potem się pobrali. Na ślub przyszło sporo rodziny, znajomi z pracy, w tym oczywiście Crystal, z którą Emerald starał się nadal utrzymywać dobry kontakt. Diamond Hoof był zachwycony, widok swojego syna w dniu jego ślubu był dla niego czymś wspaniałym. Vivi i Emerald podróżowali trochę po świecie. Czasem udawali się nad rzekę i urządzali sobie piknik. Po prostu cieszyli się sobą, zupełnie jak wtedy, gdy byli mali. Dwa lata po zawarciu małżeństwa na świat przyszła córka Emeralda - Amber Star. Była jego oczkiem w głowie. Źle się jednak czuł z faktem, że nie poświęca jej tyle czasu ile powinien. Czasami wynajmowali opiekunkę aby zajęła się małą Amber, jednak Emerald miał co do tego mieszane uczucia. Rozwiązanie przyszło samo pewnego wieczora, kiedy chciał przeczytać córce bajkę na dobranoc, ale skończyły się książki. Myślał, że ta sama historia nie zrobi jej pewnie wielkiej różnicy, ale postanowił samemu wymyślić bajkę. Spodobało mu się chyba równie mocno jak Amber. Postanowił spróbować swoich sił w pisarstwie. Parę miesięcy potem ukazała się jego pierwsza książka zatytułowana "Dlaczego prawo?" w której podzielił się doświadczeniem w zakresie sądownictwa i dołączył parę ciekawych wskazówek. Książka sprzedała się dobrze, bo miała na sobie jego imię, Emerald Shine. Po wygraniu tamtej sprawy wraz z Crystal stał się dość znany w Trottinghamie i chociaż niektóre kucyki nadal były uprzedzone do obsadzania kucy ziemskich na takich stanowiskach, to umożliwił pewnie wielu innym równe szanse jeśli chodzi o pracę. Wkrótce potem zrezygnował z pracy sekretarza i wrócił do księgarni. Wydał jeszcze dwie książki o podobnej tematyce - "Walcz o swoje PRAWA" i "Krótki podręcznik przydatnych terminów dla studentów prawa". Praca w księgarni nie zajmowała mu tyle czasu i była mniej męcząca, a zapewniała dochody. Większość czasu poświęcał swojej córce, Velvet oraz ojcu. Wydał również książki o zupełnie innej tematyce, pod pseudonimem, który wymyśliła mu kiedyś Velvet - Villefort. "Tęczowa wyspa" - przygody grupki źrebaków, które w niewiadomy sposób znalazły się na tajemniczej wyspie. Treść w dużej części oparł na historiach które opowiadali sobie z Velvet za źrebięcych czasów. "Zbiór baśni i bajek" - Głównie historie, które opowiadał swojej córce na dobranoc. "Co w lesie piszczy" - Zbiór opowiadań o mitycznych stworzeniach zamieszkujących najdziksze lasy Equestrii. Emerald przeżył swoje życie szczęśliwie, chociaż były momenty, w których chciał się poddać. Starał się walczyć o swoje, dla siebie oraz swoich bliskich i odniósł sukces. Może nie został znanym w całej Equestrii prawnikiem, ale zyskał coś, czego nie wymieniłby za nic w świecie. Rodzinę, miłość i spokój. Emerald zakończył swój żywot na długo przed tym, jak Twilight Sparkle przybyła do Ponyville i zaczęła studiować magię przyjaźni. Jego postać nie ma wiele wspólnego z szóstką przyjaciółek, które ratują Equestrię. Chociaż, kto wie... może jedna z jego książek leży na półce samej Księżniczki Przyjaźni D: Charakter: Emerald był raczej życzliwy, chociaż rzadko się uśmiechał. Nie był bardzo wylewny jeśli chodzi o emocje. (Chociaż zdarzało mu się wybuchać) Starał się traktować wszystkich z szacunkiem i nie oceniał kucyków po tym jaką sprawują rolę. Był opanowany i spokojny. *Trottingham Miasto wspominane w dwóch odcinkach. Pochodzi z niego Pipsqueak. Nazwa miasta nawiązuje do brytyjskiego miasta Nottingham, znanego między innymi z przygód Robin Hooda, ponadto zawiera określenie chodu konia (ang. trot 'kłus'). To właśnie tam Rarity w "Mistrzyni spojrzenia" musi wysłać 20 sukienek ze złotego jedwabiu.
    1 point
  12. W tym temacie będą pojawiały się wszelkie ogłoszenia, plany i wszelkie wydarzenia dotyczące Enklawy Pani Nocy (tak napisałem ten temat co by nie było, że mało robię w dziale) . . Żeby nie było, że tworzę jednozdaniowe tematy to uwaga zapodaję pierwsze ogłoszenie. Jako, że w zeszłym tygodniu miałem nawał zajęć na uczelni nie mogłem zajmować się działem tak, jakbym chciał. Ale jako, że ten tydzień mam nieco luźniejszy to zaplanowałem sobie utworzenie dwóch-trzech zabaw i z dwóch dyskusji. Zależnie od tego, jak spodobają się wam moje pomysły albo je wywalę w kosmos, albo będę kontynuował działanie w tym kierunku. W niedalekiej przyszłości (czyli tak gdzieś za miesiąc) planuję też ruszenie z sesją RPG/PBF w klimatach NLR vs SE lub inną.
    1 point
  13. Temat ten stanowi zbiór wszelkich moich opowiadań, napisanych na konkursy lub dla czystej przyjemności dokonania aktu przelania koncepcji na "papier". Z czasem będą się tutaj pojawiać nowe opowieści, jak jakieś napiszę oczywiście. Tak więc, koniec z tworzeniem nowych tematów do każdego opowiadania. W linku znajduje się lista moich opowiadań, wraz z odnośnikami do nich. Mam nadzieję, że nie będzie to dla nikogo utrudnieniem, ponieważ dla mnie, taki sposób zamieszczenia opowiadań na forum jest sporym ułatwieniem. Lista opowiadań Życzę miłego czytania wszystkim tym, którym zechce się to czytać
    1 point
  14. 1 point
  15. Foley v jesteś geniuszem hahahah ale ze mnie drewno a dopiero 22
    1 point
  16. Akurat co jak co, ale dokładna motywacja Luny i jej bunt są bardzo mocno ofanfikowane, co dowodzi czegoś wręcz przeciwnego.
    1 point
  17. Stosunek ceny do jakośći jest akurat słaby, chyba że wyrwiesz z komisu za ~60zł Wiesz, za te 120~zł jesteś w stanie np kupić używane wz.2010, co prawda kijowe camo ale porównaj materiał w podobnej cenie. Jak dasz radę nazbierać na oryginał lub VSO to bym się nawet nie zastanawiał (VSO robi w miarę przyzwoite to liuksy). Magi cymy to loteria, lepiej brać te przeźroczyste bługary bo ładnie podają. A tak w ogóle to nie kupuje się magów LCT tylko zepsute LCT / G&P / VFC za grosze, wyjmuje wkład i wkłada się do ostrego - za podobną cenę mamy niezniszczalny mag który wygląda bosko
    1 point
  18. Wiesz Melosz? Wypowiedź Marudy świadczy, że nie patrzycie głębiej, przynajmniej większość nie patrzy. Gdyż widzi tylko zazdrość np u NMM... A nie widzi poważniejszego problemu. Większość spłycając to do zazdrości nie dostrzega nawet, jak się czuję osoba, która haruje by dać komuś siłę, by się bawił, a ten ktoś woli jedynie zabawę i przyjemność(dzień), kompletnie zapominając o tym, a właściwie w tym wypadku TEJ, która to umożliwiała... To smutne, że większość "tych poważniej myślących i interpretujących", widzi w zachowaniu złoczyńcy - bo częściowo nim jest - tylko jedno, nie patrząc już głębiej. Do czego w sumie namawia i sam serial. Ps: Chcę tylko powiedzieć, że o ile środki pozostawiały do życzenia, to bunt Luny całkiem niesłuszny nie był.
    1 point
  19. Ja mam tak z grami na PS4 xD Patrzysz na takie CoD, a tam 260zł. Na szczęście szybko tanieją (za wyjątkiem gier EA i serii CoD)
    1 point
  20. Odkop. Na Gametrade wymieniłem się za Ratcheta [PS4]. Co prawda grałem w nią jakąś godzinę (Skyrim i Project CARS skutecznie odciągają nawet od Wiedźmina 3), ale już teraz mogę ją polecić każdemu posiadaczowi PS4. Gameplay jest świetny, postaci znakomite, a grafika to po prostu majstersztyk (wygląda jak animacja CGI). Zaskoczył mnie poziom trudności. Dość wysoki jak na tego typu grę (można zapomnieć o wesołym napierniczaniu przeciwników, trzeba ruszyć głową). Kolejnym plusem jest humor i sama postać Ratcheta. Minus nie tyle gry, co polskiego wydania - koszmarny dubbing. Clank to kompletna porażka. Reszta daje radę, ale i tak lepiej grać po angielsku.
    1 point
  21. Muszę się zgodzić z tym, że Equestria jest miejscem idealnym tylko z pozoru. Trzeba pamiętać, że strony negatywne zawsze są przykrywane pozytywnymi - i tak jest w serialu, by utrzymać tę najmłodszą widownię - ale przykryte nie oznacza, że te cechy złe znikają - są, lecz złagodzone (dobrze znamy przyczynę). I my jako starsza widownia, bardziej zaprawiona w boju, że tak powiem (napiszę), widzi te niedoskonałości, które wyniszczają Eqiestrię od środka, oraz interpretuje na swój bardziej poważny sposób.
    1 point
  22. Hm... Pierwszym skojarzeniem po dotknięciu będzie zapewne... dres. Miałem parę razy spotkanie z jeżynami lub innymi kolczastymi i wyszedłem bez szwanku. Radziłbym jednak uważać na iskry z ogniska, bo lubią wypalać takie małe dziurki. Generalnie sam materiał wcale nie jest tragiczny, nieco gorzej ze szwami, ale jak puszczą, to po prostu się samemu zszywa lepiej i problem znika na wieki. Poza tym wychodzę z założenia, że to ma maskować, a nie "ładnie wyglądać", więc ewentualne rozdarcia (jeszcze żadnego nie miałem) też można zaszyć.
    1 point
  23. @Accurate Accu Memory Pierwsza sprawa: mogą tam się toczyć wojny o inne surowce, które akurat w tamtym świecie są rzadkie. Druga sprawa: zawsze istnieją jakieś jednostki, które np. chcą, by świat płonął. Wielki płomień może się zrodzić z małej iskry. Zawsze istnieją jakieś zwady, zresztą koledzy Żyjący Piszący już to objaśniali. Na koniec napiszę tylko tak: pierwszą potrzebą człowieka (bądź też innej istoty rozumnej, wstaw co chcesz) jest głód, drugą - władza.
    1 point
  24. KZMy wcale nie są takie słabe. Wiadomo, że szczytem wytrzymałości nie jest, ale nie oszukujmy się, kosztuje 1/3 czy nawet mniej normalnego maskałatu. Mam dwa i gdybym potrzebował kupić kolejny, to nawet bym się nie zastanawiał. Cena adekwatna do produktu. Nie znam Twoich okolic, więc nie podpowiem, ale zawsze masz plan B, czyli wkręcić nowych ludzi.
    1 point
  25. Chyba sobie pójdę,co tak będę tu sama stać...
    1 point
  26. Hmm... Nie wiem jak bardzo poważnie brać takie deklaracje, ale skoro tak twierdzisz, to bardzo się cieszę, że komuś się to tłumaczenie podoba, mimo tego że jest wiele dużo lepszych fanfików od tego. Ja i tak tworzyłem go dla określonej grupy czytelników, a jeśli komuś jeszcze spodoba się przy okazji, to tym lepiej
    1 point
  27. hmmm Pewnego słonecznego dnia. Stało się. Opinia, nawet tej puszystej kuli miłości, jest jednoznaczna... Reklama
    1 point
  28. Odpowiedziałem na to w tym samym poście, choć może nie do końca wyraziłem się jasno - ponieważ takie opowiadania z zasady są lepsze. Ponieważ charaktery któtre mają wady, są złe, cyniczne, zdradliwe, wredne, chamskie, paskudne, zbrodnicze (czyli inaczej rzecz ujmując - ludzkie) doskonale się czyta i zwykle zapamiętuje o wiele bardziej niż mających milion rozterek moralnych "dobrych", których najchętniej by się zastrzeliło za brak działającego mózgu. Idealnymi przykładami są tu Littlepip i Blackjack ze swoich Falloutów. Jak się czyta o idiotyzmach jakie popełniają w imię "wyższego dobra" to może trafić jasny szlag. Na ich tle świetnie z kolei wygląda bohaterka Fallout Equestria Duck &Cover (dzięki Psoras za podrzucenie tego tytułu) - kto czytał choćby dwa-trzy pierwsze rozdziały ten wie o co chodzi. A dlaczego to jest realniejsze? Spójrz na świat dookoła i powiedz co jest bardziej prawdopodobne? Harmonia i powszechna przyjaźń? Czy chaos i ogólna pogarda z okrucieństwem? Gdyż ja odnoszę takie dziwne wrażenie, że taka miła, dobra, pokojowa rasa bardzo szybko zostałaby wybita albo zniewolona. Lub w najlepszym przypadku przejęła cechy tych którzy usiłowaliby tego dokonać i sama stałaby się jeszcze okrutniejsza. Po co? Żeby przetrwać.
    1 point
  29. 1 point
  30. A ten cały tęczling to jakaś sławna osoba jest?
    1 point
  31. Swego czasu prowadziłem dla własnych celów Dziennik snów, więc w sumie to idealna okazja by sobie go odświeżyć i powspominać. Mankament tego taki, że raz zrobiłem tylko skan, a dwa zawarłem imiona mi tylko znane. Są i senne marzenia z MLP, choć w rzeczywistości miałem ich więcej.
    1 point
  32. Trochę mi się sennik opóźnił, wybaczcie Ale już powstał odpowiedni temat, gdzie będą wpisywane wasze sny, które wybiorę z TEGO tematu ^^ Pierwszy wybór padnie pierwszego lutego. Jeszcze nie wiem czy będzie to jeden sen, czy dwa, czy może więcej. Tak samo zastanawiam się czy dobrym pomysłem było tworzenie osobnego tematu ze snami kandydującymi. Być może w najbliższym czasie pojawi się ankieta z tym związana.
    1 point
  33. Wrzuciłem jedno z najnowszych opowiadań moich. Napisane na konkurs zimowy w dziale z opowiadaniami, gdzie docenili je oceniający, jako klimatyczne i tajemnicze. Jest to "Skrysztalenie" na końcu listy; przed miniaturami zaraz. Muszę przyznać, że z tego opowiadania sam jestem nawet zadowolony. Jeśli szukasz mrocznego opowiadania, w mroźnych, pełnych tajemnicy klimatach, pozostawiającego czytelnika z większą ilością pytań niż odpowiedzi, sięgnij po nie, zwłaszcza, że nie jest wcale długie. Koniec autopromocji Nie mam jakiejś szczególnie upatrzonej pod to opowiadanie muzyki, ale zalecam włączenie sobie jakiegoś dark ambientu. Najlepsza muzyka do pisania opowiadań Pozdrawiam i życzę miłego czytania
    1 point
  34. Oww.. Miałam taki sen, coś w rodzaju "wyprawy bohaterów" żeby zabić/pokonać/anihilować świrniętą ciotkę - wiedźmę. Gotowi? Popcorn gotowy? To zaczynam. Nie wiem, skąd się wzięłam na klatce schodowej opuszczonego domu, ale wiem, że były tam trzy postacie; ja, Patrycja - koleżanka ze szkoły - i ktoś jeszcze, kogo nie pamiętam, ale to była dziewczyna. Chciałam zejść na dół, jednakże problem stanowiły wielkie dziury w schodach. Pierwszą jako tako dało się obejść, drugą Patrycja od razu przeskoczyła, ale ja biedna ani w rzeczywistości, ani we śnie nie mam dobrych wyników fizycznych, a dziura była ogromna, zatem mogłam najwyżej spróbować zrobić z siebie "most" i tak pokonać przeszkodę. Zauważyłam drugą opcję: starą, solidną - hurra! drewnianą poręcz. Ta opcja nie bardzo mi się podobała - a nuż będą tam drzazgi? - ale wszystko było lepsze od "mostu". Przelazłam przez poręcz i puściłam się pędem do drzwi. Moim oczom ukazał się piękny, letni widok. Powietrze było tak gorące, że chciało się po prostu ochłodzić. Zauważyłam coś w rodzaju długiego kanału (nie mylić z kanałem ściekowym) które wygodnie prowadziło do "miejsca docelowego". Z niewiadomych pobudek wskoczyłam tam od razu, zanim zdałam sobie sprawę że a) jestem w stroju nienajlepiej nadającym się do pływania b) nie znam zawartości wody ani jej temperatury c) mogłam dostać skurczu albo w najgorszym razie hipotermii, jeśli trafiłabym na zimną wodę. Na szczęście sen postanowił zrobić z siebie coś milszego i rozwiązał wszystkie problemy; woda była miła - ciepława, ale chłodna, dająca ulgę, zaś mój strój - śliczna różowa sukienka - zmienił się w wygodne bikini, w sam raz na plażę. W ślad za mną wskoczyły koleżanki i wkrótce można było obserwować dziwaczny Tercet Tak Jakby Bohaterek. Nie do wiary.. Mówiłam coś o mej wydolności fizycznej? Chyba się zmieniła - za jednym chlapnięciem pokonywałam.. 10 metrów. Moje towarzyszki bezskutecznie próbowały dotrzymać mi tempa, ale się zwyczajnie zmęczyły. Akurat wtedy, kiedy chciałam zarządzić postój, wpłynęłyśmy do basenu, przy którego brzegu stał barek. A przy barku stał on. To było bóstwo, nie chłopak. Gdyby istniała męska wersja Afrodyty, tak wyglądałaby. Nie chce mi się o nim rozpisywać - o jego cudnych ciemnych oczach, karmelowej opaleniźnie, brązowych włosach, tak ciemnych, że mogłyby uchodzić za czarne, i... Zaraz, co ja mówię? Bóstwo Nie Chłopak wyrażnie interesowało się mną. Zmarnowałam trochę czasu, gadając z nim, ale "psy szczekają, karawana jedzie dalej". Sen również się uparł, więc potercetowałam dalej przez kanał. Obyło się bez większych wydarzeń. Wylazłam z wody jak... eee... niezgrabna foka, bo drabinka się zepsuła i musiałam ręcznie gramolić się na brzeg, i ruszyłam w kierunku Miejsca Docelowego - domu złej ciotki.. proszę, nazywajmy ją odtąd wiedźmą, bo "zła ciotka" brzmi idiotycznie? Sen jeszcze raz spłatał mi psikusa - nie jeden, tylko dwa - bikini zmieniło się w INNĄ zieloną sukienkę.. *składa reklamację snowi*.. Numer dwa: tercet zamienił się w duet. Koleżanki gdzieś wsiąkły, a zamiast nich pojawiła się moja ośmioletnia siostra. Super. Po prostu super. Nie pamiętam, jak weszłam, ale cio... wiedźma dopadła nas po chwili. Zuzię natychmiast otumaniła Magicznym Chlebem *wrzeszczy: Panie Sen! Serio? Magiczny Chleb?*. Na mnie to nie działało, ale udawałam, że słucham Pani Wiedźmy. Dotarłam tak do wielkiego pokoju. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie była tam.. ambona? Pani Wiedźma podała mojej ośmiolatce sok pomarańczowy. Wytrąciłam jej słomkę, z której go piła. Natychmiast odzyskała swój normalny stan umysłu. P.W. to zauważyła i próbowała mnie zamienić Magicznym Chlebem, ale ja byłam wtedy totalnie wściekła i wykrzyczałam do niej coś w rodzaju "wsadź to sobie w cztery litery" tylko mniej kulturalnie. Chwyciłam butlę wody (pięciolitrową) którą nosiła przy sobie. Lał się na nią potok wody i niezbyt grzecznych słów. Kiedy wylała się ostatnia kropelka, obrzuciłam ją pożegnalnym wul...słówkiem i cofnęłam się na wszelki wypadek. P.W., teraz już Dobra Ciotka, zaczęła się śmiać. Dałam jej spokój i pociągnęłam Zuzkę (siostrzyczkę) do kanału. Kanał jakimś cudem wysechł. Wiedziałam, że jeśli nim polezę, doprowadzi mnie do domu. Więc szłam, szłam i szłam..aż się obudziłam. KONIEC PS. Tak, wiem, to się nadaje na mały fanfik. PS2. @Uszatka - czemu jeszcze nie wybrano tego snu do Sennika?
    1 point
  35. HMMM, już drugi raz mi się śniło takie mieszkanko. Kiedyś tam byłem bo się tam wkradłem, było tam dużo pokoi, wielki salon z taką fajną kanapą i to był jedyny mebel wtedy, ale już mi się podobało A teraz zaczęło się od tego, że byłem na mieście, standardowo zmodyfikowanym przez sny i spotkałem kumpla. I jeden z nich zaczął marudzić że poszedłby na spacer. Tylko, że nigdzie (inne lokacje ze snów) mu nie pasowało. To pomyślałem, że pójdziemy do tego mieszkania. I nagle znalazła się jeszcze jedna osoba. I we trójkę tam poszliśmy, tylko ja skakałem na takiej gumowej piłce z uchwytami. I weszliśmy do windy, ale było tam dużo przycisków, nie pamiętałem które trzeba nacisnąć. Zacząłem się zastanawiać, a koleś po prostu nacisnął przycisk "max". No i pojechaliśmy na samą górę. Okazało się, że jesteśmy w mieszkanku, tylko, że trzy poziomy strychu/robocze wyżej. Zacząłem go opierdalać podczas zjeżdżania po schodach na dół. Jak już osiągnęliśmy poziom mieszkanka to znów się nim zachwyciłem, zacząłem latać po pokojach i wszystko dotykać xD Tym razem było już część mebli w pokojach, customowe biurko z takim podwieszanym fotelem, jakieś śmieszne półki i takie wielkie łóżko ^w^ I był też tam Edzio listonosz z Kiepskich. Myślałem, że był, albo był jednym z robotników. Chyba go widziałem wcześniej tu. No i się z nim przywitałem i zacząłem pytać o różne rzeczy...BUDZIKIEWDOKSDFDJDLKGLJLDKGDFKLWSTAWAJBULWOADGGRGASDASARSDADAASDADA. ^^
    1 point
  36. W życiu miałem kilka snów, które zapadły mi w pamięć. Jeden z tych snów sprawił, że stałem się bronym. Szedłem w absolutnym mroku. Wiem że była burza. Nad moją głową odzywały się grzmoty. Błyskawiceco jakiś czas rozświetlały okolice. Mogłem zobaczyć, że znajduje się w lesie. Podczas jednego błysku dojrzałem coś jeszcze. Czworonożną postać ze skrzydłami. Istota miała czarną sierść, grzywę i ogon w trzech barwach żółty, pomarańczowy i czerwony. Tak to była klacz pegaz. Gestem wskazała abym poszedł za nią. Wyprowadziła mnie na drogę. Tam znalazłem przystanek autobusowy. Akurat podjechał autokar i wsiadłem. Wtedy się obudziłem. Tego dnia próbowałem odtworzyć postać poniżej efekt To najbardziej zbliżony wygląd. Tylko oczy zmienione. W tym roku klacz ze snu otrzymała też wygląd prawidłowy Wierzcie mi lub nie. Ten sen sprawił, że dołączyłem do fandomu, a owa postać zainspirowała mnie do stworzenia dwóch OC
    1 point
  37. Witamy wszystkich miłośników nocy Najbliższy tydzień będzie stał pod znakiem stagnacji Enklawy. Obaj opiekunowie będą zbyt zajęci swoimi problemami. Sosna ma nawał nauki na kolokwia (jakby nie patrzeć koniec semestru się zbliża), a Uszatka boryka się z problemami natury rodzinnej. Niezbyt przyjemnymi problemami... Nocne Marki najprawdopodobniej pozostaną zamknięte przez cały ten czas. Jednakże nie martwcie się. W nagrodę po tym tygodniu opiekunowie powrócą z nowymi dyskusjami, zabawami i forumowym sennikiem Zachęcamy do zadawania mi pytań. Co 10 postów pojawią się na nie odpowiedzi. Oczywiście jeśli nikt więcej pytań nie zada to po tym tygodniu i na mniej odpowiemy. Niemniej zachęcamy!
    1 point
  38. Pełna zgoda. Osobiście najbardziej jestem zainteresowany opowiadaniami dziejącymi się na styku naszego świata i Equestrii, ale, paradoksalnie, do najbardziej popularnego uniwersum tego typu, czyli Biur Konwersyjnych, zdążyłem się zrazić na dość wczesnym etapie mojej przygody z fanfikami. Dlaczego? Ano dlatego, że w tych fanfikach TCB, na które natknąłem się jako na pierwsze, ludzkość praktycznie zawsze przedstawiona była jako banda chciwych, małostkowych drani, w kontraście do kucyków, które były kochające wszystkich, słitaśne, miziajne i w ogóle defekowały tęczą. U niektórych ponifikacja połączona z praniem mózgu podnoszona była do rangi Jedynie Słusznej Drogi, jaką ludzkość po prostu MUSI podążyć. Dla swojego własnego dobra. Ilekroć czytałem takie opowiadanie, miałem wrażenie, że autor jest sfrustrowanym no-liferem, który zupełnie nie potrafi dostrzec piękna w świecie, w którym żyje, a świat już stworzony na potrzeby kreskówki dla dzieci i objęty amerykańską cenzurą obyczajową potrafił jakimś cudem uczynić jeszcze bardziej cukierkowym, a przez to odjąć mu znaczną część charakteru. To prawda, że ludzie nie są aniołami, a naszemu światu do ideału sporo brakuje, no ale kuce też swoje za uszami mają. Mamy przecież odcinek, w którym Applejack i Rainbow Dash wdały się w bójkę, bo się pożarły o to, która z nich jest bardziej wysportowana. Czyli, bądźmy szczerzy - o totalną pierdołę. Ale nawet jeśli autor pozostaje w ramach jednego świata, to często Equestria jest przedstawiana jako kraj pełnej sielanki, gdzie nigdy nic złego nikomu się nie dzieje. Tak, ta sama Equestria, którą w ciągu roku najechali Nightmare Moon, Discord i armia Podmieńców, a ponadto w której na co dzień żyje mnóstwo niebezpiecznych stworzeń, na ogół siedzących cicho w Everfree, ale czasem jednak zapuszczających się w tereny zabudowane. No ale autorowi chodzi o to, żeby pokazać, jak to fajnie w Equestrii żyć, więc zamiast w krainie z charakterem, lokuje swoje wymysły w zmyślonej utopii... Do popularnych motywów, które mnie wnerwiają, dodałbym jeszcze Ponyville - najludniejsze miasteczko w Equestrii. Ylthin już o tym napisała w swoim artykule na FGE, więc nie będę po niej powtarzał. Powiem tylko, że uniwersum serialowe jest pojemne, a akcja większości fanfików toczy się w jednym małym miasteczku. Mało kto kieruje bohaterów do innych miejsc, takich jak Fillydelfia, Baltimare, Los Pegasus czy mój ulubiony Manehattan. Ale na obronę autorów mógłbym dodać, że na coś takiego nie ma za bardzo popytu - tak samo jak na fanfiki z samymi OCkami.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...