Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 10/19/15 we wszystkich miejscach

  1. Drogi kolego, jestem za biedna, żeby się bawić w degustatora piwa :< W ogóle, szkoda, że wcześniej mi nie powiedziałeś, że picie przefiltrowanych rzygowin to dla ciebie przyjemność- to bym w sobotę do słoiczka rzygała i Ci pocztą je wysłała :< a tak to się zmarnowały.
    4 points
  2. 4 points
  3. Miałam już na forum temat z plastyczeniem, to będę mieć jeszcze raz, a bo co. Prace sprzed kilku miesięcy, piórem, tuszem i akwarelami poczynione Najnowsza praca, 50 x 70, akryl na desce
    2 points
  4. Ja się w zeszły czwartek przyłatwiłam odczynnikiem z kwasem octowym i chyba siarkowym (VI)... albo coś z trzustką mam i dlatego mi się naskórek na dłoni złuszcza w paru miejscach. Also, tego samego dnia patroszyliśmy szczury.
    2 points
  5. 2 points
  6. Ja bym ci proponował takiego avka.
    2 points
  7. Jakiś czas temu zdarzyło mi się popełnić tłumaczenie ww. tekstu, którego autor napisał też wcześniej uwielbianego przeze mnie fika “White Box” (twórca ten niestety odszedł już z fandomu). Całość została już kiedyś opublikowana na FGE, ale ostatnio postanowiłem nieco odkurzyć to tłumaczenie, poprawić lekko kilka rzeczy i podzielić się z nim także tutaj. Jest to historia z gatunku noir (stąd też dział MLN), nawiązująca stylem i narracją do Sin City czy też Maxa Payne'a - jeśli więc lubicie takie klimaty, gorąco zachęcam do czytania. Autor oryginału: Chromosome Korekta tłumaczenia: Finn di Cordian, Jacek Hożejowski Opis: Przez długi czas żyłem niczym kukiełka teatralna, podtrzymywana przez ostatnią nitkę. Tylko jedna rzecz powstrzymywała mnie przed upadkiem w nicość. Tylko jeden kucyk okazał mi dobroć, na którą w żadnym wypadku nie zasługiwałem. A teraz odszedł. Spadam, a jedyne co mnie przeraża to myśl, co czeka na mnie w dole. Pinkie Pie Is Dead [ENG] Pinkie Pie Is Dead [PL]: Prolog Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX Rozdział X Rozdział XI Rozdział XII Epilog Aktualizacja: Artiko/Nightshade wykonał lektorat tegóż fanfika. Podaję zatem link do całej playlisty na YT: Pinkie Pie is Dead PL Lektorat
    1 point
  8. Nazwa jest bardziej robocza, bo nie mogłem wymyślić nic ciekawszego. Jedyny tytuł który mi pasował już jest zajęty. Jeśli zobaczycie jakieś błędy lub niedomówienia, albo macie pomysły dotyczące zmiany czegoś piszcie w komentarzach, albowiem mam zamiar wydać poprawioną edycję. O czym jest fanfic? Zdradzę tylko że o dosyć nietypowej grupie towarzyszy. A reszta wyjaśni się do 5-6 rozdziału. Albo później. Prolog Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII Rozdział VIII W ramach promocji u Victusa! Link do tematu na FGE gratis.
    1 point
  9. Witamy ponownie Jak widać chochliki redakcyjne ze zdolnością wzbudzania lenistwa dalej nie chcą opuścić działu redakcji. Stąd, na szczęście niewielkie, opóźnienie i wydanie numeru wrześniowego w październiku. Ale jednak udało nam się pokonać wszelkie przeciwności i po raz kolejny zapełnić treścią kilkadziesiąt stron. Czego można się spodziewać? Naturalnie standardowych treści poświęconych wieściom ze świata, fanfikom oraz (co za niespodzianka!) samemu serialowi. Z radością zawiadamiam, iż przegląd muzyczny póki co również żyje i ma się całkiem nieźle. Oczywiście znajdziecie również wybór artykułów i felietony - jak zwykle na różne tematy. Warto poświęcić również chwilę na przeczytanie opublikowanego opowiadania, jak i na sporą liczbę komiksów - Souls Tornado nie ustaje w tłumaczeniach, a MLO w podkładaniu gotowego tekstu. Tyle słowem wstępu - zapraszamy do lektury! Dolar84
    1 point
  10. Akurat MgSO4 ma odczyn wyjątkowo kwaśny. A Mg(OH)2 jest akurat słabą zasadą [jak na wodorotlenek berylowca]
    1 point
  11. Przeczytane Miło było przypomnieć sobie to opowiadanie. Jeden z tych fanfików po których człowiek musi chwilkę zastanowić się nad tym co przeczytał. Perypetie sterowców są naprawdę zabawne, a... zbliżenie Twilight i Trixie wywołują salwę śmiechu. Jeżeli chodzi o jakość tłumaczenia, to jest całkiem wysoka, z kilkoma pomniejszymi potknięciami. Szkoda, że nie bardzo dało się pokombinować z imionami bohaterek, które same w sobie są zabawnymi nawiązaniami do sterowców. Lektura (ponowna) była przyjemnością. (Liczenie oskarowe - zostało 10 sztuk) AVANTI!
    1 point
  12. I jak efekt? ^^ PS: Jeśli ten fursuit jest szyty przez Ciebie to gratuluję talentu ;D Rarcia byłaby dumna.
    1 point
  13. ja jebie... kroiłem papryczkę czili... nie domyłem rąk i przetarłem oko xD
    1 point
  14. o kurwa... ale ta debata śmieszna...
    1 point
  15. przypomina Fluttershy w wersji human
    1 point
  16. Cześć, Mam na imię Franek, mam lat 11, interesuję się koszykówką i grami komputerowymi (głównie FPS), i MLP :D, Dzięki, piona ;D
    1 point
  17. The Binding of Isaac tak bardzo FPS
    1 point
  18. Ale jakie? TF2, Battlefield?
    1 point
  19. Jakie gry lubisz? A btw witamy na forum :3
    1 point
  20. ps raibow straik tak do końca nie jest ojcem rainbow dash [niby jest] ale tak naserio ich pokrewieństwo nie jest do końca pewne
    1 point
  21. Siema /) 1.Co sądzisz o Wonderbolt? 2.Lubisz Spitfire? Dziekuje za odpowiedzi i baw się dobrze
    1 point
  22. Guten tag! Ulubiona gra? Ulubiona potrawa? Ulubiony zespół?
    1 point
  23. Jeśli poszukujesz MG do prowadzenia, to ja mógłbym coś poprowadzić. Oczywiście jeszcze zależy w jakich klimatach ma być sesja, itp.
    1 point
  24. 1 point
  25. Reklama bardzo na czasie:
    1 point
  26. Serio... Zrobienie własnego piwa to nie jest trudna robota. No dobra, nie ma wtedy piany, bo nie zdobędziesz butli z CO2/N2, ale smakuje super. Ciężko zepsuć piwo.
    1 point
  27. Bury, trzymaj różowego Ponka:
    1 point
  28. Teraz na RD i Rarity nie jest ciężko uzbierać. Zajęło mi to niespełna tydzień. Awansowanie na następny lvl przebiga szybko, a są za to gemsy + gemsy za niektóre zadania + prezent w postaci 20 gemsów na 30. poziomie. Szkopuł w tym by z początku nie wydawać gemsów dopóki nie kupisz sobie RD i Rarity. Ja tak zrobiłam i jestem zadowolona z tej metody.
    1 point
  29. Mieszałam wódę z żubrem to rzygałam. A hajsy na paczkę by się znalazły, zrzutę w akademiku byśmy zrobili, na pewno by ktoś coś dołożył na tak szczytny cel. I rzeczywiście mamy trochę inne upodobania kulinarne, skoro wolisz picie rzygowin od piwa.
    1 point
  30. Który inteligentny człowiek żre się o muzykę? Reguły, jakie wymieniłeś, może i faktycznie mają zastosowanie, ale przy ludziach pozbawionych dystansu do siebie i świata, a tacy to w większości idioci. Ja mogę uważać lolicore za bezmózgie łubudubu, z drugiej strony mój kumpel ma święte prawo sądzić, że taki, przykładowo, L.U.C to pseudopoetycki bełkot dla emosiów, i jakoś możemy spokojnie żyć z tą świadomością. Analogicznie z fryzurami, strojami, tatuażami et caetera - odrobina podstawowego ogarnięcia i dla nikogo nie będzie to żadnym problemem. Dodam jeszcze, że uważam wspomniane rurki za przykład koszmarnego bezguścia, ale naprawdę nie widzę powodu, dla którego nie mógłbym zaprzyjaźnić się z kolesiem w rurkach. Najwyżej powiem mu szczerze, że ubiera się jak pedał (gdzie pedał to dla mnie nie orientacja, a pewien sposób bycia) Ważne jest to, co ma we łbie, a nie na nogach, nie? Podobieństwo ważne jest raczej jeśli chodzi o ważniejsze kwestie, jak światopogląd i styl życia, ale i tak nie przesądza wszystkiego. Z drugiej strony widzę, że ja piszę raczej o pojedynczych jednostkach, a Ty masz na myśli całe społeczności. I rzeczywiście, jeśli spojrzeć na ten cały bajzel z góry, gdzie każdy jest mały, szary i na dobrą sprawę nieodróżnialny od reszty, można dojść do wniosku, że mróweczki czerwone lgną do czerwonych, a białe do białych, ale - to w końcu tylko barwy.
    1 point
  31. Ja bym chętnie wyeliminowała tych tworzą rurki, a nie tych co noszą. Chcę sobie kupić bojówki, podpisany dział bojówki, a tam rurki moro. wtf. I muszę na męskim kupować
    1 point
  32. Jak widzę majora/pułkownika na korytarzu, to spierdalam w drugą stronę albo chyłkiem przemykam obok niego, salutując poprawnie i staram się oddalić najszybciej jak się da. Niby nie powinienem się spinać , ale się spinam w c**j xD. Jak widzę chorążego to już tylko spierdalam xD.
    1 point
  33. Pierwsze wrażenie? 2edgy4me Nie, poważnie. Pamiętam swoje początki z „Save me” oraz garść innych fanfików, różnych autorów, gdzie również pojawiły się wulgaryzmy, wartka akcja, wybuchy, strzelaniny, te rzeczy. Jednakże, nigdy wcześniej nie uderzyło to we mnie z tak dużą siłą. To jest po prostu przesada. Serio. Były fragmenty, gdzie prawie się roześmiałem, widząc kolejne „brzydkie słowa”, czy też riposty głównego bohatera. Czuję, że nie był to zamiar autora, że nie miałem się z tego śmiać, że miało to służyć budowie surowego, ciężkiego klimatu. Ale z jakiegoś powodu zadziałało to inaczej. Jasne, na początku było w porządku, ale potem kolejne odzywki stawały się coraz bardziej nachalne, niepotrzebne, może nawet momentami wprowadzone na siłę. Sprawa druga, czyli bohaterowie. To kolejna rzecz, która we mnie uderzyła. Mianowicie, wszyscy wydają się tacy sami. Opowiadanie przyrównam do „Save me”, ze względu na to, że jest to [Human & Pony] i ogólny klimat, akcja, dosyć mocno się z tym tytułem kojarzą. Z tego co pamiętam, przy „Save me” pochwaliłem kreację kucoperki, Midnight, jednocześnie krytykując nieco Maksa, a także wspominając, że brakuje postaci drugo i trzecioplanowych, takich z prawdziwego znaczenia. Mimo wszystko, przewinęło się kilka nieco wyraźniej zarysowanych charakterów, które wyróżniały się na tle całości. W „Exanima”, czegoś takiego nie ma. A przynajmniej, nie ma na obecnym etapie. Mam na względzie fakt, że opowiadanie powstało stosunkowo niedawno, jest rozwijane i zapewne jeszcze wiele się wydarzy. Jednakże, na chwile obecną, Alex aż za bardzo przypomina Maksa, czy to charakterem, czy też profesją, którą się para. Również ma swego kucykowego kompana. Z tym, że Lars wydaje się być dużo, dużo słabszą postacią, niż Midnight. Chodzi mi o następującą rzecz – zapytany o to, co definiuje Midnight, odpowiedziałbym: kucoperka, zadziorna, energiczna, jest trochę jak „złośliwa młodsza siostra”, miewa chwile słabości, nie poddaje się, jej historia jest interesująca. Zapytany o to, co definiuje Larsa, powiedziałbym: Agresywny… Przeklina… Bije się… Dokładnie tak, jak większość przewijających się w trakcie akcji postaci. Jest strasznie monotonny, aż nazbyt podobny do Alexa. Jak wspomniałem, opowiadanie nie jest ukończone, to dopiero początek historii, lecz pamiętam, że na tym etapie, Midnight już się czymś wyróżniała, była unikalna. Tutaj natomiast, brakuje pewnej różnorodności. Jeszcze jedna sprawa – mam dziwne wrażenie, że prawie wszystkie jednorożce są białe, albo srebrzystobiałe ;P Kolejna rzecz, która niezbyt mi zazgrzytała, to technikalia. Podczas czytania natrafiłem na kilka literówek, które starałem się na bieżąco zaznaczać, choć przypuszczam, że bardziej uważna lektura ujawniłaby kolejne uchybienia. Nie zawsze pasował mi szyk zdań, często te złożone porozbijałbym na mniejsze kawałki. Na przykład tutaj: "Poczułem jak jakaś siła odpycha mnie od zjawy. Widziałem, jak fragmenty szkła wzbiły się w powietrze, jak fotele rozbijają się o ścianie, a okno w sali rozbiło się." Z kolei zdarzało się, że niektóre sąsiadujące ze sobą zdania zlepiłbym w jedno i/ lub inaczej po tym podzielił. Jak tutaj: "W części miasta, która należała do agencji było kilka szkół. Uczęszczały do nich dzieci pracowników takich jak ja - terenowych agentów, którzy polowali na zjawy, a także informatorów, lekarzy." W ogóle, miejscami miałem wrażenie, że poszczególne fragmenty tekstu są niedopracowane, niedopieszczone. Moja sugestia? Jest już Foley, który odpowiada za wyłapywanie dziur fabularnych i nielogiczności (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Może poza nim, przydałby się jeszcze jakiś korektor, który polowałby na błędy w pisowni. Myślę, że to by pomogło. W porządku. Odstawiając na bok wszystkie te aspekty, które mi się średnio podobały, bądź nie podobały w ogóle, chciałbym przejść do pozytywów. Przede wszystkim, widać, że za tą historią stoi konkretny, nowy pomysł, przynajmniej jeśli chodzi typ zagrożenia, z jakim zmagają się bohaterowie. Ze względu na spoilery, nie podniosę się do „Save me”, ale wspomnę, że czuć doskonale klimat „incydentu”, którego skutki prześladują ludzi i kucyki do dzisiaj. Jak na razie, autor zaprezentował nam kilka stworów, w tle przewijają się takie motywy jak okultyzm, sekta, śledztwo, a także krwiożerczość, bezwzględność tego, co „na zewnątrz” versus zwyczajne, normalne życie nieświadomych mieszkańców. Albo uświadomionych tylko częściowo. Kreowany przez autora świat doskonale współgra z licznymi i nierzadko przepełnionymi przemocą scenami akcji. Owe sceny są bardzo mocnym punktem opowiadania. Są efektywne, są dostatecznie dobrze opisane, niekiedy potrafią przytrzymać w napięciu, choć zuchwałość głównych bohaterów momentami burzy mozolnie budowany, typowo grimdarkowy klimat, przyprawiając o kpiący uśmieszek. Z jednej strony może to zostać potraktowane jak charakterystyczna cecha bohaterów, jednak na pierwszy plan aż za bardzo wybija się pewna „kliszowość”. Po prostu nie posiadają innych, charakterystycznych cech, które stałyby w opozycji do tej niekiedy przesadzonej pyszałkowatości. Oni po prostu są. I tyle. Rekordzistą wydaje się być scena, w której Alex ma zastrzelić opętanego rekruta. To trwa zbyt długo. Typowa klisza, „mógłbym cię od razu zabić, ale najpierw trochę pogadam”. Na całe szczęście, walka jaka następuje potem nadrabia to w zupełności, serwując nam kolejną porcję wartkiej akcji, konkretną próbkę możliwości autora w tym zakresie. Zerkając ku poprzednim dziełom, sceny te wydają się całkiem świeże. I to jest znakomity moment, aby wspomnieć o runach. Co uważam za duży, znaczący plus, postacie ludzkie wreszcie dysponują nie tylko bronią palną, walką wręcz, ale także pewnym rodzajem magii (tak to odebrałem). Szkicując na papierze runy, są w stanie oponenta zdezintegrować, przypisać do niego demona, zamrozić. Interesujące. Jest to coś nowego i dobrze się sprawdzającego, w kontekście scen akcji. Ciekawe uzupełnienie metod konwencjonalnych (zresztą wzmocnionych przez jednorożce), współgrające z nowym typem zagrożenia, który według podsuniętych przesłanek, wywodzi się z głębin piekieł. Ponadto, nie wszystko mamy podane na tacy, w tekście znajdziemy wiele niedopowiedzeń, które skutecznie przysłaniają nam obraz genezy całego „incydentu”, jak również to, z kim lub czym, tak naprawdę zmagają się nasi bohaterowie. Inaczej, niż w „Save me”, nie miałem wrażenia „zbyt mało kucy w kucach”. Zgaduję, że to za sprawą personelu szpitalnego, częstszego wspominania o postaciach nie będących ludźmi (chociażby wspomnienie o pędzących do szkoły źrebakach – taki drobny znak, a zmienia wiele), czy przede wszystkim run. Nadają one całości „magicznego” posmaku, podczas, kiedy poprzednim razem, był on czysto „militarystyczny”. Jak dotąd mamy tylko trzy części. Generalnie rzecz biorąc, zakończenie tej ostatniej, jest napisane w taki sposób, że zastanawiamy się co się stało, co będzie dalej, kto lub co za tym stoi, kogo jeszcze przyjdzie nam poznać. Tak więc, czekam na więcej. Ostatecznie, mimo wszystko, jest pozytywnie. Mimo mankamentów, o których pisałem, historia wciąga i pozwala miło spędzić czas. Komu mógłbym polecić najnowsze dzieło Draquesa? Przede wszystkim tym, którzy jednocześnie cenią sobie akcję, tajemnicę oraz cięższe klimaty i nie krzywią się na kucyki kroczące ramię w ramię obok ludzi. Oczywiście, jeżeli autor pragnie nas czymś zaskoczyć, wstrząsnąć, czy to w środku, czy pod koniec historii, po „Save me” może mu być trochę trudno. Drugi raz, podobne chwyty mogą odnieść mniejszy sukces, gdyż czytelnicy mogą się już pewnych rzeczy spodziewać, ale jestem dobrej myśli. Choć rdzeń świata przedstawionego (kucyki i ludzie razem) pozostaje taki sam, zaprezentowane elementy (runy, nowa jednostka, nowy rodzaj zagrożenia, przewijający się w tle kult), sprawiają, że to w gruncie rzeczy nowe, niezbadane horyzonty, gdzie jeszcze wiele się może wydarzyć. Co mógłbym doradzić? Przede wszystkim, skupić się na kreacjach bohaterów. Dać im więcej cech, nakreślić lepiej tło, odróżnić jednych od drugich, popracować nad kwestiami mówionymi, zredukować ilość wulgaryzmów. Dorzucić postacie drugoplanowe, ale nie identyczne, tylko w jakimś stopniu unikalne. Naprawdę małe rzeczy są w stanie wyróżnić pewne postacie. Już wystarczy, że ktoś będzie non-stop bawił się zapalniczką, kołysał się na krześle, albo mianował innego bohatera wymyśloną przez siebie ksywką. To już jest coś, co może zdefiniować postać. Poza tym, zwrócić większą uwagę na literówki i szyk zdań. Tekst na pewno na tym zyska. Na chwilę obecną, to by było wszystko. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
    1 point
  34. Jako, że sam rysować nie potrafię, to moja wypowiedź nie powinna być traktowana na równi z opinią Gogha czy innego mazipiórka (:X) Jednak twierdzę, że taki rodzaj grafiki to jeszcze odrobinę za mało by robić to płatnie. Nie obraź się, ale lewą stronę ostatniego obrazka to i ja bym dał radę zrobić, co innego sam kucyk. Ale to już kwestia wprawy. Tej (patrząc na te kilka obrazków, które umieściłeś w temacie) ci mimo wszystko gratuluję. Efekt jest co najmniej zadowalający, a jak ktoś ma choć trochę życzliwości, czy też jest świadom różnicy poziomów między autorem a oceniajacym... to i ocenę podniesie. Sam bym taki efekt chciał osiągnąć, ale stawiając się na twoim miejscu... raczej bym jeszcze płatnych commisionów nie zaczynał, jednak jest to spowodowane moją zawyżoną samokrytyką, porównując efekty swojej pracy z "ogólnym poziomem deviantarta" ... no... daleko bym nie zaszedł i pewno spoczął na laurach Ale ale... gadać to i głupi potrafi. Podjęcie decyzji o podjęciu się takich działań należy wyłącznie do ciebie. Sam zdecyduj, czy poziom jaki reprezentujesz uważasz za wystarczający, by przyciągnąć ku sobie klienta (bo nie oszukujmy się. Za darmo to każdy przeboleje kilka niedociągnięć, jednak jak przyjdzie mu zapłacić to potrafi nieźle nawrzucać na wszelkie "zrobiłeś inaczej niż prosiłem"). W związku z tym przemyśl sprawę sam, i po prostu zacznij to robić/olej to. Kto wie, czy okaże się to klapą, czy też osiągniesz efekt lepszy od zamierzonego. Trzeba tylko umieć podjąć ryzyko oraz spojrzeć na efekty swojej pracy okiem kogoś, kto go nigdy wcześniej nie widział (dzięki temu porzucisz własne zawyżone/zaniżone opinie, i nie zaszkodzisz samemu sobie) Rysiaj dalej. Styl mimo wszystko masz ciekawy, więc osobiście nie widzę przeciwskazań, by spróbować. Jednak popracować nad kreską zawczasu nikomu nie zaszkodziło. Pozdrawiam
    1 point
  35. Odcinek sam w sobie bardzo fajny. Shining Armor i Cadence nareszcie będą mieli dziecko~ Było wiele śmiesznych gagów jak np. maska pozostawiona na ogonie Fluttershy i ten stary kuc, który myślał, że spotkał podobnego sobie oraz reakcja Shining Armora na pokój, który mu przygotowała Pinkie Pie. Bezcenna scena i to jego rżenie XD Ale jest jedna malutka tyciusieńka...no dobra, BARDZO POWAŻNA WADA. Moim zdaniem wręcz kolosalna. Mianowicie kto jak kto, ale Pinkie potrafi dotrzymywać tajemnic. Jest przecież mistrzynią. Co było w odcinku "W zielonym ci nie do twarzy"? To ona śledziła Twillight i pilnowała by nie wydała sekretu Fluttershy i Rarity. Można by rzecz, że pilnować, a samemu dotrzymać sekretu to co innego, fakt, ale przecież i Pinkie znała ich sekret i bez najmniejszego problemu się nie wygadała. A teraz nagle lata i skacze jak wiewiórka z ADHD, bo nie potrafi dotrzymać tajemnicy. Srls? Przez ten jeden szczegół dałam odcinkowi ocenę 6/10
    1 point
  36. 1. Najlepsza? Jednorożce! Dlaczego? Bo jako jedyne kucyki poza alicornami są w stanie używać magii i dzięki niej mogą dokonać wszystkiego. Ich możliwości ogranicza wyłącznie wyobraźnia! Moim zdaniem to trochę jakby mieć moc urzeczywistniania swoich wyobrażeń, a taka moc byłaby całkiem kozacka ^^ 2. Całe mnóstwo xD Niektóre już narysowana i opisane, inne nadal w fazie tworzenia. Polecam zajrzeć tutaj i mam nadzieję, że się spodoba (moje konto na dA): http://10-25-23-10-23-11-15.deviantart.com/gallery/55044631/MLP-Next-Generation 3. Twilight! Zawsze sympatyzowałam z postaciami, które były inteligentne i w jakiś sposób wyjątkowe. A Twily jest po prostu inna, nie tylko jeśli chodzi o zostanie twilicornem (co ponoć ma jakiś bardziej złożony powód according to "The journal of two sisters") 4. Nie wiem. To forum jest w sumie pierwszym miejscem, w którym mam styczność z polskim fandomem MLP. Wcześniej trochę się o niego ocierałam na dA, ale bez przesady. Chociaż już zauważyłam, że dominują tu dwie siły. OMG KOCHAM TO LOFFKI ZAJEBISTE (czyt. ludzie, którzy jarają się wszystkim i są naprawdę bardzo mało krytyczni) vs. Co to za szajs (czyt. hejterzy). No i są też takie poboczne osoby, które po prostu mają zbalansowane zdanie na każdy temat.
    1 point
  37. Koniec papieru toaletowego gdy załatwiasz swoje potrzeby
    1 point
  38. Wróciłem wczoraj z Krakowskiej Animachiny, gdzie odbyło się kameralne spotkanie fanów Stevena, na czymś w rodzaju mini panelu. Było nas tam łącznie z tego co pamiętam dziewięć osób, ale lepsze to niż nic. Chociaż liczebność nie była powalająca, to sama dyskusja, która się zawiązała, okazała się najprzedniejsza, a ludzie wspaniali. Bawi mnie to, że występowałem tam trochę jako ambasador kucyków na krainę animacji i Stevena. Tak czy inaczej rzuciłem ideę stworzenia forum fanów Stevena Universe. Sam nie mam konta na Mordowoluminie i raczej prędko nie będę miał, więc praktycznie nie mam dostępu do żadnej szerszej społeczności internetowej miłośników tej znakomitej kreskówki. Niby jest polska wiki, ale nie jest to ani odpowiednie miejsce, ani warunki. Potrzebujemy forum. Niestety, na takowe się raczej nie zanosi, bo ziomeczkom, z którymi rozmawiałem, wystarcza Facebook. Oczywiście chętnie widzieliby coś takiego i uczestniczyli, ale samemu zrobić... Życie, samo życie. Dlatego ogłaszam wstępnie, że jak przez najbliższych parę tygodni nie znajdzie się jakiś zbawiciel, który gotów byłby takie forum postawić, to ja poruszę moja kontakty i sam to zrobię. Bo cholera, tak nie może być, by takiej jakości animacja, jak Steven Universe, nie doczekała się sensownego miejsca dla polskich fanów. Nie wiem, jaka jest wasza opinia w tej sprawie, ale mnie takiej "placówki" bardzo brakuje. A co do samego serialu... Jest nieziemsko dobry. Postacie – doskonale nakreślone z jeszcze lepiej pomyślaną historią. Fabuła – rozbudowana, przemyślana i poważniejsza, niż się na pierwszy rzut oka może wydawać. A do tego świat, tak bardzo spójny i pełen elementów, które dostrzega się dopiero po czasie. Kurcze, można się rozpłynąć z zachwytu. Sam stwierdzam, że w kategorii seriali animowanych Steven przebojem wbija się do samej czołówki rzeczy, które dotąd widziałem, o ile w ogóle nie na pierwsze miejsce. Mnie się podoba bardziej niż Gravity Falls, bardziej niż Friendship is Magic, bardziej niż niejedna rzecz, którą widziałem. Jedynie serce mnie boli, jak ciężko z robieniem czegoś twórczego w tamtym fandomie... Tutaj pisanie fików jest naprawdę proste, a w Stevenie... Za mało wiemy, postacie są dużo trudniejsze do oddania, ciężej o spójność i ciekawą tematykę, nie mówiąc już o tym, jak wybitnie trudno jest rozsądnie ustosunkować się do kanonu. W dodatku wszystko wypada tak blado przy samym serialu... Stevena polecam każdemu, kto lubi dobrą kreskówkę, dobrą fabułę i ogólnie dobry serial. Warto, osz, jak warto! PS: Słyszałem, że podobno w obu obozach pojawiają się wichrzyciele, którzy jakoś naturalnie lubią konkurencje fandomów i napędzanie konfliktów. Trochę tego nie rozumiem, bo to jest aż taki problem, by na przykład być w dwóch fandomach, ewentualnie po prostu oglądać dwa świetne seriale? Sam byłem (i nadal dość mocno jestem) wyjątkowo przywiązany do kucyków, ale tłuc się w ich imieniu, to trochę przesada.
    1 point
  39. 1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...