Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/06/14 we wszystkich miejscach

  1. O tak! Odcinek o Rarity. Nie ukryję faktu, iż wyczekiwałem go z niecierpliwością. W końcu jestem olbrzymim fanem naszego przepięknego jednorożca, a każdy odcinek poświęcony owej postaci przyjmuje z otartymi ramionami. Zważywszy, że ostatnio odcinek poświęcony Rarity to... motylka noga! "Sweet and Elite", który ujrzał światło dzienne dnia 3 grudnia 2011 roku, czyli ponad 2 lata temu. Tyle czasu czekać na odcinek poświęcony jednej z głównych postaci... Jednak nie jestem ani trochę zawiedziony, gdyż ten epizod to wręcz arcydzieło. Wpierw zacznę oczywiście od samej Rarity. No każdy fan tej postaci, po obejrzeniu tego odcinka czuł się jak po dobrym obiedzie. 100% satysfakcja gwarantowana. Rarity wypadła najlepiej, jak mogła i nie chodzi mi tylko o jej krzyki, rozpaczanie i inne, lecz ta postać sama w sobie jest świetna. Jej normalne zachowanie, jej styl mowy oraz głos to po prostu dary zesłane z nieba. Nawet, gdy ta postać stoi nieruchomo i nic nie robi, to i tak prezentuje się niesamowicie. A dodajmy do tego jej ataki rozpaczy, zmieniony ton głosu, jej ruchy oraz wiele innych rzeczy, a otrzymamy niemal bombę wypełnioną po brzegi spektakularnością. Po prosty żyć, nie umierać! Już sama postać dodaje odcinkowi olbrzymiego plusa, a to przecież dopiero czubek tej niesamowicie-epickiej góry lodowej. Zresztą, od razu napiszę, jakie momenty z Rarity (oprócz tych, gdzie w ogóle pojawia się ta postać) były świetne. Zignorowanie wygłupów Pinkie na samym początku, gdzie Rarcia prezentowała reszcie koleżanek bilety było komiczne. Co prawda, w porównaniu do następnych momentów, ta scena to taka drobnostka, lecz i tak nasz biały jednorożec wyszedł z niej świetnie. Podczas piosenki to już w ogóle było mistrzostwo. Te ruchy... te wyrazy twarzy... ten głos... te pościgi... te wybuchy... Po prostu: Wołanie taksówki w stylu panicznego wydarcia się na cały głos także idzie na plus. Uświadomienie sobie, że zapomniało się o tak ważnym elemencie, jak stroje oraz panika z tym związana to także element, którego pominąć niemożna. Ubaw po pachy. Gdy Rarity weszła całą zapłakana i wstrząśnięta do pokoju, w którym reszta mene 6 kulała się ze śmiechu oraz to, co Rarcia tam wyprawiała było szczytem... szczytem zajedwabistości! Moment tak świetnie zrobiony, że aż trudno to opisać słowami, więc opisze go obrazkiem: Moment, w którym znerwicowaną Rarity trafia szlag, kiedy reszta jej przyjaciółek "nie chce" jej pomagać także był niczego sobie, lecz było trochę zbyt... przesadzone? Zapewne powodem tego są nerwy oraz kolejne niby "zdrady" przyjaciół. Wpierw ta cała Suri, a teraz mane 6. Warta uwagi jest także nowa miejscówka, w której rozgrywa się odcinek: Manehattan! Uł jea, bejbe! W końcu jakieś większe zapoznanie się z resztą Equestrii. Już fakt jest miły, a co dopiero jego wykonanie. Natomiast samo miasto prezentuje się wręcz fenomenalnie. Kucykowa statua wolności, jakieś tam wieżowce, szyldy, bilbordy, legendarny most, statki, taksówki, miejska szlachta, budowle i inne cuda na kiju. Twórcy wykreowali owe miasto z największą pieczołowitością. Zadbali nawet o najmniejsze szczegóły. Bez dwóch zdań, Manehattan to świetnie wykonane miejsce, które wprost pasuje do takiej postaci, jak właśnie jest Rarity. Teraz czas na coś, bez czego nie mógł obejść się odcinek o Rarity, czyli piosenka. Powiem jednak, że jakoś ten utwór mnie nie poderwał. Być może to dlatego, że opinia o większości muzyk z tego serialu formuje się u mnie gdzieś po tygodniu... Nie wiem, dlaczego. Z Bats! miałem podobnie, bo dopiero po 5 dniach zaczęła mi się ta piosenka bardziej podobać, a niżeli na początku. Co do "Generosity", to jak na razie jest ona po prosty średnia. Ani zła, ani jakoś super-fajna. Tekst jest dziwny, gdyż nagle Rarity zaczęła sypać diamentami (które swoją drogą zastąpiły monety; czyżby zamiana walut?) ale w końcu, to był jej element harmonii. Tak czy siak, jak na razie piosenka jest raczej średnia, ale z czasem się to pewnie zmieni. W końcu, tylko krowa nie zmienia zdania Może teraz trochę o postaciach opowiem. Na pierwszy ogień idzie Suri Polomare. Kobita była dość wkurzająca, lecz nie aż tak, żebym jakoś mocno ją nie lubił. Zresztą, dobrze odgrywała swą role. Gdy na nią popatrzę, to w ogóle nie wygląda na kogoś, kto byłby "zły", więc wyglądaj jest trochę mylący. A, i ma fajną grzywę. Następna w kolejce jest Prim Hemline, czyli ta cała sławna stylistka czy kto to tam jest. Powiem tylko, że jestem do niej nastawiony całkowicie obojętnie. Nic więcej. Postać, która bardzo dobrze przyjęła się w fandomie jest Coco Pommel. Co prawda, była miła, lecz jakoś na mnie nie wywarła wrażenia. Dobrze odgrywała swoją rolę, to na pewno. Smuci mnie trochę fakt, że zapewne już pojawiły się jakieś clop-arty związane z nią oraz z Suri, bo przecież ona jest jest asystentką, czy kimś tam innym. Trochę to smutne, że tak delikatnej postaci będą powstawały obrazki o takiej tematyce, ale co zrobić. Tak czy siak, to są oficjalne postacie, które miały czelność pojawić się w tym epizodzie, lecz nie one wywarły na mnie największe wrażenie. O nie! Jeśli chodzi o takie "inne" postaci, to ten przemiły kierowca taksówki, hotelowy "boy" oraz ta recepcjonistka; to są prawdziwe postacie! Tych dwóch ogierów polubiłem głównie za to, że byli bardzo pomocni i mili, natomiast ta sekretarka... No świetna postać. Nie dość, że miała wręcz idealny głos, a jego tonacja także nie pozostawała w tyle, to jej zachowanie zasługuje na pochwałę. Całkowite olewanie paniki Rarity wychodziło jej epicko. Jej bardzo miłe zachwycanie się sukniami naszej bohaterki także mi się spodobało, a jej gumowe ucho podczas przeprosin także wywołało uśmiech na mych ustach. Nawet z wyglądy bardzo mi się spodobała. Ogółem strasznie rozbawiła mnie ta postać. Szkoda, że nawet nie wiemy, jak się nazywa :( Następnym plusem jest scena, w której Rarity przechadza się smutna po mieście podczas chlupoczącego deszczu. Bardzo mi się ten fragment spodobał. W sumie, to taki motyw zawsze był mi obojętny, lecz tutaj wyszedł on bardzo fajnie. Pasował zarówno do postaci, jak i sytuacji. W dodatku, te jej mokre włosy... Raczej nigdy nie byłem jakiś takim dużym fanem wersji wet, lecz tutaj wyszła ona wręcz rewelacyjnie. O ile taki aspekt nie oznacza czegoś w stylu "Jestem mokra, więc gorąca", bądź "Nie tylko włosy mam mokre" czy inne tego typu świństwa, to jest ok. Jak mokre włosy oznaczaj smutek bądź cokolwiek innego - jest ok; jak oznaczają one np. pożądanie - jest źle... bardzo źle. Czas na pomniejsze zalety tego odcinka. Podczas wyrabiania sukni, RD używa fajnej maszynki do tego. Krosno, o ile się nie mylę. Spodobało mi się wstawienie takiego reliktu sprzed epoki. Sukienki Rarity, zarówno te pierwsze, jak i drugie, wyglądały bardzo ciekawie. Te pierwsze, ukradzione przed Suri były zrobione bardzo ładną grafiką; twórcy się postarali. Natomiast te "hotelowe" były bardzo oryginalne i w sumie nie dziwie się, że publiczności się one tak spodobały. Sam uważam, że użyto do ich produkcji nie lada wyobraźni oraz sprawnych rąk kopyt. Na pytanie Rarity "Jak wam się w ogóle udało to przeboleć? " (mowa o przymusowym wyrabianiu sukni w łagrach) Applejack odpowiada "Taa, byłaś dość podła" i to z tak perfidnym uśmiechem, że głowa mała, Nawet Rainbow Dash zwraca jej uwagę. A skoro przy RD jesteśmy, to na plus idzie to, że w ogóle mnie nie denerwowała w tym odcinku, a nawet dość przyjemnie się ja oglądało, co graniczy z cudem. Koleś z Grumpy Catem jako CM to także bardzo fajna sprawa. Jak najbardziej przyjmuje takie "oczko" dla broniaków. Na koniec jeszcze dodam, że ponownie widzimy nasz wspólny pamiętnik. Może to i dobrze. W końcu, listów już raczej nie będzie, a taka książeczka skutecznie ją zastępuje. Na prawie sam koniec morał. "Nic nie zdaje się gorsze od wykorzystywania hojnej natury swoich przyjaciół". Jak najbardziej się zgodzę. W ogóle, wykorzystywanie kogoś to jest coś wstrętnego, a w taki sposób, to już w ogóle szczyt. Niestety, ale mam w klasie paru takich typów, dla których prawie wszystkie morały są obce. Założę się, że bez wahania wykorzystali by kogoś milszego. Morał jak najbardziej na plus. Szkoda, że nie przemówi on do reszty świata... Swoje wywody zakończę tym tajemniczym podarkiem od Coco. Trochę będę nawiązywać do przyszłości 4 sezonu, więc wszystko loduje w: A teraz krótkie podsumowanie: Plusy: -Pierwszy od naprawdę dawna odcinek o Rarity. -Rarity oraz to, jak epicko w nim wyszła. -Olbrzymia ilość tak zajedwabistych momentów z Rarcią, że zasługuje to na osobny plus. -Manehattan i wszystkie "atrakcje" tej metropolii. -Recepcjonistka wraz z kilkoma innych postaci. -Spacer w deszczu. -Wiele pomniejszych scen, które urywają tyłek. -Bardzo mądry morał. -Tajemnicza szpulka. Nie znalazłem w tym odcinku minusów. Ocena: 9/10 Odcinek prześwietny. Strasznie mi się spodobał. Na początku bałem się, że Dave Polski go zrąbie, lecz epizod to istne dzieło sztuki. Rarity to największy plus tego odcinka. Jej zachowanie to po prostu magia, którą trudno opisać słowami. Byłem na "rarciowym" głodzie, a ten epizod całkowicie mi go zaspokoił. Te jej szlochania, ta panika, te gesty... Ah.... Idzie zwariować ze szczęści. Piosenka raczej była średnia, a szkoda, bo gdyby bardziej mi się spodobała, to było by 9.5/10, czyli ocena niezmiernie wysoka. Samo miasto Manehattan to istna kraina szczęścia, w której spełniają się marzenia, a przynajmniej marzenie zobaczenia świetnego odcinka ze świetną postacią. Motyw ze spacerowaniem ze spuszczoną głową w deszczowy dzień pasował idealnie. Morał mądry i warty zapamiętania. W dodatku, ta całą tajemnicza nitka to kolejna zagadka dla nas. Nic, tylko się cieszyć i czekać na więcej. Odcinek naprawdę niesamowity. W dodatku, utrzymuje on klimat 2 sezonu. Oby tak dalej. Jeśli S4 będzie utrzymywać taki klimat, to dokona się chyba 8 cud świata. Pokłony dla twórców za ten świetny odcinek i oby tak dalej. A na koniec, dla fanów Rarity:
    3 points
  2. Takie tam, z wakacji...
    3 points
  3. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  4. WITAJCIE BRONIES I PEGASISTERS! Zebraliśmy się tutaj (Ci nieszczęśliwcy którzy tutaj trafili) aby porozmawiać troszkę o waszych miłosnych ideałach, wymarzonych drugich połówkach. Czy Twoja wymarzona dziewczyna ma długie włosy, nosi nos klauna i obrzuca ludzi tortami? A może Twój wymarzony facet ma mieć hobby związane ze zbieraniem nakrętek od Pepsi? Ideały bywają dziwne, ale każdy ma swoje, tutaj możecie je śmiało opisać, na co zwracacie uwagę bardziej, na charakter czy wygląd? A może w tym wątku okaże się że jesteście dla kogoś ideałem? Piszcie. Jeżeli taki wątek już istnieje to mnie uświadomcie, bo nie chcę (znowu) wyjść na idiotę. Wątek w tym dziale bo Cadance kazała.
    1 point
  5. Witam! Po dłuższym okresie nieobecności w fandomie powracam do Was z zupełnie nowym tekstem. Jest to swego rodzaju powrót do korzeni, ponieważ znowu zacząłem tworzyć fanfika przygodowego. By zbędnie nie przedłużać, oto i opis: W poszukiwaniu Dawnej Chwały Nie ma już Equestrii, jaką wszyscy znali. W miejscu Canterlotu znajduje się słup lodu, Celestia stała się zamrożonym posągiem, nad całą krainą ciąży mroczna „Klątwa”. Nikt nie wie, co jest jej przyczyną, ani dlaczego nie dano rady jej zapobiec. Kucyki zostały zmuszone do porzucenia swojego domu. W miejscu wiosek i miast pozostały jedynie opuszczone zgliszcza. Dawna gwardzistka, Libra, za namową swojego przyjaciela wyruszy na wyprawę, w której powodzenie nie wierzy. Przyjdzie przemierzyć jej kawał świata w towarzystwie kucyków, których motywów nie jest w stanie rozpracować. Być może na swojej drodze spotka moce, do pokonania których nie wystarczy jedynie miecz. A jeśli zdobędzie wiedzę i magię, które pozwolą jej na odmienienie tego świata? Problem w tym, że klacz, mimo niewątpliwej odwagi, nigdy nie czuła się bohaterką. Ruiny dawnego świata czekają, by odkryć ich tajemnice. Grupa kucyków gotowa jest podjąć wyzwanie, nawet jeśli mieliby narażać życie. Prawdopodobnie niektórych spotka nawet ŚMIERĆ… Przydałoby się kilka słów wyjaśnień w sprawie przydzielonych tagów: [adventure] - przygody, o których opowiada tekst nie zdarzają się każdemu kucykowi każdego dnia. [violence] - bohaterowie tekstu i ich przeciwnicy często rozwiązują problemy w sposób siłowy, ale nie ograniczają się tylko do brutalnych rozwiązań. [shipping] - można się go spodziewać, przyjdzie na to czas. Pozostaje mi tylko zaprosić wszystkich do czytania. Komentarze i sugestie mile widziane. Na podziękowania i inne rzeczy przyjdzie czas później. Muszę jednak docenić pracę mojego korektora, który dba o to, by tekst był technicznie jak najlepszy. Pozdrowienia dla Decaded'a. Spis treści Prolog - "Jeszcze jedna historia" Rozdział I - "Bardzo niecodzienna grupa" Rozdział II - "W drodze na Dymiącą Górę" Rozdział III - "Czarny płomień" Rozdział IV - "Widmo dawnych czasów" Rozdział V - "Kruszyciele Kryształów" Rozdział VI - "Dzień, w którym zamrożono Canterlot" Epic: 1/10 Legendary: 1/50
    1 point
  6. Hello there Strangers! Po długiej i zaciętej rozmowie z pewnymi osobnikami zaczeliśmy mieć marzenie. Marzenie o spotkaniu. Spotkaniu, które brutalnie wejdzie w umysł każdego i zostanie tam na zawsze. Ale jak to zrobić i to w miarę delikatnie? Oto odpowiedź. Byliście na jakimś meet'cie? a) Tak - Oto meet, którego jeszcze nie widzieliście! b) Nie - Oto meet, który może jeszcze zobaczycie! Wspólnie ze znajomymi z sekcji ASG proponujemy wam to: http://www.killhouse.pl Wszystkich, którzy chcą więcej niż tylko poznania się z osobnikami, z którymi dzielą zainteresowania, zapraszamy na spotkanie połączone ze strzelaniną ASG, które odbędzie się 23022014. Plan dnia przedstawiałby się następująco: (podane godziny są przykładowe) 1. 0930 - 1000 - Zebranie i zapoznanie się. 2. 1000 - 1600 - Strzelanka i spotkanko w między czasie Niestety panowie, którzy zbudowali tak wspaniały obiekt sportowy, choć są naprawdę spoko ludźmi, to muszą ten obiekt opłacić. W związku z tym na spotkanie trzeba przeznaczyć trochę funduszy. Wyglądają one następująco: -20 złoty za osobę na trzy godziny (plan zakłada, ze strzelanina potrwa sześć godzin, zatem należy przyszykować 40 złoty, jeśli chcecie wziąć udział tylko w trzech godzinach - nie ma problemu. Jest to tak zwana "wejściówka") -56 złoty jeśli nie posiadacie własnego sprzętu (Za to otrzymujemy replikę, okulary ochronne, maskę ochronnę, rękawiczki, pełen magazynek. Cena ta obowiązuje jedynie w przypadku dokonania 100% przedpłaty - w innym przypadku 70zł) Pomysłodawcami są zapaleni ASG'owcy czyli Foley, Eternal oraz mały nic nieznaczący Parabellum Edge Aby przeprowadzić strzelankę w "normlany" sposób potrzeba co najmniej 10 osób (poniżej 5 vs 5 na tym obiekcie można się bawić w chowanego ) Zdaję sobie sprawę, że wielu osobom impreza zajmie cały dzień i pochłonie spory fundusz dlatego na zastanowienie się macie ponad miesiąc! Niestety w samej zabawie brać udział mogę jedynie osoby powyżej 14 roku życia, zaś osoby niepełnoletnie muszą ponadto posiadać zgodę rodzica/prawnego opiekuna. Należy dobrze wszystko obmyśleć i to dwa jak nie trzy razy. Dlaczego? Ponieważ (tak mi się wydaje) osoby zainteresowane pragną skorzystać ze zniżki na sprzęt w związku z czym musimy uiścić stuprocentową przedpłatę. Czyli trzeba będzie znaleźć skarbnika (Mogę to być ja lub inna zaufana na forum osoba), który zbierze wszystko najpóźniej tydzień przed imprezą i wykona przelew. UWAGA! Po dokonaniu przedpłaty nie będzie szansy na zwrot pieniędzy! Teraz FAQ: -A można tam gdzieś zaparkować? - Tak. na końcu czerwonej linii jest parking Mam nadzieję, że udało się odpowiedzieć na wszystkie podstawowe pytania. Jeśli ktoś jeszcze na coś wpadnie, niech pisze śmiało - jestem tu codziennie, więc odpowiem i dodam do FAQ. Oczywiście fotografowie mile widziani Wszystkich zapraszam bardzo gorąco. Oto lista osób chętnych do wzięcia udziału w imprezie: 1.Parabellum Edge - zapłacone 2.Foley - zapłacone 3.Eternal - zapłacone 4.Riconish - zapłacone 5.Yarpen- zapłacone 6.Lord Komisarz Amolek 7.Chemik (od Eternal'a) - zapłacone 8.ChumPony (od Amola) 9.Green Scratch - zapłacone 10.Arctic Cat - zapłacone 11.WilkU 12.Amadi 13.Grzechu (od Eternal'a) 14.Dziewczyna Grzecha ( )(od Eternal'a) 15.Harrier (od Eternal'a) 16.Brat Foley'a - zapłacone 17. Scarecrow Osoby nie strzelające: 1.angel99percent + mąż Broń dla ludzi bez replik: -P90 TR -Benelli M3 Super 90 -M249 -G3A3 (zarezerwowany) -AK-74N (zarezerwowany) -Ruger Mk1 -Beretta Enjoy!
    1 point
  7. Wygląd i charakter: Clockie to 17-nasto letnia klacz ziemna, ma jaśniutką żółtą grzywę i zielone oczy. Jej usta są lekko ciemniejsze od reszty ciała. Nie należy do najwyższych, ani najsilniejszych kucyków. Jest łagodna i zwykle nie broni swojego zdania a raczej ulega innym. Od dziecka jest strachliwa, dlatego woli żyć w grupie. Nie mówi za dużo, ale chętnie dzieli się z innymi swoimi pomysłami. Lubi grzebać we wszystkim co mechaniczne, za to nie znosi długiej paplaniny, takowa ją szybko usypia, sama nie ingeruje w walkę dopóki nie zajdzie taka potrzeba. Uważa że nie musi się wtrącać w coś co jej nie dotyczy. Historia: Clockie nie zna swoich rodziców, tak naprawdę nawet nie zna ich imion. Wiele lat temu, kiedy była zaledwie mała klaczą zdarzył się okropny wypadek. Manehattan stanął w płomieniach, całe miasto mieniło się czerwienią kiedy powoli trawił je ogień. Miastowa straż pożarna starała się z całych sił żeby ocalić miasto, nikt jednak nie wiedział jaki horror przeżywali mieszkańcy. Ich własne mieszkania okazały się zdradliwymi pułapkami, tlące się drewno i resztki sufitu spadały na głowy biednych ofiar, kiedy te próbowały uciekać przed żywiołem. Clockie mając tylko 4 lata szukała swoich rodziców, jednak na nic nie zdały się krzyki małej klaczki, płonące belki przywaliły drzwi zamykając ją w śmiertelnej pułapce. Kiedy ze strachu skuliła się, przytulając swojego małego misia i płacząc cichutko, naglę ktoś uderzył w potężna barykadę, odrzucając zgliszcza od drzwi. Clockie nie zdążyła się nawet przyjrzeć swojemu ratownikowi, jedyne co ujrzała to to że poruszał się na dwóch nogach, był przysłonięty czarną płachtą i miał czerwone krwiste oczy. Klaczka nie wiedziała ile minęło dni, ciągle żyła strachem z ognistej nocy. Dowiedziała się że ten kto ją uratował nazywał się Joe, i nie był zbyt rozmowny, nawet nie był kucykiem. Jechali przez wiele dni wozem, Joe tylko przychodził co jakiś czas dać małej coś do jedzenia i picia. Jechali przez wiele dni i nocy. Wóz którym jechali co jakiś czas wydawał z siebie skrzypienie żelastwa i ponuro pomrukiwał. Clockie bała się o cokolwiek zapytać Joego, przez jego szkarłatne oczy. W końcu pojazd się zatrzymał, a malutką klaczkę oślepiło jasne światło dnia. Wtedy zaczęła się jej przygoda. Przez wiele lat Clockie przypatrywała się walce, która podejmował jej wujek. Tak kazał jej się nazywać, nie przepadał za swoim imieniem. Zawsze zabierał ją ze sobą i kazał obserwować którymi ścieżkami podążał wróg i jak się zachowywał. Nie znała nikogo prócz Joego, jedyne na co jej pozwalał to była zabawa zniszczonymi kawałkami robotów, które wujek przynosił jako łup ze swojej walki. W ten sposób poznała swój talent, mianowicie majsterkowała ze wszystkim co się da. Jej pierwszym wynalazkiem była rakietnica z której można było wystrzelić parę rakiet naraz. Joe doceniał jej pracę ale nigdy nie okazywał jej żadnych uczuć. Kiedy wracał wraz z nią, nie było różnicy czy wygrali czy przegrali. Na jego twarzy zawsze panował grymas oraz spojrzenie jego smutnych, krwistych oczu. Clockie nie miała przyjaciół, miała tylko wuja i tylko o niego się martwiła. Pewnego dnia, Joe biegł przez most uderzając wroga saperką prosto w twarz. To rozbawiło już prawię dorosła klacz i ta z daleka szczerze uśmiechnęła się do niego. Po raz pierwszy w życiu wujek nie odwrócił wzroku, tylko przystanął i pomachał do niej. Rozległ się huk, po czym uśmiech znikł z ust Clockie i zobaczyła powoli osuwającego się na ziemię Joego. Klacz biegła ile sił w nogach krzycząc do swojego wuja, jednak ten tylko przyklęknął i wciąż uśmiechał się do niej. Zanim zdążyła dobiec, było za późno. Joe trzymał się za pierś z której powoli wypływała krew. Świst kul i wybuchy granatów nie wydawały już żadnego dźwięku, wszytko ucichło. Clockie zdążyła jedynie ostatni raz zajrzeć w szkarłatne oczy wuja. Jednak te już nie błyszczały tak jak dawniej, jedynie widziała w nich gasnący cień życia. Jednak Joe nie zostawił klaczy bez ochrony... Dostała prezent... Niedługo przekona się że kluczem do zwycięstwa jest... Nienawiść... Od tamtej pory Clockie krąży razem ze swoim towarzyszem Snajperem po świecie wyczekując momentu na zemstę... Za śmierć rodziców, jej wuja... i jej samej.
    1 point
  8. oh oh oh!!! wszyscy pieją że WT zmiecie WoT, tylko że WT odwalił ostatno maniane...a mianowicie zrobili to całe debilne wolne doświadczenie, wszystko fajnie ładnie ale gdzie jest chaczyk? a no w tym że by użyć wolnego ekspa, trza wyłożyć złote orły a by te pozystać trza sięgnąć głęboko do portfela to raz, dwa...support który w WT nie istnieje, trzy...gra od trzech lat jest w fazie testów...dziękuje dobranoc.
    1 point
  9. http://mlppolska.pl/watek/2210-spontanicznezorganizowaneniepotrzebne-skre%C5%9Bli%C4%87-mini-meety-w-warszawie/page-81 Link do naszego wspaniałego, prężnie działającego tematu.
    1 point
  10. Odcinek pierwsza klasa, jak dla mnie. Pozytywnym aspektem odcinka na pewno był sam pomysł Rarity rzuconej na głęboką wodę świata mody. Spotkanie znajomej, która okazała się swego rodzaju wrogiem. Manhattan jako wielkie miasto nie oszczędza od początku naszej bohaterki, rzuca jej kłody pod nogi i konfrontuje z surowością charakteru większości mieszkańców. Projektantka wraz z jej przyjaciółkami stawia czoła przeciwnościom losu, temu jak dzięki swojej hojności sprowadza na siebie problemy. Jak zwykle podobała mi się piosenka, chociaż ze słowami "jak zwykle" uważałbym. : ) Sam rozwój sytuacji, tego jak wszystko diametralnie się zmienia pod wpływem, zdawałoby się, nic nie znaczących gestów zaliczam jako duży plus. I w końcu Rarity została pokazana jako uosobienie swojego elementu. Dzięki temu odcinek oglądało się naprawdę przyjemnie. Sama Rarity jak zwykle miała swoje teatralne popisy jeżeli chodzi o panikę w sytuacjach stresowych co zawsze witam z uśmiechem. Jako minus na pewno odnotuję traktowanie Spike'a jako prostego tragarza i nie uwzględnienie jego osoby podczas kupna biletów na musical. (o tym już większość tutaj pisała) Dodatkowo nie za bardzo przypadła mi do gustu postawa Rarity, jako postaci artystki brnącej na ślepo do celu, nie zważającej na potrzeby swoich przyjaciół i ich uczucia. Można powiedzieć, że właśnie wtedy mimowolnie upodobniła się na chwilę do Suri Polomare. Nie lubię wypisywać negatywnych cech odcinków, dlatego powrócę jeszcze na koniec do pozytywów. Bardzo podobała mi się ostatnia scena gdy Rarity spogląda na szpulki w kolorach reprezentujących swoje przyjaciółki i jedną wyjątkową w kolorach tęczy. Wiadomo, że ta scena może być albo ładnym akcentem kończącym odcinek, albo czym więcej niż tylko przeglądem nici. Chciałbym pozostać przy tej drugiej opinii... Ocena ogólna: 10/10 (te minusy nie były czymś karygodnym, więc nie wpłynęły znacząco na ocenę) Plusy: + Rarity + Piosenka + Manehattan + Zachowanie Rarity (panika itd.) + Rozwój charakteru głównej bohaterki + Początkowa scena z biletami i dialog między Rarity i Twilight + Applejack i jej „element zbytniej szczerości” co do zachowania Rarity. J etc...
    1 point
  11. Proponuję podlinkować na forum meetów warszawskich, a nóż ktoś z osób pojawiających się na cotygodniowych meetach się skusi.
    1 point
  12. "Skazany na sprawdzian", sympatyczna przeróbka rodem z Youtube, gdzieś na samym początku. Pozdrawiam!
    1 point
  13. Rysunek 1: Śliczny pyszczek i grzywa, niestety skrzydła i kopytka troszkę słabsze, więc popracuj nad nimi. Postaraj się bardziej cieniować i mniej przyciskać kredki. Rysunek 2: Skrzydła, pyszczek i oczy- musisz popracować. Jak bardzo chcesz przyciskać kredki to tam gdzie ma być jaśniejsze wymarz gumką - fajny efekt. Rysunek 3: Boski *-* Takie tam błędy moim skromnym zdaniem. Po za tym ok.
    1 point
  14. Kolejne moje tłumaczenie odcinka, kolejny raz jakościowo na najwyższym poziomie (patrzcie - piosenka!): http://www.dailymotion.com/video/x19az3p_my-little-pony-s04e08-rarity-takes-manehattan-napisy-pl_shortfilms
    1 point
  15. Dla mnie, to twórcy podzielą ten sezon na dwie części. Pierwsza, znacznie większa nie będzie wiązać się z Twilight oraz z jej nowym tytułem. Po prosty są to takie same odcinki, jak w poprzednich sezonach, lecz Twilight uzbrojona jest w skrzydełka. Wolelibyście oglądać odcinek, w którym Rarity zwiedza Manehattan i ma tam wiele przygód, czy odcinek, w której Rarity wyjeżdża do Manehattana, lecz przez cały czas ktoś kłania się jej fioletowej przyjaciółce? Odpowiedź jest chyba oczywista. Owszem, trochę sprzecza się to z logiką, lecz po co poświęcać połowę odcinka na jakieś pokłony itd. Natomiast w drugiej, o wiele mniejszej części odcinki będą skupiać się głównie na Twilight, która będzie odgrywać swoją rolę jako Księżniczka. Dzięki temu schematowi wszyscy będą zadowoleni. Zresztą, wizyta Rarity w tej metropolii wcale nie obejmowała tylko tego, co mamy ukazane w odcinku. Być może Twilight na samym początku ogłosiła, że tam jedzie i żeby wszyscy ją olewali, bo tak chce. Zresztą, gdyby twórcy dopilnowali, żeby wszystko było logiczne itd. to połowa odcinków wylądowała by w koszu, a druga połowa, po przepuszczeniu przez magiel, wyglądałaby o wiele inaczej. To w końcu bajka dla dzieci. Nie można doszukiwać się jakiś małych dziur fabularnych.
    1 point
  16. Kolejny świetny odcinek, 4 sezon trzyma poziom. Wielkim plusem na pewno jest wyczekiwany odcinek z Rarity. Rarity wypadła bardzo dobrze, piosenka też nie była zła, był humor, Rarity dostała swojego własnego wroga, pokazała hojność, zgubiła hojność, odzyskała hojność, dostała zagadkową nić... mnóstwo plusów. Plusem dla mnie jest też Coco, która zdaje się być ciekawa. Ciekawiło mnie przedstawienie Manehattanu, które wyszło tak trochę mało kucykowo. Charakter Rarci chcieli aż nam trochę ''wpychać na siłę'', ale nie wyszło źle. Było to jej dramatyzowanie, co bardzo w niej lubię. Te rozdawanie klejnotów na ulicy było trochę dziwne, jednak co poradzić. Plus także za to, że w tym odcinku wrogowie Rainbow po prostu nie mogą na nią narzekać, a mogą ją nawet pochwalić. Nie zauważyłłam w tym odcinku praktycznie niczego, co w niej denerwuje innych. Pokazała swoją miłą dla wszystkich stronę . Niestety także minusy: Spike jak zawsze popychadło, a wszystkie kuce biją pokłony dla wielkiej Princessy. Podsumowując: + odcinek z Rarity + piosenka + charakter Rarci + nowe i stare postacie + Manehattan + wróg dla Rarci + nić, która mogłaby być kluczem... + dramatyzowanie Rarity + zabawne momenty razem ze wzruszającymi - nikt nie zwraca uwagi na wielką księżniczkę - Spike jak zawsze popychadło +/- niecodzienny wygląd Manehattanu Odcinek oceniam 9/10 W sumie to chyba nie było jeszcze wątku jak RD radzi sobie z szyciem. Może po prostu umie to robić?
    1 point
  17. No witam, pewnie nikt mnie jeszcze nie zna... No cóż i tak chciałabym pokazać kilka najlepszych moich prac z poprzedniego roku. Prace rysowane są samodzielnie, niczego nie przerysowuję. http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2013/259/c/a/so_sad____by_bluershadow-d6mj14c.jpg http://fc06.deviantart.net/fs70/i/2013/259/5/e/someone_like_me_by_bluershadow-d6mj117.jpg http://fc01.deviantart.net/fs70/i/2013/259/d/b/nightmare_rarity_by_bluershadow-d6mj0yw.jpg http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2013/259/b/6/nightmare_rarity_in_gala_dress_by_bluershadow-d6mj0ow.jpg http://fc06.deviantart.net/fs70/f/2013/196/f/a/shira_bell_by_bluershadow-d6dlr0c.jpg Tutaj maziane tabletem :> http://fc07.deviantart.net/fs70/f/2013/164/1/3/rarity_by_bluershadow-d68vg9m.png http://fc03.deviantart.net/fs70/f/2013/164/b/e/pinkie_pie_by_bluershadow-d68vg58.png http://fc06.deviantart.net/fs70/f/2013/175/9/d/twilight_wet_sprakle_by_bluershadow-d6afl7p.png A to mój Da :> http://bluershadow.deviantart.com/
    1 point
  18. Mi się kuce śniły dwa razy. Za pierwszym razem sam byłem kucykiem i całowałem się z Rainbow (coś jeszcze z nią robiłem, ale tego nie napiszę ), a potem wiozłem z nią ślub (tak wyglądała moja analiza snu po przebudzeniu: -> -> -> -> ) Drugi sen był już spokojniejszy, bo przyśnił mi się mój OC. Stał sobie przyjaźnie mi machając i coś tam sobie gadał o sobie. Mam chore sny...
    1 point
  19. cześć jestem nowa i nie wiem za bardzo jakiego tematu mam się uczepić więc piszę. chciałabym porozmawiać o snach związanych z MLP i nie tylko. Od razu wam powiem że mój ostatni sen był związany ze mną (czyli w tym śnie: Derpy ) i moją siostrą (czyli Twilight ) stałyśmy koło sklepu spożywczego ( w normalnym świecie) i ja latałam koło Twilight która była jeszcze małą klaczką. I w tedy jakiś koleś podszedł zabrał mnie i moją siostrę (Twilight) do ciemnego pomieszczenia i... obudziłam się. nie wiem dlaczego śnił mi się ten sen 2 razy ale za 2 razem stałyśmy jako nastoletnie klacze i patrzyłyśmy po sobie a wtedy wjechała w nas łódka i zabrała na festyn. tam miałyśmy grać w karty z i przegrałam wszystkie pieniądze...Szkoda. JAK MACIE JAKIEŚ FAJNE SNY Z MLP TO PISZCIE!
    1 point
  20. Witam na forum! Trochę się pomyliłaś, ale postaram się pomóc. Tematy powitalne piszemy w tym dziale Temat kucyków w snach jest już poruszony na forum. Miłej zabawy!
    1 point
  21. Wypraszam sobie insynuacje że kogoś obrażam! Wyrażam jedynie swoje poglądy, które nabrałem stopniowo gdyż zostałem wychowany w katolickiej rodzinie. Jeśli nie widzisz co się dzieje to otwórz oczy! Masz prawo do swoich poglądów, nie bronie Ci tego, ale Ty zostaw moje poglądy w spokoju gdyż dodatkowo mnie w tym utwierdzasz..! Jeśli chodzi o ,,Mafię Watykańską" to przytocz pierwszy post w którym to napisałem. O poglądach się nie dyskutuje, zwłaszcza o religijnych gdyż tak możemy dyskutować w nieskończoność. (Gdybyśmy żyli w średniowieczu na pewno próbował byś mnie zabić..)
    1 point
  22. I dlatego właśnie Jarwę jest jednym z lepszych komentatorów Chociaż w tym przypadku nie do końca się zgadzam - Album nie był całkiem zły, wykorzystywał ładne słownictwo, miał potencjał, miał parę fajnych momentów, ale wszystko wzięło w łeb przez chaos i nieprzystępność tekstu. Co do uzbrojenia - jeśli chodzi o kwestię nakopytników/kopytojeści i takich tam, zostawiam wszystko wyobraźni czytelnika
    1 point
  23. Popieram KreeoLe. Rozumiem, że jak ktoś napisze, że to jego pierwszy fanfic czy coś takiego, ok można przymnkąć oko. Ale jeśli coś jest "dla jaj" i takie tam, to wcale nie trzeba się hamować w wydawaniu opinii. A już w szczególnie w tym dziale takie "kwiatki" powinny być surowo oceniane, bo psują renomę wszystkim innym opowiadaniom. I potem ludzie mówią, że gore to głupie, bo tylko bezrozumna rzeźnia...
    1 point
  24. A czy rozważyłaś, że mógł pan Polsky posunąć się do bycia wrednym i użyć slangu? Wszak "hinny" to w północno-wschodniej Angli i Szkocji odpowiednik "honey". Tak gadają Geordies. Wydaje mi się, że nieco lepiej pasuje do kontekstu niż muł A ja cały czas miałem nadzieję, że zaczerpnęli pomysł scenografi z "The Sound of Music" No i musical bardziej mi pasuje niż operetka, no ale skoro takie odniesienie dali, to czas się zainteresować i tym dziełem Co do odcinka - coś pięknego. Mamy Rarcię w pełnym przekroju, mamy humor, mamy występ godny artystki ze spalonego teatru, pozostałe Mane 6 mimo że trochę w tle, to wkomponowane idealnie. No i oczywiście jak zwykle aluzje i nawiązania jak choćby wydawca gazety (widoczny w oknie) jak żywo przypominający tego dziada ze Spider Mana, czy może odpowiedniczka Coco Chanell. No i sam odcinek będący typowym SLice of Life. Bezwzględnie 10/10.
    1 point
  25. Chyba mi się nudzi łapcie moje P.S Wyszedłem jak debil.. Tak to jest jak się nie lubi/nie umie pozować do zdjęć
    1 point
  26. RELACJAAAAAAAA Data: 4/01/2014 Rodzaj meeta: ogniskowy Ilość osób w przybliżeniu: ~10-15 osób Jak meet wyglądał z mojej perspektywy. Na meecie pojawiłem się około 15:00 nie wiem więc co działo się wcześniej, ale jak mniemam odbyło się znoszenie drewna i próba rozpalenia ogniska. Zanim jednak dotarłem na miejsce, musiałem przebyć drogę z metra na polanę. Trasa była istnym torem przeszkód. Najgorsze było błoto. Nie można było iść prosto, bo usmarowałbym się jak świnia w chlewie, więc większość czasu musiałem poświęcić na przeskakiwaniu jak upośledzona żaba z jednego miejsca, które wydawało się trochę bardziej suche, na kolejne. Niestety, nie było ich wiele. Tuż przed wejściem do lasu natrafiłem na ciekawy widok rodem z Silent Hilla, a mianowicie ujrzałem ciężką mgłę leniwie unoszącą się nad kartofliskiem. Wyglądało to niesamowicie. (Zdjęcie wrzucę później) Idealny motyw do kręcenia filmu o zombie apokalipsie. Tak czy inaczej wkroczyłem do owianego złą sławą lasu zwanego oficjalnie Rezerwat przyrody Las Kabacki im. Stefana Starzyńskiego. Jak na styczeń to leśnym duktem spacerowało sporo ludzi w najróżniejszym wieku. Droga się dłużyła w nieskończoność, co potwierdza tezę, że jak się idzie ze znajomym to nie odczuwa się tak bardzo odległości. Sam las był przyjemnie spokojny. Gdyby nie spacerowicze, panowała by idealna cisza. Serio, jakby nie było mokro, to usiadłbym na jednej z ławek i wciągałbym zdrowe, leśnie powietrze wsłuchując się w śpiew ptaków i karmiąc wiewiórki odganiając się od wygłodniałych borsuków... Ta ku*wa chciałbym. Powietrze było przesiąknięte smorodem zgniłych liści, ptaków nie było, wiewiórki śpią snem zimowym a borsuka nigdy na oczy nie widziałem. (Pewnie i tak miałby wściekliznę) Mówi się trudno i idzie się dalej. Dotarłem więc na polanę gdzie dostrzegłem pierwszych przedstawicieli broniackiej społeczności, która wyszła mi na powitanie. I wtedy zobaczyłem JEGO. Miałem wrażenie, że szczęka wyskoczy mi z zawiasów i walnie o ziemię. Krzywy uśmieszek od ucha do ucha, małe, wredne oczka, ale to co rzuciło się w oczy niczym przeciętny mieszkaniec Pragi Północ po twój porftel i komórkę to łysa pała. No dobra, prawie, bo na roześmianej mordzie widniała standardowa fryzura 'na jeża'. To był Donard w całej okazałości. Poznałbym go nawet jakby na dwa lata zaszył się w amazońskiej dżungli żyjąc w szałasie z liści. Chwila szoku jednak nie przyćmiła fantastycznej perspektywy spędzenia czasu w naturalnym środowisku homo broniacus czyli na meecie. Jak zwykle czas upływał pod znakiem randomowych rozmów, grouphugach, przypalania chleba i żartach nie powiem kogo o wsadzaniu spalonej kiełbasy nie powiem gdzie. Spotkanie było spokojne dopóki nie okazało się, że nasze jedyne źródło ciepła właśnie dogasa. I wtedy pojawił się ponownie Donard z arcyciekawym pomysłem rzucenia na ognisko kupy drewna, po czym usadownienie swojego wielkiego plota na samym środku sterty. Wstał dopiero jak jego dupa zaczęła dymić niczym z komina elektrociepłowni Bełchatów. Miałem cichą nadzieję, że zobaczymy widowisko pt. Donard dostaje napęd ogniowy, ale (nie)stety do tego nie doszło. O dziwo pomysł okazał się nie tak idiotyczny jak na pierwszy rzut oka i już po chwili mieliśmy ładny stosik jak za pięknych czasów palenia czarownic. W międzyczasie do meeta dołączył Krzyświeł i Arpegius powiększając i tak już spore grono osób. Zdecydowaliśmy się na opuszczenie Kabat jak już nikomu nie chciało się potrzymywać ognia i zrobiło się całkiem chłodno i głodno. Ruszyliśmy więc na przystanek autobusowy i odjechaliśmy w kierunku centrum. Tam już odłączyłem się od meeta, który powędrował do KFC przy pl. Konstytucji. I ja tam byłem, piwo piłem, a com widział, przedstawiłem, blabla bez odbioru.
    1 point
  27. http://online.wsj.com/news/articles/SB10001424127887324085304579006812665517396 tytuł podobny i nic więcej. Scenografia w odcinku faktycznie jakby taka alpejska, więc może jednak Heidi?
    1 point
  28. Moje ulubione gry, nie licząc już lola: - Dragon Age (1,2) - Wiedźmin (1,2) - Gothic (1,2,3) - Need For Speed (Wszystkie części, najlepsze to most wanted, undergrand (1,2) - Grid 2 - Mass Effect (1,2,3) - Assasin's Creed (1,2,3) Co do utworów i zepsołów... jest tego bardzo dużo więc wymienie kilka które przyjdą mi do głowy Kocham wszyskie utwory, ostatnio najbardziej męczę "Always Will Be - HammerFall" Ale to przez rozstanie z ważną osobą. A co do zespołów i wykonawców: - Black Sabbath - Bullet For My Valentine - Bring Me The Horizon - Ozzy Osborune - Guns N' Roses - AC/DC - Iron Maiden - Judas Priest - Velvet Revolver - Metallica I wiele, wiele innych o których zapomniałem lub nie chciało mi się dalej pisać. Wybacz, jeśli gdzieś jest błąd, jest późno... xD EDIT Męczyło mnie to i jeszcze muszę dodać Mansona i kilka polskich np: Dżem, Coma, Hunter.
    1 point
  29. Nikt poza mną nie powiązał tęczowej szpulki nici, którą dostała Rarity z magicznym pudełkiem? To zbliżenie pod koniec ostatniego odcinka mogłoby sugerować, że szpulka będzie miała jakieś większe znaczenie - np. Rarity właśnie odrobiła ważną lekcję dotyczącą elementu hojności; a tęczowe nici zmienią się później w jeden z kluczy (gdy pozostałe członkinie Mane 6 również dokonają czegoś na polu swoich elementów). Nie wiem czy ma to jakiś sens, tak sobie gdybam
    1 point
  30. Odcinek obejrzany, refleksje na gorąco: Jest dobrze! Całość utrzymana w klimacie pierwszych sezonów, mimo nowej lokacji Była widoczna przyjaźń pomiędzy Mane 6, wyraźnie zaznaczony morał (i to taki bardzo pasujący do ogólnego przesłania serialu), zabawne momenty przeplatały się ze wzruszającymi. Piosenka bardzo dobra, choć nie rewelacyjna (ale ciężko przebić kawałek z poprzedniego odcinka - przynajmniej w moim odczuciu). Ogółem: jestem na tak, daję solidną ósemkę. Po "Power Ponies" trochę zmalała moja ochota na MLP, ale teraz dostałem drugi z rzędu bardzo zacny odcinek i odzyskałem wiarę w serial
    1 point
  31. Wszystkie Jan, Sept, Nov,Jul, Dec, March i w ogóle wszystko Inne Customy: Skrzydlata Wow Nie wiem co to, ale jest śliczne Nie wiem czy to customy, ale i tak *.* Narazie tyle, jeśli coś z tego już było to Przepraszam
    1 point
  32. Chwilowo moja najlepsza i ulubiona fota. Enjoy!
    1 point
  33. Towarzyszu! Chwała niebiosom, żeś spadł nam, niczym gwiazda (czerwona)! Toż to cud nad cudy! Opowiadanie przednie, Waszmość napisał! Niecierpliwie czekam na następne rozdziały tego Rewolucyyyyjnego Dzieła! A spróbuj tylko przestać pisać, to ci wystrugam wcale przyzwoity palik!
    1 point
  34. Niestety to skutki nadmiernej mądrości, też to mam. Użyj swojego intelektu i szukaj bez pomocy oczu! xD Ps.: Po prawej : P.
    1 point
  35. Pierwszy rysek w Paint Tool Sai ( yay ) ( znalazłam pełną wersję za darmo xD) Screwball dla Sajback claus
    1 point
  36. Takie tam, z sylwka na omegle i tinychacie. W ogóle hepi nju jir od Leviego, nie?
    1 point
  37. Oni tak naprawdę nie lubią Flutterbat tylko Batmana i liczą na shiping świnie sprośne.
    1 point
  38. Witam wszystkich. Ze względu na poważne złamanie regulaminu (jak i poziom tego miejsca...) Chrysia Krysia nie jest już opiekunką tego działu. Zostanie on przeniesiony do archiwum. Jeśli ktoś ma KONKRETNE pomysły na prowadzenie go, może napisać do mnie ale niech liczy się z bardzo małą szansą powodzenia. Albo wóz albo przewóz.
    1 point
  39. A teraz moja kolej. Pewnego pięknego,słonecznego dnia na świat przyszła mała klacz.Jej rodzice byli bardzo szczęśliwi.Nazwali ją Derpy.Była urocza,jednak miała jedną wadę.Była łamagą.Inne kucyki śmiały się z niej.Pewnego dnia wracała ze szkoły zapłakana.Pobiegła w swoje ulubione miejsce na chmurce.Wypadły jej ulubione bańki.Wychyliła się i spadła.Wylądowała na jakimś małym ogierze.-Przepraszam.Cześć,jestem Derpy a ty?-wstała i patrzyła na ogiera.-Nic nie szkodzi.Nazywam się Doktor(jakiś tam)Whooves.Przyjaciele mówią na mnie Doktorek.Masz bardzo ładne imię,Derpy.O!I to chyba twoje bańki. -powiedział i wręczył jej bańki.Derpy zarumieniła się.Na jej boku pojawił się znaczek.To były bańki.Ona tak kochała bańki,ale nie wiedziała,że to może być jej przeznaczenie.Tak czy siak cieszyła się ze znaczka.Potem gadali i gadali.Stali się najlepszymi przyjaciółmi. [kilka lat potem] Derpy i Doktorek byli już dorośli.Podróżowali razem.Doktorek przygotował swój wynalazek,maszynę genetyczną.Poszedł z nim do Derpy.Ostrzegał,żeby go nie ruszała,ale nie mogła się powstrzymać i włączyła ten wynalazek.Zrobiła zeza przez dziwne uczucie w ciele.Wszedł Doktorek i ją przestraszył.I tak został jej zez.Po kilku dniach powstała Sparkler,a po niej Dinky.Derpy musiała zrezygnować z podróży z Doktorkiem,aby zająć się Sparkler i Dinky.Doktorek je odwiedzał.W pewien zimowy wieczór gdy Derpy kończyła pracę,wróciła do domu.Tam czekały na nią Sperkler i Dinky.Usiadły przy kominku i przytuliły się.Sparkler powiedziała,że Derpy jest jak jej mama,a Dinky dodała,że nigdy jej nie opuszczą.Derpy się wzruszyła.Doktorek przyszedł do Derpy.Nad drzwiami była jemioła i chyba nie muszę mówic co było dalej ;D Doktorek zapytał się czy będzie jego dziewczyną,ona na tak.Wszyscy byli szczęśliwi i zamieszkali razem w Ponyville.Koniec. ps.Ale się rozpisałam
    1 point
  40. Moim zdaniem, powoli popadamy w paranoję i szukamy dziury w całym. Ponieważ swego czasu stosowałem słówko „pegazica”, to może zacznę właśnie od tej kwestii. Otóż - trochę żałuję, że (z powodu presji?) przestałem to stosować, bo w mojej głowie słówko to wcale nie brzmi źle, a wręcz przeciwnie. Wypełnia wiele luk i sprawia, że końcowy twór pokrywa się z pierwotną wizją w większym stopniu. Nie widzę wyraźnego powodu, dla którego każdy, bezwarunkowo miałby się go wystrzegać, pomimo faktu, że w języku polskim jako takie nie występuje. Na pytanie „kto je stosuje w swojej twórczości?”, odpowiadam – kto chce. Twórca to twórca, to on coś tworzy i naturalnie, chce, by efekt końcowy był maksymalnie zbliżony do pierwotnego planu, który ukształtował się gdzieś w jego głowie. Tak więc, jeżeli twórca uprze się i napisze „pegazica” lub „jednorożka” (swoją drogą, brzmi podobnie jak „psycholożka”, czy też „socjolożka”), to znaczy, że w jego głowie brzmi to dobrze i nic nam do tego, jako czytelnikom. Wydając swoją opinię możemy wyrazić swoją aprobatę, lub dezaprobatę, ale nigdy nie wolno nam przekreślać całego dzieła z powodu pojedynczych słówek. Wówczas nie będziemy w niczym lepsi od pseudo-recenzentów, którzy oceniają grę po pierwszym poziomie, lub film po pierwszych 10 minutach. Idąc dalej, strasznie nie podoba mi się debatowanie o wyższości „sierści” nad „futrem”, czy też „pyszczka” nad „twarzą”. Znów – pozwólmy innym stworzyć coś po swojemu i nie doszukujmy się błędów tam, gdzie tak na dobrą sprawę ich nie ma. Co człowiek, to opinia, jednym pewne określenia się podobają, innym nie, ale większość, tak naprawdę, ma to w czterech literach. Przypominam, że istnieje liczna, ogromna wręcz grupa osób, która czytuje fanfiction i nie zwraca uwagi na szczegóły, ale też nie wypowiada się na forach. Z tego, co wiele razy miałem okazję zaobserwować, ludzie nawet nie zauważają różnicy między futrem a sierścią, włosami a grzywą, czy też twarzą a pyszczkiem. Zauważają natomiast „rzeżucha” napisane przez dwa „ż”, „żołnierz” napisane przez „sz”, albo „ósemka” przez „u”. Słowem, widzą błędy ortograficzne i interpunkcyjne, a więc elementarne sprawy, jeśli chodzi o pisanie i to właśnie to najbardziej ich razi. Ale się tym nie podzielą, bo po prostu się nie udzielają (w sensie, w Internecie). I myślę, że to tutaj tkwi podstawowy problem, na który powinni być uczulani pisarze. Ortografia, a także inne, równie elementarne kwestie, takie jak akapity, czy zapis dialogów. Sam miałem z tym kiedyś problem i uważam, z perspektywy czasu, że to o wiele ważniejsze, niż to, czy ktoś napisał „pegazica”, czy też „twarz” zamiast „pysk”. Kolejna sprawa – nie zapominajmy, że fanfiction o kucykach opiera się na świecie przedstawionym w kreskówce, gdzie postacie, choć są kucykami, zostały w pewnym stopniu spersonifikowane. Nabrały one cech ludzkich, by można się było łatwiej z nimi identyfikować i postrzegać, właśnie jako ludzi, zamkniętych w ciałach kolorowych koników. Dlatego właśnie kucyki mówią jak ludzie, chwytają kopytami przedmioty jak ludzie, zachowują się jak ludzie i robią inne rzeczy, jak ludzie. To kreskówkowa rzeczywistość i logika, której tworząc fanfiction możemy się trzymać, bądź nie. Odnośnie stosowania słowa „alikorn” – do dziś nie udało mi się do niego przekonać kolegi, który konsekwentnie twierdzi, że to od zawsze była nazwa rogu jednorożca, a nie odrębnego gatunku i że to w serialu został popełniony błąd. Dla niego określenia takie jak „skrzydlaty jednorożec”, czy też, co prawda w ostateczności, ale jednak, „pegazorożec” są poprawne. A przynajmniej bardziej poprawne niż określanie mianem „alikorna” istoty posiadającej zarówno róg jak i skrzydła. I on także czytuje fanowskie historie. Dla niego futro, sierść i umaszczenie, grzywa i włosy, twarz, pysk i pyszczek, to, cytując: „jeden %$#@, przecież wiem o co chodzi”. Osobiście, gdy sięgam po fanowskie opowiadania, oczekuję przede wszystkim ciekawej fabuły, postaci, z którymi będę się mógł zidentyfikować, historii, którą będę mógł w jakimś stopniu „przeżyć”, a także klimatu. Słowem, oczekuję czegoś, co sprawi, że następnego dnia zawalę egzamin albo oleję zajęcia. Jeśli chcę się czegoś dowiedzieć o anatomii konia to sięgam po encyklopedię, a nie po opowiadanie o gadających kucykach. Kończąc, uważam, że w pewnych kwestiach powinno się zostawić twórcom wolną rękę. Neologizmy, czy też specyficzne zabiegi językowe, to wszystko brożka pisarzy. Jeśli ktoś, chcąc zaakcentować płeć danej postaci napisze „pegazica” – nie ma sprawy. Jeśli ktoś uważa, że klacze malują swoje twarze, a nie pyszczki – spoko. Mnie może to się podobać lub nie, ale nie mogę zmuszać kogoś, by pisał pod moje dyktando. Natomiast poprawności ortograficznej, czy też poprawnego zapisu – owszem, jest to coś, czego mogę wymagać. To jest coś, co każdy twórca powinien mieć na względzie, jeśli chce stworzyć dzieło, które ma być traktowane z powagą i czytane ze zrozumieniem (pomijając przypadki, gdy takowe błędy zostają popełnione celowo i nie są efektem niewiedzy, czy też ignorancji). Ja na przykład, gdy widzę, że ort na orcie, otrem pogania, natychmiast tracę zapał do dalszego czytania i zwyczajnie, wolę spróbować czegoś innego. Albo gdy moim oczom ukazuje się ściana tekstu… Albo gdy dialogi zlewają się w akapitami do tego stopnia, że nie potrafię rozróżnić co jest czym… Po prostu nie mogę, nie mogę takiego tworu potraktować poważnie i poświęcić mu wystarczająco dużo czasu. Po poprawkach – owszem. A niech tam! Ja też będę kontrowersyjny – uważam, że takie „klacz z pegazów”, czy też „klacz z jednorożców” to wyjątkowo nietrafione propozycje, które szpecą treść. Dla mnie to po prostu nie brzmi dobrze i w takiej sytuacji, o wiele bardziej wolałbym zaaprobowaną przeze mnie „pegazicę”, czy też praktycznie niestosowaną przeze mnie „klacz pegaza”. Osobiście, „klacz z pegazów” kojarzy mi się z „Ekipą z Warszawy”, albo z „Maćkiem z Klanu”. Geez, „klacz z jednorożca”… :/ X z Y... Aż mi się wykłady z matmy przypominają... Sami widzicie, wszystko jest kwestią umowy i osobistych preferencji pisarza/ czytelnika. I nie ma co na siłę ustalać jakichś norm. Uważam, że opowiadania należy pisać przede wszystkim dla siebie, na zasadzie „mam świetny pomysł/ mam w głowie historię, muszę to napisać”, a nie ”muszę wszystko pozmieniać, bo mnie pojadą”. Dlatego też, cenię sobie odwagę twórców w kreowaniu własnego klimatu, czy też tworzeniu i stosowaniu neologizmów, czy też różnorakich zabiegów, by coś sponyfikować i jednocześnie uczynić zrozumiałym po polsku. Twórca tworzy po swojemu, jeśli chce, dzieli się tym z innymi, a końcowy twór może mi się to podobać lub nie – i tyle. Na nikogo nie będę naciskał, bo „to czy tamto jest złe, za to będę strzelał”. Gdyby ktoś nie zauważył – wszystkie powyższe słowa to tylko i wyłącznie moje zdanie, z którym możecie się zgodzić lub nie, a nie prawda objawiona. Pamiętajcie o tym. Pozdrawiam!
    1 point
  41. Proszę i ślicznie dziękuję ; * Wiem jak ma to wyglądać... akwarelowe użyłam tylko do tła i wzmocnienia koloru normalnych kredek ... Dlatego widać "kreseczki". Kolejna praca, tym razem konkursowa do grupy na DA, Flutterka opatula zmarzniętą klaczkę swoim szalikiem ^ ^
    1 point
  42. Pierwszy "normalny" odcinek sezonu czwartego. Powiem tak: nie jest źle, lecz odcinek lekko odstaje od typowej średniej 2 sezonu, jakim była ocena 8/10. Jedna marudzić nie można i pomimo paru dziwów, epizod warty jest obejrzenia. Główny atut odcinka: humor. Twórcy zamiast epickiego zwiedzania zgrzybiałego zamku postawili na kupę żartów oraz prześmiesznych momentów, które na dodatek poruszają w jakimś stopniu główny wątek, czyli wskazówki dotyczące skrzyni, a w zasadzie ich brak. Ale wracając do tematu, w odcinku można wręcz lać ze śmiechu. Niektóre momenty powalały. Pinkie przez ten długi czas pomiędzy sezonami nie próżnowała i tworzyła listę potencjalnych żartów. Jej zachowanie śmieszyło praktycznie przez cały czas, gdy owa postać występowała. Najbardziej rozwaliło mnie dzwonienie w dzwon w jej wykonaniu. Jednak nie tylko Pinkie wywołuje śmiech. Reakcja Twiligth na widok biblioteki oraz wszechobecne podniecenie, gdyż stare księgi się w niej zachowały także śmieszył, zwłaszcza tych, co uważają Twilight za jedną z lepszych postaci, bądź po prostu ją lubią. Także moment, w którym pomimo iż zdaje sobie sprawę z tego, że zamek jest strasznym oraz rozpadającym się niczym sucha plastelina miejscem, całkowicie się tym nie przejmuje i z uśmiechem na ustach czyta księgę. Również zabawnym aspektem były te przeróżne pułapki. Panika Fluttreshy oraz ostrzeganie Angela, że coś mógł sobie zrobić na początku odcinka także wywołuje uśmiech na twarzy. Tekst Rarity, który zaszlochanym głosem wypowiedziała podczas gdy spad na niej koturn: "Próbowałam tylko odnowić starożytną sztukę!" oraz jej siedzenie w miejscu na tyłku i płakanie również wywołało u mnie atak śmiechu, jednak wszystko to przebija moment, w którym po naciśnięciu klawisza w organach, poprzez pułapkę w ścianie znika AJ, Rarity oraz... Angel otrzymuje miskę marchwi. No myślałem, że padnę ze śmiechu! Sam zamek prezentuje się ciekawie. Lubię takie miejsca pułapki. Fakt, iż większość tych zapadni i tym podobnych psikusów jest na zawołanie, a raczej na kliknięcie klawisza w organach. Taki panel sterujący wręcz. Wszystko cacy, lecz jedna rzecz mnie lekko zastanawia. Po co były im to wszystko? Niby do zabawy, ale wynika z tego, iż siostry lubiły bawić się w dość drastyczne zabawy. Trochę to dziwne, ale wracając do zamku, to bardzo podoba mi się jego wnętrze. Te palanty z jakiś tam seriali o renowacji domu itd. mogliby się co najwyżej w kryć w kontach przy dawnej siedzibie Celestii i Luny. Oprócz tych perfidnych pułapek i sterujących organów mamy także zakurzone i zjedzone przez mole koturny, korytarze pełne kamiennych kopyt jako pochodnia, pełno zardzewiałych i skrzypiących zbroi oraz starą bibliotekę, pełną pajęczyn i rozpadających się książek. Lubie budowle przepełnione takimi pierdółkami, więc owy pomysł jest na sto dwa. O odcinku mamy także dobrze ukazane całe mane 6. Jeśli ktoś mówi, że z czasem charakter naszych bohaterek się zmienił, to powinien chyba przewietrzyć pokój, bo zdatne do oddychania i trzeźwego myślenia powietrze chyba zostało wymienione na trujące wyziewy ludzkiego ciała. Twilight nadal jara się książkami, przez co nie zauważa wszechobecnego niebezpieczeństwa. Pinkie jedzie jak szalona, a wszelkie dowcipasy i randowmy wypluwa z prędkością karabinu maszynowego. Rarity nadal jest tą samą zaje*istą klaczą, jaką była wcześniej. Fluttershy to wciąż strachajło jakich mało, a jej panika oraz szlochanie śmieszy niejednego. Rainbow Dash wciąż jest głupia i zgrywa lepszą, niż jest i pomimo iż nadal jej zachowanie mnie wkurza, to wolę, by została ona taka, jaka jest, a nie, że nagle się jakaś super-inna robi. Applejack... no, krótko mówiąc, nie zmieniła się i niema co się rozpisywać. Postacie w byciu sobą zdają się na medal, więc wszelkie marudzenie jest bezpodstawne. Pomysł z pisaniem wspólnego dziennika jest dość... dziwny i trochę bez sensu. Zresztą, coś mi się wydaje, że ten pomysł zostanie dość olany i co najwyżej raz na jakiś czas będzie mała wzmianka o nim. Jednak odcinek nie jest bez skaz i jakieś tam wady posiada. Po pierwsze; początek (od samego początku aż do intro). Przebiegł on w tak błyskawicznym tępię, że nim się obejrzałeś, Twilight była już w zamku. O ile sam nie zauważałem jakiegoś przyspieszonego tępa w odcinku o koronacji Twilight, to tutaj to jakby ktoś przewijał taśmę. Sam fakt, iż całe mane 6 nagle i przez całkowity przypadek znalazło się w zamku też jest lekko sztuczny. Wręcz olbrzymia przewidywalność jeśli chodzi o Pinkie-grajka. Zresztą, jej pretekst, dlaczego się znalazła w zamku także pozostawiał wiele do życzenia. Na sam koniec; Twilight która dosłownie mówi, że nic nie udało się jej znaleźć. Tak ważną kwestie mogła jakoś bardziej poruszyć. Jednak i tak początek odcinka to największa wada. Krótko mówiąc: Zalety: -olbrzymia dawka humory -ukazanie starego zamku oraz wszystkiego, co się w nim znajduje -mane6 w całej swoje okazałości Wady: -rozpoczęcie szybsze od światła -dość dająca się we znaki przewidywalność -kilka "tyci" minusików związanych z fabułą Ocena: 8/10 Ogólnie mówiąc, odcinek jest fajny, lecz daleko mu do ideału. Epizod śmieszy i to nie jednokrotnie, lecz to za mało. Pomimo, iż mamy tutaj ładnie ukazane mane 6 oraz epicki zamek, to klika drobnych niedociągnięć fabularnych, przewidywalność oraz "łorpowy" początek trochę to rujnują. Lecz tak, to jest dobrze i dalszy taki stan serialu usatysfakcjonowałby mnie. Jest dobrze, ale oby było lepiej.
    1 point
  43. Ale..ale... Przecież są z wodą, nie widać? Nie, na Slocce wyglądają przeuroczo ;3 (tak wie, że jestem stlasna) No to dalszych prób ciąg dalszy! Na początek prezent mikołajkowy dla Slocki Oraz prezent dla vectorzysty, sąsiada, przyjaciela etc etc MacTavisha To Jego OC - Latro
    1 point
  44. Ale właśnie tak robię, jak w wyżej wspomnianej grzywie Petera, oprócz brązów użyłam też żółtego i kilku odcieni pomarańczowego i oczywiście czarnego. I tak przy okazji, bawiłam się trochę kredkami akwarelowymi na szkicu Slocki w kopytkowiczkach i oto efekt: Nie jest chyba tragicznie jak na początki z tymi kredkami
    1 point
  45. Dziękuję ponownie ^.^" Łapać kolejny: http://leftduality.deviantart.com/art/Dead-Puppet-Commiss-405270273 +macie gotową Nightmare z poprzedniego obrazka, teraz zabieram się za Celestię.
    1 point
  46. Oczywiście, że człowiek miałby szansę na przetwanie. Bo wiekszą rolę niż miłość pełni biologia, a jej działania nie powstrzyma właściwie nic. Świat tyle milionów lat obywał się bez miłości, dlaczego więc teraz miałby nagle przestać? Jak wyglądałaby Ziemia? Bardzo prawdopodobne, że tak samo jak dotąd. Absolutnie nic by się nie zmieniło. Jeśli chodzi o prokreację przynajmniej. Taka jest prawda. Co do miłości macierzyńskiej, zwierzęta raczej nam nie powiedzą co czują. Nie wysuwajmy więc zbyt pochopnych wniosków. Wszystko wciąż opiera się na czystej chęci przetrwania i zachowania gatunku.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...