Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 02/08/17 we wszystkich miejscach

  1. Heisenberg, Schrodinger i Ohm jadą samochodem. Heisenberg prowadzi, zatrzymuje ich policja. - Wie pan jak szybko pan jechał? - pyta funkcjonariusz - Nie, ale wiem dokładnie gdzie jestem - odpowiedział Heisenberg - Jechał pan 95 km/h a tu jest ograniczenie do 50. Poirytowany Heisenberg wywinął oczami i odpowiedział: - Świetnie, to teraz się zgubiliśmy! Policjant pomyślał, że to trochę podejrzane i poprosił o otwarcie bagażnika. - Wiecie, że macie tu zdechłego kota? - Teraz już wiemy, dupku! - odkrzyknął Schrodinger. Policjant ich aresztował. Ohm stawiał opór.
    4 points
  2. Dokładnie. Dobry pre-reader to taki, który bez względu na to czy się znacie czy nie, powinien być szczery i kulturalny. Tu nie ma co łączyć, tak ma być od początku do końca. Każdy może napisać: "weź naucz się dłuższe zdania pisać, bo jak na to patrzę to oczy wypala". Co innego napisać co jest nie tak i jak to poprawić. Taki błąd popełniają nawet promotorzy. Pozdrawiam pewną panią profesor, która pisała co jest źle (na czerwono - "do poprawy"). I tyle. Weź się domyślaj o co jej chodziło . Racja. Nie ma takiego obowiązku, ale wypadałoby to zrobić z czystej grzeczności. W końcu Dolar jest opiekunem działu. Osobiście wolałbym, żeby ktoś dał mi znać, że chciałby zorganizować konkurs, napisał kto będzie sędzią etc.
    3 points
  3. Ponieważ są ludzie czytający i lubiący tego typu fanfiki i dla nich właśnie ten dział istnieje. Nawet jeżeli ktoś opublikuje w nim coś raz do roku. Powód dla którego był tylko jeden konkurs jest prosty - zainteresowanie działem jest na tyle niewielkie, że do niedawna nikt nawet nie upominał się o konkurs osadzony w tej tematyce. U nas natomiast ludzie chcieli takich działów więc je mają. I w mojej opinii bardzo dobrze, bo inaczej nie mielibyśmy na forum takich perełek jak Fallout czy CRISIS, nie wspominając już o wielu godnych najwyższego uznania polskich fanfikach. A u nas nie - byłoby to ograniczanie autorów, lub zwyczajna cenzura. Na dodatek akurat z tego tematu autorzy korzystają nieczęsto, a jeżeli już to zwykle z zachowaniem granic, więc nie widzę tu konieczności wprowadzania jakichkolwiek ograniczeń.
    3 points
  4. Co do prereadera - prereader nie ma słodzić. Ma być brutalnie szczery i się do swojej roboty przykładać. Ma się czepiać, bo to jest jego praca - szlifowanie tego diamentu jakim jest fanfik (pomińmy, że czasami to nie diament, tylko plastik, z którego nic się nie da zrobić). Więc prereader ma się przede wszystkim znać na swojej robocie, a nie być czyimś przyjacielem. Widziałam efekty prereadingu wielu ludzi na tym forum i większość jest zdecydowanie za łagodna. Nie potrafią, nie chce im się, brak im wiedzy, autor jest ich kumplem? Rolą prereaderów i korektorów jest sprawić by otrzymany półprodukt zmienił się w pełnowartościowy produkt. Wtedy też mniejsze prawdopodobieństwo, że czytelnicy zmieszają autora z błotem, bo ten się nie lubi ze słownikiem albo umieszcza wybitne głupoty w swoim dziele. Klepanie po główce czy prereading u kogoś, kto pisze jak mały dzieciaczek niestety nie pomoże. No, może do czasu aż czytelnicy się do tekstu dobiorą. A niestety, ale tak się często kończy prereading u przyjaciół. Nie, przyjaźń nie jest przeszkodą, ale nie jest dobrym kryterium przy wyborze prereadera. A co do MLS - nie wina administracji, że jest takie, a nie inne zainteresowanie. Chcesz konkursy na clopy, to pisz do Dolara i zrób. Samo ograniczenie MLS dla pełnoletnich też jest uzasadnione - swego czasu gniazdowały tam głównie małolaty poniżej 14 roku życia (rekordzistka miała 8 czy 9 lat) i pisały pornosy tak złe, że aż śmieszne. MLS to nie jest miejsce dla dzieci, bo o ile w MLN jest mało czystego gore czy grimdarku, to sorry, ale w MLS są tylko czyste seksy, do tego kiepskie jak w ruskim filmie dla dorosłych.
    3 points
  5. To żart, którego wiele osób nie ogarnie np. ja. Pewnie było o nich w szkole, ale kto by tam pamiętał Gracze zrozumieją. Co zrobił Gordon Freeman gdy zobaczył Alyx w bikini? Zaniemówił
    3 points
  6. Znajdź profesjonalistę i ganiaj za nim z fanfikami. Fajna rada dla człowieka, który się wstydzi podejść do innych fanfikarzy ze swoimi wypocinami. Odnośnie Bibliotekarzy i promowania fików - dobrym rozwiązaniem na kwestie nadmiernej subiektywności czy uprzedzeń byłoby dobranie odpowiednio dużego i zróżnicowanego grona użytkowników, żeby obok ludzi "uprzedzonych" do Human czy post-apo trafił się ktoś, komu takie fiki krzywdy nie robią. Tu pojawia się jednak problem z kontrolowaniem takiego stadka... oraz z liczebnością fikowych "autorytetów" w naszym dziale. Może być nas zwyczajnie zbyt mało na takie przedsięwzięcie.
    3 points
  7. Prawda boli, co @Accurate Accu Memory? Łatwiej oskarżyć o wybiórczość i uprzedzenie niż przyznać, że niezależnie od tego jak spojrzeć, jest źle. Takie książki jak "Mistrz", "Gra o Ferrin" czy "Rok w Poziomce" Michalak (czy z bardziej znanych "Achaja" Ziemiańskiego) podobno też mają jakiś fanów i nawet pozytywne recenzje, ale ktokolwiek spojrzy na to z choć kapką rozumu i godności człowieka przyzna, że są to dzieła tak złe, że są kompletnie nie do obrony. Są rzeczy subiektywne przy ocenianiu. Jednym z takich najtrudniejszych do oceny jest humor, który różni recenzenci mogą oceniać kompletnie inaczej. Ten sam żart może być kompletnie inaczej odbierany przez dwie różne osoby, dlatego też komedie mają tendencję do bycia ocenianymi bardzo różnie. Tych rzeczy "subiektywnych" w ocenie trochę jest. Są jednak też pewne elementy opowiadań, które można ocenić w sposób obiektywny. Do nich zalicza się: a) Research (przez który rozumiemy nie tylko poprawność historyczną, ale również przez zwrócenie na pewne realia epoki czy wewnętrzną logikę opisów). b) Forma c) Korekta d) Logika (czy postępujące wydarzenia w opowiadaniu rzeczywiście wynikają z logicznych przesłanek) I tak się składa, że pewne opowiadanie o którym piszesz ma problem z wszystkimi czterema, nie wspominając o wszelkich przesłankach subiektywnych. --- Ach, i skoro już jesteśmy przy temacie. Ja bardzo szanuję próbę obrony fanfika i jego częste wspominanie przy każdej możliwej okazji, ale generalnie, osobiście uważam, że to autor powinien bronić swego dzieła, a nie jego banda lizusów.
    3 points
  8. Ten artykuł mówi, że nowe kuce będą w kwietniu: https://www.equestriadaily.com/2017/02/season-7-of-my-little-pony-friendship.html#more
    3 points
  9. Uff, przeczytane. Uwaga, komentarz może zawierać złośliwości, jad, przytyki, czepialstwo, spojlery i śladowe ilości czerstwych żartów. Może powodować raka, choroby serca i ból dupy, albowiem jego autor, choć nic do autora fanfika nie ma i życzy mu wszystkiego najlepszego, nie ma zamiaru powstrzymywać się przed negatywną oceną jego wypocin. No, to wstęp mamy już za sobą. Jedziemy! Zacząć trzeba od strony technicznej. Która nie byłaby taka straszna, gdyby nie kilka naprawdę irytujących błędów. Przykładowo, pomimo iż trochę fanfików już przeczytałem (w tym sporo słabych), nie widziałem wcześniej takiego, w którym imię Spike'a odmieniałoby się jako „Spikie'go”. Gdzieś znalazłem też „zabraliśmy go jeleniĄ”, co wywołało u mnie gigantyczną salwę śmiechu. (Od razu mówię, że nie zaznaczałem błędów w tekście, bo z oszczędności transferu – i żeby móc fanfika czytać w samolocie – zgrałem sobie wszystko na telefon w formie plików .txt). I weź przepuść wszystkie rozdziały przez automat zamieniający podwójne dywizy (--) na myślniki (–). Ktoś bardziej wrażliwy ode mnie pewnie zwróciłby uwagę też na stylistykę zdań itp. (fanfik, zwłaszcza w początkowych rozdziałach, często brzmi jak historia opowiedziana przy piwie i nie, to nie jest zaleta – zostaw włączony dyktafon na stole przy piwie z kolegami, a potem spisz DOSŁOWNIE wszystko, co się tam nagrało, i spróbuj to przeczytać), ale moja wrażliwość na te aspekty została mocno stępiona przez wieloletni kontakt ze słabą literaturą, więc tu ci nie pomogę i nie powiem, co jest do poprawy. Postacie można podsumować bardzo szybko – dwóch Garych Stu (męskie wersje Mary Sue) i banda idiotów. Jeśli były jakieś wyjątki, to słabo rozwinięte. Kapitan i jego towarzysz są zdecydowanie zbyt idealni, zwłaszcza kapitan. Tu pewnie autor stwierdzi, że wcale nie, przecież mają liczne wady... okej, tyle że cierpią na podstawową przypadłość Garych Stu – zdają się być otoczeni Niewidzialnym Bąblem Zarąbistości, który zakrzywia czasoprzestrzeń tak, że nic poważnego im się nie może stać (a w efekcie całe napięcie siada). Luna szpieguje kapitana we śnie? Co tam, zna się chłop na świadomym śnieniu i potrafią wypierniczyć stamtąd samą Władczynię Snów! Kapitan zostaje ciężko ranny? Nic to, jest napompowany magią i błyskawicznie się leczy! Zatrzaśnięci w celi bez wyjścia? Spoko, wbrew podstawowym zasadom więziennictwa Ceśka i Luna nie kazały rozebrać pojmanych do rosołu i nie zabrały im wszystkiego, co ci mieli ze sobą, dając w zamian jedynie więzienne pasiaki (albo, z braku strojów dostosowanych do anatomii więźniów, jakieś prześcieradła dla przyzwoitości), dzięki czemu kapitan-McGyver i jego płaszcz z zaszytą w nim połową Ikei wyciągają wszystkich z opresji przy pomocy tunelu wykutego w ciągu kilku dni w litej skale, właściwie bez snu i na okrągło ze śpiewem na ustach (fizycznie niemożliwe – rozumiem że to Ślązacy, ale nawet naturalne dla osób z tego regionu powołanie do kopalni ma chyba jakieś granice). Mogą zawisnąć za piractwo? E tam, tak naprawdę to nie, a poza tym Twilight się za nimi wstawia! Sam diabeł przybywa po nich z piekieł? SAM BÓG ICH CHRONI! No i w rezultacie ich przygody nieszczególnie mnie obchodziły, bo jak tu się przejąć, skoro wiadomo, że po wszystkim okaże się, że tak naprawdę nic im nie jest? Przy okazji, doceniam próbę urozmaicenia ich postaci poprzez wykorzystanie gwary śląskiej (jako zamieszkały we Wrocławiu, oznaczonym na lingwistycznej mapie Polski jako „nowe dialekty mieszane”, bardzo lubię wszelkie regionalizmy), ale szkoda, że pojawia się tak rzadko. Jestem zdania, że powinna w większym stopniu nadawać charakter rozmowom kapitana i starszego oficera albo nie powinno jej być wcale. Celestia i Luna są zwyczajnie głupie. To bardzo częste w fanfikach, ale nagminność nie jest usprawiedliwieniem wykroczenia, a poza tym to część problemu z Niewidzialnym Bąblem Zarąbistości, jaki otacza naszych Garych Stu – cytując nonsensopedyczny poradnik, w konfrontacji z nimi każdy okazuje się zaradny jak anemik i inteligentny jak warzywo (scena we śnie z Luną, przesłuchania). Rozumiem, że w założeniu mieli być wyjątkowo sprytni, ale tworzenie takich bohaterów to naprawdę niełatwe zadanie – autor musi być odrobinę inteligentniejszy od każdej ze swoich postaci. Nie, nie uważam autora za idiotę, uważam tylko, że zrobił idiotów ze wszystkich dookoła głównych bohaterów, chcąc z nich samych zrobić spryciarzy. Wyszło trochę nie w tę stronę co miało. A dać się zirytować tekstami rodem z gimnazjum to coś naprawdę niegodnego władczyni z tysiącletnim doświadczeniem. Twilight za to zdecydowanie za szybko przechodzi do porządku dziennego nad przebywaniem na jednym statku z osobami, które na jej oczach zabijały kuce i zniszczyły statek Celestii. Powinna najpierw wzbraniać się wszelkimi możliwymi sposobami przed wciągnięciem na pokład (i bez żadnych wymówek z mokrymi skrzydłami, jest alikornem i Powierniczką Elementu Magii, jakiś sposób na pewno by znalazła), a po wciągnięciu na pokład i zamknięciu w kajucie strzelić focha jak stąd do Newport News. O rzezi jeleni już nie mówię i nie, to, że stanowiły załogę statku, z którego pochodził zabójca gryfiej pani doktor, nie stanowi żadnego usprawiedliwienia. Serialowa Twilight to porządnisia, która poza Celestią świata nie widzi. Zrobienie właśnie z niej adwokatki piratów to wybitnie karkołomne zadanie – moim zdaniem w tej roli znacznie lepiej sprawdziłaby się Rainbow Dash, której znacznie mniej potrzeba byłoby do uznania, że piraci wymiatają, są awesome i cool, a ich statek to już w ogóle. Spike'a nie ma. To znaczy jest, a jakoby go nie było. Jego rola sprowadza się do istnienia i jednorazowego pobiegnięcia z wiadomością. Nie służy nawet jako mobilny faks, a pomysł skorzystania z niego w ten sposób nie wpada do głowy ani Twilight, ani Celestii – choć jest kilka momentów, kiedy odległość między nimi jest stosunkowo niewielka, a sporo by to pomogło. Załoga statku pirackiego zlała mi się w jedno. Brakuje tam wyrazistych postaci, które zapadłyby w pamięć. Można o nich powiedzieć tyle: chleją, piracą, rozrabiają i boją się kapitana. Trudno to nazwać charakterem. Papuga nazwana po ś.p. polityku nie jest złym motywem (jest trochę za inteligentna jak na zwykłą papugę, ale mieści się to w granicach mojego zawieszenia niewiary), tyle że autor zdecydowanie za często o niej zapomina. Jest przedstawiona, potem długo jej nie ma, zjawia się na chwilę raz czy drugi, potem znowu jej nie ma, a potem pomaga w więzieniu. A potem znowu jej nie ma. Jej chamskie komentarze bardzo ożywiłyby wiele momentów fanfika. Pora zacząć znęcać się nad fabułą. Tu taka drobna rada od kogoś, kto „humanów” kilka ma już na koncie. Jeśli piszesz fanfika, w którym ludzie trafiają do Equestrii – przemyśl to poważnie. Jeśli jeden z bohaterów jest bardzo mocno wzorowany na tobie – przemyśl to trzykrotnie. A jeśli to w dodatku twój pierwszy fanfik – to... napisz coś innego. Serio, ten motyw jest niesamowicie wyeksploatowany, a do tego z jakiegoś powodu większość decydujących się na jego użycie łomocze go na okrągło w ten sam sposób. Tutaj za pomocą dość nietypowego settingu (fanfiki dziejące się na morzu to rzadkość) udało się uniknąć może tego, że ten fanfik brzmi jak tysiąc innych... ale irytującego marysuizmu głównych bohaterów już nie. Naszych bohaterów poznajemy na środku Atlantyku, który, jako mechanicy ze stoczni, przemierzają statkiem. I to nie byle jakim statkiem, lecz prawdziwą pływającą fortecą z mnóstwem dział, pancerzem grubym jak świnia, silnikiem który pójdzie na wszystko co się pali i najnowocześniejszym wyposażeniem nawigacyjnym. Tu wypadało powiedzieć coś więcej. Jeśli statki, jak twierdzą niektórzy, posiadają dusze, to Żelazny Orzeł zasługuje na miano honorowego Gary'ego Stu. Jest OP do potęgi entej. Wszystkie inne jednostki bierze taranem na raz, a armaty i, co niezwykłe, zaklęcia, nic mu nie robią – pewnie ma na wyposażeniu generator pola antymagicznego. Bez trudu rozwala całą flotę Equestrii czy okręty jeleni, które wypowiedziały piratom wojnę. Problem? Ten sam co z idealnością głównych bohaterów – jak tu się przejąć ich losami, skoro w zasadzie nic im nie zagraża? O ciężkich bitwach z morskimi potworami, które rzeczywiście stanowią jakieś zagrożenie dla jednostki, dowiadujemy się z opowiadań, ale ich nie doświadczamy. Do tego miał być zamówiony przez jakiegoś miliardera ze Stanów... a wyposażony jest jak okręt wojenny. Nie wydaje mi się żeby to w ogóle było legalne. Jak przeczytałem, jak on właściwie wygląda, moje zawieszenie niewiary pękło z trzaskiem. Jakiś nieco podrasowany jacht, ze sporym arsenałem pod pokładem – okej, to byłbym w stanie przełknąć, ale cholerny okręt wojenny? Co ten facet chciał tym statkiem robić, zatopić całą flotę Raula Castro i odbić Kubę? Czy też szykował się na apokalipsę zombi? Dobra, idziemy z fabułą. Mamy sztorm, puf – załoga znika, jesteśmy w Equestrii (później ni z gruchy ni z pietruchy główni bohaterowie mówią coś o wojsku, co z niczego wcześniejszego nie wynika), a nasza dwójka postanawia zostać piratami. I ta decyzja jest największym problemem tego fanfika. Wpływa ona na wiele późniejszych wydarzeń, a motywacje bohaterów i sposób podejmowania decyzji pozostawiają wiele do życzenia. Sprawia ona wrażenie strasznie wymuszonej i podjętej nie w wyniku autenycznego procesu myślowego, a „bo tak mówi fabuła”. I autor chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo później próbuje to uzasadniać – że niby magia, że kapitan był niepewny (on miałby się czegokolwiek bać? Nigdy! On tylko był niepewny!), że rząd może ich pociąć na kawałki (bo, cytując pewną parodię My Little Dashie, „to jest po prostu coś, co rząd robi”), co by nasz rząd zrobił z kosmitami... (swoją drogą to szczególnie zabawne, jeśli przyjmiemy za „rząd” nie agencje i instytucje, a Beatę Szydło, Mateusza Morawieckiego i tak dalej – ciekawe jakie miejsce miałby kapitał kosmiczny w Planie Odpowiedzialnego Rozwoju). Okej, nabijam się z tego, ale tak na serio uważam, że ta ostrożność w kontaktach z miejscowymi jest znacznie mądrzejsza niż ślepy entuzjazm, który pojawia się w większości opowiadań typu „brony w Equestrii” – to, że coś wygląda jak w kreskówce dla dzieci, nie znaczy, że będzie się zachowywało w kreskówce dla dzieci (gry z serii Touhou są bardzo zdradliwe pod tym względem). Tylko że chwilę później dwaj kamraci lądują na wysepce o wybitnie podejrzanym wyglądzie, o której również nic nie wiedzą, zgodnie z Prawem Wygody Fabularnej całej utytłanej w paliwie nadającym się znakomicie do ich silnika. I postanawiają zająć się piractwem. Tym samym przekreślając całkowicie swoje szanse na stałym lądzie, bez najmniejszej próby nawiązania kontaktu. I z góry zakładają (przypominam – nic nie wiedząc ani o tym świecie, ani o jego mieszkańcach), że dadzą radę przepić tego czy innego lokalsa. I że uda im się wygrać z nimi pojedynek na rękę. I że w tym świecie ręczna broń palna nie istnieje (choć istnieją armaty). I że po zastrzeleniu jakiegoś przypadkowego gościa cała wyspa nie rzuci się na nich. I mają rację. Niewidzialny Bąbel Zarąbistości wszedł ostro. Swoją drogą kapitan ma być przypadkowym gościem, który znalazł się w tej sytuacji, w której się znalazł, w wyniku okoliczności. A ma pistolet i umie się nim podługiwać, choć w Polsce bynajmniej nie jest to coś typowego. Aż by się prosiło o jakieś wyjaśnienie, że, nie wiem, kapitan należał do zorganizowanej grupy przestępczej i dlatego tak łatwo przyszła mu decyzja o wyborze tej a nie innej drogi życiowej w nowym świecie czy coś podobnego... Przeskakujemy kilka lat w przód. Piraci sieją spustoszenie na morzu, a z jeleniami mają wręcz otwartą wojnę – a mimo to większość equestriańskich marynarzy uważa ich za legendę. I tak, wiadomo, że piraci starają się pozostać w ukryciu, a sytuacja między Equestrią i Rushią jest napięta, ale chyba jakiś handel jednak prowadzą, a i prasa przecież istnieje w tym świecie... jeśli mowa o otwartym konflikcie, to jakieś wieści chyba by się przedostały. Twalot płynie sobie statkiem, pojawia się Żelazny Orzeł i rozwala statek, a fioletowego alikorna wyławia załoga na wniosek starszego oficera, który jest broniakiem i jara się na widok Twalota jak ja na widok angielskiego Intercity 125. Dowiadujemy się, że celem rozbicia statku było to, żeby galera nie mogła ostrzec innych... ale z jakiegoś powodu piraci nie pozabijali całej załogi, tylko tym, którzy nie zginęli w zderzeniu, pozwolili odpłynąć szalupą, tym samym niwecząc cały sens swojego ataku. Z późniejszych wątków dwa zasługują na szczególną uwagę. Jeden to Niewidzialny Bąbel Zarąbistości ogłupiający Ceśkę i Lunę podczas przesłuchań, dzięki któremu piratom uchodzą na sucho odzywki rodem z gimnazjum. A drugi... to wątek nadprzyrodzony. Autorze, dobra rada: wejdź w archiwum forum, poszukaj dzieła pod tytułem „Anioł z Ponyville” i poczytaj komentarze. Doradzam niezwykłą ostrożność, jeśli w ogóle chcesz dotknąć świata nadprzyrodzonego w swoim dziele. Mefistofeles dybiący na Celestię i Lunę i odstraszany jedynie przez Niewidzialny Bąbel Zarąbistości (w dodatku w tym momencie zapewniany przez samego Najwyższego, który z jakiegoś powodu uważa dwóch rzezimieszków za godnych Swojej opieki) o tej ostrożności bynajmniej nie świadczy. Podobnie jak scena ze św. Piotrem... Mnie to nie uraża. Mam prawie trzy dychy na karku i przez te lata wyhodowałem sobie na tyle grubą skórę, że jestem w stanie czytać teksty z karachana bez uczucia obrzydzenia. Ale ostrożnie, bo może trafić się ktoś bardziej wrażliwy na tym punkcie. Pora się zabrać do rzeczy, która mnie w tym fanfiku naprawdę irytowała. A jest nią konstrukcja świata przedstawionego. Nie, nie mam nic do zamieszczonych map, nie mam nic do samego pomysłu Czarnej Wyspy (poza tym, że fakt, iż jest utytłana w paliwie, trochę za bardzo śmierdzi mi wygodą fabularną). Nie mam nawet nic do tego, że w tym świecie mówią po angielsku i po polsku (choć to też trochę zbyt wygodne). Mam coś do poziomu technicznego Equestrii i w ogóle całego świata. Zdaję sobie sprawę z tego, że materiał źródłowy nie do końca może się zdecydować w jakiej epoce się dzieje i trochę miota się od ściany do ściany, niepewny, czy świat przedstawiony ma być stricte baśniowy, czy też ma być jakąś wariacją na temat współczesności. Ale, do jasnej ciasnej, elektryczność to oni na pewno mają, a choć Twilight może i byłaby zaskoczona widokiem elektrycznego tramwaju, nie byłby on dla niej nieodgadnioną zagadką, podobnie jak blacha spawana. Wyspa, jak bardzo by się nie rozwinęła od czasu, kiedy piraci zainstalowali na niej akap monarchię konstytucyjną i nawieźli łupów, raczej nie odleciałaby całej reszcie świata aż tak daleko, jak fanfik zdaje się sugerować. Serialowa Equestria zdecydowanie nie jest w średniowieczu. Stawiałbym raczej na przełom dziewiętnastego i dwudziestego stulecia. A te ciągłe gadki o tym, jacy to ludzie inteligentni, jakich to oni niepojętych rzeczy nie zbudowali i jak bardzo Equestria nie jest w tyle za nimi są strasznie irytujące. To jak te wszystkie opowiadania TCB, gdzie kuce są święte, a ludzie to potwory – tylko w drugą stronę. Tutaj mamy super-zarąbiście-fajnych ludzi i kuce, które potrafią tylko gapić się z niedowierzaniem i z otwartymi pyskami na ich wynalazki. Dlaczego tak mało osób pisze fanfiki, w których kuce mogą być dla ludzi równorzędnymi partnerami (bez skojarzeń), a obie cywilizacje w jakiś sposób wzajemnie się uzupełniają? A teraz nadeszła pora, na którą nikt nie czekał. Panie i panowie... uwaga, nadciąga rant miłośnika kolei. Do dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę rozpędzi się ta lokomotywa. Powstało jej 1822 sztuki, co czyni ją najliczniej wyprodukowaną lokomotywą w Polsce. A towarowe, choćby nawet bardzo chciały, nie rozpędzą się do stu osiemdziesięciu kilometrów na godzinę. W Polsce zdecydowana większość pociągów towarowych, zwłaszcza tych z ładownymi węglarkami, porusza się z prędkością maksymalną... siedemdziesięciu kilometrów na godzinę. Pewnie, istnieją też szybsze. Zwłaszcza za granicą, w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych (kolej towarowa ma się w USA bardzo dobrze). Tyle że i one pojadą maksymalnie sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, a prędkość ta dotyczy tylko najszybszych pociągów kontenerowych na najlepiej utrzymanych głównych liniach. Ba, większość pociągów pasażerskich w Polsce nie jest w stanie osiągnąć tych stu osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, które nasi bohaterowie przypisują pociągom towarowym. To jest EU07. Najpopularniejsza lokomotywa PKP Intercity. Jest to konstrukcja licencyjna, opracowana przez firmę English Electric na początku lat 60. XX wieku, a następnie produkowana we wrocławskich zakładach Pafawag i, po pewnych przeróbkach, w poznańskiej fabryce Cegielskiego aż do roku 1992. Obecnie narodowy przewoźnik pasażerski posiada 236 takich lokomotyw, z czego 150 w zmodernizowanej wersji EP07. Ich prędkość maksymalna to zaledwie 125 km/h. Pojazdów zdolnych osiągnąć wyższą prędkość jest w tej chwili na ilostanie firmy 142, z czego tylko 30 osiąga więcej niż 160 km/h (dziesięć lokomotyw Husarz, prowadzących pociągi do Berlina, oraz dwadzieścia pendolin). Nie mówiąc już o tym, że w Polsce można rozpędzić się najwyżej do 200 km/h na kilkunastokilometrowym odcinku Centralnej Magistrali Kolejowej. A teraz zajmijmy się zagranicą. Trzy razy dziewięćdziesiąt to dwieście siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Hmm... nie. Jasne, superekspresy pomykają sobie trzysta i więcej, ale nawet w Niemczech czy Francji większość pociągów, nawet dalekobieżnych, jest w stanie rozpędzić się najwyżej do 200 km/h, co jest warunkowane wytrzymałością sprzęgów i aerodynamiką wagonów. Nawet specjalnie przystosowane zestawy wagonów typu Railjet, kursujące w Austrii, Czechach, Szwajcarii i na Węgrzech, są w stanie jechać najwyżej 230 km/h. A nie wspomniałem nawet o tym, że prędkości maksymalne są maksymalne i że w najlepszych kolejowo krajach też istnieją liczne odcinki, gdzie pociągi swojego maksimum osiągnąć nie mogą, choćby dlatego, bo linię kolejową zbudowano wzdłuż rzeki i podąża ona za jej zakrętami. NIE. Nie zwiększy. W najlepszym razie uruchomi zawór bezpieczeństwa. W najgorszym – rozsadzi kocioł. Kotły parowozów buduje się z uwzględnieniem ich maksymalnego ciśnienia roboczego (w polskich parowozach z międzywojnia zwykle kilkanaście atmosfer). I jest to ciśnienie bez trudu możliwe do utrzymania, a nawet przekroczenia, przy zwykłym paleniu węglem. Do tego ciśnienia dostosowane są też tłoki, rozrząd pary i cała armatura. Dlatego właśnie kotły wyposażane są w zawory bezpieczeństwa, które po prostu upuszczają nadmiar pary do atmosfery. I to właśnie stałoby się z dodatkową parą, wydzieloną po wrzuceniu do pieca dopalacza. Chyba że equestriańscy inżynierowie są idiotami i zaworu bezpieczeństwa w swojej konstrukcji nie umieścili. Wówczas – bum. Okej, pora na jakieś podsumowanie... Jak chyba można zauważyć, nie bardzo mi się to podobało. Przyznam szczerze – przeczytałem ten fanfik bardziej dla beki, tak samo jak ogląda się kiepskie filmy typu „Mega Rekin kontra Gigantyczna Ośmiornica”. No i w tej roli sprawdził się nieźle, bo niektóre sposoby, na jakie objawiał się Niewidzialny Bąbel Zarąbistości, były przezabawne. Ale dobre to to nie jest. Nie zniechęcam jednak autora do dalszego pisania. Tylko niech spróbuje czegoś innego. Ale „Upadłego z niebios” nie tknę. Powód? No właśnie.
    3 points
  10. Trzy miesiące temu, Twilight Sparkle jako jedyna powróciła z archeologicznej wyprawy. Dziś, ponownie musi zmierzyć się z demonami przeszłości Sequel Serii "Legendy Lodowca" autorstwa @Arkane Whisper Serce Północy Tajemnica Lodowca Miasto Umarłych Rozdział I Rozdział II Rozdział III Rozdział IV Rozdział V Rozdział VI Rozdział VII Rozdział VIII Rozdział IX
    2 points
  11. Zaskoczę Cię - w każdym realistycznym uniwersum są gwałty
    2 points
  12. A czy napisałem coś, że się nie liczy? Nie, więc skąd ten pomysł? Jak dla mnie może być i miliard w jednym, a i tak będzie to wciąż JEDEN fanfic. Obok niego będzie dziesięć-dwadzieścia innych, w których gwałtów nie będzie. Stąd też Twoje twierdzenie, jakoby pojawiały się "dosyć często" jest zwyczajnym kłamstwem. A kłamstw nie lubię bardziej niż Ty gwałtów. W dziale ogólnym jest, jak dobrze pamiętam, ponad tysiąc fików. Poprosiłem o konkrety, wymieniłaś tutaj dwa. Zajebiście dużo! Dwa na ponad tysiąc... I według Ciebie jest to "wiele"? Oooch... Urocze. Po co pisać konkretne argumenty, jak można "nie ma sensu z tobą gadać". Ale dobrze, przecież Cię nie zmuszam. Nie chcesz - nie gadaj. Po pierwsze, jestem spokojny. Po drugie, jestem szczery. Stąd też, jeśli ktoś pisze coś, co definitywnie nie jest prawdą, nazywam to kłamstwem, głupotą lub innym odpowiednim określeniem. To dobrze, w takim razie posłuchaj swojego przekonania, w którym się utwierdziłaś i nie ciągnij tego.
    2 points
  13. Nie jesteśmy w Finlandii. Dodatkowo to co legalne nie zawsze jest mile widziane (na przykład politycy albo kościół ). Tak więc jeżeli ktoś spróbuje wrzucić jakiś fanfik Human x Pony lub Foalcon to szybko wyleci z działu na kopach. I łopacie.
    2 points
  14. No cóż. Nie powinieneś traktować tego tak poważnie. To forum. Czasami ktoś robi coś innego, nie zauważy powiadomienia. Sam czasami jednocześnie piszę opowiadanie i rozmawiam poprzez PW. Odpowiem z mniejszym lub większym opóźnieniem. Nie bierz tego tak do siebie
    2 points
  15. Większy wpływ na umieranie forum ma raczej to, że sam fandom w 'latach internetowych' ma już jakieś dobre kilkaset lat i za jakiś czas zostaną tylko najbardziej wytrwali, czyli niewielka część społeczności. Trudno powiedzieć za jaki czas to nastąpi, pewnie później niż wcześniej, ale MLP nie ma takiej mocy przyciągania jak wiele innych fandomów, przez co ma problemy z rotacją fanów . W ogóle narzekanie na ilość czytelników tutaj jest dla mnie abstrakcyjnym problemem. Patrzyliście się na stronę największego w Polsce magazynu o Fantastyce? Jak to tam wygląda? W 'Poczekalni' ( a w 'Bibliotece' gdzie trafiają sprawdzone opowiadania jest niewiele lepiej), gdzie pisarze publikują swoje teksty każde z opowiadań ma od jakieś 30-100 wyświetleń. Czyli ile razy ktoś przeczytał wszystko? 3-5? A komentarze to w 70% poprawki gramatyki, interpunkcji, czy wymiany zdań. Oczywiście teksty napływają też sporo szybciej, więc same opowiadanie jest krótko na 'topie'. Patrząc się na średnie 100-500 wyświetleń tutaj, to naprawdę nie jest źle. I skala - wydaje się, że osób czytających regularnie fantastykę jest więcej niż ff o kolorowych koniach? A ten przykład pokazuje, że jednak nie. A jeśli kogoś interesuje jakie opowiadania mają największy popyt - oczywiście erotyka. Wejdźcie sobie na "lol24/opowiadanial" (czy na jakąkolwiek stronę z opowiadaniami) i zobaczcie jakie cuda są tam w topce. Aha - i pomysł z "bibliotekarzami' jest oczywiście bardzo fajny, szkoda tylko, że to kolejna próba zmuszenia biednych "bibliotekarzy" do przeczytania naszego dzieła i wymuszenia opinii o nim. EDIT: A jakby miał taki zakaz wyglądać, tak spytam z ciekawości?
    2 points
  16. To powyżej było do mnie. Nie ostrożnie usunąłem post. Więc to komedia. Wiec zdarzają się nierealne wydarzenia. Pro po pociągów i innych nie podałem czasu kiedy wypłynęli z polski. Błędów samodzielnie nie jestem w stanie poprawić. Postacie nie są op. To ludzie potrafiący sobie radzić. Wspierani przez tz siły nadprzyrodzone. W tym opowiadaniu Equestria jest na etapie rozwoju średniowiecza i nie będę tego zmieniał, gdyż to było zamierzone. Przemyślałem zachowania bohaterów i mają oni swoje powody. Jeśli ich nie widzisz to jest mi przykro. Spike nie jest rozwinięty gdyż miał go pisać ( zachowanie, kwestie ) drugi pisarz. Bo ja go nie trawie, a on się uparł. Skończyło się na tym że on po prostu przestał zemną pisać a Spike ,,umarł". Wiele jeszcze czeka do wyjaśnienia i do napisania. Fabuła się nie zmieni. Twoje "sugestie" przeczytałem i wiele z nich już dawno wpadły mi do głowy. Dzięki za krytykę. Sp. Ile osób które polubiło ten post przeczytało całość?
    2 points
  17. Od siebie dodam jedno - obiektywizm nie istnieje. Każda ocena jaką ktokolwiek, kiedykolwiek wystawi jest w jakimś stopniu subiektywna. Od tego uciec się zwyczajnie nie da.
    2 points
  18. Polemizowałbym, ponieważ jak to określiła Ylthin Nie szukamy kogoś kto nas będzie uczył jak pisać, zamiast tego potrzebujemy takiej osoby, która nam subiektywnie powie czy to co napisaliśmy jest warte publikacji. Powinna to być taka osoba, której ufamy dzięki czemu bez stresu pokażemy jej nasze wypociny i dowiemy się co gdzie i jak. Dopiero potem, gdy dzięki tej osobie nabierzemy odwagi, idziemy do korektora, wielkiego mistrza czy kogokolwiek innego. Sam stosuje taki system i działa. Mam na tym forum dobrego znajomego, który też coś od czasu do czasu napisze. Z tego też powodu ja wspieram jego, on mnie i jakoś się to kręci. Odważę się nawet stwierdzić, że gdyby nie on to miałbym całe to pisanie w głębokim poważaniu i dziś najpewniej nie dyskutowałbym z Wami. Co do piórek, to o ile pomysł jest ciekawy tak zarazem będzie trudny do zrealizowania. W końcu jeśli Bibliotekarze mieliby być całkowicie uczciwi, to musieliby zapoznać się z każdym tekstem na forum, aby móc wyłapać wszystkie te warte nagrody.
    2 points
  19. @Socks Chaser odnośnie przyjaciela-prereadera mamy podobne zdanie, ale nie identyczne. Mianowicie najlepiej jest rozdzielić te dwie funkcje, ponieważ przyjaciel ma nas zmotywować, uspokoić i powiedzieć czy jego zdaniem coś co napisaliśmy jest warte opublikowania. Wiadomo, że przyjaciel to przyjaciel i może nie tyle, że będzie omijał błędy aby nas nie urazić, ale na pewno postara przekazać je w mniej bolesny sposób. Jednak o to chodzi, delikatnie pokazuje co jego zdaniem należałoby zmienić i poprawić, dzięki czemu bez stresu przychodzimy do niego po wstępna ocenę. Dzięki temu dowiadujemy się jak opowiadanie się prezentuje, przygotowujemy się na ostrzejszą krytykę i nabieramy odwagi. Gdy uzbroimy się w tą wiedzę i dostaniemy trochę tej otuchy, to w tedy idziemy do profesjonalnego prereadera który jedzie po nas równo, ale jest łatwiej bo jesteśmy przygotowani. Wiadomo jeżeli nasz przyjaciel ma duże doświadczenie, nie owija w bawełnę i porządnie robi swoje, a zarazem jest odpowiednio ostrożny w krytyce, to w tedy można połączyć te dwie funkcje. Jeśli chodzi o wcześniej wspomniane działy, to wydaje mi się, że lepiej żeby były ponieważ treści przeznaczone dla ogólnego odbiorcy są oddzielone od tych przeznaczonych wyłącznie dla dorosłych.
    1 point
  20. Wiesz, tu się mogę mylić, bo polegałam na Internetach, a nie na jakiejś literaturze naukowej. A jednak specjalizuję się raczej w rybach i organizmach wodnych. Ale jednak zachęcam do robienia dobrego researchu oraz umiejętności selekcji źródeł (w Internetach piszą takie kwiatki jak to, że pirania pacu pływa w Bałtyku i gustuje w męskich klejnotach - a to ryba z dorzecza Amazonki, do tego roślinożerna). No i dobra jest też podstawowa wiedza z zakresu systematyki i ewolucji zwierząt.
    1 point
  21. Wow, mój pierwszy post w tym temacie... myślałam, że nigdy się tu nie odezwę. Myślę, że ja i Flashlight mamy podobne zdanie. Według mnie, jeśli boimy się krytyki, tego, że ktoś zacznie nam bez opamiętania wytykać błędy, to dobrym pomysłem jest poprosić o pomoc przyjaciela, kolegę, kogoś, komu ufamy. Krytyka według mnie nie powinna opierać się na tym, że pre-reader/korektor ma być "wrogiem" pisarza. Uważam, że takie podejście może zniechęcić do pisania wiele osób. Najlepiej jest, jeśli na pre-readera wybieramy osobę, której ufamy, która jest np. naszym przyjacielem. Mamy wtedy pewność, że nie zmiesza nas z błotem, bo nie spodobał mu się jakiś fragment (Czego np. ja bałabym się, gdybym miała jako pre-readera osobę, z którą nie mam relacji przyjacielskich), że w spokojny sposób pokaże nam jakie błędy popełniamy, doradzi. Myślę nawet, że lepiej jako pre-readera dać właśnie przyjaciela, niż kogoś, kogo osobiście nie znamy, nawet jeśli ten drugi przeczytał kilka razy więcej ficów (A nawet napisał/przetłumaczył) od tego pierwszego. Po prostu z osobą którą znamy pracuje się bardziej komfortowo, zna się swoje charaktery, granice, więc nie będzie sytuacji, gdy krytyka, ocena przerodzi się w zwykłe czepialstwo. Kiedyś widziałam argument, że przyjaciel będzie się bał nas skrytykować, by nam nie robić przykrości. Tutaj jednak da się ten problem łatwo rozwiązać - przeprowadzić szczerą rozmowę. Sama jestem bardzo podatna na krytykę, ale nie miałabym problemu, by powiedzieć komuś, że ma pełne prawo do oceny, krytyki moich ficów, więc też i ci nieśmiali, bojący się, problemu nie będą mieli. Dopóki krytyka nie przeradza się w niepotrzebne czepialstwo - jest dobrze. Oprócz tego ważną zaletą posiadania przyjaciela jako pre-readera jest to, że można do oceny dodać emocje. Nie mówię, że z "nieznajomymi" tak nie jest, ale w przypadku bliskich osób łatwiej jest otwarcie mówić o emocjach, a nie tylko sucho oceniać. Według mnie właśnie włączenie emocji, oceny moralnej np. postaci jest ważne, bo fic ma właśnie wywoływać emocje, a odnoszę wrażenie, że ta kwestia się w pewnych ficach gdzieś zagubiła (Np. sceny, w których postaci dobre, altruistyczne, ignorują cudzą krzywdę bez wyraźnego powodu). W przypadku osoby, której nie znamy (Na przykład osoba X napisała dużo ficów, więc ją pytamy, czy może nie zrobiłaby pre-readingu) raczej łatwiej jest skupiać się na suchej ocenie. Jest też kwestia właśnie tej nieśmiałości, strachu. O wiele łatwiej jest nam się otworzyć, podzielić przemyśleniami z kimś, kogo znamy, komu ufamy, niż dla profesjonalisty, o którym wiemy tylko tyle, co ma napisane na profilu. Dlatego też według mnie dla początkujących pisarzy, osób bojących się przesadnej krytyki, dobrym wyborem jest zwrócenie się do kogoś, kogo uważają za przyjaciela. Można oszczędzić sobie nerwów, a problemy takie jak np. to, że przyjaciel będzie ignorował błędy, by nas nie urazić, można z łatwością rozwiązać poprzez szczerą rozmowę. Co do kwestii bibliotekarzy... nie jestem za bardzo w temacie, ale z tego, co zrozumiałam, bibliotekarze mają być czymś w rodzaju "ratunku" dla forum, i mają oni ogólnie oznaczać teksty, które są według nich wartościowe. I przyznam, że jest to pomysł dobry - co prawda istnieją tagi "Epic" i "Legendary", ale to czy tekst takowy otrzyma, zależy tylko od czytelników, którzy nie zawsze wspomną o tym, że według nich fic na taki tag zasługuje. Przydałby się system oznaczeń bardziej... pospolity. Coś, na co trzeba zasłużyć, z czego autor może być dumny, ale przy tym musi to być coś, co nie jest dawane raz na dłuższy okres czasu, tak jak "Epic" czy "Legendary". Problem będzie też z tekstami, które są stare, są autorzy, którzy odeszli z forum, nie udzielają się, są fiki niedokończone. Jest to sprawa na dłuższą dyskusję. Nie widzę jednak problemu w różnych podejściach. Bibliotekarze będą też wskazywać fiki warte uwagi. Różne podejścia będą pomagać użytkownikom w znalezieniu czegoś, co będzie im odpowiadać. Jeden bibliotekarz np. będzie lubił post-apo bez przesadnej brutalności, i użytkownicy będą mogli kierować się jego opiniami, by też znaleźć post-apo bez masy krwi i flaków. Bibliotekarze mają być też czymś, co ma pomóc umierającym działom, forum. Odnoszę jednak wrażenie, że wiele osób uważa, że winę ponosi mała liczba użytkowników, mała aktywność. Jest to poniekąd prawda, ale znam osoby, którym nie do końca podoba się np. polityka części administracji. Nie oszukujmy się, ale MLPPolska nie ma co startować do for zagranicznych, i nie mam tu na myśli tylko ilości użytkowników. Weźmy na przykład dział MLS, który niby istnieje, ale jest traktowany jak piąte koło u wozu. Jeden jedyny konkurs, który się tam pojawił, jest słabym przykładem na "zainteresowanie działem", szczególnie że wiele osób zareagowało na ten konkurs bardzo negatywnie i pisało tam tylko po to, by poobrażać. Poza tym MLS ma "+18", i jest np. niewidoczne dla niezalogowanych osób, podczas gdy MLN też ma "+18", ale mimo to jest widziane nawet dla osób, które konta nie posiadają. Więc po co trzymać ten dział? Albo istnieje na równych zasadach, albo nie istnieje w ogóle. Bo po co ma stać? By raz do roku ktoś napisał clopa? Dodam, że na zagranicznych forach nie mają działów z clopami i gore (Co więcej, zakazane są takie tematy jak gwałt itp.), a jednak nikt o to pretensji nie ma. Oprócz tego dochodzi też polityka pewnej części administracji, o której też czytałam negatywne opinie. Do tego dochodzi reagowanie na zaczepki, bo na zagranicznych forach za teksty, które padały w konkusie w MLS, zamiast usuwać posty czy dawać ostrzeżenia, to zapewne od razu by wlepili knebel lub ostrzeżenie i by się skończyło. Na forum o którym mówię za obrażanie, prześladowanie, ogólnie bycie "dupkiem" jest 250 punktów, a po zdobyciu 1000 punktów jest już ban. I tutaj nie chcę jakoś jechać po MLPPolska, bo nie to mam na celu. Wszystko ma wady, zagraniczne forum też. Po prostu uważam, że na umieranie forum wpływa nie tylko to, że ficów nikt nie czyta. Jest masa rzeczy, które składają się na ogólną ocenę forum - polityka administracji, przestrzeganie regulaminu (Na przykład sytuacje, gdy jeden admin za przekleństwo da warna, podczas gdy drugi sam sobie wesoło bluzga i ostrzeżenie wlepi tylko za dłuższą wiązankę), kolesiostwo, kółka wzajemnej adoracji. Takie rzeczy są na każdym forum, ale różnica polega na tym, że na zagranicznych forach z tym walczą, a na MLPPolska przymyka się na to oko. Tak uważają osoby, które znam, i które mają o MLPPolska krytyczne zdanie. Więc nie patrzmy na sprawę tylko przez pryzmat tego, że mało użytkowników, nikt nowy się nie pojawia. Postarajmy się popatrzeć na sprawę z różnych perspektyw, zastanówmy się, jak można to poprawić. Jeśli wyeliminujemy rzeczy, o których wspomniałam, a ludzi wciąż będzie niewiele - wtedy dopiero możemy mówić o tym, że jest niesprawiedliwie. Może warto się wszystkiemu przyjrzeć? Skoro są osoby krytykujące niektóre rzeczy, zjawiska na forum, to może warto spróbować pewne rzeczy przeanalizować? Bibliotekarze mogą poprawić sytuację forum, ale nie zapominajmy, że nie tylko ficami forum żyje. Co z tego, że bibliotekarze zachęcą innych do przeglądania ficów, komentowania, pisania własnych, skoro i tak komentować będą cały czas jedne i te same osoby?
    1 point
  22. Przeczytane. Zacznę od zacytowania kawałka drugiego akapitu: Mój mózg natychmiast wyłapał skojarzenie, które nastawiło mnie pozytywnie na resztę czytania. Z jednej strony to dobrze, bo w przypadku fika, który mi się spodoba, radość z czytania jest większa, ale gdyby się nie spodobał, to większy byłby zawód... Spokojnie, na szczęście mi się spodobał. Lecimy dalej: To zwisające to stalaktyt. Natomiast stalagnat to kolumna, powstała przez połączenie stalaktytu i stalagmitu. Natomiast co do samego fanfika... Doza tajemniczości, chociaż wciąż obecna, to jednak widocznie mniejsza niż w "Skrysztaleniu", co akurat mi absolutnie nie przeszkadza, a nawet wręcz odwrotnie. Historia zgrabnie trzyma się kupy, jest prosta i ciekawa, co prawda bez fajerwerków, ale wystarczy, żeby przyciągnąć do siebie czytelnika. Twilight w mojej opinii została oddana podobnie do tej z pierwowzoru Arkane Whispera, natomiast nowa bohaterka... Cóż, miałem wobec niej pewne wątpliwości, ale w ostatecznym rozrachunku wypada pozytywnie, jest ciekawym uzupełnieniem w całej tej historii. Mimo iż jest to opowiadanie pisane innym stylem niż "Skrysztalenie", to jednak oba te fiki razem bardzo ładnie trzymają się kupy, więc można (a nawet należy) polecać je w zestawie. Podsumowując: udany kawałek przygodówki, osobiście czytało mi się całkiem przyjemnie, mogę polecić. Pozdrawiam!
    1 point
  23. No pany pierwsze wrażenie było średnie ale po przymierzeniu zakochałem się w tej luźności, oczekiwałem gorszych szwów i materiałów. Teraz tylko VSS I git edit: dobra. Jakiś wschodni boczniak na GG z blowbackiem. Słyszałem o Steczkinie i TT ale jakieś dokładniejsze info? SR-33 brać pod uwagę? (Wasza opinia bo szukać sam też będę. )
    1 point
  24. Dobra, wróciłem do wilkowego nicku.
    1 point
  25. Ja będę, i wybiorę zawodnika.
    1 point
  26. Zrobione: https://mlppolska.pl/profile/11578-patryk34brony/
    1 point
  27. Tak, i nie. Znajdź kogoś w prawdziwym świecie, kto jest pisarzem / poetą ... słowem, ktoś z dorobkiem, doświadczeniem i stażem w pisarstwie, kto zostanie mentorem. Kogoś, kto nie będzie cię wspierał, motywował, dodawał sił czy też przyjacielsko oceniał pracę, a zrobi to, co powinien zrobić. Wskaże w przeczytanym tekście to, co zwróciło jego uwagę ukazując, słowami oraz przykładami, czemu ten a ten element jest w dobrym miejscu, użyty należycie, nie należy go stosować, bądź jest ewidentnym błędem. Kto przekaże swoją wiedzę, nie poprzez suchy wykład, nakaz przeczytania sterty ksiąg, czy wymagając zaakceptowania jego światopoglądu, a przez zmuszenie do myślenia nad konkretnymi elementami w tekście, używając do tego prostych, logicznych przykładów. Pomysł, nawet najlepszy, często rozbija się o szczegóły. Nie wspominając o wykonaniu... Każdy z ww. zrekrutowanych osób, poza aktywnością w dziale, będzie obarczona koniecznością ukazania, i to szczegółowego, każdej przyznanej oceny. I to nie w formie prywatnej tabeli, widzimisię, czy też luźnym "to mi się nie/podobało", a na przytoczeniu na spokojnie, czasem wręcz podręcznikowemu, złych / dobrych elementów, ale i pokazaniu możliwych rozwinięć, zadawaniu pytań o nieścisłości, rzeczy wydające się zbędne, jak i analizą całości, itp. Innym słowem - to ciężkie przedsięwzięcie. Definicja - <stan całkowitego bezładu> Chaos, to zmiana, będąca chwilą. Niewynikła z logicznego, uporządkowanego ciągu zdarzeń, a z nieprzewidywalnej, niemożliwej niewiadomej, której nie da się inaczej zaklasyfikować niż - "bo tak". W przytoczonym przez ciebie przykładzie - gdy zacznie się palić i wysadzać samochody, budynki czy sklepy - chaosu nie ma. Każda z tych reakcji jest wynikiem konkretnego działania, przewidywalnych wzorców zachowań zaobserwowanych przez lata, uwarunkowań społecznych, jak i mentalności grupy. Gdyby wspominane zgrupowanie dokonało jakiegoś aktu, przeczącemu wszystkiemu co reprezentowali, bądź zaprzeczyli jakiemukolwiek prawu fizyki, czy też dokonali nagłej zmiany w krótkim czasie, chwila w której to robią, a jej efekt jest odbierany - wszelkie poznane wzorce ulegają nagłemu zderzeniu z nową, nieznaną rzeczywistością, wypaczając dotychczasowe postrzeganie - wtedy mówimy o chaosie. Lecz w chwilę potem, gdy już efekt został odebrany, chaosu już nie ma, gdyż nowy wzorzec został zaakceptowany, następuje jego analiza, i przez to, utworzenie nowego schematu, odmiennego od poprzedniego, ale będącego jego kontynuacją. Innymi słowy, każdy dzień to mieszanka wzorców zachowań, planów oraz celów, ze zdrową dozą nagłych, nieprzewidywalnych zmian. Jeśli chodzi o Discorda, to o ile te zmiany wynikają z jego własnego widzimisię, to jednak było ukazane iż on sam, nie jeden raz, sam się zmienia pod wpływem "chwili", przyjmując nowy wzorzec zachowań. I nawet będąc w jego obrębie (konkretne emocja, przewidywalne akcje), zmienia jego elementy, bądź wprowadza w konsternację dokonywanymi przez siebie zmianami. Więc tak. Discord jest jakąś formą chaosu, którą sam manifestuje.
    1 point
  28. O Cyka blyat to już 18 lat Wstępujesz na drogę legalnego spożywania płynnego nektaru podwórek jakim jest piwo i mikstur chaosu czyli wódki. Wszystkiego najlepszego, udanej 18-nastki, wymarzonej gabloty z wypasionymi alufelgami i sporo wódki.
    1 point
  29. Aktualizacja PST: 7.02.2017 ZMIANY OGÓLNE: - Przeglądarka serwerów! Udostępniaj swoje serwery znajomym i całemu światu! - Złap kurczaka (Capture The Flag) zostaje z nami na dłużej. Tym razem na Nepalu, Lijang Tower, Ilios i Oazie, co w sumie nam daje 12 map. Są dostępne z poziomu Własnej gry. ZMIANY WŚRÓD BOHATERÓW: Bastion Konfiguracja: Wartownik Czas rozstawienia zmniejszony z 1.5 sekundy do 1 sekundy Rozrzut zwiększony o 50 procent Rozrzut pozostaje taki sam (nie zwiększa się przy wystrzale) Zwiększony magazynek z 200 do 300 Mnożnik obrażeń w głowę został usunięty Nie zadaje trafień krytycznych Konfiguracja: Zwiadowca Rozrzut zwiększony o 25 procent Magazynek zwiększony z 20 do 25 Naprawa Może zostać użyta podczas ruchu Teraz związane drugim wystrzałem (formalnie umiejętność 2) Dodano nowy miernik zasobów, który wyładowuje się, kiedy naprawa jest aktywna i doładowuje się, kiedy nie jest w użyciu. Konfiguracja: Czołg Nie daje dodatkowego pancerza Nowa umiejętność pasywna: Ironclad Bastion otrzymuje 35% mniejsze obrażenia, kiedy jest w konfiguracji Wartownika i Czołgu. D.Va Matryca Obronna Pociski, takie jak hak Wieprza czy bomba pulsacyjna Smugi nie muszą już przybyć minimalnego dystansu, zanim zostaną zablokowane Mei Kriostaza Mei może zostać namierzona przez sojuszników, kiedy jest w kriostazie Łaska Wskrzeszenie Na czas wskrzeszania sojuszników, Łaska staje się nieśmiertelna Kaduceusz Zenyatta nie może zostać namierzony,gdy Transcendencja jest aktywna Nowa opcja: Czułość Anioła Stróża Przepraszam, że nie skończyłem, lecz padł mi net, a później nie miałem czasu dokończyć.
    1 point
  30. "Obiektywna to jest tylko książka telefoniczna" Aaron Szechter
    1 point
  31. I to nie jest tak, że biedny, genialny pisarz jest hejcony, bo są zazdrośni i go nie lubią. Co więcej - zazwyczaj ci rzekomo hejcący mają rację, a hejt wcale nie jest hejtem, tylko konstruktywną krytyką. Są dobrzy pisarze, których nie lubię jako osób, są i źli, których jako osoby lubię. Chociaż ci drudzy mają szansę na zmianę kategorii, bo jakoś tak się składa, że lubię głównie osoby, które potrafią zawrzeć poślady i zamiast jojczyć, że nikt ich nie rozumie, to nie wiem... spróbują nauczyć się pisać?
    1 point
  32. Są ludzie, których stać na względny obiektywizm A co do fanów, to przypominam, że Gang Albanii też jakichś ma. Czy to czyni z niego wartościowe... coś?
    1 point
  33. 50 twarzy Grey'a. W jednym z tematów (sposób na Cahan) wspomniałem żartobliwie o tym filmie. Postanowiłem sprawdzić co to w ogóle jest (opinie są skrajnie różne). Teraz już wiem. Jaki jest ten film? Najkrócej jak się da - Zanim zacznę biadolić - tak, wiem że to "babski" film, ale znam wiele fajnych romansideł. Ten gniot nie jest ani fajny, ani romantyczny. Fabuła. Młoda studentka spotyka boskiego, bogatego miliardera. Łasi się do niego jak kotka w czasie rui. Niestety okazuje się że Grey lubi dominować i wydawać polecenia we wszystkich aspektach życia. Namawia ją na sado maso w zamian za luksusy (auto, pokój w hotelu itd). Czy spokojna, dobrze wychowana dziewczyna pójdzie na taki układ? Sprzeda się szurniętemu typowi? Oczywiście że tak. Czy coś mi przypadło do gustu? Owszem, muzyka, kilka scen (lot śmigłowcem) i potencjał (który zmarnowano). Cała reszta to dno. Romans pojawia się nagle, ot tak, niczym "bara bara" w pornolu. Po kiego czorta pokazywać jak się rozwija? Rozwijać to się może papier toaletowy, prawda? Na dobrą sprawę można poprzestawiać sceny i film na tym nie ucierpi. Gdyby przedłużono sceny łóżkowe wyszedłby z tego "fabularny pornol". Najbardziej rozbawiła mnie sama bohaterka. Dopiero pod koniec filmu połapała się, że Grey'a kręcą klapsy w tyłek. Co z tego, że widziała jego salę "porno-tortur". Mniejsza o to, że rozmawiała z nim na ten temat. Ba, spróbowała jak to jest. I nagle pada: "kręcą ciebie takie rzeczy, nie dotykaj mnie"! Odkrycie stulecia! Wiecie co jest najgorsze? Że ten film miał cholernie duży potencjał. Grey miał wyjątkowo paskudną przeszłość, która wpłynęła na jego charakter. Sama bohaterka czuje na sobie co raz większy ciężar, presję. Wszystkie te prezenty sprawiają, że co raz trudniej jej odmówić. "Skoro kupił auto, to wypadałoby mu podziękować. Tak jak lubi". Widać, że jest nieszczęśliwa. Niestety wszystko to jest gdzieś w tle. Ktoś coś wspomniał, reszty się domyśl. Wielka szkoda. Mogło to uratować ten film, ale póki co: Ocena: 1/10.
    1 point
  34. Zrobione: https://mlppolska.pl/profile/7803-lucas/?status=39631&type=status
    1 point
  35. Fix'd xD https://mlppolska.pl/profile/11357-lemi/?status=39632&type=status
    1 point
  36. @Ziemowit Napisałem dziś do Wuchty, i jeszcze nie odpisał. Jak się zgodzi (jeszcze dziś) to co?
    1 point
  37. Nie ma za co.To była przyjacielska pomoc
    1 point
  38. Chłam u nas na forum cieszył się z reguły większym zainteresowaniem niż przeciętny dobry fanfic, więc... Chociaż to jeszcze zależy kto go pisze - jeśli ktoś nowy, nieznany, to zleci się masa ludzi przerzucająca się kto wymyśli bardziej kreatywną formę krytyki (bo to przecież tak fajnie pobóldupić i się powyśmiewać, nie?). Jeśli ktoś znany i lubiany - ludzie wezmą to za ekstrawaganckie dzieło sztuki, parodię etc., będą je wychwalać, rozpływać się w komplementach i ogólnie wazelina level 100. BTW, przez dzielenie się takim pomysłem, tracisz efekt zaskoczenia, Arkane. Chociaż to akurat taki pomysł z gatunku "połowie z nas chodzi po głowie, ale nikt głośno nie mówi". A tak poza tym, to dział umiera, trololo.
    1 point
  39. Dziękuję Nie wiedziałam o tym
    1 point
  40. 1 point
  41. To jest pewne że będzie piąta części.Bo w takim momencie w jakim twórcy zakończyli film jest nie możliwe żeby tak zakończyć.No moim zdaniem Twilight ze świata kucyków pewnie nie wróci bo jest tam Twilight która z tąd pochodzi.Więc to jest niezbyt możliwe no przepraszam ale taka prawda ponieważ ona ma swoje życie w Equestri więc nie ma co tego bardziej mieszać.A wogule Flash zaczął się przestawiać do Sunset czego mu nie życzę że by mu się udało zyskać jej uczucie bo dla niej Flash wogole nie podobał się jej i nie wiem by te uczucia się zmieniły co do niego bo moim zdaniem nie pasują do siebie.Tak dla jasności to nie jest mój wymysł sama Sunset cytowała w filmie Rainbow rock że on się jej nie podoba.A takie pytanie oglądałaś film Legend of Everfre bo potkońec pokazano wyrwe na pedostale pomniku wondercolta.Z wyrwy z emitowała magia z Equestri więc to wskazuje na ciąg dalszy EG a jak wiesz wszystko to przepraszam bo nie wiem czy pytasz się bo nie jesteteś pewna.Jak coś to przepraszam najwyżej potraktuj to jako przypomnienie.
    1 point
  42. 3 specjale to będzie niesamowite naprawdę będę oczekiwał tego 7 sezonu z nie cierpliwością. Szkoda że jednak nie Sanset nie wraca do Equestri ale będe tego oczekiwał jak to jeden z wielu fanów Sunset. A te nowe miejsca może w nich będą kolejne osoby jak Gloriosa żeby im pomóc z ich problemami emocjonalnymi jak i tym samym z magicznymi lecz tylko czekaci na odpowieci . Kto wie co jeszcze wydostanie się z tego portalu,licho wie. Może będzie ciężko dla men 7 ciężko z tym się zmierzyć ale dopóki są razem dadzą rade sprostać wszystkiemu. Wiem że to przesłodzone ale naprawdę wyczuwam się w to co pisze o sprawach związanym z tym światem jak i oczywiście z Equestrią.
    1 point
  43. @Ciastek Polecam wersję reżyserską. Czas Apokalipsy (Powrót) Swego czasu kupiłem w Biedronce "za dychę". Spodziewałem się znakomitego filmu, a otrzymałem arcydzieło. Akcja rozgrywa się w Wietnamie. Główny bohater otrzymuje zadanie zabicia zbuntowanego pułkownika Kurtza, samozwańczego generała, który stworzył armię fanatyków. Osoby liczące na akcję i wybuchy nie mają tu czego szukać. Parafrazując Freda z "Chłopaków...": "puściłeś nam film o facetach w łódce". Tak się bowiem składa, że jakieś 3/4 filmu rozgrywa się właśnie na łodzi płynącej w górę rzeki. Nie oznacza to, że jest nudno. Wręcz przeciwnie. W filmie znakomicie ukazano propagandę amerykańskich mediów. Wojna na dniach się skończy, a tak w ogóle to jest zaj#iście, odnosimy same zwycięstwa. A że konflikt miażdży psychikę żołnierzy? Przejdzie szybciej niż katar. ("Będąc w domu chcę tam wrócić, będąc tam chcę wrócić do domu"). Początkowo ekipa całkiem nieźle się bawi (surfing, narty wodne), ale powoli cała ta sytuacja zaczyna ich przerastać. Punktem zapalnym jest tu cel misji, o którym wie tylko bohater. Reszcie musi wystarczyć słowo "tajne". ("K#wa, nawet nie wiem po cholerę wiozę ciebie w górę rzeki"). Ogromne wrażenie robi scena przeszukania łodzi. Tych kilka minut pokazuje co konflikt w Wietnamie robi z ludźmi. Na pudełku napisano, że w tej "ostatecznej wersji" dodano 20 minut wyciętych scen, które w dniu premiery były zbyt kontrowersyjne, ponieważ pokazywały prawdę. ("Walczycie o największe 'nic' w historii" - komentarz Francuza). Nie wiem o które chodzi, cały film wygląda jak "zbyt kontrowersyjna wycięta scena" Czas Apokalipsy trwa ponad trzy godziny, ale nie znalazłem nic, do czego mógłbym się przyczepić. Polecam absolutnie każdemu. Ocena: 10/10
    1 point
  44. San Andreas Znakomity, podkreślam, znakomity film katastroficzny. Akcja rozgrywa się (głównie) w San Francisco Uskok tektoniczny San Andreas "daje o sobie znać" powodując serię potężnych trzęsień ziemi. Efekty specjalne są po prostu za#biste (tsunami!). Największą zaletą jest to, że ziemia trzęsie się wielokrotnie. Dzięki temu napięcie nie spada ani na chwilę, non stop czuć, że za chwilę coś może się stać. Niestety, ale film pęka w szwach od schematów: - rozpadająca się rodzina - jest - katastrofa, która łączy rodzinę - jest - płaczące dziecko stojące samotnie gdy inni uciekają - jest - idiotyczne poświęcenie - jest Na szczęście to drobnostki, a i do D. Johnsona idzie się przyzwyczaić (nie pasuje do tej roli). Nie brakuje tu kiczowatych scen czy kompletnych nonsensów: zatankuj śmigłowiec na tyle, żeby wystarczyło na 5 min. akcji ratunkowej (a co z powrotem?). Wleć do "kanionu" i przywiązuj do haków samochód zamiast wyciągnąć z niego kobietę (nie była zakleszczona) No i ten dialog: "nic ci nie jest?", "nie, ale przygniotło mi nogi". Mimo to (powtórzę się) pomimo wad warto go obejrzeć. Chociażby dla efektów. Ocena: 8/10 A tu trailer
    1 point
  45. Bezwstydny dziadek Komedia twórców Jackass. To pierwszy pełnometrażowy film, który nie jest zlepkiem "wygłupów". Irving Zisman (Johnny Knoxville) stał się wdowcem, co go bardzo ucieszyło. Radość nie trwała długo. Okazało się, że jego córka idzie do więzienia za narkotyki. Ktoś musi zawieźć "młodego" do jego ojca. I tak oto zaczyna się ten delikatnie rzecz ujmując "dziwny" film drogi. Co ciekawe, większość "aktorów" to przypadkowi ludzie, a kamery umieszczono w najróżniejszych miejscach (jeden z operatorów ukrywał się w podstawionym śmietniku) Oczywiście większość rzeczy jest "podstawiona" (scena na weselu została uzgodniona z nowożeńcami, ich rodziny nic nie wiedziały), ale reakcje przypadkowych ludzi są prawdziwe i bezcenne. Humor nie każdemu przypadnie do gustu. Jeżeli podobają się wam ich numery z "dziadkiem", bawią was kontrowersyjne sceny (pogrzeb) - polecam. Ocena: 9/10 Scena, którą mogę tutaj zamieścić (taka sobie). Za inne dostałbym po głowie PS. NIE oglądajcie trailera. Zdradza zbyt wiele fajnych numerów. Sekretne życie zwierzaków domowych - wydanie DVD. To drugi po Minionkach film, który miał swoją premierę w Lidlu oraz kilku kobiecych magazynach (nadal dostępne w kioskach). Pisałem o nim tuż po powrocie z kina. Zaskoczyło mnie to, jak wersja językowa wpływa na odbiór całości. Dziś podniósłbym ocenę o 1pkt. "Sekretne życie..." odbiega jakością od "Zwierzogrodu" czy "Meridy walecznej" (uwielbiam ), ale nie oznacza to, że jest złym filmem. Co to, to nie. Spodobała mi się muzyka, szczególnie tytułowy utwór. Jeśli macie Lidl'a pod nosem lub dobrze zaopatrzony kiosk, polecam. Tym bardziej, że na DVD nie brakuje dodatków (raptem +/- 10 min niż na blu-ray). Dziś dałbym: Ocena 8/10 "Welcome to NY" (w filmie jest nieco inna wersja, nie mogłem jej znaleźć)
    1 point
  46. Wrzuciłem jedno z najnowszych opowiadań moich. Napisane na konkurs zimowy w dziale z opowiadaniami, gdzie docenili je oceniający, jako klimatyczne i tajemnicze. Jest to "Skrysztalenie" na końcu listy; przed miniaturami zaraz. Muszę przyznać, że z tego opowiadania sam jestem nawet zadowolony. Jeśli szukasz mrocznego opowiadania, w mroźnych, pełnych tajemnicy klimatach, pozostawiającego czytelnika z większą ilością pytań niż odpowiedzi, sięgnij po nie, zwłaszcza, że nie jest wcale długie. Koniec autopromocji Nie mam jakiejś szczególnie upatrzonej pod to opowiadanie muzyki, ale zalecam włączenie sobie jakiegoś dark ambientu. Najlepsza muzyka do pisania opowiadań Pozdrawiam i życzę miłego czytania
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...